Voł. 5. No. 28. 1 grudnia1944 3d.
ROBOTNIK POLSKI
W WIELBCIE LT BRYTANJI W WIELKIEJ BRYTANJI Pismo Sekcji Zagranicznej P.P.S.
NOWY RZĄD
cZę-PlS*
W dniu 24 listopada p. Stanisław Mikołajczyk, przewodniczący Rady Ministrów, złożył na ręce p. Prezy
denta Rzeczypospolitej swą rezygna
cję ze stanowiska, które piastował od dnia 14 lipca 1943 r. Decyzja dy- misyjna p. Mikołajczyka powzięta została bez powiadomienia o niej Ra
dy Ministrów, co uważamy ze po
trzebne zaznaczyć /aczkolwiek b.
premier do samoistnej swej decyzji niewątpliwie był formalnie upraw
niony/. P. Prezydent dymisję przy
jął i misję tworzenia rządu powie
rzył tow. Janowi Kwapińskiemu.
Wobec niepowodźenia misji, sformo
wanie rządu zostało w dniu 28 z.m.
powierzone tow. Tomaszowi Arci
szewskiemu, który w dniu następnym rząd utworzył, obejmując stanowi
sko premiera oraz kierownictwo Mi
nisterstwa Pracy i Opieki Społecz
nej. Tow. Jan Kwapiński zachował stanowisko . ministra Przemysłu, Handlu i Żeglugi oraz objął kierow
nictwo Ministerstwa Skarbu. Tow.
Adam Pragi er objął stanowisko mi
nistra Informacji i Dokumentacji.
Misję tworzenia rządu tow. Kwa
piński, a później tow. Arciszewski przyjęli, uważając, że nie może być luki w pracy państwowej i że po dy
misji p, Mikołajczyka Polska nie może pozostać bez rządu. P.P.S. nie domagała się dymisji p. Mikołajczy
ka. Co więcej, w dniu 6 października P.P.S. powiadomiła b. premiera, że zrezygnowała nawet z żądań częścio
wej rekonstrukcji rządu, której do
magała się uprzednio. To też sta
nowcze postanowienie ustąpienia, powzięte przez p. Mikołajczyka, było dla nas zgoła nieoczekiwane.
Obecna zmiana rządu nie może być uważana za zmianę reżimu. Zarów
no polityczne podstawy rządu, jak i demokratyczne wytyczne jego dzia
łalności. pozostają niezmienione. Nie będziemy też brali udziału w nagon
ce na b. premiera, gdyby ją z której
kolwiek strony prowadzić próbowa
no. Mamy pełny szacunek dla jego wielkiej pracowitości, i dla jego de
mokratycznych przekonań. Spotka
my się z nim nieraz w przyszłości we wspólnej pracy.
■Nowy rząd — oczywiście — nie jest rządem P.P.S. Jest to rząd koalicji stronnictw. Od pierwszej chwili po kampanii wrześniowej na
rzucała się w podziemiach okupacji niemieckiej konieczność współdziała
nia głównych kierunków polskiej myśli politycznej, to jest ruchu so
cjalistycznego, ruchu ludowego i ru
chu “narodowego”. Do tych trzech głównych ugrupowań dołączyło się później Stronnictwo Pracy. Z współ
pracy od początku wykluczony był obóz sanacyjny, jasne też jest, że nie brali w niej udziału komuniści, przyklaskujący podówczas przyjaźni niemiecko-rosyjskiej. To porozumie
nie czterech głównych stronnictw polskich znalazło swój ostateczny i dokumentarny wyraz w akcie poro
zumienia z dnia 15 sierpnia 1943 r.
P.P.S., udzielając swego poparcia od samego początku rządowi na obczyźnie, a później przyjmując zań
— na równi z trzema innymi stron
nictwami — pełną odpowiedzialność, nalegała bezustannie na nadanie koalicji t.zw. “Jedności. Narodowej”
wyraźnego oblicza i na określenie jej demokratycznych celów politycznych, gospodarczych i kulturalnych. Stało się to na obczyźnie — w deklara
cjach rządu ś.p. gen. Sikorskiego z dnia 18 grudnia 1939 r. i 24 lutego 1942 r„ zaś w kraju — w akcie po-
Oświadczenie
Stronnictwa Ludowego Otrzymaliśmy odpis następuj ą- aej uchwały Stronnictwa Ludowe
go. określającej stosunek do Rzą
du tow. Arciszewskiego:
“Stronnictwo Ludowe oświadcza, że legalnemu Rządowi Rzeczypospo
litej Polskiej w jego ciężkiei walce o interesy Polski i Narodu Polskiego będzie szczerze pomagać.
Stronnictwo Ludowe, nie biorąc tymczasowo udziału w rządzie, ze swej stromy wytęży swe siły w pracy nad odbudową silnej, wolnej, niepo
dległej i szczerze demokratycznej Polski — tego celu najwyższych pra
gnień i nadziei wszystkich Polaków.
rozumienia stronnictw z dnia 15 sierpnia 1943 r. oraz w deklaracjach Rady Jedności Narodowej z dnia 15 marca 1944 r. i z dnia 18 sierpnia 1944 r.
Jest dla nas samo przez się zrozu
miałe, że wszystkie to dokumenty o- bowiązują i rząd obecny, a zawarte w nich zobowiązania co do demokra
tycznego urządzenia państwa pol
skiego są nieodwołalne. Winny one być rozwijane i pogłębiane. Niektó
re z nich muszą też co rychlej przy
jąć konkretny kształt ustawowy, po porozumieniu się z kierowniczymi czynnikami Polski Podziemnej, .po
rozumienie to zresztą już nastąpiło, jeśli chodzi o najważniejsze projekty dekretowe. Na pierwszym miejscu, co do pilności i co do ważności za
gadnień, wymienić tu należy ordyna
cję wyborczą do ciał ustawodawczych i prawo o reformie rolnej.
W zakresie polityki zagranicznej, wątpliwości żywić nie wolno, że no
wy rząd będzie wierny wszystkim zo
bowiązaniom międzynarodowym Pol
ski ,i że przewodzić będzie nadal naj
wyższemu wysiłkowi, na jaki Polskę stać w walce z napastnikiem niemie
ckim. Lecz wojna obecna nie jest tylko starciem się sił fizycznych. Jest to w istocie swej wielka walka sił postępu i wolności, z siłami reakcji, faszyzmu i t.zw. “narodowego socja
lizmu”. Polska od pierwszego mo
mentu tej wojny stanęła na szań
cach walki o wolność, demokrację i nowy porządek społeczny. P.P.S. ni
komu i w żadnych okolicznościach te
go prawdziwego oblicza Polski za
trzeć nie pozwoli. Stwierdzamy to z całą jasnością, dla uniknięcia ja
kichkolwiek nieporozumień.
Instrumentem i przewodnikiem tej walki narodu polskiego jest rząd. Je
go skład nie jest przeto obojętny ani dla Polski, ani dla jej sojuszników i przyjaciół. Osoba nowego premie
ra. cała jego przeszłość, całe jego ży
cie jest gwarancją, że nie dopuści on do skrzywienia tej jedynej, na
turalnej linii polskich dążeń — linii, na której Polska i sprawa wolności w oczach świata demokratycznego były synonimami; nazwisko Toma
sza Arciszewskiego mówi tu samo za siebie.
,,W nowym rządzie nie mą przed
stawicieli Stronnictwa Ludowego. Z całkowitą szczerością oświadczamy, że jest to luka bolesna dla nas socja
listów. Od pierwocin ruchu socjali
stycznego w Polsce, podstawą na
szych wysiłków przyszłościowych był sojusz robotników i chłopów. Sojusz ten ujawniał się w coraz to szerszym zasięgu Organizacji Wiejskiej P.P.S., a przede wszystkim w współ
pracy P.P.S. z ruchem ludowym. Wy
razem tego sojuszu był rząd ludowy w Lublinie w 1918 r. Ilekroć w Pol
sce niepodległej rozchodziły się dro
gi ruchu robotniczego i chłopskiego, tyle razy korzystały z tego siły wro
gie demokracji. Przykłady zbyt ży
wo tkwią w naszej pamięci, by je było trzeba tu przypominać. Żałuje
my niezmiernie, że Stronnictwo Lu
dowe nie uznało za możliwe przyjąć zaproszenia tow. Arciszewskiego i wejść do rządu. Wyrażamy nadzie
ję, że stronnictwo to wkrótce rozwa
ży na nowo sytuację, w której brak w zespole rządowym przedstawiciel
stwa wielkiej warstwy społecz
nej odbija się na całokształcie spra
wy polskiej w świecie. żadne za
dawnione waśnie, żadne uprzedzenia nie mogą tu stać na przeszkodzie.
Przeszkody, jakie istnieją, muszą być usunięte; w tym zakresie ze strony P.P.S. podjęty będzie maksy
malny wysiłek, by to ubolewania go
dne rozstanie się Stronnictwa Ludo
wego z rządem było tylko krótko
trwałym epizodem.
Wobec odmowy ludowców wzięcia udziału w rządzie, P.P.S. znalazła się w nim w wyłącznym towarzystwie Stronnictwa Pracy i Stronnictwa Narodowego. To ostatnie wchodzi do rządu oficjalnie. Nie chcemy po
zostawić tu żadnych niedopowiedzeń.
Anglicy mówią: “War makes strange bedfellows” — “w czasie wojny sypia się w jednym łóżku z dziwnymi kompanami”. Dzieląc za
tem łoże rządowe ze Stronnictwem Narodowym, pragniemy przypomnieć
— jeżeli trzeba to przypominać — że P.P.S. nie zamierza czynie żad
nych, ale to żadnych ustępstw nacjo- lalizmowi, antysemityzmowi i pod
muchom totalizmu jakiejkolwiek maści. W rządzie, czy poza rządem niech nikt od P.P.S. nie oczekuje na
wet najmniejszych odstępstw od jej
W ROCZNICĘ NOCY LISTOPADOWEJ
stanowiska demokratycznego i od praktyki demokratycznej. Stron
nictwo Narodowe na obczyźnie będzie musiało odciąć się od tego “dorobku”
duchowego, którego wyrazem są roczniki “Myśli Polskiej”. Najbliż
sze dni przyniosą sprawdzian, czy jest ono do tego zdolne. Dekrety o ordynacji wyborczej i reformie rolnej, za które Stronnictwo Naro
dowe będzie musiało przyjąć pełną odpowiedzialność, wykażą, czy te głębokie przemiany, jakie przeszedł Kraj, dotarły nareszcie do świado
mości Stronnictwa Narodowego na obczyźnie.
Poza rządem oczywiście pozostają dawne grupy sanacyjne, które w dniu 11 listopada b.r, wystąpiły w Londynie wspólnie pod nazwą “Liga Niepodległości Polski”. Niechże im się nie wydaje, że nastąpiła dla nich jakaś “nowa epoka”. Oczyszczanie wszystkich odcinków życia polskiego z resztek ducha ery pomajowej, musi być podjęte za zdwojoną ener
gią. Wydarzenia takie, jak głośna niedawna nominacja na pewnej pla
cówce dyplomatycznej — nominacja, która wprawiła nas w osłupienie — nie mogą się powtórzyć. Powrotu do czasów przedwrześniowych nie ma i nigdy już nie będzie — stwierdzamy to z całą stanowczością. Okaże się, że z naszej strony słowa te nie są czekiem bez pokrycia.
Wreszcie dodajemy, że jeżeli cho
dzi o stosunek rządu obecnego do ZuS.R.R., to przypisywanie nowemu rządowi, a zwłaszcza jego premiero
wi i ministrom socjalistycznym, za
mierzeń dywersyjnych jest non
sensem. Miarodajne dla oceny dążeń rządu jest tylko to, co wyczytać moż
na w oświadczeniach rządowych — nic więcej. Ani ten rząd nie będzie prowadził polityki “uncon- ditional surrender”, ani nie będzie też prowadził polityki rozpaczy i re
zygnacji. Będzie prowadził politykę, która w ramach dalszej nieubłaganej walki z Trzecią Rzeszą, w zespole Zjednoczonych Narodów, zmierzać będzie do zapewnienia Polsce jej krwawo zapracowanych praw do nie
podległego bytu. Na żadne plany krucjat anty-sowieckich w zamie
rzeniach P.P.S. miejsca nie ma.
Oskarżenia o takim właśnie posma
ku mimo woli służyć mogą tylko goebbelsowskiej propagandzie.
Rocznica powstania listopadowego jest tradycyjną datą piel
grzymki kolonii polskiej w Londynie na groby powstańców 1830/31 r. na cmentarzu Highgate. Spoczywają tam obok siebie trzej uczestnicy powstania, a to: Stanisław Worcell, Wojciech Darasz i Karol Stolzman. Grób ich zdobi pomnik, którego fotografie poda- jemy powyżej.
Socjalistom polskim szczególnie jest drogi grób Stanisława Worcella, założyciela pierwszej polskiej organizacji socjalistycznej
“Lud Polski”, utworzonej w r. 1835 w koszarach w Portsmouth.
Worcell zmarł dnia 3 lutego 1837 roku. Przedzgonną jego myślą były przyszłe losy Polski. Przed oddaniem ostatniego tchnie
nia. posłał po Mazziniego, wielkiego rewolucjonistę włoskiego, i dwóch, trzech swych przyjaciół. Gasnącym głosem zażądał .Worcell, by Mazzini złożył obietnicę, że przy ogólnym poruszeniu się ludów Polska nie zostanie zapomniana. “Przysięgnij” -— wołał konający do tego, kogo powszechnie uważano za szlachetnego przywódcę re
wolucyjnych ludów Europy. Mazzini wziął pióro, napisał kilka wier
szy i odczytał je konającemu. Przepełniony uczuciem Worcell nie mógł wyrzec ani słowa, twarz jego się zmieniła, oczy zajaśniały raz jeszcze uczuciem szczęścia, wzrokiem i uśmiechem na ustach podziękował umierający swemu przyjacielowi — zdawało mu się, że mu łatwiej zejść ze swego posterunku. Tak umarł.
“Wszystkie czoła — pisał Bolesław Limanowski w swej książce o Worcellu —_ ze czcią chyliły, się przed jego osobą. Mazzini, Kossuth szczycili się jego przyjaźnią; Ledru-Rollin pożegnał go sło
wami uwielbienia; a Hercen nazwał go świętym . . . Osobistość Worcella stała się gwiazdą biegunową dla socjalistów polskich, któ
rym przeszłość demokratyczna ich ojców była drogą, którzy nie chcieli się wyrzekać stuletniej walki swego narodu o niepodległość.
Świecił on dla nich przykładem, wzorem, że można, że należy nawet słuszne dążenie narodu polskiego do życia niepodległego pogodzić, skojarzyć z również słusznymi dla całej ludzkości dążeniami socja
listycznymi. Nazwisko jego stało się dla nich symbolem. Kiedy na początku ostatniego dziesiątka zeszłego stulecia zgromadziła się w Paryżu liczniejsza młoda emigracja socjalistyczna polska, utworzyła ona, przystąpiwszy do ogólnego Związku Emigrantów Polskich, osobną grupę imienia Stanisława Worcella. W tymże Paryżu kiedy po wstrząśnieniach rewolucyjnych w zaborze rosyjskim w 1904-1906 r. liczne rzesze robotnicze polskie przybyły na emigrację do tej sto
licy, założono, w niej polski uniwersytet ludowy imienia Worcella ...
Dla socjalistów polskich jest Worcell jednym z pierwszych i gorli
wym siewcą tych zasad, które uznają oni za jedynie prawdziwe i mające przyszłość przed sobą, oraz pięknym wzorem, jak miłość Ludzkości godzić należy z miłością własnego narodu”.
Deklaracja premiera
Tow. T. Arciszewskiego
Przystępujemy do naszej pracy z całym oddaniem sprawie publicznej i dołożymy wszystkich sil, by strzec w pełni żywotnych interesów Rzeczy
pospolitej. Nie jeden z pośród nas brał udział w pracach rządowych pod przewodnictwem śp. gen. Sikor
skiego, niezłomnego żołnierza Wal
czącej Polski oraz zasiadał w po
przednim rządzie p. Stanisława Miko
łajczyka, którego i energia i uporczy
wa wytrwałość w pracy państwowej będzie dla nas przykładem.
Pragnę stwierdzić, że Rząd, któ
remu przewodniczę, uznaje za nie
wzruszalną podstawę działania akt porozumienia stronnictw w Kraju z dnia 15 sierpnia 1943 r. i deklarację Rady Jedności Narodowej z marca 1944 r., określające podstawy demo
kratycznego urządzenia Rzeczy
pospolitej Polskiej.
Prace rządu w najpilniejszej dziś dziedzinie stosunków międzynarodo
wych będą zmierzały po linii wyty
cznej, nakreślonej przez śp. gen.
Sikorskiego. Rząd będzie przy tym korzystał ze wszystkich doświadczeń i wyników prac ustępującego pre
miera Mikołajczyka. W szczegól
ności rząd nadal nie będzie szczędził wysiłków, by doprowadzić do trwa
łego porozumienia między Rzeczą- pospolitą Polską a jej wielkim są
siadem wschodnim ZSRR, zgodnie z ustalonymi w Karcie Atlantyckiej zasadami współżycia międzynarodo
wego oraz z zachowaniem najżywot
niejszych interesów obu sąsiadują
cych państw.
Podstawą polityki polskiej będzie nadal wierność sojuszom i układom międzynarodowym. W szczególności polityka polska nadal będzie się opierała na sojuszu z W. Brytanią, której cały świat winien jest wdzię
czność i podziw za jej nieugięty opór przeciw agresji niemieckiej i zwy
cięski wysiłek ku ocaleniu świata od tyranii. Utrzymamy też będzie w ca
łej mocy i pogłębiany przez Rząd so
jusz z Francją, której odradzanie się ku nowej wielkości i potędze witane jest przez zaprzyjaźniony Naród Pol
ski ze wzruszeniem i radością.
Głęboka i trwała przyjaźń z wiel
ką demokracją Stanów Zjednoczo
nych Ameryki Północnej, której po
tężny wkład wojenny przechylił szalę zwycięstwa, poczytujemy za jedną z głównych podstaw polskiej polityki.
Serdeczność tej przyjaźni pogłębia świadomość Narodu Polskiego, że w wysiłku wojennym Stanów Zjedno
czonych Ameryki na wszystkich teatrach wojny oraz w pracy nad uzbrojeniem walczących demokracji biorą wybitny udział liczni Amery
kanie polskiego pochodzenia.
Z sąsiednią i bratnią Rzecząpospo- litą Czechosłowacką będziemy się starali umocnić stosunki ścisłej współpracy politycznej, gospodarczej i kulturalnej.
Ze wszystkimi Narodami Zjedno
czonymi, walczącymi na obu półku
lach z napastnikiem niemieckim i Ja
pońskim, wiąże nas braterstwo broni w tej wojnie, które — wierzymy — przerodzi się w dniach pokoju w trwałą przyjaźń. To też będziemy dążyli, by Polska brała pełny udział w pracach nąd organizacją świata powojennego, opartego na wolności, prawie i sprawiedliwości oraz za
pewniającego wszystkim narodom bezpieczeństwo od napaści i wszyst
kim ludziom wolność od niedostatku.
Przypominamy przy tym, że w ro
ku 1939 Polska uratowała wolność Europy, a może » świata całego, przyjmując wyzwanie niemieckie i
ściągając na siebie potężną armię niemiecką i dając przez to naszym aliantom zachodnim oraz naszemu wschodniemu sąsiadowi niemal rok bezcennego czasu dla przygotowania obrony.
Dążeniem i wysiłkiem Rządu bę
dzie dalszy rozrost Polskich Sił Zbrojnych, których zwycięstwa na lądzie, w powietrzu i na morzu roz
sławiły po całym świecie imię Pol
ski. Krzyże nagrobne lotników, po
ległych w obronie wysp brytyjskich i w niezliczonych walkach nad kon
tynentem, mogiły żołnierzy polskich w Narwiku. Tobruku, Monte Cassi
no, Ancońie, Falaise, Chambois, Arn
hem i tylu innych miejscach, wsła
wionych bojami polskimi, walki i bez
imienna śmierć w morzu marynarzy floty wojennej i handlowej — oto wkład Narodu Polskiego do wojny na wszystkich jej frontach w szero
kim świecie. Do tych Sił Zbrojnych Polski Walczącej pośpieszyli Polacy z Kraju, z wygnania oraz ze wszyst
kich stron świata, gdzie żyją i pra
cują Polacy. A w Polsce naród od pierwszego dnią wojny stanął zbroj
ny i trwa w oporze przeciw najsroż- szemu okupantowi. Walki Armii Krajowej we wszystkich dzielnicach Polski, niezapomniany opór Warsza- my w roku 1939, powstanie w ghecie warszawskim — najbardziej podów
czas umęczonej dzielnicy w umęczo
nym, mieście i wreszcie bezprzykła
dne powstanie stolicy w roku 1944, okupione jej istnieniem — oto wkład Narodu Polskiego w walce z Niem
cami w Polsce.
Zbliżający się koniec wojny sta
wia Rządowi, jako pilne zadanie, pra
ce nad zagadnieniem ustroju we
wnętrznego. Wszystkie te prace bę- (dokończenie na str. 3-ej)
Str. 2 ROBOTNIK POLSKI 1 grudnia ¡944 ZYGMUNT NAGÓRSKI (senior)
Organizowanie Pokoju
Od najdawniejszych czasów każ da wojna wywoływała dążenie do zabezpieczenia na przyszłośćpoko
ju. Im wojna była dłuższa, bar dziej krwawa i niszczycielska, tym większa zgroza opanowywała do świadczone nią narody, tym go
rętsze było pragnienie zapobieże
nia nowym wojnom, tym większy wysiłekmyślicieli, prawników, po
lityków, byznaleźćjakieś skutecz
neitrwałe lekarstwo nato ludzkie szaleństwo, prowadzące do zorga nizowanych wzajemnychmordów i obracania w gruzy owoców ciężkiej pracy pokoleń. . . Niemiejsce tu
taj na przypominanie w najwięk szym nawet skrócie historii usiło
wań wkierunku usunięcia wojen i utrwalenia pokoju . . . Wystarczy samo stwierdzenie faktu, że od wielu wieków narody krwawo i nieuleczalnie ze sobą walczą i od wielu 'wieków najlepsze u- mysły świata pracują nad- spo sobami takiego zorganizowania współżycia narodów, by mogły żyć w pokoju i twórczej współ pracy. — Nie dały te wysiłki pożądanych owoców. Nie zmieniły natury ludzkiej, nie potrafiły usu nąć istotnych przyczyn starć zbroj
nych. Marzenia poetów, kazania kapłanów i proroków, nauki ko ściołów, wspaniałe nieraz plany fi lozofów, pozornie praktyczne po mysły królów i wodzów, ministrów i innych polityków, wskazujące drogi, które miały prowadzić do pokoju “wiecznego” lub tylko
“trwałego”, “sprawiedliwego” — łamały się o tajemnąfalę sił, nur tującychczłowieka,szarpiących je go wielkie skupienia — narody i państwa — i rzucających ludzkość w coraz to nowe katastrofy samo zniszczenia.
Ale człowiek czynił wielkie po stępy. Stawał się panem natury.
Zaprzęgał do swych potrzeb jejpo
tężne siły. Wykradał jej tajemni
ce, brałje w posiadaniei kuł dzię
ki nim nowe narzędzia pracy, bu
dowałlepsze warunki życia. Dzię ki wynalazkom sięgał po rzeczy, któredla jego przodków byłyrów
nie niemożliwe, jak dla nas sięga
nie ręką po gwiazdy na niebie.
Jednocześnie jednak udoskonalał narzędzia mordui środki zniszcze nia. Od zatrutej strzały, wypusz czanej z łuku, doszedł do bomby stratosferycznej, spadającej jak piorun z jasnego n-ieba na dale
kie odległości. Od ukropu czy smo ły wylewanych na głowy wroga, przeszedł do setek tysięcy bomb zapalających, rzucanych z maszyn latających na nieprzyjacielskie miasta. Szarżękawalerii, ograni czoną w swym zasięgu przez wy trzymałość konia i człowieka, za stąpił przez najazd szybkomkną- cych, ogniem zionących, wszech- miażdżących smoków żelaznych.
Walkęuzbrojonychrycerzy, świad
czących sobie wzajemny szacunek a oszczędzających ludność nie uzbrojoną, przekształcił na wojnę totalną, nie znającą granicy po między frontem a dalekimi tyłami, ani różnicy pomiędzy wojskiem a ludnością cywilną. Wojny lokalne stawały się wojnami europejskimi, wojna w Europie przeistoczyła się we wszechświatowy pożar wojen ny.I znowu człowiek wszelkiej na rodowości woła: dosyć tego! Musi ludzkość zapobiec dalszym woj
nom,gdyżobecniestały się one ka
tastrofami, których powtórzenia nie przetrzyma żadna cywilizacja;
cały dorobek wieków runie bezpo
wrotnie w nędzy, kalectwie ludz kim, ruinach i zgliszczach miast i warsztatów pracy.
Od Karty Atlantyckiej do Polityki Siły
Od dawna już w ciągu tej wojny pracują jednostki, organizacje pry
watne i rządy nad “planami” przy
szłego pokoju.
Pierwszym ważnym oświadczeniem urzędowym była t.zw. Karta Atlan
tycka, ogłoszona 14 sierpnia 1941 r.
przez Premiera Brytyjskiego i Pre
zydenta Stanów Zjednoczonych, przyjęta 24 września tegoż roku przez Rządy Narodów Zjednoczonych /w tej liczbie i Rosję/ oraz Komitet Narodowy Francuski.
To polityczne wyznanie wiary, u- jęte w osiem powszechnie znanych tez, stało się jak gdyby sztandarem ideowym, około którego miały się krystalizować bliżej, bardziej kon
kretnie sformułowane “cele wojen
ne” oraz “cele pokojowe” Narodów Zjednoczonych.
Od proklamowania zasad Karty
Tow. Jan Szczyrek i tow. złożyli w Radzie Narodowej, w dniu 7 listo
pada interpelację do Pana Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie mianowania pana Tytusa Komar
nickiego, byłego Delegata w Lidze Narodów, Posłem przy Rządzie Ho
lenderskim.
Pan Tytus Komarnicki był dele
gatem rządu polskiego przy Lidze Narodów do czasu wojny i wsławił się w tej międzynarodowej organiza
cji występami prohitlerowskimi, pro- faszystowskimi, antydemokratyczny
mi i paraliżującymi wszelkie poczy
nania Ligi Narodów w kierunku u- mocnienia współpracy międzynaro
dowej.
Występy p. Komarnickiego prze
ciwko demokratycznemu rządowi hi
czeństwa” oraz “czynić zalecenia /recommendations/ co do tych zasad i spraw”. Jednakże sprawy, w któ
rych konieczne jest działanie, muszą być przekazane Radzie Bezpieczeń
stwa. Ponadto Zgromadzenie “nie powinno z własnej inicjatywy czynić zaleceń w takich sprawach dotyczą
cych utrzymania pokoju i bezpie
czeństwa, które są rozpoznawane przez Radę Bezpieczeństwa”. Innymi słowy sprawa, którą Rada rozpozna- je. nie może być przedmiotem zaleceń Zgromadzenia, a jeśli nawet jest przez nie dyskutowaną to Rada Bez
pieczeństwa może ją wziąć pod swoje obrady i w ten sposób uniemożliwić Zgromadzeniu dalsze jej traktowa
nie.
Przyjmowanie nowych członków, ich wydalanie lub zawieszanie w wy
konywaniu praw należy wprawdzie do Zgromadzenia, ale tylko na wnio
sek Rady Bezpieczeństwa. Przywró
cenie praw zawieszonych zależy wy
łącznie od Rady Bezpieczeństwa.
Ogólne Zgromadzenie decyduje je
dynie w sprawach następujących:
zatwierdza budżet i dokonywa podzia
łu wydatków pomiędzy członków; wy
biera nie-stałych członków Rady Bez
pieczeństwa oraz członków Rady Go
spodarczej i Społecznej.
Otrzymuje ono i “rozważa” roczne i specjalne sprawozdania Rady Bez
pieczeństwa oraz innych organów — ale nie jest przewidziane, łby miało prawo je przyjąć lub odrzucić.
Liberum Veto Mocarstw w Radzie Bezpieczeństwa W przeciwstawieniu do doradczego charakteru Ogólnego Zgromadzenia jest Rada Bezpieczeństwa organem, który decyduje i działa. Składać się ma z jedenastu członków: pięciu sta
łych /Stany Zjednoczone, W. Bryta
nia, Rosja, Chiny i Francja/ oraz sześciu wybieralnych na okres 2 lat, przy czym co roku trzech ustępuje.
Członkowie Organizacji mają prze
lać na Radę Bezpieczeństwa “główną /primary/ odpowiedzialność za u- trzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa” oraz wyrazić zgo
dę, by Rada w wykonywaniu swych obowiązków pod taką odpowiedzial
nością działała z ich ramienia. Po
nadto mają członkowie Organizacji zobowiążać się do akceptowania i wy
konywania decyzji Rady Bezpieczeń
stwa zgodnie z postanowieniami sta
tutu Organizacji.
Natomiast Rada winna wykony
wać swe obowiązki zgodnie z celami i zasadami Organizacji, które — jak wyżej podkreślone — zostały sformu
łowane w sposób bardzo formalny i dotknięte są istotnymi brakami.
Rada Bezpieczeństwa decyduje wy
łącznie i ostatecznie we wszystkich sprawach, dotyczących utrzymania pokoju i bezpieczeństwa, a w szcze
gólności określa, czy i kiedy pokój jest zagrożony, na czym polega agre
sja /napaść/ i kto jest napastnikiem, jako też rozstrzyga, jakie środki ma
ja być zastosowane celem utrzyma
nia lub przywrócenia pokoju i bez
pieczeństwa. W szczególności Rada decyduje o zastosowaniu potrzebnych środków dyplomatycznych, gospodar
czych lub innych nie-militarnych, a gdyby uznała, że one nie wystarcza
ją, ma prawo podjąć akcję wojskową i użyć w tym celu sił powietrznych, morskich czy lądowych. Członkowie Organizacji mają się zobowiązać do dostarczania Radzie Bezpieczeństwa
— na jej wezwanie— potrzebnych sił zbrojnych w sposób przewidziany w układach specjalnych, które okre
ślą liczbę i. rodzaj sił zbrojnych, oraz inne ułatwienia i pomoc, jakich na
leży udzielić. Układy te wymagać będą w każdym przypadku zatwier
dzenia przez Radę Bezpieczeństwa.
Sztab wojskowy złożony z Szefów
¡Sztabów stałych członków Rady Bez
pieczeństwa, miałby opracowywać plany użycia sił zbrojnych oraz być fachowym organem doradczym Ra
dy.
Rada Bezpieczeństwa miałaby więc ustalać politykę w zakresie u- trzymania pokoju i bezpieczeństwa oraz zapewniać posłuch i wykonanie dla swych decyzji za pomocą — w razie ostatecznym —- użycia sił zbroj
nych, postawionych do jej dyspozy
cji.
Nie rozstrzygnięto dotąd, jak ma się odbywać głosowanie w łonie Rady Bezpieczeństwa. Trudność powstała stąd., żę według zdania delegacji ro
syjskiej każda decyzja winna być powzięta jednomyślną uchwałą człon
ków stałych; innymi słowy — sprze
ciw jednego z Wielkich Mocarstw u- niemożliwiłby zastosowanie sankcji przeciwko państwu-napastnikowi.
Stanowisko to — gdyby było przyjęte
— prowadziłoby do tego, że żadne z Wielkich Mocarstw, winne narusze
nia pokoju lub aktu napaści, nie mo
głoby być przedmiotem sankcji dy
plomatycznych, gospodarczych ani wojskowych bez jego zgody. Jasne, że taka zgoda nie byłaby nigdy do uzyskania w żadnym konkretnym przypadku. O ile przeto wszystkie inne państwa podlegałyby decyzjom i akcji, zarządzanej przez Radę Bez
pieczeństwa, o tyle pięć Wielkich Atlantyckiej upłynęły zgórą trzy la
ta .. . Wojna trwa. Wielkie i mniej
sze armie narodowe we wspólnym krwawym wysiłku rażą wroga, kraje okupowane płacą niewiarygodnie wielki haracz ofiary. Jednocześnie Wielkie Mocarstwa w osobach swych urzędowych przedstawicieli prowa
dzą rozmowy polityczne, podczas których zapadają mniej lub więcej znane decyzje, dotyczące nie tylko państw na nich reprezentowanych, ale także i pozostałych państw z pośród Narodów Zjednoczonych i na
rodów całkowicie lub tylko czasowo nieprzyjacielskich. Teheran*i Kair, Moskwa, Quebec i znowu Moskwa.
Podniosłe hasła Karty Atlantyckiej zaczynają stopniowo tracić kolor w cieniu “realistycznych” posunięć po
litycznych. Szlachetne zasady w ro
dzaju uroczystego wyrzeczenia się nabytków terytorialnych przybiera
ją — w języku praktycznej polityki
—- formę “uzasadnionych” aneksji zarówno na wrogach, jak i na przy
jaciołach, tłumaczonych czy to “wy
maganiami bezpieczeństwa” /oczy
wiście państw wielkich/, czy to względami etnograficznymi, które mają decydujące znaczenie, gdy grają na rzecz Mocarstwa, nie mają żadnego, gdy przemawiają na korzyść “małego narodu” /Państwa Bałtyckie/.
Od ideałów Karty Atlantyckiej z roku 1941 ujechaliśmy pod koniec 1944 roku olbrzymi kawał drogi w kierunku “realnej polityki” wielkich Mocarstw czyli polityki siły /Power Politics/.
Narody Zjednoczone “szanują pra
wo wszystkich narodów do obrania takiej formy rządu, pod jaką żyć pragną” i “życzą sobie przywrócenia praw zwierzchniczych i niezawisłych rządów /self-government/ tym, któ
rzy zostali ich pozbawieni”. Tak mó
wi Karta Atlantycka. W praktyce o urządzeniu Europy mają decydować wielkie Mocarstwa, reprezento
wane w Europejskiej Komisji Do
radczej, w której zainteresowane na
rody kontynentu europejskiego z wy
jątkiem świeżo doproszonej Francji, nic nie maja do powiedzenia. A kraje wyzwalane z pod okupacji niemiec
kiej z wyjątkiem tych, które mają szczęście opierać się o brzegi Atlan
tyku i Morza Północnego — mają tak wybierać swoje rządy, by się podo
bały przede wszystkim Wielkim Mo
carstwom. a niekoniecznie ich ludom.
Sprawy terytorialne, które nie miały ulegać zmianom bez swobodnie wyra
żonej woli zainteresowanych naro
dów, mają być załatwione natych
miast i bez zwłoki, nie tylko bez py
tania o tę wolę, lecz nieraz wbrew niedwuznacznie danemu jej wyrazo
wi.
Aparat Bezpieczeństwa z Dumbarton Oaks Wśród takich zmagań pomiędzy deklarowanymi zasadami a potężny
mi interesami, popieranymi odpowie
dnią wagą siły militarnej, pojawił się pierwszy “próbny” projekt przyszłej Organizacji Międzynarodowej. Jest on owocem “rozmów”, jakie prowa
dzili między sobą przedstawiciele Sta
nów Zjednoczonych, Wielkiej Bryta
nii , Rosji i Chin w miejscowości Dumbarton'Oaks w ¡Stanach Zjedno
czonych w czasie pomiędzy 24-ym sierpnia a 7-ym października 1944 ro
ku. Ogłoszony urzędowo został pod
dany tym samym pod dyskuję pu
bliczną. Stanowi on dokument wiel
kiej wagi i znacznej objętości. Jako sformułowanie tego, na co cztery Wielkie Mocarstwa zdołały się na razie zgodzić — choć jeszcze ich rzą
dy oficjalnie wobec projeku stano
wiska nie zajęły — projekt stanowi pierwszy przedsmak “urządzenia świata” przez tych, którzy w chwili obecnej czują się jego głównymi go
spodarzami, poczuwają się do wyłącz
nej niemal odpowiedzialności za jego losy i wierzą, że ich przewaga mili
tarna i gospodarcza daje im szcze
gólne prawa do decydującego wpły
wu na kształtowanie przyszłości?
Celem przyszłej “Organizacji Na
rodów Zjednoczonych” ma być: “u- trzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa”, “rozwój przyjaz
nych stosunków pomiędzy narodami”
oraz “współpraca międzynarodowa w rozwiązywaniu gospodarczych, spo
łecznych i innych humanitarnych za
gadnień międzynarodowych”. Cele te, a przede wszystkim cel pierwszy i naczelny — utrzymanie pokoju i bezpieczeństwa — mają być osiągane za pomocą zbiorowo podejmowanych kroków, zapobiegających zagrożeniu pokoju oraz tłumiących akty agresji.
Wszyscy członkowie Organizacji ma
ją w stosunkach międzynarodowych powstrzymywać się od grożenia siłą lub od używania siły w sposób nie
zgodny z celami organizacji.
Utrzymanie pokoju i bezpieczeń
stwa to niewątpliwie wielkie i naczel
ne zadanie każdej organizacji, która by miała zastąpić Ligę Narodów.
Wiemy jednak dobrze, że pokój nie jest celem ostatecznym, a jedynie wa
runkiem nieodzownym dla osiągnię
cia innych celów istotnych: wolności narodów i wolności jednostki, dobro
bytu narodów i dobrobytu jednostki.
Niema pokoju za wszelką cenę. Naj
lepszym tego dowodem wojna obec
na: mogły narody europejskie za
znać “pokoju” pod panowaniem nie
mieckim, gdyby przyjęły narzucone jarzmo. Wołały jednak ciężko, długo i krwawo walczyć, by zachować rzecz droższa nad pokój i spokój : wolność.
Dlatego uderzać musi, że w ogło
szonym projekcie nie znajdujemy ani słowa o tym, jakim celom stałym ma służyć pokój w razie jego utrwa
lenia. Jest to tym bardziej rażące, że dawno już sformułowano mini
mum w tej dziedzinie wymagań. Tak więc jest niesporne, że wtedy tylko będą pewne szanse ną utrzymanie pokoju, jeśli państwa i narody zobo- wiążą się do przestrzegania zasad prawa międzynarodowego i do do
trzymywania w dobrej wierze swych zobowiązań międzynarodowych, wy
nikających z umów i traktatów. — Projekt o tym podstawowym czyn
niku współżycia i współpracy mię
dzynarodowej wcale nie wspomina.
Nakazuje jedynie członkom organiza
cji wykonywanie zobowiązań, wyni
kaj ących z jej statutu oraz rozwiązy
wanie swych sporów za pomocą środ
ków pokojowych w taki sposób, by nie narażać na niebezpieczeństwo międzynarodowego pokoju.
Nie powołano się również na Kar
tę Atlantycką ani na żadną z posz
czególnych zasad, które ona głosi i które Narody Zjednoczone przyjęły jako wspólną podstawę swej polity
ki. Tak n.p. nie wspomniano o tezie, która zapewnia wszystkim narodom
“bezpieczne zamieszkiwanie we
wnątrz ich własnych granic”, jako też “wszystkim ludziom wszystkich krajów życie wolne od lęku i nie
dostatku”. ¡Pominięto gwarancję, że nie będzie zmian terytorialnych, któ
re by “nie odpowiadały swobodnie wyrażonej woli zainteresowanych lu
dów”. Pominięto zagwarantowanie terytorialnej nietykalności i polit- tycznej niezawisłości poszczególnych państw, jak to czynił art. 10 Paktu Ligi Narodów.
Projekt jest więc pozbawiony wszelkiego podłoża ideologicznego w znaczeniu najbardziej nawet skrom
nym i praktycznym. Zajmuje się tylko i wyłącznie stroną techniczną i organizacyjną “machiny”, która jjia utrzymać pokój, a nie troszczy się wcale o cele, jakim pokój ma służyć.
Jakkolwiek projekt wysuwa tezę, że
“Organizacja jest oparta o zasadę zwierzchniczej równości /sovereign equality/ wszystkich pókój miłują
cych narodów”, jednakowoż tak dzie
li kompetencje pomiędzy różne orga
na i tak te organa dobiera, że owa
“równość” staje się czysto papiero
wą, w praktyce zaś pewna grupa państw ma o. wszystkim decydować.
“Organizacja” ma działać za po
mocą: a/ Ogólnego Zgromadzenia, b/ Rady Bezpieczeństwa, c/ Między
narodowego Trybunału Sprawiedli
wości i d/ Sekretariatu.
Ogólne Zgromadzenie bez prawa głosu
Ogólne Zgromadzenie, w którym u- czestniczą wszystkie państwa z pra
wem każde do jednego głosu, nie ma prawa do żadnych decyzji. Jest orga
nem doradczym i opiniodawczym.
Może ‘‘rozważać ogólne zasady współdziałania w celu utrzymania pokoju i bezpieczeństwa”; może
“dyskutować wszelkie sprawy doty
czące utrzymania pokoju i bezpie-
SPRAWA T. KOMARNICKIEGO
szpańskiemu w czasie wojny domo
wej, sławny występ za uznaniem za
boru Abisynii, wreszcie ustawicz
ne popieranie posunięć politycz
nych hitlerowskich Niemiec i faszy
stowskich Włoch zmierzało do rozsa
dzenia Ligi Narodów, co kompro
mitował imię Polski na forum insty
tucji, reprezentującej niemal wszy
stkie narody świata.
Interpelanci wobec tego zapytują Pana Ministra Spraw Zagranicz
nych, czy Pan Minister jest gotów cofnąć tę nominację i naprawić błąd, dopóki nie został jeszcze przez wro
gów Polski wyzyskany do skompro
mitowania czystości ideałów, o które naród polski walczy od początku tej wojny.
Mocarstw nie byłyby niczem skrępo
wane i mogłyby — bez obawy nara żenia się na przeciwdziałanie ze stro
ny Organizacji Międzynarodowej —•
uprawiać politykę siły, a nawet prze
mocy i agresji.
Wielkie Mocarstwa Przyczyną Wielkich Wojen
Nowa Organizacja powinna u- sunąć błędy i niedomagania Ligi Na
rodów. Wiemy dobrze, że w okresie działania Ligi Narodów największe trudności stwarzały Wielkie Mocar
stwa i że właśnie z ich zachowaniem się Liga nie mogła sobie poradzić.
Zapobieżono szybko'i łatwo konflik
towi bułgarsko-greckiemu. «Nie u- miano, czy nie chciano przeciwstawić się napaści Japonii na Chiny. Włoch na Abisynię i Albanię, Niemiec na Austrię i Czechosłowację. W Mona
chium poparto czynnie zaborczą po
litykę Niemiec. Rosja — a nie żadne małe państwo — została jednomyśl
nie z Ligi usunięta za akt agresji wobec Finlandii. Protokół Genewski, który był poważną próbą stworzenia środków zapobiegających wojnie, u- padł wskutek sprzeciwu W. Bryta
nii /1924/.
Wojna pomiędzy dwoma mniejszy
mi państwami nie grozi pokojowi powszechnemu. Wojna, wywołana przez jedno z Wielkich Mocarstw, prowadzi nieuniknienie do wojny światowej. Stąd prosty wniosek, że żadna organizacja nie zabezpieczy po
koju i bezpieczeństwa, jeśli wszystkie Wielkie Mocarstwa nie poddadzą się jej decyzjom i jej egzekutywie na równi z innymi. Nie można bowiem stwarzać takiej sytuacji, w której Wielkie Mocarstwa miałyby nadzoro
wać świat cały, sprawować w nim władzę policyjną, same zaś stałyby niemal ponad prawem i nie podlega
łyby ani orzeczeniom ani przymuso
wemu ich wykonaniu ze strony Orga
nizacji Międzynarodowej.
Takiemu nie dającemu się uspra
wiedliwić uprzywilejowaniu Wielkich Mocarstw przeciwstawia się nie
zmiernie słaby wpływ pozostałych państw na sprawy pokoju i bezpie
czeństwa, Wszystkie uczestniczą W Ogólnym Zgromadzeniu, ale ono nie decyduje tylko “dyskutuje”, “rozwa
ża”, “zaleca” — o ile i temu Rada Bezpieczeństwa się nie sprzeciwi.
Reprezentacja olbrzymiej większości państw, w Radzie Bezpieczeństwa w postaci sześciu miejsc z wyboru nie może im zapewnić rzeczywistego wpływu na bieg spraw i na decyzje:
kadencja trwa tylko dwa lata, co ro
ku ustępuje trzech członków z wy
boru. W ciągu tak krótkiego okresu żaden z członków wybranych nie zdo
ła tak umocnić swego stanowiska, by mieć wpływ istotny. Ale co najważ
niejsza to fakt, że przy solidarnym działaniu Wielkich Mocarstw wy
starczy zdobycie tylko jednego głosu wśród członków nie-stałych, by mieć większość. Gdyby zaś przeszło żąda
nie jednomyślności Wielkich Mo
carstw. veto któregokolwiek z człon
ków stałych wystarczy, by cały me
chanizm zatrzymać i uczynić bezuży
tecznym.
W takim układzie organizacyjnym, przy takim podziale kompetencji po
między Zgromadzenie i Radę" oraz wobec przewagi faktycznej Wielkich Mocarstw nieskrępowanych w swym działaniu — państwa, nie ma
jące miejsc stałych w Radzie, musia- łyby i prawnie i faktycznie stać się jedynie przedmiotem polityki Wiel
kich Mocarstw. Dostałyby się pod ich polityczną i prawną kuratelę, nie mając zagwarantowanej ani całości swych granic, ani politycznej nie
podległości, ani nawet stosowania przepisów i zasad prawa w stosun
kach międzynarodowych.
Parody Europy Tęsknią do Pokoju i Wolności Narody Europy tęsknią do pokoju.
Rozumieją nieodzowną konieczność odrodzenia Ligi Narodów, pod tą sa
mą lub inną nazwą, Ligi doskonal
szej, sprawniejszej, zaopatrzonej w siłę wykonawczą. Ale mają prawo domagać się. by nowa Organizacja przywróciła im wolność polityczną na narodowych terytoriach. Mają pra
wo domagać się należytego wpływu na sprawy i decyzje przyszłej Ligi.
Ten wpływ osiągną wtedy tylko, gdy Ogólne Zgromadzenie będzie orga
nem decydującym w sprawach za
sadniczych, dotyczących pokoju i bezpieczeństwa, zaś Rada jedynie organem wykonawczym, odpowie
dzialnym wobec Zgromadzenia.
Słusznie się podkreśla, że żadna Organizacja Międzynarodowa nie spełni swego zadania, jeśli nie stanie za nią mocna, świadoma opinia całe
go świata i poszczególnych narodów.
Ta opinia i jej poparcie dadzą się zdobyć, jeśli nowa Organizacja oprze swój ustrój na zasadach szczerze de
mokratycznych. a wspólne swe siły zbrojne odda nie na usługi Wielkich Mocarstw, ich polityki i ich sztabów, lecz w służbę prawa międzynarodo
wego, sprawiedliwości rzetelnej, wol
ności prawdziwej wszystkich ludów oraz praw człowieka i obywatela.