• Nie Znaleziono Wyników

Światopogląd i konionktury umysłowe w epoce renesansu we Francji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Światopogląd i konionktury umysłowe w epoce renesansu we Francji"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Robert Mandrou

Światopogląd i konionktury

umysłowe w epoce renesansu we

Francji

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 73/1/2, 345-358

(2)

P a m i ę t n i k L it e r a c k i L X X I I I , 1982, z . 1/2 P L I S S N 0031-0514

ROBERT MANDROU

Św i a t o p o g l ą d i k o n i u n k t u r y u m y s ł o w e

W EPOCE RENESANSU WE FRANCJI

W sżystkie om aw iane dotąd problem y, rozw ażane wraz z wszelkim i im plikacjam i — em ocyjnością, agresyw nością społeczną, niezdolnością do opanow ania św iata n a tu ry oraz zaufaniem ty p u duchowego i in te ­ lektualnego we wszechmoc Bożą — stanow ią już skom plikow any układ psychologiczny. Na poziom niezbędnych definicji trzeba zatem uczynić krok naprzód, rozgraniczając zróżnicowane stru k tu ry m entalne.

J a k zakw alifikow ać to postępow anie, które w ydaje się narzucać w końcow ej części naszej analizy? M oglibyśmy powiedzieć, że zdąża ono ku rek o n stru k c ji osobowości, indyw idualnych i zbiorowych, do re sty ­ tu cji owych ,,ja”, resty tu c ji tym bardziej u praw nionej, że w iek XVI po­ siadał poczucie indyw idualności w stopniu w iększym niż poprzednie stulecia. Odnaleźć spójność — a czasem głęboką logikę niektórych nie­ spójności — poza w spom nianym i przez nas tem atam i, to ukształtow ać ta k płodne pojęcie ś w i a t o p o g l ą d u (przypom nijm y niem iecki

Weltanschauung), precyzując, w jakich znaczeniach (gdyż w idzim y co

n ajm n iej dwa) h isto ry k może m u nadać pełną wartość.

U niversum in telek tu aln e współczesnych Franciszka I, H en ryka IV

lub Ludw ika XII, ludzi, któ rzy przeżyli jakąś część te j epoki obfitującej we wszelkiego rodzaju nowości, było z pewnością zupełnie inne niż tow arzyszy świętego L udw ika: widzenie św iata, n aw et w dosłownym,

[ R o b e r t M a n d r o u (ur. 1921), francuski historyk reprezentujący grupę skupioną wokół czasopisma „Annales”, specjalista w zakresie dziejów XVI i XVII w. Opublikował m. in. De la culture populaire aux XV Ile et XVIIIe siècles (1964), Des humanistes aux hommes des sciences (1973), Magistrats et sorciers en France au XVIJe siècle (1980). Po polsku ukazała się w przekładzie E. S z u m a ń - s k i e j - G r o s s o w e j Historia kultury francuskiej, wiek X —XX , napisana w spól­ nie z Georges’em D u b y (wyd. 2 1967).

Przekład według: R. M a n d r o u , Introduction à la France moderne. Paris 1981, rozdz. Conclusions, s. 347—367. Tytuł fragmentu pochodzi od Redakcji.]

(3)

geograficznym sensie tego w yrazu, zostało — dla w ielu z nich p rzy ­ n a jm n ie j — odnow ione poprzez odkrycie Indii Zachodnich, przez po­ dróże Vasco da G am y i M agellana, a jednocześnie przez rew elacje Ko­ p e rn ik a i Galileusza. Poprzez św iatopogląd rozum iem y jednak wiele jeszcze innych koncepcji: stosunki społeczne, m iejsce człowieka w ca­ łości stw orzenia, w iedza o przeszłości i teraźniejszości ludzi, pojęcie przyszłości człowieka. W eltanschauung obejm uje zespół s tru k tu r m en ­ talny ch — zarów no in telek tu aln y ch , jak etycznych — w ram ach których jed n o stk i i g ru p y codziennie m yślą lub działają.

*

Ten try b badań nie jest, ściśle mówiąc, now y w zastosow aniu do przypadków in d yw idualnych: h isto ry cy lite ra tu ry , troszcząc się t r a ­ d ycyjnie o ukazanie poprzedników , „źródeł”, swoich autorów — w iel­ kich lub m ałych — sta ra li się, zachow ując lub nie m etodę i ciągłość w badaniach, odtw orzyć ho ry zo n ty m yślowe, wśród k tó rych u k ształto­ w ały się i żyły badane przez nich osobowości. Posiadam y dzięki tem u całą galerię p o rtre tó w z in te re su ją c e j nas epoki (niestety, zbyt często p o rtre tó w — robotów ), in te resu jąc y c h jedn ak o tyle, o ile dzieło p rzy ­ czynia się rzeczyw iście do n aśw ietlen ia sp raw pozostaw ionych w cieniu przez skąpe info rm acje biograficzne. R onsard i Du Bellay, M ontaigne, d ’A ubigné, Jodelle, M arot, to tyleż losów i charak teró w , ile rów nież koncepcji św iata. Choć ci w ielcy z literackiego p an teo n u stoją poza szeregiem , choćby z ra c ji bogactw a w rażliw ości i tem p eram entu , to jed ­ n ak nie mogą być w yłączeni z naszych badań; w edług klasycznego okreś­ len ia „w idzą” oni często o w iele lepiej niż ich współcześni, p rz y n a j­ m niej w te j m ierze, w jak iej dzieło pozw ala k o n k retn ie odnaleźć czło­ w ieka; nie ty lk o R onsarda d w orzanina i galanta, lecz także R onsarda z Discours des Misères de ce tem ps oraz Responce a ux injures et ca­

lomnies de je ne sçai quels Prédicans et Ministres de G e n è v e ; nie tylko

T a h u rea u z Sonnets, Odes et Mignardises amoureuses de VAdmirée, lecz i tego z Dialogues. W te j p ersp ek ty w ie history czno literack ie po r­ tr e ty psychologiczne do starczają cennych elem entów do re k o n stru k ­ cji — i to często k ilk u typów indyw idualnych światopoglądów.

U stalm y jednak, że w ty m planie au torzy d iariuszy [livres de raison] o feru ją nam możliwość podobnie w artościow ych badań. Taki G ouber- ville, tak i C laude H aton lub Jacm on, k tórzy całym i latam i zapisyw ali sw oje czyny i dzieła, a także reflek sje nad tym , co w idzieli dokoła, przed staw iają nam im ponujący zbiór znaczących lecz rozproszonych elem entów pom ocnych w zrek o n stru o w an iu ich w łasnych horyzontów m yślow ych. G ouberville, norm andzki szlachcic zam iłow any w sa­ dow nictw ie, m a dokładne wiadomości o Europie, a n aw et o now ych k o n ty n en tach : p o trafi usytuow ać K anadę, W yspy K araibskie, A frykę; zasięga in form acji o polityce k rólestw a; jednocześnie zachow uje się tak

(4)

Ś W I A T O P O G L Ą D I K O N I U N K T U R Y U M Y S Ł O W E . 347

jak hi*eczkosiej na swoim folw arku, jest tw a rd y dla chłopów i w ym a­ gający jak „ p a n ” dla służby. Jacm on to drobny rzem ieślnik z Puy, dum ny ze swego m iasta i jego procesji, z tego m ałom iejskiego św iatka, w któ ry m konw ikt i k ated ra stanow ią jedyne ważne i praw dziw ie żywe ośrodki; w spółczuje on rów nież ubogim w ieśniakom przychodzącym w czasie głodu żebrać w fosach pod m uram i m iejskim i. Jacm on nie m ówi napraw dę nigdy o niczym innym jak tylko o rów ninie dokoła Puy, o m ieście z jego najbliższym i okolicami; horyzonty m yślowe Jacm ona są podobnie ograniczone jak jego horyzont geograficzny w ulkanicznym i stożkam i i płaskow yżem otaczającym i depresję kotliny Puy.

Sądzim y jednak, że w tej dziedzinie istn ieje ta k jeszcze niew yczer­ pane pole badań, że uspraw iedliw ia to zastosowanie, w celu sensow nej eksploatacji, usystem aty zo w an ej m etody m onograficznego spisu inw en ­ tarza. W yjaśnijm y ten p u n k t za pomocą przykładu. Oto p arę doku­ m entów o tw ierających przed nam i szerokie perspektyw y: ♦ dwa spisy in w en tarza sporządzone po zgonach w 1617 r. w Am iens: jeden skrom ­ nego szlachcica, a drugi notariusza. Opisując dom i folw ark poza m ia­ stem , um eblow anie i personel, dokum enty te pow iadam iają nas, jaki był styl życia tych dwóch ludzi; przede w szystkim d ają nam dość dobre pojęcie o ich m ajątk u , ale p rzedstaw iają rów nież ich gusty, z ain tere­ sow ania i zajęcia: troskliw e staran ie o piwnicę w jednym wypadku, a o powóz w drugim stanow i zasadniczy elem ent poglądów społecznych tych osób; w każdym razie daje dobry w gląd w ich stosunek do pozycji społecznej: u trzy m an ie sw ojej pozycji lub też m niej lub bardziej zręcz­ ne zabieganie o aw ans społeczny. W skazujem y tu tylko na sposób po­ stępow ania. L epiej jeszcze niż te zapiski w planie socjalnym ułatw ia nam to biblioteka, obaj bowiem zm arli pozostawili trochę książek. Nasz szlachetka posiadał kilka dzieł Erazma, jednego R abelais’go, Satyre

M énippée, druk o w an y tek st E d y k tu Nantejskiego, lecz czytał z pew noś­

cią również, a w każdym razie zachował u siebie, Guide des Chemins

de France oraz rozm aite opowiadania o Am eryce, o Florydzie i In ­

diach. N otariusz n ato m iast' zadow alał się księgam i nabożnym i; były to

Oeuvres spirituelles L udw ika z Grenady, jakieś żyw oty św iętych, b re ­

w iarz z Am iens, pism a k ard y n ała Pellévégo, stro n n ik a Ligi. I oto m am y już naszkicow ane dwa p a rtre ty , dwa niejako typy Francuzów : jeden — gallikanin, legalista o tw a rty na now inki ubiegłego stulecia, drugi — uczeń m nichów „strzelbny ch ”, którzy w ojow ali przeciw B earneńczy- kowi i nie przebaczyli m u edy k tu nantejskiego. Dwa typy Francuzów z początku XVII w. Lecz znaczące jest n aw et samo to określenie, k tóre ciśnie się pod pióro: jeśli idzie o widzenie św iata, o d n ajdu jem y nie tylko ludzi oryginalnych w rozum ieniu Pascala, ale ty p y modelowe: pogląd gru py ponad poglądem osobistym. N iew ątpliw ie k o n k retn e bogactwo indyw idualności ma dla nas sw oją cenę, zwłaszcza tam , gdzie m alow ni- czość jak iejś ludzkiej cechy kom pensuje nieuniknioną jałowość a b stra k ­ cji. Lecz studium indyw idualności stanow i tu dopiero pierw szy etap.

(5)

*

O dtw orzenie in d y w id u aln y ch w izji św iata n ab iera isto tn ej w ar­ tości, jeśli zm ierza do typologii i pozw ala na zrek on struo w an ie św ia­ topoglądów gru p społecznych: w ażna jest grupa, ona bowiem ciąży nad jed n o stk am i całym ciężarem konform izm ów społecznych. Każda klasa społeczna — lecz także każdy zawód lub też grup a relig ijn a — jest nosicielem ch arak tery sty czn eg o św iatopoglądu. Chodzi tu ta j znowu 0 usystem atyzow anie tysiąca zapisów podsuw anych nam na każdej stro ­ n icy n a jb a rd zie j n a w e t niezbornych le k tu r przez zawsze żywiącą się subtelnościam i psychologię. Czy przyw ołam y tu p rzykład łatacza obuwia 1 dzierżaw cy dochodów skarbow ych z La F o ntain e’a? Zw ykły opis — nigdy dotąd nie w y k o n an y — horyzontów m yślow ych c h arak tery sty cz­ nych dla rozm aitych gru p społecznych stanow i tu rów nież zadanie w stępne: rozpoznać wszystko, co dzieli chłopa, dzierżaw cę lub posia­ dacza przyw iązanego do sw ej w łasności i nigdy nie opuszczającego swojego m ałego „ k ra ju ” (w daw nym znaczeniu tego słowa) — od w y­ robnika, k tó ry w ę d ru je gościńcem, żebrze, a czasami baw i się w zbója, ale dostarcza siły roboczej w czasie żniw, od czerw ca do sierpnia i od L angw edocji po P ik a rd ię — sądzę, że niezbędność tego badania w ynika z całości w yw odów te j książki. K ażda g ru pa społeczno-zawodow a za­ sługiw ałaby może na rodzaj podsum ow ującej p rezen tacji w zakończe­ niu naszej analizy — b y łab y to zresztą ponow na krzyżow a gra trzem a układam i stanow iącym i korpus te j książki, skonfrontow ać np. p ro te ­ stan tów z k atolikam i i ukazać w ten sposób in te le k tu a ln e u w aru n k o ­ w ania w ia ry i dane kościelne; w zw iązku z kupieckim m ieszczań­ stw em — zestaw ić bezpieczeństw o m iasta z ryzykiem wielkiego mię­ dzynarodow ego h an d lu , itd. Piętnaście, dw adzieścia tab el w ycieniow a- nych w prow adzonym i w m iarę konieczności podziałam i dałoby się w ten sposób m atem atycznie, a zarazem m istern ie w ydedukow ać z po­ przedzających tę konkluzję wywodów. Zostaw m y na razie to przedsię­ wzięcie.

W arto podkreślić, że< n a jb ard ziej ważkie b yłyby u w arunkow ania socjologiczne; u zasadn iają to nasze analizy, gdzie n ajw ięcej m iejsca przeznaczono grupom społecznym i zawodom. Nie w ystarczają one jed­ nak, nie w y czerp u ją bowiem ani opisu, ani eksplikacji, k tórą w spiera całość k o n stru k tó w m en taln y ch grupy. R ozum iem y przez to, że św ia­ topogląd w y zn aw an y przez jakąś grupę nie określa się przez w yznacza­ nie granic; w szczególności nie pow inien być bad any jako fun kcja sa­ m ych u w aru n k o w ań społecznych, co pozw ala w prow adzić socjologicz­ n y schem at w alki i świadom ości klasow ej \ Sprow adzić horyzont m yślo­

1 Mamy tu na m yśli analizy fałszyw ej świadomości, świadomości potencjalnej, którymi obficie posługują się niektórzy marksiści. Niedawny francuski przekład nieosiągalnej książki Lukâcsa Histoire et conscience de classe [Geschichte und

(6)

Św i a t o p o g l ą d i k o n i u n k t u r y u m y s ł o w e... 349

w y szlachty rodowej w latach 1600— 1630 do podwójnego konfliktu z m ieszczaństw em i z szlachtą urzędniczą to pozostać poza rzeczyw i­ stością i znaczeniam i historycznym i: sty l życia, polow ania, pojedynki, tu rn ie je , m ajątek ziem ski i jego eksploatacja, sk ry ta w ojna przeciw zachłannej władzy królew skiej wchodzą w rachubę niezależnie od h i­ storyczn ej i p rak ty czn ej funkcji świadomości klasow ej, niezależnie od stopnia uśw iadom ienia antagonizm ów społeczno-ekonom icznych. P onie­ waż są one tym , czym są, a dokładniej, są takie, jakim i p otrafim y je odtw orzyć, pozostaje rzeczą pew ną, że nie stanow ią całości św iatopo­ glądu g r u p y 2.

Z pew nością każda psychologia historyczna, każda h isto ria um ysło- wości jest h isto rią społeczną, jest ona jed n ak rów nież h isto rią k u ltu r. Epoka now ożytna bowiem charak tery zu je się ogromną kontrastow ością św iatopoglądów ukształto w an ych przez kry zy sy in te le k tu a ln e i relig ij­ ne XVI w. w łonie społeczeństw a francuskiego; d ru k i rozw ój książki, pom nożenie liczby szkół, nierów nom ierne rozpow szechnienie dzieł n a ­ bożnych stanow ią tu główne fa k ty odniesienia, z któ ry m i m ożem y od razu powiązać ową kontrastow ość i uderzające nierówności.

*

Lecz pójdźm y trochę dalej. O dnajdziem y w tym aspekcie jeden z rysów , k tó ry jako k ształtu jący całość danego społeczeństw a zasługu­ je w konkluzji na podkreślenie; zreferow ać, zapisać św iatopoglądy ja­ kiejś g ru p y to, jak pow iedzieliśm y przed chwilą, odnajdyw ać orygi­ nalne cechy jej k u ltu ry , zasób jej wiedzy o ludziach i n aturze, treść w ierzeń i in stru m en tó w w iary, bagaż gotowych opinii i przesądów n a­ bytych w toku w ychow ania rodzinnego i społecznego. Słowem, jest to odnajdyw anie koncepcji św iata i ludzi w raz z jej spójnością i przeci­ w ieństw am i; to rów nież porów nanie z innym i koncepcjam i, m niej lub bardziej bogatym i, m niej lub więcej obszernym i. Otóż pod tym wzglę­ dem epoka now ożytna stanow i m om ent decydujący w dziejach F rancji, a n aw et w dziejach Zachodu, w ted y bowiem dokonał się przew rót, któ­ rego konsekw encje nie zawsze zostały w łaściw ie ocenione przez h isto­ ryków : w tym m om encie najb ard ziej w ystudiow any światopogląd, czer­ piący bogactwo brzm ień zarazem z tekstów sakralnych i z przekazów sta ­ rożytności pogańskiej, przestał być dom eną grona uczonych zakonników bądź naw et księży świeckich.

N iew ątpliw ie w X II i X III w. istniała we F ran cji w ykształcona warstw7a szlachecka, któ ra w swoich zam kach — m iejscu spotkań tru

-Klassenbewusstsein (1923)], późniejszy od redakcji tej pracy, pozwoli zapewne na podjęcie tego problemu w całej pożądanej rozciągłości.

* W tym sensie L. G o l d m a n w książce Le Dieu caché (Paris 1954) nie­ słusznie „zredukował” światopogląd jansenistów z lat 1640—1660 do p o t e n ­ c j a l n e j świadomości klasowej jednej klasy, szlachty urzędniczej.

(7)

badurów — prow adziła bogate życie um ysłow e i artysty czne. Jednakże n aw et w te j epoce owa św iecka k u ltu ra nie odznaczała się tak ą roz­ m aitością i rozległością w idzenia, jaką w ykazać się mogło wyższe du­ chow ieństw o i zakonnicy k arm ien i le k tu rą Ojców Kościoła i większoś­ cią przekazów antycznych. W czasach now ożytnych to przew odnictw o duchow nych zanika i u stę p u je m iejsca grupom in telek tu alistów , którzy choć u form ow ani przez u n iw e rsy te ty i szkoły prow adzone przez Koś­ ciół, to jed n a k zaw dzięczają im tylk o część sw ojej wiedzy; są to n a j­ p ierw hum aniści, a n iew iele później uczeni. Żeby to sobie uświadomić, w y starczy pod koniec om aw ianego okresu w ejrzeć w cen tru m p a ry sk ie ­ go środow iska naukow ego i zbadać np. otoczenie ojca M ersenne. Za­ pew ne z n a jd u ją się tam jeszcze duchow ni, 60 bowiem jego korespon­ d entów i przyjaciół to członkow ie k le ru (w ty m 4 arcybiskupów , 8 bisku­ pów, 6 doktorów Sorbony); ale trzo n ugrupow ania stanow i 110 św iec­ kich, w śród k tó ry ch n ajliczn iejsi (około 40) są p raw n icy (z członkam i p a rla m e n tu na czele).

Ta odnow a in te le k tu a ln a , będąca jednocześnie początkiem laicyzacji pow iększającej stale sw ój zasięg w n astęp n y ch w iekach, zw iązana jest na pewno z ruch em ekonom icznym i społecznym oraz z przem ianą po­ lityczną — znacznie lep iej zresztą poznanym i (od napływ u a m ery k ań ­ skiego złota i sre b ra do postępów absolutyzm u) — co łączy się nieroz- dzielnie z poszerzaniem i now ym k ształto w aniem się horyzontów m yślo­ wych, jak to już dostatecznie uprzednio podkreśliliśm y. W epoce re ­ nesansu zary so w u je się więc dłu g o trw ała ew olucja, k tó ra po przerw ie spow odow anej w ojnam i relig ijn y m i um acnia się w ciągu 30 p ierw ­ szych la t X V II w., m ieszcząc się ty m sam ym w klasycznej periody- zacji. Zbieżność nie je st oczywiście przypadkow a; w ynika z dwóch pod­ staw ow ych przyczyn, o któ ry ch pow inniśm y jeszcze coś powiedzieć. Z jed n ej s tro n y — co nie będzie w ym agało dłuższych w yw odów — każda rek o n stru k c ja św iatopoglądów czerpie m ate ria ł z czynów i po­ sunięć ludzi, a nie ty lk o z ich słów; tra fia więc całkiem n a tu ra ln ie W ogólne ram y historii rozum iejącej, obejm ującej wszelkie dziedziny działalności ' ludzkiej. Z d ru g iej stro n y , w dom enie m entalności, jak w żadnej in n ej, nie m a s tru k tu r niew zruszonych, ale p e rm a n en tn a dia- lek ty k a ożywia związek s tru k tu r z k o n iu nk turam i.

*

Każda psychologia zbiorow a jest także psychologią zachowań: w tam ­ ty ch czasach, gdy ludzie m n iej niż tera z o sobie opowiadali, gdy zbioro­ wości nie zawsze rozporządzały „m ów iącym i u rządzen iam i” (dzienniki, b iu lety n y w ew nętrzne, okólniki, pism a poufne), którym i obecnie dys­ ponuje n ajm niejszy związek zawodowy, w łaśnie czyny, w braku słów, dostarczają nam ważkiego m ateriału do w yodrębnianych przez nas s tru k tu ra ln y c h rep re z en ta cji m entalności.

(8)

Ś W I A T O P O G L Ą D I K O N I U N K T U R Y U M Y S Ł O W E . 351

Cała trzecia część naszej p racy z pew nością o tym świadczy; chcie­ libyśm y jed n ak zastanow ić się przez chw ilę nad znaczeniem tych an a­ liz zachow ań ,w p ersp ek ty w ie definicji s tru k tu r m entalnych, jakim i są św iatopoglądy. Z ajm ijm y s ię 'p rz e z m om ent· znanym p rzykładem fra n ­ cuskiego m ieszczaństw a kupieckiego, k tó re pod koniec XVI w. porzu­ cało in te resy na rzecz służby państw ow ej, urzędów lub nabyw ania zie­ mi. N iektórzy h isto ry cy uczynili z tego odw rotu najw ażniejsze w y­ darzenie w yjaśniające, w jaki sposób now ożytna F ran cja zaprzepaści­ ła szansę zbudow ania potęgi gospodarczej, podczas gdy A nglia i N ider­ land y w yciągnęły korzyści z upadku hiszpańskiego handlu. P raw dę m ó­ wiąc, ta nowa o rien tacja nie została nigdy zmierzona z m atem atyczną dokładnością, w ym aganą w naszych czasach przez historię społeczną 8; ile to rodzin kupieckich rok po roku porzuca in te resy w tedy, w latach 1580— 1590, i później, w latach 1610—1620? Zaw ierzam y w tej dziedzi­ nie przede w szystkim ubolew aniom współczesnych, czy to samego Ri- chelieugo w jego Testam ent politique, czy też zwykłego szlachcica trosz­ czącego się o handel i ekspansję kolonialną i gromiącego rodaków , jak Izaak de Razilly. Możemy zapew ne śledzić krzyw ą opłat za urzędy przejd ustanow ieniem i po ustanow ieniu podatku od nabyw ania urzędów na własność dziedziczną [„la paulette”], jak to zrobił Roland M ousnier w Norm andii. K w erendę należy prowadzić niestrudzenie i system atycz­ nie we w szystkich archiw ach.

Ale dla naszych wywodów aktu aln y stan kw erend y nie m a wielkiego znaczenia; pragniem y tu najp ierw wskazać, jak poszukiw ania te są w istocie badaniem m entalności. Taki w ybór dokonany przez część kupieckiego m ieszczaństw a — odstąpienie od form y działalności, k tó ra stw orzyła fo rtu n ę rodziny — nie tłum aczy się po p ro stu niepow odze­ niam i zw iązanym i z pogarszającą się k o n iu n k tu rą gospodarczą; w w y- p adku^rsfcyw ania dóbr ziem skich wybór ten dowodzi trw ałe j a tra k c y j­ ności w alorów ziemi, a za ich pośrednictw em — stan u szlacheckiego. W czasach, gdy m ożna było jeszcze zostać szlachcicem bez większego skandalu, kupując m a ją tk i uznane za szlacheckie, dobra feudalne po­ zbaw ione dziedziców lub opuszczone przez linię żeńską, p restiż klasy panu jącej zachow yw ał nadal niejedną zaletę w oczach m ieszczan; zli­ czyć przyp ad k i kupna dóbr szlacheckich to określić m iarę tego trw a łe ­ go prestiżu.

To samo m ożna powiedzieć o przechodzeniu m ieszczan do urzędów królew skich; n aw et przed w prow adzeniem podatku od nabyw ania u rzę­ dów nigdy nie brakło am atorów , w yw odzących się oczywiście z m iesz­ czaństw a, na stanow iska k reu jące społeczne w yw yższenie; po r. 1604 — i przez cały XVII w. — nie zm niejsza się zainteresow anie funkcjam i

8 Z wyjątkiem , w odniesieniu do urzędów, wielkiej tezy R. M o u s n i e r a (La Vénalité des offices au temps de Henri IV et de Louis XIII; zob. zwłaszcza s. 458—462).

(9)

a d m in istra c y jn y m i, wówczas już dziedzicznym i. Rzeczyw istą a tra k c y j­ ność tych stanow isk dla b ankierów i kupców będzie m ożna zm ierzyć efek ty w am i tra n sfe ru , nie jest .bowiem całkow icie praw dziw e, jak to u trzy m u je Razilly, że ,,w s z y s с y kupcy, stw ierdziw szy, iż są bogaci (...) spożytkow ali w s z y s t k i e swe sm ajętności na zdobycie u rzę­ dów dla swoich dzieci” 4. Nie m a w ątpliw ości natom iast, że badania tak ie dostarczą nam solidnych m ateriałó w do w ypow iedzenia się na tem a t w yborów i poglądów klasy kupieckiej.

S prób ujm y pójść trochę dalej, poniew aż zagadnienie to, w yb rane przez nas jako przy k ład , rzuca św iatło na całą ew olucję ekonom iczną now ożytnej F rancji. Znaleźć liczby, proporcje liczbowe kupców p orzu ­ cających h an d el dla urzędów lub dóbr ziem skich, to nie tylko określić m iarę dłu g o trw ały ch p restiżów społecznych, a więc s tr u k tu r m yślo­ w ych pochodzenia społecznego, lecz także ośw ietlić m isję handlow ą F ra n cji u p ro g u czasów now ożytnych i dostarczyć na ten tem at u s ta ­ leń m ożliw szych do p rzy jęcia niż ta k często n aw et przez dobrych a u ­ torów po w tarzan e dyw agacje o skłonności Francuzów do funk cjo n a- ryzm u, o h arm o n ii p rze d u staw n e j m iędzy kalw inizm em a k ap italiz­ mem, oraz w iele naciąganych uogólnień podobnego pokroju, będących przede w szystkim popisem w ielkiej reto ry k i. Ciężkim m achinom socjo- logizm u pozbaw ionego k o n ta k tu z rzeczyw istością h isto ry k przeciw sta­ w ia pow olne i żm udne działanie nie izolujące badania rzeczyw istości od prób konceptualizacji.

W ty m w łaśnie sensie „filozoficzne” pojęcie św iatopoglądu jest dla nas użyteczne; zaw iera ono w jed n y m w yrażeniu — .podobnie jak s tru k ­ tu ra m en ta ln a (gdyby term in został w p ełni zaakceptow any we w spół­ czesnym języku naukow ym , a ta k nie jest) — zespół układów koncep­ tu aln y c h p rz y ję ty c h p rzez jed n o stk ę lub przez gru pę i fun kcjonujących w codziehnym toku ,myśH i działań. ^Nikt nie w ątpi, że odtw orzenie 'ta­ kich zespołów układów nie będzie rzeczą ,łatwą; podam y tu dla p rzy ­ k ład u p ro sty fakt, że trzeb a badać te zagadnienia, p rzy jm u jąc rozm aite k ieru n k i podejścia, co przedstaw ialiśm y w całej książce. Dochodzi do tego dodatkow a trudność: w dziedzinie m entalności, w w iększym jeszcze sto p niu niż w gospodarce i polityce, nie zawsze łatw o zidentyfikow ać s tr u k tu ry i k o n iu n k tu ry oraz ustalić ich w zajem n y udział. W dziedzi­ nie polityki np. in sty tu cje stanow ią w ażną część s tru k tu r; jako s k ru ­ p u latn ie zachow ane zw yczaje czy jako roztro pn ie w yw ażone u staw y p rzed staw iają one zawsze m ate ria ł poddający się łatw o analizie i p rz e j­ rzy sty znaczeniow o; któż by rozstrząsał se n s p raw a Le C hapeliera z 17 VI 1791? W ydaje nam się, że w tej m a te rii niezbędne są jeszcze pew ne w yjaśnienia; będą to już jednak ostatnie.

4 I. d e R a z i l l y , Mémoire au Cardinal de Richelieu, opublikowane przez L. D e s c h a m p s ’ a w „Revue de Géographie”, 1886.

(10)

Św i a t o p o g l ą d i k o n i u n k t u r y u m y s ł o w e.., 353 S trefy wrażliw ości: koniunktury m entalne

W to k u naszych rozw ażań posługiw aliśm y się stale pojęciem ko­ n iu n k tu r m entalnych, nie tra k tu ją c ich jed n ak nigdy jako ko nstru kcji ram ow ej naszego studium . W yrażenie to w ydaje się szczególnie dobrze do brane do określania kolejnych stre f m anifestow ania się kryzysów , do jrzew ania w ielkich problem ów w yrażających d ługotrw ałą ew olucję um ysłow ości. N iew ątpliw ie d ialekty k a pow stająca w ten sposób m iędzy wolno ew oluującym i s tru k tu ra m i a k o n iu n k tu raln y m i klim atam i [cli­

m ats conjoncturels] jest ruchem szczególnie subtelnym . I nie m iałoby

sen su dostrzeganie w nich np. tylko zabarw ienia pesym istycznego w la ­ tach m rocznych, a optym istycznej ufności w ludzkie przeznaczenia w okresach pozornie szczęśliwszych. K lim at m en taln y jakiejś epoki nie d aje się nig dy sprow adzić do p ro stej definicji; jeśli jest praw dą, że lata 1515—1535 w ydają nam się epoką braw u ro w ej radości życia, to jednak, zakłóca ją — z ra c ji samego postępu idei lu te rań sk ich — szczególnie pesym istyczna w izja św iata i ludzi. Lecz z drugiej s tro n y .— i ten ,fakt ► m a jeszcze większe znaczenie — wiedzę o tych m utacjach zbiorow ej w rażliw ości zaw dzięczam y tylko części społeczeństw a — powiedzm y: tylko s tru k tu ro m n ajb ard ziej ekspresyw nym i receptyw nym . To nie w a rstw y ludowe, chłopskie lub m iejskie upow ażniają nas do określe­ nia atm o sfery la t 1515— 1535 jako w olnej i zdobywczej. To środow iska ludzi in te resu , a przede w szystkim in telek tu aliści i artyści, liczna g ru ­ pa Francuzów św iadków i aktorów w ielkiej odnowy. W pew nym sen­ sie dziedzina k o n iu n k tu ry um ysłow ej jest dziedziną aw angardy, k u ltu ­ r y m niej lu b b ardziej w yrafin o w an ej, nad ającej ton, o tyle p rz y n a j­ m niej, o ile nie istn ieje zbyt duża niezgodność m iędzy aw an gardą a sze­ regow ym i oddziałam i. W ten sposób dzięki środow iskom obdarzonym szczególnie w yostrzoną w rażliw ością możemy ustalić atm osferę w łaści­ w ą dla każdej epoki.

W ielokrotnie w spom inaliśm y już dwa w ielkie ru ch y XVI w., nie­ ustraszo n ą nadzieję pierw szego 30-lecia i p o n u re 10-lecia w ojen do­ m ow ych i religijnych. P raw dę mówiąc, m ożna wprow adzić su b te ln ie j­ szą arty k u lac ję (gdzie in terfero w ały b y w szystkie przesłanki: religijne, polityczne, ekonom iczne i społeczne); w ielkie nadzieje lat 1515—1535 przy tłu m ia niepokój już daw no przed l’affaire des p la ca rd s (1534); z pew nością później atm o sfera zagęszcza się coraz szybciej, aż do p ierw ­ szych prześladow ań w latach 1547—1560. Ale już w latach 1525— 1530 tru d n o ści polityczne spow odow ane niew olą króla, przedsięw zięcia lu ­ tera n ó w u granic północnych i wschodnich sieją zam ęt w w ielu u m y­ słach i przygotow ują późniejsze uw stecznienia.

Podobnie w ciągu długiego okresu w ojen domowych, od 1560 do 1598 r., m ożna znaleźć m iejsce dla p aru okresów odprężenia: pom yślm y o początkach panow ania H enry k a III, o latach 1574— 1584, o tym jakby

(11)

in term ed iu m , kied y to odżyły w spom nienia czasów nadziei. Z zacho­ w aniem podobnej ostrożności, po r. 1598, p o tra k tu je m y osobno i w spo­ sób zróżnicow any pokojow y okres panow ania H en ry k a IV, w latach 1598— 1610, oraz oznaczym y m iejsce w ielkiej epidem ii dżum y z 1630 r., k tó ra spustoszyła p raw ie cały kraj.

M ożliwy jest jed n a k dalszy krok, ab y uchw ycić k o n iu n k tu rę i ująć k ró tk i odcinek czasu odpow iadający pokoleniu. P rz y jrz y jm y się przez chw ilę rozw ojow i p ro te sta n ty z m u francuskiego, aby w yznaczyć jego ry tm inaczej niż w edług tra d y c y jn y c h etapów : 1517 — L u ter, 1534 —

placards, 1537 — in stitu tio n chrétienne, itd. H eroiczna epoka p ro te ­

sta n ty z m u to — w naszym pojęciu — la ta 1520— 1540, kiedy duchow ni i św iecy m usieli opow iedzieć się za now ą w iarą i now ym kościołem lub też przeciw niem u. Ów czas założycieli dobiega końca, kiedy ludzie rodzą się już p ro te sta n tam i; w ybór został dokonany przez poprzednie pokolenie, a ro d zin n y konform izm — a n a w e t anty ko nfo rm izm — w y­ d aje się później łatw ie jsz y niż sam w ybór. N astępnie, począw szy od la t 1547— 1549, zaczyna się p ierw szy okres prześladow ań: in n y układ, gdyż prześladow ani n ie należą do pokolenia założycieli. Tam ci uczy­ nili w yłom bez b ezpośredniej konieczności obrony fizycznej. Ich n a ­ stępcy, gw ałtow nie atakow ani, m usieli dokonyw ać innych w yborów: w yjechać, u k ryw ać się, używ ać w ybiegów, potw ierdzać się. To całkiem inne problem y, któż by w to w ątpił? Ponadto, tak dla katolików , jak dla p ro te sta n tó w , p rześlad o w an ia osiągają pełny sens, kiedy potrafim y odczytać w szystkie ich znaczenia. Jeżeli m iędzy 1549 a 1560 r. tysiące zw olenników reform acji porzu cają F ran cję, ud ając się do Genewy, jeśli w sierp n iu 1572 r. tysiącam i ich się m orduje, to dlatego, że w p rze­ śladow aniach i m o rd erstw ach chodzi o coś w ięcej niż o ryw alizację m iędzy dw om a ugrup o w an iam i religijn ym i; od pow stania Chambre

A rd en te w grę w chodzi obrona w spólnoty zagrożonej w sam ych swoich

założeniach; egzekucje są jednocześnie unicestw ieniem fizycznym i eks­ piacją ofiarow aną boskiem u gniewowi. Noc św. B artłom ieja m a nie­ w ątpliw ie w dużym sto p n iu cechy m ordu rytualnego. Czyż niedostatki ed yk tu n an tejsk ieg o nie tłum aczą się w ty m kontekście, odw ołującym się w sw ej treści do bardzo sta ry c h tra d y c ji, niedostatecznie jeszcze zidentyfikow anych? I tu znowu, na każdym etapie, ileż kontrastó w m iędzy jed n ym a dru g im pokoleniem ; m iędzy tym i, k tóre toczyły w oj­ nę, a tym i, k tó re w zro sły w czasie pokoju, korzystając z dobrodziejstw edyktu.

A nieco później, g d y obow iązyw ał edy kt n an tejsk i, jakaż różnica w n a stro ja c h m iędzy latam i w prow adzania i organizacji, k tó re n a stą ­ piły bezpośrednio po podpisaniu i zare je stro w an iu ak tu królewskiego, a czasem gorączkow ego niepokoju, kiedy to, m iędzy 1620 a 1629 r., podjęto w alkę o u trz y m an ie swobód i p rzyw ilejów uzyskanych w r. 1598. Nie chodzi tu o m ądrość polityczną H enry ka IV czy k ard y n ała

(12)

Riche-Św i a t o p o g l ą d i k o n i u n k t u r y u m y s ł o w e., 355

lieugo, lecz raczej o uczucia żywione w określonym m om encie przez tysiące Francuzów , k tó ry ch bezpośrednio dotyczył edykt z 1598 r. lub „pokój łaski” z 1629 r. Czy m ówimy o w ąskiej grupie, czy o całym społeczeństw ie, oczyw iste jest, że zależna od k o n iu n k tu r ew olucja po­ staw um ysłow ych należy do tego samego porządku; powiedzm y, że p ro ­ testa n ci francuscy, bun tow nicy pragnący w iary oczyszczonej, czynnej, nosiciele nowego sty lu odczuw ania i p rak tyk ow an ia chrześcijaństw a, w kolejnych pokoleniach staw ali w obliczu różnych sy tuacji politycz­ nych, społecznych i duchow ych; jest rzeczą pew ną, że ich koncepcje religii i 'świata — fraricuskiego i europejskiego — ulegały w sk utek tego m odyfikacjom ; tu zn ajd u je się w łaśnie ścisły związek m iędzy s tru k tu rą a kon iu n k tu rą.

Z k o n iu n k tu ram i um ysłow ym i jest więc tak, jak z ekonom icznym i — trw a ją dłużej lub krócej. Zobaczyliśmy to na dwóch przykładach; ba­ dania nad całościową periodyzacją życia we F rancji m iędzy 1500 a 1640 r. skłan iają do uznania trzech w ielkich okresów, trzech kolejnych klim a­ tów „trw a jąc y c h ” po 40— 50 lat: 1500— 1540—1560, następnie 1560— 1598, wreszcie 1598— 1640. D okładne prześledzenie losów nowej w ży­ ciu F ra n cji grupy społecznej, składającej się ze zwolenników reform acji, prow adzi do odkrycia krótszego rytm u, w któ ry m zasadniczą rolę od­ gryw a pokolenie: 1520— 1 5 4 5 ^ - założyciele, 1545— 1560 — m ęczennicy,

1560— 1598 — bojownicy, 1598— 1615 — korzystający z dobrodziejstw legalności, 1615— 1629 — obrońcy edyktu nantejskiego, itd. Związki m ię­ dzy jednym a drugim układem są oczywiste.

*

K o n iu nk tu ry um ysłowe, stre fy wrażliwości im plikują jeszcze inne realia; żeby sprecyzować nasz p u n k t widzenia, nazw alibyśm y je chętnie epidem iam i m entalnym i; nie są one z pewnością n ajłatw iejsze do ziden­ tyfikow ania. N iem niej ich w ystępow anie jest pewne, jak mogą nam to w ykazać przypadki graniczne. W prow incjach wschodnich — od L ota­ ryngii do Franche-C om té, na ziemiach, k tó re form alnie nie stanow ią części ówczesnej F rancji, lecz używ ają języka francuskiego i podlegają w pływ om królestw a — po w alkach m iędzy protestan tam i a katolikam i w latach 1560— 1590, ściśle związanych z w alkam i pustoszącym i F rancję właściwą, n astępuje epidem ia w iary w czary; przez parę dziesiątków dat, od 1590 do około 1630 r., polowanie na czarownice zastępuje polo­ wanie na protestantów . To czasy Bogueta, R ém y’ego oraz ich licznych, m niej znanych ryw ali. Ale pism a sędziów pilnujących gorliwego stoso­ wania praw odaw stw a sprzed w ielu wieków to nie wszystko; jako narzę­ dzia nieubłaganej spraw iedliw ości ułatw iali oni przez 10 lub 20 lat sze­ rzenie się szaleństw a represji, ścigających w najm niejszych naw et wios­ kach w szystkich podejrzanych o pakt z Szatanem . A tm osfera donosi- cielstwa i podejrzeń, która opanow uje wówczas całą ludność, jest z pew­

(13)

nością zjaw iskiem przejściow ym ; w w ielu w siach w W ogezach w alka u staje z b rak u w alczących — to p rzypadek graniczny; szał· prześladow ań Ъу1 ta k w ielki, że praw ie n ik t nie ocalał. Ale częściej gorączka opada jak b y spontanicznie, po długim szeregu procesów; czasam i zdarza się naw rót: jakiegoś syna lub córkę czarownicy oskarża się z kolei x5 p ak to ­ w anie z D iabłem — i epidem ia wygasa. Nie szukajm y ryzykow nych w yjaśnień, sk o n sta tu jm y po p ro stu cykliczny c h a ra k te r zjaw iska, u sp ra ­ w iedliw iający całkow icie zastosow anie naszej term inologii: epidem ia, k o niu n k tu ra.

Inny aspekt, inny przykład, k tó ry naszym zdaniem rep re z en tu je jesz­ cze dokładniej kryzys uczuciowości; koniec XVI w., czasy Ligi i lata po przyw róceniu pokoju, to epoka em ocji o k ru tny ch a łzaw ych, przypo­ m inających pod w ielom a w zględam i niezdrow y patos schyłku XV stu ­ lecia. Ekshibicjonizm m nichów z Ligi, ich procesje, gdzie łzy, szlochy, krzyki i om dlenia z ajm u ją ty le m iejsca, stanow i oczyw isty sym ptom tego zjaw iska. W 1596 r. w M arsylii Tomasz P la tte r widzi pochód b rac­ tw a biczow ników biczujących się publicznie w niektó re dni; idzie cztery tysiące m arsylczyków odzianych w worki, spod k tó ry ch widać tylko za­ płakane oczy, jęczące u sta i plecy ze znakam i razów. G dy Liga w ładała Paryżem , nie było tygodnia, żeby biczow nicy nie podburzali ludności sw ym i okrzykam i i g estykulacją. Ze skłonnością do łzawego patosu w y­ d ają się ściśle zw iązane p rzejaw y okrucieństw a w ystępujące w ty m sa­ m ym czasie, długa lista m asakr, gw ałtów , nienaw iści i okropności cha­ rak te ry z u jąc y c h w ojny domowe; być może naw et dew iacje seksualne, od „faw o rytó w ” H en ryk a III aż do ta k rozpow szechnionego w ystępku sodomii, zasługują na objęcie tą sam ą definicją afektyw ną. W rzeczy­ wistości spotykam y się tu już z uczuciowością epoki baroku.

A naliza tak ich k o n iu n k tu r m en taln ych w ym aga z pewnością sięga­ nia do w szystkich dotychczas stosow anych sposobów badań. Biczowanie stronników Ligi, gw ałtow ne czyny m nichów i pospólstw a m iejskiego pod koniec XVI w., cały ten patos jest cechą społeczeństw a m iast jako całości, a nie klas najbard ziej w ykształconych; ta k o n iu n k tu ra dotyczy co najm niej w szystkich m ieszkańców m iast, gdy tym czasem pozorną rów now agę pacyfistyczną i afek ty w n ą lat 1515— 1530 określa się jako funk cję gru p bardzo ograniczonych, hum anistów , artystów , uczonych, rep rezen tan tó w elity k u ltu ra ln e j i tylko ty ch grup. D okładne zbadanie k o n iu n k tu ry m en taln ej la t 1515— 1598 jest więc rów nież w yjaśnieniem względnego m ilc z e n ia 5 — w latach 1515— 1530 — ludow ych w arstw m iejskich, ta k przecież gw ałtow nych i ekspresyw nych w okresie 1589— 1598.

5 Lub też przybranie postaw y „ikonoklastów” przez grupę rzem ieślników sprzy­ jających ideom protestantyzmu, podobnie jak w latach 1589—1594 biczownicy po­ pierali hasła Ligi katolickiej.

(14)

Św i a t o p o g l ą d i k o n i u n k t u r y u m y s ł o w e... 357

Żeby móc ocenić tę rozjątrzoną i rozdrażnioną afektyw ność m iejską, trzeba zaangażować się w dzieje m iast, w długą i skom plikow aną historię społeczną; czy tu i tam wchodzą w grę te same środow iska ludowe? Ko­ n iu n k tu ra gospodarcza, k tórej sk utk i psychologiczne są tak oczywiste, gdy przeciążenie fiskalne pogłębia trudności ry n k u i w yw ołuje rozru­ chy rzem ieślników cechowych, nowei podatki, podwyższone ta ry fy i opła­ ty , ponaw iane kontrole. Czy k o n iu n k tu ra ekonomiczna nie grała roli w latach zarów no 1515— 1530, jak i 1589— 1598?

P rzy w yznaczaniu zakresów klim atów afektyw nych odw ołujem y się na pew no także do stosunków m aterialnych: okresy głodu lub pom yślne zbiory, brak albo obfitość pieniędzy, epidem ie lub rów now aga zdrow ot­ na, to oczywiste. W grę wchodzi wreszcie spraw a granic geograficznych; podobnie jak rom antyzm X IX w. barok pierwszego 30-lecia XVII w. jest zjaw iskiem europejskim , k tó re nie w ystępuje w samej tylko F rancji. K ryzys uczuciowości ściśle zw iązany z ew olucją społeczną i ekonomicz­ ną, nie m ającą dotychczas odpowiednika w historii Europy Zachodniej, nie uznaw ał granic, mimo że obciążenie przeszłością i uw arunkow ania m iejscow e w różnych pun k tach Europy rozm aicie tę przem ianę u b ar­ wiały. Zostało to udowodnione dla schyłku XV w., k tó ry tak w spaniale opisał J. Huizinga.

Pięknego przy k ładu dostarczają nam tu pokojowe stosunki euro pej­ skie w latach n astępujących po ogłoszeniu edyktu nantejskiego. We w szystkich k rajach, k tó re doznały podobnego jak F ra n cja podziału um y­ słów, ak t z 1598 r. w ydał się rozw iązaniem godnym naśladow ania, po­ niew aż lepiej niż form uła niem iecka (rozdrobnienie na m iarę księstw niem ieckich) um ożliw iał zapew nienie pokojowego przeżycia obydw u wspólnotom ; w kantonach szw ajcarskich, we Włoszech, H enryk IV w y­ daw ał się przez pew ien czas prom otorem pokoju w Kościele, a jego suk­ ces ożywiał przez kilka lat cały p rąd irenizm u religijnego.

P róba tak skrótowego, jak tu zam ierzaliśm y, określenia k o n iu n k tu r afektyw nych i in telektu aln ych to przede w szystkim ukazanie, że historia m entalności, jak wszelka historia dążąca do pogłębionych eksplikacji, nie ma granic; nie izoluje się zwłaszcza od innych działów historii. Za­ m iar w ydzielenia jakiejś historii psychologicznej (naw et pod piękną n a ­ zwą h isto rii idei i uczuć — lub też społecznej historii id e i6) jest przed­ sięwzięciem nie ro kującym w ielkich nadziei; historia umysłowości jest w każdym m omencie nierozłączną częścią historii całościowej, pojm o­ w anej nie jako idealne i rom antyczne m arzenie M icheleta, lecz jako w y­ m aganie metodologii obecne w każdym momencie badań.

e Jak to uczynił L. T r é n a r d w pracy Lyon, de l’Encyclopédie au romantisme (Paris 1958).

(15)

*

P op rzestań m y na tym ; dobrze, że poszukiw ania perspektyw , które naszej próbie ustaleń w ta k tru d n e j dziedzinie h isto rii m entalności mogą nadać rozm ach i um ieścić ją w złożonej grze odnowy historycznej, pro­ w adzą do koniecznej dialek ty k i w szystkich kom ponentów historii spo­ łecznej. Nie u trz y m u je m y zresztą wcale, że w ty m obrazie F ra n cji u pro­ gu epoki now ożytnej w yczerpaliśm y pole opisu i eksplikacji, a pod tytu ł

S zk ic psychologii historycznej został um ieszczony celowo. Szkic te n nie

jest niczym w ięcej, a m y w zakończeniu chcielibyśm y pow tórzyć, że w pracy te j w idzim y przede w szystkim p u n k t w yjścia do now ych badań, badań niezbędnych, jeśli rzeczyw iście chodzi o to, by jak już od 1938 r. postulow ał L ucien F e b v r e 7, „zintegrow ać psychologię historyczną (któ­ rą trzeb a stw orzyć) z potężnym n u rte m h istorii w m arszu” .

Przełożyła Maria Dramińska-Joczowa 7 L. F e b v r e , Histoire et Psychologie. W: Encyclopédie Française. T. 8. T e­ mat podjęty ponownie w Combats pour Vhistoire (Paris 1953, s. 207).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dyktatura proletaryatu będzie musiała w tym wypadku przybrać inne formy, aniżeli tam, gdzie proletaryat zdobył już instytucye ustawodawcze demokracyi. W takim

Wyznacznikiem estetycznym dla renesansowych architektów, malarzy i rzeźbiarzy były kanony piękna ustanowione jeszcze w czasach

Szacuje się, że program rehabilitacji zawodowej ma w Korei wysoką wartość ekono- miczną w postaci publicznego programu społecznego, dzięki zapewnieniu możliwości zatrudnienia

M arszałek polny arcyks. w rześn ia 1915 r.) Wyrażam Legionom Polskim moje szczególne uznanie za ich nadzwyczajne, pełne inicyatywy, zachowanie się pod­.. czas oczyszczania

modzielnie. W roku jednak 1673 Litwa nie uchwala powszechnego pogłównego, tylko w uzupełnieniu po- dymnego nakłada pogłówne na ludzi luźnych w miastach bez

Z tąd też lu ­ bo nie wszędzie morze świeci, jednakże częstokroć się zdarza, że nawet na wybrzeżach nagle niespodzianie morze ogniem zapłonie, dając

Tymczasem znowu Hearne zmuszony z Indyanami polować, tak się do tego sposobu życia przyzwyczaił że wreszcie już towarzyszów swych nie naglił, ale sam z nimi

nym jako brexit, zarysujemy najważniejsze makroekono- miczne skutki dla gospodarki polskiej wynikające z kryzysu gospodarczego wywołanego przez pandemię Covid-19.. Wstępne