ip i
" ' - • ' ‘- ^ v / \ t ; } : . . ' r" ^!-. ~ß * > , * ß s '- -'- /*
h? f u j v ^ : . >'■. •
i P l
,a . - ć^( o 0 ^ C
■ (i
.
i
-i,.-’
Ipfe,:
Ki;
.
r
I M I I I B H — ł J L U y ,
R o z d z ia ł 1.
1. P o d z i a ł M o rz a .
Z e wszystkich zjawisk natury na ziem i najwspa- nialszem je s t morze. Ogrom jego i m ajestatycznośó zadziwia i zdumiewa każdego; człow iek naw et, chociaż zrodzony nad morzem i życie całe nad nim przepędził, zawsze jednak na widok m orza przystawa i napaw a się urokiem , jak i owa przestrzeń niedościgła okiem budzi w sercu jego. Cóż zresztą potężniejszego na ziemi nad m orze? K tóż nakaże bałwanom morskim się uspokoić ? Ja k aż potęga oprze się rozhukanym odm ętom ? Niczśm w ulkany, niczem grzmoty i pioruny, nic nie jest sil
niejszym od morza.
Ale znowu kiedy ryk bałwanów um ilknie, kiedy powierzchnia wód wygładzi się ja k zwierciadło, naten czas spojrzyj na nie przy wschodzie słońca, a upadniesz z pewnością na kolana przed m ajestatyczną pięknością zjawiska, jakie się twemu zdumionemu przedstaw i oku.
M orze czyli O c e a n jest to główny kocieł wszyst
kich wód na świecie. W szystkie, choćby i najmniejsze strum yki zdążają do morza. Pismo święte powiada nam , że trzeciego dnia stworzenia Bóg odłączył wody od ziemi i zebrane wody w jedno miejsce nazw ał morzem.
Bardzo słusznie — gdyż pomimo rozmaitych nazw m a
my właściwie tylko jedno morze, które całą oblewa z iem ię; z tego m orza w ytykają tu i owdzie w ięk
sze i mniejsze wyspy. I ta k jedna bardzcktBHfea wy
spa, którą ludzie dowolnie nazwali: w Ä ) d n ® część Azyą, zachodnią E uropą, a polu d n io w o -z\äw d ^ m /Afry
k ą ; następnie A m eryka i A ustralia.
Tudzież na północy i na południu przy biegunach znajdują się wielkie lądy, które lubo dla straszliwego, zabójczego zimna są dla człowieka niedostępnemi, je
dnakże istnieją jako lądy. Prócz tego całe morze za
siane jest niezliczoną wysp i wysepek, .mianowicie w pobliżu wielkich lądów, zwanych k o n t y n e n t e m , a szczególnie na południu pomiędzy Am eryką, Azyą i A ustralią. Obszar wszystkich jednakże kontynentów, czyli lądów stałych, z ilością wysp i wysepek razem wzięty o wiele nie dorównywa obszarowi wód na powie
rzchni ziemi. W ypada bowiem powierzchni wody 2/3> podczas gdy powierzchnia lądu wynosi tylko V3 część całej sumy powierzchni kuli ziemskiej. I ta k m am y lądu tylko 2 ,4 2 3 ,7 0 0 Q m il, podczas gdy ob
szar wody wynosi 6 ,6 3 6 .8 0 0 mil kw adratow ych; prócz tego około 2 0 0 ,0 0 0 m il kwadratowych, obszaru leżące
go pod biegunam i, jeszcze dotąd jest nieznanych. P rzy
puśćmy, że to jest ląd s ta ły , to i tych 2 00 tysięcy m il nie zrobi różnicy w stosunku wody do lądu. Cho
ciażby zresztą były to lądy pod biegunami, to w k a żdym razie na ta k wielkie obszary przyjąć możemy, że i tam znajdują się wielkie obszary wody.
Ja k już powiedziano, morze jest właściwie tylko jedno na całej kuli ziemskiej, a tak zwane inne morza są tylko jego częściami. W praw dzie je s t jedno morze całkiem odosobnione, k tó rego atoli nie możemy nazywać morzem w całem znaczeniu tego wyrazu. J e s t to owo biblijne m o r z e m a r tw e , które raczej jest jeziorem, po- w stałćm w czasie późniejszym, wskutek rewolucyi wul
kanicznych.
Morzem nazywamy zbiorowisko wód istniejące od stworzenia ś w ia ta ; morzem nazywamy owo ognisko ży
cia i zarazem bezdenny grób, z którego życie w posta
ci deszczu rozlewa się po całej powiśrzchni kuli ziem
skiej, ä? które zarazem pochłania napowrót wszystkie wody ziemi.
Podział wód zatem morskich istnieje li tylko na kartach geograficznych, w rzeczywistości bowiem wcale go nie ma. I tak są morza:
1. M o r z e l o d o w a t e p ó ł n o c n e , obejmujące na północy okrąg odgraniczony 67° północnej szerokości.
Oblewa ono biegun północny i jest poprzerzynane i ’ poprzecinane rozm aitem i lądam i, z których niektóre sięgają daleko po za koło biegunowe północne. M orze lo
dowate północne zowie się także morzem a r k t y c z n e m . 2. M o r z e l o d o w a t e p o ł u d n i o w e , obejmujące jak i powyższe, okrąg w koło bieguna południowego ujęty stopniem 67° szer. połudn. N ie jest ono po
szarpane żadnemi lądami, ale ze wszech stron otoczone oceanem. Zowie się także w przeciwieństwie do morza północnego, czyli arktycznego, morzem a n t a r k t y c z n e m .
3. M o r z e A t l a n t y c k i e stanowi szeroki pas wody pomiędzy E u ro p ą i A fryką a Ameryką. Sięga ono od morza lodowatego północnego aż do morza lo
dowatego południowego.
4. O c e a n S p o k o jn y , albo Ocean wielki, zwany także niewłaściwie O c e a n e m p o ł u d n i o w y m . Je st to straszny obszar wody pomiędzy Azyą a A m eryką i A ustralią, od morza biegunowego północnego aż do mo
rza biegunowego południowego. Nazwiska: Ocean spo
kojny albo południowy są całkiem niewłaściwe, gdyż Ocean wielki ustawicznie ryczy bałw anam i, a kończyny jego sięgają przez cieśninę Berynga aż do morza biegu
nowego północnego.
5. M o r z e Ś r ó d z i e m n e , leżące pomiędzy E u ro p ą a A fryką i Azyą. Zbiorowisko to wód dla jego cech charakterystycznych przyjęto jako m orze osobne.
Owo Śródziem ne morze było znanem ju ż od początku św iata i tu nad niem wychowały się, żyły i um arły wielkie narody. Ono też je s t kolebką żeglugi.
To są morza główne, które znowu podzielono na w ielką ilość mniejszych części, także jeszcze pom paty
cznie zwanych morzami.
W niniejszem dziełku będziemy mówili o w s z y s t k i c h morzach razem , jako o j e d n e m wielkiem zbio
rowisku wód, jako o jednej całości.
2. K r ą ż e n i e i d z i a ł a n i e w ó d .
W ody morskie zasilają rzeki, staw y i jeziora i znowu rzekam i i źródłam i wracają napowrót do morza.
Odbywa się tu proces podobny krążeniu krwi po ciele zwierzęeem. W oda m orska w promieniach słonecznych paruje i jako obłoki i chm ury daleko od swej kolebki narodzenia odbiega. Nic jednakże ze ziemi ulecieć nie może, ponieważ ziemia wszystko siłą swą atrakcyjną przyciąga i trzyma na uwięzi. Gdyby miało kiedy się stać, że ziemia nagle u traciłaby siłę przyciągania, natenczas najpierw morze, jako elem ent płynny, nie stojący w silnym z nią związku, wylałoby się hen gdzieś w przepaście św iata. Jednakże do tego przyjść nie może. Siła przyciągania ziemi może się z czasem zw iększyć, ale nigdy zmniejszyć.
W powietrzu znajduje się zawsze znaczna ilość wody, ta k że gdyby opadła, pokryłaby ziemię całą naokoło na pięć cali. Nie trzeba tu jednakże sądzić, aby to pokrycie wodą na pięć cali m iało sięgać po nad czubki gór — bynajmniej! Przyjm uje się tu zie
mię ja k o kulę całkiem okrągłą i gładką, czyli przyj
mujemy, że góry są rozkopane i ro zsu te po całej po
wierzchni ziemi, tak że góry zniesione, a doliny za
sypane. Ponieważ zaś lądu je s t o wiele mniej aniżeli morza, dla tego gdybyśmy wodę z lądu zlali w morze, natenczas powierzchnia morza podniosłaby się o 6 Vs cala.
Nigdy jednakże w szystka woda z powietrza nie opadnie, tylko część jej, i to część o wiele mniejsza.
Do tego spadła woda natychm iast znowu unosi się w postaci pary do góry, a m ało jój tylko wsiąka w zie
mię. Z tąd znowu w postaci źródeł ukazuje się ńa por wierzchni, spływa jako rzeka i wpada napowrót do mo
rz a , z łona którego przed niejakim czasem wyszła.
Gdyby wody ustawicznie nie w racały do morza, natenczas morze z czasem wyschłoby zupełnie. Dzien
nie bowiem wielka ilość pary uprowadza bardzo zna
czny zapas wody. Ale za to są wielkie rzśki, które uj
ściami i szerszemi niż mila drogi walą swe masy wód w morze, nagradzając ubytek powstały przez pa
rowanie. Z tąd też m ijają tysiące lat, a morze ani na włos nie zmieniło wysokości swej powiórzchni. Jeżeli bowiem tu i owdzie morze ląd zalało, albo też u s tą piło lądowi miejsca, to bynajmniej nie jest to skutkiem ubytku lub przybytku wód w morzu, ale skutkiem wzm agania się lub zapadania ziemi.
P rzed wieki, kiedy ocean po pierwszy raz znalazł się w granicach zam knięty, wtedy nastąpiło zniżenie jego zw ierciadła. S tało się to skutkiem ciężkości wody.
W iadomo, że woda ciąży z góry na dół, i nie chodzi tu tyle o obszar wody, ile o wysokość cisnącej ko
lumny. Nacisk wody na m ilę wysokiej kolumny je s t ta k wielki, że i najtwardsze granitow e skały woda przeniknąć musiała, a w lekki grunt m orski m usiała s ię wcisnąć bardzo głęboko. Dzisiaj jednakże już o podobnych wciskaniach mowy być nie może, gdyż ko
niecznie przypuścić trzeba, że g ru n t morski już dawno dostatecznie wodą nasycony i ani kropla więcej wsią
knąć nie zdoła.
W oda wsiąka i wciska się dzisiaj jeszcze nietylko w każde szczeliny i próżnie, ale i brzegów morskich ta k przy lądach stałych, jako te ż i wysp. Z tąd tóż brzegi m orskie doznają ustawicznój zmiany.
Pom iędzy E u ro p ą a A m eryką było zapewne mo
żna w dawnych czasach odpraw ić podróż suchą nogą;
dziś bałw any rozm ełły mielizny i zalały wodą. K anał Ł a M a n c h e nie istniał przed wiekami, a morze tak zwane północne było tylko m ałą odnogą morza lodo
watego. Brzegi Holandyi nie m iały dawniój całego szeregu wysp, dopiero siła parcia wód m orskich po- rozm ywała miejscami brzegi i porobiła kanały. N aw et brzegi skaliste, ani pokłady kredowe nie zabezpieczają przed niszczącą i przeinaczającą siłą wód m orskich.
1240go r. oderw ała woda kaw ał ziemi od Szlezwigu i zalawszy znaczną część, utw orzyła z reszty w yspę;
1824go r. oderw ała woda przesm yk łączący Nową J u t- landyą z półwyspem. W dawniejszych czasach o d łą czyło morze wyspę Kujanę (Rygę) od stałego lądu Europy. Helgoland była dawniej obszerną, naw et znacznie zaludnioną wyspą, a dzisiaj ustępuje coraz
więcej bałw anom i zapewne w czasie zupełnie znik
nie. Brzegi lądów, chociaż skaliste, nie mogą się oprzeć naciskowi wód m orskich. M orze w ydrąża w nich ogromne groty i piwnice, wierci dziury i ganki, ryje zagłębienia i fiordy. Na pierwszy rz u t oka zda
wałoby się to niepodobieństwem, że tak płynny żywiół ja k woda, zdoła rozkruszyć skały. Jednak ta k jest rzeczywiście, gdyż woda, chociaż zwolna, ale ustawicz
nie działa. Przytem siła i nacisk wody jest bardzo wielki, ja k się o tern przekonamy.
J a k wody rujnując i niszcząc, zm ieniają wejrzenie brzegów i ziemi, tak znowu te same wody na innem miejscu nowe tw orzą wyspy, nowe brzegi. W szystkie wody z rosy i deszczu, śniegu, gradu wielkiemi rzeka
m i spadają do morza, niosąc ze sobą wielką ilość pias
ku, m ułu i części roślinnych. T ak z czasem przy uj
ściach ukazują się wielkie ławice piasku, które później okryw ają się roślinnością i przepyszne tw orzą wyspy.
W rzćkach europejskich wynosi przecięciowo masa uno
szonych cząstek kilka tylko sześciennych stóp na se
kundę, pomimo tego przez wieki nagrom adzi się w uj
ściach masa piasku przechodząca wyobrażenie. N il
naznasza corocznie przeszło 20 0 milionów, M ississipi 4 5 0 0 milionów, a Ganges 6 0 0 0 milionów stóp kubi- cznych. I to w jednym r o k u ! J e s t to tak wielka m a
sa piasku, że gdyby tylko rocznym nasypem z Gange
su przysypać, dajmy na to P oznań, to nie tylko by on p rzykrył miasto z okolicą, ale trzebaby jeszcze bardzo głęboko kopać, nimby można dokopać się szczytu naj
wyższej wieży.
Nanoszone piaski muszą naturalnie zasypywać brzegi morskie i wody albo w ty ł cofać, albo zmieniać ich kierunek. Osadziwszy piaski do pewnej wysokości, wody rzeki muszą koniecznie innej poszukać sobie drogi!
Z e zwykle w środku rzeki pęd wody jest większym i ztąd więcej ze sobą piasku niesie, dla tego w* środku te ż ujścia rzeki pierwszy ukaże się kopiec, a wody okalają go ramieniem z jednej i drugiej strony, co m a podobieństwo do trójkąta podobnego greckiej lite
rze A zwanej D elta — i ujście takie nazywa się też D e ltą .
N ajsłynniejsza D elta jest Nilowa w Egipcie. Ale i W isła dąży do zamulenia swego ujścia, a Dunaj tak b y ł już zamulony, że dla żeglugi na Gzarnem Morzu m usiało kilka rządów umówić się celem wyczyszczenia ujścia z nasypu.
N ie same jednakże rzeki odmieniają postać brzegów napływ am i, ale i fale morskie znoszą niezm ierne m asy piasku i zarzucają nim brzegi. W idne zdała b iele
jące się piaszczyste d u ny na wybrzeżach M orza Bałtyc
kiego wchodzą długim a wązkim językiem w od
nogę K uryjską. Duny te nie są więcej niczem, j a Ir piaskiem, który bałwany morskie z głębi m orza wy
noszą na brzeg i tu go osadzają.
Oprócz piasku znoszą fale m orskie przerażającą dczbę korali i pancerzy istót morskich, które rozpuści
wszy się w piasku, niby kitem spajają go w jednę bryłę, i nie pozwalają rozmiękczyć innym falom. Do tego naniesione części roślinne z m orza zamieniają w krót
ce nagie piaski w traw iaste okolice. I to dzieje się dziennie, co chw ila zwolna, ale ustawicznie. W iele m iast leżących dawniej nad samem morzem, dziś cof
n ęło się w ląd już o milę drogi. Dawniej Rawenna, m iasto włoskie, słynęło z p o rtu ; dzisiaj na tem samem miejscu spokojnie woły ciągną pługi. Całe wybrzeże N orfolkskie przy Anglii jest takiem nasypiskiem. Z a
chodnia F rancya ustawicznie się powiększa nauoszonemi piaskam i. Badanie ziemi wskazuje, że całe Niemcy północne leżajty kiedyś pod wodą, a dziś jest sucha ziemią.
Wodzie dopomagają jeszcze wulkaniczne siły podzie
mne, to wznosząc, to zniżając całe lądy. Nie jest to je dnak zapewne zupełnie bez wpływu wody. Zapewne stra- sznem ciśnieniem morza woda przesiąka aż w sferę ogni wulkanicznych, gdzie zamieniwszy się w parę, wypycha lądy i tworzy wyspy bądź to z wulkanami, bądź bez nich. Dzieje się to czasem nagle, czasem zupełnie bez w strząsu leń. Brzegi półwyspu skandynawskiego wzno
szą się zwolna, ale ciągle, a wsie i miasta leżące d a
wniej tuż nad morzem, dziś cofnęły się już daleko od wody. Przekonano się, że w ciągu lat 100 podniósł się brzeg na 3 stopy. W iemy już zkądinąd, że to nie może być skutkiem ubytku wody, tylko skutkiem wznoszenia się ziemi. W Chili ogromny pas, długi na 300 mil, po kilku silnych w strząśnieniach wzniósł się na 3 — 4 stóp. W idać przytem, że dawne w strząśnie- nia podniosły brzegi morskie wyżej jeszcze, bo można n a skałach nadbrzeżnych 50 stóp nad poziomem mo
rza widzieć znaki od muszli — oczywisty znak, że te miejsca m usiały się znajdować dawniej pod wodą. N a brzegach Holsztynu wychodzą dotychczas z łona wód m ałe wysepki i pokrywają się bujną zielenią.
W roku 1831 na południowym brzegu Sycylii, około 8 mil od lądu, na miejscu, gdzie była głębia wody na 70 0 stóp, wzniósł się po silnym podziemnym wzniesieniu słup wody mający 8 0 — 9 0 stóp wysokości.
W m iesiąc potem na tóm samem miejscu stała nizka*
czarna, nie wielka wyspa, służąca za podstawę kolum
nie dymu, z której na wszystkie strony leciały kamie
nie i popiół, od czego zjawisko podobne było do fa
jerw e rk u ; płomieni nie było widać, tylko czasami ja
sne pioruny z grzmotem przeryw ały gęstą, czarną ko
lumnę. M orze na około gotowało się i ryczało od pa
dających w nie rozpalonych kamieni, piasku i po
piołu. W krótce potem wulkan u stał i ukazała się wyspa około 200 stóp wysokości i IVa wiorsty obwo
du mająca. Lecz nie długo trw ało jej istnienie; fale morskie rozmyły jćj powierzchnią, utworzoną z m ięk
kich mas, i po pół roku już ani śladu po niej nie po
zostało, tak że największe okręty najspokojniej przecho
dziły nad tem miejscem, gdzie się poprzednio wyspa znaj
dow ała. Zdawało się, że wyspa ta zniknęła już na zawsze, gdy wtem roku 1851 na tem że samem miej
scu pokazała się na nowo. Anglicy natychm iast za
częli z Neapołitańczykami spór o to, do kogo ma na
leżeć, lecz w parę miesięcy potem wyspa zanurzyła się znowu w morze i spór zakończyła.
Grenlandya, jak to zauważono, ciągle się zniża i tonie w otaczającym ją oceanie.
P rzy k ład spokojnego wznoszenia się i zniżania ziem i przedstaw ia nam św iątynia Serapisa, czyli Nimf, koło Neapolu. Znajdują się w niej trzy m arm urow e kolumny, mające wysokości 40 s tó p ; na nich we wy
sokości 15 stóp nad powierzchnią m orza jest mnóztwo utw orów , zupełnie podobnych do tych, które prześwi- drow ują m iękczaki we wapiennych kam ieniach, znajdują
cych się w morzu. Z tego można zrobić wniosek, że św iątynia znajdow ała się już pod wodą przynajmniej na 20 stóp i potem podniosła się razem ze ziemią.
Lecz ponieważ przy budowaniu św iątynia bez w ątpie
nia znajdowała się na powierzchni ziemi, jak stoi i teraz, musimy więc przypuścić, że świątynia i ziem ia
pod nią zanurzyły się najprzód we wodę, a potem się podniosły znowu na wierzch, bez silnych wstrząśnień.
Że to pochodziło z opadania i podnoszenia się dna morskiego, a nie z przem iany wysokości wód morza, m ożna wnosić z tego, że nie ma śladów czegoś podob
nego na innych brzegach Śródziemnego M o rz a ; a to koniecznie byćby m usiało przy podnoszeniu się po
wierzchni morza.
3. Skład wody morskiój.
W oda morska jest s ł o n a i g o r z k a — o tem w ie każdy, kto tylko słyszał kiedy o morzu. Słoność ja k i gorzkość wody morskiej pochodzą ztąd , że w mo
rzu znajdują się wszystkie m inerały, wszystka ro ślin ność, wogóle wszystko, co się tylko na świecie znaj
duje. W szystkie rozpuszczalne pierwiastki są w mo
rzu z a w a rte ; wszystkie pierw iastki, którem i woda da się nasycić, mają tu swoich przedstawicieli. I tak chemicznie udowodniono, że we wodzie morskiej znaj
d u ją się tlen, wodoród, ctilor, brom, jod, fluor, siarka, fosfor, węglik i tam dalej. Nie braknie nawet i kru
szców, jak srebro, koprowina, ołów’ i inne. Głównie jed
nakże woda morska składa się z kwasorodu, wodoro- du i soli kuchennej. O statnia przymieszka charaktery
zuje i odróżnia w łaśnie m orską wodę, jako s ł o n ą , od wody jezior i rzek, które mają wodę s ł o d k ą . Słodką wodą nie nazywa się dla tego, iżby rzeczywiście b y ła słodką, ale dla przeciwieństwa do wody słonej. Je źli woda ma być użytą do picia, nie powinna mieć żadne
go smaku, ani koloru, ani zapachu, jaką jest każda czysta woda źródlana; dla tego też woda morska nie jest zdatną do picia.
Dla czego woda morska jest słoną, to wytłumaczyć sobie można przypuszczeniem, że na dnie morskim leżą, a przynajmniej leżały wielkie pokłady soli, które woda rozpuściwszy, nią się nasyciła. Inni tw ierdzą, że sól
— 13 —
doniosły m orzu rzeki. To tw ierdzenie nie jest zupeł
nie bez podstawy. W praw dzie nie możemy przy uży
waniu wody rzecznej dopatrzeć się w niej soli, jednak
że bez niej nie są wody rzeczne całkow icie; i to jesz
cze jedne rzeki m ają jej w ięcśj, inne mniej. D aw niej, przed wiekami, było tej soli więcej. Tak więc rzeki, chociaż mało, ale ciągle sól doprow adzały; sól ta już nigdy z morza odejść nie m ogła, ponieważ z morza rzeki żadne nie wypływają, a z parą sól nie uchodzi.
N a ten sposób przez długie wieki nasyciła się woda m orska solą tak , jak to dzisiaj jeszcze widzimy.
Prócz słoności jeszcze odznacza się woda mor
ska bardzo obrzydliwą gorzkością. Zawiera ona bo
wiem oprócz soli kuchennej znaczną ilość soli glau- berskiej, magnezyi i wapna. Jeszczeby to nie spra
w iało takiego obrzydzenia, gdyby woda m orska nie by
ł a całkiem nasyconą zgnilizną tak części roślinnych, jak i zwierzęcych. W morzu bowióm żyje niezliczona ilość rozm aitych zw ierząt, od drobnych infuzoryi aż do olbrzymich wielorybów. Ustawicznie, bez przestanku mnóztwo tych żyjątek um iera, gnije, rozpuszcza się i swą pozostałością nasyca wodę. Prócz zw ierząt ro sn ą tam całe lasy jak najrozm aitszych roślin od drobnych mchów, aż do olbrzymich, na kilkadziesiąt łokci długich morszczyzn i porostów. I te um ierają, rozpuszczają się i zgnilizną nasycają wodę.
Z tą d też woda morska, mianowicie na niektórych miejscach, jest g ę stą , czasami tłu stą, a ta k obrzydli
wego smaku, że skoro jej kto weźmie do ust, natych
m iast zwrócić ją musi, nie mogąc pohamować obrzy
dzenia. Gdyby nie ustawiczne falowanie i że ta k po- wićm bezustanne mięszanie się wody m orskiej, zapewneby m orze zaraziło cały św iat żyjący cholerą. Pokazuje się to w. miejscach, kędy panują cisze. Skoro woda m orska wygładzi się jak zwierciadło, skoro i najmniej
szy powiew w iatru ustanie, natenczas wypływa na po
w ierzchnią jakaś tłu sta masa, która pod działaniem
prom ieni słonecznych przechodzi zaraz \r zgniliznę.
N atenczas rozchodzi się na około tak nieznośny fe
tor, że okręty wszelkich dokładają starań, aby się z ta m tą d wydostać, ponieważ śm ierć całą oczekuje za ło gę. N a okręcie zaczyna najprzód zwolna, a potem co
ra z więcej okazywać się epidem ia wskutek zaraźliwych wyziewów.
Zdarza się to wprawdzie rzadko, ale jednakże się zdarza. I tak R obert Hawkins, kiedy znajdował się w pobliżu wysp Azorskich, m iał to nieszczęście, że na
stą p iła nagle cisza, która trw ała trzy tygodnie i zmu
szała go do stania z całą angielską flotą na jednem miejscu. N araz zwierciadło morza okryło się niby ga
laretą, w którćj ukazały się rozm aite robaki. Jedne
% nich żyły i swobodnie bujały w swym elemencie, kiedy znowu drugie były już nieżywe i na pół zgniłe. R a zem z owem zjawiskiem pokazała się pomiędzy zało
g ą choroba, na k tó rą ludzie n a g łą um ierali śm iercią.
N a morzu Indyjskiem zaś regularnie zjawisko to się powtarza, jeźli nastąpi cisza. Natenczas morze ta k zabijające wyziewa odory, tak strasznie cuchnie, że majtkowie na pół zemdleni i uduszeni nie są wcale zda
tni do pracy.
N aw et jeśli bałw any morskie wrzucą wody do niż
szych części okrętowych, a nie można tej wody wydo
stać, później tak nieznośna woń panuje w owych m iej
scach, że słabi podróżni dostają omdlenia, a przyzwy
czajeni naw et majtkowie nie mogą długo wytrzym ać.
W szystko to dzieje się nawet na miejscach, na których morze nadto je st przesycone zgnilizną, a m ia
nowicie w strefach tropicznych. Tam skwary słoneczne m ają wielką moc rozkładania i tam te ż znajdują się miejsca, gdzie wieczne, albo też czasowe panują cisze.
W strefach zaś umiarkowanych, pomimo że woda mor
ska ma zarówno smak słony, gorzki i nieznośny, jed nakże je s t czystą, czasem ta k przezroczystą, że na kil-
kanaście sążni s?łęt i najdokładniej każdy przedm iot na gruncie -zpoznać.
Rozpuszczona sól kuchenna, nadająca smak wszyst
kim wodom morskim, nie znajduje się w każdym mo
rzu i w każdej okolicy zarówno. Zwykle przecięciowo zaw ióra morze 4 procent soli, czyli na 100 funtów wody idzie 4 iunty soli. Jednakże im dalej na pół
noc, tern woda więcej, i odwrotnie, im dalej na połu
dnie, tóm mniej soli zawiera. Inne morza, mianowicie części, m ają o wiele mniejszy procent. W ody B ałty
ku zaw ierają o połowę mniej soli od wód m orza P ó ł
nocnego ; zapewne skutkiem tego, że ta k wielkie rzeki, jak Niemen, W isła, Odra i cały szereg rzek Skandy
nawskich wody swe do niego wlewają. Najwięcej soli zaw iera A tlantyk.
N a wybrzeżach zawiera m orze najmniej soli. Rzecz to już dawno udowodniona, tylko nie wyjaśniona, dla czego. Może być, że nad brzegami żyje najwięcej istót, któ re w łaśnie stałem i częściami oceanu żyją, a może tś ż nad brzegam i wody ze źródeł i rzek dłużej się za
trzym ują. Co się tyczy jednakże tw ierdzenia, jakoby łna głębiej w morze, tem więcej m iałaby woda zawie
ra ć soli, zdaje się, że nie można nic powiedzieć pe
wnego. W praw dzie na niektórych morzach rzeczywi
ście ta k jest, na morzu zaś A tlantyckiem dzieje się to przeciwnie, gdyż tu im z większej głębi woda czer*
)ana, tem mniej znajduje się w niej soli. Są to sk u tk i podmorskich prądów. I tak, gdzie woda stoji spokojnie, tam też więcej w niej soli; gdzie się zaś prądy znaj
d u ją, tćm mniej.
Ponieważ sól, ani żadne inne części m ineralne I wyparować nie mogą, dla tego nasuwa się pytanie,
' la czegóż przy ustawicznym rozkładzie części m ineral-
; 'eh, jako tóż doprowadzanie ich rzekam i, woda m or- a zupełnie nie zgęśnie? Zdaw ałoby się, że przecież
\i^ t ie trzecie m inerałów znajdujących się na powierz- : # M ziemi powinno już na to starczyć, a cóż dopić-
ro, kiedy dodamy do tego m ineralne, które ca dzień morze dostaje ze stałego lądu? Bezwątpienia takby się to s ta ło ; ale Stwórca, wiedząc o tćm, stw o
rzy ł w morzu ta k zw ierzęta jak i rośliny, które bar
dzo wielkiej ilości owych m inerałów potrzebują do spo
rządzenia sobie odzieży. C ałe m iliardy skorupiaków, zwierzokrzewów, muszli i innych zw iśrząt potrzebują części wapnistych. Po śmierci tych zw ierząt już kon
chy tak łatw o się nie rozpuszczają, ale tw orzą całe pokłady na dnie m orskim . K orale tw orzą całe lasy, i chociaż zwierzę już dawno um arło, jednakże jego odzież, jego dom stoi i na głowie swej dźwiga najpiękniejszą wyspę lub atollę. T ak to wszędzie na świecie jest równowaga i nigdzie niczego nie ma ani za wiele, ani też niepotrzebnie.
Bez jednego może byłoby wygodniój, a tem jest, żeby woda morska nie b yła ani słoną, a ni gorzką, ty l
ko żeby b yła zdatną do picia. Co za straszna bowiem rzecz dla żeglarza um ierać czasem na wodzie z pra
gnienia. A istotnie nieraz do tego przychodzi. O kręt wybierający się w podróż zabezpiecza się mianowicie we wodę, jak to żeglarze nazywają w słodką wodę.
Biada, jeśli znajduje się na pełnem m orzu, a wody że
glarzom zabraknie! Śm ierć głodowa jest okropną, ale stokroć gorszą jest śm ierć z pragnienia. Jeżeli woda się kończy, a daleko jeszcze do lądu, natenczas r o z pacz ogarnia całą załogę. W oda już poczęści sta ra ,
— straszliw e robaki dłuższe jak palec uwijają się w niej, a od m ałych robaczków wygląda ta woda, jakbjf gęsta g a la re ta ; pomimo to majtkowie piją ją jeszcze
z największym smakiem i jeszcze ją nazyw ają: „świe
żą w odą, podczas gdyby nam kto taką wodę pokazał, na sam jej widok w m dłości byśmy popadli. Tu więc zdaje się byłoby lepićj, gdyby Stwórca oceany był na
p e łn ił wodą słodką.
Lecz stój! kto tak sądzisz! W łaśnie ta słoność je s t warunkiem bytu morza i bytu całego św iata. J e . |
— 17 —
dyna sól wstrzym uje wodę m orską od zupełnego zgni
cia. Może wprawdzie paruje i wiele ze siebie dzien
nie pary w powietrze wydziela, ale to tylko z powierz
chni, podczas gdy woda na gruncie się bardzo długo pozo
staje, nim dojdzie do powierzchni. W oda więc morska bez soli stałaby się ogniskiem zarazy, któraby w momen
cie wszystko co żyje na świecie zabiła. W iadomo, że jeśli kto chce mięso na dłuższy czas zachować, to je najprzód nasoli. Owóż to samo przedsięw ziął Stwórca z wodą morską.
Tw ierdzą wprawdzie, a przynajmniej twierdzono, że w łaśnie tak a ilość soli doprowadza wodę morską do tern prędszego gnicia. Opierano się na doświadczeniu, że wszelkie gniciu podpadające przedmioty prędzój zgni
ją we wodzie morskiej, aniżeli w słodkiej. Tymczasem rzecz się ma przeciwnie. Rozkład prędszy następuje zapewne dla tego, że morska woda przesycona już jest zgnilizną, co więcej na resztki zwierzęce lub roślinne działa. Ż e woda morska, któ ra dostała się do okrętu, w krótkim czasie zacznie straszliwie cuchnąć, to rzecz zu
pełnie pojedyncza, gdyż m a za m ało soli, aby się zupełnie zepsuciu oprzeć. Podczas ciszy zwykle powierzchnia wody morskiej zacznie się psuć w trzecim tygodniu.
Gdyby morze naraz u traciło swą ilość soli, to zapewneby już dnia trzeciego całe morze było wielką kałużą zgnilizny i gnojówki.
Toby dopiero był jeden powód, dla czego dobrze jest, że woda morska zaw iera sól w sobie. D rugim powodem, drugą korzyścią jest, że morze nie może ta k nagle parować. W oda nasycona solą tylko cokolwiek paruje, bo jest za ciężką. Gdyby soli i mineralnych części nie było w morzu, natenczas w krótkim czasie wody mórz znalazłyby się w powietrzu wzniesione w atm osferę ognistemi promieniami tropicznego słońca, a na zimnych półkulach spraw iłyby straszliw e powodzie i pucopy. I na ten sposób żadne życie istni ećby nie mogło. Z tąd rzecz ja s n a , że właśnie sól w morzu jest
M orxi. *
— 18 —
■watunkiem bytu wszelkiego życia organicznego na kuli ziemskiej. W obec tnk ważnych powodów niczem jest ta niedogodność, że trzeba ze sobą brać wodę z lądu do
’ picia. Niczem jest m ała niedogodność z niedającemi się prawie zmierzyć korzyściami. Z resztą Stwórca dał człowiekowi rozum, który i wodę morską gorzką i sło
n ą uczynić może zdatną do picia.
Zadanie to wielu już się kusiło rozwiązać. P a r
lam ent angielski wyznaczył naw et dla tego, kto poda sposób oczyszczenia wody morskiej, znaczną nagrodę.
N aturalnie, że wielu pokusiło się o owę przyobiecankę.
Zalecano jużto przepuszczać wodę m orską przez węgle, jużto filtrować ją węglem, woskiem i rozmaicie, ale to wszystko okazało się nie praktycznem, nie zdatnem.
Zalecono naw et pozwolić wodzie morskiej zgnić z u p e ł
nie. N a ten sposób przepuszczczono wodę morską przez bibułę i dodawszy do niej k a r u k u , pozwolono je j zgnić.
N astąpił tedy całkow ity rozkład wszelkich cząstek zw erzęcych i roślinnych, które za pomocą filtru można było od czystej wody odłączyć. W ięc owa metoda rzeczywiście daw ała czystą wodę. N ie było jednakże bez ale. Gdyby bowiem na ten sposób miano dla za
łogi okrętowej oczyszczać wodę, żeglarze jeszcze nim woda stałaby się czystą, um arliby z obrzydzenia, ze strasznego fetoru i — z pragnienia, ponieważ oczysz
czanie takie bardzo wolno tylko odbywaćby się mogło.
Sposoby sypały się jak z rogu obfitości, ale — wszystkie były dobre w teoryi, a żadnego nie dało się na większą zastosować skalę. Przyszło wreszcie ko
muś na myśl, aby wodę m orską zamrozić. I ten spo
sób dobry. Uważano, że np, w bardzo słonem morzu lodowałem północnem lody nie zawierały ani krty soli, i roztopione daw ały zarówno dobrą wodę db picia, jako też i do gotowania i do prania. N adm ienić bo
wiem wypada, że we wodzie morskiej dla jej gorzkości niczego gotować nie można, a naw et je s t tak tw ardą, że mydło się w niej nie rozpuszcza. Chcąc p ra ć we
■wodzie morskiej, trzeba dodać do niej pewną ilość sody.
W racając do zamrożenia wody, nadmienić trzeba, że istotnie sposób ten nie b ył bez pewnych korzyści.
W iedziano już, że okręty am erykańskie całe ładunki lodu wożą do Indyi wschodnich, a lód się nie rozpuści, jeśli tylko dobrze zachowany. A zachowują go w becz
kach z podwójnemi bokami, wypełnionemi w atą, paku
łam i, popiołem, albo też trocinam i drzewnemi.
Jednakże i ten sposób trzeba było odrzucić. Lód zawsze je s t wielkim ciężarem i właśnie tam m usiałby być ustawicznym, gdzie towary na okręcie znajdować się powinny, a tak okręty ze samym lodem m iałyby tylko do roboty. W ydobywanie lodu z morza da się tylko na morzach lodowatych wykonać, a dla mórz tro- picznych żadnego nie ma znaczenia. Można wprawdzie i chemicznie w największej gorączce wykonać zamro
żenie wody, ale koszta takiego zamrożenia są tak w iel
kie, że o zaprowadzeniu i wprowadzeniu w życie p ra ktyczne tego sposobu ani mowy być nie mogło.
W reszcie Dr. Lind, Anglik, podał sposób dystylo- wania wody morskiej, a ap arat dystylacyjny udoskonalił także Anglik Dr.^ Irwing. A parat Linda m iał tę jedy
ną niedogodność/ że był rzeczywistym aparatem , pod
czas kiedy Irw ing podał sposób dystylowania wody m orskiej podczas gotowania obiadu na okręcie. Na wszystkich okrętach angielskich dostają majtkowie trzy razy w tydzień mięso, a cztery razy co innego, jako to zupę z jarzynam i. Do gotowania obiadu na każdym okręcie mają trzy kotły; jeden do zupy, drugi do j a rzyny, a trzeci do mięsa. W szystkie trzy kotły są tak ustawione, że przy jednym ogniu wszystkie trzy naraz gotować się muszą. Owóż w dniach, kiedy się nie go
tuje mięso, kocieł mięsny nalewa się wodą, aby się nie przepalił, a potem owę wodę wylewają. Irw ing k azał ów kocieł nalać wodą m orską i nakrył go szczelnie pokrywą, w której znajduje się wśrubowana ru ra . Do tś j ru ry przymocował inną rurę, prowadzącą do naczy
— 20 —
nia na boku ustawionego. Skutkiem gorąca woda m or
ska c z y s t a zaczęła jako para wchodzić w rurę i ozię
biona spłynęła do naczynia jako woda zdatna do picia.
To więc jest sposób prosty, a niesłychanie korzystny dla dzisiejszej m arynarki ratow ania się od śm ierci z pragnienia na szerokiem morzu.
Pomimo tego jednakże wielokrotnie załoga okręto
wa znajdzie się w tym położeniu, że utraciwszy wodę słodką, nie ma sposobności użyć żadnego z wymienio
nych wyżej sposobów. Niebezpieczeństwa zagrażające żeglarzom są tak rozliczne, że nie podobna wszy
stkich wymienić. Jeśli o k ręt jakimkolwiek nieszczęsnym wypadkiem zatonął, albo się o skały roztrzaskał, lub na jaki inny sposób stał się niezdatnym do dalszej podróży, natenczas załoga ucieka na łodziach, które każ
dy okręt ma ze sobą. Częstokroć ucieczka taka tak nagle się odbywa, że nie ma czasu wziąść ani żywno
ści ani wody słodkiej — a tu do lądu są jeszcze setki mil drogi! W takich razach, kiedy pragnienie człowie
ka pali, kiedy już szał napada, k ą p a n i e się we wo
dzie morskiej jeszcze ulgę przynosi, albowiem kąpaniem się pije człowiek całem ciałem. Rzecz ta zresztą zna
na, że kąpiel gasi pragnienie. W oda wsiąka w czło
wieka wszystkiemi porami i zastępuje napicie się — nawet o wiele skuteczniej, gdyż po całem rozszerza się ciele, a mniej paruje. Ile wody wsiąka podczas kąpieli, łatwo tego dojść może, kto się zechce bezpośrednio przed i po kąpieli zważyć. Dowiedzioną jest, że czło
wiek po kąpieli często o V2 funta więcej waży, gdyż ciało nasiąkło połową funta wody. Je st to rzecz ta k pewna, że dzisiaj znana już każdem u, ktokolw iek przy wodzie mieszka.
Praw da, że ciało nasiąknie wodą i ugasi pragnie
nie, ale to może tylko we wodach słodkich, tymczasem nasiąknąwszy wodą morską uczuje może tem w iększe pragnienie, ile że pół funta słonej wody w ciele jego się znajduje. Takby się w samej rzeczy wydawało,.
A
ale doświadczenie przekonało, że dzieje się przeciwnie, ponieważ w ciało nie wsiąka słona, ale czysta bez soli woda.
jippjF K apitan Blingh mógł na ten sposób zrobić przeszło 1,0 0 0 milową podróż bez wody do picia. Kiedy w r a cał z O tahaiti do Anglii, załoga jego zbuntow ała się przeciw niemu, i postanow iła go wrzucić w morze.
Później złagodzono wyrok, i tylko z kilkunastu jego stronnikam i wsadzono go do łodzi i zaopatrzywszy w żywność i cokolwiek wody puszczono na morze. Ż y wność wprawdzie przy nader wielkiem ograniczeniu się starczyła na dłużej, aniżeli to buntownicy na okręcie przewidzieć mogli, ale woda wnet się wyczerpała. Z re sztą woda stojąca w naczyniach wystawionych na żar propieni słońca tropicznego wnet się zepsuje i staje się nie tylko nie zdatną do picia, ale wręcz trującą.
V ostatniej potrzebie w padł kapitan Blingh na pomysł, jby za pomocą kąpieli spragnione ciało orzeźwiać, co aa wet niespodziewany wywarło skutek. Zaczęło teraz padać i to praw ie strum ieniam i. Woda deszczowa za
m iast orzeźwić, raczej tern więcej odbierała im siłę i energiją, za to woda morska posłużyła im ku ochronie przeciw ustawicznym przemoknieniom. Maczali oni swe rzeczy we wodzie morskiej i wyżdżymali, a wysuszone n a ten sposób brali napow rót na siebie. Zapewne sól m orska wciskała się coraz wnęcej pomiędzy pojedyncze nitki, tak że na końcu rzeczy ich stały się nieprzepu- szczalnemi i deszczowa woda po nich tylko ściekała, co ich od zupełnego rozchorowania się ocaliło. N ie
szczęśliwi ci ludzie po 41 dniowej podróży, po niesły
chanych trudach i niebezpieczeństwach, zawinęli w re
szcie do Batawii, odbywszy na małej łódce podróż li
czącą około 1,500 mil drogi.
Nawiasem dodać należy, że i zbuntowanych udało s ię rządjw i angielskiem u połapać i ukarać ich. N ie
których znaleziono n a wyspie Tahiti, innych dopiero
w
m
— 22 —
kilka la t później odszukano na wyspie P itc a ira ,! gdzie naw et kolonią założyli. S 0 T " 'H ?
Powodem do buntu było to, że Blingh nie chciał w rócić napowrót do O tahaiti, gdzie zbuntowanym m aj
tkom ta k się podobało, iż pragnęli tam pozostać na zawsze. A gdy kapitan, nie mogący naturalnie życze
niom ich zadosyć uczynić, w zbraniał się, jak słusznie, poddać się ich woli, nastąpił bunt. który kapitana o m a
ło co byłby życia pozbawił. \
*\
4 . I n n e w ł a s n o ś c i w o d y m o r s k i ć j .l
Że we wodzie morskiej rozpuszczonych j e s t \ b a r
dzo wiele części m ineralnych i rozkładaiącyeh się re s z tek tak ze świata zwierzęcego jak i roślinnego, więc wiodą m orska m a o wiele wyższą ciężkość, aniżeli woda czy
sta źródlana. Boyle podaje ciężkość wody morskiej i^a 45 razy większą od słodkiej. Na każdem miejscu m o
rza naturalnie nie będzie się to twierdzenie zgadzało, z przyczyny, jak się każdy domyślić może, że do mo
rza wpadają rzeki, które wielkie obszary morza zapeł
niają swą słodką w o d ą ; dalej z wierzchu padają d e
szcze, a ze spodu niezliczone źródła przyczyniają się także do tej różnicy.
Bez porównania jednakże jest woda morska cięż
szą od wody słodkiej. Każdy okręt wypływający z.
morza na rzekę, albo z rzeki na morze, może się za
raz o tern przekonać. O kręty morskie, skoro się do
staną we wodę słodką, natychm iast wpadają głęb iej, ponieważ lekka, woda rzeczna nie może znieść takiego ciężaru, jak morska. Z tąd też okręty towarowe, nim w płyną w rzekę, ulżą poprzednio sobie złożeniem pewnej ilości towarów.
Odwrotnie znowu: okręty płynące rzeką nie mogą tyle nabrać ładunku, ile mogą go unieść wody m orskie.
— 23 —
Z tą d też zwykle dopiero biorą więcej ładunku, gdy o k ręt w ypłynął na morze. Poznać to zaraz, gdyż okręt znacznie podniesie się z wody do góry.
W ogóle wszystko utrzym a się prędzej na morzu, aniżeli na jeziorze. Człowiek nie umiejący pływać, dłużej może się utrzym ać na powierzchni morza, ani
żeli na powierzchni stawu lub jeziora. Do tego przy
czynia się nie tylko gęstość wody, ale i siła przyciąga
nia ziemi, która, ponieważ woda me jest ta k gęstą, jak sa
ma ziemia, nie działa tak gwałtow nie przez w arstw ę czasem mile drogi wysokiej kolumny wody.
Gdyby nie gęstość wody m orskiej, nie mogłyby tak ciężkie a przytem bardzo ładunkiem obciążone o- k rę ta pływ ać po powierzchni morza. Tak wszystko, co tylko się na świecie znajduje, wszystko wychodzi człowiekowi na dobre, wszystko ma swe osobne cele.
Z apyta się kto. jakiego też jest koloru woda mor
ska? Pytanie to zajmowało uczonych i nie uczonych długi, długi czas. Nie jest morze w każdem miejscu jednakow e. Nasze wody słodkie, lądowe, są bez kolo
r u ; jednakże od gruntu, na jakim stoją lub płyną, a mianowicie od cząstek, które są w nich zaw arte, albo które się unoszą, dostają swój charakterystyczny kolor.
"Wody z przymieszką gliny wyglądają żółto — z przy
m ieszką piasku wyglądają m ętnie; stojące na czystym piasku są bez koloru, a stojące na błotach mają ko
lor czarny.
Tak samo i w morzu. Tam jednakże zachodzą ko
lory i czerwony i szary. Jeśli na gruncie znajduje się wiele korali, i to niedaleko powierzchni, natenczas ko
lor czerwony przebija, a jeśli nad piaskam i i ław ica
mi woda się marszczy, dostaje koloru szarego.
"Woda m orska jednakże nie jest całkiem bezkolo- rowa, jak to chciano udowodnić; ale jest koloru nie
bieskawo zielonego. Sposób, na jaki doszli tego bada
cze, jest cokolwiek zaw ikłany i potrzebuje poprzedniego objaśnienia. Ktokolwiek bowiem wodę morską widział,
to zapewueby sta n ą ł po stronie tych, co wodzie m or
skiej odmawiają koloru, a to z tej prostej przyczyny, że np. nabrawszy wody morskiej w szklankę, nie zau
ważymy w niej żadnego koloru, owszem, będzie prze
zroczystą jak łza. Ale wie z nas każdy i ma do t e go ciągle sposobność przekonania się, że atm osfera nasza je s t niebieskawo zafarbowaną, lubo farby tej w szklan
ce napełnionej powietrzem dojrzeć nie można, ani n a w et powietrze całej izby nie zafarbuje ścian niebieska
wo. Całość atmosfery jednakże przedstaw ia się nie
bieskawo.
Powiadano nawet, że niebieskawo-zielonkowaty k o lor jest nic więcej jak złudzeniem, dla tego, że po
wierzchnia wody leży na ciemnym gruncie. J e st to mylne zdanie; przekonano się o tem i każdy się prze
konać może naw et w naszych jeziorach, że woda jest zafarbowana, skoro nurkując, otworzy oczy i spojrzy na około siebie. Tak w górę, jak i na wszystkie s tro ny woda przedstawi mu się zafarbowana i to zielon- kowato. Woda morska przedstawia się, patrząc z d o łu w górę niebieskawo zielonawa. Ale jeszcze innym sposobem zdołano dociec prawdziwości koloru wody.
Nim jednak przystąpimy do opisu sposobu badania, musimy sobie pewne prawo o kolorach z fizyki przy
pomnieć.
Wiadoma, że kiedy np. patrzy kto w mocno o- świetlony przedmiot, albo w słońce, oko się przez to bardzo męczy i zaczynają się w oczach przedstaw iać kolory, których w rzeczywitości nie ma. P atrząc d łu go na białe k arty książki, podczas kiedy słońce na nie bystro świeci, ujrzemy naraz litery w zielonych obwód
kach. Jeśli położymy na czarny jaki np. papier, sk ra
wek jakiego innego papieru jednostajnego koloru, d aj
my na to czerwonego i zaczniemy bystro patrzeć na niego kiedy jest słońcem oświecony, to gdy nam kto ów papier nagle weźmie z przed oczu, nastąpi n aten
czas złudzenie oczu i zdawać nam się będzie, że w i
- *25 -
dzimy na tem samem miejscu inny skrawek, ałe kolo
ru zielonego. Jeźli ten pier wszy skraw ek b y ł błękitny, to ujrzemy na próżnem miejscu kolor pomarańczowy.
J e s t to skutek draźliwości nerw u ocznego, który po trzeb u je po zmęczeniu tej a tej farby, niby na wypoczynek.
K ażdy kolor ma inny kolor sobie odpowiadający, i ta k : zmęczone oko kolorem czerwonym wymaga zielonego, błękitnym pomarańczowego, fioletowym, żółtego. O d
w rotnie zaś: zielony kolor wymaga czerwonego, poma- rańcaowy błękitnego, żółty fioletowego.
Na tem doświadczeniu opiera się inne doświadcze
nie, które z czasem posłużyło do oznaczenia koloru wody morskiej. Jeżeli pokój, do którego słońce bys
tro świeci, zasłonimy szczelnie okiennicą i w okiennicy tej wyrżniemy dwie dziury blizko siebie, natenczas prom ie
nie słoneczne padną, do pokoju dwoma strum ieniam i.
B ędą one oczywiście białe. Jeśli jednę z tych dziur zasłonimy szkłem, dajmy na to zielonem, to strum ień św iatła padający przez szkło będzie zielony, ale s tr u mień padający nie zasłonioną dziurą wcale me będzie biały, tylko w kolorze odpowiadającym zielonemu, a zatem będzie całkiem czerwonym. Chcąc ów p u rpuro
wy strum ień zamienić na inny jaki kolor, naprzykład fioletowy, nie potrzeba nic więcej, jak tylko szkło zie
lone zamienić na żółte. I tak zawsze owe dwa strum ie
nie będą się zgadzały co do kolorów.
Na tem doświadczeniu postanowili uczeni bada
cze przyrody oznaczyć ostatecznie, jakiego koloru jest woda morska, albo czy jest bezbarwna. Ku tem u ce
lowi w okręcie bardzo głęboko idącym, wyrżnięto w boku głęboko, niedaleko dna dwie dziury. Jednę z z nich zastawiono szczelnie szkłem jak najczystszem, bezbarwnem. Ł atw o się bowiem o tem przekonać, je śli dwa strum ienie puści się św iatła. Jeśli szkło jest całkiem bezbarwne, to strum ienie św iatła okażą się r ó wnie b ia łe ; gdyby szkło najmniej tylko było zafarbo
wane, już strum ień św iatła wolnego zdradziłby to na
tychm iast. Szkło tutaj użyte było całkiem bezbarw ne.
W drugi otwór wstawiono ru rę długą, blaszaną, sięga
jąca aż nad powierzchnią morza. Kiedy okręt ta k bo
kiem ustawiono, że promienie słoneczne padły tak na r u rę blaszaną,|jak i na dziurę szkłem zastawioną, to m usia
ły także do okrętu wpaść dwa strum ienie św iatła, jedno czyste przez blaszaną rurę, a drugie przez kolumnę wody morskiej grubej od powierzchni morza aż do szkła, którem zatknięta była dziura w okręcie w ykro
jona. Gdyby woda była bezbarwna, byłyby oba s tru mienie bezbarwne czyli białe, ale strum ień padający p rze z rurę blaszaną był zupełnie różowy, a zatem pro
mień padający przez wodę morską był zielouawy. Aby się jeszcze lepiej przekonać, postawiono pręcik tak, że światło z obu promieni padało na niego, a ztąd rzucał dwie cienie. Cień rzucony na kolor czerwony był zielony, a padający na kolor zielony był czerwony. Tym sposobem fizycznie udowodniono, że woda morska ma kolor i to kolor zieionawy, z przymieszką niebieskiego.
W niektórych miejscach pokazuje się woda w całkiem błękitnym kolorze. Mianowicie znaczne jest to zjawisko w zatoce N eapolitańskiej. J e s t tam wy
sepka Capri, na której w ybrzeżu znaleziono w roku 1826 grotę zalaną wodą morską. Woda w tej grocie jest najpiękniejszego ciem no-błękitnego koloru, jaki tylko można sobie wystawić. Cała grota ma k ształt taki, że wszystkie promienie słoneczne muszą się naj
przód skąpać we wodzie, a odbite, ściany owej groty prześlicznie błękitno malują.
Kolor błękitny pokazuje się mianowicie w mo
rzach, gdzie się znajduje woda bardzo głęboka, a bar
dzo czysta, bez względu na to, pod ja k ą strefą i na jakiej półkuli.
W oua morska jest wszędzie jednakowego koloru, a rozm aite jej odcienia pochodzą tylko albo od gruntu morza, albo od głębokości, albo też od rozm aitych przymieszek. Że wodä * w skutek wyżej wymienionych
— 27 —
przyczyn znacznie kolor odmieniać się zdaje, o tem jużeśm y mówili. Ale woda morska zm ienia jeszcze swój kolor żyjątek będących w morzu. I tak kiedy ogromna ław ica śledzi zbliża się do wybrzeży angielskich, holen
derskich, albo skandynawskich, natenczas morze na ob
szarze okiem niezmierzonym przybiera kolor srebrzysty tak od łusek pływających po powierzchni, jak też i od tylu ryb tuż pod powierzchnią się znajdujących.
N iektóre okolice morza, mianowicie pomiędzy Afry
ką i Ameryką, wyglądają zdała jak najzieleńsza łąk a . J e s t to wskutek morszczyzn i porostów, rosnących tam we wielkiej obfitości i dorastających aż do samej po
wierzchni. Pięknie to nader wygląda, lubo żeglarze nie łaskaw i na tę piękność. Rośliny bowiem tak są blizko powierzchni, że zawadzają okrętom, które się w nie plączą i zawadzają o nie.
M orze samo jest ogniskiem życia, jak już powie
dziano. Nie ma tam może ani kropli, któryby się nie b y ła zam ieszkałą, nie ma ani piędzi, na której by się coś ze życia nie znajdowało. Mianowicie żyje w morzu straszna moc miękczaków; jedne z nich są tak w ie k ie , że i ludziom są niebezpieczne, inne zas mikroskopiczne, których tyle czasami znajduje się na jednem miejscu, że woda zdaje się być galaretą. W ieloryby żyją poczę*>
ści tylko samą ta k ą galaretą. Oczywiście, że od kolo
ru tych żyjątek i woda nabiera charakterystycznej farby.
N iepotrzebną więc byłoby tu nadmieniać, że tak w M orzu Białem , jak Czaruem, jak Czerwonem i Żół- tem , woda me jest ani biała, ani czarna, ani czerwona, ani żółta, tylko wodą zwyczajnego koloru niebieskawo- zielonego. M orze B iałe dostało swą nazwę od tego, że większą część roku jest zam arzłe i białym śniegiem p o k r y te ; Morze Czarne dostało nazwę od ujść torfia- stych, na których przy wybrzeżach woda się wydaje czarna, a M orze Czerwone zapewne od mikroskopiczne]
czerwonej rośliny, która ej szych czasach pono pokryw ała całe obszary d p tie ritfln i tego m orza; Morze-
— 2 3 —
Ż ółte dostało nazwę od rzeki Ho-ang-ho, czyli żółtej rzeki. Rzeka ta płynąc po gruncie gliniastym, ma wo
dę zafarbowaną żółto i całe ujście, jako też znaczny obszar morza nią na około fabruje. Ztąd ta nazwa.
Więc nieprawda jest, co tw ierdził jeden dowci
pniś, że mieszkańcy nad tem i morzami mogą być bar
dzo bogaci, bo więcej nie potrzebują, jak wlewać wodę z M orza Czarnego i Czerwonego we flaszeczki i rozsprze- dawać jako a tra m e n t: nad Morzem zaś Białem miesz
kający mieli wodę suszyć (!) i jako wapno sprzedawać.
Z tego cośmy powiedzieli wynika, że nazwy M orza Białego, Czerwonego itd. nie są stosowne. Kolor ich, naw et wskutek przymieszki, nie jest inny. ja k każdego innego morza. Za to odnoga Kalifornijska ma wodę czerwoną, raczej czerwono wyglądającą. Hiszpanie zo- wią tę część morza :m are de verm ejs, tj. morzem roba- czem albo purpurowem . Cała zatoka jest literalnie zapełniona moluskami całkiem czerwonemi tak , że wo
da wygląda jak krew ’ co na nieprzyzwyczajonym w stręt
ne sprawuje wrażenie; zdaje mu się bowiem, że pły.
nie w morzu krwi. Nie tylko same robaczki, ale i purpurowe korale, rosnące na dnie nie głębokiej owej zatoki, oraz mnóztwo roślin takiego samego koloru, spraw ują złudzenie, jakoby woda była czerwona. Z ato ka Loango również czerwono wygląda, ponieważ wody jej m iałke a przezroczyste kołyszą się na gruncie czer
wonego porfiru. Zaś okolica Oceanu spokojnego w po
bliżu Callao i część morza grenlandzkiego mają kolor szaro oliwkowy. Morze Atlantyckie na wybrzeżach Am eryki w pobliżu ujścia rzeki L a P lata wygląda rów
nież czerwono z powodu mnóztwa czerwonych miękcza- ków ; w zatoce M eksykańskiej jest woda srebrzysto za
farbowana, a nad wybrzeżami M alabar wygląda czarno.
Osobliwszą własnością morza jest ś m i e c e n i e .
W
nocy, kiedy okręt próje bałw any i te ż szumem roz
bijają się albo same o, siebie, albo też tr ą się o boki okrętow e, natenczas, zdaje się, że wodą naokoło stoi
. ' ■ V ' v ! I
/
— 29 —
w płomieniach. Im dalej od obrę tu.tym bardziej woda w brózdźie, którą okręt po za sobą pozostawia, traci na świetle, aż wreszcie wszystko niknie. J e st to sku
tek elektryczności. O kręt zwykle wylany jest żywicą, i pakiem, a tarcie się o wały morskie wywołuje nie-
^ zliczone mnóztwo iskier elektrycznych. Buffon badał tę okoliczność i udowodnił, że to rzeczwiście są iskry ele
ktryczne.
Ale i samo morze bez tarcia się o żywicę okręto
wą staje nieraz w magicznych płomieniach. J e s t to
•najpiękniejsze zjawisko, najpiękniejszy fajerw erk, jaki oku ludzkiemu przedstawić się może. Co noc można się napatrzeć, a nigdy człowiek przesytu nie d o zn aj pow tarza on się ustawicznie, mianowicie w strefach tropicznych, w całym blasku, w całym m ajestacie, a jednak gra kolorów i obrazów jest tak niejednostajna, że człowiek nigdy nie może na to zjawisko spojrzeć, a ky g° ni« podziwiać, aby się niem nie zachwycać.
O k ręt pruje niby bałw any różanego płomienia, a ty
siące iskier w ystrzela na wszystkie strony. K ażdy ł a m iący się bałw an pryska lekkiemi płomieniami, a kro
pelki pryskają jak delikatne rozżarzone węgielki, roz
pryskują się niby rakiety!
F o rster opowiada, że w nocy z dnia 29 na 30 Października roku 1772, kiedy się znajdował w po
bliżu Przylądka Dobrej Nadziei, tak naraz morze się zaogniło, tak zaświeciło, że zdawało się, iż w szystko stoi w płomieniach. I to nie tylko na powierzchni, ale zdawało się, że całe morze aż do dna jest zapeł-
^ nione przezroczystą ognistą masą. H um boldt mówiąc o tern zjawisku, tak się w yraża: „Rzeczą jest nierozstrzy- gniętą, gdzie więcej życia się znajduje, czy na lądzie, czy też w niezgłębionym oceanie. W nim pokazują się galaretow e robaczki morskie, to żywe, to um arłe, jako świecące gw iazdki; ich św iatło fosforyczne zamie
nia przestrzeń zielonawą niezmierzonego oceanu w mo
rz e ognia. N a zawsze nie zatrze się w mej pam ięci
— 30 —
■wrażenie owych nocy w okolicach tropicznych na M orzu Południowym, gdzie na błękicie sklepienia niebieskiego gwiazdy konstelacyi okrętu i zachodzącego krzyża m ru
gają swem planetarnem iagodaem św iatłem , a równo
cześnie w pianą okrytych bałw anach morskich ciągną ruchliwe delfiny ogniste szlaki,“
Inny podróżny tak opisuje to zjawisko: „Nigdy nie widziałem św iatła morskiego w takiej wspaniałości, ja k owej nocy, kiedy zbliżałem się do wybrzeża Kali- forniji. Nadciągające, pomarszczone bałw any m iały ogni
ste r ą b k i; miliony iskier świeciło i błyskało około na
szego okręciku; z podniesionych wioseł kapało niby płynące złoto, a długie brózdy ognia pokazywały się za nami. L atające rybki wyskakiwały w górę podo
bne do ognistych kulek; jakieś wielkie ogniste masy wydobywały się z głębi na powierzchnią i tu tajem
niczo, czarodziejsko się rozchodziły, a tam znowu po
kazywały się fosforycznie oświecone owe potwory m or
skie, które zdają się nigdy nie spoczywać. Do tego szum rozbijania się bałwanów, tajemnicze, jak senne widziadła gdzieś w oddali zarysy wybrzeża, rozpostarte nad nami ciemno błękitne sklepienie z przepysznemi konstelacyami gwiazd południowego nieba, — tu nie
ograniczona wspaniałość, tu spokój, zastanowiły mnie i napełniły m yślami.“
Wszyscy podróżni, wspominający o tern zjawisku, unoszą się nad niem ; nie ma n ik o g o /k to b y się inaczej, jak tylko pochwalnie o tern wyraził.
Długi, bardzo długi czas ludzie nie znali przy
czyny tego zjawiska. Wiedziano, że tak jest, i na tem g koniec. W pierwszych początkach żeglugi zapewne S nie m ało wylękli się pierwsi podróżni, gdy naraz morze w koło nich zapaliło się, jakby po uderzeniu laski cza
rodziejskiej. Zapewne zababonni, przypisali to jakiej sile nadprzyrodzonej. Przekonano się z czasem, że ogień ten nikom ą nie szkodzi — i na tem koniec; najgłów niejszą rzeczą było widzieć, że ogień ten nie szkodliwy.
Jed n ak że badacze przyrody na tein nie poprzestali.
Kozpoczęły się poszukiwania, badania, spory, nawet i kłótnie, aż w końcu jednak praw da zwyciężyć m usiała.
Koku 1806 naznaczono nawet nagrodę dla tego, który przyczynę św iatła fosforycznego morskiego wykaże, bo że św iatło to jest natury fosforycznej, o tem dawno wiedziano. Głównie chodziło o przyczynę tego św iatła.
Z badań przyrodników i żeglarzy wypadł rezul
ta t, że oprócz św iatła elektrycznego wydaje jeszcze morze św iatło o wiele większe, o wiele więcej miejsca zajm ujące, a tem jest św iatło fosforyczne, które na dwo
jaki powstaje sposób.
N a lądzie możemy zauważyć, że robaczki tak zwa
ne św iętojańskie świecą z tak ą wielką siłą, iż kilka ich obok siebie położonych daje tyle św iatła, ile do przeczy
tan ia wyraźnego druku potrzeba. W innych krajach są robaczki, które mocniej świecą od naszych świętojańskich, ta k zwane l a t a r n i k i , z których dwa wystarczają do czytania naw et drobnego druku. W morzu zaś żyje niedające się obliczyć mnóztwo takich świecących stwo
rzeń, począwszy od dość dużych, a nawet wielkich ryb, aż do mikroskopicznych miękczaków i robaków, które n iky g§sta, ruchliwa masa napełniają niektóre okolice oceanu. W szystkie te żyjątka mają własność świecenia św iatłem fosforycznem i to bez w ątpienia dowolnie, a przynajmniej św iatło jest ściśle połączone z ich ruchem . Z ryb znajdujemy w morzu pewien gatunek rekina (squallus fulgens), który nader silnie świeci. Schwy
tano już nieraz takie zwierzę i wyciągnięto na pokład celem badania jego własności. Owóż całe zwierzę błysz
czy w jasnozielonym kolorze, dopóki tylko ż y je ; ze śm iercią znika i światło, i to najprzód na brzuchu, a potem zwolna i po całem ciele zwierzęcia. Około szyi tylko m a czarny pasek, który nigdy nie świeci.
Forster, znajdując się w pobliżu Przylądka Dobrej Nadziei i wjechawszy na tik ie tajemnicze morze ognia, k azał celem zbadania przyczyny naczerpać żarzącćj się
wody, a przyglądając się jej, znalazł w niej niezliczoną ilość świetlistych kulek wielkości głowy od szpileczki, któ re z chyżością wielką na wszystkie strony się po
m ykały. Zauważono, że gdy woda w naczyniu się uspo
ko iła i stała cicho czas niejaki, to i św iatło zagasło, a przynajm niej się zmniejszało. Aby znów rozbudzić św ia tło , nie potrzeba było więcej, jak tylko wodę po
ruszyć, a mianowicie zacząć ją mięszać ręką lub jakim pręcikiem ; natenczas naczynie zajaśniało całym blaskiem św iatła fosforycznego. Oczywiście, robaczki w spoczyn
k u nie świecą, może w łaśnie dla spoczynku, albo też dowolnie, a dopiero w ruchu wydają ze siebie owo ta jemnicze światło. Jeśli je poruszono, naprzykład ręką, natenczas niektóre z tych kulek pozostały przyległe do palców ; wówczas można było za pomocą mikroskopu zobaczyć, że owe kulki były przejrzyste, galaretow e i koloru brunatnego.
Humboldt nie przypisywał świecenia morza jedynie żyjątkom m orskim . Powiada on wyraźnie: „Świecenie wód morskich pochodzi tylko czasem od żyjątek św ie
cących; mówię czasem, gdyż po większej części naw et przez silne szkła powiększające nie można żadnego we wodzie dojrzeć zw ierzątka, lubo gdzie tylko bałw an pianą pryśnie, wszędzie ukaże się św iatło podobne do błyskaw icy“. W samej rzeczy przekonano się, że jest i drugi czynnik sprawujący w morzu fosforyczne światło.
Każdy z nas m iał sposobność przekonania się nao
cznie, że gnijące istoty organiczne wydają ze siebie r mniej lub więcej św iatła fosforycznego. Drzewo na
przykład świeci bardzo mocno. Owóż w morzu znaj
duje się niezliczona ilość zgnilizny; całe morze jest nią nasycone. Zgnilizna owa w danych razach jaśnieje św iatłem fosforycznem. Przekonać się o tern łatw o , jeźli się wodę fosforyczną przepuści przez cienkie p łó t
no — zostają natenczas na płótnie świecące części bez
kształtne, które mikroskop ukaże nam jako cząstki roślinne, albo też nawet zwierzęce. Owe cząstki czę-
— 33 — t;
sto naw et zawieszają się na ciele kąpiących się w m orzu.
Te są przyczyny jaśnienia morza. Ale czemuż tylko m orze jaśnieje, kiedy woda w jeziorach i stawach, gdzie także woda przepełniona zwierzętam i wodnemi i nasy
cona zgnilizną nieraz aż do zbytku, czemuż taka woda nie jaśn ieje? Przyczyną tego je s t bezwątpienia sól w morzu zaw arta. Gdy weźmiemy naczynie pełne wody rzścznej i drugie naczynie pełne wody morski śj, a po- tem w każde włożymy po jednym świeżym śledziu^
to lubo śledź we wodzie rzecznej także zgnije i wodę nasyci rozkładem , jednakże woda ta nigdy świecić nie będzie. Inaczej ma się z wodą morską. Ju ż po 2 4 godzinach przy cieple - j- 5° R. zaczyna woda mocno świecić, kiedy ją się poruszy. Św iatło to w zrasta do trzeciego dnia, poczśm zaczyna słabnąć. Trzeciego dnia jest częstokroć ta k mocne, że można przy nim w ciem
nym pokoju dojrzeć cyfer godzinowych na zćgarku. A
* ta k tylko woda nasycona solą m orską ma własność wy
tw arzania św iatła fosforycznego, mówimy: ma własność w ytw arzania, gdyż śledź sam przez się nie posiada siły świecenia.
M orze więc ma kilka czynników wytwarzających św iatło, jak zw ierzęta i rozkładające się ro ślin y ; wszy
stko to świeci blaskiem fosforycznym. Św iatło elektry
czne jest r z a d k ie ; powstaje ono tylko obok płynących okrętów i to tylko takich, które bokami wylanemi ży
wicą trą się o bałwany. Światło to, ja k każda iskra elektryczna, prędko powstaje i prędko znika.
Z a to inne wszelkie św iatło jest fosforyczne, o ezem się dokładnie przekonano. W ziąwszy np. muszlę fuladę, gatunek ostrygi, i rysnąwszy nią o jau i przed
m iot, zobaczymy zaraz św ietlistą pręgę, podobną do tej, jaką spraw ia ryśnienie zapałką. Pręga ta niedługo zagaśnie, ale można na nowo św iatło jej rozbudzić, skoro się ręk ą po niej potrze. Z upełnie tak samo dzieje się ze zapałką — ryśnienie nią pozostawia kres-