• Nie Znaleziono Wyników

Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego : (ciąg dalszy)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego : (ciąg dalszy)"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Gwalbert Pawlikowski

Źródła i pokrewieństwa towianizmu i

mistyki Słowackiego : (ciąg dalszy)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 6/1/4, 326-362

(2)

JAN QWALBERT PAWLIKOWSKI.

ŹRÓDŁA I POKREWIEŃSTWA

TOWIANIZMU I MISTYKI SŁOWACKIEGO.

(Ciąg dalszy).

IV.

(M i s t y k a a r e l i g i a . O św iecenie racyonalizujące zrazu relig ię, dochodzi pod koniec do uznania jej irracyonalizm u ; — nauka o dwóch praw dach. D ylem at: odrzucenie B oga lub odrzucenie narzędzia ro­ zumu. Z w ycięstw o uczucia w rom antyzmie ; odrodzenie re lig ii na tle u czu ciow em .— T ęsknota za nieskończonością. „Tadvanam “ i „Acha- m oth“ . Z achw ycenie jako źródło r e lig ii. N atura jako źródło tęsk not i za­ ch w ytu staje się drogą powrotu do Boga. P anteizm rom antyczny. Pan- teizm S łow ackiego. B o la B oga osobowego. Stosunek do w iar dawnych ; — powrót „syna m arnotraw nego“. S ym patye katolick ie u rom antyków nie­ m ieckich, E stetyzm relig ijn y . B e lig ia w ew nętrzna Niem ców a prozeli tyzm i sekciarstw o Francuzów. Rola pierw iastku reform atorsko-społe- cznego. „Poprawa K o śc io ła “ ; K ościół nieurzędow y towianizm u. Zarzuty M ickiew icza przeciw „K ościołow i urzędow em u“. W p ły w chrześcijanizm u a w szczególn ości katolicyzm u na nowe w ierzenia i k u lty.

Z a g a d n i e n i e n i e ś m i e r t e l n o ś c i d u s z y . D laczego wiara epoki sk łania się ku p alin gen ezie ? ; — zw iązek z ideą ew olucyi. H i- storya nauki p alin gen ezy. Stosunek K ościoła do niej. Pow rót jej w epoce rom antycznej. T ow iań sk i i Słowacki. — M etem psychoza po­ jęta jako środek nagrody i kary. K w estya o ile na p rzyszłe w cie­ lenie w pływ ają u czyn k i a o ile „w ysokość d ucha“ sama przez się ; nagrody i kary zaśw iatow e w zw iązku z m etem psychozą. — R y s ew olucyjny w m etem psychicznej nauce Słow ackiego ; w cielenia w formy

(3)

Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego. 327

niższe od ludzkiej. Stosunek tej nauki do innych nauk palin gen ety- cznych. Godność zw ierzęcia w towianizm ie. „K rólestw o niem e“ ; ewo- lu cya i m etem psychoza przedorganiczna. — P łciow ość ducha. A k t w cielenia u Słow ackiego. — Z agadnienie w cieleń ponadludzkich. — Jak przedstaw ia się ciągłość osobowości w szeregu żyw otów ? P a ­ m ięć i jej utrata. W czem le ż y istota osobowości ? P rzegląd tendencyj w ydestylow ania jądra duszy. „W ola“ u Schopenhauera jako jądro osobowości. „Zaród ducha“ u T ow iańskiego. „Pam ięć organiczna“ . „Pûrvaprajnâ“. „A nam neza“ platońska. „Pam ięć m etem psychiczna“ Sprawa ta u Słow ackiego.

D u c h y n i e w c i e l o n e i k o m u n i k a c y a z n i m i . Sny i w idzenia).

Epoki mistyczne są epokami rozkwitu ducha religijnego. Twier­ dzenie to nie potrzebuje naw et dowodu. Wszakże zarówno metoda p o zn an ia, jak i ostateczny cel poznania mistyki korzenią w Bogu. Jedno tylko trzeba zrobić zatrzeżenie: ducha religijnego nie można brać w znaczeniu jakiejkolwiek ortodoksyi. W epokach jego roz woju zarówno rodzą się lub potężnieją religie jak i wybuchają he- rezye. Herezye są tak samo wyrazem religijnych pragnień jak naj- uleglejsze poddanie się pod normę za praw ą uznanej religii ; owszem, zwyczajnie więcej naw et: najsilniejszą jest w iara in statu nascendi, w Kościele wojującym, u nowo nawróconych, u herezyarchów. Du­ sze ulatujące ze stosów płonących Hussa, Savonaroli, Serveta, Gior- dana Bruna, płomienniejsze były od ogni, które straw iły ciała tych „wrogów w iary“.

U schyłku starożytnego św iata wielka epoka mistyki rodzi chrześcijaństwo, buduje Kościół i płodzi herezye gnostyczne. W świe­ cie pogańskim kłębi się równocześnie wrzątek religijnych wierzeń; mieszają się w nim dawne filozofie i religie wszystkich ludów ; osta­ tnim błyskiem ujawnia się jeszcze ten duch religijny schyłkowego pogaństwa u Juliana Apostaty. Filozofia klasycznego świata rozbły­ ska po raz ostatni w neoplatonizm ie, a ostatnie jej problemy to problemy religijne, niby wielkie pytanie rzucone w ciemne niebo i ciemną przyszłość.

W epoce Odrodzenia, u kolebki czasów nowych, wstają znowu te problemy, z którymi starożytność zeszła do grobu. W misty­ cznych wzlotach ulatuje dusza ludzka znowu w niebo. A świade­ ctwem ducha religijnego jest powstanie nowych Kościołów herety­ ckich ; ale nie tyle ono , —» bo Kościoły te prędko stężały w bez­ duszne organizacye, — ile ów szereg niezależnych filozofów, któ­ rych wewnętrzna potrzeba religijna była tak p a lą c a , źe zapełniała całe ich życie, nie daw ała spokoju ani na chwilę i wiodła do wię­ zień i na stosy.

Wiek Oświecenia zracyonalizował Boga. Bystrzejsze umysły już wtedy zauważyły źe do pojęcia g o , a nawet do dowiedzenia jego istnienia, rozum nie wystarcza ; Piotr Bayle wykazywał sprzeczność

(4)

328 Jan G. P aw lik ow sk i,

religii pozytywnej z rozumem z jednej strony a nicość dowodów7 deistów, chcących osadzić na rozumie religię naturalną , z drugiej. Podczas gdy deiści o tyle przyjmowali objawienie, o ile ono mogło być rozumowo u za sad n io n e, Bayle uznawszy rozumowe dowiedzenie Boga , a zatem wszelkiej religii, za niemożliwe , oddzielił zupełnie religię od filozofii i uznał za jej źródło jedyne i jedynie możliwe — niepoparte rozumem objawienie. — W epoce aleksandryjskiej spo· tykamy podobną sprzeczność poglądów. Z jednej strony godzenie objawienia z filozofią przez pneumatyczny wykład Pisma — u Phi- lona , gnostyków, neoplatoników, a z apologetów u O rigenesa, — z drugiej twierdzenie o niemożności rozumowego pojęcia objawie­ nia, (Ireneusz, Tatian, Arnobiusz, Tertullian), kulminujące w zdaniu Tertulliana , że dowodem właśnie boskości Pism a je s t to , że pojąć się nie d a : credo, quia absurdum . Jednakże kiedy ten drugi kieru­ nek ustala wyłączność autorytetywnego objawienia złożonego w Pi­ śmie, pierwszy nie stanowi z nim przeciwieństwa w tem znaczeniu jakoby był racyonalistyczny ; swoboda wykładu prowadzi go do uznania objawienia indywidualnego, do mistyki. Kierunek ten nieda się więc bezpośrednio porównać z deizmem Oświecenia , gdyż ten ma wybitnie racyonalistyczny charakter. Locke, jego ojciec duchowy, występuje o stro 1) przeciw mistycyzmowi. Z drugiej strony niepodo­ bna też zestawiać alogizmu Baylego z alogizmem Tertulliana. Si duo faciunt idem , non est idem. Tertullian zrzeka się rozumu dla wiary, Bayle stwierdza tylko sprzeczność — i zawiesza swego czy­ telnika nad przepaścią dylemmatu o możności istnienia dwojakiej prawTdy... Oczywiście na stanowisku takiem nikt wytrwać nie może. Nie zadaw alnia ono ani um ysłu ani serca. To też na tym punkcie rozpoczyna się droga rozstajna: racyonalistyczny deizm rozkłada się. Religia jest w sprzeczności z rozum em ? Zatem „precz z reli- g ią!α A naw et „precz z B ogiem !“ Bóg w umyśle reprezentanta wieku , W oltera , staje się odtąd tylko straszakiem na niegrzeczne d ziec i, wynalazkiem w interesie moralności. Dla tego celu — „s’il n ’existait pas, il faudrait l’inv enter“. Z chwilą zajęcia takiego utyli­ tarnego stanow iska wszelka w iara w ew nętrzna , wszelka potrzeba religijna istnieć przestaje. A zato z drugiej strony odwrotnie posta­ wioną zostaje kw estya: „rozum nie w ystarcza do pojęcia Boga? zawodzi w spraw ie najw ażniejszej, najwewnętrzniejszej potrzeby

*) L ocke: „ E ssa y concerning human u n d erstan d in g“ ; rozdział: „O en tu zyazm ie“. R ozróżn ia on dwa rodzaje poznania: rozum i obja­ w ienie. Objawienie podaje nam prawdy, których rozum sam poznać nie może , ale po u d zielen iu ich s o b ie , p o tw ierd za , bo niepodobna ab y b y ły sprzeczne z rozumem. Trzeci rodzaj poznania przypisują sobie „niektóre u m y sły sk łonn e do m elancholii i dum neu. J e s t to objawienie in d y w id u a ln e, które Locke n azyw a „entuzyazm em “ . Pod tą nazw ą w alczy z m istyką.

(5)

Źródła i pokrew ieństw a tow ianizm u i m istyki Słow ackiego. 329

ludzkiego d u ch a? Zatem precz z rozum em !“ *). — Rousseau jest typem stojącym na rozgraniczu dwóch epok. Odzywają się w nim potrzeby serca, z któremi nie umie sobie dać rady, — te potrzeby, które później, po nim , wypowiedzą wojnę racyonalizmowi i zbudzą romantyzm i mistykę. W „Emilu“ , po ustępie o Chrystusie, którego życie i śmierć „są boskie“, czytamy słow a: „Que faire au milien de toutes ces contradictions? Être toujours m odeste, respecter en silence ce qu’on ne saurait ni rejeter ni com prendre“ . W tem miejscu na marginesie książki dopisał Wolter : „ S itu ne comprends, rejette“ 2). Oto in nuce epoka przejścia i in nuce cały racyonalizm Oświecenia ! A jako trzecie ogniwo w tej tryjadzie , jako dośpiew russowego w ahania i przeciwstawnik wolterowskiej zasady, możnaby postawić hasło wybujałego romantyzmu : „Tajemnice są pokarmem, wiedza jest residuum strawionych tajem nic“. (Novalis).

Ale właściwie nie potrzeba tajemnicy, która w rozwydrzonym romantyzmie niemieckim staje się już raczej potrzebą przerafino- wanego umysłu, ale potrzeba serca jest odnowicielką religii u wrót XIX wieku. Oświecenie chciało zrazu uracyonalizować religię — i za­ wiodło się , — Bayłe uznał ją za niezależną od rozumu — i wy­ kopał dół pod n i ą , — Hume p o ją ł, źe „zrozumieć“ religię można tylko historycznie i psychologicznie, z wewnętrznej potrzeby du­ szy. Inni konstruowali rozumowo „naturalną religię“ w przeciwsta­ wieniu do objawionej, — Hume stwierdził natom iast źe religia jako taka — źe religia wogóle — j e s t naturalną. Podobne stanowisko zajęli później Kant i Jacobi. Kant wykluczył religię z dziedziny „czystego rozum u“, a uznał ją za potrzebę „rozumu praktycznego“, wbrewT filozofii Oświecenia temu ostatniemu oddając pierwszeństwo ; Jacobi poszedł dalej i na miejsce „rozumu praktycznego“ postawił u c z u c i e . Ono jest dla niego poznaniem bezpośredniem , wiedza tylko poznaniem pośredniem. W uczuciu zlewamy się w jedno z przedmiotem, ono daje pewność wiary. Wiedzę opanowuje prawo przyczynow ości, którego treścią jest źe wszystko co istnieje jest zawarunkowane. Ale Bóg jest bezw arunkow ością; B óg, któryby mógł być pojęty wiedzą, niebyłby Bogiem... Tu stajemy już w pełni na stanowisku romantyzmu, na stanowisku prym atu uczucia.

A tak Bóg wygnany przez Oświecenie w imię rozumu , zde­ tronizowany formalnie przez Rewolucyę francuzką3), powrócił wbrew

*) Zob. w W indelbanda „G eschichte d. P hilosop hie“ jasne i zw ięzłe przedstaw ienie religijn ych pojęć Oświecenia na str. 883 i n., rozdz. „Die natürliche R elig io n “,

2) A nnales J. J. Rousseau. (Genewa, Ju llien ). Rok 1905, str. 2 7 2 — 284.

3) W R ew olucyi francuzkiej można jak wiadomo rozróżnić w tym w zg lę d z ie dwa stadya. „K u lt rozumu“ i „K ult Isto ty Naj­ w y ższ ej“. P ierw sze stadyum jest detronizacyą Boga, zgodnie z

(6)

osta-3 osta-3 0 Jan G. P aw likow ski,

„rozumowi“ i dekretom, jako nieodbita potrzeba ludzkiej duszy — i osadzi! się na uczuciu...

Bóg je st projekcyą tęsknoty ludzkiej za nieskończonością. „A imię jego jest „Tadvanam “, to jest „Tęsknota k’ Niem u“. Pod tem imieniem ma być czczony... Jeśli zaś rzeczesz jeszcze : uczcie mię Upaniszadów, toć odpowiemy: nauczony jesteś Upaniszadów“...

W gnozie W alentinusa tęsknota za P raź ró d łem , A cham oth , jest rodzicielką Stw orzyciela, Demiurga. Pokrewieństwo pomysłów leży w te m , źe tu i tam tęsknota nieokreślona a nieutulona jest tem uczuciem, którem duch podnosi się nad samego siebie i łączy z nie­ bem. Ona jest węzłem i łańcuchem : „religią“. A tęsknocie tej zja­ wia się B óg, kiedy w najwyższem napięciu wzniesie się do stanu zachwycenia. Upaniszady m ó w ią, źe ta tęsknota sam a w sobie, źe ten stan zachwycenia sam w s o b ie , już są Bogiem. „Jak istotą błyskawicy jest olśnienie, okrzyk ach! i zamknięcie o czu , tak też w tem — wiedzcie — jest istota Boga: w okrzyku ach! i zam­ knięciu oczu“ . Tak uczy Sam a-W eda (Kena-Upaniszad)...

Żóraw przewodni duchów XIX stulecia, R ousseau, opowiada w swoim „Emilu“ jak wizytujący dyecezyę biskup spotkał staru ­ szkę, którą zapytał czy wie co o Bogu i czy umie się modlić. S ta­ ruszka nie wiedziała nic ani o Bogu ani o m odlitw ie, ale ilekroć popatrzyła na ogrom i piękność stworzenia, wtedy dusza jej, prze­ pełniona zachwytem i w dzięcznością, znajdow ała wyraz swych uczuć w jednej zgłosce okrzyku: Aaa!... Biskup wysłuchawszy tego wyznania powiedział tylko: „Czyń tak dalej moja córko“. ■— Gzy wielu jest biskupów, którzyby uznali za dostateczną taką modlitwę,

tnią kensekw encyą O św iecenia , — d rugie powrotem do pierw szego jego stan ow isk a , do deizmu. A le R obespierre , prawodawca i arcy­ kapłan tego d ru giego k ultu , wprowadzając go natchnienia szukał u R u ssa nie u W oltera. Bo R ousseau jest w O świeceniu reprezen­ tantem ducha religijn ego, który bez podkładu uczuciow ego pom yśleć się nieda. S ch yłek R ew o lu cy i, w osobie ostatn iego z jej ty g ry só w , Robespierra , opiera się ted y o typ „de découragem ent moral“, jak R u ssa nazyw a B a lla n c h e , — ty p który począł rozkład O św iecenia. J e s t tez znamiennem źe Robespierre rozpoczyna w prow adzenie sw o­ jej re lig ii od rozbicia b iu stu H elw ecyusza, którego n azyw a „un m i­ serable bel esp r it“ . W słyn nej mowie swojej z 18 floreala roku II. atakuje g w ałtow n ie encyklopedystów , a stosując argum enty do du­ cha ch w ili i otoczenia w y g ła sz a zdanie : „ l’athéism e est aristocrati­ que“. Ironiczn y uśm iech „filozofów“ O św iecenia pokrywa w edle niego złe sum ienie. Ci lu d zie g d y b y się nie śm iali b ylib y beznadziejnie sm utni. „Malheur à celu i qui cherche à éteindre le sublim e enthou­ sia s m e !“ W sz y stk o to są zadatki reakcyi przeciw O św ieceniu. Zob. A ulard: „L e culte de la R aison et le cu lte de 1’ Ê tre Suprêm e“ (1892).

(7)

Źródła i pokrew ieństw a tow ianizm u i m istyk i Słow ackiego. 331

nie w ie m , ale niewątpliwie jako wyznanie w iary e p o k i, która za­ pom niała była się m odlić, jest opowiadanie to niezrównanie cha- rakterystycznem. Uczucie religijne powraca do duszy „du prome­ neur solitaire“ w postaci ekstatycznego zachwytu nad pięknością stworzenia i objawia się z elementarną szczerością takim nieudol­ nym , nieartykułow anym krzykiem niemowlęcia. Jest to z jednej strony w naiwnej szczerości swojej niesfałszowane świadectwo re ­ ligijnego odrodzenia, z drugiej wskazuje ono tego odrodzenia cha­ rak ter i kierunek. Tkwi w tem cały przyszły panteizm. Panteizm uczuciowy i poetycki pierwszej połowy XIX wieku. Religijność po­ w raca do duszy przez n a tu rę , powraca jako poczucie solidarności ze stworzeniem , jako expanzya własnej duszy poza siebie samego, w?e wszechświat. To samo uczucie właściwe było renesansistom. Campanella określał religię wprost jako dążenie do jedności; taka „religia naturalna“ jest według niego popędem wrodzonym wszel­ kiemu stworzeniu, nie tylko człowiekowi; w człowieku on się tylko uśw iadam ia, „racyonalizuje“. Temu monizmowi dało w czasach Odrodzenia początek zapatrzenie się w harmonię budowy wszech­ św iata , na który obrócił oczy współczesnych Mikołaj Kopernik. W epoce romantycznej punkt wyjścia był nieco odmienny. Rozwój nauk przyrodniczych mógł odegrać pewną r o lę , ale pamiętajmy że u Russa, który jest jednym z rewelatorów nowego stosunku do na­ tury, przeciwstawia się natura kulturze, jako reakcya przeciw wię­ zom urządzeń społecznych, jako ucieczka przed płytkim i oschłym racyonalizmem mędrkujących filozofów. N aturą zajmowali się żywo i filozofowie Oświecenia, ale raczej z punktu widzenia użyteczności, w interesie kultury. Chcieli rozebrać naturę z tajemnic, bo wszelka tajemnica była w ich oczach pozostałością barbarzyństwa. Szukali jednem słowem „oświecenia“, chcieli wyjść na słońce. W Russie umęczony duch ludzki szuka cienia, w którymby odpoczął. Nie b a­ danie natury, ale miłość dla niej jest jego hasłem. Chce się jej od­ dać jak dziecko matce , powrócić do stanu dziecięctw a, w którym niegdyś, wzgardzony przez Oświecenie b arb arzy ń ca, żył na jej ło­ nie, pijąc mleko jej piersi.

Stosunek taki do natury jest stosunkiem uczuciowym. W e względzie filozoficznym zaczepia on poniekąd o filozofię entuzyazmu Shaftesburego i o T o lan d a, (Pantheistikon 1710), którzy w filozofii Oświecenia reprezentują motyw panteistyczny. Ukochanie natury przybiera charakter religijny — i racyonalizuje się niejako w pan- teizmie. Rousseau, jak we wszystkiem, stoi i tu na rozgraniczu — między deizmem a panteizmem. Później „odkryto“ Spinozę — a w Niemczech około jego nazwiska zgrupowała się walka o nowy światopogląd. Ku niemu zw raca się już Lessing ; oddaje mu się Goethe. Ścisła konsekwencya i zupełna niezależność systemu Spi­ nozy pociąga umysły wyszkolone przez Oświecenie; reakcya prze­ ciw Oświeceniu, przeciw jego burźuazyjnej małostkowości i oschło

(8)

332 Jan G. Pawlikowski,

duje pokarm. Te rysy wydobywa i rozwija poezya. Neo-spinozyzm jest poetyckiem przebarwieniem oryginału. Ale mimo tego wieje odeń chłód. Jest to religia wyobraźni a nie serca. Do Jacobiego, któremu spinozyzm nie w y sta rc z a . powiada G oethe, że stanowiska ich są różne: „Du hältst aufs Glauben an Gott, ich aufs S ch au e n !“ Ale ten Bóg „widzialny“ jest niemym i tw ardym ; jest Bogiem ko­ nieczności niezłomnych. Uśmiecha się wschodami i zachodami słońca, chmurzy się burzą, patrzy bezdnią nieba, słucha cichością m órz,— ale nie słyszy modlitwy. Potrzeby uczucia nie zaspokaja. To też w epoce romantycznej z poza tej abstrakcyi wygląda niemal wszę­ dzie tw arz Boga osobowego. Romantycy niemieccy czynią w ielo­ krotnie zastrzeżenia przeciwko panteizmowi. Z jednej strony p o ­ ciąga ich jego monistyczna i spirytualistyczna tendencya h arm on i­ zująca i uduchaw iająca ś w ia t, z drugiej mrozi jego chłód ab strak ­ cyjny i zniesienie indywidualności roztapiającej się w duchu po ­ wszechnym. Szukają więc form uł pośrednich. Tak pow stają naprzy- kład pojęcia „enteizm u“, „panenteizm u“. Tendencyą ich jest pogodze­ nie immanencyi Boga z autonom ią osobowości. Podobne zjawisko zauważyliśmy już u mistyków francuzkich. Dla ich racyonalisty- cznego ducha jednak taka form uła jak „enteizm “ jest zanadto oder­ waną. Uduchawiają oni świat zaludniając go duchami niewcielo- n y m i, albo przypisując duszę naw et ciałom nieożywionym ; godzą, jak n. p. furieryści, autonomię duszy indywidualnej z panteistyczną koncepcyą duszy powszechnej, przez wprowadzenie dusz zbiorow o­ ści, — wreszcie, bez żadnego zam iaru, lub wbrew zamiarowi, przy­ znając się do panteizmu operują wciąż pojęciem Boga osobowego. W podobnem położeniu jest S łow acki, m niemając się być — ja k wnosić można z różnych oświadczeń — panteistą. „Lecz oto św iat dawno już jedynie n a g ł o s p a n t e i z m u i m e t e m p s y c h o z y c z u ł y . . . m iał je pierwiastkiem wszelkiej wiary i rew elatorstw a, które przy omdleniu Kościoła odbyw ała poezya... D z i ś t e p r a w d y d w i e p o c z ą t k o w e s ą w d u c h a c h l u d z i , g o t o w e w s t a ć j a k o p o d d a n k i C h r y s t u s a . . . i pokłonić swoje indyjskie sło ­ neczne głowy, przed słońcem celów ostatecznych“. Już w tem zda­ niu widzimy panteizm poddany Chrystusowi. O Bogu wprost mówi poeta wielokrotnie, jako o Ojcu, o tym, który w pracy genezyjskiej uczestniczy, ducha proszącego „biorąc w ręce swoje“ i obdarow u­ jąc kształtem jaki duch ten obmyślił i na jaki zasłużył. Cała idea

„Genezy“, fundament mistyki Słowackiego, polega na przyjęciu ducha indywidualnego ; także i celem ostatecznym stworzenia nie zdaje się być powrót w Boga, zatem u trata indywidualności, pomimo niektó­ rych zwrotów panteistycznie przykrojonych. W jednej notatce ręk o ­ piśmiennej znajduję następujący, bardzo charakterystyczny w ypis1): „(ex Nemesii de natu ra hominis libro) : Spiritus — ad Deum

U ryw ek rękopisu będ ącego w posiadaniu pani M aryli W ol­ skiej , a ogłoszonego przezemnie w drugim zeszycie „Pam iętnika

(9)

li-Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego. 333

conversionem divinitate dotatum n o n u t i n d i v i n a m s u b s t a n ­ t i a m m i g r e t , s e d u t d i v i n a m i l l u s t r a t i o n e m p a r t i c i ­ p e t . (S. Joannes Damasc. libr. II. cap. XII.)“. Zapiski tej oczywi­ ście nie zrobił poeta bez powodu , ale dlatego że wydała mu się trafnym wyrazem jego własnych wierzeń.

Uczucie religijne nie wyczerpuje się w tęsknocie za nieskoń­ czonością, w potrzebie jedności i harmonii, w pytaniu o sens św iata. Zostawmy niemcom ich często powtarzaną teoryę , że religią jest uczuciem bezwzględnej zależności, — może ona odpowiada ich n a­ rodowemu charakterow i1), to jednak pewna, źe w religii w yraża się pożądanie s w o j s k o ś c i w e w s z e c h ś w i e c i e . Zimny bezmiar nas przeraża. Dlatego to wszystkie niemal wiary wołają Boga imie­ niem Ojca. Dlatego nasza narodowa dusza , z natury więcej uczu­ ciow a, wysunęła niemal na czoło kultu nie ojca już naw et ale — bliższą jeszcze sercu — matkę , w osobie Bogarodzicy. Dworowali sobie ztąd niekiedy z nas obcy, jakobyśmy mieli niewieściego Boga. Ten sam tedy uczuciowy motyw, dla którego wygląda Bóg osobowy z poza panteistycznej osłony, powołuje także do życia inne formy wierzeń. Są one tak ro zm aite, że bez zrozumienia tego wspólnego uczuciowego podkładu niepodobnaby ich równoczesnego wystąpienia zrozumieć.

Pierwsza połowa 19 wieku jest epoką religijnego przebudze­ n ia; — nie powiem „odrodzenia“, bo minęła nie spełniwszy ocze­ kiwań. Oczekiwaniom tym daje wyraz Fr. Schlegel kiedy mówi : „Zdumiewacie się nad nową epoką a wiecież co powstanie z tego ferm entu? Oto zmartwychwstanie religii“. Zm artwychwstała ona z a ­ pewne, gdyż zdawało się czas niejaki że Oświecenie ją pogrzebało. Ale płomień przyczaił się później znowu w popiele. W tedy jednak mógł powiedzieć Just Muiron: „Bezbożnych znaleźć można jeszcze tylko między głupcami lub m aniakam i“. Kiedy do niedawna ambi- cyą „człowieka wyższego“ było odrzucenie wszelkich religijnych

terack iego“ b. r. — Nem esios , biskup z Emesa w F en icyi , żyjący około roku 4 0 0 , napisał dzieło „o naturze człow ieka“ , w którem w iele idej neoplatońskicb. Broni też origenesowej koncepcyi m etem ­ psychozy. — C ytata Słow ackiego, której na razie nie m iałem sposob­ ności spraw dzić z o r y g in a łe m , u leg ła w idocznie jakim ś omyłkom albo skróceniom, je st jednak dostatecznie jasne, źe chodzi tu o auto­ nomię duszy.

J) Tak Schleiermacher. P rzeciw temu H egel powiada, źe gd yb y uczucie zależności stanow iło istotę ch rześcija ń stw a , to p ies b yłb y najlepszym chrześcijaninem . A le ten protest oparty je st na tem , źe religią m usi m ieć treść m yślow ą , a nie w ynikać z sam ego uczucia, bo uczucie je st najniższą — w spólną ze zw ierzętam i — formą św ia ­ domości. K rytyk a zdania, źe relig ią jest uczuciem bezw zględnej z a ­ leżności , zwraca się raczej przeciw słow u „uczucie“, jak przeciw’ słow u „zależność“ .

(10)

334 Jan G. Pawlikowski,

„przesądów “, teraz ci nawet, co nie mogą wykrzesać w sobie pło­ mienia wiary, pokładają ambicyę w tem, aby się religijnymi wyda­ wać, a z zazdrością patrzą na tych, którzy posiadają zmysł szcze­ rej religijności *). Budzą się tedy przedewszystkiem w owej epoce religie dawne do nowego życia. To naturalne. Nic nie jest tak kon- serwatywnem jak w iara. Przy ocknieniu religijnem pierwszą rzeczą, którą zwykliśmy p rzypo m inać, jest pacierz powtarzany w dzieciń­ stwie za m atką. Przebudzenie z odrętwienia religijnego nosi też n aj­ częściej cechy pow rotu do opuszczonego domu. Przypowieść o synu m arnotraw nym jest figurą tego zjawiska. Jednakże łączy się ono tak często i tak ściśle z reakcyą przeciw nowym prądom społe­ cznym i myślowym, z chęcią „restauracyi“ form przeżytych, źe nie­ jednokrotnie rozpoznać trudno ile w niem tkwi napraw dę pierwia­ stku religijnego. Można pow iedzieć, że czyściej występuje ten pier­ wiastek w apostazyi. Jedną z jej form charakterystycznych jest sym patya dla katolicyzm u, objawiająca się między rom antykami w Niemczech protestanckich2). Powód tej sympatyi leży w uczucio­ wym charakterze ówczesnego ocknienia religijnego. Widzieliśmy jak Jacobi rezygnuje z narzędzia rozumu w rzeczach religii; w ew nę­ trzna w iara mówi nam o Bogu; w uczuciu jest świadectwo o nim. Schleierm acher podobnież istotę religii widzi w uczuciu. Treści Boga nie znamy i znać nie możemy ; czujemy się zależny m i, nie znając źródła naszej zależności. Ten sam podkład uczuciowy, który za b ar­ wia ówczesny panteizm, na innej drodze wskazuje wyższość katoli­ cyzmu nad protestantyzmem. Już Bruno zdaje się przeczuw ać, że protestantyzm niebezpieczniejszym jest od katolicyzmu dla niezależ­ nej filozofii, właśnie przez swój charakter racyonalistyczny. Używa­ jąc tych samych narzędzi musi filozofii wejść w d ro g ę , podczas kiedy katolicyzm panuje w innej zgoła sfe rz e , w sferze uczucia.

a) Taki b y ł np. stosun ek Fr, S ch legla do N oyalisa. S ch legel — zw łaszcza z początku, w epoce przejściowej — relig ię trak tow ał jak czu ły na znamiona czasu lite ra t ; odczuw ał ją w rażliw ością k rytyka literack iego. R adb y b y ł n aw et „stw orzyć r e lig ię “, ale przytem od­ g ry w a łb y ty lk o rolę literack iego ap ostoła; N ovalis zaś b y łb y proro­ kiem czy m esyaszem . — Zabawnem je st jak F r. S ch legel licytu je się na relig ijn o ść z bratem , k tóry nie bardzo mu w tym w zg lęd zie do­ w ierza. „ B y ć może — powiada — źe H ardenberg ma w ięcej bezpo­ średniej w iary, a ja w ięcej filozofii ; ale na ty le r e lig ii , co ty jej masz, sta ć m nie z p ew n ością“ .

2) cf. H . H uch : „A usb reitun g u. V erfall d. R om an tik “, rozdz. : R om antischer K ath olicism u s. — Tu przytoczone są f a k t a , a także inne jeszcze jak w tek ście powody sym p atyi rom antyków dla kato­ licyzm u . A utorka jednak, tak zresztą w rażliw a na rom antyczne ideje, zdaje się nie odczuw ać w ew nętrznej sprzeczności protestantyzm u, jako r e lig ii racyonalizującej.

(11)

Źródła i pokrew ieństw a tow ianizm u i m istyk i Słow ackiego. 335

Mickiewicz odczuwa oschłość protestantyzmu. Tak samo Słowacki. Kiedy zarzuca Hofmanowej źe „sprotestantyzowała nasze kobiety“, to zarzut ten mieści w sobie zarazem sąd ujemny o protestantyzmie.

Z tem uczuciem stoi w związku drugi motyw sympatyi dla katolicyzmu: motyw estetyczny. Form a kultu, „srebro krzyżów ko­ ścielnych“ jak mówi Słowacki , barwna tradycya średniowiecza, sztuka w usługach religii, ucieleśniające wiarę głęboką m alarstwo przedrafaelitów i rafaelitów, to wszystko przecież związane jest z ka­ tolicyzmem. Motywy estetyczne wogóle w religijności romantyków dużą odgrywały rolę. Oczywiście piękno , jako źródło entuzyazmu, ma blizki z uczuciem religijnem związek. Entuzyazm , podniesienie ducha , jest istotnym składnikiem uczucia religijnego. Poniekąd en­ tuzyazm sam przez się jest religią. Toż zachwycenie pięknem może być tak częścią składową religii, jak wychowawcą do niej. Ale sto­ sunek piękna do religii jest przecież całkiem inny jak stosunek piękna do literatury; estetyzm literacki daleki jest jeszcze od uczu­ cia otwierającego oczy na nieskończoność, a takie nieporozumienie w owych czasach było nierzadkie. Kiedy kwestye religijne stały się ak tu aln em i, B óg, który był potrzebą s e r c , stał się dla snobów i mydłków literackich przedmiotem mody. Stało się kwestyą smaku być religijnym. Jednem z tych dzieł, które wprowadziły modę reli­ gijną do literatury był „Geniusz chrześcijaństwa“ Chateaubrianda. a może więcej jeszcze jego „Męczennicy“, która to książka była już belletrystycznem zastosowaniem chrystyanizującego estetyzmu2).

Z tem wszystkiem i Chateaubriand jest dokumentem religij­ nego ducha czasu, raz jako jego odbicie w duszy czułej a nie głę­ bokiej, po drugie jako typ przejściowy i pośredni. Zdaje mi się bo­ wiem, że w pisarzu tym zmaga się jeszcze duch Oświecenia z no- wemi prądam i; rodzaj jego sentymentu nosi jeszcze ślady „de l’âme sensible“ XVIII wieku, wylewającej łzy nad romansami Richardsona. A jednak jakże już jest różny!...

Słowacki notuje r a z , źe „piękność jest to wszystko, co wya- niela m ateryę“, — a zatem jest ona także narzędziem ewolucyi wznoszącej twory ku Bogu. Tę wychowawczą rolę odgrywa ona w epoce, o której mówimy; zadaniem jej jest zjadaczy chleba w aniołów przerobić. A le , mówi Słowacki — „dotąd była tylko przedpiękność, pittoresque“ ; jest to „mgła, na której wiedza odma­

1) „W yk ład N a u k i“ (wyd. B iegeleisena) str. 197 i 1 9 8 : „D zie­ ciątk o ty chciw e łakotek z duszą latającą jak ćma za srebrem krzy­ żów k ościelnych . . . p sych iczn y mój gołębiu obudzony i tłu k ą cy się w ciemnem pow ietrzu... wśród huku i błyskaw ic w ieżo w y ch ...“ (mowa o dzwonach i moździeźach w czasie procesyi).

2) Ś ciśle w ierzący k atolicy nie są katolicyzm em Chateaubrianda bardzo zbudowani. Zobacz L ’abbé Delfour: „Catholicisme et romanti­ sm e“ . 1905.

(12)

336 Jan G. P aw likow ski,

luje piękność — p ra w d ę“ ; — jest to zatem przygotowanie pod za­ siew rzetelnego religijnego u c z u c ia , które już nie odczuwa i p rze­ czuwa, ale które przedm iot wiary swojej wie w sobie jako prawdę. Tego rozwoju doznał na sobie Słowacki; — „dobrze żem przez te flety nie oddał całego ducha m ego“ — mówi o dawniejszej swojej poezyi, ale czuje równocześnie że była mu ona stopniem prow a­ dzącym w górę. W iara, głęboka genezyjska w iara mistyczna, trafiła do duszy poety przez oko, zachwycone „pięknością idei“ ; ale to już zaprawdę nie estetyzm literacki, to — religia!

Zdaniem Schleierm achera religijnym nie jest ten, kto w biblię wierzy, ale ten , kto sam mógłby biblię napisać. W istocie, głębo­ kość uczucia religijnego nie zadawala się biernością; kiedy je bie­ rzemy w siebie i przyswajam y tak, że staje się nieodłączną częścią naszej istoty, wtedy staje się także uczestnikiem naszego życia ; rośnie z n a m i, rozw ija s ię , odm ienia; podnosząc nasze wewnętrze moce wraz z nami w zrasta , dąży do ekspanzyi. Apostolstwo i he- rezya są róźnemi tej samej żywotności objawami. Religijność epoki romantycznej zna je obydwa. W Niemczech była religia więcej spraw ą wewnętrznego uczucia, spraw ą indywidualną. Pani de Staël pow iada, że tutaj objawia się raczej entuzyazm , niż fanatyzm; — „rozmaite opinie w przedmiocie religii, nie wychodzą poza świat idealny, w którym panuje wzniosły spokój. Od daw na zajmowano się tu badaniem dogmatów chrześcijaństw a; ale od lat dwudziestu, odkąd pisma Kanta wywarły swój silny wpływ na umysły, ustaliła się w sposobie pojm ow ania religii wolność i ten wzniosły rys, który nie wymaga ani nie odrzuca żadnej szczególnej iormy kultu , ale czyni z rzeczy niebieskich główną podstawę życia. Wiele osób znaj - duje, że religia Niemców je st zbyt nieokreśloną i że jest lepiej skupić się pod znakiem jakiegoś kultu bardziej pozytywnego i ścisłego“.

W Niemczech tedy uczucie religijne indywidualizując się, p o ­ zostaje spraw ą wewnętrzną. Potrzeba wylewu zewnętrznego ujaw nia się wyłącznie w formie skupień towarzyskich lub w zacieśnieniu związków p rzy jaźn i, owej sentymentalnej przyjaźni romantycznej. Na tem tle wykwita i m iłość, miłość „dusz siostrzanych“ , o pod­ kładzie więcej intellektualnym niż uczuciowym. Marzy się o jakichś wielkich stowarzyszeniach dusz pokrewnych , o jakiejś fantastycznej duchowej „lidze hanzeatyckiej“ . Ale to wszystko nie prowadzi do realnych organizacyj. Przyczynia się do tego w pewnej mierze i pro­ testantyzm , zostawiający wierze szeroką swobodę, ale przedewszy- stkiem charakter duszy niemieckiej , marzycielski , nie żądny kon­ kretnych, jasnych kształtów i umiejący pogodzić wewnętrzną wiarę z formalnem poddaniem się literze praw a i przepisowi oficyal- nego kultu.

Inaczej we Francyi. Jak mowa tak i duch francuzki dąży do ja sn o śc i, do określeń ścisły ch , form zamkniętych. Ducha niemie­ ckiego cechuje ja k gdyby nastrój kolorystyczny, ducha francuzkie- go — rysunek. „Dwa rysy charakteru — czytamy u J. de Maistre’a

(13)

—-Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego. 337

odróżniają Francuzów od wszystkich ludów św iata: popęd do asso- cyacyi i do prozelityzmu. Zdaje mi się, że proro k, który dwadzie­ ścia pięć wieków temu wspaniałym swoim rylcem napisał słowa : „omnia quae loquitur populus iste, coniuratio est (Izajasz Vili, 12)“ — w yrył portret Francuzów. Iskra elektryczna przebiegając jak piorun grom adę ludzi skupionych, wyobraża słabo tylko wybuch niespo­ dziany, niemal błyskawiczny, jakiegoś gustu, system u, namiętności pomiędzy F rancuzam i, którzy nie mogą żyć w odosobnieniu“ . Ten zmysł gromadny i ta dążność do wyprowadzania bezwzględnego ostatnich konsekw encyi, wyraziły się tutaj w chwili przebudzenia religijnego z jednej strony zwiększeniem rygoryzmu , zfanatyzowa- niem starej wiary, z drugiej powstaniem sekt. Ortodoksi Bonald i J. de Maistre mają w tym względzie fizyognomię zupełnie podobną, ja k stojący na przeciwnym krańcu założyciel religii bez Boga, August Comte.

Są trzy zasadnicze pierwiastki, które w rozmaitych kombina- cyach i stosunkach, ale prawie zawsze łącznie składają się na cha­ ra k te r nowych wierzeń tej epoki. Pierwszym z nich jest panteizm, drugim chrześcijaństwo, trzecim duch reformy społecznej.

O charakterze panteizmu romantycznego mówiłem już wyżej. Wchodzi on niekiedy w dziwne kombinacye z chrystyanizmem ; nie­ którzy przypisują mu rolę odrodzenia chrześcijaństwa. Mniej to dziwi jeszcze u Schleiermachera, którego protestantyzm pozostawia tłumaczeniu chrześcijaństwa szeroką swobodę, ale dziwniejszem jest łączenie panteizmu z katolicyzmem, jak n. p. u L averdanta*), który zresztą żywi ponadto sympatye także dla druidyzmu.

Wielowiekowa kultura chrześcijańska wyryła w duszach ślady tak głębokie, że uczucie religijne bez rysów chrystyanizmu jak gdyby obejść się nie może. Poza wpływem wychowania i jakiegoś ataw i­ zmu działa tu niewątpliwie wysoka wartość m oralna nauki Chry­ stusa, która pociąga ku sobie duchy, przejęte myślą o uszczęśliwie­ niu ludzkości. Religijność ówczesna jest ściśle związana z p ierw ia­ stkiem hum anitarnym ; nauczyciele i prorocy religijni są bez wyjątku nauczycielami i prorokami odrodzenia społecznego. Toż naw et reli­ gijnie obojętni, albo ci, których potrzeba religijna znajdując w pan- teizmie zaspokojenie odwiodła od chrystanizmu , inną d ro g ą , przez hum anitaryzm , pow racają do niego. L acordaire, jeden z najwięk­ szych kaznodziejów Francyi, wyznaje, źe z zupełnej obojętności re­ ligijnej doprowadziły go do katolicyzmu jego wierzenia społeczne. St. - Simon , z natury dla transcendentalnych zagadnień obojętny, a którego szkoła przeszła z czasem stanowczo do panteizm u, daje przeciez głównemu swemu dziełu tytuł: „Nowy chrześcijanizm“. Ten chrześcijanizm jest zgoła społeczny, ba , naw et ekonomiczny ; ze względu na podkreślenie znaczenia przemysłu w ustroju

(14)

338 Jan G. Pawlikowski,

nego społeczeństw a , możnaby go nazwań „chrześcijanizmem prze­ m ysłowym “. Wielokrotnie chwalony przez Mickiewicza w prelek- cyach B u chez, z k arbonara i m ateryalisty przez st.-simonizm do­ chodzi do katolicyzmu o zabarw ieniu wybitnie społecznem. Gäbet swój system komunistyczny w yprow adza z Ewangelii... Przykładów takich możnaby przytoczyć cały szereg.

Oczywiście, źe chrześcijaństwo, katolicyzm, ulegają w tych w y­ padkach mniej lub więcej dowolnej interpretacyi. Uderza to naw et u ty c h , którzy pozostają wiernymi synami Kościoła. Podobnie jak estetyczny chrześcijanizm Chateaubrianda, tak i filozoficzne koncep- cye Ballanche’a w jego „Palingenezie socyalnej“ m ają wybitną woń now atorstw a. N aw et rozpraw a de Maistre’a „O ofiarach“, w odpo­ wiednich w arunkach mogłaby się znaleźć na indeksie. Słowem, jak w wieku Oświecenia religijna obojętność, tak teraz grozi Kościołowi religijny zapał; przypomina się zjawisko religijnego przebudzenia Renesansu, które wyniańczyło największą w Kościele herezyę.

Niekiedy już sam religijny zelotyzm , urażony niezgodnością ideałów swoich z rzeczywistym stanem Kościoła, prowadzi do opo- zycyi przeciw temu Kościołowi, jeśli nie do sceptycyzmu. Typem takiego apostaty jest Lammenais , który w pierwszym swoim okresie jest gorącym katolikiem a później przerzuca się do sceptycyzmu zarów no wobec K ościoła, ja k i wobec pewnych jego dogmatów. Ale jakże dalekim jest ten typ od typu sceptyków Oświecenia! Od dawnej wiary odwodzi Lamm enais’go nie brak religijnego poczucia, ale jego n adm iar; jego poczucie religijne nie pozwala mu kroczyć w kon- wencyonalnych granicach , po ścieżce udeptanej przez innych i na­ kazanej z góry. Religijność jego jest twórczą, wybucha z głębi du­ szy i rozsadza stężałe formy dogmatu i zorganizowanego kultu. Re­ ligia drugiego Lam menais’go — gdyż przełom jego jest tak silny, że czyni zeń dwóch ludzi — jest religią hum anistyczną; dla Boga zostaje w niej nie wiele miejsca. Ale ta hum anistyczna ewangelia ma cechy zgoła religijne; co więcej, we względzie formalnym jego „Księgi ludu“ noszą zupełnie ewangeliczne cechy. Chrześcijanizm odbił się w nich śladem niezatartym .

Lam m enais odebrał święcenia kapłańskie; księdzem również był Ghatel, który później, na wzór teofilantropów Dyrektoryatu, chciał stworzyć odrębny Kościół francuzki na tle panteizmu hum anitarnego, o formach kultu wzorowanych ściśle na katolicyzmie. Na znacznie niższym szczeblu intelektualnym stojący Vintras popada w herezyę wyłącznie z zelotyzmu religijnego. Kościół jest obum arły, Chry­ stus płacze na to krw aw em i łzam i; Y intras pokazuje ludowi ho- stye, krw ią ciekące. Trzeba stworzyć nowe kapłaństw o; zwolennik Y intrasa Madrolle, nazywa siebie „contre-prêtre“.

W towianizm ie zelotyzm prowadzi do krytyki i do rozdwoje­ nia z „Kościołem urzędow ym “, jako niespełniającym rzekomo swych zadań. Ale ponadto wprow adza on „nowinki“, stojące już w rze- czowem do dogmatów przeciwieństwie. A przecież wyznają się być

(15)

Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego. 339

towiańczycy szczerymi synami Kościoła. Owszem w ich to gronie nie tylko jest prawda, ale i Kościół. Opiera się to na w ierze ew o­ lucyjnej, na mniemaniu że Pismo mieści w sobie tajemnice, które kolejno, w miarę dojrzewania ludzkości, odsłaniane być winny, co poruczone jest „mężom epoki“. Słowacki, zupełnie zgodnie z gnozą, mówi o trojakim Pisma wykładzie; odpowiada on trzem stanom dojrzałości : hylicznemu, psychicznemu i pneumatycznemu , w rnyśl podziału neoplatońskiego. Kościół żywTy winien postępować w wy­ kładzie Pism a; ale „Kościół urzędowy“ jest właśnie martwym. To- wianizm jest budzeniem do epoki nowej. Tak więc Towiański gło­ sząc n. p. naukę metempsychozy i inne z katolicyzmem w prost nie licujące, mniema się być jednak prawowiernym katolikiem. Rozpo­ czynając swoją misyę, przystępuje do komunii ; do przyszłych swoich uczniów przem awia po raz pierwszy w kościele. Mickiewicz w „Pre- lekcyach“ występuje przeciw księżom , że zerwali nić tradycyi Ko­ ścioła , że stracili czucie z niebem , że Kościół już nie wydaje no­ wych świętych, że już cudów nie działa, a naw et sam w cuda nie wierzy; że obcym jest duchowi czasu, pragnieniom i boleściom lu­ dów 1). Jednak ten protest w mniemaniu jego zmierza tylko do

od-Zob. Literat, słow . Rok IV ., zw łaszcza lekcya 4 i 5. — Oto głów n e ry sy zaw artych tu poglądów: — Na zgromadzeniach p o lity ­ cznych i w książkach filozofów t o c z y s i ę d z i ś w i e l k a к we - s t y a r e l i g i j n a . . . „Trzeba zg łę b ić ... co K ościołow i urzędowemu przeszkadza być w spółce z n a j ż y w o t n i e j s z y m i n a j r z e c z y- w i s t s z y m r u c h e m k a t o l i c y z m u i co mu będzie zaw sze prze­ szkadzało czuć ducha Francyi i P olsk i dzisiejszej. Wiadomo, źe tak zwana reakćya, a jak w łaściw iej nazw aćby należało — natężona akcya r e lig ijn a , bierze swój początek w o s t a t n i c h l e c i a c h w i e k u z e s z ł e g o i w e F r a n c y i . P ierw sze do niej hasło dali św ieccy, w sz y sc y prawie ludzie bolejący, ludzie czynu. Chateaubriand długo tułacz, de M aistre w ygnaniec, Lammenais również zm uszony szuk ać p rzytu łku w obcym kraju, przez h istoryę w ew nętrzną w łasn ych ż y ­ w otów gw ałtem przyw iedzeni zostali do zastanow ienia się nad z a ­ sadami życia tegoczesnego narodów europejskich. — Tęsknota poe­ tyck a w W iktorze H u g o , m iłość artystyczna w M ichelecie, od k ryły im tajemnice sztu k i gotyck iej. Buchez , w poruszeniu politycznem d ośw iadczyw szy zawodów i przeciwności , wrócił na łono K ościoła, albo lepiej m ówiąc , u ciekł się pod lo gik ę k atolicką. Żaden z tych lu dzi nie w yszed ł z sem in aryu m , wielu n ig d y naw et nie u czyło się te o lo g ii; a j e d n a k ż e K o ś c i ó ł t e r a ź n i e j s z y m u s i o p i e r a ć s i ę n a n i c h : są to ostatn ie źródła zkąd jeszcze czerpie jakąkol­ w iek s iłę “ ... Ze słów tych wynika, że z u c z u c i a w ypfyw a relig ia ; otw iera jej wrota choćby „tęsknota poetycka“ lub „m iłość a r ty sty ­ czn a “ ; przeciwnikiem najgorszym oziębłość, r u ty n a , formalizm. L i­ teratura K ościoła w schodniego i protestancka są ckliwe , katolicka

(16)

340 Jan G. Pawlikowski,

rodzenia Kościoła, a nie do zerwania z nim. Dlatego to towiańczycy sądzą, że dla swych celów pozyskają papieża; zapałem swoim dla

je st pieniacką. B ezd uszn i form aliści na indeks kładą k siążk i pełne ducha praw dziw ie religijn ego ; ludzie z d uszą w y sch łą boją się za­ pału. „Ich g ie st je s t g iestem w strzym u jącym “. A „ c h r z e ś c i j a · n i z m p o w s t a ł z z a p a ł u , utrzym uje się dotąd zapałem i zapał ten — choć to niezm iernie zd ziw i doktorów zakonu — m a s w o j e o g n i s k a w s e r c a c h n a p o z ó r o d d a l o n y c h n a j b a r d z i e j o d p r a w d y c h r z e ś c i j a ń s k i e j . Płom ię to, o które lud w zd y­ cha, bez którego mu ciężko, samo tylko może rozniecić życie w Ko­ ściele d zisiejszym , — bo zapał odstaw ia człow ieka na jego w łaściw e m iejsce, zlewa go w jedno z ludem “ . — K ościół urzędowy (bo poza nim istn ieje K ościół nieurzędowy, żyjący w piersiach przepełnionych zapałem religijnj^m, w spółczujących z ludem), ów K ościół urzędowy b o i s i ę c z y n u . „U czniow ie Tego, co rzekł, że przyn iósł ogień na ziem ię i c h c e , żeby ten ogień gorzał, żołnierze Tego , co p rzyszed ł z mieczem i żąda ab y walczono , lękają się , drżą , chowają się ze strachu “ . „Z członków K ościoła w ojującego pow ychodzili... na fak­ torów rekom endujących k atolicyzm “ . N ie przychodzi d ziś K ościołow i do g ło w y nawracać schyzm atyków ; posyła m isyonąrzy do C h in , bo nie lęka się potęgi w ładców tego państw a , ale nie poszle ani jed ­ n ego m isyonarza do R osyi... W y p r z e d z a j ą g o w t e m l u d z i e ś w i e c c y . N aw et co do metod nauczania daje się w yprzedzić św ie ­ ckim. S tyl dąży w szędzie do prostoty ; w K ościele panuje sty l na­ d ęty B osueta i M assillona. Toż do sty lu E w an gelii zbliżają się naj­ bardziej nie te produkty K ościoła , ale napoleońskie b iu letyn y wo­ jenne. T ak i żołnierze i wodzow ie napoleońscy podobniejsi są do w ielkich św ięty ch i Ojców K o śc io ła , niż k sięża. K s i ę ż a w y p a ­ c z y l i i d e a ł C h r y s t u s a ; zrobili go żebrakiem , nie pomnąc źe p rzyszedł on w p otęd ze, a mowa jeg o b yła mową m ocy;... nie w y ­ rażał on się przez form uły, nie prow adził rozpraw — n ig d y nie w chodził ze złem w u kłady... K ościół nie poparł P olsk i upadającej pod krzyżem ... „A teraz m ów icie: nie w ied zieliśm y co to b yła rewo- lucya polska !“ D aw niej św ięci nie potrzebowali się dowiadywać, — ale K o ś c i ó ł s t r a c i ł d a r i n t u i c y i , bo on nie nabyw a się in a ­ czej, jak p r z e z b o l e ś ć . „Do czegóż d zisiaj przyszedł K ościół ? Co może ta p o tę g a , rodzicielka n ieg d y ś w szy stk ich m ocarstw ziem i? W czem ona w p ływ a na postępow anie ludzi, na ich życie polityczne, na w ielk ie poruszenia narodowe?... Nad takim stanem Kościoła po- w innoby pękać z bolu serce jeg o służebników ... P ytam że się w szy­ stkich lu dzi dobrej w iary, czy widzą na twarzach , w ruchach, w sk inien iach reprezentantów K ościoła tę b oleść?... J eżeli więc ten, kto pragnie zostać twórcą w sztuce, w znow ieielem w polityce, m u s i k o n i e c z n i e w e j ś ć w s p ó ł k ę z d u c h e m m a s c i e r p i ą c y c h i t ę s k n i ą c y c h d o p r z y s z ł o ś c i , jakąż powinnaby b yć boleść

(17)

Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego. 341

sprawy odrodzenia Kościoła przyciągają też takich gorących a p ra­ wowiernych katolików, jak n. p. ks. Duński. Ale kiedy Kościół jest, głuchy, Mickiewicz mniema że kapłaństwo jest raczej przy wierzą­ cych , niż przy ty c h , którzy wzięli święcenie a nie wzięli ducha ; widzimy go jak czuje się uprawnionym do udzielenia sakram entu m ałżeństw a tam , gdzie go „ksiądz niegodny“ odm ówił1). Słowacki, który zresztą wcześniej w Rzym zwątpił niż inni towiańczycy, mówi o „papiestwie ducha“ ; a nie przy tym ono je s t, na którym „trzy koron się piętrzy“...

Jest rzeczą niezmiernie ciekawą , jak głębokie ślady zostaw ił katolicyzm, jak bardzo wpłynął na ukształtowanie się wierzeń reli­ gijnych we Francy i nawet u tych, którzy na pozór zupełnie z nim zerwali. Przyczyna leży może z jednej strony w tym rysie psycho­ logicznym, o którym już wspomniałem, że w iara jest jak gdyby

od-tych, co reprezentują K ościół ? B oleść nie do o p isa n ia , boleść którą S t.-Martin n azyw ał boleścią proroczą , wcale różna od boleści poje­ dynczego człow ieka i artystow skiej, b o l e ś ć , j a k ą s i ę c i e r p i z a m i l i o n y ! T aki co m yśli tylko o zbawieniu sam ego siebie, niezdolny j e s t czuć tej b oleści“ . Żołnierz ranny, troszczący się w ięcej o los b itw y , niż o sw e rany, spiskow iec, który nie dbając o siebie, wy- w iaduje aię o los sprawy, bliżej są C hrystusa od teologów i urzęd­ ników K ościoła. Trzeba przeto o d n o w i e n i a K ościoła; trzeba ze­ trzeć tę armię która nie przyjmuje nowego ducha, a w y sta w ić nową, m łodszą, dzielniejszą. Czasy się bowiem w ypełn iają; ś w i t a n o w a e p o k a , „ e p o k a ś w i ę t e g o J a n a “. W skazuje na to M ickiewicz cytu jąc słow a K rasiń skiego z „Trzech m yśli L ig ę z y “ : „Piotrze czy poznajesz m nie? A ciało odpow iedziało: Głowa twoja ostatniej w ie­ czerzy spoczęła na piersi P a ń sk iej“ . . . A tajem niczy mąż w purpu­ rze , w yobrażający K ościół nowy, mówi : „A teraz kazano mi , bym wśród ludu zam ieszkał i ogarnął św ia t i p rzytu lił go do piersi jako Pan głow ę moją ostatn iego w ieczora“ . — L ekcyę 4tą kończy M i­ ckiew icz taką apostrofą : „W y zaś k a p ła n i, wy nie pierwej , aż do­ piero przeszedłszy w szy stk ie próby naznaczone człow iekow i, aż prze­ w ierciw szy wasze w nętrze świdrem bolu , zdołacie odetchnąć swobo­ dnie, zdołacie spoić nas w szystk ich jednem uczuciem m iłości. W ten­ czas dopiero odbije się na w aszych obliczach podobieństwo tych po­ tężnych i jaśniejących tw arzy pierwotnego K ościoła ; w tenczas też zrozum iecie karty, którem tu dzisiaj odczytał (z „Trzech M y śli“), p o z n a c i e g d z i e j e s t d u c h o w e g o m ę ż a w p u r p u r z e i co znaczy sk in ien ie jego, które dał jako pan ziem i“.

J) cf. L it. słow . IV , 1. 10: „Napoleon tak b y ł przejęty wiarą w św iętość sw ego charakteru jako człowieka przeznaczenia , źe na w ysp ie św . H eleny, k iedy nie było księdza, podejmował się spowia­ dać swoich tow arzyszy i czuł moc dawania im rozgrzeszeń... W zno­ s ił się on w tedy po nad katolicyzm d zisiejszy “ .

(18)

342 Jan G. Pawlikowski,

grzebaniem najgłębszych pokładów naszej duszy; w tych pokładach leżą tradycye naszego dzieciństwa, kto wie czy nie tradycye ataw i­ styczne; towiańczyk mniemałby, że anamneza naszych poprzednich żywotów. Z drugiej strony działa tu może ów rys formalny francu­ skiego d u c h a , który nie poprzestaje na wew nętrznem wierzeniu, ale dąży do ujęcia go w formy kultu ; oczyw iście, że na tę formę działają silnie tradycyjne szematy.

„Nowy chrześcijanizm “ St.-Simona m iał w sobie bardzo m ało pierwiastków transcendentalnych ; ale organizacya jego, pomysł t e o- k r a c y i w i e d z y wzoruje się na organizacyi Kościoła. A kiedy po śmierci m istrza rozw inął st.-simonizm swą stronę religijną na pod­ stawie panteistycznej, wtedy stworzył także formę kultu ; przy śpie­ wie hymnów panteistycznych Enfantin odpraw iał rodzaj nabożeń­ stw a, w ornacie i z ceremoniałem noszącym wyraźne rysy katoli­ ckiego Kościoła. Najbardziej charakterystyczną w tym względzie jest

„religia pozytywna“ Augusta Gomte’a. Jest to religia bez Boga; za­ stępuje go pojęcie Ludzkości. Pow tarza się znowu pomysł „teokra- cyi wiedzy“ ; w tym względzie Comte wyznaje żywe sympatye dla organizacyi zakonu Jezuitów. Mamy tu kalendarz z imionami świę­ tych , tylko że imiona te są imionami wielkich lu d z i, tych , którzy przyczynili się do postępu Ludzkości. Podobny pomysł znajduje się u Mickiewicza i u Słowackiego 1). Odnachodzimy dalej u Comte’a formy kultu podobne do katolickich, tak jak w st.-simonizmie. Ale cała ta religia jest zim na; „Ludzkość“ jest pojęciem chłodnem i ab- strakcyjnem; nie zaspokaja ono głębszych religijnych potrzeb serca. I oto Comte , nie znający Boga i negujący nieśmiertelność duszy, powraca, nieświadomie może, do jednej z najpierwotniejszych form religii, do kultu dusz zmarłych. Istnieje jego portret, na którym obok siedzącego w krześle, stoi duch jego matki (duch w znaczeniu sym ­ bolu, bo wszakże niema nieśmiertelności, ale sam symbol jakże jest znamienny !) ; w górze unosi się drugi duch-symbol : to Klotylda de Vaux , c z y s ta , nietknięta kochanka późnych lat m ędrca ; u kolan klęczy mu wierna słu g a, która troskliwą opieką otaczała jego s t a ­ rość , a której w kalendarzu świętych dał miejsce pod nazwą „la grande prolétaire“. Nie dość na tem ; serce oszukane kultem su ­

*) Słow acki ponadto (w „D zienn ik u “ pod datą 25 paźdź, 1848) mówi o „p rzyszłych św iętach narodowych“, których szereg w ylicza, jak n. p. 22. czerw ca: aby się p rzyb liżyło królestw o Boże (św ięto hymnów), — 22. w rześnia : o podniesieniu duchów n iższ y ch (św ięto trzód), — 4. k w ietn ia : św ięto m a te k , o uproszenie duchów w ie l­ kich, — 22 . grudnia: św ięto Ś w iatła (równocześnie św ięto m alarzy) i t. p. I ten pom ysł ma analogie. N ajpierw w projekcie Robespierra przy wprowadzeniu k ultu I s to ty N ajw yższej , później u teofilantro- pów ; ze w sp ółczesn ych Słow ackiem u podejmuje g o k siąd z Chatel. (O tym ostatnim zob. u Erdana).

(19)

Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego. 343

chego pojęcia Ludzkości, z chwilą kiedy poznało miłość uczuło po­ trzebę innej , cieplejszej religii — i w kult religijny zmieniło kult kochanki. Ale ten k ult, to jakby symbol; wielkie ukochanie, wzlot ducha jest jakby religią sam w sobie. To też Comte swoją zimną religię Ludzkości uczynił — dla siebie przynajmniej — religią praw ­ dziwą , przez wlanie w nią pierwiastków uczuciowych , przeniesio­ nych z kultu kochanej kobiety; symbolem Ludzkości, przedmiotem k u ltu , stał się posąg niewiasty o słodkich rysach pani de Vaux. Czcząc w nim Ludzkość, Comte czcił w nim Miłość; pia fraus, którą oszukiwał Ludzkość i — siebie. I formy kultu przeniesione były z osobistego kultu kobiety kochanej, który przybrał u Comte’a po­ stać zupełnie religijną, co więcej blisko pokrewną liturgii katolickiej. Rytuał był następujący1): R ano, o pół do szóstej, modlitwa trw a­ jąca godzinę, złożona z „rozmyślania“ i „wylewu“. Odprawiał ją

Comte na klęczkach przed fotelem , na którym siadyw ała zm arła, a na którym składał pamiątki po niej. „Rozmyślanie“ trw ające czterdzieści minut miało przepisany porządek, odpowiadający chro­ nologicznemu porządkowi zdarzeń jego krótkiej miłości. „W ylew“ trw ał minut dwadzieścia ; przepisane w nim było powstawanie z klęczek — jak przy czytaniu Ewangelii — i przyklękanie pono­ wne , — przepisane wypowiadanie pewnych z d a ń , mieszczących w części teoremy „religii pozytywnej“, w części zaś miłosne inwo- kacye, niektóre w języku włoskim, który zdaje się m usiał za życia Klotyldy stanowić żargon miłosny kochanków. „W ylew“ kończył się trzykrotnem powtórzeniem słów św. Tomasza a Kempis : „Arnem te plus quam me, nec me nisi propter te “. — Podobne nabożeństwo — tylko skrócone— odbywało się jeszcze w południe i wieczór. Nadto w tym kulcie były pewne święta z przepisanym osobnym ceremo­ niałem, pielgrzymką na cmentarz itp. Tej religii miłości był Comte wierny do końca swego życia , przez lat z górą trzynaście. A do kultu Istoty Najwyższej wprowadził formy zupełnie zbliżone do tego kultu kochanki; i w nim kończy się obrządek formułą mistycznej miłości Tomasza a Kempis. — Książkę „O naśladowaniu C hrystusa“ Comte czytał sam codziennie i czytać zalecał. „Dopóki pozytywizm nie dokończy — pisał — w imię Ludzkości syntezy moralnej i poe­ tyckiej , którą w imię Boga rozpoczął katolicyzm , niech nam służy ten mistyk średniowieczny za codziennego przewodnika w pozna­ waniu i doskonaleniu naszej natu ry “. — Czy Comte był mistykiem w ostatniej swojej epoce? Na to pytanie można z równą słuszno­ ścią odpowiedzieć „tak “ — jak Littré — i „nie“ jak G. Dumas.

ł) Źródłami są A . Comte’a: „Politique p o sitiv e “ i „T esta­ m ent“ . — Zob. D um as: „P sych ologie de deux M essies“. Przedsta­ w ienie p sych ologii Comte’a jest tu nader trafne i bezstronne. Autor podnosi należycie u dział pierw iastku religijn ego w składzie tej d zi­ wnej duszy.

(20)

3 4 4 Jan Gr. Pawlikowski,

Inspiracyi, objawienia indywidualnego, nie uw ażał on co prawda za narzędzie poznania. Ale porównując siebie z panią de Vaux mówił, że i dla niego wprawdzie „serce“ jest ostatecznym wskaźnikiem, tylko że on musi dochodzić do celów przez nie wskazanych drogą rozumową ; ona zaś spełnia zadanie odw rotną i skuteczniejszą drogą : przez pobudzenie bezpośrednie wzruszeń sympatycznych usposabia umysł w sposób nieodparty do pojęcia praw d prawdziwie ogólnych. Jeżeli to nie jest mistyka, to jest to „dyspozycya m istyczna“ umy­ słu , przekształcona w tak dziwny sposób u tego mieszańca ducha Oświecenia i romantyzmu. Podobne zjawisko powtarza się u innych reform atorów i proroków tego okresu, może tylko mniej jaskraw o; Comte przeto szczególnie ducha czasu tłumaczy. — Znanem jest zja­ wisko , źe w pewnych w arunkach formy organiczne, zwierzęce czy ro ślin n e, wydające się być ustalonemi i jednolitem i, w potomkach swoich rozkładają się jakoby na części sk ład o w e, rozszczepiając swe atawistyczne sk ła d n ik i, wykazując złożoną naturę naw et cech zasadniczych. Takie zjaw iska dyssocyacyi umożliwiają nam często w sposób niezastąpiony wejrzenie w samą istotę , w samo jądro rzeczy; jesteśm y świadkami niby procesu analizy chemicznej. Goś podobnego dzieje się przed oczyma naszemi w psychicznej dziedzi­ nie, kiedy obserwujemy A. Comte’a. To studyum uczy nas niezm ier­ nie wiele o duszy ludzkiej i o wiecznym w niej powrocie, utajonego pod różnemi postaciami, pierw iastku religijnego. — — — —

Jedną ze spraw, pozostających w ścisłym zw iązku z religią i taką te ż , którą się wszystkie religie zajm ują, jest s p r a w a n i e ­ ś m i e r t e l n o ś c i d u s z y . W epokach mistycznych wzmożony sub- jektywizm czyni tę sprawę szczególnie w ażną; silne poczucie oso­ bowości nie dopuszcza myśli o zagładzie. Z drugiej strony z misty­ cyzmem prawie z reguły idzie w parze w iara w ew olucyę, w do­ skonalenie się. Ostatecznym celem jest zrównanie się z Bogiem. Ale celu tak wysokiego w jednem krótkiem życiu osiągnąć nie można; wykluczonem to jest zwłaszcza w światopoglądach opartych na stopniowem podnoszeniu się wszystkich tworów lub na podno­ szeniu się ludzkości. Tutaj osiąganie wyższych stopni rozwojowych jednostki zawisłem jest od osiągania tych stopni przez ludzkość ; odbywa się zatem h i s t o r y c z n i e . Te dwie przesłanki: indywi­ dualna nieśmiertelność duszy i ew olucya, prowadzą prawie niezbę­ dnie do przyjęcia palingenezy, nauki o pow rocie, o wielokrotnem wcieleniu1). Podnoszenie się ducha odbywa się w metempsychicznym

1) Słowa „p alin gen eza“, „m etem psychoza“, „wędrówka d u sz“ , „reinkarnacya“, oznaczają to samo , a u siłow anie stosow ania w y łą ­ cznie jed nego z pom iędzy nich dla oznaczenia jednej tylko z liczn ych m odyfikacyi idei, którą w yrażają (np. słow a „m etem psychoza“ tylko

(21)

Źródła i pokrewieństwa towianizmu i mistyki Słowackiego. 345

szeregu żywotów. Idea ta powraca też uparcie prawie we wszyst­ kich mistycznych epokach; jest ona również częścią składową to­ wianizmu.

Słowacki mówi o metempsychozie, że uczyniono ją dziwolą­ giem św iata; rzeczywiście ona to dla ogółu jest najbardziej rażącą w towianizmie. Wprawdzie nie tyle argumenta zwrócono przeciw' niej, ile dobry hum or; ośmieszano ją nieraz w rozlicznych koncep­ tach. Katolicy zaś prawowierni ją to właśnie przedewszystkiem od­ czuwali w towianizmie jako herezyę; nie darmo potępił ją Kościół na soborze konstantynopolitańskim już w VI wieku , niedarmo za­ palił dla niej stos Giordana Bruna.

A jednak jakiekolwiek byśmy przeciw palingenezie podnieśli zarzuty, te które wytacza się pospolicie (jeśli o zarzutach można m ów ić, bo jest to raczej postawienie się ponad wszelką dyskusyą z powodu rzekomej niedorzeczności przedmiotu) — wcale nie wy­ starczają. Zwłaszcza d z iś , gdy myśl ewolucyjna stała się niemal stałą kategoryą naszego myślenia, jeśli obok niej chce się zatrzymać wiarę w indywidualną nieśmiertelność duszy, prawie źe niepodobna ominąć palingenezy. Bo czyż wystarcza dla zaspokojenia wiary w do­ skonalenie się idea rozwoju gatunkowego?1) Czyż nie jest bez po­ równania moralnie wyższą wiara w doskonalenie się indywidualne ? Jeśli zresztą wierzymy, że w ewolucyi gatunku bierze udział także i dusza , jeśli wierzymy, że człowiek przyszły będzie stał o tyle wyżej od dzisiejszego, o ile ten wznosi się ponad gromadę innych stworzeń, — jeśli dalej chcemy utrzymać wiarę, źe kiedyś spotkamy się wszyscy w zaświecie: to jak wyobrazimy sobie to nasze spot­ kanie z istotami, które na ziemię po nas przyszły jako wyższe od nas ogniwa ewolucyjnego łańcucha? Czemże zasłużyliśmy na to poni zenie? Czyż jest naszą w in ą, źe urodziliśmy się wcześniej? Nie jestże myśl taka potwornem zaprzeczeniem sprawiedliwości Bożej ? Zatem w iara w indywidualną nieśmiertelność musiałaby wykluczyć

do m odyfikacyi uznającej przechodzenie duszy z cia ł ludzkich w z w ie ­ rzęce i odwrotnie) , są dowolnościam i subjektyw nem i i nie mają za sobą powszechnej zgody. Z tego powodu używ ać wypada tych ter­ minów bez rozróżnienia , dla oznaczenia idei wielokrotnych w cieleń wogóle, a szczególne m odyfikacye w każdym w ypadku osobno określać.

1) K ant („Idee zu einer allgem . G eschichte in w eltb ürgerli­ cher A b sic h t“) powiada : „A lle Naturanlagen eines Geschöpfes sind bestim m t sich einmal vollstä n d ig und zw eckm ässig au szu w ick eln “ . A le rozwój ten dopełnia się nie w jednostce, lecz gatunku. Może na in nych planetach jednostka osięga pełnię rozwoju — dodaje, — u nas je s t inaczej... T ylko gatunek dojść może do niej. — O tem jak blizkim je st K ant palin gen ezy a cofa się ostatecznie przed jej przyjęciem, zob. Karl H eckel : „D ie Idee der W iedergeburt“ (L ipsk, 1 8 8 9 ; str. 45 i n.).

Cytaty

Powiązane dokumenty

*) Uzasadnienie daję w pracy, przygotowanej do druku, .Fredro a Gol­ doni*.. Baron ma poślubić Lu- cylę, córkę swego przyjaciela, pana de Forlis. Lucyla

okala wieniec z suszonych roślin, kwiatów szarotki, mchu i liści paproci oraz drobnych czerwonych kwiatuszków wykonanych z tkaniny. Nad fi- gurką znajduje się siedem gwiazd

i cho# uatrakcyjnia o rozwa$ania, podkre"laj&c metaforyczne tudzie$ metonimiczne zwi&zki obrazu z rzeczywisto"ci&, czyni&c z niego

jest dużo niższa w porównaniu z cytowanymi w literaturze danymi ze względu na to, że do badań pobrane było paliwo formowane pochodzące z zawilgoconych

W rozdziale tym przedstawione są podstawowe zasady i tryb zawie­ rania umów przez jednostki gospodarki państwowej z jednostkami gos­ podarki nie uspołecznionej,

Life Cycle Inventory (LCI) decision support systems using Monte Carlo simulation with the Cristal Ball® analysis tool, spreadsheet add-in software, is a practical methodology for

проведения критического сравнительного анализа коммерческого потенциала определить факторы и составлящие

Pokazano, że rozwój nauk o zarządzaniu, podobnie jak rozwój innych dyscyplin naukowych wchodzących w skład różnych dziedzin nauki, jest nieodłącznie związany z powstaniem