• Nie Znaleziono Wyników

Pogadanki obyczajowe

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pogadanki obyczajowe"

Copied!
170
0
0

Pełen tekst

(1)

OBYCZAJOWE

n a p is a ć :

WłADYSŁAW WITWICKi

(2)
(3)
(4)
(5)

P O G A D A N K I OBYCZAJOWE

(6)
(7)

P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

n a p i s a ł

W Ł A D Y S Ł A W W I T W 1C KI

W A R S Z A W A 1 9 6 0

P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O N A U K O W E

(8)

P O G A D A N K I O B Y C Z A JO W E

U K A Z A Ł Y S IĘ W L I P C U 1957 R . J A K O P I E R W S Z Y T O M Z B I O R O W E G O W Y D A N I A S P U Ś C I Z N Y P I Ś M I E N N I C Z E J

W Ł A D Y S Ł A W A W 1 T W I C K I E G O

O B E C N E W Y D A N I E J E S T R E E D Y C J Ą W Y D A N I A P I E R W S Z E G O

(9)
(10)
(11)

O D W Y D A W C Y

»P ogadanki obyczajow e« p is a ł W ła d ysła w W itw ic k i w o s ta tn im ro k u o ku p a c ji. W latach, gdy w szystkie n o rm y etyczne okresu przedw ojennego w a liły się w g ru zy. B a r­

barzyńska bezwzględność h itle ro w s k ic h m etod, b o m bardo­

w a n ie m ia st o tw a rty c h , odpow iedzialność zb io ro w a , obozy śm ierci, w y ję c ie spod p ra w a całych n arodów , niszczenie p o m n ik ó w cudzej k u ltu r y — a z d ru g ie j s tro n y o dw et z w y ­ ciężonych, niebezpieczne na przyszłość hasła sabotażu, k ra ­ dzież, podstęp, oszustwo, k u la z zasadzki ja k o p rz e ja w pa­

tr io ty z m u i w a lk i ty c h n ajlepszych, co nie c h c ie li ulec prze­

m ocy — to w szystko b u d z iło obawę, ja k będzie w yg lą d a ło społeczeństwo, a szczególnie m łode pokolenie, gdy skończy się w o jn a . Ja k ie n o rm y etyczne należy przekazać ty m , k tó ­ rz y ocaleją z chaosu i stając do u cz c iw e j p ra cy będą p y ­ t a li sam ych siebie — ja k żyć.

Pod w p ły w e m te j tro s k i p ro fe s o r W itw ic k i zaczął pisać sw oje p o gadanki, za m yka ją c w d w u n a s tu rozdziałach pod­

staw ow e rozw ażania o ty m , ja k i p o w in ie n być c z ło w ie k ż y ­ ją c y w społeczeństwie.

N ie ta k i, k tó r y p ra c u je nad sobą i d o sko n a li się w e ­ w n ę trz n ie w o d e rw a n iu od życia. W edług a u to ra postępo­

w a n ie je d n o s tk i ważne je s t przede w s z y s tk im w stosunku do in n y c h lu d z i. „N ie w ie m , czy n a m a w ia łb y m k o g o k o lw ie k

— p is a ł W itw ic k i w je d n y m z lis tó w w 1939 ro k u — do podciągania się w ew nętrznego. Raczej p o w ie d z ia łb y m : w ogóle n ie troszcz się o poziom w ła s n e j duszy, o to, czy jesteś doskonała, czy jeszcze nie, czy ta ka , ja k b yć p o w in ­ naś, czy jeszcze n ie taka. N ie m y ś l w ogóle o sw o im pozio­

m ie, a m y ś l o w s z y s tk im , co poza tobą. O lud zia ch , o rze ­ czach, o spraw ach — ty lk o n ie o sobie samej. W łasna oso­

ba ja k o cel zaiteresow ań, to m i się w y d a je zawsze m ałe

(12)

6 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

i niegodne zachodu. T y le je s t c ie ka w ych rzeczy i lu d z i na św iecie, o k tó ry c h w a rto m yśleć i w a rto im pomagać, za­

m ia st spracow ać nad sobą«. D ia b ła w a rta ta ko sm e tyka w e w n ę trzn a .”

N a to m ia st konieczność k o n tr o li w e w n ę trz n e j i w e w n ę trz ­ nego ła d u ze w zg lę d u na in n y c h je s t w p rz e k o n a n iu auto ra czymś ta k n a tu ra ln y m , ja k dbałość czło w ie ka stojącego na p e w n y m poziom ie k u ltu r y —< o w y g lą d ze w n ę trzn y.

„C z ło w ie k c y w iliz o w a n y uw aża przecież na czystość w ła ­ snego c ia ła i u b ra n ia i n ik t od niego nie żąda, żeby b y ł szczerze i po p ro s tu b ru d n y . S tro n a m o ra ln a cz ło w ie k a w y ­ maga ta k samo tr o s k liw e j u w a g i i ś w ia d o m e j tro s k i, ja k cia ło i u b ra n ie .”

A kogo n a z y w a ł W itw ic k i czło w ie k ie m k u ltu ra ln y m ? T e­

go, „ k t o p o trz e b u je i p o tr a fi ko rzysta ć z w y tw o ró w k u ltu ­ r y m a te ria ln e j i d u ch o w e j ludzkości. A w ięc, m y je się i g o li częściej n iż ra z w ty g o d n iu . D ba o całość i czystość zę­

bów i paznokci. N ie śm ierdzi, n ie roznosi w szy i p lu s k ie w , n ie w rzeszczy i n ie p o trą ca lu d z i. O panow uje sw oje o d ru ­ chy i o b ja w y a fe k tó w . C hodzi p ra w ą stro n ą i je ź d z i zależ­

n ie od przepisów w d a n ym k ra ju . C zyta gazety, k s ią ż k i i czasopisma. K s z ta łc i się w sw o im zakresie n a jb a rd z ie j, a w in n y c h ile możności. U m ie w yra ża ć sw oje m y ś li sło­

w em i pism em . N ie ła m ie p ra w w sp ó łżycia ludzkiego, n ie ro z b ija , nie k ra d n ie , n ie oszukuje, szanuje dobre im ię d ru ­ gich, je s t d o b ry d la lu d z i i zw ie rz ą t. P o trz e b u je do życia d o b re j s z tu k i i ła g o dn ych obyczajów . Uczy się ję z y k ó w ob­

cych. D o trz y m u je zobow iązań.” (z k o re sp o n d e n cji z r. 1947) P ro fe so r W itw ic k i przez w ie le la t swego n ie z w y k le czyn ­ nego, tw órczego życia stale o bcow ał z m łodzieżą. Ja k m ało k to ro z u m ia ł ją i kochał. S w y m i pogadankam i obyczajo­

w y m i p ra g n ą ł pomóc je j, gdy stanie wobec k o n flik tó w po ­ w ojennego życia.

T rzynaście la t czekały p o g a d a n ki na d ru k , k tó r y im dziś o tw ie ra drogę do rą k i serc c z y te ln ik a , a szczególnie c z y te l­

n ik a m łodego.

Pisane w r. 1944 m u s ia ły o pierać się na p rze d w o je n n ych w a ru n k a c h społecznych i norm a ch obyczajow ych, a korze­

n ia m i sięgać do czasów m łodości, do k o n flik tó w słuchaczów

(13)

K a rta z rę k o p is u W . W itw ic k ie g o

(14)

8 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

psychologii, p ie rw szych najstarszych uczn ió w profesora, a w ięc do p ie rw szych dziesięcioleci X X w ie k u . N ie ra z naw et do w ła s n e j m łodości autora, to znaczy do la t osiemdziesią­

ty c h w ie k u ubiegłego. Okres ogrom ny, je ś li chodzi o zm iany obyczajowe.

G d yb y A u to r ż y ł d z is ia j, na pew no p o d d a łb y korekcie całość pracy, a szczególnie ro zd zia ły, w k tó ry c h m ó w i o po ­ je d yn kach , będących ju ż p rz e ż y tk ie m d a w n e j epoki, o ro z­

wodach, p ra cy k o b ie t i ich r o li w m ałżeństw ie, p ro s ty tu c ji

— o ty m w s zystkim , co ju ż w znacznej m ierze sprostow ało samo życie. Z o s ta ły b y także om ów ione szerzej n ie k tó re za­

gadnienia, o czym świadczą n o ta tk i w rękopisie, np. „ro z ­ w in ą ć pojęcie szantażu” w rozdziale o poszanow aniu cu­

dzej w łasności (str. 142). B ra k ró w n ie ż ostatniego rozdzia­

łu , k tó r y A u to r m ia ł z a m ia r dodać przed w yd a n ie m książ­

k i, dając w n im ja k ie ś ogólne podsum ow anie rozw ażanych w sp ó ln ie z c z y te ln ik ie m zagadnień. Zapewne o s ta tn i rz u t oka samego A u to ra na p rzyg o to w a n y do d ru k u rękopis w p ły n ą łb y na pew ne zm iany, p o p ra w k i stylistyczn e , skreśle­

n ia , ja k ie z w y k ł on w prow adzać w korektach.

Z w ra ca ją c uw agę c z y te ln ik a na te niedociągnięcia, któ re m ógłby usunąć n ie w ypaczając sw ych m y ś li ty lk o sam A u ­ to r, i na konieczność k o n fro n to w a n ia pe w n ych rozdziałów z biegnącym naprzód życiem , sam te k s t »Pogadanek« poda­

je m y bez zm ia n i uzupełnień, w te j fo rm ie , w ja k ie j pozo­

s ta w ił je A u to r.

K a z im ie ra Jeżewska

W a rs z a w a , w m a r c u 1957 r o k u

(15)

I . CO TO JE ST E T Y K A P O T R Z E B A E T Y K I Ś W IE C K IE J

W P R O W A D Z E N I E

W y ra z „ e ty k a ” je s t pochodzenia greckiego. E thos znaczy po g re c k u ty le co o b ycza j. Z a te m e ty k a zna­

czy bądź to n a u ka obycza jó w , a lb o n a u ka o obycza­

jach. Jed n o co in nego i d ru g ie . D la te g o też n a u kę o b y c z a jó w n a z y w a ją ta kże e ty k ą n o rm a ty w n ą , a n a u ­ kę o obyczajach ró ż n y c h lu d ó w , g ru p i epok — e ty k ą opisow ą. T u ta j c h o d zi o e ty k ę n o rm a ty w n ą , c z y li fo rm u łu ją c ą i uzasadniającą p rz e p is y postępo w ania lu d z k ie g o .

P O S T Ę P K I E T Y C Z N E W A Ż N E I O B O J Ę T N E

M ó g łb y k to ś zapytać: czy k a ż d y p rze p is postępo­

w a n ia lu d z k ie g o n a le ży do e ty k i? C zy e ty k a o b e jm u ­ je w s z e lk ie p rz e p is y w s z e lk ie g o postępow ania? C zy t y lk o pew ne, n ie k tó re przepisy?

O tóż e ty k a o b e jm u je t y lk o n ie k tó re p rz e p is y po­

stę p o w a n ia i n ie każde p o stępo w anie lu d z k ie n a le ży d o e ty k i. P rz e p is na pieczenie babek i m a z u rk ó w n ie je s t p rze p ise m e ty c z n y m , p rz e p is y k u c h a rs k ie , ch em iczne, a rty s ty c z n e , dro g o w e , pocztow e — n ie są p rz e p is a m i e ty c z n y m i. J e ż e li ja k ie ś postępow anie lu d z k ie n ie naraża n ic z y je g o dobra, je ż e li n ik o m u n ie g ro z i żadną k rz y w d ą , je ż e li n ik t n ie m oże przez.

(16)

1 0 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

n ie n ig d y n ie słu szn ie c ie rp ie ć — ta k ie postępo w anie je s t e ty c z n ie o b o ję tn e i n ie m a n ic w spólneg o z e ty ­ ką. N a p rz y k ła d : je ż e li k to ś sta le nosi k lu c z e w le ­ w e j kie sze n i, a p u g ila re s w p ra w e j, jego n a w y k nie m a żadnego znaczenia etycznego. B y le b y to b y ł w ła s ­ n y k lu c z i n ie s k ra d z io n y p u g ila re s . J e ż e li k to ś jada na ś n ia d a n ie c h le b z m io d e m lu b m a rm o la d ą c h ę t­

n ie j n iż z m a słe m a lb o ze s ło n in ą to je g o postę­

p o w a n ie je s t o b o ję tn e e tyczn ie , bo to n ik o m u d ru g ie ­ m u n ie p rz y n o s i a n i n ie słu szn e j szkody, a n i p o ż y t­

k u , ogranicza się do sam ej osoby d z ia ła ją c e j.

J e ż e li je d n a k ktoś, k o m u p o w ie rz o n o s tra ż nad m ie n ie m lu b ż y c ie m in n y c h lu d z i, u p ija się i u syp ia a lb o się o d d a je b e ztro sko z a jm u ją c e j le k tu rz e , w te ­ d y je g o p o stępo w anie je s t e ty c z n ie doniosłe, m a w a r ­ tość e tyczn ą u je m n ą , bo naraża d o b ro d ru g ic h . T a k sam o c z ło w ie k d o jr z a ły i z d ro w y , k t ó r y n ic n ie ro b i i n ie stara się za ro b ić na s w o je u trz y m a n ie a lb o za n ie zapłacić, p o stę p u je źle, choćby n ik o m u bezpośred­

n io n ie w y rz ą d z a ł szko d y u m y ś ln ie , bo m im o w o li zrzuca sw o je u trz y m a n ie na b a r k i in n y c h , s ta je się b e z w ie d n ie pasożytem .

W te n sposób p o stę p ki i zachow ania się ob o ję tn e e ty c z n ie bezpośrednio, n ie w y n ik a ją c e z żadnych z ły c h z a m ia ró w , s ta ją się n ie ra z d oniosłe e tyczn ie pośre d n io . D la te g o , że ic h dalsze, d ające się p rz e ­ w id z ie ć s k u tk i n a ra ża ją lu b u m n ie js z a ją d o b ro d r u ­ g ich .

G d y b y k to k o lw ie k m ó g ł żyć na b e z lu d n e j w y s p ie bez to w a rz y s tw a ża d n ych is to t ż y w y c h , n ie m ia łb y żadnego pola do c z y n ó w z ły c h a n i d o b ry c h , je g o postępo w anie b y ło b y z u p e łn ie o b o ję tn e e tyczn ie .

(17)

I . C O T O J E S T E T Y K A U

W ażność etyczna postępo w ania lu d z k ie g o zaczyna się ta m , gdzie się zaczyna ja k a k o lw ie k w y m ia n a u s łu g c z ło w ie k a z in n y m i is to ta m i ż y w y m i. T y lk o d la d r u ­ g ic h lu d z i, z w ie rz ą t, r o ś lin może c z ło w ie k b y ć d o b ry a lb o z ły — d la siebie samego t y lk o pośrednio , ze w z g lę d u na in n y c h .

T u się m oże nasunąć p y ta n ie : C zyż n ie is tn ie ją o b o w ią z k i c z ło w ie k a w z g lę d e m siebie samego? O w ­ szem, is tn ie ją . Z ja w ia ją się zawsze, k ie d y sobie czło ­ w ie k coś w s to su n ku do siebie samego p o sta n o w i i chce tego d o trz y m a ć w b re w prze szko d o m zew ­ n ę trz n y m i w ła s n y m p ó ź n ie js z y m za chcianko m . K t o sobie p o s ta n o w ił w sta w a ć p rze z m iesiąc o ś w ic ie i o d b yw a ć ra n n e p rze ch a d zki, te n sobie sam stw o ­ r z y ł n o w y o bow iąze k w zg lę d e m siebie samego i po­

w in ie n w cze śn ie j chodzić spać, je ż e li chce swego p o sta n o w ie n ia d o trz y m a ć . A le to n ie je s t ob o w ią ze k e ty c z n y , t y lk o s p o rto w y a lb o h ig ie n ic z n y .

A czy n ie p o w in ie n c z ło w ie k dbać o s w o je z d ro w ie , pogodę, p rz y z w o ity w y g lą d , czystość, choćby go n ik t n ie w id z ia ł?

Z apew ne, że p o w in ie n . I w y m a g a m y tego od k a ż ­ dego, ale i te w y m a g a n ia s ta ją się d o p ie ro w te d y etyczne, g d y c h o d zi o w z g lą d na in n y c h lu d z i, o to, żeby się n ie za n ie d b yw a ć w p ra c y d la d ru g ic h i j i i e ra z ić oczu lu d z k ic h na u lic y , w d o m u i p rz y p ra cy.

Poza ty m , to będą t y lk o w y m a g a n ia estetyczne, h i­

gieniczne , z zakresu k u lt u r y osobistej, ale n ie : w y ­ m a gania etyczne.

M ożna je d n a k p rz y ją ć ta k ż e u m o w ę p rz e c iw n ą i m ó w ić o obo w ią zka ch e ty c z n y c h także i w zg lę d e m siebie samego, a rg u m e n tu ją c w te n sposób: „Jesteś

(18)

1 2 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

c z ło w ie k ie m ta k samo, ja k in n i lu d z ie , w ię c to sa­

m o, coś w in ie n ka żd e m u c z ło w ie k o w i, w in ie n e ś i so­

bie sam,emu. „W ię c np. k to się bez p o trz e b y po d d a je o p e ra c jo m bez n a rk o z y , te n p o stę p u je ta k samo n ie ­ g o d ziw ie , ja k b y k o m u ś d ru g ie m u zadaw ał b ó l n ie ­ p o trz e b n y . K t o sobie ż y cie odb ie ra , te n z a b ija c z ło ­ w ie k a . K t o tr w o n i w ła s n y m a ją te k , te n doprow ad za kogoś do r u in y , chociaż sam je s t ty m k im ś . K t o się pozw ala o grabiać i w y z y s k iw a ć , te n dopuszcza do w y s tę p k u na s w o je j osobie i sobie sam em u w y rz ą ­ dza k rz y w d ę , w b re w zasadzie: „chcącem u n ie d z ie je się k rz y w d a .” T a k samo ro b i, k to k o lw ie k n ie b r o n i

i n ie p iln u je s w ych p ra w .

E T Y K A R E L I G I J N A

K ie d y lu d z ie zaczyn a ją ja ko ś ze sobą w spółżyć, a w ię c i w spółdziałać, w y m ie n ia ć u s łu g i, d z ie lić m ię ­ d z y s ie b ie pracę a lb o w zabaw ie, a lb o na serio, do­

p ie ro w te d y zaczynają się w y ró ż n ia ć z łe i dobre etyczne sposoby postępow ania, z łe i d o b re t y p y je d ­ n o ste k lu d z k ic h . Z a c z y n a ją się z ja w ia ć p o c h w a ły i n a g a n y etyczne, n a g ro d y i k a ry . P o c h w a ły in n e , n p . estetyczne, m ogą się z ja w ia ć i w cze śn ie j.

Z ra z u lu d z ie a u to m a ty c z n ie ganią i p o z b y w a ją się spośród siebie je d n o ste k, k tó r e n ie sza n u ją życia, z d ro w ia , p ra c y i w ła sn o ści d ru g ic h , a c h w a lą i l u ­ b ią ty p y postępu jące p rz e c iw n ie . W te n sposób tw o rz ą się zw ycza jo w e , niepisane, p ra w a i poczucia

etyczne.

Z czasem p ra w o d a w c y sp isu ją , ogłaszają i n a rz u ­ c a ją w s z y s tk im c z ło n k o m p le m ie n ia n a k a z y i zaka­

(19)

I . C O T O J E S T E T Y K A 13

z y etyczne, c z y li pew ne p ra w a pisane. L u d z ie ła tw o w ie rz ą , że p ra w a są n a k a z a m i bogów a lb o p o w s ta ły z n a tc h n ie n ia bożego. T a k w ie r z y li np. S p a rta n ie , A te ń c z y c y , K re te ń c z y c y , R z y m ia n ie i Ż y d z i.

O b sze rn y i p o w ią z a n y z b ió r p rzepisów , d o ty c z ą ­ c y c h postępow ania je d n o s tk i w sto s u n k u do in n y c h is to t ż y w y c h , ja ko ś uzasadn iony, a w z w ią z k u z t y m ro z u m o w a n y w y k a z z a le t i w ad, o b o w ią z k ó w i p ra w c z ło w ie k a żyjącego w s p ó ln ie z in n y m i, n a zyw a się e ty k ą , o czyw iście : n o rm a ty w n ą . P ierw sze n a js ta r­

sze e ty k i, p o n ie w a ż uza sa d n ia ją p rz e p is y postępow a­

n ia lu d z k ie g o z pom ocą w o li bo g ó w i p o p ie ra ją sw e n a k a z y i zakazy w z g lę d a m i na g ro ź b y i o b ie t­

n ice bogów , są r ó ż n y m i p o s ta cia m i e ty k i r e lig ijn e j.

K a p ła n i p o d a w a li się za je d y n y c h p ia s tu n ó w i sza­

fa r z y o b ja w ie ń b o skich w s p ra w ie d o b ra i zła; g ło ­ s i l i n a w e t, że Bóg n ie g d y ś zakazał c z ło w ie k o w i spo­

żyw a ć ow oców z d rze w a w ia d o m o ś c i d o b re g o i złego pod k a rą ś m ie rc i. Ta przenośnia zn aczyła ty le : M asz goto w e p rz y k a z a n ia : ta k ró b , a tego n ie ró b ! A cze­

m u ta k , a n ie in a cze j, tego c i w ie d zie ć n ie w o ln o . 0 ty m n ie będzie decydow ać tw ó j ro z u m , t y lk o w o la Boga.

T e n zakaz b ra n ia na ro z u m p rz e p is ó w e ty c z n y c h p rz y c z y n ił się z pew nością do ic h u sta le n ia i u m o c­

n ie n ia . Ń ie b y ło b y n a jle p ie j, g d y b y k a żd y, zależnie od k a p ry s u , o ch o ty, c h w ilo w e j p o trz e b y osobistej, p ró b o w a ł sobie ro b ić w y ją t k i od p rz y k a z a ń i m ę d r­

k o w a ł nad ty m , c z y b y ra z n ie zabić i ra z n ie u kra ść 1 ra z n ie św iadczyć fa łs z y w ie a lb o w ogóle k tó rą ś z ty c h zasad o d rz u c ić . D o dziś d n ia p rze z d łu g ie w ie k i

(20)

1 4 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

uczą się d z ie c i w szkołach w y z n a n io w y c h e t y k i r e li­

g ijn e j, każde w s w o im w y z n a n iu , i tę n a u k ę u w a ża ją s ta rs i za je d y n y fu n d a m e n t u czciw ego postępow ania w ż yciu .

E T Y K A Ś W I E C K A

E ty k a r e lig ijn a o p ie ra się na w ie rz e n ia c h r e l i g i j ­ n y c h . T o znaczy: na o p o w ia d a n ia ch o A d a m ie i R a ju , o N oem , o A b ra h a m ie , Iza a ku , J a k u b ie , Józefie, o M o jże szu i o Jezusie. D z ie c i p r z y jm u ją te o p o w ia ­ d a n ia z p rz e ko n a n ie m , że d o tyczą one zdarzeń p ra w ­ d z iw y c h , ta k samo ja k w ia d o m o ś c i zd o b yw a n e na le k c ja c h n a u k p rz y ro d n ic z y c h .

W ie rz e n ia r e lig ijn e rz a d k o k ie d y tr w a ją d łu ż e j n iż do o kresu d o jrz e w a n ia . N a jczę ście j u osób k s z ta ł­

cących się ro z w ie w a ją się ra ze m ze w s p o m n ie n ia m i szopki, św. M ik o ła ja i a n io łk ó w . O d la tu ją do k r a in y p o e z ji w ie k u dziecięcego. D o w y ją tk ó w należą oso­

b y, u k tó r y c h w ie rz e n ia r e lig ijn e , n ie zachw iane p rzez w y k s z ta łc e n ie p rz y ro d n ic z e , h is to ry c z n e i f i ­ lo zo ficzn e , p o tra fią p rz e trw a ć do w ie k u d o jrza łe g o . A pon ie w a ż one b y ły je d y n y m fu n d a m e n te m te o ­ re ty c z n y m zasad e ty c z n y c h , w ię c od w ie k u d o jrz e ­ w a n ia począw szy zasady e tyczn e tra c ą w duszach lu d z k ic h s w ó j fu n d a m e n t. T a k się d z ie je na ogół i to n ie je s t dobrze.

Dlaczego? P rzecież w d zie cię cych la ta c h p o w in n y b y się na fu n d a m e n c ie w ie rz e ń r e lig ijn y c h u g r u n ­ to w y w a ć pew ne n a w y k i e tyczn e i d zia ła ć d a le j, k ie ­ d y ic h fu n d a m e n t d o g m a ty c z n y p rz e s ta n ie b y ć p rz e d ­ m io te m p rze ko n a ń , a s ta n ie się t y lk o w s p o m n ie n ie m

(21)

I . C O T O J E S T E T Y K A 15

m a rze ń d ziecięcych. Czasem ta k b y w a , a le tru d n o o to . T ru d n o , żeby kto ś, ja k o c z ło w ie k d o jrz a ły , sza­

n o w a ł i o d d a w a ł pożyczone k s ią ż k i i o p a n o w y w a ł s w o je o d ru c h y n ie n a w iś c i d latego , że g d y m ia ł sześć la t, w te d y św. M ik o ła j p rz y n o s ił m u p ie r n ik i, za to , że b y ł grze czn y w o s ta tn im ty g o d n iu i szanow ał ksią ż e c z k i dziecięce.

P rze d c z ło w ie k ie m d o jr z a ły m sta ją now e p o k u s y , k tó ry c h n ie b y ło w p o k o ik u d zie cię cym , p o ja w ia ją się now e, n ie znane d z ie cio m k o liz je , w y ra s ta ją no­

we zadania, budzą się now e p o trz e b y , o tw ie ra ją się now e m o ż liw o ś c i d z ia ła n ia i w s trz y m y w a n ia się od d z ia ła ń . A n ie k a ż d y ż y je w zaciszu k la s z to rn y m . T rzeba się zdobyw ać na p o sta n o w ie n ia , c h c ia ło b y się żyć sam em u i n ie k rz y w d z ić d ru g ic h . W a rto b y m ie ć w rę k u ja k iś s z n u r p rz e w o d n i w tru d n o ś c ia c h i na d ro g a ch ro z s ta jn y c h — n ie u c z e p io n y o c h m u ry . T a ­ k im s z n u re m m oże i p o w in n a b y b y ć e ty k a św iecka.

E ty k a św iecka b y łb y to u p o rz ą d k o w a n y , ja s n y i ś cisły z b ió r p rze p isó w : w skazań i zakazów , c z y li n o rm postępo w ania je d n o s tk i w e w s p ó łż y c iu z d r u ­ g im i lu d ź m i. U za sa d n io n y ro z u m n ie i p orządnie . P od o b n ie ja k g ra m a ty k a a lb o s ty lis ty k a . B y ła b y to pew na n a u ka p ra k ty c z n a . Rzecz b a rd zo tru d n a . I do napisania, i do nauczenia się.

A do czego b y m o g ła służyć? C zy w y p a d a ło b y się je j n a p rzó d w y u c z y ć na pam ięć i d o p ie ro w te d y za­

cząć postępować? T o na p e w n o nie. B o przecież i m ó w ić ję z y k ie m o jc z y s ty m n ie zaczyna n ik t od w y k u c ia je g o g ra m a ty k i. T a k sam o ja k m ó w ić u czy się c z ło w ie k sam, n ie w iedząc k ie d y i ja k , prze z na­

(22)

1 6 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

śla d o w a n ie ty c h , co dobrze m ó w ią , ta k i postępować e ty c z n ie u czy się c z ło w ie k n ie z k s ią ż k i ja k ie jk o l­

w ie k , ale przez n aślado w anie lu d z i d o b ry c h , d z ie l­

n ych , z k t ó r y m i się s ty k a lu b o k tó r y c h czyta.

G ra m a ty k i a lb o s t y lis t y k i uczą się lu d z ie , żeby sobie w ro d zo n e i w y ro b io n e poczucie ję z y k o w e u ś w ia d o m ić i zagląda ją do n ic h w ra zie w ą tp liw o ś c i ja k ie jś , k ie d y c h o d z i o ocenę z w ro tu w łasnego lu b cudzego. T o samo b y ło b y z p o d rę c z n ik ie m e ty k i.

P o g a d a n k i etyczne n ie m a ją b yć n a w e t podręcz­

n ik ie m e ty k i. T o t y lk o ro z m o w y , d a le k ie od ścisłości n a u k o w e j, na te m a ty zw iązane z p o stępo w aniem c z ło w ie k a i z jego oceną. R o zm o w y na te m a t obo­

w ią z k ó w c z ło w ie k a w obec d ru g ic h lu d z i, je g o zalet i w ad. N ie m a ją n ik o g o nauczyć postępow ania e ty c z ­ nego, n ie dadzą m u ro z w ią z a n ia w s z y s tk ic h k o liz ji m o ra ln y c h , w k tó r e go życie w p ro w a d z i, m ogą t y lk o p o b u d z ić do m y ś le n ia nad za g a d n ie n ia m i m o ra ln y ­ m i, a to n ik o m u n ie zaszkodzi.

(23)

I I . S TO S U N E K E T Y K I R E L IG IJ N E J DO Ś W IE C K IE J

N A C Z Y M S IĘ O P I E R A E T Y K A R E L I G I J N A ?

K ilk a n a ś c ie p rz e p is ó w e t y k i r e lig ijn e j p o w ta rz a ją sobie co d z ie ń lu d z ie w ie rz ą c y p rz y p a cie rzu . T o są p rz y k a z a n ia b o skie i kościelne. W n ic h się streszcza to , ja k m a c z ło w ie k w ie rz ą c y postępow ać, je ż e li m a postępow ać d o b rze i b y ć d o b ry m c z ło w ie k ie m . A d la ­ czego m a postępow ać w ła ś n ie ta k , a n ie w p ro s t p rze ­ c iw n ie ? D la te g o , odpow ia da m u e ty k a r e lig ijn a , że ta k c i ka za ł postępow ać Bóg, k ie d y sw o ją w o lę o b ja ­ w i ł M o jż e s z o w i na P ó łw y s p ie S y n a js k im , i ta k c i k a ­ że postępow ać K o ś c ió ł rz y m s k i, k tó re m u Bóg te ż s w o ją w o lę o b ja w ił i ka za ł m u sw o ją w o lę re p re z e n ­ to w a ć na z ie m i. E ty k a r e lig ijn a o p ie ra swe n a k a z y i zakazy na o b ja w ie n iu w o li b ożej, w k tó re trze b a w ie rz y ć . C o k o lw ie k n a ka za ł B óg i K o ś c ió ł, to je s t d o b re . C z e g o k o lw ie k zakazał, to je s t złe. K ie d y B óg n a ka za ł A b ra h a m o w i pew nego ra zu , żeby z a b ił w ła s ­ nego syna na o fia rę , to b y ło d o b re w te j c h w ili. K ie d y in n y m ra ze m n a ka za ł S a u lo w i w y rż n ą ć w s z y s tk ic h m ie szka ń có w pew nego m ia sta w z ie m i C h a n a a n itó w , to b y ło ró w n ie ż d o b re w t y m m om encie. N ie b y ło rzeczą a n i A b ra h a m a , a n i S aula zastanaw iać się nad ty m , czy nakazane im c z y n y są dobre, czy n ie są, 1 d o p ie ro na t e j p o d sta w ie oceniać, czy dane n a ka zy m ogą pochod zić od Boga, c z y .,te ż są m oże ja k im iś

2 — Po g a d a n ki o b yczajow e jr;

(24)

1 8 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

pod sze p ta m i w łasnego k a p ry s u i p o le g a ją na z łu d ze ­ n iu , na n ie p o ro z u m ie n iu — ic h rzeczą b y ło n ie sądzić i n ie w ahać się, t y lk o spełniać o b ja w io n ą im w o lę bo­

żą, w z g lę d n ie to, co za ro zka z boży u w a ż a li. T a k sam o c z ło w ie k w ie rz ą c y n ie p o w in ie n się zastanaw iać i w a ­ hać, czy p rz y k a z a n ia boskie i ko ście ln e są dobre, czy n ie są dobre, t y lk o p o w in ie n je spełniać i w ie rz y ć , że za to będzie o d p o w ia d a ł po ś m ie rc i.

Tom asz z A k w in u tw ie r d z ił, że n a k a z y boże w d zie ­ d z in ie e ty k i n ie b y ły w y ra z e m k a p ry s u bóstw a, t y lk o B óg p e w n e sposoby postępo w ania za le cił, pon ie w a ż w id z ia ł, że t y lk o te b y ły i są dobre. Z a te m n akaz boży b y ł i je s t ra c jo n a ln y , m a s w ó j d o b ry sens. Jednakże e ty k a r e lig ijn a n ie z a jm u je się b liż e j dochod zeniem sensu n a ka zó w bożych, w y s ta rc z a je j to , je ś li w y k a ­ zać p o tra fi, że pew ne postępo w anie je s t prze z Boga lu b K o ś c ió ł nakazane.

F U N D A M E N T E T Y K I Ś W I E C K I E J

N ie z a le ż n ie od sta n o w iska e t y k i r e lig ijn e j p ró b o ­ w a li lu d z ie od w ie k ó w uzasadniać jakoś r e g u ły d o ­ b re g o postępo w ania lu d z k ie g o bez p o w o ły w a n ia się na o b ja w ie n ie , t y lk o p r z y pom o cy zdrow ego rozsąd­

k u . I ta k P la to n np. są d ził, że c z ło w ie k d o b ry to je s t c z ło w ie k p s y c h ic z n ie z d ro w y , a w ię c k ie r u ją c y się ro zu m e m , a n ie ś le p y m i a fe k ta m i. P ostępow a nie do­

b re to , zd a n ie m jego, p o stępo w anie ro z u m n e , a złe to ty le co g łu p ie , k ró tk o w z ro c z n e , nieopanow ane, chore. Tę m y ś l r o z w ija ł szczegółow o i obszernie i w te n sposób ro z p o c z y n a ł pracę nad e ty k ą św iecką.

M y ś li P la to n a r o z w ija ł uczeń jego, A ry s to te le s , g ło -

(25)

I I . E T Y K A R E L I G I J N A I Ś W I E C K A 19

sząc, że d o b ro e tyczn e polega zawsze na zachow an iu p o ś re d n ie j m ia r y m ię d z y s k ra jn o ś c ia m i i te n c z ło w ie k s to i e ty c z n ie w yso ko , k tó r y p o tr a fi zawsze w y b ra ć drogę pośrednią, a n ig d y n ie popada w żadną przesa­

dę a n i ostateczność.

K a n t są d ził, że ta zasada d z ia ła n ia je s t e ty c z n ie dobra, k tó ra m o g ła b y o b o w ią zyw a ć w s z y s tk ic h . A k tó ra b y się n ie d a ła u trz y m a ć ja k o zasada p o w ­ szechna — ta zła. J a k b y t y lk o te b u ty b y ły dobre, k tó re się n a d a ją do p r o d u k c ji s e ry jn e j.

O to n ie k tó re p ró b y z zakresu e ty k i ś w ie c k ie j.

T u się n ie je d n e m u m oże nasunąć p y ta n ie , czy to n ie je s t rzecz dow o ln a , co nazwać d o b ry m , a co z ły m postępo w aniem . B y le b y m ie ć w ła d zę w rę k u . M ożna b y w y d a ć p ra w o , w e d łu g k tó re g o k a ż d y o b y w a te l b y łb y o b o w ią za n y u ży w a ć na u lic y t y lk o le w e j rę k i, a p ra w ą trz y m a ć w kie sze n i. K to b y ru s z y ł p ra w ą rę ką a lb o ją pokazał, z tego ściągać g rz y w n y na s k a rb państw a. P rę d k o b y się s k a rb zaczął n a p e ł­

niać, g d y b y o b y w a te le b y li dość p o tu ln i, a p o lic ja n c i dość ta n i i lic z n i.

T a k k a p ry ś n ie nakazane postępo w anie b y ło b y le ­ galne, ale n ie s ta ło b y się przez to samo dobre, i u ż y ­ w a n ie p ra w e j r ę k i b y ło b y n ie le g a ln e , ale n ie s ta ło b y się przez to e ty c z n ie złe. B y w a ły ta k ie rzeczy.

W ś re d n ic h w ie k a c h p ra w o z a b ra n ia ło z b y t d łu g ic h nosów u trz e w ik ó w , w w ie k u sie d e m n a stym z b y t sze ro kich spodni, w d z ie w ię tn a s ty m , na po czą tku , p a le n ia c y g a r na u lica ch , i to b y ły s zyka n y, a le n ie n a k a z y etyczne. Dlaczego? B o od te g o n ie zależało c ie rp ie n ie w e w s p ó łż y c iu lu d z i z lu d ź m i. M ożna b y ło

2 *

(26)

2 0 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

te n a ka zy usunąć bez żadnej szko d y d la w s p ó łżycia i w s p ó łp ra c y lu d z i w społeczeństw ie.

B y w a ły w s ta ro ż y tn o ś c i p ra w a n akazują ce z a rz y ­ nać w pew ne d n i ś w in ie , ow ce i w o ły na cześć bo­

gów . T o b y ły p rz e p is y r e lig ijn e , ale n ie p rz e p is y etyczne.

D e ka lo g za w ie ra , obok n a ka zó w e ty c z n y c h , n a ka ­ zy czysto r e lig ijn e .

N o rm a etyczna (nakaz lu b zakaz) d o ty c z y postę­

pow a n ia je d n o s tk i lu d z k ie j w s to su n ku do in n y c h is to t ż y w y c h w ic h p o ż y c iu sp o łe czn ym i m a na c e lu u m o ż liw ie n ie i u ła tw ie n ie im w sp ó łżycia przez to , że zm n ie jsza ilość n ie b e zp ie cze ń stw i c ie rp ie ń , ja k ie się ze w s p ó łż y c ie m w g ro m a d zie m ogą łączyć.

P ostępow a nie m o ra ln e — to t y le co o liw a w m a ­ szyn ie społecznej. Z m n ie js z a n ie u n ik n io n e ta rc ia i u m o ż liw ia b ie g życia społecznego, n ie p su ją c m a ­ c h in y społeczne j. E ty k a n o rm a ty w n a to ra c jo n a l­

n y z b ió r p rze p isó w na te n sm a r i p rz e p is y je g o u ż y c ia .

N ie je d e n p o m y ś li, że n a jle p s z y m s m a re m w ż y ­ c iu u rz ę d o w y m je s t ła p ó w k a , a w p r y w a tn y m — zręczne k ła m s tw o . Jednakże ła p ó w k a p s u je u rz ę d ­ n ik a i zagważdża u rz ę d y d la k lie n tó w n iezam ożnych , a k ła m s tw o m ści się i p o d k o p u je za u fa n ie w z a je m ­ ne. Są to w ię c s m a ry b a rd zo s z k o d liw e .

J a k postępować, żeby d r u g im i sobie życia n ie za­

tru w a ć i n ie u tru d n ia ć , te g o m ożna dochod zić z d ro ­ w y m ro zsą d kie m n ie sięgając do o b ja w ie ń i d o w o li bogów . W ia d o m o przecież na ogół, czego się k a ż d y z w y k ły c z ło w ie k m u s i obaw iać, od czego c ie r p i i cze­

go n ie znosi. I m ożna do jść z d ro w y m ro zu m e m , bez

(27)

I I . E T Y K A R E L I G I J N A I Ś W I E C K A 21

ja k ic h p rz y k ro ś c i i niebe zp ie cze ń stw p o życie i w s p ó ł­

praca lu d z i p o tr a fi się obyć. E ty k a św iecka je s t m o ż­

liw a .

A czy p o tr a fiła b y czło w ie k a złego z ro b ić d o b ry m ? Tego n ie p o tr a fi z ro b ić żadna w ogóle e ty k a , a w ię c i św ie cka tego n ie p o tra fi. E ty k a św iecka p o tr a fiła b y t y lk o c z ło w ie k o w i z n a tu r y i z w y c h o w a n ia d o b re m u w skazać d ro g i i m e to d y postępow ania, ale on sam m u s ia łb y chcieć n im i chodzić.

A czy k to ś c h c ia łb y sam z siebie postępow ać e ty c z ­ nie? Szanować d o b ro d ru g ic h ?

B a rd z o w ie lu je s t ta k ic h . W s z y s tk ie d o b re d z ie c i i w szyscy u c z c h y i lu d z ie . Są przecież ta c y . U n ic h się o b ja w ia s a m o rz u tn ie skłonność do porządnego w s p ó łż y c ia z d r u g im i w zabaw ie i w p ra c y , c z y li in s ty n k t społeczny. C z ło w ie k je s t z n a tu r y s tw o rz e ­ n ie m s ta d n y m . D o w y ją tk ó w należą ci, k tó r z y p su ją każdą zabawę i każdą pracę, z k t ó r y m i żyć tru d n o a lb o w c a le n ie m ożna. W i l k i społeczne, w y r z u tk i, ty p y antyspołeczne. T y c h żadna e ty k a n ie p o p ra w i i żadna się im na n ic n ie p rz y d a . A le z w y k ły m d o ­ b r y m lu d z io m m oże się e ty k a p rzyd a ć.

A na c z y m oprzeć je j n a k a z y i zakazy?

N a in s ty n k c ie sp o łe czn ym i na z d ro w y m rozsądku, k t ó r y się lic z y z n a tu rą lu d z k ą .

Rzecz jasna, że e ty k ą św iecką m oże się doskonale in te re so w a ć c z ło w ie k w ie rz ą c y bez żadnej u jm y d la s w e j e t y k i r e lig ijn e j. K t o się w y b ie ra w podróż m o rską , n ie b łą d z i, je ż e li się, oprócz b ło g o s ła w ie ń s tw i m o d litw , z a o p a tru je ta kże w pasy ra tu n k o w e . N a ­ w e t na w ie ża ch k o ś c ie ln y c h n ik o g o n ie rażą z w y ­ cza jn e g ro m o c h ro n y .

(28)

I I I . D E T E R M IN IZ M

A O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć M O R A L N A

D e te rm in a re znaczy po ła c in ie ty le co określać, w y ­ znaczać. K t o sądzi, że w szystko , c o k o lw ie k się d z ie je , w y n ik a z ko n ie czn o ści z ja k ic h ś p rz y c z y n i n ie może się dziać ina cze j, ja k d łu g o się coś n ie z m ie n i w p r z y ­

czynach, n a zyw a się d e te rm in is tą . K t o się dobrze nie zna na p ie cze n iu ciast, b y w a w ty c h sp raw ach in d e - te rm in is tą i m ó w i, że ciasto się ra z u d a je , a ra z n ie

— ja k samo zechce. A le w y tr a w n y k u c h a rz ta k n ie m ó w i. O n w ie , od czego zależy u d a n ie się ciasta lu b n ie u d a n ie się, i w ie , że k ie d y w s z y s tk o b y ło dane i zro b io n e ta k , ja k trze b a , ciasto m u s ia ło się udać, a je ś li się n ie ud a ło , to a lb o drożdże b y ły złe, albo m ą ka stęchła, a lb o p ro p o rc ja s k ła d n ik ó w ch yb io n a , a lb o ogie ń n ie b y ł w ła ś c iw y , a lb o czas ro b o ty , albo je j jakość n ie ta ka , ja k trze b a . W te d y się ciasto udać n ie m o g ło i m u s ia ło w ypaść źle. J e ż e li c h o d zi o w y ­ p ie k ciasta, n ie m a m ie jsca na żadną niezależność od p rz y c z y n , w sz y s tk o ta m je s t zawsze ta k i t y lk o ta k , ja k o ty m za d e cyd o w a ły w a ru n k i, c z y li p rz y c z y ­ na. K a ż d y d o b ry k u c h a rz je s t w s w o im zaw odzie de­

te rm in is tą . T a k samo m e c h a n ik, m o n te r, s to la rz i k a ż d y w ogóle rz e m ie ś ln ik w y k s z ta łc o n y .

N ie zawsze ro b o tn ik zna p rz y c z y n y , k tó re d e c y d u ­ ją o w y n ik u je g o ro b o ty , i stąd p rz y s ło w ie ro zp o ­ w sze ch n io n e u m e ta lo w c ó w : „G is e r le je , a c z a rt w ie ,

(29)

I I I . D E T E R M I N I Z M A O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć 2 3

có się w g a rn k u d z ie je ” . M im o to i g ise r in te lig e n tn y te ż w ie , że k a ż d y b łą d w je g o w y tw o rz e m u s i m ie ć sw o ją p rz y c z y n ę w m a te ria le a lb o w robocie, w w a ­ ru n k a c h swego p o w sta w a n ia . K a ż d y p r z y r o d n ik w ie z g ó ry , że n ic się n ie d z ie je na św iecie bez p rz y c z y n y , n i z tego n i z owego, ta k sobie — t y lk o d z ie je się w y łą c z n ie to , co się dziać m u si, a n ig d y n ie d z ie je się to, co się dziać n ie może. D ro g a k a ż d e j k r o p li w w o ­ d o try s k u je s t n a jd o k ła d n ie j zależna od w a ru n k ó w , k tó re je j b ie g w yzn a cza ją , i dro g a każdego p y łk u w p o w ie trz u ta k samo.

D la te g o m ożna z ja w is k a p rz y s z łe p rz e w id y w a ć i przeszłe odgadyw ać, je ż e li się zna ic h w a r u n k i i p ra w a , k tó r e d a n y c h z ja w is k dotyczą.

W w ie lu d zie d zin a ch rz e c z y w is to ś c i ju ż lu d z ie po­

z n a li p ra w a , k tó ry c h z ja w is k a słu ch a ją . D la te g o m oż­

na dziś bez p o m y łk i prze p o w ia d a ć i odgad yw ać za ćm ienia słońca i księżyca i p o zycje g w ia z d na n ie ­ bie, d la te g o m ożna bud o w a ć m a c h in y i w y tw a rz a ć m a te ria ły d a w n ie j n ie znane. M o ż liw a je st fiz y k a i chem ia, bo w p rz y ro d z ie , k tó rą n a z y w a ją m a rtw ą , n ie m a m ie jsca na k a p ry s y , na żadne: „ n i z tego n i z ow ego” , a n i „ t a k sobie” , „b e z żadnego pow odu lb T a m w s z y s tk o je s t z ja kie g o ś p o w o d u i te p o w o d y w znacznej części są n a m ju ż znane. T am , je ż e li się coś ra z z d a rz y ło , to się na pew no p rz y ta k ic h sam ych w a ru n k a c h z d a rz y zn o w u i zdarzać się m u s ia ło zawsze, je ż e li t y lk o w a r u n k i b y ły ta k ie same. G d y b y z ja w is k a fiz y c z n e n ie w y n ik a ły z n ie o d p a rtą k o ­ niecznością zawsze z ja k ic h ś p rz y c z y n , n ie b y ła b y m o ż liw a w ie d za o n ic h , n ie b y ło b y m o ż liw e ic h p rz e ­ w id y w a n ie i odga d yw a n ie .

(30)

2 4 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

A czy ś w ia t is to t ż y w y c h je s t te ż z d e te rm in o w a n y , c z y t y lk o ś w ia t m in e ra łó w , b r y ł, c ia ł n ie b ie s k ic h i ziem skich? C zy m ożna p rz e w id z ie ć , k tó rę d y p rz e ­ le c i w ro n a i doką d p o le c i w ró b e l? G dzie się p o ja w ią k o m a ry i w k tó rą stro n ę będzie się ro z ra s ta ło m iasto?

D o pew neg o s to p n ia m ożna i ta k ie rze czy p rz e w i­

d y w a ć i to ty m p e w n ie j, im le p ie j się zna w a r u n k i życia is to t ż y w y c h i p ra w a rządzące ic h zachow a­

n ie m się.

M a ło jeszcze zn a m y p ra w a p rz y ro d y ż y w e j, ale pew ne zn a m y. D la te g o n ik t n ie będzie r y b szu ka ł na d rz e w a c h a n i się b a ł o to, żeby m u w i l k i siana n ie z ja d ły . D la te g o n ik t k o z y n ie puszcza w o ln o w o g ro ­ d z ie w a rz y w n y m , a do lis ó w i ła sic n ie p rze m a w ia , żeby oszczędzały ż ycie je g o k u rc z ą t i k r ó lik ó w . N a t y le k a ż d y zna p ra w a p rz y ro d y ż y w e j.

P rz y ro d n ic y z n a ją ty c h p ra w w ię c e j. D la te g o u m ie ­ ją hodow ać z w ie rz ę ta i ro ś lin y , w ie d zą , czego m ożna od n ic h oczekiw ać, a czego oczekiw ać n ie w o ln o . Jest m o ż liw a w iedza o z ja w is k a c h życia, je s t m o ż liw e i t u t a j p rz e w id y w a n ie i o d g a d yw a n ie , ja k ' się k tó ra is to ta żyw a p rz y p e w n y c h w a ru n k a c h zachowa. Z gó­

r y w ia d o m o , że każda zachowa się ta k , ja k będzie m u sia ła , i t y lk o ta k , a in a cze j n ie będzie m ogła.

W ro n a kracze, bo m u s i ta k ro b ić i n ig d y piać n ie p o tr a fi a n i śpiew ać ja k s ło w ik . I s ło w ik też m u s i śpiew ać w m a ju i w czerw cu, a n ie m oże w p a ź d z ie r­

n ik u . A g d y b y zechciał? O n n ie m oże w je s ie n i n a w e t zechcieć śpiew ać — ta k ie ju ż je g o p ra w o .

C zyż i o c h o ty is to t ż y w y c h zależą od ja k ic h ś w a ­ ru n k ó w ? T a k samo ja k z ja w is k a w p rz y ro d z ie m a r­

tw e j?

(31)

I I I . D E T E R M I N I Z M A O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć 2 5

N a p e w n o zależą. N a jle p ie j o t y m w ie d zą h o d o w cy i p rz y ro d n ic y . K o ty chcą spać w dzień, a psy w nocy.

B o c ia n y chcą o d la ty w a ć t y lk o w je s ie n i, a na w iosnę n ie m ogą te g o chcieć. M n o ż y ć się chcą z w ie rz ę ta z w io sn ą i m uszą ta k chcieć w te d y . T o n a jw ła ś c iw s z y czas i to m a ją ja ko ś w s w o je j b u d o w ie u g ru n to w a n e . Z w ie rz ę o p u s ty m ż o łą d k u m u s i chcieć jeść. Po z je ­ d z e n iu s o li m u s i chcieć pić, a po zm ęczeniu — spać.

C hęci i n ie ch ę ci is to t ż y w y c h p o w s ta ją i u s ta ją za­

le ż n ie od p e w n y c h w a ru n k ó w z e w n ę trz n y c h i w e w ­ n ę trz n y c h ta k samo ja k z ja w is k a w p rz y ro d z ie m a r­

tw e j i z ja w ia ją się w e d łu g p e w n y c h p ra w . Raz m uszą pow staw ać, a ra z n ie m ogą pow staw ać.

Ż y c ie duch o w e is to t ż y w y c h i zachow anie się ic h w y d a je się ta k sam o z d e te rm in o w a n e p e w n y m i p rz y ­ c z y n a m i i p ra w a m i, ja k ś w ia t f iz y k i i c h e m ii. T y lk o n iy m a ło jeszcze zn a m y p ra w a życia duchow ego i zachow an ie się is to t ż y w y c h i d la te g o ic h z ja w is k a duchow e w y d a ją się n ie je d n e m u k a p ry ś n e i od n i­

czego niezależne, w o ln e .

T o je s t złu d ze n ie . G d y b y ja k a k o lw ie k d z ie d zin a z ja w is k b y ła n a p ra w d ę w o ln a , n ie z d e te rm in o w a n a w żaden sposób, n ik t b y w n ie j n ie m ó g ł n ig d y n K . czego obliczać, odgad yw ać i p rz e w id y w a ć bez p o m y ł­

k i. M y je d n a k u m ie m y do pew nego s to p n ia p rz e w i­

d y w a ć i odgadyw ać, i tłu m a c z y ć życie d u ch o w e is to t ż y w y c h oraz ic h zachow anie się. T o d latego , żeśm y p o z n a li n ie k tó re p ra w a rządzące tą dzie d zin ą .

B e z w ie d n ie u z n a ją d e te rm in iz m pow szechny c i l u ­ d zie, k tó r z y w ie rz ą , że B óg w ie w s z y s tk o i p rz e w id u ­ je w s z y s tk o bez n a jm n ie js z e j n ie p e w n o ści i p o m y łk i.

J e ż e li B óg m oże w s z y s tk o p rz e w id y w a ć i n ig d y się

(32)

2 6 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

p o m y lić n ie m oże a n i w s w y m p rz e w id y w a n iu za­

w ahać, to w s z y s tk o m u s i n ie u c h ro n n ie dziać się ta k , ja k się d z ie je i dziać będzie. W e d le d e te rm in iz m u w s z y s tk o je s t ja ko ś w yznaczone p ra w a m i i p rz y c z y ­ n a m i. N ie sta n o w ią w y ją tk u p ra g n ie n ia , p o sta n o w ie ­ n ia i zachow ania się c z ło w ie k a . K a ż d y c z ło w ie k je s t

ta k i, ja k im b y ć m u si, i p o s tę p u je ta k , ja k postępować m u s i. D e c y d u ją o ty m je g o s k ło n n o ś c i w ro d zo n e i n a ­

b y te w c ią g u życia oraz w a r u n k i ze w n ę trzn e . C zło­

w ie k z n a tu r y c h c iw y i b e zw zg lę d n y, n ie p rz y u c z o n y i n ie n a w y k ły do szanow ania cu d ze j w łasności, g ło ­ d n y i u b o g i a z o s ta w io n y bez d o zo ru .— m u s i kraść.

W ty c h sam ych w a ru n k a c h z e w n ę trz n y c h , w k tó r y c h in n y , n ie ta k c h c iw y i n a w y k ły od dziecka do szano­

w a n ia c u d ze j w łasności, n ie będzie k ra d ł, bo n ie m o ­ że. P rze szko d zi m u w łasna n a tu ra i w y c h o w a n ie .

B y ło b y b łę d e m sądzić, że k a ż d y c z ło w ie k w r ó w ­ n y m s to p n iu m oże zawsze postępow ać dobrze lu b źle. Z n a c z y ło b y to od każdego c z ło w ie k a je d n a k o w o oczekiw ać za ró w n o zła, ja k i dobra. C i, co się znają na lu d z ia c h , sądzą in a cze j i w iedzą, że po je d n y c h w o ln o się spodziew ać czegoś dobrego, a od in n y c h

n a le ż y oczekiw ać złego.

A czy się n ig d y n ie m y lim y co do tego? — O wszem . B a rd z o często. B o n ie zn a m y lu d z i d ostateczn ie i n ie u m ie m y n ie ra z d o jrz e ć ic h u k r y ty c h sp rę żyn . G d y ­ b y ś m y je zawsze znać m o g li, n ie s p o ty k a ły b y nas z a w o d y i n ie s p o d z ia n k i. Is to ta w szystkow iedząca i n ie mogąca się m y lić n ig d y w id z ia ła b y d o p ie ro jasno i o czyw iście n ie u c h ro n n ą konieczność każdego czy n u lu d z k ie g o — za ró w n o c z y n ó w z ły c h , ja k i d o b ry c h . M y się t e j konieczno ści t y lk o d o m y ś la m y z g ó ry , ile

(33)

I I I . D E T E R M I N I Z M A O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć 27

ra z y p ró b u je m y ja k iś c z y n lu d z k i pojąć, zrozum ieć, w y tłu m a c z y ć . R o b i się to na k a żd e j w ię k s z e j ro z p ra ­ w ie sądow ej i z n a jd u je się to w k a żd e j lepszej p o w ie ­ ści, w a n a liz ie d ra m a tu lu b k o m e d ii. D e te rm in is tą sta je się ka żd y, k to p ró b u je ja k ik o lw ie k 'f a k t w y t łu ­ m aczyć, bo tłu m a c z y ć fa k t y to n ic innego, ja k w ska ­ zyw ać p rz y c z y n y , z k tó r y c h one zawsze n ie u c h ro n ­ n ie , a n ie ra z i o czyw iście w y n ik a ją .

I t u się n ie je d n e m u m ogą nasunąć p y ta n ia , czy m ożna lu d z i pociągać do o d p o w ie d zia ln o ści, a w ię c c h w a lić ic h i ganić, nagradzać i k a ra ć za ic h postępo­

w a n ie , je ż e li to postępo w anie je s t zawsze ko n ie c z ­ n y m n a stę p stw e m ja k ic h ś p rzy c z y n ? C zy m oże czło­

w ie k b y ć w in ie n swego czyn u , sko ro on te n c z y n p o p e łn ić m u s ia ł, je ż e li się ju ż ta k i u ro d z ił, ta k w y ­ ch o w a ł i w ta k ie w p a d ł okoliczności?

C zy g o d zi się c h w a lić i nagradzać d o brego a rty s tę , bo h a te ra i c z ło w ie k a zacnego, s k o ro o n i się ju ż ta ­ k im i p o ro d z ili i ta k w y c h o w a li i ju ż n ie m ogą postę­

pow ać b rz y d k o i źle?

C zy w s z y s tk o z ro zu m ie ć n ie znaczy to : w szystko w ybaczyć? C zy g o d zi się bud o w a ć w ię z ie n ia d la lu d z i, k tó r y c h n a tu ra i w y c h o w a n ie ska za ły na życie złe? C zy w a rto bud o w a ć p o m n ik i d la lu d z i skazanych na w ie lk o ś ć i tw o rz e n ie p ię k n y c h dzieł? K r ó tk o m ó ­ w ią c : czy d e te rm in iz m n ie znosi i n ie p rz e k re ś la od­

p o w ie d z ia ln o ś c i m o ra ln e j?

O dp o w ie d zie ć w yp a d a , że je s t w p ro s t p rz e c iw n ie . D o p ie ro d e te rm in iz m n a d a je d o b ry sens o d p o w ie ­ d z ia ln o ś c i m o ra ln e j, p o ch w a ło m , naganom , n a g ro ­ d o m i k a ro m .

B o zasta n ó w m y się, ja k to i k ie d y c h w a lim y i ga­

(34)

2 8 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

n im y p rz e d m io ty n ie ż y w e . O czyw iście, że c h w a lim y je w te d y , g d y się n a m w y d a je , że stale p o tra fią n a m oddaw ać u s łu g i a lb o ro b ić p rz y je m n o ś c i, a g a n im y je , g d y się n a m w y d a je , że stale goto w e n a m w y r z ą ­ dzać szkody a lb o s p ra w ia ć p rz y k ro ś c i. S tale, bo k ie ­ d y ż p ió ro do p isa n ia je s t złe i do niczego? J e ż e li ra z p rz y p a d k ie m z ro b iło k le k s , bo coś się ta m do nie g o p rz y c z e p iło c h w ilo w o ? W te d y n ie ! D o p ie ro w te d y , g d y ta k je s t rd zą p rze je d zo n e a lb o nadłam an e, że m u s i n ie u c h ro n n ie i s ta le ro b ić k le k s y i zalewać, a n a p ra w ić go n ie m ożna.

I n ie to u b ra n ie je s t złe, w k tó r y m n a m ra z k ie d y ś b y ło z im n o i ono p rz e m o k ło , g d y ś m y s ta li pod ry n n ą . T y lk o z ro b io n e z n ie dość złego p rz e w o d n ik a cie p ła i ta k c ie n k ie , że m u s ia ło b y n a m w n im b y ć z im n o i m o k ro stale, p r z y k a żd e j sposobności. J e ż e li da się p o k ry ć a lb o podszyć le p s z y m m a te ria łe m , w a r to je prze ra b ia ć, ale je ż e li się n a p ra w ić n ie da, w y p a d n ie je zdegradow ać na szm atę do p o d ło g i, a w k o ń c u w y rz u c ić i m oże b ędzie z n ie g o ja k iś p a p ie r. I b u t w te d y id z ie na ś m ie tn is k o , i sta ra m ie d n ica , i c z a jn ik , k ie d y ju ż s łu ż y ć n ie m ogą, ch o ćb y m ia ły ochotę, a żadne p o p ra w k i im n ie pom ogą.

Z d r u g ie j s tro n y c h w a lim y s c y z o ry k n ie w te d y , g d y ś m y n im ra z a lb o d w a z p o w o d ze n ie m p rz e c ię li p a p ie r, t y lk o w te d y , g d y je g o ostrze je s t z h a rto w a ­ n e j s ta li i n ie m oże się z b y t p rę d k o stępiać, t y lk o m u s i n a m s łu ż y ć i d łu g o , i dobrze. G d y się stę p iło , po­

p ra w ia m y je na k a m ie n iu , ch o ćb y syczało p rz y ty m i z g rz y ta ło . T o n ie je s t zem sta z naszej s tro n y , t y lk o zabieg p o p ra w czy. S c y z o ry k r o b i się przez to lepszy.

O g ó ln ie m ó w ią c: p rz e d m io ty m a rtw e g a n im y za

(35)

ic h w a d y k o n ie czn e i c h w a lim y je za ic h z a le ty k o ­ nieczne i d o p ie ro z ro z u m ie n ie ko n ie czn o ści ic h d z ia ­ ła n ia złego lu b d o brego n a d a je ja k iś sens p o c h w a ło m lu b naganom pod ic h adresem i sens zabiegom po­

p ra w c z y m .

N ie in a cze j je st, g d y id z ie o is to ty żyw e . D o p ie ro to je s t d o b ry w ie rz c h o w ie c , k t ó r y ta k je s t zb u d o w a n y i z ta k ie j ra sy pochodzi, że m u s i d o b rze je ź d ź c o w i służyć. I k ro w a ta d o p ie ro dobra, k tó ra m u s i dawać dużo m le ka , a n ie m a co c h w a lić te j, k tó r e j się to ra z udało, ale to się u n ie j n ie m u s i p o w tó rz y ć , bo n ie je s t u g ru n to w a n e w je j n a tu rz e .

I w ilk ó w n ik t b y n ie tę p ił, g d y b y n ie m u s ia ły za­

b ija ć b a ra n ó w i w y tw a rz a ć sobie c ie p ły c h fu te r na zim ę. I wesz t y lk o d la te g o je s t znie n a w id zo n a , że m u s i w ysysać k r e w z lu d z i i zaszczepiać im z a ra z k i chorobow e . T ra w ą się n ie p o ż y w i i je s t z n a tu r y ska­

zana na życie pasożytnicze, je ż e li n ie zechce zginąć.

A te g o n ie chce żadna zd ro w a is to ta żyw a.

S ło w e m t y lk o ko n ie czn e zachow ania się is to t ż y w y c h sta n o w ią o ic h w a rto ś c i d o d a tn ie j i u je m n e j.

I t y lk o z ro z u m ie n ie te j ko n ie czn o ści n a d a je sens po­

c h w a ło m i naganom pod ic h adresem .

N ie s ta n o w i w y ją tk u zachow anie się czło w ie k a a n i jego z a le ty i w a d y . P rzecież d o b ry m m ów cą n ie naz­

w ie m y tego, o k t ó r y m n ig d y n ie w ia d o m o , c z y b ędzie m ó w ił w y ra ź n ie , jasno i zw ięźle, czy te ż b ędzie się ją k a ł, p ló tł i ro z w le k a ł, t y lk o tego, na k tó re g o m ożna lic z y ć i n ie n a ra z ić się na zaw ód co d o e fe k tu p rz e ­ m ó w ie n ia . D la te g o że te n c z ło w ie k , g d y m u na ty m zależy, m u s i m ó w ić dobrze. M a do te g o w a r u n k i f i ­ zyczne i skłonność.

_ _ ____________ I I I . D E T E R M I N I Z M A O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć 2 9

(36)

3 0 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

A c z y d o b ry m ów ca n ie p o tr a fi n ig d y m ó w ić źle?

P o tra fi. G o rz e j n iż k to k o lw ie k , je ż e li będzie m u szło o ż a rty , o u d a w a n ie , o p rz e k o rę , o p okaz z łe j w y ­ m o w y a lb o będzie w y c z e rp a n y fiz y c z n ie , senny, cho­

r y , o d u rz o n y . W ty c h w a ru n k a c h będzie m u s ia ł m ó w ić źle, ale w w a ru n k a c h n o rm a ln y c h m u s i m ó w ić dobrze. I za to się go s łu szn ie c h w a li.

— J a k to „ m u s i” ? C zyż te n , k t ó r y sam chce, to m usi?

— J e ż e li chce i może, to m u s i. K t o chce k ic h n ą ć i m oże k ic h n ą ć , te n m u s i to z ro b ić . K t o chce biegać i może, a n ik t m u n ie przeszkadza, te n m u s i biegać.

— A le ż ch yb a t y lk o te n m u si, k t ó r y sam n ie chce, ale k to ś d r u g i go zmusza.

— Z a p e w n e że i te n . Zm uszać, to często n ic in n e ­ go, ja k t y lk o : ro b ić ta k , żeby k to ś ze chciał w ko ń cu , choć zrazu n ie c h c ia ł i n ie c h c ia łb y d a le j, g d y b y z e w n ę trz n y p rz y m u s u s ta ł. A le n ie t y lk o te n m usi, na ko g o d z ia ła ją p rz y m u s y ze w n ę trzn e , ja k ie ś pięści, b a ty , k r z y k i, s tra c h y , g ro źb y. P rzym u sza ć kogoś m ożna i p ro śb a m i, łz a m i, uśm iechem , ba n a w e t: a r­

g u m e n ta m i, d o w o d a m i.

J a k d łu g o kto ś n ie chce, to n ie m u si, a n a w e t n ie m oże. B ra k m u w ażnego w e w n ę trz n e g o w a ru n k u do d z ia ła n ia . J e ż e li się te n w a ru n e k z ja w i, a n ie zajdą z e w n ę trz n e p rze szko d y niepoko nane, d z ia ła n ie z ja w i się z konieczno ści. B ędzie u m y ś ln e i b ędzie k o n ie c z ­ ne zarazem . K to ś zechce i będzie m u s ia ł.

— Jakże to? K to chce, te n m usi? K t o n ie chce, te n n ie może? A przecież zawsze a lb o k to ś chce, a lb o n ie chce i n ic trz e c ie g o ch yb a n ie zachodzi n ig d y ? W ta k im ra z ie zawsze a lb o się m u si, albo się h ie m o ­

(37)

m . D E T E R M I N I Z M A O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć 31

że? A k ie d y ż się w ła ś c iw ie może? C zy na to w ogóle n ie m a m iejsca? N ic , t y lk o zawsze p rz y m u s d o d a tn i lu b u je m n y ? A możność czy n ie zachodzi n ig d y?

— Z a ch o d zi i je s t na n ią m iejsce. M o ż liw y m n a ­ z y w a m y to, czego, zd a n ie m naszym , n ic n ie w y k lu ­ cza, ale n ie w ie m y , czy je coś do is tn ie n ia zmusza, czy nie. T y lk o rzeczy, o k tó r y c h n ie w ie m y , czy b y ć muszą, a są d zim y, że n ic im n ie przeszkadza is tn ie ć , n a z y w a m y m o ż liw y m i. P y ta ją m n ie , czy w te j c h w ili pada deszcz o sto m il ode m n ie . Je że li, m o im zd a n ie m n ic ta m deszczow i padać n ie przeszkadza, ale n ie w ie m też, czy coś ta m deszcz w te j c h w ili w y w o łu je , o dpow ia dam , że deszcz w t e j o k o lic y je s t m o ż liw y . G d y b y m m ia ł w ie d zę obszerniejszą i pew ną, w ie ­ d z ia łb y m , c z y deszcz ta m je s t, bo b y łb y ko n ie c z n y , czy też go ta m n ie m a, bo n ie je s t m o ż liw y . P o n ie w a ż n ie w ie m , ja k jest, m ó w ię : „D eszcz je s t m o ż liw y ” . Z naczy to ty le co: „ W ie m t y lk o ty le , że go n ic n ie w y k lu c z a , a le n ie w ie m , czy go coś padać zm usza” . G d y b y m b y ł w s z y s tk o w ie d z ą c y , n ie m ó w iłb y m o żad­

n y c h z ja w is k a c h m o ż liw y c h , t y lk o o is tn ie ją c y c h , a w ię c i k o n ie c z n y c h , i o n ie is tn ie ją c y c h , c z y li n ie ­ m o ż liw y c h . D a w n ie j, dziś lu b w przyszło ści.

T a k i o lu d z k im d z ia ła n iu , b liż e j n ie z n a n y m , po­

w ie m , że ono je s t m o ż liw e , je ż e li sądzę, że go n ic n ie w y k lu c z a , a n ie w ie m , czy je coś w y w o łu je .

— W ię c czy c z ło w ie k może się w s trz y m a ć od p i­

cia, k ie d y je s t sp ra g n io n y?

— T y lk o c z ło w ie k w s trz e m ię ź liw y , c z y li z d o ln y do o p a n o w y w a n ia sw o ich p ra g n ie ń , w ię c c z ło w ie k r o ­ z u m n y i n a w y k ły do o p a n o w y w a n ia siebie. U niego n ic n ie w y k lu c z a p o w s trz y m a n ia się.

(38)

3 2 P O G A D A N K I O B Y C Z A J O W E

— A c z ło w ie k g łu p i i n ie w s trz e m ię ż liw y ?

— T a k i się n ie o p a n o w u je . Ja k ż e b y m ó g ł, s k o ro n ie m a czym sw o ich p ra g n ie ń ham ow ać i d la te g o się n a zyw a n ie p o h a m o w a n y, n ie w s trz y m a ły , nieo p a n o ­ w a n y .

— W ię c czy m ożna c z ło w ie k a m ą d re g o i opano­

w anego c h w a lić za to, że je s t m ą d ry i opano w any, sk o ro on n ie m oże u legać g łu p im zachcianko m i z k o ­ nie czności je s t ta k i, ja k i jest?

— M ożna. I trze b a . W ła ś n ie d latego .

— A czy m ożna g a n ić g łu p ie g o i nieopanow anego, s k o ro o n n ie m oże postępow ać ro zu m n ie ?

— W yp a d a go ganić. W ła ś n ie d la te g o że, ja k d łu g o je s t g łu p i i z ły , n ie może postępow ać dobrze.

— A czy w a r to pracow ać nad sobą i u czyć się, i chcieć się staw ać z g łu p ie g o m ą d ry m i d o b ry m ? Je­

ż e li sta n obecny je s t sta n e m ko n ie c z n y m ? A p rz y s z ły też? C zy w a rto do c z e g o k o lw ie k dążyć, u siło w a ć, starać się, chcieć coś osiągnąć, sko ro owoce u s iło w a ń a lb o są niedostę pne i n ie m a ic h w p rzyszło ści, a lb o są ko n ie c z n e i cze ka ją nas w przyszłości?

— W a rto . R a tu je nas nasza n ie w ie d za . M y n ie zna­

m y p rz y s z ło ś c i i n ie w ie m y , k tó re i ja k w y s o k ie o siągnię cia są n a m pisane i n ie zn a m y naszych w ła s ­ n y c h s ił u k r y ty c h , a t y m s a m ym n ie z n a m y m o ż li­

w o ś c i o tw a rty c h p rz e d n a m i. L o s y są d la nas z a k ry te i d la te g o w a r to je ciągnąć. T o w ie m y , że bez w y s ił­

k ó w n ie o s ią g n ie m y ża d n ych w y n ik ó w . K t o w ogóle opuszcza ręce, te m u pisana je s t p rze g ra n a . T o w ie m y . A czy n ie leżą p rz e d n a m i n a jp ię k n ie js z e w y n ik i u s iło w a ń ro z u m n y c h , te g o n ie w ie m y . J e ż e li ic h n ic n ie w y k lu c z a , to są m o ż liw e . J e ż e li n ie w ie m y , żeby

(39)

I I I . D E T E R M I N I Z M A O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć 3 3

je coś m ia ło w y k lu c z a ć , u w a ża m y je za m o ż liw e . W a rto do n ic h dążyć i próbow ać, p o d ją ć ry z y k o . K to coś w a rt, te n d ą ż y i n ie c h d z ię k u je n ie b u , że n ie w ie , czy w y g ra , czy p rze g ra . D la te g o w ła ś n ie może u s iło w a ć i m oże w y g ra ć .

P o k a z u je się, że nasza n ie w ie d za je s t n ie k ie d y b a r­

dzo cenna. O tw ie ra p rz e d n a m i m o ż liw o ś c i osiągnięć, bo pozw ala n a m w n ie w ie rz y ć , spodziew ać się i dą­

żyć do n ic h . Z d ru g ie j s tro n y , n ie w ie d za p ro w a d z ić m oże do k lę s k . T o w te d y , g d y d ą ż y m y do celu, k tó r y je s t w y k lu c z o n y z rze c z y w is to ś c i p rz y s z łe j, bo je s t w ogóle n ie d o stę p n y, a m y o ty m n ie w ie m y i zd a je się n a m ty lk o , że go n ic n ie w y k lu c z a . D e ­ te r m in iz m n ie p a ra liż u je rą k . C h ro n i t y lk o od p rz e d ­ sięw zięć le k k o m y ś ln y c h , z g ó ry skazanych na n ie p o ­ w o d ze n ie w sposób w id o c z n y .

A ja k się p rz e d s ta w ia spraw a k a r y z tego p u n k tu w id ze n ia ? C zy d e te rm in is ta m oże w y m ie rz a ć k a ry ?

— D o p ie ro on m oże to ro b ić z sensem. T y lk o że k a ra n ie będzie z tego sta n o w iska ś ro d k ie m do w y ­ w a rc ia zem sty, o d w e tu , zadośćuczyn ienia; s ta n ie się ś ro d k ie m u n ie s z k o d liw ia ją c y m przestępcę, odstrasza^

ją c y m in n y c h , i pró b ą p o p ra w y osobnika zepsutego.

T o w ie lk a ró żn ica . O d p a d n ie z n ie j w s z e lk ie n ie p o ­ trz e b n e d rę cze n ie lu d z i i p a s tw ie n ie się nad n im i bezcelow e.

K a ra to w yznaczone i zapow iedziane p ra w e m p r z y k r e n astępstw o c z y n u zabronion ego. O baw a k a r y m oże się stać p o b u d ką do u n ik a n ia p rze stę p stw . D la te g o k a r y sądowe i p o lic y jn e zapow iada się w ogłoszeniach po za ką tka ch m u ró w szczególnie na­

ra ż o n y c h na zanieczyszczanie. W w ię z ie n ia c h n o w o -

3 — Pogadanki obyczajowe

Cytaty

Powiązane dokumenty

I przyszli na miejsce, które się nazywa Kalwaria, a po hebrajsku. Golgota, to jest miejsce Trupiej Głowy... Tam go ukrzyżowali, a z nim dwóch łotrów, jednego po prawej, a drugiego

Tylko wznieść się nad chmury [potrzeba *). Miejmy szlachetną odwagę przy ­ znawania się, jeżeli coś źle zrobimy i przed sobą samym. Niejednokrot ­ nie zły twój uczynek

Maar het is de vraag of zij destijds bewust zijn gemaakt van de toepassingsmogelijkheden van 3D-data en de mogelijkheden om deze data te misbruiken voor identiteitsdiefstal

In practice, it means that in a large number of cases, a cross section is created which is steeper than the equilibrium governed by the Wiegel data as presented in Fig. This leads to

W niniejszej pracy skoncentrowano się na ocenie procesów konwergencji gospodarek Litwy i Łotwy, pomijając Estonię, która wstąpiła do strefy euro w 2011 roku.. Kryteria z

Nie jest jednak w tym zadaniu ani sumienny – wymienia tylko część uzupełnień, które ostatecznie znalazły się w trzech pierwszych tomikach nowej edycji, ani także precyzyjny

The presence of public transport poses a challenge for the creators of travel demand models who need to model mode choice and route choice, due to the large numbers

Jedno tylko oczekiw anie teoretyczne zawiodło; zapiski sam obójców nie w ykazują znaczniejszej dezorganizacji biegłości kodow ania, ani w zakłóceniach stru k tu ra