f e l i e t o n s z k i e ł k o i o k o
Jakub Szulc
fot. Archiwum
Zdrowie kosztuje i musi kosztować
Ustawa dofinansowująca polski system ochrony zdrowia została przyjęta. Do 2025 r. nakłady na pu- bliczną ochronę zdrowia mają wzrosnąć do 6% PKB.
Regulacja nie spełnia co prawda żądań protestujących środowisk medycznych (dla przypomnienia: 6,8%
w ciągu 3 lat), ale niewątpliwie daje – od 2020 r. – od- dech w ochronnozdrowotnej zadyszce, z którą mamy do czynienia.
Dlaczego od 2020 r., skoro dotacja z budżetu ma obowiązywać już od 2018 r.? Proszę zajrzeć do ustawy:
nakłady w 2018 r. – 4,67% PKB, w 2019 r. – 4,86%.
Sytuacja na rynku pracy (poziom bezrobocia, a dokład- niej poziom zatrudnienia i poziom wynagrodzeń), któ- ra jest głównym czynnikiem determinującym wzrost przypisu składki, zgodnie z prognozami Ministerstwa Finansów ma w ciągu najbliższych dwóch lat nadal się poprawiać (spadek bezrobocia do 5% w 2018 r.
dobrze nie jest: budżet nie ma własnych pieniędzy – dysponuje pieniędzmi podatników. Większe wydatki budżetu na zdrowie w praktyce mogą oznaczać trzy rzeczy: 1) przesunięcie pieniędzy z innych części budże- tu (mało prawdopodobne, wziąwszy pod uwagę dekla- racje poszczególnych ministrów dotyczące wydatków);
2) zwiększenie (bezpośrednio lub pośrednio) innych podatków i danin (jak choćby zniesienie od przyszłego roku maksymalnej składki na ubezpieczenie emery- talno-rentowe); 3) zwiększenie deficytu budżetowego (czyli obciążenie zobowiązaniami przyszłych pokoleń).
Z politycznego punktu widzenia finansowanie budże- towe jest oczywiście najmniej kłopotliwe, bo większe wydatki nie obciążają podatników bezpośrednio i naj- częściej nie od razu. Podniesienie składki zdrowotnej bądź obciążenie składką pracodawców natychmiast przekłada się na budżety podatników i również natych-
miast spotyka się ze zdecydowanym oporem większości z nich. Są jednak pozytywne aspekty takiego rozwią- zania. Przede wszystkim pokazujemy opinii publicz- nej to, o czym wszyscy związani z polityką zdrowotną wiedzą od zawsze: zdrowie kosztuje i musi kosztować.
Ponadto uciekamy przed pułapką, w którą można łatwo wpaść – składka zdrowotna, która trafia do NFZ, znajduje się poza budżetem państwa. To ozna- cza, że kondycja budżetu nie ma dla niej znaczenia.
W sytuacji procedury nadmiernego deficytu czy po prostu pogorszenia sytuacji finansów publicznych przy- chody składkowe NFZ są zagwarantowane. Niestety nie można tego powiedzieć o dotacji budżetowej, któ- ra może zostać po prostu zlikwidowana przez prostą wzmiankę w ustawie okołobudżetowej.
Oczywiście lepszy rydz niż nic. Jednak tak jak półtora roku temu namawiałem ministra zdrowia do powiedzenia „sprawdzam” deklaracjom o rychłym wzroście nakładów na zdrowie poprzez powiązanie me- chanizmu składkowego z dotacją budżetową, tak teraz zachęcam do „zafiksowania” 6% w procesie składko- wym. n
i do 4% w 2020 r.). Dzisiaj, w 2017 r., zakładamy wydatki na zdrowie na poziomie ok. 4,75% PKB.
To oznacza, że dotacja budżetowa w 2018 r. może w ogóle nie zostać uruchomiona, a w 2019 r. osiągnąć zaledwie symboliczną wartość (brakujące dzisiaj 0,1%
PKB to ok. 1,8 mld zł). Co do zasady, główny ciężar realizacji zobowiązań ustawowych przesuwa się na lata 2020–2025.
Wracając do oddechu dla ochrony zdrowia: często w dyskusjach o nakładach na opiekę medyczną pojawia się pytanie, jak to sfinansować i czy sposób finanso- wania ma znaczenie. Odpowiadam zazwyczaj, że cel nadrzędny to wzrost nakładów i że z punktu widzenia polityki zdrowotnej powinno się popierać każde roz- wiązanie, które doprowadzi do zwiększenia środków w systemie. Tak jest w tym przypadku. Niezależnie od tego, że chciałoby się szybciej i więcej, dzisiejszą zmianę należy przyjąć z zadowoleniem. Czy to ozna- cza, że sposób finansowania nie ma znaczenia? Tego już powiedzieć nie można. Finansowanie wzrostu na- kładów na zdrowie z budżetu państwa może sprawiać wrażenie, że dostajemy coś za darmo. Niestety, tak
” Niezależnie od tego, że chciałoby się szybciej i więcej, dzisiejszą zmianę należy przyjąć z zadowoleniem ”
grudzień 9/2017 menedżer zdrowia 79