M 27. Warszawa, d. 5 Lipca 1885 r. T o m I V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
Komitet Redakcyjny stanow ią: P. P. D r. T. C hałubiński, J. A leksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, W ł. K wietniew ski, B. R ejchm an,
m ag. A. Ślósarski i prof. A. W rześniowski.
„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch tre ść m a jakikolw iek zw iązek z nauką n a następu jących w arunkach: Za 1 w iersz zw ykłego d ru k u w szpalcie albo jego m iejsce pob iera się za pierw szy raz kop. 7 lh,
za sześć następnych razy kop. G, za dalsze kop. 5.
A d . r e s I E 2 e d .a . 3 s : c y i : P o d w a l e IS T r 2 .
PRENUMERATA „W SZEC H ŚW IA T A ."
W W arszawie: rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 5
P renum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i we w szystkich k sięg arn iach w k ra ju i zagranicą.
P O J Ę C I A
Z CHEMII FJZYJOLOGICZNEP
skreślił Józef Natanson.
70. liospuszczaIność i nierospuszczalność pokarmów. Z wszystkiego, co dotąd o sto
sunku żyjątek najdrobniejszych do św iata organicznego w ogólności było napom knię- tem, niew ątpliw ie w ynika fakt, nad innem i górujący, że m ianowicie najrozm aitsze sub- stancyje organiczne, wszelkiej postaci fizy
cznej i wszelkiego składu cząsteczkowego mogą służyć rozw ielm ożnionym w p rz y ro dzie grzybkom najniższym za pokarm . J a k
*) P ra c a niniejsza je s t dalszym ciągiem poprze
dnio ogłoszonych w naszem piśm ie rospraw tegoż A utora „Ogólne pojęcia o pyłkach" i „Roskład m ate- ry i przez ży jątk a pyłkow e". Dla w ykazania ciągłości, p arag rafy obecnej części otrzym ały kolejną num e-
ra c y ją w spólną z poprzedniem i.
(Przyp. Red.)
się w różnych w aru nk ach odbyw a k arm ie
nie u tych istotek, j a k p rzy jm u ją one z ze
w nątrz pokarm organiczny n a budowę ciała i na utrzym anie swego życia, •— je s t rzeczą napozór prostą i do odpow iedzenia łatw ą.
G rzybki te, ja k zwierzęce i roślinne kom ór
ki w ogólności, czerpią, pokarm przez otacza
jącą ich drobne ciało d elikatną ściankę, m a- I ją c ą zapewne też same własności co błona kom órkow a w organizm ach wyższych istot, przez k tó rą to więc ściankę czy błonkę ros-
j puszczaljie, w w odzie rostw orzone pokarm y, [ przesiąkają, a zarazem zw iązki zużyte i nie
potrzebne nazew nątrz w odw rotnym wycho
dzą kierunku. T a k w rzeczy samój zjaw isko karm ienia się u grzybków naszych się przed- { staw ia i wiadomości nasze co do karm ienia się istotek pyłkow ych zakończyłyby się może na tem ogólnikowem pojęciu, gdyby nie zasta
naw iający fakt, że wszystkożrące żyjątka n a j
niższe zdolne są niszczyć i pożerać nietylko m atery ją rostw orów i nietylko ciała rospu- szczalne, ale n ieraz w oczach naszych po
chłaniają substancyje takie, k tó re znane nam są z nierospuszczalności i w ielkiej na różne w pływ y oporności. Mówimy tu, copraw da, o w pływ ach fizycznych i chem icznych m ar
twej natury, to je s t właśnie z wyłączeniem
4 1 8 w s z e c h ś w i a t . IN r 2 7 .
zjaw isk życiowych, o k tó ry ch w yjaśnienie nam tu chodzi. N ierospuszczalne takie np.
ciała ja k z m leka otrzym any tw aróg, j a k tw ard e błony i łuski zw ierzęce lu b roślinne, łupiny owoców i t. p., j a k wreszcie m ączka lub krochm al z pszenicy lub z kartofla, nie mogą chyba bez jak ieg o ś specyjalnego w pły
wu, któryby j e zm odyfikował, stać się pożyw - nem i dla istotek, skazanych w yłącznie n a wsysanie i w ysysanie pokarm ów . W iem y w praw dzie, że substancyje te, a przynajm niej tw aróg i m ączki roślinne, są t r a w i o n e przez różne zw ierzęta, przez nas samych;
może n aw et i tę wiadom ość z fizyjologii ro ślin posiadam y, że m ączki nagrom adzone w roślinie, j a k rów nież w szelkie m atery je białkow e z ia rn i zapasy wielu bardzo ko rzeni lub łodyg roślinnych, są przez roślinę samą, gdy jej kiełkow ać łub owocować w y
pada, z u ż y t e ; ale w zw ierzętach istnieją przecież specyjalne o rgany traw ie n ia i łatw o nam w yobrazić sobie, że dzieje się w ew nątrz organizm ów zw ierzęcych a n aw et ro ślin nych „coś takiego1', co zm ienia własności i rdzennie przeistacza chem iczną może naw et n atu rę pokarm ów , n ad jak iem i się tu za trzy maliśmy. T raw ienie zw ierząt i w ew nętrzne przeobrażenia substancyi w ciele roślin k ieł
kujących lub ow ocujących mogą, a naw et muszą tu być pom inięte, ale w yjaśnienie so
bie zagadki, co do k arm ien ia się n a jd ro bniejszych istotek nieposiadających żadnych organów , zagadki, ja k ą w przytoczonych ju ż choćby tylko p rz y k ła d ach zn ajdujem y, uw ażam y tu za rzecz niezbędną i n ad posta- wionem pytaniem bliżej się zatrzym am y, ja k k o lw ie k odprow adzi to nas p o tro ch u od
głów nego przedm iotu.
Z góry tu ju ż zaznaczam y, że interesu jące przyczyny, ja k ie czynią ścięte białko, m ą
czkę roślinną, błonę lu b łu p in k ę owocową,
„ s t r a w n e m i “ dla naszych grzybeczków , są tem i sam em i zupełnie przyczynam i, ja k ie wyższym organizacyjom zw ierzęcym pozw a
la ją „stra w ić“ pokarm tego ro d zaju , a rośli
nom „zużyć“ go w okresie w ysilonego życia fizyj o logicznego, to je s t w okresie zw iększo
nych potrzeb życiow ych, w k tó ry m tylko ta ki, uprzednio nagrom adzony zapas pożyw ie
nia może podołać spotęgow anem u roscliodo- wi na spraw y życiowe rośliny.
71. Fermenty. P oniew aż n a wstępie za
raz p rzy postaw ieniu kw estyi karm ienia się istotek najm niejszych, natknęliśm y n a t r u dność zdania sobie spraw y z przyjm ow ania po karm u rzeczywiście czy pozornie nieros- puszczalnego, zapytajm y i poszukajm y w nauce, czy nie został dotąd podpatrzonym w przyrodzie lub sztucznie osiągniętym j a kikolw iek sposób przeprow adzania substan- cyj, o ja k ie nam chodzi, w stan rospuszczal- ny? llis to ry ja n auk i uczy, że w ro k u 1823 pierw szy D u b ru n fau t w dośw iadczeniu oka
zał, że napęczniały i kleisty po zaparzeniu wodą krochm al roślinny, poddany działaniu zm ielonego i w ciepłej wodzie rozrobionego słodu jęczm iennego, staje się coraz mniej kleistym , w końcu zaś zupełnie w odnistym , przezroczystym płynem , w którym ani śladu ziarn krochm alow ych czy też mącznych do
li utrzeć niepodobna; płyn w rę k u chem ika staw ał się coraz bardziój słodka wy m, a w k oń cu w yraźnie słodkim i ju ż w tedy narów ni z rostw orem cu k ru m ógł być poddanym fer- m entacyi, tw orzyć alkohol i inne zw iązki w ynikające ze sferm entow ania cukru. P o d działaniem pewnćj rospuszczalnej,-—ja k nie
zadługo potem (1830 r.) tenże sam badacz stwierdził,-—substancyi zaw artej w słodzie, to je s t w zasuszonych w ciągu kiełkow ania ziarn k ach jęczm iennych, krochm al oczywi
ście staje się rospuszczalnym , lecz jedn ocze
śnie z tak ą zm ianą własności fizycznej, ulega chemicznej p rzem ianie, staje się cukrem . Tęż sam ą substancyją, dokonyw ającą p rz e
m iany ciał m ączystych na ciało cukrow e, otrzy m ali ze słodowego w yciągu a raczej n ap a ru w krótce później (1833 r.) P ay en i P erso z w ten sposób, że w yciąg ten wodny zlew ali alkoholem czyli spirytusem bardzo tęgim ; pow staw ał przytem biały osad, skła
dający się przew ażnie ale nie w yłącznie z owój fizyjologicznie osobliwej substancyi, któ ra o trzym ała w chemii specyjalną nazwę d y j a s t a z y . P o odkryciu i otrzym aniu z roślinnego n ap aru ciekawego tego organi
cznego zw iązku, owej dyjastazy, odnajdow a
no w dalszym ciągu wśród całego szeregu zw ierzęcych i roślinnych ciał żywych coraz to nowe związki, podobną własnością się od
znaczające; substancyje te, z różnych o trzy m ane źródeł, tak samo zachow ują się w zglę
dem b iałk a, tłuszczów lub cu k ru k ry stali
cznego, j a k dyjastaza względem krochm alu:
N r 2 7 . w s z e c h ś w i a t . 4 1 0
nierospuszczalne m a te ryje stają się rospu- szczalnemi, krystaliczny cukier niekrystali- cznym, zbity tłuszcz nabiera własności em ul
syjnych i t. p.; pod działaniem różnych tych analogicznych z dyj astazą ciał organicznego pochodzenia fizyczne i chem iczne modyfika- cyjc, zachodzące z ulegającą tem u działaniu m ateryją, rozm aitej byw ają doniosłości i ka
żda z tych m ateryj inaczej pod wpływem szczególnego czynnika się zmienia, lecz we wszystkich tych w ypadkach dopatrzeć ino- j żna jednego wspólnego kierunku, jednego typu działania chemicznego, którem u tu po- ; krotce p rzy jrzeć się musimy.
W szystkie te analogiczne ze sobą, ta k co j do fizyjologicznego d ziałania ja k i co do po
chodzenia i sposobu otrzym ania, związki, dające się zgrupow ać około dyjastazy, ma
ją —ja k zobaczym y—w iele własności wspól
nych, a wielce charakterystycznych. Zw iąz
ki te w nauce otrzym ują m iano f e r m e n t ó w, a ponieważ daw niej, a naw et (we fra n cuskiej literatu rze) i dotychczas, ferm enta
mi zwano najdrobniejsze żyjątka roskładu, przeto, dla odróżnienia, zw ykli je fizyjolo- gowie oznaczać ja k o ferm enty r o s p u - s z c z a l n e > l ub n i e o r g a n i z o w a n e . D la nas przym iotniki te są zbyteczne i w prost f e r m e n t a m i nazyw ać będziem y dyjastazę i inne podobne do niej ciała.
T a je d n a k wspólność nazw y, to w yraża
nie przez przystaw iany do niej epitet, d ru gorzędnej niejako zaledw ie różnicy, pomię
dzy organizow anem i (żywemi) i nieorgani- zowanemi (rospuszczalnem i) ferm entam i, zdradza zaraz z początku przed czytelni
kiem ogrom ne podobieństwo w skutkach, to je st w przejaw ach i przem ianach, ja k ie za
chodzą przy obecności żyjątek z jed n ej a fer
mentów z drugiej strony. P rz y zjaw isku rospuszczalności krochm alu w płynie dyja- stazowym m usieliśm y ju ż także zdradzić się | z konieczności z faktem , że dyjastaza zmie
nia chemicznie m ączkę czyli krochm al, prze- ] istaczając to ciało w słodki cukier. Nie mo
żemy dłużej u k ryw ać przed czytelnikiem niewypow iedzianej dotąd nigdzie, a je d n a k istotnie niezatajonój p raw dy, że nietylko żywe i żyjące grzybki, które poznaliśmy, nietylko ży jątk a roskładu ale i f e r m e n t y , te w wodzie rospuszczalne, a przez eter i al
kohol w formie białego osadu strącane, c h e
m i c z n e z w i ą z k i o r g a n i c z n e , a więc niczem zasadniczo od krochm alu, cu k ru czy białka nieróżniące się i ta k samo z organ i
cznych pierw iastków chemicznych, w orga
nizmie roślinnym czy zwierzęcym zbudow a
ne związki, te m artw e, z życia w praw dzie początek bioi-ące, ale nie żyjące przecież po
łączenia chemiczne, m o g ą w y w o ł y w a ć r o s k ł a d m a t e r y i o r g a n i c z n e j , ros- kład zupełnie taki, ja k i następuje pod dzia
łaniem istotek żywych, a o jak im w ielokro
tnie wyrażaliśm y się, że tylko pod d ziała
niem istot żyw ych (§ 32) zachodzić może.
Zdaw ałoby się, cała tak mozolnie cegiełkam i przez nas budow ana teo ry ja w italistyczna roskładu, obraca się nagle W/perzynę! Zoba
czymy, o ile to je st praw dą, o ile więc tak wielkie wzruszenie i rosczarow anie do na
szej teoryi w czytelniku byłoby uspraw ie- dliwionem. U przednio w ypada nam roz
szerzyć zakres wiadomości naszych o n atu rze ferm entów i zapoznać się specyjalnie z niektórem i, obchodzącemi nas tutaj połą
czeniami tej grupy, o których dotychczas nic jeszcze nie wiemy.
72. Ogólne własności ferm entów . D okła
dne poznanie i zbadanie n atu ry ferm entów natrafia dotąd w nauce na nieprzezw yciężo
ne przeszkody. C iała te nie mogą i n ajp ra
wdopodobniej w możliwej do objęcia prze
widyw aniem przyszłości nie będą-m ogły być otrzym anem i ze znanych, ściśle określonych zw iązków organicznych, drogą chemicznej syntezy. J a k dyjastaza otrzym yw aną bywa ze słodu lub z kiełkujących nasion oleistych (len, konopie, w yka i t. d.), tak też inne fer
m enty otrzym ane jed y n ie zostały przez wy
traw ienie w wodzie różnych innych ciał ży
wych, tylko zatem drogą ekstralccyi z części organizm ów, w któ ry ch istnieją, lub z soków, przez organizm y te wydzielanych. P o dziś dzień nadto żaden ferm ent, na tój drodze otrzym any, nie mógł być oczyszczonym zu
p ełnie i doprow adzonym jeśli nie do zu
pełnej czystości chemicznej, to przynajm niej (za w yjątkiem może chyba trypsyny, oczy
szczonej przez K uhnego) do stanu, do czy
stości takiej zbliżonego. Jed yn a zasadnicza m etoda otrzym yw ania ferm entów z n ap a ru lub z soku, będącego m ieszaniną różnych ciał organicznych, polega na strącaniu ich al
koholem lub eterem; lecz razeiw z substan-
4 2 0 w s z e c h ś w i a t . N r . 2 7
cyj u stanow iącą ferm ent, o k tó ry chodzi, strącane są różne ciała białkow e i inne, a od
dzielenie zw iązków dokładniejsze je s t n a d zwyczaj utrudnionem . O bok tego, ferm en
ty są zw iązkam i n ad e r niestałem i, b ard zo ła two się roslcładającemi; otrzym ane w p ro szku np., j a k in w erty n a, ro sk ład a ją się ju ż p rzy ro stw arzan iu w czystej wodzie. C he
miczne a naw et fizyczno w pływ y z n ajw ię
kszą łatw ością d ziała ją roskładająco n a de
likatne, je śli ta k się w yrazić można, ferm en
ty: obecność zasad w dostatecznem stężeniu, w ystaw ienie ferm entu w rostw orze n a dzia
łan ie tlenu pow ietrza, na św iatło słoneczne naw et, osłabia zdolność ferm entacyjną i ja k się zdaje, ro sk ład a ferm enty. Sole m etalów w yw ołują ścinanie się ferm entów ; pow stają charakterystyczne, kłaczkow ate osady; fer
m enty więc w tym w zględzie zachow ują się j a k ciała białkow e, do k tó ry c h składem ‘) swoim są zbliżone. D ziałanie ferm entów ustaje podobno 2) w obecności b o ra k su (D u
mas), a natom iast całe szeregi trucizn, zabi
jając y ch ży jątka roskładu, j a k kw as p ru sk i (cyjanow odór), chloroform , eter, alkaloid y i antyseptyczne-alkohole i kw asy arom aty czne (fenol, kw as salicylow y), rów nież j a k w pływ ścieśnionego tlen u 3), nie w yw ierają szkodliwego w pływ u, to je s t nie pow strzy
m ują działania ferm entów . A lk o h o l i eter strąca w praw dzie ferm enty, ale p rz y w ię
kszych stężeniach; aż do strącen ia i w strą
conym , nanow o rospuszczonym zw iązku, oba te odczynniki nie w y w ierają wszakże żadnego złego w pływ u. G d y dodam y do tc-
*) A nalizy w ykazały d la ró żn y ch bardziej rospo- w szechnianych ferm entów sk ład procentow y nastę
pujący: przedew szystkiem u d e rz a znaczna ilość po
piołów (do 22% w in w erty n ie); z su b stan cy i organi- ! cznej znajduje sig: C 43—49% , H 7 —8,4%, N 6— 14%, S 0,6—1,25%, porów n. § 37. P a p a in a jeszcze boga
tszą być m a podobno w w ęgiel i azot (52,2 i 16,4%).
(P rzyp. A ut.).
2) W szczególności n a dyjastazg zabójczy w pływ w yw ierają kw asy w inny i cy try n o w y , k tó ry ch dzia
łanie poza tem je s t bardzo słabe.
(P rzy p . A ut.).
3) P. B ert dow ódł podobno szkodliw ości gazu te go przy w ielkiem ciśnieniu d la ży cia n ajd ro b n iej
szych isto t roskładu; nowsze dośw iadczenia je d n a k tego nie stw ierdzają.
(Przyp. Aut.).
go, że w szystkie ferm enty chciwie łączą się z tlenem i że przeto energicznie ro składają n adtlen ek w odoru (wodę utlenioną), będzie
m y m ieli zg ru b a w yczerpaną ogólną ch a ra
ktery styk ę własności ferm entów , o ile przy niedostatecznem wyosobnieniu tych ciał o w łasnościach ściśle może być mowa. Nie możemy tu wchodzić w szczegóły i badać w pływ u różnych czynników na bieg działa
nia ferm entów , bo i ta k niniejsze k ilk a ustę
pów w ykraczają poza ram y naszego właści
wego przedm iotu; zatrzym am y się n a w a
ru n k ach tem peratu ry , p rzy których różne d ziałają ferm enty, lecz w pierw poznać m u
sim y najgłów niejsze rodzaje ferm entów , lub inaczej g ru p y różnych ferm entów ; te osta
tnie bowiem p rzed staw iają właściw ie wię
ksze lub mniejsze odstępstw a własności, za
leżnie od źródła, z jak ieg o zostaną otrzym a
ne, a mimoto jed y n ie n a zasadzie je d n a k o w ego fizyjologicznego d ziałania—pod je d n ą często, ogólną, obejm ow ane są nazwą. Ogól
nie zauw ażym y tu tylko, że w szystkie fer
m enty giną, rosk ład ają się poniżej p u n k tu w rzenia wody, w stanie zaś natu raln y m istnieją i działają jed y n ie wobec wody, ze więc ogólna gran ica ich bytu zaw artą je s t pom iędzy k ilk u stopniam i ciepła a tem pera
tu rą —j—100°C. Obecność wody do działania ferm entów nie m niej je s t konieczną j a k wo
da, a przynajm niej dostateczna Avilgoć, do życia i d ziałan ia żyjątek ro sk ład u (porówn.
§ 3 9 ).
(cl. c. n.)
0 ASYM1LACY1 ŻELAZA.
PODAŁ
B łędnica (chloroza), j a k wiadom o, bywa skutecznie leczona prep aratam i żelaza. Obj a- śniano to działanie w ten sposób, jak o b y o r
ganizm nasz był zdolny z nieorganicznych zw iązków żelaza i z ciał białkow atych tw o
rzyć syntetycznie hem oglobinę. Nowsze ba
dania je d n a k sk łan iają lek arzy i fizyjologów do przypuszczenia, że p re p a ra ty nieorgani-
N r 27. w s z e c h ś w i a t. 421 czne żelaza wcale nie mogą. być rezorbow a-
ne jak o takie, a w ty ch razach, gdy to n astą
piło, działają tru jąco ja k np. zw iązki ołowiu lub arsenu. D r B unge, docent clien ii fizy- jologicznój u n iw ersy tetu dorpackiego, roz
strzy g a pytanie: w jak iej form ie byw a re- zorbow ane żelazo p rzy w arunkach norm al
nych i z czego tw orzy się hemoglobina?
w sposób następujący. W iadom o, że mleko, ja k o jed y n e pożyw ienie niem owląt, zaw iera żelazo; rów nież zaw iera j e żółtko ja j. Lecz w ja k im związku? O to pytanie, na które przedew szystkiem D r B. stara się odpowie
dzieć. P oddaw ano ścisłemu badaniu żółtka ja j a następnie analizow ano zw iązki żelaza z żółtek otrzym ane. W yciągi alkoholowe i eterow e z żółtek zaw ierały ledwie ślady żelaza. C ała zaw artość żelaza znajdow ała się w części żółtek nierospuszczalnej w alko
holu i eterze. Z tej nierospuszczalnej części nie daje się żelazo otrzym ać działaniem al- j koholu zaw ierającego kwas solny. Stąd w niosek, że żelazo nie znajduje się w związ
k u z kw asem m ineralnym lub organicznym w formie soli, lecz tw orzy z innem i pierw ia
stkam i zw iązek organiczny. W tein m nie
m aniu u tw ierd zają D ra 15. próby, k tóre oka
zały, że osady ciał białkow atych, zaw ierają
ce nieco album inatu lub fosforanu żelaza, p rzy trak to w a n iu alkoholow ym rostw orem kw asu solnego d aw ały w wyciągu zupełnie dobre reakcyje n a żelazo (np. z (N II4)2S).
W badanym zaś tutaj w ypadku, obecność żelaza w takim w yciągu alkoholow ym do
w iedzioną być nie m ogła. N iem ało tru d n o ści przedstaw iło oddzielenie zw iązku o rga
nicznego zaw artego w żółtkach. Proces te-o D go izolow ania dokładnie je s t opisany przez au to ra w oryginale (Zeitschr. fur physiol.
Chemie, tom IN , zeszyt I). Z 200 żółtek ważących 2 258 g otrzym ał au to r 34 g zw iąz
k u żelaza. P ow ody, ja k ie skłaniają D ra B.
do uw ażania tego zw iązku za now y organi
czny zw iązek żelaza, są następujące: 1) Osad, zaw ierający żelazo, został wydzielony z ros- tw o ru zakwaszonego kwasem solnym. P o w ieludniow em działaniu na p re p a ra t alko
holowego ro stw oru kw asu solnego nie dały się w wyciągu dowieść najm niejsze ślady że
laza. Stężony kw as solny po dłuższem dzia
ła n iu w yciągał m ałą cząstkę żelaza, tem więcej, im silniej był stężony i im większa
jeg o ilość działała na prep arat; żelazo więc zostało z zw iązku wydzielone w skutek dzia
łan ia mas. 2) Grdy dodawano do wodno-
| am onijakalnego rostw oru p re p ara tu kroplę siarlcu amonu, nie otrzym yw ano w początku żadnej zmiany. D opiero po pół godz. p oka
zywało się słabe zielonawe zabarw ienie, a następnego dopiero dnia n astąp iła zupeł-
j nie w yraźnie charakterystyczna reakcyja na [ żelazo: płyn stał się zupełnie czarnym i nie
przezroczystym . Zm iana ta następuje tem p rędzej, im w iększą je s t ilość siark u am onu.
A więc i tu m am y do czynienia z działaniem mas, w skutek którego siark a łączy się z że
lazem zw iązku organicznego. W iadom o bo
wiem, że po dodaniu krop li siark u am onu do rostw oru am onijakalnego białka, zaw ie
rającego m inim alne ilości sztucznego albu
m inatu żelaza, otrzym ujem y natychm iast silne zielone zabarw ienie. W potażu g ry z ą
cym rospuszcza się p re p ara t w zupełności.
P o k ilk u dopiero dniach opada z tego ros
tw oru część żelaza w formie zw ykłego czer- wonobrunatneffo osadu woda,nu tlen n ik u że- laza. N atom iast z am onijakalnego rostw o
ru wydzielenie tego osadu nie następuje i po kilkutygodniow em staniu. P ró cz żelaza za
w iera p re p a ra t odpowiednio przygotow any, ślady Ca, Mg i CI, bardzo wiele P , wcale niema w nim alkalij. A u to r zalicza ten zw iązek do szeregu nuklein. E lem en tarn a organiczna analiza tego nowego zw iązku d a
ła następujący rezultat: C 42-l l ° / u, I I G-08°/0, N 14-73 % , S 0-55%, P 5-19%, F e 0-29% , 0 31-05%.
T ru d n o tymczasem przesądzać, czy ciało, k tó re D r B. w ten sposób otrzym ał i zan ali
zował, jest nowym, zupełnie czystym zw iąz
kiem chemicznym , choć dotychczas nic nic przem aw ia przeciw ko temu. Zw iązek ten otrzym ał nazwę hem atogieny. Ze wszystkich dotychczas badanych zw iązków o rg a n i
cznych, byłaby hem atogiena najzaw ilszą.
H em atoglobina, która, o ile wiemy, zaw iera conajm niej 600 atomów węgla, byłaby tylko produktem ro sk ład u hem atogieny. Z p ra c swoich nad m lekiem, roślinam i zbożowemi 1 strączkow em i au to r wnioskuje, że i w tych ostatnich żelazo nie znajduje się w form ie soli, lecz w podobnych do hem atogieny z wiąz
kach organicznych. To ośm iela go do wy
głoszenia następującego zdania: pokarm y
W SZECHŚW IAT. N r 27.
nasze nie zawierają, nieorganicznych zw iąz
ków żelaza. Żelazo zn a jd u je się w nich w form ie zaw iłych zw iązków organicznych, które w ytw arzają rośliny w swoim procesie życiowym, W tej form ie byw a żelazo resor- bowane i asy m iłow ane; ż tych zw iązków tw orzy się hem oglobina.
P oniew aż żelazo w form ie soli nie zostaje resorbow ane, a p rz y bladaczce stanowczo pomaga, nasuw a się więc autorow i py tanie, ja k te dw a sprzeczne napozór fakty z sobą.
pogodzić. P om aga w tem autorow i p rz y puszczenie, że nieorganiczne sole żelaza chro
nią niejako od ro sk ład u w kiszkach zw iązki żelaza organiczne. W idzim y w tem zupełną analogiją z faktam i chemicznemi, k tóre obja
śniamy praw em B erth o lleta o „d ziałan iu m as.“ F a k ty takie spotykam y b ardzo często.
P rzypuszczenie to staje się nadzw yczaj p ra - wdopodobnem, gdy zważym y, że p re p a ra ty żelaza p rzy bladaczce tylko w bardzo w iel
kich dozach okazują się skutecznem i. Ilość żelaza, k tóre p acyjentki p rz y tem p rz y jm u ją , nie zn a jd u je się w żadnym stosunku do
tej niew ielkiej ilości, ja k a je st potrzeb n a do utw orzenia hem oglobiny. S k upienie w łaśnie wielkićj ilości żelaza w form ie n ieorgani
cznych soli uniem ożebnia w myśl p ra w a B er
tholleta w ydzielanie żelaza Z zw iązków o r
ganicznych naszych pokarm ów . D o stałych gymptomatów p rz y bladaczce należą pewno przeszkody w traw ieniu, k tó re uniem oże- bniają resorbow anic organicznych zw iązków żelaza. N ajpraw dopodobniejszem w ydaje się, że siark i alkąlij niszczą organiczne zw iąz
ki żelaza, w ydzielając hem atogienę w stanic nierospuszczalnym , k tó ra w skutek tego w żo
łą d k u i kiszkach nie może być wessaną. T e siarki alkalij tw o rz ą się w trzew iach pod d ziałaniem ferm entów , pow odujących fer- m entacyją m asłow ą, p rz y której w ydziela się w odór, od tlen iający in statu nascendi siarczany alkalij — oddzielne zaś dośw iad
czenia przekonały au to ra, że siark i alkalij stanowczo niszczą hem atogienę. G d y zaś p rzy tych reakcyjach w żołądku dajem y pa- cyjentkom nieorganiczne sole żelaza, w ta
kim razie przedew szystkiem te ostatnie ow ła
dną siarką, w skutek czego żelazo w zw iązku organicznym zostanie wessane. C hodzi tu tylko o zobojętnienie reakcyj w yw ołanych przez organizm y ferm entacyjne, co się zre
sztą też osięga przez zaordynow anie pacyj ent- kom kw asu solnego (2—4 na 200); ja k to nie
daw ne dośw iadczenia Z andera dow iodły—•
kw as solny działa ja k o antisepticum . P rz y innych form ach bezskrw istości (anaem ii), gdzie przyczyny tćj ostatniej szukać należy nie w ro zstro ju organów traw ienia, żelazo, ja k wiadom o nie pom aga. I ten fa k t p rz e
m aw ia bardzo za hipotezą D ra B ungego.
Ż T C I E
W G Ł Ę B I M Ó « Z .
WEDŁUG r . H . Fi l h o e.
(Dokończenie).
B udow a ryb żyjących w w ielkich głębo
kościach je st zbliżoną bardzo do budow y zw ierząt zam ieszkujących wybrzeża. O rg a ny oddychania, traw ienia, krążenia k rw i nie posiadają osobliwych szczegółów w bud o
wie, ani żadnych modyfikacyj godnych u w a
gi. W e d łu g słów p. Y eillań t „pod tem ol- brzym iem ciśnieniem, ta sam a budow a o rga
niczna, ja k ą spotykam y u zw ierząt zam ie
szkujących najbliższe pow ierzchni strefy, w ystarcza do spełnienia najdelikatniejszych funkcyj, j a k w ym iany gazów, przem iany substancyj odżywczych i innych zjaw isk ży
ciow ych.“ Z tego wynika oczywisty w nio
sek, że ry b y zam ieszkujące głębie oceanów przystosow ały swój organizm do w arunków bytu całkiem odm iennych. P rzy czy n y zm u
szające j e do tego przystosow ania by ły b ar
dzo liczne. P o świetle przenikającem górne w arstw y m orza, następow ała ciemność coraz grubsza, — ru ch fal kołysanych powiewem w iatru , zastąpiła wieczna cisza i spokój, tem p eratu ra wysoka o pad ała stopniowo.
B ra k św iatła sprow adził u ry b najw ażniej
sze zmiany. W iedzieliśm y oddaw na, że ry by żyjące w ciemności trac iły możność uży
w ania w zroku. Je s t w jeziorze, zn ajd u ją- cem się w głębi g ro ty M am uta w K entucky dziw na ry b a A m blyopsis spelaeus, u której zmysł w zroku zupełnie zaginął. O rgan
N r 27. W SZECHŚWIAT. 423 w zroku u tej ryby wcale nie działa, skórą
zarosły całkiem oczy. W obec tego faktu zdaw ałoby się, że ry b y wzięte z wielkiej g łę
bokości m orza, pow inny być ślepe; a jed n ak ta k nie jest. R yby łowione w głębokości 5000 m posiadały oczy całkiem norm alne.
Istnienie tych zw ierząt w miejscach cie
mnych, z oczami podobnem i do tych, jak ie m ają ryby żyjące n a pow ierzchni, zdaje się na pierw szy rz u t oka w prost niezrozum iałem . D opiero w tedy fakt ten stał się zrozum ia
łym , gdy się przekonano, że ryby w ydziela
j ą z siebie śluz świecący, zdolny do oświetle
nia znacznej przestrzeni, lub, że posiadają blaszki w ydające św iatło fosforyczne,
Jed n ą z najciekaw szych ryb fosforyzujących je s t M alacosteus niger. U tego zw ierzęcia zn a jd u ją się pod oczami dwie blaszki fosfo
ryzujące, z których je d n a w ydaje światło złotaw e, d ru g a zielonkowate. M alacosteus n iger by ł pierw szy ra z znaleziony w zna
cznej obfitości n a w ybrzeżach Stanów Z je
dnoczonych. P odczas w ypraw y Talizm ana łow iliśm y go na w ybrzeżach M arokańskich w głębokości 1500 m.
In n a ryba świecąca Stom ias boa, k tórą przedstaw ia fig. 4 w połowie naturalnej w iel
kości, inne m a urządzenie organów św ietl
nych. P o bokach ciała ryby w dolnej części, przebiegają od p rzod u ku tyłow i podw ój
nym szeregiem blaszki fosforyzujące. G dy blaszki te fosforyzują, ryba w ydaje się oto
czona św ietlną aureolą.
Stom ias boa musi być bardzo groźnym dla mieszkańców głębin m orskich, je s i on bowiem odpowiednio zbudow any i uzbrojo
n y do walki. Zęby jego długie, zagięte i ostre m uszą służyć do zaczepiania groźnych przeciw ników , do zabijania ich i rozdziera
nia. O kaz przedstaw iony na rysunku, któ
rego rozm iary w ynoszą około 3 dm, był złow ionym w zatoce Gaskońskiei w głębo
kości 1900 m.
U innych ryb, Z głębin m orskich pocho
dzących, zdolność w ydaw ania św iatła albo je s t znacznie zm niejszona albo całkiem nie istnieje. Zm ysł w zroku w takim w ypadku dopiero w tedy byłby pow ołanym do działa
nia, gdyby spotkał na swej drodze zw ierzę przem ienione w źródło światła.
B athypterois longipes (G iinth.) (fig. 5 dwie trzecie natu ralnej wielk.), zdaje się być w ła
śnie pozbawiony zdolności świecenia. U tój ryby, obfitej bardzo w A tlan ty k u pom iędzy 8 0 0 ' i l 5 0 0 m głębokości, nigdzie na ciele nie spotykam y blaszek fosforyzujących, a sy
stem gruczołów wydzielających świetlną substancyją wcale nie je s t rozw iniętym . Oczy są m aleńkie odnośnie do rozm iarów ryby i ani mogą iść w porów nanie z oczami Stomias boa. Zastanaw iając się nad tą bu dową, wogóle niższą od budow y innych ryb z głębin m orskich, zdaw ałoby się, że Bathy^
pterois m usiał napotykać wielkie trudności, by sobie zapew nić b y t w pośród ciemności otaczających go wokoło. N a tu ra je d n a k przyszła mu w pomoc, przystosow ując je d n ą część jeg o organizm u do całkiem specyjal- nych jeg o w arunków bijologicznych (życio
wych).
P rz y badaniu B athypterois longipes, w zd u mienie w praw ia u k ład i k ształt pierwszej pary płetw (fig. 5). U zw yczajnych ryb ten organ ruchu sk ład a się z rozm aitych p ro mieni tw orzących razem rodzaj wiosła, któ
re uderza wodę. U B ath yp tero is longipes je s t inaczej. P rz e d n ia płetw a składa się w przedniej części z bardzo długiego p ro mienia, całkiem niezależnego od reszty p ro mieni tw orzący cli płetw ę. W obec tego nie
zw ykłego rozw oju przedniej części płetw y piersiowój pytam y, w jak im celu, do jak iej czynności może to służyć. D opiero badając zbliska sposób działania tego przyrządu, w i
dzimy, że je s t on w ten sposób urządzony, że może się poruszać na przedniej części cia
ła. Je d n a część płetw y zm ieniła swoje p rze
znaczenie i zam ieniła się w organ dotyko
wy. G dy ry b a posuwa się w pośród głębo
kiej ciemności, wysuwa naprzód swoje dw a długie macki, próbuje niemi, a wrażenie, j a kiego jój one dostarczają, przestrzega ją o obecności zdobyczy lilb groźnego nieprzy- j aciela,' przed Icfór ym trzeba zm ykać. Uży
wa ich zapewne tak samo do wyszukiwania w m ule robaków, pierścienic,, które tam są zagrzebane. ,
P łe tw a brzuszna przedstaw ia tęż samą zm ianę • przedniego swego prom ienia, tylko w znacznie m niejszych rozm iarach.
P rzedstaw iając sobie w myśli obraz życia podm orskiego, tę walkę o byt, k tó ra się to
czy i.w przepaściach m orskich, pytam y, któ
re zw ierzęta znajdują się w najdoskonal
424 "WSZECHŚWIAT. N r 27.
szych dla siebie w arunkach. Czy w spania- I ły Stomias błyszczący św iatłem , M alaco- steus z latarkam i um icszczonemi n a przodzie głowy, czy też ciem ny B athypterois, k tó ry w najpew niejszy sposób zabespieczył sobie życie? Może być, że ten ostatni. D ługie jeg o czułki, rodzaj laski w ręk u niew idom ego, pozw alają m u rospoznaw ać, co go otacza, znajdow ać sobie pożyw ienie, a oczy k tó re jeszcze m a zachow ane pozw alają w idzieć zdaleka n ieprzyjaciela otoczonego św iatłem ,
w ielkiej g ru p y ryb, k tó rą natu raliści nazy
w ają chrząstkow atem i, a u k tórych szkielet je s t utw orzony z chrząstek, np. rekiny, raje i t. p., dochodzą tylko do 1500 m. C iernio- płetw e (A canthopterygii) ry b y o szkielecie kostnym , m ają licznycli przedstaw icieli w znacznych głębokościach. Do 1200 i 1 500 m zdają się dochodzić ryby z rodzajów tych sam ych, k tó re i na pow ierzchni żyją. C ier- niopletw e uorganizow ane do życia między 1 500 i 5 000 m głębokości, należą do rodza-
Fig. 4. Stom ias boa. Ris.
w ydzielanem z ciała. Może on uciekać w chw ili niebespieczeństw a, niezostaw iając żadnych śladów św ietlnych po sobie. Z tego w ypada, że n a dnie m órz bespieczeństwo ży
cia je s t szczególniej zapew nione tym co mniej błyszczą. Jeżeli z ogólnego p u n k tu w idze
n ia zechcem y streścić to co nam w ykazują b adania podm orskie r y b , m ieszkających w głębiach, w po rów naniu z ry b am i na po
w ierzchni, widzim y, że pom iędzy 400'—1 200 m istnieją form y ściśle złączone z form am i żyjącemi na pow ierzchni. P rzedstaw iciele
jó w specyjalnych, ja k to widzim y z/obserw a- cyj j p. M. G u n th era i L . Y aillanta, czy
nionych n a rybach łowionych podczas wy
praw C hallen gera i Talizm ana,
O dk ry cia podm orskie nie w y kryły nam dotąd wcale żadnego typu ryb zbliżonego do daw nych form, ja k ie się zn a jd u ją w sta
nie kopalnym w daw nych form acyjach, a k tóre zd ają się odpow iadać epoce pow sta
w ania tych istot. Co do form kopalnych m łodszych, nie przedstaw iają one żadnego podobieństw a z rybam i znacznych głębin.
N r 27. WSZECHŚWIAT. 425 W fakcie tym niem a nic zadziw iającego, mo
rz a bowiem bardzo starożytne były mało za
głębione i nie przedstaw iały znacznych głę
bin. R yby w ykryte w znacznych głęboko
ściach m orskich, pozw alają stw ierdzić jak im sposobem pew ne organizm y m ogły się na
giąć do w arunków życia, do których nie by
ły stworzone. W ciągu większćj części epok gieologicznych ziem ia nie przedstaw iała na pow ierzchni zagłębień i wyskoków wynie
sień tak znacznych ja k dzisiaj, lądy nie po
siadały wielkich swoich w ypukłości, a ocea
ny swoich wklęsłości. Pow oli, w m iarę ja k ziem ia pod w pływ em oziębienia, którem u i teraz jeszcze podlega, tężała i pękała, dna m orskie obniżały się zw olna. Jednostajność tem p eratu ry ja k a się ustaliła pomiędzy stre
fą m orską głęboką pasów gorących i um iar
kow anych i strefą m orską górną czyli mniej głęboką pasów zim nych, pozw oliła g atu n kom żyjącym bliżej pow ierzchni, rospoście- ra ć się n a coraz w iększych przestrzeniach.
Z nalazły one w a ru n k i życia odm ienne od tych, w ja k ic h pierw otnie były umieszczone, b ra k pożyw ienia roślinnego, b ra k św iatła,
spokój zupełny wód. O rganizm ich wówczas zaczął się zmieniać; przystosow ał on się do nowych w arunków bijologicznych, jednem słowem przeobraził się. O rg any fosforyzu
jące w ytw orzyły światło tam, gdzie prom ie
nie słoneczne wcale nie dochodziły, — orga
ny dotykow e rozw inęły się, ch a rak ter m ię
sożerny (drapieżny) w ystąpił, gęba uległa zm ianom , by niespodziewanie napadać i chw ytać zdobycz olbrzym ią, k tó ra przez długi czas ma nasycać zwierzę! B adania podm orskie przyniosły zoologom cenne do
wody na poparcie teoryi przem iany g atu n
ków. Z daje się, obserw ując wszystkie te zw ierzęta zadziw iające, że organizm w ręku n atu ry je stto kaw ał m iękkiego ciasta, który ona ciągle urabia i którego b y t przedłuża odnaw ianiem różnego rod zaju przystosowań dokonanych w ciągu wieków.
A. S.
Fig. 5. B athypterois longipes. Gunth.
42(i W SZECHŚW IAT. N r 27.
PH7.EZ
Augusta Wrześniowskiego.
(Dokończenie).
Stanow isko jed n o o tw o rn y ch w układ zie zw ierząt było pow odem niem ałej rozm aito
ści zdań odpow iednio do zasobu w iadom o
ści danej chw ili. B lum enbach w yznaczył dziobakow i miejsce w g ru p ie ssących p łe- tw onogich swego u k ład u i p o staw ił go po
m iędzy w ydrą i m orsem . D r S haw trafniej postąpił, mieszcząc dziobaka i kolczatkę w rzędzie zw ierząt szczerbatych (B ru ta), lecz niem ogąc sięgnąć głębiej n a d samą ty l
ko zew nętrzną form ę w mowie będących zw ierząt, dostrzegł on je d y n ie ich podobień
stwo do m rów kojada, polegające na zu p eł
nym b ra k u zębów. P ra c e sir E d w a rd a H o me (1802) n ad anatom iją jed n o o tw o rn y ch w ykazały ich w zajem ne podobieństw o, u k ry te pod znacznie odm ienną pow ierzchow no
ścią. N a zasadzie podobieństw a anatom i
cznego E . H om e połączył dziobaka i kol
czatkę w je d e n ro d zaj, k tó rem u d ał nazw ę O rn ith orhynchus.
D c B lainviłle, znakom ity anatom francus
ki, 1816 r. w ykazał, że grom adę zw ierząt ssących należy podzielić na trz y g rupy : or- nithodelphes (j ednootw orne), didelphes (w or
kow ate) i m onodelphes (łożyskowe). Geof- froy St. Ilila ire (1829 r.) jeszcze bardziej U w ydatnił odm ienność jed n o o tw o rn y ch od innych ssących. S po strzegł on, że podobnie j a k p tak i, gady i t. d. p o siad ają one je d e n tylko otw ór zew nętrzny do w yprow adzania kału, m oczu i p rod uktów płciow ych; z tego pow odu n a d a ł im pow szechnie używ ane m ia
no M onotrem ata, t. j . jed n o o tw o rn e. B ędąc przekonania, że jed n o o tw o rn e nie posiadają gruczołów m lecznych, m niem ał, że muszą być oddzielone od zw ierząt ssących ja k o od
rębna grom ada, pośrednia pom iędzy niemi z jednej, a ptakam i i gadam i z dru g iej stro ny. Zdanie to nie znalazło w ielu zw olenni
ków. J e rz y C uvier p rz y jm u ją c 'z b io ro w ą nazw ę jednootw ornych, pomieścił je w rzę
dzie zw ierząt szczerbatych ja k o odrębne skupienie. W późniejszym czasie Owen uw ażając jedn oo tw orn e za zw ierzęta ja jo - żyw orodne, to je s t za zw ierzęta w ydające żywe potom stwo lecz w stanie płodu pozba
w ione łożyska, połączył j e z w orkow atem i w je d n ę grupę, którdj nad ał nazwę bezło- żyskowych (Im placentalia), gdy tymczasem pozostałe ssące u tw orzyły w jego układzie skupienie łożyskowych (P lacentalia). N a
stępnie, op ierając się na budow ie mózgu n a
d al on bezłożyskowym miano Lyencephala.
O becnie znając dokładnie budow ę i spo
sób p łodzeniajednootw ornych, m usimy p rzy znać słuszność poglądom deB lninvillea, a to dla powodów następujących.
Jedn o o tw o rn e od innych zw ierząt ssących w yróżniają się następującem i znam ionam i, którem i zbliżają się do gadów , a w części do ptakó w:
W budow ie szkieletu pod wielom a w zglę
dam i jed n o o tw o rn e zbliżają się do gadów.
P om ięd zy innem i ło p atk a łączy się z mo
stkiem dw iem a kośćmi: obojczykiem , k tóry istnieje u człow ieka i w ielu ssących, oraz szeroką kością kruczą, zbudow aną podobnie j a k u gadó»v, k tó ra u innych ssących p rzed
staw ia się ja k o bardzo k ró tk i w yrostek tego samego nazw iska. Pom iędzy obojczykam i i m ostkiem znajd u je się kostka w kształcie lite ry T, zw ana m iędzyobojczykiem albo nadm ostkiem (interclavicula i episternum ), której niem a u innych ssących, ale je s t w po
dobny sposób rozw inięta u gadów. P an ew ki kości biodrow ych, są na dnie p rzed ziu ra
wione, podobnie j a k u ptaków i kro ko dy lów.
M ózgowie jednoo tw o rn ych pod tym w zglę
dem je s t podobne do mózgowia gadów, że półkule mózgu wcale móżdżku nie zak ry w a
ją , a łączące je spoidło w ielkie (corpits cal- losum) nadzwyczaj je s t małe.
Ślim ak ucha nie je s t skręcony, ja k to m a m iejsce u innych ssących, a strzem ię nie je s t przedziuraw ione.
Jedn oo tw orn e m ają stek, podobnie ja k ptaki, gady, ziem nowodne i niektóre ryby.
J a jk a jedn o o tw o rn y ch są duże i w ystają na pow ierzchni jajn ik ó w , czego nie spo
N r 27. WSZECHŚWIAT. 427 strzegam y u innych ssących, lecz spotykam y
u ptaków i gadów .'
J a jk a w mowie będących zw ierząt są zbu
dowane podobnie j a k u gadów i bardzo wcześnie zostają zniesione, poczem rozw ija
j ą się poza organizm em m atki.
W reszcie, w edług świeżych badań p. Mi- klucho-M aclay dokonanych na stacyi bijolo- gicznej w W atsons B ay koło Sydney, tem pe
ra tu ra ciała jedn ootw ornych je s t znacznie niższa od tem p eratu ry ciała innych ssących.
M ianowicie zaś tem p eratu ra ciała kolczatki wynosi 28°,0 C., dziobaka 24°,8 C., innych ssących średnio 38,°4 C.
Z drugiej znow u strony, jednootw orne zbliżają się do innych ssących następującem i szczegółami:
M ają dw a guzy potyliczne.
M ają podobnie zbudow ane płuca i u kład krw ionośny.
P osiadają gruczoły m leczne, chociaż bez brodaw ek.
Są pokryte siercią.
Ich szczęka bespośrednio łączy się z cza
szką.
P oniew aż w klasyfikacyi w ielką wagę przyw iązujem y do tych właśnie znamion, którem i jednootw o rne zbliżają się do pozo
stałych ssących, przeto naj właściwiej je st pozostaw ić je w tej grom adzie jak o odrębne skupienie. W takim razie grom adę ssących dzielim y na trz y grupy:
1) Jedno o tw o rn e (O rnithodelphia): jajo- rodne, wielu szczegółam i, zw łaszcza osteolo- gicznemi zbliżone do gadów.
2) W o rk o w ate (D idelphia): jajo-żyw oro- dne, pod względem budow y mózgu zbliżone do poprzednich; z kośćmi torebnem i i t. d.
3) Łożyskow e (M onodelphia s. P lacen ta- lia): żyw orodne, mózg wyższej organizacyi, bez kości torebnych.
* * *
N ajbłiższem i lcrewnemi jednootw ornych są z jed n ej strony w orkow ate, z drugiej zaś gady, a mianowicie kopalne gady niedaw no przez p. Cope opisane pod nazw ą T h ero - m orpha, które według niego tw orzą oddziel
ny rzęd. T h ero m orph a zbliżają się do kol- .
czatęk budow ą pasa barkow ego, ram ienia i miednicy. Ich stęp bardzo je st podobny do stępu ssących. Zdaje się, że T hero m or
pha posiadały szpon przytw ierdzony do tyl
nych nóg, j a k to je s t samcom jedn oo tw or- nym właściwe.
J a k widzieliśm y, jed no otw orne pod wzglę
dem niektórych szczegółów budow y szkiele
tu oddalają się od ssących, a zbliżają do ga
dów, do k tó ry ch w ielkie okazują podobień
stwo pod względem płodzenia, ja k to p.
C aldw ell w ykazał.
Zatem, jedn ootw o rn e są ogniwem łączą- cem dwie grom ady: rzęd T herom orpha, obe
cnie zaginiony, je s t stopniem prow adzącym z grom ady gadów do jednootw ornych; od nich przechodzim y do w orkow atych, które są w całem znaczeniu tego słowa zw ierzęta
mi ssącemi, chociaż okazują pew ne podo
bieństwo do jednootw ornych, oraz są jajo -ży- worodnem i, j a k to w ostatnich czasach C ald
well potw ierdził (Q u a rte rly J o u rn a l of mi- croscop. Science, P aźd z ie rn ik 1884 r.). W o r
kowate prow adzą do wyższych łożyskowych zw ierząt ssących.
# * *
E rn e st H aeckel, fanatyczny i egzaltow a
ny zw olennik teoryi wielkiego D arw ina, dał głów ny popęd do budow ania tak zw anych rodowodów , czyli drzew gienealogicznych państw a roślinnego i zwierzęcego. W swem dziele: G enerelle M orpliologie der O rganis- men, B erlin 1866 r., p odał on niem ało ta^- kich rodow odów trakto w any ch ja k o rzecz dow iedziona i niezaw odna. W następnych swych p racach H aeckel nie ustaw ał w raz rospoczętem dziele, bardzo często wzywając do pomocy hipotetycznych protoplastów , któ
rym w edług wym arzonej teoryi nadaw ał im aginacyjną budowę, n adaw ał nazw y i na
rzucał różnorodne potom stwo uwieńczone rodzajem ludzkim . T e m arzenia ulegały częstym, naw et bardzo znacznym zmianom, niemniej je d n a k znalazły w ielu naśladow ców, naw et pom iędzy znakom itym i badacza
mi. Teoretyzow anie na tem at drzew gienea
logicznych stało się chorobą czasu. J a k d a
lece byw a ono niepewnem i zwodniczem, do
wodzą tego pomiędzy innem i rodow ody je dnootw ornych.
428 w s z e c h ś w i a t. N r 27.
W ielu badaczy, m ając na uw adze, że p o między zw ierzętam i kręgow em i tylko ssące i ziem nowodne m ają dw a guzy potyliczne, dopatry w ali w tem dow odu, że ssące pocho
dzą od ziem now odnych.
F ranciszek M. B alfo u r, którem u em bryjo- logija porów naw cza tyle zaw dzięcza pow a
żnych prac, dla w yjaśnienia gienealogii ro z
m aitych grom ad zw ierząt kręgow ych, p o m iędzy innem i ssących, o p arł się na rozm ai
tych form ach hipotetycznych, k tóre m iały być protoplastam i rozm aitych grom ad i sk u pień. P om iędzy innem i u tw o rz y ł on h ipo
tetyczną g rupę P ro to -P e n ta d a c ty loidei, z k tó rej wyższe kręgow ce m iały pow stać w spo
sób następujący:
Ssące—■— — — —Pt a ki i G ady
P ro to -A in n io ta (hipotetyczne)
Ziem now odne
P ro to -P en tad ac ty lo id ei (hipotetyczne).
W ed łu g tego, co powyżej pow iedziałem o pokrew ieństw ie T h ero m o rp h a z je d n o - otw ornem i, w ypada znow u, że ssące są po
tom kam i gadów.
T ak ich p rzy k ład ó w m ożnaby niem ało przytoczyć. Do najw ym ow niejszych należy rodow ód lancetnika, najniższego zw ierzęcia kręgow ego. H a eck e l nie w ątpi, że lan cetn ik (A m phioxus lanceolatus) je s t jed y n em żyją- cem zw ierzęciem , k tó re może nam dać ja k ie ś w yobrażenie o naszym p rz o d k u z czasów form acyi sylurskiej. S em per usuw a lan ce t
nika z sąsiedztw a zw ie rzą t kręgow ych, a D o h rn poznaje w tem biednem stw orzeniu, w m inogach i innych kręgoustych, oraz w ascydyjach, podupad ły ch , w yrodzonych potom ków zw ierząt kręgow y ch. W reszcie B alfo u r ra tu ją c się hipotetycznem i form am i prarodzicielskiem i, w następ u jący sposób oznacza stosunek lancetnika do zw ierząt kręgowych:
| P ro -G n a th o sto m ata (hipotetyczni praro d zi- ce w szystkich zresztą kręgow ych)
C yclostom ata--- (M inogi i t. d.)
P ro -Y e rte b ra ta (hipotetyczne) i L an cetn ik — --- :--- A scydyje i wo-
[góle O słonnice
P ro to -C h o rd ata (hipotetyczne).
T a k więc w edług B alfoura hipotetyczne P ro to -C h o rd a ta d ały początek tro jak im for
mom: lancetnikow i, osłonnicom i hipotety
cznym P ro to -Y erteb rata. Z tych ostatnich po w stały ryby kręgouste opatrzone smoczko-
\va,tą gębą bezszczęką, oraz hipotetyczne P ro to -G n ath o sto m ata z gębą opatrzoną szczę
kam i, m ające być prarodzicam i pozostałych kręgow ych. Zatem , w edług tej teoryi, lan cetnik nie je s t obrazem naszych przodków z czasów form acyi sylurskiej, j a k dowodzi H aeckel; nic może być u sunięty z sąsiedztw a kręgow ych, j a k w ym aga Sem per i nie je s t wyrodzonym , podupadłym i zdegradow a
nym potom kiem zw ierząt kręgow ych, ja k m niem a D ohrn.
*
* *
P rz e d trzem a laty, zdając spraw ę z zasług D a rw in a dla n au k bijologicznych, starałem się podnieść ogrom ny i zbaw ienny w pływ je g o teory i na ożywienie i stanowcze zrefo r
m ow anie tych n auk; starałem się w ykazać j a k dalece p oglądy D a rw in a rozszerzyły na
sze pojęcia o istotach ożywionych, ja k nas nau czy ły badać i pojm ować zw iązek zacho
dzący pomiędzy pojedyńczeini, czasami na- pozór drobnem i i nieznaczącem i faktam i. P o d w pływ em gienijalnego um ysłu D a rw in a na
uki bijologiczne ożyły i p rz y b ra ły in ną po
stać (W szechśw iat, 1882, N r 5, d. 1 M aja).
P rzek o n an ia moje bynajm niej się nie zm ieni
ły i po wyżej przytoczone sprzeczności w sto- sow aniu teoryi D a rw in a do pojedyńczych w ypadków w niczem samej teoryi ubliżać nie mogą. D ostarczają one tylko dowodu, ja k m a
ło dotychczas posiadam y m atery jału do opra-
| cow yw ania szczegółów w duchu d arw in i-