W 2016 roku w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu obchodzono jubileusz powstania trzech instytucji, z korzeni których wyrosła dzisiejsza toruńska archeologia akademicka: 80lecie opublikowania przez Instytut Bałtycki założeń do programu badań prehistorycznych; 70lecie powołania do życia Zakładu Prehistorii UMK oraz 40lecie powstania Instytutu Archeologii i Etnografii UMK. Z bogatych dziejów toruńskiej archeologii na łamach „Rocznika Antropologii Historii” warto przypomnieć historię powołania etnoarcheologii, specjalności wprowadzonej do programu studiów archeologicz
nych na początku lat 90. ubiegłego wieku. Wydarzenie to przykuwa uwagę nie tylko oryginalnością zaproponowanej w tym kształcie formuły humanistycznej edukacji adeptów prahistorii, ale również okolicznościami jego narodzin. Kulisy powstania specjalności wiążą się bowiem bezpośrednio z wpływami wywiera
nymi na grupę młodych toruńskich archeologów przez środowisko szkoły Nowej Etnologii Polskiej, pokolenie etnografów, które w ciągu lat 80. XX wieku przekształciło swą dyscyplinę w nowoczesną antropologię kulturową1.
Wobec nikłej liczby oficjalnie zachowanych dokumentów odtworzenie dziejów toruńskiej etnoarcheologii wymagało sięgnięcia do zapisów studenckich indeksów, spisów absolwentów oraz przetrwałych do dnia dzisiejszego prywat
nych notatek i maszynopisów. Najważniejsze fakty zrekonstruowano na podsta
wie wspomnień pomysłodawców, animatorów lub uczestników zajmujących nas wydarzeń – obecnych lub byłych pracowników naukowych UMK – dr. Andrzeja Z. Bokińca, prof. Andrzeja P. Kowalskiego, prof. Stanisława Kukawki, prof. Jolanty MałeckiejKukawki, dr. Krzysztofa Piątkowskiego i prof. Marcina Wiewióry, a także mgr Jolanty Dokowskiej, mgr Barbary Nehring i dr Magdaleny
1 O szkole Nowej Etnologii Polskiej, vide: P. Łuczeczko, Zrozumieć własną kulturę.
Antropologia współczesności w Polsce, Kraków 2006, s. 57−78; M. Buchowski, Etnologia polska: historie i powinowactwa, Poznań 2012, s. 46−54.
ANTROPOLOGIA KULTUROWA I ARCHEOLOGIA:
ETNOARCHEOLOGIA W TORUNIU
JACEK KOWALEWSKI
OlsztyBloch − byłych studentek archeologii, które jako jedne z pierwszych realizowały program zajmującej nas specjalizacji2.
S
POTKANIECentralnym punktem opowieści o początkach etnoarcheologii, zdarzeniem inicjującym jej powstanie, jest konferencja zorganizowana w maju 1986 roku w Toruniu pod auspicjami Zakładu Etnografii Instytutu Archeologii i Etnografii UMK3. Jej inicjatorzy, Krzysztof Piątkowski oraz Wojciech J. Burszta, tak uzasadniali swój pomysł na łamach wydanej nieco później monografii:
Idea konferencji Metodologiczne problemy współczesnych badań nad kulturą i tradycją zrodziła się z konieczności. W wielu ośrodkach etnograficznych od kilku lat, szczególnie wśród młodszych pracowników naukowych, była odczuwana potrzeba szerszej prezentacji własnych przemyśleń badawczych i dyskusji nad kondycją etnologii, zwłaszcza polskiej. Trudności wydawnicze, długie cykle edytorskie nie sprzyjały aktualnej wymianie myśli naukowej. [...]
W takiej sytuacji grupa osób [...] spotykała się prywatnie, by mieć możliwość konfrontacji swoich poglądów naukowych. Szczególnie istotne były takie spotkania w Łodzi i Poznaniu, gdzie skonkretyzowano cele i idee przyszłej konferencji, a także rozdzielono zakresy tematyczne referatów4.
Po trzydziestu latach okoliczności i skutki tego wydarzenia Krzysztof Piąt
kowski wspomina następująco:
Moje spotkanie z Wojciechem Bursztą w Toruniu, za sprawą jego żony Hanny, a mojej koleżanki z pracy, poskutkowało organizacją konferencji, która stała się później „słynną konferencją w Toruniu”. Profesor Teresa Karwicka, kierownik Zakładu Etnografii, pomysł ten zaaprobowała, bo do Torunia miał właśnie zjechać cały Komitet Nauk Etnologicznych. Członkowie komitetu usiedli zatem na widowni, a występowali sami młodzi oraz oczywiście Czesław Robotycki, który nazywany był naszym „ojcem Corleone”. Do udziału zaprosiliśmy kolegów z różnych ośrodków, więc konferencja wyszła jako jednobrzmiący głos młodego
2 Serdecznie dziękuję wszystkim wymienionym osobom za okazaną pomoc w przygo
towaniu niniejszego tekstu.
3 Współorganizatorem konferencji była również Komisja Metodologiczna Komitetu Nauk Etnologicznych PAN.
4 W. Burszta, K. Piątkowski, Wprowadzenie, [w:] Metodologiczne problemy współcze
snych badań nad kulturą i tradycją, red. T. Karwicka, Toruń 1990, s. 5.
pokolenia, które przedstawiło nowe spojrzenie na etnografię5. Starsi koledzy obrazili się na nasze wystąpienie. Mówiono, że „młodzi podkładają bombę pod naszą etnografię”. Ale Profesor Józef Burszta udzielił wówczas wywiadu na trzy szpalty w „Tygodniku Kulturalnym”, w którym z aprobatą mówił o chętnych do pracy, spotykających się za własne pieniądze młodych etnografach. To się rozniosło po kraju, a my w ten sposób przejęliśmy jakby pałeczkę po nieco starszych kolegach6. Trzeba było kontynuować tak rozpoczętą działalność. Nieco później odbyła się więc kolejna konferencja, tym razem we Włocławku, na którą pieniądze w zagranicznej fundacji zdobył Ludwik Stomma [...].
Spotkań dających „możliwość konfrontacji swoich poglądów naukowych”
było znacznie więcej, choć nie wszystkie przybierały formułę konferencyjną i pokłosiem nie wszystkich były publikacje książkowe. Pretekstem do wielu z nich, a zarazem sposobem ich finansowania, bywały odpłatne odczyty popu
larnonaukowe organizowane w rozrzuconych po Polsce domach kultury (okre
ślane w środowisku ironicznym mianem „cyrku w objeździe”), jak również wizyty towarzyskie, z których część, co najmniej od 1986 roku, odbywała się również w Toruniu. Wśród osób współtworzących grupę wymienić należy m.in.: Czesława Robotyckiego, Wojciecha J. Bursztę, Michała Buchowskiego, Krzysztofa Piątkowskiego, Krystynę Piątkowską, Hannę Bursztę, Adama Palu
cha, Zbigniewa Liberę, Stanisława Węglarza, Wojciecha Łysiaka. Trzej pierwsi z wymienionych uczonych regularnie pojawiali się w Toruniu, a w odbywających się przy tej okazji spotkaniach brali również udział niektórzy archeolodzy.
Andrzej P. Kowalski tak wspomina okres budowania relacji między etnolo
gami a toruńskimi archeologami:
5 W programie konferencji przewidziano udział następujących osób: dr Czesław Robo
tycki (referat pt. Chłopska kultura tradycyjna), dr Jacek Bednarski (referat pt. Tradycja a tradycjonalizm), mgr Krzysztof Piątkowski (referat pt. Tradycja a racjonalność), dr Woj
ciech Burszta (referat pt. Kontrowersja: relatywizm – „obiektywizm” w badaniach nad kulturą), dr Katarzyna Kaniowska (referat pt. Surrealizm w etnologii), dr Michał Buchowski (referat pt. Europocentryzm – etnocentryzm – scjentocentryzm), dr Marcin Piotrowski (referat pt. Metodologia a metodyka w badaniach etnograficznych), mgr Stanisław Węglarz (referat pt. Etnologiczne i etnograficzne rozumienie kategorii „kultura”), mgr Gabriela Augustynowiczn (referat pt. Model transformacji wewnątrztekstowej – zastosowanie w etno
logii), mgr Andrzej Bokiniec (referat pt. Kontakt kulturowy i jego znaczenie w tworzeniu się systemów kulturowych), dr hab. Adam Paluch (referat pt. Perypetie z barwinkiem, czyli refleksje nad metodą w etnobotanice), mgr Krystyna Piątkowska (referat pt. Antropologiczna koncepcja sztuki ludowej), dr Ewa Sroczyńska (referat pt. Szkic do „właściwej” antropologii filmu), mgr Hanna Burszta (referat pt. System kategorii moralnych tzw. światopoglądu ludowego).
6 Chodzi o Zbigniewa Benedyktowicza, Czesława Robotyckiego, Ludwika Stommę i Jerzego Sławomira Wasilewskiego, założycieli szkoły Nowej Etnologii Polskiej.
Kołem zamachowym tych relacji był Krzysztof Piątkowski, który zapewnił nam kontakty. Koledzy chętnie przyjeżdżali do Torunia i odbywały się wówczas różne pogadanki na temat etnologii. Z ich strony cechowały się one zawsze pewnym prześmiewczym, ironicznym stosunkiem do dokonań etnografii muzealniczej.
Odczuwali potrzebę zmiany w etnografii, a my przyglądaliśmy się.
Byłem jeszcze studentem, gdy w 1986 roku przez Krzysztofa Piątkowskiego organizowana była konferencja. Do debaty włączono Andrzeja Bokińca7. Wygłosił on nawet referat, który nie ukazał się jednak w druku. W tym geście chodziło o zachęcenie archeologa do tego, by w języku etnologii spróbował wyrazić pewne problemy dotyczące pradziejów. Andrzej zna się na etnologii i miał skłonności do szerokiego spojrzenia, do ujęcia systemowego... Od tego właściwie zaczęło się również nasze trochę ironiczne spojrzenie na ówczesną archeologię, która nie pytała o kulturę, nie rozważała kwestii społecznych.
A przecież były już pewne dziedziny etnologii badane na nowo, interpretowane w taki sposób, że właściwie można było to zastosować także do materiałów pradziejowych – przynajmniej ja miałem takie poczucie, na przykład odnośnie do antropologii strukturalistycznej. Wymagało to oczywiście pewnego przemyślenia. I chociaż nigdy nie było wśród nas, archeologów, zdecydowanie wspólnego języka co do wyboru pewnej opcji czy kierunku teoretycznego, to był w nas sam zamysł i przekonanie, że etnologię trzeba jakoś wykorzystać.
W kształtowaniu tego planu kluczową rolę odgrywały regularne spotkania z odwiedzającymi Toruń etnologami.
Spotkania z Czesławem Robotyckim, Wojciechem Bursztą, Michałem Buchowskim – wspomina Andrzej P. Kowalski – odgrywały dużą rolę. Myśmy byli dużymi chłopcami o dość miernym przygotowaniu ogólnohumanistycznym i to oni zaczęli nam pewne rzeczy pokazywać. Poza tym cechująca ich prześmiewcza mentalność młodemu człowiekowi dawała do myślenia i trochę nawet imponowała. Byli inteligentni, błyskotliwi. Byli też młodzi, pełni zapału.
Ich pomysły bardzo się wtedy podobały. Z Wojtkiem Bursztą miałem bardzo ścisły kontakt. Często jeździłem do niego do Poznania i nocowałem w jego domu. W zamian, gdy koledzy przyjeżdżali do Torunia, nocowali u nas. Dyskusje były często ostre. Etnolodzy zaczęli wówczas sięgać do postmodernistów, a myśmy oczekiwali, że będą nam „sprzedawać” takie nowości, które będą miały zastosowanie do kultur dawnych. Oni poprzestawali jednak na natrząsaniu się z archeologii. Mnie to nie zrażało. Mocno interesowały mnie problemy symboliki, którymi się zajmowali, interesowała mnie semiotyka, o której pisał
7 Vide przypis 5.
i rozmawiał ze mną Krzysztof Piątkowski. Ważne było to, że wszyscy ludzie, których ceniłem, rozmawiają właśnie w tym duchu. Za każdym razem kiedy byłem przedstawiany, gdzieś w Krakowie czy Warszawie, gdzie zawędrowaliśmy, mówiono: „To jest student Kowalski, wprawdzie jest na archeologii, ale w zasadzie on już przestał być tym archeologiem”. Przylgnąłem do nich i ani Wojtek Burszta, ani Czesław Robotycki nie mieli jakiś zastrzeżeń, co do moich kompetencji etnologicznych. Widzieli, że przyglądam się i wzrastam pod ich wpływem.
W podobnym tonie wypowiada się dziś inny uczestnik ówczesnych spotkań, archeolog Marcin Wiewióra, lokator pokoju w domu akademickim współdzie
lonym z Andrzejem P. Kowalskim:
Rola etnologów, którzy przyjeżdżali do Torunia, była podstawowa. Czesława Robotyckiego widziałem na spotkaniach może ze dwa razy, ale z Krzysztofem Piątkowskim spędziłem dużo czasu na rozmowach. Wpływ tych ludzi był podstawowy, bez ich obecności byłoby po prostu ciężko. A prekursorami byli Andrzej Bokiniec i Andrzej Kowalski. Pierwszy poszukiwał w czystej archeologii tropów, które można było ciekawie łączyć z problemami etnologiczno
antropologicznymi – to mi się bardzo podobało. Pamiętam, że wszyscy studenci bardzo doceniali to, że on nie teoretyzuje, tylko pokazuje w praktyce, że na pewne zjawiska można patrzeć troszeczkę inaczej. Konikiem Andrzeja byli Indoeuropejczycy i ludy pasterskie. Z kolei Andrzej Kowalski łączył to wszystko bardziej multidyscyplinarnie, chociaż też na konkretnych przykładach, głównie językoznawczych. A Krzysztof Piątkowski podsuwał nam lektury. Dzięki niemu poznałem Uspienskiego, Guriewicza, Canettiego... To było odkrywanie literatury z innej półki, i to było wspaniałe, bo właśnie wtedy trzeba było czytać takie rzeczy.
P
RELIMINARIANa przełomie lat 80. i 90. w Toruniu odbyły się co najmniej dwie formalne sesje poświęcone problemom współpracy archeologii i antropologii. W ich ramach podjęto próbę włączenia do współudziału innych młodych archeologów zatrudnionych w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK. W ten sposób w kręgu formującej się grupy znaleźli się również pozostali pracownicy Zakładu Prahi
storii: Stanisław Kukawka, Jolanta MałeckaKukawka i Paweł Gurtowski.
Działaniom tym patronowała kierująca Zakładem prof. Krystyna Przewoźna
Armon. „Czasami – wspomina Krzysztof Piątkowski – ratowała nasze skóry przed kierownictwem, na przykład podczas afery, jaka wybuchła wokół tytułu
jednego z referatów zgłoszonych na zorganizowaną przez nas sesję”8. Autor kontrowersyjnego wystąpienia, Marcin Wiewióra, wspomina:
Cały czas mam w pamięci sesję pod egidą prof. PrzewoźnejArmon. Odbyła się ona w 1988 lub 1989 roku, i była to pierwsza albo jedna z pierwszych konferencji o etnoarcheologii. Byłem w nią zaangażowany, wygłosiłem referat pt. „Archeolog wśród symboli – słoń w składzie porcelany”. Była to bardzo młodzieńcza, naiwna, samokrytyka archeologa w kontekście operowania symbolami, możliwości adaptacji mitów kosmogonicznych w interpretacji archeologicznej, w ogóle innego spojrzenia na problemy archeologii. Szczegółów już nie pamiętam, ale chodziło ogólnie o to, że archeolog porusza się po omacku i dlatego równie istotne jest to, co wie poza samą orientacją w źródłach stricte archeologicznych.
Możliwość podjęcia interpretacji symbolicznej zależy od rozległości wiedzy pozaźródłowej, otworzenia się na koncepcje filozoficznoantropologiczne.
Z drugiej strony chodziło o to, by skończyć z rozważaniami teoretycznymi i przejść do konkretnych rozwiązań i adaptacji w archeologii, a więc chodziło o to, co zaczął robić Andrzej Kowalski.
W 1991 roku pod redakcją naukową Krystyny PrzewoźnejArmon ukazała się drukiem niewielka, 54 stronnicowa, praca (w środowisku zwana „żółtą książeczką”) zawierająca część tekstów wygłoszonych podczas wspomnianego wyżej spotkania9. Wśród nich znalazły się artykuły Krzysztofa Piątkowskiego (Dylematy współczesnego etnologa), Andrzeja Z. Bokińca (Archeologia i etno
logia. Uwagi na temat jednego pojęcia), dwa teksty Andrzeja P. Kowalskiego (Z metodologicznych problemów współpracy archeologii z etnologią i Próba analizy kontekstowej symboli wczesnego neolitu Europy Środkowej) oraz Stani
sława Kukawki i Jolanty MałeckiejKukawki (Neolit – subneolit. Z problematyki kontaktu interkulturowego w świetle badań chełmińskiej grupy kultury pucharów lejkowatych)10. Stanisław Kukawka, pełniący wówczas rolę sekretarza groma
dzącego do druku materiały, wspomina:
W „żółtej książeczce” brakuje chyba dwóch tekstów, tj. Marcina Wiewióry, który dostał zakaz druku od swojej szefowej, oraz Pawła Gurtowskiego. Jak pamiętam, tekst Pawła był bardzo skomplikowany, a dotyczył ciekawego, autorskiego modelu kultury wyprowadzonego z fizyki i filozofii. (W tamtym czasie Paweł
8 Chodzi o sesję pt. Interpretacje archeologiczne a etnologiczne koncepcje kultury.
9 Trudno jest dziś określić dokładną liczbę uczestników tego spotkania. Krzysztof Piątkowski przekonuje, że wśród osób występujących był m.in. Czesław Robotycki.
10 Interpretacje archeologiczne a etnologiczne koncepcje kultury, red. K. Przewoźna
Armon, Toruń 1991.
fascynował się publikacjami Józefa Bańki). Koniec końców, decyzją redaktora publikacji, tekst nie został jednak przyjęty do druku.
Druga ze wspomnianych sesji – już bez drukowanego świadectwa – poświę
cona była – jak wspomina Stanisław Kukawka – antropologicznym aspektom rozumienia kultury. Wśród ówczesnych referentów, poza osobą wspominającego, znajdować mieli się m.in. Wojciech J. Burszta, Andrzej P. Kowalski i Czesław Robotycki.
Dyskusje archeologów inspirowane spotkaniami z etnologami znalazły swe odbicie w treściach przemycanych stopniowo do niektórych prac magisterskich powstających w tym czasie w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK. Jedną z pierwszych prób kulturowej, etnologicznej interpretacji materiału archeologicz
nego była praca przywoływanego już Marcina Wiewióry11. Andrzej P. Kowalski wspomina:
To była praca pisana w ramach specjalności architektury, ale Marcin zamieścił w niej rozdział o symbolice, w którym zastosował Uspienskiego, Tomickiego, całą etnografię, którą razem dyskutowaliśmy. Przeszmuglował tę część, przynosząc na seminarium gotowy maszynopis. W Instytucie pracę uznano za ciekawą, poza ostatnim rozdziałem, który potraktowano jako zupełnie obce ciało.
A Marcin robił całą robotę w zasadzie tylko po to, by napisać ostatni rozdział.
Uważam, że był to najciekawszy rozdział jego pracy. Zazdrościłem mu, że mógł coś takiego napisać, bo mnie promotorka uwikłała w problematykę osadniczą, a pracę musiałem pisać szybko z uwagi na przygotowywany już dla mnie etat.
Autor rzeczonej pracy rozpamiętuje:
Rozdział, o którym mowa, był zwyczajną próbą adaptacji mitów kosmogenicznych do interpretacji materiału archeologicznego. Mnóstwo czasu spędziłem wówczas na dyskusjach z Andrzejem Kowalskim. To on zasugerował mi czytanie podstaw – Borysa Uspienskiego, Mircei Eliadego. Na „Kult św. Mikołaja na Rusi” zwracał mi uwagę również Krzysztof Piątkowski i na prawdę ciekawie to wszystko się połączyło. Dla mnie było to odkrycie, że materiał etnologiczny faktycznie można zaadaptować. Niestety, właściwie na tym moja przygoda się skończyła. Z marszu znalazłem się w Trzemesznie i po osiem miesięcy spędzałem w terenie na badaniach. Nie było czasu i możliwości na kontynuowanie tego typu studiów.
11 Praca magisterska pod tytułem Konstrukcje grobów ludności kultury pomorskiej w okresie halsztackim C – lateńskim B/C; seminarium prof. Jadwigi Chudziakowej, praca obroniona 21 czerwca 1988 r.
Rozeszły się też moje kontakty ze środowiskiem. Zaangażowałem się w badania architektoniczne – to był czas pisania mojego doktoratu – i odszedłem od tej tematyki.
Pierwsza ściśle etnoarcheologiczna praca magisterska została obroniona w Toruniu w kwietniu 1991 roku. Nosiła tytuł Areały kulturowe w antropologii amerykańskiej a kręgi kulturowe w archeologii europejskiej na podstawie Oswalda Menghina i została przygotowana na seminarium prof. K. Przewoźnej
Armon przez Mariolę Tucholską12. Andrzej Z. Bokiniec, zakulisowy opiekun magistrantki, wspomina:
Zanim jeszcze ruszyła etnoarcheologia, przyjęliśmy na indywidualny tok studiów dziewczynę, która mieszkała na stałe w Chicago. Wymyśliłem jej temat pracy magisterskiej. Wiedząc, że trudno będzie taką pracę przeforsować, poświęciliśmy z prof. PrzewoźnąArmon bardzo dużo uwagi na jego dopracowanie. Mieliśmy duże obawy, bo w Instytucie panował bardzo niechętny stosunek do prac powstających wyłącznie w oparciu o literaturę. Moją intencją było stworzenie studium porównującego koncepcję areału kulturowego w etnologii amerykańskiej z koncepcją kultury archeologicznej w tradycji europejskiej, chodziło głównie o zestawienie poglądów Alfreda L. Kroebera z naszymi ustaleniami na temat prahistorycznej Europy. Prof. PrzewoźnaArmon wymyśliła, by dodatkowo wzmocnić pracę koncepcją kręgów kulturowych Oswalda Menghina. I Rada Instytutu to „kupiła”. [...] Później powstało sporo prac czysto etnoarcheologicznych, z których wiele faktycznie prowadziłem, pisałem też bardzo dużo recenzji.
Porównawczo pisane były prace o obrządkach pogrzebowych, o magii i religii...
Również Andrzej P. Kowalski wspomina autorkę pierwszej pracy magister
skiej:
Mariola Tucholska była młodsza ode mnie o dwa, trzy lata. Lubiliśmy się i ona jakoś do nas przylgnęła. Andrzej Bokiniec wziął ją pod swoje skrzydła i zaczął uczyć o areałach kulturowych, zachęcając do rozpoznania tematu skoro ma dostęp do literatury w Stanach Zjednoczonych. I ta dziewczyna po pracy biegała gdzieś tam do biblioteki, by czytać o areałach kulturowych Clarka Wisslera. [...] To była pierwsza praca, która odwoływała się do tradycyjnej antropologii amerykańskiej.
[...] Pomysł tej pracy wspierał też dr Witold Armon, który przekonywał swoją żonę, prof. PrzewoźnąArmon, do podjęcia tego zagadnienia. Ale robota
12 Pracę tę recenzowała prof. Teresa DuninKarwicka, kierownik Zakładu Etnografii w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK w Toruniu.
koncepcyjna była w zasadzie w dziewięćdziesięciu pięciu procentach Andrzeja.
Dziewczyna pracę napisała i zniknęła.
W
ALKAO
TOŻSAMOŚĆ
Aktywność spotykającej się w Toruniu grupy etnologicznoarcheologicznej powoli przełamywała opór środowiska. Sesje z udziałem rozpoznawalnych w polskiej nauce osób oraz idące ich śladem pierwsze publikacje stanowiły rodzaj rękojmi dla przedsiębranych dalej działań13. Około przełomu lat 1989−1990 zrodził się pomysł połączenia rozwijanych zainteresowań badawczych z dzia
łalnością dydaktyczną, za czym przemawiały zarówno potrzeby formalne, organizacyjne, jak i merytoryczne. Po pierwsze, pracownicy istniejącego od 1976 roku Zakładu Etnografii (od połowy lat 80. były to trzy pełne etaty) potrzebowali godzin dydaktycznych.
Byliśmy przyłączeni do Instytutu Archeologii jako Zakład Etnografii – wspomina Krzysztof Piątkowski – powstał więc problem wykorzystania etnografów – i to był przyczynek do fuzji archeologii i etnografii – jako pracowników dydaktycznych. Archeologia toruńska miała wówczas dużo zajęć etnograficznych.
Na innych uczelniach, jak pamiętam, w programie studiów był jeden wykład i ćwiczenia z etnografii. W Toruniu miałem z archeologami kilka różnych zajęć.
Nie bez znaczenia był również argument kłopotliwego − z punktu widzenia studentów − obowiązku wyboru po drugim roku nauki jednej z dostępnych wówczas specjalizacji – konserwacji zabytków archeologicznych, archeologii architektury bądź archeologii podwodnej – co znacząco ograniczało możliwość realizacji zwykłych, nieprofilowanych studiów archeologicznych w zakresie prahistorii.
W staraniach o powołanie etnoarcheologii równie ważną przesłanką był fakt rosnącej dominacji realizowanych w instytucie badań o orientacji przyrodo
znawczej, które od połowy lat 80. przyjmować zaczęły już formę zinstytucjo
nalizowaną.
W instytucie zaczęły powstawać dwie pracownie badań przyrodoznawczych – wspomina Andrzej P. Kowalski – to była komórka dr. Andrzeja Zielskiego od badań dendrochronologicznych i komórka dr. Zbigniewa Jabłońskiego od badań
13 Warto zwrócić uwagę, że dwie i jedyne publikacje, jakie pozostały po działalności konferencyjnej tego środowiska w drugiej połowie lat 80., ukazały się z opóźnieniem w 1991 roku.
nad rekonstrukcją środowiska14. Cały czas nie było natomiast możliwości prowadzenia badań typu humanistycznego. Po zatrudnieniu Krzysztofa Piątkowskiego i później mnie doszliśmy do wniosku, że trzeba próbować zrobić coś razem, tak by również być obecnym w dydaktyce.
Szczegółowo okoliczności powstania toruńskiej etnoarcheologii już nie pamiętam. Wiem tylko, że zrodziła się ona na fali pewnej fascynacji, jaką przeżywaliśmy z Andrzejem Bokińcem etnoarcheologią w wydaniu amerykańskim.
Niewiele jeszcze wtedy o tym wiedzieliśmy, ale chodziło nam głównie o to, by umieć wykorzystać dorobek etnologii w interpretacji archeologicznej.
Były dwa różne sposoby rozumienia etnoarcheologii. Jedno, zawsze bliskie Andrzejowi, było generalnie związane z etnologicznym dyfuzjonizmem, czy to w wersji amerykańskiej, czy w wersji europejskiej, wiedeńskiej szkoły kulturowo
historycznej. Ja wtedy nie miałem o tym specjalnego pojęcia. Drugi, mnie bliższy, sposób rozumienia etnoarcheologii opierał się na inspiracjach czerpanych z badań strukturalistycznych. Wtedy zaczytywaliśmy się w Nowej Etnologii Polskiej, która pokazywała, jak można metodami strukturalistycznymi, semiotycznymi czy religioznawczymi (Rudolf Otto, Mircea Eliade) próbować interpretować pewne zjawiska. Trzeba było jakoś etnologię zrozumieć, by do archeologii ją
„przyłożyć”.
Pierwszy program – wspomina Andrzej Z. Bokiniec – powstał w naszym kręgu. Gdy o tym rozmawialiśmy, powiedziałem, że dla mnie ideałem byłaby etnografia społeczności starożytnych. Bardzo szybko doszło w tej materii do konsensusu. Mnie oczywiście bardzo interesował także kontekst etnoarcheologii amerykańskiej, na przykład problemy istnienia związku między stylistyką ceramiki a etnosem itp.
Gotowość do działania – młodych magistrów i doktorów – zderzała się z porządkiem instytucjonalnym uniwersytetu. Sprawa była więc delikatna, wymagała wielu zabiegów, a jej powodzenie zależało od umiejętnie dobieranych sojuszników.
Zaczęliśmy drobnymi krokami – wspomina Andrzej P. Kowalski – gdyż był duży opór. Nawet sama prof. Krystyna PrzewoźnaArmon była początkowo sceptyczna, bo nie wiedziała za bardzo, z czym wiązać proponowaną przez nas etnoarcheologię.
Próbowała na ten temat nieco doczytać, ale głównie za pośrednictwem, jak
14 Pracownia Dendrochronologiczna istniała w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK w latach 1985−1989. Od 1985 roku istniała również w Instytucie Pracowania Rekonstrukcji Środowiska Geograficznego, która w 1991 roku została przekształcona w istniejącą do dziś Pracownię Rekonstrukcji Środowiska Przyrodniczego.
przypuszczam, niemieckich komentarzy. Natomiast wsparciem dla nas był dr Witold Armon, który rozumiał perspektywę Andrzeja Bokińca – podejście kulturowohistoryczne, dyfuzjonistyczne, w ramach którego kultury pra
historyczne mogły być wpisywane w różne schematy rozwojowe. [...]
Pamiętam, że niektórzy mówili wtedy: „Na miłość boską tylko nie nazywajcie tego etnoarcheologią”, bo większości osób nazwa ta kojarzyła się z archeologią etniczną, z jakimś rodzajem Kossinizmu. Myślano, że będziemy interesować się etnosami, pochodzeniem ludów. Długo trzeba było tłumaczyć, że chodzi tu o pewien mariaż etnologii z archeologią i że w Stanach Zjednoczonych te rzeczy są robione, że chodzi o wykorzystanie do materiału archeologicznego obserwacji etnograficznych ułożonych w pewne uogólnienia, w modele interpretacyjne. [...]
Nie mogliśmy wówczas zrobić wprost specjalności etnograficznej czy antropologicznej. To było w tamtym czasie niemożliwe. Opór, głównie doc. Je rzego Olczaka i doc. Andrzeja Nowakowskiego, sprawiał, że sam autorytet prof.
Krystyny PrzewoźnejArmon i prof. Teresy DuninKarwickiej był za mały.
Termin, jakim określić musieliśmy proponowaną przez nas specjalizację, musiał więc być zbudowany na słowie „archeologia”, bo przecież chodziło o studentów archeologii a nie etnologii. Uczepiliśmy się więc etnoarcheologii.
Negocjacje w sprawie powołania specjalności trwały na poziomie Rady Instytutu długo, a towarzyszące im okoliczności pozostają do dziś dość niejasne i trudne do szczegółowej rekonstrukcji. Jedną z odsłon tego procesu stanowi przygotowany w końcu listopada 1990 roku i podpisany przez pracowników Zakładu Prahistorii, Andrzeja Z. Bokińca, Andrzeja P. Kowalskiego, Stani
sława Kukawkę i Jolantę MałeckąKukawkę, zachowujący diagnostyczną aktualność projekt przebudowy programu studiów z zakresu archeologii (zob. Apendyks)15. W jego uzasadnieniu sygnatariusze podkreślali konieczność humanistycznego otwarcia archeologii poprzez rozwijanie kluczowych dla prahistorii kompetencji interpretacyjnych, nie zaś wyłącznie umiejętności deskryptywnoklasyfikacyjnych. Tak sformułowany postulat był oczywistym śladem wpływów środowiska szkoły Nowej Etnologii Polskiej, której przedsta
wiciele składali podobne deklaracje odnośnie do konieczności przeprofilowania ówczesnych programów studiów etnograficznych. Projekt młodych archeologów bez powodzenia został przedłożony nawet ówczesnym władzom Wydziału Humanistycznego UMK. W tym kontekście Stanisław Kukawka wspomina:
15 Szereg zapisów w tym projekcie przypomina rozwiązania, jakie były proponowane ponad dekadę później w ramach studiów w trybie Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych.
My nie mieliśmy mocy sprawczej [...] Byliśmy nawet u ówczesnego dziekana, który – pewnie słusznie – powiedział „Zróbcie habilitacje, to będziecie mogli realizować swój projekt”. Do tych habilitacji było jednak jeszcze daleko. Pomysł etnoarcheologii stawał na Radzie Instytutu – na której nas oczywiście nie było, bo byliśmy za młodzi – prezentowała go prof. PrzewoźnaArmon, ale ówczesna Rada projektu nie zaakceptowała.
E
TNOARCHEOLOGIA–
INDYWIDUALNYTOK
STUDIÓW
Opór stawiany ze strony decydentów sprawił, że w roku akademickim 1990/1991 ograniczono się do uruchomienia kształcenia etnoarcheologicznego w organizacyjnie oswojonym już w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK trybie indywidualnego toku studiów. Studia realizowane w tej formie nazwano specjalizacją dla podkreślenia ich odrębności względem trzech specjalności obowiązujących w tym czasie w toruńskim instytucie. O ile ukończenie specjal
ności (z zakresu archeologii architektury, archeologii podwodnej lub konserwa
cji zabytków archeologicznych) było poświadczane odpowiednimi adnotacjami w dyplomach magisterskich, o tyle specjalizacja etnoarcheologiczna kończyć miała się uzyskaniem dyplomu magistra archeologii bez specjalności. Taki w istocie dyskryminujący podział został utrzymany do końca istnienia toruńskiej etnoarcheologii.
Warto w tymi miejscu nadmienić, że twórcy specjalizacji wykorzystali dobrze znany z autopsji mechanizm edukacyjny. Zarówno Andrzej Z. Bokiniec, jak i Andrzej P. Kowalski w tym właśnie trybie kończyli bowiem swoje studia magisterskie. Pierwszy z nich pytany o początki etnoarcheolgii w Toruniu wspomina wprost:
Zaczęło się to wszystko od indywidualnego toku studiów. Pierwsza w Toruniu była nasza trójka, to jest: Ewa Bokiniec, Leszek Kucharski i ja16. Później był Dariusz Poliński i Andrzej Kowalski17. Przygotowano dla nas pierwszy indywidualny program studiów.
Powołanie tego trybu nauczania zbiegło się z moimi zabiegami o przeniesienie po pierwszym roku toruńskiej archeologii do Warszawy na studia etnologiczne.
Byłem już nawet po rozmowie z prof. Zofią Sokolewicz. Na drugim roku poszedłem do prof. PrzewoźnejArmon – wówczas dyrektor Instytutu – i powiedziałem, że nie interesują mnie chemia oraz konserwacja, dlatego zamierzam przenieść się do
16 Cała trójka skończyła studia w 1985 roku.
17 Absolwenci archeologii z 1988 roku.
Warszawy18. Ku memu zaskoczeniu powiedziała do mnie wówczas: „A dlaczego nie miałbyś mieć indywidualnego toku studiów u nas w Toruniu?”. Profesor przedstawiła wtedy projekt, by stworzyć małą grupę studentów idących tą ścieżką.
I tak powstał pierwowzór instytucjonalny etnoarcheologii.
Profesor PrzewoźnaArmon naciskała wówczas na osadnictwo i ekologię. To nas wtedy, w latach osiemdziesiątych, fascynowało. Z poważnych przedmiotów mieliśmy ekologię, zajęcia z antropologicznych koncepcji populacyjnych, historię roślinności polodowcowej, geografię osadnictwa, metody komputerowe, statystykę. Ale dla naszej trójki prof. Teresa DuninKarwicka prowadziła również osobny przedmiot Nowoczesne teorie w etnologii, który zaczynał się, jak pamiętam, od strukturalizmu. Wspomniana była nawet rosyjska semiotyka.
Strategia oparta na wykorzystaniu indywidualnego toku studiów była sku
teczna, choć rodziła pewne problemy.
Uzyskawszy zgodę prof. PrzewoźnejArmon na politykę drobnych kroków – wspomina Andrzej P. Kowalski – ustaliliśmy, że zaczniemy od możliwości, które już są – to znaczy od projektu indywidualnego toku studiów. [...] Należało zatem wyłowić z grupy studentów osoby, które byłyby z jednego rocznika i zasługiwałyby na taki tok zajęć. Nie było to łatwe. Wiem też, że na Radzie Instytutu były pewne kontrowersje, bo zawsze indywidualny tok studiów rozumiano jako nagrodę, wyróżnienie za wybitne osiągnięcia, czyniące danego studenta niemal kandydatem do pracy naukowej. Ale udało się. Z grupy studentów trzeciego roku archeologii w roku akademickim 1990/1991 wybrano ostatecznie trzy osoby – Magdalenę Lachowicz, Jolantę Pawlak oraz Barbarę Nehring – które były gotowe do podjęcia studiów etnoarcheologicznych.
W pomysł zaaranżowania indywidualnego toku studiów – wspomina Andrzej Z. Bokiniec – dla trzech pierwszych studentek zaangażował się Andrzej Kowalski. One również niezbyt chętnie myślały o specjalności w zakresie konserwacji. Ponieważ Andrzej wyczuł, że dziewczyny mają skłonności ku problematyce związanej ze sztuką, zaproponował taki właśnie kierunek nauczania.
Przy czym dokonaliśmy podziału – opiekunem naukowym Magdaleny Lachowicz został Andrzej, ja zostałem opiekunem Joli Pawlak, zaś Basi Nehring chyba Krzysztof Piątkowski.
W ciągu dwóch lat nauczania uczestniczkom zaproponowano autorski, unikalny program zajęć składający się łącznie z sześciu wykładów oraz pięciu
18 Prof. K. PrzewoźnaArmon pełniła funkcję dyrektora Instytutu Archeologii i Etno
grafii UMK w latach 1981−1984.
ćwiczeń. Do współpracy przy ich realizacji zaangażowano osoby kompetentne, ale zarazem przychylne całemu projektowi. „To był program doktorów i magi
strów – wspomina Andrzej P. Kowalski – w pierwszym rzędzie – nie ma co tu kryć – był Andrzej Bokiniec i ja. Później musieliśmy włączać stopniowo osoby znajome, te, które były nam życzliwe i które mieliśmy nadzieję po prostu do tego nakłonić”.
W roku akademickim 1990/1991 program składał się z 210 godzin zajęć, w których mieściły się cztery wykłady i dwa ćwiczenia, w tym: Wierzenia i sztuka społeczeństw pierwotnych (prof. Teresa DuninKarwicka, 60 godzin wykładu), Sposoby interpretacji kultur (dr Krzysztof Piątkowski, 30 godzin wykładu), Uniwersalia kultur pierwotnych (dr Krzysztof Piątkowski, 30 godzin wykładu), Poznawcze uwarunkowania nauk humanistycznych (prof. Mirosław Żelazny, 30 godzin wykładu), Etnoarcheologia i wybrane problemy teoretyczne archeologii (mgr Andrzej Z. Bokiniec, mgr Andrzej P. Kowalski, 30 godzin ćwiczeń) i Komparatystyka etnoreligioznawcza i mito
logiczna (dr Krzysztof Piątkowski, mgr Andrzej P. Kowalski, 30 godzin ćwiczeń).
W kolejnym roku akademickim przewidziano łącznie 180 godzin zajęć składa
jących się z dwóch wykładów i czterech ćwiczeń, w tym: Historia nauk antro
pologicznych (dr Witold Armon, 30 godzin wykładu), Kultura symboliczna w pradziejach Europy Środkowej (dr Stanisław Kukawka, 30 godzin wykładu), Etnosztuka (dr Krzysztof Piątkowski, 30 godzin ćwiczeń), Kultura symboliczna w pradziejach Europy Środkowej (mgr Andrzej Z. Bokiniec, 30 godzin ćwiczeń), Analogie etnologiczne w archeologii. Przykłady zastosowań (mgr Andrzej P. Kowalski, mgr Andrzej Z. Bokiniec, 30 godzin ćwiczeń) oraz Metody anali
tyczne i eksperymentalne w archeologii (dr Stanisław Kukawka, mgr Jolanta MałeckaKukawka, 30 godzin ćwiczeń).
Wspominając dziś pierwszą siatkę dydaktyczną etnoarcheologii, Andrzej P. Kowalski mówi:
Program indywidualnego toku studiów – patrząc na zestaw zajęć – był chyba najbardziej humanistyczny, antropologiczny, w stosunku do późniejszych programów. On był pierwszą taką „z kopyta” zadaną propozycją. Od razu postawiliśmy z Andrzejem Bokińcem na problemy teoretyczne. Trzeba było wyjaśnić, co to jest etnoarcheologia.
Krzysztofa Piątkowskiego zmusiłem trochę do wymyślonego przeze mnie tematu, który nazywał się Uniwersalia kultur pierwotnych. Tłumaczyliśmy z Krzysztofem jego zadanie tak: poszukać na gruncie etnologii pewnych stałych, które byłyby na tyle znane i w etnologii powtarzające się, że można byłoby je przykładać do materiału archeologicznego, bez narażenia się na wielkie kontrowersje. W Toruniu była dostępna jedna z prac Georga P. Murdocka. To był
atlas uniwersaliów kulturowych, którego zamysł polegał na korelacji pewnych zjawisk, na przykład jeśli w danym typie kultury mamy do czynienia z określonym układem pokrewieństwa to zwykle występuje w nim taki a nie inny obraz kultury materialnej; jeśli kultura cechuje się pewnym typem gospodarki, to z reguły towarzyszą temu określone zjawiska z zakresu sfery społecznej, kultury symbolicznej itd.19 Murdock po prostu próbował pokazać pewne ścisłe korelacje określonych zjawisk kulturowych, w jakiej częstotliwości one ze sobą współwystępują. Wychodziliśmy z założenia, że poznanie tych zależności może nam dać jakieś wskazówki do interpretowania tego, czego nie widać na podstawie zachowanych szczątków. Sądziliśmy, że mając jakiś element, jakieś ogniwo, będziemy mogli mocą tych korelacji sugerować hipotetyczne istnienie innych.
W tym sensie było więc to jakieś nastawienie rekonstrukcyjne, ale była to też próba pokazania, że etnologia ma już pewien dorobek, ma pewne podsumowania, jest nauką syntetyczną w tym sensie, że dla archeologii może być użyteczna.
Wykład Sposoby interpretacji kultur był autorskim pomysłem Krzysztofa Piątkowskiego. Jego zasadniczym celem była prezentacja pluralizmu paradyg
matycznego istniejącego w sferze określonej tytułem. Problematykę zajęć przygotowywanych dla studentów etnoarcheologii i nazywanych przez Krzysz
tofa Piątkowskiego „kazaniami” przedstawia on sam w następujący sposób:
Na zajęciach mówiłem o sprawach bardziej teoretycznych. Przybliżałem studentom to, co dzieje się w etnologii, co robią koledzy: Robotycki, Burszta, omawiałem, co się dzieje w Nowej Etnologii Polskiej. Wymyślałem na bieżąco podziały, klasyfikacje, to wszystko stawało się przecież na poczekaniu, in crudo, działo się i trzeba było to jakoś nazywać, określać. Nie chciałem robić słuchaczom zajęć tradycyjnych, kursowych, dlatego mówiłem o tym, co ciekawego robią aktualnie koledzy. Starałem się jednocześnie wprowadzać szerszą perspektywę, filozoficzną, antropologiczną, historyczną...
To był czas, gdy byliśmy zafascynowani Iwanowem, Uspienskim. Wpadł nam w ręce słownik Tamaza V. Gamkrelidze i Wiaczesława W. Iwanowa, którym się zachwyciliśmy20. Dawałem więc podstawy strukturalizmu, bo prace Rosjan były pisane metodą semiotyki strukturalnej. Czytaliśmy wtedy ich dzieła, np. Alberta Bajburina, którego książką Żiliszcze w obriadach i priedstawlieniach wostocznych Słowian zachwycił się Andrzej Kowalski. Mówiąc na marginesie, niewiele brakowało byśmy tego uczonego sprowadzili wówczas do Torunia. W tej sprawie
19 G.P. Murdock, Ethnographic atlas, Pittsburgh 1967.
20 Indoevropjskij jazyk i indoevropejcy: Rekonstrukcija i istorikotipologieskij analiz prajazyka i protokultury, Tiflis 1984.
w Petersburgu w 1990 roku z Bajburinem rozmawiał Andrzej Bokiniec. Na przeszkodzie stanęły jednak sprawy formalne, w tamtych czasach nie udało się bowiem załatwić zgody na jego przejazd.
Z kolei mój wykład zatytułowany Etnosztuka w przyszłości przerodził się w prowadzoną przeze mnie antropologię sztuki. Ważne były tu kwestie nazewnicze. Wtedy w Polsce istniała tzw. sztuka ludowa, czyli coś, co nie miało swego desygnatu. W Ameryce posługiwano się terminem etnoart i wzięliśmy ten termin, by nadać sztuce szerszy, kulturowy sens, rezygnując z terminu „polska sztuka ludowa”.
Charakterystykę innych zajęć przedstawia dalej Andrzej P. Kowalski:
Zwróciłem się do Mirka Żelaznego o przygotowanie wykładu pt. Poznawcze uwarunkowania nauk humanistycznych. Jak pamiętam, miałem już wówczas pewne filozoficzne inklinacje, gdyż w 1992 roku rozpocząłem pisanie doktoratu u prof. Anny Pałubickiej. Dlatego uznałem, że w programie musi być podstawa filozoficzna, metodologiczna. [...]
Z kolei przedmiot Analogia etnologiczna w archeologii, który prowadziliśmy z Andrzejem Bokińcem, miał naszym studentkom pokazać, jak praktycznie możemy – posługując się etnologią – wykazać pewne analogie na polu archeologii.
Jeden z moich tekstów zawartych w „żółtej książeczce” był właśnie poświęcony temu problemowi. Tam sformułowałem zasady, których się później trzymałem w kwestii różnego sposobu korzystania z etnologicznych analogii w prahistorii.
W pierwszym roku zaplanowany był również wykład zatytułowany Wierzenia i sztuka społeczeństw pierwotnych prowadzony przez prof. DuninKarwicką W zasadzie nasze studentki miały już za sobą kurs etnografii ludów plemiennych (Etnografii Słowian według starego wzoru programu archeologii), niemniej w naszym wykładzie chodziło o specjalny wybór, rekapitulację dotyczącą wyłącznie wierzeń i sztuki. Zajęcia trwały dwa semestry i były wstępem do zagadnień podejmowanych w ramach wykładu i ćwiczeń zatytułowanych Kultura symboliczna w pradziejach Europy Środkowej prowadzonych w semestrze czwartym przez Stanisława Kukawkę i Andrzeja Bokińca. Chodziło nam zatem o to, by nasze studentki miały najpierw klasyczne przygotowanie etnologiczne, dzięki któremu mogłyby następnie spojrzeć inaczej na dane archeologiczne. Było wiadome, że będą pisały z materiałów pradziejowych, więc trzeba było dać im odpowiednie podstawy.
Semestr czwarty był czasem przygotowującym do pisana pracy magisterskiej.
Uznałem za sukces to, że udało nam się połączyć w tym programie archeologię i etnologię rozumianą jako badanie kultury symbolicznej. Temat ten był też w tym czasie przedmiotem moich rozważań w przygotowywanym doktoracie. Z tego
co pamiętam, dr Armon podszedł do naszej propozycji z dużą życzliwością.
Oczywiście odczytywał po swojemu zadania, jakie ma etnografia do spełnienia wobec archeologii, ale też naśmiewał się z tak zwanej „archeologii garnczkowatej”, uważając, że trzeba robić to inaczej. Rozumiał naszą ideę po swojemu, ale chwała mu za to, bo na Historii nauk antropologicznych przekazywał naszym studentkom klasyczną wiedzę antropologiczną, z czasów kiedy jeszcze archeologia i etnologia nie były aż tak bardzo rozdzielone. Na zajęcia, ze względu na jego zdrowie – dodajmy, że robił je jako wolontariusz, więc nie było mu to zapisane do pensum czy jakiegokolwiek obciążenia – nasze studentki przychodziły do niego do domu.
Wystawiał trzy krzesła, sam leżał na leżance i opowiadał.
W późniejszym okresie włączyliśmy do zajęć również Janusza Muchę, który sprowadził się właśnie w tym czasie do Torunia, i z którym się poznaliśmy21. Prowadził on dla nas wykład z antropologii społecznej, ale już inaczej, z szerokim rozmachem.
Z
PERSPEKTYWYSTUDENTA
I
Program był doskonale przygotowany, wykładowcy pełni zapału i pomysłów.
Nic dziwnego, że swą postawą, wiedzą i zaangażowaniem potrafili wzbudzić wśród swoich studentów pasję nauki i zyskali odczuwany do dziś szacunek.
Obrazują to doskonale wspomnienia pierwszych absolwentek specjalności etnoarcheologicznej.
Moje wspomnienia na temat studiów etnarcheologicznych – opowiada Barbara Nehring – rozpocznę pół żartem pół serio – na początku było „umiłowanie mądrości”, czyli filozofia, bo moja przygoda ze studiami rozpoczęła się właśnie od filozofii na KUL w Lublinie w 1988 roku. Już w grudniu tego samego roku rozpoczęłam studia na UMK w Toruniu, ale nie na kierunku archeologia, lecz historia. Po roku studiów przeniosłam się na archeologię na drugi rok studiów, w czasie którego realizowałam także program roku pierwszego.
To był dla mnie czas bardzo intensywnej pracy, która dzięki wsparciu pracowników naukowych Instytutu Archeologii i Etnografii była bardzo rozwijająca i ciekawa. Szczególnie interesujące były dla mnie spotkania z tymi, którzy badania archeologiczne ujmowali w szerszym, ogólnokulturowym świetle.
Atmosfera wykładów, seminariów, spotkań była wyjątkowa i dawała nam, studentom, poczucie, że także my mamy coś istotnego do powiedzenia. Czuliśmy,
21 Krzysztof Piątkowski wspomina, że do zawarcia znajomości z Januszem Muchą przyczynił się Czesław Robotycki, który tego ostatniego zachęcić miał do zawarcia znajo
mości z torunianami.
że możemy być twórczy i interesujący. Właśnie ta otwartość intelektualna, filozoficzne podejście, szerokie kulturowe ujmowanie problematyki spowodowały, że jako specjalizację wybrałam etnoarcheologię.
Dziś po ponad 20 latach od czasu studiów w pierwszej kolejności przypomina mi się odwaga, z jaką stawiałam tezy, czy też konstruowałam teorie. Oczywiście wiem, iż odwaga jest przypisana młodości, ale nie odważyłabym się wówczas publikować moich pomysłów, gdyby nie inspirująca i wspierająca obecność moich wykładowców, od których dane mi było się uczyć. Na czwartym roku studiów w ambitnym studenckim toruńskim czasopiśmie „Hydra” opublikowałam artykuł Archeolog bez łopaty – uwagi teoretyka22. Rok później w tym samym periodyku zamieściłam tekst Nie święci garnki lepią – paradoks średniowiecznej kultury23.
Niezapomniane są i będą dla mnie domowe seminaria u śp. Pani prof. Krystyny PrzewoźnejArmon, z których zawsze wychodziłam z bogatą listą kolejnych lektur obowiązkowych. Takich, których żałowałam, że jeszcze nie przeczytałam, więc biegłam do pobliskiej biblioteki, aby natychmiast je zdobyć. Ogromnym wyzwaniem intelektualnym były zawsze rozmowy z Panem, wówczas magistrem, a dziś profesorem, Andrzejem P. Kowalskim. Książki, do czytania których mnie zainspirował, wspaniale poszerzały moje horyzonty i dawały poczucie, że – jak powiadał Claudius Ptolemaeus – „duch mój syci się nieśmiertelnością”. Studia etnoarcheologiczne to był dla mnie znakomity, budujący czas.
Na szczególną atmosferę pierwszych zajęć prowadzonych na toruńskiej etnoarcheologii zwraca dziś również uwagę Jolanta Dokowska (Pawlak):
Z przyjemnością wspominam zajęcia z prof. Mirosławem Żelaznym, który zaimponował mi nie tylko wiedzą, ale również podejściem do studenta pozbawionym postawy ex cathedra. Zajęcia były bardzo interesujące. Odbywały się w różnych miejscach, również w gabinetach pracowników, w małej grupie, trzy osoby i wykładowca24. Andrzeja Kowalskiego podziwiałam za olbrzymią wiedzę. Pamiętam też, jakie wrażenie zrobiły na mnie zajęcia Andrzeja Bokińca,
22 B. Nehring, Archeolog bez łopaty – uwagi teoretyka, „Hydra. Literatura – filozofia – nauka – sztuka”, 1992, nr 5, s. 7−8.
23 B. Nehring, Nie święci garnki lepią – paradoks średniowiecznej kultury, „Hydra.
Literatura – filozofia − nauka – sztuka”, 1993, nr 6, s. 39−40.
24 Andrzej P. Kowalski wspomina: „Magda [Lachowicz] opowiadała, że wykłady Mirka Żelaznego – który był naszym kolegą z Hotelu Asystenckiego – odbywały się »U Jadwigi«
lub w »Kurantach« [puby przy Rynku Starego Miasta w Toruniu – przyp. J.K.] – dlatego że to były miejsca, w których można było palić. Tam opowiadał im o humanistyce, struktura
lizmie, LéviStraussie...”.
natomiast Krzysztof Piątkowski był szczególną postacią... Pamiętam np., że podczas ćwiczeń z etnografii do kursowego wykładu dla archeologów prowadzonego przez prof. Teresę DuninKarwicką kołysał się z nudów na krześle, a my zastanawialiśmy się, kiedy wreszcie z niego spadnie. Ożywiał się natomiast, kiedy zaczynał mówić o swoim, jak mawiał, „mistrzu” Cliffordzie Geertzu. Jego zajęcia przykuwały naszą uwagę.
Do doktora Witolda Armona przychodziłyśmy do mieszkania. Zajęcia odbywały się w bardzo przytulnej i miłej atmosferze. Gospodarz domu leżał na sofie, Pani Profesor [Krystyna PrzewoźnaArmon] przygotowywała dla nas herbatki, a my, trzy panienki, krygujące się, skrępowane, dziękowałyśmy za poczęstunek. Doktor mówił wówczas „Jedzcie dziewczyny, jedzcie, co na stole to odżałowane”. Prowadził z nami Historię nauk antropologicznych, ale rozmawialiśmy też na różne tematy. Opowiadał dużo anegdot z życia terenowego archeologów. Miał dar opowiadania. Pani Profesor siedziała razem z nami i też opowiadała. To był taki wspólny wykład, na który składały się również wspomnienia, oglądanie zdjęć z badań wykopaliskowych z czasów młodości naszych gospodarzy.
Na etnoarcheologii stosunki między studentami a wykładowcami były specyficzne. Był oczywiście dystans, ale była to jednocześnie relacja przyjacielska. Ci ludzie byli po prostu inni niż reszta wykładowców. Z innymi prowadzącymi zajęcia można było oczywiście porozmawiać, ale generalnie związek ten polegał, o ile pamiętam, na tym, że mówiono nam, czego mamy się nauczyć, aby później wyrecytować to na egzaminie. Ktoś, kto ma dużą wiedzę, może ją przekazać w sposób, który zmusi studenta do namysłu, do zdziwienia, do refleksji, do poszukiwań. Takie były właśnie zajęcia na etnoarcheologii. Szalenie ciekawe, bo prowadzący je ludzie mieli dużo do powiedzenia. Miały one dla mnie również dużą wartość, dlatego że stykałam się tam z zupełnie innym, przekraczającym problem terenu, spojrzeniem na archeologię. Zdziwienie, którego nas uczono, stało się dla mnie bardzo ważną umiejętnością, która nie pozwala przyjmować bezrefleksyjne czegoś jako oczywistości. Bez niego archeologia jest tylko gromadzeniem przedmiotów i układaniem ich na magazynowych półkach.
E
TNOARCHEOLOGIADLA
WSZYSTKICH
Promotorem etnoarcheologicznych prac magisterskich w początkach funk
cjonowania specjalizacji była prof. Krystyna PrzewoźnaArmon, zaś ich recen
zentem prof. Teresa DuninKarwicka. W dniu 12 października 1993 roku zostały obronione dwie pierwsze prace: Magdaleny Lachowicz pt. Wyobrażenia sym
boliczne na popielnicach twarzowych kultury wschodniopomorskiej oraz Barbary
Nehring pt. Porównanie wyposażenia grobów ciałopalnych i szkieletowych na wybranych cmentarzyskach birytualnych kultury wielbarskiej25. Praca trzeciej ze studentek, Jolanty Pawlak, pt. Bursztyn w kulturach kręgu unietyckiego na ziemiach polskich z grobów i skarbów została obroniona w 1995 roku26.
Pierwszy otwarty dla wszystkich studentów Instytutu Archeologii i Etnogra
fii cykl kształcenia – realizowany już zatem poza trybem indywidualnego toku studiów – został uruchomiony ostatecznie w roku akademickim 1992/1993.
W dydaktykę zaangażowani byli wszyscy pracownicy Zakładu Prahistorii, a kierująca zespołem prof. Krystyna PrzewoźnaArmon w pierwszych latach była promotorem niemal wszystkich etnoarcheologów27. Pierwotny program zajęć poddano zarazem znaczącej modyfikacji, dołączono do zespołu nowych wykładowców i wprowadzono ukierunkowanie na bardziej uniwersalną tema
tykę. W ramach specjalizacji przewidziano łącznie 450 godzin zajęć, na które składało się 240 godzin wykładów oraz 210 godzin ćwiczeń i konwersatoriów.
Studenci mieli prawo do indywidualnego wyboru dwóch wykładów monogra
ficznych z prahistorii lub etnologii oraz jednego wykładu monograficznego z zakresu historii, historii sztuki, socjologii lub filozofii. Pozostałe godziny wchodziły w zakres stałej siatki zajęć dydaktycznych. Składały się na nie następujące wykłady i konwersatoria: Metody analityczne i doświadczalne w archeologii (dr Stanisław Kukawka, wykład, 30 godzin; dr Jolanta Małecka
Kukawka, ćwiczenia, 30 godzin); Świat antyczny i Barbaricum. Relacje i oddziaływania (dr hab. Mariusz Mielczarek, wykład, 30 godzin); Problemy rekonstrukcji kultury społeczeństw pradziejowych (dr Andrzej P. Kowalski, konwersatorium, 60 godzin); Rola teorii w prahistorii (mgr Andrzej Z. Bokiniec, konwersatorium, 60 godzin); Kultura duchowa społeczeństw plemiennych (prof. Teresa DuninKarwicka, wykład, 60 godzin); Sposoby interpretacji kultur (dr Krzysztof Piątkowski, konwersatorium, 30 godzin); Teoria zmiany kulturowej (dr Wojciech Olszewski, konwersatorium, 30 godzin) i Antropologia kultury (prof. Janusz Mucha, wykład, 30 godzin). Wraz z przejściem prof. Teresy Dunin
Karwickiej na emeryturę w 2001 roku zlikwidowano prowadzony przez nią wykład, ograniczono liczbę obowiązkowych wykładów monograficznych
25 M. Markiewicz, Absolwenci studium archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w latach 1993−1994, „Acta Universitatis Nicolai Copernici”, Archeologia XXVI, Nauki HumanistycznoSpołeczne, 1996, z. 308, s. 142.
26 Recenzentem pracy była prof. J. Chudziakowa; vide: M. Markiewicz, Absolwenci studium archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w latach 1995−1996, „Acta Univer
sitatis Nicolai Copernici”, Archeologia XXVI, Nauki HumanistycznoSpołeczne, 1999, z. 323, s. 174.
27 W roku akademickim 1992/1993 studia na specjalizacji etnoarcheologicznej rozpo
częło pięcioro studentów, z których tylko jeden przygotował pracę magisterską na seminarium prowadzonym przez dr. hab. M. Mielczarka.
i dopełniono program trzema nowymi przedmiotami: Historia myśli etnologicz
nej (dr Krzysztof Piątkowski, wykład, 60 godzin); Indoeuropeistyka w prahisto
rii (dr Andrzej P. Kowalski, wykład, 30 godzin) i Teoria wymiany społecznej w prahistorii (dr Andrzej Pydyn, konwersatorium, 30 godzin). Podczas kolejnej reorganizacji w 2004 roku wśród wykładowców pojawili się również dr Krzysz
tof Olechnicki (jako współprowadzący z prof. Januszem Muchą wykład Antro
pologia kultury) oraz dr Joanna Wawrzeniuk (jako współprowadząca z dr Krzysz
tofem Piątkowskim konwersatorium Sposoby interpretacji kultur).
Początkowo, dopóki etnoarcheologię studiowały kameralne grupy studentów, nie zmieniano mistrzowskiego stylu pracy. Bezpośrednie relacje, udział w zaję
ciach prowadzonych w małych grupach, możliwość przyglądania się i uczest
niczenia w dyskusjach toczonych w gabinetach pracowników naukowych i poza budynkami uniwersyteckimi to powtarzające się elementy doświadczeń pierw
szych, nielicznych jeszcze w połowie lat 90. studentów specjalizacji etnoarche
ologicznej. Wśród nich znajdowała się m.in. dr Magdalena OlsztaBloch.
Z
PERSPEKTYWYSTUDENTA
II
Moje generalne wrażenia z tamtych czasów – wspomina Magdalena OlsztaBloch – wiążą się przede wszystkim ze starym Instytutem przy ulicy Podmurnej.
W związku z architekturą tego budynku zapamiętałam ogromną różnicę w sposobie studiowania między pierwszym i drugim rokiem, kiedy byłam głównie uczestnikiem wykładów i ćwiczeń w salach edukacyjnych, a rozpoczęciem specjalności etnoarcheologicznej, kiedy pojawiła się specyficzna peregrynacja pomiędzy różnego rodzaju salami, korytarzami, piętrami, po kręconych, wąskich schodach dawnego Instytutu. Ta peregrynacja była połączona z odkrywaniem meandrów nie tyle uczenia się nauki – jak to było w trakcie podstawowego kursu – ale trochę specyficznej zabawy z nauką. Tym, co nazywam zabawą z nauką, było poznawanie aparatu badawczego, który pozwalać miał na niedowolne, ale jednak interpretowanie, analizowanie zjawisk, które wcześniej kojarzyły mi się z prawdą historyczną, a które okazały się jedynie prawdą naukową, bo rzeczywistości historycznej już nie ma. My to już teraz wiemy, ale wówczas dowiedziałam się o tym właśnie dzięki etnoarcheologii.
Nie wiem, czy będzie to dobre porównanie, ale tamten czas kojarzy mi się z pieczeniem ciasta. Mieliśmy zaczyn i musieliśmy dowiedzieć się, jakiego rodzaju składniki i jakiego rodzaju metody zastosować, żeby wyszło z tego zaczynu coś, co jest wartościowe. Nauczyłam się wówczas tego, że prawda naukowa dopóty jest prawdą, dopóki nie zostanie wiarygodnie, odpowiednio skrytykowana. De facto nic nie jest stałego i dlatego określiłam ten czas jako
zabawę z nauką. Trzeba przyznać, że byliśmy dopiero studentami, dopiero wkraczaliśmy w świat nauki, ale ten świat był fascynujący.
Nie przypominam sobie szczegółów poszczególnych zajęć, ale zapamiętałam te peregrynacje po różnych pokojach, na różnych fotelach czy krzesłach... Przede wszystkim rozmowy z małżeństwem Kukawków na temat pradziejów, fantastyczne dysputy z Andrzejem Kowalskim, który wówczas był chyba w ogóle postrzegany jako outsider, mówił dziwnym językiem, trochę z obcej planety, żył w swoim symbolicznym środowisku, które okazało się szalenie fascynujące, szalenie barwne, choć wymagające ogromnej wyobraźni, nie tylko tego naukowego, skrojonego, zdefiniowanego, zanalizowanego warsztatu, ale jeszcze tego, co można określić możliwością podejścia abstrakcyjnego, wyobrażeniowego, intuicyjnego. Tak kreowaliśmy dla siebie indywidualnie ten świat dawnej przeszłości. Andrzeja Bokińca wspominam jako człowieka jowialnego, niezwykle inteligentnego, który sypał anegdotami. Wojciech Olszewski reprezentował już nurt bardziej współczesny związany z etnologią. No i oczywiście Krzysztof Piątkowski...
Nie wiem, czy można o tym wspominać, ale oprócz tych peregrynacji instytutowych mieliśmy również peregrynacje okołomiejskie, dużo mniej formalne. Mnie dawały one poczucie, że biorę udział w czymś bardzo wyjątkowym, że jako studenci dla prowadzących jesteśmy na tyle ważni, a może nawet trochę inspirujący, że chcą się z nami spotykać poza instytutem. To było coś na prawdę niezwykłego. To nie było siedzenie przy piwie i rozmawianie o byle czym. Były to naprawdę niesamowite dyskusje, czasami niezwykle abstrakcyjne. Po nich człowiek przychodził do domu i miał ochotę robić jeszcze więcej, uczyć się dalej, zgłębiać, czemu coś może być takie albo inne, czemu musimy brać pod uwagę to, a tamtego nie, dlaczego możemy zanalizować coś pod kątem, o którym wcześniej nie mieliśmy bladego pojęcia. To było na prawdę coś wspaniałego. Spotkania te odbywały się głównie w pubie „Pod Kotwicą”28. Pamiętam też szczególnie interesującą dla mnie rozmowę (aczkolwiek dziś nie potrafię jej odtworzyć) z małżeństwem Kukawków i Andrzejem Bokińcem w jakiejś knajpce przy ulicy Szewskiej. Spędziliśmy tam kilka godzin i wyszłam z tej rozmowy z wypiekami na twarzy.
Doświadczenia z etnoarcheologii wykorzystałam w pracy magisterskiej, w której zastosowałam różnokierunkowy aparat interpretacyjny. Sam temat pracy był etnoarcheologiczny, gdyż − pomimo tego że dotyczył konkretnego momentu historycznego na konkretnym terenie i konkretnych zabytków archeologicznych
− to jednak główna teza była etnoarcheologiczna – chodziło o bardzo specyficzny moment podczas wojen markomańskich i po nich, który wiązał się z wykupem
28 Pub istniejący przy ulicy Łaziennej 2, tuż przy murach miejskich od strony Wisły.
jeńców rzymskich z barbarzyńskiej niewoli. To jest coś, czego absolutnie nie da się udokumentować, ponieważ nie mamy żadnego dokumentu prawnego, umowy, która by nam to potwierdzała. Ale mamy kilka źródeł pośrednich, które mogą wskazywać, że coś takiego mogło mieć faktycznie miejsce. W ramach analizy problemu starałam się rozumieć go jako właśnie zmianę kulturową – jeńców jako obcy czynnik na obcym terenie, do czego ta obcość i rozpoznawanie obcości w barbarzyńskim środowisku mogły doprowadzić. W jaki sposób mogła ewoluować i jakiego rodzaju efekty mogła po sobie zostawić? W ramach całej pracy była to dla mnie część najprzyjemniejsza.
Gdybym miała popatrzeć na ten niezwykle kreatywny czas studiowania, to nie mam wątpliwości, że w jakimś stopniu wpłynęło to na moją umiejętność oceniania, dochodzenia dlaczego coś się dzieje. Interesują mnie przyczyny zjawisk i ich efekty. Pozostała mi umiejętność analizowania i poszukiwania różnorodnych dróg. Poza tym ogromna ciekawość – nadal jestem ciekawa nauki.
Pomimo tego że już naukowo nie pracuję, nadal traktuję naukę jako ciekawą...
zabawę, takie żonglowanie koncepcjami. W zależności od tego, który weźmiesz element czy fragment teorii i od tego, jak go odpowiednio ustawisz, wyjdzie ci taki, a nie inny wynik. I to jest przyjemne, oczywiście w ramach obowiązujących uzasadnień, reguł. Tego mi dzisiaj brakuje.
W
IELOŚĆOPTYK
Istota wspomnianego żonglowania koncepcjami pochodzi wprost z wpływów, jakie na toruńskich archeologów i ich studentów wywarli u zarania zaprzyjaź
nieni etnolodzy. Problemy, wokół których trwały dyskusje, dotyczyły często faktycznych możliwości i statusu pracy badacza pradziejów. Ich jądro dobrze oddają wspomnienia Andrzeja P. Kowalskiego, które warto w tym miejscu przywołać:
Andrzej Bokiniec promował raczej klasyczny nurt antropologii amerykańskiej z jej dokonaniami związanymi z obserwacją ludów północnoamerykańskich, zwłaszcza Indian i Eskimosów. W Stanach Zjednoczonych istniały na ten temat opracowania, w których roztrząsano, jaką korzyść dla badania materiału archeologicznego można wynieść z obserwacji ludów pierwotnych. Antropologia amerykańska miała możliwość porównawczego badania sposobu przekształcania tzw. kultury żywej Indian w stany zapisane w kodzie archeologicznym, dlatego mogła też tworzyć modele przekształcania depozytu archeologicznego w jakąś wizję kultury ożywionej. To była jedna droga.
Moje wątpliwości były związane z wiarą w faktyczną możliwość przeprowadzenia takiej rekonstrukcji jak po nitce. Uważałem, że nie da się tego