• Nie Znaleziono Wyników

ANTROPOLOGIA KULTUROWA I ARCHEOLOGIA: ETNOARCHEOLOGIA W TORUNIU

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "ANTROPOLOGIA KULTUROWA I ARCHEOLOGIA: ETNOARCHEOLOGIA W TORUNIU"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

W 2016 roku w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika  w Toruniu obchodzono jubileusz powstania trzech instytucji, z korzeni których  wyrosła dzisiejsza toruńska archeologia akademicka: 80­lecie opublikowania  przez Instytut Bałtycki założeń do programu badań prehistorycznych; 70­lecie  powołania do życia Zakładu Prehistorii UMK oraz 40­lecie powstania Instytutu  Archeologii i Etnografii UMK. Z bogatych dziejów toruńskiej archeologii na  łamach „Rocznika Antropologii Historii” warto przypomnieć historię powołania  etnoarcheologii, specjalności wprowadzonej do programu studiów archeologicz­

nych na początku lat 90. ubiegłego wieku. Wydarzenie to przykuwa uwagę nie  tylko oryginalnością zaproponowanej w tym kształcie formuły humanistycznej  edukacji adeptów prahistorii, ale również okolicznościami jego narodzin. Kulisy  powstania specjalności wiążą się bowiem bezpośrednio z wpływami wywiera­

nymi na grupę młodych toruńskich archeologów przez środowisko szkoły Nowej  Etnologii  Polskiej,  pokolenie  etnografów,  które  w  ciągu  lat  80.  XX  wieku  przekształciło swą dyscyplinę w nowoczesną antropologię kulturową1.

Wobec  nikłej  liczby  oficjalnie  zachowanych  dokumentów  odtworzenie  dziejów toruńskiej etnoarcheologii wymagało sięgnięcia do zapisów studenckich  indeksów, spisów absolwentów oraz przetrwałych do dnia dzisiejszego prywat­

nych notatek i maszynopisów. Najważniejsze fakty zrekonstruowano na podsta­

wie wspomnień pomysłodawców, animatorów lub uczestników zajmujących nas  wydarzeń – obecnych lub byłych pracowników naukowych UMK – dr. Andrzeja  Z.  Bokińca,  prof.  Andrzeja  P.  Kowalskiego,  prof.  Stanisława  Kukawki,  prof. Jolanty Małeckiej­Kukawki, dr. Krzysztofa Piątkowskiego i prof. Marcina  Wiewióry, a także mgr Jolanty Dokowskiej, mgr Barbary Nehring i dr Magdaleny 

1   O szkole Nowej Etnologii Polskiej, vide: P. Łuczeczko, Zrozumieć własną kulturę. 

Antropologia współczesności w Polsce, Kraków 2006, s. 57−78; M. Buchowski, Etnologia  polska: historie i powinowactwa, Poznań 2012, s. 46−54. 

ANTROPOLOGIA KULTUROWA I ARCHEOLOGIA: 

ETNOARCHEOLOGIA W TORUNIU

JACEK KOWALEWSKI

(2)

Olszty­Bloch − byłych studentek archeologii, które jako jedne z pierwszych  realizowały program zajmującej nas specjalizacji2.

S

POTKANIE

Centralnym punktem opowieści o początkach etnoarcheologii, zdarzeniem  inicjującym jej powstanie, jest konferencja zorganizowana w maju 1986 roku  w Toruniu pod auspicjami Zakładu Etnografii Instytutu Archeologii i Etnografii  UMK3.  Jej  inicjatorzy,  Krzysztof  Piątkowski  oraz Wojciech  J.  Burszta,  tak  uzasadniali swój pomysł na łamach wydanej nieco później monografii: 

Idea konferencji Metodologiczne problemy współczesnych badań nad kulturą  i tradycją zrodziła się z konieczności. W wielu ośrodkach etnograficznych od  kilku  lat,  szczególnie  wśród  młodszych  pracowników  naukowych,  była  odczuwana  potrzeba  szerszej  prezentacji  własnych  przemyśleń  badawczych  i dyskusji nad kondycją etnologii, zwłaszcza polskiej. Trudności wydawnicze,  długie cykle edytorskie nie sprzyjały aktualnej wymianie myśli naukowej. [...] 

W takiej sytuacji grupa osób [...] spotykała się prywatnie, by mieć możliwość  konfrontacji  swoich  poglądów  naukowych.  Szczególnie  istotne  były  takie  spotkania w Łodzi i Poznaniu, gdzie skonkretyzowano cele i idee przyszłej  konferencji, a także rozdzielono zakresy tematyczne referatów4.

Po trzydziestu latach okoliczności i skutki tego wydarzenia Krzysztof Piąt­

kowski wspomina następująco: 

Moje spotkanie z Wojciechem Bursztą w Toruniu, za sprawą jego żony Hanny,  a mojej koleżanki z pracy, poskutkowało organizacją konferencji, która stała się  później „słynną konferencją w Toruniu”. Profesor Teresa Karwicka, kierownik  Zakładu Etnografii, pomysł ten zaaprobowała, bo do Torunia miał właśnie zjechać  cały  Komitet  Nauk  Etnologicznych.  Członkowie  komitetu  usiedli  zatem  na  widowni, a występowali sami młodzi oraz oczywiście Czesław Robotycki, który  nazywany był naszym „ojcem Corleone”. Do udziału zaprosiliśmy kolegów  z różnych ośrodków, więc konferencja wyszła jako jednobrzmiący głos młodego 

2   Serdecznie dziękuję wszystkim wymienionym osobom za okazaną pomoc w przygo­

towaniu niniejszego tekstu.

3   Współorganizatorem konferencji była również Komisja Metodologiczna Komitetu  Nauk Etnologicznych PAN.

4   W. Burszta, K. Piątkowski, Wprowadzenie, [w:] Metodologiczne problemy współcze­

snych badań nad kulturą i tradycją, red. T. Karwicka, Toruń 1990, s. 5.

(3)

pokolenia, które przedstawiło nowe spojrzenie na etnografię5. Starsi koledzy  obrazili się na nasze wystąpienie. Mówiono, że „młodzi podkładają bombę pod  naszą etnografię”. Ale Profesor Józef Burszta udzielił wówczas wywiadu na trzy  szpalty w „Tygodniku Kulturalnym”, w którym z aprobatą mówił o chętnych do  pracy,  spotykających  się  za  własne  pieniądze  młodych  etnografach.  To  się  rozniosło po kraju, a my w ten sposób przejęliśmy jakby pałeczkę po nieco  starszych kolegach6. Trzeba było kontynuować tak rozpoczętą działalność. Nieco  później odbyła się więc kolejna konferencja, tym razem we Włocławku, na którą  pieniądze w zagranicznej fundacji zdobył Ludwik Stomma [...].

 

Spotkań dających „możliwość konfrontacji swoich poglądów naukowych” 

było znacznie więcej, choć nie wszystkie przybierały formułę konferencyjną  i pokłosiem nie wszystkich były publikacje książkowe. Pretekstem do wielu  z nich, a zarazem sposobem ich finansowania, bywały odpłatne odczyty popu­

larnonaukowe organizowane w rozrzuconych po Polsce domach kultury (okre­

ślane w środowisku ironicznym mianem „cyrku w objeździe”), jak również  wizyty towarzyskie, z których część, co najmniej od 1986 roku, odbywała się  również  w  Toruniu.  Wśród  osób  współtworzących  grupę  wymienić  należy  m.in.: Czesława Robotyckiego, Wojciecha J. Bursztę, Michała Buchowskiego,  Krzysztofa Piątkowskiego, Krystynę Piątkowską, Hannę Bursztę, Adama Palu­

cha, Zbigniewa Liberę, Stanisława Węglarza, Wojciecha Łysiaka. Trzej pierwsi  z wymienionych uczonych regularnie pojawiali się w Toruniu, a w odbywających  się przy tej okazji spotkaniach brali również udział niektórzy archeolodzy.

Andrzej P. Kowalski tak wspomina okres budowania relacji między etnolo­

gami a toruńskimi archeologami: 

5   W programie konferencji przewidziano udział następujących osób: dr Czesław Robo­

tycki (referat pt. Chłopska kultura tradycyjna), dr Jacek Bednarski (referat pt. Tradycja  a tradycjonalizm), mgr Krzysztof Piątkowski (referat pt. Tradycja a racjonalność), dr Woj­

ciech Burszta (referat pt. Kontrowersja: relatywizm – „obiektywizm” w badaniach nad  kulturą), dr Katarzyna Kaniowska (referat pt. Surrealizm w etnologii), dr Michał Buchowski  (referat  pt.  Europocentryzm  –  etnocentryzm  –  scjentocentryzm),  dr  Marcin  Piotrowski  (referat pt. Metodologia a metodyka w badaniach etnograficznych), mgr Stanisław Węglarz  (referat pt. Etnologiczne i etnograficzne rozumienie kategorii „kultura”), mgr Gabriela  Augustynowiczn (referat pt. Model transformacji wewnątrztekstowej – zastosowanie w etno­

logii), mgr Andrzej Bokiniec (referat pt. Kontakt kulturowy i jego znaczenie w tworzeniu się  systemów kulturowych), dr hab. Adam Paluch  (referat pt. Perypetie z barwinkiem, czyli  refleksje nad metodą w etnobotanice), mgr Krystyna Piątkowska (referat pt. Antropologiczna  koncepcja sztuki ludowej), dr Ewa Sroczyńska (referat pt. Szkic do „właściwej” antropologii  filmu),  mgr  Hanna  Burszta  (referat  pt.  System  kategorii  moralnych  tzw.  światopoglądu  ludowego).

6   Chodzi o Zbigniewa Benedyktowicza, Czesława Robotyckiego, Ludwika Stommę  i Jerzego Sławomira Wasilewskiego, założycieli szkoły Nowej Etnologii Polskiej.

(4)

Kołem zamachowym tych relacji był Krzysztof Piątkowski, który zapewnił nam  kontakty. Koledzy chętnie przyjeżdżali do Torunia i odbywały się wówczas różne  pogadanki na temat etnologii. Z ich strony cechowały się one zawsze pewnym  prześmiewczym, ironicznym stosunkiem do dokonań etnografii muzealniczej. 

Odczuwali potrzebę zmiany w etnografii, a my przyglądaliśmy się. 

Byłem jeszcze studentem, gdy w 1986 roku przez Krzysztofa Piątkowskiego  organizowana  była  konferencja.  Do  debaty  włączono  Andrzeja  Bokińca7.  Wygłosił on nawet referat, który nie ukazał się jednak w druku. W tym geście  chodziło o zachęcenie archeologa do tego, by w języku etnologii spróbował  wyrazić pewne problemy dotyczące pradziejów. Andrzej zna się na etnologii  i miał skłonności do szerokiego spojrzenia, do ujęcia systemowego... Od tego  właściwie zaczęło się również nasze trochę ironiczne spojrzenie na ówczesną  archeologię, która nie pytała o kulturę, nie rozważała kwestii społecznych. 

A przecież były już pewne dziedziny etnologii badane na nowo, interpretowane  w taki sposób, że właściwie można było to zastosować także do materiałów  pradziejowych – przynajmniej ja miałem takie poczucie, na przykład odnośnie  do  antropologii  strukturalistycznej.  Wymagało  to  oczywiście  pewnego  przemyślenia. I chociaż nigdy nie było wśród nas, archeologów, zdecydowanie  wspólnego języka co do wyboru pewnej opcji czy kierunku teoretycznego, to  był w nas sam zamysł i przekonanie, że etnologię trzeba jakoś wykorzystać. 

W kształtowaniu tego planu kluczową rolę odgrywały regularne spotkania  z odwiedzającymi Toruń etnologami. 

Spotkania  z  Czesławem  Robotyckim,  Wojciechem  Bursztą,  Michałem  Buchowskim – wspomina Andrzej P. Kowalski – odgrywały dużą rolę. Myśmy  byli dużymi chłopcami o dość miernym przygotowaniu ogólnohumanistycznym  i  to  oni  zaczęli  nam  pewne  rzeczy  pokazywać.  Poza  tym  cechująca  ich  prześmiewcza mentalność młodemu człowiekowi dawała do myślenia i trochę  nawet imponowała. Byli inteligentni, błyskotliwi. Byli też młodzi, pełni zapału. 

Ich pomysły bardzo się wtedy podobały. Z Wojtkiem Bursztą miałem bardzo  ścisły kontakt. Często jeździłem do niego do Poznania i nocowałem w jego  domu. W zamian, gdy koledzy przyjeżdżali do Torunia, nocowali u nas. Dyskusje  były  często  ostre.  Etnolodzy  zaczęli  wówczas  sięgać  do  postmodernistów,  a myśmy oczekiwali, że będą nam „sprzedawać” takie nowości, które będą miały  zastosowanie do kultur dawnych. Oni poprzestawali jednak na natrząsaniu się  z  archeologii.  Mnie  to  nie  zrażało.  Mocno  interesowały  mnie  problemy  symboliki, którymi się zajmowali, interesowała mnie semiotyka, o której pisał 

7   Vide przypis 5.

(5)

i rozmawiał ze mną Krzysztof Piątkowski. Ważne było to, że wszyscy ludzie,  których ceniłem, rozmawiają właśnie w tym duchu. Za każdym razem kiedy  byłem przedstawiany, gdzieś w Krakowie czy Warszawie, gdzie zawędrowaliśmy,  mówiono:  „To  jest  student  Kowalski,  wprawdzie  jest  na  archeologii,  ale  w zasadzie on już przestał być tym archeologiem”. Przylgnąłem do nich i ani  Wojtek Burszta, ani Czesław Robotycki nie mieli jakiś zastrzeżeń, co do moich  kompetencji etnologicznych. Widzieli, że przyglądam się i wzrastam pod ich  wpływem.

W podobnym tonie wypowiada się dziś inny uczestnik ówczesnych spotkań,  archeolog Marcin Wiewióra, lokator pokoju w domu akademickim współdzie­

lonym z Andrzejem P. Kowalskim: 

Rola etnologów, którzy przyjeżdżali do Torunia, była podstawowa. Czesława  Robotyckiego widziałem na spotkaniach może ze dwa razy, ale z Krzysztofem  Piątkowskim  spędziłem  dużo  czasu  na  rozmowach.  Wpływ  tych  ludzi  był  podstawowy, bez ich obecności byłoby po prostu ciężko. A prekursorami byli  Andrzej Bokiniec i Andrzej Kowalski. Pierwszy poszukiwał w czystej archeologii  tropów,  które  można  było  ciekawie  łączyć  z  problemami  etnologiczno­

antropologicznymi – to mi się bardzo podobało. Pamiętam, że wszyscy studenci  bardzo doceniali to, że on nie teoretyzuje, tylko pokazuje w praktyce, że na pewne  zjawiska  można  patrzeć  troszeczkę  inaczej.  Konikiem  Andrzeja  byli  Indoeuropejczycy i ludy pasterskie. Z kolei Andrzej Kowalski łączył to wszystko  bardziej multidyscyplinarnie, chociaż też na konkretnych przykładach, głównie  językoznawczych. A Krzysztof Piątkowski podsuwał nam lektury. Dzięki niemu  poznałem Uspienskiego, Guriewicza, Canettiego... To było odkrywanie literatury  z innej półki, i to było wspaniałe, bo właśnie wtedy trzeba było czytać takie  rzeczy.

P

RELIMINARIA

Na przełomie lat 80. i 90. w Toruniu odbyły się co najmniej dwie formalne  sesje poświęcone problemom współpracy archeologii i antropologii. W ich  ramach podjęto próbę włączenia do współudziału innych młodych archeologów  zatrudnionych w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK. W ten sposób w kręgu  formującej się grupy znaleźli się również pozostali pracownicy Zakładu Prahi­

storii:  Stanisław  Kukawka,  Jolanta  Małecka­Kukawka  i  Paweł  Gurtowski. 

Działaniom tym patronowała kierująca Zakładem prof. Krystyna Przewoźna­

­Armon. „Czasami – wspomina Krzysztof Piątkowski – ratowała nasze skóry  przed kierownictwem, na przykład podczas afery, jaka wybuchła wokół tytułu 

(6)

jednego z referatów zgłoszonych na zorganizowaną przez nas sesję”8. Autor  kontrowersyjnego wystąpienia, Marcin Wiewióra, wspomina: 

Cały czas mam w pamięci sesję pod egidą prof. Przewoźnej­Armon. Odbyła się  ona w 1988 lub 1989 roku, i była to pierwsza albo jedna z pierwszych konferencji  o etnoarcheologii. Byłem w nią zaangażowany, wygłosiłem referat pt. „Archeolog  wśród symboli – słoń w składzie porcelany”. Była to bardzo młodzieńcza, naiwna,  samokrytyka  archeologa  w  kontekście  operowania  symbolami,  możliwości  adaptacji mitów kosmogonicznych w interpretacji archeologicznej, w ogóle  innego spojrzenia na problemy archeologii. Szczegółów już nie pamiętam, ale  chodziło ogólnie o to, że archeolog porusza się po omacku i dlatego równie istotne  jest  to,  co  wie  poza  samą  orientacją  w  źródłach  stricte  archeologicznych. 

Możliwość podjęcia interpretacji symbolicznej zależy od rozległości wiedzy  pozaźródłowej,  otworzenia  się  na  koncepcje  filozoficzno­antropologiczne. 

Z  drugiej  strony  chodziło  o  to,  by  skończyć  z  rozważaniami  teoretycznymi  i przejść do konkretnych rozwiązań i adaptacji w archeologii, a więc chodziło  o to, co zaczął robić Andrzej Kowalski.

W 1991 roku pod redakcją naukową Krystyny Przewoźnej­Armon ukazała  się  drukiem  niewielka,  54  stronnicowa,  praca  (w  środowisku  zwana  „żółtą  książeczką”) zawierająca część tekstów wygłoszonych podczas wspomnianego  wyżej spotkania9. Wśród nich znalazły się artykuły Krzysztofa Piątkowskiego  (Dylematy współczesnego etnologa), Andrzeja Z. Bokińca (Archeologia i etno­

logia. Uwagi na temat jednego pojęcia), dwa teksty Andrzeja P. Kowalskiego  (Z metodologicznych problemów współpracy archeologii z etnologią i Próba  analizy kontekstowej symboli wczesnego neolitu Europy Środkowej) oraz Stani­

sława Kukawki i Jolanty Małeckiej­Kukawki (Neolit – subneolit. Z problematyki  kontaktu interkulturowego w świetle badań chełmińskiej grupy kultury pucharów  lejkowatych)10. Stanisław Kukawka, pełniący wówczas rolę sekretarza groma­

dzącego do druku materiały, wspomina: 

W „żółtej książeczce” brakuje chyba dwóch tekstów, tj. Marcina Wiewióry, który  dostał zakaz druku od swojej szefowej, oraz Pawła Gurtowskiego. Jak pamiętam,  tekst  Pawła  był  bardzo  skomplikowany,  a  dotyczył  ciekawego,  autorskiego  modelu kultury wyprowadzonego z fizyki i filozofii. (W tamtym czasie Paweł 

8   Chodzi o sesję pt. Interpretacje archeologiczne a etnologiczne koncepcje kultury.

9   Trudno jest dziś określić dokładną liczbę uczestników tego spotkania. Krzysztof  Piątkowski przekonuje, że wśród osób występujących był m.in. Czesław Robotycki.

10   Interpretacje archeologiczne a etnologiczne koncepcje kultury, red. K. Przewoźna­

­Armon, Toruń 1991.

(7)

fascynował się publikacjami Józefa Bańki). Koniec końców, decyzją redaktora  publikacji, tekst nie został jednak przyjęty  do druku.

Druga ze wspomnianych sesji – już bez drukowanego świadectwa – poświę­

cona była – jak wspomina Stanisław Kukawka – antropologicznym aspektom  rozumienia kultury. Wśród ówczesnych referentów, poza osobą wspominającego,  znajdować mieli się m.in. Wojciech J. Burszta, Andrzej P. Kowalski i Czesław  Robotycki.

Dyskusje archeologów inspirowane spotkaniami z etnologami znalazły swe  odbicie w treściach przemycanych stopniowo do niektórych prac magisterskich  powstających w tym czasie w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK. Jedną  z pierwszych prób kulturowej, etnologicznej interpretacji materiału archeologicz­

nego była praca przywoływanego już Marcina Wiewióry11. Andrzej P. Kowalski  wspomina: 

To była praca pisana w ramach specjalności architektury, ale Marcin zamieścił  w niej rozdział o symbolice, w którym zastosował Uspienskiego, Tomickiego,  całą  etnografię,  którą  razem  dyskutowaliśmy.  Przeszmuglował  tę  część,  przynosząc na seminarium gotowy maszynopis. W Instytucie pracę uznano za  ciekawą, poza ostatnim rozdziałem, który potraktowano jako zupełnie obce ciało. 

A Marcin robił całą robotę w zasadzie tylko po to, by napisać ostatni rozdział. 

Uważam, że był to najciekawszy rozdział jego pracy. Zazdrościłem mu, że mógł  coś takiego napisać, bo mnie promotorka uwikłała w problematykę osadniczą,  a pracę musiałem pisać szybko z uwagi na przygotowywany już dla mnie etat.

Autor rzeczonej pracy rozpamiętuje: 

Rozdział, o którym mowa, był zwyczajną próbą adaptacji mitów kosmogenicznych  do interpretacji materiału archeologicznego. Mnóstwo czasu spędziłem wówczas  na dyskusjach z Andrzejem Kowalskim. To on zasugerował mi czytanie podstaw  – Borysa Uspienskiego, Mircei Eliadego. Na „Kult św. Mikołaja na Rusi” zwracał  mi uwagę również Krzysztof Piątkowski i na prawdę ciekawie to wszystko się  połączyło. Dla mnie było to odkrycie, że materiał etnologiczny faktycznie można  zaadaptować. Niestety, właściwie na tym moja przygoda się skończyła. Z marszu  znalazłem  się  w  Trzemesznie  i  po  osiem  miesięcy  spędzałem  w  terenie  na  badaniach. Nie było czasu i możliwości na kontynuowanie tego typu studiów. 

11   Praca magisterska pod tytułem Konstrukcje grobów ludności kultury pomorskiej  w okresie halsztackim C – lateńskim B/C; seminarium prof. Jadwigi Chudziakowej, praca  obroniona 21 czerwca 1988 r.

(8)

Rozeszły się też moje kontakty ze środowiskiem. Zaangażowałem się w badania  architektoniczne – to był czas pisania mojego doktoratu – i odszedłem od tej  tematyki.

Pierwsza ściśle etnoarcheologiczna praca magisterska została obroniona  w Toruniu w kwietniu 1991 roku. Nosiła tytuł Areały kulturowe w antropologii  amerykańskiej  a  kręgi  kulturowe  w  archeologii  europejskiej  na  podstawie  Oswalda Menghina i została przygotowana na seminarium prof. K. Przewoźnej­

­Armon przez Mariolę Tucholską12. Andrzej Z. Bokiniec, zakulisowy opiekun  magistrantki, wspomina:

 

Zanim jeszcze ruszyła etnoarcheologia, przyjęliśmy na indywidualny tok studiów  dziewczynę, która mieszkała na stałe w Chicago. Wymyśliłem jej temat pracy  magisterskiej. Wiedząc, że trudno będzie taką pracę przeforsować, poświęciliśmy  z prof. Przewoźną­Armon bardzo dużo uwagi na jego dopracowanie. Mieliśmy  duże  obawy,  bo  w  Instytucie  panował  bardzo  niechętny  stosunek  do  prac  powstających wyłącznie w oparciu o literaturę. Moją intencją było stworzenie  studium porównującego koncepcję areału kulturowego w etnologii amerykańskiej  z koncepcją kultury archeologicznej w tradycji europejskiej, chodziło głównie  o zestawienie poglądów Alfreda L. Kroebera z naszymi ustaleniami na temat  prahistorycznej  Europy.  Prof.  Przewoźna­Armon  wymyśliła,  by  dodatkowo  wzmocnić pracę koncepcją kręgów kulturowych Oswalda Menghina. I Rada  Instytutu to „kupiła”. [...] Później powstało sporo prac czysto etnoarcheologicznych,  z  których  wiele  faktycznie  prowadziłem,  pisałem  też  bardzo  dużo  recenzji. 

Porównawczo pisane były prace o obrządkach pogrzebowych, o magii i religii... 

Również Andrzej P. Kowalski wspomina autorkę pierwszej pracy magister­

skiej: 

Mariola Tucholska była młodsza ode mnie o dwa, trzy lata. Lubiliśmy się i ona  jakoś do nas przylgnęła. Andrzej Bokiniec wziął ją pod swoje skrzydła i zaczął  uczyć o areałach kulturowych, zachęcając do rozpoznania tematu skoro ma dostęp  do literatury w Stanach Zjednoczonych. I ta dziewczyna po pracy biegała gdzieś  tam do biblioteki, by czytać o areałach kulturowych Clarka Wisslera. [...] To była  pierwsza praca, która odwoływała się do tradycyjnej antropologii amerykańskiej. 

[...] Pomysł tej pracy wspierał też dr Witold Armon, który przekonywał swoją  żonę,  prof.  Przewoźną­Armon,  do  podjęcia  tego  zagadnienia.  Ale  robota 

12   Pracę tę recenzowała prof. Teresa Dunin­Karwicka, kierownik Zakładu Etnografii  w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK w Toruniu.

(9)

koncepcyjna była w zasadzie w dziewięćdziesięciu pięciu procentach Andrzeja. 

Dziewczyna pracę napisała i zniknęła.

W

ALKA

 

O

 

TOŻSAMOŚĆ

Aktywność spotykającej się w Toruniu grupy etnologiczno­archeologicznej  powoli przełamywała opór środowiska. Sesje z udziałem rozpoznawalnych  w polskiej nauce osób oraz idące ich śladem pierwsze publikacje stanowiły  rodzaj rękojmi dla przedsiębranych dalej działań13. Około przełomu lat 1989−1990  zrodził się pomysł połączenia rozwijanych zainteresowań badawczych z dzia­

łalnością  dydaktyczną,  za  czym  przemawiały  zarówno  potrzeby  formalne,  organizacyjne, jak i merytoryczne. Po pierwsze, pracownicy istniejącego od 1976  roku Zakładu Etnografii (od połowy lat 80. były to trzy pełne etaty) potrzebowali  godzin dydaktycznych. 

Byliśmy przyłączeni do Instytutu Archeologii jako Zakład Etnografii – wspomina  Krzysztof Piątkowski – powstał więc problem wykorzystania etnografów – i to  był  przyczynek  do  fuzji  archeologii  i  etnografii  –  jako  pracowników  dydaktycznych. Archeologia toruńska miała wówczas dużo zajęć etnograficznych. 

Na innych uczelniach, jak pamiętam, w programie studiów był jeden wykład  i ćwiczenia z etnografii. W Toruniu miałem z archeologami kilka różnych zajęć. 

Nie bez znaczenia był również argument kłopotliwego − z punktu widzenia  studentów − obowiązku wyboru po drugim roku nauki jednej z dostępnych  wówczas specjalizacji – konserwacji zabytków archeologicznych, archeologii  architektury bądź archeologii podwodnej – co znacząco ograniczało możliwość  realizacji zwykłych, nieprofilowanych studiów archeologicznych w zakresie  prahistorii. 

W staraniach o powołanie etnoarcheologii równie ważną przesłanką był fakt  rosnącej dominacji realizowanych w instytucie badań o orientacji przyrodo­

znawczej, które od połowy lat 80. przyjmować zaczęły już formę zinstytucjo­

nalizowaną. 

W instytucie zaczęły powstawać dwie pracownie badań przyrodoznawczych –  wspomina Andrzej P. Kowalski – to była komórka dr. Andrzeja Zielskiego od  badań dendrochronologicznych i komórka dr. Zbigniewa Jabłońskiego od badań 

13   Warto zwrócić uwagę, że dwie i jedyne publikacje, jakie pozostały po działalności  konferencyjnej tego środowiska w drugiej połowie lat 80., ukazały się z opóźnieniem w 1991  roku.

(10)

nad  rekonstrukcją  środowiska14.  Cały  czas  nie  było  natomiast  możliwości  prowadzenia  badań  typu  humanistycznego.  Po  zatrudnieniu  Krzysztofa  Piątkowskiego i później mnie doszliśmy do wniosku, że trzeba próbować zrobić  coś razem, tak by również być obecnym w dydaktyce.

Szczegółowo  okoliczności  powstania  toruńskiej  etnoarcheologii  już  nie  pamiętam.  Wiem  tylko,  że  zrodziła  się  ona  na  fali  pewnej  fascynacji,  jaką  przeżywaliśmy z Andrzejem Bokińcem etnoarcheologią w wydaniu amerykańskim. 

Niewiele jeszcze wtedy o tym wiedzieliśmy, ale chodziło nam głównie o to, by  umieć wykorzystać dorobek etnologii w interpretacji archeologicznej. 

Były dwa różne sposoby rozumienia etnoarcheologii. Jedno, zawsze bliskie  Andrzejowi, było generalnie związane z etnologicznym dyfuzjonizmem, czy to  w wersji amerykańskiej, czy w wersji europejskiej, wiedeńskiej szkoły kulturowo­

historycznej. Ja wtedy nie miałem o tym specjalnego pojęcia. Drugi, mnie bliższy,  sposób rozumienia etnoarcheologii opierał się na inspiracjach czerpanych z badań  strukturalistycznych. Wtedy zaczytywaliśmy się w Nowej Etnologii Polskiej,  która pokazywała, jak można metodami strukturalistycznymi, semiotycznymi  czy religioznawczymi (Rudolf Otto, Mircea Eliade) próbować interpretować  pewne zjawiska. Trzeba było jakoś etnologię zrozumieć, by do archeologii ją 

„przyłożyć”. 

Pierwszy program – wspomina Andrzej Z. Bokiniec – powstał w naszym  kręgu. Gdy o tym rozmawialiśmy, powiedziałem, że dla mnie ideałem byłaby  etnografia społeczności starożytnych. Bardzo szybko doszło w tej materii do  konsensusu. Mnie oczywiście bardzo interesował także kontekst etnoarcheologii  amerykańskiej,  na  przykład  problemy  istnienia  związku  między  stylistyką  ceramiki a etnosem itp.

Gotowość do działania – młodych magistrów i doktorów – zderzała się  z  porządkiem  instytucjonalnym  uniwersytetu.  Sprawa  była  więc  delikatna,  wymagała wielu zabiegów, a jej powodzenie zależało od umiejętnie dobieranych  sojuszników.

 

Zaczęliśmy drobnymi krokami – wspomina Andrzej P. Kowalski – gdyż był duży  opór. Nawet sama prof. Krystyna Przewoźna­Armon była początkowo sceptyczna,  bo nie wiedziała za bardzo, z czym wiązać proponowaną przez nas etnoarcheologię. 

Próbowała na ten temat nieco doczytać, ale głównie za pośrednictwem, jak 

14   Pracownia Dendrochronologiczna istniała w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK  w latach 1985−1989. Od 1985 roku istniała również w Instytucie Pracowania Rekonstrukcji  Środowiska Geograficznego, która w 1991 roku została przekształcona w istniejącą do dziś  Pracownię Rekonstrukcji Środowiska Przyrodniczego.

(11)

przypuszczam,  niemieckich  komentarzy.  Natomiast  wsparciem  dla  nas  był  dr Witold Armon, który rozumiał perspektywę Andrzeja Bokińca – podejście  kulturowo­historyczne,  dyfuzjonistyczne,  w  ramach  którego  kultury  pra­

historyczne mogły być wpisywane w różne schematy rozwojowe. [...] 

Pamiętam, że niektórzy mówili wtedy: „Na miłość boską tylko nie nazywajcie  tego etnoarcheologią”, bo większości osób nazwa ta kojarzyła się z archeologią  etniczną, z jakimś rodzajem Kossinizmu. Myślano, że będziemy interesować się  etnosami,  pochodzeniem  ludów.  Długo  trzeba  było  tłumaczyć,  że  chodzi  tu  o pewien mariaż etnologii z archeologią i że w Stanach Zjednoczonych te rzeczy  są robione, że chodzi o wykorzystanie do materiału archeologicznego obserwacji  etnograficznych ułożonych w pewne uogólnienia, w modele interpretacyjne. [...] 

Nie  mogliśmy  wówczas  zrobić  wprost  specjalności  etnograficznej  czy  antropologicznej. To było w tamtym czasie niemożliwe. Opór, głównie doc. Je ­ rzego Olczaka i doc. Andrzeja Nowakowskiego, sprawiał, że sam autorytet prof. 

Krystyny  Przewoźnej­Armon  i  prof. Teresy  Dunin­Karwickiej  był  za  mały. 

Termin, jakim określić musieliśmy proponowaną przez nas specjalizację, musiał  więc być zbudowany na słowie „archeologia”, bo przecież chodziło o studentów  archeologii a nie etnologii. Uczepiliśmy się więc etnoarcheologii.

Negocjacje w sprawie powołania specjalności trwały na poziomie Rady  Instytutu długo, a towarzyszące im okoliczności pozostają do dziś dość niejasne  i trudne do szczegółowej rekonstrukcji. Jedną z odsłon tego procesu stanowi  przygotowany w końcu listopada 1990 roku i podpisany przez pracowników  Zakładu Prahistorii, Andrzeja Z. Bokińca, Andrzeja P. Kowalskiego, Stani­

sława  Kukawkę  i  Jolantę  Małecką­Kukawkę,  zachowujący  diagnostyczną  aktualność  projekt  przebudowy  programu  studiów  z  zakresu  archeologii  (zob. Apendyks)15. W jego uzasadnieniu sygnatariusze podkreślali konieczność  humanistycznego  otwarcia  archeologii  poprzez  rozwijanie  kluczowych  dla  prahistorii  kompetencji  interpretacyjnych,  nie  zaś  wyłącznie  umiejętności  deskryptywno­klasyfikacyjnych. Tak sformułowany postulat był oczywistym  śladem wpływów środowiska szkoły Nowej Etnologii Polskiej, której przedsta­

wiciele składali podobne deklaracje odnośnie do konieczności przeprofilowania  ówczesnych programów studiów etnograficznych. Projekt młodych archeologów  bez  powodzenia  został  przedłożony  nawet  ówczesnym  władzom Wydziału  Humanistycznego UMK. W tym kontekście Stanisław Kukawka  wspomina: 

15   Szereg zapisów w tym projekcie przypomina rozwiązania, jakie były proponowane  ponad dekadę później w ramach studiów w trybie Międzywydziałowych Indywidualnych  Studiów Humanistycznych.

(12)

My nie mieliśmy mocy sprawczej [...] Byliśmy nawet u ówczesnego dziekana,  który – pewnie słusznie – powiedział „Zróbcie habilitacje, to będziecie mogli  realizować swój projekt”. Do tych habilitacji było jednak jeszcze daleko. Pomysł  etnoarcheologii stawał na Radzie Instytutu – na której nas oczywiście nie było,  bo byliśmy za młodzi – prezentowała go prof. Przewoźna­Armon, ale ówczesna  Rada projektu nie zaakceptowała.

E

TNOARCHEOLOGIA

 – 

INDYWIDUALNY

 

TOK

 

STUDIÓW

Opór  stawiany  ze  strony  decydentów  sprawił,  że  w  roku  akademickim  1990/1991 ograniczono się do uruchomienia kształcenia etnoarcheologicznego  w organizacyjnie oswojonym już w Instytucie Archeologii i Etnografii UMK  trybie indywidualnego toku studiów. Studia realizowane w tej formie nazwano  specjalizacją dla podkreślenia ich odrębności względem trzech specjalności  obowiązujących w tym czasie w toruńskim instytucie. O ile ukończenie specjal­

ności (z zakresu archeologii architektury, archeologii podwodnej lub konserwa­

cji zabytków archeologicznych) było poświadczane odpowiednimi adnotacjami  w dyplomach magisterskich, o tyle specjalizacja etnoarcheologiczna kończyć  miała  się  uzyskaniem  dyplomu  magistra  archeologii  bez  specjalności. Taki  w istocie dyskryminujący podział został utrzymany do końca istnienia toruńskiej  etnoarcheologii.

Warto w tymi miejscu nadmienić, że twórcy specjalizacji wykorzystali dobrze  znany z autopsji mechanizm edukacyjny. Zarówno Andrzej Z. Bokiniec, jak  i Andrzej P. Kowalski w tym właśnie trybie kończyli bowiem swoje studia  magisterskie.  Pierwszy  z  nich  pytany  o  początki  etnoarcheolgii  w Toruniu  wspomina wprost: 

Zaczęło się to wszystko od indywidualnego toku studiów. Pierwsza w Toruniu  była nasza trójka, to jest: Ewa Bokiniec, Leszek Kucharski i ja16. Później był  Dariusz  Poliński  i  Andrzej  Kowalski17.  Przygotowano  dla  nas  pierwszy  indywidualny program studiów. 

Powołanie tego trybu nauczania zbiegło się z moimi zabiegami o przeniesienie  po pierwszym roku toruńskiej archeologii do Warszawy na studia etnologiczne. 

Byłem już nawet po rozmowie z prof. Zofią Sokolewicz. Na drugim roku poszedłem  do prof. Przewoźnej­Armon – wówczas dyrektor Instytutu – i powiedziałem, że  nie interesują mnie chemia oraz konserwacja, dlatego zamierzam przenieść się do 

16   Cała trójka skończyła studia w 1985 roku.

17   Absolwenci archeologii z 1988 roku.

(13)

Warszawy18. Ku memu zaskoczeniu powiedziała do mnie wówczas: „A dlaczego  nie  miałbyś  mieć  indywidualnego  toku  studiów  u  nas  w Toruniu?”.  Profesor  przedstawiła wtedy projekt, by stworzyć małą grupę studentów idących tą ścieżką. 

I tak powstał pierwowzór instytucjonalny etnoarcheologii. 

Profesor Przewoźna­Armon naciskała wówczas na osadnictwo i ekologię. To  nas wtedy, w latach osiemdziesiątych, fascynowało. Z poważnych przedmiotów  mieliśmy ekologię, zajęcia z antropologicznych koncepcji populacyjnych, historię  roślinności  polodowcowej,  geografię  osadnictwa,  metody  komputerowe,  statystykę. Ale dla naszej trójki prof. Teresa Dunin­Karwicka prowadziła również  osobny  przedmiot  Nowoczesne  teorie  w  etnologii,  który  zaczynał  się,  jak  pamiętam, od strukturalizmu. Wspomniana była nawet rosyjska semiotyka.

Strategia oparta na wykorzystaniu indywidualnego toku studiów była sku­

teczna, choć rodziła pewne problemy.  

Uzyskawszy zgodę prof. Przewoźnej­Armon na politykę drobnych kroków –  wspomina Andrzej P. Kowalski – ustaliliśmy, że zaczniemy od możliwości, które  już są – to znaczy od projektu indywidualnego toku studiów. [...] Należało zatem  wyłowić  z  grupy  studentów  osoby,  które  byłyby  z  jednego  rocznika  i zasługiwałyby na taki tok zajęć. Nie było to łatwe. Wiem też, że na Radzie  Instytutu  były  pewne  kontrowersje,  bo  zawsze  indywidualny  tok  studiów  rozumiano jako nagrodę, wyróżnienie za wybitne osiągnięcia, czyniące danego  studenta niemal kandydatem do pracy naukowej. Ale udało się. Z grupy studentów  trzeciego roku archeologii w roku akademickim 1990/1991 wybrano ostatecznie  trzy osoby – Magdalenę Lachowicz, Jolantę Pawlak oraz Barbarę Nehring – które  były gotowe do podjęcia studiów etnoarcheologicznych. 

W pomysł zaaranżowania indywidualnego toku studiów – wspomina Andrzej  Z.  Bokiniec  –    dla  trzech  pierwszych  studentek  zaangażował  się  Andrzej  Kowalski.  One  również  niezbyt  chętnie  myślały  o  specjalności  w  zakresie  konserwacji. Ponieważ Andrzej wyczuł, że dziewczyny mają skłonności ku  problematyce związanej ze sztuką, zaproponował taki właśnie kierunek nauczania. 

Przy czym dokonaliśmy podziału – opiekunem naukowym Magdaleny Lachowicz  został Andrzej, ja zostałem opiekunem Joli Pawlak, zaś Basi Nehring chyba  Krzysztof Piątkowski.

W  ciągu  dwóch  lat  nauczania  uczestniczkom  zaproponowano  autorski,  unikalny program zajęć składający się łącznie z sześciu wykładów oraz pięciu 

18   Prof. K. Przewoźna­Armon pełniła funkcję dyrektora Instytutu Archeologii i Etno­

grafii UMK w latach 1981−1984. 

(14)

ćwiczeń. Do współpracy przy ich realizacji zaangażowano osoby kompetentne,  ale zarazem przychylne całemu projektowi. „To był program doktorów i magi­

strów – wspomina Andrzej P. Kowalski – w pierwszym rzędzie – nie ma co tu  kryć – był Andrzej Bokiniec i ja. Później musieliśmy włączać stopniowo osoby  znajome, te, które były nam życzliwe i które mieliśmy nadzieję po prostu do  tego nakłonić”. 

W roku akademickim 1990/1991 program składał się z 210 godzin zajęć,  w których mieściły się cztery wykłady i dwa ćwiczenia, w tym: Wierzenia  i  sztuka  społeczeństw  pierwotnych  (prof.  Teresa  Dunin­Karwicka,  60 godzin wykładu), Sposoby interpretacji kultur (dr Krzysztof Piątkowski,  30 godzin wykładu), Uniwersalia kultur pierwotnych (dr Krzysztof Piątkowski,  30  godzin  wykładu),  Poznawcze  uwarunkowania  nauk  humanistycznych  (prof.  Mirosław  Żelazny,  30  godzin  wykładu),  Etnoarcheologia  i  wybrane  problemy  teoretyczne  archeologii  (mgr Andrzej  Z.  Bokiniec,  mgr Andrzej  P. Kowalski, 30 godzin ćwiczeń) i Komparatystyka etnoreligioznawcza i mito­

logiczna (dr Krzysztof Piątkowski, mgr Andrzej P. Kowalski, 30 godzin ćwiczeń). 

W kolejnym roku akademickim przewidziano łącznie 180 godzin zajęć składa­

jących się z dwóch wykładów i czterech ćwiczeń, w tym: Historia nauk antro­

pologicznych (dr Witold Armon, 30 godzin wykładu), Kultura symboliczna  w pradziejach Europy Środkowej (dr Stanisław Kukawka, 30 godzin wykładu),  Etnosztuka (dr Krzysztof Piątkowski, 30 godzin ćwiczeń), Kultura symboliczna  w pradziejach Europy Środkowej (mgr Andrzej Z. Bokiniec, 30 godzin ćwiczeń),  Analogie  etnologiczne  w  archeologii.  Przykłady  zastosowań  (mgr Andrzej  P. Kowalski, mgr Andrzej Z. Bokiniec, 30 godzin ćwiczeń) oraz Metody anali­

tyczne i eksperymentalne w archeologii (dr Stanisław Kukawka, mgr Jolanta  Małecka­Kukawka, 30 godzin ćwiczeń).

Wspominając dziś pierwszą siatkę dydaktyczną etnoarcheologii, Andrzej  P. Kowalski mówi: 

Program indywidualnego toku studiów – patrząc na zestaw zajęć – był chyba  najbardziej  humanistyczny,  antropologiczny,  w  stosunku  do  późniejszych  programów.  On  był  pierwszą  taką  „z  kopyta”  zadaną  propozycją.  Od  razu  postawiliśmy z Andrzejem Bokińcem na problemy teoretyczne. Trzeba było  wyjaśnić, co to jest etnoarcheologia. 

Krzysztofa Piątkowskiego zmusiłem trochę do wymyślonego przeze mnie  tematu,  który  nazywał  się  Uniwersalia  kultur  pierwotnych.  Tłumaczyliśmy  z Krzysztofem jego zadanie tak: poszukać na gruncie etnologii pewnych stałych,  które byłyby na tyle znane i w etnologii powtarzające się, że można byłoby je  przykładać  do  materiału  archeologicznego,  bez  narażenia  się  na  wielkie  kontrowersje. W Toruniu była dostępna jedna z prac Georga P. Murdocka. To był 

(15)

atlas uniwersaliów kulturowych, którego zamysł polegał na korelacji pewnych  zjawisk, na przykład jeśli w danym typie kultury mamy do czynienia z określonym  układem pokrewieństwa to zwykle występuje w nim taki a nie inny obraz kultury  materialnej; jeśli kultura cechuje się pewnym typem gospodarki, to z reguły  towarzyszą  temu  określone  zjawiska  z  zakresu  sfery  społecznej,  kultury  symbolicznej itd.19 Murdock po prostu próbował pokazać pewne ścisłe korelacje  określonych  zjawisk  kulturowych,  w  jakiej  częstotliwości  one  ze  sobą  współwystępują. Wychodziliśmy z założenia, że poznanie tych zależności może  nam dać jakieś wskazówki do interpretowania tego, czego nie widać na podstawie  zachowanych szczątków. Sądziliśmy, że mając jakiś element, jakieś ogniwo,  będziemy mogli mocą tych korelacji sugerować hipotetyczne istnienie innych. 

W tym sensie było więc to jakieś nastawienie rekonstrukcyjne, ale była to też  próba pokazania, że etnologia ma już pewien dorobek, ma pewne podsumowania,  jest nauką syntetyczną w tym sensie, że dla archeologii może być użyteczna.

Wykład Sposoby interpretacji kultur był autorskim pomysłem Krzysztofa  Piątkowskiego. Jego zasadniczym celem była prezentacja pluralizmu paradyg­

matycznego  istniejącego  w  sferze  określonej  tytułem.  Problematykę  zajęć  przygotowywanych dla studentów etnoarcheologii i nazywanych przez Krzysz­

tofa Piątkowskiego „kazaniami” przedstawia on sam w następujący sposób: 

Na  zajęciach  mówiłem  o  sprawach  bardziej  teoretycznych.  Przybliżałem  studentom to, co dzieje się w etnologii, co robią koledzy: Robotycki, Burszta,  omawiałem, co się dzieje w Nowej Etnologii Polskiej. Wymyślałem na bieżąco  podziały, klasyfikacje, to wszystko stawało się przecież na poczekaniu, in crudo,  działo się i trzeba było to jakoś nazywać, określać. Nie chciałem robić słuchaczom  zajęć tradycyjnych, kursowych, dlatego mówiłem o tym, co ciekawego robią  aktualnie koledzy. Starałem się jednocześnie wprowadzać szerszą perspektywę,  filozoficzną, antropologiczną, historyczną... 

To był czas, gdy byliśmy zafascynowani Iwanowem, Uspienskim. Wpadł nam  w ręce słownik Tamaza V. Gamkrelidze i Wiaczesława W. Iwanowa, którym się  zachwyciliśmy20. Dawałem więc podstawy strukturalizmu, bo prace Rosjan były  pisane metodą semiotyki strukturalnej. Czytaliśmy wtedy ich dzieła, np. Alberta  Bajburina, którego książką Żiliszcze w obriadach i priedstawlieniach wostocznych  Słowian  zachwycił  się Andrzej  Kowalski.  Mówiąc  na  marginesie,  niewiele  brakowało byśmy tego uczonego sprowadzili wówczas do Torunia. W tej sprawie 

19   G.P. Murdock, Ethnographic atlas, Pittsburgh 1967.

20   Indoevropjskij jazyk i indoevropejcy: Rekonstrukcija i istoriko­tipologieskij analiz  prajazyka i protokultury, Tiflis 1984.

(16)

w Petersburgu w 1990 roku z Bajburinem rozmawiał Andrzej Bokiniec. Na  przeszkodzie stanęły jednak sprawy formalne, w tamtych czasach nie udało się  bowiem załatwić zgody na jego przejazd. 

Z kolei mój wykład zatytułowany Etnosztuka w przyszłości przerodził się  w  prowadzoną  przeze  mnie  antropologię  sztuki.  Ważne  były  tu  kwestie  nazewnicze. Wtedy w Polsce istniała tzw. sztuka ludowa, czyli coś, co nie miało  swego desygnatu. W Ameryce posługiwano się terminem etnoart i wzięliśmy ten  termin, by nadać sztuce szerszy, kulturowy sens, rezygnując z terminu „polska  sztuka ludowa”.

Charakterystykę innych zajęć przedstawia dalej Andrzej P. Kowalski: 

Zwróciłem się do Mirka Żelaznego o przygotowanie wykładu pt. Poznawcze  uwarunkowania nauk humanistycznych. Jak pamiętam, miałem już wówczas  pewne filozoficzne inklinacje, gdyż w 1992 roku rozpocząłem pisanie doktoratu  u prof. Anny Pałubickiej. Dlatego uznałem, że w programie musi być podstawa  filozoficzna, metodologiczna. [...] 

Z kolei przedmiot Analogia etnologiczna w archeologii, który prowadziliśmy  z Andrzejem  Bokińcem,  miał  naszym  studentkom  pokazać,  jak  praktycznie  możemy – posługując się etnologią – wykazać pewne analogie na polu archeologii. 

Jeden z moich tekstów zawartych w „żółtej książeczce” był właśnie poświęcony  temu problemowi. Tam sformułowałem zasady, których się później trzymałem  w kwestii różnego sposobu korzystania z etnologicznych analogii w prahistorii. 

W pierwszym roku zaplanowany był również wykład zatytułowany Wierzenia  i sztuka społeczeństw pierwotnych  prowadzony przez prof. Dunin­Karwicką  W zasadzie nasze studentki miały już za sobą kurs etnografii ludów plemiennych  (Etnografii  Słowian  według  starego  wzoru  programu  archeologii),  niemniej  w  naszym  wykładzie  chodziło  o  specjalny  wybór,  rekapitulację  dotyczącą  wyłącznie wierzeń i sztuki. Zajęcia trwały dwa semestry i były wstępem do  zagadnień podejmowanych w ramach wykładu i ćwiczeń zatytułowanych Kultura  symboliczna  w  pradziejach  Europy  Środkowej  prowadzonych  w  semestrze  czwartym przez Stanisława Kukawkę i Andrzeja Bokińca. Chodziło nam zatem  o to, by nasze studentki miały najpierw klasyczne przygotowanie etnologiczne,  dzięki któremu mogłyby następnie spojrzeć inaczej na dane archeologiczne. Było  wiadome, że będą pisały z materiałów pradziejowych, więc trzeba było dać im  odpowiednie podstawy. 

Semestr czwarty był czasem przygotowującym do pisana pracy magisterskiej. 

Uznałem za sukces to, że udało nam się połączyć w tym programie archeologię  i etnologię rozumianą jako badanie kultury symbolicznej. Temat ten był też w tym  czasie przedmiotem moich rozważań w przygotowywanym doktoracie. Z tego 

(17)

co pamiętam, dr Armon podszedł do naszej propozycji z dużą życzliwością. 

Oczywiście odczytywał po swojemu zadania, jakie ma etnografia do spełnienia  wobec archeologii, ale też naśmiewał się z tak zwanej „archeologii garnczkowatej”,   uważając, że trzeba robić to inaczej. Rozumiał naszą ideę po swojemu, ale chwała  mu za to, bo na Historii nauk antropologicznych przekazywał naszym studentkom  klasyczną wiedzę antropologiczną, z czasów kiedy jeszcze archeologia i etnologia  nie były aż tak bardzo rozdzielone. Na zajęcia, ze względu na jego zdrowie –  dodajmy, że robił je jako wolontariusz, więc nie było mu to zapisane do pensum  czy jakiegokolwiek obciążenia – nasze studentki przychodziły do niego do domu. 

Wystawiał trzy krzesła, sam leżał na leżance i opowiadał. 

W późniejszym okresie włączyliśmy do zajęć również Janusza Muchę, który  sprowadził się właśnie w tym czasie do Torunia, i z którym się poznaliśmy21.  Prowadził on dla nas wykład z antropologii społecznej, ale już inaczej, z szerokim  rozmachem.

PERSPEKTYWY

 

STUDENTA

 I

Program był doskonale przygotowany, wykładowcy pełni zapału i pomysłów. 

Nic dziwnego, że swą postawą, wiedzą i zaangażowaniem potrafili wzbudzić  wśród swoich studentów pasję nauki i zyskali odczuwany do dziś szacunek. 

Obrazują  to  doskonale  wspomnienia  pierwszych  absolwentek  specjalności  etnoarcheologicznej.

Moje wspomnienia na temat studiów etnarcheologicznych – opowiada  Barbara  Nehring  –  rozpocznę  pół  żartem  pół  serio  –  na  początku  było  „umiłowanie  mądrości”, czyli filozofia, bo moja przygoda ze studiami rozpoczęła się właśnie  od filozofii na KUL w Lublinie w 1988 roku. Już w grudniu tego samego roku  rozpoczęłam studia na UMK w Toruniu, ale nie na kierunku archeologia, lecz  historia. Po roku studiów przeniosłam się na archeologię na drugi rok studiów,  w czasie którego realizowałam także program roku pierwszego. 

To  był  dla  mnie  czas  bardzo  intensywnej  pracy,  która  dzięki  wsparciu  pracowników  naukowych  Instytutu  Archeologii  i  Etnografii  była  bardzo  rozwijająca i ciekawa. Szczególnie interesujące były dla mnie spotkania z tymi,  którzy badania archeologiczne ujmowali w szerszym, ogólnokulturowym świetle. 

Atmosfera  wykładów,  seminariów,  spotkań  była  wyjątkowa  i  dawała  nam,  studentom, poczucie, że także my mamy coś istotnego do powiedzenia. Czuliśmy, 

21   Krzysztof Piątkowski wspomina, że do zawarcia znajomości z Januszem Muchą  przyczynił się Czesław Robotycki, który tego ostatniego zachęcić miał do zawarcia znajo­

mości z torunianami. 

(18)

że  możemy  być  twórczy  i  interesujący.  Właśnie  ta  otwartość  intelektualna,  filozoficzne  podejście,  szerokie  kulturowe  ujmowanie  problematyki  spowodowały, że jako specjalizację wybrałam etnoarcheologię. 

Dziś po ponad 20 latach od czasu studiów w pierwszej kolejności przypomina  mi się odwaga, z jaką stawiałam tezy, czy też konstruowałam teorie. Oczywiście  wiem, iż odwaga jest przypisana młodości, ale nie odważyłabym się wówczas  publikować moich pomysłów, gdyby nie inspirująca i wspierająca obecność  moich wykładowców, od których dane mi było się uczyć. Na czwartym roku  studiów w ambitnym studenckim toruńskim czasopiśmie „Hydra” opublikowałam  artykuł Archeolog bez łopaty – uwagi teoretyka22. Rok później w tym samym  periodyku zamieściłam tekst Nie święci garnki lepią – paradoks średniowiecznej  kultury23

Niezapomniane są i będą dla mnie domowe seminaria u śp. Pani prof. Krystyny  Przewoźnej­Armon, z których zawsze wychodziłam z bogatą listą kolejnych  lektur obowiązkowych. Takich, których żałowałam, że jeszcze nie przeczytałam,  więc biegłam do pobliskiej biblioteki, aby natychmiast je zdobyć. Ogromnym  wyzwaniem intelektualnym były zawsze rozmowy z Panem, wówczas magistrem,  a dziś profesorem, Andrzejem P. Kowalskim. Książki, do czytania których mnie  zainspirował, wspaniale poszerzały moje horyzonty i dawały poczucie, że – jak  powiadał Claudius Ptolemaeus – „duch mój syci się nieśmiertelnością”. Studia  etnoarcheologiczne to był dla mnie znakomity, budujący czas.

Na  szczególną  atmosferę  pierwszych  zajęć  prowadzonych  na  toruńskiej  etnoarcheologii zwraca dziś również uwagę Jolanta Dokowska (Pawlak): 

Z  przyjemnością  wspominam  zajęcia  z  prof.  Mirosławem  Żelaznym,  który  zaimponował  mi  nie  tylko  wiedzą,  ale  również  podejściem  do  studenta  pozbawionym postawy ex cathedra. Zajęcia były bardzo interesujące. Odbywały  się w różnych miejscach, również w gabinetach pracowników, w małej grupie,  trzy osoby i wykładowca24. Andrzeja Kowalskiego podziwiałam za olbrzymią  wiedzę. Pamiętam też, jakie wrażenie zrobiły na mnie zajęcia Andrzeja Bokińca, 

22   B. Nehring, Archeolog bez łopaty – uwagi teoretyka, „Hydra. Literatura – filozofia  – nauka – sztuka”, 1992, nr 5, s. 7−8.

23   B. Nehring, Nie święci garnki lepią – paradoks średniowiecznej kultury, „Hydra. 

Literatura – filozofia  − nauka – sztuka”, 1993, nr 6, s. 39−40.

24   Andrzej P. Kowalski wspomina: „Magda [Lachowicz] opowiadała, że wykłady Mirka  Żelaznego – który był naszym kolegą z Hotelu Asystenckiego – odbywały się »U Jadwigi« 

lub w »Kurantach« [puby przy Rynku Starego Miasta w Toruniu – przyp. J.K.] – dlatego że  to były miejsca, w których można było palić. Tam opowiadał im o humanistyce, struktura­

lizmie, Lévi­Straussie...”.

(19)

natomiast Krzysztof Piątkowski był szczególną postacią... Pamiętam np., że  podczas  ćwiczeń  z  etnografii  do  kursowego  wykładu  dla  archeologów  prowadzonego przez prof. Teresę Dunin­Karwicką kołysał się z nudów na krześle,  a my zastanawialiśmy się, kiedy wreszcie z niego spadnie. Ożywiał się natomiast,  kiedy zaczynał mówić o swoim, jak mawiał, „mistrzu” Cliffordzie Geertzu. Jego  zajęcia przykuwały naszą uwagę. 

Do  doktora  Witolda  Armona  przychodziłyśmy  do  mieszkania.  Zajęcia  odbywały się w bardzo przytulnej i miłej atmosferze. Gospodarz domu leżał na  sofie,  Pani  Profesor  [Krystyna  Przewoźna­Armon]  przygotowywała  dla  nas  herbatki, a my, trzy panienki, krygujące się, skrępowane, dziękowałyśmy za  poczęstunek. Doktor mówił wówczas „Jedzcie dziewczyny, jedzcie, co na stole  to  odżałowane”.  Prowadził  z  nami  Historię  nauk  antropologicznych,  ale  rozmawialiśmy też na różne tematy. Opowiadał dużo anegdot z życia terenowego   archeologów. Miał dar opowiadania. Pani Profesor siedziała razem z nami i też  opowiadała.  To  był  taki  wspólny  wykład,  na  który  składały  się  również  wspomnienia, oglądanie zdjęć z badań wykopaliskowych z czasów młodości  naszych gospodarzy.

Na  etnoarcheologii  stosunki  między  studentami  a  wykładowcami  były  specyficzne.  Był  oczywiście  dystans,  ale  była  to  jednocześnie  relacja  przyjacielska. Ci ludzie byli po prostu inni niż reszta wykładowców. Z innymi  prowadzącymi zajęcia można było oczywiście porozmawiać, ale generalnie  związek ten polegał, o ile pamiętam,  na tym, że mówiono nam, czego mamy  się nauczyć, aby później wyrecytować to na egzaminie. Ktoś, kto ma dużą  wiedzę, może ją przekazać w sposób, który zmusi studenta do namysłu, do  zdziwienia,  do  refleksji,  do  poszukiwań.  Takie  były  właśnie  zajęcia  na  etnoarcheologii.  Szalenie  ciekawe,  bo  prowadzący  je  ludzie  mieli  dużo  do  powiedzenia. Miały one dla mnie również dużą wartość, dlatego że stykałam  się tam z zupełnie innym, przekraczającym problem terenu, spojrzeniem na  archeologię. Zdziwienie, którego nas uczono, stało się dla mnie bardzo ważną  umiejętnością,  która  nie  pozwala  przyjmować  bezrefleksyjne  czegoś  jako  oczywistości. Bez niego archeologia jest tylko gromadzeniem przedmiotów  i układaniem ich na magazynowych półkach.

E

TNOARCHEOLOGIA

 

DLA

 

WSZYSTKICH

Promotorem etnoarcheologicznych prac magisterskich w początkach funk­

cjonowania specjalizacji była prof. Krystyna Przewoźna­Armon, zaś ich recen­

zentem prof. Teresa Dunin­Karwicka. W dniu 12 października 1993 roku zostały  obronione dwie pierwsze prace: Magdaleny Lachowicz pt. Wyobrażenia sym­

boliczne na popielnicach twarzowych kultury wschodniopomorskiej oraz Barbary 

(20)

Nehring pt. Porównanie wyposażenia grobów ciałopalnych i szkieletowych na  wybranych cmentarzyskach birytualnych kultury wielbarskiej25. Praca trzeciej  ze studentek, Jolanty Pawlak, pt. Bursztyn w kulturach kręgu unietyckiego na  ziemiach polskich z grobów i skarbów została obroniona w 1995 roku26.

Pierwszy otwarty dla wszystkich studentów Instytutu Archeologii i Etnogra­

fii cykl kształcenia – realizowany już zatem poza trybem indywidualnego toku  studiów – został uruchomiony ostatecznie w roku akademickim 1992/1993. 

W  dydaktykę  zaangażowani  byli  wszyscy  pracownicy  Zakładu  Prahistorii,  a kierująca zespołem prof. Krystyna Przewoźna­Armon w pierwszych latach  była promotorem niemal wszystkich etnoarcheologów27. Pierwotny program  zajęć poddano zarazem znaczącej modyfikacji, dołączono do zespołu nowych  wykładowców i wprowadzono ukierunkowanie na bardziej uniwersalną tema­

tykę. W ramach specjalizacji przewidziano łącznie 450 godzin zajęć, na które  składało się 240 godzin wykładów oraz 210 godzin ćwiczeń i konwersatoriów. 

Studenci mieli prawo do indywidualnego wyboru dwóch wykładów monogra­

ficznych z prahistorii lub etnologii oraz jednego wykładu monograficznego  z zakresu historii, historii sztuki, socjologii lub filozofii. Pozostałe godziny  wchodziły  w  zakres  stałej  siatki  zajęć  dydaktycznych.  Składały  się  na  nie  następujące  wykłady  i  konwersatoria:  Metody  analityczne  i  doświadczalne  w archeologii (dr Stanisław Kukawka, wykład, 30 godzin; dr Jolanta Małecka­

­Kukawka,  ćwiczenia,  30  godzin);  Świat  antyczny  i  Barbaricum.  Relacje  i oddziaływania (dr hab. Mariusz Mielczarek, wykład, 30 godzin); Problemy  rekonstrukcji kultury społeczeństw pradziejowych (dr Andrzej P. Kowalski,  konwersatorium, 60 godzin); Rola teorii w prahistorii (mgr Andrzej Z. Bokiniec,  konwersatorium,  60  godzin);  Kultura  duchowa  społeczeństw  plemiennych  (prof. Teresa Dunin­Karwicka, wykład, 60 godzin); Sposoby interpretacji kultur  (dr Krzysztof Piątkowski, konwersatorium, 30 godzin); Teoria zmiany kulturowej  (dr Wojciech Olszewski, konwersatorium, 30 godzin) i Antropologia kultury  (prof. Janusz Mucha, wykład, 30 godzin). Wraz z przejściem prof. Teresy Dunin­

­Karwickiej na emeryturę w 2001 roku zlikwidowano prowadzony przez nią  wykład,  ograniczono  liczbę  obowiązkowych  wykładów  monograficznych 

25   M. Markiewicz, Absolwenci studium archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika  w latach 1993−1994, „Acta Universitatis Nicolai Copernici”, Archeologia XXVI, Nauki  Humanistyczno­Społeczne, 1996, z. 308, s. 142.

26   Recenzentem pracy była prof. J. Chudziakowa; vide: M. Markiewicz, Absolwenci  studium archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w latach 1995−1996, „Acta Univer­

sitatis Nicolai Copernici”, Archeologia XXVI, Nauki Humanistyczno­Społeczne, 1999,  z. 323, s. 174.

27   W roku akademickim 1992/1993 studia na specjalizacji etnoarcheologicznej rozpo­

częło pięcioro studentów, z których tylko jeden przygotował pracę magisterską na seminarium  prowadzonym przez dr. hab. M. Mielczarka.

(21)

i dopełniono program trzema nowymi przedmiotami: Historia myśli etnologicz­

nej (dr Krzysztof Piątkowski, wykład, 60 godzin); Indoeuropeistyka w prahisto­

rii (dr Andrzej P. Kowalski, wykład, 30 godzin) i Teoria wymiany społecznej  w prahistorii (dr Andrzej Pydyn, konwersatorium, 30 godzin). Podczas kolejnej  reorganizacji w 2004 roku wśród wykładowców pojawili się również dr Krzysz­

tof Olechnicki (jako współprowadzący z prof. Januszem Muchą wykład Antro­

pologia kultury) oraz dr Joanna Wawrzeniuk (jako współprowadząca z dr Krzysz­

tofem Piątkowskim konwersatorium Sposoby interpretacji kultur).

Początkowo, dopóki etnoarcheologię studiowały kameralne grupy studentów,  nie zmieniano mistrzowskiego stylu pracy. Bezpośrednie relacje, udział w zaję­

ciach prowadzonych w małych grupach, możliwość przyglądania się i uczest­

niczenia w dyskusjach toczonych w gabinetach pracowników naukowych i poza  budynkami uniwersyteckimi to powtarzające się elementy doświadczeń pierw­

szych, nielicznych jeszcze w połowie lat 90. studentów specjalizacji etnoarche­

ologicznej. Wśród nich znajdowała się m.in. dr Magdalena Olszta­Bloch.

PERSPEKTYWY

 

STUDENTA

 II

Moje generalne wrażenia z tamtych czasów – wspomina Magdalena Olszta­Bloch  –  wiążą  się  przede  wszystkim  ze  starym  Instytutem  przy  ulicy  Podmurnej. 

W  związku  z  architekturą  tego  budynku  zapamiętałam  ogromną  różnicę  w  sposobie  studiowania  między  pierwszym  i  drugim  rokiem,  kiedy  byłam  głównie  uczestnikiem  wykładów  i  ćwiczeń  w  salach  edukacyjnych,  a rozpoczęciem specjalności etnoarcheologicznej, kiedy pojawiła się specyficzna  peregrynacja  pomiędzy  różnego  rodzaju  salami,  korytarzami,  piętrami,  po  kręconych, wąskich schodach dawnego Instytutu. Ta peregrynacja była połączona  z odkrywaniem meandrów nie tyle uczenia się nauki – jak to było w trakcie  podstawowego kursu – ale trochę specyficznej zabawy z nauką. Tym, co nazywam  zabawą z nauką, było poznawanie aparatu badawczego, który pozwalać miał na  niedowolne, ale jednak interpretowanie, analizowanie zjawisk, które wcześniej  kojarzyły  mi  się  z  prawdą  historyczną,  a  które  okazały  się  jedynie  prawdą  naukową, bo rzeczywistości historycznej już nie ma. My to już teraz wiemy, ale  wówczas dowiedziałam się o tym właśnie dzięki etnoarcheologii. 

Nie wiem, czy będzie to dobre porównanie, ale tamten czas kojarzy mi się  z pieczeniem ciasta. Mieliśmy zaczyn i musieliśmy dowiedzieć się, jakiego  rodzaju składniki i jakiego rodzaju metody zastosować, żeby wyszło z tego  zaczynu coś, co jest wartościowe. Nauczyłam się wówczas tego, że prawda  naukowa dopóty jest prawdą, dopóki nie zostanie wiarygodnie, odpowiednio  skrytykowana. De facto nic nie jest stałego i dlatego określiłam ten czas jako 

(22)

zabawę  z  nauką.  Trzeba  przyznać,  że  byliśmy  dopiero  studentami,  dopiero  wkraczaliśmy w świat nauki, ale ten świat był fascynujący. 

Nie przypominam sobie szczegółów poszczególnych zajęć, ale zapamiętałam  te peregrynacje po różnych pokojach, na różnych fotelach czy krzesłach... Przede  wszystkim  rozmowy  z  małżeństwem  Kukawków  na  temat  pradziejów,  fantastyczne dysputy z Andrzejem Kowalskim, który wówczas był chyba w ogóle  postrzegany jako outsider, mówił dziwnym językiem, trochę z obcej planety, żył  w swoim symbolicznym środowisku, które okazało się szalenie fascynujące,  szalenie  barwne,  choć  wymagające  ogromnej  wyobraźni,  nie  tylko  tego  naukowego, skrojonego, zdefiniowanego, zanalizowanego warsztatu, ale jeszcze  tego, co można określić możliwością podejścia abstrakcyjnego, wyobrażeniowego,  intuicyjnego.  Tak  kreowaliśmy  dla  siebie  indywidualnie  ten  świat  dawnej  przeszłości. Andrzeja Bokińca wspominam jako człowieka jowialnego, niezwykle  inteligentnego, który sypał anegdotami. Wojciech Olszewski reprezentował już  nurt bardziej współczesny związany z etnologią. No i oczywiście Krzysztof  Piątkowski... 

Nie  wiem,  czy  można  o  tym  wspominać,  ale  oprócz  tych  peregrynacji  instytutowych  mieliśmy  również  peregrynacje  okołomiejskie,  dużo  mniej  formalne.  Mnie  dawały  one  poczucie,  że  biorę  udział  w  czymś  bardzo  wyjątkowym, że jako studenci dla prowadzących jesteśmy na tyle ważni, a może  nawet trochę inspirujący, że chcą się z nami spotykać poza instytutem. To było  coś na prawdę niezwykłego. To nie było siedzenie przy piwie i rozmawianie  o  byle  czym.  Były  to  naprawdę  niesamowite  dyskusje,  czasami  niezwykle  abstrakcyjne. Po nich człowiek przychodził do domu i miał ochotę robić jeszcze  więcej, uczyć się dalej, zgłębiać, czemu coś może być takie albo inne, czemu  musimy brać pod uwagę to, a tamtego nie, dlaczego możemy zanalizować coś  pod kątem, o którym wcześniej nie mieliśmy bladego pojęcia. To było na prawdę  coś wspaniałego. Spotkania te odbywały się głównie w pubie „Pod Kotwicą”28.  Pamiętam też szczególnie interesującą dla mnie rozmowę (aczkolwiek dziś nie  potrafię  jej  odtworzyć)  z  małżeństwem  Kukawków  i Andrzejem  Bokińcem  w jakiejś knajpce przy ulicy Szewskiej. Spędziliśmy tam kilka godzin i wyszłam  z tej rozmowy z wypiekami na twarzy. 

Doświadczenia z etnoarcheologii wykorzystałam w pracy magisterskiej,  w której zastosowałam różnokierunkowy aparat interpretacyjny. Sam temat pracy  był etnoarcheologiczny, gdyż − pomimo tego że dotyczył konkretnego momentu  historycznego na konkretnym terenie i konkretnych zabytków archeologicznych 

− to jednak główna teza była etnoarcheologiczna –  chodziło o bardzo specyficzny  moment podczas wojen markomańskich i po nich, który wiązał się z wykupem 

28   Pub istniejący przy ulicy Łaziennej 2, tuż przy murach miejskich od strony Wisły.

(23)

jeńców rzymskich z barbarzyńskiej niewoli. To jest coś, czego absolutnie nie da  się udokumentować, ponieważ nie mamy żadnego dokumentu prawnego, umowy,  która by nam to potwierdzała. Ale mamy kilka źródeł pośrednich, które mogą  wskazywać, że coś takiego mogło mieć faktycznie miejsce. W ramach analizy  problemu starałam się rozumieć go jako właśnie zmianę kulturową – jeńców jako  obcy czynnik na obcym terenie, do czego ta obcość i rozpoznawanie obcości  w  barbarzyńskim  środowisku  mogły  doprowadzić.  W  jaki  sposób  mogła  ewoluować i jakiego rodzaju efekty mogła po sobie zostawić? W ramach całej  pracy była to dla mnie część najprzyjemniejsza. 

Gdybym miała popatrzeć na ten niezwykle kreatywny czas studiowania, to  nie mam wątpliwości, że w jakimś stopniu wpłynęło to na moją umiejętność  oceniania,  dochodzenia  dlaczego  coś  się  dzieje.  Interesują  mnie  przyczyny  zjawisk i ich efekty. Pozostała mi umiejętność analizowania i poszukiwania  różnorodnych dróg. Poza tym ogromna ciekawość – nadal jestem ciekawa nauki. 

Pomimo tego że już naukowo nie pracuję, nadal traktuję naukę jako ciekawą... 

zabawę, takie żonglowanie koncepcjami. W zależności od tego, który weźmiesz  element czy fragment teorii i od tego, jak go odpowiednio ustawisz, wyjdzie ci  taki, a nie inny wynik. I to jest przyjemne, oczywiście w ramach obowiązujących  uzasadnień, reguł. Tego mi dzisiaj brakuje.

W

IELOŚĆ

 

OPTYK

Istota wspomnianego żonglowania koncepcjami pochodzi wprost z wpływów,  jakie na toruńskich archeologów i ich studentów wywarli u zarania zaprzyjaź­

nieni etnolodzy. Problemy, wokół których trwały dyskusje, dotyczyły często  faktycznych możliwości i statusu pracy badacza pradziejów. Ich jądro dobrze  oddają  wspomnienia Andrzeja  P.  Kowalskiego,  które  warto  w  tym  miejscu  przywołać: 

Andrzej Bokiniec promował raczej klasyczny nurt antropologii amerykańskiej  z jej dokonaniami związanymi z obserwacją ludów północnoamerykańskich,  zwłaszcza Indian i Eskimosów. W Stanach Zjednoczonych istniały na ten temat  opracowania,  w  których  roztrząsano,  jaką  korzyść  dla  badania  materiału  archeologicznego można wynieść z obserwacji ludów pierwotnych. Antropologia  amerykańska miała możliwość porównawczego badania sposobu przekształcania  tzw. kultury żywej Indian w stany zapisane w kodzie archeologicznym, dlatego  mogła też tworzyć modele przekształcania depozytu archeologicznego w jakąś  wizję kultury ożywionej. To była jedna droga. 

Moje  wątpliwości  były  związane  z  wiarą  w  faktyczną  możliwość  przeprowadzenia takiej rekonstrukcji jak po nitce. Uważałem, że nie da się tego 

Cytaty

Powiązane dokumenty

Konarskiego przeznaczone było wyłącznie dla młodzieży szlacheckiej (z wykluczeniem młodzieży wątpliwego szlachectwa i ubogiej szlachty), to opat Kosmowski zrobił

Bubera, iż refleksja filozoficzna o człowieku rozwija się i osiąga dojrza- łość wówczas, gdy w rezultacie burzliwych przemian kulturowo-cywilizacyjnych człowiek sam dla siebie

Był też taki tu jak kamienice koło krzyża, taki parterowy sklep, tam był taki Żyd, to miał wszystko - smarówkę, i naftę, i różne gwoździe, i cukier, i chyba chleb, ludzie

Nieco mniej odpowiedzialną, ale nie mniej istotną jest funkcja starosty grupy, który jest pośrednikiem w sprawach studentów między studentami danej grupy ćwiczeniowej a

Zanim Aleksander Kalicki stał się właścicielem własnego Magazynu Jubilersko-Zegarmistrzowskiego i Składu Wyrobów Kościelnych przy Krakowskim Przedmieściu 1, od chłopięcych

Fakt, że taka dyscyplina jak antropologia kulturowa powinna być obecna w przestrzeni publicznej, wydaje się naturalny większości badaczy ją reprezentujących, więc spór, jaki

Można by rzec, że filologiczna rekon- strukcja i analiza historycznego splotu dyskursu osnutego wokół porównania z dyskursem zogniskowanym wokół metafory 4 , pozwala dostrzec

Poza tym wiele się zmienia w życiu bliskowschod- nich kobiet, kiedy wychodzą za mąż, co jest pewnego rodzaju spełnieniem wpisanym w ich światopogląd.. Choćby dlatego, że