• Nie Znaleziono Wyników

Szkoda, że cię tu nie ma : obcość i zadomowienie w poezji Stanisława Barańczaka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkoda, że cię tu nie ma : obcość i zadomowienie w poezji Stanisława Barańczaka"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

»O bchody urodziny

% daleka...

Szkice o

Stanisławie Barańczaku

redakcja

Joanna Dembińska-Pawelec i D ariusz Pawelec

w

V^ydawnictwo Uniwersytetu Śliskiego Katowice 2007

(2)

Szkoda, że cię tu nie ma Obcość i zadomowienie w poezji Stanisława Barańczaka

Zacytowane zdanie, które posłużyło za tytuł szkicu, pocho­

dzi z najbardziej znanego wiersza z amerykańskiego okresu Stanisława Barańczaka Widokówka z tego świata, ale mogłoby posłużyć za apostrofę skierowaną z odwróconej perspektywy do zaoceanicznego Jubilata, który swe kolejne urodziny „ob­

chodzi z daleka i na palcach” — jak deklarował w wierszu dawniejszym, napisanym jeszcze w kraju. Jednak — podobnie jak w całej jego poezji — cytowany incipit nie przesądza o tre­

ści tego szkicu. Chodzi bowiem o coś więcej niż pozycję geo­

graficzną emigranta — o wszystko, co może oznaczać pojemna i zwielokrotniona relacja TU — T A M 1.

Warto jednak uściślić sytuację drugiego etapu twórczości Autora, którą zbyt łatwo definiujemy nieprecyzyjnym poję­

ciem „emigracja”, a przecież mieści się w nim przynajmniej kilka fal czy epizodów z historii Polski, spowodowanych sytua­

1 Za Dariuszem Pawelcem powtórzyć można, że w pierwszym członie tej opozycji mieści się ,ja teraz tutaj”, w drugiej — „świat jako ty” (D. P a w e - 1 e c: Świat jako Ty. Poezja polska wobec adresata w drugiej połowie X X wieku. Katowice 2003, s. 32 i n.), ale dodać trzeba, że również wszystkie formy trzecioosobowe.

(3)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 87 cją polityczną lub ekonomiczną: i Wielka Emigracja romanty­

ków po 1831 roku, i podejmowane w różnych czasach wypra­

wy „za chlebem”, i ucieczka skamandrytów przed zagroże­

niem wojennym w 1939 roku, i krąg powojennej paryskiej

„Kultury”, wreszcie — azyl udzielany w stanie wojennym przez kraje zachodnie dysydentom i działaczom „Solidarności”

(zresztą nie tylko), i szereg podejmowanych do dziś wyjazdów na Zachód w celach zarobkowych. Stanisław Barańczak, choć trzeba przyjąć także polityczne okoliczności jego zagraniczne­

go pobytu, emigrantem został z przypadku. Nie identyfikuje się z „Emigracją” również dlatego, że nie lubi patetycznych określeń i przyznaje sobie skromniejszy, neutralny status

„Polaka mieszkającego za granicą”2. Warto może przypomnieć okoliczności wyjazdu, gdyż fakty dziś już nie dla wszystkich oczywiste, z upływem lat zostaną być może zapomniane albo utoną w stereotypie uogólnionej perspektywy historycznolite­

rackiej — w globalnej, a więc i pełnej uproszczeń charaktery­

styce epoki i nurtu.

Stanisław Barańczak otrzymał etat po Wiktorze Weintrau- bie i miał objąć katedrę slawistyki na Uniwersytecie Harvar- da, jednak przez kilka lat władze PR L odmawiały mu pasz­

portu i amerykańskiej wizy. Wreszcie po pięciu latach bezskutecznych starań otrzymał zezwolenie na wyjazd dopiero

„na fali odnowy” w marcu 1981 roku. Chodziło wówczas tylko o trzyletni kontrakt z uczelnią amerykańską, choć z możliwo­

ścią przedłużenia; jednak dziewięć miesięcy później w Polsce wprowadzono stan wojenny, co przekreśliło perspektywę po­

wrotu i właściwie dopiero niemożliwość wyjazdu do Polski sprawiła, że Barańczak osiadł w Massatchusetts na stałe. Ta szczególna sytuacja łączy więc początkowy status gościa z nałożonym nań losem wygnańca, ale i jako taka, nie jest przecież odosobniona, gdyż dotyczy wielu Polaków, zwłaszcza dysydentów, intelektualistów i artystów. Poza tym — jak wy­

2 S. B a r a ń c z a k : Autonomia i oparcie. Rozmowa ze Sławomirem Chojnackim i Pawłem Rodakiem. W: Zaufać nieufności. Osiem rozmów o sen­

sie poezji 1990— 1992. Red. K. B i e d r z y c k i . Kraków 1993, s. 52— 53.

(4)

znał w jednym z wywiadów, wyrażając dystans do określeń swojego losu jako „wygnania” czy „emigracji” — kraju nie mógł nawet odwiedzać, „ponieważ w pewnym momencie, jesz­

cze w roku 1983, władze P R L odmówiły przedłużenia pasz­

portu”3.

Rozpatrywanie świata poezji Barańczaka w antynomii proksemiczno-deiktycznej, określającej stosunki przestrzenne wypowiedzi i świata przedstawionego TU i TAM, oznacza jed­

nak nie tylko przywołanie kontekstu geografii i topografii, ale i relacji osobowych, wreszcie — najszerzej rozumianych kate­

gorii W N Ę TR ZA i ZEW NĘTRZA, W S PÓ LN O TY i OBCOŚCI, łącznie z otoczeniem społecznym, problematyką tożsamości — zarówno psychicznej, jak i somatycznej. Sceneria poszczegól­

nych światów przedstawionych oczywiście lokalizuje „akcję” li­

ryczną, ale ta jej funkcja z pewnością nie jest najważniejsza;

przede wszystkim bowiem służy za „przedmiotowy wykładnik założonej w utworze strategii komunikacyjnej; wyznacza ob­

szar, w którym rozpościera się sieć postaci”, oraz „matrycę możliwych w jego ramach opozycji i interakcji”4.

Gramatyka wypowiedzi lirycznej z prostą opozycją JA — ON często nie rozstrzyga problemu pozycji podmiotu, a tym bardziej nie może posłużyć za jedyny wskaźnik rekonstruowa­

nych postaw poety. Oczywiste jest, że konwencji posługiwania się rolą i maską nie można bezpośrednio przekładać na świa­

topogląd autora, a motywów świata przedstawionego — na fakty z jego biografii. Niemniej wydaje się, że tematykę poezji Barańczaka wolno postrzegać jako przenikające się cztery kręgi na wodzie: rozchodzą się one koncentrycznie pod kroplą wiersza i zarazem zbiegają się, nakładając się na powracającą falę. Potwierdzają to deklaracje artystyczne poety, który dąży

3 S. B a r a ń c z a k : Przekraczanie granic. Rozmowa z Dariuszem Tołczykiem. W: Zaufać nieufności..., s. 83.

4 Takie funkcje scenerii wyodrębnił J. S ł a w i ń s k i w pracy: Prze­

strzeń w literaturze: elementarne rozróżnienia i wstępne oczywistości. W:

Przestrzeń i literatura. Studia. Red. M. G ł o w i ń s k i i A. O k o p i e ń - - S ł a w i ń s k a . Wrocław 1978, s. 19.

(5)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 89 do skonstruowania sensu wieloznacznego czy wieloaspekto­

wego, operując napięciem pomiędzy konkretem a parabolą5.

Zjawisko takich interferencji wprawdzie unieważnia precyzję opisu ewolucji tematycznej danego wiersza, który zwykle cechują kunsztowne przemieszczenia i wymiana semantyki między różnymi kręgami, ale laboratoryjne wyodrębnienie pewnych pól umożliwia rozpoznanie ogólnych cech uczest­

niczących w tych ruchach poetyckich mikroświatów. Można więc mówić o pewnej „polifonii przestrzennej”6, gdyż sensy aktualizują się wymiennie, łączone w różnych konfiguracjach.

Można je uszeregować hierarchicznie, choć pamiętać trzeba, że w poszczególnym utworze poeta dąży do zatarcia tego porządku, zrelatywizowania i zdynamizowania relacji między nimi; wariantowo rozwija myśl, przemieszczając granice i tworząc wędrowne, efemeryczne pola odniesień. Opozycja TU — TAM obejmuje więc cztery kręgi: 1) TU, czyli ja (sa­

motność); 2) TU, czyli kraj (solidarność); 3) TU, czyli Am ery­

ka (emigracja); 4) TU, czyli świat (egzystencja). Sprawdźmy zasięg każdego z nich i sposób, w jaki przenika w pozostałe kręgi.

TU, czyli ja (samotność)

Pierwszy krąg najczęściej przenika się z kręgiem ostatnim.

Najdonośniej dylemat granic JA wybrzmiewa z wiersza za­

mieszczonego w tomie Ja wiem, że to niesłuszne — jako jedno z podstawowych pytań egzystencjalnych, które stawiało sobie wielu poetów, z Leśmianem i Białoszewskim na czele:

5 S. B a r a ń c z a k : Zaufać nieufności..., passim.

6 Określenie Jurija M. Ł o t m a n a użyte w jego pracy: Problem prze­

strzeni artystycznej. Przeł. J. F a r y n o. „Pamiętnik Literacki” 1976, z. 1, s. 226.

(6)

[...]

czy za tym murem skóry jest świat, czy ja sam, czy ja krzyczę przez kratę rzęs w świat, czy świat

krzyczy w głąb mnie.

Chciałbym się raz dowiedzieć, co właściwie, J W T N 7

Problem kierunku interakcji sformułowany zostaje w retoryce zdumienia, gdyż odpowiedź wpisana jest już w samo pytanie:

oddziaływanie jednostki i otoczenia ma charakter dwustronny, ale również przemienny, choć czasem trudno wektor wpływów ustalić. Potrzebą wyodrębnienia JA koryguje inna tęsknota — za przynależnością do świata.

Wiersz Łono przyrody (JW TN ) zawiera odosobnioną w poe­

zji Barańczaka refleksję na temat świata natury — niejako wkraczając w te obszary poezji, które lepiej zagospodarowali już Leśmian i Szymborska, choć wydaje się prawdopodobne, że wybór tematu został podsunięty przez język i pokusę zde­

montowania związku frazeologicznego, z odniesieniem soma­

tycznym w genezie, który posłużył za tytuł wiersza. Sama re­

fleksja bowiem niewiele odbiega od konstatacji autorki Wielkiej liczby, a niemal ją powtarza: natura traktuje człowie­

ka jak ciało obce, odrzuca je i pozostaje nieczuła na jego wysiłki poznawcze, potrzeby estetyczne i kierowane do niej

„zaloty”; nie odwzajemnia ani ciekawości, ani miłości.

Już od Korekty twarzy autorefleksja poetycka Barańczaka łączy JA autobiograficzne z nałożonym nie JA antropologicz­

nym — reprezentującym cały gatunek człowieka. Obserwacja detali rzeczywistości zewnętrznej przenika się z introspekcją,

7 Cytaty wierszy wg wydania: S. B a r a ń c z a k : 159 wierszy. Kraków 1993. Skróty pod cytatami i tytułami wierszy oznaczają zbiory, z których po­

chodzą: D P — Dziennik poranny (1972), J W T N — Ja wiem, że to niesłuszne (1977), TBZS — Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu (1980), A — AtłantycLa (1986), W TS — Widokówka z tego świata (1988). Spoza tego wyboru po­

chodzą cytaty ze zbiorów: SO — Sztuczne oddychanie. Londyn 1978, PZ — Podróż zimowa. Wiersze do muzyki Franza Schuberta. Poznań 1994, ChP — Chirurgiczna precyzja. Ełegie i piosenki z łat 1995— 1997. Kraków 1998.

(7)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 91 obejmującą psychikę i fizjologię: pulsowanie własnej krwi, szum własnego oddechu, własne sny. Aktów samopoznania dopełnia analiza interakcji: z T Y erotyku, T Y niemego part­

nera dialogu, wreszcie T Y jako alter ego w aktach autoper- swazji. Te kontakty z otoczeniem najbliższym — symulowa­

nym jako otoczenie deiktyczne — służą przede wszystkim wytyczeniu zakresu JA, ustaleniu podmiotowego centrum jako pierwszego TU — obszaru tożsamości, objętego pełną ak­

ceptacją i bezpieczeństwem, bazy umieszczonej w punkcie ze­

rowym, skąd można prowadzić ekspedycje w szersze kręgi

„mojości”.

Tytułowy utwór z następnego tomiku Jednym tchem jest manifestem, postulującym absolutną wyrażalność poezji, ufundowanej na utopii jedności: JA — ŚW IAT — WIERSZ.

Dopiero bowiem te trzy zjednoczone elementy tworzą kohe­

rentne TU, nałożone na jakieś TERAZ, którym są akty two­

rzenia i recepcji. I znów ustalenie najmniejszego kręgu okazu­

je się niemożliwe bez odniesienia do pozostałych. T U określa determinację zarazem biologiczną (wszechobecny w poezji Ba­

rańczaka motyw krwi), egzystencjalną (życie na Ziemi) i społeczną (życie wśród ludzi). Wiersz utwierdza poczucie by­

cia w każdym z tych wymiarów jednocześnie, a penetracja różnych aspektów JESTEM doprowadza do kolejnych wypraw za granicę terytorium JA — tymczasem jednak z pominięciem podróży geograficznej. Zakres TU jest zatem ruchomy, prze­

mieszczany w poszczególnych interakcjach, także w dialo­

gu źrenicy i twarzy, anektującym obszary cudzego. Nawar­

stwiają się zwrotne relacje zawierania, doprowadzając do różnych okazjonalnych spotkań i efemerycznych połączeń JA z NIE-JA.

Źrenica, w której byłem, która była

w czyimś oku i twarzy; w której była moja twarz, moje oczy; źrenice

Źrenica, w której byłem, DP

(8)

W sytuacji zwykłego wzajemnego spojrzenia „prosto w oczy”, kiedy patrzą na osobę, która również na mnie patrzy, znajduje poeta paradoks relacji zawierania: ja jestem w tobie, a ty we mnie. Podobny motyw interferencji spojrzeń w wier­

szu Spójrzmy prawdzie w oczy (D P) zostaje rozwinięty inaczej:

TU od najbliższego TAM dzieli, a nie łączy, odległość cudzego spojrzenia, a kontakt wzrokowy z drugim człowiekiem pozwa­

la odczytać jego prawdę pozasłowną — cząstkową, indywidu­

alną i konkretną. Sytuacja ta mieści się w trafnym uogólnie­

niu dokonanym przez Krzysztofa Biedrzyckiego: „Niechęć do patrzenia na ludzi poprzez ogólne pojęcia prowadzi poezję Ba­

rańczaka do jej somatyzmu”8.

Potrzeba, a może przede wszystkim konieczność nawiązywa­

nia bezpośrednich kontaktów jednostki z drugim człowiekiem wyznacza zasięg jej zaangażowania. Empatia walczy tu z ego­

izmem, etyka i odpowiedzialność z instynktem samozachowaw­

czym i poczuciem bezpieczeństwa. Bohater wiersza Ja wiem, że to niesłuszne, wbrew narzuconemu podziałowi politycznemu świata, solidaryzuje się z rannym żołnierzem wrogiej armii, oglądanym w telewizji. Ale już bohater innego wiersza prezen­

tującego podobną sytuację zaznacza swój chłodny dystans:

[...] nie mam nic wspólnego

z tym zbitym człowiekiem poza niezbitym faktem, że też jestem człowiekiem, a to znaczy w końcu tak niewiele [...]

To mnie nie dotyczy, J W T N

Ten motyw powróci jeszcze w pieśni X I z Podróży zimowej:

wojna oglądana w telewizji wyzwala empatię widza; ten jed ­ nak identyfikuje się nie tylko z ofiarą, ale i z katem, czyli w tym wypadku ze snajperem. Potem te chwilowe transgresje neutralizowane są przez inne programy telewizyjne: pogodę, rozrywkę i sport. W Chirurgicznej precyzji z kolei znajdziemy

8 K. B i e d r z y c k i : Świat poezji Stanisława Barańczaka. Kraków 1995, s. 43.

(9)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie.. 93 opowieść o człowieku, który wypożycza filmy o fantastycznych katastrofach, ale jednocześnie izoluje się od prawdziwych wia­

domości ze świata, które wydają mu się tak straszne, że je uznaje za „przesadzone” (Kasety, ChP)9.

Wspólnota losu to raczej determinacja niż altruizm, raczej obcość niż solidarność. Motyw „tłumnej samotności” (z wier­

sza Tłum, który tłumi i tłumaczy, JW TN) zresztą wielokrotnie powraca — na przemian z impulsami świadomości obywatel­

skiego zaangażowania. Najsilniej doszedł do głosu wcześniej, w poemacie Sztuczne oddychanie, gdzie „wspólne powietrze” —

Powietrze którym wszyscy oddychamy Powietrze którym dusimy się wszyscy [...]

Hym n poranny, SO

— powietrze, które jednoczy nas na dobre i na złe, oznacza jedność wyroku losu obywateli tego samego kraju — niby więźniów przypadkiem zgromadzonych we wspólnej celi. Po­

równanie to nie jest bynajmniej dowolne, gdyż w innym wier­

szu, opowiadającym o milicyjnym zatrzymaniu, bohater jesz­

cze silniej odczuwa obcość ludzi, których nie chce (a mógłby) w swej aktualnej sytuacji nazwać „towarzyszami niedoli” :

[...] Co ja mam z nimi wspólnego poza tą wspólną celą

[...]

9/10.2.80: Czterdzieści osiem, TBZŚ

9 Problem empatii telewizyjnej trafnie komentuje K rzysztof Biedrzycki, analizując inny wiersz: „Drogi kąciku porad” Stanisława Barańczaka. Wa­

riacje metafizyczne. W: Lektury polonistyczne. Literatura współczesna. T. 1.

Red. R. N y c z i J. J a r z ę b s k i . Kraków 1997, s. 405: „Kącik też jest te­

lewidzem, wszyscy są telewidzami. Problem zła dla kącika jest problemem telewizyjnym. Telewizja pokazuje, ale też zastępuje i wypełnia świat.

A więc za to, jaki on jest, telewidz, tylko odbiorca, nie może ponosić odpo­

wiedzialności. Tak więc kącik pocieszając, utwierdza bohatera w poczuciu niewinności. Świat jaki jest, pokazuje nam telewizja, a na pokaz telew izyj­

ny nie jesteśmy w stanie wpłynąć, więc musimy się pogodzić z istniejącym stanem rzeczy”.

(10)

Łatwa jest abstrakcyjna miłość bliźniego (czy jak chcą pro­

pagatorzy etyki ponowoczesnej — relacja z Innym), natomiast wspólnota staje się trudnym wyzwaniem w sytuacjach kon­

kretnych, gdy dochodzi do uwikłań interpersonalnych, niewy­

godnych rozmów, konieczności zaspokajania potrzeb, gdy trze­

ba dzielić troski i znosić cudze narzekania. Paradoks o tej nieprzystawalności teorii do praktyki brzmi aforystycznie:

[...] Gdyby nie ludzie,

o ile łatwiej by się mówiło nic co ludzkie nie jest

5.11.79: Gdyby nie ludzie, TBZŚ

Izolacja staje się także przymusem, gdy zewnętrzność za­

graża jednostce, toteż TU bohatera Wierszy mieszkalnych za­

myka się z lękiem i kurczy do prywatności, chronionej przed inwigilacją (wiersze Choćby najgrubszy rygiel i Skoro ju ż mu­

sisz krzyczeć, rób to cicho, TBZŚ). Warto jednak zauważyć, że takiemu samoograniczeniu nie przyświeca ani odmowa uczestnictwa, ani duma posiadania z dewizą: „My home is my castle”. Przeciwnie, przestrzeń prywatna nie jest ani do końca własna, ani bezpieczna — co trafnie komentuje tytuł cyklu:

Kątem u siebie (wiersze mieszkalne), definiujący za pomocą oksymoronu przejściowy status sublokatora10. Osobność za­

tem w tym wypadku oznacza nie kontestację ani mizantropię, ile stan zaszczucia. To „samotność wyobcowana”, „samotność osaczona”11.

Wybór między TU i TAM jako wyraźna alternatywa „opozy­

cja — władza” zostaje skomplikowany i zrelatywizowany, gdyż decyduje o nim w dużym stopniu przypadek. O porzuconej drodze kolaboracji mówi wiersz A tak niewiele brakowało

10 K. B i e d r z y c k i : Świat poezji Stanisława Barańczaka..., s. 94.

11 Takich określeń używa Tadeusz Nyczek, który w ten sposób je uzasad­

nia: „Zagrożenie płynie bowiem zarówno ze świata, który jest tu synonimem Wielkiego Podsłuchu, jak i własnego lęku, fobii, obsesji”. T. N y c z e k : Wol­

ność słowa. W: I d e m : Powiedz tylko słowo. Szkic o poezji „pokolenia 68”.

Warszawa 1985, s. 177.

(11)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie.. 95 (JW TN ) — zresztą podobnie jak Potęga smaku Herberta12.

Najwyraźniejszą figurą wahania, stanu „zawieszenia pomię­

dzy” przeciwnymi postawami politycznymi jest N N , „szary”

bohater Sztucznego oddychania13 — zarazem nietragiczny bo­

hater współczesnej tragedii stanowiący przedmiot swoistej psychomachii, która toczy się między postawami uległości i buntu.

TU, czyli kraj (solidarność)

Już wcześniej, bo w Dzienniku porannym, zewnętrzność — jako środowisko społeczne i realia polityczne kraju — zostaje u w ew n ętrzn io n a , stając się treścią psychologicznego drama­

tu i rachunku sumienia. JA poddane introspekcji przyjmowało często pozycję autoperswazyjnego „ty”:

U końca wojny dwudziestodwuletniej, w dzień zwycięstwa nad sobą, w dzień

przegranej z sobą, gdy się wszystko wyjaśniło pochodniami pochodów, kagankiem kagańca, gdy zapomniałeś nazwisk i adresów,

oświecony lampą z biurka prosto w oczy, jak

krótkim tchem psa spuszczonego ze smyczy, w ten dzień ostatecznego zawieszenia broni

nad głową;

12 W wywiadzie poeta mówi o wpływie na literaturę czarno-białych po­

działów politycznych i jednoznacznych wyborach etycznych w latach sześć­

dziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Wówczas poezja dążyła do ich czytelnego zaznaczenia, natomiast w latach osiemdziesiątych, w stanie wo­

jennym, kiedy podział stał się oczywisty, rolą poezji było już raczej kompliko­

wanie tego układu i relatywizacja postaw. S. B a r a ń c z a k : Przekraczanie granic..., s. 83— 84.

13 T. N y c z e k : Powiedz tylko słowo..., s. 161.

(12)

szedłeś z nimi; uciekałeś z nimi;

u końca wojny dwudziestodwuletniej liczyłeś zaginionych, zmarłych i zabitych

w sobie samym, choć nigdy nie byłeś wśród siebie tak jasno żywy pod oświatą lampy,

zapominając nazwisk i adresów (a szedłeś z nimi; uciekałeś z nimi), jeszcze z wilgotnym żarem tchu na twarzy

zachowanej bez celu i składu;

[...]

U końca wojny dwudziestodwuletniej, D P

Inne obrazy społecznych postaw konstruowane są między biegunami obcości i przynależności, między dystansem a empatią. Uzewnętrznione satyrycznym dystansem zostają zwłaszcza symptomy zniewolenia i manipulacji propagando­

wej — sytuacje, w których niebezpiecznie łatwo zmieniają się role poddanych na funkcjonariuszy władzy, więźniów na do­

zorców, ofiar donosów na donosicieli (jak w wierszu Ci, którzy jedzą grzanki, będą jeść suchary, DP). Podmiot jednak zajmu­

je też inną pozycję — staje się częścią wspólnoty i w jej imie­

niu przemawia w formie MY. Staje się uczestnikiem życia zbiorowego i tym samym współofiarą władzy, choć oczywiście obdarzoną świadomością pokoleniową, wyrastającą ponad tłum (jak w wierszu Wyciągnęliśmy właściwe wnioski z wyda­

rzeń, DP). Niekiedy jednak wtapia się we wspólną świado­

mość potoczną, zakładając na przykład, że wszyscy obywatele wiedzą, że są manipulowani (Co jest grane, DP). Jerzy Kw iat­

kowski określa postawę narratora poematu Sztuczne oddycha­

nie jako szacunek i współczucie, a nawet „współcierpienie”14.

Jeśli kondycja zbiorowości opisywana jest z perspektywy ze­

wnętrznej, ale solidarnej, dominuje tonacja opiekuńczo-pro- tekcjonalna. Słychać ją w wierszu Śpiący, a potem w rozwi­

jających ów motyw dwóch ramowych hymnach Sztucznego oddychania. Symetryczna do tych obrazów zbiorowego zniewo­

14 J. K w i a t k o w s k i : „Une poignee des mains”. W: I d e m : Felietony poetyckie. Kraków 1982, s. 213.

(13)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 97 lenia wydaje się pieśń X V II z Podróży zimowej, gdzie JA pod­

czas podróży samolotem konstatuje z zadowoleniem: dobrze, że z tej perspektywy nie widać ludzi mieszkających w ogląda­

nych z góry domach, bo można by przez ich pryzmat ujrzeć własny los.

Na ogół czytelne, ale nigdy wprost nie zwerbalizowane jest przeciwstawienie M Y — ONI, choć obydwie strony spotykają się w tym samym języku gazet: pierwsi jako jego użytkownicy bierni, drudzy jako czynni; pierwsi jako manipulowani, dru­

dzy jako manipulatorzy. Wyraźnie tę dwutorowość, a zarazem skrzyżowanie perspektyw widać w zestawieniu dwóch wier­

szy: Humanistyczne warunki, który jest soliloąuium ofiary, i Określona epoka, przedrzeźniającego slogany władzy. Roz­

biór tego samego języka odbywa się za pomocą różnych metod:

po stronie T U dominuje hermeneutyka, po stronie TAM — parodia15. W pierwszej grupie mieści się liryka roli z najróż­

niejszymi wcieleniami podmiotu w „szarego człowieka” w celu pokazania jego zrozumiałych potrzeb i słusznych zażaleń — jak skarga sąsiada na nierzetelnego fachowca, który okazał się niesłowny, bo nie przyszedł usunąć jakiejś usterki w mieszkaniu (Czas skończyć z takimi, TBZS)16.

TU kraju (i zarazem obozu socjalistycznego) nieoczekiwanie zostaje powiązane też z TU kosmicznym. Dzieje się tak w cy­

klu Dziennik zimowy z tomu Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu, w którym obie te sfery łączy motyw uciążliwości po­

gody, a śnieg i brak elektryczności służą za alegorię zjedno­

czonych sił przyrody i władzy, także za sprawą frazeologii,

15 Włodzimierz Bolecki analizuje dokładniej różne sytuacje użycia i od­

miany „mowy własnej” i „mowy cudzej”. W. B o l e c k i : Język jako świat przedstawiony. O wierszach Stanisława Barańczaka. W: Pre-teksty i teksty.

Z zagadnień związków między tekstowych w literaturze polskiej X X wieku.

Warszawa 1998, s. 215— 228.

16 K. B i e d r z y c k i wskazuje w tym wierszu figurę fachowca jako pseudonim Boga, na którego podmiot składa zażalenie (Świat poezji..., s. 269). Wydaje się jednak, że kontekst społeczny w tym utworze jest waż­

niejszy niż odniesienia transcendentne, natomiast skarga na Stwórcę w y­

raźnie brzmi dopiero w Podróży zimowej.

7 - Obchodzę.

(14)

która łatwo kojarzy „Układ słoneczny i ustrój społeczny”

C22.12.79: Ułożone po ciemku, TBZŚ). Śnieg, główny motyw całego cyklu, stanowi dla bohatera zewnętrzność podwójną i czasem utożsamianą, a czasem zmistyfikowaną: oto bowiem wróg, czyli system, uzurpatorsko podszywa się pod sferę transcendencji. I Kosmos, i Bóg, i Władza polityczna sytuują TU jednostki w układzie wertykalnym.

Wspólnym azylem jest jednak inne TU: wyznaczone jako przestrzeń nie terytorialna, ale etyczna — wspólnota świado­

mości, której ocalenie daje dziedzina niepodległa. Jest nią poezja idealna, nie dająca się zdefiniować inaczej niż przez zawiły opis i enigmatyczny tytuł: To, co jest wierszem nie do pomyślenia (JW TN).

TU, czyli Ameryka (emigracja)

T U i TAM w rozumieniu terytorialno-politycznym pojawiło się najpierw epizodycznie — wpisane w cudzysłów ironii, skie­

rowanej przeciw propagandowo uproszczonej aksjologii, ma­

jącej umacniać z jednej strony patriotyzm (a raczej wierność obozowi socjalistycznemu), z drugiej ksenofobię. To gazetowe

„wiadomości z kraju / (dobrego) i ze świata (złego)” (Papier i popiół, dwa sprzeczne zeznania, DP).

Wiersz Przeglądając czasopismo „Home & Garden” parodiu­

je propagandową „demaskację” kapitalistycznego raju i zbudo­

wany został w modalności podwójnego przeczenia, z którego

— zgodnie z regułami logiki — powinna wynikać apoteoza ka­

pitalizmu. Tak jednak nie jest, gdyż sens wypowiedzi zmienia nagle kierunek — niby w poślizgu znaczeń. O ile opis T U po­

zostaje parodią Gierkowskiej propagandy sukcesu i wyideali­

zowanego przez nią obrazu ojczyzny, o tyle opis TAM, czyli owego „innego świata”, zaczyna już nabierać innego sensu:

przesuwa się w zaświaty, w transcendencję. Trochę podobnie,

(15)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 99 jak w słynnym Sprawozdaniu z raju Herberta, Barańczak osiąga tu ambiwalencję parodii i apoteozy, a wektor ironii wy­

daje się ruchomy. Przesłuchiwane są bowiem slogany, wyra­

żające obydwie opcje polityczne, i prześwietlony zostaje za­

równo dyskurs władzy, jak i naiwne stereotypy marzeń szarego obywatela PR L o nieosiągalnej dlań zachodniej krai­

nie szczęścia. W obydwu przeciwstawionych sobie wartościo­

waniach Wschodu i Zachodu zostaje zdemaskowany fałsz kon­

trastu. Ambiwalencja ocen pojawia się zatem już wtedy, w twórczości drugoobiegowej, kiedy jeszcze pokusa kreacji czarno-białej, stanowiącej propagandę a rebours, była naj­

większa. Krytycyzm poety nie dopuszczał wniosków łatwych i potocznie uproszczonych, nie sięgał do poetyki plakatu; ste­

reotypy przytaczał nie po to, by je swym kunsztem wzmac­

niać, ale by poddać rewizji. Kiedy indziej codzienna bezna­

dzieja każe wątpić w istnienie jakiegokolwiek lepszego świata

— jak w wierszu Braki, odrzuty, produkty zastępcze z cyklu Dojść do lady (wiersze nabywcze) (TBZS).

Drugim epizodem „zagranicznym” w poezji przedemigracyj- nej jest perspektywa widzenia Polski przez Cynthię Kamin- sky, Amerykankę ze Springfield — jej nieustanne zdumienie, świadczące o nienormalności życia w naszym kraju (21.12.79:

But why?, TBZS). Obydwa wiersze dotyczące relacji Wschód

— Zachód należą do twórczości krajowej, a więc głównie pod­

ziemnej, poprzedzającej wyjazd na kontrakt harwardzki. Do­

wodzą one trafności potwierdzonych potem przeczuć, że rów­

nież „tamten świat” jest bardziej skomplikowany, niż się wydaje. Relatywizm perspektywy aksjologicznej wynika z Ba- rańczakowego imperatywu nieufności17, a w tym wypadku chodzi o nieufność wobec binarnych podziałów. Empiria — ob­

serwacja świata i języka — nakazuje podejrzliwość wobec każ­

dej wizji nazbyt uproszczonej, toteż niekiedy poeta wręcz szu­

ka nieoczywistości ocen.

17 Został on sformułowany w manifeście-wstępie do tomiku Jednym tchem, zatytułowanym Parę przypuszczeń na temat poezji współczesnej.

Przedruk w: S. B a r a ń c z a k: Etyka i poetyka. Paryż 1979.

7*

(16)

Przeprowadzki za Atlantyk z pewnością nie można kojarzyć z romantyczną nostalgią emigranta, co zresztą on sam stwier­

dzał parokrotnie w wywiadach18 i wypowiada w kilku wier­

szach. Barańczak odcina się przede wszystkim od romantycz­

nego etosu wygnańca i występuje przeciw „sztampie smutku”, gdyż „zawsze gdzieś będzie ojczyzna asfaltów spotniałych” (jak w wierszu Na pustym parkingu za miastem, zaciągając ręczny hamulec, A), a nigdzie nie ma Ziemi własnej, wszędzie się jest gościem albo przygodnym przybyszem. Tym samym ro m a n ­ tyzm n o stalgii zostaje wyparty przez inny rom an tyzm — drogi, a nawet narzucają się skojarzenia z „kinem drogi”, nie­

zależnie od tego, że autoperswazja poety ma charakter racjo­

nalizacji losu.

Chodzi o nieprzywiązywanie się do miejsca. Motywację psy­

chologiczną tego postulatu można zrekonstruować nastę­

pująco: by uniknąć rozczarowań. Ale pragmatyka życia w pod­

tekście przeradza się w ideę, którą nazwać można etosem nom ady, a której patronuje bohater Norwidowego Pielgrzy­

m a:

18 Interesująca jest wypowiedź pozapoetycka zawarta w jednym spośród udzielonych wywiadów Barańczaka, rozwijająca swego rodzaju „teorię prze­

prowadzki”: „Przeprowadzka w tym sensie jest modelem życia. Czy może nawet ściślej: nie przeprowadzka, ale eksmisja. Skoro pojawiliśmy się na święcie, oczekujemy od niego, że będzie dla nas stałym, jeśli nawet nie naj­

bardziej komfortowym, miejscem zamieszkania. Gdy jednak my — ludzie — widzimy stosunek pomiędzy nami a światem jako stosunek pomiędzy loka­

torem a wynajętym na podstawie legalnej umowy mieszkaniem, świat trak­

tuje nas raczej jako muchę, która usiadła mu na skórze. I podobnie ja k koń porusza nagle skórą, aby strząsnąć dokuczliwą muchę, świat usiłuje nam co chwila nieoczekiwanie wyrwać grunt spod stóp swoimi trzęsieniami ziemi, rewolucjami, niespodziewanymi zgonami naszych bliskich, spadającymi na nas samych chorobami, nieszczęściami czy nagłymi odmianami losu — wszystkim, co w naszym życiu nieoczekiwane, co uświadamia nam nieskoń­

czoną nikłość wszelkich form pozornej ciągłości czy stabilności, wokół któ­

rych organizujemy nasze życie” . S. B a r a ń c z a k : „Poezja musi być wieczną czujnością”. Rozmowa z Piotrem Wierzchosławskim. W: I d e m : Z a ­ ufać nieufności..., s. 78.

(17)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie.. 101 Przecież i ja — z i e m i t y l e ma m,

I l e j e j s t o p a ma p o k r y w a , D o p o k ą d i d ę!...

To, co w Tryptyku dotyczyło zwykłej przeprowadzki do beto­

nowego bloku osiedlowego, daje się odnieść również do prze­

prowadzki transoceanicznej ze zmianą obywatelstwa. Barań­

czak zrównuje obydwa zdarzenia, jakby nie chodziło o istotną różnicę jakościową (geograficzną, polityczną, ekonomiczną, kulturową i językową), lecz tylko inną skalę zmiany miejsca mierzącą odległości:

[...]

kto ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać?

kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?

czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy w świecie

czuł się jak u siebie w domu?

Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka, TBZS

Osobliwie sformułowane przesłanie tego wiersza zawiera jeszcze większą hiperbolę, większy kwantyfikator, bo odnosi się nie tylko do migracji międzynarodowej, ale i całego życia

— efemerycznego pobytu na Ziemi. W tak skrzyżowanych per­

spektywach zmiana miejsca, choćby chodziło o daleki konty­

nent, traci wagę dramatu.

Pierwszy tomik „emigracyjny” Atlantyda zawiera wiersze z czasu stanu wojennego napisane w Ameryce. Rozdźwięk tych dwóch okoliczności: czasu i przestrzeni, organizuje dwa przenikające się wątki: wspomnień z kraju i obrazów z Nowe­

go Świata. Tę dwutorowość można postrzegać jako próbę prze­

zwyciężenia podwójnej obcości — sytuacji przejściowej, czy stanu zawieszenia, gdy JUŻ straciło się swoje dotychczasowe miejsce, a jeszcze nie w pełni odnalazło nowe. Ten stan „po­

między”, stan niepewności co do perspektyw zadomowienia obrazuje niedawne doświadczenie podróży powietrznej jako łatwo narzucająca się parabola, a tytuł wiersza definiuje go

(18)

przez frazeologiczną metonimię zagrożenia: „Ziemia usuwała się spod nóg”. Najwyraźniej mówi o tym rozdwojeniu wiersz Druga natura: oswajaniu realiów amerykańskich towarzyszy próba zakotwiczenia pamięci o kraju na błahym szczególe, zwłaszcza epizodach biograficznych z młodości, których zresztą nigdy przedtem poeta nie przywoływał w swych wier­

szach krajowych19.

Utwór zatytułowany imperatywem wewnętrznym N ie uży­

wać słowa „wygnanie” (A ) wskazuje dwie metody zniwelowa­

nia czasoprzestrzennego rozłamu tożsamości, które mogą się wydawać sprzeczne. Pierwszą jest pietystyczna rekonstrukcja pamięciowa obrazów Poznania:

Stać obiema stopami na twardym gruncie tej chwili, gdy kostka jezdni podbiega zakosem [...]

a siedemnastka wlecze swój ciemnozielony zgrzyt po przeciwbieżnym łuku szyn za róg Mielżyńskiego

i Fredry.

W zakończeniu wiersza przesłanie staje się autoperswazją, że zmiana miejsca pobytu (choć to przecież nieobojętne, czy na parę lat, czy na stałe!) jest zaledwie jednym z wielu przełomów w życiorysie — „bo z każdą chwilą wybiera się inne życie”. Motywy nomadyczności utożsamionej z przepro­

wadzką na pozór likwidują cały dramat emigracji.

Próba zakorzenienia się w chwili młodości, dokonana z per­

spektywy zaoceanicznej, jest próbą zachowania tożsamości, przeciwstawioną emigracyjnemu rozdarciu, i pod tym wzglę­

dem obrazy Poznania pełnią tę samą funkcję, co Litwa dla Mickiewicza i Miłosza czy Łódź i Warszawa dla Tuwima w Kwiatach polskich. Asertywne odcinanie się od stereotypo­

19 Zwraca na to uwagę m.in. Julian Kornhauser, recenzując zbiór A tla n ­ tyda: „Przeszłość jest kamizelką ratunkową, którą w każdej chwili można naciągnąć na siebie. N ie daje już jednak pełnej satysfakcji, już nie wzboga­

ca poetyckiej wyobraźni”. J. K o r n h a u s e r : Zatopiony ląd. W: I d e m : Międzyepoka. Szkice o poezji i krytyce. Kraków 1995, s. 106.

(19)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 103 wych ról wypełniających polską tradycję kończą się więc osta­

tecznie wyborem innego schematu — łatwo rozpoznawalnej kliszy ocalenia, choć z przemilczaną w podtekście tęsknotą.

Dawne TU, którego nie trzeba było wówczas portretować, stało się TAM i dlatego wymaga możliwie konkretnego opisu.

Trzeba jednak zauważyć, że asymetria obu brzegów oceanu nie jest aż tak wyraźna, gdyż obydwa — zarówno TU, jak i TAM — pozostają częściowo konkretne, a częściowo anoni­

mowe. W twórczości z okresu amerykańskiego poeta gromadzi wprawdzie konkrety ulic, wyglądy sklepów i znajomych, ale unika nazwy miasta. Wstrzemięźliwie posługuje się zarówno nazwą „Polska”, jak i ,Am eryka”, które dopuszcza tylko w przytoczeniach mowy cudzej. Powodem takich ominięć jest z jednej strony obawa przed patosem, z drugiej — otwarcie wypowiedzi na sensy uniwersalne20. Większą wagę ma auto­

20 Pisze o tym K. B i e d r z y c k i w cytowanej monografii Świat poe­

zji..., s. 164. W książce tej Barańczakowe obrazy Poznania zostały jeszcze tak skomentowane: „[...] to jest Poznań i nie jest Poznań, to jest miasto z wcześniejszej twórczości, a równocześnie miasto z mitu. Leżące gdzieś na skrzyżowaniu różnych doświadczeń i różnych przeżyć” (s. 78). W innym miejscu czytamy: „Am eryka i Polska Barańczaka to tyleż konkretne miejsca na świecie, co dwa odrębne, rządzące się innymi prawami, przysparzające różnych doświadczeń światy. W tym sensie nabierają one charakteru poza- geograficznego. To nie są miejsca, to są stany bycia. Tak jak biblijny raj może być interpretowany nie w kategoriach miejsca, lecz stanu bezgrzesz­

ności, tak Polska i Am eryka są tutaj różnymi rajami i różnymi czyśćcami (piekła Barańczak, przy całej bezwzględności jego poezji, nie przyjmuje do wiadomości), różnymi stanami emocjonalnymi, w jakich przychodzi żyć człowiekowi” (s. 168). Charakterystyka ta wydaje się trafna, gdy chodzi 0 pretekstualne traktowanie konkretu miejsca, służące uogólnieniu etyczne­

mu czy filozoficznemu; ale nasuwa wątpliwości co do sugerowanego tu mitotwórstwa, które w świecie poezji Barańczaka wydaje się obce, niefunk­

cjonalne, a nawet sprzeczne z ideą poezji konkretu i poezji nieufności, a więc i demitologizacji. Jeśli poeta miałby tworzyć mit, czyniłby to wyłącznie na użytek swej przemilczanej nostalgii. Biedrzycki dąży do spój­

nej w izji opisywanego przez siebie świata poezji, tymczasem w tym wypad­

ku trudno znaleźć argumenty, by nie mówić o głębokim rozdarciu 1 wynikającej z niego niekonsekwencji kreatora — chyba że przyjmie się inną perspektywę, podejmując interpretacje wyłącznie poszczególnych

(20)

biograficzny detal niż dominujące przedtem uogólnienie geo­

polityczne. JA sublimuje się jako pojedyncze, nie jest już re­

prezentacją wspólnego losu obywatela PRL.

W Chirurgicznej precyzji mechanizm kotwiczenia pamięci zbliża się do Leśmianowskiej i Heideggerowskiej psychologii scalania tożsamości przez nałożenie czasu przeszłego na czas teraźniejszy i wprawdzie poznańska nostalgia znajduje kon­

tynuację w wierszu wspomnieniowym Altana, ale zostaje też zrównoważona analogicznym motywem amerykańskim w wierszu Płynąc na Sutton Island, gdzie podobne wspomnie­

nia przywołują odwiedziny innego utrwalonego miłością miej­

sca na Ziemi.

Obydwie argumentacje pogodzenia się z losem (etos nomady i powroty wspomnień) wspiera wyprowadzony z nich pogląd, że obcość wielu osób w kraju wyznaczała granicę światów może bardziej sobie obcych (jak przywołany w wierszu Atlantyda po­

rucznik Woźniak, którego tajemnica pozostanie na zawsze nie odkryta) niż odległe kontynenty jako zmienne miejsca pobytu.

Trudno jednak te drogi konsolacji z sobą pogodzić, a jeszcze trudniej przyjąć za logicznie spójny system poglądów i racjo­

nalny program psychicznej adaptacji imigranta.

Bardziej przekonująco brzmi wiersz Resume, będący bilan­

sem życia w PRL, uznanego za szkołę przetrwania, w której nauka okazała się jednak całkowicie nieprzydatna w Am ery­

ce. Bagaż doświadczeń stał się zbędnym balastem, „komplek­

sem polskim” — a tu zagraża kolejny stereotyp, także ten w wersji po gombrowiczowsku zanegowanej. Wiersze z A tla n ­ tydy i Widokówki z tego świata (natomiast w znacznie mniej­

szym stopniu z Chirurgicznej precyzji) tworzą trzy wątki, któ­

re można nazwać: n u rtem o calen ia polskości, n u rtem m ed iac ji k u ltu r i n u rtem a d ap tac ji im igranta. Wątki te zazwyczaj przebiegają równolegle, ale niekiedy się z sobą splatają i krzyżują.

wierszy jako światów osobnych, autonomicznych, z odrębnymi również (auto)kreacjami podmiotu, a nie całych tomików i okresów twórczości.

(21)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie.. 105 Tym, co budzi aprobatę i entuzjazm, jest atrakcyjność ame­

rykańskiej wielokulturowej inności (Naród, któremu lepiej się powiodło). Próbom adaptacji do nowych realiów i warunków życia nie towarzyszy krytyka społeczeństwa amerykańskie­

go21, ale również nie ma entuzjazmu i większej fascynacji no­

wością, żadnej szczególnej ciekawości poznawczej; przeważa zgoda na Amerykę taką, jaka jest — na konieczne tło jednost­

kowej egzystencji, przymusowe dekoracje zaprojektowane przez los.

Poczucie klęski wynikającej z własnego nieprzystosowania, ale zarazem biograficzno-historycznego obciążenia polską przeszłością sprawia, że przybysz oscyluje między strategiami niespełnionego „zadomowienia” i nieprzezwyciężonej „obco­

ści”22. Z a d o m o w ie n ie w nowym miejscu zostaje zdemasko­

wane jako gra pozorów — w płytkich rozmowach z Ameryka­

nami możliwe jest porozumienie tylko powierzchowne (Sm ali talk). Wiersz Ze wstępu do rozmówek odkrywa proste zasady takiej konwersacji:

[...] Rzecz w tym, żeby pozwolić im się przemknąć jak na wodnych nartach przez sztuczny staw rozmowy, cokolwiek jest warta jej głębia po kolana; aby bez potrzeby

nie hamować ich zjazdu po zjeżdżalni słów w brodzik porozumienia; [...]

— gdyż i tak w dole czyha „piaszczyste i biedne / dno obco­

ści”.

Wprawdzie zdarzają się sytuacje przelotnych zbliżeń — cza­

sem najdosłowniej przelotnych — jak chwilowe poczucie wspólnoty z pasażerami samolotu (Lot do Seattle, A ) wyni­

kające z przypadkowego sąsiedztwa (Okno, A), ale prędko zo­

stają zdemaskowane jako pozór trwałej asymilacji. W wierszu

21 J. K o r n h a u s e r : Zatopiony ląd..., s. 113— 114.

22 Strategie te opisuje R. N y c z : „Każdy z nas jest przybyszem”. Wzory tożsamości w literaturze polskiej. „Teksty Drugie” 1999, nr 5, s. 49— 51.

(22)

Obserwatorzy ptaków (W TŚ) napis na mapie, umieszczonej w rezerwacie dzikiego ptactwa, brzmi: JESTEŚ TUTAJ, co jest konwencjonalną wskazówką dla każdego turysty, ale przybysz z Polski wyczytuje w nim jeszcze aluzję do własnej kondycji: widzi zarazem potwierdzenie swego pobytu w Am e­

ryce, a nie tylko przynależność do okazjonalnej wspólnoty grupy turystów, których zjednoczył chwilowy status współ- obserwatorów ptaków w jednym TU, przeciwstawionym zew- nętrzności obserwowanego TAM. Z kolei inne doświadczenie osobiste, inwigilacja dokonywana przez kamerę strzegącą na­

brzeża, która wykrywa przybysza jako „ciało obce” (Cape Cod, WTŚ), uświadamia poecie jego status intruza, obciążonego obcą tej ziemi pamięcią i świadomością.

Wiersz Nowy Świat prezentuje rzeczywistość wygodnie urządzoną i do końca zorganizowaną, ale wieńczy go zaska­

kująca puenta:

[...] znajdę w skrzynce na listy, obok rachunków, prospektów i reklam pocztówkę z widokiem Nowego Światu i pozdrowieniami od aresztowanego tymczasem przyjaciela.

Nowy Świat, A

Zdarzenie ma motywację realistyczną: wiadomo, że list wysłany jeszcze na wolności mógł iść tak długo, przetrzymy­

wany w dodatku przez pocztową cenzurę, że doszedł dopiero, gdy nadawca został internowany. Chodzi jednak o ironię losu, i to podwójną, gdyż przyjaciel, zapewne nie przypadkiem, ale dla żartu, wybrał pocztówkę , z widokiem warszawskiej ulicy, czyniąc aluzję do drugiego (a etymologicznie pierwszego) zna­

czenia toponimu. W ten sposób niby naruszył konwencję ko­

respondencyjną, wskazując, że miejsce nadawcy nazywa się tak samo, jak bywa nazywane miejsce adresata: Nowy Świat.

Zbieżność onomastyczna ujawnia jednak dramatyczną od­

mienność obu Nowych Światów — przede wszystkim wolności i zniewolenia. Interferencja realiów Polski i Ameryki obej­

(23)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 107 muje zatem jeszcze świat trzeci: mitu amerykańskiego w Pol­

sce23.

Echa stanu wojennego docierają, naturalnie, do środowisk polonijnych, co odnotowuje liryczny reportaż Msza za Polską w St. Pa u l’s Church, grudzień 1984. Profesja harwardzkiego wykładowcy literatury polskiej zakłada pewną przekładalność dwóch kultur i tradycji — także objaśnienia cudzoziemcom ro­

dzimego romantyzmu z Odą do młodości (Wrzesień). Garden party pokazuje z kolei nieprzetłumaczalną obcość dwóch świa­

tów — reakcje Amerykanów na wydarzenia w Polsce i całko­

wite ich niezrozumienie. Zresztą nie przypadkiem została w y­

brana sytuacja towarzyska, której konwencja nie przewiduje rozmów na tematy poważne, ale bohater zagadnięty „Co słychać w Polsce?” chce odpowiedzieć serio zamiast potrakto­

wać pytanie jako czysto fatyczną kurtuazję24.

23 Mówi Barańczak w jednym z wywiadów: „[...] doświadczenie emigracji [...] dla poety jest przede wszystkim przeniesieniem i nałożeniem własnej przestrzeni symbolicznej na nową przestrzeń realną, geograficzno-społecz- no-językową, w której się znalazł. Ponieważ kontury tych dwu przestrzeni siłą rzeczy nie pokrywają się — właśnie w tych miejscach, w których roz­

chodzą się najbardziej, dzieje się wiele rzeczy czasem dokuczliwych i boles­

nych, ale zawsze ciekawych”. S. B a r a ń c z a k : Autonomia i oparcie..., s. 52— 53. Ponadto „Nowy Świat” na początku 1971 roku stał się hasłem środowiska Młodej Kultury, hasłem, które pojawiło się na łamach „Studen­

ta” i w twórczości Adama Zagajewskiego (Sklepy mięsne. Kraków 1972), a oznaczało projekt nowej kultury, przeczucie jakichś zmian w świadomości narodu, było „możliwą realnością” — ja k pisze o tym Nyczek, nie pomijając zresztą skojarzeń z ironicznym tytułem antyutopii A. H u x l e y a: Nowy wspaniały świat. T. N y c z e k : Świat przedstawiony (I). W: I d e m : Po­

wiedz tylko słowo..., s. 30— 31.

24 „Przez cały czas jednak żyłem Polską i polskimi sprawami — może na­

wet intensywniej niż w czasach, kiedy mieszkałem w kraju, jako że w Po­

znaniu mogłem sobie uchodzić za kogo chciałem, natomiast w Cambridge w stanie Massachusetts funkcjonuję, czy tego chcę, czy nie chcę (choćbym nawet nie chciał, zdradzi mnie akcent), jako Polak, polski składnik miejsco­

wej wielonarodowościowej mieszaniny”. S. B a r a ń c z a k : Przekraczanie granic..., s. 83.

(24)

TU, czyli świat (egzystencja)

Perspektywa transcendentna dodana do relacji geograficz­

nej TU — TAM w dawnym wierszu Przeglądając czasopismo

„Home & Garden” powraca już w odwróconej perspektywie w najbardziej znanym spośród wierszy „amerykańskich” Bara­

ńczaka Widokówka z tego świata. O ile Atlantyda wyrażała głównie rozdźwięk dwóch światów, o tyle w Widokówce... rela­

cje przestrzenno-deiktyczne stabilizują się, ale zarazem zo­

stają skomplikowane. TU to już Ameryka, ale także cały docze­

sny TE N ŚWIAT. TAM to Polska, ale i dowolny punkt poza Ameryką, każde gdzie indziej świata, a zarazem ZAŚWIATY.

Relacje te najwyraźniej zostają zarysowane w poetyce listu wielokrotnie już zanalizowanych wierszy Podnosząc z progu niedzielną gazetą i Widokówka z tego świata. Korespondencja poetycka ma potrójnego adresata: 1) człowieka w innej strefie czasowej, 2) człowieka już nieżyjącego, 3) człowieka jeszcze nie narodzonego lub Boga. Komentatorzy wierszy zwracali uwagę na koncepcję T Y w tych utworach25, mówił też o niej sam autor w wywiadzie i w jednym z wierszy (Jakieś Ty) jako możliwości stworzenia wieloznacznego sensu i wielu naraz odniesień — zarówno geograficznych, jak i metafizycznych.

Wczesny bohater liryczny Barańczaka również przeżywał rozterki egzystencjalne, może nawet dotkliwiej niż jego póź­

niejsze, amerykańskie wcielenia. Jego prywatność, uwikłanie społeczne i polityczne zawsze podszyte były elementarnym lę­

kiem i miały wymiar metafizyczny, choć nie wskazywało jesz­

cze tak wyraźnie na Transcendencję, jak Widokówka z tego świata. W Dzienniku porannym znalazł się wiersz Święto zmarłych, który mówi o zaklinaniu śmierci przez wspólnotę żywych, umacniającą się wobec zagrożeń ze strony umarłych.

T U i TAM więc od początku miało odniesienie podwójne. Moż­

na się natomiast spierać co do proporcji i kierunku takich

25 D. P a w e l e c pisze o „grze figurami adresata” . Świat jako Ty..., s. 77.

(25)

Szkoda, że cię tu nie ma. Obcość i zadomowienie. 109 konstrukcji parabolicznych: który poziom sensu uznać za główny i który świat jest ilustracją (lub egzemplifikacją) któ­

rego świata, gdyż niekiedy relacje między nimi są zwrotne26.

Autor zresztą w udzielanych wywiadach przekonująco tak właśnie komentuje swą wczesną poezję: nigdy swych wierszy nie postrzegał w kontekście „polityczności” jako opozycji wo­

bec metafizyki27. W zbiorze Ja wiem, że to niesłuszne znaj­

dziemy na przykład refleksję o wyobcowaniu jednostki w świecie i myśl ta ma odniesienia kosmiczno-egzystencjalne, niezależnie od uwikłań społecznych i politycznych, a wydaje się jakże bliska filozofii przypadku Szymborskiej, zresztą rów­

nież świadomości potocznej, w której podobna myśl o własnym losie nasuwa się jako nieunikniona.

Czy rodząc się, mogłeś wiedzieć, żeś tylko w jedno się przedarł życie — że cała reszta czeka cię, obca i żywa?

Całe życie przed tobą, J W T N

Cykl Podróż zimowa, pomijając jego kontekst intertekstual- ny i muzyczny, odróżnia od pozostałych amerykańskich wier­

szy dominujące uogólnienie egzystencjalne. Podmiot jest raz pojedynczym JA, kiedy indziej głosem skargi zbiorowości wę­

drowców M Y na oszustwo gospodarza — Stwórcy jako W iel­

kiego Fałszerza, ale dramat rozgrywa się w niegościnnej prze­

strzeni abstrakcyjnej zimy. Uniwersalnym odniesieniom

26 Niektóre sytuacje liryczne Barańczaka wydają się proste i można je opisać, powtarzając za Nyczkiem, że istnieją w nich dwa plany, dwa głosy:

pierwszy — zewnętrzny, zawierający temat codzienny, drugi — głęboki, mieszczący metaforę losu. T. N y c z e k : Wołność słowa..., s. 174. Trudno natomiast zgodzić się z diagnozą Biedrzyckiego, że eschatologiczna frazeolo­

gia służy poecie do wyjaskrawienia podziału „Wschód — Zachód”. (K. B i e ­ d r z y c k i : Świat poezji..., s. 162).

27 Poeta mówi o swym rozumieniu pojęcia „poezja metafizyczna” — to

„seria kartek czy listów wysyłanych Stwórcy przez mieszkańca tej Ziemi”.

S. B a r a ń c z a k : Metafizyczna poczta. Rozmowa z Maciejem Ziębą OP. W:

Zaufać nieufności..., s. 37.

(26)

sprzyjają dekoracje: wszechobecnego śniegu i zawiei, która każe szukać czegoś w sobie i ponad sobą.

Na alegoryczną wędrówką poza czasem i przestrzenią na­

kładają się jednak trywialne konkrety codziennych podróży samochodem; detal obyczajowy zderza się z odniesieniem trancendentnym, pomijając obydwa kręgi pośrednie (ojczyzny i miejsca imigracji), a więc także eksponowaną wcześniej pol- sko-amerykańską dialektykę czasoprzestrzeni.

Strategie obcości i zadomowienia dotyczą nie tyle jakiegoś kraju, ile planety, nie tyle podróży, ile pobytu na Ziemi, nie tyle programu wyprawy, ile determinacji losu. Kosmicz- no-eschatologiczne spojrzenie, w którym podobnie jak w Wi­

dokówce... dopatrzyć się można deistycznej koncepcji Boga, najwyżej ubocznie przywołuje jakieś wschodnioeuropejskie czy wręcz syberyjskie realia północy z martyrologiczną tradycją i Anhellim.

T U zacieśnia się do wnętrza samochodu, a obcymi światami są poszczególni ludzie mijani w swych zamkniętych pojaz­

dach. TAM jest zatartym horyzontem, a więc ziemią zmie­

szaną z niebem, która oderwana od topografii, oznacza Trans­

cendencję. Tym samym nieoczywista albo nieaktualna staje się deklaracja poety o prymacie konkretu nad powszechni- kiem. Idealną sytuacją jest przekonujące połączenie obydwu wektorów eksploracji: ad rem i ad astra. Docieramy jednak do takich okolic, gdzie mimetyzm okazuje się niefunkcjonalny i trzeba szukać prawdy nie tylko w alegorycznych odniesie­

niach, ale i w retoryce apostrofy — czasem zagadkowej:

[...] Gdy nie umiemy mówić wprost — rozpoznaj nasz prawdziwy głos.

X X III, PZ

Konkret stanowi materiał dowodowy, służący uogólnieniu TU. A jeśli tej funkcji spełnić już nie może — w poezji Barań­

czaka po prostu zanika. Okazało się bowiem, że można mówić do rzeczy, ale poza rzeczą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pojawia się więc pytanie, na ile zaciekawienie grupy mną jest swego rodzaju preludium do autentycznego zaciekawienia się sobą nawzajem i własnym myśleniem, odczuwaniem

częło burzenie symetrii wiersza. Wersy stają się krótsze, jakby blokowane były zwątpieniem. Prowadzony wewnętrznie dialog sprawia w końcu, że podmiot liryczny

naistnienieBoga,zgodniezktórymwszelkieobiekty(takżeczłowiek)mogąnieistnieć,a jedynie„Bógni emożenieistnieć, jegoistnieniejest

W osobową konstytucję każdego i wszystkich wpisana jest wola Boga, który chce, aby człowiek posiadał celowość jemu tylko w łaściw ą."1,4 Rzeczywistość osoby

Magdalena jest nie tylko pierwszą osobą, która odkrywa pusty grób, ale przed wszystkimi, również przed Piotrem, dostępuje przywileju uj­ rzenia Zmartwychwstałego,

The cold-wall similarity model of the interaction of a compressible, laminar, boundary-layer flow with a corner-expansion wave is investigated using certain

Wydaje się, że na rynku polskim, ale także zagranicznym, nie było do tej pory publikacji podejmującej całościowo zagadnienie religii w nowoczesnym ustroju demokratycznym

- piętro koron drzew (do 40 m wysokości), tworzoną przez w pełni dojrzałe rośliny drzewiaste (różne gatunki zależnie od zbiorowiska roślinnego, w Polsce: sosna, świerk, buk,