• Nie Znaleziono Wyników

Przybliżać czy obniżać?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przybliżać czy obniżać?"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Dybciak

Przybliżać czy obniżać?

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (15), 144-148

(2)

144 m ożna dzieła odpow iednie do om aw iania w szkole, odznaczające się w łaściw ą ran g ą arty sty czn ą. Stw o rzenie k in a szkolnego rozwiązało­ by te prob lem y pod w aru n kiem , że p ro g ram będzie w łaściw ie do­ b ran y , a in form acja w odpow iednim czasie d o trze do nauczycieli, k tó rz y zresztą pow inni uczestniczyć w jego tw o rzen iu.

Trzeba, aby do św iadom ości rodziców, uczniów i w ładz ośw iatow ych d o tarł fak t, że lek cja m oże odbyw ać się tak że w m uzeum , w kinie, w tea trz e — niekoniecznie zawsze i ty lko w sali le k c y jn ej. Myślę, że bez zrozum ienia tego prostego fa k tu tru d n o m ów ić o współczesnej hum anistyce, o p rzy g otow an iu ucznia do sam odzieln ej pracy.

7. To dobrze, że m ów i się ta k w iele o studiach m ag istersk ich i podyplom ow ych, że w ielu nauczycieli takie studia

ju ż p ed ejm uje. M yślę jednak, że to je st p ro g ra m m inim um , że na tym nie m ożna poprzestać. N auczyciele p ow inni także m ieć możność po­ d ejm ow ania p rac y naukow ej, pu blikow ania sw oich prac, w spółpra­ cy z wyższą uczelnią. O form ach tej w sp ó łp racy trzeb a jeszcze po­ m yśleć, o form ach pom ocy nauczycielom p o d ejm u jący m tę pracę rów nież. O czyw iste jest jed n a k dla m nie, że nie m ożna się zatrzy­ m yw ać na etapie stud ió w podyplom ow ych. J u ż dziiś trzeb a m yśleć śm ielej, sięgać dalej. W ięcej zaufania dla nauczycieli, w ięcej w iary w ich m ożliwości i dobre chęci. Myślę, że czas p rzestać m ówić o „n e­ g aty w n y m doborze” k a d ry nauczycielskiej, cz^j zaprzestać wyrze- k ań i u tyskiw ań. T rzeba pam iętać, że o kształcie naszej szkoły będą decydow ać nie program y, nie podręczniki, nie w ładze ośw iatow e, lecz przede w szystkim nauczyciele. A je st w śród nich n a p ra w d ę b a r­ dzo w ielu ludzi o dużym zapale, ogrom nej w iedzy, zam iłow aniu do sw ojej p racy. Nie u w szystkich udało się te cechy stłum ić p olityką nieufności i k o n tro li rubry czek. W tym widzę m ożliwość odrodzenia szkoły. D latego dobrze byłoby, żeby w sto sunku d o nauczycieli za­ stosow ać zasadę p r im u m non nocere i przede w szystkim nie p rze­ szkadzać im (vide — a rty k u ły prasow e, zarządzenia czasem sprzecz­ ne, n a d m ia r pozadydaktycznych obowiązków).

Elżbieta Marcinkowska

P rzybliżać czy obniżać?

J a k głosi niezbyt głębokie, a le często p raw d ziw e p rzysłow ie ludow e — ,,byt określa św iadom ość p o p u la ry z a to ra ” ; o fia rą tego p raw a padło ju ż w ielu au to ró w i niezm ierzona rzesza czy­ telników . S tało się tak głów nie dlatego, że przez działalność popu ­ lary z ato rsk ą ro zu m ie się — n ieste ty najczęściej — n ie przybliżanie, lecz obniżanie w ielkich w artości k u ltu ry do poziom u „m asy c z y te ln

(3)

i-c ż e j” . Z akłada się jako p ew n ik niezm ienność niskii-ch stanów w iedzy i u m ie ję tn o ści m yślen ia p rzeciętnego odbiorcy, więc zam iast ru ch u w zw yż — w prow adzan ia w św iat m yśli, n ieudolnie p rzyrządza się n ie stra w n e pigułki w ed le recep t ideologicznych lub dydaktycznych. N a w et jeśli jakiś zdolny a u to r obdarzony tale n te m pedagogicznym zd ecy duje się w yprodukow ać dobry tow ar, n ap otyka ty le b a rie r o r­ g an izacy jn y ch , uprzedzeń, k o n serw aty w n y ch naw yków , że albo ów cen n y p ro d u k t nie zostanie dopuszczony do k on ku row an ia z ta n d e ­ tą, alb o zniechęcony a m b itn y pisarz w ycofuje się z a re n y i w raca do sp ecjalisty czn ej, naukow ej pracy. Oczywiście zw ycięzcy glad iato rzy ty lk o z p og ardą p a trz ą na tak ieg o słabeusza i bez sk ru p u łó w k o n ty ­ n u u ją w rzask o w ieży z kości słoniow ej, gabinetow ych uczonych, izo­ la c ji k lerk ó w itp.

I ta k k ra j cały jest te re n e m ig rzy sk p o p u laryzato rskich , gdzie ćw iar- tu je się arcydzieła, bez litości p rep aro w an i są genialni tw ó rcy , a n a­ w e t n ajw ięk si ideow i przeciw n icy zam ieniani w odrażające karły.

Nec H ercules contra plures, a zatem na razie oczyszcza się stajn ię

A ugiasza grupow o. K ilk a zbiorow ych przedsięw zięć przyniosło p ięk ­ n e e fe k ty łącząc p rzystęp n o ść i zrozum iałość z bezsprzecznym i w a r­ tościam i poznaw czym i: C z y ta m y wiersze pod red a k c ją J. M aciejew ­ skiego, C z y t a m y u t w o r y współczesne K ostkiew iczow ej i Sław ińskich, „ L e k tu ry i p ro b le m y ” w „T ygodniku K u ltu ra ln y m ” , „K anon le k tu ­ r y ” w „T ygodniku P o w szechnym ” , „C zytane w szkole” w „ L ite ra tu ­ rz e ” i w reszcie cykle a rty k u łó w w „Życiu L ite rac k im ” . K siążka L e k ­

t u r y obow ią zko w e1 je s t o b szerny m zbiorem szkiców, publikow anych

w k rak o w sk im tygodniku, dopraw ionym w stępem teorety czn o literac- k im i działem T e r m i n y i pojęcia n a u k i o literaturze. N ajp ierw po­ chw alić trzeb a au to ró w za rozm ach — om aw ian y tom poświęcony został całej lite ra tu rz e św iatow ej, od H om era do Now aka. A utorzy n ie u lękli się w ielkości i śm iało staw ili czoła arcydziełom (inna to sp raw a czy skutecznie). K siążka o w ielkich dziełach lite r a tu r y daw ­ nej i w spółczesnej ad reso w ana do czytającego ogółu — głów nie m ło­ dzieży — je st głęboko u k ry ty m , ale trw ały m m arzeniem każdego b a­ dacza lite ra tu ry . Bo czy k to z a jm u je się ry m am i klauzulow ym i, czy h ipotaksą, czy se m a n ty k ą n a rra c ji, w szystkie sw oje działania odnosi do całości lite ra tu ry .

P om ysł m ieli re d a k to rz y L e k t u r obow iązkow ych przedni, ale co z w ykonaniem ? Bo cała sp raw a polega na w7yborze stra te g ii in te rp re ­ tac y jn ej: ja k ie p y ta n ia arcydziełom zadają, jak i św iatopogląd i jak i ty p w rażliw ości stoi za poszczególnym i odczytaniam i, jak ie sposoby a n a lizy są p refe ro w a n e i jak i sty l zachow ań wobec lite ra tu ry p ro p a ­ gu ją. Otóż tru d n o dop atrzeć się w tej książce k o h eren cji te c h n ik b a­ 1 L e k t u r y o b o w i ą z k o w e . Szkice, e seje, f e l ie t o n y na t e m a t le k t u r sz koln ych .

Pod redakcją Stanisław a Balbusa i W łodzimierza Maciąga. Wrocław 1973 Os­ solineum , ss. 317,

(4)

146 dawczych czy w yraźnego p lan u działania-. Nie m a tu dbałości o no­ w atorstw o języ k a in terpretacja, a teg o eklek tyzm u i często — mów­ m y szczerze — tra d y c y jn e j banalności an a liz nie uspraw iedliw ia jednolitość założeń filozoficznych. To nie je st k w e stia zrozum iałości języka i klarow ności k o n stru k c ji. Bo w łaśnie d y d a k ty c z n y senty m en­ talizm i n i jakość sty listy k i u tru d n ia ją dojście do .dzieła sztu ki oraz u k ry w a ją jego oryginalność, z a cierają znaczenia! Inaczej je st w przy­ toczonych za w zór p racach J. M aciejew skiego, K ostkiew iczow ej, Sła­ w ińskich, Głowińskiego, B alcerzana. T am te szkice czyta ze zrozu­ m ieniem i przy jem n ością uczeń szkoły śred niej, ale także pow ołują się często n a nie a u to rz y p rac stricte naukow ych.

Błędem L e k tu r obow iązkow ych je st rozszczepienie w arto ści dzieła literackiego uw idocznione już w kom pozycji. W części in te rp re ta c y j­ n ej zdecydow anie g ó ru je o rie n tac ja na elem en ty oby w atelsk ie i m o­ ralne, n ato m iast elem en ty a rty sty c z n e om aw iane są w e w stępie i do­ datku. A le oczywiście — k to nie m usi, nie z a jrz y do teoretycznego opakow ania. U m iejętnego czy tania w ypow iedzi litera c k ic h w całym ich bogactw ie uczą kon sek w en tnie tylko szkice S tan isław a Balbusa oraz, rzadziej, M acieja Szybista, E m ila O rzechow skiego i Tadeusza Bujnickiego. Za dużo m ów i się o treści u tw o ru , za m ało o fra p u ją ­ cym procesie w y pracow y w an ia znaczeń zaw arty ch w w ierszu, po­ wieści, dram acie. S z tu k a in te rp re ta c ji n ie je s t Zbędnym balastem , ale n a u k ą m yślenia i sam odzielnego obcow ania z lite ra tu rą . A w łaś­ nie, jak c z y ta ją sam i a u to rz y i do jakich ko n k lu zji dochodzą?

Poziom poszczególnych in te rp re ta c ji je s t zaskakująco nieró w n y . Szy- b ist dał bardzo dob re rzeczy o Don Kichocie i S t a r y m człow ieku

i morzu. A le cały k a p ita ł z a u fa n ia c z y teln ik a stra c ił in te rp re ta c ją Popiołu i d ia m en tu n apisaną językiem w stę p n ia k a gazetow ego (i

u k ry w a ją c ą gazetow y św iatopogląd). Jeszcze gorzej w ypadło odczy­ tan ie Zbrodni i k a ry — a n i słowa o tym , dlaczego je st to pow ieść w ielka i now ato rska, nic o znanej — nie ty lk o z B ach tin a — p ra w ­ dzie o niejednoznaczności, dialogow ym C harakterze tw órczości a u to ­ r a Biesów. S zybist p rzed staw ia D ostojew skiego ty lk o jako nie b a r ­ dzo oryginalnego, za to bardzo reak cy jn eg o m yśliciela społecznego. O rzechow ski bardzo u m ie ję tn ie bez n a trę tn e g o uw spółcześniania p rzy b liży ł p ro b lem aty k ę A n ty g o n y , a le znów W itold N aw rocki za­ chw yca się szlachetnością ,i p atrio ty zm em ry c e rz y z Pieśni o Ro lan ­

dzie, k tó rz y dzisiaj pow in n i raczej przerażać o k ru cień stw em , nie­

naw iścią i pogardą dla obcych — tak ie m ęstw o i p a trio ty z m nie od­ p ow iadają mi; Pieśń... p rz e trw a ła jako pom nik k u ltu ry z zu p ełnie in n y ch powodów (po w y jaśn ien ia m ożna zwrócić się choćby do M i­

m esis A uerbacha). Stan isław o w i B albusow i nie udał się szkic o Leś­

m ianie, n a p rzestrzen i k ilk u stro n w ypow iada sprzeczne opinie: „Jeśli m ianow icie w poezji tej jakakolwiek rzeczyw istość idealna, duchowa czy abstraikcyjna, isłowem — jakakolwiek rzeczyw istość pozazm ysłowa spotyka

(5)

się z konkretem , to konkret zaw sze w ychodzi z takiego spotkania zw ycięsko” (s. 357), a dalej: „I w szystkie te elem enty (nicość z życiem, natura z duszą —

K. D.) ciągle siię ze sobą przeplatają, a nieraz sąsiadują tak blisko, że nie sposób ich rozdzielić" (s. 361).

I w y o b raź sobie bied ny czy teln ik u , jak to one w alczą i zw yciężają się skoro nie m ogą siię rozdzielić! P rz y zn a jm y lojalnie, że je st to je d ­ no z n ieliczn y ch potknięć B albusa, k tó ry nap isał k ilk a in te rp re ta c ji, k tó re b y ły b y św ietne, g dy b y p a ru z n ich nie obniżał nieco za często p o w ta rz a ją c y się m otyw -w niosek, że d aw n y u tw ó r „łączy w iele z p ro b le m a ty k ą nasizego n iełatw eg o i skom plikow anego w iek u ” . T akie stw ie rd z en ie nic n ap ra w d ę n ie znaczy, bo co to takiego św iatopogląd lu b p o sta w a X X -w ieczna? Istn ieje w „naszym skom plikow anym s tu ­ leciu ” ta k a różnorodność — często sprzecznych — ten d en cji, iż ana­ logia z przeszłością m u si odw oływ ać się do .określonego p rąd u lu b n u rtu , a nie tak w ogóle do naszych czasów.

S p raw ą n iezw y k le isto tn ą w p u b lik a c ji będącej w łaściw ie po p u larn ą h isto rią lite r a tu r y e u ro p ejsk iej jest dobór m a te ria łu om aw ianego. Nie je st rzeczą w cale obojętną, co zam ierzają a u to rz y przybliżyć, oży­ wić i w jak ie k o n fig u ra cje w y b ra n e postaci zestaw ią. T u znów n a ­ suw a się przypuszczenie, że w y b ór ten b ył dość przypadkow y. J e d ­ no przeoczenie je s t bairdzo duże. N ie m a naw et parostronicow ego te k stu o Biblii. A przecież to n iew ątp liw ie najw iększa księga n a ­ szej k u ltu ry , na ty m fu n d am en cie w y ro sły późniejsze arcydzieła i niezm ierzona ilość pom niejszy ch u tw orów . Do dziś nasza św iado­ mość żyw i się obrazam i i postaciam i, pojęciam i, m otyw am i i w a rto ­ ściam i ze Starego i Now ego T e sta m e n tu . D y sk rym inacja Biblii, ja k ­ b y n a to spojrzeć, je st z b y t w ielkim u stęp stw em wobec laickiej bi- goterii. Także obok re p re z e n ta c ji p isarzy w spółczesnych n ie m ożna p rzejść obojętnie. Z polskich prozaików znaleźli się na liście om aw ia­ n y ch D ąbrow ska, K ruczkow ski, Iw aszkiew icz, N ałkow ska, A ndrze­ jew ski, B orow ski, Breza, Now ak. Dlaczego p re fe ru je się m iędzy in­ ny m i pisarzy w skali h isto rii lite r a tu r y dru gorzędnych, a pom ija Schulza, W itkacego, Gom brow icza, P arnickiego i k ilk u innych na pew no lepszych od „obow iązkow ych” . A k to podszepnął redaktorom , że jed y n y m i dziełam i lite r a tu r obcych godnym i om ów ienia m uszą być: we fran cu sk iej D żu m a i N ocny lot, w niem ieckiej M atka Cou­

rage, w anglosaskiej S ta r y człow iek i m orze i w ro syjskiej Los czło­ wieka?

Ja k że p o trz e b n e i w końcu pożyteczne L e k t u r y obowiązkowe dużo stra c iły z pow odu kom prom isow ego n astaw ien ia red ak to ró w i a u to ­ rów. Z jed n ej stro n y w a rto pisać w yw ażone, bogate w in fo rm a c je i pom ysłow o sk o n stru o w a n e szkice, ale z d ru g iej nęci 90 000 egzem ­ p larz y n ak ład u . D okłada się więc n o tk i biograficzne, jeszcze uboższe niż w podręcznikach, zestaw ia listę le k tu r zgodną z w idnokręgiem

(6)

um ysłow ym dzisiejszego Pim ki. D latego za m ało tu (zacytujm y w stęp) „propozycji in te rp re ta c y jn y c h ” a za dużo fra g m en tó w uży­ tecznych „ p rz y rozm aity ch p o w tó rk ach ” .

Kr zyszt of Dybcink

Konfrontacja poetyk *

0.0. W łaściw ej typologii p o etyk (lub języków poetyckich) n ie m ożna zbudow ać w oparciu o pow ierzchow ne wy­ k ład n ik i przekazów a rty sty czn y ch .

T r z y jesienie i Chaos pełnego lata w y brałem ze w zględu na pewną

zbieżność ich p lan u w y rażan ia, ale zestaw iam je po to, by pokazać, że re p re z e n tu ją one w ykluczające się poetyki.

1.0. A. A chm atow a: „Trzy jesien ie”

Mnie letnije prosto niew niatny ułybki, I tajny w zim ie nie najdu,

No ja n atolu dał a poczta biez aszybki Tri osieni w każdam godu.

I pierwaja — prazdnicznyj biesporiadok W czeraszniemu letu nazło,

I list’ja letiat, słow no kłoezja tietradok, I zapach dymka tak ładanno-sładok, W sio włażno, piestro i swdetło.

I pierw ym i w taniec wstupajut bieriozy, N akinuw skwozjioj ubor,

Striaohnuw wtoropiach m im olotnyje slozy Na sosiedku czerez zabór.

No eta bywaj et — czut’ naczata p ow iest’. Siekunda, m inuta — i w ot

Prichodit wtoraja, biesstrastna, kak sow iest’, Mraczna, kak wozduszinyj nalot.

W sie każutsia srazu blednieje i starsze, Razgrablen letnij ujut,

I trub zołotych otdalonnyje marszy W pachuczem tum anie pływut... I w wołnach chołodnych jego fim iam a Zakryta w ysokaja tw ierd ’,

* A rtykuł niniejszy jest próbą zestaw ienia w yników następujących niezależ­ nych od siebie opracowań autora: O in t e r p r e t a c ji s e m io ty c zn e j. iVu p r z y k ł a d z i e

w i e r s z y T a d e u s z a K u b i a k a („Pamiętnik Literackf” 1974 z. 1) oraz K o d A c h -

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oprócz sieroctwa Biblia wskazuje na jeszcze inną cechę człowieka: staje się on kimś, kto się ukrywa, kto ucieka przed Bogiem, a konsekwentnie przed praw dą i przed

Liczba punktów możliwych do uzyskania: 45 Do następnego etapu zakwalifikujesz się, jeżeli uzyskasz co najmniej 36 punktów... 2 Zadanie 1

1. Zestaw konkursowy zawiera 12 zadań. Przed rozpoczęciem pracy, sprawdź, czy zestaw zadań jest kompletny. Jeżeli zauważysz usterki, zgłoś je Komisji Konkursowej. Zadania

2. Zauważalna jest koncentracja na zagadnie ­ niu znaczenia wyrażeń, nie rozwaza się zaś wcale kwestii użycia wyrażeń ani kontekstu takiego użycia 3. Jest to, rzecz

W praktyce, uczestnicy sporu mogą zgadzać się co do „aktualnego stanu wiedzy ” , mimo że wcale takiej zgody nie ma, mogą różnić się pozornie a mogą też

Jeżeli stan epidemii zostanie odwołany a dzieci powrócą do szkół, decyzja o organizacji uroczystości pierwszokomunijnych będzie uzależniona od woli rodziców w porozumieniu

Kąt nachylenia przekątnej ściany bocznej graniastosłupa prawidłowego trójkątnego do sąsiedniej ściany bocznej przedstawiono na

Syrop zaleca się także zażywać po dodaniu do dobrze ciepłego naparu z kwiatów bzu czarnego lub kwiatostanów lipy (najlepiej na noc przed położeniem się do ciepłego