• Nie Znaleziono Wyników

Kronika Wydziału Teologicznego : II półrocze 1984

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kronika Wydziału Teologicznego : II półrocze 1984"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Antoni Lewek

Kronika Wydziału Teologicznego : II

półrocze 1984

Studia Theologica Varsaviensia 23/2, 331-367

1985

(2)

Studia Theol. Vars. 23 (1985) nr 2

KRONIKA WYDZIAŁU TEOLOGICZNEGO

(II półrocze 1984)

I. INAUGURACJA ROKU AKADEMICKIEGO 1984/85 1. K o n c e l e b r o w a n a M s z a św.

Dnia 8 października 1984 r. odbyła się uroczysta inauguracja n ow e­ go roku akadem ickiego w A kadem ii Teologii K atolickiej w W arszawie. Jak co roku, społeczność akadem icka zebrała się w pobliskim kościele pw . N iepokalanego Poczęcia N ajśw iętszej M aryi Parmy na w spólnej Mszy św., koncelebrowanej przez księży profesorów ATK pod prze­ w odnictw em Prym asa Polski, W ielkiego Kanclerza ATK ks. kard. Józefa G l e m p a . H om ilię w ygłosił ks. bp doc. dr hab. Bohdan В e j- z e, który naw iązał w niej do w ielkich, ogrom nie znaczących dla naszego narodu, tragicznych rocznic zw iązanych z ostatnią wojną: 45 rocznicy najazdu hitlerow skich N iem iec na Polskę, 40 rocznicy P ow sta­ nia W arszawskiego, 40 rocznicy Bitw y o Monte Cassino i rocznicy zbrodniczej lik w id acji łódzkiego getta. Pam ięć tych rocznic jest w nas obecna.,

Jak poinform ow ał bp Bejze, W ydawnictw o ATK w ydaje książkę sta­ nowiącą w strząsający dokum ent tam tych dni. Chodzi o książkę o S ta­ n isław ie Leszczyńskiej, która jako akuszerka przyjęła w obozie kon­ centracyjnym w O św ięcim iu trzy tysiące porodów i była św iadkiem nieopisanych zbrodni, dokonywanych na nowo narodzonych dzieciach i ich nieszczęsnych m atkach. Mówiąc o postaw ie Stanisław y Leszczyń- skiej, ks. Biskup zwrócił uw agę na jej chrześcijańskie odniesienie do ludzi zasługujących — m yśląc po ludzku — na jak najbardziej zde­ cydow ane potępienie. N ie nazyw ała Leszczyńska niem ieckich opraw ­ ców zbrodniarzami. W iedziała bowiem , że korzenie obłędnego postępo­ w ania hitlerow ców leżą gdzie indziej, w ideologii, która opierała się na fałszu. Fałsz nigdy nie służy człowiekowi.

Istnieje dziś szczególna potrzeba zrew idow ania naszego stosunku do pracy. W przyszłym roku m inie dwudziesta rocznica pom yślnego za­ kończenia Drugiego Soboru W atykańskiego. Czynny uczestnik i zara­ zem gorący entuzjasta Soboru, jakim był obecny Papież, w sw ojej mo­ nografii o podstawach soborowej odnowy stw ierdził, że głów nym

(3)

ce-3 ce-3 2 A N T O N I L E W E K

[2]

lem Soboru b yło ubogacenie w iary rozum ianej jako powierzanie się człowieka Bogu. Jak zauw ażył ks. Biskup, zdaniem ks. kard. W oj­ tyły wiara jest przyznaniem absolutnej racji Bogu, C hrystusow i — jest praw idłow ą odpowiedzią człow ieka Bogu. Na w ezw anie Boskie człow iek pow inien odpowiedzieć powierzeniem się Bogu, „aby, upatru­ jąc V/ Nim źródło prawdy, w duchu absolutnego zaufania kształto­ w ać w pełnej jednolitości z Bogiem sw oją moralną postawę, sw oje

codzienne życie”.

2. S e s j a i n a u g u r a c y j n a

Sesję rozpoczęto hym nem państw owym , który został odśpiewany przez chór ATK pod dyr. ks. mgra Kazimierza S z y m o n i k a . N a­ stępnie rektor ATK ks. prof, dr hab. Rem igiusz S o b a ń s k i powitał przybyłych na uroczystość gości, wśród których znaleźli się m iędzy innym i: ks. bp dr Juliusz P a e t z — ordynariusz diecezji łom żyńskiej, ks. bp prof, dr hab. Piotr H e m p e r e k — rektor K atolickiego U n i­ w ersytetu Lubelskiego, ks. bp doc. dr hab. Bohdan В e j z e — su fra- gan łódzki, ks. bp doc. dr hab. Edward O z o r o w s k i — sufragan z Białegostoku, ks. bp dr S tan isław S t e f a n e k ·— sufragan diece­ zji szczecińsko-kam ieńskiej, w yżsi przełożeni zakonni w raz z genera­

łem K sięży Chrystusowców, ks. dr. Edwardem S z y m a n k i e m ,

ks. płk dr Julian H u m e ń s k i — generalny dziekan W ojska P olsk ie­ go. Z ram ienia w ładz państw ow ych na uroczystość przybyli,: dyr. A leksander W o ł o w i c z z Urzędu do Spraw W yznań, oraz Józef L e- p i e c h ·— dyrektor Departam entu Studiów U niw ersyteckich i Eko­ nom icznych M inisterstw a Nauki, Szkolnictw a Wyższego i Techniki.

Wśród gości byli rów nież rektorzy w yższych uczelni: w ym ieniony już ks. bp prof. Piotr H e m p e r e k — rektor KUL, k;s. prałat dr Stan isław K u r — rektor M etropolitalnego Sem inarium Duchownego w W arszawie, ks. prof, dr hab. Jan N i e m c z y k — rektor ChAT, prof, dr hab. Maria R a d o m s k a —■ rektor SGGW -AR w W arszawie, ks. doc. dr hab. Bronisław D e m b o w s k i — dziekan A kadem ickie­ go Studium Teologii K atolickiej w W arszawie oraz ks. pr.of. dr hab. Ludw ik W c i ó r k a — prodziekan Papieskiego W ydziału Teologicznego w Poznaniu. Obecni b yli także przedstaw iciele korpusu dyplom atycz­ n ego w osobach: Jean Bernard R e m o n d — ambasador Francji, Ja­ vier V i l l a c i e r o s — ambasador Hiszpanii, P. V i j v e r b e r g — am basador Holandii, Ingrid Gräfin von P f e i l ·— attache kultural­ ny am basady RFN oraz F elix de M i k i — attache kulturalny am ba­ sady austriackiej. Obecni b yli katoliccy posłow ie na Sejm PRL: Wa­ cław A u l e y t n e r , W itold J a n k o w s k i , Janusz Z a b ł o c k i i Zbigniew Z i e l i ń s k i .

(4)

K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O

3 3 3

Po przem ówieniach rektora i prorektora ATK odbyła się uroczy­ sta im m atrykulacja nowych .studentów, którą zakończyło odśpiewanie przez Chór A kadem icki hymnu G audę M ater Polonia. Poniżej poda­ jem y in exten so przem ówienia rektora, prorektora i Prym asa Polski oraz skrót w ykładu inauguracyjnego.

a) Przem ów ienie ks. rektora R. S o b a ń s k i e g o

A kadem ia Teologii K atolickiej inauguruje dziś po raz 31 nowy rok akadem icki. Pow inniśm y w ięc nadać inauguracji szczególnie uroczy­ stą oprawę. N ie bijem y jednak w dzwony jubileuszow e. Senat był jednom yślny: zbyt w iele jest spraw nie załatw ionych, by okazywać jakąś szczególną radość. Naszym m iłym gościom nie potrzeba nic w ię ­ cej tłum aczyć. D aleki jestem od tego, by uroczystość inauguracji w y ­ korzystać dla narzekania czy zw ierzania się z tych niezałatw ionych spraw. Nie m ogę jednak nie w spom nieć przynajm niej o jednej z nich, o którą zresztą w ciąż bywam indagowany.

P ow iem krótko: był czas rozm achu budow nictw a państw owego, ru ­ szyło energicznie budownictw o kościelne — a my, kościelni i pań­ stw ow i zarazem, tkw im y w m iejscu. A w ydaw ałoby się — i niek tó­ rym w ciąż tak się w ydaje — że pow inniśm y m ieć podwójne aw an- taże. N iestety, życie nie toczy się w edług tej logiki, chociaż opierające się na niej rozum ow anie jest poprawne a przeniesione w realia co­ dzienności okazałoby się — dotyczy to przecież nie tylko naszego^ skądinąd wąskiego, odcinka — społecznie, politycznie i kulturow o płod­ ne i owocne. Jakoś n ie um iem y przekonać kogo trzeba o tej oczy­ w istości. Jeśli zejść z platform y zasadniczej, zrezygnować z tej sze­ rokiej, społecznej perspektyw y, trzeba by powiedzieć, że w idocznie nie m am y „siły przebicia”. No cóż, n ie pracujem y łokciam i, lecz gło­ w ą — a głow y szanujem y zbytnio, by usiłow ać przebijać nim i mury, zw łaszcza że i tak głow ą muru (murów) nie przebije.

Skoro już — nie m ogąc jej pominąć — w spom niałem o tej sprawie, m uszę dla całości obrazu dodać, że budowa budynku pozostaje nadal aktualna, iż jest decyzja o realizacji fragm entu pierw otnych zam ie­ rzeń, co z kolei w ym aga aktualizacji projektu. Na takim to jesteśm y etapie. Byliśm y w praw dzie już dalej, ale m am y nadzieję, że w tym w ypadku słow a rzeczyw iście przekształcą się w korpus z betonu i stali.

Chociaż, zam iast' staw iać ściany z cegieł, obijam y sw oje głow y o upiorne m ury trudności i niem ożności, to jednak usiłujem y głow y te — profesorskie i .studenckie — w ykorzystać zgodnie z ich przezna­ czeniem . I chociaż nam w styd za warunki, w jakich pracujem y, to

(5)

3 3 4 A N T O N I L E W E K [4 1 ,

przecież nie wstydzimy się naszej pracy i jej owoców. Istniejemy i

pracujemy niejako na przekór — na przekór wielu realiom i progno­

zom, chyba ową przekorą ducha wykazującego także w ten sposób

swój prymat przed materią.

Można by, jeśli już nie należałoby, w skazać dziś na osiągnięcia ATK w ciągu jej trzydziestolecia. Podać dane osobowe — statystykę, m a­ gisteria, doktoraty, habilitacje, m ów ić o osiągnięciach, pochwalić się w ydaw nictw am i.

Jeśli dziś z tego rezygnujem y, to w pierw szym rzędzie nie dlatego, że nie byłbym w stanie odpow iedzieć na pytanie, gdzie i jak w y to, robicie, lecz w przekonaniu, że rezultaty naszej pracy są w ystarcza­

jąco czytelne i tłum aczą ,się sam e. Jesteśm y dość dorośli i — sądzę — zdrowi, by nie skupiać się na sobie. A utentyczni i odpowiednio ufor­ m owani, by nie składać zapew nień czy deklaracji. Osiągnęliśm y w iek i dojrzałość, by pracować naprawdę, a nie m ówić o pracy. Chcemy reklam ow ać się czynam i, a n ie uprawiać propagandę.

Pow iem szczerze — m oże trochę na m arginesie — że w takiej po­ staw ie w idzim y także elem ent naszej m isji. W św iecie słów , w iodą­ cych w łasny byt słabo przylegający do rzeczyw istości, w zniosłych dy­ skusji topiących rzeczyw iste problemy, w labiryncie faisad i wśród, naw ałnic pracy pozornej usiłujem y tworzyć po pnostu m iejsce auten­ tycznej pracy. Przyznaję, że nie przychodzi nam to łatw o. N ie tu m iej­ sce na deliberacje, jak to się dzieje, iż podejm ujący się pracy dziwią się, gdy się jej od nich w ym aga. Chrześcijaństwo i doświadczenie ży­ ciowe, doświadczenie chrześcijańskie uprzytam niają nam w sposób na­ m acalny i ten odcinek m isji chrześcijaństwa m ającego pomóc św iatu, aby on nie ulegał dew iacji, lecz po prostu był sobą.

W racając jednak do zasadniczego nurtu moich reflek sji tow arzyszą­ cych 31 inauguracji na ATK m yślę, że można i trzeba stw ierdzić — zarów no retro,spektywnie jak i program owo — że Akadem ia Teologii. K atolickiej była nieprzerwanie w łaśn ie Akadem ią Teologii Katolickiej w dosłow nym znaczeniu zarówno podmiotu jak i określającej go przy- dawki.

Była, jest, i chce być Akademią. U nas w Polsce term in ten oznacza szkołę w yższą. A te znajdują się na całym św iecie w ogniu dyskusji. Profil, poziom, badania, dydaktyka, w ychow anie, osadzenie w realiach społecznych, podążanie za przem ianam i społeczno-politycznym i przy zachowaniu w łasnej tożsam ości — to· kilka z jakże nieraz zapalnych i kontrow ersyjnych haseł, w okół których rozgrywają się batalie. N ie­ które z nich toczą się na planach, z których i m y zejść nie m ożemy. I V/ tym przypadku usiłow aliśm y robić w szystko, by raczej być szko­ łą w yższą aniżeli o niej dyskutować. Przy całym docenianiu struktur praw nych w iem y — także w św ietle w łasnego doświadczenia — że

(6)

K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O

335

struktury, form y praw ne mają charakter pomocniczy, ostatecznie zaś k ształt instytucji, jej znaczenie i prestiż zależą od ludzi.

W inienem w tym m iejscu złożyć hołd ludziom, dzięki którym ATK jest tym, czym jest. Poniew aż jednak brzm iałoby to zbyt jubileuszow e i poniew aż ludzie, którzy dźw igają trud tej Uczelni, czynią to nie dla uznania czy poklasku, lecz dla — używ am tego słow a świadomie, s e ­ rio i bez przenośni — idei, ograniczę się do w yrażenia przekonania, że zasługują on i na duży szacunek. Żyw im y w dzięczną pamięć w obec tych naszych kolegów , którzy już zdali rachunek Panu — wśród nich dla prof. B olesław a G a w ę c k i e g o , którego w tegoroczny W ielki Czwartek odprowadziliśm y na w ieczny spoczynek, a który aż do śm ier­ c i w 95 roku życia żywo interesow ał się Uczelnią.

Z czcią skłaniam y głow ę przed starszym i K olegam i, którzy osiąg­ n ąw szy w iek em erytalny nadal żyją spraw am i Uczelni. U nikając w tym przem ów ieniu w ym ieniania nazwisk, nie mogę przecież nie w spo­ m nieć sw oich poprzedników na urzędzie rektorskim , ks. rektora J. I w a n i c k i e g o i ks. rektora J. S t ę p n i a , których odpowiednia do aktualnych m ożliw ości obecność w życiu U czelni jest jakże in stru kty- w na i owocna.

Duży szacunek należy się w szystkim pracownikom Akadem ii, k tó­ rzy obrali ją św iadom ie jako m iejsce pracy, są zawsze do dyspozycji dla ludzi i spraw, i wiedzą, że autentyczna praca, w autentycznej uczelni teologicznej nie dałaby się pogodzić z przeliczaniem jej na złotów ki czy w ym aw ianiem kom ukolw iek pośw ięconego czasu.

Zaszczepianie takiej postaw y należy do naszych obowiązków. D la­ tego też od tej strony, w łaśnie ludzkich postaw, spojrzeć trzeba z uznaniem na ponad 800 pozycji w ydanych bez angażow ania etatów w działalność w ydaw niczą, czy ■— by posłużyć się jednym z w ielu przykładów — udział na w łasny koszt siedm iu kolegów z W ydziału Praw a Kanonicznego w m iędzynarodow ym kongresie w Ottawie w sierpniu br.

U czelnia chlubi się oczyw iście osiągnięciam i dużymi, rejestrow any­ m i w nauce św iatow ej, ale m y chrześcijanie w iem y, że w łaściw y for­ m at człowieka, jego w ielkość przejawia się w pozornie m ałej, codzien­ nej, usłużnej pracy, o której wiedzą tylko najbliżsi, a za którą w dzię­ czność w inniśm y w szyscy.

Gdy chodzi o nabór kadr, U czelnia nasza znajduje się w

sytu acji szczególnie trudnej. Mam na m yśli zw łaszcza kadry duchow­ ne. Skierow ani przez władzę duchowną wracają z odpowiednim dyplo­ m em do m acierzystej diecezji czy prowincji zakonnej i pełnią tam sw oją służbę. Jest to najzupełniej prawidłowe: przygotow anie wysoko k w alifikow anych kadr to najbardziej w łasn e i chlubne zadanie uczelni kościelnych i ow i nader kom petentni pracownicy instytucji k

(7)

ościel-3 ościel-3 6 A N T O N I L E W E K

[6]

nych, w szczególności sem inariów duchownych, przynoszą chlubę U czel­ ni. A le z kolei ich efektyw n e przygotow anie wym aga, by niektórzy z nich pozostali na Uczelni. A poniew aż chodzić może tylko o najlep­ szych, nie zaw sze łatw o przekonać ordynariuszy, by oddali U czelni

do dyspozycji kapłanów, których w sposób jak najbardziej zasadny pragną zatrudnić na w łasnym terenie.

Z drugiej strony doceniam y i uznajem y za ubogacającą obecność na­ szych pracow ników w w ęzłow ych ogniw ach życia kościelnego i ich kontakty z m łodzieżą duchowną. W lasku bielańskim jest bardzo przy­ jem nie, ale nie do życia w lesie przygotow uje ludzi ATK.

Co> powiedziałem , należy w A TK -ow skiej codzienności do proble­ m ów niby drobnych, ale przecież ilustrujących zm agania U czelni nie tyle o form alną poprawność dyplomów, lecz o zachow anie prawdzi­ w ego sensu takich atrybutów jak m agister, doktor, habilitatus. N ie­ jako na m arginesie chcę dać w yraz pew nem u zdziwieniu, że w pra­ cach nad nową ustaw ą o stopniach naukow ych dominującą rolę przy­ znaje się kryteriom ilościow ym . A przecież nie liczba profesorów de­ cyduje o poziom ie naukowym środowiska. Jest na naszej U czelni w y ­ dział, który przed 30 laty startow ał z dwoma sam odzielnym i pracow ­ nikam i naukow ym i, a od lat tworzy środowisko o renom ie św iatow ej. P roszę m i w ybaczyć tę konstatację — uroczystość dzisiejsza n iech mi

będzie okolicznością łagodzącą.

Uczelnia nasza była i jest Akadem ią Teologii. Teologia to nauka o Bogu. A le Bóg to Stwórca, Zbawca, utrzym uje świat, jest nad nim n ach ylony, dlań otwarty. Dlatego cała rzeczyw istość ma sw oją teolo­ gię — przyroda, historia, kultura, sztuka, przede ivszystkim zaś czło­ w iek, każdy człow iek i ludzkość cała. Stąd tak szerokie spektrum nauk teologicznych, badających w szystką rzeczyw istość w św ietle Objawie­ nia Bożego. U żyw am y zresztą szerokiego określania ·— nauki k ościel­ ne — dla zaakcentow ania ich m acierzy w m isji Kościoła.

Ich przestrzeń ogrom nie się u nas w ciągu 30 lat poszerzyła. W y­ ciągnęliśm y po proistu konsekw encje z faktu, że jesteśm y akadem ią teologii. Traktując obydwa te w yrazy dosłownie, napytaliśm y sobie n ie lada problem ów — nie tylko personalnych, ekonomicznych, lokalo­ wych, ale przede w szystkim strukturalnych, m erytorycznych i progra­ mowych. Podjęliśm y je świadom ie, gdyż dostrzegliśm y, że w łaśn ie od nas oczekuje się przygotow ania ludzi, którzy um ieliby badać pomniki chrześcijańskiej historii i tw ory chrześcijańskiej kultury n ie tylko od strony zjaw iskow ej, lecz w św ietle świadom ości religijnej twórców, jako w yraz w iary, której były i są św iadectw em , jako fragm ent Bosko- -lud zk iego dialogu ery chrześcijańskiej. Do tego potrzebne jest przy­ gotowanie teologiczne. A czkolw iek nie uznajem y stanu osiągniętego za idealny, to jednak z przyjem nością rejestrujem y, że udało nam się

(8)

[7] K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O 3 3 7

wypracow ać godną uw agi koncepcję form acji teologicznej ludzi pro­ fesjonalnie zainteresow anych duchową i m aterialną kulturą o chrześ­ cijańskiej inspiracji.

M yślę, że rów nież W ydziały Praw a Kanonicznego! i Filozofii Chrześ­ cijańskiej nie m uszą się w stydzić ow oców zabiegów program ow o-m e- todologicznych, dzięki którym dyplom ow ani kanoniści mają być in u troqu e iu re docti, a studenci filozofii otrzym ali program pozwalający analizow ać oraz m etodycznie rozwijać i pogłębiać ich ciekawość czło­ w iek a i św iata.

U czelnia nasza w reszcie była, jest i będzie A kadem ią Teologii Ka­ tolickiej. To znaczy teologii uprawianej z w iary Kościoła, w w ierze Kościoła. Teologia nie jest indyw idualna, ona ma charakter w spól­

notow y. W ATK nigdy nie było problem u zgodności nauki i naucza­ nia z w iarą — sądzę, że Pasterze Kościoła w Polsce nie m ają co do tego w ątpliw ości.

Problem y u nas w yrastają skądinąd. N ajpierw z owego szerokiego spektrum nauk teologicznych, które rodzi pokusę zasklepienia się we w łasnej dyscyplinie, uzasadnianego koniecznością osiągnięcia w ysok ie­ go stopnia specjalizacji. Ten izolacjonizm potęgują u nas w arunki lokalow e. Rozrzucone po całym m ieście sale powodują niesłychane rozdrobnienie dydaktyki. Chcę powiedzieć to wyraźnie: funkcjonujem y dzięki tem u, że znajdujem y zrozum ienie u księży proboszczów i prze­ łożonych zakonnych, którzy w m iarę swoich m ożliwości udoistępniają nam pomieszczenia. Gdyby nie to, proces dydaktyczny byłby niem oż­ liw y. Jest to dla nas sprawa egzystencjalna i dlatego serdecznie dzię­ kuję księżom proboszczom parafii Narodzenia NMP, W szystkich Ś w ię­ tych, Św. Barbary, Sw. Teresy, Sw. Zygm unta, ks. generalnem u dzie­ kanow i W ojska Polskiego·, ojcom franciszkanom i redem ptorystom za okazane nam zrozum ienie w trwającej od lat sytuacji podbramkowej. Zapewniam przy okazji, że i m y usiłujem y uwrażliwić m łodzież na fakt, że korzystanie z użyczonych nam sal decyduje o nasizym być albo nie być.

Ten sposób egzystencji nie tylko pociąga za sobą duże obciążenie ekonomiczne, nie tylko utrudnia kształtow anie św iadom ości w spólno­ towej i form owanie praw dziw ej u n iversitas academ ia, ale przede w szystkim stoi na zasadzie integracji procesu dydaktycznego, staw ia bariery interferencji nauk zajm ujących się przecież jedną wiarą, ha­ m uje interdyscyplinarność należącą do· m etodologicznych założeń k a­ tolickiej teologii. Katoliekość ta bowiem polega nie tylko na zgodności w ypow iedzi teologii i M agisterium , lecz na przeniknięciu samej te­ ologii cechą katolickośei, a w ięc uniw ersalizm em i wszechstronnością, w yznaczającym i metodologię tej nauki. Żałujem y ogromnie, że tego postulatu — zresztą nie w szędzie i nie dla w szystkich oczywistego —

(9)

33 8 A N T O N I L E W E K [8] nie możem y na sk utek rozdrobnienia i rozproszenia realizować tak, jak w ym agałby tego nowoczesny program badań i studiów teologicz­ nych.

M ówię o takich czy innych trudnościach nie po to, by cokolwiek u spraw iedliw iać. W U czelni naszej nie uznaje się tłum aczenia odwo­ łującego się do trudności obiektywnych. Gdybyśmy w padli w taki żar­ gon, gdybyśm y baczyli na trudności, bylibyśm y już dawno obezwład­ n ieni i pogrążeni w apatii. Przestalibyśm y być na serio katoliccy. Bo św iadectw o katolickie nie ustępuje i nie cofa się przed przeciwnoś­ ciam i i oporam i. Ta św iadom ość chroniła nas przez 30 lat przed m a­ łodusznością i zniechęceniem . Świadomość, że działam y z w iary i że jest naszym pow ołaniem udział w form owaniu w iary w zakresie i sensie w łaściw ym dla nauk kościelnych!

S pecyfika św iadectw a akadem ii teologicznej polega na m yśleniu i argum entacji. Tego uczym y tutaj i uczym y się. Minimum, jakie chce­ m y i m usim y dać, to form owanie m yślących, św iadom ych, otwartych na św iat ludzi, którzy by rozum ieli, kto jest A lfą i Omegą św iata i dlatego m ogliby doń w ejść bez strachu i pełnić służbę ludziom. N ie­ w ątpliw ie, nie om inęły nas niepowodzenia, ale ci, w obec których nam się to udało, stanow ią rację naszej pokornej dumy i satysfakcji w 30- -lecie ATK.

W takiej oto kondycji przystępujem y do nowego roku akadem ic­ kiego. Nadal pragniem y być w dosłownym znaczeniu Akadem ią T eo­ logii Katolickiej, uczelnią obecną przy w spółczesnych w ielkich tem a­ tach ludzkości, oczyw iście przez pryzmat naszych polskich problemów, które chcem y pogłębiać, jak przystało na wyższą uczelnię, sprowadzać je do wym iarów, jak je poznaje teologia, i ukazywać ich egzysten­ cjalne perspektyw y, jakie im rysuje katolicyzm . Niechby now y rok akadem icki 1984/85, który niniejszym ogłaszam za otwarty, był cza­

sem twórczej autorealizacji Akadem ii Teologii Katolickiej i jej owoc­ nej służby. Q uod felix fa u stu m fortu n atu m ąu e sit\

b) Sprawozdanie ks. prorektora H. J u r o s a

N iniejsze sprawozdanie z działalności U czelni należy potraktować jako przypis do przem ówienia Ks. Rektora. Dlatego będzie ono bardzo zwięzłe.

1. W roku akadem ickim 1983/84 rektorem U czelni był ks. prof, dr hab. R em igiusz S o b a ń s k i , prorektorem — ks. doc. dr hab. H el­ m ut J u r o s. N a czele W ydziału Teologicznego sta ł dziekan ks. prof, dr hab. Jan Ł a c h . Jego prodziekanami byli: ks. doc. dr hab. Lucjan B a l t e r , oraz ks. doc. dr hab. Henryk M u s z y ń s k i . W ydzia­ łem Praw a K anonicznego kierow ał dziekan ks. prof, dr hab. Tadeusz

(10)

1 9 ] K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O 3 3 9

P a w 1 u к oraz prodziekan ks. doc. dr hab. Ferdynand P a s t e r ­ n a k . N atom iast dziekanem W ydziału Filozofii Chrześcijańskiej był ks. prof, dr hab. M ieczysław L u b a ń s k i , prodziekanem — ks. doc. dr hab. Bernard H a ł a c z e k .

W w yniku w yborów (maj 1984) w ybrano nowe w ładze uczelniane i w ydziałow e. Senat w ybrał rektora U czelni na now o w osobie ks. prof, dr hab. Rem igiusza S o b a ń s k i e g o . Także ponownie na pro­ rektora został w ybrany ks. doc. dr hab. H elm ut J u r o s . Dziekanem W ydziału Teologicznego został w ybrany ks. doc. dr hab. Henryk M u- s z у ń s к i, prodziekanami zostali ks. doc. dr hab. Lucjan B a l t e r oraz ks. doc. dr hab. W incenty M y s z o r. Do w ładz W ydziału Praw a K anonicznego zostali wybrani: jako dziekan ks. doc. dr hab. Ferdynand P a s t e r n a k , jako prodziekan ks. doc. dr hab. Julian K a ł o w s k i . N atom iast W ydział Filozofii Chrześcijańskiej w ybrał dziekana w oso­ bie ks. prof, dra hab. M ieczysław a L u b a ń s k i e g o (ponownie), pro­ dziekana w osobie ks. prof, dra hab. Szczepana S 1 a g i. Drogą w ybo­ rów także został ukonstytuowany senat Uczelni.

2. Kadra naukowo-dydaktyczna U czelni liczyła w roku spraw ozdaw ­ czym: 11 profesorów zwyczajnych, 22 profesorów nadzwyczajnych, 26 docentów, 52 adiunktów, 1 st. w ykładow cę, 10 st. asystentów i 6 a sy­ stentów . Zajęcia zlecone prowadziło 72 pracow ników naukowych. N o­ m inację na profesora nadzwyczajnego otrzymał ks. doc. dr hab. M a­ rian B a n a s z a k , etat zaś docenta uzyskali: ks. dr hab. Emil S t a- n u 1 a, ks. dr hab. Janusz F r a n k o w s k i , ks. dr hab. W incenty M y s z o r , ks. dr hab. Antoni L e w e k i p. dr hab. Janina S ł o m i ń - s к a. Nagrodę M inistra NSzWiT II stopnia otrzym ał ks. doc. dr hab. M arian P a s t u s z k o oraz ks. doc. dr hab. Julian K a ł o w s k i .

3. Na U czelni studiow ało 1726 studentów, w tym zaocznie w War­ szaw ie oraz w Punktach K onsultacyjnych w Katowicach, Płocku,. Szczecinie i Suw ałkach ok. 250 oisób.

4. W ub. roku akadem ickim przeprowadzono 2 przewody habilita­ cyjne, 1 przewód habilitacyjny wszczęto. Stopień doktora nadano* 16 osobom, dyplom m agistra uzyskało 188 osób. Tytuł doktora honofris ca u sa przyznano ks. dr. Josefow i Georgowi Z i e g l e r o w i , profeso­ row i u niw ersytetu im. J. G utenberga w Moguncji.

5. Na U czelni zorganizowano następujące sympozja: ogólnopolski kurs hom iletyczno-katechetyczno-liturgiczny poświęcony problem atyce rodziny; sym pozjum pośw ięcone 300 rocznicy bitw y pod W iedniem; na tem at duchow ości polskiej w jej najw ybitniejszych przedstaw icie­ lach X X w ieku; pt. e k u m e n i a ja k o dia konia; sympozjum Sekcji H o- m iletów Polskich; sym pozjum m isjologiczne na tem at inkulturacji; sesja naukowa historyków polskich z udziałem ks. Prym asa pt. K o ś ­ ciół i k u l t u r a p o l s k a w epoce s t a n i s ł a w o w s k i e j ; ogólnopolskie sym po­

(11)

340

A N T O N I L E W E K

zjum kanonistów pośw ięcone nowem u K odeksow i Praw a K anoniczne­ go; dwa sym pozja kanonistów o charakterze w ydziałow ym ; sym po­ zja studentów ATK: K oła Naukowego Teologów na tem at m odlitw y,

studentów k atechetyki ATK i KUL; Koła Naukowego Studentów P sy­ chologii na tem at kom unikacji międzyludzkiej (obóz naukowy) oraz Koła Studentów Filozofii i Koła Studentów F ilozofii Przyrody.

6. W ram ach w spółpracy naukowej z zagranicą U czelnia gościła w ielu obcych profesorów, spośród których 12 osób prowadziło zajęcia dydaktyczne. Także pracownicy naukowi ATK brali aktyw ny udział w m iędzynarodow ych kongresach i zjazdach za granicą w zgl. prow a­ dzili gościnne w ykłady na zagranicznych uczelniach. Ogółem było ok. 50 takich w ystąpień naszych pracow ników. Ks. Rektor podpisał nową umowę o w spółpracy naukowej z U niw ersytetem im. J. Gutenberga w M oguncji oraz ustalił w arunki dalszej realizacji um ow y z uniw er­ sytetem w Bonn. W ram ach um ow y z innym i zagranicznym i ośrodka­ m i naukowym i przebyw a kilku pracow ników i studentów -stypendy- stów za granicą. Dzięki staraniom Uczelni w okresie w akacyjnym m ogła w yjech ać za granicę pokaźna grupa studentów.

7. W roku spraw ozdaw czym w ydano w ATK 65 pozycji, w tym 19 zeszytów czasopism.

8. Z pomocy m aterialnej w postaci stypendiów korzystało ogółem 448 osób. K ilkanaście osób mogło zam ieszkać w Domu Studenta P o­ litech nik i W arszawskiej, za co serdecznie dziękuję jej Rektorowi i Zarządowi Domu Studenta.

c) W ykład ks. prof. S. Olejnika nt. N a u k i teologiczn e w słu żb ie K o ­ ścioła i n arodu .

Teologia jest z założenia uprawiana nie tylko w K ościele, lecz i dla Kościoła. Służy w ięc K ościołow i — i to w podw ójnym w ym ia­ rze: w ew nątrzkościelnym (ad i n t r a ) i skierow anym ku św iatu (ad d x tr a ) . Sobór W atykański II ujaw niał w przebiegu sw ych prac i w y ­ raźnie deklarował, że K ościół potrzebuje — w jednym i drugim w y ­ m iarze — poisługi teologii, ceni ją i przypisuje jej niezastąpioną rolę w w ykon yw aniu sw ej m isji zbawczej. W w ym iarze a d in tra stoi przed teologią zadanie kontynuow ania i pogłębiania reflek sji krytycznej nad w iarą Kościoła. Ma zatem podejm ować ciągle nowe w ysiłk i nad upra­

wom ocnieniem w iary (w m yśl A ugustyńskiego hasła: f i d e s q u a eren s in t e ll e c tu m ) , w całym bogactwie jej treści, w obec uzasadnionych aspi­ racji rozumu ludzkiego, czy, jeszcze szerzej, w obec uzasadnionych potrzeb człow ieka. Jeszcze bardziej widoczna jest posługa teologii (sze­ roko rozum ianej, czyli nauk teologicznych) dla Kościoła w jego dzia­ łaniu a d ex tr a , czyli w jego służbie św iatu. Ten Kościół, który na

(12)

{ИЗ

K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O 3 4 1 Soborze dok o n ał szerokiego o tw a rc ia się k u św ia tu ·— w czym m a ją też sw ój n ie m a ły u d ział teologow ie — dla dobrego p ełn ie n ia te j sw o­ je j m isji p o trz e b u je pom ocy i n a n ią liczy.

S ens i p rzy d a tn o ść teologii d la n a ro d u m ożna u ją ć w p ersp e k ty w ie p raw dziw ego d o b ra tego n aro d u , jego rzeczy w isty ch p o trzeb , a s p ira ­ cji i oczekiw ań. S łu żb a teologii n aro d o w i dotyczy zach o w an ia jego tożsam ości k u ltu ro w e j, a jednocześnie w zbogacania jego w łasn ej k u l­ tu r y w a rto śc ia m i u n iw ersa ln eg o K ościoła. D otyczy za te m k u ltu ry , szczególnie d uchow ej i m o ra ln e j, to znaczy je j ochronie i in te g ra l­ n em u rozw ojow i. W w y m ia ra c h p raw dziw ego d o b ra n aro d u , a w szcze­ gólności b o g ac tw a i ro zw o ju jego k u ltu ry , n ie za stąp io n ą ro lę p e łn i ch rz eśc ija ń sk a an tro p o lo g ia (n au k a o człow ieku), ró w n ież w jej k r y ­ tycznym , a w ięc nau k o w o -teo lo g iczn y m w yrazie. T a ro la ry s u je się w y ra ź n ie w trz e c h n a s tę p u ją c y c h w y m ia ra c h : 1) jeist to w izja człow ie­ k a (w o rb icie oczyw iście całej w iedzy o św iecie) g lo b a ln a i tra n s c e n ­ d e n tn a ; 2) w n o si ona w y ra ź n ą h ie ra rc h ię w a rto śc i; 3) po siad a te ż c h a­ r a k te r w ścisłym sensie n o rm a ty w n y . W te j w izji człow ieka (a w ięc ta k ż e jego dziejów , życia, pracy , a s p ira c ji itp.), ja k ą u k a z u je ch rześ­ cija ń stw o — zw łaszcza w pogłębionej r e fle k s ji n a u k teologicznych — człow iek w spółczesny, bliżej: n a ró d p olski i k aż d y z jego członków , m oże znaleźć n ajg łęb sze i n ajm o cn iejsz e oparcie w sw oim życiu.

R o z p a try w a n ie an a lity cz n e służby n a u k teologicznych n ap rz ó d K o­ ściołow i, a n a s tę p n ie n aro d o w i n ie p ow inno s tw a rz a ć w ra że n ia, ja k o ­ by te d w a o d n ie sie n ia w y ra ż a ły dw ie obce sobie sfe ry działań. W rz e ­ czyw istości je s t inaczej. N au k i teologiczne służąc K ościołow i, służą jednocześnie — w sw oim z a k resie — narodow i, służą szczególnie jego: k u ltu rz e . A by je d n a k m ogły dobrze spełnić sw e zadania, lu d zie je u p ra w ia ją c y p o trz e b u ją zrozum ienia, z a u fa n ia i pom ocy ze stro n y w ładz, zarów no k ościelnych ja k i państw ow ych.

d) Słow o kis. p ry m a sa k a rd . J. G l e m p a

K siądz R e k to r n a p o czątk u sw ego p rze m ó w ien ia p o tra k to w a ł m n ie bardzo życzliw ie, n aw e t, pow iedziałbym , z p ew n ą dozą o ptym izm u. S tą d też i m o je w y stą p ien ie będzie ■— że ta k pow iem — ła g o d n ie j­ sze, żebym sobie opinii nie popsuł. Chcę pow iedzieć n a jp ie rw , ja k ą p rzy słu g ę w y św iadczył m i K siądz R ektor, u jm u ją c w sw ym w y stą p ie ­ n iu to, co ja p o w in ien em podjąć. P ow ied ział o w ielu sp raw ach , k tó re m a rtw ią go ja k o R ek to ra, jako odpow iedzialnego za uczelnię, a w ięc ja ja k o W ielki K an c lerz n ie m uszę p odejm ow ać tego te m a tu w ta k ie j form ie, ja k to n ie ra z czynił z m arły P ry m a s K a rd y n a ł S te fa n W y­ szyński, k ie d y z tego m ie jsc a u p o m in a ł ,się o p ra w a A k ad em ii w obec m in istró w , k tó rz y tu czasem przychodzili, i jego słow o było słyszalne

(13)

3 4 2 A N T O N I L E W E K

[12]

ta m gdzie było trze b a. Otóż K siądz R e k to r dzisiaj ju ż pow iedział ta k dużo i ta k dobitnie, a jednocześnie w fo rm ie ta k łagodnej i k u ltu r a l­ nej, że, m yślę, będzie to p rze n ik ało do tych, k tó rz y te n języ k ro zu ­ m ieją.

Znaczenie A k a d e m ii w naszej rzeczywistości.

U w ażam się w ięc za zw olnionego z p o d ejm o w an ia w ą tk u tro ch ę agresyw nego. N ato m iast chciałbym w lać nieco nadziei. P ra g n ą łb y m m oim w y stąp ien iem , choć n ie w iem n a ile będzie to skuteczne, do­ d ać otuchy. K siądz R e k to r uw aża, że A k ad e m ia je st tro c h ę o p u sz­ czona przez obydw ie strony. Otóż ta k źle nie jest. Oczywiście, A k a ­ d em ia Teologii K ato lick iej w naszej rzeczyw istości je s t zjaw isk iem ciek a w y m i szczególnym . M ożna by pow iedzieć, że tu ta j zapom niało się ja k gdyby o tym , że istn ieje rozdział K ościoła od p ań stw a . W rze­ czyw istości w y m ia ru całego k r a ju te n rozd ział się k ry sta liz u je — nie pow iem , że się pogłębia —■ tylko, że się k ry sta liz u je . N ato m iast tu na A k ad em ii w sp o m n ia n y rozd ział je s t tro c h ę zam glony. W ładze i b i­ sk u p i z a sia d a ją w je d n y m rzędzie ła w kościelnych. P rz y n a jm n ie j pod­ czas in a u g u ra c ji. S tą d też m ożna by p rzy ró w n ać A kad em ię do tego górala, o k tó ry m opow iem : Otóż jedzie gó ral k o le jk ą n a K asp ro w y (w szyscy zn a ją ów k aw ał, ale m oże w ty m m iejscu w a rto b y go przypom nieć). J e s t w ia tr, w agonik się h u śta , a g ó ral o b ija się po b o k ac h ceprów w arszaw sk ich . K ry ty k u ją go p asażerow ie: Gazdo, trz y m a jc ie się za u c h w y t i nie będziecie się obijać. G óral odpow iada: W czoraj je ch a łem i trz y m a łe m się. P o tem to denko z w szy stk im i opadło, a ja ta k pozostałem w iszący n a d przepaścią.

No w ięc n ie je st ta k źle, ale K siądz R e k to r je st silny, w ięc n aw e t gdy te d en k a o p ad a ją , to trz y m a się i A k ad em ia nie spada. Sądzę, że u czelnia nie je s t zu p ełn ie w yizolow ana. Je ste śm y z nią. My — to nie ty lko w ład z a kościelna, ale i całe społeczeństw o. W ładze p a ń s tw o ­ w e ta k ż e p iln ie o b serw u ją. A k ad e m ia Teologii K ato lick iej je st n am b ardzo p o trzeb n a. J e s t ona m iejscem sp o tk a ń ludzi, k tó rzy gdzie in ­ dziej nie m ogliby się spotkać. J e s t ona p o trz e b n a ze w zględu n a dialog, k tó ry tu ta j się odbyw a. D ialog w ew n ętrz n y , a w ięc w ra m a c h k ra ju , m iędzy p rze d staw ic ie lam i b ardzo ró żn y c h środow isk i dialog n a zew nątrz. P rz y je ż d ż a ją p rze d staw ic ie le z różn y ch k ra jó w , p rz e k a ­ zu ją sw oje dośw iadczenia, w zb o g acają się o m yśli, k tó re tu ta j się k s z ta łtu ją i ro z w ija ją . A p rze d staw ic ie le teologii k ato lic k iej w Polsce, w łaśn ie z A TK , ja k że często w y jeż d ża ją poza g ran ice i ta m d ają św iadectw o, k tó re je st w św iecie uznaw ane. Ś w iadectw o sw ej w ie­ dzy i swego ducha, p o p raw n o ści h u m a n isty c zn e j, rzetelności, o p a rte j o w y k ształc en ie n a m oraln o ści ch rześcijań sk iej i n a re a listy c zn y m w id zen iu św ia ta w spółczesnego. To je st ■— m yślę — ogrom ny m otyw do u zn a n ia po trzeb y istn ie n ia i ro zw ija n ia się teologii k ato lic k iej.

(14)

[ 1 3 ] K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O 3 4 3

I chociaż p rofesorow ie, se n a t A k ad e m ii m oże czują się w ty m o k re ­ sie tro ch ę opuszczeni, to n iech w iedzą, że za tą chw ilow ą izolacją p rz y jd ą la ta , k ie d y n a p ra w d ę b ęd ą u zn a n e p ostaw y, k tó re w czasach c h m u rn y c h niosły św iatło. To św iatło, o k tó ry m m ów ił dzisiaj ksiąd z p ro fe so r O lejnik, p rz e d sta w ia ją c w sposób zrozum iały, w y cz erp u jąc y to, co je s t isto tn e w p o sła n n ic tw ie n aszej uczelni w zględem K ościoła i w zględem n a ro d u w pań stw ie.

Z a d a n ia na p r z y s z ł o ś ć

M iejm y w ięc nadzieję. A le n iech to nas nie zw a ln ia od dalszych obow iązków i dalszych b ad a ń . C hciałb y m zachęcać do dalszych w y sił­ ków . Bez w ysiłk ó w — w iadom o — nie m a w ielk ich rzeczy. A w y si­ łe k profesorów , w ykładow ców , p rac o w n ik ó w n a u k i A k ad em ii T eolo­ gii K ato lick iej je st niezw y k le znaczący. I m yślę, że argum entem , za p o trze b ą istn ie n ia i p rac y A k ad em ii Teologii K ato lick iej w Polsce je st w łaśn ie p o sta w a naszy ch profesorów . P rzecież oni tę uczelnię koichają, chcą, żeby je j im ię było znaczące, żeby tu ta j sam i m ogli do­ skonalić się w dociek an iu głębi n a u k i i k sz tałto w ać tych, k tó rzy tu przychodzą studiow ać, n a lu d z i o p ełn y ch osobow ościach. P rz y w iąz an ie do A kadem ii, k tó re cechow ało w sp o m n ia n y ch tu ta j re k to ró w z la t m in io n y ch i ty c h profesorów , k tó ry c h tu dziś nie m a, a k tó rzy czują og ro m n ą w ięź z U czelnią — je st św iadectw em , że społeczeństw o ceni te postaw y, to za angażow anie w dzieło, k tó re , choć niełatw e, b u d u je ta k ż e n aszą rzeczyw istość.

N asza rzeczyw istość ■— ja k że ona tru d n a je st do zdefiniow ania, ja k ż e tr u d n a do określen ia. A je d n a k żyjem y, p rac u jem y , idziem y naprzód. R zeczyw istość, zw łaszcza ta, k tó ra się w y ra ż a w K ościele poprzez d u szp asterstw o , a m yślę, że o b ejm u je ona w szy stk ich s tu ­ dentów , je st to ja k a ś odnośnia do K ościoła, do jego p ra c y ; w łączanie się w to, co je st p ro g ra m e m d an y m p rzez E p isk o p a t w ogólny n u r t życia duchow ego, relig ijn eg o katolików . W naszym p ro g ra m ie d u sz­ p a s te rsk im n a przyszły r e k u m ieściliśm y zdanie, k tó re n a m p rzy p o ­ m n ia ł podczas o sta tn ie j pielg rzy m k i O jciec Ś w ięty: „N ie daj się zw y­ ciężyć złu, ale zło do b rem zw yciężaj”. Z astan ó w cie >się, m łodzi P rz y ja ­ ciele S tudenci, n a d g łębią ty c h słów . Bo cóż z n ic h w y n ik a? W ynika z n ich przede w szy stk im stw ierd zen ie, że zło jest, bo skoro trz e b a je zw alczać, to znaczy, że jest. Jednocześnie je st p o d an a m etoda, ja k to zło zw alczyć. A raczej w y k lu czo n a je st p ew n a m eto d a w a lk i ze ziem . Otóż zło je st obecne, je st w św iecie, je st w k r a ju , je st w naszych p a ­ ra fia c h , je st w A kadem ii, je st w nas. To je s t rzeczyw istość — może to d rasty c zn y b ra k dobra, ale ono jest. I m y m u sim y to zło p rz e ­ zw yciężyć. Nie gw ałtem , nie dalszą złością, ty lk o dobrem . Z astanów cie się, ja k ie dobro m ożna w yzw olić z siebie, z te j U czelni, żeby p rz y ­ czynić się do p o k o n an ia zła, k tó re ciągle nas n ęk a. I alkoholizm ,

(15)

3 4 4 A N T O N I L E W E K [ 1 4 ]

i nieposzanow anie drugiego człow ieka, i lek cew ażen ie obow iązków , i lenistw o, i n a d m ie rn a czasem fa n ta z ja , k tó ra je s t p o sp o lity m cw a­ n ia c tw e m — to w szystko je st ta k blisko n as i m y p o w in n iśm y to pokonać. M am y ch y b a b ardzo d o b ry po te m u czas. Może w łaśn ie dlatego, że a n i K ościół w as n ie zaczepia, a n i p ań stw o w am w iele n ie pom aga, m acie te n sp o k o jn y czas n a ta k ą w łaśn ie p rac ę. Do w a lk i ze złem trz e b a być siln y m duchem . Z pom ocą w aszych p ro fe ­ sorów , k tó ry c h n a p ra w d ę cenim y, m ożecie zło zw alczać i n ab y w a ć u m ie ję tn o ści szerzen ia dobra. To w łaśn ie będzie te n w asz w k ła d w oczekiw anie, k u k tó re m u k ie ro w a ł in te n c jo n a ln ie sw ój r e f e r a t K siądz P ro fe so r O lejnik.

Życzę w ięc odw agi. N ie w iem , K sięże R ektorze, czy chociaż tro c h ę o tu c h y przez te m oje słow a w lałem . A le pom yślcie, że te j goryczy, k tó re j w szyscy dzisiaj m usieliście w y słu c h ać od K siędza R e k to ra, ja m uszę słu ch ać od niego co m iesiąc. Sądzę, że dzisiaj je s t czas, żeby po d jąć re fle k s je n a d tym , ja k m ożna osiągnąć dobro. A m ożna je osiągnąć przez w za jem n e zrozum ienie, przez um ocnienie w aszej a k a ­ dem ickiej w spólnoty, przez te in te n cje, k tó re w łąc za ją się w p ro g ra m d u sz p a ste rsk i całego k ra ju , b ardzo ew angeliczny, ch rz eśc ija ń sk i. U k a ­ zu je on p o trze b ę zw alczan ia zła p rzez dobro, k tó re przecież o bficie je s t w w aszych sercach.

U roczystość in a u g u ra c y jn ą , k tó r a b y ła jednocześnie sk ro m n y m uczcze­ n iem 30-lecia istn ie n ia A k ad e m ii Teologii K ato lick iej w W arszaw ie, zakończono tra d y c y jn ie h y m n e m G audeam us igitur.

* * *

D od ajm y n a m arginesie, że w zw iązku z 30-leciem istn ie n ia i dzia­ łalności A T K u k az ały się n a s tę p u ją c e a rty k u ły i w yw iady:

1. Ks. r e k to r prof, d r hab. R em igiusz S o b a ń s k i , Z am iast uroczy­

stości k u codziennej pracy (w yw iad K rzy szto fa Doroszew skiego), „K ie­

r u n k i” n r 41 (7 X 1984).

2. K s. r e k to r p ro f, d r hab. R em igiusz S o b a ń s k i , Ż y w e m yślenie

m a m oc kształcącą (w yw iad K azim ierza Szałaty), „Życie K ato lick ie”

1984 n r 10 s. 45—53.

3. K azim ierz S z a ł a t a, Ten jubileusz znaczy wiele, „Słow o P ow sze­ c h n e ” n r 200 (5—6—7 X 1984).

,4. K s. doc. d r hab. A n to n i L e w e k , W ierna posłannictw u (w yw iad J a n a K arcza), „Z a i P rz e c iw ” n r 41 (7 X 1984).

5. Ks. doc. d r hab. A n to n i L e w e k , Jubileusz 30-lecia (w yw iad Boh­ d a n a R odziewicza), „Z o rza” n r 41 (7 X 1984).

6. Ks. doc. d r hab. A n to n i L e w e k , W czoraj i dziś A k a d e m ii (w y­ w iad W iesław a N aczka), „M yśl S połeczna” n r 48 (25 X I 1984).

(16)

[15]'

K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O 3 4 5 7. Ks. doc. d r hab . A n to n i L e w e k , 30 lat A k a d e m ii Teologii K a to ­

lickiej w W arszaw ie, „Życie C h rześcijań sk ie w P olsce”, 1985 n r Z

(w w e rs ji an g ielsk iej, fra n c u sk ie j, niem ieckiej, p olskiej i w łoskiej). II. K U RS D U SZ PA S T ER SK I N.T. W YCHO W ANIE DO M IŁO ŚCI W d n ia ch 10— 12 w rz e śn ia 1984 r. odbył się w A T K ogólnopolski, X V III K u rs H o m ile ty c zn o -K a te ch ety cz n o -L itu rg ic zn y nt. W ychow anie

do miłości. G łów nym o rg an izato rem tegorocznego k u rs u b y ł I n s ty tu t

S tu d ió w n a d R odziną n a W ydziale T eologicznym A TK .

W k u rs ie ty m uczestniczyło k ilk a se t osób z całej P olski. Rozpoczęto go M szą św . k o n ce le b ro w a n ą pod p rze w o d n ictw em i z ho m ilią ks. b p a p rof, d ra hab . K azim ierza M a j d a ń s k i e g o , d y re k to ra I n s ty tu tu S tu d ió w n a d R odziną A TK . P rzem ó w ien ie p o w ita ln e w ygłosił r e k to r A kadem ii, ks. prof, d r hab. R em igiusz S o b a ń s k i , a r e f e r a t w p ro ­ w ad z ają cy w te m a ty k ę k u r s u — ks. b p prof. К . M a jd ań sk i. P odczas k u r s u w ygłoszono sz ereg re fe ra tó w i p rzeprow adzono k ilk a te m a ty c z ­ n y c h k o n w ersato rió w . P oniżej p o d ajem y ich streszczenia.

A. R e f e r a t y

1. Ks. p ro f, d r hab. T adeusz S t y c z e ń (KUL): Ostatnie d o k u ­

m enty Stolicy A postolskiej o rodzinie jako w yraz n a u k i K o śc io ­ ła

R odzina, o d k ry w a ją c sw e zobow iązania ad intra (w ychow anie k a ż ­ dego swego członka do p ełn i człow ieczeństw a) oraz sw e zobow iązania

ad extra (kom órka w sensie zarów no „genetycznym ” ja k i relig ijn o -

-duchow ym ) w obec społeczeństw a, zarów no politycznego ja k i re lig ij­ nego (ecclesia), sta je w obec zadania, k tó reg o w y k o n an ie je s t niem o ­ żliw e bez pom ocy „z z e w n ą trz ”, czyli ze stro n y społeczeństw a. Spo­ łeczeństw o, za in te re so w a n e zdrow iem sw ej w ła sn e j „k o m ó rk i”, m a eo ipso w obec n ie j o k reślo n e zobow iązania, sta ją c się a d re sa te m jej u p ra w n ie ń . P ra w a te nie są czym ś „z ła sk i” sp o łeczeń stw a n a rzecz rodziny, lecz ta k ż e —■ choć nie w yłączn ie i nie p rzed e w szy stk im — sp ra w ą jego w ła sn e j tro sk i o sw e p rz e trw a n ie i rozw ój. Czy w sk a z a ­ n e tu „ u ty lita ry s ty c z n e ” u za sa d n ien ie je s t jedyne? Czy n a jw a ż n ie j­ sze? J e s t de facto często stosow ane ta k ż e jako m o ty w p o d ejm o w an ia o k reślo n y c h a k tó w legislacy jn y ch . J a k sp ra w ę u za sa d n ie n ia p r a w ro ­ dziny w idzi K ościół w „K arcie P ra w R odziny” ? K to — w zw iązku z ty m — je st ty c h p r a w w łaściw y m ad re sate m ?

T em at drugiego z d o k u m e n tó w m ożna określić ja k o p ro g ra m „w y­ ch o w an ia m iłości do m iłości”, m iłości, k tó ra je s t osobowego podm io­

(17)

3 4 6 A N T O N I L E W E K [ 1 6 ]

tu „dziełem ” . J e s t zaś dziełem p o leg ający m n a sam o sp ełn ian iu , co z a k ła d a z je d n e j stro n y p odm iot — spełniającego i jego poznanie (sam o- rozpoznanie) jako poznanie b y cia ob razem i to ta k im — tj. takiego p ie rw o w zo ru — obrazem . O tw iera to dw ie zasadnicze m ożliw ości (sta­ ny) sam o sp ełn ian ia (realizow anie pow ołania życiowego) jako dw ie fo rm y rea lizo w a n ia m iło ści-d a ru : oblubień czo -ro d zieielsk iej: a) w m a ł­ żeństw ie: m a łże ń sk a m iłość o blubieńcza i ro d zicielsk a (ojeow sko-m a- eierzyńska) o ra z b) w życiu o d d an y m Bogu; dziew icza m iłość oblu­ b ień cza o raz duchow e rodzicielstw o: ojcostw o duchow e i duchow e m acierzy ń stw o (a ta k ż e szczególny ro d za j bycia sio strą i b ra te m dla drugich).

2. Ks. doc. d r hab. Je rz y B a j d a (ATK): P o w o ł a n ie do m iło ś ci Z ag ad n ien ie określone w te m ac ie dotyczy człow ieka ja k o osoby z u w zg lęd n ien iem szczegółow ej k o n k re ty z a c ji jego n a tu ry , czyli z u - w zględ n ien iem cechy m ęskości i kobiecości. W g ru n cie rzeczy je s t to za g ad n ien ie teologiczne, je d n a k w jego w y ja śn ie n iu je st p rz y d a tn a ta k ż e re fle k s ja filozoficzna. T a o sta tn ia p o m ag a zrozum ieć, w ja k i sposób osoba i w spó ln o ta s ta je się po d m io tem m iłości, b io rąc pod uw agę w rodzoną p ra w d ę człow ieczeństw a. Szczegółowe p o stu la ty e ty ­ czne p o ja w ia ją się tu jako w n io sk i z zasady sam ospełniem a się oso­ by przez miłość, w y ra ż a ją c ą się przez p ełny d a r siebie. D ar osoby oznacza rów nocześnie u fo rm o w a n ie się trw a łe j w ięzi życiow ej, n a p o d sta w ie w y b o ru zasadniczego, k tó ry je st w g ru n cie rzeczy o kreślo­ n y m w y b o re m m iłości. T ak i w y b ó r z isto ty sw ojej ro zstrz y g a d efin i­ ty w n ie i nieodw ołalnie o isto tn y m u k ie ru n k o w a n iu całego życia, p o ­ niew aż zawsze, p o średnio czy bezpośrednio je s t w y b o re m Boga. Dla m ężczyzny i ko b iety ta k im w y b o re m je st m ałżeństw o lu b bezżenność p o ję ta ja k o fo rm a m iłości i służby dla ludzkości.

Teologiczne sp o jrzen ie n a p o w ołanie człow ieka k aże przed e w szy st­ k im uw zględnić w y p rz ed z ają cą in ic ja ty w ę Boga, k tó ry p o stan o w ił p o ­ dzielić się z ludzkością sw oim d a re m Ż ycia i M iłości. Ju ż d a r stw o rze­ n ia je st z góry u k ie ru n k o w a n y k u o b ja w ien iu i sp e łn ie n iu tego Boże­ go p la n u . Owszem, p la n stw o rze n ia je st pierw szy m etap e m i p o d sta ­ w ow ym m odelem rea liz a c ji k o m u n ii m iłości Boga z ludzkością. W ty m k o n te k ście pow ołanie m ężczyzny i k o b ie ty oznacza pow ołanie do z jed ­ noczenia się z m iłością sam ego Boga, oraz ty m sa m y m p rzy jęcie p o ­ słan n ictw a, objaw iającego w św iecie Boską M iłość stw órczą. M ężczy­ zna i k o b ie ta zjednoczeni w fo rm ie relig ijn eg o p rzy m ierza, rrf.eli stać się żyw ym O brazem M iłości Boga ja k o O jca i S tw órcy. Owo bycie obrazem w iązało się w łaśn ie z p rzy jęciem te j fo rm y w sp ó łd ziałan ia .ze stw ó rczy m p la n em Boga, o k reślo n y m w sam ej istocie p rzy m ierza.

(18)

[ 1 7 ] K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O 3 4 7

P rz y ję c ie tego p la n u czyniło ich zdolnym i do o b ja w ian ia i u o b ec n ia­ n ia sw oim lu d z k im życiem sam ej M iłości Boga w sam y m se rc u lu d z ­ kości. C hodziło o o b ja w ien ie M iłości B oskiej ja k o sto jąc ej u źródła ludzkiego- istn ien ia. Z tego p u n k tu w id zen ia przy m ierze m ałżeńskie, ta k ja k je st w id zian e w B iblii w k o n te k ście ta je m n ic y stw orzenia, m ogło być i było ju ż n az y w an e sa k ra m e n te m stw o rzen ia.

P la n Boży, zam ierzony przez S tw ó rcę „od p o cz ątk u ”, został do k o ń ­ ca o b ja w io n y i spełniony dopiero przez C h ry stu sa. S tą d ostatecznie, p o w ołanie Boże, zw rócone do m ężczyzny i k obiety, k ie ru je się do n ic h przez C h ry stu sa, poprzez Słowo Boga o bjaw ione w Je zu sie C h ry ­ stu s ie i poprzez T ajem n ic ę P asc h a ln ą , sta w ia ją c ą całą rzeczyw istość stw orzoną w now ej re la c ji do Boga. O d tąd p rzy ję cie pow ołania, po d ­ jęcie zasadniczej decyzji życiow ej, u fo rm o w a n ie d efin ity w n e j w ięzi m iłości m ężczyzny i kobiety, je s t m ożliw e ty lk o p rzez C h ry stu sa, m ocą Jego d aru , przez u czestnictw o w Jego M iłości. Człow iek odkupiony n ależ y d e fin ity w n ie do C h ry stu sa. D latego odniesienie do drugiego człow ieka n a zasadzie w y b o ru osoby je s t m ożliw e tylk o przez u cz est­ nictw o w M iłości C h ry stu sa, a w ięc m ocą te j w łaśn ie m iłości, k tó rą Bóg w Je zu sie C h ry stu sie zw rac a się k u człow iekow i i pow o łu je go do Siebie. A w ięc m ożna m iłow ać człow ieka i zw racać się do człow ieka tylk o przez Boga, w e w n ą trz Jego M iłości. S a k ra m e n t m a ł­ ż e ń stw a je st n ie ty lk o o d k u p ie n ie m p rzy m ierza m ałżeńskiego, lecz ta k ż e p rzy w ró c en iem m ężczyźnie i kobiecie te j pozycji p rze d Bogiem, ja k a b y ła zam ierzo n a przez Boga „od p o cz ątk u ”. C h ry stu s je st d efi­ n ity w n y m o b ja w ien ie m p o w ołania ludzkiego i jego d efin ity w n y m w y ­ pełnieniem .

In te g ra ln y m podm iotem po w o łan ia do m iłości je s t K ościół ja k o L ud Boży, b u d o w an y m ocą sa k ra m en tó w . S a k ra m e n ty ta k ż e o k re ­ śla ją k o n k re tn y k sz ta łt po w o łan ia człow ieka, n a g ru n cie jednego, p o ­ w szechnego po w o łan ia chrześcijańskiego. N iew ątp liw ie zaw sze chodzi tu o uczestn ictw o w m iłości zbaw czej C h ry stu sa, p rz y jm u ją c ró żn ą fo rm ę w różnych, specyficznych sta n a c h życia. T a sp ecy fik a pow o­ ła n ia p rz e ja w ia się ja k o odm ienność za d ań i ro d za jó w służby (posłu­ g iw an ia, diakonii) w obec K ościoła i ludzkości. Szczególnym zad an iem m a łż e ń stw a i rod zin y je s t objaw ien ie m iłości Boga w obec życia p rz y ­ chodzącego n a św iat. J e s t to odpow iedzialność za u św ięcenie m a łż e ń ­ stw a ja k o źró d ła życia ludzkiego (przez o b ja w ien ie p raw d y , że Bóg je s t P a n e m i O jcem życia ludzkiego), ja k też odpow iedzialność za otoczenie czcią sam ego życia przychodzącego n a św iat, ta k ab y m o­ gło o b ja w iać s ię 'z a w s z e jako d a r m iłości, zaw sze w k o n tek ście p r a w ­ d ziw ej m iłości. J e s t to ta k że odpow iedzialność za ta k ie p rze k szta łc en ie św ia ta (w szystkich u k ła d ó w m iędzyludzkich), ab y nic nie za grażało godności i b ezpieczeństw u życia przychodzącego n a św iat, aby k ażd e

(19)

3 4 8 A N T O N I L E W E K

życie ludzkie było w ita n e z tą sam ą m iłością, z ja k ą sam Bóg w ycho­ dzi m u n ap rz eciw w sw ej ta je m n ic y stw órczej. To ogólnie w id zian e p o w ołanie m a łże ń stw a i ro d zin y dotyczy ta k ż e in d y w id u a ln ie każdego m ężczyzny i k aż d ej k obiety, z uw zględ n ien iem ich k o n k re tn e j s y tu a ­ cji. W łaściw e ro zu m ien ie i zrealizo w an ie ty c h zad ań dom aga się sko­ ry g o w a n ia w ielu błędów za ciem n iający ch ro zu m ien ie p raw d ziw e j m i­ łości.

3. Ks. doc. d r hab. J a n u s z T a r n o w s k i (ATK) — o. d r K aro l M e i s ­ s n e r (Tyniec): S ek s, m iłość, w y c h o w a n i e

M łodzi ludzie w Polsce są dosłow nie zalew an i k sią żk a m i i a r ty k u ła ­ m i, k tó re w su g e sty w n y sposób p rz e d sta w ia ją lib e ra ln y , pozbaw iony odpow iedzialności m odel życia seksualnego. T ak ie je d n o stro n n e ujęcie nie z n a jd u je p rzeciw w ag i ze stro n y k a to lic k ie j; p ra w ie zu pełnie b r a ­ k u je w ypow iedzi p raso w y ch i k sią że k z te j dziedziny. W p raw dzie od­ b y w a ją się obow iązkow e w y k ła d y p rze d za w arcie m ślu b u kościelnego, ale poziom ich pozostaw ia n ie je d n o k ro tn ie w iele do życzenia, a tr a k ­ to w an e są często przez k an d y d a tó w do m a łże ń stw a ja k o niezb ęd n a form alność. N ależy ró w n ież podkreślić, że u k az y w an ie k ato lick ieg o m o d elu e ty k i se k su a ln e j „n a 5 m in u t” p rze d ślu b em je s t zbyt późne, n u p tu rie n c i bow iem m a ją w te d y n a ogół ju ż u k sz ta łto w a n ą te o rię i p r a k ty k ę pod ty m w zględem . N ato m ia st nie słyszy się, b y te m a ty se k su ałn o -m a łże ń sk ie były często p o ru sza n e podczas k atec h iza cji, n a rozm ow y zaś tego ro d z a ju w dom u ro d zin n y m tru d n o liczyć.

Szczególną m oc p rz e k o n y w u ją c ą m a ją św ia d ec tw a lu d z i m łodych, k tó rz y rozpoznaw szy złu d ze n ia lib e ra liz m u se k su aln e g o zdecydow ali się n a życie w ed łu g c h rz eśc ija ń sk iej e ty k i m a łżeń sk o -ro d zin n ej, p rz e ­ zw yciężając tru d n o śc i i op o ry zarów no w łasn e ja k i pochodzące ze środow iska. T ak ie w ypow iedzi d ru k o w a n e, ja k np. w książce Wł. F i j a ł k o w s k i e g o Miłość w s p o tk a n iu płci, lu b k o m u n ik o w a n e ży­ w ym słow em p o b u d za ją osoby in aczej m yślące — jeśli nie do zm iany p u n k tu w id ze n ia to p rz y n a jm n ie j do głębszej re flek sji.

N ależałoby pom agać m łodym ludziom , by doszli do o d k ry cia p ra w d 'dotąd przez nich m oże jeszcze nie uśw iadom ionych, np.:

a) a k t se k su a ln y w sam ej sw ej n a tu rz e złączony je st z fu n k c ją ro ­ dzicielską; ro z ry w a n ie tego zw iązku o d b ija się zaw sze n ie k o rz y stn ie a n a w e t g roźnie n a dalszym życiu;

b) ogran iczan ie człow ieka do sfe ry p o p ędow o-em ocjonalnej ró w n a go· ze z w ie rzętam i i p o zbaw ia w y m ia ru ludzkiego;

c) m iłość nie ró w n a się ty lk o uczuciu, je st czym ś znacznie w ięcej, a sp ra w d z a się u m ie ję tn o ścią w y rz e k a n ia się d la osoby u k o ch a n ej;

(20)

K R O N I K A W Y D Z IA Ł U T E O L O G IC Z N E G O

3 4 9

niczeniach, lecz u m ożliw ia pełniejsze, bogatsze p rze ży w an ie m iłości w za jem n ej p a rtn e ró w ;

e) do praw id ło w eg o u cz estn ictw a w życiu ro d zin n y m oraz do tw o rze­ n ia przyszłej, w łasn ej rod zin y należy w ychow yw ać od n ajw c z e śn ie j­ szego dzieciństw a.

B. K o n w e r s a t o r i a

W ra m a c h k u r s u odbyło się 5 k o n w ersato rió w , k tó ry c h uczestnicy w y słu c h ali re fe ra tó w w p ro w a d za jąc y ch , a n a s tę p n ie d y sk u to w a li o o sią ­ gnięciach, po trzeb ach , p e rsp e k ty w a c h i ró żn y ch asp e k ta c h w y ch o w a­ n ia do m iłości.

P ierw sze m u k o n w e rsa to riu m nt. R o d z in a przew odniczyli m ałżonko­ w ie B a rb a ra i J a n K ł y s (Łódź). P a n i B a rb a ra stw ie rd z iła m.in., że ro d zin a je st m iejscem , gdzie o b ja w ia się i urzeczy w istn ia m iłość Boga, k tó r y sam je st M iłością. R odzina ja s t gniazdem , w k tó ry m człow iek w y ch o w u je się do m iłości. T en proces w y ch o w an ia doko­ n u je się w zasadniczym sto p n iu sa m o rz u tn ie . Dzieci są lu stre m , w k tó ry m o d b ija się a tm o sfe ra dom u rodzinnego. K to nie kocha, nie p o tra fi m iłości okazać — nie n au czy dzieci m iłości. M iłość zam azana, p o n u ra n ie w y ch o w u je do m iłości, ale tw o rzy „dom ow e p iek iełk o ”. W życiu rz a d k o je st o k az ja do „p erlisteg o ” śm iechu, ale m iłość p rz e ­ ja w ia się w ła śn ie w codziennym b o ry k a n iu .się.

Red. J a n K ł y s m ów ił o znaczeniu w ięzi płciow ej w m ałżeństw ie. M a o n a być w za je m n y m o b d aro w y w an ie m się dobrem . A le to co cen­ n e nie m oże spow szednieć, nie m oże sta ć się n aw y k iem . S tą d zacho­ dzi p o trz e b a ascezy w m ałżeństw ie. A sceza to nie p o g a rd a dla płci, a le o ch ro n a tego, co w artościow e. E n e rg ia m ałżeń sk iej m iłości nie m oże być sk a n alizo w an a ty lk o do a k tu płciow ego, ona m u si o d kryw ać co raz to now e, bogatsze fo rm y m iłości i jedności osób. P rzecież także gesty, słow a, sp o jrzen ia, a n a w e t m ilczenie m oże w y ra ża ć m iłość d w o j­ g a osób. W ro d zin ie p o trze b n y je st szacu n ek dla lu d z k iej płci. Z dol­ ność ro d zicielsk a je s t w sp a n ia ły m d a re m B ożym i nie p o w in n a nigdy stać się p rze d m io te m dow cipów czy „ k a w ałó w ” .

O ro li d u sz p aste rzy w w y ch o w an iu do m iłości m ów ił ks. d r W ła­ dy sław S z e w c z y k (Tarnów ). P rz y p o m n ia ł, iż o d działyw anie d u sz p a­ s te rs k ie w in n o obejm ow ać w szystkie elem e n ty osobowości człow ieka: biologiczny, p sycho-em ocjonalny, społeczny i duchow y. P o stu lo w ał u d ział św ieckich, (przygotow anych) w p ra c y K ościoła oraz pedagogi- zację rodziców . N ato m iast z a d an ia sp o w iedników w te j dziedzinie p rz e d sta w ił o. d r Jó zef M a j k o w s k i , zn a n y d u sz p aste rz ak a d em ick i z W arszaw y.

(21)

35 0 A N T O N I L E W E K [ 2 0 ]

form alne). N ajb a rd zie j znane, to G audium Vitae, P ro Fam ilia, Troska

o Zycie, Rodzina Rodzin, Straż P okoleń itp. Ich działalność om ów ił d r

inż. A n toni Z i ę b a (K raków ). Ich w sp ó ln y m celem je st och ro n a dzie­ ci n ienarodzonych, pom oc m a te ria ln a sa m o tn y m m atk o m . J e s t tu w iele do zrobienia. K ażdy m oże się w łączyć do te j a k c ji przed e w szy ­ stk im przez m odlitw ę i osobiste św iadectw o życia chrześcijańskiego. W praw dzie u sta w a z 1956 r. dopuszcza p rz e ry w a n ie ciąży, ale n ie zm usza!

W spółczesnej rodzinie zag raża w iele niebezpieczeństw , ja k np. a l­ koholizm , n ark o m a n ia . A le n ie tylko. Do zjaw isk patologicznych w ro dzinie należy zaliczyć w niesione do m a łże ń stw a b łę d y w y ch o w aw - cze, niedorozw ój psycho-em ocjonalny, n ie u p o rz ąd k o w an y sto su n ek do p łodności w łasn ej i p a rtn e ra , b r a k czułości i serdeczności, n isk a k u l­ tu r a w spółżycia seksualnego, częste i u p a rte d o m aganie się, ab y w sp ó ł­ m ałżonek r a d y k a ln ie się zm ienił. Co w ów czas robić? J a k się b ro n ić p rze d ro zk ła d em życia rodzinnego? O zjaw isk a ch p atologii w rodzinie, w niesionej i „ n a b y te j”, in te re su ją c o m ów iła d r E lżb ieta S u j а к (L u­ bliniec). P o d k re śla ła p o trzeb ę p o sz u k iw an ia m eto d te ra p ii in te g ra ln e j, tzw . fam ilio te ra p ii. T em at te n je st ta k w ażn y i rozległy, że z a słu g u je n a osobne p o trak to w a n ie.

P ro g ra m d u sz p a ste rsk o -k a zn o d z iejsk i n a ro k 1984/85 zap reze n to w ał ks. b p d r S ta n is ła w S t e f a n e k , zastęp ca d y re k to ra In s ty tu tu S tu ­ diów n a d R odziną A TK. P o d su m o w an ia k u rs u dokonał ks. b p prof, d r K azim ierz M a j d a ń s k i , p o d k reśla ją c, iż te m a t W ychow anie do m i­

łości je st tru d n y i su b teln y , a zarazem b ard zo pilny. W yraził u zn a­

nie dla p rele g en tó w — za ich tw ó rcz ą k o m p eten cję, słuchaczom zaś — za sk u p ie n ie i ‘'udział w d yskusji.

Po zakończeniu k u r s u o d były się trzy d n io w e rek o le k c je dla k a p ła ­ nów , k tó re p ro w a d ził ks. bp d r S ta n is ła w S t e f a n e k .

III. SY M PO ZJA

1. „ T e o l o g i a p r a c y i d u s z p a s t e r s t w o l u d z i p r a c y ”

W d n ia ch 15—21 p a ź d z ie rn ik a 1984 r. odbyło się w A k ad em ii T eo­ logii K ato lick iej w W arszaw ie polsko-szw edzkie sy m p o zju m naukow e, pośw ięcone p ro b lem aty c e Teologii p ra cy i duszpasterstwa ludzi pracy. Z ostało ono zorganizow anie przeiz K ieruneik K ato lick iej N a u k i S połe­ cznej n a W ydziale Teologicznym A T K o raz In s ty tu t T eologiczny w S ztokholm ie.

P odczas sym pozjum , zain au g u ro w an eg o p rze m ó w ien ia m i re k to r a A TK ks. prof, d ra hab. R em igiusza S o b a ń s k i e g o i d ziek a n a W ydziału Teologicznego ks. doc. d ra hab. H e n ry k a M u s z y ń s k i e g o , w yg ło s

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wadę łączy Autor listu z czasownikiem: TTeipá(opca, jestem kuszony, do­ świadczany5 oraz dwoma imiesłowami: è^eÀKÓpfyoc;, odciągany i 5c-A.ca(ópevoc;, łowiony

Tak te¿ by³o w przypadku zwiêkszenia w³adzy EBC w za- kresie polityki fiskalnej, co zosta³o wymuszone przez elity polityczne najwiêkszych pañstw strefy euro, a wiêc nie by³o

Głównym tego powodem (choć na pewno nie jedynym) jest fakt, że problematyka jego pism nie leżała w obszarze zainteresowań ówczesnej myśli o wychowaniu, ulokowanej w

W przepisach ogólnych ustawy polskiej (art. 4) wyraźnie określa się urzędowy status języka polskiego. Stwierdza się, że język polski jest językiem urzędowym konstytu-

It is an undisputed fact that information has a key role in forming the public opinion, hence knowledge means for Lippmann power which belongs to few people.42 He concurs with

Warto w tym miejscu podkreślić, że te liczne ode- słania skłaniają do poczynienia jednej z najcenniejszych obserwacji, którą czytelnik może wynieść z lektury pracy

Dystans i pragnienie bezpośredniości: nowoczesna świadomość Bolesława Leśmiana

wkładow wynosiło w wczas w Polsce ok. Było to możliwe przy wczesnym sztywnym kursie dolara i wysokim, bo dochodzącym do 70o/o, opro- centowaniu wkład w