• Nie Znaleziono Wyników

Nie zasypie wszystkiego, nie zawieje

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nie zasypie wszystkiego, nie zawieje"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Jarosław Petrowicz

Nie zasypie wszystkiego, nie zawieje

Rocznik Wieluński 5, 219-233

2005

(2)

Tom 5 (2005)

Jarosław Petrowicz

NIE ZASYPIE WSZYSTKIEGO, NIE ZAWIEJE

Przynależność gatunkowa

G dybym chciał policzyć, ile w Polsce napisano esej ów w X X w ieku, pew nie napo­ tkałbym na ogrom ne trudności (chociaż byłoby to zadanie do zrobienia, oczyw iście w granicach pew nego błędu). G dybym m iał policzyć, ile takich utw orów napisano na em igracji, byłbym w kłopocie. Z sum ow anie obu liczb nie stanow iłoby problem u, co nie zm ienia faktu, że cała praca b yłaby raczej bezsen so w n a i nikom u niepotrzebna. W ystarczy powiedzieć, że eseistyka w dwudziestowiecznej literaturze przeżywała swój renesans i dalej cieszy się populam o ściąw śró d pisarzy i czytelników.

Oczywiście m ożna określić definicj ę eseju. C zy niąto teoretycy literatury tej klasy co Woj d e c h Głowala, Jerzy Borej sza czy W itold Ostrowski. N iektórzy - np. C. E. W hite- m ore - w y m ien iają trzy kryteria, w edług których esej m o żn a b y rozpoznać. M ó w ią o względnej krótkości, swobodnym stylu i eksperym entalnym podejściu do tematu. Ale po takiej klasyfikacj i m ogłoby się okazać, że dobry felieton też j est esej em, nie m ów iąc o tym, że esej o rozmiarze książki ju ż by esejem nie był. Dlatego w trudnym do zdefinio­ w ania gatunku m ożna w ym ienić specyfikacje, które w jakiś sposób porządkuj ą to ese­ istyczne morze, m im o że j ego granice wydaj ą się ruchome, mgliste, nie wytyczone. Bada­ cze literatury nie poradzili sobiez opisem gatunku, częstojednak do formy eseju sięgają. N ależy w ym ienić takich „gigantów eseju ” j ak K azim ierz W yka, Jan Błoński, Ludw ik Flaszen, K onstanty Puzyna, Andrzej Kij owski, Jan K ott czy A rtur Sandauer.

Także pochodzący z W ielunia prof. Andrzej Zaw ada opublikował w 1996 roku mały to m ik prozy zatytułow any ,ßreslaw . Eseje o miejscach” . Jest to IV seria B iblioteki W rocław skiego Oddziału Stow arzyszenia Pisarzy Polskich. N a tom ik składaj ą się na­ stępuj ące teksty: „ Opowieść dla Oleńki ” (esej zw iązany z W ieluniem ), dw a „Listy z Borowic ” („ O miejscu ” i „Burza ”), „Koszulka z pierwszym zdaniem ” (tekst o ho ­ lenderskim m ieście G roningen) oraz tytułow y „Bresław ” (szkic o W rocławiu).

Przynależność gatunk o w ą tych u tw orów określa w podtytule sam autor i j ako lite­ raturoznawcy m ożem y m u w tym w zględzie zaufać. Esej e Zaw ady spełniaj ą chociażby trzy kryteria w ym ienione w yżej, tj.: s ą w zględnie krótkie, m ają swobodny styl i ekspe­

(3)

rym entalne podej ście do tem atu. Przejaw ia się w nich uczuciow ość autora, nieskrępo­ w an a inw encja tw órcza, indyw idualność. S ą to szkice subiektyw ne, pryw atne. A utor określa też w podtytule zaw artość tem aty czn ą utworów.

Punktem w yjścia esejów Z aw ad y je s t zarysow anie przestrzeni, w której zam knie się „ świat pisarza ”. Tak zatem geografia miej sc przedstaw ia się w wielokącie: W ieluń w Polsce centralnej, B orow ice w K arkonoszach, G roningen w H olandii i W rocław na D olnym Śląsku. W eseju o W ieluniu nieco uw agi pośw ięcił też autor Częstochow ie. Miej sca te były w ybrane zgodnie z podpowiedziam i zaproponow anym i autorowi przez los, czy - ja k k to w oli - kolej e ż y cia A ndrzej a Z aw ady. Te w łaśn ie m iej sca s ą id e ą porządkującą, dzięki której autor stara się uchw ycić rzeczyw istość.

W niniej szej pracy interesow ać m nie będzie przede w szystkim pierw szy szkic zaty­ tu ło w an y „ Opowieść dla Oleńki ”, g d y ż w dużej m ierze p ośw ięcon y je s t naszem u m iastu - Wieluniowi. Już tytuł informuje, że nom inalnym adresatem opowieści jest Olga, sześcioletnia w tedy córka polonisty.

U tw ór podzielono n a dziew ięć części. N ie s ą one obszerne, gdyż cały tekst zajm uje 24 strony. Fragm enty nie m ajątytułów , sąjed y n ie ponum erow ane. G dybyśm y chcieli orientacyjnie określić głów ne tem aty, to m ożna ująć je w następujące hasła:

1. Narodziny i Wieluń. 2. Wrocław, j esień i W ieluń. 3. Częstochow a.

4. Podróż z oj cem do C zęstochow y i gazeta. 5. Pierw sze kroki, H istoria i tato.

6. Psy i zaw ierucha woj enna. 7. Pisanie.

8. Ojciec. 9. W ieluń dziś.

O pow ieść w yd aje się z zało żen ia tekstem praktycznym , m ającym w y ręczyć ojca w opow iadaniu w spom nień i w ielokrotnym odpow iadaniu na pytania dziecka. A za­ tem u tw ó r je s t zakorzeniony w realnej sytuacji kom unikacyjnej, a przynajm niej ta k ą m am y sugestię ze strony autora.

Oto, co pisze A ndrzej Z aw ad a o okolicznościach pow stania eseju:

Opowieść dla Oleńki ’’je s t tekstem może trochę naiwnym, ale pisałem go dawno temu, w 1979 czy na początku 1980 roku, kiedy pracow ałem i m ieszkałem z żoną i córką w Finlandii. Pisałem go rzeczywiście dla córki, wówczas sześcioletniej. B ez m yśli o druku, raczej ja k o historię rodzinną. D opiero później, p o kilkunastu latach, kiedy E rnest D yczek nam awiał mnie do złożenia m ałego tomiku esejów, wyciągnąłem ten tekst i złożył się on na „Bresław ”. Pisząc, nie miałem dostępu do żadnych źródeł, posługiw ałem się wyłącznie pam ięcią i p o trosze wyobraźnią. D latego szkic ten nie ma żadnych dokum entalnych pretensji ”.

(4)

Jednakże ta utrzym ana w poufałym tonie narracj a nie m a bynajm niej celów li tylko utylitarnych. W ręcz przeciwnie! Z aplanow ana ja k o opow ieść rodzinna dla zam knięte­ go kręgu, w m om encie publikacji rozpoczęła „życie społeczne ”, służąc czytelnikom , którzy po szukują w literaturze różnych spraw. Jakich? Z ostaw m y to n a boku. W ażne jest, że historia pryw atna (rozm ow a ze sam ym sobą) staje się h isto riąp u b liczn ą(ro z-

m o w ą z czytelnikiem ) i czytelnik m a p ra w o ją oceniać.

Teksty z małej fioletowej książeczki nie wydaj ą się nastawione na perswazj ę, wyj aśnia- nie czy analizę danych zj awisk; nie s ą - j ak mi się wydaj e - esej ami filozoficznymi, nauko­ wymi, historycznymi, podróżniczo-kulturoznawczymi. Maj ąnatom iast walory literackie i zaliczyłbym je do grupy esej ów opisowych, dygresyjnych, personalnych, refleksyjnych, poetyckich. Znaj dziemy tu bowiem atrakcyj nąliteracko formę i niebanalne przemyślenia, liryczne opisy i autotem atyczne dygresj e. Wizj a świata tu przedstaw iona nie j est pełna, uporządkow ana, je stja k b y złapana w m om encie tw orzenia i fragm entaryczna. Z resztą esej to próba literacka, która n iej est skrępow ana rygoram i naukowej popraw ności czy dowodowej jednorodności. Raczej m am y tu do czynieniaz ironicznym dystansem. O po­ wiadanie o swoim pochodzeniu, o dzieciństwie, o przeszłości rodziny staj e się też często pretekstem do rozw ażań o sensie Historii, o literaturze, o istnieniu. Form a utw oru prze­ kracza fikcyjność, w ychodzi poza n i ą wkraczaj ąc na teren rzeczywistości autora. O d­ zwierciedla porządek świata, w którym rzeczyw istośćjest bądź byw a fikcyjna.

N arrato r opow iada O leńce o miej scu u rodzenia i o przeszłości rodziny. N ie j est to j ednak saga rodzinna czy pam iętnikarskie zapisy, a raczej pełna dygresji i opisów nar­

racj a. N ie m a tu akcji, którąkieruj e następstwo przygód bohatera. Jeśli miałbym wskazać tu ja k ą ś ideę po rząd k u jącą utw oru, to zw róciłbym uw ag ę n a pew ien porządek chro­ nologiczny, z tym j ednak zastrzeżeniem, że m am y tu wiele w ątków opóźniaj ących „jazdę wózka do przodu ”. A utor przyznał n arratorow i praw o do sw obodnego przeryw ania opow ieści, do odbiegania od zasadniczego w ątku, do upodrzędnian ia zdarzeń kosz­ tem kom entarza czy dygresji. M ożna m ów ić o pewnej kapry śności w budowaniu świata przedstaw ionego. Tekst nie zaw iera też w ielu inform acji faktograficznych, skupia się raczej na w łasnych tw orach m yślow ych, podróżuj e poza rzeczyw istością po szlakach pamięci. D la przykładu m am y tu dygresje o psie, o sensie opowiadania, o sensie życia, o jesieni, o C zęstochow ie, o ojcu, o gazecie z daw nych lat, o pociągu. Czysty subiek­ ty w izm przeżyć. G oethe pisał: „ Wszystkie epoki w stanie schyłku i rozkładu są su­ biektywne ” . C zy ten esej je s t w y tw orem „schyłku epoki ”? N a pew no je s t w yrazem schyłku wieku.

Narrator

K im j est narrator? Narrator, osoba opowiadaj ąca historię, to oj ciec tytułowej O leń­ ki, to człow iek wykształcony, znaj ący się na literaturze, historyk literatury z uniw

(5)

ersy-teckim dyplom em , to rów nież bohater opow ieści. W takim razie m ożna pow iedzieć, że osoby narratora i autora nak ładają się na siebie, a fikcja literacka m iesza się z rze­ czyw istością. N arrator m a cechy autora. M ało tego! M o żn a rozpoznać w nim poetę, krytyka literackiego, naukow ca. D lateg o w dalszej części m oich rozw ażań b ędę dla uproszczenia zam iennie używ ać pojęć: narrator, historyk literatury, poeta, bohater, oj­ ciec, A ndrzej Zaw ada, autor.

Idąc dalej tym tropem , p o staram się w y czy tać z „ Opowieści dla Oleńki ” w ięcej informacji dotyczących głównej postaci.

N arrator dw ukrotnie pow tarza, że urodził się w W ieluniu. W iemy, że b y ła to j esień 1948 roku, dokładniej m ów iąc - wrzesień. Już w tym m iejscu orientujemy się, że m am y do czynienia z człow iekiem o raczej szerokich horyzontach m yślowych. D atę urodze­ nia bow iem um ieszcza w kilku przestrzeniach kulturowych: tsziri u Hebrajczyków, rok

Szczura u Chińczyków, znak W agi u Europejczyków . Szary zjadacz chleba raczej nie w idzi sw oich urodzin w tak wielorakiej perspektyw ie. Jednocześnie boh ater to osoba skrom na i skłonna do autoironii. M ożna to rozpoznać po stosunku do pew nych w yda­ rzeń z życia.

N arodziny autor przedstaw ił następująco:

Tymczasem spójrzm y na kartkę starego kalendarza z roku 1948, kiedy to m oja mama postanow iła mnie usamodzielnić. Stara położna przecięła i zawiązała p ę ­ pow inę - i stało się ”l.

0 swoim chrzcie mówi:

„Ledwie opierzoną czaszkę skropiono m i wodą święconą w kościele parafial­ nym Bożego Ciała ”2. P ierw sze kroki opisuje w taki oto sposób:

„Ale ja na razie H istorii nie dostrzegałem, zajęty obgryzaniem palców u nogi, a później w szystkim i kłopotam i związanym i z utrzymaniem się w pozycji piono­ w ej i z wynajdywaniem tras, których w tym „m ieszkaniu”przecież udało m i się, praw da że nie bez ofiar i ran, kilka w ytyczyć ”3.

O to ja k charakteryzuje psa:

Gap składał się w yłącznie z podskoków, wyskoków, podbiegów, wybiegów przyczajeń, zaskoczeń, zrywów, zwrotów, wiecznie mokrego nosa, i cały był ga­ p o w a ty”. D alej zaś d odaje: „ja sam posiadałem tylko dwie ostatnie z wym ienio­

nych za le t”4.

N arrator m ów i o sobie dobrotliwie, z przym rużeniem oka. U jaw nia się także w opi­ sach poetycka dusza autora, posługująca się językiem liryki. O rzeczach, które praw ie każdy z nas przeszedł, m ów i w sposób niezwyczaj ny. Z am iast pow iedzieć „wodziłem

1 A. Z a w a d a, Bresław. Eseje o miejscach, Wrocław 1996, s. 7. 2 Ibidem, s. 6

3 Ibidem, s. 13-14. 4 Ibidem, s. 16.

(6)

się ” m ów i „ stara położna przecięła i zawiązała pępow inę ”, „ stało się ”, „ mama postanow iła mnie usamodziełnić ” . Z am iast pow iedzieć „ ochrzczono mnie ” m ów i :

„Ledwie opierzoną czaszkę skropiono mi wodą święconą ”. N ie m a tu m ow y o w ie­ kopom nym w stąpieniu w rodzinę chrześcij an, nie m a tu mniszej skrupulatności w rela- cjonow aniu zdarzeń. M im o iż dow iadujem y się, że Andrzej a Z aw adę ochrzcił ksiądz kanonik Pruchnicki, to ciężko byłoby odtw arzać ten wyj ątkow y dzień. P odobnie m a się sprawa z innymi wydarzeniam i z dzieciństwa. N aukę chodzenia nazwał poeta „ kło­ potam i związanym i z utrzymaniem się w pozycji p ionow ej”.

Sposób pisania je s t niefabulam y, dygresyjny, fragm entaryczny, opisowy, om ów ie- niow y w ręcz, czyli peryfrastyczny. Jednocześnie opisy są precyzyjne i konkretne. W i­ dać tu p isarską rzetelność. Z astosow ane peryfrazy stająsię obrazam i, m ów iącym i też o osobistym stosunku narratora do tych wydarzeń, stosunku pełnym ciepła, ale i auto­ ironii . W j ęzyku uw idacznia się tw órczy stosunek narratora do przeszłości, przeszłości raczej „odkopanej” niż pam iętanej.

O po w iadający chodził do szkoły podstaw ow ej przez siedem lat. O dży w a w nim przyjem ne w rażenie z po w o du b ro d zen ia w liściach podczas drogi do szkoły. Park, którego daw na świetność w ychw alana jest w niektórych źródłach historycznych, speł­ niał sw ą rolę i pew nie spełnia, daj ąc radość dzieciom , których świat zam yka się w m a­ łych granicach dziecięcej rzeczywistości. W spom nienia z dzieciństwa oparte są n a z m y ­ słow ych w rażeniach, dośw iadczanych w „ siełsko-aniełskim ” okresie życia, kiedy to świat ogranicza się do niewielkiej przestrzeni, a w szystko w ydaje się wielkie i ciekawe.

W dalszym toku gaw ędy dow iadujem y się, że w 1966 roku opow iadacz dostał się na polonistykę n a U niw ersytecie W rocław skim , w ów czas im. B olesław a Bieruta. O j­ ciec nie ukryw a, że zn a się n a literaturze. P rzy tacza cytat: „ znaleźliśm y miejsce p o d nowej stolicy Rzym”, p ochodzący z w iersza R afała Woj aczka Jnnci bajka” i z to m u pod tym sam ym ty tu łem . Z re sz tą nazy w a Woj aczka „ wyklętym poetą, jednym z sza­ lonych patronów swojego poko len ia ”. Skoro patro nem p o k o len ia nazw ano poetę, to znaczy, że i w w ypow iadającym te słowa „szałpoezji” odcisnął sw e piętno. W śród

późniejszych ” patronów znaj d ą się Cortazar, Cowley, Joyce, G om brow icz, Beckett, których tw órczość je s t m u pew nie dobrze znana. A ngielskie „I ’m still trying to p u t all m ankind’s history in one sentence” W illiam a F au lk n era sugeruje, że m ów iący zn a angielski i czy ta w tym języ k u , nie przejm ując się tym , czy sześcioletnia O leńk a go zrozum ie. W iadom o zresztą, że m a ją g o zrozum ieć czytelnicy, w śród których dopiero za kilk a lub kilkanaście lat O leńka się znajdzie. Z aw ada je s t autorem w ym agającym . N ie ty lk o w szkicach, ale i esejach, p o jaw ia ją się zd an ia napisane po angielsku czy niem iecku i nie są one tłumaczone. Sentencja z listu anglosaskiego pisarza w tłum acze­ n iu n a ję z y k polski brzm i: „ Ciągle próbuję całą historię ludzkości zawrzeć w je d ­ nym zdaniu ”. To pragnienie niej est m arzeniem tylko Faulknera. Czesław M iłosz w ese­ j u „ O moim zamiarze ” pisał: „Jedno zdanie, ale takie, które by naprawdę ważyło,

(7)

to byłoby dosyć ja k o w ynik jednego życ ia ”5. T ę m yśl p o w tarza - ja k sam m ów i bezw stydnie - także narrator. Po leca on adresatce opow iadania opis jesieni w Popio­ łach Stefana Żerom skiego. W idocznaj est w rażliw ość n a piękno przyrody opow iada- cza. W iemy, że słuchał legendy o cudow nym obrazie M atki Boskiej Częstochowskiej, że odwiedzał sanktuarium na Jasnej Górze, ale że dziś bardziej interesowałyby go „mury klasztoru we właściwych historycznych proporcjach”, a legendę o św iętym obrazie nazyw a „bujdą” . W spom inaj arm ark pod m uram i klasztoru jasnogórski ego. Dalej w ie­ my, że w a ż n ą rolę w j ego dzieciństw ie spełniał oj ciec A leksander, dziadek O leńki.

To on kupił w Częstochow ie synowi g łę b o k i wózek z najmodniejszej linii, z budką 0 boku trójkąta i bocznymi szybkami, z karoserią z drewnianej sklejki”6. To z nim jech ał do C zęstochow y pociągiem . O d niego otrzym yw ał w spaniałe prezenty - pom a­ rańcze, czekolady i - najw artościow szy - psa, który spraw ił w ie lk ą radość zarów no obdarow anem u, j ak i daj ącem u. M łody Andrzej z oj cem po egzam inie w stępnym na studia poszedł n a obiad i odw iedzał miej sca, znaj orne oj cu z czasów okupacj i, zw ie­ dzał W rocław , który okaże się n a w iele lat je g o m iejscem zam ieszkania, o w ą „ n o w ą stolicą” . N arrator o swoim oj cu Olku mówi z podziwem. Zam ieszczaj ego opis w czwar­ tym punkcie eseju. Ojciec w yw odził się z drobnom ieszczaństw ą należał d o Z W Z i AK, dw a lata przebyw ał w obozach G ross-R osen, D achau i B uchenw aldzie. Tam nabaw ił się ischiasu. P o w ojn ie dostaw ał p om oc z U N R R A i był technologiem w zakładach zbożow ych. Jego praca polegała g łów nie n a je ż d ż e n iu n a row erze i n a odw iedzaniu wiej skich punktów skupu ziarna.

Z astanaw iaj ące, na co narrato r zw raca uw agę: w ó z e k dziecięcy, pies, p isto let n a k o rk i... „Nie ma rzeczy ważniejszych nad te mało ważne, nie ma rzeczy w ięk­ szych nad te rzeczy małe p isała A nn a K am ieńska, a b o h a te r zdaje się o ty m w ie ­ dzieć. W ulubieniu szczegółu - czasem prowokacyj nym - uj aw nia się indyw idualny 1 oryginalny stosunek narratora do przeszłości.

W śród używ anych w pierwszej osobie czasowników, znalazło się dużo słów odno­ szących się do samej wypowiedzi, czasow ników „m etatekstow ych” czy „m odalnych” . Oto przykładowe sformułowania: nie wiem, pamiętam, przysięgam, przypominam sobie, nie pamiętam, powinienem opisać, mógłbym jeszcze dorzucić, m ógłbym ci opowiedzieć, mógłbym się rozwodzić, mógłbym powiedzieć, myślę, że, nie chciałbym cię zanudzać, nie chcę być narratorem, n iejestem ciekaw, oszczędzę ci opisu, nie m am ochoty na opisy­ w anie, łatw o sobie tę pracę daruj ę, m ogę dać słowo. Z toku opow iadania w ynika, że narrator m ógłby powiedzieć znacznie więcej i znacznie więcej wie. M a jedn ak świado­ m ość swojej roli i precyzuje, czego chce uniknąć:

5 Cz. M i ł o s z, Eseje, Świat Książki 2000, wybór i posłowie Marek Zaleski, s. 9. 6 A. Z a w ad a, op. cit., s. 8.

(8)

„Nie chciałbym cię zanudzać reanimowaniem dni mojego dzieciństw a”1. „Nie chcę być narratorem rodzinnej sagi, wywołującym z ciem ności dostojne, z poda­ nym i do przodu brzuchami, cienie protopłastów ”8.

R ezygnuj e z o pow iadania dziej ó w rodziny, które „ byłoby równoznaczne z manią wym yślania p o nocach drzewa genealogicznego ”, o m ija „wzdychanie do czasu krótkich spodni ”. C hce u n ik n ąć o p o w iad an ia historii p o w szech n ej, g d y ż każdy j ą zna. Zadaje sobie pytanie, jak i m a sens opow iadanie historii i odpowiada: „My Joyce, Gombrowicz, Beckett, Cortazar, M alinowski opisujemy śmieszność, wyśmiewa­ ją c ją i śmiejąc się z siebie opisujących śmieszność - tylko w ten sposób możemy

na dnie naszej prozy uchować okruch wiary, że w ciąż jesteśm y tragiczni ”9.

N arrator m a w ątpliw ości co do sensu opowiadania, chce jed n a k uniknąć nihilizmu. D la opow iadaniaj akiś sens trzeba znaleźć. N ie hołduje zasadzie wypowiedzianej przez Kazim ierę Iłłakowiczównę w wierszu „ Wypowiedź' brzmiącej : „inawet w najgorszym bezsensie / treść się jakaś w końcu utrzęsie ”. Chce, aby j ego tw órczość m iała rzetelny i opanowany kształt, a j ednocześnie zdaje sobie sprawę, że należy do ludzi, których pro­ fesor Steinhaus nazyw ał: „ ra n n yp ta szek-w głowę ”10. W staje rano i „w szlafroku, z kubkiem herbaty w garści i mało jeszcze przytomny, zam yka się w pokoju i coś tam w tajem nicy [przed rodziną] ścib o li”u .

O ile zaj ęcie krytyka literackiego czy recenzenta m ożna j eszcze j akoś wytłum aczyć, uzasadnić, że j est to praca „przyczyniaj ąca się”, o tyle uspraw iedliw ienie zaj ęcia pisa­ rza, który zaczernia kolejne kartki papieru, je s t trudniejsze. Jednakże intencja snucia opow ieści zw ycięża. N arrator nazyw a się utopistą, m ów i, że nad rankiem zam yka się w pokoju i coś tam pisze. U m ie napisać recenzję, artykuł, książkę. Z astanaw ia się nad sensem tw orzenia. S w oje zajęcie u w a ż a z a śm ieszne, a m im o to j e w ykonuje. Jest skrom ny i św iadom y sw oich ograniczeń. N ie zm ieni św iata, je g o słow a nie do pro­ w a d z ą do rew olucji, n aw et w indyw idualnych przypadkach. N ie zam y ka się je d n a k w w ieży z kości słoniow ej. O bdarzony zm ysłem hum oru kłopocze się trochę w okół swój ego „j a” . M am y tu do czy n ienia z autotem atyzm em , czyli w łączaniem do to k u narracji refleksji n a tem at pisania i pisarstw a, je g o celów i sensu. Jest to sw oiste pisa­ nie o pisarzu i pisaniu. A utotem atyzm opowieści m ożnajednakuzasadnić tym, że autor opow iadając o sw oich spraw ach „przyczynia się” jed n a k do poznania sam ego siebie, na czym i czytelnik m oże skorzystać.

S ą różne sposoby pisania o dzieciństwie. Wyj ątkow ość opisu w książce „Bresław”

polega na ironicznym dystansie, hum orze, a także specyficznym doborze w ydarzeń. 7 8 9 10 11

7 Ibidem s. 20. 8 Ibidem s. 21. 9 Ibidem s. 21-22. 10 Ibidem s. 22. 11 Ibidem s. 22.

(9)

Przeszłość nakłada się n a teraźniej szość. Jakie m am y dziedzictw o i j a k ą tożsam ość - to niektóre pytania dręczące narratora. N arracja autobiograficzna okazuje się nieprzewi­ dywalna. Jest to pisanie niezobowiązujące. W zasadzie m ożna rozpoczynać czytanie eseju od każdego z 9 punktów. Jest to tekst śmiały poznaw czo i wyrafinow any literacko.

K toś pow iedział: „człowiek to styk'. Styl eseju je s t poetycki, dlatego narratora n a­ zyw am poetą. P o ezja korzysta z pojęć konkretnych. Z aw ada nie zakłada m aski K o n ­ rada, nie „ tworzy nieśm iertelności ”, ty lk o ... staw ia znaczki na papierze. Jedn ocze­ śnie narrator z emocj i, obrazów, w rażeń, w spom nień tw orzy autonom iczny świat. P o­ eta nie je s t czułostkow y czy uczuciowy, m im o że opow iada córce o swoim życiu. B ar­ dzo kontroluje to, co m ów i i ja k m ówi.

Z aw ad a nie idealizuje przeszłości, raczej je s t skłonny do krytycyzm u. N ie tw orzy m itu W ielunia. N ie je s t tu zakorzeniony, w rósł ju ż raczej w D olny Śląsk i je g o stolicę. „ Wroclaw je s t miastem, któremu amputowano pam ięć ”12, a on w ostatnim - ty tu ­ łow ym - eseju będzie chciał tę pam ięć przyw rócić.

A u to r nie chce, aby im iona p rzo dk ó w zarosły czasem i ciszą. P o ja w iają się w ięc: A leksander Z aw ad a (oj ciec Andrzej a), bab cia Józefa (m atka A leksandra), bab cia Ja­ neczk a (żona A leksandra), Jan G rabow ski (d ziadek A ndrzej a), W aleria G rabow ska (babcia Andrzeja), Zygm unt Grabowski (wuj Andrzeja), ciotka K azim iera, Antoni Su­ likow ski (wuj oj ca). U w iecznił rów nież im iona psów - G ap, G alop i Rudy.

N arrato r nie je s t nihilistą, który pozw ala p rzepaść całej swojej przeszłości. M o że powiedzieć, trawestuj ąc m yśl Kartezjusza: „ Opowiadam, więc jestem ”. Eseista mówi o sobie, ale interesuj e g o też tło. Tło j est zm ienne w całym tom iku, ale w pierw szym utworze dominuj e Wieluń.

W ieluń

N a pierw szy plan w utw orze w y su w a się m otyw m iasta, podjęty z re sz tą i w ostat­ nim eseju tom u ,ßreslaw”, rów nież obecny w innych szkicach. O czyw iście nie m a tu interpretacji m iasta ja k o now oczesnego tw oru. D alek ie je s t spojrzenie n a m iasto od Peiperow skiego 3xM (czyli miasto, m asa, m aszyna). N ie je s t to obraz naturalistyczny czy anty estetyczny. W ręcz przeciw nie. O pis zach w y ca konkretem . W ieluń staje się m etonim ią wszystkich miast, z których pochodzimy. R ów nie dobrze m ógł być Sieradz, Ł ask czy inna miej scowość. K ażdy j ednak m a w swej m etryczce miej see urodzenia - dla Zaw ady j est nim Wieluń. N ie wybierał go, nie m iał n a to wpływu, nie popada z tego p o w o d u w dum ę, ale i nie rozpacza. M ó w iąc słow am i pew nej piosenki „poprostu je s t ja k je s t”. N ie m ając żadnych m aterialnych dowodów , opow iadacz, podobnie ja k

narrato r z „Początkupow ieści ” Z b ig n iew a H erberta, w ie, że „ tylko sztukapam ię-12 Ibidem s. 52.

(10)

tania może wydobyć te najgłębsze pokłady, zatopione w nas samych ”13. T rzeba przyznać, że pam ięć narratora przechowuj e bogactw o szczegółów.

W ieluń to „kraj lat dziecinnych” opow iadaj ącego. Esej j est poprzedzony opisem , który pozw olę sobie przytoczyć w całości:

„Jest takie m iasteczko - Wieluń. Pow ietrze ma tam zapach nieokreślonego smutku. Coś ja kb y arom at przełam anej w iosną gałązki w ierzbowej zm ieszany z chłodną stęchlizną wody święconej, zastałej w kam iennej misie p rzy drzwiach kościoła. A do tego jeszcze ja k iś praw ie niewyczuwalny dym, nie wiadomo, z ko­ minów pożydow skich ruder, kolejki wąskotorowej, która dawno m inęła swą ostat­ nią stację, a może z ogniska, w którym trzydzieści parę lat temu piekliśm y karto­ fle. Słońce nad tym miasteczkiem je s t trochę bledsze, trochę śpiące, a dziewczyny

- trochę bardziej milczące.

Wieluń - m iasteczko szewców, krawcowych, dorożek, stolarzy trumiennych, fr y ­ zjerów - i głupiego Jasia, który chętnie nosił wodę.

Nie ma takiego m iasteczka - Wieluń ”14.

W pow yższym opisie, stanow iącym jak b y m otto rozw ażań, zw raca uw agę zaprze­ czenie: zdania pierw sze i ostatnie w y k lu czają się. W ydaw ałoby się, że b rak tu logiki. A lbo coś istnieje, albo nie istnieje! Trzeciej m ożliwości nie ma, a przynajmniej w edług klasycznej logiki być nie powinno. Jednakże jeśli przeniesiem y rozw ażania na inny po­ ziom, poziom psychiki, pamięci, w spom nień, to sytuacja staje się m ożliwa. „Jest takie miasteczko - Wieluń m ożna bo w iem o nim przeczytać w encyklopedii, odnaleźć j e na m apie, a przy dobrych chęciach naw et odwiedzić. N ie m a natom iast m iejscow ości, k tó rą opisuj e bohater. N ie m a miej scow ości pachnącej „przełam anągałązką wierz­ bow ą”, „wodą św ięconą”, „dymem z kominów pożydow skich ru d er”, dym em kolejki w ąskotorow ej, ogniskiem sprzed ponad trzydziestu lat. N ie m a takiego W ielu­ nia, bo to je s t m iasteczko w pam ięci poety. N ie m a ju ż od daw na kolejki w ąsk oto ro ­ wej , pożydow skich ruder też ju ż się chyba w W ieluniu nie spotka, nie m ów iąc o ogni­ sku, które daw no zgasło. Chciałoby sięw ykrzyknąćzaF ryderykiem N ietzschem : ,frie ma prawdziw ego św iata!” W w ierszu ,frfiasta” Z a w a d a napisze: „Życie w m ia­ sta ch jest niepraw dziw e/m iasta nie istnieją ”15. O braz przedstaw io ny w „ Opowie­ ści dla Oleńki ” nie je s t po dobny do rzeczy w istego W ielunia. N iem niej je d n a k p ra ­ w em sztuki staje się prawdziwy. A utor m ówi o m ieście tak, ja k się m ów i o kim ś zm ar­ łym , że odszedł, że nie m a go w śród nas, a przecież je s t i pozostanie.

Przeanalizujm y zatem panoram ę miasta. W obrazow aniu narrator posługuje się po- j ęciami związanymi ze zmysłami, szczególnie zmysłem powonienia. W ieluń opisany j est

13 Z. H e rb e rt, Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, Warszawa 2001, s. 23. 14 A. Z a w a d a, op. cit., s. 5

(11)

z a po m o cą tak ich słów ja k „pow ietrze”, „słońce”, „arom at”, „dym ”. P isarz stara się nazw ać ulotne w rażenie, a w ięc w jak iś sposób j e zracjonalizow ać. N astępnie ju ż nieco konkretniej narrator pisze, do kogo to m iasto należało, kto tu m ieszkał. N ie były to postacie w ielkie, znane, zapisane w historii „złotymi zgłoskami”, lecz zw ykli rze­ mieślnicy. O statnie zdanie pierw szego akapitu eseju przypom ina w swej budow ie nie­ co w ie rsz,M iłość” M arii Paw likow skiej-Jasnorzew skiej, w którym bohaterka lirycz- n a je s t b ez m iłości bardziej śpiąca, bardziej m ilcząca i bledsza. O czyw iście, w edług słów poetki, m o żn a ży ć b e z pow ietrza, ta k ja k m o żn a ży ć b ez W ielunia. N a sza p ro­ w in c ja w ty m opisie je s t p e łn a spło w iałeg o piękna. To ona stanow i tło d zieciństw a poety. Jest także w spom nieniem i symbolicznym uogólnieniem.

O to co dalej pisze autor o W ieluniu:

...przyszedłem na św iat tam, gdzie to przytrafiało się w iększości m oich p o ­ przedników. W mieście, które było ich miejscem od narodzin do śmierci. B yli do

tego m iejsca uparcie przyrośnięci, choć nie wszystkich mógłbym przyrów nać do drzew; w każdym razie byli przyczepieni tak bardzo, że rodzina m ojej m atki p ra ­ w ie nie zam ieszkiw ała poza ulicą Św iętej Barbary, a rodzina ojca poza Kaliską. Jeżeli się stam tądprzenosili, to na m ały cm entarz na wzgórzu, na granicy miasta. I tam też nie rozstawali się, tworząc grupy rodzinnych i pojedynczych grobów. Wielu z nich zapadło się w te groby tak głęboko, że nie pozostał p o nich m ały znak w postaci imienia wyrytego na tablicy. Przypominając sobie o ewangelicznej cnocie skromności godzili się na w spoiną form ułkę: grób rodziny takich a takich. Gra­ bowskich, Frejuszów, Sulikowskich, Zaw adów ... ”16.

Miej see urodzenia oj ca Oleńki to miej see, gdzie ludzie zazwyczaj m ieszkali od naro­ dzin do śmierci; miej see, gdzie nie było przesiedleń, m igracji - przynajmniej do czasu w ojny; m iejsce spokojne, istniejące na m arginesie Historii, pisanej przez w ielkie „ H \ Jest to pew ne przeciw ieństw o W rocław ia, później szego miej sca zam ieszkania autora książek o literaturze. W rocławia wielonarodowego, W rocławia o bogatej kulturze i prze­ szłości. W yrazem żywej pam ięci W ielunia są w ym ienione w opisie ulice K aliska i św. Barbary, które m im o zap ędów „sp ecó w od historii” , by nazw ać je odpow iednio -1 5 G rudnia i M arcelego Now otki, nigdy w m ow ie m ieszkańców nie utraciły przedwoj en- nego brzm ienia. K a lisk a jest dziś reprezentacyjną prom enadą. Pięknie w ybrukow ana i ośw ietlona stanowi ozdobę miasta. U lica św. Barbary łączy N ow y R ynek z peryferia­ mi m iasteczka, gdzie znajduje się zabytkow y, drew niany kościółek pod w ezw aniem patronki górników . M o d rzew io w a św iątynia ja k o ś ocalała w strasznej zaw ierusze woj ennej, a dziś wznoszony j est obok większy, m urowany kościół. Cmentarz na wzgórzu przy ulicy 3 Maj a nie znaj duj e się ju ż na granicy miasta. W ybudow ano bow iem dalej

(12)

w ielepięknych dom ów jednorodzinnych, a m iasto w zasadzie łączy s ię ju ż z w sią G a - szyn, od której odd zielaj e ulica G raniczna - p o jednej stronie drogi dom y m ają ad re s w ieluński, po drugiej zaś - gaszyński.

Z w ieluńskich budow li w ym ieniono w utw orze kolegiatę, którą hitlerow cy zbom ­ b ardo w ali w e w rześn iu 1939 roku: „ rozbitafara, dum a ziem i w ieluńskiej i jeszcze do niedawna, jeszcze p rzed miesiącem, zm aterializowana historia tej ziemi. By­ w ali tu królowie i biskupi, tu przysięgano p rzed wyruszeniem na wojny i do p o ­ wstań, błogosławiono wojowników i broń. W kryptach leżeli m ożni tej okolicy, panow ie łaskaw i albo źli, reformatorzy, nowocześni rolnicy, puści czy tylko zroz­ paczeni hulakowie. Trochę dalej z szarości rum owisk w ystaw ała głupio osamot­

niona p leb a n ia ”11.

W pam ięci n arratora istn ie ją te ż : ko śció ł B o ż e g o C iała, kościół św. Józefa, u lice Sieradzka i B arycz. Oj ciec m ów i ró w n ież o „ starym parku ponoć założonym w m i­ tycznych czasach K azim ierza Wielkiego ”.

A utor zw raca uw agę na zw ykłość m ałego W ielunia, który je s t podobny do innych niew ielk ich m iast. „ W tym m iasteczku jesień je s t nie m niej złota niż w innych ”17 18. D odajm y też, że - nie b ardziej... W ieluń nie w sław ił się niczym w yjątkow ym , oprócz tego, że tu rozpoczęła się druga woj n a św iatow a. E seista w y raża swój ą niepew ność, czy rzeczywiście tak było. Obecny stan w iedzy historycznej pozw ala stwierdzić jed n o ­ znacznie, że pierw sze bom by spadły na W ieluń.

W ieluń je s t nazw any „małym prowincjonalnym m iasteczkiem wegetującym na skraju E uropy”19.

Po kilkudziesięciu latach realia zmieniły się całkowicie. Świadom y jest tego narrator w ostatnim akapicie eseju, zam ykającym u tw ó r w p o e ty c k ą klam rę. O to k on iec tej małej prywatnej historii prowincjonalnego świata dzieciństwa:

„Jest takie m iasteczko - Wieluń. N a ulicy Kaliskiej, która odzyskała dawną nazwę, nigdy je j w mowie mieszkańców nie utraciwszy, nie puszą się ju ż sklepy z trumnami, eksponujące w środku okna białe trum ienki dziecięce. Przybyło skle­ pów dla żywych: spożywczych i z odzieżą. Jeden z nich nazywa się Gracja i zaj­ muje nasze m ieszkanie p rzy Sieradzkiej. Z kolei w m iejscu naszej cukierni p rzy ulicy Barycz je s t teraz mieszkanie. O gród dziadków wycięty, zwieziona je s t cegła i ktoś tam będzie budował dom dla siebie. N a starych w ąskich chodnikach mnó­ stwo zaaferowanych, spieszących się nowych ludzi. W śród ruchliwego tłumu nie wypatrzyłem głupiego Jasia. Kościoły, klasztory i szkoły stoją na dawnych m iej­ scach. Podobnie ja k szpital i cmentarz, choć te rozszerzyły swoje terytoria. W cia­

17 Ibidem s. 19. 18 Ibidem s. 8. 19 Ibidem s. 23.

(13)

snych uliczkach m etr p o m etrze i drzw i w drzw i posuw ają się rozmnożone ponad średniowieczną miarę samochody ”20.

M iasto trw a. N iektóre rzeczy przem ijają, zm ien iają się, inne po zo stajątak ie same. A utor rozpoczął opis W ielunia od zapachu powietrza, a skończył n a sam ochodach.

D o m otyw u W ielunia Z a w a d a w róci później w w ierszach z to m ik u,M urzynek”,

w ydanego w 2001 roku, który w y m aga odrębnego om ów ienia.

Historia i geografia

M yśląc o obrazie W ielunia w twórczości Andrzej a Zawady, m ożna zapytać tytułem to m u szkiców literackich w y d an y ch ju ż w naszym X X I w ieku - M d czy świadec­ two? ”. B aliński napisał: „M ojapam ięćjest m ojąpraw dą”. Z a w a d a poszu k uje oj­ czyzny, ale poszukuje jej gdzie indziej, w m ieście N ankiera i ośm iu noblistów, którzy bynajmniej niebyli Polakami. Opuściwszy „kraj Warty”, zapuszcza korzenie nad Odrą. Szuka tożsam ości na ziem iach odzyskanych. Zdanie Balińskiego dobrze charakteryzu­ j e eseje Zaw ady.

Z auw ażam w tych utw orach akceptację rzeczyw istości - nie m a buntów , niezado­ wolenia, wściekłości. N ie m a pretensji do Historii, chociaż byłyby one uzasadnione, bo przecież daw ny św iat w ieluński się rozpadł. N arratorow i przyśw ieca chy b a bardziej chęć uchw ycenia zj aw iska i rzetelnego opisania go, niż pokusa w yrażenia em ocji czy krytyki. A utor un ik a stw ierdzeń i ogólników , które m ogłyby irytow ać. Jego pisanie m o żn a by nazw ać w łaśn ie „szukaniem ojczyzny” - nie dram atycznym i nie tragicz­ nym, lecz pokornym, dokładnym , cierpliw ym ...

N ie bez przypadku odw ołałem się tu do tytułu książki C zesław a M iłosza, bow iem pisarz, ze swój ąum iejętnośdąnazyw aniatego, cojeszcze nienazwane, zarysował pewne kierunki, którym i podążaj ą j eg o u czniow ie, a Z aw ad a do nich należy. O puszczenie rodzinnej ziem i i osiedlanie się n a terenach D olnego Śląska, O polszczyzny, Pom orza i innych tak zw anych „ziem odzyskanych” okazuje się d ośw iadczeniem p ow szech ­ nym, którem u literatura m usiała dać wyraz. ,ßreslaw” niew ątpliw ie j est świadectwem tego doświadczenia.

N iekoniecznie opuszczano U krainę i osiedlano się na M azow szu, ja k Iwaszkiewicz, niekoniecznie opuszczano L itw ę i podróżow ano po świecie, ja k M iłosz, O jczyzny po­ szukuje się nie ty lko n a em igracji, a le i w k ra ju , nie odnajdzie sięjej r a z i n a zaw sze. Tyle, że zw rot w stronę przeszłości n iej est zdom inow any przez m iejsce urodzenia Z a­ w ady. W ieluń nie je s t dla nieg o obsesją, m im o że n azw a ta p ojaw ia się w je g o p o- ezjachi esej ach niej eden raz. Pisarz bardziej ogniskuje sw ojąuw agę n a obecnym miejscu życia i pracy - W rocław iu. Chociaż z drugiej strony m oże tych ojczyzn chciałby m ieć

(14)

w ięcej i eseje o m iejscach o ty m św iadczą? Ta o jczy zna ok azuje się m o że bardziej

„duchową przestrzenią ” niż „ realnym miejscem ”, j est to oj czyzna pryw atna, a w ięc i pryw atny obow iązek. Jest to rów nież oj czyzna tekstow a, trw a ona w pam ięci narra­ to ra w postaci opow ieści. N arrato r tw arzy W ieluń w akcie opow iadania.

O czyw iście m ożna m ieć w rażenie, że tego W ielunia j est z a m ało w tw órczości Z a­ w ady, że W ieluń nie „ istnieje spokojny i czysty ja k brzoskw inia” - ja k w w ierszu A d am a Z ag ajew sk ieg o p o d ty tu łem „Jechać do Lw ow a”. Z a w a d a nie jeź d z i co ­ dziennie do Wielunia. M ożem y m ów ić naw et o dużym dystansie pom iędzy opisuj ącym a opisywanym.

M im o wszystko w tym świecie tak łatw o wym azującym pamięć, w św iede przemija­ nia i chaosu, poeta stara się organizow ać obszary ład u i sensu. W jak iś sposób śledzi ludzkie dzieje od narodzin do śmierci. Stara się uchw ycić w puszkę słów błyskaw icę m iędzy dw om a ciemnościami. Czy je st bezradny w obec rzeczywistości? C hyba nie. N a pew no natom iast je s t bezradny w obec H istorii. N ie przedstaw iaj ej m echanizm ów, ale je s t ona w rozw ażaniach obecna. H istoria - pisana na dodatek przez w ielkie „H” - je st jedn ym z w ażnych słów pojaw iających się w esejach, nie tylko zresztąZaw ady. Ta H i­

storia wkroczyła do W ielunia w 1939rokuz zewnątrz. Spowodowała zniszczenie miasta, a później wyj azd rodziny Andrzej a z W ielunia. Upływaj ący czas j est obecny w świado­ mości pisarza j ako zły towarzysz, który nieustannie coś nam zabiera. Tym czymś j est życie z całym dobrodziej stwem in w entarza-uczuciam i, pamięcią, sztuką, sensem. Stawianie znaczków na papierze j est poszukiwaniem sensu, byw a naw et zawodem maj ącym różne nazwy: pisarz, p o etą historyk, literat, dziennikarz. Opowiadanie historii jestpróbąposzu- kiw ania sensu. „Jakiś przecież sens w tym opowiadaniu musi być ” - pow ie Zaw ada. Nieustannie coś tracimy. N ie tracim y j ednak, dopóki żyj emy, miej sc, miej sc w pamięci, a przynajmniej m iejsca pod stopami, ja k w w ierszu N orw ida p ielg rzym ”. W ten spo­ sób przezwyciężamy jadowitość m ijanią a przynajmniej łagodzimy smak trucizny.

N arrato r p rzeżyw a historię w sposób indyw idualny, a nie zbiorow y, ukazuje, ja k historia w pływ a na j ego losy, j ak abstrakcyj na historia zbiorow a ucieleśnia się w indy­ w idualnym przypadku. H istoria dokonuje się w nas i m yjątw orzym y .

„Rzeka historii europejskiej przecieka przez nasze wnętrze. N ie uda się nam zrozumieć samych siebie, wyzwolić samych siebie, je że li nie sięgniem y aż do dna tego procesu. K to chce być panem swoich losów, świadomie przeżyć i tworzyć swoje życie, m usi sięgnąć aż do tych głębin, w których rodzą się siły, określające bieg i kierunek w ielkiej dziejowej rzeki ”21.

Z aw ada nie penetruj e zakam arków swój ej duszy, nie zaj muj e się filo zo fią ale w j e- go twórczości w yczuw alnaj est jakby podskórna żyłka historii. Stawianiu znaczków na

21 S . B r z o z o w s k i , Eseje i studia o literaturze. Wybór, wstęp i opracowanie Henryk Markie­ wicz, Wrocław 1990, t. 2, s. 708.

(15)

papierze czy stukaniu w klaw iaturę kom putera przyśw ieca chęć zrozum ienia świata, pragnienie odkrycia choćby m aleńkiego skraw ka rzeczyw istości, którego dotychczas j eszcze nie odkryto. Panna H istoria m a kapryśny charakter, j est przew rotna i w szech­ potężna. M am y tu do czynienia z rzeczyw istością świecką, bez m etafizyki i m istyki, bez sacrum w zasadzie. To w łaśnie historia zdaje się rozdaw ać karty kultury, tw orząc z niektórych miej sc kulturow e palim psesty tak interesuj ące w ielu badaczy literatury, filozofów, pisarzy.

Profesor stoi na brzegu rzeki w spom nień, w chodzi do niej, ale nie za głęboko, nie za daleko, aby nie porw ał go n u rt b io g raficzn y ch opow ieści i aby nie stracić n ad tym w szystkim kontroli. B o bardzo w ażn ą cechą narratora okazuje się samokontrola. „ Nie­ wyrażalne nie istnieje ” pisał T héophile Gautier, a autor ,J\durzynka” pow ołał do ist­ nienia swój Wieluń.

Jeśli eseje byłyby dom am i dla poszukujących i zagubionych dusz, stworzyłyby spo­ re miasto. Szkic Zaw ady niej est schronieniem najbardziej kom fortow ym i ozdobnym, jed n ak że znajduje się w dzielnicy schludnej, gdzie m ieszkają ludzie dobrzy, m ądrzy i spokojni. M ieszkańcy doceniają tu tradycję. K ształcą się w trudnej sztuce pam ięta­ nia. P iszą w chw ilach w olnych od obow iązkow ych zajęć. Z pew n o ściąn ie w szystko, co pam iętaj ą, zostanie uw iecznione w druku czy rękopisie. B y ć m oże naw et spraw y pracow icie przem ilczane są dla nich ważniej sze. Tego nie dow iem y się nigdy, bow iem z chw ilą w ypow iedzenia ich, opuszczą pokryte śniegiem królestw o ciszy.

Nota o autorze

Andrzej Z aw ada urodził się w 1948 r. w W ieluniu. Profesor zw yczajny U niw ersyte­ tu W rocław skiego, historyk literatury polskiej X X wieku. Pracow ał na uniw ersytetach w Finlandii i w H o lan dii, w ykładał rów nież w Szwecji, Czechach, Bułgarii i w N ie m - czech. K rytyk literacki, eseista, poeta, autor słuchow isk i felietonów radiow ych, ada­ ptacji telewizyjnych, edytor. Członek K om itetu N auk o Literaturze Polskiej Akadem ii N auk. R ed akto r naukow y serii B ib lio tek a N aro d o w a (O ssolineum ). N ależy do Sto­ w arzyszenia Pisarzy Polskich, P E N Clubu oraz do A ssociation Internationale des Cri­ tiques Littéraires. W ydał książki: Gra w ludowe (1983), Wszystko pokruszone (1985), Jarosław Iwaszkiewicz (1994), D wudziestolecie literackie (1995), Bresław (1996), M iłosz (1996),

(16)

D ziecię nomadów. Wiersze i uwagi (1998),

LiteraturaX X w ieku (w spólnie z J. Pyszny, 1999),

M it czy świadectwo? Szkice literackie (2000),

M urzynek (2001),

Literackie półw iecze 1939-1989 (2001),

Cytaty

Powiązane dokumenty

Namiêtnoœæ osi¹ga swe apogeum wówczas, gdy wola przekonuje siê, ¿e jednost- ki bardzo dobrze siê dobra³y i potrafi¹ razem sp³odziæ now¹ jednostkê, odpowia- daj¹c¹

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

Każde ćwiczenie wykonujemy 30 sekund, po czym przechodzimy do kolejnego, w razie potrzeby robiąc sobie bardzo krótką przerwę (do max.. 7.Wejdź na

Bernoulli wykorzystał nieliniowe równania różniczkowe ze współczynnikami charakteryzującymi właściwości choroby zakaźnej i opisał wpływ szczepienia krowianką (wirusem

Zatrzymamy się teraz nad pierwszą z siedmiu wyrocz- ni, skoncentrowaną na tajemniczej relacji pomiędzy ludem (' am) Izraela, a narodami (goj im), wśród których przyjdzie

Materiał językowy omówiony w formie przykładów ilustrujących konkre- tne konstrukcje gramatyczne oraz materiał ćwiczeniowy do opisywanych części mowy i zagadnień

żółty szalik białą spódnicę kolorowe ubranie niebieskie spodnie 1. To jest czerwony dres. To jest stara bluzka. To są czarne rękawiczki. To jest niebieska czapka. To są modne

jakimś innym, wewnętrznym chyba rytmem, być może rytmem jej myśli, ze światłem natomiast nie ma to nic wspólnego; ani też nie odezwała się, gdy się