Jarosław Petrowicz
Nie zasypie wszystkiego, nie zawieje
Rocznik Wieluński 5, 219-233
2005
Tom 5 (2005)
Jarosław Petrowicz
NIE ZASYPIE WSZYSTKIEGO, NIE ZAWIEJE
Przynależność gatunkowa
G dybym chciał policzyć, ile w Polsce napisano esej ów w X X w ieku, pew nie napo tkałbym na ogrom ne trudności (chociaż byłoby to zadanie do zrobienia, oczyw iście w granicach pew nego błędu). G dybym m iał policzyć, ile takich utw orów napisano na em igracji, byłbym w kłopocie. Z sum ow anie obu liczb nie stanow iłoby problem u, co nie zm ienia faktu, że cała praca b yłaby raczej bezsen so w n a i nikom u niepotrzebna. W ystarczy powiedzieć, że eseistyka w dwudziestowiecznej literaturze przeżywała swój renesans i dalej cieszy się populam o ściąw śró d pisarzy i czytelników.
Oczywiście m ożna określić definicj ę eseju. C zy niąto teoretycy literatury tej klasy co Woj d e c h Głowala, Jerzy Borej sza czy W itold Ostrowski. N iektórzy - np. C. E. W hite- m ore - w y m ien iają trzy kryteria, w edług których esej m o żn a b y rozpoznać. M ó w ią o względnej krótkości, swobodnym stylu i eksperym entalnym podejściu do tematu. Ale po takiej klasyfikacj i m ogłoby się okazać, że dobry felieton też j est esej em, nie m ów iąc o tym, że esej o rozmiarze książki ju ż by esejem nie był. Dlatego w trudnym do zdefinio w ania gatunku m ożna w ym ienić specyfikacje, które w jakiś sposób porządkuj ą to ese istyczne morze, m im o że j ego granice wydaj ą się ruchome, mgliste, nie wytyczone. Bada cze literatury nie poradzili sobiez opisem gatunku, częstojednak do formy eseju sięgają. N ależy w ym ienić takich „gigantów eseju ” j ak K azim ierz W yka, Jan Błoński, Ludw ik Flaszen, K onstanty Puzyna, Andrzej Kij owski, Jan K ott czy A rtur Sandauer.
Także pochodzący z W ielunia prof. Andrzej Zaw ada opublikował w 1996 roku mały to m ik prozy zatytułow any ,ßreslaw . Eseje o miejscach” . Jest to IV seria B iblioteki W rocław skiego Oddziału Stow arzyszenia Pisarzy Polskich. N a tom ik składaj ą się na stępuj ące teksty: „ Opowieść dla Oleńki ” (esej zw iązany z W ieluniem ), dw a „Listy z Borowic ” („ O miejscu ” i „Burza ”), „Koszulka z pierwszym zdaniem ” (tekst o ho lenderskim m ieście G roningen) oraz tytułow y „Bresław ” (szkic o W rocławiu).
Przynależność gatunk o w ą tych u tw orów określa w podtytule sam autor i j ako lite raturoznawcy m ożem y m u w tym w zględzie zaufać. Esej e Zaw ady spełniaj ą chociażby trzy kryteria w ym ienione w yżej, tj.: s ą w zględnie krótkie, m ają swobodny styl i ekspe
rym entalne podej ście do tem atu. Przejaw ia się w nich uczuciow ość autora, nieskrępo w an a inw encja tw órcza, indyw idualność. S ą to szkice subiektyw ne, pryw atne. A utor określa też w podtytule zaw artość tem aty czn ą utworów.
Punktem w yjścia esejów Z aw ad y je s t zarysow anie przestrzeni, w której zam knie się „ świat pisarza ”. Tak zatem geografia miej sc przedstaw ia się w wielokącie: W ieluń w Polsce centralnej, B orow ice w K arkonoszach, G roningen w H olandii i W rocław na D olnym Śląsku. W eseju o W ieluniu nieco uw agi pośw ięcił też autor Częstochow ie. Miej sca te były w ybrane zgodnie z podpowiedziam i zaproponow anym i autorowi przez los, czy - ja k k to w oli - kolej e ż y cia A ndrzej a Z aw ady. Te w łaśn ie m iej sca s ą id e ą porządkującą, dzięki której autor stara się uchw ycić rzeczyw istość.
W niniej szej pracy interesow ać m nie będzie przede w szystkim pierw szy szkic zaty tu ło w an y „ Opowieść dla Oleńki ”, g d y ż w dużej m ierze p ośw ięcon y je s t naszem u m iastu - Wieluniowi. Już tytuł informuje, że nom inalnym adresatem opowieści jest Olga, sześcioletnia w tedy córka polonisty.
U tw ór podzielono n a dziew ięć części. N ie s ą one obszerne, gdyż cały tekst zajm uje 24 strony. Fragm enty nie m ajątytułów , sąjed y n ie ponum erow ane. G dybyśm y chcieli orientacyjnie określić głów ne tem aty, to m ożna ująć je w następujące hasła:
1. Narodziny i Wieluń. 2. Wrocław, j esień i W ieluń. 3. Częstochow a.
4. Podróż z oj cem do C zęstochow y i gazeta. 5. Pierw sze kroki, H istoria i tato.
6. Psy i zaw ierucha woj enna. 7. Pisanie.
8. Ojciec. 9. W ieluń dziś.
O pow ieść w yd aje się z zało żen ia tekstem praktycznym , m ającym w y ręczyć ojca w opow iadaniu w spom nień i w ielokrotnym odpow iadaniu na pytania dziecka. A za tem u tw ó r je s t zakorzeniony w realnej sytuacji kom unikacyjnej, a przynajm niej ta k ą m am y sugestię ze strony autora.
Oto, co pisze A ndrzej Z aw ad a o okolicznościach pow stania eseju:
„ Opowieść dla Oleńki ’’je s t tekstem może trochę naiwnym, ale pisałem go dawno temu, w 1979 czy na początku 1980 roku, kiedy pracow ałem i m ieszkałem z żoną i córką w Finlandii. Pisałem go rzeczywiście dla córki, wówczas sześcioletniej. B ez m yśli o druku, raczej ja k o historię rodzinną. D opiero później, p o kilkunastu latach, kiedy E rnest D yczek nam awiał mnie do złożenia m ałego tomiku esejów, wyciągnąłem ten tekst i złożył się on na „Bresław ”. Pisząc, nie miałem dostępu do żadnych źródeł, posługiw ałem się wyłącznie pam ięcią i p o trosze wyobraźnią. D latego szkic ten nie ma żadnych dokum entalnych pretensji ”.
Jednakże ta utrzym ana w poufałym tonie narracj a nie m a bynajm niej celów li tylko utylitarnych. W ręcz przeciwnie! Z aplanow ana ja k o opow ieść rodzinna dla zam knięte go kręgu, w m om encie publikacji rozpoczęła „życie społeczne ”, służąc czytelnikom , którzy po szukują w literaturze różnych spraw. Jakich? Z ostaw m y to n a boku. W ażne jest, że historia pryw atna (rozm ow a ze sam ym sobą) staje się h isto riąp u b liczn ą(ro z-
m o w ą z czytelnikiem ) i czytelnik m a p ra w o ją oceniać.
Teksty z małej fioletowej książeczki nie wydaj ą się nastawione na perswazj ę, wyj aśnia- nie czy analizę danych zj awisk; nie s ą - j ak mi się wydaj e - esej ami filozoficznymi, nauko wymi, historycznymi, podróżniczo-kulturoznawczymi. Maj ąnatom iast walory literackie i zaliczyłbym je do grupy esej ów opisowych, dygresyjnych, personalnych, refleksyjnych, poetyckich. Znaj dziemy tu bowiem atrakcyj nąliteracko formę i niebanalne przemyślenia, liryczne opisy i autotem atyczne dygresj e. Wizj a świata tu przedstaw iona nie j est pełna, uporządkow ana, je stja k b y złapana w m om encie tw orzenia i fragm entaryczna. Z resztą esej to próba literacka, która n iej est skrępow ana rygoram i naukowej popraw ności czy dowodowej jednorodności. Raczej m am y tu do czynieniaz ironicznym dystansem. O po wiadanie o swoim pochodzeniu, o dzieciństwie, o przeszłości rodziny staj e się też często pretekstem do rozw ażań o sensie Historii, o literaturze, o istnieniu. Form a utw oru prze kracza fikcyjność, w ychodzi poza n i ą wkraczaj ąc na teren rzeczywistości autora. O d zwierciedla porządek świata, w którym rzeczyw istośćjest bądź byw a fikcyjna.
N arrato r opow iada O leńce o miej scu u rodzenia i o przeszłości rodziny. N ie j est to j ednak saga rodzinna czy pam iętnikarskie zapisy, a raczej pełna dygresji i opisów nar
racj a. N ie m a tu akcji, którąkieruj e następstwo przygód bohatera. Jeśli miałbym wskazać tu ja k ą ś ideę po rząd k u jącą utw oru, to zw róciłbym uw ag ę n a pew ien porządek chro nologiczny, z tym j ednak zastrzeżeniem, że m am y tu wiele w ątków opóźniaj ących „jazdę wózka do przodu ”. A utor przyznał n arratorow i praw o do sw obodnego przeryw ania opow ieści, do odbiegania od zasadniczego w ątku, do upodrzędnian ia zdarzeń kosz tem kom entarza czy dygresji. M ożna m ów ić o pewnej kapry śności w budowaniu świata przedstaw ionego. Tekst nie zaw iera też w ielu inform acji faktograficznych, skupia się raczej na w łasnych tw orach m yślow ych, podróżuj e poza rzeczyw istością po szlakach pamięci. D la przykładu m am y tu dygresje o psie, o sensie opowiadania, o sensie życia, o jesieni, o C zęstochow ie, o ojcu, o gazecie z daw nych lat, o pociągu. Czysty subiek ty w izm przeżyć. G oethe pisał: „ Wszystkie epoki w stanie schyłku i rozkładu są su biektywne ” . C zy ten esej je s t w y tw orem „schyłku epoki ”? N a pew no je s t w yrazem schyłku wieku.
Narrator
K im j est narrator? Narrator, osoba opowiadaj ąca historię, to oj ciec tytułowej O leń ki, to człow iek wykształcony, znaj ący się na literaturze, historyk literatury z uniw
ersy-teckim dyplom em , to rów nież bohater opow ieści. W takim razie m ożna pow iedzieć, że osoby narratora i autora nak ładają się na siebie, a fikcja literacka m iesza się z rze czyw istością. N arrator m a cechy autora. M ało tego! M o żn a rozpoznać w nim poetę, krytyka literackiego, naukow ca. D lateg o w dalszej części m oich rozw ażań b ędę dla uproszczenia zam iennie używ ać pojęć: narrator, historyk literatury, poeta, bohater, oj ciec, A ndrzej Zaw ada, autor.
Idąc dalej tym tropem , p o staram się w y czy tać z „ Opowieści dla Oleńki ” w ięcej informacji dotyczących głównej postaci.
N arrator dw ukrotnie pow tarza, że urodził się w W ieluniu. W iemy, że b y ła to j esień 1948 roku, dokładniej m ów iąc - wrzesień. Już w tym m iejscu orientujemy się, że m am y do czynienia z człow iekiem o raczej szerokich horyzontach m yślowych. D atę urodze nia bow iem um ieszcza w kilku przestrzeniach kulturowych: tsziri u Hebrajczyków, rok
Szczura u Chińczyków, znak W agi u Europejczyków . Szary zjadacz chleba raczej nie w idzi sw oich urodzin w tak wielorakiej perspektyw ie. Jednocześnie boh ater to osoba skrom na i skłonna do autoironii. M ożna to rozpoznać po stosunku do pew nych w yda rzeń z życia.
N arodziny autor przedstaw ił następująco:
„ Tymczasem spójrzm y na kartkę starego kalendarza z roku 1948, kiedy to m oja mama postanow iła mnie usamodzielnić. Stara położna przecięła i zawiązała p ę pow inę - i stało się ”l.
0 swoim chrzcie mówi:
„Ledwie opierzoną czaszkę skropiono m i wodą święconą w kościele parafial nym Bożego Ciała ”2. P ierw sze kroki opisuje w taki oto sposób:
„Ale ja na razie H istorii nie dostrzegałem, zajęty obgryzaniem palców u nogi, a później w szystkim i kłopotam i związanym i z utrzymaniem się w pozycji piono w ej i z wynajdywaniem tras, których w tym „m ieszkaniu”przecież udało m i się, praw da że nie bez ofiar i ran, kilka w ytyczyć ”3.
O to ja k charakteryzuje psa:
„ Gap składał się w yłącznie z podskoków, wyskoków, podbiegów, wybiegów przyczajeń, zaskoczeń, zrywów, zwrotów, wiecznie mokrego nosa, i cały był ga p o w a ty”. D alej zaś d odaje: „ja sam posiadałem tylko dwie ostatnie z wym ienio
nych za le t”4.
N arrator m ów i o sobie dobrotliwie, z przym rużeniem oka. U jaw nia się także w opi sach poetycka dusza autora, posługująca się językiem liryki. O rzeczach, które praw ie każdy z nas przeszedł, m ów i w sposób niezwyczaj ny. Z am iast pow iedzieć „wodziłem
1 A. Z a w a d a, Bresław. Eseje o miejscach, Wrocław 1996, s. 7. 2 Ibidem, s. 6
3 Ibidem, s. 13-14. 4 Ibidem, s. 16.
się ” m ów i „ stara położna przecięła i zawiązała pępow inę ”, „ stało się ”, „ mama postanow iła mnie usamodziełnić ” . Z am iast pow iedzieć „ ochrzczono mnie ” m ów i :
„Ledwie opierzoną czaszkę skropiono mi wodą święconą ”. N ie m a tu m ow y o w ie kopom nym w stąpieniu w rodzinę chrześcij an, nie m a tu mniszej skrupulatności w rela- cjonow aniu zdarzeń. M im o iż dow iadujem y się, że Andrzej a Z aw adę ochrzcił ksiądz kanonik Pruchnicki, to ciężko byłoby odtw arzać ten wyj ątkow y dzień. P odobnie m a się sprawa z innymi wydarzeniam i z dzieciństwa. N aukę chodzenia nazwał poeta „ kło potam i związanym i z utrzymaniem się w pozycji p ionow ej”.
Sposób pisania je s t niefabulam y, dygresyjny, fragm entaryczny, opisowy, om ów ie- niow y w ręcz, czyli peryfrastyczny. Jednocześnie opisy są precyzyjne i konkretne. W i dać tu p isarską rzetelność. Z astosow ane peryfrazy stająsię obrazam i, m ów iącym i też o osobistym stosunku narratora do tych wydarzeń, stosunku pełnym ciepła, ale i auto ironii . W j ęzyku uw idacznia się tw órczy stosunek narratora do przeszłości, przeszłości raczej „odkopanej” niż pam iętanej.
O po w iadający chodził do szkoły podstaw ow ej przez siedem lat. O dży w a w nim przyjem ne w rażenie z po w o du b ro d zen ia w liściach podczas drogi do szkoły. Park, którego daw na świetność w ychw alana jest w niektórych źródłach historycznych, speł niał sw ą rolę i pew nie spełnia, daj ąc radość dzieciom , których świat zam yka się w m a łych granicach dziecięcej rzeczywistości. W spom nienia z dzieciństwa oparte są n a z m y słow ych w rażeniach, dośw iadczanych w „ siełsko-aniełskim ” okresie życia, kiedy to świat ogranicza się do niewielkiej przestrzeni, a w szystko w ydaje się wielkie i ciekawe.
W dalszym toku gaw ędy dow iadujem y się, że w 1966 roku opow iadacz dostał się na polonistykę n a U niw ersytecie W rocław skim , w ów czas im. B olesław a Bieruta. O j ciec nie ukryw a, że zn a się n a literaturze. P rzy tacza cytat: „ znaleźliśm y miejsce p o d nowej stolicy Rzym”, p ochodzący z w iersza R afała Woj aczka Jnnci bajka” i z to m u pod tym sam ym ty tu łem . Z re sz tą nazy w a Woj aczka „ wyklętym poetą, jednym z sza lonych patronów swojego poko len ia ”. Skoro patro nem p o k o len ia nazw ano poetę, to znaczy, że i w w ypow iadającym te słowa „szałpoezji” odcisnął sw e piętno. W śród
późniejszych ” patronów znaj d ą się Cortazar, Cowley, Joyce, G om brow icz, Beckett, których tw órczość je s t m u pew nie dobrze znana. A ngielskie „I ’m still trying to p u t all m ankind’s history in one sentence” W illiam a F au lk n era sugeruje, że m ów iący zn a angielski i czy ta w tym języ k u , nie przejm ując się tym , czy sześcioletnia O leńk a go zrozum ie. W iadom o zresztą, że m a ją g o zrozum ieć czytelnicy, w śród których dopiero za kilk a lub kilkanaście lat O leńka się znajdzie. Z aw ada je s t autorem w ym agającym . N ie ty lk o w szkicach, ale i esejach, p o jaw ia ją się zd an ia napisane po angielsku czy niem iecku i nie są one tłumaczone. Sentencja z listu anglosaskiego pisarza w tłum acze n iu n a ję z y k polski brzm i: „ Ciągle próbuję całą historię ludzkości zawrzeć w je d nym zdaniu ”. To pragnienie niej est m arzeniem tylko Faulknera. Czesław M iłosz w ese j u „ O moim zamiarze ” pisał: „Jedno zdanie, ale takie, które by naprawdę ważyło,
to byłoby dosyć ja k o w ynik jednego życ ia ”5. T ę m yśl p o w tarza - ja k sam m ów i bezw stydnie - także narrator. Po leca on adresatce opow iadania opis jesieni w Popio łach Stefana Żerom skiego. W idocznaj est w rażliw ość n a piękno przyrody opow iada- cza. W iemy, że słuchał legendy o cudow nym obrazie M atki Boskiej Częstochowskiej, że odwiedzał sanktuarium na Jasnej Górze, ale że dziś bardziej interesowałyby go „mury klasztoru we właściwych historycznych proporcjach”, a legendę o św iętym obrazie nazyw a „bujdą” . W spom inaj arm ark pod m uram i klasztoru jasnogórski ego. Dalej w ie my, że w a ż n ą rolę w j ego dzieciństw ie spełniał oj ciec A leksander, dziadek O leńki.
To on kupił w Częstochow ie synowi g łę b o k i wózek z najmodniejszej linii, z budką 0 boku trójkąta i bocznymi szybkami, z karoserią z drewnianej sklejki”6. To z nim jech ał do C zęstochow y pociągiem . O d niego otrzym yw ał w spaniałe prezenty - pom a rańcze, czekolady i - najw artościow szy - psa, który spraw ił w ie lk ą radość zarów no obdarow anem u, j ak i daj ącem u. M łody Andrzej z oj cem po egzam inie w stępnym na studia poszedł n a obiad i odw iedzał miej sca, znaj orne oj cu z czasów okupacj i, zw ie dzał W rocław , który okaże się n a w iele lat je g o m iejscem zam ieszkania, o w ą „ n o w ą stolicą” . N arrator o swoim oj cu Olku mówi z podziwem. Zam ieszczaj ego opis w czwar tym punkcie eseju. Ojciec w yw odził się z drobnom ieszczaństw ą należał d o Z W Z i AK, dw a lata przebyw ał w obozach G ross-R osen, D achau i B uchenw aldzie. Tam nabaw ił się ischiasu. P o w ojn ie dostaw ał p om oc z U N R R A i był technologiem w zakładach zbożow ych. Jego praca polegała g łów nie n a je ż d ż e n iu n a row erze i n a odw iedzaniu wiej skich punktów skupu ziarna.
Z astanaw iaj ące, na co narrato r zw raca uw agę: w ó z e k dziecięcy, pies, p isto let n a k o rk i... „Nie ma rzeczy ważniejszych nad te mało ważne, nie ma rzeczy w ięk szych nad te rzeczy małe p isała A nn a K am ieńska, a b o h a te r zdaje się o ty m w ie dzieć. W ulubieniu szczegółu - czasem prowokacyj nym - uj aw nia się indyw idualny 1 oryginalny stosunek narratora do przeszłości.
W śród używ anych w pierwszej osobie czasowników, znalazło się dużo słów odno szących się do samej wypowiedzi, czasow ników „m etatekstow ych” czy „m odalnych” . Oto przykładowe sformułowania: nie wiem, pamiętam, przysięgam, przypominam sobie, nie pamiętam, powinienem opisać, mógłbym jeszcze dorzucić, m ógłbym ci opowiedzieć, mógłbym się rozwodzić, mógłbym powiedzieć, myślę, że, nie chciałbym cię zanudzać, nie chcę być narratorem, n iejestem ciekaw, oszczędzę ci opisu, nie m am ochoty na opisy w anie, łatw o sobie tę pracę daruj ę, m ogę dać słowo. Z toku opow iadania w ynika, że narrator m ógłby powiedzieć znacznie więcej i znacznie więcej wie. M a jedn ak świado m ość swojej roli i precyzuje, czego chce uniknąć:
5 Cz. M i ł o s z, Eseje, Świat Książki 2000, wybór i posłowie Marek Zaleski, s. 9. 6 A. Z a w ad a, op. cit., s. 8.
„Nie chciałbym cię zanudzać reanimowaniem dni mojego dzieciństw a”1. „Nie chcę być narratorem rodzinnej sagi, wywołującym z ciem ności dostojne, z poda nym i do przodu brzuchami, cienie protopłastów ”8.
R ezygnuj e z o pow iadania dziej ó w rodziny, które „ byłoby równoznaczne z manią wym yślania p o nocach drzewa genealogicznego ”, o m ija „wzdychanie do czasu krótkich spodni ”. C hce u n ik n ąć o p o w iad an ia historii p o w szech n ej, g d y ż każdy j ą zna. Zadaje sobie pytanie, jak i m a sens opow iadanie historii i odpowiada: „My Joyce, Gombrowicz, Beckett, Cortazar, M alinowski opisujemy śmieszność, wyśmiewa ją c ją i śmiejąc się z siebie opisujących śmieszność - tylko w ten sposób możemy
na dnie naszej prozy uchować okruch wiary, że w ciąż jesteśm y tragiczni ”9.
N arrator m a w ątpliw ości co do sensu opowiadania, chce jed n a k uniknąć nihilizmu. D la opow iadaniaj akiś sens trzeba znaleźć. N ie hołduje zasadzie wypowiedzianej przez Kazim ierę Iłłakowiczównę w wierszu „ Wypowiedź' brzmiącej : „inawet w najgorszym bezsensie / treść się jakaś w końcu utrzęsie ”. Chce, aby j ego tw órczość m iała rzetelny i opanowany kształt, a j ednocześnie zdaje sobie sprawę, że należy do ludzi, których pro fesor Steinhaus nazyw ał: „ ra n n yp ta szek-w głowę ”10. W staje rano i „w szlafroku, z kubkiem herbaty w garści i mało jeszcze przytomny, zam yka się w pokoju i coś tam w tajem nicy [przed rodziną] ścib o li”u .
O ile zaj ęcie krytyka literackiego czy recenzenta m ożna j eszcze j akoś wytłum aczyć, uzasadnić, że j est to praca „przyczyniaj ąca się”, o tyle uspraw iedliw ienie zaj ęcia pisa rza, który zaczernia kolejne kartki papieru, je s t trudniejsze. Jednakże intencja snucia opow ieści zw ycięża. N arrator nazyw a się utopistą, m ów i, że nad rankiem zam yka się w pokoju i coś tam pisze. U m ie napisać recenzję, artykuł, książkę. Z astanaw ia się nad sensem tw orzenia. S w oje zajęcie u w a ż a z a śm ieszne, a m im o to j e w ykonuje. Jest skrom ny i św iadom y sw oich ograniczeń. N ie zm ieni św iata, je g o słow a nie do pro w a d z ą do rew olucji, n aw et w indyw idualnych przypadkach. N ie zam y ka się je d n a k w w ieży z kości słoniow ej. O bdarzony zm ysłem hum oru kłopocze się trochę w okół swój ego „j a” . M am y tu do czy n ienia z autotem atyzm em , czyli w łączaniem do to k u narracji refleksji n a tem at pisania i pisarstw a, je g o celów i sensu. Jest to sw oiste pisa nie o pisarzu i pisaniu. A utotem atyzm opowieści m ożnajednakuzasadnić tym, że autor opow iadając o sw oich spraw ach „przyczynia się” jed n a k do poznania sam ego siebie, na czym i czytelnik m oże skorzystać.
S ą różne sposoby pisania o dzieciństwie. Wyj ątkow ość opisu w książce „Bresław”
polega na ironicznym dystansie, hum orze, a także specyficznym doborze w ydarzeń. 7 8 9 10 11
7 Ibidem s. 20. 8 Ibidem s. 21. 9 Ibidem s. 21-22. 10 Ibidem s. 22. 11 Ibidem s. 22.
Przeszłość nakłada się n a teraźniej szość. Jakie m am y dziedzictw o i j a k ą tożsam ość - to niektóre pytania dręczące narratora. N arracja autobiograficzna okazuje się nieprzewi dywalna. Jest to pisanie niezobowiązujące. W zasadzie m ożna rozpoczynać czytanie eseju od każdego z 9 punktów. Jest to tekst śmiały poznaw czo i wyrafinow any literacko.
K toś pow iedział: „człowiek to styk'. Styl eseju je s t poetycki, dlatego narratora n a zyw am poetą. P o ezja korzysta z pojęć konkretnych. Z aw ada nie zakłada m aski K o n rada, nie „ tworzy nieśm iertelności ”, ty lk o ... staw ia znaczki na papierze. Jedn ocze śnie narrator z emocj i, obrazów, w rażeń, w spom nień tw orzy autonom iczny świat. P o eta nie je s t czułostkow y czy uczuciowy, m im o że opow iada córce o swoim życiu. B ar dzo kontroluje to, co m ów i i ja k m ówi.
Z aw ad a nie idealizuje przeszłości, raczej je s t skłonny do krytycyzm u. N ie tw orzy m itu W ielunia. N ie je s t tu zakorzeniony, w rósł ju ż raczej w D olny Śląsk i je g o stolicę. „ Wroclaw je s t miastem, któremu amputowano pam ięć ”12, a on w ostatnim - ty tu łow ym - eseju będzie chciał tę pam ięć przyw rócić.
A u to r nie chce, aby im iona p rzo dk ó w zarosły czasem i ciszą. P o ja w iają się w ięc: A leksander Z aw ad a (oj ciec Andrzej a), bab cia Józefa (m atka A leksandra), bab cia Ja neczk a (żona A leksandra), Jan G rabow ski (d ziadek A ndrzej a), W aleria G rabow ska (babcia Andrzeja), Zygm unt Grabowski (wuj Andrzeja), ciotka K azim iera, Antoni Su likow ski (wuj oj ca). U w iecznił rów nież im iona psów - G ap, G alop i Rudy.
N arrato r nie je s t nihilistą, który pozw ala p rzepaść całej swojej przeszłości. M o że powiedzieć, trawestuj ąc m yśl Kartezjusza: „ Opowiadam, więc jestem ”. Eseista mówi o sobie, ale interesuj e g o też tło. Tło j est zm ienne w całym tom iku, ale w pierw szym utworze dominuj e Wieluń.
W ieluń
N a pierw szy plan w utw orze w y su w a się m otyw m iasta, podjęty z re sz tą i w ostat nim eseju tom u ,ßreslaw”, rów nież obecny w innych szkicach. O czyw iście nie m a tu interpretacji m iasta ja k o now oczesnego tw oru. D alek ie je s t spojrzenie n a m iasto od Peiperow skiego 3xM (czyli miasto, m asa, m aszyna). N ie je s t to obraz naturalistyczny czy anty estetyczny. W ręcz przeciw nie. O pis zach w y ca konkretem . W ieluń staje się m etonim ią wszystkich miast, z których pochodzimy. R ów nie dobrze m ógł być Sieradz, Ł ask czy inna miej scowość. K ażdy j ednak m a w swej m etryczce miej see urodzenia - dla Zaw ady j est nim Wieluń. N ie wybierał go, nie m iał n a to wpływu, nie popada z tego p o w o d u w dum ę, ale i nie rozpacza. M ó w iąc słow am i pew nej piosenki „poprostu je s t ja k je s t”. N ie m ając żadnych m aterialnych dowodów , opow iadacz, podobnie ja k
narrato r z „Początkupow ieści ” Z b ig n iew a H erberta, w ie, że „ tylko sztukapam ię-12 Ibidem s. 52.
tania może wydobyć te najgłębsze pokłady, zatopione w nas samych ”13. T rzeba przyznać, że pam ięć narratora przechowuj e bogactw o szczegółów.
W ieluń to „kraj lat dziecinnych” opow iadaj ącego. Esej j est poprzedzony opisem , który pozw olę sobie przytoczyć w całości:
„Jest takie m iasteczko - Wieluń. Pow ietrze ma tam zapach nieokreślonego smutku. Coś ja kb y arom at przełam anej w iosną gałązki w ierzbowej zm ieszany z chłodną stęchlizną wody święconej, zastałej w kam iennej misie p rzy drzwiach kościoła. A do tego jeszcze ja k iś praw ie niewyczuwalny dym, nie wiadomo, z ko minów pożydow skich ruder, kolejki wąskotorowej, która dawno m inęła swą ostat nią stację, a może z ogniska, w którym trzydzieści parę lat temu piekliśm y karto fle. Słońce nad tym miasteczkiem je s t trochę bledsze, trochę śpiące, a dziewczyny
- trochę bardziej milczące.
Wieluń - m iasteczko szewców, krawcowych, dorożek, stolarzy trumiennych, fr y zjerów - i głupiego Jasia, który chętnie nosił wodę.
Nie ma takiego m iasteczka - Wieluń ”14.
W pow yższym opisie, stanow iącym jak b y m otto rozw ażań, zw raca uw agę zaprze czenie: zdania pierw sze i ostatnie w y k lu czają się. W ydaw ałoby się, że b rak tu logiki. A lbo coś istnieje, albo nie istnieje! Trzeciej m ożliwości nie ma, a przynajmniej w edług klasycznej logiki być nie powinno. Jednakże jeśli przeniesiem y rozw ażania na inny po ziom, poziom psychiki, pamięci, w spom nień, to sytuacja staje się m ożliwa. „Jest takie miasteczko - Wieluń m ożna bo w iem o nim przeczytać w encyklopedii, odnaleźć j e na m apie, a przy dobrych chęciach naw et odwiedzić. N ie m a natom iast m iejscow ości, k tó rą opisuj e bohater. N ie m a miej scow ości pachnącej „przełam anągałązką wierz bow ą”, „wodą św ięconą”, „dymem z kominów pożydow skich ru d er”, dym em kolejki w ąskotorow ej, ogniskiem sprzed ponad trzydziestu lat. N ie m a takiego W ielu nia, bo to je s t m iasteczko w pam ięci poety. N ie m a ju ż od daw na kolejki w ąsk oto ro wej , pożydow skich ruder też ju ż się chyba w W ieluniu nie spotka, nie m ów iąc o ogni sku, które daw no zgasło. Chciałoby sięw ykrzyknąćzaF ryderykiem N ietzschem : ,frie ma prawdziw ego św iata!” W w ierszu ,frfiasta” Z a w a d a napisze: „Życie w m ia sta ch jest niepraw dziw e/m iasta nie istnieją ”15. O braz przedstaw io ny w „ Opowie ści dla Oleńki ” nie je s t po dobny do rzeczy w istego W ielunia. N iem niej je d n a k p ra w em sztuki staje się prawdziwy. A utor m ówi o m ieście tak, ja k się m ów i o kim ś zm ar łym , że odszedł, że nie m a go w śród nas, a przecież je s t i pozostanie.
Przeanalizujm y zatem panoram ę miasta. W obrazow aniu narrator posługuje się po- j ęciami związanymi ze zmysłami, szczególnie zmysłem powonienia. W ieluń opisany j est
13 Z. H e rb e rt, Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, Warszawa 2001, s. 23. 14 A. Z a w a d a, op. cit., s. 5
z a po m o cą tak ich słów ja k „pow ietrze”, „słońce”, „arom at”, „dym ”. P isarz stara się nazw ać ulotne w rażenie, a w ięc w jak iś sposób j e zracjonalizow ać. N astępnie ju ż nieco konkretniej narrator pisze, do kogo to m iasto należało, kto tu m ieszkał. N ie były to postacie w ielkie, znane, zapisane w historii „złotymi zgłoskami”, lecz zw ykli rze mieślnicy. O statnie zdanie pierw szego akapitu eseju przypom ina w swej budow ie nie co w ie rsz,M iłość” M arii Paw likow skiej-Jasnorzew skiej, w którym bohaterka lirycz- n a je s t b ez m iłości bardziej śpiąca, bardziej m ilcząca i bledsza. O czyw iście, w edług słów poetki, m o żn a ży ć b e z pow ietrza, ta k ja k m o żn a ży ć b ez W ielunia. N a sza p ro w in c ja w ty m opisie je s t p e łn a spło w iałeg o piękna. To ona stanow i tło d zieciństw a poety. Jest także w spom nieniem i symbolicznym uogólnieniem.
O to co dalej pisze autor o W ieluniu:
„ ...przyszedłem na św iat tam, gdzie to przytrafiało się w iększości m oich p o przedników. W mieście, które było ich miejscem od narodzin do śmierci. B yli do
tego m iejsca uparcie przyrośnięci, choć nie wszystkich mógłbym przyrów nać do drzew; w każdym razie byli przyczepieni tak bardzo, że rodzina m ojej m atki p ra w ie nie zam ieszkiw ała poza ulicą Św iętej Barbary, a rodzina ojca poza Kaliską. Jeżeli się stam tądprzenosili, to na m ały cm entarz na wzgórzu, na granicy miasta. I tam też nie rozstawali się, tworząc grupy rodzinnych i pojedynczych grobów. Wielu z nich zapadło się w te groby tak głęboko, że nie pozostał p o nich m ały znak w postaci imienia wyrytego na tablicy. Przypominając sobie o ewangelicznej cnocie skromności godzili się na w spoiną form ułkę: grób rodziny takich a takich. Gra bowskich, Frejuszów, Sulikowskich, Zaw adów ... ”16.
Miej see urodzenia oj ca Oleńki to miej see, gdzie ludzie zazwyczaj m ieszkali od naro dzin do śmierci; miej see, gdzie nie było przesiedleń, m igracji - przynajmniej do czasu w ojny; m iejsce spokojne, istniejące na m arginesie Historii, pisanej przez w ielkie „ H \ Jest to pew ne przeciw ieństw o W rocław ia, później szego miej sca zam ieszkania autora książek o literaturze. W rocławia wielonarodowego, W rocławia o bogatej kulturze i prze szłości. W yrazem żywej pam ięci W ielunia są w ym ienione w opisie ulice K aliska i św. Barbary, które m im o zap ędów „sp ecó w od historii” , by nazw ać je odpow iednio -1 5 G rudnia i M arcelego Now otki, nigdy w m ow ie m ieszkańców nie utraciły przedwoj en- nego brzm ienia. K a lisk a jest dziś reprezentacyjną prom enadą. Pięknie w ybrukow ana i ośw ietlona stanowi ozdobę miasta. U lica św. Barbary łączy N ow y R ynek z peryferia mi m iasteczka, gdzie znajduje się zabytkow y, drew niany kościółek pod w ezw aniem patronki górników . M o d rzew io w a św iątynia ja k o ś ocalała w strasznej zaw ierusze woj ennej, a dziś wznoszony j est obok większy, m urowany kościół. Cmentarz na wzgórzu przy ulicy 3 Maj a nie znaj duj e się ju ż na granicy miasta. W ybudow ano bow iem dalej
w ielepięknych dom ów jednorodzinnych, a m iasto w zasadzie łączy s ię ju ż z w sią G a - szyn, od której odd zielaj e ulica G raniczna - p o jednej stronie drogi dom y m ają ad re s w ieluński, po drugiej zaś - gaszyński.
Z w ieluńskich budow li w ym ieniono w utw orze kolegiatę, którą hitlerow cy zbom b ardo w ali w e w rześn iu 1939 roku: „ rozbitafara, dum a ziem i w ieluńskiej i jeszcze do niedawna, jeszcze p rzed miesiącem, zm aterializowana historia tej ziemi. By w ali tu królowie i biskupi, tu przysięgano p rzed wyruszeniem na wojny i do p o wstań, błogosławiono wojowników i broń. W kryptach leżeli m ożni tej okolicy, panow ie łaskaw i albo źli, reformatorzy, nowocześni rolnicy, puści czy tylko zroz paczeni hulakowie. Trochę dalej z szarości rum owisk w ystaw ała głupio osamot
niona p leb a n ia ”11.
W pam ięci n arratora istn ie ją te ż : ko śció ł B o ż e g o C iała, kościół św. Józefa, u lice Sieradzka i B arycz. Oj ciec m ów i ró w n ież o „ starym parku ponoć założonym w m i tycznych czasach K azim ierza Wielkiego ”.
A utor zw raca uw agę na zw ykłość m ałego W ielunia, który je s t podobny do innych niew ielk ich m iast. „ W tym m iasteczku jesień je s t nie m niej złota niż w innych ”17 18. D odajm y też, że - nie b ardziej... W ieluń nie w sław ił się niczym w yjątkow ym , oprócz tego, że tu rozpoczęła się druga woj n a św iatow a. E seista w y raża swój ą niepew ność, czy rzeczywiście tak było. Obecny stan w iedzy historycznej pozw ala stwierdzić jed n o znacznie, że pierw sze bom by spadły na W ieluń.
W ieluń je s t nazw any „małym prowincjonalnym m iasteczkiem wegetującym na skraju E uropy”19.
Po kilkudziesięciu latach realia zmieniły się całkowicie. Świadom y jest tego narrator w ostatnim akapicie eseju, zam ykającym u tw ó r w p o e ty c k ą klam rę. O to k on iec tej małej prywatnej historii prowincjonalnego świata dzieciństwa:
„Jest takie m iasteczko - Wieluń. N a ulicy Kaliskiej, która odzyskała dawną nazwę, nigdy je j w mowie mieszkańców nie utraciwszy, nie puszą się ju ż sklepy z trumnami, eksponujące w środku okna białe trum ienki dziecięce. Przybyło skle pów dla żywych: spożywczych i z odzieżą. Jeden z nich nazywa się Gracja i zaj muje nasze m ieszkanie p rzy Sieradzkiej. Z kolei w m iejscu naszej cukierni p rzy ulicy Barycz je s t teraz mieszkanie. O gród dziadków wycięty, zwieziona je s t cegła i ktoś tam będzie budował dom dla siebie. N a starych w ąskich chodnikach mnó stwo zaaferowanych, spieszących się nowych ludzi. W śród ruchliwego tłumu nie wypatrzyłem głupiego Jasia. Kościoły, klasztory i szkoły stoją na dawnych m iej scach. Podobnie ja k szpital i cmentarz, choć te rozszerzyły swoje terytoria. W cia
17 Ibidem s. 19. 18 Ibidem s. 8. 19 Ibidem s. 23.
snych uliczkach m etr p o m etrze i drzw i w drzw i posuw ają się rozmnożone ponad średniowieczną miarę samochody ”20.
M iasto trw a. N iektóre rzeczy przem ijają, zm ien iają się, inne po zo stajątak ie same. A utor rozpoczął opis W ielunia od zapachu powietrza, a skończył n a sam ochodach.
D o m otyw u W ielunia Z a w a d a w róci później w w ierszach z to m ik u,M urzynek”,
w ydanego w 2001 roku, który w y m aga odrębnego om ów ienia.
Historia i geografia
M yśląc o obrazie W ielunia w twórczości Andrzej a Zawady, m ożna zapytać tytułem to m u szkiców literackich w y d an y ch ju ż w naszym X X I w ieku - M d czy świadec two? ”. B aliński napisał: „M ojapam ięćjest m ojąpraw dą”. Z a w a d a poszu k uje oj czyzny, ale poszukuje jej gdzie indziej, w m ieście N ankiera i ośm iu noblistów, którzy bynajmniej niebyli Polakami. Opuściwszy „kraj Warty”, zapuszcza korzenie nad Odrą. Szuka tożsam ości na ziem iach odzyskanych. Zdanie Balińskiego dobrze charakteryzu j e eseje Zaw ady.
Z auw ażam w tych utw orach akceptację rzeczyw istości - nie m a buntów , niezado wolenia, wściekłości. N ie m a pretensji do Historii, chociaż byłyby one uzasadnione, bo przecież daw ny św iat w ieluński się rozpadł. N arratorow i przyśw ieca chy b a bardziej chęć uchw ycenia zj aw iska i rzetelnego opisania go, niż pokusa w yrażenia em ocji czy krytyki. A utor un ik a stw ierdzeń i ogólników , które m ogłyby irytow ać. Jego pisanie m o żn a by nazw ać w łaśn ie „szukaniem ojczyzny” - nie dram atycznym i nie tragicz nym, lecz pokornym, dokładnym , cierpliw ym ...
N ie bez przypadku odw ołałem się tu do tytułu książki C zesław a M iłosza, bow iem pisarz, ze swój ąum iejętnośdąnazyw aniatego, cojeszcze nienazwane, zarysował pewne kierunki, którym i podążaj ą j eg o u czniow ie, a Z aw ad a do nich należy. O puszczenie rodzinnej ziem i i osiedlanie się n a terenach D olnego Śląska, O polszczyzny, Pom orza i innych tak zw anych „ziem odzyskanych” okazuje się d ośw iadczeniem p ow szech nym, którem u literatura m usiała dać wyraz. ,ßreslaw” niew ątpliw ie j est świadectwem tego doświadczenia.
N iekoniecznie opuszczano U krainę i osiedlano się na M azow szu, ja k Iwaszkiewicz, niekoniecznie opuszczano L itw ę i podróżow ano po świecie, ja k M iłosz, O jczyzny po szukuje się nie ty lko n a em igracji, a le i w k ra ju , nie odnajdzie sięjej r a z i n a zaw sze. Tyle, że zw rot w stronę przeszłości n iej est zdom inow any przez m iejsce urodzenia Z a w ady. W ieluń nie je s t dla nieg o obsesją, m im o że n azw a ta p ojaw ia się w je g o p o- ezjachi esej ach niej eden raz. Pisarz bardziej ogniskuje sw ojąuw agę n a obecnym miejscu życia i pracy - W rocław iu. Chociaż z drugiej strony m oże tych ojczyzn chciałby m ieć
w ięcej i eseje o m iejscach o ty m św iadczą? Ta o jczy zna ok azuje się m o że bardziej
„duchową przestrzenią ” niż „ realnym miejscem ”, j est to oj czyzna pryw atna, a w ięc i pryw atny obow iązek. Jest to rów nież oj czyzna tekstow a, trw a ona w pam ięci narra to ra w postaci opow ieści. N arrato r tw arzy W ieluń w akcie opow iadania.
O czyw iście m ożna m ieć w rażenie, że tego W ielunia j est z a m ało w tw órczości Z a w ady, że W ieluń nie „ istnieje spokojny i czysty ja k brzoskw inia” - ja k w w ierszu A d am a Z ag ajew sk ieg o p o d ty tu łem „Jechać do Lw ow a”. Z a w a d a nie jeź d z i co dziennie do Wielunia. M ożem y m ów ić naw et o dużym dystansie pom iędzy opisuj ącym a opisywanym.
M im o wszystko w tym świecie tak łatw o wym azującym pamięć, w św iede przemija nia i chaosu, poeta stara się organizow ać obszary ład u i sensu. W jak iś sposób śledzi ludzkie dzieje od narodzin do śmierci. Stara się uchw ycić w puszkę słów błyskaw icę m iędzy dw om a ciemnościami. Czy je st bezradny w obec rzeczywistości? C hyba nie. N a pew no natom iast je s t bezradny w obec H istorii. N ie przedstaw iaj ej m echanizm ów, ale je s t ona w rozw ażaniach obecna. H istoria - pisana na dodatek przez w ielkie „H” - je st jedn ym z w ażnych słów pojaw iających się w esejach, nie tylko zresztąZaw ady. Ta H i
storia wkroczyła do W ielunia w 1939rokuz zewnątrz. Spowodowała zniszczenie miasta, a później wyj azd rodziny Andrzej a z W ielunia. Upływaj ący czas j est obecny w świado mości pisarza j ako zły towarzysz, który nieustannie coś nam zabiera. Tym czymś j est życie z całym dobrodziej stwem in w entarza-uczuciam i, pamięcią, sztuką, sensem. Stawianie znaczków na papierze j est poszukiwaniem sensu, byw a naw et zawodem maj ącym różne nazwy: pisarz, p o etą historyk, literat, dziennikarz. Opowiadanie historii jestpróbąposzu- kiw ania sensu. „Jakiś przecież sens w tym opowiadaniu musi być ” - pow ie Zaw ada. Nieustannie coś tracimy. N ie tracim y j ednak, dopóki żyj emy, miej sc, miej sc w pamięci, a przynajmniej m iejsca pod stopami, ja k w w ierszu N orw ida p ielg rzym ”. W ten spo sób przezwyciężamy jadowitość m ijanią a przynajmniej łagodzimy smak trucizny.
N arrato r p rzeżyw a historię w sposób indyw idualny, a nie zbiorow y, ukazuje, ja k historia w pływ a na j ego losy, j ak abstrakcyj na historia zbiorow a ucieleśnia się w indy w idualnym przypadku. H istoria dokonuje się w nas i m yjątw orzym y .
„Rzeka historii europejskiej przecieka przez nasze wnętrze. N ie uda się nam zrozumieć samych siebie, wyzwolić samych siebie, je że li nie sięgniem y aż do dna tego procesu. K to chce być panem swoich losów, świadomie przeżyć i tworzyć swoje życie, m usi sięgnąć aż do tych głębin, w których rodzą się siły, określające bieg i kierunek w ielkiej dziejowej rzeki ”21.
Z aw ada nie penetruj e zakam arków swój ej duszy, nie zaj muj e się filo zo fią ale w j e- go twórczości w yczuw alnaj est jakby podskórna żyłka historii. Stawianiu znaczków na
21 S . B r z o z o w s k i , Eseje i studia o literaturze. Wybór, wstęp i opracowanie Henryk Markie wicz, Wrocław 1990, t. 2, s. 708.
papierze czy stukaniu w klaw iaturę kom putera przyśw ieca chęć zrozum ienia świata, pragnienie odkrycia choćby m aleńkiego skraw ka rzeczyw istości, którego dotychczas j eszcze nie odkryto. Panna H istoria m a kapryśny charakter, j est przew rotna i w szech potężna. M am y tu do czynienia z rzeczyw istością świecką, bez m etafizyki i m istyki, bez sacrum w zasadzie. To w łaśnie historia zdaje się rozdaw ać karty kultury, tw orząc z niektórych miej sc kulturow e palim psesty tak interesuj ące w ielu badaczy literatury, filozofów, pisarzy.
Profesor stoi na brzegu rzeki w spom nień, w chodzi do niej, ale nie za głęboko, nie za daleko, aby nie porw ał go n u rt b io g raficzn y ch opow ieści i aby nie stracić n ad tym w szystkim kontroli. B o bardzo w ażn ą cechą narratora okazuje się samokontrola. „ Nie wyrażalne nie istnieje ” pisał T héophile Gautier, a autor ,J\durzynka” pow ołał do ist nienia swój Wieluń.
Jeśli eseje byłyby dom am i dla poszukujących i zagubionych dusz, stworzyłyby spo re miasto. Szkic Zaw ady niej est schronieniem najbardziej kom fortow ym i ozdobnym, jed n ak że znajduje się w dzielnicy schludnej, gdzie m ieszkają ludzie dobrzy, m ądrzy i spokojni. M ieszkańcy doceniają tu tradycję. K ształcą się w trudnej sztuce pam ięta nia. P iszą w chw ilach w olnych od obow iązkow ych zajęć. Z pew n o ściąn ie w szystko, co pam iętaj ą, zostanie uw iecznione w druku czy rękopisie. B y ć m oże naw et spraw y pracow icie przem ilczane są dla nich ważniej sze. Tego nie dow iem y się nigdy, bow iem z chw ilą w ypow iedzenia ich, opuszczą pokryte śniegiem królestw o ciszy.
Nota o autorze
Andrzej Z aw ada urodził się w 1948 r. w W ieluniu. Profesor zw yczajny U niw ersyte tu W rocław skiego, historyk literatury polskiej X X wieku. Pracow ał na uniw ersytetach w Finlandii i w H o lan dii, w ykładał rów nież w Szwecji, Czechach, Bułgarii i w N ie m - czech. K rytyk literacki, eseista, poeta, autor słuchow isk i felietonów radiow ych, ada ptacji telewizyjnych, edytor. Członek K om itetu N auk o Literaturze Polskiej Akadem ii N auk. R ed akto r naukow y serii B ib lio tek a N aro d o w a (O ssolineum ). N ależy do Sto w arzyszenia Pisarzy Polskich, P E N Clubu oraz do A ssociation Internationale des Cri tiques Littéraires. W ydał książki: Gra w ludowe (1983), Wszystko pokruszone (1985), Jarosław Iwaszkiewicz (1994), D wudziestolecie literackie (1995), Bresław (1996), M iłosz (1996),
D ziecię nomadów. Wiersze i uwagi (1998),
LiteraturaX X w ieku (w spólnie z J. Pyszny, 1999),
M it czy świadectwo? Szkice literackie (2000),
M urzynek (2001),
Literackie półw iecze 1939-1989 (2001),