• Nie Znaleziono Wyników

"Dziennikarze po komunizmie", Stanisław Mocek, Warszawa 2006 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Dziennikarze po komunizmie", Stanisław Mocek, Warszawa 2006 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

STANISŁAW MOCEK,

DZIENNIKARZE PO KOMUNIZMIE

,

WYDAWNICTWO NAUKOWE SCHOLAR,

WARSZAWA 2006, s. 258.

Polskie w spółczesne środowisko dziennikarskie nie doczekało się zbyt wielu opracow ań naukow ych. Chociaż interesow ali się nim Walery P isa­ re k 1 i Zbigniew B ajka2, to je d n a k efekty ich dociekań, co p raw da n a d ­ zwyczaj cenne, niem niej je d n a k m iały c h a ra k te r sondaży. Dlatego też z dużym i nadziejam i m ożna było oczekiwać pracy S tan isław a Mocka po­ dejm ującej tę problem atykę. J e d n a k ju ż w tym m iejscu tru d n o u n ik n ą ć stw ierdzenia, że p ra ca ta d alek a je s t od kompleksowego przeanalizow ania podjętego tem atu.

Nawet pow ierzchowna le k tu ra publikacji w skazuje, że a u to r m a dość ogólne pojęcie o polskich dziennikarzach. C hętnie u n ik a staw ian ia w aż­ nych pytań, udziela enigm atycznych odpowiedzi i uciek a w rozw ażania teoretyczne. W szystko to zaś tłum aczy ch arak terem pracy, k tó ra - ja k deklaruje - m a w ym iar politologiczno-socjologiczny.

O tak im podejściu do problem u stanow i, np. rozdział pierwszy zaty tu ­ łowany D ziennikarstw o ja k o kategoria socjologiczna i politologiczna. Au­ tor k o ncen truje się w nim n a tak ich zagadnieniach, jak: dziennikarstw o w system ie społecznym i w system ie kontroli społecznej oraz d ziennikar­ stwo jak o kategoria zawodowa. Dla tego fragm entu te k stu , ja k i dla całej pracy, kluczowe znaczenie m a piąty podrozdział rozdziału pierwszego za ­ tytułow any D ziennikarstw o ja k o elita. B adania n ad elitą dziennikarską.

O ile tru d n o je s t polemizować z dość oczywistym opisem elity jak o takiej,

to dopraw dy tru d n o zrozum ieć, n a jakiej podstaw ie w yłoniona zo stała przez S. Mocka w spółczesna p olska elita dziennikarska.

Do elity tej a u to r zaliczył 41 dziennikarzy. Przeprowadził z nim i wy­ wiady, które stanow ią em piryczną podstaw ę jego pracy. Choć S. Mocek nie podaje nazw isk swych respondentów , n a podstaw ie podanych frag­ m entów życiorysów, czy d ziennikarskich zainteresow ań w iększość z nich m ożna dość łatwo rozszyfrować. Je śli zaliczenie do dziennikarskiej elity m .in. Jerzego Baczyńskiego, czy Józefy Hennelowej nie budzi większego zdziwienia, to ju ż włączenie do tej grupy trzydziestolatków : „dziennikarki prasowej i telewizyjnej, związanej z tygodnikiem ogólnopolskim ”, „dzien­ nikarza orientacji prawicowej, w dzienniku, przez pewien czas w telewi­ zji”, czy też „dziennikarza prasow ego w dzienniku ogólnopolskim sp ecja­

1 W. Pisarek, Kwalifikacje dziennikarzy w opinii redaktorów naczelnych, „Zeszyty Prasoznawcze” 1995, nr 1-2. 2 Z. Bajka, Dziennikarze lat dziewięćdziesiątych, „Zeszyty Prasoznawcze” 2000, nr 3-4.

(3)

lizującego się w problem atyce społeczno [?]- przyrodniczej”, je s t aż nadto zaskakujące.

Dobór respondentów m a zatem c h a ra k te r przypadkowy. A utor nie wy­ ja śn ił jakim i kierow ał się kryteriam i przy doborze próby. Nie wiadomo czy je s t to p ró b a celowa, reprezentatyw na, czy też może oddająca faktyczny s ta n z atru d n ien ia w m ediach. Nie bardzo też wiadomo, czy w skazane oso­ by cieszą się au tory tetem w swym środow isku, co dowodziłaby chociaż nagrod a m iesięcznika „Press” zw ana może nieco n a w yrost polskim Pu- litzerem.

Ta niefrasobliw ość m etodologiczna w pracy, bądź co bądź, socjologicz­ nej wypływa zapew ne z powierzchownej znajom ości literatu ry przedm io­ tu. Zarówno w bibliografii, ja k i w tekście tru d n o je s t bowiem znaleźć odniesienia do opracow ań Doroty Ciborskiej3, a zwłaszcza klasycznej ju ż pracy Stefanii Dzięcielskiej4. Szczególnie w tym o statn im przypadku m ożna mieć do a u to ra największe pretensje. S. Dzięcielska włożyła bo­ wiem ogromy wysiłek by kom pleksowo przeanalizow ać środowisko dzien­ nikarskie używ ając narzędzi określonych dla b ad ań n ad środow iskam i zawodowymi. Co praw d a jej p ra c a w ydana była w 1962 r. i odnosiła się do epoki PRL, ale wiele jej fragm entów m a uniw ersalny c h a ra k te r i jeszcze dziś m ożna z nich korzystać.

Podobne niedociągnięcia uw idaczniają się w drugim rozdziale pracy S. Mocka zatytułow anym : D ziennikarstw o w Polsce. Historia i tradycja. Ten fragm ent te k stu m a dość ogólny ch ara k ter, dzięki czem u a u to r u n ik ­ nął istotnych błędów m erytorycznych. O dradzałbym je d n a k zalecenie go jak o lek tu ry dla stud entó w dziennikarstw a i kom unikacji społecznej, bowiem zaw arte w nim sądy (z racji skrom nej podstaw y źródłowej) s ą enig­ m atyczne i bliżej im do prasowej publicystyki, niż naukow ej refleksji.

Biorąc pod uw agę słabość dwóch pierw szych rozdziałów m ożna było za­ tem liczyć, że zrek o m p en sują je kolejne fragm enty książki zatytułow ane:

D ziennikarstw o w dobie dem okratycznych przem ian; D ziennikarze wobec społeczeństw a, społeczeństw o w obec dziennikarzy, Autonomia elity dzien­ nikarskiej a niezależność dziennikarzy; D ylem aty dziennikarzy i dzien­ nikarskich środow isk. J e d n a k ta k się nie stało. Tylko je d en przykład,

ale jakże znam ienny. Na stronicy 99 a u to r odwołuje się do w spom nianego ju ż sondażu Z. Bajki. In terpretu je go je d n a k n a swój sposób popełniając błędy m erytoryczne. W ykazuje się np. niezrozum ieniem praw a prasow e­ go i nieznajom ością faktycznego położenia dziennikarzy. Pisze bowiem, że do tej grupy nie m ożna zaliczyć tzw. wolnych strzelców, czyli osób wy­ stępujących jak o jednoosobow e firmy świadczące u słu g i dziennikarskie. Przypomnijmy, że w myśl praw a prasowego dziennikarzem je s t nie tylko ten, kto je s t zatru d n io n y w redakcji, ale też „osoba zajm ująca się reda­

gowaniem, tw orzeniem lub przygotow aniem m ateriałów p ra so w ych [...] na rzecz redakcji” (art. 4 u s t. 5). W związku z tym trzeb a przypom nieć,

3 E. Ciborska, Dziennikarze z władzą (nie zawsze) w parze. Warszawa 1998; Leksykon polskiego dziennikar­

stwa, Warszawa 2000.

(4)

że w dzisiejszej dobie pracodaw cy wyspecjalizowali się w om ijaniu p ra ­ w a pracy i dlatego niechętnie zatru d n ia ją etatow ych dziennikarzy. Ła­ twiej je s t bowiem zaprzestać w spółpracy z firm ą, niż pozbyć się własnego pracow nika. Podobnych potknięć i nieporozum ień w opisywanej k siąż­ ce je s t jeszcze wiele. O jej jak o ści i kom petencji a u to ra świadczy fakt, że przywołuje on artykuły, które nie ujrzały św iatła dziennego. Pisze bo­ wiem, że w pierwszym num erze „Zeszytów Prasoznaw czych” z 2006 r. opublikow ano jego te k st zatytułow any: Kto je s t dziennikarzem w e w sp ó ł­

czesn ym św iecie m ediów ? Niestety nie je s t to praw dą - takiego arty k u łu

nie m a w tym num erze tego czasopism a.

Kończąc tę gorzką i zapew ne p rzy k rą d la a u to ra recenzję w ypada pod­ kreślić, że bez w ątpienia w ysiłek S. Mocka m iał racjonalne uzasadn ienie i mógł stanow ić ciekaw ą próbę spojrzenia n a środowisko dziennikarskie. Niemniej je d n a k prezentow ana p rac a m a powierzchowny ch arak ter, dla­ tego też w spółcześni polscy dziennikarze n ad al oczekiwać b ę d ą kom plek­ sowego i rzetelnego opisu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

COMPUTERPROCEDURES VOOR DE ANALYSE

Co nie pasuje do tej

Ze względu na duże rozmiary Księżyca, jego układ z Ziemią można traktować jako planetę podwójną, choć jest to określenie nieoficjalne, stosowane

sowne miejsce w historii Europy. Jednak najciekawsza część artykułu została  opatrzona  tytułem  (Nie)możność  napisania  historii  na  nowo.  Çika 

Rodzaj Erinaceus składa się z czterech gatunków, są to: jeż amurski (Erina- ceus amurensis), jeż południowy białobrzuchy (Erinaceus concolor), jeż zachodni

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski

szewskiego i nosi, jak pamiętamy, tytuł „Poeta i św iat”, czyli Raskolnikow po polsku. Tytuł ten wywołuje najpierw odruchowy sprzeciw, za którym idzie jednak

There it is defined as the ratio between the wave height H s,pf , that corresponds with a probability of failure of 5% according to the probabilistic calculations, and the maximum