• Nie Znaleziono Wyników

Stosunki rodzinne na Wołyniu na przełomie XVI-go i XVII-go wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stosunki rodzinne na Wołyniu na przełomie XVI-go i XVII-go wieku"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Stosunki rodzinne na Wołyniu

na p rzełom ie XVI~go i XV II-go wieku.

(C iąg d alszy).

Z pow yższego zap isu , m ogącego służyć za najbardziej ty p o ­ w y w zorzec p o d o b n eg o ro d zaju dokum entów , m ożna w y p row adzić n astęp u jące tezy: a) ja k o n ieod zo w n y w a ru n e k ro zw o d u w y stę p u je zobopó lna zgoda m ałżonków : oboje m ałżeń stw o d ają ak t ro zw o ­ d o w y je d n o drugiem u; b) n iezg o dn e pożycie m ałżonk ów u z n a w a n e je s t za zupełnie d o sta te cz n ą przyczynę ro zw iedzen ia m ałżeństw a; c) rozw ód, w b re w cerkiew nym a n a w e t ów czesnym cyw ilnym p raw o m , m ógł być d o k o n a n y i bez udziału w ład zy duchow nej; po tem u było dostatecznem , ab y m ałżonkow ie w obecności św iadk ów w ydali sobie w zajem tak zw ane w ted y „listy ro z p u stn e ", a n a s tę ­ pnie podali je oso b iście urzędow i dla w n iesien ia do k siąg a k to ­ wych; d) obiedw ie stro n y , p od o b n ież w b re w kanonom , p o zo sta­ w iali sobie w zajem p raw o w stąp ien ia w sta n m ałżeński z innem i osobam i; i e) g d y ro zw odzący się mieli dzieci, ro zbierali je m ię­ dzy sobą ojciec i m atka, sto so w n ie do ich w zajem nego układu.

W racając do sam ego zapisu rozw o d o w ego B o rz o b o h ató w n y i jej u stn eg o ośw iadczenia, sp isan eg o oczyw iście po ru sk u , k tó ­ reśm y tu podali d osłow nie p raw ie, stosu jąc jed ynie w ym o­ w ę brzm ień polską, pozw alam y sobie p rzy k ład o w o ju ż zw rócić uw ag ę n a ten ów czesny, z p rzed Unii 1569 r. jeszcze, urzęd o w y jęz y k ruski; w szakże to już polszczyzna, czysta niem al, w ruskiej

tra n sk ry p c y i tylko.

C o zaś do tez pow y ższy ch , to p o tw ierd z a je w ogólnym ry sie a n a w e t u w y d a tn ia je w ięcej p on iek ąd n a stę p u jąc y o to fakt roz­ w odow y.

S em en C h reb tow icz - B ohurzyński p isarz gro dzki łucki ożenił się 1567 r. z R ain ą R u sin ów n ą, córk ą b o g ateg o ziem ianina A n

(3)

-d rzeja R u sin a-B eresteck ieg o , k tó ry w 1571 r. w y p ro sił sobie u króla hram o tę n a ep isko p ię p iń sk ą i tu ro w sk ą i odjeżdżając do P iń sk a „do w ła d y stw a sw eg o ", u stą p ił zięciow i i córce n a ich u żytek m a­ ją te k sw ój B eresteczk o (nb. „R usinow e").

L ecz n ied łu g o C h reb tow icz cieszył się tem , że, ja k to w y p o ­ w iedział w zapisie w iana, „w szedł w k re w n ą a w ieczystą p rz y ­ ja ź ń z dom em Ichm ść p an ó w R u sin ó w "; w p ręd ce poczęły się niesnaski m iędzy nim a m łodą żoną, dochodzące do tego, że R aina n ieje d n o k ro tn ie p ró b o w a ła go otru ć. N iebaw em też i teść ro zg n ie­ w ał się za coś n a zięcia i w styczn iu 1372 r. w y słał do B ereste- czka sio strzeń ca sw ego P a w ła K o ry teń sk ie g o z oddziałem zb ro j­ n ych sług, k tó rzy , k o rzy stając z nieobecności C hrebtow icza, złupili je g o m ajątek i uw ieźli z so b ą je g o żonę. K ied y u rzęd n ik i klucznik C h rebto w icza p y ta li K o ry teń sk ieg o : dlaczego on to czyni? — ten o d pow iedział: „m nie w uj mój, w ład y k a piński, k azał żonę pan a S e m e n o w ą i m ajętn o ść p o b rać i je g o sam ego zabić, a żonę je g o R ain ę do siebie p rzy słać do P iń sk a". D o w ied ziaw szy się o tem co zaszło, C h reb to w icz p o zw ał teścia p rze d sąd za „gw ałtow ny" najazd n a d w ó r beresteck i, p o rw an ie żony i g rabież m ajątku; po­ n ad to dom agał się o z w ro t rozch od ów , „jakie w yłożył n a lek a r­ stw o , gd y był z przy czy n y żony swojej R ain y , có rk i p an a R usi- now ej, p o k ilk ak ro ć tru ty ".

W m arcu teg o ż 1572 r. o db y w ało się w łuckim sądzie grod zk im rozezn anie tej spraw y. A ndrzej R u sin p rze d sądem nie sta n ą ł, tylko p rz y sła ł listy — sądow i i stro n ie — z zaw iadom ieniem o chorobie, lecz d la „ch o ro b y b olen ia oczu" nie p o d p isa ł ich, a przy ­ ło żył do nich sw oją pieczęć jed y n ie. S ą d u zn ał listy za niem ające znaczenia fo rm aln ie a sam eg o R u sin a za uchy lająceg o się od sta- w ien ictw a i przysądził: a) ab y R usin „p. S e m en o w i m ałżonkę jego a có rk ę sw ą R ain ę R u sin ó w n ę oddał, a g d y b y jej nie oddał, ted y ja k o za głow ę, w e d łu g S ta tu tu , 200 kop g ro szy p. S em en ow i w y ­ płacić będzie p o w in ien "; i b) żeb y w y p ła c ił zięciow i, „za g w ałt dom u szlacheckiego" 20 kóp i za g rab ież (p o d łu g oceny) 1075 kóp g ro sz y litew skich. W te d y A. R u sin u p ro sił zięcia, aby sp raw a ich zo stała o d d a n a do decyzyi sąd u po lu b o w n eg o , do sk ładu k tó ­ reg o stro n y zje d n a ły takich znacznych ludzi, ja k w o jew o d a w o ły ń ­ ski B ohusz K orecki, p o d sę d ek łuckieg o sąd u ziem skiego kn. O stafi S o k o lsk i i p isarz tegoż sądu, M ichajło K o ry teń sk i. S ą d polu b ow ny , ro zw aży w szy sp ra w ę w e w szelkich szczegółach, p rzedłoży ł stro ­ nom n a stę p n e p u n k ty „ugody": a) p. C h rebtow icz i jeg o żona R ain a w inni „do b row oln ie je d n o drugieg o z m ałżeń stw a w ypuścić", k u czem u, w um ó w io n y m term inie, obow iązu ją się śwdadczyć o so­ 204 S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U .

(4)

S T O S U N K I R O D Z IN N E NA W O Ł Y N I U . 20S biście p rz e d łuckim u rzędem grodzkim i p ro sić, a b y ich u s tn e ośw iadczenie w n iesio n e z o stało do k siąg ak tow ych; b) tam że przed urzęd em ro zw o d zący się m ałżonkow ie w inni naznaczyć te r ­ min, w k tó ry m się o bo w iązu ją sta n ą ć p rz e d w ład y k ą łuckim J o n ą i pow iadom ić go o sw y m rozw odzie; c) p o sa g R ainy, w sum ie 600 kóp gro szy staje się w ła sn o śc ią je j b yłego m ęża, k tó rem u A. R usin n a d to o b o w iązan y jest w ydać oblig n a sto k ó p groszy, a p. C hrebtow icz za to p rze rw ie są d o w y z nim p ro c e s i „na stro n ę o d ­ łoży" w y d a n y ju ż n a je g o korzyść w y ro k są d u g rodzkiego. Obie- dw ie stro n y p rzy ję ły o w e w aru n ki i p o d a ły ręk ę sędziom i so bie w zajem n a to, że o b o w iązują się ściśle j e w yp ełnić, a p. C h re b to ­ wicz oprócz teg o i sło w o sw oje szlacheckie d ał n a to, że „by ła ż o n a jeg o " R ain a i jej ojciec m ogą bezpiecznie d late g o do zam ku (gdzie znajdow ał się u rz ą d grodzki) je c h a ć , żadnej niebezpieczności od nieg o sam ego i ni o d kog o nie w y strzeg ając się", z czego m ożna sądzić, do ja k ie g o zao g n ien ia doszły ich stosu n ki w zajem ne.

K ied y p rzy szed ł term in um ów iony, obie s tro n y (każda w to ­

w a rzy stw ie tłu m u sw ych przyjaciół) p rzy b y ły n a zam ek łucki

i sta n ę ły p rzed u rzę d e m grodzkim , żeby złożyć ośw iadczenie o ro z­ w odzie; lecz tu p o w sta ł sp ó r m iędzy niem i: C h rebto w icz w y m agał, żeby R aina, n iezależn ie o d u stn e g o o św iadczen ia p rzed u rzędem 0 „w yzw oleniu je g o z m ałżeń stw a", w y d a ła m u n a d to zap is ro z­ w odo w y („ro zp u stn y list") z zaznaczeniem w nim win w ła ­ snych, k tó re d o p ro w ad ziły do rozw odu. R u sin zaś utrzym yw ał, że na sądzie p o lu b o w n y m m ow y n a w e t nie było o w y d an iu takiego listu, uw łaczającego „dobrej i poczciw ej sław ie" je g o córki i jego. sam ego, lecz b yło p o stan o w io n em , żeby C hreb tow icz i R aina, ja k przed grodzkim tak i p rze d d uchow nym urzędem , p o p rzestali n a u stn em jed y n ie o św iadczen iu o ro zw iązaniu przez nich w ęzła m ał­ żeńskiego „i n a tem w iecznem i czasy p o p rzestaw ać m ieli". C h re b ­ tow icz up o rczyw ie trw a ł p rzy sw em w ym ag aniu . S p ó r zaogniał się: w daw ali się w sp ó r ten przyjaciele jed n ej i drugiej strony,, 1 o statecznie sp ra w a zak ończyła się p ro sta c zą k łó tn ią i b u rd ą. W p rę d c e potem A ndrzej R usin um arł, co też jeszcze w ięcej za­ g m atw ało sp ra w ę rozw odow ą.

Na początk u n a stę p n e g o 1573 ro k u C h reb to w icz, za p o śre d n i­ ctw em w sp ó ln y ch przyjaciół, sk ło n ił żonę do u d a n ia się z nim do m. B eresteczka, gdzie w m arcu teg o ż ro k u o d b y w a ł się zjazd sej­ m ikow y szlachty w o jew ód ztw a w ołyńskiego, a ż eb y tam o stateczn ie um ów ić się co do w a ru n k ó w rozw odu. W szakże C h reb to w icz, ja k się R ain a później sk arży ła, p rze b y w sz y z n ią w B eresteczk u dni kilka i „żadnego p o sta n o w ie n ia z n ią nie u czy niw szy", — rzu cił ją

(5)

2 0 6 S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU .

tam , srod ze karcąc przy p o żeg nan iu : „ja ciebie za żonę m ieć i z tobą w m ałżeń stw ie m ieszkać n ie chcę, ani do m nie byw aj i żoną się m o ją nie ożyw aj, bo cię p ew n ie okaleczę". S ą przecie w skazów ki, że je śli nie n a b e re stec k im zjeździe, to w p rędce po tem rozw ó d do­ k o n a n y został. W e w rześn iu tego ż ro k u „R aina R u sinów n a, b yła S e m en o w a C h rep to w iczo w a B o h u rzy ń sk a (tak stale o d tąd ty tu ­ łu je się w aktach) sk arży ła się n a członków w o ły ń sk ieg o sądu „ k ap tu ro w eg o " (po śm. Zyg. A ug.), że oni, „znać zm ów iw szy się z byłym m ężem moim, m nie od w iana 900 kóp g ro sz y w iecznie o d sąd zili i tak o w e p. B o h u rzy ń sk iem u , by łem u m ałżonkow i m em u przysąd zili" t. j. zatw ierdzili form alnie je d e n z p u n k tó w u kładu rozw o d o w eg o , p rzy jęteg o przez s tro n y jeszcze n a p ierw szy m są­ dzie p o lu b ow ny m w s p ra w ie rozw odu, czegoby sąd k a p tu ro w y nie zrobił, g d y b y ro zw ó d nie b ył do k o n an y form alnie. Z resztą, w są ­ dzie d u chow nym sp raw a teg o ro zw o d u ciąg n ęła się w te d y jeszcze dalej, lecz p rzy b ra ła , o ile się zdaje, inny kierunek: w rok później R ain a staw iła się przed w ład y k ą łuckim , lecz nie d obro w olnie, ja k to było uło żo n e w p ierw o tn y m układzie ro zw o d o w y m jej z m ę­ żem , lecz dla o dpow iedzi n a w ręczony jej pozew do sądu ducho­ w n ego w sp raw ie z C hrebtow iczem . W id ocznie, ten ostatni p rze ­ k o n ał się, że d ro g ą sp o k o jn eg o u k ład u z R ainą nie doprow adzi d o niczego i p o d a ł do są d u d u ch o w n eg o p ro śb ę o rozw iązanie jeg o m ałżeń stw a, m ając d o sta te cz n e teg o uzasadnienie chociażby w tem, że R ain a otru ć go p ró b o w a ła .

K ońca tej sp ra w y w k sięgach aktow ych je d n a k niem a. W ia ­ do m o tylko, że n a p o czątk u 1576 r. S em en C hrebtow icz-B ohu rzyński za w a rł zw iązek m ałżeński z K a ta rz y n ą A n d rz e jó w n ą B abińsk ą, w d o ­ w ą po Iw anie H o ro d eck im i ow d o w iał 1586 r.; co się zaś tyczy R ainy, to on a ju ż nie w y szła za m ąż p o w tó rn ie i sta le ty tu ło w ała się w ak tach je d y n ie ro d o w ą sw ą n azw ą—ja k o „R aina R usinów na B eresteck a"; raz tylko w d o kum encie 1604 r. m ianuje się dla cze­ g o ś „R aina R u sin ó w n a S e m e n o w a C h re b to w ic z o w a B ohurzyń ska". W p ro cesie pow yższym z a słu g u ją na u w ag ę n a stę p u jąc e ry sy ów czesnej p rak ty k i rozw o d ow ej: a) p rzy dłu g o trw ały ch niesnask ach w pożyciu m ałżeńskiem , k ied y m ąż i żona dośw iadczeniem przy ­ chodzili do przeko n ania, że niem a ju ż nadziei p rzy w ró c e n ia daw nej harm onii, zw racali się te d y do p o ś re d n ic tw a blizkich, zw ykle po­ w ażn ych osób, zap raszali je n a sw ego rodzaju sęd ziów p o lu b o ­ w ny ch i poruczali im o b m y ślen ie n ajbardziej sp raw ied liw y ch i dla o bu stro n dogo d n y ch w a ru n k ó w rozw odu; b) że zaś, z rozw ią­ zaniem m ałżeń stw a, w y stę p o w a ło prawm żony do p rzy w ró c e n ia jej p o sa g u , to m iędzy w a ru n k i ro zw o d u w chodziło też i ro zstrzy g n ię­

(6)

S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU . 207 cie p y ta n ia co do p o sa g u i w ian a i w ogóle co do likw idacyi sto ­ su n k ó w m ajątko w y ch rozw odzącej się p a ry , przyczem sędziow ie polubo w n i z konieczności m usieli w chodzić w ocenę p rzyczyn i pow o d ów , k tó re d o p ro w ad ziły do zerw ania m ałżeń stw a; w d a ­ nym razie n ap rz y k ład s tro n ą bardziej w in ną z o sta ła u zn an a żona, i d lateg o p o sa g jej p rzy sąd zo n o n a rzecz m ęża, a zarazem oczy­ w iście traciła on a i sw e w iano; c) w y d aw an ie przez m ałżonków sobie w zajem „listów ro zp u stn y c h " nie było obow iązującem : m o­ gło ono zastąp ić o so b iste staw ien ie się obu stro n p rze d u rzę­ dem grodzkim , oraz je d n o ośw iadczenie, że u w alniają się one w zajem od zobow iązań m ałżeń stw a, przyczem ośw iadczenie owo w noszono do k siąg aktow ych; i d) czasem też, w p o d o b n y sp o ­ sób, staw ali ro zw od zący się i p rze d m iejscow ym w łady ką, lecz i tu sp ra w a o graniczała się n a jed n e m tylko o św iadczeniu, „że roz­ w ód d o k o n a n y zo stał", o raz zapisem tego ośw iad czenia do k siąg a k to w y ch k a te d ry eparch ialn ej.

N a stęp n y znów ak t ro zw o d o w y daje n o w ą w sk azów k ę co do tego, do kogo należało p raw o przy jm o w ania o św iad czeń o ro ze r­ w aniu m ałżeństw a.

U p. J a n a Ł a h o d o w sk ieg o w s. Z atu rcach by ł słu g ą ręk o d aj- nym niejaki Ja n u sz N ad ’ W ę g rz y n , żo n aty z c ó rk ą b o jara jeg o , A n n ą Je d an o w sk ą. W czerw cu 1609 r. oboje m ałżo nk ow ie stan ęli przed sw oim pan em , z a p ro siw szy św iad k ó w i w oźnego z grodz­ kiego urzędu. T u , p rze d obliczem p. Ł ah odo w skieg o, Ja n u sz N ad’ ośw iadczył, że pon iew aż żo na je g o w b re w jej woli zo sta ła w y d an ą za n ieg o zamąż, nie było m iędzy niem i „dobrego i słusznego m ieszkan ia i m iłości m ałżeńskiej"; d lateg o d o b ro w o ln ie u w aln ia ją od „m ałżeństw a", p o d o b n ie ja k i żona je g o A n n a też „w ol­ nym czyniła go od sta n u m ałżeńskieg o". W sz y stk o to zostało tam że spisane w form ie z ap isu w im ieniu Ja n u sz a N ad ’, a stw ie r­ dzone podpisam i i pieczęciam i św iad kó w , poczem N ad’ zw rócił się do w oźnego z p ro śb ą , b y te n w n ió sł je g o zap is do aktow ych k siąg grodzkich „dla w iecznej pam ięci", co tam ten zro b ił n a ­ stęp n ie. G o d n e też u w ag i, że w liczbie pięciu św ia d k ó w , k tó rzy się podpisali n a tym liście rozw o d o w ym , by ło 3-ch p aro ch ó w , j e ­ d e n m iejscow y a dw aj z sąsied n ich siół. J a k w idzim y, ow o o św iad ­ czenie o rozw odzie zro b io n e zo stało p rzed sądem dom inialnym dziedzica, lecz w o b ecn ości u rzęd n ik a, w oźnego, k tó ry też p rzyło ­ ży ł sw ą pieczęć do listu ro zw o d o w eg o, a p o tem p rze d staw ił go

w sądzie grodzkim dla w n ie sie n ia go do k siąg aktow ych.

B yły też p rzy k ła d y ro zw o d ó w , do ko n ane już nie przed urzędem naw et, lecz w p ro st w k ółk u fam ilijnem , w obecn ości krew nych tylko.

(7)

208 S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U .

W p rzy to czo n ych d o tąd p rz y k ła d a c h ,'ja k o p o w ód do roz­ w o d u służy n iezg o d n e p ożycie m ałżonków . Isto tn ie , b ył to w ow e czasy najzw yklejszy m o ty w do rozw iązan ia m ałżeń stw a. Lecz zda­ rzają się p rzy k ład y , że ro zw o d u d o k o n y w an o i z innych p o w o ­ dów , n a p rz y k ład w n a stę p stw ie ciężkiej c h o ro b y je d n e g o z m ał­ żonków , chociaż tak rzadko, że w łaściw ie jed e n zaledw ie znam y bliżej w y p a d e k teg o rodzaju.

O to w lu ty m 1594 r. p. T e o d o ra H o ło w iń sk a , po pierw szym m ężu C zerew czyjow a, p rze d staw iła w łuckim urzędzie grodzkim n astęp n ej treści zapis: „Nie tak daw no ja, ze zrządu Bożego, w stą ­ piłam w sta n św ię ty m ałżeński z p. J a n e m W olickim . A iż m nie pan B óg b ardzo w ielk ą cho rob ą naw iedzić raczył, częstokroć ted y pro siłam p. m ałżon k a m ego o to, aby mi teg o pozw olił i od sie­ bie z m ałżeń stw a sw ego w iecznem i czasy w o ln ą uczynił. Co p. m ałżonek mój, w idząc ta k b ard zo w ielk ą ch o ro bę m oją, ja k o też uw zględ n iw szy częste p ro źb y m oje ku sobie, a rozum iejąc to, iż ja ju ż z nim m ieszkania w s ta n ie m ałżeńskim m ieć nie m ogę, listem sw oim n a to m nie danym , z m ałżeń stw a sw eg o tera z i n a w sz y st­ kie p rzyszłe w ieczne czasy od sieb ie m nie w o ln ą uczynił. T ak że i ja Imć p. J a n a W olick ieg o od m ałżeń stw a sw ego w yzw alam , p o ­ zw alając Imci ożenić się, i tym listem m oim na w szystkie przyszłe w ieczne czasy w oln ym czynię i ju ż do żad neg o sądu i p ra w a d u ­ chow nego i św ieck ieg o o m ałżeństw o p o zy w ać go ani jakiej p rzy ­ czyny w tem do niego w iecznem i czasy m ieć nie m am i nie będę; jakoż-em p rze d sądem duchow nym w yzw o lenie p om ienionem u p. Jan o w i W olickiem u, sta n ą w sz y oczyw iście, w yznałam , i w olnym go od siebie uczyniłam . A jeślib y m ja , n iep o m n a tego listu do­ b row o ln ego zap isu m ego, znow u ja k ą tru d n o ść p. Ja n o w i W o li­ ckiem u zad aw ała, i je g o p o tem do m ałżeń stw a pociąg ała, te d y m am i p o w in n a będ ę, ja k o p e w n e g o i po życzon ego długu, zaręki jem u sam em u, albo tem u, u kogo ten list, d o b ro w o ln y zapis mój, będzie, zapłacić ty siąc k ó p g ro szy litew sk ich, o raz w szy stk ie szk od y i n a ­ kłady, jak ie b y sobie m ianow ał, n a gołe zrzeczenie zw rócić... P a ­ m iętając też życzliw ość i pilne sta ra n ie i n a k ła d p. W o lick ieg o , przy w o d zący m nie k u do b rem u zd ro w iu , dałam m u 11-ście se t zło ­ tych polskich i 5 zł. to je s t 400 kóp, 40 k. i 2 k o p y g roszy litew ­ skiej liczby, i w szy stk ie te rzeczy, k tó re on, przy bytności i spól- nem m ieszkaniu naszem , tak i odem nie m ając, ja k o też bez b y tn o ­ ści m ojej, o d d a ł co kom u i d aro w ał i co się spraw iło, z ko m o ry, z o bo ry i z gum na, za to ja ani pow inni moi i blizcy teg o d o ­ chodzić nie m o g ą “. P o dobnej też zu p ełn ie treści zapis ro zw o d o w y w y d a ł swej byłej żonie i p. W olicki, p o tw ierd zając go p rzez

(8)

S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U . 209 u stn e ró w nież „zeznanie przed u rzędem grodzkim , czego nie zro­ biła je g o żona, w idocznie dla sta n u sw eg o zdrow ia. W idzim y tu, iż ro zstający się m ałżonkow ie, pierw ej nim złożyli zeznanie o sw ym rozw odzie w u rzędzie grodzkim , zrobili to p ierw e j w sądzie d u ­ chow nym , przyczem w y p a d a zaznaczyć ciekaw y szczegół, że ch o­ ciaż Jan W olicki, ja k ze w szystkiego m ożna w nosić, był chjdta katolikiem , lecz ośw iad czen ie o rozw o dzie p odał, razem z żoną, w jej „parafii" t. j. p rze d błah o czesty w em ducho w ieństw em .

Rola tego „sądu d u ch o w n ego " w sp raw ie ro ze rw a n ia m ałżeń­ stw a była zu pełnie bierna: m ałżonkow ie W o liccy p ow iadają, iż „stanąw szy oczyw iście w sądzie duchow n}'m “, „w yznali" sobie sw oje w zajem ne „w yzw olenie z m ałżeń stw a i w olnym i od siebie uczynili się" zobop ó ln ie „wiecznem i czasy". O sankcyi sądu d u ­ chow nego nie w spom ina się: w idocznie ten o statn i w tym razie spełnił tęż sam ą rolę, co w po danych wTyżej przy kład ach są d y zam ­ kow y i grodzki, a n a w e t sąd dom inialny dziedzica t. j. przyjął tylkc ośw iadczenie o rozw odzie; głów nym zaś czynnikiem w sp ra w ie roz­ w iązania m ałż eń stw a w razie o statn im była w o la w zajem na m ał­ żonków .

Z m iana religii przez jed n e g o z m ałżo n k ów m ogła rów nież słu ­ żyć w te d y za d o sta te cz n ą przjiczynę rozw iązania m ałżeństw a, lecz rozw ód, z tej też przy czyn y d ok o n y w an y , w y m agał zobopólnej zgody o b ojga m ałżonków .

T a k w r. 1589 słu g a ks. K o n sta n ty n a O stro g sk ie g o , chrzczony żyd, K o n sta n ty z P rzew o rsk a, zrobił n a stę p u ją c e ośw iadczenie for­ m alne p rzed w łodzim ierskim urzędem grodzkim : „Iż oto j a z d o ­ brej w oli mojej do zak o n u abo w iary chrześciańskiej p rzystąp iłem , a żona m oja, T y la Ju sk ó w n a , nie chcąc ze m ną w w ierze ch rze­ ściańskiej m ieszkać, p ro siła m nie, abym ją ze sta n u m ałżeńskiego w ypuścił; a tak ja , za pew nem p o stan o w ien iem , tę żonę m oją ze sta n u m ałżeń sk ieg o d o b ro w o ln ie w y zw alam i ju ż w yzw oliłem i od tego czasu do niej sam ej i przyjaciół jej etc. żadnego dzieła mieć nie mam, ale ich w iecznie tem zeznaniem m ojem w yzw alam i kw i­ tu ję". O św iad czen ie to, na p ro śb ę ośw iadczającego, zap isa n e zo­ stało do ak to w y ch k siąg grodzkich. C iekaw e je s t tutaj to je d y ­ nie, że w y tw o rz o n a przez obyczaj m iejscow y form a rozw odu za sto so w a n a zo stała i do rozw iązania m ałżeń stw a, z a w a rte g o p o ­ dług o b rzą d k u religii n iecbrześciańskiej. Z atem m ożliw e b y ły roz­ w ody z tejże przy czy n y i m iędzy m ałżonkam i religii chrześciań­ skiej, szczególnie p r z y częstem w te czasy p rzecho dzeniu z je ­ dnego w yznan ia n a d ru g ie i p o w stający ch ztąd n iesnaskach ro ­ dzinnych.

(9)

210 S T O S U N K I R O D Z I N N E N A W O ł . Y N I U .

Zniknięcie jednego z małżonków z miejsca zamieszkania dru­ giego, stale uważanem było za prawowitą przyczynę rozwodu. W te zaś czasy, na całem południu kresowem, srożyła się bez przerwy groza, rozłączająca członków rodziny: rozumiemy tu oczy­ wiście coroczne prawie najazdy tatarskie, jak i nie mniej częste chyba wyprawy wojenne, kończące się dla wielu niewolą. Li­ czyć na wj^kup jeńca lub na wypadkową ucieczkę jego z niewoli było bardzo trudno i dlatego też pozostały małżonek, nie mogąc mieć formalnego rozwodu, wobec braku drugiego, swobodnie wchodził w związek małżeński z osobą trzecią. Lecz gdy jeniec, jakimś szczęśliwym wypadkiem wracał do rodzinnego gniazda, wtedy wynikało niełatwe pytanie, które mianowicie małżeństwo winno uledz zerwaniu. Zdawałoby się, że wobec ówczesnego poglądu na małżeństwo, jako na umowę cywilną, zawartą przj' swobodnem porozumieniu się stron, przewaga winna była być przy­ znana ostatniemu małżeństwu, a nie pierwszemu, unicestwionemu mocą nieszczęśliwych okoliczności; lecz fakta mówią co innego.

O to w 1363 r. Iw an R om anow icz S ie n iu ta u d a ł się n a w y ­ p raw ę raz e m ze znanym kn. D y m itrem W iśn io w ieck im po zd o b y ­ cie dla niego h o sp o d a rstw a m o łd aw sk ieg o , zo staw iając w dom u m łodą żonę z dzieckiem . A w a n tu ra ta zak o ńczy ła się k lęską i W i- śniow iecki razem z S ie n iu tą zostali w ydani T u rk o m i odesłani do K o n sta n ty n o p o la , gdzie p ierw sz y z o sta ł stra c o n y , drugi z a trz y ­ m any w niew oli. T y m czasem żona S ien iu ty , M ary n a O lech n ó w n a B orzo bo h ata, przeczek aw szy około trzech la t i straciw szy nadzieję n a je g o p o w ró t, w stą p iła w n o w y zw iązek m ałżeński z A le k sa n ­ drem L a s o tą i p o z o sta ła z nim w m ajątk u pierw szeg o , k tó ry na tym m ajątk u w iano b y ł jej zapisał. M inęły jeszcze trz y lata, i n ie ­ spodzianie u d a ło się S iem iucie zdobyć jak im ś cudem sw o bodę i w rócić do ro d zin n eg o gniazda. U słyszaw szy, że ów w ra c a do dom u, L aso ta u m k n ął z m ajątku, a p. M ary n a z dziećm i po dw óch m ężach p o z o sta ła w dom u, oczekując w n iepew ności, co dalej zaj­ dzie. W je c h a w sz y do dw oru, S ien iu ta, „z w ielkiego i n ieznośnego żalu sw o jego ", nie chciał widzieć żony, lecz p o sła ł do niej w oźnego i je d n e g o ze sw ych przyjaciół, k tó ry jej ośw iadczył: „P an S ieniuta kazał to b ie od siebie m ówić: gdyżeś tak sw aw o ln ie uczyniła, a w nie- b y tn o ść jeg o , g dy by ł w niew oli, w ręk a c h n ieprzyjacielskich, za- m ąż za inszego p o szłaś, d w ó r i imie i całą m ajętność sp u sto szy łaś i zniszczyłaś, dla tej przy czyn y ciebie sobie za żonę m ieć i z to b ą m ieszkać nie chce; a iż m ęża tw eg o tu niem a, te d y i ty tu w e dw orze nie m ieszkaj, pójdź sobie za m ężem sw oim , bo też m ąż twój i ty sam a do d w o ru i im ienia m ego nic nie m acie". Pani

(10)

S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU . 2 1 1

M aryna niczem teg o nie o d p arła, p ow iedziała tylko n a sw e u sp ra ­ w iedliw ienie: „Ja dlateg o zam ąż w yszłam , iż o tem w iadom ości nie m iałam , ab y p. S ie n iu ta żyw był, a iż żyje, i tu do im ienia sw ego przyjechał, te d y ja , ni w czem się jem u nie sprzeciw iając, d w ó r i im ienie je m u p o stęp u ję" i zaraz też po łoży ła na stó ł w iązkę k luczy i, w ziąw szy za rę k ę m łodsze dziecko, po L asocie, u stąp iła ze dw oru, nie p o trą c iw szy n aw et ani słów kiem o sw em w ianie. Z o stała też ju ż n a zaw sze w zw iązku m ałżeńskim z L aso tą, a S ie ­ n iu ta w n a stę p n y m ro k u ożenił się z p. H a n n ą C h ob o łto w sk ą i do k o ńca dni sw o ich nie m ó g ł darow ać pierw szej żonie jej „zdrady". S po rząd zając 1578 ro k u te sta m e n t, w sp o m ina ją jed n a k : „a co się doty czy żony m ojej pierw szej, O le c h n ó w n y B orzobohacianki, ted y iż ona, opu ściw szy m nie, m ęża sw ego, a nie czekając m nie, póki bym w y szed ł z rąk n ieprzyjacielskich, gdym b y ł pojm an do T u rek , za in n eg o m ęża p o sz ła i dzieci z nim m iała, a w tem stan m ałżeń­ ski zruszyła, tem od w szelakiego odem nie p ra w a i m ajętności m ojej o d p a d ła ", t. j. stra c iła p raw o sw e do m ienia. W słow ach tych S ie n iu ty czuć niezachw iane p rześw iadczenie o tem , że Ma- г з т а nie m iała p ra w a w stę p o w a n ia w n ow e w ęzły m ałżeńskie, nie doczekaw szy p o w ro tu je g o z niew oli i nie otrzy m aw szy od niego rozw odu; ale i o n a sam a też u sp raw ied liw ia się tylk o tem , że, nie m ając w ieści od m ęża, uw ażała go za zaginionego, na rów ni z innym i uczestn ikam i nieszczęśliw ej w y p raw y . W ido cznie taki b y ł p o w szech n y w tym czasie p o gląd n a tę sp ra w ę, i g d y b y S ie ­ n iu ta zw róci! się b y ł do sąd u d u chow nego, m ałżeń stw o żony jeg o z L a so tą zo stało b y n iew ątpliw ie rozw iązane, nie zw ażając n a to, iż m iędzy w zięciem do niew oli S ien iu ty a p o w tó rn em zam ążpójściem M ary ny up ły n ęło w ięcej niż trzy lata. Lecz S ie n iu ta sam zrzekł się sw ych p ra w m ałżeńskich odn o śn ie do M aryny, i ow o zrzeczenie się, d okonane w o bec św iad k ó w i w oźnego, jak b y zam ieniło form alny rozw ód, po czem zam ężcie p o w tó rn e M aryny n a b ra ło m ocy m ał­ ż eń stw a p raw o w iteg o ; i on też sam zdobył sw o b o d ę zaw arcia m ał­ żeń stw a z o so b ą trzecią.

W ogóle, ze w szystkich p o d o b n eg o rod zaju p rzy k ład ó w u w y ­ d atn ia się w y raźnie rozum ienie p o w szechne, że p ozo staw an ie w nie­ woli, ja k o w ogóle n ieo g ran iczo n a czasem n ieo b ecn o ść m ałżonka, nie u w aln iało sam a przez się p o zostającego w dom u m ałżonka od zw iązku m ałżeńskiego. G d y zaś n ieo b ecn y długo m ałżonek w racał n iesp o d zian ie i zn ajdow ał po zo stająceg o w dom u w zw iązku m ałżeńskim z o so b ą trzecią, to m ógł: albo z a p o trzeb o w ać p rzy w ró ­ cenia p ra w sw ych m ałżeńskich i w ted y m ałżeń stw o now e ro zw ią­ zyw ało się z zach ow an iem w szystkich cyw ilnych p raw dzieci, u ro ­

(11)

212 S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU .

dzonych w tem m ałżeń stw ie, albo godził się z faktem do konanym i zrzekał się d o b ro w o ln ie p raw m ałżeńskich;- w tak im razie za­ w a rte w czasie je g o o d d a le n ia m ałżeń stw o p o zo staw ało ju ż naza- w sze w sw ej m ocy. T ak i zaś p o rząd ek znajd ow ał logiczne u s p ra ­ w iedliw ienie w tej zasadzie ogólnej, że m ałżeń stw o m ogło być rozw iązane nie inaczej, ja k za w olą i zgo dą zo b o p ó ln ą obojga m ał­ żonków .

L ecz jeśli k to w y k u p ił z niew oli cudzą żonę, to m ógł sw o ­ bod n ie żenić się z nią, nie uzysk u jąc ro zw o d u ze stro n y jej m ęża. T a k sobie p o stą p ił A le k sa n d e r W ieliczko, m arszałek h o sp od arsk i. B yw ając często w K rym ie w sp ra w ac h p oselskich, w y k u p ił on tam z niew oli H an n ę S zyszczank ę, żonę ziem ianina kijow skiego M ichała C hałaim a, i po p o w ro c ie n a W o ły ń 1568 r., w ziął z n ią ślub w mo- n asterze zim neńskim . P rz y b y ły tam że p. C hałaim w ym ag ał odeń zw rócen ia m u żony, lecz W ieliczko odm ów ił m u tego , p o w ia d a ­ jąc: „to n ie żona tw oja, ale n iew o ln ica m oja, k tó rą z niew oli b y ­ łem o k u pił". W ięc też i p rzeży ł on w zw iązku m ałżeńskim z ow ą H a n n ą do k ońca dni sw oich i przed śm iercią zap isał jej 5 siół, w y ­ słu żonych n a służbie kró lew sk iej.

C iekaw a rzecz, że p rzyczyna n ajp o w szedn iejsza, i p o d łu g p ra ­ w a kanoniczn ego p ro w a d z ą c a za so b ą ro zw iązanie m ałżeń stw a— cudzo łó stw o —nie w y stę p u je w liczbie form alnych m otyw ów , w m oc k tó ry ch w ow e czasy d o k o n y w an e b y ły rozw o dy . L ecz to zrozu­ m iałe, jeśli się przypom ni, że cudzołó stw o , p o d łu g S ta tu tu , u w a ­ żane było za ciężki w y stę p ek k ry m in aln y i k a ra n e śm iercią. D la­ tego też w razach n a d w erężen ia w ierności m ałżeńskiej, stro n a p o ­ szk o d o w an a albo z w ra ca ła się w p ro st do sąd u duch ow n ego z w y ­ m aganiem rozw odu, p o d d ając przez to stro n ę w inow ajczą o d p o ­ w iedzialności krym inalnej; albo też (co b yw ało najczęściej) tacy m ałżonkow ie, u k ry w ając s w ą hańbę, rozw odzili się za zgodą w za­ jem n ą, pod p o zorem ch o ro b y lub n iezgodnego pożycia.

T a k p o stąp ił n a p rz y k ła d kn. L ew W o ro n ieck i i jego żona, C h ry sty n a B ohow itynów na. D ługo oni oczerniali się w zajem , za­ sypując św ieckie i d u ch o w n e sąd y skandalicznem i w śród sk arg obw inieniam i, aż n areszcie wzięli się n a rozum i w r. 1621, p rzy ucze­ stnictw ie krew ny ch , zaw arli m iędzy so bą form alne „p ostan o w ien ie", m ocą k tó reg o zobow iązali się wzajem uniew ażnić w szelkie p o p rze ­ dnie skargi i pozw y, i sta n ą w sz y p rze d sądem duchow nym , ro z ­ w ieść się p o d po zorem choroby, albo innej przyczyny, lecz takiej, co by nie b yła z ujm ą czci ani tej ani tam tej stro n y .

O so b y bardziej o b o jętn e n a sp raw ę czci, p o stę p o w a ły w p o ­ dobnych razach inaczej: mąż, ud o w o d n iw szy niew iern o ść żony,

(12)

S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU . 2 1 3

ośw iad czał o tem urzęd o w i i p ro sił o w zięcie jej p od straż, zanim by w y d a n y zo stał w y ro k co do niej sądow y. L ecz m ó gł on i d a­ ro w ać jej, lub też dać jej rozw ód, i przez to u w olnić j ą od o d p o ­ w iedzialności k rjm ń n aln ej, — poniew aż w ow e czasy, n a w e t n a za­ b ó jstw o i inne w y stę p k i ciężkie, p atrzo n o p rzed ew szy stk iem ja k n a czyny, ro b iące ujm ę in te reso m p ry w atn y m , i sk o ro n ap rzykład zabó jca lub uw od ziciel cudzej żony pogodzili się z p o k rzyw dzo­ nym i i otrzym ali od nich przebaczenie, sąd u w a ln ia ł ich od kary .

T a k i m ianow icie p rzy k ła d zdarzył się 1381 r. w rodzinie J a ­ n u sz a B ened y kto w icza G lińskiego, k tó ry był, zdaje się, „służebni­ kiem " czy b o jarem ks. K o n sta n ty n a z O stro g a . W lutym tego ro k u złożył on n a stę p u jąc e o św iadczenie przed w łodzim ierskim urzęd em grodzkim : O to „za posłaniem w. mci, p an ie podstarości, potrafiw szy (sic) tu w m ieście W łodzim ierskiem , ze sługam i w mci, ż o n ę sw oją, na im ię K ata rz y n ę Iryków nę, tu k u wm ci przyw iodłem i do w ięzienia w sadzić dałem . K tó ra to żona m oja w te d y m nie, ja k o m ęża sw ego pierw ej się zapierała, ale d ru g ieg o m ęża sobie Iw an a S zczau rskieg o być m ieniła; a potem , zaznaw szy się i w zią­ w szy B oga w serce, m nie za m ęża sobie p rzy zn ała i m nie przez przyjació ł tak sw oich ja k o i m oich w tem p ro siła, abym ja jej to w szystko, cokolw iek o n a m nie czyniła, przeb aczy ł i odpuścił, a ją z m ałżeń stw a sw ego w ypuścił. Ja , pow ażając p ro źb ę p rzy jaciół jej i sw oich i też w idząc to, że o n a m iłości p raw ej m ałżeńskiej i szcze­ re g o serca ku m nie nie m a, j ą od siebie ze sta n u św ięteg o m ał­ żeńskieg o n a czasy w iek u iste w o ln ą p rze d w m cią czynię i ju ż na- p otem w iecznie żadn ego dzieła do niej m ieć nie m am i mieć nie będę, ani j ą o ż a d n ą rzecz pozyw ać. W o ln a ona z tym m ężem sw oim , k tó re g o te ra z m a, Iw anem Szczaurskim , ja k o w łasnym ślu b ­ nym , w stanie m ałżeńskim p ó ty , póki w ola Boża będzie, m ieszkać. A jeśli b y ten m ąż jej S zczaurski p ierw ej niż ona um arł, ted y ona m a za m ąż za n acy ę naszą iść jed y n ie, za człow ieka zakonu g re c ­ kieg o abo rzym skiego i inszych". Jakoż i ta S zczaurska, tu też sto ­ ją c oczy w iście, n a to w szystko, ja k o się zw yż pom ieniło, zezw oliła, i teg o sam ego Ja n u sz a B enedyktow icza ze sta n u m ałżeńskiego w y­ p u ściła i w olnym uczy niła n a czasy w ieczne, i d ała jem u w olność z d ru g ą żon ą się ożenić, obiecując m u w tem żadnej trudności i szkody nie zadaw ać, p o d zakładem n a obiedw ie stro n y po 200 kóp gr. lit. I to też ta K a ta rz y n a zeznała: g d y b y tem u p o sta n o ­ w ieniu dosyć nie uczyniła, a po śm ierci m ęża sw ego, Szczaur skiego, zo staw szy się, za n acyę n a ro d u cygań sk ieg o poszła za m ąż, te d y niczem inszem je d n o g ard łem m a być k aran a, a urząd

(13)

każdy jej w tem k a ra n iu b ro n ić niem a, ale jesz c ze w yd ać ma. A po tych obu zezn an iach, stojąc przed urzędem , Iw a n Szczaur- ski zeznał i ślu b o w a ł tem u Jan u szo w i B ened3?ktowieżowi sam e­ mu, braciom , przyjacielom , sługom i p o d d an y m ich, za wszelaki pokój i bezpieczność zdro w ia, a Jan u sz ta k że tem u S zczau rskiem u ślu b o w ał p o d tem iż zak ład y z w yż pom ien ion yiń i".

Co do ow ego zastrzeżen ia się od c y g a ń stw a — w idoczna iż S zczaurski był cyganem z pochodzenia, i że to zapew ne b yło przyczyną, że G liński nie od raz u zgodził się n a u stąpienie m u sw ej niew iernej żo n y — i chciał, aby o na p o w tó rn ie p rzy n a j­ m niej, w razie ow do w ien ia, nie w ych od ziła za „cy gana". Z a ra ­ zem św iadczy to, że w sferze d ro b n iejszy ch też ziem ian — a chyba i nie ziem ian t y l k o — w y so ce podnoszo no , w z ak resie sto su n k ó w fam ilijnych, czystą k re w i d o b re gniazdo.

W o g ó le zaś ze sp ra w y pow yższej w idzim y, iż ro zw ó d tu do ­ k o n y w a się w sądzie gro d zk im za p o śre d n ic tw em je d n e g o tylko u stn e g o o św iad czen ia ro zw odzących się i w obecności o so b y trz e ­ ciej, której m ąż form alnie o d stę p u je p ra w a sw e m ałżeńskie w zglę­ dem p oprzedniej sw ej żony, p rz y czem b ardzo c h a ra k te ry sty c z n ą je s t ta okoliczność, że zw iązek n iep ra w y K ata rz y n y ze Szczaurskim , za ja k i zo stała o n a n a w ym agan ie m ęża uw ięzioną, a n a w e t m ogła być, n a m ocy S ta tu tu , k a ra n ą gardłem ,—zw iązek ten u w a ­ żan y b y ł ju ż za p ra w o w ite m ałżeń stw o od chw ili, ja k tylko p o ­ przedni m ąż p rzy zn ał m u ten c h a ra k te r i u w o lnił b y łą sw ą żonę od m ałżeń stw a ze sobą. W ażnem zaś jeszcze je s t i to, że rozw ią­ zanie m ałżeństw a, n a w e t z p o w od u jaw nego cudzołó ztw a żony, o p iera się po d o b n ież n a zobop ó lnej, form alnie w yrażon ej zgodzie n a to obojga m ałżonków , p rzy czem obie s tro n y zapew n e pozo­ staw iają sobie w zajem p raw o w stęp ow an ia w n o w e związki m ał­ żeńskie.

Może też przez an alog ię z rozw iązaniem m ałż eń stw a z p o w od u cudzołóztw a, p raw o zw yczajow e godziło się n a m ożność rozw o du i w tych razach, k ied y je d e n z m ałżo nk ów zh a ń b ił siebie i sw oją rod zin ę przez p o p e łn ie n ie ja k ie g o w y stęp k u , k a ra n e g o p o g a rd ą p o ­ w szech n ą i został o tem p rze k o n a n y w sądzie.

N akoniec p ra w o zw yczajow e dopu szczało m ożność rozw iąza­ n ia m ałżeń stw a (a n a d to m ocą decyzyi sąd u św ieckiego) i w takich razach, sk oro je d e n z m ałżonków d o k o n ał lub ty lk o zam yślał ja k ą czynność w y stęp n ą, gro żącą życiu i zd ro w iu dru g ieg o lu b je g o r o ­ dziców .

(d. п.). A L E K S A N D E R J A B Ł O N O W S K I .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dochodzi do coraz bardziej złożonej współpracy między instytucjami systemu politycznego państw a instytucjami systemu politycznego Unii Europejskiej.. System polityczny

The intensity of the pre-electoral activities was evidenced by the number of the meetings: on just a single day – 19 May of 1929 – at Lublin’s Drożdżownia Pleskaczyński had

Therefore, this Special Issue is the subject where practice and research meet, influence, stimulate and support each other, showing the progress in the key areas of 3D

Układ ten w zamian za dotacje przeznaczone na utrzymanie Legionu Arabskiego zezwalał na obecność sił brytyj- skich na całym terytorium Transjordanii i przemieszczanie się ich

– Wykazanie zakresu ujawnianych informacji na temat dotacji jedno- stek sektora finansów publicznych przekazywanych organizacjom poza- rządowym na realizację zadań z

Wymienione dokumenty zawierają niewielkie różnice w sensie jakościowym regulacji, ale najważniejsze jest, iż konstytuowana przez nie wolność od tortur oraz

Catastrophic failures of sub-components, relative well known Controlled systems More functions, more complex failure modes, software failure as.. component

Based on Bloch’s (2015) model of product appearance, we expect that verbal information about prior use will interact with the effect of visual information in the form of signs of