• Nie Znaleziono Wyników

"Alkhadar" Edmunda Chojeckiego na tle literatury polskiej lat 1832-1850

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Alkhadar" Edmunda Chojeckiego na tle literatury polskiej lat 1832-1850"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Inglot

"Alkhadar" Edmunda Chojeckiego na

tle literatury polskiej lat 1832-1850

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 50/1, 83-110

(2)

MIECZYSŁAW INGLOT

„A LK H A D A R “ EDMUNDA CH O JEC K IEG O NA TLE LITERA TU RY P O L S K IE J LAT 1832— 1850

1

P o w o jen n i odkryw cy A lkhadara, J a n K o tt i W iktor H a h n *, sta le po d k reślali zjaw isko niedoceniania tego u tw o ru przez h isto ­ ry k ó w lite ra tu ry . W ydobyta p rzez nich le k tu ra biograficzna w raz z m ate ria łe m , ja k i p rzyniosły n astęp n ie prace R om ana K a l e ty 2 i H alin y S tankow skiej 3, złożyły się na w cale in n y obraz dziejów C hojeckiego niż w ytw orzon y poprzednio w Polsce. O kazało się, że ilość w zm ianek o C hojeckim (około 22 pozycji) przew yższa dziś na pew no s ta n posiadania, jak im w naszej pam ięci cieszyć się m oże n ieje d en z p isarzy lite r a tu r y k rajo w e j. J a k n a autora, k tó ry zasadniczą część swego dorobku publikow ał po fran cusk u , to m im o w szystko w cale nieźle.

G orzej z jakością ty ch w zm ianek. P race przed w o jenne p rzy n o ­ siły n a ogół d a n e m ateriało w e i biograficzne. P ierw sze prace po­ w ojenne (w stęp H ahna i recen zja K alety) zw racały uw agę głów ­ nie na życiorys pisarza i dzieje recep cji jego pow ieści w Polsce, nastaw iając się w ięcej na inform o w an ie czy telnik a niż na in te rp re ­ tac ję dzieła. K ilk a ciekaw ych uw ag i spostrzeżeń dorzucono je d n a k i w ty m zakresie. M iędzy innym i K aleta pierw szy zw rócił uw agę na e le m en ty polem iki teorety czn o literack iej w A lkhadarze.

D opiero S tan ko w sk a dała p ełniejszy nieco obraz zasadniczych m om entów tem aty czn y ch u tw o ru . Z w racając uw agę głów nie na

1 Zob. J. K o t t , O „Lalce“ B olesław a Prusa. Warszawa 1948, s. 76. — W. H a h n w e w stęp ie do książki: E. C h o j e c k i , A lkhadar. T. 1—4. Wro­ cław 1949.

2 Por. recenzję R. K a l e t y w Z e s z y t a c h W r o c ł a w s k i c h , 1950, nr 1—2.

3 H. S t a n k o w s k a , „A lkh adar“ Edm unda Chojeckiego. Z e s z y t y N a u k o w e W S P w O p o l u , 1957, nr 3.

(3)

cało k ształt tw órczości Chojeckiego, a u to rk a s ta ra ła się przed staw ić n a ty m tle dzieje p o w stan ia A lkhadara i losy te j pow ieści n a pół­ k a c h k sięgarskich. H istoryczno-biograficzne n astaw ien ie ro z p ra ­ w y zdecydow ało o pom inięciu całej stro n y h isto ry czn o literack iej, głów nie zaś elem en tó w tła literackiego i m eto d y a rty sty c z n e j, w k tó re j ram a ch powieść by ła tw orzona. W tej najo b szern iejszej z dotychczasow ych p rac nie zn ajd u jem y więc w yczerp u jącej oce­ n y A lkh ad a ra od s tro n y jego w alorów literack ich . Je d y n ie w zda­ niach końcow ych, idąc śladam i opinii K otta, H ah n a i K a le ty , w y ­ raziła a u to rk a ogólnikow y sąd, zaliczając tę powieść do arcydzieł rea liz m u k ry ty c z n e g o 4.

In te n c ją n iniejszej p rac y je s t zapełnić pu ste m iejsce na polu in te rp re ta c ji A lkhadara. P o stara m y się spojrzeć n a pow ieść Cho­ jeckiego od s tro n y tem atycznego i artystyczn eg o dorobku polskiej lite r a tu r y la t 1832— 1850. Sądzim y, że w te n sposób u d a się n am przy bliży ć do w łaściw ej oceny tego u tw o ru w h isto rii lite ra tu ry polskiej.

2

Czym je s t A lkh ad a r, jeśli chodzi o zakres i rodzaj tem a ty k i? J e s t to powieść, k tó ra

m iała obrazować, jakie w artości w obliczu nadchodzących przemian, istn iejące w narodzie naszym , są trw ałe, a jakie żyw ioły trzeba oddać za g ła d z ie5.

In n y m i słow y, je s t to utw ó r, w k tó ry m dokonana została ocena sy tu a c ji obyczajow o-społecznej n a ro d u pod k ą te m w idzenia zbli­ żającej się w alki narodow ow yzw oleńczej — pow stania 1830 roku. P y ta n ie dalsze m ożem y sform ułow ać następująco: czy tego ty p u u tw o ry m ożna spotkać w lite ra tu rz e polskiej la t 1832— 1850, a je ­ żeli tak, to ja k p rzed staw ia się ich sto sunek do Alkhadara?

O kres 1832— 1850 pozostaw ał w lite ra tu rz e polskiej pod ży­ w o tn y m i w ciąż w p ły w am i rom antyzm u. D ra m a t i liry k ę staw iała k ry ty k a rom an ty czn a na czele postulow anych g atu n k ó w lite ra c ­ kich. Pow ieść nie była re p re z e n ta ty w n y m gatu n k iem tego p rądu. I dlatego jed y n ie g w ałtow nem u rozw ojow i p u b licy sty k i politycznej na em igracji zawdzięczać należy, że dw aj pisarze em ig racji sto­ sunkow o w cześnie zw rócili uw agę na propagandow e w artości

pro-4 T am że, s. 96. 5 T am że, s. 89.

(4)

„ A L K H A D A R ” 85

zy. Chęć p o p u lary zacji idei politycznych i chęć zbliżenia ty c h idei do w y ob raźn i czyteln ików podyk to w ała Jan o w i C zyńskiem u i W in­ cen tem u B u dzyńskiem u pom ysł napisan ia pow ieści politycznej. W te n sposób pow stali n a jp ie rw Ja ku b in i polscy (1833), a osiem la t później P artie B udzyńskiego (1841).

Podobnie ja k to p o tem uczyni Chojecki, Czyński, w y k o rz y stu ­ jąc swobodę głoszenia poglądów, s ta ra ł się w cielić je w ra m y po­ czytnej powieści. C h a ra k te ry z u ją c te n u tw ó r i słusznie a k c e n tu ją c jego propagandow ość, a zarazem w yjątkow ość form y, K azim ierz B artoszyń sk i pisał:

W dziejach rozwoju polskiej literatury rom antycznej doniosła jest pozycja Jaku binów jako jednego z reprezentantów rzadkiego u nas rodzaju — pow ieści pam fletow ej, nasyconej jaskraw o postaw ioną aktualną problem atyką polityczną. Będąc jedną z nielicznych pow ieści, jakie w ydała literatura W ielkiej Em igracji, w ykorzystują J a ku bin i w pełni prawo do swobodnej w ypow iedzi politycznej, stanow iące przy­ w ilej literatury em igracyjnej wobec cenzuralnych ograniczeń literatury krajowej ®.

A kcja pow ieści Czyńskiego obejm ow ała lata p rzed pow stanio - we (dzieje k o n sp iracji Ł ukasińskiego i spisku koronacyjnego) oraz lata pow stania listopadow ego. A u to r pow iązał ściśle fab u łę z w y ­ pad kam i historycznym i, oceniając ich przebieg (z p u n k tu w idze­ nia lat popow staniow ych) w licznych k o m en ta rz a c h o d auto rskich i d y sk usjach ideow ych m iędzy re p re z e n ta n ta m i p rzeciw staw n y ch poglądów . W im ię p ra w d y ideow ej nie liczył się C zyński z p raw d ą historyczną 7. Pow ieść jego nosiła ponadto cechy pow ieści-p am fle- tu , k tó rego przed m iotem b y ły postaci h istoryczne odgryw ające h a ­ niebną rolę w d ziejach pow stania.

A kcja P a rty j toczyła się w G alicji około r. 1833, a te m a te m jej było om ów ienie p ró b organizow ania w y p adu zbrojnego do za­ bo ru rosyjskiego. Pow ieść ta w iązała się zatem z a k tu a ln y m w y ­ darzeniem politycznym — w y p ra w ą Zaliw skiego. A u to r p oprzedził u tw ó r obszernym w stępem , w k tó ry m — dając przeg ląd w y d a rz eń politycznych — określił jednocześnie zadania sw ojej k siążki i w ła ­ sne poglądy. Nie u k ry w a ją c fa k tu , że pow ieść m iała u kazać roz­ g ry w k i m iędzy ów czesnym i u g ru p o w an iam i politycznym i, B u d zy ń ­ ski opow iedział się za p ro g ram em T o w arzystw a D em o k raty czn

e-• Zob. w stęp do książki: J. C z y ń s k i , C esarzew icz K o n sta n ty i Joanna G rudzińska, c z y li Jaku bini polscy. W arszawa 1956, s. 7.

(5)

go Polskiego i z ty ch pozycji oceniał stanow isko a ry sto k ra c ji g a li­ cyjskiej i jej politycznych zw olenników — em isariu szy C zarto ­ ryskiego. P rzeko n ania au to ra w ypow iadał b o h a te r p ozytyw ny, o r­ ganizato r w yp raw y , h rab ia R yszard. P o lity czn ym p rzeciw n ikiem rew o lu cjon isty b y ł czartoryszczyk, K aro l T erm o. G łów ny te m a t akcji stanow iła in try g a K arola, doprow adzającego do w y k ry cia spisku p rzez w ładze rosyjskie i do stracen ia R yszarda.

N a czoło pow ieści w y su nęły się działania i d y sk u sje polityczne. P ostaci a ry sto k ra tó w galicyjskich, m odnych, acz zru jn o w an y ch k a ­ w alerów , ja k p rzy jaciel K aro la h rab ia E rn e st G órnicki czy p o lu ­ jący na bogatych m ężów dla sw oich córek baro no stw o Junoszow ie, zostały zarysow ane drugoplanow o i zdecydow anie n eg aty w n ie. Je d y n ą szlachetną postacią kobiecą jest E ugenia, na s k u te k in try g nie uw ieńczona m ałżeństw em m iłość R yszarda. Sąd n a d a ry s to k ra ­ cją galicyjską zam knął B udzyński ponadto w k o m entarzu, k tó reg o tre ść p okryw a się z późniejszym i poglądam i Chojeckiego. A u to r

P a rty j pisał:

Precz z tym i ludźmi, co w sobie zagrzebani, dla siebie tylko szczęścia szukają! Precz z tym i, co na liczbach mierzą Ojczyźnie dług należny, a bojaźń swoją i niedołężność obłudną rozwagi zasłonić chcą rachubą. Ich pojęcie płaskie do żyjącego nie zaglądnie św iata, a ich rachunkowe głow y chciałyby w szystk ie w sercach w ystudzić u czu cia 8.

M imo całego szeregu cech w spólnych, jak c h a ra k te r powieści, geneza kom pozycyjno-ideow a, m im o podobnej dążności do apoteozy ideałów dem ok racji szlacheckiej, rep rezen to w an y ch w u tw o rach p rzez postaci szlach etny ch k o nspirato ró w k ieru jąc y c h m asam i lu ­ dow ym i — u tw o ry obu em ig racyjny ch pisarzy różnią się od A l ­

khadara pod w ielom a w zględam i. Pow ieści Budzyńskiego i C zyń-

skiego, zw iązane ściśle z w ypadkam i politycznym i, k ształto w ała histo ria, n a tu ra ln a dostarczycielka a u ten ty czn y ch konfliktów , k tó ­ ry ch atrak cy jn o ść pow iększali pisarze elem en tam i in try g o t r a ­ dycjach sięgających p rero m an ty czn ej pow ieści sen sacy jnej. Cho- jeck i poszedł dalej. P o stu la ty politycznego oskarżenia w ychodziły u niego nie ty lk o z p ro k lam acji ideow ych, ale głów nie z k o n k re t­ nego uk ład u sił społecznych. A u to r A lkhadara usiłow ał, m niej lub bardziej szczęśliwie, pokazać zw iązek ideałów politycznych z życiem codziennym , kształtow anym przez in te re sy ekonom

(6)

.A L K H A D A R ” 87 ne i przesądy obyczajow e oraz relig ijn e. W te n sposób s ta ra ł się ocenić szanse ich realizacji bardziej realn ie.

P om ysł ta k skonstru o w an eg o oskarżycielskiego u tw o ru po li­ tycznego nie b ył obcy lite ra tu rz e polskiej. Ju ż w cześniej b ard ziej d o jrzali ideow o pisarze rom an ty czn i próbow ali przedstaw ić zw iązek rew olucyjnego zryw u z uk ład em sił społecznych. Z kolizji, jak a zachodzi m iędzy in te resa m i przyszłego pow stania narodow ego a społecznym i dążeniam i szlach ty zdaw ali sobie spraw ę S ew ery n Goszczyński (K ról zam czyska, 1842) i pisarze poznańscy łat c z te r­ dziestych. T endencjom ty m dał w yraz, choć nieudolnie jeszcze, J a n K a n ty R adecki w K arykatu ra ch i w zorach o b yczajo w ych (1843).

Bardziej rad y k a ln ie p o trak to w ał to zagadnienie Don Jua n po­

zna ński R yszarda B erw ińskiego (1844), p rzypom inający niegodnym

szlacheckim spadkobiercom niepodległego kiedyś i w ielkiego n a ­ rodu o zbliżającej się chw ili obrachunku, chw ili zem sty.

3

W ym ienione u tw o ry stan ow ią tem aty czn y i ideow y prolog do pow ieści Chojeckiego. O baj poznańscy pisarze tra fn ie oceniali p rz y ­ czyny u p a d k u Polski, u p a tru ją c je — podobnie ja k C hojecki — w u stro ju pańszczyźnianym i zdradzie m ag n aterii. W u tw o rac h tych, pisanych na zam ów ienie chwili, dom inow ał s ty l m an ifestó w p u b licystyki rew o lu cy jn ej, z sym bolicznym , ulu bion y m później przez Chojeckiego, obrazem tań ca a ry sto k ra c ji na grobie ojczyzny. W rdzeń epicko zobiektyw izow anych obrazów w p la ta ł się raz po ra z dźw ięk k o m en tarza odautorskiego.

U podłoża u tw o ró w w ym ienionych pisarzy, zarów no krajow y ch , ja k em ig racyjn y ch, tk w iły podobne poglądy na rolę i zagadnienia lite ra tu ry . W śród licznych program ów ro m antyzm u przed listopa- dowego jed n y m z najw ażn iejszy ch było określenie zadań lite ra tu ry przez M aurycego M ochnackiego9, w edług którego lite ra tu ra m iała być kluczem do sam opoznania narodu, strażniczką narodow ych tra d y c ji i w yprow adzonej z tej tra d y c ji specyfiki narodow ej. J e ­ szcze w y raźn iej łączył zjaw iska społeczne i literack ie z procesem dziejow ym M ickiewicz:

9 M. M o c h n a c k i , O litera tu rze p o lsk iej io w iek u XI X. Kraków 1923, s. 47 i passim . B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 56.

(7)

[traktował historię] jako dziedzinę w ied zy o człow ieku tłum aczącą, „co było, co jest i co będzie“, w skazującą, „skąd dla ludów przyszła ryk n ie burza“ ł0.

Z w iązana z rom antyzm em , polska lite r a tu r a em ig racy jn a w b a ­ daniach n ad przeszłością, w p ró b ach o kreślenia specyfiki h isto ­ ry czny ch losów P o lski szukała odpow iedzi na n u rtu ją c e n aró d p y ­ tan ia. W ten sposób staw ała się lite r a tu r ą historyczno-po lityczn ą. T eoretycznym w y razem now ej eu ro p ejsk iej fazy pow szechnego zw ro tu k u h istorycznem u w y ja śn ia n iu zachodzących w społeczeń­ stw ie i w narodzie zjaw isk b y ła H eglow ska tria d a, p rzy pom ocy k tó re j poszczególni filozofowie s ta ra li się u jąć w całość przebieg procesów dziejow ych.

W k o n stru k c ji A lkhadara poszedł C hojecki drogą sw oich ro ­ m an tyczn ych poprzedników . N aśladow ał ich używ ając fik cji lite ­ rack iej do odzw ierciedlenia sw oich k o n cep cji politycznych, p rze ­ kształcając powieść obyczajow ą w obraz h isto rii społeczeństw a szlacheckiego, szu k ając w przeszłości p rzy czy n w spółczesnego m u sta n u rzeczy i sn u jąc w nioski n a przyszłość. Ja k o pow ieść p olitycz­ nego obrachunku, dokonanego na h isto ry czn ie p o tra k to w a n y m tle obyczajow ym , s ta n ą ł ted y A lk h a d a r w rzęd zie tak ic h d em o k raty cz- no -ro m an ty czn y ch powieści, ja k J a k u b in i polscy, Partie, K ról

za m c zy sk a i inne. Szereg te n zam ykać będzie Z a k lę ty dw ór W ale­

rego Łozińskiego, powieść arty sty c z n ie najdosko nalej re p re z e n tu ­ jąca cechy sw ego rodzaju.

4

Pow ażne m iejsce w A lk h a d a rze z a jm u je sp ra w a chłopska. G łów ny jej w ątek, m iłość N astu si do W ilczka, słusznie pow iązała S tankow ska z Ulaną K raszew skiego, i dlatego nie będziem y zaj­ m ow ać się nim szerzej. W arto ty lk o dodać, że podjęcie te j k w e stii przez Chojeckiego b y ło w w iększej m ierze w y n ik iem obserw acji życia niż jak ich k olw iek w pływ ów literack ich . W skażem y n ato m iast n a in n e w ą tk i tej pro b lem aty k i, w iążące się niew ątp liw ie z w p ły w a­ m i lite ra tu ry k rajo w e j, przez cyto w aną a u to rk ę n ie dostrzeżone. H isto ria K ry sty n y , m am k i h rab ie g o W ilczka, oderw anej od N astusi do dw oru, żyw o przy po m ina podobne w y d arzen ie z poem a­ tu L u cjan a Siem ieńskiego Pan i chłop (dalszym ciągiem tego poem

a-10 M. Ż m i g r o d z k a , E dw ard D em b o w sk i i polska k r y ty k a rom an­ tyczn a. W arszawa 1957, s. 29.

(8)

„ A L K H A D A R ’ 89

tu je s t napisane w d u ch u so lid ary sty czn y m przez A ugusta W ilkoń- skiego opow iadanie B rat m le c zn y ).

H istorię zem sty chłopów n a rządcy L um pm anie przeniósł Cho- jeck i ze sw ej w cześniejszej pow ieści p t. H a lin a 11. Tam rów nież chłop, Chw edko, k o rzy stając z zam ieszania w czasie łowów, u siłu ­ je z zem sty zastrzelić podstarościego. W obu pow ieściach zem sta chłopa nie je s t sk iero w an a przeciw ko panu, lecz przeciw ekono­ mom, z ty m że w H alinie a u to r stoi jeszcze po stro n ie sług p a ń ­ skich, w A lkh a d a rze zaś słu szn a zem sta p rz y jm u je zabarw ienie n a ­ cjonalistyczne.

W u zn aw aniu rządców i ekonom ów za głów nych w inow ajców chłopskiej doli nie b y ł C hojecki odosobniony. Podobne stan o w i­ sko zajął K raszew ski w H istorii S a w ki, a za nim cały szereg in ­ nych pisarzy k rajo w ych. Połow iczność tego ty p u w y ja śn ie ń nie zadow alała jed n a k k ry ty k i postępow ej. O H istorii S a w k i pisał w liście do w y daw cy G w i a z d y J a n Załęski:

Cóż w in n y ciem ny i głupi ekonom, kiedy pan w ojażuje za granicą? Oburzenie czytelnika m usi uderzyć jednak w ekonoma, bo pisarz u czynił pana figurą zupełnie o b o ję tn ą 12.

Z ałęski m iał n a m y śli głów nie obronę d robnej szlachty, z k tó re j na k resach re k ru to w a li się ów cześni ekonom ow ie, ale tra fn ie w y ­ rzucał pisarzow i, iż nie u k a z ał zasadniczej przyczyny k o n flik tu na wsi.

Poglądy P io tra P o ra ja z A lkhadara określono już, słusznie, m ianem poglądów organicznikow skich 13. Id eał p rac y n a roli, p rze ­ ciw staw iony p rzez starszego P o ra ja p racy urzędniczej i służbie w ojskow ej (4, 2 1 2 )14, sfo rm u ło w ał rów nież Ignacy K rasick i w P anu

P odstolim . P rzeciw staw ien ie p ra c y organicznej ro m an ty czn em u

m arzy cielstw u , u ję te w fo rm ę opisu losów d w u m łodzieńców , bę­ dzie też m yślą przew odnią pow ieści W acław a M ańkow skiego W k ra ju i za granicą (1847).

W ram ach podobnej ideologii przeprow adzona je s t w pow ieści Chojeckiego k ry ty k a b a n k ie ra D ahlm ana, dusigrosza i lichw iarza, k tó ry gotów je st poświęcić dobrze p ro sp eru jący in teres, aby w d ra

-11 E. C h o j e c k i , Halina. B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1842, t. 1. 12 T. P. [J. Z a ł ę s k i ] , De reb u s nonnulis praecipu e de A stro K io vie n - se. G w i a z d a , (Kijów) 1848, nr 3, s. 4.

13 S t a n к o w s k a, op. cit., s. 93.

14 W ten sposób oznaczam y A lk h a d a r (w w ydaniu, które w ym ieniono w przypisie 1). Liczba pierwsza w skazuje tom, druga stronę.

(9)

рас się na w yżyny d rab in y społecznej, jak ie — w jego m n ie m a ­ n iu — zajm uje ary sto k ra c ja . T en kupiec, k tó ry p rag nie zostać ziem ianinem , nie je s t b y n ajm n iej postacią b a lz a k o w sk ą 15. Teza o balzakow skim c h a ra k te rz e postaci D ahlm ana je st — m oim zd a­ niem — nie do u trz y m an ia m. in. i dlatego, że Chojecki nie k r y ty ­ k u je w D ahlm anie k ap italisty , lecz przede w szystkim obcokrajow ­ ca. D la B alzaka p ieniądz stanow i zawsze siłę złow rogą, dla Cho­ jeckiego je s t nią ty lk o w ręk u D ahlm ana. W ręk u poczciwego h an d larza zbożem, P io tra P o raja, d u k a ty s ta ją się czynnikiem u zd raw iający m gospodarkę krajow ą. Isto tn y w y m iar ideow y k r y ­ ty k i m ieszczaństw a odsłania sposób tra k to w a n ia K a ro lin y D ahl- m an (postać ta żyw o przypom ina F lo rę z Pana Geldhaba). K a ­ rolina — to bardzo śm ieszna i poczciwa m ieszczka, to b y n a jm n ie j n ie córka ojca G oriot ani Eugenia G ran det.

Skoro jesteśm y ju ż p rzy lite ra tu rz e fran cu sk iej, to w poszuki­ w aniu analogii n a su w a ją się raczej inne nazw iska: S te n d h al i Sue. W ielcy ro m an ty cy francuscy (zwłaszcza S tendhal) zdobyw ali się n a ukazyw anie ty ch nied ostatków zby t subiektyw nego tra k to ­ w ania rzeczyw istości, k tó re w ystępow ały p rzy u k azy w an iu św iata poprzez postacie po zyty w n y ch boh ateró w ro m anty czny ch. P o tra fi­ li oni spojrzeć n a w spółczesną sy tu ację history czną ze stanow iska, k tó re pozw alało pokazać tragedię (albo tragikom edię) p ro te stu ro m an ty k ó w w całym bogactw ie jego społecznych u w aru n k o w ań . B ohaterow ie Sten dh ala, J u lia n Sorel czy F ab ry cy del Dongo, p rz e ­ g ry w ali sw oje życie. Ich osobista tragedia, w y nik ająca z m o raln ej wyższości n ad otoczeniem , n ad opinią społeczną, o trzy m y w ała szeroką m otyw ację, op artą o tra fn ie i przeko ny w ająco nak reślon e środow isko społeczne i obyczajow e F ra n c ji czy W ło c h 16.

Tw órcę sy lw etk i K azim ierza P o ra ja m ożna by p rzy odpow ied­

15 Tak ocenia postać Dahlmana S t a n k o w s k a (op. cit., s. 95). Sąd ten jest częściowym odbiciem tezy К o 11 a (op. cit., s. 76). Zarówno Kott, jak i jego następcy u legli tendencji do absolutyzow ania w artości realizm u balza- kowskiego, jako rzekomo jedynie najw łaściw szej m etody praw idłow ego u ka­ zyw ania rzeczyw istości w literaturze pierwszej poł. X IX w ieku. (Geneza

tej tendencji tkw i w teoriach G. L u k â c s a , F ortsch ritt und R eaktion in der deu tschen L iteratu r. Berlin 1947). Stąd skw apliw e doszukiw anie się istn ie­ nia tej m etody w utworach skądinąd słusznie i praw idłow o ukazujących rzeczywistość.

16 Por. M. Ż u r o w s k i , Z problem ów rom an tyzm u zach odn ioeu ropejskie­ go. W arszawa 1955, s. 11. [Maszynopis powielany]. M a t e r i a ł y D y s k u ­ s y j n e K o m i s j i N a u k o w e j O b c h o d u R o k u M i c k i e w i c z a .

(10)

„ A L K H A D A R ” 91

nim zm niejszeniu p ro p orcji oddziaływ ania artystycznego nazw ać co n ajw y żej polskim S tendhalem , nigdy zaś Balzakiem .

P ew n e sposoby ujęć tem atyczn y ch łączą C hojeckiego z S uem 17, Chodzi nie ty le o T ajem n ice Paryża (chociaż i tu ta j tragedia m a t­ ki W ilczka, oddanej na p astw ę szaleńcow i, przypom ina tra g e d ię m ark izy d ’H arville), ale przede w szystkim o Żyda w iecznego tu ła ­

cza. Z te j to pow ieści niew ątpliw ie zaczerpnął Chojecki ową p a ­

sję atak o w an ia zakonu jezu itó w jak o głów nej ostoi rea k c ji eu ro ­ pejskiej i złow rogiego stra ż n ik a su m ień oraz kieszeni m ożnych tego św iata. L eg ity m ista-B alzak nie zdobyw ał się na podobne po­ sunięcia ideow e.

Je d e n z czołow ych p isarzy rom antycznych, Poe, ta k pisał o so­ bie i sw oim bohaterze:

Książki nasze — te książki, co przez długie lata przyczyniały się niem ało do jego duchowego bytow ania, pozostawały — jak łatw o się dom yślić — w najściślejszej łączności z tym św iatem przywidzeń. Za­ głębialiśm y się razem w takich dziełach, jak V e rv e rt i C h artreuse Gresseta, B elph egor M achiavellego, Niebo i piekło Swedenborga, Podróż podziem n a N icholasa K lim m a Holberga, C hirom ancja Roberta Fluda, Jean d ’Indagine’a i de la Cham bre’a, Podróż w b łę k ity Tiecka tudzież M iasto słoneczne Campanelli. Jedną z ulubionych jego książek było D irecto- riu m Inquisitoriu m , w ydane w m ałej ósemce przez dom inikanina E ym e- rica de Gironne; zaś nad niektórym i ustępam i Pomponiusza Meli, gdzie jest m owa o starodawnych, afrykańskich satyrach i o oegipanach, m ógł Usher* w zadumie długie spędzać godziny 18.

Pow yższe w y znanie w skazuje w y raźn ie genezę ty ch m otyw ów literackich, k tó re prow adzą do trad y cjo n aln y ch ujęć rzeczyw istości w A lkh a darze. D ow odem n a to, że Chojeckiego pasjonow ała le k tu ra fantasty czna, je s t m . in. fa k t przetłum aczenia i w ydania przez nie­ go R ękopisu znalezionego w Saragossie Ja n a Potockiego, u tw o ru pełnego egzotycznej fa n ta sty k i arabskiej i fatalizm u.

A realistyczna m o ty w acja tow arzyszy w A lkh ada rze losom W ilczka, N astu si i K azim ierza. S fera p esym istycznych przeczuć w okół pierw szego p o jed y nk u W ilczka (zbita filiżanka, znarow iony koń) zostaje w praw dzie przez a u to ra zdeprecjonow ana, a n aw et w yd rw io na poprzez odm ienny w rzeczyw istości przebieg w ypadku, ale przeczucia N astusi odgryw ają w pow ieści rolę k o n stru k ty w ­ ną. N ato m iast fatalisty czn a koncepcja losów jed n o stk i łączy się

17 O roli pow ieści oraz obserwacji społecznych tego pisarza por. N. A t ­ k i n s o n , Eugène Sue et le rom an jeuïlleton. Paris 1929.

(11)

jed y n ie z postacią K azim ierza. A u to r p rzyw iązu je do tej koncepcji ro lę ogrom ną, o czym św iadczy sam ty tu ł — A lkha da r.

D la dalszych celów in te rp re ta c y jn y c h prześled źm y z kolei, w sposób m ożliw ie szczegółowy, dzieje K azim ierza, n astęp n ie zaś w idoczne w pow ieści ele m en ty po staw estetyczny ch oraz g a tu n ­ ków.

B oh ater A lkhadara p rzy jeżdża z zagranicy o prom ieniony sła ­ w ą uczestnika w łoskiego ru c h u wolnościowego. Z dolny i w y ­ kształcony, głosi szlach etn e poglądy, ale nie s ta ra się zastąpić starszeg o b ra ta w p rac y n a d gospodarstw em . R zuca grom y p o tę ­ pienia na m łodzież galicyjską, ale nie w y k o rz y stu je m ożliw ości w y w ieran ia n a nią w pływ u. Jednocześnie w stę p u je na drogę, k tó ­ r ą pójdą oni w szyscy. B ogaty lub d o sto jn y ożenek z b an k ieró w n ą lu b a ry sto k ra tk ą to przecież szczyt m arzeń ty ch paniczów . Po n ie ­ pow odzeniu K azim ierz zachow uje się co n a jm n ie j dziw nie. Pisze lis t pełen p atety czn y ch zw rotów . Z chw ilą o trzy m an ia n eg aty w n ej odpow iedzi nie p ró b u je p u blicznie bronić w łasn ych poglądów (co za w span iała okazja dla rew olucjonisty!), lecz w yjeżdża do sw ych dóbr. P o tęp io n y przez organizację w arszaw ską, k a p itu lu je i ponow ­ nie w yjeżdża. W reszcie — nie znajd ując inn ej fo rm y w alk i o sw o­ je idee — zabija w p o jed y n k u W ilczka.

H istoria tragicznego p o jed y n k u K azim ierza przypo m in a h isto ­ rię Silvia z W ystrza łu P uszkina. N ajw ięcej je d n a k cech łączy m łodszego P o ra ja z A lek san d rem A dujew em , b o h a te rem pow ieści G onczarow a Z w y k ła historia. A uto r ukazał tu życiow ą drogę dw u przedstaw icieli ro d u A dujew ych, s try ja i b rata n k a; prozaicznego urzęd n ik a i fa b ry k a n ta o raz rom antycznego m arzyciela i poety. G onczarow zam ierzał sk ry ty k o w ać przede w szy stkim pozę ro m a n ­ tyczną, ale a ta k na nią p row adził w Z w y k łe j historii do w y raże­ nia v o tu m nieufności ro m an ty czn y m ideałom życiow ym . P rzy czy n y niepow odzeń A lek san d ra nie tk w iły bow iem w okolicznościach zew n ętrzn y ch , lecz w yw odziły się z fałszyw ych, rom an ty czn y ch w ym agań, k tó ry c h sp ełn ien ia oczekiwał on od życia, nie dając społeczeństw u nic w zam ian.

A nalogie z lite ra tu rą ro sy jsk ą n ie b y ły chyba przypadkow e. C hojecki n ależy do ty ch p isarzy polskich, k tó ry m u d a ło się ukazać p ro b lem aty k ę w spółczesną, skonstruo w ać pow ieść obyczajow ą w oparciu o rom antyczne dośw iadczenia ideow e i arty sty c z n e . A to sam o m ożna przecież pow iedzieć o P uszkinie i G onczarow ie. P i­ sarze ci zachow ali skłonność do przed staw ian ia k o n flik tó w uczu­

(12)

„ A L K H A D A R ” 93

ciow ych w sferze obyczajow ej, do ukazyw ania na ty m tle now ych n am iętno ści ludzkich p rzy jednoczesnym rysow an iu postaci lite ­ rac k ich w sposób prozaiczny. Z drugiej stro n y , rea ln e p rze d sta ­ w ienie p an u ją c y c h stosunków skłaniało pisarzy do obiektyw nego, perspektyw iczn eg o sp o jrzen ia n a ideał rom antycznego b o h atera.

A lk h a d a r b y ł u tw o rem zam ierzonym n a szeroką skalę. A kcja

pow ieści m ia ła z czasem objąć lata pow stania listopadow ego, a n a ­ w e t okres p o p o w sta n io w y 19. Pod ty m k ątem w idzenia i w ty m aspekcie chronologicznym k o n stru u je Chojecki postać K azim ierza. Ale pow ieść obyczajow a z akcją ro zg ry w ającą się w G alicji w la ­ ta c h 1824— 1830 to n ie m iejsce dla przyszłego b o jo w n ika-rew olu - cjo nisty. T akich b o h a te ró w nie spotykało się w h isto rii tego czasu. Z ostaje więc ty lk o bojow nik ,,w cy w ilu “, ze sw oim m arzycielstw em i sam otnością, z d y stan sem wobec św iata, z k tó ry m nie może się zgodzić, nie bardzo wszakże wiedząc, jak z nim w alczyć. M imo to K azim ierz pozostaje b o h aterem pozytyw nym , chociaż a rg u m e n ty p o d trzy m u jące aprioryczne sąd y a u to ra o szlachetności tej postaci nie m ieszczą się w sferze jej zasług. Tylko fatalizm u sp raw ied liw ia bezczynność K azim ierza, nam aszczając go zarazem godnością o fiary tragicznego losu. W postaci tej zn ajd u jem y odbicie trag izm u sam ego p isa rz a-e m ig ra n ta la t pięćdziesiątych, epoki rozczarow ań porew o lu cyjn y ch .

W sy tu a c ji politycznej p isarzy polskich tk w iła zasadnicza p rz y ­ czyna różnicy m iędzy polskim a rosy jsk im rozrach u n k iem z ro m a n ­ tyzm em . W polskiej lite ra tu rz e sp rzed r. 1863 nie m ógł to być roz­ ra c h u n e k ko nsekw en tn y, n a w e t w chw ili, gdy sp lo t k o n flik tó w po­ w ieści obyczajow ej narzu cał tak ą konsekw encję. H istoria nie szczę­ dząca narodow i rozczarow ań często zm uszała lite ra tu rę do poszuki­ w ania „ro m a n ty c z n y c h “, pozarozum ow ych w y jaśnień . Różnicę m iędzy s y tu a c ją w polskiej a ro syjsk iej lite ra tu rz e postępow ej u ją ł bardzo słusznie anonim ow y ideolog G w i a z d y :

W łaśnie progresiści ruscy tym się różnią od polskich, że ideał sztuki zasadzają na obrazowaniu życia, jak ono jest rzeczyw iście, nie zaś, jak być m oże lub powinno, co jest celem postępow ych pisarzy polskich, odbierających za to od sw ych przeciwników nazw ę utopistów *0.

W pow ieści Chojeckiego epika graniczy z liryzm em , trag izm

10 S t a n к o w s k a, op. cit., s. 86.

20 N o ta tk i w y d o b y te z m y śliw sk ie j to rb y jednego w iejsk ieg o filozofa. G w i a z d a , (Kijów) 1849, nr 4, s. 151.

(13)

z sa ty rą , patos z groteską. Różnorodności ujęć tw o rzyw a lite ra c k ie ­ go tow arzyszy rozm aitość stosow anych form .

L iryzm ro m an ty czn y p rzen ika w szy stk ie opisy p rz y ro d y i d u ­ żo u ro k u dodaje obrazom postaci kobiecych. C h a ra k te r N astu si m a lu je śpiew ana przez nią ballada. K o m e n ta rz często przy p om in a p o em at d y g resy jn y, a m onologi postaci (K azim ierza, Sokolnika) — p o pu larn e w lite ra tu rz e k rajo w ej m onologi b o h ateró w tzw . fa n ­ ta z ji dram aty czny ch . O brazek obyczajow y sp lata się z anegdotą, lis t z fra g m en ta m i pam iętn ika, liryczn e w spom nienia a u to ra z jeg o ro zp raw ą filozoficzno-polityczną lu b nau k o w y m w yw odem .

Chojecki w ypow iada się p a ro k ro tn ie n a te m a t sw ojego sposobu rozum ienia rzeczyw istości i k o n stru k c ji jej literack ieg o odbicia:

Życie, dzięki Bogu!, ma w sobie ty le rozm aitości, że długo jeszcze n ie będzie można podciągnąć go pod żaden żelazny system . [1, 296]

W inn y m m iejscu znacznie szerzej p rzed staw ia sw ój sto sun ek do życia:

Życie dla w iększej części ukaranych nim istot sączy się kropla po kropli, sznurkuje strumieniem śród przepaści, czasami srebrną taśm ą spada ze szczytu gór, to znów ginie w piaszczystych zaspach, w ych yla się dalej na kw ieciem zasłanej m uraw ie, toczy igły i ostre kam ienie, dopóki nareszcie po długich i rozm aitych zakrętach, w najm niej spo­ dziewanym m iejscu, w najmniej oczekiw anej chwili, n ie spotka się z ujściem .

To samo dzieje się z powieścią, jeżeli chcecie w niej znaleźć w ierne odzw ierciedlenie ludzkiego żywota. Czasami w lecze się ona jak urze­ czyw istnienie gorącej nadziei, pędzi w artko jak następstw a gw ałtow nych a przypadkiem nastręczonych w ydarzeń, w pada w letarg zadumek po w ycierpieniu dokuczliw ych bólów, budzi się i śm ieje w chwilach za­ pomnienia; śni o przyszłości, rozpam iętuje przeszłość, k ształci się, m ieni, przeistacza, niekiedy kończy pełna w ątk u do długiego rozwoju; lub jak starzec kuleje w sparta na wspom nieniach, żyje pożyczanym życiem w tenczas, kiedy od dawna powinna b yła je pożegnać. [2, 5—6]

Tego ty p u podm iotow y stosu nek do opisyw anej rzeczyw istości posiadał w y raźn ie oznaczone i dalek o sięg ające tra d y c je .

F ry d e ry k Schlegel form ułow ał swój p u n k t w idzenia na nowo­ czesną sztukę następująco: 1) m iała to być sztuk a u k azu jąca życie w całej pełni, w e w szystkich jego objaw ach, nie w yłączając g ro ­ teskow ych czy odrażających aspektów ; 2) dzieło litera c k ie m iało być m ieszaniną gatu n kó w , z ty m że zacierać się w nim pow inny nie ty lk o g ranice poszczególnych sposobów a rty sty czn eg o uk azy­ w ania rzeczyw istości, lecz ponadto poezja w inna m ieszać się z filo­

(14)

„ A L K H A D A R ” 95

zofią i reto ry k ą; 3) ideałem pisarza m iało być zacieranie g ranic m iędzy sztu ką a życiem 21.

A ug ust W ilhelm Schlegel, w ypow iadając się w du chu pow yż­ szych założeń na te m a t k o n stru k c ji u tw oru , pisał:

I nie można wyobrażać sobie w ypadków w idow iska jako cienkiej nitk i, której zarysu m usi się trw ożliw ie przestrzegać. Przeciw nie, są one ogromnym prądem, łam iącym w sw ym pędzie niejedną zaporę, a pogrążającym się w końcu w ciszy oceanu. Z niejednego źródła może prąd ów tryskać, zgarniając, choćby nawet z najbardziej przeciwnych stron św iata zm ierzające rzeki. Wolno w ięc poecie zespalać różne potąd rozdzielane rzeki nam iętności ludzkich i dążeń, aby z nich stw orzyć jedno w idow isko. Jeno m usi um ieć w znieść w idza na takie w yżyn y, z których można ogarnąć c a ło ść 22.

4

Tezy p rek u rso ró w ro m a n ty zm u europejskiego, rozw ijane i gło­ szone z m yślą o konieczności p ow staw ania now ej, lepiej u k azującej życie sztuki, o parte b y ły w pew nej m ierze n a swoiście d o b ierany ch (pod k ą te m w alk i z reg u ła m i klasycyzm u) tra d y c ja c h dotychczaso­ w ej lite ra tu ry . J a k w y kazy w ał B o ro w y 23, a później Ż u ro w s k i24, dużą rolę w poglądach estetycznych, a z kolei w tw órczości w ie l­ kich rom antyków , odegrała m etoda L au ren ce’a S te rn a . T akie ele­ m e n ty tech n ik i angielskiego pow ieściopisarza, jak obrona dyg resji, u jaw n ian ie sto su n k u pisarza do dzieła, jednoczesne poruszanie ca­ łego szeregu zjaw isk dla w yw ołania w rażenia d yn am ik i w obrazie życia — w eszły w skład am orficznej sztu ki rom anty kó w .

A m orficzna zasada ro m an tyczn ej tech n ik i tw órczej została oce­ niona n eg aty w n ie przez Lukacsa. W edług tego badacza su b ie k ty ­ wizm p rzekształcał zasadę aktyw ności podm iotu w ty m sensie, że p rzestaw ała ona być podporządkow ana procesow i poznaw czem u i tw órczem u. W ten sposób rzeczyw istość, nie będąc poznaw ana i odtw arzana, służyła do popisów sw obodnie ją przek ształcającej w yobraźni poetyckiej. Tego ty p u poetyzacja św iata przechodziła

21 R eferuję za Ż u r o w s k i m , op. cit., s. 7—9, 16— 18. Na tem at w cze- snoromantycznej problem atyki m ieszania gatunków por.: W. K u b a c k i , A rcyd ra m a t M ickiew icza. Kraków 1951, s. 25—38.

22 A. W. S c h l e g e l , Vorlesungen ü ber dram atisch e K u n st und L iteratu r. C ytuję za książką: S. K o l b u s z e w s k i , P olski te a tr rom an tyczn y. G niez­ no 1931, s. 29.

23 W. B o r o w y , Z agadkow ość w ko m p o zycji „D ziadów “ i próba je j w y ­ jaśnienia. P r z e g l ą d W s p ó ł c z e s n y , 1922, t. 2, nr 3, s. 516.

24 Ż u r o w s к i, op. cit. Por. także posłow ie W. C h w a l e w i k a do książki: L. S t e r n e , Podróż sen tym en taln a prze z Francją i W łochy. War­ szawa 1954.

(15)

np. u N ovalisa w apoteozę fan tasty k i, zam azującą obraz św iata przez n asycenie go n astrojo w y m lu b re fle k sy jn y m lir y z m e m 25.

Polem izując z tezam i w ęgierskiego uczonego, Ż urow ski s tw ie r­ dzał, że ro m an ty czn a zasada „form y o tw a rte j“ okazała się sp ecy ­ ficzną a rty sty czn ą drogą dochodzenia do dialektycznego obrazu rze c z y w isto śc i26. P rz y p ad e k Chojeckiego przem aw ia za tą w łaśnie in te rp re ta c ją .

P rzy jęcie m eto dy rom antycznego am orfizm u przez a u to ra A l ­

khadara, skądinąd zw iązane z tra d y c ja m i jego w a rszta tu tw órczego,

było konsekw encją — ja k kiedyś u M ick iew icza27 — dążenia do n a jtrafn ie jsze g o ukazania kon fliktów o ta k w y ją tk o w y m napięciu, jak ie przynosił w iek X IX . Idea zbliżenia akcji pow ieści do ro zu ­ m ian ej w ten sposób epoki dyktow ała m u n a stę p u jąc e słowa:

Czy K azim ierz ożeni się z Marią, czy Piotr zostanie stryjem , czy Sokolnika w yw łaszczą z m ajątku? — sam dotąd n ie w iem . Każdy dzień w życiu człow ieka przynosi nowe w ypadki, rozw ala pierwsze zam iary, odkrywa nowe punkta w idzenia. Zostawiam dalszą część przygód na­ turalnemu ich biegowi; gdyby zaś szczególnym trafem coś nadzwyczaj­ nego w nich się w ydarzyło, za nic nie odpowiadam, za nikogo nie ręczę: przede w szystkim bowiem mam na uwadze burzliw e czasy, jakim dzie­ w iętn aste stulecie otworzyło upusty. [1, 191]

W niosek doraźny: zarów no k o n stru k c ja losu głównego bohatera, ja k elem en ty po staw a rty sty czn y ch oraz g atu n k ó w nie d ają się sprow adzić do w zoru uznaw anego za balzakow ski. Tkw ią one znacznie głębiej, w tra d y c ji ro m antycznej.

6

P oszukując po zytyw nych treści poglądów a u to ra A lkhadara, d o ­ tychczasow i badacze ograniczali się do om ów ienia sform ułow ań za­

25 R eferuję za Ż u r o w s k i m , op. cit., s. 7 i passim . 26 T am że, s. 16.

27 Na pozytyw ną poznawczo genezę zastosow ania przez M i c k i e w i c z a struktury amorficznej zwracał np. uw agę S. Ż ó ł k i e w s k i , Spór o M ickie­ w icza. Wrocław 1952, s. 136:

„Ciągle (jak i w części IV) am orficzna struktura dram atu [III cz. D zia­ dów ] uw arunkow ana jest dążeniem poety do ukształtow ania form tak swo­ bodnych, by m ogły w yrazić dramatyczne konflik ty w spółczesności. M ickie­ w icz zryw a całkowicie z aktualnym i w Polsce jeszcze przed rokiem 1830 kon­ w encjam i dramatu klasycznego. Rozbicia tych konw encji w ym agało dążenie do w yrażenia nie opanowanych jeszcze w pełni ideowo, ale żywo doświadcza­ nych sprzeczności epoki, nowych, bolesnych, dram atycznych konfliktów , których nie znał dramat klasyczny [...]“.

(16)

„ A L K H A D A R ’ 97

w a rty c h w epilogu, gdzie a u to r w y raził nadzieję u pad ku sta ry c h sił polityczno-społecznych i zw ycięstw a nowego porządku. A kcja pow ieści kończy się jed n a k na r. 1829 i czytelnik zostaw ał pozba­ w iony m ożliw ości sko n fro n to w an ia tego ty p u poglądów politycz­ nych z rzeczyw istością literack ą. S p ró b u jm y w yjaśnić spraw ę in a ­ czej.

C hojecki udzielił całkow itej lub częściowej ap ro b a ty postępo­ w aniu trz e ch osób: P io tra i K azim ierza P o rajó w oraz W ładysław a W ilczka, w ostatn im okresie jego życia. W rezu ltacie w pow ieści istn iały obok siebie d w a pozytyw ne id eały życiowe: ideał życia ziem iańskiego, zapełnionego p racą nad ekonom icznym p odniesie­ n iem k r a ju n a drodze re fo rm gospodarczych dokonyw anych przez śred n ią szlachtę w sojuszu ze św iadom ą sw ych w in i obowiązków ary sto k ra c ją , refo rm m ających m . in. przeciw działać p rze n ik an iu do k ra ju obcych narodow o e le m e n tó w 28, oraz ideał szlacheckiego k o n sp ira to ra i rew o lu cjo n isty , a zarazem in te rn ac jo n alisty , w rogo usto sunkow anego do a ry sto k ra c ji i zryw ającego ze szlacheckim i przesądam i.

W spółistnienie tak ich dw u p o staw pozytyw nych w je d n y m u tw o rze b y ło nie do pom yślenia w ów czesnej lite ra tu rz e . R ew olu­ cjonista i d e m o k ra ta H e n ry k K am ieński w im ię idei w alki naro d o ­ w ow yzw oleńczej u d erzał w spokojny i s y ty b y t panów B ojalskich, ukazu jąc m o raln ą w arto ść tak iej egzystencji w okupow anym k ra ju . O rganicznikow ski re fo rm a to r M a ń k o w sk i29 piętnow ał rad y k alizm au to ra Parabazy do Don Juana poznańskiego, B erw ińskiego, p rz e ­ ciw staw iając ideologom zagłady szlachetczyzny ideę p racy n a d eko ­ nom icznym podniesieniem k r a ju w spólnie z odrodzoną a ry s to k ra ­ cją. W rzeczyw istości bow iem h istorycznej takie dw a poglądy by ­ ły nie do pogodzenia. W szelkie próby kom prom isu m usiały p ro w a­ dzić do sprzeczności lub zafałszow ania biegu w ypadków h isto ­ rycznych.

Do tak ic h sprzeczności prow adzi logika w yd arzeń w A lkha da -

rze. T ragizm u tw o ru polega na tym , że s trz a ł K azim ierza P o raja.

28 Zwrócenie uw agi na dużą rolę, jaką w pow ieści odgrywają poglądy nacjonalistyczne, jest zasługą S t a n k o w s k i e j . Szkoda tylko, że autorka nie pokusiła się o przedstaw ienie dyskusji na tem at pojm owania patriotyzm u przez szlachtę, prowadzonej przez C h o j e c k i e g o na m arginesie pojedyn ­ ku Wilczka z oficerem pruskim. W tedy bowiem u jaw niłyby się lepiej poglą­ dy autora A lkh adara w tej dziedzinie.

29 Por. W. M a ń k o w s k i , W kraju i za granicą. T. 1. Lipsk 1847, s. 171 i passim.

(17)

m ściciela niedoli chłopskiej dziew czyny, u d erza w dzieło P io tra P o raja.

W yznaw cy idei dobrego p ana sta w a li po r. 1848 n a e m ig racji w obliczu rez u lta tó w ład u i u stro ju , o k tó ry w alczyli w k ra ju . C hojecki, ideolog d em ok racji polskiej, po poznaniu sto licy k a p ita ­ listycznego św iata staw iał tragiczne p y tan ie:

Kto w olny? — Sam siebie nie śm iem zapytać?

Ze stolicy narodu — patrona rew olucji i ośw iaty, z republikań­ skich w ięzień, na których czarno poczwarzy się hasło: w olności, rów ­ ności i braterstw a, w ydarłszy się — stoję pośród libijskich obszarów i o w łasnej swobodzie nie śm iem zamarzyć. [3, 191]

Uczciwość p isarska p odyktow ała C hojeckiem u tragiczne, bez- w yjściow e zakończenie powieści. Ale ta sam a uczciwość kazała m u szukać uporczyw ie rozw iązań p ozytyw nych. Ideologow i z to m u trzeciego, nie zn ajd u jącem u w u stro ja c h społecznych sensu życia i isto ty wolności, a u to r s ta ra ł się odpow iedzieć w tom ie n a stę p ­ nym :

Zasada w olności osobistej jedynym jest kluczem na w szelk ie zagadki polityczne, narodowe, społeczne, obyczajow e i rodzinne. [4, 272]

Albo:

Społeczeństw o jest sumą pojedynczych ludzkich jednostek; im te jednostki w ięcej znaczą, im sam e przez się i o w łasn ych siłach objawiają w ięcej energii i sam odzielności, tym całość jest potężniejszą, znako­ m itszą, bliższą spraw iedliwości, prawdy, ośw iaty. [4, 270]

Teza o in d y w idu aln ej postaw ie w olności jed n o stk i stała się w pow ieści zasadą łączącą poglądy obu b rac i P o ra jó w (4, 224). Słow a P io tra w o statn iej rozm ow ie z W ilczkiem o k reślały bliżej, na czym się ta zasada m iała opierać:

N ie — panie W ładysławie, jeden jest tylko trybunał i jedna nagroda na szlachetne usiłow ania i sumienie: w łasn y sam ego siebie szacunek. N ajw yższym dobrem człow ieka, ostatecznym jego celem , rzeczyw istą w artością, w arunkiem postępu, zasadniczym praw em — jest wolność. Wolność ta, nieograniczona jak w szechstw orzenie, jak m yśl ludzka — jedną ma tylko kierownicę, a raczej rękojmię: w łasn ą odpowiedzialność. [4, 225]

S p raw a szczęścia społeczeństw a i jed n o stk i tk w i w ięc w w a r­ tościach c h a ra k te ru człow ieka. A le nie w w arto ściach ideow ych czy m o ralnych. W świecie, w k tó ry m nie m a w olnych u stro jó w społecznych, a w ięc i spraw iedliw ej opinii, istn ieje jed n a tylko

(18)

„ A L K H A D A R ” 99

k ieru jąc a postępow aniem zasada — zgodność z w łasn y m su m ie ­ niem . Z chaosu n iezadow alających sy stem ów społecznych r a tu je C hojecki ty lk o zasadę w ierności sobie.

P o szu ku jący ideologicznego rodow odu powyższej tezy m u si się znów spotkać z ro m an tyzm em . O m aw iając istotę in d y w id u a­ lizm u rom antycznego n a m argin esie listu Z ygm unta K rasińskiego do H e n ry Reeva, pisał S tan isław K olbuszew ski:

nie typ jest reprezentantem człow ieka i nie społeczeństwo, jako całość, godnym zainteresow ania. Społeczeństw o to zespół jednostek, in d yw i­ dualności, każda zaś indyw idualność w odrębny sposób przedstaw ia w sze c h św ia t30.

Zasada pow yższa — i to je s t ch arak te ry sty c z n e d la in d y w id u ali­ zm u rom antycznego pierw szej poł. X IX w. — nie zryw a zupełn ie zw iązków jed n o stk i z rzeczyw istością. R az będzie tą rzeczyw istoś­ cią w szechśw iat, in n y m razem „duch dziejów “ czy Bóg; ale zaw ­ sze jak a ś zasada o b iek tyw n a określa postępow anie człow ieka. Ro­ m a n ty k je s t in d y w id u alistą nie dlatego, że ra c ji m oralnych swego istn ien ia szuka w e w łasny m sum ieniu, lecz dlatego, że tra fn ie j niż społeczeństw o, niż m asy, poznaje k ieru jąc e św iatem idee epoki. T ak czy inaczej, a rg u m e n tó w na poparcie ra c ji sw ojego działania lub sta n u duchow ego będzie ro m a n ty k szuk ał w w artościach obiek­ tyw nych.

Zrodzona z kom pletnego rozczarow ania do ty ch w artości zasada „w ierności sobie“ nie je s t zasadą rom antyczną. M am y raczej po­ wody, by przypuszczać, że sp o ty k am y się tu ta j z par excellence now oczesnym sform ułow aniem p o staw y indyw idualizm u, postaw y, na k tó rej opierać się będą k rea c je b o h ateró w epoki k a p ita listy c z ­ nych rozczarow ań, ro m a n ty cy końca X IX w. — ludzie pow ieści C onrada.

W in teresu jącej recen zji R om ana K a le ty czytam y:

Wyrazem siły i przynależności autora do nowych czasów jest atak n a pesym izm rom antyczny, na poezję bajroniczną, na romans sentym en­ talny S1.

P ójdźm y dalej drogą w y tk n iętą przez a u to ra recen zji.

30 K o l b u s z e w s k i , op. cit., s. 58. 31 K a l e t a , op. cit., s. 6.

(19)

R ozw ażania dotychczasow e udow odniły, że dzięki różno rod­ ności te m a ty k i oraz jej u jęć pow ieść Chojeckiego zasłu g u je na m iano czegoś na podobieństw o s k ró tu h isto rii lite r a tu r y k ra jo ­ w ej. O becnie na koncie te j pow ieści należy um ieścić jeszcze jed no p o zy ty w n e określenie: A lk h a d a r je s t celną ro zp raw ą k ry ty c z n ą na te m a t ce n traln y c h p ro b lem ów arty sty c z n y c h okresu. Dow ody na to z n a jd u jem y we w szy stkich n iem al tom ach powieści. Z e sta w ­ m y je te d y w edług w ażności n a tle lite r a tu r y polskiej i e u ro p e j­ skiej la t 1832— 1850.

Je d e n z czołowych poetów niem ieckiego rom antyzm u, H e n ry k Heine, pisał:

Od pew nego czasu burzy się coś w e mnie przeciwko w szelk iej mo­ w ie w iązanej, a, jak słyszę, podobną niechęć zaczyna odczuw ać n ie­ jeden w spółczesny. Zdaje mi się, że pięknym i w ierszam i już zbyt w iele nakłam ano, i że prawda boi się pokazyw ać w szacie m etrycznej 32

W dw a lata później, w liście do A d a lb e rta K ühna, dodaw ał:

W ogóle nie mam już zaufania do w łasnej poezji, m ianow icie do tej w ierszow anej. Mój okres życia, a być m oże i cała nasza epoka już nie sprzyjają w ierszom i w ym agają p r o z y м.

O graniczm y się do stw ie rd z en ia teg o fak tu , nie rozw odząc się nad jego przyczynam i. L a ta trz y d z ie ste i czterdzieste X IX w. przechodzą do h isto rii lite r a tu r y pod znakiem w alki o prozę. Rzecz c h ara k te ry sty c z n a : w ołanie o powieść, o obrazek rodzajow y, o szkic lite ra c k i a p ro b u ją pisarze niezależnie od przekon ań poli­ tycznych. Ju ż w 1833 r. pisał Czyński:

N ie jestem ja tak zaślepiony, abym sądził, że obraz ten dokładnie skreślić potrafię, że dostatecznie tak znakom itego dopełnię obowiązku, ale chcę należeć do liczby tych, którzy rzucili rękaw icę nieprzyjaciołom ludu polskiego, którzy p ośw ięcili pracę i życie pokrzywdzonym masom. Formę romansu, jako pow szechniejsze zyskującą upodobanie, obrałem za środek do dopięcia tego celu 34.

Po p a ru latach przyłączył się do niego M ichał G rabow ski, m a ­ jąc na w idoku zupełnie in n e cele:

N ie zdaje m i się, żebym błądził, k iedy utrzym uję, że popularność b e- zecnych rom ansów francuskich ze w szystk ich w zględów jest dla nas 32 C ytuję za: F. W i t c z u k , H eine jako prozaik. K w a r t a l n i k N e o ­ f i l o l o g i c z n y , 1956, z. 3, s. 159.

33 Tam że.

(20)

„ A L K H A D A R ’ 101

szkodliwa; zaradziłoby tem u jed ynie dostarczenie w łasnych książek lekkiego czytania, dobrych i zajm ujących. Rodzaj historycznego ro­ mansu b yłby tutaj n ajw łaściw szym , bo n iew ątpliw ie jest to i sam w sobie znakomity gatunek utw oru, i łączy z sobą w ielostronne m iej­ scowe i czasowe k o rzy ści35.

Ó w czesny k ry ty k , E m ilian R zew uski, genezę gw ałtow nego roz­ w oju powieści fran cu sk iej n a g ru n cie polskim w iązał z m ożli­ wościam i jej tem aty czn ej różnorodności, k tó ra odpow iadała ency­ klopedycznym zaintereso w an iom czy teln ik a epoki rozw oju kap i­ talizm u 36. P rzed staw iając isto tn e ten d e n c je k u ltu ry w spółczesnej pisał:

Na polu teologii, filozofii, nauk ścisłych i przyrodzonych, sztuk pięknych ileż odmiennych w yobrażeń, teorii i aksjomatów! Jedni, w y ­ w iesiw szy sztandar pow agi i podania, w ielb ią ubiegłą przeszłość, przyz­ nając jej oczyw istą nad obecnością wyższość; drudzy, w ziąw szy za hasło postęp racjonalny, zryw ają zupełnie związek w szelk i z przeszłoś­ cią, śm iałym i, acz n iepew nym i krokam i ku m glistej zmierzają przy­ szłości, w idząc w niej urzeczyw istnienie i apoteozę sw ych m arzeń 37.

Chojecki zdaw ał sobie sp raw ę z tru d n o ści literackiego w y ro ­ kow ania o skom plikow anych sp ra w ac h współczesnego życia. W ep i­ logu powieści roztaczał szeroką pan o ram ę gałęzi nauk, k tó ry c h poznanie m ogłoby dopiero stw o rzy ć m ożliw ości w yciągania w łas­ nych wniosków. W ykluczając ew en tu aln o ść podjęcia ta k w ielkiego tru d u , uznał, że tym czasow o form a pow ieści m oże najdogodniej ogarnąć rozpiętość n u rtu ją c y c h go m y śli i „ożyw ionym i obrazy“ w y jaśn ić konieczność zw ycięstw a now ego nad s ta ry m (4, 256) 38. W alka o prozę b y ła zjaw isk iem pow szechnym . R óżniły się ty lk o k ieru n k i u derzenia, zn ajd u jące w y raz w ów czesnych d y s­ k u sjach literackich. R ecenzując pow ieść G rabow skiego K ó liszczyz-

na i step y, jed en z postępow ych k ry ty k ó w , Tyszyński, pisał:

Przy równej suchości przedm iotu i braku dla wyobraźni żyw iołu w olim y już dzisiaj powieść, której treścią przynajm niej jest prawda, w olim y

35 M. G r a b o w s k i , L isty litera c k ie. Kraków 1934, s. 115. Por. M. Ż m i ­ g r o d z k a , W alka o realizm w e s te ty c e i k ry ty c e lite ra c k ie j k ra ju w latach 1831—1848. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1953, z. 1.

36 E. R z e w u s k i , S tu dia filo zo ficzn o -litera ck ie. Warszawa 1847, s. X i XI.

37 T am że, s. VI.

33 Por. K. W y k a , R om an tyczn a n obilitacja pow ieści. T w ó r c z o ś ć , 1946, nr 7/8.

(21)

obraz w spółczesny jak historyczny, bajeczny, i pow ieść szczegółowego Balzaka w ytrąca dziś historyczny ro m a n s39.

Poglądy T yszyńskiego nie w y w a rły je d n a k w p ły w u n a rzeczy-, w istość literack ą k ra ju , k iero w an ą długo przez k ry ty k ó w tzw . k o te rii p e te rsb u rsk iej. D latego też ta k a k tu a ln a była k ry ty k a Chojeckiego:

Pisarze poważni, głębocy badacze, jeden tylko cel założyli swoim trudom: przeszłość. Lekka kohorta fantazji w gawędach, w p ow ieś­ ciach, w ulotnych utw orach, upornie staw ała plecam i do przyszłości, jak gdyby sam ow olnie zrzekała się w szelk ich do niej praw. [4, 256—257]

Chojecki pośw ięcił dużo m iejsca ro zp raw ian iu się z inw azją te m a ty k i h isto ry czn o -sarm ack iej. P rzy zn aw ał w praw dzie, że b a d a ­ niem przeszłości zajm o w ali się i pisarze zagraniczni, ale w w y ­ suw aniu tej te m a ty k i u nas na p lan p ierw szy w idział zjaw isko niepokojące. Z astan aw iał się n ad jego przyczynam i. Początkow o usiłow ano jeszcze opiew ać w ielkość przeszłości, jedn akże obawa, że ogrom u tra ty m ógłby rozw iew ać n ad zieje n a jej odrodzenie, p odyktow ała pisarzom p o trz e b ę pom inięcia z przeszłości w szyst­ kiego, co by przyp o m in ało trag izm chw ili obecnej. I ta k „gaw ę­ d ziarze“ sięgnęli do te m a ty k i w eselszej, obrazam i przep ychu m ag­ nackiego zakłam yw ano przeszłość narodow ą, przem ilczając źródło te j św ietności — n iespraw ied liw o ść społeczną.

C hojecki tra fn ie ro zszy fro w ał fu n k c ję lite r a tu r y tego typ u:

Prochy posiadaczów [...] dostatku zm artw ychw stały na odgłos w e ­ sołej grzechotki w yobraźni; rozpalono św iatła, zagrzm iała kapela, try ­ sły strum ienia w ina, h uk nęły w iw aty. Zgiełk biesiady, gwar wesela

zatłum iły jęki teraźniejszych pokoleń. Hulaszcza i połyskliw a prze­ szłość zapanowała tak sam ow ładnie nad słuchem i wzrokiem , że nie było o czym w patrzeć się w trupieszenie w yższych kast, w nędzę i ucisk roboczego ludu, w przepaść, jaką do ostateczności przyw iedzione społeczne stosunki otw ierały m iędzy dziedzicam i a wydziedziczonym i, w odrętw ienie powszechnego sum ienia na ucisk m aterialny, a w ięcej jeszcze na k atow nictw o ducha. [4, 259]4*

Tw órcę te j lite r a tu r y gaw ędziarsk iej i piew cę b eztroskiej ju ­

39 T y g o d n i k P e t e r s b u r s k i , 1838, nr 14, s. 74.

40 P r z y j a c i e l L u d u publikow ał w r. 1843 pełną pietyzm u dla prze­ szłości szlacheckiej p ow ieść z czasów Zygm unta III pt. S ta ro sta W ilczek. Być może, że wprow adzając do A lk h a d a ra postać m agnackiego hulaki o podob­ nym nazwisku, chciał Chojecki bezpośrednio polem izować z tendencjam i glo­ ryfikacji m agnaterii.

(22)

„ A L K H A D A R ” 1 0 3

nackiej tęży zn y szlacheckiej u p a try w a ł Chojecki, trafn ie, w W in­ centym P o lu (1, 58).

Nie ograniczając się do k r y ty k i ro li politycznej lite r a tu r y apo- teozującej sarm aty zm , d o strzeg ał C hojecki jej arty sty czn o -k o m - pozycyjne b rak i, p rze jaw ia ją ce się m . in. w zam iłow aniu do an ­ ty kw ary czneg o opisu re lik tó w dom ow ego życia przodków (1,59). K ry ty k a ta w yw odziła się z n a jle p szy c h tra d y c ji polskiej k ry ty k i d em o k ratyczn ej, k tó ra w lata ch popow staniow y ch z całą św iado­ mością zw racała uw agę n a p o lity czn ą i narodow ą rolę lite ra tu ry . S e w e ry n G oszczyński pisał:

Z tego stanow iska duch k rytyk i pow inien obejm ow ać całą drogę narodu, od jej poczęcia się w przeszłości aż do ostatnich przyszłości kończyn; jej oko powinno się rozpatryw ać w e w szystk ich szczegółach w sp ół­ czesnego w iek u i okoliczności, działających na naród — jej głos, na koniec, p ow inien prostow ać pojęcia tak czyteln ik ów , jak pisarzy: czy­ telnikom odkrywać istotę pisarza, jego w id ok i i dążenia — pisarzom przedstaw iać potrzeby narodu [...]41.

Niechęć do lite ra tu ry sarm ack iej podzielał także D em bow ski. Z pism j e g o 42 p rze jął C hojecki p ew ne bezkom prom isow e oceny, p rzejaw iające się w k o m p le tn y m neg ow an iu a rty sty c z n y c h w alo­ rów tej lite ra tu ry , p rzy jedn oczesn y m d ostrzeg an iu jej a k tu a ln ie rea k c y jn e j fu n kcji. W yraz tem u d a je n a stę p u ją c y fra g m en t A lk h a -

dara:

Jeżeli się mają pożenić, po co p ow ieść przewlekać?

Czyliż nie lepiej od razu zaprow adzić ich do ołtarza, dodać żw aw y opis w esela i zakończyć prognostykiem długiego zobopólnego szczęścia i licznego potom stwa? [2, 5]

Słow a te b y ły skiero w an e ró w n ież przeciw ko m anierze ck li­ wych, o ptym istycznych i niezgodnych z p raw d ą życia ha p p y-

-en d’ow pow ieści pisarzy k rajo w y ch , pozostających pod w p ły w a ­

m i sarm ackich k o n se rw aty stó w . P isarz e tego k rę g u w ręcz fałszow a­ li rzeczyw istość, aby niczym nie m ącić obrazu życia, u k sz ta łto w a ­ nego w m arzen iach czy teln ik ów z k las posiadających. P rzy k ła d e m m oże być tu zakończenie p o w iastk i Pan W in c e n ty . A nonim ow y autor, kończąc u tw ó r sceną rezy g n acji bogatego, stareg o k o n k u ­ ren ta, k tó ry od stęp u je ręk ę narzeczonej (w raz z w ypłaconym p rzez

41 S. G o s z c z y ń s k i , P a m ią tk i J. Pana S ew e ry n a Soplicy. W: D zieła zbiorow e. T. 3. Lw ów 1910, s. 270.

(23)

siebie posagiem ) biednem u, ale kochanem u przez nią m łodzieńcow i, pisze:

Wybaczcie, łaskaw e czytelniczki, że tak patriarchalnie sk reśliłem ko­ niec tej gaw ędy. Chciałem iść wpraw dzie w ślady Balzaków, Bernardów i w strasznych cierpieniach umorzyć moją bohaterkę.

Lecz czyliż nie dosyć m acie w tej chw ili obrazów niedoli... zm artw ie­ nia... m iałżebym jeszcze rozczulać w asze tk liw e serca zgonem biednej S a b in y ? 48

P oddając k ry ty c e gusta bogatych czytelników , dla k tó ry c h podniebienia przeznaczona była optym istyczna lite ra tu ra , ironizo­ w ał W isarion Bieliński:

Tak, kochany, dobry sybaryto, dla twojego spokoju książki pow inny k ła ­ mać, biedak pow inien zapominać o swoim nieszczęściu, głodny o głodzie, jęki bólu pow inny docierać do ciebie jako harm onijne dźw ięki, żeby nic nie psuło ci ap etytu i nie zakłócało snu...44

Chojecki nie ograniczał się do prow adzenia b ezpośredniej po­ lem ik i z lite ra tu rą reakcy jn ą. Ocenę jej pow ierzał często sw oim postaciom powieściowym .

W śród w ydaw anych podówczas u tw orów obszerną gałąź sta n o ­ w iły u tw o ry przeznaczone dla ludu. Obok całych cyklów , w rodza­ j u „czy teln i dla służących“, ukazyw ały się zbiory pow iastek ty p u

P ie lg rzy m z D obrom ila Izabeli C zartoryskiej oraz N iedzielne w ie ­ czory stolarza Zofii N akw askiej. A u to r A lkhadara u m iał dostrzec

klasow ą fu n kcję tego ty p u lite ra tu ry i w skazać n a jej k łam liw o- m oralizato rsk i c h a ra k te r. D o tk n ięta nieszczęściem N astusia tak oceni książki dostarczone jej przez W ilczka:

Od spodu do w ierzchu szafka pełna książek. Ciche piastunki sko­ łatanej m yśli szeregam i ciągną z pociechą; śpiew ają, kołyszą, rozpowia­ dają cudowne bajki. Jużcić prawdy w nich n iew iele, bo często mówią, że kto całą duszą kocha, ten byw a ukochany. Jużcić fałszu w nich siła, gdy prawią, że człowiek, co pom yśli, w ypow ie — że dobrym dobrze, złym źle na św iecie. [3, 240]

N ie szkodzi, że w u tw o rze N astusia zostaje pod uro kiem tego k łam stw a. J e j los i jej słow a zaprzeczają m yślom .

W duchu postępow ych, rom anty czn ych poglądów ocenia pisarz pozycję tw ó rcy w ów czesnym społeczeństw ie. C hojecki tra fn ie

43 Sta... H e m..., Pan W incenty. D z i e n n i k M ó d P a r y s k i c h , 1845, nr 10, s. 78.

(24)

„A L K H A D A R ” 105

dostrzega zgubne sk u tk i ary sto k raty czn eg o m ecen atu nad k u ltu rą . D ecydują o niej ludzie, k tó rz y gardzą k ra je m rodzinnym , jego a rty sta m i, a zachw ycają się w szystkim , co ty lk o nosi stem pel zag ra­ niczny. K ry ty cz n e w yw ody P o ra ja w salonie Sokolnika słu żyły w y k azan iu kom p letn ej ig n o ran cji tych, k tó ry m dostępne było je ­ d y nie pojęcie sztu k i jak o dziedziny użytkow ej i dek oracy jnej (1, 272— 274, 318). W ten sposób kon ty nu ow ał Chojecki w A lk h a -

darze d y sk u sję nad wolnością i narodow ym c h a ra k te re m sztuki,

jak a toczyła się w latach 1841— 1850 w gronie cyg anerii na łam ach N a d w i ś l a n i n a , J a s k u ł k i , a n astępn ie D z w o n u L i t e ­ r a c k i e g o A ugusta W ilkońskiego. Poglądy w skazujące na h a m u ­ jącą rozw ój sztuk i rolę m ecenatu ary stok raty czneg o i p lu to k ra - tycznego znalazły sw ój w y raz głów nie w now elach Józefa K oe­ niga (A r ty s ta ) i Józefa B ogdana D ziekońskiego (Pająk) oraz w w ie r­ szu R om ana Zm orskiego Do m łodego p oety. Ich k o n ty n u ację s ta ­ now ić będą poglądy N orw ida w tej m ierze i jego w alk a o sztu kę narodow ą.

Stosun ek Chojeckiego do ro m an ty zm u je st bardzo ciekaw y i skom plikow any. Na fak t, że au to r A lkhadara był pisarzem ro ­ m antyczn y m , w skazyw ały nie ty lk o bezpośrednie zw iązki u tw o ru z lite ra tu rą k rajow ą i em ig racy jn ą określonego ty p u oraz z sy­ tuacją, w jak ie j lite ra tu ra ta się znajdow ała. W A lkh ad arze a u to r s ta je bezpośrednio w obronie m iłości rom antycznej, a raz n a w e t w obronie m arzenia (2, 167). Z d rug iej stro n y zdaje sobie sp raw ę z neg aty w n ego w pływ u, jak i pew ne e lem en ty n a stro jó w ro m an ­ tycznych m ogą w yw rzeć na c h a ra k te r m łodzieży:

I tak dalej, skocznie, w esoło lub rom antycznie, przemarzy się lub przehula życie. [1, 60]

Ten d w u stro nn y , k ry ty czn o -ap ro b u jący c h a ra k te r spo jrzen ia Chojeckiego na rom anty zm dostrzegam y głów nie p rzy opisie po­ staci K azim ierza i jego m iłości. A u to r zastrzega się przed tr a k ­ tow an iem sw ego b o h atera jak o b ajro n isty :

Kazim ierz, odm iennie od bajronicznych bohaterów, zafałdowanych w napuszoną pogardę ludzi i bytu, z pełną piersią uczuć i natchnień, niczym nie znudzony, przystępny dla w szystkich wrażeń, skw apliw ie szukał życia. [1, 34]

W in n y m m iejscu dodaje:

N ie ow ijał się w ięc w żadne blade cierpienia, nie m odelował w tajem ­ niczy posąg przed światem . [1, 39]

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wpływ zmiany referencyjnej stopy procentowej na wolumen obrotów na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.. Studia i Prace Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania

I tak paginy następujące po frontyspisie zawierają dedy- kację skierowaną do papieża Pawła V, po której – na lewej stronie – znajduje się słowo wstępne Jana Woveriusa

„Przyczynek do znajomości fauny ską- poszczetów w odnyc h Galicyi" opisuje poraź pierwszy w Galicyi 34 g atun ki ską- poszczetów w odnych, prostując p rzytem

Large-scale positive fluctuations correlate with a stronger activity of the small scales on the low speed-side of the mixing layer, and a reduced activity on the high

Przekłady polskiej prozy awangardowej, przekraczającej granice ówczesnych norm literackich (również w przypadku Gombrowicza, choć w 20 -leciu ukazała się z tego nurtu

Idealny patriota — wedle poety — jest przede wszystkim dobrym mężem, ojcem i aktywnym działaczem, który trudzi się dla szczęścia całego narodu, najwyższą

Niewielkie przelotne opady deszczu... o sp raw ied

Poszerzone wydanie książki z roku 1957» pomyślane przede wszystkim jako podręcznik dla studentów filologii polskiej, jest w istocie informatorem i przewodnikiem historyka