• Nie Znaleziono Wyników

SS. Eucharistia. R. 6, nr 3 (1900)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "SS. Eucharistia. R. 6, nr 3 (1900)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok VI. Marzec 1900. Nr. 3.

SS. EUCHARISTIA

czasopismo religijne.

W y c h o d z i r a z n a m i e s i ą c . 16 k a ld e g o m iesiąca.

TU ES SACERD08 IN AETERNUM SECUNDUM ORDINEM

MEICHISEDECH.

(Pt. 109.)

PATER TALE8 QUAERIT QUI ADORENT EUM

IN SPIRITU ET VERITATE.

(Joan. IV. *S;

"Venite, adorem us!

Organ Tov&rzystva Kapłanów polskich adoracji P ric n a jśw ijtag o Sakramentu.

Z poleceniem Władzy Kościelnej.

T R E Ś Ć: Od Redakcyi. — R ozm yślanie w czasie adoracyi. - ■ O potrze­

bie codziennego rachunku sum ienia. — O pociechach spowiedzi.—

O przysyłaniu libellów adoracyi. — W zór kaplana-adoratora. — W ielebny Ojciec P iotr — Julian Eym ard. — Uwiadomienie. — Ogłoszenia.

w A u stry i ro czn ie: 3 kor. 60 hal. — w K sięstw ie Pozn.

mk. 3.30 — w Rosyi rs. a.

Członkowie T ow arzystw a K apłanów A doracyi Przenajśw iętszego S a­

kram entu p ła c ą ty lk o : rocznie w A ustryi 2 korony — w N iem czech 2 m arki — w Rosyi rs. l ’B0.

Tylko kapłani i klerycy mogą to pism o preuum erow ad.

Ogłoszenia od w iersza p etitem [lub jego m iejsoa] 10 ot. w al. austr.

Rękopisów przyjętych do druku R edakeya nie zwraoa.

Redakoya, Adminlstraoya i Ekspedycya: ks. L U D W IK D Ą B R O W SK I, proboszcz o. ł. w B ruckenthal p. Uhnów.

(2)

Upraszamy o łaskaw e odnowienie przedpłaty na rok 1900.

Upraszamy wszystkich P. T. Prenumeratorów, którym posłaliśmy większą ilość egzemplarzy książeczek do mo­

dlenia Walsera o przesianie nam należytości za te ksią­

żeczki a to po 60 ct. za 1 egz. oprawny. Na żądanie możemy przesłać w komis większą, ilość tychże ksią­

żeczek.

Wszystkie 111. tomy Kazań

X . K u ź n i a r s k i e g o .

Kosztują. 4 zł. a. w. (8 koron)

w A dm inistracyi E ucharystyi, Bruckenthal p. Uhnów.

Tabella qualificationis — 1 a rk u sz 5 ct. a. w .

Karty wpisowe do Arcybractwa Najświętszego Sakramentu 1 egz. 3 ct.

Książeczka o aparatach kościelnych 1 egz. 2 ct

„Adoracye Najśw. Sakramentu"

książeczka do m odlenia

łra czci IrTajś-w. S ak ram en tu

C ena za 1 egz. o p ra w n y ze złoceniem GO c t . a . w .

N a p rz e sy łk ę jed n eg o e g z e m p la rz a p o cztą dołączyć trz e b a 20 ct. na porto . — P rz y z a m ó w ie n ia c h w ię k sz e j (od 5 egz.) ilości egz. tej k siążk i A d m in istra c y a opłaca porto, k tó re się n ie d olicza do cen y k siąże cze k .

Do nabycia w Adm inistr. Eucharystyi Bruckenthal p. Uhnów.

(3)

P. T.

Upraszamy najuprzejmiej P. T. Abonentów pism eu­

charystycznych o odnowienie i nadesłanie przedpłaty na rok 1900, w celu uregulowania nakładu i zaprowadzenia porządku w administracyi.

Zarazem uwiadamiamy, że kazań na uroczystości i święta (razem 24 kazań), tom III. X. Kuźniarskiego we­

dług H ounolda, rozesłaliśmy tym wszystkim, którzy do­

tychczas uwiadomili, że chcą je nabyć — w razie nie­

otrzym ania, upraszamy o uwiadomienie.

Cena za ten tom III. kazań jest 3 korony bez przesyłki pocztowej, na którą dołączyć trzeba 20 hal.

względnie (poleconą) 45 halerzy.

Wszystkie 3 tomy kazań kosztują 4 złr. — 8 koron Na Wielki Post są do nabycia w Administracyi naszej

»Gorżkie żale* 1 egz. 5 cnt. (w większej ilości).

»Eucharystyczna Droga krzyżowa* 1 egz. 5 cnt.

(w większej ilości).

i

(4)

Na uroczystość i miesiąc św. Józefa polecamy książkę

»św. Józef* 170 opowiadań o przyczynie św. Józefa.

Bo nabycia w Administracyi „Eucharystyia

Brućkenthal p. Uhnów.

Upraszamy wszystkich P . T. Prenumeratorów, którym posłaliśmy większą ilość egzemplarzy książeczek do m o­

dlenia Walsera o przesłanie nam należytości za te ksią­

żeczki, a to po 60 ct. za 1 egz. oprawny. Na żądanie możemy przesłać w komis większą ilość tychże książeczek

(5)

Rok VI. M arzec 1900. Nr. 3.

SS. E U C H A R Y S T I A

Rozmyślanie w czasie adoracyi.

O cnocie ozystości.

I. Uwielbienie.

1. Uwielbiam Cię, wszechmocny, niepojęty Boże, utajony w Przenajśw. Sakram encie, świętości nieskończona, wespół z wszyst­

kimi zastępami Aniołów, Archaniołów i Świętych Pańskich, któ- ryeli najw spanialszą ozdobę stanowią nieprzejrzane chóry świę­

tych Dziewic. One idą za najczystszym B arankiem śpiewając Mu pieśń nową, której innym śpiewać nie wolno. Dusze ich skąpały się w Krwi Przenajśw iętszej Boskiego Baranka, a przywdziawszy na siebie niewinności szatę nie skalały jej nigdy żadnym g rze­

chem cielesnym.

. . . Czystość duszy i serca, to najw spanialsza ozdoba chrze­

ścijanina a przedewszystkiem kapłana, to dar najzacniejszy, jaki Tobie, o Boże, składać możemy. Kwiecie jej jako śnieżna lilia biała, symbol czystości, woń jej jako woń róży, która napawa i upaja zmysły nasze. O tej to czystości mówi wielki Apostoł narodów w liście do Tessalończyków (4, 35) nazywając ją sancti­

ficatio — poświęceniem : „Albowiem ta jest wola Boża, żebyście się powściągali od porubstwa, aby um iał każdy z was naczynie swe trzym ać w świątobliwości i uczciwości, nie w nam iętności żądze, jako i poganie, którzy nie znają B oga“... W tym sensie wykładają też Ojcowie Kościoła świętego słowa Apostoła, jak świadczy o tem K assianus (libr. instit. m onast.): „Aby zaś nie było wątpliwości, o jakiem poświęceniu; czy o miłości, czy o po­

korze, czy cierpliwości (albowiem przez ćwiczenie tych wszystkich

•cnót zdobywa sobie człowiek sanctificationem ) mówi Apostoł, oznajm ia dobitnie, co pod słowem „sanctificatio" rozumie : „Ta j e s t wola Boża, poświęcenie wasze, żebyście się powściągali..."

2. Nie inną też jedno tę anielską cnotę stawia wielki Apo­

sto ł Twój, Panie Jezu, za nieodzowny warunek do oglądania Cię w chwale Twej niebieskiej, kiedy pisze w liście do Żydów 12, 1 4 : „Naśladujcie pokoju ze wszystkimi i świątobliwości, bez któ ­ rej żaden nie ogląda Boga". Święty Chryzostom w hom ilii swej

(6)

— 68 -

do tego listu świętego Paw ła pisze • „Patrz, jako święty Paweł rzadko o której cnocie tak często mówi jak o czystości, chociaż nie zawsze otwarcie*.

I Ty, o Zbawicielu mój, sam nauczyłeś nas, że cnota czy­

stości czyni człowieka najgodniejszym chw ały niebieskiej odzy­

w ając się do nas w te przedziwne słow a: „Błogosławieni czy­

stego serca, albowiem Boga oglądać będą*... I własnym przykła­

dem pokazałeś nam , jaki żywot wieść mamy, aby dojść do tej chwały niebieskiej. W łasne życie swoje staw iłeś nam kapłanom za wzór i ideał, czyste jak łza, przezroczyste jak kropla rosy, co się szkli w prom ieniach wschodzącego słońca. Quis arg u et me de peccato? Nawet najzaciętsi wrogowie Twoi nie mogli naj­

mniejszej dowieść na Tobie skazy... Dziewicę wybrałeś sobie za Matkę, bo Bóg mógł tylko w czystem zamieszkać cielo, albowiem jak powiada B ernard św ięty: „Syn Boży chciał, ażeby z Niepo­

kalanej sam czysty się narodził dla oczyszczenia nas od brudu grzechów naszych. Żeby była czystą ciałem , odebrała Marya d ar dziewictwa. Czystością ciała i pięknością ducha zwróciła oczy mieszkańców nieba na siebie i pozyskała serce Króla". Stąd też Marya po Jezusie najpiękniejszym je st obrazem Boga jako przy­

bytek czystości i dla tego nazywa Ją Kościół święty P anną nad Pannam i, Królową Panieńską, albowiem je s t wzorem dla w szyst­

kich dziewic, którzy czystość swą Bogu poświecili.

. . . Opiekunem Twoim mógł być tylko starzec — dzie­

wica, godny swej czystej małżonki. Z grona wszystkich uczniów Twoich najbardziej um iłowałeś Ja n a świętego, bo był dziewicą.

Nawet P iotr św.. któregoś Namiestnikiem Swoim uczynił na ziemi nie mógł się poszczycić szczególniejązą Twoją miłością. Ja n a św . najwięcej wśród innych w yróżniałeś; on był wybranym uczniem Twoim, świadkiem w szystkich cudów Twej Boskiej nauki, on je ­ den był godzien odpoczywać na sercu Twojem w czasie ostatniej W ieczerzy i jem u to powierzyłeś z krzyża pieczę nad ukochaną Matką Swoją, Dziewicę oddając m łodzieńcow i-dziewicy.. Szcze­

gólniejszą miłością otaczałeś maleńkie dziatki, stawiając ich nie­

winność za wzór. „Pozwólcie dziatkom przyjść do mnie, albowiem ich je st królestwo niebieskie".

3. Uwielbiam Cię, o Jezu utajony w Przenajświętszym S a­

kramencie. Tyś je s t początkiem , źródłem i dawcą wszelkiej czy­

stości. Z niebieskich przybytków sprowadziłeś ją na ziemię i za­

szczepiłeś jej cudne kwiecie w serca tych, którzy to pojmują

(7)

— 69 —

(Mat. 19, 12). Qui capere p o ssit, capiat. Udziel m i, Magam, laski, aby czystość zawsze jaśniała na duszy i na ciele mojem.

II. Dziękczynienie.

1. O Boże mój, uznaję, jak wielkim skarbem jest czystość, jak wielkim darem dla tycb, których do szczególniejszej Swej służby powołałeś... Zapraw dę, świętą je st cnota czystości, o któ­

rej Duch Boży w Piśmie św. tak częste pochwały wypowiada.

W księgach mądrości tak o niej m ówi: „O jako piękny jest czy­

sty rodzaj z ja sn o śc ią ! N ieśm iertelna jest bowiem pamiątka jego, gdyż u Boga znajoma je st i u ludzi i na wieki koronowana try­

umfuje, niepokalanego bojowania zapłatę wygrywając" (Ks. M ądr.

4, 1 —2)... Dla tego też zalecał ją Kościół święty od najdaw niej­

szych czasów nakazując kapłanom bezżeństwo stosownie do słów Pawła ś w .: „Qui sine uxore est, sollicitus est de eo, quod est D om ini". Cały rozdział siódmy listu do K oryntian poświęcił wielki Apostoł wywodom nad wzniosłością dziewictwa. Dobrem w pra­

wdzie je st małżeństwo. „Melius nubere quam u ri“. Jednakże nad to większą zasługą je st dziewictwo. „Ale błogosławieńsza będzie, jeśliby tak została, wedle mojej rady". To też sobór Trydencki o rz e k ł: „S. q. d. matrimonium esse melius quam virginitatem , a. s .“... Apostołowie powołani do głoszenia nauki Zbawiciela opu­

ściwszy żony swe zachowali dożywotnią czystość. Ojcowie i Do­

ktorowie Kościoła nie mają dość słów na pochwałę tej anielskiej cnoty, przez którą — jak mówią — człowiek równa się Aniołom, i nie szczędzą słów zachęty do ćwiczenia się w niej. „Cóż wznio­

ślejszego, cóż chw alebniejszego", woła B ernard św., „nad czy­

stość, która robi człowieka poczętego w grzechu niepokalanym, która nieprzyjaciela Bożego zam ienia w wiernego sługę, czło­

wieka w A nioła? „Jak nieocenioną je st wartość twoja, o cnoto czystości", prawi św. A tanazy; „tyś jest największym skarbem człowieka, przyjaciółką Boga, przedmiotem pochwał Aniołom. Ty zwyciężasz śm ierć i piekło, a zdobywasz nieśm iertelność. Ty je ­ steś radością proroków, chw ałą Apostołów, życiem Aniołów, chw ałą świętych"...

Czemże tedy je s t czystość dla k ap łan a? Ona stanowi n aj­

w spanialszą ozdobę życia kapłańskiego, ona je st punktem wy­

tycznym, na którym cała godność jego się opiera. O jak piękne kwiaty, które um ajają łąki nasze na ziem i! Ale najw spanialszą ozdobą ziemi to kwiat dziewictwa, bo jego woń nie zczeznie ni­

gdy lecz coraz to więcej wydaje zapachu. Jak piękne są. gwiazdy,

(8)

— 70 —

co świecę w noc ciemną, na firm amencie niebieskim ! Czem gw ia­

zdy n a niebie, tem dziewica na ziemi, więcej jeszcze, bo g w ia­

zda zag aśn ie, gdy ją wschodzącego zaćmiewa blask słońca, a światłość dziewictwa na wieki trwać będzie; owszem ogrzana ciepłem eucharystycznego słońca tem większą światłość w ydaw ać będzie. Cóż piękniejszego nad A nioła? Ale i z nim dziewica się porównać może, bo anioł nie walczy, nie zwycięża, a człowiek- dziewica walczy z namiętnościam i ciała, przytłum ia ognie pożą­

dliwości, zwycięża sam siebie... Jakież to wielkie powołanie do dziewictwa, do czy sto ści! Blask z niej taki bije, że naw et poga­

nie we wielkiej mieli ją czci. Platon mówi : „Uszanowanie bogom i czystość dziewic są najlepszą obroną narodu1'...

0 Jezu, raczyłeś mię powołać do tak wzniosłego stanu ka­

płańskiego, a tem samem do zachowania tej anielskiej cnoty.

Dzięki Ci składam , o dobry Jezu, za tę wielką łaskę.

2. Cnota czystości wielkim je st d arem ; nikt bez szczegól­

nej łaski Bożej nie może w niej wytrwać do końca. Potrzeba koniecznie osobliwszego powołania Bożego do wypełnienia tak wielkiego zadania, bwiadczy o tem wymownie Stary i Nowy T e ­ stam ent, gdzie czytamy niejednokrotnie o wzniosłości tej cnoty i o ciężkiej walce, jaką powołany do takiego życia ze sobą sa­

mym staczać musi. C hrystus Pan w yraźnie zaznacza, że dar czy­

stości wielką jest łaską P ana Boga, że je s t jednym z owoców do­

brodziejstw Ducha św. i że nie każdemu dostaje się w udziale.

„Non omnes capiunt verbum hoc sed quibus est datum ".

1 zaiste! nie łatw ą je s t rzeczą nałożyć ciału swemu wędzi­

dła i opanować je zupełnie według słów Pism a św.: „Pod tobą będzie pożądliwość jego, a ty nad nią panować będziesz". (I. Ks.

Mojż. i , 7). Do tego potrzeba heroicznego zaparcia się siebie sa­

mego, pasowania się ze sobą samym. „Bojowaniem jest życie człowieka", te słowa zapewne najlepiej stosują się do walki, jaką człowiek staczać musi z pokusami przeciw czystości. Taki bój zwycięzki wieść może tylko prawdziwy żołnierz Chrystusowy*

współdziałając z obfitą łaską Bożą.

I mnie przyjąłeś, o dobry Jezu, do grona szerm ierzy Swoich,, mnie podniosłeś do godności synów Swoich, obdarzyłeś szczegól­

niejszą Swą przyjaźnią, aby mię jedynie przez miłość Swą w ie­

cznie uszczęśliwić. O Jezu, brak mi słów, aby Ci za to godnie podziękować. Zapal we m nie serdeczną miłość Swoją, abym g a r­

dził rzeczam i doczesnemi, a ita ra ł się gorliwie przez w zrastanie w cnocie czystości przybliżyć się coraz więcej do Ciebie.

(9)

— 71 —

3. Księga Mądrości bardzo często mówi o anielskiej cnocie czystości. I nie dziw. Prawdziwa bowiem m ądrość Boża z cnotą czystości ściśle je s t złączona. Czystość serca i duszy jest środ­

kiem lub jakoby pierwszym stopniem do mądrości Bożej. Mądrość Boża nie może mieszkać w' ciele oddanem grzechowi. (Ks. Mądr.

1, 3). Duch nieczysty nie zgłębi i nie pojmuje tajem nic Bożych, które są tylko dostępne duszom czystym i niewinnym . „Animalis homo non percipit ea quae sunt Spiritus sancti. — Człowiek cie­

lesny nie pojmuje tego, co je s t Ducha Bożego; albowiem g łu p ­ stwem jem u je st i nie może rozum ieć11. Czystość usposabia du­

cha do poznania Boga i Jego nauki, a że zawsze je s t połączona z łaską uświęcającą, można ją także w pewnym stopniu nazwać : inchoatio visionis beatificae. Nieczystość zaś zaślepia ducha ota­

czając go szarą oponą; tam św iatła nie ma, jedno pomrok nocy.

Stąd też można i o czystości zastosować te słowa : venerunt mihi omnia dona p ariter cum illa (Ks. Mądr. 7, 11).

Pięknie rozprawia o czystości i jej pociechach dla duszy św.

Efrem (sermo de ca stitate): „O czystości, bijąca w oczy, która całe ciało z ciemności wydobywasz, otaczając je niezrównaną światłością! O czystości, która chłoszczesz i podbijasz ciało, a rze­

czy niebieskie z łatwością p rz en ik asz! O czystości, która roz­

weselasz serce posiadającego cię i duszy dajesz skrzydła, na któ­

rych wzlatuje pod n ieb io sa! O czystości, która uśm iercasz n a­

miętności i ducha ratujesz z trwogi i niepokoju ! O czystości, wozie duchowy, która tego, który cię posiada, w górę u n o sisz!

O czystości, która jako róża kwitniesz we w nętrzu duszy i ciała napełniając cudną wonią cały swój przybytek ! O czystości, przo­

downiczko i współmieszkanko D ucha świętego! “ O Boże mój, ukryty pod postaciam i chleba, poznaję jak wielką jest łaską dar czystości, że dla mnie kapłana ponad to większego dobrodziejstwa być nie może i z głębi serca dziękuję Duchowi świętemu, że ra ­ czył mię wybrać za narzędzie swoje, abym sam ożywiony du­

chem tej anielskiej cnoty innych do niej zapalał.

I I I Przebłaganie.

Pod eucharystycznem i postaciami żyje i króluje Miłość i Czy­

stość. Tu źródło, skąd wypływa woda żywa na ochłodę duszy, tu środowisko wszelkich darów i cuót. Jezus w Najśw. S akra­

mencie ukryty zaprasza serca czyste do siebie i użycza im hoj­

ny ch łask i czystości ciała i duszy.

(10)

— 72 —

Ale n ie s te ty ! m iasto biedź do tego zdroju łask i darów i czerpać z niego wodę żywota na ochłodę duszy, ilekroć razy ogień pożądliwości ją rozpala, zapominamy o najskuteczniejszem i najpew niejszem lekarstw ie na jej ułomności. Owszem, naw et obrażamy Najsłodsze Serce Jezusa eucharystycznego i łaski czy­

stości, które Ono każdej chwili gotowe zlać na nas ze Swego świętego przybytku, odpychamy przez zmysłowość. Fomes peccati luxuria. Nie ma miejsca, gdzieby Najśw. E ucharystya nie była znieważana przez bluźnierstwa, złorzeczenia, obelgi i świętokradz­

twa naw et osób, które szczególnej służbie eucharystycznego J e ­ zusa się poświęciły. Skąd te zbrodnie ? — Z ducha zmysłowości.

Animalis homo non percipit ea, quae sunt S piritus sancti. Nic innego jedno grzechy ciała zaślepiają ducha. One to są powodem do wątpliwości o artykułach wiary, one wiodą zwolna d.o zapo­

m nienia o Bogu, do niezliczonych świętokradztw, często naw et w szeregi heretyków. (Luter). Dusza pozbawiona głównej swej podstawy, dąży ślepo do niechybnej ruiny, w ygasła w niej o sta ­ tnia iskierka miłości Bożej i choć obraca się wśród największych świętości — in ter coelestia versam ur — nie czuje żadnego zapału.

Oby i kapłani nie należeli do onej zgrai zmysłowych ludzi, quo­

rum deus venter et venus!

Któż może na myśl o tylu zniewagach wyrządzonych Zba­

wicielowi w Tajemnicy Miłośei pozostać obojętnym ? Czyjeż serce nie zapłonie żywszym ogniem miłości, któż nie przejm ie się świę­

tym zapałem o chwałę P ana nad Pany i nie zawoła razem z Apo­

stołem : tristitia mihi m agna — mam wielki sm utek i ustaw icznie boleje serce m o je!

Cierpi Najsłodsze Serce eucharystycznego Jezusa n ie u sta n ­ nie z powodu tylu zniewag wyrządzanych Mu w Sakram encie Miłości. Ach, niedość na tem, że ta boleść nad niewdzięcznością świata, nad wzgardą tylu objawów Jego gorącej miłości, w po­

łączeniu z trwogą śm iertelną wycisnęła Mu pot krwawy w Ogrojcu, jeszcze teraz Serce Jego Najsłodsze przeszywa grot bezeceństw ludzkich. Dla tego wzywa Zbawiciel wszystkich synów swoich, aby dzielili z Nim boleść J e g o ; Compatiamini mecum. (Rzym. 8, 17). A któż pierwszy powinien iść za tem zaproszeniem Mistrza swego, jeśli nie kapłan ? Któż wynagradzać Mu będzie zniewagi wyrządzone, jeśli wybrani Jego do tego poczuwać się nie będą ?

Sposobów na to je st dużo. A najsam przód pokorne przepra­

szanie ze współczuciem z boleścią Zbawiciela i w ynagrodzeniem

(11)

— 73 —

Mu krzywdy przez częste odwiedzanie Najśw. S akram enty i na­

kłanianie innych do tego.

Po d ru g ie: um artw ianie się przez dobrowolnie podjęte dzieła pokuty na przebłaganie bluźnierstw, złorzeczeń i świętokradztw, któremi niewolnicy w łasnego ciała znieważają Boga nieskończo­

nej Miłości.

W reszcie: czuwanie nad sobą samym i zm ysłam i, aby przez w łasne grzechy nie obrażać eucharystycznego Jezusa.

Czystość, to róża woniejąca we w nętrzu duszy. Róża ma kolce. W łasna godność, to kolce, którymi się dusza musi otoczyć, aby niegodziwa ręka nie zerwała jej kwiecia. — Lilia, symbol czystości. B rudny robak siędzie na lilii, zginęła jej p ię k n o ść ; j e ­ dno słowo, jedna myśl może zeszpecić białość niewinności duszy.

Perła kryje się głęboko w nurtach morza. P erła czystości nie szuka św iatła dziennego, ale kryje się w zaciszu, aby jej wir św iata nie zbrukał. O czystości, najpiękniejszy kwiecie Kościoła Bożego, najjaśniejsze niebo świata 1 Ty otaczasz tron niepokala­

nego Baranka, ty dzierżysz palmę męczeńską w ręku i jaśniejesz wieńcem dziewictwa n a sk ro n i!

IV. Prośba.

„Proście, a będzie wam dano", upom ina Zbawiciel. Jakąż modlitwę należy częś-iej i żarliwiej słać przed tron P ana zastę­

pów, krom modlitwy o dar czystości? Żadna cnota kapłana nie jest narażona n a tyle niebezpieczeństw wśród wiru św iata jak ta kardynalna. Sicut leo circuit quaerens quem devoret. Któż mu się oprze, jeśli się nie uzbroi w żelazny pancerz m odlitw y?

. . . Vigilate et orate. Czuwać nad sobą i zmysłam i. Do tego zachęca Duch św. w Księdze Mądrości (8, 21). „A zrozu­

miawszy, żem inaczej nie mógł być powściągliwym, aż by Bóg dał, szedłem do Pana i prosiłem Go i rzekłem ze wszystkich wnętrzności m o ich : Boże ojców moich i P anie miłosierdzia...

dajże mi mądrość stojącą przy stolicy Twojej a nie odrzucaj mię od służebników Twoich".

Modlitwa będzie silnym puklerzem, wiara tarczą zbawienia, miłosierdzie Boże kotwicą ratunku. Pięknie o tem mówi Augu­

styn św. (conf. lib. 10): „Cała moja nadzieja we wielkiem m iło­

sierdziu Twojem. O miłości, która ciągle gorejesz a nigdy nie gaśniesz zapal mię. Czystość m i rozkazujesz: da quod iubes, iube quod vis*.

2

(12)

— 74 —

. . . Ure igne sancti S piritus renes nostros et cor nostrum Domine, ut tibi casto corpore serviamus et mundo corde placea­

mus. P er C hristum Dominum nostrum Amen. (Ex Missali).

O potrzebie codziennego rachunku sumienia.

I. Nosce te ipsum 1 wołał niegdyś mędrzec pogański, a świat przyklasnął mu i uznał, że w tem słowie mieści się głęboka prawda życiowa. Poznać siebie, to znaczy zgłębić swoje zdolności fizycz­

ne i moralne, obrachować się ze swemi siłam i, wiedzieć swoje zalety i wady i ważyć je na szali. Nic łatwiejszego jak znać swoje zalety, boć miłość w łasna je wskazuje, owszem częstokroć uważa za zaletę, co nią w istocie nie jest. Poznanie samego sie­

bie polega tedy głównie na badaniu swych wad i ułomności, na osądzaniu samego siebie i zastosowaniu środków zaradczych.

W praw dzie i św iat nas sądzi, ale czyż sąd jego je s t m iarodaw- czym? Opinia św iata zmienia się ja k wiatr, który pogrąża w błoto to, co pod obłoki unosił, dziś nazywa wielkiem to, co ju tro po­

rzuci w morze zapom nienia. Świat sądzi tylko ze zew nętrznej, strony, tajniki duszy na zawsze pozostaną mu zagadką.

Siebie osądzić może tylko człowiek sam. Lecz nie według siebie może się sądzić, bo inaczej byłby skarżącym , oskarżonym i sędzią w jednej osobie. W edług Boga tylko można osądzić serce swoje, według Jego nieskończonej świętości.

Nosce te ipsum 1 Aby poznać, jakim jestem , trzeba mi wpierw wiedzieć, jakim mam być według woli Chrystusa P ana.

Jakim mam być ? — Powiedzcie gromy i błyskawice na górze Sinai, któreście całemu św iatu ogłosiły wolę B o ż ą ! Powiedz ta ­ jem nico krzyża, n a którym zbaw enie nasze zawisło! — Zycie i nauka C hrystusa Pana to ono zwierciadło, w którem trzeba się przeglądać, aby dostrzec by najm niejsze niedostatki, — to obraz, którego portret chrześcijanin na duszy swej wyryć powinien, — to ona szala, na której uczynki swoje ważyć, — to probierz który do siebie zastosować, — to wzór, według którego życie swoje duchowne ukształtować powinien. W tedy dopiero poznaje sam siebie, spostrzega, o ile życie jego niezgodne je st z ideałem swoim, wie, jakim je st, a jakim ma być. — Oto istota rachunku

sumienia.

(13)

— 75 —

II. Nosce te ipsum ! Bez rachuaku sum ienia nie ma poprawy bez poprawy nie m a postępu w doskonałości chrześcijańskiej. Nie łatw e to zadanie, albowiem zaślepia nas miłość własna i duma.

To najgłów niejsza przeszkoda dla gruntow nego zbadania sum ie­

nia. Człowiek zwykł taić swe wady przed sobą samym i mieć się za lepszego aniżeli je s t w istocie. Nie chce wejść w obra­

chunek ze sumieniem swojem, aby snać spostrzegłszy ułomności swoje nie zapłonił ze wstydu przed sobą samym i nie ujrzał koniecznej potrzeby zastosow ania środków zaradczych. N iejedno­

krotnie podobnym je s t do chorego, który w zbrania się zażyć le­

karstw a dla tego, że gorzkie, lub przyłożyć ręki do rany z obawy, aby się nie rozjątrzyła. Pięknie mówi o tem św. Augustyn (ser­

mo 348) „Roztrząsaj sumienie swoje, nie głaskaj tylko po jego powierzchni, lecz wejdź w siebie, wniknij do wnętrza duszy two­

jej. Nie zapominaj, że mimo że spostrzegamy nasze wielkie ułom­

ności, przecież nie przestajem y się kochać*. — Natom iast porów­

nując się z Innymi zwykliśmy się uważać za lepszych od nich nie pomni na słowa św. Efrem a : „Gdy widzisz człowieka grze­

szącego m ów . Jam nie lepszy od niego; dziś on zgrzeszył, jutro to samo nieszczęście i mnie spotkać może«. Święty F ranciszek Salezy zaś m ó w i: »Gdyby ten, którego uważam za gorszego od siebie, był odebrał takie same łaski jak ja byłby lepszym ode- m nie“. Niestety, zanadto sobie człowiek pochlebia, roztrząsając sum ienie swoje.

III. 1. Nosce te ipsum ! Im bardziej człowiek zagląda do w łasnego sumienia, tem większe w niem niedostatki spostrzega.

Obraz, z którego rzadko się pył zdejmuje, wnet się zaciemnia.

Podobnież i dusza na której wyryty obraz Stwórcy, łatwo się za­

ciem ni, skoro na niej zostanie kurz i pył świata. Potrzeba tedy wielkiej staranności, aby odświeżać ten portret duszy przez pilne codzienne zaglądanie do własnego sumienia. „Gdybyśmy się sami sądzili, nie bylibyśmy sądzeni", (1. kor.,) temi słowy upom ina nas wielki Apostoł do jak najczęstszego odpraw iania rachunku sumie­

nia. Im częściej człowiek roztrząsa sumienie swoje, tem łatw iej­

szą, rzeczą poznać się i znaleść lekarstwo na rany duszy. Nie nowa to znajomość, którą ze sobą samym zawiera, ale serce jego to dawny znajomy, którego wszystkie błędy, wady i nałogi zna jak na palcach. Kto dłużej mieszka w mieście, ten zna wszystkie jego zakątki. Kto świeżo przyjdzie, łatwo po ulicach zabłądzi.

Czyja myśl często po własnem goniła sumieniu, ten zna wszyst­

(14)

— 76 -

kie jego kryjówki, kto rzadko do niego zagląda, spostrzeże w niera tylko to, eo w oczy b ije ; drobny pył ujdzie jego uwagi.

2. Nosce te ipsum ! Nie wystarcza odprawiać rachunek su- .m ienia tylko przed Spowiedzią, ale trzeba kouiecznie robić co­

dziennie:

Rozumny kupiec co wieczór robi obrachunek swoich zysków i strat, aby się dowiedzieć, czy dzień miniony był dla niego szczęśliwym lub nie. Podobnież i chrześcijm in bogobojny powi­

nien codziennie zdawać sobie sprawę ze swych myśli, słów i uczynków, aby poznać, czy dzień miniony zbliżył go do jego ideału, do Stw órcy, czy też oddalił, — Sumienie możnaby przy­

rów nać do zegarka. Jak tu i tam panuje najpiękniejszy ład, wszystko składa się w cudną harmonią, skoro głów na sprężyna nie je s t wadliwą. Taką właśnie sprężyną sum ienia je st ścisły, co­

dzienny obrachunek ze sobą samym. Bez niego wszystkie czyn­

niki składające się w zgodną całość rozpraęgą. się. Odprawiając codzienny rachunek sum ienia człowiek nie tylko, że z łaską Bożą w spółdziałając uchroni się od grzechów śm iertelnych, lecz naw et uniknie powszednich, przynajm niej rozważnie popełnionych. In a ­ czej sum ienie jego zobojętnieje zupełnie wobec grzechów' powszed­

nich i łatwo w laksyzm popaść może.

3. Jedynie codzienny rachunek sum ienia je s t niechybnym środkiem do poznania samego siebie. — Qui non proficit, deficit.

Jakże ezłowiek może robić postępy w doskonałości chrześcijań­

skiej, jeżeli naw et nie zna gruntow nie swych wad i ułomności ? Stąd też bogobojny chrześcijanin pow inien codziennie robić ścisły Obrachunek z uczynków swoich, a takim sposobem dojdzie do prawdziwego poznania siebie samego i z dnia na dzień będzie robił postępy na drodze do celu, który mu Bóg wytknął. Do tego też upomina wielki prorok Jerem iasz (2,23): Obacz drogi twoje, wiedz coś czynił*.

4. Jeżeli z tego, co się powiedziało, wynika istotna potrzeba odpraw iania codziennego rachunku sum ienia dla każdego, który do doskonałego życia powołany, o ileż bardziej odnosi się to do nas kapłanów, którzy innym mamy być świecznikami i przewod­

nikami n a drodze do niebios ! Wszakże kapłan codziennie łączy się ścisłym węzłem miłości z Jezusem w Najświętszej Euchary- styi. O ileż skwapliwiej powinien zatem codziennie oczyszczać serce swoje z wszystkich chwastów i kąkolów, aby mógł godnie przyjąć Tego, który je st źródłem i dawcą wszelkiej czystości!

(15)

— 77 —

5. Wreszcie odprawianie codziennego rachunku su m ien ia je s t rzeczą nader łatw ą i nie zajm uje wiele czasu. W ystarcza

kilka minut zastanow ienia się, a wydelikatnione częstem oblicza*

niem się ze swemi wadami i ułom nościami sum ienie wskazuje nieodwłoczuie by najdrobniejsze uchybienia w ciągu dnia popeł­

nione. Najodpowiedniejszą porą do tego jest niezaw odnie wieczór i najstosowniejszą też rzeczą jest, aby człowiek, zanim s.ę na spoczynek — może wieczny — ułoży, podziękował Bogu za ode­

brane w ciągu dnia dobrodziejstwa i przeprosił Go za zniew agi Mu wyrządzone.

Niezliczone korzyści wypływające z codziennego odpraw iania rachunku sum ienia craz wzgląd na dobro duszy w inay być bodź­

cem i zachętą, aby tę pobożną praktykę wziąść sobie za normę życia. Tym sposobem wyznaje człowiek nieustannie swoją nicość wobec Boga, albowiem widzi wciąż swoje wady i ułomności we­

d łu g słów psalm isty: Iniquitatem meam cognosco et peccatum meum contra me est sem per: tym sposobem jedynie dąży czło­

wiek do coraz wyższej doskonałości i uajlepiej urzeczywistnia one wielkie słowa pogańskiego filozota:

Nosce te ipsum l A. M. D. G.

O pociechach spowiedzi.

Błogo człowiekowi, gdy współczującemu przyjacielowi może otworzyć serce swoje, gdy mu się może uskarżyć z tego, co go smuci i boli, wynurzyć przed nim swój żal, który serce rozdziera i łez potok ze źrenic wyciska. Błogo mu, gdy przyjaciel w rozdartą ranę wieje balzam pociechy, zdejmie mu ze serca brzemię wezbra­

nego bólu, co go do ziemi przygniata, i m ądrą radą go oświeci i pokrzepi. Jak o Aniół zbawienia staje lekarz przed chorym, dawca jałm użny przed nędznym żebrakiem, uciśnionemu niosący pomoc.

Aniołem zbawienia, lekarzem na choroby duszy, światłym doradcą we wątpliwościach, dobroczyńcą ludzkości jest kapłan — w konfessyonale. Do niego spieszy penitent, by mu powierzyć brzemię swych grzechów, wynurzyć swój żal i szukać u niego ulgi i pociechy. Dusza jego w trwodze i niepokoju. Szukała szczęścia w ułudnych rozkoszach świata, folgowała swym namiętnościom i zapom niała o Bogu. — Ale łaska Boża zapukała do niej i p o ­ znała, że szczęście prawdziwe tylko jest w Bogu. W ielkość i mno*

(16)

- 78 —

gość popełnionych grzechów przeraża j ą ; lęk ją zdejm uje; miłość własna i wstyd przed sobą samym zaślepia, drży z obawy przed sprawiedliwością Bożą..,. Któż jej pomoże, kto z Bogiem pojedna ? — Kapłan.

O to przemawia do niej jak kochający ojciec do syna, brat do brata, pełen miłości i współczucia. Nie dziwi się nad wielkością i mnogością jej grzechów pomny, że człowiek ułom nym jest, ale ją pociesza nadzieją, że miłosierdzie Boże jest bez granic. Słucha i pyta, szuka źródła grzechów, oświeca światłą radą i u p o m in a;

widzi szczerą chęć poprawy, zachęca do wytrwania, zaleca sku­

teczne środki zaradcze i wlewa w rany gojący balzam pociechy..

Fili, crede, sed amplius non pecca wreczcie daje mu lekarstw o pokutę, i oświadcza, że może się połączyć z Jezusem w Komunii świętej. Podnosi swe kapłańskie ręce, usta szepczą gorącą prośbę do P ana zastępów, by potwierdził wyrok, który wyda... Ego te absolvo, a Bóg z niebieskiego Swego tronu w tej chwili w ypo­

wiada Swoje wszechmocne Amen — rem ittuntur tibi om nia peccata.

V ade in pace., i oto pokój i szczęście zawitały do duszy grzesznika; ufa w słowo spowiednika, który go zapewnił, że grzech jego Bóg odpuścił, zapomniał, darow ał mu karę wieczną, przyjął go jak syna marnotrawnego do łaski Swojej...

Bóg przebaczył, zmazał dług grzechu, dusza czysta, kara wieczna zgładzona, piekło dla mnie zamknięte — oto najwiękza pociecha spowiedzi. Cóż pom ogą łzy żalu, nawet długa i szczera pokuta, gdyby wiara nie dawała zapewnienia, że Bóg w istocie grzechy przebaczył ? T o jedno jest największą pociechą dlajgrzesznika.

Spowiedź — to największe dobrodziejstwo dla człowieka, albowiem zdejmuje z jego serca grzechowe brzemię i wraca mu utracony pokój sumienia. Spowiedź — to pług, który rolę serca zoruje, aby nasienie dobrej rady i pociechy w niem wzeszło; żal jest dobroczynnym dżdżem, który jego tw ardą glebę zrasza i uży­

źnia ; odpuszczenie grzechów i pojednanie z Bogiem — to łagodny prom ień słońca, który swym ciepłym tchem ją ogrzewa, aby wy­

dała obfity plon na żywot wieczny.

0 przysyłaniu libellów adoracyi.

K ażdy członek Towarzystwa K apłanów -A doratorów chcący korzystać z jego licznych odpustów i przywilejów udzielonych mu łaskawie przez Stolicę Apostolską, winien zastosować się do sta­

(17)

79 —

tutów togoż towarzystwa zatwierdzonych przez papieża Leona X III na dniu 16- stycznia 1887 r. Oprócz obowiązku cotygodniowej godzinnej adoracyi przyjmuje każdy kapłan adorator na siebie obo­

wiązek przysyłania co miesiąc libellum adorationis swemu dyece- zyalnemu dyrektorowi. S tatut bowiem piąty opiewa : >Ut in fine cuiusque mensis assidue rem ittat ad sodalitatis sedem libellum Adorationis«. W jakim celu?

Towarzystwo A doratorów K apłanów ma za główne zadanie , rozszerzanie czci do Przenajświętszego Sakram entu a przez to własne uświęcenie. >Ut ardens Sacri Cordis D. Nostri Jesu Christi desiderium im pleatur, quo in Sanctissimo Sacram ento Altaris optat visitari et adorari, convocando sacerdotes, ut frequentius veniant ad Christum et vivant ex hoc Sacram ento vitae, in quo principium, gratia et finis sacerdotii catholici reperitur« (statut 1). W spólny cel Towarzystwa łączy w jedną całość poszczególnych członków, którzy także na zewnątrz winni okazać swoją łączność z tow a­

rzystwem. Dzieje się to przez przysyłanie libellów. Libellus adora­

tionis służy jako dowód, że jego właściciel jest żyw ym członkiem Tow arzystw a Nieustającej A doracyi K apłanów , że wypełnia su­

miennie dobrowolnie na siebie wcięty obowiązek adoracyi, a nadto służy do statystyki, ilu kapłanów i na ilu miejscach codziennie adorują Przenajświętszy Sakrament. Nie ma to zatem być kontrolą, czy i ile godzin adorator poświęcił na uczczenie eucharystycznego Jezusa, lecz li tylko Zewnętrznym objawem, że pozostaje i nadal członkiem towarzystwa. Stąd też przysyłanie libelli adorationis winno i wtedy nastąpić, gdy adorator dla przeszkód lub p rzy­

czyn od siebie niezależnych swemu obowiązkowi cotygodniowej adoracyi zadośćuczynić nie mógł jako dowód, że i nadal do Towarzystwa A doracyi chce należeć i z jego licznych odpustów i przywilejów korzystać. Zrozumiałą jest rzeczą, że nie każdy k apłan-adorator wobec naw ału pracy lub wskutek choroby, nie- dyspozycyi i t. d. nie może odprawiać cotygodniowej godzinnej adoracyi, lecz mimo to, jak się wyżej powiedziało, winien nadsyłać libellos adorationis.

Członek Towarzystwa z własnej winy zaniedbujący swój obo­

wiązek adoracyi i nie przysyłający libellos adorationis — mniej- więcej w przeciągu 6 miesięcy — tem*6»mem okazuje, że zrywa łączność z Towarzystwem i naraża się na utratę rozlicznych od­

pustów i przywilejów, że wspomnę tylko privilegium anticipandi M atutinum eum Laudibus ab hora 2 pom eridiana per totum a n n u m; facultas recipiendi et adscribendi ad T ertium Ordinem

(18)

- 80 —

s. Francisci.. i wiele innych. W razie nieprzysyłania libellów co najmniej w przeciągu 6 miesięcy dyrektor dyecezyalny ma prawo zapytać się adoratora, czy chce nadal pozostać członkiem T ow a­

rzystw a lub nie. W ykluczenia z Towarzystwa A doracyi nie m a ; dozwolone jest tylko dobrowolne wystąpienie. Ponieważ każdy adorator dobrowolnie przyjął na siebie obowiązki ustanowione statutem tegoż Towarzystwa, przeto dopiero na własne żądanie przestaje być jego członkiem.

Obowiązek przysyłania libelli adorationis do dyrektora dye- cyzyalnego nie jest bynajmniej ciężarem. K apłan-adorator, którego serce pała prawdziwą miłością ku eucharystycznem u Jezusowi ocho­

czo poniesie dla Niego tę m ałą ofiarę. Zarazem będzie mu to za­

chętą do gorliwego odprawiania cotygodniowej godzinnej adoracyi, którą in libello adorationis musi zaznaczyć. T akim sposobem kontrolując sam siebie z pewnością nigdy nie opuści adoracyi, w czasie której eucharystyczny Jezus tak wielkie łaski mu gotuje, i pilnie będzie nadsyłał co miesiąc libellos adorationis jako testi­

monium sui erga Ipsum amoris.

W zyw am y przeto wszystkich W . W . Czcigodnych Konfratrów i Zelatorów kultu eucharystycznego, aby o ile możności co miesiąc, zechcieli nadsyłać Swemu dyecezyalnemu dyrektorow i libellos adorationis, które w naszem czasopismie są umieszczone na o stat­

niej stronnicy. Najsłodsze Serce Jezusa, które według objawienia błog. M ałgorzaty Alacoque kapłanom rozszerzającym kult Naj­

świętszego Sakram entu przyrzekło szczególniejszą łaskę «kruszenia serc najzatwardzialszych« wynagrodzi gorliwym adoratorom w dwój nasób ich ofiarę i poświęcenie dla Niego zlewając na nich ze Swego eucharystycznego tronu obfite łaski odpowiednie stanowi kapłańskiemu.

Nadm ieniam y, te na odwrotnej stronie libelli pod ru b ry k ą : Com endationes precum można zaznaczać prośby do eucharystycz­

nego Jezusa o wysłuchanie w rozmaitych potrzebach. Intencye te poleca się modlitwom wszystkich członków Towarzystwa — blisko 60000 kapłanów — oraz kładzie się je w centrum Towarzystwa Adoracyi w Paryżu na ołtarzu wobec wystawionego dniem i nocą Przenajśwtętrzego Sakram entu, gdzie pozostają przez cały miesiąc

»in testimonium amoris et fidelitatis sacerdotum Eius et u t iugis in eorum gratiam deprecatio».

(19)

— 81 -

Wzór kapłana-adoratora.

Wielebny Józef, Benedykt, Marceli Champagnat, założyciel B r a ­ ciszków Maryi.

Jego pobożność do Przen. Eucliaryslyi.

Szczególną miłość okazywał Wiel. C ham pagnat Panu J e z u ­ sowi w P rzen. Sakram encie. Jego wiara w rzeczywistą obecność była tak silną, że, rzecby można, widział P ana Jezusa w tej nie- wysławionej tajem nicy. W sem inaryum często prosił o pozwolenie odwiedzenia Przen. S akram ent, i wielką część rekreacyi byłby spędzał, klęcząc u stóp Pana Jazusa, gdyby roztropność przełożo­

nych nie była ograniczała Jego zapału. Będąc wikaryuszem w La- valla, zawsze po obiedzie odwiedzał Przen. S akram ent, również korzystał z każdej chwili, gdy wychodził z domu lub wracał, by wejść do kościoła.

Gdy m iał jakąś ważną sprawę, przykrość i niemiły wypadek uciekał się do Jezusa w iNajśw. S akram encie; u stóp Jego rozwa­

żał, co ma czynić; nigdy też nie przedsiębrał żadnej ważnej rze­

czy, nie poleciwszy jej Panu Jezusowi. „Polecajmy — mówił — te sprawy Panu Jezusowi podczas Mszy świętej, po Komunii i w czasie odwiedzin, a będziemy wiedzieli, co nam uczynić wy­

padnie". Ileż to razy rzeczy najtrudniejsze, urządzały się praw ie nagle i niespodzianie po modlitwie pri ed Przen. S ak ra m e n te m ! W pewnej okoliczności bardzo ważnej, interesow ani nie mogli się zrozumieć i jakiekolwiek ugodzenie niemożliwem być się zdawało.

Podczas rozprawy Czcigodny C ham pagnat skupił s i ę , potem powstał, nie mówiąc ani słowa, udał się do kaplicy, rzucił się do stóp P ana Jezusa, a po chwili wrócił do zebranych. Na jego wi­

dok uspokojono się, a skoro wyrzekł kilka słów, które wszyscy za słuszne uznali, zrozumiano się i ułożono sprawę ku zadowoleniu stron.

Pobożność tego kapłana przy odprawianiu Mszy świętej była godną podziw ieuia; zachowanie się skromne, um ysł skupiony, po­

waga, głos tchnący pobożnością, wszystko okazywało, jakie uczu­

cia przepełniały jego serce, wszystko objawiało, jak silne na nim wrażenie wywierała ofiara Mszy świętej. Niepodobnem było nie przejąć się pobożnością i uszanow aniem , patrząc na niego, gdy był przy ołtarzu. Gdy, m ając dawać Komunię, m ó w ił: Ecce Agnus Dei, głos jego był tak czuły i przejęty, że zdawało się, że widział P ana Jezusa i że ten Pan Jezus nie był dla niego Bogiem ukry­

(20)

- 82 —

tym. Wiele osób wzruszyło się i oddało pobożności, słysząc słowa Boże z taką pobożnością wymawiane.

Nigdy nie opuszczał odpraw iania Mszy świętej, a w podróży nieraz sobie nadłożył pięć mil i więcej, aby nie być pozbawionym tej pociechy. Często nic nie jadł w podobnych okolicznościach, gdy się spodziewał odprawić Mszę świętą w miejscu, do którego zdążał. Podczas pewnej podróży, przyjechawszy do Gęp, zapytał która godzina. Odpowiedziano, że jedynasta. N atychm iast udał się do katedry, aby odprawić Mszę świętą. Po dziękczynieniu wrócił do swego towarzysza i zawołał: „O jakąż łaskę mi P an Bóg dziś wyświadczył, nie spodziewałem się przystąpić dziś do o łta rz a !“

Innym razem, przybywszy do Bourg-St.-Andeol, nie spodziewał się, by m ógł odprawić Mszę świętą, gdy nie miał swych doku­

mentów, Opatrzność jednak dała, że w tem mieście znalazł się znajomy mu kapłan, który mu ułatw ił odprawienie Mszy święej.

Po dziękczynieniu rzekł do k ap łan a : „Ach, nigdy Ci drogi Księże tej łaski nie zapom nę". Ów kapłan zeznał, że wymawiał wiel.

C ham pagoat te słowa z taką wiarą i pobożnością, że wrażenie nie zatarło się w duszy słuchającego i za dwadzieścia lat.

Czcigodny C ham pagnat m iał ku P rzen. Sakramentowi czułe nabożeństwo, dlatego też z największą uroczystością odpraw iał nabożeństwa, przestrzegał rubryk jaknajskrupulatniej i wszystko, co było cerem oniałem biskupim nakazane. Chociaż niezm iernie lubił ubóstwo i przestrzegał go wśród Zgrom adzenia, chciał, aby kaplica i wszystko odnoszące się do służby Bożej było wyjątkiem, aby ubiory i naczynia święte były nietylko czyste, ale naw et bo­

gate, o ile na to dochody Zgrom adzenia pozwalały.

Wielebny Ojciec Piotr — Julian Eymard

założyciel kongregacyi Pizen. Sakramentu.

(Ciąg dalszy).

Postanaw ia więc silnie, niezm iennie, poświęcać się B ogu na wszystko, czego żąda od niego. „Zająć się gorliwie obowiązkami mego urzędu — mówił do O. Mayet, tak, jakbym całe życie m iał tem być zajęty, a równocześnie zachować serce wolne od wszel­

kiego przywiązania, aby było gotowe na każde skinienie posłan­

nictw a ; zdaje mi się, że będzie najlepszem i to też spełnić pragnę. Zajmę się kolegium w Belley tak, jakbym całe życie

(21)

- 83 -

m iał zostać duchownym dyrektorem tego dom u1*. — (Notatka O. Mayeta).

Takiemi myślami kierował się O. Eym ard, tak czystą m iał intencyę, gdy objął urząd Dyrektora.

Jego roztropność w tym urzędzie. — Najpierw O. Eymard modlił się, rozmawiał, badał ze wszystkich stron swoje obowiązki nie spiesząc w działaniu, dopokąd nie n ab rał dośw iadczenia.

Możnaby go było posądzić o brak energii lub wiedzy, a jednak jego postępowanie było wynikiem roztropności i mądrości.

W krótce po kilku m iesiącach, dobrocią swoją zyskał w szyst­

kie serca, to też stał się panem domu, duszą je g o ; wszyscy ucz­

niowie i profesorowie nie mieli dość słów na jeg.) pochwałę, Bóg błogosławił widocznie jego pracy. Ksiądz Kanonik B. nieg­

dyś uczeń z Balley pisał o n im :

„Ojciec robił niesłychane rzeczy: niekarnych zuchwałych, takich, którzy byli przykremi dla swoich nauczycieli i przedm ior tem niepokoju dla przełożonych, zdobywał najrychlej i najłatw iej.

Zrozumiawszy, bez wątpienia, że tam był zapał i siły, które trzeba było nie stępiać, ale zużytkować, kierował je ku Bogu najpierw, a przez Boga skłaniał ku obowiązkom. — Kilku z ta­

kich zostało kapłanam i, pobożnymi zakonnikami lub wzorowymi ludźmi na świecie. Większa część przeniosła się do wieczności, ale wszyscy zachowali wiernie wiarę i miłość, którą się byli prze­

jęli pod wpływem O. E ym arda".

Wszyscy profesorowie orzekli jednogłośnie, będąc świadkami wybornych rezultatów, że O. E ym ard był najlepszym Dyrektorem ze wszystkich jakich znali.

B y ł zupełnie oddany młodzieży. — Sługa Boży cudownie był uzdolniony do spełniania obowiązków swego urzędu: łagodność dobroć, otw artość przebijały się w jego twarzy i czyniły go bar­

dzo miłym.

Uczniowie nowo przybyli łatwo odgadywali usposobienie jego twarzy i zbliżali się do niego, pociągani mimowolnie zaufaniem i miłością. Byłto bowiem magnes, przyciągający żelazo. Dla nas wszystkich był O. Eym ard dobrym Ojcem, miło było usłyszeć jego nazwisko, nie wymawialiśmy go też więcej, jak z uczuciem sza­

cunku. Nazywano go przyjacielem, opiekunem. Każdy przychodził do niego śmiało, nie m iał trudności w wymawianiu swych prag­

nień lub uchybień, przekonany, że jego dobroć wszystkiemu z a ­ radzi.

(22)

— 84 -

Nazywaliśmy go kochanym O jce m ; był on jakby święty, ale i to nie będzie za wiele, gdy dodam, że 'oył nim w sposób wy­

jątkowy.

Jego twarz miała wyraz łago'dności i otwartości nadnatu­

ralnej, wiara jego nie miała nie surowego, szorstkiego i odtrąca­

jącego. Zawsze był miłym, nadnaturalnym ; zawsze zwykłym czło­

wiekiem, aby nie zrazić błądzących, a zawsze dosyć n ad n a tu ral­

nym, aby ich zbudować i doprowadzić do Boga*, (kanonik B.) K anonik B. pisał d a le j:

Dla mnie, dla moich wszystkich przyjaciół, dla wszystkich profesorów kolegium, Ojciec Eym ard był świętym, w całym słowa znaczeniu. Jego gorliwość gorąca, czynna, wytrwała, o zbawienie drogich dusz, jem u powierzonych ; jego pracowitość niezm ordo­

wana, apostolska w kierowaniu duszami i nakłanianiu ich ku dobrem u; skutki niesłychane, jakie otrzym ywał, są dowodem wy­

raźnym jego świętości.

Takie cnoty zjednały mu naturalnie wielką wziętość w domu gdzie było przeszło dwustu uczniów i zdobyły mu szacunek sy­

nowski z ich strony. Zaufanie, jakie wszysey mieli do niego wy­

raźnie się okazywało w wigilie głównych świąt roku. Chociaż i inni kapłani byli upoważnieni słuchać u nas spowiedzi, wszyscy jednak, z małym wyjątkiem powierzaliśmy O. E ym ar- dowi tajem nice sum ienia i w tych dniach jego przedpokój był oblężony.

Nikt z tych, którzy mieli szczęście znać go, nie wątpiło 0 jego świętości. W tak licznem gronie roztrzepańców zdobył w jednej chwili sympatyę, podziwienie, uczucie zachwytu. Był ideałem kapłana i apostoła, a w ten sposób i panem serc 1 woli*.

Jego dobroć i miłość dla wszystkich. — Miłość sługi Bo­

żego była czuła i bez g r a n ic ; był tak przystępnym dla wszyst­

kich, że profesorowie nazywali go ojcem bez dodaw ania nazwiska, Jego pokój był zawsze otwartym, kto m iał przykiość, kłopot, pra­

gnął pociechy, spieszy do niego. Był zawsze wesoły i uśm iech­

nięty, prawda, że takim był z natury ale także i z wiary, a czę­

sto wskutek panowania nad s o b ą : Bo i on miewał w duszy chmury i burze doświadczenia, a!e posłannictw em jego było roz­

siewanie radości, pokoju, wesela serca, a całkiem się temu po­

słannictw u poświęcał.

N aginać się tak do różnych usposobień, zdeptać własn uczucia, wyrzec się nauk, zajęć, aby słuchać użaleń i pocieszać

(23)

— 85 -

każdego ktokolwiek zażądał pociechy, je s t um artwieniem wielkiej wartości.

Tem więcej było to dla O, Eym arda zasługującem, że współ- bolał z każdem cierpieniem, oddalano się od niego z pociechą, a biedny Ojciec zostawał z bólem w sercu.

Po dziesięciu czy dw unastu latach, P an Bóg wzmocnił tro ­ chę to czułe i wrażliwe serce.

Jego trwały wpływ na młodzież. — Jego wpływ na m ło­

dzież nie ograniczył się na czas ich pobytu w Kolegium ; cho­

ciaż już byli wyszli uczniowie z zakładu, wracali przecież po ra ­ dę i pociechę do Ojca.

Jeden z nich, umieszczony przez rodziców na kursie filozofii n apisał do niego za parę tygodni: »Ojcze mój, ja tu zostać nie mogę, odjadę, racz o tem uwiadomić moją matkę. Zepsucie w tym domu jest okropne; niereligijność, zgorszenie. Nie chcę być juź za życia potępianym Kocham matkę i z miłości ku niej w szyst­

kiemu się poddaję, ale gdyby wiedziała, że mię um ieściła w pie­

kle, nie kazałaby mi z pewnością tu zostawać».

Po dwóch dniach przebył przestrzeń 30 mil i był w obję­

ciach Ojca Eym arda, w stąpił do kollegium w Belley.

Żałowano dobrego Ojca, płakano za nim.

>Dobrze mi jest, pisał jego dawny uczeń, nawet bardzo do­

brze; z wielką dobrocią obchodzą się tu ze mną, ale to wszystko to jeszcze nie Ojciec Eym ard«.

Pewien kanonik z dyecezyi Balley, dawny jego uczeń, tak 0 nim pisze: »Znałem ojca Eym arda, gdy był dyrektorem ko­

legium w Belley. Przez cztery lata, od 1840 do 1844 był on kie­

rownikiem mego sumienia, zachowałem pamięć jego pobożności, miłości, nadnaturalności jego um ysłu. Jego pamięć, ja k błogosła­

wieństwo, zostało w sercach wszystkich jego uczniów. Był to wzór doskonałego dyrektora. Zachwycał uczniów swemi egzor- tam i, napełnionym i miłością Bożą i miłośeią dusz. Te ezhorty 1 medytacye poranne miały szczególny urok, którego niezapom- niałem. Miałem wówczas czternaście do ośm nastu lat, a wrażenia pozostały żywe, uczucie pełne uszanowania, wdzięczności i sy­

nowskiej miłości względem O. Eym arda. W dobroci swej Ojciec podzielał nas/.e zabaw y'z całą wesołością duszy gorącej i szlachet­

nej Wróciłem do Kolegium w 1856 roku, pamięć Ojca Eym arda była zawsze żywą, żałowaliśny, żeśmy go wśród siebie nie mieli aby uczniów napełnić zapałem pod tak dobrym i mądrem k ie ­ rownictwem.

Cytaty

Powiązane dokumenty

m ia st obojętną jest rzeczą quoad validitatem, czy się używa do konsekracji chleba niekwaszonego lub kwaszonego.. Tak bowiem orzekł sobór flo.encki (decretum

Łączmy się z Jego ofiarą, gdyż podczas Mszy świętej wszyscy chrześcijanie są Bogu Ojcu ofiarowani przez Jezusa Chrystusa, jako ofiary Jego Boskie­.. mu

cka wzruszyła serce Boga. Wkrótce potem, odprawił pielgrzymkę do kościoła Najśw. Misyonarz, do którego się udał, wzruszony anielską jego pobożuością do

S. w Paryżu uprasza Konfratrów, którzy są wpisani do To warz. roczną za wszystkich zmarłych Kapłanów, członków Towarz. Księża chorzy, którzy godziny adoracyi

mnożyło, rozwinęło, że napełniło wszechświat c a ły ; skutek jest niesłychany: Wszyscy wierni przeszłych i przyszłych czasów aż.. do skończenia świata,

nę, o podwyższenie swego kościoła w tym celu, aby przezeń wszyscy ludzie jeszcze lepiej Jego poznawali, miłowali i Jemu służyli. od nieprzyjaciół, którymi

cu. Potem nie myślałam o tem wcale. Będąc bardzo nie­.. marca podczas spowiedzi przed obłóczynami Ojciec Eymard powiedział mi dwie rzeczy, o których nikt

„Ponieważ człowiek, mówi święty Sobór Trydencki, z t r u ­ dnością może się wznosić do roważania rzeczy boskich, gdy nie ma ku pomocy znaków widzialuych,