• Nie Znaleziono Wyników

O powodach trwałości dzieła sztuki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O powodach trwałości dzieła sztuki"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Wyka

O powodach trwałości dzieła sztuki

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 42/2, 362-372

(2)

K AZIM IERZ W YK A

O POW ODACH TRW AŁOŚCI D ZIEŁA SZTU K I

Chciałbym mówić o zagadnieniu, które może najm niej jest po­ ruszane w ciągu dyskusji nad konsekwencjami, jakie dla nauk h u ­ m anistycznych w ynikają w związku z tezam i Józefa Stalina n a tem at językoznawstwa. Nie dlatego zapewne najmniej poruszane, ażeby to było zagadnienie małej wagi. Dlatego prawdopodobnie, że jest to zagadnienie o wyjątkowej skali trudności. Jeżeli mimo to ośmie­ lam się o nim mówić, nie czynię tego z tej przyczyny, ażebym czuł się powołany do jego — już nie powiem — rozwiązania, ale bodaj słusznego naszkicowania. Chciałbym jedynie w ciągu naszej dyskusji zasygnalizować obecność tej sprawy, wagę tej sprawy.

O cóż chodzi? Chodzi o powody trwałości dzieła sztuki. Chodzi o przyczyny, któ re sprawiają, że w ybrane, najw ybitniejsze dzieła sztuki trw ają przez stulecia i zdolne są budzić wciąż przeżycia a rty ­ styczne. Z całą świadomością powiedziałem: w y b r a n e , n a j w y b i t ­ n i e j s z e . Skala bowiem i stopień trwałości dzieł sztuki są czymś bardzo chwiejnym i urozmaiconym. Nie wolno spraw y stawiać w ten sposób, jakoby dzieło sztuki posiadało podobne szanse trwałości, co poszczególne słowo, co prawidło gram atyczne w języku narodo­ wym. Szanse trwałości rzeczywistej, aktualizującej się nieustannie, są w dziele sztuki, a szczególnie w dziele literackim, o wiele szczup­ lejsze. O wiele bardziej są one historyczne, zależne od przem ian spo­ łecznych, od fluktuacji smaku artystycznego.

Nawiązałem do sposobu słownikowego, do prawideł gram atyki języka narodowego. Całe zagadnienie bardzo się ściśle wiąże z te ­ zami Stalina o językoznawstwie. Dlatego na początku sięgnijmy do tych tez. Chodzić będzie szczególnie o m om ent niknięcia okre­ ślonej nadbudow y i o pytanie, co się dzieje po jej zniknięciu z po­ szczególnymi składnikam i nadbudow y? Moment ten określa Stalin następująco:

(3)

POW ODY TRWAŁOŚCI DZIEŁ A SZTUK I 363

N adbudowa — to polityczne, prawne, religijne, artystyczne, filozoficzne poglądy społeczeństwa oraz odpowiadające im in stytu cje polityczne, prawne i in n e ... Każda baza ma swoją odpowiadającą jej n a d b u d o w ę ... Jeżeli baza ulega zm ianie i likwidacji, to w ślad za nią ulega zm ianie i likw idacji jej nadbudowa; jeżeli powstaje nowa baza, to w ślad za nią pow staje odpowiadająca jej nadbudowa.

Czy można te słowa rozumieć w ten sposób, że likwidacja okre­ ślonej bazy oznacza, iż giną bez śladu, przestają w ogóle istnieć wszelkie elementy dotąd wchodzące w skład nadbudow y? Bzecz jasna, że nie. Bzecz jasna, że tak i wniosek byłby jakim ś nihilizmem historycznym. Co bowiem jest likwidacją nadbudow y, Stalin do­ kładnie określa. Likwidacją tą jest m om ent u tra ty przez nadbudow ę jej funkcji czynnej w stosunku do bazy.

Baz jeszcze zacytujm y:

Nadbudowę stwarza baza po to właśnie, by jej służyła, by aktyw nie p o ­ magała jej ukształtow ać się i utrwalić, by aktyw nie walczyła o likwidację dawnej bazy, zbliżającej się do kresów swego życia wraz z jej dawną n ad ­ budową. W ystarczy tylko, by nadbudowa wyrzekła się tej swojej słu ­ żebnej roli, w ystarczy tylko, by nadbudowa przeszła z pozycji czynnej obrony swej bazy na pozycje obojętnego stosunku do niej, na pozycje traktow ania na równi poszczególnych klas, aby iitraciła ona swą jakość i przestała być nadbudową.

Nawiasem mówiąc, zaw arta jest w tych słowach odpowiedź dla pewnych likwidatorów. Dla tych mianowicie, którzy urzeczeni fak ­ tem , iż tworzywem literatu ry jest język obdarzony praw am i trw a ­ łości rozciągłej szej aniżeli trwałość poszczególnych nadbudów, chcie­ liby literaturę w ogóle z nadbudow y wysunąć. Chcieliby z niej uczy­ nić jakąś tabliczkę mnożenia stylu, podobnie jak tabliczka m noże­ nia pozbawioną cech ideologicznie czynnych. Tymczasem właśnie to jest cechą żywotności literatury, że pełni ona funkcję czynną, walczy, pomaga aktyw nie kształtować; i póki jest czynna i walczy, pó ty jest żywa. Pom ijając już naw et klasowe uwarunkowanie dzieł literackich, sama ich ideologicznie czynna rola stoi w rażącej sprzecz­ ności z próbam i zepchnięcia literatu ry z płaszczyzny nadbudowy.

W racajm y jednak do rzeczy. Bozkład nadbudow y to u tra ta przez nią funkcji czynnej wobec bazy; ale rozkład nadbudow y to nie zanik jej elementów składowych. W ypadając z nadbudow y, gdzie te elementy przechodzą? W ydaje mi się, że w sferę, jaką nazy­ wać w ypada świadomością historyczną. Bzecz jasna, że świadomość historyczna to nie jest jakaś ideologicznie obojętna składnica m u ­ zealna, k tó ra gromadzi wszystko, co wypadło z aktualnego obiegu

(4)

364 K AZIM IERZ W Y K A

ideologicznego. In n a była świadomość historyczna burżuazji pol­ skiej, inna jest świadomość historyczna proletariatu. Ше m am y tu zatem jakiegoś b y tu społecznego wspólnego dla wszystkich, k tó ry by na kształt lepu na muchy chw ytał z obojętnością i p rzy trzy m y ­ wał wszelkie owady, jakie na nim usiądą.

Świadomość historyczna jest również swoistą form ą ideologii skierowaną ku przeszłości. U stala ona ten zasób faktów i dośw iad­ czeń historycznych, jaki dla aktualnej działalności ideologicznej d a ­ nej klasy czy danego społeczeństwa jest pomocny, z ich stanow iska w ażny i godny zatrzym ania. № e ulega wątpliwości, że też w jakim ś miejscu przecina się świadomość historyczna z nadbudow ą i swoiście jej służy. Eóżni się zaś ty m zapewne, że jest w pewien sposób po­ jemniejsza. W tym sensie jest bardziej pojem na, że ustaliw szy hie­ rarchię ideologiczną pośród powziętych z przeszłości faktów , bardziej niż nadbudowa pozwala trw ać faktom obojętnym lub naw et w ro­ gim danej nadbudowie. Odrzucając ustaw y wrogich ustrojów z prze­ szłości, nie palimy przecież dzienników ustaw , ani też nie zab ra­ niam y prawnikom socjalistycznym wiedzieć, jak te ustaw y w y­ glądały.

Temu procesowi przechodzenia z nadbudow y w dziedzinę świa­ domości historycznej podlegają również w całej rozciągłości dzieła literackie. Nie ulega wątpliwości, iż ich trw ałe działanie na ty m po­ lega, że stanowią one jedną z najbardziej żyznych stref tej świado­ mości, że na nich w wielkiej mierze opiera się trad y cja danego n a ­ rodu. W yjaśnienie prawideł tego trwałego oddziaływania — oto ów problem o wyjątkowej trudności. Z jego istnienia zdawali sobie sprawę klasycy marksizmu. Przypom inam słynne zdanie M arksa o tym , że problemem podstawowym dla badacza jest nie tyle u k a­ zanie, z jakich to warunków społecznych i politycznych Grecji a r­ chaicznej narodziła się Iliada i Odyseja, ile odpowiedź na kwestię, dlaczego dzieła te trw ają, chociaż w arunki owe dawno należą do przeszłości. H istoryk literatu ry polskiej myśli zaś w tym miejscu za pomocą wspaniałego w swojej lapidarnej słuszności sformułowania na te m at trwałego charakteru dzieł sztuki, jakie dał Słowacki:

Bo to jest wieszcza najjaśniejsza chwała, Że w posąg mieni nawet pożegnanie — Ta karta wieki tu będzie płakała I łez jej stanie.

Skalę trudności powiększa to, że w tym miejscu wyjątkowo gęsto straszą idealistyczne upiory. Bo cóż prostszego, jak powie­

(5)

POW O DY TRW AŁOŚCI DZIEŁA SZTUK I 365 dzieć tak: Iliada jest wiecznotrwała, ponieważ istnieją wiekuiste wartości ludzkie, które ona wyraża. Mniejsza o to, że odpowiedź ta k a niczym się metodologicznie nie różni od kwestii z Chorego

z urojenia: ,,zapytabo causam et rationem ąuare opium czynit usy- p iaref Quia est in eo virtus usypiativa, cujus est natura zmysłos odu- rzare” . D uchy te nie tylko straszą, ale byliśmy naw et w ostatnich

dyskusjach publicystycznych świadkami złośhwych satysfakcji: p rzy ­ szliście, panowie marksiści, na nasze podwórko.

Zastanów m y się, co to znaczy konkretnie, że pewne dzieło lite­ rackie jest trw ałe? Pierwszą rękojm ią jego trwałości będzie oczy­ wiście tworzywo językowa. Będzie fakt, że pisarz pracując w r a ­ mach języka narodowego, na długotrwałych falach jego oddziały­ wania, posiada z n atu ry swej sztuki gwarancję jej trw ania dłuższego niż wiele naw et nadbudów , rozleglejszego społecznie aniżeli jedna tylko klasa społeczna. Ale przy pomocy samego tylko języka n aro ­ dowego nie da się ustalić definitywnych przyczyn trwałości. O dpo­ wiedzią są bowiem te cm entarze bibhoteczne, po których niekiedy błąka się sam otny polonista, cm entarze spisane na pewno w języku narodowrym, a przecież — martwe.

Powie ktoś, że są one m artw e dlatego, że leżące na nich dzieła i pisarze w niczym się nie przyczynili do rozwoju owego języka, nie wnieśli doń żadnych w7alorówT, które by uczyniły żywymi ich dzieła. Zgoda. Ale język narodowy wr danym dziele literackim staje się żywy, now atorski i godny pamięci nie na podstawie formalistycz- nych zabiegów o sam tylko język. Staje się on żywy i nowatorski dzięki ideom, treściom, problemom, które narzuciły twórcy koniecz­ ność nowego narzędzia językowego, którym zdołał on dorównać jako twArca słowa. Tylko w tej mierze można by się zgodzić z tw ier­ dzeniem, że dzieła podobne są martwe, ponieważ niczego nowego nie wniosły do języka narodowego, albo też ich nowość zdołała już całkowicie wyparować. N apraw dę zatem chodzić może w ta k sfor­ m ułowanym ujęciu tylko o nowość ideologiczno-treściową, k tóra pociągnęła za sobą odpowiednią nowość języka.

Twórcze wzbogacenie trad y cji owego języka jest więc pierwszą gw arancją trwałości dzieła literackiego. Ale to nie wszystko. Weźmy jakiś konkretny przykład. Po wyjściu z nadbudowy, w jakiej nie­ gdyś się znajdowały, we współczesnej polskiej świadomości histo­ rycznej uczestniczy zarówno te k st konstytucji Królestwa K ongre­ sowego jak uczestniczy te k st Ballad i romansów Mickiewicza. Pierw ­ szy stanowił niegdyś element nadbudow y w arstw y rządzącej ty m

(6)

366 K AZIM IE R Z W Y K A

Królestwem. Drugi stanow ił niegdyś element ideologii rom antycz­ nej. Dla jakiej bazy stanow iła ta ideologia nadbudowę, rzecz nie jest prosta. W pierwszym tekście w yrażały się pewne polityczne poglądy i instytucje tego okresu, w drugim — pewne artystyczne poglądy tam tego czasu.

Uczestnictwo tekstu kon sty tu cji Królestwa Kongresowego a te k ­ stu Ballad i romansów we współczesnej świadomości historycznej jest jednakowoż jakościowo całkowicie różne. Na pewno jedną z przyczyn tej różnicy jest geniusz Mickiewicza. Na pewno jest ta k ą przyczyną również wielkie nowatorstwo ludowej koncepcji rze­ czywistości. Ale jaki skutek w ydały owe przyczyny? Na czym wła­ ściwie polega ten całkowicie odmienny pod względem jakościowym udział?

Odpowiedź może być tylko jedna: tekst konstytucji Królestwa Kongresowego nie wchodzi w prawie żaden k o n tak t z aktyw ną, czynną dzisiaj nadbudow ą ideologiczną. Dlatego istnieje tylko jako dokum ent, tylko jako zabytek w świadomości historycznej. Tekst zaś tom u Mickiewicza dlatego nie jest m artw ym zabytkiem , ponie­ waż w k o n tak t ten z nadbudow ą wchodzi, ponieważ w swoisty spo­ sób w niej uczestniczy. Wchodzi w k o n tak t z konkretną, nie jakąś ogólnikową nadbudową. W k o n ta k t mianowicie z nadbudow ą pol­ skich klas pracujących, kiedy te z przeszłości narodowej literatu ry w ybierają wszystko, co staje po stronie ludu, postępu, sprawiedli­ wości społecznej. W kontakcie z tą samą nadbudow ą m artw ym za­ bytkiem , nie mniej m artw ym od wspominanej konstytucji, jest tekst

Przedświtu czy Psalmów przyszłości Krasińskiego.

A zatem drugie, podstawowe kryterium trwałości dzieła litera­ ckiego nie jest kryterium w imię jakichś wiecznych i niezmiennych wartości. K ryterium to wiąże się z czynną, aktyw ną rolą literatury. Polega ono na skomplikowanej na pewno w każdym pojedynczym w ypadku, domagającej się oddzielnej uwagi przy każdym poszcze­ gólnym dziele, ale niewątpliwej co do samej zasady płaszczyźnie bezpośredniego k o n tak tu między tzw. trw ałym dziełem a daną ideologią, daną nadbudową.

Trwałość dzieła literackiego to nic innego, jak zdolność wcho­ dzenia w bogaty, nie ulegający łatwo przerwom łańcuch takich kontaktów z wieloma, historycznie następującym i nadbudowami. Ale czy m a to oznaczać jakąś specyficzną obojętność dzieła litera­ ckiego na to, w obręb jakiej nadbudow y wchodzi i komu służy? Na pewno nie. Są służby prawdziwe i są służby urojone. N a wielkość

(7)

POW ODY TRW AŁOŚCI DZIEŁA SZTUKI 367 Słowackiego nie mieli praw a powoływać się dekadenci. Bealizmem F redry nie m iał praw a łatać dziur w swoich klasowych opłotkach Tarnowski.

Szkicowany tu ta j proces jest na pewno bardziej skomplikowany, aniżeli wygląda on w moich słowach. Tym mocniej będzie się kom ­ plikował, im bardziej będzie w nim chodzić o dzieło bardzo szero­ kiego zasięgu, takie jak Iliada , jak dorobek Szekspira, Balzaka, Tołstoja. W granicach poszczególnych k u ltu r narodowych łatw iej daje się on opisać. M e sądzę wszakże, ażeby można inaczej zbudo­ wać i określić praw idła trwałości wspomnianych twórców, jak tylko drogą sumowania doświadczeń szczegółowych, zebranych w ram ach poszczególnych k u ltu r narodowych.

K iedy te słowa mówię, m am na myśli znakomite stronice Ple- chanowa z jego Przyczynku do zagadnienia rozwoju monistycznego

pojmowania dziejów. W arto je przypomnieć, ta k bardzo w ydają się

na czasie:

N ie ma prawdy abstrakcyjnej ; prawda jest zawsze konkretna. Poniew aż prawie każde społeczeństwo ulega w pływ ow i swoich sąsiadów, m ożna powiedzieć, że każde społeczeństwo posiada z kolei pewne społeczne, h i­ storyczne środowisko, które w pływ a na jego rozwój. Suma w pływów , którym ulega każde społeczeństwo ze strony swoich sąsiadów, nigdy nie może być równa sumie analogicznych w pływów, którym w tym sam ym czasie ulega inne społeczeństwo. D latego każde społeczeństwo żyje w swoim specyficznym środowisku historycznym , które może być — i rzeczywiście często byw a — bardzo podobne do środowiska historycznego otaczają­ cego inne narody, ale nigdy nie może być — i nigdy nie byw a — z nim id e n ty c z n e ... Porównajcie Eneidę z Odyseją albo francuską tragedię k la­ syczną z grecką klasyczną tragedią. Porównajcie rosyjską tragedię X V III wieku z francuską tragedią klasyczną. I cóż zobaczycie ? Eneida jest tylko naśladownictwem Odysei, klasyczna tragedia francuska jest naśladow ­ nictwem tragedii greckiej, rosyjska tragedia X V III wieku stworzona jest choć nieudolnie, na wzór i podobieństwo francuskiej. W szędzie n a ­ śladow nictwo, lecz naśladowcę dzieli od pierwowzoru cała ta odległość, jaka istnieje m iędzy społeczeństwem , które zrodziło naśladowcę, a sp o­ łeczeństw em , w którym istniał pierwowzór. I zwróćcie uwagę, że m ów im y nie o większej lub mniejszej doskonałości w ykonania, lecz o tym , co s ta ­ nowi duszę dzieła s z tu k i... Do kogo jest podobny Achilles R acine’a ? Do Greka, który dopiero co w yszedł ze stanu barbarzyństwa, czy też do markiza — talon rouge — X V II stulecia ? 0 bohaterach Eneidy m ówiono, że są to Rzym ianie z czasów A ugusta. W prawdzie o bohaterach rosyj­ skich tzw . tragedii X V III wieku trudno powiedzieć, że są oni uosobieniem Rosjan owego czasu, ale sam fakt, że są to utw ory nieudolne, św iadczy o ówczesnym stanie społeczeństw a rosyjskiego. Ilustrują one jego n ie­ dojrzałość.

(8)

368 K A ZIM IE R Z W Y K A

Skoro ta k — a wywody Plèchanowa są na pewno bardziej in- strnktyw ne niż duchologiczne ogólniki n a te m at wiecznych w arto­ ści Achillesa — to o przyczynach trwałości dzieła literackiego po m arksistow ska najlepiej jest mówić na konkretnym przykładzie. Przykład tak i m am y dzisiaj w w yjątkowej okazałości. Myślę o F re ­ drze, o jego nieoczekiwanej z pozoru skuteczności artystycznej wobec ludowego widza i o zadaniu, które w związku z ty m staje przed historykiem U teratury. O zadaniu, jakie daje się rozwiązać jedynie na tle problem u nadbudow y, świadomości historycznej i w ynikają­ cych stąd obserwacji na te m at powodów, dlaczego trw a właśnie dane a nie inne dzieło. J e st bowiem coś zastanaw iającego w tym , jak doskonale widz ludowy odnajduje wspólny język z Aleksandrem hrabią F redrą, a odnaleźć go nie może np. z mieszczańskim d ram a­ tem z końca minionego stulecia. Dlaczego ta k się dzieje i jakie świa­ tło rzuca ten fak t na obchodzące nas zagadnienie?

Światło to jest dw ustronne. D otyczy zarówno walorów, którym dzieło literackie zawdzięcza swoją wartość, jak też dotyczy sposobu uczestniczenia tego dzieła w różnych nadbudow ach. Jak o przykład weźmy Zemstę. Budulec charakterów , budulec akcji w tej wspaniałej komedii jest całkowicie realistyczny i dla środowiska szlacheckiego mało pochlebny. Egoizm charakterów , bezwzględność wobec n a j­ bliższych, m aterialne podłoże wzniosłych słów i czynów — oto ów budulec. Na widok dwóch m ajątków , spadających na syna, B ejent powiada obleśnie: ,,Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zga­ dzać trzeb a” . A przecież ty m budulcem na ogół się bawimy. Nie budzi on w odbiorcy satyrycznego sprzeciwu. Tym mocniej się b a ­ wimy, im dalsza jest od nas umysłowość szlachecka, zobrazowana przez Fredrę.

J a k a jest tego przyczyna? Trzeba w tym celu możliwie dokładnie okreśhć sposób widzenia rzeczywistości przez Fredrę, ten sposób widzenia, k tó ry tworząc fundam ent jego reahzmu, nie daje się w y­ prowadzić w pole klasowym ideom szlacheckim pisarza. W myśl tych idei wysuwa Fredro w budowie akcji właściwości mogące pod­ nieść rangę ideologiczną przedstawionego środowiska. Apostrofa Cześnika do rycerskiej szabli, jego staroszlacheckie prawidła gościnności naw et wobec wroga, pochwała wewnątrzklasowej zgody w zamknięciu utw oru — oto najważniejsze z owych właści­ wości. Samo jednak środowisko kontuszowe bynajm niej nie z tych cech Fredro buduje. Bządzi nim inna całkowicie wizja idebwo- artystyczna.

(9)

POW O DY TRWAŁOŚCI DZIEŁA SZTUK I 369 Fredro przedstaw ia ludzi postępujących zgodnie z wymaganiami owego środowiska. Przedstaw ia ludzi niezdolnych wychylić się poza jego norm y, niezdolnych spojrzeć na nie z boku. W swoisty sposób są oni zamknięci i określeni konwencją m oralną i obyczajem swej sfery. Popełniają rzeczy złe, w ogóle nie domyślając się, że ta k czy­ nią. Taki realizm posiada barwę tradycjonalistyczną. Barwa ta jed­ nak pochodzi z doskonałej, nie zafałszowanej znajomości owego środowiska. Nie popraw ia go, nie ulepsza ani też nie kłamie. Ludzie F redry postępują tak , jak zachowywać się musiał przeciętny i ty ­ powy człowiek ich czasu i ich stanu społecznego. Takie widzenie rzeczywistości już nie jest trądycjonalistyczne jedynie, staje się napraw dę realistyczne. Tak zakreślony reahzm, chociaż sam Fredro nie wyznaczał m u zadań krytycznych wobec otoczenia szlache­ ckiego, zadania te w znacznym stopniu pełni. Osoby fredrowskie kom prom itują się przez to, że dostrzegam y stale, do jakich kon­ sekwencji norm y obyczajowe tego otoczenia prowadzą, przełam aw ­ szy się w ich naiwnie i bezceremonialnie dążących za własnym in te­ resem psychikach.

Ale zarówno znajomość ideologii F redry jak Uczne ustępy jego dzieł dowodzą, że pisarz ten wcale nie pragnął pogrążać swojej klasy społecznej. Jego świadomość ideologiczna raczej pragnęła słu- żyć jej obronie. Istnieje niewątpliwe przeciwieństwo między F red rą jako realistycznym obserwatorem a F redrą jako kom entatorem ideologicznym. Jego kom entarz mieści się w ram ach nadbudow y ideologicznej szlachetczyzny dziewiętnastowiecznej. Przede w szyst­ kim zaś w ram ach tych był ów kom entarz utw ierdzany przez reak­ cyjną k ry ty k ę ówczesną. Od W incentego Pola rozpoczyna się i aż do polonistyki dwudziestolecia ciągnie się owa linia interpretacji nie według rzeczywistej zawartości utworów Fredry, lecz według usług, jakie mogą one oddawać nadbudow ie burżuazyjno-szlachec- kiej, rządzącej w ty m okresie k u ltu rą polską. Nic wspólnego nie po­ siadają z rzeczywistą zawartością Zem sty, a z tej Unii pochodzić będą dytyram biczne ty rad y Eugeniusza Kucharskiego o Rejencie i Cześniku: „Polska urosła z takich dwu sił i wartości: z połysku staU w ręku takich rębaczy ja k Raptusiewicz i z nieugiętej, że­ laznej woU, skupionej w mózgu takich bajecznych głowaczy jak Milczek” .

Nic podobnego! G dyby ta k napraw dę było, Zemsta leżałaby przez nikogo nie otw ierana i nie grana na cm entarzu podobnie wstecznych zabytków sarmackich jak gawędy poetyckie Pola, prozaiczne Chodźki,

(10)

370 KAZIM IERZ W YK A

jak powieści H enryka Rzewuskiego. Tymczasem ta k nie jest. W Pol­ sce ludowej Fredro okazuje się tw órcą całkowicie dostępnym i zro­ zum iałym dla nowego widza. Próbowano to wyjaśniać samoistnymi wartościam i artyzm u fredrowskiego. W artości takie nie istnieją.

P rzykład F redry mówi o czym innym . Mówi mianowicie o tym , że częścią swojego dorobku pisarz ten niewątpliwie należał do tr a ­ dycyjnej nadbudow y szlacheckiej w okresie pow staw ania jego dzieł. Mówi dalej ów przykład, że ta część dorobku, apologetyczna wobec przeszłości sarmackiej, wchodziła również w skład nadbudow y póź­ niejszego okresu, burżuazyj no-szlacheckiej. B urżuazyjna Polska obejm ując po kulturze szlacheckiej jej bagaż ideologiczny, przej­ mowała w nim również apologetyczne pojęcia o przeszłości narodo­ wej jako kontuszow ym wytworze klasy szlacheckiej.

Czy ta część poglądów i dorobku F redry jest w jego dziele n a j­ w ażniejsza? N a pewno nie. Stanowi ona drugorzędny kom entarz do faktów zapisanych przez wspaniały realizm Fredrowski, do fak­ tów przem aw iających niezależnie od tego kom entarza. Ba, w nie­ zgodzie z jego wymową!

Stąd możliwy był proces dalszy, jaki obserwujemy dzisiaj. T ra­ dycyjna nadbudow a szlachecka zniknęła już w ciągu X IX stulecia. N adbudow a burżuazyjna znika w naszych oczach. Dla widza ludo­ wego, k tó ry od dzieciństwa w dawnych pałacach m agnackich ogląda domy k u ltu ry czy muzea, już ona nie istnieje naw et jako wspomnie­ nie. A zatem opisywana przed chwilą część dorobku F redry stała się jak gałąź, do której już nie m a drzewa. Gałąź tak a n aty ch ­ m iast usycha, usycha z korzyścią dla dorobku wielkiego komedio­ pisarza.

Z całkowitego przekreślenia resztek szlachetczyzny skorzystał właśnie realizm Fredrowski, ponad zamierzeniami au tora przeciwko niej się kierujący. Bo m ęty, które pochodzą z tych resztek, nie od­ żywiają już nadbudow y ideologicznej jego sztuk. Nie przeszkadzają oddziaływać samej ich wymowie. Coraz mniej nas obchodzi, co F re­ dro myślał na tem at swojej klasy. Coraz więcej obchodzi, jak ją wi­ dział i jak przedstawił. Podobnie u H omera mało nas obchodzi, czy wierzył on, że wielu bogów z Olimpu czy też jeden Bóg z chrześci­ jańskiego nieba kierują czynami Greków. Obchodzi nas, jak widział tych Greków pod Troją i ja k ich bitw y pokazał.

Dzieło F red ry jest zatem żywotne dzisiaj, gdyż główne wartości tego pisarza, jego reahzm obyczajowy w odbiciu środowiska szla­

(11)

POW ODY TRWAŁOŚCI DZIEŁA SZTUK I 371 checkiego, zdolne są wejść w żywy, bezpośredni k o n tak t z tw orzącą się nadbudow ą społeczeństwa socjalistycznego. U kazują bowiem jego komedie tę przeszłość i człowieka polskiego z początków X IX stu ­ lecia w sposób, k tó ry jest bliski naszej ocenie tych ludzi. J e s t bliski, bo mówi o nich prawdę, bo daleki pozostaje od apoteozy w samej budowie utw oru, bo jest krytyczny i przenikliwy.

W ty m sensie światło padające od komedii F redry jest dwu­ stronne. Z jednej strony niedwuznacznie pokazuje, że ich żyw ot­ ność to po prostu żywotność dających się historycznie prześledzić i opisać k ontaktów pomiędzy nimi a nadbudow am i pojawiającym i się od czasu napisania tych komedii. Z drugiej strony światło u k a­ zuje nam , że przyczyną prawdziwej żywotności są walory reali­ styczne tych komedii, zaw arta w nich k ap italna znajomość czło­ wieka i obyczajów. Bo tylko tu ta j mieści się gwarancja ich stałego odtąd oddziaływania. Jeśli najwybitniejsze dzieła Fredry, pisane ideologicznie z pozycji szlacheckich, przetrzym ują zwycięską próbę widza socjalistycznego, znaczy to, że w kulturze polskiej pozostaną na zawsze.

W ysnujm y wnioski. Przypom inam słowa Plechanowa: ,,Nie ma praw dy abstrakcyjnej; praw da jest zawsze k on kretna” . Xie m a ab ­ strakcyjnej trwałości dzieł literackich; istnieje tylko trwałość kon­ kretna. Można ją i należy przedstawić przy użyciu marksistowskich m etod badania zjawisk artystycznych. J e st w ty m na pewno jedno z najważniejszych zadań marksistowskiego literaturoznaw stw a. T u­ ta j bowiem, podobnie jak w wielu analogicznych okolicznościach, stajem y przed zagadnieniem, które wielcy twórcy naszej literatu ry przeczuwali i formułowali już dawno. Myślę o takich słowach Że­ romskiego, które w plata on w marzenia Bodzanty:

Któż ma odziedziczyć mękę i wzruszenie artyzm u ? Kto jeszcze wierzy w apostołów Andrzeja del Sarto z kościoła w Pizie, tak jak on wierzył ? Czyż nie lud tylko ? K to się w zruszy na świecie tragedią wieczernika L eo­ narda ? W szak on tylko. K tóż ted y ma prawo do odziedziczenia sztuki przeszłości? Czy mieszczuch wzbogacony trudem ludu, plem ię fabry- kanckie, plem ię giełdziarzy, dorobkiewiczów, przebiegłych wałkoniów, znieprawionych w szwindlach, czy plem ię ich fagasów dziennikarskich ?. . . D zieła sztuki — całą przeszłość artyzm u, owoc śm iertelnych zapasów z naturą i duchem tajem nicy — tę najw yższą, najstraszniejszą, najczci­ godniejszą, najcenniejszą z prac ludzkości, odziedziczy praca fizyczna i nakarmi nią głód swego ducha.

(12)

372 K AZIM IERZ W YK A

Jesteśm y świadkami tego jedynego w dziejach świata procesu. Jesteśm y jego świadkami w naszym krajn. Czyż może być pięk­ niejsze zadanie dla hum anisty, jak pokazać praw a naukowe tego procesu, jak śledzić, że proces ten złożony jest z postępu, sprawied­ liwości, a służy wielkim wartościom k u ltu ry narodu, k tó ra staje się własnością masy ludowej, jedynej napraw dę godnej jej dziedziczki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nic tez˙ dziwnego, z˙e podczas eutrapelii, czyli kabaretu filozofów (niestety, dawno juz˙ przemin ˛ał...), Ksi ˛adz Profesor był główn ˛a postaci ˛a, głównym

Zadania takie jak wyżej mogą oczywiście sprawiać kłopot w trakcie analizy kombinatorycznej, ale gdy już znajdziemy stosowny wzór, to wydaje się, że wystarczy już tylko

Zachęcanie daje jednak większy przyrost prawidłowych zachowań z uwagi na to, że przymus nie na wszystkich działa jednakowo – egzostatycy będą krnąbrni dla popisu,

Śmierć papieża Jana Pawła II i Jego pogrzeb sprawiły, że po raz pierwszy na tak dużą skalę na Bliskim Wschodzie publikowano w mediach materiały bezpo­.. średnio odnoszące

Choć z jedzeniem było wtedy już bardzo ciężko, dzieliliśmy się z nimi czym było można.. Ale to byli dobrzy ludzie, jak

Młodzieńczy utwór Aleksandra Wata JA z jednej strony i JA z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka ukazał się, wedle autora, w roku 1919, z datą „1920” widniejącą

▪ Zasada 4: Rozplanowanie fabryki musi być nakierowane na produkcję po jednej sztuce. ▪ Zasada 5: Towary muszą być nakierowane na produkcję po jednej

W tych dziełach sztuki, w których przekaz słowny jest organiczną częścią przekazu wizualnego, na przykład Jacksona Pollocka, odczy- tywanie obrazu bywa niejako kierowane