• Nie Znaleziono Wyników

"Jak co roku, tak i tym razem w dzień wigilijny..." : listy Teodora Parnickiego do Stanisława Kota z lat 1933-1962

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Jak co roku, tak i tym razem w dzień wigilijny..." : listy Teodora Parnickiego do Stanisława Kota z lat 1933-1962"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Zdzisław Pietrzyk

"Jak co roku, tak i tym razem w dzień

wigilijny..." : listy Teodora

Parnickiego do Stanisława Kota z lat

1933-1962

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/4, 229-263

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X X I , 1990, z. 4 P L I S S N 0031-0514

„JA K CO ROKU, TA K I TYM RAZEM W DZIEŃ W IG IL IJN Y ...”

LISTY TEODORA PARNICKIEGO DO STANISŁAWA KOTA Z LAT 1933—1962 Opracował

ZDZISŁAW PIETRZYK

Pierw szy zachow any list Teodora Parnickiego do Stanisława Kota pochodzi z 17 X 1933. N ie zachow ał się natom iast w zbiorze korespondencji Kota w cześn iej­ szy list, w którym młody, liczący wów czas 25 lat Parnicki zaproponował redakcji „Biblioteki N arodow ej” 1 przygotowanie dla tej serii wydawniczej W y b o r u p o e z j i

r o s y j s k i e j końca X I X i p o c z ą t k u X X w ie k u . Do współpracy między „Biblioteką Narodową” a Parnickim nigdy nie doszło. Kot, doceniający duży już w tedy doro­ bek Parnickiego w zakresie rusycystyki, nam aw iał go do starania się o katedrę literatury słow iańskiej w Rydze, z której zamierzał odejść Julian Krzyżanowski. Jak sam Parnicki pisał, byłaby to wymarzona dla niego posada, ale zdawał sobie sprawę z przeszkód form alnych, nie ukończył bowiem studiów polonistycznych rozpoczętych na U niw ersytecie Jana Kazim ierza w e L w ow ie u profesora Juliusza Kleinera. Jednak w zakresie rusycystyki i teorii literatury m iał osiągnięcia na m iarę pracownika naukowego, co docenił również m.in. Konstanty Chyliński, który przepowiedział, że „jednak na katedrę w ejdzie”. Stało się to w kilkadziesiąt lat później, kiedy Parnicki na zaproszenie Instytutu Filologii Polskiej U niwersytetu W arszawskiego prowadził gościnnie wykłady na tem at „historii w literaturę prze­ kuw anej” 2.

We wrześniu 1939 Parnicki znalazł się na terytorium okupowanym przez Z w ią­ zek Radziecki. Po rozwiązaniu Związku Zawodowego Pisarzy Polskich odm ów ił w stąpienia do kontrolow anego przez komunistów Związku Pisarzy Zachodniej Ukrainy. Odmowa była bezpośrednim powodem aresztowania Parnickiego przez NKWD i osadzenia w w ięzieniu, a następnie zesłania do Kazachstanu.

Pierw sze osobiste spotkanie Parnickiego z Kotem nastąpiło dopiero w r. 1941, w w ieczór w igilijny. Owego dnia Parnicki — po dwóch ciężkich latach pobytu w głębi Związku Radzieckiego — zjaw ił się w Am basadzie Rzeczypospolitej P o l­ skiej w Kujbyszewie. Został natychm iast przyjęty przez ambasadora, którym był w łaśn ie Stanisław Kot, i w łączony w skład personelu ambasady. Jak ważny był to dla Parnickiego m om ent w życiu, świadczą jego listy, szczególnie te pisane w grudniowych dniach kolejnych lat, przypominające tamten w igilijn y w ieczór. W dzięczność i sym patia Parnickiego w stosunku do Kota nie opierały się w y ­ łącznie na tym, że dzięki niem u został zatrudniony w am basadzie jako zastępca 1 Stanisław Kot był redaktorem „Biblioteki N arodow ej” od momentu jej po­ w stania w r. 1919 aż do 1947 roku.

2 T. P a r n i c k i : R o d o w ó d literacki. W arszawa 1974; H istoria w lite r a tu rę

(3)

a t t a c h é prasowego, następnie jako redaktor pisma „Polska”, a na koniec jako

a tt a c h e kulturalny, ale w ynikały z całokształtu kontaktów między nimi. Rozmowy młodego literata z doświadczonym historykiem kultury na tem aty h istorycznolite­ rackie inspirow ały — jak można sądzić z listów — w yobraźnię i uzupełniały w ie ­ dzę tego pierwszego. Kot był bardzo dumny z tego, że przyczynił się do powstania najpoczytniejszego dzieła Parnickiego — S r e b r n y c h o r łó w — poprzez dostarcza­ nie, dzięki swoim w pływom , literatury niezbędnej do studiów nad historią prze­ łomu X i XI w ieku 8.

Dalsze koleje życia Teodora Parnickiego były również zw iązane ze S tan isła­ w em Kotem. Młody w ów czas literat marzył o napisaniu pow ieści na tle podboju M eksyku przez Europejczyków w pierwszej połow ie XVI wieku. O sw oich p la­ nach i marzeniach zwierzał się profesorowi, który w ysłał go w 1944 r. do Meksyku jako atta ch é kulturalnego ambasady polskiej, spłaciwszy wprzód jego londyńskie długi. W taki oto sposób Kot angażował się w pomoc dla literatów, a Parnicki dzięki temu mógł realizować sw oje plany. Pobyt pisarza w Meksyku trw ał ponad 20 lat, tj. od 1944 do 1967 roku. Spod jego pióra w yszło w ów czas w iele powieści, ale n ie ta wymarzona o podboju Meksyku przez Cortésa (ułam kowo poruszył tę tem atykę w N o w e j baśni). Parnicki sam siebie określił, że jest „m entalnym dale- kowidzem ”, ponieważ powieść osnutą na tle podboju państwa A zteków przez Cor­ tésa napisał w ostatnich latach życia w W arszawie — nosi ona tytuł O p o w i e ś ć

o tr z e c h M etysach.

Korespondencja Teodora Parnickiego stanowi cenny m ateriał dla badaczy p i­ sarstwa tego niezw ykłego człowieka i literata. Ciepły nastrój listów , szczególnie tych w igilijnych, w skazuje na atmosferę przyjaźni, jaka łączy Kota i Parnickie­ go. Z listów też dowiadujem y się o fascynacjach pisarza, które zm uszały go do tworzenia kolejnych dzieł, i o jego „boleśnie uśm iechniętej” p ostaw ie w obec w łasnych powieści — bez względu na czas i warunki, w jakich powstaw ały.

Publikow ane tu listy Parnickiego znajdują się w Bibliotece Jagiellońskiej, w zbiorze korespondencji Stanisław a Kota (rkps przyb. 162/83). Ułożono je chro­ nologicznie, zaopatrując w kolejne numery. Pisow nię zm odernizowano, zacho­ w ując jednakże niektóre cechy charakterystyczne w zakresie interpunkcji oraz stosowania dużych liter w zwrotach grzecznościowych. Parnicki listy do Kota pisał przew ażnie na papierze listow ym , natom iast z okazji św iąt Bożego Naro­ dzenia zazwyczaj w ysyłał karty pocztowe w kopertach (24 XII 1948, 20 XII 1950, 24 XII 1953, 24 XII 1954, 24 XII 1958, XII 1959) oraz 6 V 1960 — jedyną kartę odkrytą. Koperty nie zachowały się. Parnicki w ykorzystyw ał w szystkie wolne m iejsca na papierze listowym i pisał niejednokrotnie na m arginesach, stosując odsyłacze, których tu nie zaznaczono.

* Zob. H. B a r y c z , w stęp w: S. K o t , P olska Z łotego W i e k u a Europa. War­ szawa 1987.

1

Lw ów, 17/X 1933 r. W ielce Szanow ny Panie Profesorze!

Choroba, k tó rą przechodziłem , nie pozw oliła m i odpowiedzieć wcześ­ niej n a list Pana. Bardzo P an u dziękuję za w y razy uznan ia i pochlebną ocenę m oich prac n ad lite ra tu rą rosyjską. Pochw ały Pańskie są dla m nie

(4)

tym cenniejsze, poniew aż dotąd oficjalny św iat naukow y raczej z re z e r­ wą, a — m am w rażenie — czasem i z pew ną niechęcią p a trz y ł na m oją „d y le tan c k o -litera ck ą ” działalność na tym terenie. Sądzę, że P an poznał też i o sta tn ie m oje prace, p o p u larn e a rty k u ły o ch arak terze encyklope­ dycznym druk o w an e w d o datku literack o -n au ko w ym ,,IKC” : Rosyjskie

szkoły poetyckie X X w. i R osyjska powieść historyczna к P raw dopodob­

nie obejm ę prow adzenie stałej ru b ry k i Z literatury rosyjskiej (recen­ zje, k ry ty k i) w „Przeglądzie Pow szechnym ” i tam że w jednym z n a j­ bliższych zeszytów um ieszczę now^ą obszerną pracę pt. Rosyjska poezja

inteligencka X X w ie k u 2.

P rzy k ro mi, że nic nie będzie z m oich p ro jektó w w spółpracy z „B i­ blioteką N arodow ą” ; mimo tego, co P an pisze — uw ażam jednak, że z p u n k tu w idzenia dochodowości jakiś jeden— dw a tom y poświęcone lite ­ ratu rze rosyjsk iej, a m ające c h a ra k te r antologiczny — m iały b y popyt i wziętość. Taki np. w y b ó r poezji rosyjsk iej XX w ieku albo antologia powieści histo ry czn ej czy w ogóle antologia lite ra tu ry rosyjsk[iej] (w tym stylu co opracow ana przez Boya Antologia literatury fra n c u sk ie j) 3 — zresztą, jak P an uważa.

T eraz przechodzę do spraw y najw ażniejszej, a poruszonej przez P an a przy końcu listu — m ianow icie, spraw y ew entualnego objęcia w p rz y ­ szłości k a te d ry w R y d z e 4. Otóż przede w szystkim pragn ę oświadczyć P anu, że choćby n aw et z ty ch pro jektó w nic nie wyszło — na całe życie pozostanie mi m iłe w spom nienie zaszczytu uczynionego mi przez jednego z najw iększych polskich uczonych. A teraz p rzejdźm y do sta n u fak ty cz­ nego:

P rzyznam się, że objęcie k a te d ry lite ra tu ry ro syjskiej byłoby dla m nie w p ro st w ym arzoną przyszłością i bardzo gorąco tego pragnę, u w a­ żając zresztą, że może m am pew ne do tego dane, może w iększe niż kto- bądź w Polsce (tak zresztą stw ierd ził Pan) — nie w yobrażam jednak sobie zupełnie, jak by się dało przeprow adzić faktycznie, a w szczegól­ ności form alnie. Pisałem , zdaje się, P an u o stanie m oich studiów i o swej, że się tak w yrażę, pozycji społecznej. Po przyjeździe z Dalekiego W scho­ du studiow ałem trz y lata na w ydziale h u m anistycznym u n iw e rsy te tu lwowskiego. Nie p rzy k ładałem się jednak zbytnio do studiów , pochłonię­ ty próbam i literack im i i p racą nad zaznajam ianiem Lw ow a z lite ra tu rą rosyjską. P ierw szy rok studiow ałem polonistykę, i to z dosyć dobrym i w y n ik am i i z dobrą opinią u p. prof. K lein era 5; potem jednak n ak ło­ niono mię, bym jako przybysz z Dalekiego W schodu w stąp ił na orien- talisty k ę (rojono mi „bajeczną k a rie rę ”) — okazało się jednak, że nie m iałem ani ochoty, ani ,,sitzfleisch’u ” do hieroglifów m ongolskich i d a v a n a g h a ri6 — toteż w trzecim roku (1930— 31) studiów — w łaśnie w tedy, gdy najw ięcej p rac z zakresu lite ra tu ry rosyjsk[iej] ogłosiłem w „M yśli N aro d ow ej” 7 — zagrożony zostałem u tra tą stypendium , ja ­ kie m iałem jako słuchacz — Polak z zagranicy. W n astęp n y m ro k u w ró ­

(5)

ciłem na polonistykę, ale pow ażne przejścia i w strząsy n a tu ry czysto osobistej i te ra z o d ry w ały m ię od studiów , zresztą byłem bez sty p e n ­ dium , powodziło m i się jak n ajg o rzej — nie uiściłem r a t szkolnych, s tr a ­ ciłem więc ten rok i form alnie. O dtąd na u n iw e rsy te t się nie w p isy w a­ łem , a że m oje prace literack ie upow ażniały m ię do tego — zostałem p rz y ję ty do Zw iązku Zawodowego L iterató w Polskich i odtąd zaw odo­ wo zajm uję się lite ra tu rą zarabiając ra z 300, d rug i raz 60 (!), a p rz e ­ ciętnie 100 do 200 złotych m iesięcznie. P ra ca literack a, tra k to w a n a za­ wodowo, okropnie w y czerpu je nerw ow o — zresztą zawsze m iałem n e r­ w y niezbyt zdrow e — czuję się więc ciągle zmęczony; w d od atk u bez żadnej pewności co do J u tr a — rozum ie się więc, że stanow isko, o ja ­ kim P an do m nie pisał — byłoby dla m n ie j czymś w ym arzonym . C ały bym się poświęcił system aty czn ej p racy nad lite ra tu rą rosyjską, u p ra ­ w iając w chw ilach w olnych — bez przym usu, bez oglądania się na za­ potrzebow anie ry n k u — dram ato p isarstw o i powieść historyczną. Czy jed n ak m am jakiekolw iek szanse uzyskania w obecnym stan ie „studiów o ficjaln y ch ” drogi do habilitacji? Czy m uszę k o n i e c z n i e uzyskać dyplom m agistra, b y potem się doktoryzow ać, a dopiero w ted y starać się o habilitację?... To by znaczyło, że m uszę na nowo w pisyw ać się na u n iw ersy tet, płacić taksę wg now ych przepisów i studiow ać rów nież ta k długo, jak w ym ag ają tego przepisy? — tego nie jestem w stan ie zrobić: nie m am ani pieniędzy, ani czasu, ani ochoty ślęczenia nad Szo­ b erem czy Łosiem 8 — Bóg wie jak długo! W d niu otrzym an ia listu od P ana pierw szy raz w życiu pożałow ałem , że nie ukończyłem n orm alnie studiów!... Ale może jest inna droga?... jakieś w y ją tk i, ułatw ienia?... S ły­ szałem , że u staw a przew id uje nadanie stopnia doktorskiego lub dopusz­ czenie do h ab ilitacji osoby nie posiadające norm aln ie prow adzonych ofi­ cjaln y ch studiów . W iem, że Pan „nie jest w łasce” 9, ale jest Pan uczo­ nym bardzo znanym i w pływ ow ym — byłb y m P an u przez całe życie nieskończenie wdzięczny, gdyby P an zechciał w yciągnąć do m nie ręk ę z pomocą, to znaczy w pływ am i sw ym i i stosunkam i p o starać się, by uzna­ no m nie — na podstaw ie m oich prac p o zau n iw ersyteck ich (a Pan wie, że jest ich bardzo dużo, i Pan sam raczył zaszczycić je pochlebną oce­ ną) — za „speca” od lite ra tu ry ro sy jsk iej i uzyskam [!] specjalne do­ puszczenie m ię do przedłożenia pracy dokto rsk iej bądź h a b ilita c y jn e j czy to któ rem uś z uniw ersy tetó w , czy m in iste rstw u (nie wiem, jaki jest proceder). A może bym mógł uzyskać jakieś stypendium ?

W r. 1931 był we Lw owie p. prof. L e d n ic k i10; m ów iłem z nim , była m ow a o ew en tu aln y m m oim przeniesieniu się do niego, do K rakow a, o asy sten tu rze, o sty p endiu m itd. — ale nic z tego nie wyszło. Może by P an mógł z prof. L ednickim porozum ieć się co do m ojej przyszłości?... A może lepiej i pom im o niego, bo — nie w iem dobrze, czem u — ale m am w rażenie, że jest m i raczej niech ętn y (niech to o sta tn ie zostanie m iędzy nam i — proszę bardzo o dyskrecję). Z na więc P an sta n fakty czny —

(6)

kończąc ten list, raz jeszcze gorąco proszę o darzenie m nie nadal sw ym i w zględam i — n ap raw d ę ta kariera, o k tó re j P an w spom niał, w y m arzo ­ ną by była dla m nie, — proszę więc napisać mi, jak się spraw a p rze d sta ­ wia, czego mogę się spodziew ać od P an a i w ogóle od przyszłości, — co m am robić... E w en tu aln ie niech P an łaskaw ie pom ówi z prof. L ed n i­ ckim — co on m yśli o tej spraw ie?

W oczekiw aniu odpow iedzi w czasie jak najszybszym kreślę się z n a j­ głębszym szacunkiem .

Teodor P a rn ic k i Lw ów, Łozińskiego 7

1 R o sy js k ie s z k o ły p o e ty c k ie X X w ie k u . „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1933, nr 266, z 25 IX; R o s y js k a p o w ie ś ć h isto ryczna. Jw., nr 280, z 9 X.

2 Zob. „Przegląd Pow szechny” z lat 1933—1934 — t. 199: R o s y js k a lite r a tu r a

e m i g r a c y j n a ; t. 200: Z li te r a tu r y r o s y js k ie j, A k m e i z m ; t. 202: N o w e dro g i r o s y js k i e j

p o w i e ś c i h is to ry c z n e j, Z p i ś m i e n n i c t w a r o s y js k i e g o i u k ra iń sk ie g o ; t. 203: Z li t e ­

r a t u r y r o s y jsk ie j.

8 T. B o y - Ż e l e ń s k i , A n to lo g ia lite r a tu ry fr ancuskiej. Kraków 1922. 4 W latach 1930—1934 profesorem literatur słowiańskich na U niw ersytecie w Rydze był Julian Krzyżanowski (1892—1976). Jego następcą na tej katedrze został Stanisław Kolbuszewski (1901—1965).

5 W latach 1920—1941 Juliusz K leiner w ykładał na U niw ersytecie Jana K azi­ m ierza w e Lwowie, później na K atolickim U niwersytecie Lubelskim i na U n i­ w ersytecie Jagiellońskim.

6 D evanagari — pism o indyjskie alfabetyczno-sylabistyczne, jedna z licznych odmian pisma brahm i.

7 Zob. „Myśl N arodowa” z r. 1930: T o łstoj — S ie n k i e w ic z — A ld a n o w (nr 18),

N o w a fala r o m a n t y z m u r o s y js k i e g o (nr 42); z r. 1931: O b r z ą d e k w schodnio s ł o w i a ń ­

sk i a P o la c y n a D a l e k i m W s c h o d z ie (nr 14), Bogoiskatie l. (O t w ó r c z o ś c i D y m i t r a

M e r e ż k o w s k ie g o ) (nr 19), P o e z ja r o s y js k a X X w i e k u (nr 32), D z ie d z ic tw o W a l t e r -

-S c o t to w e . ( U w a g i n a d w s p ó łc z e s n ą p o w i e ś c i his to rycz n ą ) (nr 37).

8 Mowa o podręcznikach akademickich dla studentów polonistyki: J. Ł o ś ,

G r a m a t y k a polska. Lw ów 1922—1927. — S. S z o b e r , G r a m a t y k a j ę z y k a p o lskiego. Warszawa 1914—1916.

6 Stanisław Kot był jednym z inicjatorów protestu przeciw uw ięzieniu przy­ w ódców Centrolewu. W roku 1933 został przeniesiony w stan spoczynku, a katedra historii kultury na U niw ersytecie Jagiellońskim , którą objął w r. 1920, została zlikwidowana.

10 Wacław L e d n i c k i (1891—1967) — rusycysta, profesor U niwersytetu Ja­ giellońskiego w latach 1928—1939, później profesor Harvard U niversity (1940— 1944) i Berkeley University.

2

18/XII [19]42. W ielce Szanow ny Panie Profesorze,

Z daje się, że o tw iera ją się tera z przede m ną w iększe m ożliwości p r a ­ cy nad powieścią o M ieszku II — zresztą, czuję n iep rz ep a rtą p otrzebę stw orzenia powieści, już choćby dla zaafirm ow ania przed sobą sam ym

(7)

sensu swego istnienia. W ciąż m am poczucie, iżem stra c ił rok — rok w ol­ ności fizycznej i wolności in te le k tu a ln e j, m imo że o b iek ty w n ie rok ten był pełen p racy — nie okazałem się może w y b itn y m prasow cem , ale dopiero teraz, gdy w naszym dziale p rac u ją 4 osoby, mogę i ja sam (a może też i inni, o ile m ają dobrą wolę i chęć o b iek ty w n ej oceny) oce­ nić, jak ogrom ny ciężar spoczyw ał na m nie od lipca...

W każdym razie m uszę wziąć się do powieści, w zw iązku z czym go­ rąco P an a proszę o pow tórne um ożliw ienie mi sk o rzystan ia z Chrobrego Z akrzew skiego i G rodeckiego-Zachorow skiego... 1 B yłbym też ogrom nie P a n u wdzięczny, jeśliby Pan zechciał w L ondynie poświęcić troch ę cza­ su na odszukanie dla m nie jakichś w artościow ych a szczegółow ych d zieło : 1) O ttonie III i G erb ercie-S y lw estrze 2,

2) o A nglii epoki n ajazd u duńskiego i panow ania K a n u ta W ielkiego 3. C hciałbym też bardzo mieć tu swego A e c j u s z a 4 — ogrom nie bym b y ł zobowiązany, gdyby Pan zechciał polecić odszukanie go dla mnie. Może jest gdzie — w czyimś p ry w a tn y m choćby posiadaniu — na Bli­ skim W schodzie lub Londynie...

P am ięta P an w głów nych zarysach m oją koncepcję pow ieści o M iesz­ ku? Pogłębiłem ją trochę kiedyś w Rzym ie — na koncercie w ru in a c h bazyliki M a k se n c ju sz a 5 — w idziałem fascyn u jącą tró jk ę: ojciec, syn i synowa... Zaobserw ow ałem , jak pod działaniem p odniecającej m uzyki

Bolero R avela — jak gdyby fluid jakiś rzucał k u sobie w zajem sp o jrze­

niam i ojca i synow ej, ponad głową syna (w jej spojrzen iu podziw i go­ towość rzucenia się naprzeciw na pierw sze skinienie; w jego tkliw ość i sm utek u śm iechnięty rozsądnego opanow ania)... I tak mi się dziś widzi tró jk a: C hrobry, Mieszko II i R yksa-R ycheza... S iostrzenica w sp an ia­ łego fa n ta s ty i biednego n e u ra stern ik a w jedn ej osobie — O tton a III, przyw ozi z sobą do Polski w iarę w możność w skrzeszenia u n iw e rsa ln e ­ go Im perium R om anum , w k tóry m G erm ania i Sclavinia, G recja i Italia, a może B ry tan ia i Galia będą rów norzędnym i członami... J e j m ąż od dziecka o p ętan y jest tą sam ą ideą — u rzek ła go ona, gdy 10-letnim chłopcem , siedząc u nóg ojca, przy słu ch iw ał się przedziw nym m owom O ttona III w Gnieźnie... Rycheza w ierzy, jak i jej w uj, — że Bolesław jest ty m człowiekiem , k tó ry m a wolę i moc do stw orzenia takiego Im ­ p eriu m — w najlep szej woli i w ierze, jak b y w stan ie tra n su , wciąga teścia w w ir sp raw w ew n ętrzn o im perialn y ch — nie wie... nie rozum ie, że jest narzędziem m ądrych, trzeźw ych polityków (arcybiskup Tagi- no 0 — K o n rad frank[oński] 7, późniejszy cesarz, w pew ny m sensie i ce­ sarz H en ry k II), k tó rzy doskonale w iedzą, że Im p erium R om anum O tto ­ n a III to fikcja... baśń... że św iat chrześcijański — to albo Im p eriu m R zym sko-G erm ańskie... narodow o-germ ańskie z p rog ram em ściśle e k ste r­ m inacyjnym , to leru jące najw yżej ,,volksdeutschów ” (oczywiście w skali pojęć X I-w iecznych) — albo szereg p ań stw narodow ych czy ściślej m ó­ wiąc szczepowych... I na tę p raw d ę Rychezie o tw iera oczy sam Bole­

(8)

sław — on, m ąż sta n u bez złudzeń, najtrzeźw ieszy z trzeźw ych... I w te ­ dy, gdy R ycheza d ojrzew a in te le k tu a ln ie i psychicznie, o d arta ze złu ­ dzeń, gdy w g ru zy w ali się w yśniony baśniow y obraz O ttonow ego R zy­ m u — uśw iadam ia sobie — ona tak a nie nordycka w w yglądzie i ty pie psychicznym ... tak bardzo podobna do babki Teofano 8, — że skoro zo­ sta je ty lk o ,,aut— a u t”, — ona jest nie z Bolesławem , ale z tam ty m i — ze ,,sw oim i”... Ale m ęża M ieszka nadal będzie m am iła w izją O ttonow ą, w k tó re j realizację sam a nie w ierzy — ona, dotąd ślepe, nieuśw iado­ m ione n arzędzie — odtąd św iadom y wódz „V k o lu m n y ”... I gdy zab rak ­ nie najtrzeźw iejszego z trzeźw ych — zwycięży...

I tu chciałem zasięgnąć P ań sk iej rady. Wie Pan już chyba dobrze — poznaw szy m nie w ciągu m iesięcy w spółżycia w K ujbyszew ie, — że m oja zasadnicza postaw a jako pisarza wobec dziejów 9: szopenhauerow ska r a ­ czej niż radosna, optym istyczna... W izja walącego się p aństw a — w izja trag iczn a nie spełnionych olbrzym ich snów, rów nocześnie przesycona cała podziw em dla owego najtrzeźw iejszego z trzeźw ych, k tó ry nie p rze ­ żył siebie w żadnym z synów... — jest mi bliższa niż „happy e n d y ” sien­ kiew iczow skiego pokroju... ale czy nasze em igracyjne społeczeństw o dziś w ydobędzie z siebie oddźw ięk na tragiczną koncepcję?... Czy nie stęsknion e jest ono raczej za „happy endam i”?... Czy nie należałoby na ok res pow ojenny raczej zostawić tem a tu u padku państw a za M ieszka, a zakończyć akcję powieści, te ra z pisanej, rokiem 1018 — m om entem triu m fu ... — w zakresie akcji psychologicznej m om entem odarcia R y- chezy ze złudzeń i przejścia jej do roli świadom ego — dobrze znającego swe cele w odza „V k o lu m n y ” ?... Oczywiście to bardzo zwęzi h o ry zo n ty dzieła i spłyci koncepcję... oczywiście, in telig en tn iejszy czytelnik, zam y­ k ając książkę w m om encie, gdy arcy b isku p Tagino zgina w Budziszynie kolano przed Bolesław [em ]10 — pom yśli z m elancholijnym uśm iechem czy w ręcz z p ełn ą p asji goryczą: „Cóż z tych trium fów , skoro po 15 la ­ ta c h ru n ie to w szystko?!”... — ale jak P an sądzi? jaką z ty ch dw u m o­ żliw ych pow ieściow ych koncepcji należy postaw ić przed oczy em igracji polskiej w dobie dzisiejszej? O grom nie bym się cieszył, gdyby zechciał P a n p rzyjść mi na pomoc tu swą radą, w ypow iadając się p a ru choćby słow y...

Jeszcze bard ziej um ocniłem się w zam iarze w prow adzenia do powieści m o ty w u ciasnych związków polsko-angielskich w ta m te j epoce... To m o­ je praw o — praw o pow ieściopisarza historycznego, nie historyka... J a nie przek ręcam zdarzeń, o k tó ry c h w iem y; ja w ypełniam lu k i t a m , gdzie d z i a ł o s i ę coś, o czym nic nie wiem y... Może w łaśnie d z i a ł o s i ę t a m to: szukanie przez obóz E telred a II 11 i E dm unda 12 pom ocy w Polsce przeciw najazdow i duńskiem u.

C ieszyłbym się, gdyby zechciał P an do m nie napisać. N ajserdeczniej P a n a pozdraw iam . Łączę w y razy głębokiego szacunku.

(9)

I S. Z a k r z e w s k i , B o le sła w C h ro b ry W ielk i. L w ów —W arszawa—Kraków 1929. — R. G r ó d e c k i , S. Z a c h o r o w s k i , J. D ą b r o w s k i , D z ie j e P o ls k i

ś r e d n i o w i e c z n e j w d w u to m ach. Kraków 1926.

г G e r b e r t z A u r i l l a c (ok. 945—1003) — zdobył w ykształcenie w opac­ tw ie benedyktynów w Aurillac (mieście w Owernii nad rzeką Jordanne), arcy­ biskup Reim s od r. 991, arcybiskup R aw enny od r. 998, papież od r. 999, nauczyciel i doradca Ottona III.

s K a n u t W i e l k i (ok. 994—1035) — król A nglii od r. 1016, od 1018 r. król Danii, w 1028 r. opanował Norwegię.

4 A e c ju sz , o sta tn i R zy m ia n in . P o w i e ś ć his to rycz n o -b io g r a ficz n a . W arszawa 1937. 5 M a r c u s A u r e l i u s V a l e r i u s M a x e n t i u s (ок. 280—312) — syn cesarza Maksymiana, w 306 r. obwołany cesarzem, w 308 r. został przez K onstan­ tyna W ielkiego ogłoszony wrogiem publicznym. Po poniesionej klęsce utonął w Tybrze.

8 W o l f g a n g T a g i n o (zm. 1012) — arcybiskup Magdeburga w latach 1004— 1012, w cześniej kapelan nadworny Henryka II.

7 K o n r a d II (ok. 990—1039) — król niem iecki od r. 1024, cesarz od 1027 roku. 8 T e o f a n o (ok. 950/955—991) — od r. 972 żona cesarza Ottona II, po jego śm ierci przejęła w ładzę i zapewniła tron m ałoletniem u synowi, O ttonowi III.

9 Ręką Parnickiego przekreślone wyrazy: „Boleśnie uśm iechnięta”.

10 Arcybiskup Tagino nie mógł „zginać w Budziszynie [w r. 1018] kolana przed B olesław em ”, gdyż zmarł kilka lat wcześniej, w 1012 roku.

II E t e l r e d II (968—1016) — król A nglii od 979 roku.

12 E d m u n d II Ż e l a z n e Ż e b r o (980—1017) — król A nglii od r. 1016, został zam ordowany wkrótce po układzie z Kanutem W ielkim.

3

24/X II 1948 W ielce Szanow ny i Drogi P anie Profesorze,

Dziś siedem lat, jakeśm y się poznali osobiście — p am ięta Pan? W szed­ łem w łaśnie z ulicy do przedpokoju am basady w K ujbyszew ie, a ró w ­ nocześnie Pan w yszedł ze swego pokoju, o kogoś się dopytując... C hw ilę tę zawsze z w ielkim w spom inam w zruszeniem — dziś zaś z w iększym niż w in n y ch dniach roku, oczywiście...

Od czasu, jakem pisał do P an a o statn i raz — dręczy m ię rod zaj w y ­ rz u tu sum ienia. Oto m ogłem niechcący spraw ić P a n u przyk rość — ba, w ydać się P an u niew dzięcznym — użyłem w odpow iedzi na P ańskie zdanie „Ileż pisarzy polskich m iało możność znaleźć się w M ek sy k u’' zw ro tu w y b itnie dw uznacznego „Szczęście, że nie w ięcej!” Co by mogło w yglądać na żal, niem al na w y rzu t, żem się tu — za P a n a sp raw ą czy raczej opieką, pom ocą — znalazł. Chodziło mi zaś o to, że coś istotnie tkw i w tu te jsz y m klim acie i w ogóle atm osferze — coś co (ludziom tu nie urodzonym ) niesłychanie osłabia spraw ność in te le k tu a ln ą , w y d a j­ ność tw órczą... (określam to coś niby k ra j Lotofagów z O dysei). Ale ująłem to istotnie w form ę nieudaną. Bo prim o — zam iast się żalić po­ w inienem :

1) stw ierdzić, że to może być czysto indyw id ualne, — że inni p isa­ rze nie ulegaliby tak tem u działaniu,

(10)

2) n aw et we w łasnym w y p ad k u p rete n sje pow inienem kierow ać pod w łasn y m adresem — osłabia m ię (in te le k tu a ln ie ] i twórczo) p o b y t tu? Cóż — trzeba zdobyć się na w ysiłek (intelekt[ualny] i tw órczy) w iększy niż gdzie indziej.

Bardzo serdeczne Życzenia Św iąteczne i Noworoczne i moc pozdro­ w ień łączę.

T eodor P. [Pod n ad ru k iem : „Feliz Navidad y Próspero Ario N u e v o ”, jeszcze raz podpis:] Teodor P arn ick i

PS. W powieści H. Jam esa The Ambassadors jest tak i passus (o m a ­

larzu am eryk[ańskim ] p rzy b y ły m do P aryża, by kształcić sw ą osobo­ wość twórczą), „...but s tu d y had been fatal to h im so far as a n y th in g

could be fatal, and his p r o d u c t i v e power faltered in p r o p o r ­ t i o n as his know ledge g r e w ” 1. Może to w łaśnie ze m ną się dzieje —

nie klim at, nie atm osfera, ,,ale m agia odsyłacza” niszczy m ój talent... Ale się jeszcze nie daję — nie k ap itu lu ję. Jeszcze Teodor P a rn ic k i (w brew tw ierdzeniom ty ch czy owych) n i e skończył! T.P.

O puściłem (przeoczyłem ) tę stronę, — więc skoro jest m iejsce, jesz­ cze p arę słów: S r fe b m e ] orły m iała w W arszaw ie w ydać na G w iazdkę „K siążnica A tlas” 2. Co do dalszych powieści, wciąż się jeszcze nie m ogę d efinity w n ie zdecydować, co z rzeczy zaczętych n a jp ie rw doprow adzić do końca (jest coś z przełom u w w. II— III; z czasów K o n st[an ty n a] W [ielkiego]; — i B izancjum w czasach A ecjusza (m onofizyci)3. Ale gdy cokolw iek z [tej] tró jk i skończę — zaraz w racam do Azteków.

List napisany na dwóch kartach pocztowych; na jednej znajduje się fotografia wulkanu Popocatepetl, a na drugiej — ruin Mitla. Każda karta posiada nadruk:

„Feliz N a v i d a d y P r ó sp e r o Ario N u e v o ”. Obok daty dopisane ręką S. Kota: „17.1.49”. 1 H. J a m e s , A m b a s a d o r o w i e . Tłumaczyła M. S k i b n i e w s k a . W arszawa 1960.

2 Pow ieść została wydana przez „Książnicę A tlas” w e W rocławiu w 1949 roku. * Mowa tu o powieściach S ło w o i ciało, T w a r z k s ię ż y c a i Ś m i e r ć A e c ju sz a , w ydanych w latach sześćdziesiątych — zob. list 23, przypis 2, i list 26, przypis 1.

4

W ielce S zanow ny i K ochany Panie Profesorze,

Z okazji zbliżających się Ś w iąt Bożego N arodzenia i Nowego Roku, ja k i nadchodzącej rocznicy (9) naszego poznania się w am basadzie w K ujbyszew ie ślę moc N ajserdeczniejszych Życzeń

Alegres Pascuas y Próspero Ario N uevo

w ra z z zapew nieniam i o niezm iennym sw ym sentym encie.

Szczerze od dany Teodor P arn ick i 20/X II 1950 — M exico D.F.

(11)

Karta pocztowa z naklejoną fotografią pomnika Krzysztofa Kolumba w Me­ ksyku i z wkom ponowanym w tekst nadrukiem w języku hiszpańskim: „Alegras

Pascuas y Próspero Ano Nuevo”.

5

3/V [19]51 W[ielce] Szanow ny i K ochany Panie Profesorze,

Z bliżają się P ańskie Im ieniny — proszę p rzy jąć ode m nie w iele b a r ­ dzo serdecznych życzeń w raz z zapew nieniam i o niezm iennym s e n ty ­ m encie.

Je ste m w bfardzo] dobrej form ie p isarsk iej o s t a t n i o — nie jest to j e s z c z e powieść o M eksyku, ale nasuw a mi się na m yśl (na m a r ­ ginesie Pańskiego w y rzu tu : „N igdy P an u nie zapom nę, że posłałem P a n a do M eks[yku] pisać powieść o A ztekach” ), — że oto przecież w r ó w - n y m stopniu d z i ę k i P an u p rzem ierzyłem Bliski W schód — jech a­ łem szlakiem P a rtó w — p atrzy łem z ta ra su hotelow ego na T ygrys w pu nkcie o 25— 30 kilom etrów oddalonym od św ietn ej S e le u k ii4, gdzie d y sku tow ali pod p o rty k iem stoik A rchidam as 2 i sceptyk E u f r a n o r 3 — gdzie „C haldejczyk” Seleukos 4 w yprzedzał o 1700 la t blisko m yślą Ko­ p ern ik a, gdzie się w rzeczyw istości (a n i e w N iniw ie) rozgryw ała akcja biblijnego rom an su „aw an turn iczeg o ” o Tobiaszu... Czyli więc i o b e c - n a m oja powieść rodzi się n ap raw dę z ciepła prom ieni P a ń s k i e g o m ecenatu... Za co też gorąco dziękuję —

O ddany T. P arn ick i

1 Seleukia — miasto założone ok. 312—310 r. p.n.e. przez Seleukosa I Nikatora, druga stolica państwa Seleukidów, zburzona przez Rzym ian w 165 r. p.n.e.

2 A r c h i d a m a s ( A r c h e d e m o ) z T a r s u — uczeń Diogenesa z Babi­ lonii, działał w Seleukii nad Tygrysem w II w. p.n.e.

8 E u f r a n o r z S e l e u k i i — żył na przełom ie III i II w. p.n.e., uczeń Timona z Fliuntu.

4 S e l e u k o s z B a b i l o n u — żył w III w. p.n.e., zw olennik teorii helio- centryzmu.

6

26/VI [19]51 W [ielce] Szanow ny i Drogi Panie Profesorze,

Na razie przesyłam tylko kilka słów pozdrow ień — obszerniej i to w zw iązku ze sp raw ą P ańskich p am iętników napiszę za jakieś 10— 15 dni.

(12)

7

10/VII 1951 W[ielce] Szanow ny i Drogi Panie Profesorze,

Z całego szeregu pow odów nie m ógłbym się okazać P an u a k u r a t tak pom ocny, jak Pan to sugerow ał — z powodów tych, dla p rzy k ład u , m ógłbym w ym ienić np. to, że w łaśnie okres P ana in te resu jąc y (g ru ­ dzień 1941 — lipiec 1942) dcść silnie z a ta rły w m ej pam ięci w rażen ia następnego o k resu kujbyszew skiego... a zresztą, znacznie m n iej się w ow ym p ierw szy m okresie orientow ałem , co się wokół m nie w a m b a­ sadzie dzieje, niż potem ... Poza tym w p ro st by mi nie „w yszło” p isa ­ nie — choćby luźnych n o tate k tylko — w form ie p am iętn ikarsk iej... stąd choć m iałem i w ielkie w ew nętrzn e pokusy i propozycje, żebym sam napisał p am iętn ik kujbyszew ski, zawsze to odrzucałem ... A i nie m ógł­ bym „przerzucić” k o n cen tracji z tem a tu historycznego na inny itd... itd. Tym niem niej, o ile np. będzie P an a in tereso w ał jakiś poszczególny p ro ­ blem czy epizod, — z a w s z e p r o s z ę o z w r ó c e n i e s i ę d o m n i e z z a p y t a n i e m , czy i co m ianow icie ja m ogłem w zw iązku z ty m problem em czy epizodem zapam iętać... Oczywiście, cokolw iek o tak iej k o n k r e t n e j sy tu acji będę pam iętał, n ajd o k ład n iej P a n u napiszę... Z resztą z w łasnych doświadczeń — co p raw da w o dniesieniu do m ateriałó w h isto ry czn y ch (myślę jednak, że to w każdym w y p ad k u jednakow o oddziaływ uje), wiem , że niech tylko odświeży się w pam ięci nazw isko w zgl[ędnie] im ię osoby, a w n e t im ię to poczynają o b rastać w ydobyw ające się z pam ięci tajn ik ó w fakty... Proszę mi napisać, czy będę m iał rację, jeśli założę, że w w ielkim stopniu odśw ieży P ań sk ą p a ­ m ięć poniższa lista perso naln a Pańskiego najbliższego otoczenia od m o­ m en tu mego p rzy ja zd u do K ujbyszew a: a więc radcow ie H e n ry k So- k o ln ic k i1 i J a n T a b a c z y ń sk i2, — pierw si sek retarze: A r i e t 3, M niszek 4, Ł opatto 5 (dział k onsularny) i Załęcki [!] (M aciej)6; Załęcki był później delegatem w e W ładyw ostoku...

II sek retarze i attach é:

E m m anuel F rey d , zastępca kierow nika W ydziału Opieki — kiero w nik iem n a jp ie rw W acław B ru n e r 7, potem S tefan G a c k i8,

G ło g o w sk i9 (w ysłany przez P an a na delegata do Aszchabadu), Jen icz (w ysłany przez P an a na delegata przy sztabie arm ii),

P ło s k i10 (w ysłany przez P an a na delegata — ob łast’ półn[ocno]-kazach- st[ańska]),

L ickindorf (del[egat] — o b łast’ paw łodarska), prof. H eitzm an 11 (del[egat] — Sam arkanda), S ło w ik o w sk i12 (del[egat] — Czelabińsk),

Oczywiście — attaché: A szkenazów na (obecnie p. D rohojow ska 13), p rz y ­ była z W aszyngtonu... (potem przyleciał ze S tam b u łu jeszcze jeden

(13)

M i s j a W o j s k o w a : g en erał W o lik o w sk i14 — p u łko w nik lo tn ic ­ tw a (nazw iska nie pam iętam ) — pułkow nik B o rtn o w s k i15 — m a jo r J a - cyna 16 — ro tm istrz P rz e w ło c k i17; po likw idacji M isji W ojskow ej i w y- jeździe gen. W olik[owskiego] jako attaché wojsk[ow y] na żądanie rząd[u] sowieck[iego] — n astęp n y m attaché w ojskow ym : pułk. Tadeusz R ud ­ nicki 18.

W y d z i a ł P r a s o w y : P ru s z y ń s k i19 (opuścił ZSRR razem z P a ­ nem ) — B roniew ski 20 (w yjechał z w ojskiem ) — S inger 21 (w yjechał z P a ­ nem ) — Kodź 22 (w yjechał z w ojskiem ) — W ein trau b 23 (w yjechał w pięć tygodni po P anu) — ja (zostałem aż do zerw ania stosunków dy p lo m a­ ty c z n y c h ] — w iosna 1943) 24.

Aha, — p rzy sztabie arm ii przed Jeniczem był H au sn er 25.

K i e r o w n i k k a n c e l a r i i : R o sm a ń sk i26 (gdy w y jech ał Ł o p a t- to — R osm ański objął dział k o n su larn y , kiero w nik iem kan celarii — D u d ry k -D a rle w s k i27).

R a d c a f i n a n s o w y : M arian S tru m iłło 28.

P a ń s c y s z y f r a n c i : B ronisław Z a łę s k i29 (bez ręki), K rom icki (?) — p. W ilkowa...

O sobisty P ań sk i służący: Is k rz y ń s k i30 (w yjechał z Panem ).

Poza dyplom atam i już w ym ienionym i w y jech ali z A m basady na de­ legatów urzędnicy: S z u m sk i31 (PPS) do A km olińska (nigdy fak tyczn ie nie o bjął urzędow ania — chorow ał w K u jbyszew ie na ty fu s — w y jech ał z w ojskiem ) — M i e s z к o w s к i 32 — do K rasn o jarsk a: w p rzeciw ień ­ stw ie do dyplom atów (H eitzm an, Słow ikow ski, Płoski, L ickindorf, Gło­ gowski, Załęcki) nigdy nie został z w ięzienia w ypuszczony...

Poza w ym ienionym i już (Pruszyński, Singer, Iskrzyński) w y jech ali z P anem na sta tk u w ołżańskim : p. T eresa L ipkow ska — zdaje się też (nie jestem pew ny) p. Pow ierzyna — i szofer B r u c h 33 (woził on tu w M eksyku czas jakiś Drohojow skiego 34...)

Na razie tyle. N ie w iem , czy n a coś się to P a n u przyda, — ale jeśli t a k — podobnym i „odśw ieżeniam i” pam ięci zawsze chętnie służę.

O ddany T eodor P arn ick i

1 Henryk S o k o l n i c k i (1891—1981) — dyplomata od r. 1919, od 1936 r. po­ seł nadzwyczajny i pełnomocny w Helsinkach.

2 Jan T a b a c z y ń s k i od czerwca 1943 był dyrektorem centrali wschodniej informacji i dokumentacji.

* W iesław A r i e t (ur. 1907), dyplomata, w latach 1931—1933 pracował w kon­ sulacie w Berlinie, następnie był referendarzem w K om isariacie Generalnym w Gdańsku.

4 A leksander M n i s z e k (1904—1972) — dyplomata, w latach 1934—1937 pracował w konsulacie w Mińsku, w icedyrektor Protokołu D yplom atycznego przy Rządzie Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie.

5 W alerian Ł o p a t t o (ur. 1888), dyplomata, konsul w L ibaw ie w latach 1920—1925, Rydze w latach 1925—1929, konsul generalny w Stam bule w latach 1929—1932, po w ojn ie osiadł w Kanadzie.

(14)

* Maciej Z a ł ę s к i (ur. 1904) — prawnik, dyplomata, pracował na placów ­ kach dyplom atycznych w Gdańsku, Tbilisi, Moskwie, Kownie. 10 VII 1942 K om i­ sariat Spraw Zagranicznych ZSRR zażądał opuszczenia przez niego terytorium Związku Radzieckiego.

7 W acław B r u n e r (1898—1957) — działacz POW, uczestnik w alk o Lw ów i Śląsk, pracownik M inisterstwa Opieki Społecznej, wiceprzewodniczący Tym cza­ sowego Rządu Jedności Narodowej w Londynie.

8 Stefan G a c k i (1901—1984) należał pod koniec w ojny do Polskiego Ruchu W olnościowego „Niepodległość i Demokracja”, był redaktorem „Trybuny”, organu tego stronnictwa.

3 Adam G ł o g o w s k i (ur. 1901) — dyplomata, pracował na placówkach dy­

plomatycznych w Lille, Tbilisi, Teheranie i Gdańsku.

10 Witold P ł o s к i (1897—1951) — inżynier rolnik, wykładowca na U niw er­ sytecie Jagiellońskim . Brał udział w walkach w 1939 r. oraz w e W łoszech. Zmarł na emigracji.

11 Marian H e i t z m a n (1899—1964) — historyk, od 1925 pracownik U niw er­ sytetu Jagiellońskiego, po II w ojn ie światowej od 1949 r. w ykładow ca w St. Tho­ mas College w St. Paul.

12 Henryk S ł o w i k o w s k i (1911—1976) — dyplomata, m.in. przebywał na placów ce w Bagdadzie.

18 Natalia z A s z k e n a z y c h 1° v o to D r o h o j o w s k a , 2° vo to F r a n c o — honorowy pracownik ambasady polskiej w Waszyngtonie, od końca 1941 do maja 1943 a ttaché kulturalny abasady w Kujbyszewie.

14 Romuald W o l i k o w s k i (ur. 1891) w 1920 r. był szefem sztabu V armii, którą dowodził gen. W. Sikorski, w latach 1923—1925 a tta ch é w ojskow y w M oskwie.

15 Leon B o r t n o w s k i (1899—1976) — pułkownik dyplomowany, służył przed w ojną w 83 pułku piechoty.

18 W acław J a c y n а (1898—1979) od 1932 r. w Sztabie Generalnym WP, był w dowództw ie Bazy Ewakuacyjnej w Teheranie, w alczył w II Korpusie PSZ w e Włoszech, zmarł na em igracji w Argentynie.

17 Józef P r z e w ł o c k i — zastępca a ttach e w ojskow ego ambasady polskiej w Kujbyszewie, na żądanie w ładz ZSRR opuścił terytorium Związku Radzieckiego.

18 Tadeusz R u d n i c k i (1896—1977) — podpułkownik dyplom owany, w czasie w ojny był szefem VI Oddziału Sztabu Generalnego WP, zmarł na em igracji w P a­ ryżu.

19 Ksawery Pruszyński. 20 W ładysław Broniewski.

21 Bernard S i n g e r (1893—1966) — dziennikarz, sprawozdawca sejm owy, w spółpracownik pisma „Nasz Przegląd”, po w ojnie osiedlił się w Londynie, w sp ół­ pracował z pismem „Economist”.

22 Stanisław К o d ź (1897—1964) — prawnik, publicysta, członek Stronnictw a Narodowego, członek redakcji „Dziennika W ileńskiego”.

28 Wiktor W e i n t r a u b (1906—1988) — historyk literatury, uczeń Stanisław a Kota, prof. Harvard University.

24 Rząd ZSRR zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem polskim notą z 25 IV 1943.

25 Roman H a u s n e r (1883—1947) — prawnik, od 1919 r. pracownik M inister­ stw a Spraw W ewnętrznych, od 1943 r. w M inisterstwie Odbudowy i A dm inistracji Publicznej.

28 Antoni R o s m a ń s k i (ur. 1888) — dyplomata, pracował na placówkach w Morawskiej Ostrawie i Essen, a po 1935 r. w departamencie konsularnym M i­ nisterstw a Spraw Zagranicznych.

(15)

27 Tadeusz A lojzy D u d r y k - D a r l e w s k i (ur. 1892) — oficer w Korpusie Kontrolerów M inisterstwa Spraw W ojskowych; w 1940 r. był w kom isji m ieszanej ustalającej koszt utrzym ania internowanych żołnierzy polskich oraz ilość i wartość sprzętu, jaki otrzymała Rumunia.

28 Marian S t r u m i ł ł o (ur. 1866) — adwokat, w 1919 r. delegat przy Czer­ w onym Krzyżu do w ym iany jeńców w Rosji, po drugiej w ojnie św iatow ej na em i­ gracji w Australii.

29 Bronisław Z a ł ę s к i — ludowiec, w latach 1954—1955 redaktor „Zielone­ go Sztandaru” ukazującego się w Nowym Jorku.

80 Roman I s k r z y ń s k i — marynarz, woźny w am basadzie polskiej w K uj- byszewie.

81 Romuald S z u m s k i (zm. 1964) — działacz PPS, redaktor „Naprzodu” w Krakowie oraz „Robotnika Polskiego” w Nowym Jorku.

82 Józef Tadeusz M i e s z k o w s k i (1905—1969) — dziennikarz, działacz P P S r w lipcu 1942 aresztowany przez w ładze radzieckie pod zarzutem szpiegostwa. D o Polski powrócił w 1955 roku.

88 Kazim ierz B r u c h — szofer w polskich placówkach dyplomatycznych. 84 Jan D r o h o j o w s k i (1901—1979) — dziennikarz dyplomata, pracował m .in. na placówkach dyplomatycznych w Rzym ie i USA, w 1941 r. został am basadorem na Kubie, po 1945 r. był am basadorem PRL w Meksyku i Egipcie.

8

2/VI [19]52 W[ielce] Szanow ny i Drogi P anie Profesorze,

B aw i te ra z w P a ry żu m oja bardzo dobra znajom a z M eksyku, pan i K lipper 1, z urodzenia k rak o w ian k a — jeśli w ięc ciekaw P an w iadom oś­ ci o m nie z „pierw szej rę k i”, może by się P a n z nią zobaczył? M ieszka

H otel „ L u te tia ”, 43 B oulevard Raspail.

Szczególnie że m am do P an a gorącą prośbę, a to: o P ań ską m ono­ grafię o M odrzew skim 2, o ile posiada P an zbędny egzem plarz. I w łaśn ie z p. K lipperow ą m ógłby P an P ro feso r m.in. om ówić, jak ta książka m ia­ łaby do m nie dotrzeć: czy ona w zięłaby ją z sobą (ale p ierw ej jedzie do W łoch i Anglii, — dopiero w jesieni w raca do M eksyku), czy też należałoby posłać pocztą... P. K lipperow ą to n a p ra w d ę m ój bardzo szcze­ ry przyjaciel.

Z góry P a n u gorąco dziękuję i n ajserd eczn iej pozdraw iam .

T eodor P arn ick i

PS. Czy o trzy m ał P an m oje Życzenia Im ieninow e? I czy słyszał P an

o dw u nagrodach, co w ty m ro k u n a m nie „sp ad ły ” ? 3

1 „Franka” K l i p p e r o w ą (1900— 1964) — żona zam ożnego jubilera, przed drugą w ojną św iatow ą zam ieszkała w B elgii, w czasie w ojny przesiedliła się do Meksyku.

2 S. K o t , A n d r z e j F ry c z M o d r z e w s k i. S tu d i u m z d z i e j ó w k u lt u r y polskiej. Kraków 1919. Wyd. 2, przejrzane: Kraków 1923.

8 Jedna z nagród została ufundowana ze zbiórki wśród Polonii w Niemczech. W skład jury w chodzili: Jerzy Giedroyć, P aw eł H ostow iec (Jerzy Stem pow ski), W ojciech Zaleski.

(16)

9

24/XII [19]52 W ielce S zanow ny i K ochany P anie Profesorze,

I znów dzień W igilii Bożego N arodzenia — rocznica zarazem nasze­ go pierw szego zetknięcia się w życiu. Się P an u w iele bardzo serdecz­ nych Życzeń — dziękuję też n ajserdeczn iej za pocztów kę z A u rillacu z pom nikiem G e rb e rta A.. nie m a Pan pojęcia, jak bardzo w ł a ś n i e t y m dowodem pam ięci byłem w zruszony... Oczywiście, ta P ań sk a p a ­ mięć o m nie jako o autorze S reb rn ych orłów au tom atycznie stw arza z kolei problem : czy (jak to to w ielu tw ierdzi) „ze m nie już niczego — po Srfeb rn ych ] orłach — nie b ędzie”? Z apew ne sam P an też często tak w łaśnie m yśli — i są ku tem u podstaw y: nieszczęściem m oim było (bo n i e alkohol, z k tó ry m daw no już całkow ity w ziąłem rozbrat) p rz e rz u ­ canie się w ciągu la t z te m a tu na tem at... Zdziwi P ana zapew ne, nad czym te ra z p racu ję: oto nad pow ieścią o G rekach w Indiach (w w. II przed C h r .) 2... Po raz pierw szy 20 m aja 1951 tem a t (n atrafiłem n ań p ra ­ wie przypadkow o i nie m ogłem już się spod u ro k u tej w izji wyzwolić...) ten m nie olśnił i pociągnął za sobą — n a jp ie rw w półtoraroczną in te n ­ syw ną pracę przygotow aw czą — teraz w rów nie inten syw n e pisanie... C hciałbym ukończyć tę p racę 20 m aja 1953...

Co z P ań sk ą książką o korespodencji z gener[ałem ] S ik o rs k im ? 3 Zgodnie z P ańską prośbą, chciałem się czegokolwiek dowiedzieć o B ru - chu, ale bezskutecznie... J a k żyję? N adal ze „sty p en d iu m ” ze składek tu te jsz e j nielicznej Polonii (około 100 dolar[ów] m iesięcznie). Mało to jak na M eksyk, ale m ożna przecież i żyć... i czytać, i pisać...

Raz jeszcze — w iele serdecznych Życzeń i gorących pozdrow ień — Teodor P a rn ic k i

PS. M oja znajom a z M eksyku (p. K lipperow a) była w L ondynie od

połow y lipca do p ierw szych dni w rześnia.

1 Zob. list 2, przypis 2.

2 Chodzi tu o Koniec „Zgody N a ro d ó w ”. Powieść z roku 179 przed n a g o d z e ­

niem] Chr[ystusa] (t. 1—2. Paryż 1955).

s Książka S. K o t a L is ty z Rosji do gen. Sikorskiego ukazała się w Londy­ nie w 1956 roku.

10

4 m aja [19]53 W[ielce] Szanow ny i K ochany Panie Profesorze,

Od 8 m arca jestem w tak w ielkim „ tra n sie ” ko n cen tracji tw órczej, w jakim nie byłem od 10 la t praw ie. Nową powieść (pt. Słowo i ciało *) spodziew am się ukończyć p rzed upływ em lipca. Toteż — poniew aż z ta

(17)

-kim tru d e m przychodzi mi „w łączanie i w yłączanie k o n tak tó w ” — dzi­ siaj piszę do P an a p arę tylko słów: ślę wiele, bardzo wiele, b ard zo-w iele gorących Życzeń z okazji Dnia Im ienin.

Co się dzieje z P ańską książką o k orespondencji z gen. Sikorskim ? Raz jeszcze najlepsze Życzenia i b[ardzo] serdeczne w y razy oddania.

— T. P arn ick i

1 S ło w o i ciało. P o w i e ś ć z lat 201—203. W arszawa 1960.

11

24 g ru d n ia 1953 W [ielce] Szanow ny i Drogi Panie Profesorze,

J a k co roku, tak i tym razem w Dzień W igilijny jestem m yślam i p rzy Panu , bo też to — pam ięta Pan? — rocznica naszego pierw szego spotk ania w K ujbyszew ie (12 la t już!)... Się P a n u w iele bardzo serdecz­ ny ch Życzeń i gorąco dziękuję za p rzesłan ie m i egzem plarza A u to u r de

Michel Se rve t et de S[ebastien] Castellion h Daw no już pow inienen b ył

P anu podziękować, — ale m am moc tru d n y c h bardzo problem ów , w ią­ żących się z m ym i zam iaram i rozw odu 2, ponow nego m ałżeń stw a i ew en­ tu a ln e g o ] po w ro tu do Europy... Zgodnie z P ań ską radą, zw racałem się do M in[nistra] Potockiego 3 w M adrycie, — odpisał mi miło, w ręcz s e r­ decznie, ale na dobre to żadnej nie pozostaw iając mi na to „rozw iąza­ n ie ” nadziei... Zawodzą też i w szelkie inne próby... Oczywiście n a jb a r­ dziej zależałoby mi na Anglii, bo tam m a praw o stałego p o b y tu m oja p rzyszła żona (p. Eleonora W inczew ska-G rygiel, od n ied aw n a rozw ie­ dziona) 4 — ale też i m oje zabiegi o dostanie p raw a zam ieszkania w A nglii nie d a ją rezu ltató w , — m imo bardzo „sym pathetic” poparcia ze stro n y B r y ty js k ie j] A m basady w M eksyku... Z Polaków w A nglii n i k t nie m a czy chęci, czy możliwości zrobienia czegokolwiek w k ie ru n k u u ła ­ tw ien ia m i p rzy jazd u tam , — choć jeśli o p rzy jazn e chęci chodzi, owszem, zam anifestow ał je B ro n c e l5, ale i on żadnych k o n k retn y c h m ożliwości nie widzi i swój zresztą, o bszerny i serdeczny, ale raczej pesym istyczny list kończy zapytaniem : „Czy P an się zw racał do prof. K o ta ? ”, uw ażając widocznie, że jeśli nie P an — to n ik t by mi nie b ył w stan ie dopomóc...

Szczerze o d dan y Teodor P arn ick i

Karta pocztowa z nadrukiem: „Feliz N a v id a d y P róspero A n o N u e v o ”.

1 Artykuł ten, pióra S. K o t a , ukazał się w zbiorze L ’In fluence d e M ichel

S e r v e t su r le m o u v e m e n t a n ti tr in i ta r i e n en Polo gne et e n T r a n s y l v a n i e (Haarlem 1953).

* Pierwszą żoną Teodora Parnickiego była od 1934 r. Elżbieta Jackowska. * Józef Alfred P o t o c k i (1895—1968) — dyplomata, w latach 1919—1939

(18)

pra-cownik M inisterstw a Spraw Zagranicznych, 1 VI 1944 objął funkcję ambasadora w Madrycie.

4 Żoną Parnickiego została w 1955 roku.

5 Zdzisław В r o n с e 1 (ur. 1910) — w latach 1943—1945 w spółredaktor pisma „W drodze” (Jerozolima), po wojnie pracownik sekcji polskiej BBC; poeta, publi­ cysta, autor adaptacji radiowych.

12

3 m a ja 1954 W [ielce] Szanow ny i Drogi Panie Profesorze,

Z okazji nadchodzącego Dnia Im ienin p rzesyłam P a n u w iele bfardzo] serdecznych Życzeń.

S ta ra n ia o objęcie przeze m nie w yk ład ó w n a tu tejszy m u n iw e rsy te ­ cie d ały o stateczn y w y n ik n eg aty w n y . Rów nież sta ra n ia podobne gdzie­ kolw iek bądź indziej... czy także w ogóle takie, co by um ożliw iły m i p rzeniesienie się do A nglii i połączenie z m oją przyszłą żoną. Je d n y m słow em nic, ale to ab so lu tn ie n i с „nie w ychodzi m i”, — poza tym , że zbliżam się już do końca pisania zupełnie now ej powieści (o G rek ach w Azji C e n tra ln e j w r. 179 przed C hrystusem ). O powieści, k tó rą w ze­ szłym ro k u napisałem , na k tó rą nie mogę dotąd znaleźć w ydaw cy, m a być podobno a rty k u ł H ostow ca w zeszycie m ajow ym „ K u ltu ry ”. . . 1

Nie nadeszła od P a n a ani p raca o refo rm acji w W [ielkim] K sięstw ie Litew sk[im ] 2 — ani książka o k orespondencji z gen. Sikorskim .

N ajserd eczn iej P an a pozdraw iam —

T. P a rn ic k i

1 P. H o s t o w i e c [J. S t e m p o w s k i ] , N o ta tn i k n ieśpieszn ego p rz e c h o d n ia .

N o w a p o w i e ś ć P a rn ic k ie g o . „Kultura” (Paryż) 1954, nr 5.

2 L a R é f o r m e d a n s le G ra n d -D u c h é de Lithuanie. F acteur d ’o c c id e n ta lisa tio n

cu lture lle . Odbitka z: „Annuaire de l’Institut de Philologie et d’Histoire O rientales et S laves” t. 12 (1952).

13

9 listop ad a 1954 W ielce Szanow ny i D rogi Panie Profesorze,

Bardzo daw no nie m am od P ana wiadomości, nie jestem więc n a w e t pew ien, czy d o stał Pan m oje listy — z początków m a j a (z Ż yczeniam i Im ieninow ym i) i z początków c z e r w c a (z wiadom ością, że u ko ńczy­ łem now ą pow ieść z r. 179 przed nag o d zen iem ] Chr., k tó re j fra g m e n t początkow y ukazał się w „ K u ltu rz e ” z lipca—sie rp n ia ) 1.

Obecnie zabrałem się do p racy nad następ ną znów powieścią h isto ­ ryczną i ty m razem — co zapew ne spraw i P an u szczególną sa ty s fa k ­ cję — nareszcie będzie to powieść z historii M eksyku. Na razie jeszcze

(19)

nie piszę na serio, zaledw ie szkicuję, obstaw iony licznym i tom am i źródeł i opracow ań — „B o h a ter” tej now ej powieści będzie nieco p rzyp o m inał A rona ze Srebr[nych] o rłów : oto zaraz po w ylądo w aniu C o r té s a 2 na w ybrzeżu m eksyk ańskim lokalny kacyk dał H iszpanom 20 kobiet, — i syn jed nej z ty c h kobiet będzie na p rzestrzen i w ielu la t „ tro p ił” swego ojca, którego tożsam ości nigdy m atk a tego M etysa p rzed nim nie u ja w ­ niła, a któ ry m m ógł być każdy z pięciuset kilkudziesięciu k ilku „con- ą u ista d o ró w ”, sam ego C ortésa w łączając... Nie w idzę jeszcze n a razie całkiem w yraziście rozw oju akcji, — w y d aje m i się jednak, że potoczy się ona tak, iż te n M etys n i g d y swego ojca „z k rw i i ciała” nie w y ­ tropi. Znajdzie n ato m iast — i to przypadkow o w łaściw ie — ojca „z d u ­ c h a ”, a to w okresie najw iększej trag edii swego życia: oto będzie się szykow ał do sta n u duchow nego, zostanie już subdiakonem , — i nagle (w m yśl u staw y z r. 1555) okaże się, że M etys nie będzie m iał p raw a o trzy m an ia ś w ię c e ń 3, k tó ra to trag ed ia (głównie: in te le k tu a ln a ) w zbu­ dzi w nim pragnienie, b y iść (duchowo) w drogę „ p o w ro tn ą” , tj. w Me­ ksy k u już kolonialnym i chrześcijańskim budow ać n a nowo — w sw ej św iadom ości p rzy n a jm n ie j — św iat aztecki, przedko rtezjańsk i... Nie cał­ kiem jednak u da m u się ta droga „ p o w ro tn a”, a to w łaśnie [ze względu] n a znalezienie ojca z „d u ch a”, k tó ry m będzie żarliw y m isjonarz, zna­ k o m ity teolog, ale że n i e H iszpan, — um iejący się zdobyć na inne, niż u resz ty m isjo n arzy podejście do problem u: In dian ie a Hiszpanie...

I tu, D rogi P anie Profesorze, b y łaby m i p otrzeb n a P a ń sk a rada, a może i pomoc: oto w źródłach n apotkałem na ślad w łaśnie takiego m isjo narza i teologa w M eksyku, nie H iszpana: zakonnik zw any „Jaco­ bus D acianus”, sły n n y z dysputy, k tó rą w r. 1553 „ p rz e g ra ł” z innym m isjonarzem i teologiem , Ja n em de G a o n a 4, H iszpanem ... Otóż „ślad ” ten w skazuje, że ów Jacobus to był D u ń c z y k i to bodajże k ró lew ­ skiej krw i, co oczywiście (co do k rólew skiej krw i) może być legendą tylko, ale chciałbym to spraw dzić od stro n y duńskiej... J a k b y m m iał to zrobić? N ajprościej byłoby napisać do jakiegoś h isto ry k a w D anii z p roś­ bą o pomoc, — czy P a n zna jakieś nazwisko, spośród duńskich histo­ ryków ? A może napisać do W ydziału H um anistycznego U n iw ersy tetu w K openhadze n i e personalnie, — a w tak im razie jak by m m iał taki list zaadresow ać? D alej, oczywiście zaczyna m nie nęcić „ background” takiego m isjonarza i teologa w M eksyku z D anii rodem : czy P an m ógłby m i polecić jakieś dzieło w dostępnym (najlepiej: angielskim ) języku, om aw iające m ożliw ie szzczegółowo histo rię D anii w w iek u XVI, poli­ tyczną, k u ltu ra ln ą i religijn ą, — w szczególności dzieje k o n flik tu k a to ­ licyzm u z p ro testan ty zm em , bo w edług mego w yczucia (oczywiście, mogę się m ylić), jeśli ów Jacobus D acianus w sam ej rzeczy pochodził z rodu królew skiego, — jego znalezienie się aż w M eksyku należy chyba tłu ­ m aczyć jako następstw o w alki relig ijn ej w Danii, up ad k u dynastii

(20)

i triu m fu p ro testan ty zm u ... Choć — o ile pam ięć m nie nie m yli — „p rze­ g ra n a ” C h ry stia n a I I 5, w Szw ecji znacznie w cześniejsza, w sam ej D anii m iała m iejsce (a w raz z nią i p rzeg ran a katolicyzm u) dopiero po ro k u 1550, a Jaco b u s m usiał przy jech ać do M eksyku nie w cześniej albo nie o w iele w cześniej...

D alej: nęci m nie m ożliwość — w łaśnie za po średnictw em postaci D uńczyka w M eksyku — dać „b o h aterow i”-M etysow i o b raz Polski ów­ czesnej z jej specyficznym i stosun k am i relig ijn y m i (i z K opernikiem ), — otóż to jest n a jb a rd zie j P ań sk a w łasna dom ena: czy i jakie m ogły być zw iązki k u ltu ra ln e polsko-duńskie w p i e r w s z e j połowie X V I w ie­ ku? Z resztą, św iatło na Polskę od stro n y ówczesnego M eksyku m ogłoby rzucić i poprzez Anglię. Oto syn Cortésa, M arcin z praw ego łoża 6, b y ł jeszcze d ru g i M arcin — b a sta rd z Ind ian k i M ariny, p o n a d w s z e l k ą w ątpliw ość był z F ilipem I I 7 w A nglii za czasów M a r ii8... Otóż, co w edle P ana, — m ógł M arcin C ortés zasłyszeć w A nglii o Polsce takiego, co by on m ógł potem opow iadać w M eksyku (dokąd p rzy je ch a ł w 1562 albo 1563)? Ba, — m ój „ b o h a te r”, tj. M etys, po k a ta stro fie niedopusz­ czenia do św ięceń m ógłby w sw ej próbie „drogi” p o w rotn ej ku M eksy­ kow i p rzed k o rtezjań sk iem u stać się tak daleki od ortodoksji, że w p ro st by m u zaczęło grozić niebezpieczeństw o, więc m ógłby zacząć tęsknić za k ra je m to leran cji, tj. Polską... Oczywiście f a k t y c z n i e „posłać” go do Polski byłoby zb y t „naciąg an e” — niepraw daż?!

J a k P ań sk ie zdrow ie? N ajserdeczniej P an a pozdraw iam —

Teodor P arn ick i

PS. Z m oim i spraw am i osobistym i (poza tym , że m am już fo rm aln ie

rozw ód) wciąż źle.

Nad nagłów kiem listu notatka ręką S. Kota w trzech wierszach: „Paseo de la Reforma 237/2 / M exico (Zona 5) / M e x i c o”.

1 N a p ro g u W i e l k i e j P r z y g o d y . „Kultura” (Paryż) 1954, nr 7/8.

2 Hernân C o r t é s (1485—1547) od 1504 r. przebywał na półkuli zachodniej, w 1519 r. w yruszył na podbój Meksyku, w 1535 r. dotarł do Kaliforni.

8 Zob. W. S z a f r a ń s k i , Ś w ię c e n ia w p r a w ie ka n o n icz n ym . S tu d i u m h is to ­

r y c z n o - p r a w n e . Cz. 3: P o d m i o t św ięceń . „Prawo Kanoniczne” 1960.

4 J o a n n e s d e G a o n a (zm. 1559) — franciszkanin z Burgos, zmarł w Me­ ksyku.

5 C h r y s t i a n II (1481—1559) — król Danii i Norw egii od r. 1513, w 1520 r. opanow ał Szw ecję, gdzie obalono go w r. 1521, w 1523 r. został obalony rów nież w Danii.

8 Martin C o r t é s (1532—1589).

7 F i 1 i p II (1527—1598) — król Hiszpanii i Królestwa Obojga S ycylii od 1556 r. oraz Portugalii od r. 1581; w latach 1554—1555 przebywał w A nglii, gdzie poślubił Marię Tudor.

8 M a r i a T u d o r , zw. K rwaw ą (1516—1558) — córka Henryka VIII i K ata­ rzyny Aragońskiej, od r. 1553 królowa Anglii.

(21)

14

24/XI I 1854 W ielce Szanow ny i Drogi P anie Profesorze,

J a k co ro k u od ty lu już lat, — zam ierzałem w dniu dzisiejszym (w 13 rocznicę naszego poznania się w K ujbyszew ie) — w ysłać P a n u tę w łaśnie k a rtk ę do P ary ża, jakkolw iek od p a ru tygodni już w iem , że przebyw a Pan w St[anach] Zj[ednoczonych] i tym faktem p ró b u ję tłum aczyć Pańskie m ilczenie od m aja, — a w szczególności b rak odpo­ w iedzi na o statn i m ój list (29 listopada). Z listu L ud w ik a 1 jednak, o trz y ­ m anego przedw czoraj, — widzę, że m am okazję przekazania P an u sw ych Życzeń na rok 1955 znacznie p ręd zej i ze sposobności tej korzystam , prosząc Ludw ika, by P a n u niniejszą k a rtk ę doręczył.

Nie wiem, czy przesłano P an u z P ary ża do St[anów ] Zjfednoczonych] m oje listy (z m aja, czerw ca i listopada), — ale jeśli t a k , — to w n a­ w iązaniu do ostatniego z nich m uszę z żalem P an a powiadomić, że m oja najnow sza koncepcja powieściowa — taka, jak ją naszkicow ałem P an u 9/XI — w św ietle dalszych m ych b ad ań nie będzie m ogła u trzy m ać się w sw ej form ie p ierw o tnej: kim kolw iek bowiem był tajem niczy ,,Jacobus D acianus” (a dyplom aci duńscy w M eksyku — w b rew historykom tu ­ tejszym — tw ierdzą, że n i e m ó g ł być D uńczykiem , a tym m n iej członkiem rodziny królew skiej) — jedno jest pew ne: w M eksyku zna­ lazł się już w lata ch 1531— 32 — a więc nie m ógłby w żadnym razie posiadać z „pierw szej rę k i” in fo rm acji o Polsce jako k ra ju T olerancji, a więc o Polsce z o k resu po r. 1550...

Życzę P a n u Profesorow i w szystkiego najlepszego na rok 1955. oddany Teodor P arnick i Czy Pan zna bliżej prof. Rose 2, slaw istę na U niw ers[ytecie] w V an­ couver?

1 Ludwik S e i d e n m a n (ur. 1906) — prawnik, w ambasadzie polskiej w Kuj­ byszewie zajm ował się sprawami żydowskim i, po drugiej w ojnie światowej adwo­ kat w Nowym Jorku.

2 W illiam John R o s e (1885—1968) — slawista, doktorat uzyskał w 1926 r. na U niw ersytecie Jagiellońskim , w latach 1935—1950 profesor slaw istyki U niw eryte- tu Londyńskiego.

15

2 m a ja 1955 W[ielce] Szanow ny i Drogi P an ie Profesorze,

Jako ś mi się nie „składało” (jakkolw iek chciałem ), by w cześniej od­ powiedzieć na P ań sk ą m iłą k a rtk ę z o k rętu w drodze p o w ro tn ej ze Stfa- nów] Zjfednoczonych] do Europy. M am dużo zm artw ień i kłopotów , — poza tym zaś ostatnio z m oim zdrow iem nie jest dobrze: zachodziła

Cytaty

Powiązane dokumenty