• Nie Znaleziono Wyników

Udział Askanazego i jego szkoły w genezie "Popiołów"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Udział Askanazego i jego szkoły w genezie "Popiołów""

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Zabierowski

Udział Askanazego i jego szkoły w

genezie "Popiołów"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/1, 209-235

(2)

STANISŁAW ZABIEROWSKI

UD ZIA Ł A SK EN AZEG O I JEGO SZK O ŁY W GENEZIE „PO PIO ŁÓ W ”

1

S tu diu jąc na p odstaw ie zachow anych b rulionów p ow ieść Ż erom skiego

z przełom u w . X V III i X IX , łatw o dostrzec, że w ersja b rulionow a w n ie­

których partiach różni się od znanej w ersji drukow anej, i to n ie w spra­

w ach podrzędnych ty lk o, ale i w zasadniczych, a do takich n iew ą tp liw ie

n a leży stosu nek pow ieściopisarza do spraw y legion ow ej, łączn ie z jej

p ow staniem , p rzebiegiem i ostateczn ym i w yn ikam i. W zachow anej w ersji

bru lion ow ej jed y n y m inform atorem o tym , co się rzeczyw iście d ziało na

ziem i w łosk iej, a n astęp n ie „na lądach i m orzach” , jest tradycją M ickie­

w iczow ską u san k cjonow an y „dziad”, o którym czytam y w Panu Tadeuszu:

nieraz dziad żebrzący chleba, Bez ręki lub bez nogi, przyjąwszy jałmużnę Stanął i oczy wkoło obracał ostrożne.

Gdy nie w idział w e dworze rosyjskich żołnierzy Ani jarmułek, ani czerwonych kołnierzy,

Wtenczas, kim był, wyznawał: był legijonistą, Przynosił kości stare na ziemię ojczystą,

Której już bronić nie mógł. — Jak go wtenczas cała Rodzina pańska, jak go czeladka ściskała

Zanosząc się od płaczu! On za stołem siadał I dziw niejsze od baśni historyje gadał. On opowiadał, jako jenerał Dąbrowski

Z ziem i w łoskiej stara się przyciągnąć do Polski, Jak on rodaków zbiera na Lombardzkim polu; Jak K niaziew icz rozkazy daje z Kapitolu I, zw ycięzca, wydartych potomkom Cezarów Rzucił w oczy Francuzów sto krwawych sztandarów; Jak Jabłonow ski zabiegł, aż kędy pieprz rośnie, Gdzie się cukier w ytapia i gdzie w wiecznej w iośnie Pachnące kwitną lasy; z legiją Dunaju

Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do k r a ju l.

1 A. M i c k i e w i c z , Pan Tadeusz. W: Dzieła. W ydanie Narodowe. T. 4. War­ szawa 1949, s. 37.

(3)

Ż erom ski zlecił to w ła śn ie zadanie O jrzyńskiem u, ale o gen erale

D ąbrow skim , o jego akcjach na ziem i w ło sk iej, w iad om ości są raczej

skąpe, żeb y n ie p ow ied zieć za w ie le — „ostrożn e”.

Już sam nagłóv?ek rozdziału je st p ełen w ahań — p ierw szy tytuł:

Leg io n y, po sk reślen iu zjaw ia się drugi: Mantua, ale na krótki tylko

przeciąg czasu obow iązuje, skoro zjaw ia się now y: P rz y c h o d zie ń , z akcen­

tem na osobie sp raw ozd aw cy. O statn im ty tu łe m w b ru lion ie ob ow iązu ją-

сУт je st- Mantua! G e n u a ! S an-Dom ingo! W druku u stali autor, w na­

w iązan iu do p iosenk i lu d ow ej, jeszcze inn y i całk iem odrębny: Na w o ­

jen ce d a le k ie j 2.

N astęp u ją ce zdania w rela cji O jrzyńsk iego odnoszą się w brulionow ej

w e rsji do D ąb row sk iego 3:

Cośmy zasłyszeli (- z daleka) ( + z w ieści szeptanej), że nasz pan generał- porucznik (- Dąbrowski) (- w ieść jakąś dawał) ( + głos w zyw ający) ( + w odzow - ski) ( + po)daje ( - we) ( + skądsi) ( + - gdzieś) ( + w wyraju) {-w ło sk ie j stronie) — to m y ( + rada w radę, rada w radę) ( + - rzucili m y sw oje chabendy) i po­ szli. [...]

W krótce przybył (-ł-p an ) jenerał (-D ąb row sk i) ( + porucznik) i od ( - N a ­ poleona) (4- Buonaparta) dostał upow ażnienie na ogłoszenie odezwy w języku polskim , francuskim i niem ieckim , w zyw ając(-ym )(4- ej) rodaków do jego boku. (-W ted y ) ( + W netki) tysiąc ludzi stanęło przy nim. [...]

M antua przez kapitulację poddała się w ojskom francuskim , a gen. Dąbrow­ ski otrzym ał rozkaz (-z a ję cia ) ( + obsadzenia) tej twierdzy. [...]

Napoleon (4- Bonaparte) w rócił z Egiptu. Jako już pierw szy konsul na skutek prośby generałów Dąbrow skiego i K niaziew icza przyjął now y legion na żołd R zeczypospolitej i na d w ie części go podzielił. P ierw szy legion złożony z siedm iu batalionów piechoty i batalionu artylerii pod komendą Dąbrowskiego przyłączony został do armii w łoskiej. [...]

W kam panii roku 9-go generał D ąbrow ski z legionem polskim składał dyw izję rezerw y, i oto znow u Mantua otworzyła przed nami podwoje. [...]

U siłow an ia generała D ąbrowskiego w Lionie żadnego nie odniosły skutku. Projekt (- do) w yląd ow an ia na siedm iu w yspach i opanow ania Morei n ie zna­ lazł aprobaty (- Tayleranda) (- Perigord.) m inistra. — W sm utku powrócił wódz, oznajm ując upadek legionów .

W sześciu zacy to w a n y ch fragm en tach n azw isk o w od za legion ów zo­

sta ło u jaw n ion e ty lk o p ięć razy, i to b ez ja k iejk o lw iek próby p ortreto­

2 Na lu dow y charakter tego tytu łu zw rócił mi uwagę prof, dr J u l i a n K r z y ­ ż a n o w s k i , za co m u na tym m iejscu składam podziękowanie.

3 W cytatach z prac publikow anych zm odernizowano ortografię i interpunkcję. W cytatach z rękopisu P opiołów zm iany Żerom skiego podaje się w nawiasach kątow ych; tow arzyszące znaki sygnalizują: 4- uzupełnienie, - skreślenie, + - uzupeł­ n ienie skreślone. O czyw iście przy użyciu m ałej ilości znaków giną ślady trudu pisarskiego autora Popio łó w — istn e piętra poprawek, uzupełnień itp., ale sądzę, że dla charakteru niniejszej pracy daleko posunięte uproszczenie w znakowaniu jest w prost konieczne, bo spełnia postulat m ożliw ej przejrzystości. Dla badaczy stylistyk i jest to oczyw iście m etoda przekazu mało zadowalająca.

(4)

w ego zbliżenia. Można by po prostu pom yśleć, że O jrzyński, patrząc na

sp raw y legio n ow e niejako „od d o łu ”, nie m iał dostatecznych w arun k ów

do oceny wodza. P rzeczy tej m y śli jednak charakter źródła, na którym

się pow ieściopisarz w p rzedstaw ien iu dziejów legion ow ych oparł, je st nim

bow iem , w y d a n y zrazu anonim ow o, P a m ię tn ik h is to r y c z n y legionów p o l ­

skich, ogłoszony w „P rzyjacielu L udu” w roku 1845. Jego autorem

jest, jak się okazało, A m ilkar K osiński, k tóry n ieży czliw ie odnosił się

do Jana H enryka, dbając przede w szystk im o przekazanie potom nym

sw oich w ła sn y ch zasług 4.

P o jaw ien ie się w ięc ty lk o od czasu do czasu w relacji O jrzyńskiego

nazw iska w odza legion istów nie jest jeszcze jedn ym w ięcej dow odem

k onw en cji p ow ieści h istorycznej, przew idującej u k azyw an ie „w ielk ich

tego św ia ta ” z dalekiej p ersp ek tyw y i n ie n azb yt często, ale w y p ły w a

z m ało ob iek tyw n ej p ostaw y pam iętnikarza, z którego Żerom ski w opisie

d ziejów legion ow ych w e W łoszech dość sk w ap liw ie korzysta, zd u m iew a­

jąc zarazem czyteln ika, jak chodaczkow y szlachcic podlaski m ógł, m im o

w szystk o, z dokładnością w p rost kronikarską zapam iętać w szy stk ie skom ­

p lik ow an e p eryp etie n ie ty lk o w e W łoszech, ale i na San Dom ingo.

B ardziej do oceny całej akcji legion ow ej b ył z p ew nością p ow ołany

książę G in tu łt — i ze w zg lęd u na p ozycję społeczną w okresie feud alnym ,

i na szerokie k on ek sje w ow oczesn ym św iecie. K alku lacja to, je ż e li się

oprzeć na p ierw szej redakcji P opiołów , całk ow icie zaw odna, gd yż w p ra w ­

dzie książę u daje się w podróż na zachód Europy, ale w ied zion y ciek aw o­

ścią, co się d zieje w P aryżu, do W łoch raczej n ie zagląda.

Z nów brulion w y d a je się najbardziej p ow ołany do tego, aby n aw yk i

m y ślo w e czy teln ik a h istorycznej p ow ieści Żerom skiego poddać n ieo czek i­

w an ym próbom:

Na jesieni roku 1797 — czytamy w rozdziale S u l k o w s k i 5 — jako tako za­ łatw ił [książę] sw e interesy, siostry zaopatrzył w opiekę dalekich ciotek tudzież w legion nauczycielek, dwu braci odwiózł do szkół publicznych w Krakowie... W tym samym czasie pozbył się z domu w ielu rezydentów, a m iędzy innym i R afała Olbromskiego. Ostatniego przydał za pew ien rodzaj towarzysza braciom. Przy protekcji pańskiej udało się, w praw dzie z ciężką biedą, tyle dokonać, że zdał egzam in w ym agany do klasy piątej i umieszczony został w bursie dla (publicznej).

Dużo czasu zajęło uzyskanie paszportu do Włoch i Francji w chw ili do­ goryw ającej wprawdzie, ale jeszcze zaciętej wojny. Jednak rozległe stosunki fam ilijne um ożliw iły otrzymanie drogocennego papieru. W ydostawszy się z kra­ ju, książę Gintułt w jechał przez Tyrol do Włoch północnych, ale napotykane

4 N ic nie w spom ina o w cześniejszym druku w „Przyjacielu Ludu” Pam ię tn ik a

o Legionach polskich w e Włoszech jego późniejszy w ydaw ca z rękopisu (wr 1922 r.),

A. S k a ł k o w s k i .

(5)

na drodze grom ady w ojsk, w sie spalone, m iasta spustoszone, ludność w ylęk ła — zraziły go do dalszej podróży. Z m ienił kierunek i jednym zawodem p uścił się do Paryża.

D alszy ciąg b ru lion ow ego rozdziału p aryskiego opiera się w przew aża­

jącej części na p am iętn ik u Józefa S u łk o w sk ie g o 6 oraz na przekładzie

p olskim te g o dzieła, pióra L u d w ik a M iłk o w sk ie g o 7. Że pisarz częściej

zaglądał do przekładu an iżeli do o rygin ału , św iad czy zn am ien n y błąd

drukarski, p ok u tu jący w e w szy stk ich d otych czasow ych w yd an iach P o ­

p i o ł ó w : zam iast p opraw n ego w te k śc ie francuskim b rzm ienia nazw iska

sły n n eg o zegarm istrza, B régu eta, u k tórego na w yb rzeżu L u n ettes za­

m ieszk u je S u łk ow sk i, zjaw ia się tam jakiś tajem n iczy B réu et, przepisany

b ez d ostateczn ej k ontroli w ła śn ie z M iłk ow skiego 8.

Podczas parysk iej rozm ow y d w óch k siążęcych przyjaciół: adiutanta

generała B onapartego, k tó rym je st w ła śn ie S ułk ow sk i, i przybysza

z kraju — an i razu n ie pada n azw isk o w od za legion ó w , ani słow em

rów n ież n ie je st poruszona spraw a legio n istó w . D rukow ana w rozdziale

Z u c h w a ły op in ia o legion istach :

To przypadkow e zgrom adzenie zbiegów, awanturników i poczciwców. D ąbrowski jest pionem czy tam laufrem w ręce pierwszego lepszego Berthier albo Brune’a. M inęły czasy Czarnieckiego, i darmo go usiłuje naśladować. [PI, 229] 9

— je st d odatkiem zd ecyd ow an ie p óźn iejszym , k ied y postać w odza leg io ­

nów , dzięki zm ien ion ej w p ew n y ch partiach koncep cji p ow ieści, otrzym ała

n a le ż y te proporcje.

Jak w y g lą d a ła p ierw otn a k olejn o ść rozdziałów , na to w sk azu ją w spo­

sób zu p ełn ie n ied w u zn a czn y ty tu ły b ru lion ow e oraz zaw artość — po roz­

d ziale p arysk im pt. S u ł k o w s k i p rzychod zi k olej na rozdział krakow ski:

„ U tr u m B u c ep h a lu s, eq u u s A le x a n d r i Magni, h abuit r a tio n e m sufficien-

te m ? ” (w dru ku u su n ął autor z p rzyd łu gieg o ty tu łu „equ u s A le x a n d ri

M agn i”), je st to — jak w iadom o — historia Rafała O lbrom skiego po

rozstan iu się na d łu ższy czas ze sw y m k siążęcym protektorem . P rzy

p isaniu k rak ow sk iego rozdziału p o słu ży ł się Ż erom ski W sp o m n ien ia m i

6 J. S u l k o w s k i , Mémoires historiques, politiq ues et m ilitair es sur la ré volu ­

tion d e Pologne 1792, 1794, la campagne d ’Italie 1796, 1797, l’expédition du Tyrol et les campagnes d ’Egypte 1798, 1799. Paris 1832.

7 Jenerała S ulkow skie go ż y c ie i p a m ię tn ik i historyczne, p olityczne i w o js k o w e

o rew olu cji p o lsk iej w latach 1792—1793 [!], kampaniach włoskich w 1796— 1797, w y p r a w i e ty ro lsk ie j i kampaniach egipskich. N apisał i zebrał H o r t e n s j u s z

de St. A l b i n . Przełożył L. M i ł k o w s k i . Poznań 1864. 8 Zob. ibidem, s. 168.

9 W ten sposób lokalizujem y cytaty z w ydania: S. Ż e r o m s k i , Popioły. T. 1—3. W: Dzieła. Pod redakcją S. P i g o n i a . [Dział] II, t. 4—6. Pierw sza liczba oznacza tom, druga — stronicę.

(6)

p rzeszłości Ignacego D om inika R adziszew skiego oraz — co uchodziło

dotychczas u w agi badaczy — Galicją i K r a k o w e m W aleriana K alinki.

Rozdział B rzo st (w druku: S k r y tk a ) żadnych p olity czn ych inform acji nie

zaw iera, d otyczy losów R afała i jego siostry; dopiero rozdział W y j a z d

(w druku: W W a rsza w ie p r u skie j) jest ze strony pow ieściopisarza cenną

próbą naw iązania łączn ości pom iędzy jesienią paryską 1797 a jesienią

w arszaw ską 1802.

Przyznać n ależy, że diariusz podróżny księcia G intułta, w yp ełn ia jący

m in ion y czas, jest — poza epizodem w stolicy Francji — n ie zw y k le ubogi

w w ydarzenia; znać na n im rozczytyw anie się Ż erom skiego w Jenerała

S u łk o w s k ie g o ż y c iu /.../ i k am pan iach egipskich, łączn ie z w iadom ościam i

o jego śm ierci w tragiczn ych okolicznościach, oraz u jaw n iające się ze

szczególną siłą ciążenie pisarza ku „w ielkim w tajem n iczo n y m ”. W ypis

z brulionu ukaże w p rzyb liżen iu rodzaj n ow ych pisarskich zainteresow ań;

R afał na zaproszenie k sięcia znalazł się w W arszaw ie pod rządam i pru­

skim i i — jak S ten d h alow sk i Sorel — ma sekretarzow ać. Oto przebieg

p ierw szej po czterech latach, spędzonych w W ilkow ej (tak!), rozm ow y

z protektorem i chlebodaw cą:

— Z dawna m yślałem — rzekł książę — żeby cię m ieć przy sobie. Kiedy napisałeś do mnie, ucieszyłem się prawdziwie. Jesteś mi potrzebny.

Rafał kłaniał się, z radością słysząc, że książę m ówi doń t y.

— Musisz jednak w iedzieć — ciągnął Gintułt — że zaprzężesz się do pracy niem iłej ( - f i ciągłej). Zajęty jestem książkami, pismami... Codziennie zmuszony będziesz kilka godzin spędzać ze mną na robocie: [...] I jeszcze jedno. Wkładam na ciebie obowiązek m ilczenia o tym, co tu będziem y pisali, czytali, robili, m il­ czenia zupełnego. N ie pow iesz o tym nikom u ani jednego wyrazu. Dasz mi na to ( + uroczyste, szlacheckie) słowo. M ów ię ci to zaraz, gdyż chcę, żebyś od pierwszej chw ili przyzwyczaił się do tego, że nic o mnie nie wiesz, nic nie słyszałeś, nic nie rozumiesz.

— Słucham księcia.

G dy się n astęp n ego dnia po przyb yciu do W arszaw y spotkał znów

z k sięciem w b ibliotece, przypom inającej b ib liotek ę O rdynacji Z am oj­

skich, d ow ied ział ,się Rafał, co w ła ściw ie porabiał jego protektor przez

ty le lat sp ęd zon ych za granicą:

— [...] Widzisz, ja w tym czasie, gdy ty siałeś i żąłeś, (-rów n ież) ( + na­ brałem) m anii do ( - k) (- 1) czytania książek. Dawniej (-n ie ) ( + ta) żyłka nie odzyw ała się w e mnie, i oto nagle przyszło... (-to).

(---- ) Waszmość, m ości cześnikowiczu, do książek nie m asz inklinacji, co, powiedz szczerze...

Rafał zaczerw ienił się jak zbrodzień ( + schwytany) na uczynku pierwszej kradzieży.

— N ie w stydź się tylko. Nie ma w tym hańby, wierz mi. I mnie (- tylko) p ew ne okoliczności (-f jedynie) w epchnęły na tę nudną i (-sk a listą ) ( + zaku­ rzoną) drogę. W łóczyłem się po św iecie ostatnimi (-c za sy ) ( -f ia t y ), zawadziłem o Egipt, w iesz, ten w Afryce...

(7)

— Och, wiem ! — rzekł R afał dotknięty do żywego.

— U dałem się w tę podróż (- z w ojskam i Napoleona), nie m yśląc w cale zostać ( + ani w ojakiem , ani) uczonyf- e)ym. {-P rzy ja ciele nam ów ili ( + - m i ę ) do tego) { + Chciałem odszukać grób jednego przyjaciela, który tam zginął). Tym czasem te piram idy, sfinksy, pustynia i wszystko, co się na niej działo, tak mię, uważasz, zainteresow ały, że zacząłem dochodzić z książek, jak co było... Moi przyjaciele, {- których kochałem ) a osob liw ie jeden, którego kochałem, zostali zamordowani...

— Zam ordowani? — zaw ołał Rafał, którego ow ionęła głęboka, porywająca ciekawość.

— Tak — (-w ie lk i), { + - młody), (-J e d e n ) { + Ten), który był Polakiem , ( - ksią) { + - jenerał) ( + w yższy oficer) w w ojsku francuskim (-k sią ż ę ) ( + na­ zw iskiem ) Sułkow ski, został rozsiekany przez ( - m am eluków) { + Arabów) w bitw ie, gdzie w e dw udziestu żołnierza {-u d erzy ł na) { + w alczył) z kilkoma pułkafni, drugi, Francuz { + niejaki) ( + - nazwiskiem ) Venture...

— Tam został rozsiekany?...

— Tak, (-ł-pono) z w oli wodza, ow ego Napoleona, o którym pewno sły ­ szałeś... [...] { + Otóż) B ędziem y sp isyw ać razem różne rzeczy o tych dalekich krajach, (-f- szczególniej) o pustyni, Egipcie, Ziem i Ś w iętej, Syrii... Będzie ci się to w ydaw ało dziwne, ale zapom nisz o tym i nie będziesz m yślał. Później ci to m oże jasno w ytłum aczę [...].

P rzegląd rozd ziałów b ru lion ow ych , od p arysk iego zaczynając, na

w a rszaw sk im kończąc, d ow od zi, że brak w p ierw otnej w e rsji redakcyjnej

P o p io łó w zn a n y ch z druku: w en eck ieg o pt. „Chiesa au rea”, w eroń sk iego

oraz m an tu ań sk iego. D op iero w tok u d alszej w y tężo n ej pracy nad ręko­

pisam i rażąca bądź co bądź p ustka w ży cio ry sie k sięcia G intułta została

w yp ełn ion a ; stosow n ie d o p ierw szej p rop ozycji autorskiej, zanim k siążęcy

podróżnik zjaw i się w P aryżu, o d w ied zi w p ierw W en ecję, by z k olei

zn aleźć się w W eronie i w reszcie w zią ć u dział w obronie M antui. D zięki

ty m trzem w ła śn ie rozdziałom n ied o sta teczn ie o św ietlon a sprawa leg io n i­

stów , a w szczególn ości rozdziałow i w eroń sk iem u, i n ied ostateczn ie

p rzed staw ion a spraw a sam ego D ąb row sk iego — zysk u ją na p ełn i i po­

głęb ien iu , n ie m ów iąc o tym , że postać k sięcia w n ik n ęła fu n kcjon aln ie

w sam o dzieło.

N a p od staw ie zachow anego b rulionu trudno isto tn ie rozpraw iać na

tem at w szy stk ich trzech n o w o op racow anych rozdziałów — n ie ma tam

bow iem żad n ych b ezp ośredn ich d anych o rozdziale, k tó ry w druku nosi

ty tu ł „C hiesa au rea ” — p raw dopodobnie prócz najbardziej ogólnego’ za­

rysu n ie b y ło „na p ap ierze” n ic w ięc ej. J ed y n ie druk m oże udzielić

w sk azów ek, jaką się p ow ieściop isarz p osłu ży ł „literaturą p rzedm iotu ”,

ab y sprostać zadaniu. W k ażd ym razie Ż erom ski, p rzyg otow u ją c m ateriał

do u zu p ełn iających rozdziałów w ło sk ich , w y k o rzy sta ł — oprócz źródeł

podanych przez A u gu sta G ro d zick ieg o 10 — inne, p rzede w szystk im

(8)

w bardzo szerokim zakresie M ichała W iszniew skiego P o d ró ż do Włoch,

S y c y li i i M a lty. P ozostał zresztą dow ód z r. 1902 11 (szkoda, że inform ator

n ie od notow ał dnia i m iesiąca), że w łaśn ie P odróż — w y p o ży c zy w szy ją

z B ibliotek i O rdynacji Z am ojskich — studiow ał skrupulatnie. N ie uszła

rów nież u w agi tw órcy P o d ró ż do W łoch Józefa K rem era, oddająca m u

d uże u słu gi tak w rozdziale w eneckim , jak i w erońskim . Z obcej „litera­

tu ry p rzedm iotu ” bezcenna w p rost okazała się P ierre’a Daru H istoire

de la R ép u b liq u e de V enice (t. 1— 5, Paris 1821): nie ty lk o osoby i fak ty

stam tąd d ostały się do pow ieści, ale także w szy stk ie zw roty francuskie

w h istoryk u W enecji m ają sw ojego inspiratora.

Zanim przejdę do dalszych w yw od ów , poczuw am się do obow iązku

w yjaśn ić jeszcze, k ied y Żerom ski zabrał się do pracy uzupełniającej

P o p io ły , a zw łaszcza k ied y u kształtow ał się n ajw ażn iejszy dla tem atu

pracy rozdział w eroński, p ośw ięcon y niem al w całości (prócz zw iedzania

przez k sięcia G intułta m iasta S zek sp irow sk ich kochanków ) obserw acji

żołnierzy, oficerów i sam ego generała en ch ef, Jana H enryka D ąbrow ­

sk iego — już n ie „od d ołu ”, ale „oko w ok o”. Ze w zględu na brak jak ich ­

k olw iek bezpośrednich danych — inform acja o w yp ożyczen iu z b ib liotek i

w 1902 r. P o d r ó ż y W iszn iew sk iego jest zb yt ogólnikow a — pozostaje

jed y n ie ro zleg łe pole d om ysłów zam kniętych w ter m in u s a quo: druga

połow a r. 1900, i te r m in u s ad quem : styczeń — lu ty 1902. P ierw sza data

pozostaje w ścisły m zw iązku z III Zjazdem H istoryk ów P olsk ich w K ra­

kow ie, od b ytym w dniach 4— 6 czerw ca 1900, data końcow a — to m ie­

siące zim ow e, po u p ły w ie których Żerom ski podjął sw ą podróż do W łoch,

m. in. w celu spraw dzenia na m iejscu tła ep izod ów w łoskich.

N iestety , bardziej p recyzyjn y ch danych n ie udało się uzyskać...

2

III Zjazd H istoryk ów P olskich p rzyniósł w ogóle niepom yśln ą ocenę

p olsk iego dorobku nauk ow ego po roku 1795. W edług opinii lw ow sk iego

historyka S zym on a A skenazego, szczególn e zaniedbania dadzą się w y ­

kazać na odcinku legion ow ym : z jednej strony krzyw dzące sądy, czy

11 M. B o r o w s k a , O źródłach historycznych „Popiołów” Żeromskiego. „War­ szawski Dziennik N arodowy” 1935, nr 43, s. 4. Autorka recenzji pracy Grodzic­ kiego podaje m. in. wiadom ość o wypożyczeniu w łaśnie z Bibl. Ordynacji Zamoj­ skich Podróży do Włoch, S ycylii i Malty W iszniewskiego, ale zadowala się jedynie datą roczną, bez bliższych danych, a przecież w ażna byłaby inform acja, czy Że­ romski czytał Podróż p r z e d sw oją podróżą wiosną 1902, czy p o jej zakończeniu; dzięki dokładniejszej dacie badacz m ógłby się bowiem zorientować, kiedy rozdział

Chiesa aurea (tytuł pochodzi przecież od W iszniewskiego) został opracowany i że

wkład w nim krakowskiego profesora nie ogranicza się tylko do w eneckiej legendy o w ykradzeniu relik w ii św. Marka, jak sądzi recenzentka. lecz ma zasięg znacznie szerszy.

(9)

raczej osądy K orzona o legion istach , z drugiej — n isk i poziom naszych

prac o tej ep oce w ogóle.

C ytu ję h istoryk a d ziejó w n ow o żytn ych , zrazu rozpraw iającego się

w sw y m refera cie zjazd ow ym z g łó w n y m p rzed staw icielem w arszaw sk iej

szk oły, T adeuszem K orzonem :

Dzieje legionów — stw ierdzał Askenazy — nie są ani w części dostatecznie znane. Gorzej: byw ają fatalnie zapoznawane. I to najnow szym i naw et czasy. Wszak przed czasem bardzo niedaw nym badacz pierwszorzędny, pisarz pięknej K ościuszkow skiej m onografii, m ógł ogłosić legionistów „m aniakam i” dźw igają­ cym i „odziedziczoną po przodkach chorobę um ysłow ą”, uznać w nich „najem­ ników ” splam ionych „odstępstw em od Kościuszki, w ystępniejszym i bezzasad- niejszym niż odstępstw o szlachty od Jana Kazimierza pod U jściem w 1655 roku na rzecz Karola Gustawa, N apoleona szw edzkiego”, zarzucić im „zdradę stanu”, w skazać „karę głów n ą” jako zasłużoną ich nagrodę. Niezbędną jest rzeczą, w in teresie najoczyw istszej praw dy i najprostszej słuszności, założyć wyraźny protest przeciw takim zboczeniom historycznego sądu. Jednakowoż ten protest skierow ać n ależy nie ty le przeciw w ybitnem u badaczowi, który tutaj ciężko pobłądził [...], ile przeciw w łaściw ej historiografii porozbiorowej, która do po­ dobnych błędów daje dopiero powód i pochop przez gorszące zaniedbanie. [...] Niem ałą zasługę położył Chodźko, dając szerszej publiczności europejskiej przynajmniej ułam kowy, a ciepły i barw ny obraz przepraw legionow ych; ale daje on n iew iele w ięcej nad prostą parafrazę zapisków pam iętnikarskich Dąbrowskiego; n iew iele widzi i pokazuje poza samą stroną czysto wojskową; najw ażniejszy polityczny podkład w ypadków nieum iejętnym i niekrytycznym rozsnuwa sposobem [...]12

Z inną pozycją, m ian ow icie: A m ilk a r K o siń s k i w e W ło sz e c h , 1795—

1803. — Z b ió r m a t e r ia łó w do h istorii legion ów p olskich w e W łoszech,

rozpraw ia się A sk en a zy rów n ież n ie zw y k le k rytyczn ie.

P o uporaniu się zaś z h istoriografią legion ow ą przechodzi do Jana

H en ryk a D ąbrow skiego, w id ząc w nim w p rost, jako w y zn aw ca h eroicznej

teorii d ziejów , zogn isk ow an ie całego ruchu legion ow ego.

Rzecz nie do w iary — pisze — nie mamy po dziś dzień biografii tego nad­ zw yczajnego człowieka. Mamy za to po dziś dzień sk w ap liw ie odgrzewane stare, najhaniebniejsze, godzące w niego potwarze, w ykładane np. jeszcze z całą sw o­ bodą w edytorskiej przedm ow ie do nowych listów w łoskich K osińskiego. Trzeba to powiedzieć: historiografia polska nie w yp łaciła się ze sw ego długu względem generała Dąbrow skiego 13.

Ż erom ski, zap ozn aw szy się z tek stem zjazdow ego referatu lw o w sk ieg o

profesora, z p ew n ością dokonał przeglądu sw o ich brulionów , a zw łaszcza

rozdziału, w k tó ry m in form ow a ł czy teln ik a o „przepraw ach leg io n o w y ch ”^

12 Sz. A s k e n a z y , Przeglą d d zie jó w Polski. Epoka porozbiorowa 1795— 1830. W: Pam iętn ik 111 Z jazdu H is to ry k ó w Polskich w K r a k o w ie (Sekcja I). Kraków 1900, s. 6—7.

(10)

za pośred n ictw em jed yn ego p rzedstaw iciela, szaraczkow ego szlachcica

podlaskiego, podczas „nocnej rodaków rozm ow y”.

W ów czas u św iadom ił sobie na pew no nie tylk o zależność od p o zy ty w i­

styczn ej w arszaw sk iej szk oły historycznej w osobach sw ego przełożonego

w B ib liotece O rdynacji Z am ojskich, Tadeusza Korzona, i — w n ie m n iej­

szym stopniu — od jego w sp ółtow arzysza pracy, W ładysław a S m oleń ­

skiego; obydw aj ci h istorycy zajm ow ali się losem drobnej szlach ty tak

w przeszłości, jak i w te r a ź n ie jsz o śc i14, obydw aj w id zieli w niej czynnik,

na k tórym n ależy opierać odrodzenie narodu pod w zg lęd em sp ołeczn ym

i p olityczn ym . K orzon n aw et, chcąc ukazać różnicę pom iędzy w łasn ym

sposobem w id zen ia procesów d ziejow ych u sch yłk u X V III w . a w id ze­

n iem innych, z p rzeciw n ego obozu historyków , dobitnie podkreślał: patrzę

na n ie od dołu — m ając na m yśli m asy drobnej szlach ty 15.

Jed y n y bohater legion ow y Żerom skiego, O jrzyński, dopóki n ie zjaw i

się w brulionie rozdział w eroński i m antuański, jest typ o w y m przed­

staw icielem p o zytyw istyczn ej ideologii.

D la podporządkowania się znów postulatom A skenazego, tw órcy now ej

szk oły h istorycznej, trzeba było n ie tylk o zrehabilitow ać całą ideę leg io ­

now ą, w yzw a la ją c ją od podejrzeń, ale także zająć się bliżej przyczyną

spraw czą całego ruchu, m ian ow icie Janem H enrykiem D ąbrow skim , i to

w takim „św iata k o le ”, jak ie zakreśla nie złość, intryga, zaw iść, lecz...

legenda. Obok jednak legen d y potrzebna b yła k onfrontacja dw óch p rze­

ciw staw n ych obozów: prolegionow ego i jeżeli nie an tylegion ow ego, to

p rzyn ajm niej k rytyczn ego. K siążę G intułt ma spełnić to zadanie.

Żerom ski, k orzystając na razie z pośrednich podniet p łyn ących ze

Zjazdu krakow skiego, zaczął rozglądać się za n ow ym i źródłam i, by się

14 T. K o r z o n , W e w n ętrzn e dzieje Polski za Stanisława Augusta. Kraków 1897. — W. S m o l e ń s k i , Drobna szlachta w K r ó lestw ie Polskim. Studium etno-

graficzno-społeczne. W arszawa 1885. N ie można zbagatelizować m. in. u Sm oleń­

skiego następującego spostrzeżenia (s. 7):

„Najczęściej rozsiedli zagonowcy w dawnym w ojew ództw ie augustowskim, pod­ laskim i w schodniej części płockiego, m niej gęsto w m azowieckim [...].

„Dla rozróżnienia gałęzi w spólnego rodu — jak do wiosek, tak i do nazwisk przyczepiane są różne przydatki. Na Podlasiu Tchórzniccy herbu Jelita noszą przydomki: m niszków, derdów, kalcytów i czubków; niektórzy z Ojrzyńskich herbu Lubicz zowią się m ieczykam i [...]”.

N ie bez powodu w ięc ek s-legionista Żeromskiego recytuje jednym tchem (P 2, 169):

„Bo i ja, powiedzm y otwarcie, szlachcic herbowy, choć i na jednej habendzie, na jednym zagonie, ta szlachcic dobry. Ojrzyński Sariusz Jelitczyk m oje zawołanie, a przydomek nasz starodaw ny — M ieczyk”.

15 T. K o r z o n , Początki S ejm u Wielkiego. „Ateneum ” 1881, s. 354: „Spotkali­ śm y się w badaniach na jednej epoce, aleśm y patrzyli na społeczeństwo z dwóch w ielce różnych stanow isk, m y z dołu, ks. Kalinka ze szczytów, z kancelarii dyplom a­ tów, z tronu Stanisław a Augusta. Stąd różnica rezultatów i w niosków ”.

(11)

„w yp łacić ze sw ego d łu g u w zg lęd em gen erała D ąb row sk iego”. Pozornie

m o gły stanąć na p rzeszkodzie ryg ory cenzury carskiej, ale skoro cenzura

d opuściła do ukazania się w druku, po n iezn aczn ych ty lk o skreśleniach,

referatu zjazdow ego, jedna z p ow ażn ych obaw, zdaje się, odpadła;

zresztą — jak poucza H eine, k tó ry za żyw ota, a także po śm ierci, padał

ofiarą n iejed n eg o cenzorsk iego ołów k a — n ie n a leży w szy stk ieg o tłu ­

m aczyć cenzurą; w końcu — od czego tzw . ezopow y język , którego ta ­

jem n ice autor P o p io łó w doskonale opanow ał!

Jedną z n ajw a żn iejszy ch n o w y ch p ozycji, w zbogacających w ied zę

pisarza o legion ach ,,od gó ry” , b y ły L i s t y z n a k o m ity c h P o la k ó w , w y ­

jaśniające h istorią L eg io n ó w P olskich (K raków 1831). Jak akolw iek zaś

b yła ich m ało sk om p lik ow an a „ gen eza”, z p ew nością znał ją Żerom ski

jako b y ły p racow nik M uzeum w R apersw ilu; p rzypom niał ją zresztą

W ład y sław M arian K ozłow sk i w y d ając w „K w artaln ik u H istory czn ym ”

z r. 1899 listy K n iaziew icza do D ąbrow skiego, stan ow iące w y b ór z R o c z­

n ik ó w L eonarda Chodźki — z ty ch sam ych zbiorów pochodzą L i s t y zn a ­

k o m i ty c h P o l a k ó w . Że fa k ty czn ie au tor P o p io łó w zapoznał się z nim i

b ezp ośredn io przed podjęciem p racy nad w eroń sk im rozdziałem , dowodzą

w sposób n iezaw o d n y zrobione w p rost „na gorąco” w y c ią g i frazeologicz­

ne, w ła śn ie p u b lik ację legion ow ą z r. 1831 z pew n ością m ające za pod­

staw ę, chociaż o ich pochodzeniu n ie ma w b ru lion ie n ajm n iejszej w sk a ­

zów ki. P o prostu — tajem n ica w arsztatu pisarskiego.

P rzytaczając po k o lei z L i s t ó w 16 przez Ż erom skiego w y p isa n e fra ­

zesy — pod spodem um ieszczam p ełn ie jszy tek st dla orien tacji tak w da­

cie i osobie n a d a w cy oraz odbiorcy, jak dla w łaściw ego oddania m ikro-

i m akroklim atu leg io n o w y ch przypadków :

trw ają dom ow e wrzaski m iędzy Polakam i okryć żołnierzy.

Tutaj dom owe m iędzy Polakam i w rzaski trw ają: trocha ucichło przeciwko D ąbrow skiem u [...]. H adźkiew icz z W ołodkowiczem i M irosławskim , który m nie i D ąbrow skiem u w ieczną w ypow iedzieli w ojn ę [...]. Dąbrowski zapytuje się od Legiów , na jakich one zasadach będą po zniszczeniu RP. Cyzalpińskiej, i żąda, aby Legii pozwolić w olnego czasu do zorganizowania się i aby okryć przybywających żołnierzy, [s. 1 — list K niaziewicza; Paryż, 21 VIII 17991

posłać subsidia

rozpacz z okoliczności.

Córka Jego spokojna w M ilanie, p isał do niej i posłał subsidia — nie rozpaczaj z okoliczności, trzeba być w yższym nad nieszczęścia, [s. 4 — list Konopki]

16 L isty zn akom ity ch P olaków [do J. Wybickiego], w y ja śn ia ją c e historią Legio­

(12)

zastawia pałasz w kilkunastu ludwikach.

Naradziwszy się z Oby[watelem] Generałem Kniaziewiczem, zadecydowaliśm y, iż nie m ożem y posłać ci pieniędzy, ale na sw oje potrzeby zastaw złocisty pałasz w kilkunastu ludwikach, a m y go w ykupiem y [...]. [s. 5 — list Konopki]

gorliw ość żołnierska.

Ja Go z honorem zapewnić mogę, że każdy z nas to w szystko czynić będzie, co tylko m iłość ojczyzny, cnota i gorliwość żołnierska wydołać może [...]. [s. 6 — list Kniaziewicza; Rimini, 16 XII 1797]

od Buonaparty. partykularne widoki.

Pokazaliśm y się ludźm i w ielkiem u wodzowi.

Lecz, S[zanowny] 0[byw atelu ], zapewnić cię duszą i ciałem mogę, iż tak tej, jak podobnej m yśli in itiativa powinna być daną od Bonaparty. Tutejsi wszystko słuchają, lecz w szystko mało ważą, co od niego nie pochodzi: a to nie tylko przez szczególne pow ażanie jego osoby, ale jeszcze bardziej przez bojaźń, by żadnym sposobem nie ubliżyć jego partykularnym widokom dla dobra Rzpltej. W tych tedy i Dąbrow skiego usiłowaniach najw iększa część naszej nadziei. Pokazaliśm y się ludźm i w ielkiem u wodzowi, gdy się zabierało do w ojny [...]. [s. 9 — list Barssa; 1797 lub 1798]

Byliśm y już na wsiadanym , z nogą w strzem ieniu W Interesach Zagranicznych

Konsulujm y się w zajem nością przyjaźni.

Już byli na w siadaniu, gdy zaszło prawo względem odmiany paszportów. Nacisk niezliczony cudzoziem ców w biorach Departamentu Paryskiego sprawił zwłokę, której zaradzenie w ym agało udania się do M inistra Inte[resów] Zagranicznych. [...] W szystko nam idzie oporem, Szanowny Obywatelu. Konsolujm y się w zajem no­ ścią przyjaźni, [s. 10, 12—13 — list Barssa]

Legie nasze destynowane

w yw ołać przed w ielk i trybunał (ukazać światu) kompan podróży

tam ci zdesperowali

Profitujm y tymczasem z iluzji.

Ja bym rozum iał, iżby w ypadało w ysłać Kniaziewicza do Paryża po skończeniu ekspedycji, do której teraz Legie nasze są destynowane: jako znany Bonapartemu i um iejący znaleźć się w okolicznościach, m ógłby stać się bardzo użytecznym w spraw ie korpusu, którą podobno w yw ołać przed w ielki trybunał przyjdzie ko­ niecznie. [...] Kochanowski i W oyczyński zapewne m ieli powracać do domu, tak m i powiadał Woyda, kompan ich podróży. Podobno tam ci zdesperowali. [...] Cze­ kajm y jeszcze, a tymczasem profitujm y z iluzji, słodząc nią sobie ciężkie biednego życia kłopoty, [s. 14—15 — Zurich, 20 I 1798]

ojczyzna w ydobyta cnotą, energią i konduitą Polaków Wiedeń będzie drogą legiów powracających do ojczyzny

(13)

Nikt w ięcej nie m a do wdzięczności w spółbraci praw a jak ty, Obywatelu, a zatem i do słodkiego uczucia, że się zbliża m oment drogiego powrotu ojczyzny, w ydobytej konduitą, energią i cnotą Polaków.

[...] Bertier, przyjaciel Bonapartego, ten, co z nim dzielił zaufanie narodu i poszanowanie Europy, upewnia Polaków o egzystencji kraju naszego: powiada, iż rów nie Bonaparte, jak i dwór austriacki całe usiłow anie łożą ku tem u celowi i że W iedeń będzie drogą legionów powracających do sw ojej ojczyzny, [s. 17 — list Kniaziewicza; Fano, 26 I 1798]

m iasto zostaw ało w najlepszych dla nas sentym entach

Jechaliśm y do Rzym u wraz z Chiampionnetem i Maconaldem, i o pięć mil od m iasta spotkaliśm y deputacją, która tłom aczyła się, iż m iasto w najlepszych sentym entach zawsze zostaw ało [...]. [s. 19—20 — list W asilewskiego; Rzym, 25 XII 1799]

od dwóch do trzech dekad czekać trzeba

Wyjazd mój do m ojej destynacji może się jeszcze do dwóch, trzech dekad przeciągnie, [s. 25 — list K niaziewicza; Paryż, 15 X 1799]

trzeba, żeby się m asa nasza pow iększyła

D yrektoriat podał m es[s]age do ciała prawodawczego w ojska auksialiarne

D yrektoriat podał message do ciała prawodawczego o fundusze dla Legiów Polskich w e W łoszech: pod tym im ieniem i nowe utrzym ywane będą. [...]

Przybył nam tu wczoraj generał K ralew ski, któren sobie generalstw a brygady po R ym kiewiczu życzy. Pow iedziałem mu, że ta ranga była dana na placu boju, i że ją tylko tym sposobem nabyć można, poniew aż w etat w ojsk auksyliarnych nie wchodzi, [s. 28 — list Kniaziewicza; Paryż, 10 VII 1799]

Jak ze szczeg ó ło w eg o zestaw ien ia w yn ik a , ani w jed n ym w yp ad ku

pow ieściop isarz n ie w y sze d ł poza ram y L i s t ó w z n a k o m ity c h P olaków , n ie

k orzystał w ięc z w y c ią g ó w w cześn iej zrobionych, np. podczas pracy

w R apersw ilu, jak b y m ożna b y ło przypuszczać w o b ec tw ierd zeń dość

często pow tarzanych p rzez badaczy tw órczości autora P o p io łó w — stu ­

d iu m L istó w , w ca le późne, zdaje się tego stan ow isk a w całej rozciągłości

n ie pośw iadczać.

Obok zn an ego już słow n iczk a frazeologicznego, w b ru lion ie zn alazły

się trzy d alsze w y p isy , tuż po sobie następujące: jed en z B o sk ie j kom edii

D an tego — jak się po szczeg ó ło w y m przebadaniu okazało — w przekładzie

Juliana K orsaka. Chodzi tu m ian ow icie o tercyn y z X V II p ieśni Raju:

[I] jak się dzieje, sąd zw ycięskiej strony Przysądzi w in ę stronie zw yciężonej;

1

1

Porzucisz drogie osoby i rzeczy,

Ten grób [grot] w ygnania najsrożej kaleczy; Poznasz, jak gorzką zaprawiony solą

(14)

Chleb cudzy dany nie [z] gościnną wolą; Poznasz, jak przykro, bodaj się nie rodzić, Po cudzych schodach w stępować i schodzić! A co naj[w ięc]ej zgarbi tw e ramiona, To ciżba głupia z tobą potępiona, N iewdzięczna, podła; jej gniew ją uzbroi Przeciwko tobie; nie ty, ale ona

Mieć będzie ciało od w stydu czerwone, Gdy tym dowiedzie zwierzęcości swojej, Pięknie ci będzie, żeś umiał w potrzebie Własne stronnictwo wyrobić sam z siebie 17.

Po tek ście w tłu m aczen iu K orsaka — kolej na w y p is z w łosk iego

w yd an ia B o sk ie j ko m ed ii z r. 1834; w łaśn ie z tego w yd an ia cytat znajdzie

się w ustach D ąbrow skiego w brulionow ej redakcji u zupełniającego roz­

działu;

[E quai che piu ti gravera la spalle Sara] la compagnia malvagia e scempia Con la quai tu cadrai in questa valle Chè tu tta ingrata tu tta m atta ed em pia Si fara contra te...

N ie licząc się zu p ełnie z anachronistyczną recepcją tw órcy B oskiej

k o m e d ii u sch y łk u w . X V III, poszedł Żerom ski za sw oim przew odnikiem ,

którym b ył Józef K rem er jako autor P o d r ó ż y do Włoch. G dy uczony

profesor krakow ski d zielił się z czyteln ikam i, łaknącym i inform acyj

0 W łoszech, sw oim poglądem na ży cie p oety z przełom u Średniow iecza

1 O drodzenia oraz odbiciem tego poglądu w B oskiej kom edii, w szy stk o

b yło oczy w iście jak najbardziej na czasie i na m iejscu, gd yż rom antyczny

k u lt nadał m u ten szczególn y p rzyw ilej; inaczej

b yło natom iast

w w . X VIII, k ied y D an tego sp otyk ały liczn e zarzuty z punktu w idzenia

„ośw iecen iow ej p oetyk i” — przede w szy stk im na ziem i w łosk iej, ze

stron y rodaków.

A u tor P o d r ó ż y do W łoch pisał, gdy m u w yp a d ło stanąć w W eronie,

m ieście, które w ła śn ie pow ieściopisarz obrał na m iejsce spotkania po­

m ięd zy k sięciem G intułtem i tw órcą legionów :

A w śród natłoku w ielu rzeczy ważnych ciągle się w tej Weronie snuje przed duszą tw oją cień olbrzymi Dantego. Wszak wieszcz, w ygnany z ojczystej ziem i florenckiej, w sm ętnym w ychodztw ie sw oim znalazł przytulenie gościnne u w erońskich książąt. Lecz choć świat m iał w poszanowaniu w ielkiego w ieszcza i w ielkiego obywatela, Dante na obcej ziemi chował w piersiach boleści okrutne, bo jadła m u pamięć nieszczęść w łasnego kraju i doznanych w łasnych krzywd a zwichnionej całej jego przyszłości tak św ietnej i promien­

” D a n t e A l i g h i e r i , Boska komedia. Tłumaczenie J. K o r s a k a [...]. War­ szawa 1860, s. 632.

(15)

nej. Lubo Dante w tej W eronie był ze szczerą czcią a głębokim hołdem przy­ jęty — przecież doznał całej goryczy tułactw a po obcej ziemi. Więc śpiew a o w łasnym w ygnaniu sw oim tym i słow y [...]i8

— i cy tu je z k olei dobrze ju ż zn an y fragm en t z X V II p ieśni — po pol­

sku, w e w ła sn y m p rozaicznym p rzekład zie — n ie zapom inając rów nież

o jego u w ierz y teln ien iu poprzez od pow iedn i d łu ższy cyta t z w łosk iego

oryginału.

Poza D an tow sk im i cytatam i, ch arak teryzu jącym i gorzki ch leb tu ­

łactw a, k ry je się osta teczn ie insp iracja obca, bo K rem erow ska — ona to

p rzyw iod ła Ż erom skiego do p ostaw ien ia znaku rów ności p om ięd zy w ło ­

skim poetą a p olsk im w od zem i do p rzem aw ian ia w sp óln y m , nabrzm iałym

b oleścią i rozczarow aniam i język iem , rozp aczliw ym w p rost p rzez swój

w yk rzy k n ik , w sp ó ln y z Schopenhauerem , filo zofem pesym izm u: „bodaj

się n ie rodzić!”

O statni w y p is d o ty czy rów n ież W erony, ale od m ien nie w idzianej

(Romeo i Julia Szekspira), p oniew aż jedn ak n ie odnosi się on bezpośrednio

do rozw ażan ych sp raw leg io n o w y ch i w odza D ąbrow skiego, dla przej­

rzystości w y w o d ó w m ożna go pom inąć. W zachow anych brulionach brak

w p raw d zie rozdziału, k tóry w n o w y m u k ład zie p o w in ien się znaleźć

przed w eroń sk im , m ian ow icie w en eck ieg o. Jednakże w w e rsji ręko­

p iśm ienn ej rozdziału w ero ń sk ieg o zn aleźć m ożna d ow od y, że je żeli nie

b y ł on jeszcze w ó w cza s napisany, to w k ażdym razie istn iał w koncepcji

tw órczej autora, na sam ym jeg o w stę p ie znajduje się b ow iem zdanie,

k tóre n iejak o z m iejsca u su w a w sz e lk ie zastrzeżenia:

Już następnego dnia książę Gintułt w yjech ał z W enecji (- do) ( + w kierunku) Werony. P ow ziął w iadom ość, że w ódz naczelny legiów w tym m ieście (- się znajdować) { + albo w M ontebello znajdować się) musi. (- w przejeździe do M ontebello, toteż postanow ił niezw łocznie udać się do niego) ( + K siążę Gintułt jechał { - z zamiar) postanow ieniem zaniesienia) {-z ) p rotest(-em ) (-f- u) prze­ ciwko czynnościom (- batalionów ) rabunkowym na korzyść Francji batalionów w eneckich. W yjechał p ełen furii i {- gni) pędził sw ego w oźnicę, ale nim do Padw y dojechał ( + już) w racał do rów now agi.

18 J. К r e m e r , Podróż do Włoch. T. 2. W ilno 1859, s. 446. Przekład prozaiczny oddaje lepiej sens oryginału; dla porównania z w ersją Korsaka przytaczam:

„Porzucisz wszystko, coś. ukochał, co ci najdroższego jest, i to będzie pierwszą strzałą, którą cię w ygnan ia łuk ugodzi! —

„Wtedy .doświadczysz, jak to gorzki cudzy chleb i jak to twarda droga schodzić i w stępow ać po obcych schodach; lecz najcięższym brzem ieniem pochylą cię ku ziem i źli i niezgodni tow arzysze, z którym i w padniesz w tę spólną nieszczęsną niedolę!"

Cenne dla autora Popiołów było w yjaśnienie, co znaczy „Compagna scem pia” ', Krem er idzie tu za objaśnieniam i Lombardiego, który „scempio” równa z „niezgod­ nym ”, „rozdzielonym ”, „rozszarpanym zdaniem ”.

(16)

G dy zaś znajdzie się już w W eronie i w pokoju o ficersk im będzie

czek ał na „indagacją”, jeszcze raz przyjdzie m u na m yśl „Z ajście w W e­

n ecji”, a dalej:

(- droga) ten tłum, a nade w szystko tamte obdarte kolum ny w wertepach Krasu.

Są to oczyw iste alu zje do now ej trasy księcia G intułta; nie jedzie w ięc

do Paryża w p rost po opuszczeniu kraju, lecz poprzez W iedeń do W enecji,

a stam tąd do P adw y, by w reszcie znaleźć się u celu w poszukiw aniu

D ąbrow skiego.

R ozdział w eroń sk i składa się z paru etapów — krajoznaw czego, który

upow ażnia już do iście sh elleyow sk ich przeczuć w rodzaju:

Noon descends around m e now: ’Tis the noon of autumn’s glow, When a soft and purple mist Lik e a vaporous amethyst, Or an air-dissolvèd star

Mingling light and fragrance, far From th e curved horizon’s bound To th e point of Heaven’s profound, Fills th e overflowing sky;

And the plains th at silent lie Underneath, th e leaves unsodden Where the infant Frost has trodden With his morning-w inged feet, Whose bright prin t is gleaming yet; And th e red and golden vines Piercing w ith their trellised lines The rough, d a rk -skirted wilderness; The dun and bladed grass no less, Pointing from this hoary to w e r In the windless air; the flow er Glimmering at m y feet, the line Of the olive-sandalled Apennine In the south d im l y islanded;

And the Alps, whose snows are spread High betw een the clouds and sun; And of living things each one; And m y spirit which so long

Darkened this sw ift stream of song, — In terpenetrated lie

B y the glory of the s k y : 19

— oraz ściśle legion ow ego, kiedy książę G intułt ze sw ego punktu obser­

w acyjn ego przygląda się zachow aniu m łodych i starych oficerów :

19 P. B. S h e l l e y , Lines W ritten Among the Euganean Hills. London 1956, s. 120—121.

(17)

Pokój ów [oficerski] w yglądał jak dawna sala bilardowa. S tały tam i bilardy, i stoły do kart. K ilkunastu m łodzieńców tłukło się w bilard, hałasując ( + w drugim końcu sali przy św iecach grano w karty.) W szyscy m ów ili po polsku {-K si Aresztów) [...] Dym tytu n iow y żarł m u oczy. Wrzawa ( + go) nękała. A le to środowisko m łodooficerskie... (-C o ś w nim) Te anegdoty, żarty, swada, ( + tęgie) dufanie ( + ta cześć dla sw ych łydek i siły w gnatach (- w gibk) w siebie... ( + Ta kapitalna duma!) (-C o ś w księciu) ( + Serce) zadrżało do n i(-c h ) ( + m ) ( + sa­ mo) zaśm iało się gardło. Wodził oczym a po twarzach, po ubraniach... Co za zuchy, co za bestie czubate! (- Twarze spalone, oczy ogniste) Gdzieś za bilar­ dami, za ( + rzędem) fajczarni, za stołam i karcianym i i bufetem tłam siła się osobna kupa. Coś tam robili. Grają... ( + na grubą staw kę) — pom yślał książę i pow lókł się w tam tą stronę, żeby zobaczyć. A le już z dala poznał, że nie grają. D oleciały go znajome term iny (- z balistyki) m atem atyczne (- Przysłuch) zasto­ sow ane do balistyki. (- Uczą się, kundle) — (- J) Stary oficer siedział tam przy stole ( + i w ykładał), a ( - obok) ( niego) ( + dokoła stołu za jego plecami (- z) pa- pier(- am i)y i n otesy(- sam i tłum notow ał) podsuwając ku łojow ym świeczkom tłum sk w ap liw ie notow ał. (-P r z y ) K siążę (-za sia d ł) ( + - s i ę ) (i-w y n a la z ł) w najciem niejszy(- m) ką(- cie)t w pobliżu i zasiadł się na długo. Patrzał na ich now e, niezgrabne, z nędznego sukna mundury, na ow e naram ienniki z na­ pisem — Gli uomini lib eri sono fratelli...

Ż erom skiego n ie zadow ala jedn ak w y g o to w a n y tek st, w y d a je m u się

za m ało k on k retn y, po zapisaniu karty, na następ n ej w raca do tego

sam ego tem atu , ale w form ie d ialogow ej — p ytań i odpow iedzi:

K iedy spostrzegł, że (-ó w ) w ykład ( - o budowie szańców) ( + z zakresu forty)fikacji o budow ie „dzieła rogow ego”) na chw ilę przerw any został, a ten i ów ze słuchaczów, (-c h w il) korzystając z pauzy ( - i w ych ala kieli) ( + nachyla ( + ku sw ej szklanicy) w spólne) ( + wspólne) fiasco (-w in a ) < - k ia n ti)(-c ia n ), skłonił się przed pierwszym z brzegu i zapytał uprzejmie:

— Racz m ię waszm ość (-p o w ied zie ć) ( + objaśnić), jaka to jest broń, której barwę nosisz. Młody oficer zm ierzył go oczyma, ale odpow iedział grzecznie:

— Miło m i pow itać rodaka... Czy ( + - także) (+ m o ż e ) kandydata do stanu wojskow ego?

— Zapewne, że tak...

— ( - A, to dobr To) A. (-M u n d u r ten jest) ( + Co do (-m u n d u r u ) ( + broni) (-n o w ą ) to jest to (-n o w a ) najśw ieższa form acja ( + strzelcy auksyliarne) B attaglione cacciatori legion e polacca auxiliaria della Lombardia... — w yrecy­ tow ał jak lekcję.

Skoro zak oń czył się etap ob serw acy jn o -w y w ia d o w czy , p ociągający

za sobą w ła śc iw ie ch ęć ze stro n y k sięcia G intułta w stąp ien ia do w ojsk a —

(-C h Chcę) ( + Przybyw am , żeby) w stąpić do w ojska. Mam stopień w oj­ skowy, byw ałem w boju.

— w y z n a w a ł p rzecież w p ierw szej zaraz redakcji. N a stęp u je m om ent

k u lm in acyjn y — rozm ow a k sięcia z w o d zem legion ów , D ąbrow skim .

J e ż e li pom inąć ze w n ętrzn e okoliczności, pozbaw iające w odza w szelk iej

w yjątk ow ości — po w y słu ch a n iu skargi na leg io n istó w w W enecji, w n ie ­

(18)

sionej przez w spółrozm ów cę, k tóry zabiera głos nie ty lk o w k siążęcym

im ieniu, ale w im ien iu w szystk ich w rogów id ei legion ow ej, od Chadź-

k iew icza zaczynając, na K orzonie kończąc. Dąbrow ski daje taką zdecydo­

w aną odprawę:

— <- P ow iem ) Muszę powiedzieć to, co ( + się) należy. ( - Nie) (- sądź) U jął go [tj. księcia Gintułta] pod ramię i o lb r z y m i(-ą )(+ m ) (-sw o ją kością) (-f gnatem przedramiennym) przycisnął (-g o ) ku sobie:

— (- N ie m yśl M yślisz, że) ( - 1) ( + T)y jeden cierpisz nad (- tym), ( + w szyst­ kim i obiektam i) (-c o ) (-ja k ie) (-k tó r e) ( + oczy w idziały?) ( - widzisz?) ( - Że) ( - c) ( + C)iebie jednego — (-N ie ) żal żre? ( -j a k pies!) < - Nie ty jeden.) ( + - ciebie tylko) ( + Ech, bracie!) Ja się przez krwaw e łzy to samo przypatrzył ( + w szystkiem u, gdym ( -o d ) ( + z) (-g w a rd ii elektorskiej) ( + Garde de corps . elektora) przyszedł i przez ten rok wędrówki.) A le m oja (-n atu ra) ( + dusza)

nie do żalu, m oje oczy nie do łez ( + - stworzone) ( + destynowane.) Ja wszystko ( + z a )(-w )(+ p )a r ł) w sobie! M yśl nad tym: te (-le g ie ) < + m a s a ) (-M oje) ( + Każdy) (-m ó j) ( + teraz mój dech, każdy) dech — to sprawa. Zastaną (- Znajdą) m ię na w szystkich (- drogach) szlakach, na w szystkich rozstajnych drogach ziemi. Dopóki tchu!) co ( -s ą ) jest to (-p r a w ie wszystko) — kto ( + to?) (4- - jest). Zbiegi a jeńcy ( + z pryzonów).

D alsze p rzep isyw an ie z brulionu trzeba na razie przerw ać, gdyż

D ąbrow ski — czy za jego p ośrednictw em Żerom ski — od w ołu je się

w p rost do listu B arssa (do W ybickiego) z 29 lipca 1799, przy czy m zaszła

zm iana w sposobie eksploatacji: już nie celem szukania w sparcia czysto

frazeologiczn ego dla sty liza cji język ow ej, ale celem ideologicznego

w zm ocn ien ia sw ego stan ow iska — obrony idei legion ow ej przed napastni­

kam i teraźn iejszym i i p rzyszłym i. B arss bow iem , pisząc z Paryża do

W ybickiego, w y łuszczą sw e stan ow isko w spraw ie n ie tylk o legion ow ej,

a le w sp raw ie przekazania potom ności w iern ego i dalekiego od uprzedzeń

obrazu d ziałań a k tyw n ej (poprzez bezpośredni udział w bojach) części p ol­

sk iego sp ołeczeństw a, z dala od ojczyzn y. Żerom ski m iał na m yśli przede

w szy stk im n astęp u jące fragm en ty listu:

Obiektem naszym jest pokazać Europie, a m ianow icie Francji i jej alian­ tom, że Polacy nie dla szukania Chleba lub awantur krew w ylew ają dla sprawy francuskiej, ale dlatego, aby sobie drogę i środki utorowali dla odzyskania sw ej ojczyzny i jej niepodległości.

I znów:

Oddałby się przez to hołd należyty walecznym braciom poległym , lub żyją­ cym nawet, i ta część ich sław y, która w sław ę bohaterów francuskich w siąknęła, w róciłaby się jej w łaścicielom p raw dziw ym 20.

D o tych m om en tów w p rost n aw iązu je pow ieściopisarz następ u jącym i

sform ułow an iam i D ąbrow skiego:

20 L isty zn akom itych Polaków..., s. 33, 34.

(19)

(- Ile krw i, trudów, sław y w siąk nie w lud francuski — któż to, w ie) Gniew w tobie kipi na sam ą m yśl, że oni w służbie ( + francuskiej czynią, co im {- każą) rozkaz przepisze, że krew ich, trud, sław a w dobro ludu francuskiego w siąknie.

Z n o w y m argu m en tem w ystą p i p ow ieściop isarz w ap ologii id ei legio ­

n ow ej w n astęp n ym dopiero zdaniu, gd y k aże D ąbrow skiem u orzec:

— [...] A o tym nie m yślisz ani przez chwilę, co by ci sami (- czynią) ( + czynili), ( -k ie d y są w glicie) austriackim glicie.

— To w klubach przemocy, n ie z dobrej woli!

— N ie m a już ( + bracie) dobrej w oli! ( + Bóg dał, Bóg w ziął.) (- Z Nigdzie) ( + W ybij to sobie z głow y) ( + - przeciw staw ić przeciwko wszystkiem u) co tchnie ( - i przeciwko) ( + Teraz praca na śmierć.) (-W szystk o trzeba) ( + - j u ż teraz na nic...) ( + Teraz już w szystko) z niczego u czy n i(-ę)sz ( f Już teraz na nic... Ż yły ci popękają, krew zza pazurów tryśnie, zanim dosięgniesz.) (- Ja się w ziąłem do tego, niech co chce będzie!) (- Wiem, że m ię będą szarpali na wsze strony), że (- w m oim w łasn ym rodzie) ( + Al e niechże ta, niech (-g a d a ją ) się (-P o la k ) ( + Chadźkiewicz) wygada! ( + N ie ma hańby, której by m i nie zadali) ( + - d o ostatka) ( + - z ) ( + Z)edrą ze m nie ostatni strzęp dobrego im ienia. Nie oszczęd zi(-ą)li mi naw et ( + ostatniego postrzału), zarzutu zdrady. ( + Wszystko, co czynię,) (- to) ( + za pieniądze pruskie...) Towarzysze niedoli...

I w ów cza s cisną się gen era łow i cy tow an e ju ż słow a z X V II p ieśni D an-

to w sk ieg o Raju. Z tru d em p rzych od zi Ż erom skiem u przedrzeć się przez

goryczą p od yk tow an e w y n u rzen ia w odza legionów : p ełn o sk reśleń , dużo

w staw ek , a w szy stk o na n a jw y ższej sk ali napięcia u czuciow ego.

— ( - T ysiąc przeciwko m nie języków, tysiąc zdrad, podstępów, am bicji obrażonych, karier zw ichniętych.) A ( + - dola) ( + czy który zrobił choćy ( - z a ­ danie m oje — to kołatać) do (- cudzoziem skiego) ( + - m ieszkania cudzoziemca) ( + w łóczyć się, w stęp ow ać i (-tu ła ć się po) ( + schodzić) ( + po cudzych scho­ dach się (-p o ) jak ten D ante pisze), w ystaw ać pod cudzymi drzwiam i ( + potęż­ nych) (-k o ) (-p od słu ch iw ać) ( + - w przedp) i z poszeptów ( + ich) o ( - o) sła­ bości ( + potężnych) (-p rzem ożn ych budować) ( + w ysnuw ać (- mądr) siłę sw o­ ją), ( + i z niczego tworzyć) moc tej m asy, którą ( - u)czynię. A le to darmo.

Istotn ie, trudno przebrnąć przez m eand ry p ierw szego rzutu m y śli

i w m ięd zy w ierszach p ow sta łe dopiski; p om y sł jeden na drugi zachodzi.

A b y jakoś uporządkow ać sk łócony tok, Ż erom ski jeszcze raz zabiera się

d o w p row ad zen ia jak iego ta k ieg o ładu. Robi to d w u krotnie na zu p ełn ie

w o ln ej praw ej stron ie n astęp n ej k arty brulionu:

(- Honor na tym poległ)

— ( - N a m) ( + M )nie s t(-o ) ( + u) (-p y sk ó w ) ( + akuzatorów) (-k rzyczy) ( + denigruje), żem N iem iec, dlatego żem się u B ellegarde’a, ( + a) u ( - w ie l­ kiego) ( + - w ielkiego) i (- prze)mądrego) Bliichera ( + od fahnjunkra) uczył, jak ( - i bitw ę) ( 4 - jak) w ojsko ( - w y ) w yw ieść do potrzeby. Ba, żonę mam Niem kę! K ondotier, ( + partyzant), co szuka chleba i awantur!

(20)

A u sam ego spodu w oln ej strony, wchodząc w tek st końcowy:

A ( + - d o la ) < + czy który zrobił choć tyle co ja? Rozkosz to, w iesz, m ości panie, nie byle jaka — w ystaw ać pode drzwiami francuskich jenerałów, w łó ­ czyć się po { + cudzych) schodach, z poszeptów o słabości (-przem ożnych) ( + dyrektorów cyzalpińskich) (-w ysn u w ać) ( + poznawać) ( -s iłę ) sw e drogi, ścieżki ( + chodniki skryte) i przełazy. Tam tedy ( + sw ym i sposoby) iść bez tchu, dniem i nocą ( + m iędzy (-grom am i) ( + tysiącem ) zgryzot(-ów ) ( + Nie w yspać się, nie dojeść, a żyw ić się jedną nadzieją) Żadnej się pracy nie wyrzec. -Sp rzed ałem ). Toż m ogłem pójść w (-słu żb ę) ( + łaski) króla pruskiego, ( - w )pisać się w służbę (-fran cu sk ą) ( + taką), czy inną. Gniazdom (-rod ow e) sw oje ( + ostatnie), Pierzchowiec, przedał. Już teraz żołnierski — ( + Do stanu pierwiastkow ego ubóstwa wróciłem,).

A pologia wodza nie da się oczyw iście zm ieścić w w ąsk ich m im o

w szystk o ram ach L i s t ó w z n a k o m ity c h P o la k ó w czy dantow skiej n u ty za­

pożyczonej od K rem era; są to w p raw d zie czynn iki w ażne, ale n ie naj­

w ażn iejsze. Twórca napoleońskiej p ow ieści oddając D ąbrow skiem u, co

m u się jako czynn em u patriocie i w odzow i legion ów słu szn ie należało,

zrozum iał zdaje się — o czym rozpraw iał k ied yś G oethe — że pisarz

h istoryczn y w sw oim d ziele artystyczn ym ma nie ty lk o p rzyw ilej, ale

w p rost praw o do anach ron istyczn ego traktow ania sw y ch postaci, tzn. do

ob darow yw an ia ich znacznie w y ższy m stopniem św iadom ości an iżeli ten,

jaki im się n iejak o z ty tu łu m etryk i n ależy. T oteż n ie w id zi Żerom ski

obok S ułk ow sk iego drugiego sw ego um iłow anego bohatera w yłą czn ie

w taki sposób, jaki m u zakreśliła historia, sine ira et studio. W jego apo-

logii w ła śn ie przebijają a k cen ty — n atarczyw ie p ow tarzane — za i p rze­

ciw w odzow i, a że D ąbrow ski, jak zup ełnie słu szn ie stw ierd zał n a H I Z je ź -

dzie H istoryk ów P olsk ich w K rakow ie Szym on A skenazy, n ie doczekał

się m onograficznego opracow ania, pow ieściopisarz b ył skazany na korzy­

stan ie z p rzypadkow ych artyk u łów czy broszur, p ow stałych z najrozm ait­

szy ch okazji i w w y n ik u sp rzeczn ych zam ów ień społecznych.

Z rek ap itulow ali cały m ateriał, odnoszący się do D ąbrow skiego za życia

i po śm ierci, dwaj badacze, różnej zresztą zu p ełnie m iary — M ieczysła w

K rzyw osąd K ęp ień ski, k rew n y D ąbrow skich, oraz Szym on A sk en azy,

in icjator re w izji całej naszej h istoriografii porozbiorowej.

K ęp ień sk i og ło sił w latach 1882 i 1883 „trzy opow iadania bez w ięk szeg o

w n ik n ięcia w p rzedm iot” (opinia S tan isław a K rzem ińskiego 21) pt. P i e r z ­

ch ow iec i W innogóra, W inn ogóra oraz G enerał H e n r y k D ą b ro w sk i, jego

rodzina i młodość. O statnie z tych „opowiadań” z w szelką pew n ością znał

Żerom ski.

K ęp ień sk i kończy sw e w y w o d y obrońcy dobrego im ienia generała na­

stęp u jącym i konstatacjam i:

21 S. [ K r z e m i ń s k i ] w: Wielka encyklopedia powszechna ilustrowana. T. 15. Warszawa 1895, s. 190.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ciśnie- nie wywierane na pacjenta poddawanego terapii hiperbarycznej wyrażane jest sumą ciśnienia atmosferycznego i ciśnienia pa- nującego w komorze, najczęściej jest to

An aspect that lacks realism in a lot of current models is the rigid separation between modes: within the model a traveler cannot choose to switch between modes, so multimodal

Th e discussion of the role of the Church and clergy in the 19 th -century Russian society was stimulated by Great Reforms of Alexander II, especially by the relaxation

Proszę w zeszycie zapisać temat: Piramida zdrowego żywienia. Otwórzcie podręczniki na stronie 67 i popatrzcie uważnie na ilustrację. Zwiedzanie zacznijcie od dołu piramidy

13 września 2012 roku zmarł w wieku 83 lat profesor Griffith Edwards, założy- ciel National Addiction Centre – jednego z najlepszych na świecie ośrodków badań nad

Dodać można by tylko, że istnieją też empiryczne metody badania tego, co jest normą językową: językoznawcy uzasadniają zdania na temat poprawnego użycia w dosyć

Ostatnio, rok temu w Centrum Sztuki Wspołczesnej na Zamku Ujazdowskim w Warszawie odbyła się największa jak dotąd wystawa Tadeusza Rolke na która złożyło

Jeżeli chce się kogoś przekonać do wartościowych filmów, jakie można oglądać przy pomocy aparatu vide, to przede wszystkim aparatura ta powinna znaleźć się