- ZADANIĄ PORADNI PSYCHOLOGICZNO -RlLĄCJĄ Z l GRAND PRIJC AHATORÓW -
PlDĄGOGICZNU~ - P'OSlLSTWO DO DANII ZAkOŃCZONl
- NĄUCZYCilLSkA SĄGĄ RODZINNĄ l
c6 j ~
Styl
~ ERAMIKA
- - --- -- - - - - - -
POMIARY l • PROJEKT!
TRANS PORT!
VVSZVSTKO G R A T I S ! ! !
SPRZEDAŻ l PROJEKTOWANIE ŁAZIENEK
te/. 95 755 48 65 ZADZWOŃ PRZYJEDZIEMY
TO NIC NIE KOSZTUJE www.stylceramika.pl
Gospodarczy Bank Spółdzielczy Międzyrzecz
Brakuje do
szczęścia?
Weźkredyt z
dopłatą!
Międzyrzecz o. Biedzew o. Przytoczna o. Trzciel
ul. Waszkiewicza 24 ul. Rynek 4 ul. Główna 44 ul. Armii Czerwonej 38 66-300 Międzyrzecz 66-350 Biedzew 66-340 Przytoczna 66-320 Trzciel
tel: (095) 742 80 20 tel: (095) 742 80 59 tel: (095) 749 40 12 tel: (095) 742 80 44
VVVVVV.GBSMIEDZVRZECZ.PL
o.Zbąszynek
ui.Topolowa 24 66-210 Zbąszynek
tel: (068) 347 94 60
Zmarłym spokój, a ży~m pajednaoie ...
17 września obchodzony jest w Zespole Szkół Centrum Kształcenia
Rolniczego im. Zesłańców Sybiru w Bobowieku- Dzień Patrona. W tym roku wyjątkowo 14 września.
Uroczystość rozpoczęła msza święta.
Na obchody Dnia Patrona przybyli Sybiracy, przedstawiciele władz samorządowych, nauczyciele i
młodzież szkolna. Hymny - Polski i Sybiraków wprowadziły zebranych w nastrój zadumy, który podkreślił
jeszcze fragment poematu ,.Anhelli"
J. Słowackiego przytoczony przez
Sylwię Witwicką:
.,A wiesz li, ktojest ten anioł smutny na cmentarzu:
Oto zowie się Ełoe, a urodził się z tej łzy,
która wylana była nad narodami ... "
Eloe, to strażniczka sybirskich grobów i pocieszycielka
zesłańców na Syberii. Obchody Dnia Patrona połączono z
przysięgą uczniów klas pierwszych, którzy stają się w ten sposób
pełnoprawnymi członkami szkoły.
Dyrektor szkoły Roman Nowak
przeczytał rotę przysięgi, a w swoim
wystąpieniu podkreślił, że wszyscy są
dumni z tego, że patronem szkoły są
Sybiracy.
Jadwiga Ostrowska - prezes
Zarządu Oddziału ZS z Gorzowa Wlkp. - .. Starożytna mądrość mówi,
że klucza do przyszłości trzeba szukać
w przeszłości" - ta maksyma doskonale sprawdza się w spotkaniach z Sybirakami, których już coraz mniej. Trzeba
więc pielęgnować wiedzę o
przeszłości. Ta jedyna w Lubuskiem szkoła, której
patronują Sybiracy jest dziełem poprzedniego dyrektora Adama
Żyły, który na uroczystości otrzymał legitymację członkowską wydaną przez Zarząd Główny ZS w Warszawie.
Międzyrzeckie Koło ZS czynnie uczestniczy w życiu szkoły.
Funduje też nagrody i stypendia dla najlepszych uczniów. W tym roku stypendia otrzymali: Natalia Fila, Sylwia Konieczna,
Jarosław Kosicki, Hanna Kufel i Rafał Strugała.
Uroczystość w Bobowieku była też okazją do wręczenia
przygotowali częsc artystyczną składającą się
ze wspomnień zesłańców,
w których losach
międzyrzeccy Sybiracy
odnaleźli i swoje własne.
Świętowanie Dnia Patrona objęte jest Patronatem Starosty
Międzyrzeckiego. Całość
bardzo sprawnie
prowadziła polonistka Sylwia Witwicka.
***
Odznaki Honorowej Sybiraka, którą
otrzymali: Stanisława Bąbala, Jadwiga Bublewicz, Bronisława Kwaśna, Bronisława
Molicka, Krystyna
Miętka, Wilhelm Stelmach i Janina Story.
Na zakończenie
uczniowie klas HI i IV
Międzyrzeckie Koło ZS liczy obecnie wraz z podopiecznymi 70. członków. Prezesem jest Henryk Korba, a honorowym prezesem-JanAntonowicz.
Izabela Stopyra
Patriotyzm się wali . ..
Minął wrzesień i kolejna, bolesna rocznica napaści na Polskę
przez hitlerowskie Niemcy a także z drugiej strony przez Związek
Radziecki. Były też mało znane, ale historyczne epizody agresji
Słowacji w okolicach Pienin i Podkarpacia. Dawniej, l września odbywały się rozmaite uroczystości, składano kwiaty, palono znicze, warczały werble ... A dziś? Patriotyzm stał się niemodny.
Odszedł do lamusa razem z romantyzmem, autentycznością i wieloma innymi uczuciami. W zjednoczonej, zunifikowanej, globalnej Europie patriotyzm staje się pustym frazesem. Coraz mniej ludzi wypowiada się na ten temat, coraz mniej się o tym pisze.
Zapewniam Was, że to nie wstyd czuć się najpierw Polakiem, a potem obywatelem Europy. W całej Polsce, a szczególnie przy zachodniej jej granicy realizowane są unijne projekty,
nawiązywana jest współpraca z dawnymi mieszkańcami tych okolic. To chwalebne działania i ciekawe inicjatywy. Jednak coraz
częściej odnoszę wrażenie, że w Polsce Polacy stają się coraz mniej
ważni. Odsłaniamy tablice, szanujemy
pamiątki, pamiętamy o Niemcach, Żydach, Holendrach i innych obywatelach Europy. Ale czy bardziej nie
powinniśmy pamiętać o Polakach? Tyle zacnych postaci, gorących patriotów
wydała Ziemia Międzyrzecka. Coraz szczelniej pokrywa je kurz historii. Nie ma komu włączyć odkurzacza? Od pięciu
lat staram się o upamiętnienie postaci Ludwika Wittchena z Pszczewa. Ilu z Was
słyszało o tym patriocie, który zginął za
Polskę w hitlerowskim obozie?
Bezduszne, nieracjonalne przepisy
powodują, że w budynku Starostwa
Powiatowego do dziś nie można zawiesić choć skromnej tablicy
upamiętniającej tę ważną dla polskości tych ziem postać.
Podejrzewam, że każda gmina, wiele miejscowości ma swoich historycznych, wielkich patriotów. Dlaczego o nich zapominamy?
Dlaczego istnieją stowarzyszenia poszukujących w naszej okolicy grobów niemieckich żołnierzy, a jakoś nikt nie interesują się
grobami tych rodaków, co polegli za naszą Ojczyznę? Nie nawołuję
do braku poszanowania innych narodów i nacji, wręcz przeciwnie
uważam, że należy troszczyć się o wszelkie pamiątki historyczne, nawet najbardziej bolesne. Irytuje mnie jednak brak poszanowania
własnych korzeni i uczuć patriotycznych. Stanowczo zbyt mało działamy w tym zakresie. Pokolenie pionierów tych ziem odchodzi w cień. Nie możemy dopuścić, aby wraz z nimi pamięć o historii Folski zacierała się lub była fałszowana. Powszechność i
dostępność przekazu informacji, a przy tym nierzetelność przy
sprawdzaniu źródeł powoduje zniekształcanie faktów i tworzenia
własnej, subiektywnej opowieści. Często te opowieści myli się z
historią ... W naukach społecznych takie zjawisko określane jest jako szum komunikacyjny. Przekładając to na zwykły język, jest to
dużo słów, a mało treści. Puste zdania, frazesy bez głębszego sensu okraszone grą na uczuciach. Trzeba zadbać o pamięć i należyte
udokumentowanie historii kraju i naszego powiatu. Podejmowane
są różne próby, ale to wciąż za mało. Najlepszym przykładem
naszych patriotycznych uczuć, nas, Polaków XXI wieku jest Zamek Piastowski w Międzyrzeczu. Runęła kolejna część murów, a reszta czeka na wyrok zimy, gdy w spękania murów z czasów Kazimierza Wielkiego dostanie się wilgoć i mróz. Nie możemy na to pozwolić, choć trudno znaleźć skuteczny sposób na ratowanie tej budowli. Kuriozalna decyzja, aby dziedzictwo Narodu "wrzucić"
na stan powiatu, który tworzył się w 1999 roku. Samorząd
powiatowy, który obraca znaczonymi złotówkami, sięgając do kieszeni gmin, obarczonych ogromem zagadnień społecznych ma
utrzymać tak doniosłe i cenne dziedzictwo? Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w tym roku nie wysupłało ani grosza na Piastowskie Gniazdo. Zresztą w poprzednich latach kwoty 60 czy 80 tys. zł mogły także wystarczyć na remont wiaty garażowej a nie Takiej Budowli ... Patriotyzm się wali, razem z naszym Zamkiem. Może zainteresują się
tymi gruzami polskości nasi
parlamentarzyści? Ci co są, ci co będą i ci co chcieliby być? Czy nie lepiej zamiast
płomiennych mów, pewnie
przeszkadzających rolnikom w dożynkach,
"odrobić lekcje" z patriotyzmu? Nie chcę ich
urazić, ani tym bardziej ośmieszyć, ale kto ma tu pomóc, jak nie oni? Zresztą pamięć
mam w miarę dobrą, a gdyby też poszperać w
materiałach wyborczych sprzed czterech lat, to znajdą się tam poselskie obietnice niesienia pomocy naszemu zamkowi... Bo bez pomocy państwa, parlamentarzystów, ministerstw swoimi skromnymi siłami nie jesteśmy zdolni
zachować dla przyszłych pokoleń w godnym stanie to Piastowskie Gniazdo. Zwiedziłem wiele zamków w Europie. Z zazdrością spoglądałem na warownie czeskie i słowackie. Na większości z nich są tabliczki świadczące o tym, że są pod mecenatem państwa.
Nasz zamek jest międzyrzecki, ale przede wszystkim polski. To dziedzictwo całego polskiego narodu. Niech ten zamek będzie
symbolem naszej dbałości o patriotyzm. Nie możemy dopuścić do zawalenia się warowni, takjak nie możemy dopuścić do zawalenia
się naszego patriotyzmu. A ten nakazuje nam dbać o polskość i jej
pamiątki ze wszystkich sił i wszelkimi sposobami. Weźmy to sobie do serca.
Jarosław Szałata
- - - -
--- - -
-Medytacje przedwyborcze męskiego szowinisty
Tak zwana kampania wyborcza polegajak wiadomo na umizgach do różnych grup potencjalnych wyborców. W zasadzie można
wszystkim obiecać wszystko. Pracobiorcom pięciodniowy tydzień
pracy z zapłatą za siedmiodniowy, a pracodawcom ośmiodniowy z
zapłatą za dwudniowy. To byłoby jednak zbyt proste, więc potencjalni
parlamentarzyści i popierający ich czynni politycy sięgają gdzie się da, aby pozyskać elektorat.
Oto P.T. Prezydent skądinąd arcykatolik, w swoim czasie nauczyciel historii w seminarium duchownym w Teresinie (Niepokalanowie) ni stąd ni zowąd zainteresował się mniejszością prawosławną. Inni politycy nagle przypomnieli sobie o emerytach i rencistach, a szczególnie o świadczeniach, jakie co miesiąc otrzymują.
Wszyscy jednak podnoszą temat tyleż oklepany, co idiotyczny, czyli zbyt małą obecność kobiet w życiu publicznym. Słyszę o tym od wielu lat. Wszyscy zgodnie twierdzą, że kobiety są dyskryminowane,
gdyż zbyt ich mało piastuje kierownicze stanowiska, zarabiają mniej njż
mężczyźni i w ogóle jest im źle, a powinno być lepiej. Jakiś czas temu podniesiono temat tak zwanego parytetu, czyli minimalnej reprezentacji kobiet w parlamencie. Jest to pomysł co najmniej kontrowersyjny. Czy faktycznie płeć powinna decydować o zajęciu fotela w organie przedstawicielskim? Może się przecież zdarzyć tak (czysto hipotetycznie), że po uchwaleniu 50% parytetu kobiece organizacje, stowarzyszenia i grupy nacisku dogadają się pewnego dnia i wystawią
wspólnie 230 kandydatek do Sejmu i 50 do Senatu. Następnie idą na piwo i plotki, i guzik je obchodzijakaś kampania wyborcza, bo przecież startując nawet z ostatnich miejsc na listach muszą zasiąść we wspomnianych wyżej fotelach, niezależnie od kwalifikacji fachowych, krasomówczych, czy jakichkolwiek innych. Prezes Jarosław K. obiecał
w razie wygranej odbudowę gospodarki morskiej i reaktywację
Ministerstwa Gospodarki Morskiej. Drugą obietnicę uważam za realną,
bo na zorganizowanie kilkuset urzędniczych miejsc w Warszawie skarb
państwa zawsze znajdzie środki.
Ostatnio w ramach pozyskiwania elektoratu szefSLD wyraził swe oburzenie, że w zarządach spółek Skarbu Państwa nie zasiada anijedna kobieta. I co z tego? Chyba nic. Ja jestem bardziej zainteresowany tym, aby spółki te działały sprawnie, niż strukturą ich zarządów według płci.
Kilkanaście lat temujakiś bęcwał powtarzał kilkakrotnie w mediach, że
"na szczęście mamy już w wojsku kobiety". Na czym owo szczęście miało jego zdaniem polegać, niestety nie wyjaśnił.
Nie usłyszałem jednak nigdy wezwania do maskulinizacji sfeminizowanych zawodów. Nikt jakoś nie wzywa do zwiększenia
liczby mężczyzn-nauczycieli, pielęgniarzy, prawników, lekarzy, czy na
przykład harfistów. Kiedy przed laty obowiązywał parytet przyjęć na studia medyczne 50/50 orzeczono, że to dyskryminacja kobiet, bo
pchało się ich na te studia trzy razy więcej niż mężczyzn.
Dodać należałoby tu jeszcze jedno. Części kobiet po prostu nie chce się robić kariery zawodowej. O wiele wygodniej jest siedzieć w domu i pozostawać na utrzymaniu męża. Tu proponowałbym zwrócić uwagę na jeden szczegół: mężczyzna "zajmuje się" pracą zawodową,
natomiast kobieta "poświęca się" wychowywaniu dzieci. To, że z
upływem czasu i podrastaniem dzieci owo "poświęcanie się" zyskuje w oczach dzieci coraz mniej uznania i kobieta może spokojnie zająć się wyłącznie oglądaniem telewizji, nie ma oczywiście żadnego znaczenia.
Ona i tak się poświęca.
Gdyby chciała, mogłaby podjąć pracę, ale po co? Czy nie lepiej
układając pasjansa (najidiotyczniejsza moim zdaniem rozrywka pod
Do przemyślenia ...
Jest w Międzyrzeczu kobieta, którą bez wahania mogę nazwać wielką bohaterką. Ta miła i bardzo sympatyczna pani opiekuje się bezpańskimi kotami. Codziennie odwiedza wyznaczone miejsca, w których już czekają na posiłek śliczne kotki. Każdy ma swoje imię, dla
każdego ma dobre słowo i smaczny posiłek, na który przeznacza dużą część skromnej emerytury. Niktjej nie pomaga ani w dokarmianiu, ani w leczeniu tych bezdomnych kotów. Z tym się już pogodziła, ale nie może zrozumieć okrucieństwa ludzi, którzy potrafią robić im krzywdę. I to nie tylko dzieci, ale również dorośli. No a dzieci przecież biorą zły przykład z
okrucieństwa dorosłych. Bardzo dobrze ją rozumiem, bo sama mam
domową kotkę, a do zeszłego roku miałam dwa ogrodowe koty. Kotkę wysterylizowałam i trzyma się ogródka, a ślicznego czarnego kocura, którego wszędzie było pełno, ktoś po prostu otruł. Przyszedł jednak do ogródka, aby "u siebie" dokonać żywota. Bardzo tę niepotrzebną śmierć opłakałam. Ludzi, którzy nie lubią zwierząt, mogę zrozumieć, ale ci, którzy wyrządzają bezbronnym istotom krzywdę-nie zasługują na miano
człowieka.
Zbliża się zima- nie zamykajmy piwnicznych okienek, ocieplmy drewniane budy, które też mogą służyć kotom, nie zamykajmy serc na czynienie dobra i dokarmiajmy zwierzęta, które były czczone już w
starożytnym Egipcie. I to zostawiam PT Czytelnikom do przemyślenia ...
Dowiedziałam się, że w naszej gminie nie ma zagwarantowanych środków na pomoc ludziom, którzy zajmują się
bezdomnymi zwierzętami. Najbliższe schronisko, z którym gmina
Międzyrzecz podpisała umowę jest w Trzciance koło Poznania. Jeżeli ktoś z mieszkańców zgłosi taką potrzebę - przyjeżdżają pracownicy,
wyłapują zwierzęta, poddają je zabiegom i chyba umieszczają w schronisku. Piszę "chyba", bo i tak nikt się ich losem nie interesuje. Nie chodzi mi więc o takie załatwienie sprawy, ale o konkretną pomoc dla ludzi, którzy naprawdę chcą pomagać bezdomnym zwierzętom i proszą o
fachową, bezpłatnąpomoc weterynaryjną.
***
Ustawa o ochronie zwierząt wyposaża gminę w instrumenty
pozwalające na walkę z bezdomnością zwierząt, występującą na jej terenie:
Np.JJ.l.Zapewnianie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich
wyłapywanie należy do zadań własnych gmin.(. . .)
3. »)!łapywanie bezdomnych zwierząt oraz rozstrzyganie o dalszym postępowaniu z tymi zwierzętami odbywa się wyłącznie na mocy
uchwały rady gminy podjętej po uzgodnieniu z powiatowym lekarzem weterynarii oraz po zasięgnięciu opinii upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona
zwierząt.(...)
Np.JJ a.l.Rada gminy może w drodze uchwały przyjąć program
zapobiegający bezdomności zwierząt obejmujący w szczególności:
l) sterylizację albo kastrację zwierząt;
2) poszukiwanie nowych właścicieli dla zwierząt;
słońcem) rozmyślać, czy nie lepiej było się przed laty wydać za pana XX, który ma obecnie 6 hektarów pod szkłem?
Kobieta jeśli chce, może zrobić karierę w każdej dziedzinie.
Jeżeli mająjednak robić tylko ze względu na płeć, to mam nadzieję, że
politycy zaraz po wyborach zapomną o opowiadanych wcześniej dyrdymałach.
I to by było na tyle. Celowo nie piszę tego do marcowego numeru, bo kiedy z okazji Dnia Dziecka napisałem, że dzieci po prostu nie lubię,
to nad głowąRedaktor Naczelnej rozpętała się burza, której podmuchy i ja odczułem. Kobiet jest chyba co najmniej tyle co dzieci, więc wyobrażam sobie, co by się działo, gdybym poczęstował je tym tekstem w dniu ich święta. A do marca 2012 wszystko zapewne rozejdzie się po
kościach.
Lech Stanisław Franas Podsłuchane
na
krzyżówce***
Ku przestrodze wyborcy ...
Z tego, co dobrze pamiętam; -należaleś już do PSL-u, byleś socjaldemokratą, a nawet radykałem, obecnie obracasz się w kręgach
prawicowych, czy nie za często zmieniasz zdanie?!
-O nie! Mój drogi, ja nie zmieniłem zdania, ja zawsze chciałem być posłem.
3) usypwme slepych mzotow.
2.Koszty realizacji programu, o którym mowa w ust. l, ponosi gmina.
To tyle, jeśli chodzi o przepisy. Jednak oprócz ustawy potrzebnajest jeszcze minimalna choćby wola władz gmin do zajęcia się problemem. W jaki sposób zmienić urzędniczą mentalność? Szacunku do zwierząt nie nauczymy się w ciągu kilku lat. Możemy jednak chociaż wymóc stosowanie się do obowiązującego prawa i rzetelne wypełnianie swoich
obowiązków wynikających z ustaw. Zapewnienie należytej opieki bezdomnym zwierzętom nie powinno wynikać z dobrej woli lub
wrażliwości tego czy innego urzędnika, to powinien być obowiązek,
kontrolowany społecznie. Ale często przeciętny zjadacz chleba, do którego np. przybłąkało się bezdomne zwierzę, sam nie za bardzo wie, co z nim zrobić, nie zna przepisów, ani faktycznych rozwiązań stosowanych na terenie swojej gminy. Dlatego właśnie postanowiliśmy wiedzę na ten temat zbierać i upubliczniać.
Prosimy władze gmin naszego powiatu o odpowiedź, jak
realizują ustawowe zapisy związane z bezdomnością zwierząt.
IDZIEMY DO URN
Glosuj
na mnie drogi kolego to
wybierzesz najlepszego.
Glosuj
na mnie koleżanko
to
zostaniesz mą wybranką
Ja
wam wszystko obiecuję
szklane domy pobuduję
Stary
układ zmiotę w pyl póki
starczy mi swych sił
Wszystkich powymieniam stanowiska pozamieniam Swoich
tylko poobsadzam i z
Izabela Stopyra
innymi już nie gadam. Mam
cię w d ... mój kolego tak
wybrałeś najlepszego Ty
ma droga koleżanko możesz
zostać tu leżanką Złota
góry, wyborcze kiełbasy
dla
pospólstwa ciemnej masy obiecane
jak na dłoni
dla
zrobionych ludzi w koni.
to
rzecz chyba pospolita,
że
wygrałem do koryta Glosuj,
głosuj mój kolego
może
lepiej na świętegol
K. Antonowicz
DZISIAJ, to nasze wczor7aj i jutro, z których ~bierzmy co dobre
Jestem po obchodach 80-lecia "Zielonego Sztandaru", najstarszego pisma społeczno - politycznego lll RP, z którym
związany jestem od półwiecza. W rocznicowym numerze
zamieściłem felieton, którego treści gratulowali mi szczególnie
rówieśnicy wnuka, co wzrusza- i budzi nadzieję. Oto fragmenty.
- Urodziłem się w 2 lata po Jubilacie, nad szpaltami którego dyskutowali mój tato i poseł z sąsiedniego Międzylesia Stanisław Mikołajczyk, który przywoził mi jakiegoś ołowianego żołnierzyka
czy drewnianego konika. Rzecz wyjaśnił mi, teżjuż śp. Maryś, syn
późniejszego premiera, który już wówczas był duży, a 15 lat temu
przybył do Poznania na uroczystość sprowadzenia zwłok Wielkiego Ojca. Mówił wprost: twój tato, nauczyciel, dokształcał mojego, który w Westfalii skończył zaledwie 4 klasy podstawówki. Pojąłcm
podziw mych rodziców dla talentu polityka, którego intuicję polityczną i biegłość w jQzyku angielskim podziwiał sam W.
Churchill.
Co wówczas? .. A lato było piękne tego roku" pisał o Westerplatczykach już w jenieckim obozie szeregowiec K.l.
Gałczyński. Piękne było w czerwcu, gdy w ogródku przyszkolnym rodzice podejmowali naszego proboszcza i
porucznika Lewandowskiego, dowódcę
plutonu stacjonującego od wiosny nad
pobliską granicą. Obaj spierali się o Hitlera.
Ksiądz mówił, że ten Austriak nie pójdzie tropem Prusaków, gdy porucznik widział w nim agresora. Rodzice też. Mama zacytowała
wiersz K. Iłłakowiczówny - .,Nie chcesz
wolności? A tęsknisz doń! Lękasz się ... Podaj mi rękę, ja ci podam dłoń! Gdańsku ... " I
refleksję lłły: .. Już nawet pocałunki pachną
prochem". Ojciec przeczytał zdanie Witosa z Zielonego Sztandaru z 4. VI. l 939 r. - "Kto
sądzi, że gada pruskiego można ugłaskać ...
to błądzi". Porucznik zareagował żywo - świetne słowa! Mogę prosić o gazetę? Wziął ją.
17 września po całodobowym bombardowaniu mazowieckich
miejscowości na przecince leśnej zjawił się oddział motocyklistów w zielonych mundurach, których Hauptrnann ustami tłumacza przekazywał: "Wojna jest koniec. Warszawa kaput. Niech dzielne polskie żołnierze złożą broń a idą do domu. Pan Hauptmann prosi polski delegat, co mówi po niemiecku". Parlamentariuszem
zostałem ja. Sześciolatek! Przed wyjściem z lasu usłyszałem
znajomy głos-zagadaj go Oluś, ja będę przeciągał pytania. Potem
już ciszej, ale stanowczo - erkaemiści, sztandarowy, szyfranci i zdrowi -znikać w głębi lasu. Niemiecki dowódca przywitał mnie zdziwiony, ale też zadowolony- polskie dziecko to świetna tarcza.
Tłumaczyłem wołanie porucznika - "czy Niemcy rozstrzeliwują
oficerów? Czy dobijają rannych? Czy podoficerom biorą płaszcze, a szeregowcom buty?" ... Pytania padały na raty, ja tłumaczyłem z
namysłem. Hauptrnann był oburzony propagandą fałszywej Anglii, bo żołnierze niemieccy po rycersku traktują dzielnych polskich kolegów. Po kwadransie wyłonili się ranni, potem śmiertelnie znużeni żołnierze z karabinami trzymanymi za lufy i bez zamków (zakopane w lesie). Na końcu wyszedł z ręką na temblaku porucznik -przepraszam,już kapitan- Lewandowski. Oficerowie oddali sobie honory, ten nasz serdecznie mnie ucałował mówiąc: Powiedz mu, że
te dwa koce chcę ci dać, a ten "Zielony Sztandar" oddasz tatusiowi.
Kapitan przystał na to, kazał swemu szeregowcowi odnieść koce zbyt ciężkie dla dziecka. (W płaszczach uszytych z owych pledów
przechodziliśmy-trzej bracia- całą wojnę, na Kielecczyźnie, a w ,,Zielonym Sztandarze" tato znalazł 200zł i 100 aktualnych marek niemieckich. Przydały się na początek bardzo długiej drogi).
Następny "Zielony Sztandar" zobaczyłem dopiero jako organ ZSL. "Satelickiego" Stronnictwa, które jednak, po 1956r.
spokojnie, bez egzaltacji kruszyło fundamenty doktryny w
wielopartyjnym systemie socjalizmu po polsku. Co zaowocowało rozsypką kołchozów, odbudową kółek rolniczych, przechowaniem ziemi, tradycji i wiary ojców w sercach i w rękach gospodarzy. Aż po owo podniesienie dłoni w bratnim uścisku L. Wałęsy i R.
Malinowskiego. ( 16 września serdecznie powspominaliśmy obaj moc głosów parlamentarnych w systemie demokratycznym, a Roman, tak jak Kaziu Olesiak, Staszek Kolbusz przekazali pozdrowienia międzyrzeczanom, niestety, już niclicznym:
Grzesiowi Gabryelskiemu, Bogusiowi Macicjczakowi, Zosi Plewie, Wiesiowi Salejowi ... ) A wszyscy w tym Dyrektorzy Muzcum Ruchu Ludowego J. Gmitruk i Biblioteki Ludowej R.
Miazek "wyjątkowo ciekawej Powiatowej i jej Redaktor Naczelnej".
Osobiście - z największą satysfakcją przyjmowałem opinie mej kochanej córki Ewy, psycholog, dalekiej od wszelkiej polityki.
Była szczerze zdziwiona kulturą, serdecznością, patriotyzmem i bogactwem przemyśleń PSL-u, w którym tyle mądrości i
życzliwości, a tak mało taniego politykierstwa.
Jestem rad, że mogę te uwagi zamieścić na łamach
POWIATOWEJ, która także promuje te priorytety. Mam świadomość, że trzeba je
upowszechniać w kraju dręczonym
kramarskimi pyskówkami prowokatorów wojny polsko-polskiej. Kolega Grzelec, znany mi z dzieciQcych lat ukrywania się na
Kielecczyźnie mówił ( 16 września), że
pewnej pani, tamże spadochroniarce, której podrobiono e-mail o rezygnacji z kandydowania, też czasem uda się powiedzieć prawdę. Np. na wakacyjnej wycieczce do Zagnańska na słowa
przewodnika, że Bartek to najstarszy dąb w Polsce wyjaśniła, iż za komuny takiego starego dębu nie było. Oczywiście, był 221ata młodszy!
A gros wypowiedzi ludzi poważnych-profesorów i rolników, nauczycieli wszelkich szkół i rzemieślników - kierowano do
młodzieży, tej wspaniałej, wykształconej, znającej języki obce, która ponoć nie chce iść na wybory. Kochani- Polska na was czeka!
Polska na was liczy! Nie wierzcie kacykom od promowania kolesi,
że posłowie i ministrowie nic nie robią. Polska rośnie w oczach. To jeden wielki plac budowy. Ajeśl i jakaś gmina, miasto, burmistrz czy wójt zabiera pieniądze przedszkolakom czy młodzieży na swoje
buńczuczne "dokonania", jeśli uważa za przestępstwo wasz wyjazd na egzamin czy programowy koncert, zamiast słuchania jego
rozwlekłych wywodów- sejm nie będzie łamał konstytucji przez
sztuczną zmianę nieudanych nawet zapisów, na wniosek populisty,
"prawdziwego Polaka". Premier i wicepremier oświadczyli, że ta koalicja nie skrzywdzi dzieci i młodzieży. Nie trzeba łamać prawa.
Zły organ wykonawczy może być zawieszony na rzecz komisarycznego w ciągu 24 godzin. A autostrady wzdłuż i wszerz Polski powstać muszą-i powstaną. Nie na turniej piłki kopanej, lecz na setki lat. l kryzys, który może doprowadzić do rozpadu
państw wieJoetnicznych (nawet w sposób gwałtowny) ten kraj, te koalicje, ten rząd-potrafi utrzymać w ryzach. Zaśwy-mądrzy i
młodzi - jak najszybciej, od najbliższej kadencji - musicie
zagospodarować gminy, miasta, instytucje, przedsiębiorstwa, urzędy. Połska na was czeka, już przy urnach 9 października
tego roku.
Aleksander Zielonka Od redakcji:
Z okalji 80-lecia "Zielonego Szta11daru" długoletni współpracownik tygodnika -A.Zie/onka -został odznaczony Złotą Ko11iczynką. Gratulujemy! (na zdjęciu)
9/11 "żyję, bo nie zdążyłem do windy"
We wrześniu minęła /O rocznica ataku na WTC. Ponad rok temu
przeprowadziłam rozmowę z Zo.sią Fry na temat różnic kulturowych w
związkach polsko- angielskich. zupełnie nie zdając sobie .sprawy, że jej partner Jan Robb {oboje na zdjęciu w Nowym Jorku) przeżyłten atak terrorystyczny. W 2001 roku. Jan - mój rozmówca pracowal jako naczelnik kadr w pierwszym uderzonym pr::ez samolot wieżowcu.
- Jak to się stało, że uszedłeś z życiem?
l O września umówiłem się z przyjaciółmi do restauracji na
kolację, na której było tak wesoło, że po późnym powrocie do domu
następnego dnia, nawet nic słyszałem budzika i zaspałem do pracy.
Spóźniłem się wi((c na pociąg i gdy w końcu znalazłem s i(( w budynku, winda dosłownie zamknęła mi się przed nosem i moi współpracownicy tylko mi pomachali ... więcej ichjuż nie zobaczyłem.
Musiałem czekać na następną windę, która
zabrałaby mnie na 78 piętro, gdzie
musiałbym przejść do innej windy, która z kolei dostarczyłaby mnie do mojego biura
znajdującego si(( na 99 piC(trze. Gdy winda si(( pojawiła, weszło nas do niej sześcioro i gdy tylko ruszyła w gór((, prawie od razu
zaczęło się to całe piekło. Nagle
poczuliśmy ogromne wstrząsy, huk i od tego momentu, cały czas zaczęło się coś sypać i uderzać w dach windy (później dowiedziałem się, że był to rezultat uderzenia pierwszego samolotu w nasz wieżowiec). Staraliśmy się otworzyć drzwi, ale początkowo bezskutecznie. Autornatycznie nagrany głos oznajmił" Wiemy, że jesteście w trudnej sytuacji- wkrótce nadejdzie pomoc". Po chwili również zaczęła kapać woda do windy.
Próbowaliśmy telefonować z naszych komórek, ale nikt nic odbierał
naszych telefonów. Alarm w windzie również nie działał. Dwie kobiety
były bardzo zestresowane, a jedna z nich wpadła w histcri((.
- Czy ktokołwiek próbował odgadnąć przyczynę?
Raczej nie. Byliśmy w szoku i myśleliśmy, że nie wiadomo z jakiej przyczyny wylądowaliśmy w piwnicy, co było błędnym rnyślcnicrn, bo winda ruszyła na krótko w gór((. Wszyscy leżeliśmy na
podłodze zakrywając nasze głowy, bo nie wiedzieliśmy, co będzie dalej.
Na dach windy w dalszym ciągu coś z hukiem uderzało i obawialiśmy się, że dach tego w końcu nie wytrzyma.
- Jak długo byliście uwięzieni w windzie?
Ponad godzinę. Jeden mC(żczyzna, który miał ze sobą gazetę, starał się rozładować nasze napięcie emocjonalne poprzez czytanie nam naszych horoskopów. Wkrótce zacz((liśmy pracować nad wydostaniem si(( z windy. Słysząc z dala głosy, zaczęliśmy uderzać pi((ściami w windę
i głośno krzyczeć-niestety wciąż bez skutku. Później dowiedzieliśmy
si((, że te głosy były reakcją ludzi na uderzenie drugiego samolotu w drugi wieżowiec. Panika ponownie narru zawładnęła i zaczęliśmy napierać na drzwi. Poruszona przez nas winda umożliwiła strząśni((cie z dachu, przynajmniej po cz~tści ciężkiej zawartości-głównie gruzu. Nie wierny , czy to były nasze fizyczne akcje, czy też padający gruz na dach windy, ale mechanizm drzwiowy CZ<(Ściowo puścił i zdołaliśmy rozszerzyć drzwi windy na tyle, aby się z niej wydostać. Winda
zatrzymała się w miejscu, gdzie była recepcja. Było to obszerne pomieszczenie pokryte mannurem i szkłem, które niestety były w
kawałkach. Znajdowała się w nim ekipa filmowa, której zadaniem było kręcenie filmu na temat straży pożarnej i dwojga ludzi, którzy należeli
do naszego systemu ochronnego. Gdy członkowie ekipy tylko nas
zauważyli, zaczęli krzyczeć: "Uciekajcie stąd! Uciekajcie!"
Ruszyliśmy w kierunku schodów i jedna z kobiet zauważyła: "Ciekawa jestem, dlaczego okna są takie czerwone?" Oczywiście była to krew.
Gdy spojrzeliśmy poprzez pokryte krwią szyby na zewnątrz, dopiero wtedy zdaliśmy sobie spraw(( z całego horroru. Była to przerażająca
wizja- jak po bitwie. Widzieliśmy fragmenty ludzkich ciał, np. wiszące
nogi na krawędziach budynku i ... było to naprawdę coś koszmarnego.
Gdy opuściłem budynek i ruszyłem w kierunku promu, aby dostać się
jak najpr<(dzej do domu, natknąłem się na więcej ludzkich ciał. Nagle
usłyszałem duży rumor, obejrzałem się i zobaczyłem, że oba wieżowce są w płomieniach. Dopiero wtedy zdałem sobie spraw<( z tego, co się stało. Strażacy, którzy mnie spostrzegli, zaczęli krzyczeć abym uciekał
jak najdalej. Gdy biegłem, usłyszałem wielki huk.
Oglądając się, zobaczyłem
pierwszy zawalający się wieżowiec. Olbrzymia chmura kurzu wyglądająca
jak grzyb nuklearny zacz((ła podążać w moim kierunku.
Nie pamiC(tam, co wówczas
myślałem - najprawdopodobniej byłem w szoku. Po kilku godzinach
zdołałem dotrzeć do domu i dopiero wtedy skontaktowałem się
telefonicznie ze swoją 18-letnią córką Alexis, która była w strasznym stanie psychicznym, bo nie wiedziała, czy ja żyję. Oboje płakaliśmy i
cała tragedia jeszcze bardziej zaczęła nam uświadamiać całoksztah tego terrorystycznego horroru. Przez kilka dni próbowały się ze mną skontaktować inne osoby, ponieważ byłem umieszczony na liście
zaginionych.
- Jak szybko zdołałeś skontaktować się z Zosią?
- Zosia i ja nie stanowiliśmy wówczas jeszcze związku
partnerskiego, ale byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Zosia i moja siostra
były pierwszymi osobami, które nawiązały ze mną kontakt po tej tragedii.
- Czy podążająca za tobą warstwa kurzu dogoniła cię?
- Nie, wydostałem s i<( z budynku we właściwym czasie.
- Czy będąc w windzie myślałeś, że być może z niej nigdy się
nic wydostaniesz?
- Tak, była to okropna myśl, bo chociaż nie znaliśmy przyczyny,
czuliśmy, że stało się coś strasznego.
- Jaki był twój stan psychiczny po katastrofie?
Przez jakiś czas analizowałem całą sytuację, czyli co by było,
gdybym nie spóźnił się do pracy. Samolot uderzył pomiędzy 92 i 96
piętrem. Będąc na 99 piętrze ... nie sądzę, że byłaby dla mnie szansa przetrwania tego ataku. Myślałem również o tej windzie, która
zamknęła się przede mną-był to przecież ułamek sekundy! Przez kilka
miesięcy - chociaż nie jestem zewnętrznie emocjonalny - byłem
sklonny do płaczu, którego nie mogłem opanować i co mnie bardzo
żenowało.
- Czy otrzymałeś jakąkolwiek profesjonalną pomoc?
- Tak. Nasza firmajest bardzo dobrze zorganizowana. Zostałem
skierowany do psychologa i zapytany o moje problemy życiowe. Nie wiem, czy to było dobre czy złe w tej całej sytuacji, ale tak się złożyło, że
przed tym całym horrorem byłem trzy miesiące po rozwodzie, trzy tygodnie wcześniej córka oznajmiła mi, że jest uzależniona od heroiny, a firma poinfonnowała mnie, że będę zwolniony z pracy (obecnie jestem na emeryturze). Poza tym, zginęło tak wiele moich koleżanek i kolegów.
Gdyby to były jedna, dwie, bądź trzy osoby, to mógłbym skupić się na tej
ilości osób, ale ich było tak wielu! Dręczyły mnie wyrzuty sumienia z lego powodu. W każdym razie odmówiłem jakiejkolwiek interwencji fannakologicznej i po kilku miesiącach zacząłem funkcjonować w
miarę normalnie.
- Czy spotkałeś się z osobami, które utknęły z tobą w windzie?
- Tak. Spotkaliśmy się po roku, ale nic wszyscy. Jedna z kobiet po prostu nie dołączyła do spotkania, a druga oznajmiła, że nigdy ponownie nie postawi swojej nogi w Nowym Jorku.
- Czy często rozmawiasz z Zosią na temat wydar.teń wrześniowych?
-Ogólnie nie. Ostatnio rozmawialiśmy ze względu na l O rocznicę
tego ataku. Zosia jest bardzo wyrozumiała, wspomagająca i bardziej emocjonalnie podchodzi do tego zdarzenia niż ja.
- Czy wyciągnąłeś jakieś osobiste wnioski z tej tragedii?
- Chyba ... żeby nic panikować,jeżeli kiedykolwiek się spóźni((.
dr Ewa Carlton z domu Nowaczek pochodzi z 8/edzewa. Jest absolwentką
Liceum Medycznego w Międzyrzeczu.
Mieszka w Anglii, gdzie ukończyła psychologię i pracuje= młodzieżą.
Dziękuję za rozmowę.
dr Ewa Carlton
Podstawowe za dan ia poradni
diagnoza , orzekanie, opiniowanie i terapia
Z nowym rokiem szkolnym nowe wyzwania pned Poradnią
Psychologiczno- Pedagogiczną w Międzyneczu. O pracy placówki rozmawiam z dyrelrtorem mgr. Zbig11iewem Kozińskim
- Może kilka słów o zadaniach poradni?
- Celem działania poradni jest udzielanie dzieciom i
młodzieży oraz ich rodzicom, nauczycielom i wychowawcom pomocy psychologiczno- pedagogicznej. Zadania poradni to:
diagnoza psychologiczna, pedagogiczna i logopedyczna oraz orzekanie i opiniowanie w sprawach dzieci i młodzieży, terapia
zaburzeń rozwojowych, szeroko pojęta profilaktyka, wspomaganie rodziny w procesie wychowania dzieci, wspomaganie nauczycieli w ich żmudnej pracy, a także pomoc młodzieży w wyborze kierunku
kształcenia i zawodu.
- Dawniej nie słyszało się o kłopotach dzieci z ortografią, matematyką i przeróżnymi "grafiami". Dzieci dorastały, zdawały maturę, którą można było oblać za trzy błędy ortograficzne z
języka polskiego, a matematyka była obowiązkowa, studiowały i
dawały sobie radę w życiu. Teraz coraz powszechniejsze są
orzeczenia stwierdzające różne ułomności ludzkiej natury. Gdzie
należy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego coraz więcej dzieci musi być pod opieką specjalistów kierowanej przez pana poradni?
Musi pani przyznać, że jednak "dawniej' mniej młodych
ludzi kończyło szkoły z maturą i studiowało. Liczne były przecież szkoły zawodowe: zasadnicze, licea i technika i nie każdy ich absolwent przystępował do matury. Dziś matura i studia to dla znacznej większości absolwentów norma. To po pierwsze. Po drugie to dostępność do takich placówek jak nasza. Wiele lat wprost
walczyliśmy o to, by przestano nas utożsamiać z "tymi, co kierują do
szkół specjalnych". Rodzice i uczniowie już nas znają, wiedzą, w jakim zakresie możemy im pomóc i chętnie z naszej pomocy
korzystają. A skąd tyle niepełnosprawności i zaburzeń? Tylko wyliczę
niektóre przyczyny: szybsza i lepsza, bardziej dostępna diagnoza, inne, bardziej humanistyczne spojrzenie na problemy dzieci i
młodzieży. A z przyczyn społecznych? Zmiany społeczne w naszym kraju, w tym niestety także takie na gorsze, jak np. zmiany postaw rodzicielskich, zmiany wartości obserwowane wśród młodzieży, itp.
Z innych przyczyn to zmiany w systemie oświaty, dostosowanie szkól i placówek także do kształcenia dzieci i młodzieży z
niepełnosprawnościami i zaburzeniami. A te "grafie", o które pani pyta, to rozumiem, że bardziej chodzi o "dys" -dysleksję, dysgrafię, dyskalkulię. To nic nowego. Taką dysleksję nazywaną wtedy "ślepotą słowną" obserwował już Morgan w XIX w., a sama nazwa dysleksji funkcjonuje od roku 1887. Po prostu obecnie potrafimy ją lepiej i szybciej rozpoznawać.
Panie dyrektorze, jacy specjałiści pracują w poradni?
W poradni w Międzyrzeczu orazjej filii w Trzcielu pracuje 12 nauczycieli - 4 psychologów, 5 pedagogów, 2 logopedów i rehabilitant. Aż 11 z nich to nauczyciele dyplomowani. Wszyscy
posiadają ukończone pełne studia wyższe, wszyscy też ukończyli
liczne studia podyplomowe i kursy kwalifikacyjne. Zakres
specjalności pedagogicznych i psychologicznychjest bardzo szeroki: psychologia wychowawcza i rozwojowa, pomoc psychologiczna rodzinie i dziecku, pedagogika szkolna, opiekuńczo-wychowawcza, terapeutyczna, specjalna (surdo-, tytlo- i oligofrenopedagogika), diagnoza i terapia dysleksji i innych trudności w nauce, poradnictwo zawodowe, terapia rodziny, profilaktyka uzależnień i zapobieganie AIDS, wczesne wspomaganie rozwoju dziecka, terapia zaburzeń
emocjonalnych u dzieci i młodzieży (w tym też terapia moczenia nocnego, bulimii, anoreksji itp.), rehabilitacja ruchowa, logopedia (w tym surdo- i neurologopedia), a nawet seksuologia, terapia EEG- Biofeedback i hipoterapia. W sumie 12 pracowników posiada łącznie
46 specjalności. Na pewno świadczy to o dużej motywacji i
zaangażowaniu pracowników do stałego doskonalenia zawodowego i wykorzystywania nowo nabytych umiejętności w codziennej pracy.
Ile dzieci jest objętych fachową pomocą?
- Rokrocznie poradnia obejmuje
swoją działalnością bezpośrednią i
pośrednią około
dwóch tysięcy osób:
dzieci, młodzieży, rodziców i nauczycieli. W tej liczbie przeciętnie około 1200 przyjętych bezpośrednio w poradni to dzieci i młodzież zgłoszeni do diagnozy psychologiczno-pedagogicznej oraz objęci różnymi formami terapii prowadzonymi w poradni. Np. w ub. r. szk.
wykonaliśmy 1382 diagnozy wydając 203 orzeczenia do różnych
form kształcenia specjalnego i nauczania indywidualnego oraz
przeszło 1200 opinii o uczniach dla potrzeb organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w szkolach i placówkach, dostosowania wymagań, dostosowania formy i sposobów przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów, i innych spraw
wynikających z realizacji obowiązku szkolnego. Terapią objęliśmy
231 dzieci i młodzieży. Warsztaty dla młodzieży w szkołach to udział
dalszych 418 uczniów w zajęciach prowadzonych przez poradnię.
Przy poradni działają też różne grupy wsparcia dla rodziców, pedagogów szkolnych i nauczycieli w tym m.in. szkoła dla rodziców i wychowawców. Liczba osób biorących udział w takich formach zajęć
w u b. roku szk. wyniosła 321 osób.
- Panie dyrektorze, kto kieruje dzieci do poradni? Rodzice
często nie wiedzą, że ich dziecko ma jakiś problem.
- Zgodnie z przepisami poradnia wydaje opinie i orzeczenia na wniosek rodziców (prawnych opiekunów) lub pełnoletniego
ucznia. W związku z powyższym do diagnozy i terapii w poradni przyjmowani są dzieci i młodzież zgłoszeni przez rodziców, w przypadku, gdy uczeń jest pełnoletni - zgłasza się sam. Także w przypadkach, gdy zgodnie z przepisami prawa dyrektor musi
zasięgnąć opinii poradni (na przykład w sprawach odroczenia lub
wcześniejszego przyjęcia do szkoły podstawowej, osiągnięcia przez dziecko nieuczęszczające do form przedszkolnych gotowości
szkolnej, indywidualnego programu lub toku nauki, czy też zgodnie z nowymi przepisami dotyczącymi dostosowania warunków i fom1y przeprowadzania egzaminu gimnazjalnego, a od l września 2012
również sprawdzianu i egzaminu maturalnego) także musi być
wniosek rodziców lub pełnoletniego ucznia. Zresztą jednym z elementów diagnozy i to niezwykle istotnym jest przeprowadzany wywiad z rodzicami dziecka, toteż tak bardzo ważna jest obecność
rodzica( -ów) podczas badań w poradni.
Każdy rodzic, opiekun i każdy uczeń, którzy bezpośrednio zgłoszą się do poradni, mogą zasięgnąć porady, informacji lub konsultacji ze specjalistą poradni, który dalej ich pokieruje.
- Z jakimi schorzeniami mają najczęściej do czynienia pracownicy poradni?
- Najczęściej? Oczywiście trudności w uczeniu się, w tym tzw. specyficzne trudności, czyli dysleksja, dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia, lecz także obniżone zdolności do nauki i inne przyczyny
niepowodzeń szkolnych. Są to przypadki wymagające dostosowania
wymagań w szkole, dostosowania warunków i formy przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów, dodatkowej pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Bardzo dużą grupę stanowią dzieci z
niepełnosprawnościami, z zaburzeniami i schorzeniami rozwojowymi: upośledzeniami umysłowymi, słabo widzeniem lub
słabo słyszeniem, niepełnosprawnością ruchową i innymi. Kolejna
duża grupa to dzieci i młodzież z zaburzeniami emocjonalno-
społecznymi, zagrożeni niedostosowaniem lub niedostosowani
społecznie.
- Orzeczenie jest ważne od przedszkola do matury, czy
należy je powtarzać?
- Wiele osób (uczniów, rodziców, a nawet nauczycieli) nie do