• Nie Znaleziono Wyników

Oblicza poezji Kazimierza Wierzyńskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Oblicza poezji Kazimierza Wierzyńskiego"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Nasiłowska

Oblicza poezji Kazimierza

Wierzyńskiego

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 29, 83-88

1994

(2)

A n n a N a s iło w s k a

O B L IC Z A P O E Z J I W IE R Z Y Ń S K IE G O

Stulecie urodzin poety, obchody rocznicow e Skam andra - zdaw ałoby się nie m a lepszego m om entu na przypom nienie poezji W ierzyńskiego. U kazało się nareszcie w m iarę pełne, krajow e w ydanie jego wierszy, obejm ujące w szystkie utw ory opublikow ane w zbiorach p oetyck ich1. Ale z drugiej strony - opadł ju ż żyw iołow y zapał, tow arzyszący kilka lat tem u przysw ajaniu literatury em igra­ cyjnej, tego „ow ocu zakazanego” lat PRL. W ierzyński, poeta, którego m ocną stroną było zaw sze w yczucie m om entu historycznego - tym razem nie trafił na dobry czas. O braz tw órczości poety w pow szechnym odbiorze wciąż znaczą bia­ łe plam y, św iadczące, że nie tak łatwo zrastają się daw ne rany. W przypadku W ierzyńskiego takich „plam ” jest co najmniej kilka.

Pierw sza pojaw ia się już w obrazie m iędzyw ojennej tw órczości W ierzyńskie­ go, dotyczy znaczenia tom u W olność tragiczna z 1936 roku. Jeśli dziś podkreśla się rolę katastrofizm u jako poetyckiej zapow iedzi wojny, warto by pam iętać też o innym typie reakcji - o przypom nieniu lat walki o niepodległość i rom anty­ cznej m obilizacji duchow ej. W ierzyński odw ołał się do mitu Piłsudskiego. M it ten nie był dla niego legendą przeszłości, lecz drogow skazem na przyszłość, któ­ rej tragiczny w ym iar był w stanie przew idzieć. To m oże w ydaw ać się przyczyn­ kiem historycznym , ale właściw ie zm ienia w zasadniczy sposób do dziś funkcjo­ nującą, bardzo krytyczną opinię, przypisującą znacznej części wpływ ow ej inte­ ligencji lat trzydziestych beztroskę i lekcew ażenie zagrożeń.

D ruga luka - to twórczość W ierzyńskiego z okresu wojny i tuż po jej za­ kończeniu. M am tu na myśli zw łaszcza tom Krzyże i m iecze z 1946 roku, z w ier­ szami takim i jak Na rozwiązanie A rm ii K rajow ej czy Na zajęcie W arszawy przez

Rosjan. W ierzyński najdobitniej zaw arł w nich stanow isko ogrom nej części em i­

gracji, której w yrazicielem starał się być w tam tych latach. Jego w iersze przy­ noszą zdecydow any sprzeciw wobec takiego zakończenia wojny, które do pro­ w adziło do pow stania PRL. Znów wydać się to m oże mniej lub bardziej inte­ resującym aneksem historycznym , ale jeśli chcem y literaturę em igracyjną i krajo­

(3)

— 84 —

wą traktow ać jak o całość - zm ienia to ocenę literackich reakcji na kluczow y m om ent najnow szej historii.

Trzecia luka - to tw órczość liryczna W ierzyńskiego po 1960 roku, czyli p o ­ cząw szy od tom u Tkanka ziem i, a naw et w cześniej, bo od połow y lat pięćdzie­ siątych. W ierzyński podejm uje wtedy dialog z ów czesną poezją krajow ą, jeg o w iersze naw iązują do R óżew icza, Herberta, Białoszew skiego, uczestniczą w wielkiej odnow ie poetyckiego języka, jak a dokonała się po roku 1956. U czest­ niczą, ale dzieje się to w jakiejś przestrzeni idealnej, bo jednocześnie są nie­ obecne, m ało znane. To zarazem okres całkow itej zm iany stylu, gdy W ierzyński, dotąd dość tradycyjny, rezygnuje ze spadku skam andryckiej poetyki. I to ju ż nie jest w yłącznie historyczne uzupełnienie, a raczej zw rócenie uwagi na istotne za­ niedbanie. Z m iana stylu u W ierzyńskiego dokonała się znacznie wcześniej i bar­ dziej konsekw entnie niż u Iwaszkiewicza. Opis tego przejścia i dialogu z ó w ­ czesną poezją krajow ą rzeczyw iście doprow adziłyby do scalenia obrazu litera­ tury krajow ej i em igracyjnej.

I w reszcie - spraw a tomu Czarny polonez z 1968 roku. N ikt tak nie w y­ krzyczał nienaw iści wobec gom ułkow skiej Polski. M ożna się spierać o poetycką wartość tego zbioru, ale było to uderzenie celne i mocne. W ierzyński w yraził obrzydzenie, niesm ak m oralny, na jaki nie zdobył się nikt z krajow ych poetów.

Żaden z tych fragm entów nie połączył się w pełni z obrazem W ierzyńskiego - poety W iosny i wina, którego wiersze czyta się w szkole, W ierzyńskiego - beztroskiego i z lekka nieodpow iedzialnego m łodzieńca, uosobienia skam andryc- kiego w italizm u. D zieje się tak z kilku powodów. Z dwu tom ów poezji zebra­ nych w ydanych przez W ydaw nictw o Łuk, dałoby się wykroić całkiem spory d o ­ robek dla trzech, zupełnie różnych poetów. Pierwszy, „ekstatyk życia” - jak sam siebie określił w jednym z wierszy - i Skam andryta to poeta spontaniczny i ca ł­ kow icie aintelektualny. Głos drugiego ujaw nia się ju ż w późnych latach d w u ­ dziestych: w yróżnia go rom antyczna dykcja, pozbaw ione m istyczyzm u echa lek­ tur Słow ackiego i żarliw ość ideow a Żerom skiego, później przeniesiona w lata wojny. Trzeci, pow ojenny - to „poeta odrodzony”, liryk i intelektualista, który opanow ał trudną sztukę operow ania dystnsem i ironią.

Jak widać, akceptacja dorobku W ierzyńskiego w ystaw ia upodobania i ocze­ kiw ania czytelnika na ciężką próbę, wym aga bardzo szerokiej wrażliw ości, po­ godzenia różnych gustów, które wielokrotnie traktow ano jak o w ykluczające się. Czy m ożna lubić A w angardę i jednocześnie zachw ycać się rym ow anym i stro­ fami Skam andryty? D ylem at przeniesiony w nasze czasy jeszcze z dw udziesto­ lecia... Raczej pozorny zresztą, a tw órczość W ierzyńskiego św iadczy o tym d o ­ bitnie. W ierzyński nie jest rozdarty w ew nętrznie m iędzy trzy różne wcielenia, nie m ające ze sobą wiele wspólnego - to raczej różne aspekty tej samej oso­ bow ości, reagującej na zm iany czasu. W ew nętrzne przełom y w tej tw órczości

(4)

przebiegają łagodnie, nie są serią zaprzeczeń, ale wiążą się z poszerzaniem m o­ żliwości tw órczych w stałym zw iązku z historią.

Poezję łączą z czasem historycznym subtelne relacje. Trudno przyw rócić to, co ju ż utracone, a niejeden tekst, gdy przebrzm ią ju ż bezpośrednie echa w yda­ rzeń, do których naw iązywał, przypom ina zasuszony liść, eksponat, który z pie­ tyzm em , przy pom ocy odpow iednich narzędzi, podnosi historyk literatury. W ie­ rzyński w swojej tw órczości powojennej dał w ystarczająco dużo pow odów , by stać się jednym z naszych w spółczesnych. Jego niepełna obecność - to cena, ja k ą zapłacił za em igrację. W ciąż toczy się spór o Iw aszkiew icza, a W ierzyński, jak że niesłusznie, w ydaje się równie odległy jak Tuwim.

Silny zw iązek z atm osferą m om entu historycznego naznaczył tw órczość W ierzyńskiego od początku. Tadeusz Raabe, jeden z inicjatorów słynnej kaw iar­ ni „Pod Pikadorem ”, która w ykreow ała późniejszych Skam andrytów , w spom inał, że W ierzyński pojaw ił się „z ulicy” : pew nego dnia nieznany młody człow iek spośród kaw iarnianej publiczności w stał od stolika i zaczął czytać swoje w iersze. Od razu stało się jasne, że pasuje do grupy. Sam W ierzyński opow iadał o tym inaczej. W P am iętniku poety, książce, która pow stała dzięki serii odczytów dla R adia W olna E uropa tw ierdził, że to w ystąpienie poprzedziło poznanie Tuw im a. H istoria grupy nie w yjaśnia jednak w szystkiego. Tuwim i W ierzyński napisali wiersze, które złożyły się na ich pierw sze tomy, zanim los pozw olił im zetknąć się osobiście. W skład Wiosny i wina i debiutanckiego tom u T uw im a C zyhanie

na Boga weszły w iersze bardzo podobne w tonie: chw alące niezw ykły cud sa­

m ego życia. Obaj naw iązywali oczyw iście do Staffa, obaj też cieszyli się jeg o życzliw ą opieką i korzystali z jego rad, ale naw et najlepszy nauczyciel nie wy- krzesze płom iennej radości z całkiem nawet zdolnego ucznia. To spraw a em ocji, a nie poglądów, kolorytu chwili i woli poddania się jej. Szczęśliw y to czas, gdy czytane z estrady w iersze starczyły, by stać się „gw iazdą” . C zekano w tedy na poezję, była potw ierdzeniem niezw ykłości przeżyw anego w ydarzenia, pier­ w szym , spontanicznym w yrazem „cudu niepodległości” .

Z ie lo n o m am w g ło w ie i fio łk i w niej kw itną, N a k lom b ach m ych m y śli sa d zo n e za m łodu, Pod sło ń c e m , co d ało mi d u szę b łękitną, I które mi św ie c i b ez trosk i zach od u .

- oznajm iał poeta, pijany szczęściem , atm osferą wolności. Nie tylko „zam iast Polski zobaczył w iosnę”, i to w listopadzie. Poczuł się tak, ja k by to m iała być w ieczna wiosna.

M łodość Skam andrytów była m łodością podwójną: ich w łasną i m łodością państw a, które się odrodziło. Ta m łodość stała się sym bolem nadziei, w ręcz - stanu upojenia wolnością. Nagle św iat stał się młody, a za program w ystarczyło - cieszyć się! Ten ekstatyczny stan nie w ynikał z osobistej sytuacji poety: W ie­ rzyński miał za sobą dw a i pół roku spędzone w niewoli rosyjskiej w R iazaniu,

(5)

— 86 —

gdzie trafił jako jeniec. Jako żołnierz austriacki doświadczył absurdu i bezna­ dziejności wojny, a w notatkach przywiózł sporo pesymistycznych wierszy. Chyba bez żalu schował je na później. Nie pasowały do momentu, do nastroju, do chwili.

Potrzebny był gest buntow nika, po to, by się przekonać, że m ożliw e je st od­ rzucenie ciężkich kom pleksów zrodzonych w latach niewoli. W deklaracjach L e­ chonia i Słonim skiego ten gest zw rócony jest przeciwko rom antyzm ow i. R ytu­ alne zrzucenie płaszcza K onrada nie na w iele jednak się zdało. Sposób przeży­ w ania polskości zw iązany był nieodłącznie z tradycją rom antyczną. T uw im i W ierzyński nigdy jednak nie wykonali gestu zrezygnow ania z tej tradycji, a i u innych - było to co najmniej problem atyczne. C hodziło raczej o znalezienie jej form odm iennych od wzoru niewoli. „Listopad przestał być dla Polaków nie­

bezpieczną porą” - w yraził się W ierzyński w Pamiętniku poety. A jednak ro­ m antyczny problem szaleństw a, które musi stać się polskim rozum em , nie stracił dla niego aktualności.

W ierzyński wśród poetów Skam andra zajm ow ał dość szczególne m iejsce: nie był nigdy liberałem, co różniło go wyraźnie na przykład od Słonim skiego i kręgu „W iadom ości Literackich” . R odzinna tradycja skłaniałaby go ku narodow ej d e­ m okracji, ale przeżycia m łodości - zdecydow anie kierow ały go w stronę P ił­ sudskiego. Nie udało mu się zostać legionistą, ale tej tradycji pozostał wierny. Jego racjonalizm mocno spleciony jest z rom antycznym i oczekiw aniam i. W ol­

no ść tragiczna, tom wydany w rok po śmierci Piłsudskiego, to próba odnow y

polskiego mitu rom antycznego. Gustaw H erling-G rudziński we w stępie do w y­ dania z 1945 roku określił ten zbiór jako „poetycką historiozofię dw udziestu lat niepodległości, w idzianą przez pryzm at wielkiego M arszałka” . Nie próbujm y sprow adzać tego do poziom u politycznych realiów sanacji, czy m ierzyć przy po ­ mocy życia codziennego: pożytecznej skądinąd inicjatywy higienicznej Sław o- ja-S kładk ow skiego, czy dow cipów w „Ziem iańskiej” .

Rom antyczny mit Drugiej Rzeczypospolitej jest z tego sam ego w ym iaru, co dram aty W yspiańskiego i wielki sen o niepodległej. Rzecz w tym , że D ruga R ze­ czpospolita m iała swój w ym iar poetycki, a W ierzyński był jednym z jeg o w y­ razicieli - a nie ideologów. „Skazuję was na wielkość. Bez niej zew sząd zguba” - te słow a w wierszu W ierzyńskiego w ypow iada Piłsudski. Poeta w yczytał je niejako z jego m aksym alizm u m oralnego, uczynił z nich testam ent duchow y na nadchodzące lata. R eakcja na wybuch wojny była w poezji gotow a na długo przed w rześniem 1939 roku. Poeci wojenni, zw łaszcza z kręgu „Sztuki i N aro­ d u ”, zarzucali pisarzom dw udziestolecia beztroskę, a kabaretow e początki S ka­ m andra były według nich grzechem pierw orodnym , od którego Skam andryci nig­ dy się nie uwolnili. Ale naw et w stosunku do kabareciarzy, jak H em ar i Jarosy - nie jest to praw da.2

W yczulenie na przem iany życia zbiorow ego to najbardziej charakterystycz­ na, rom antyczna właściw ość W ierzyńskiego jak o poety. Czuły jak barom etr na

(6)

nastroje zbiorow e odnajdow ał w różnych epokach tę prawdę, która m oże być w spólna - niejako ponad poziom em polityki, w reakcjach em ocjonalnych, w od­ ruchach szczęścia, a później niepokoju i protestu. Ta fascynująca w łaściw ość W ierzyńskiego jak o poety oparta jest na intuicji. Obraz Polski gom ułkow skiej, której przecież nie widział, W ierzyński stworzył na podstaw ie listów, rozm ów , przelotnych spotkań. Z biór Czarny polonez oddany został do druku jeszcze przed w ydarzeniam i m arcowym i w Polsce, a jedn ak współbrzm i w yraźnie z tym , co dziać się m iało w niedalekiej przyszłości. O kreślenie „poezja profetyczna” tak bardzo kontrastuje z jej form ą i tonem , że m oże wyw ołać śm iech - a jedn ak wydaje się trafne. W ierzyński na em igracji nie stracił swojego daru w yczuw ania budzących niepokój m om entów życia zbiorow ego.

C z ło w ie k c z ło w ie k a n ie w y zy sk u je. Jeden za drugim zrów nani w p o ch o d zie P o k ilo cytryn , po sznu row adła, P o w ie p r z o w in ę , je śli sprzedają, W w ie lk im p o c h o d z ie

S toją od rana P o ca ły m kraju.

- czytam y w wierszu Kombinat. Z m iana mitu na ideologię - to zbyt boelsne, by nie w yw ołać szyderstwa. W ierzyński traktuje kom unizm jak świerzb, brudną chorobę. N ie ma tu wahań, w ieloznaczności i dlatego w iersze m ogą budzić w ąt­ pliwości; są celne, ale płaskie, płaskie jak świat pozbaw iony zagadki, oparty na brutalności, kłam stw ie, ubogi i szary. Poetycka robota ma charakter retorycznej ekw ilibrystyki.

Opublikowany ostatnio kilkakrotnie (w „Dialogu”, w antologii Polski dramat

emigracyjny Dobrochny Ratajczak i jako osobna publikacja) dramat W ierzyńskiego Towarzysz Październik z 1950 roku nie jest osiągnięciem wybitnym, choć świadczy

0 zainteresowaniu problemem mechanizmów kłamstwa w ustroju sowieckim. Proza Wierzyńskiego też raczej nie dorównuje poezji, jego szkice i wspomnienia zwykle wspaniale się zaczynają, oparte są na błysku poetyckim - który jednak wyczerpuje się szybko. Poza jednym wyjątkiem, tomem opowiadań Granice świata z 1933 roku. Wierzyński opierał się na własnych przeżyciach i pokazał w nim grozę rewolucji 1 masowych egzekucji, których dokonywała Czeka. „Tak się złożyło”, że dw a naj­ ważniejsze w tym tomie opowiadania, Wyrok śmierci i Msza na Uharowce, nie zna­ lazły się w wyborze poezji i prozy Wierzyńskiego z 1981 roku zaprezentowanym przez W ydawnictwo Literackie. Chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego. Idealizm Wierzyńskiego nie wykluczał się z jasnym , realistycznym aż do bólu widzeniem, a może nawet był szczególnie potrzebny, gdyż polski świat był kruchy, zagrożony. I ten idealizm dotyczył jednej tylko sfery: patriotyzmu traktowanego z żarliwością, jaką nakazuje tradycja Żeromskiego.

Nic dziw nego, że odnow a poetyckiego stylu, jak ą przeszła poezja W ierzyń­ skiego w latach pięćdziesiątych, w iązała się z odkryciem nowych obszarów :

(7)

spojrzeniem na świat przyrody i sztukę. To tu ujawni się „ja” poety nie porażone tragizm em historii, tu m ożna na nowo odkryć cud istnienia świata. W Wierszu

określającym św iatow e znaczenie lisa, dedykow anym Jerzem u Stem pow skiem u,

ujrzenie dzikiego zw ierzęcia ma w ym iar dotknięcia tajem nicy. To chw ila nie­ zw ykła, ekstatyczna, oczekiw ana z drżeniem , jak objaw ienie. W tom ie Korzec

m aku z 1951 roku przeżycie przyrody przyniosło katharsis: gw ałtow ny wstrząs

oczyszczenia.

Ptak p rzelecia ł przeze m nie, ptak, I drzw i z o sta w ił otw arte

- czytam y w wierszu Piąta pora roku. Ptak to nie tylko sym bol natchnienia, bo taka interpretacja czyniłaby z ptaka jedynie „opakow anie” dla w ażniejszego sensu. Zaw iera się tu raczej ślad analogii między dreszczem lirycznym a nie­ spodziew anym spotkaniem z czystością natury, tożsam ość nagłego olśnienia poetyckiego i zetknięcia z czym ś pozaludzkim . Świat zbudow any ze słów nigdy nie był dla W ierzyńskiego bardziej realny i cudowny od tego, który m ożna zo­ baczyć szeroko otw artym i oczyma. Ale to, co poeta oznajm ia w w ierszu, nie je st mniej niezw ykłe i szalone od m łodzieńczej deklaracji „zielono mi w głow ie” . Tylko że teraz nie jest to jedynie stan wewnętrzny, to „coś” pochodzi z zew nątrz i jest aktywne.

U W ierzyńskiego w tych latach ujaw niał się żyw ioł liryczny, po odrzuceniu form alnych cech skam andryckich stał się on zasadą jeg o poezji. A naw et inaczej: zaw sze cechą jego najlepszych wierszy było ujawnienie działania pew nego ży­ wiołu, spontaniczność, złam anie porządku kalkulacji. Tylko, że w latach Ska- m andra nazywano to natchnieniem albo wybuchem talentu, a w pierw szych to­ mach W ierzyńskiego takie m om enty wiązały się z em ocjonalną aktyw nością młodzieńca. Od lat trzydziestych ow a em ocjonalna aktyw ność zaczyna obejm o­ wać rów nież sferę życia zbiorow ego, dochodzi do niej elem ent w spółodpow ie­ dzialności - i ta zasada obow iązuje rów nież w jego poezji w ojennej, a także w

Czarnym polonezie. Przełom lat pięćdziesiątych to otw arcie em ocjonalne na

świat otaczający, na piękno, przyrodę, sztukę. Spontaniczność reagow ania ce­ chuje w szystkie etapy rozwoju tej poezji.

U bolew a się czasem , że pow szechna wrażliwość poetycka w Polsce kończy się na Tuwim ie. M oże lepiej byłoby, gdyby obejm ow ała W ierzyńskiego. Bo w te­ dy nie byłoby mowy o końcu. W ierzyński, poeta rom antycznego mitu II R ze­ czpospolitej potrafił otw orzyć się na świat, stać się naszym w spółczesnym .

Przypisy

1 K. W ierzy ń sk i, P o e z je z e b ra n e , red. W . S m a szcz, Łuk, B ia ły sto k , 1 9 9 4 r., t. 1 -2 . 2 Por. w o jen n ą tw ó r c z o ść H em ara, a także p o w ie ść F. Jaro sy ’e g o M u m ie (W a rsza w a 1930, przeł. M. H em ar) - d ram atyczny oraz rew olu cji b o lsz e w ic k ie j na Ł o tw ie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wiersz ten jest bardzo daleki od praktyki poezji surrealistycznej, głównie z powodu żelaznej logiki swej konstrukcji, a zarazem jest jakby idealnym ekwiwalentem

26 Uczucie niedosytu wywołane lekturą Pamiętnika zostanie może złagodzone przez coraz częściej publikowaną korespondencję pisarza... punkt widzenia staje się

prezydentem m iasta, który propo­ nował zm ianę lokalizacji, czemu jednak delegacja ORA sprzeciwiła się, poniew aż teren nabyty przez ORA został w skazany przez

Ponowoczesny, pęknięty podmiot nomadyczny nie jest figurą ak- ceptowaną przez poetę, a jednocześnie wydaje się być jedyną możliwością ist- nienia człowieka w świecie..

Utwór poetycki Wierzyńskiego nie tylko „przedstawia” muzykę, ale też jest koncertem, szcze- gólnego rodzaju zapisem brzmień słowa, obrazów, tematycznych

вщносини (доповнення, заперечення, уточнения, перекодування тощо, докладшше - за класи(|)1кащею Г. Блума) своерщно по- едналися

На наш погляд, письменнику не йшлося про те, аби виправдати чи засудити зраду Юди.. Б1бл1йний

Czy tego rodzaju represji mógł obawiać się Stanisław Mackiewicz w związku z przedrukiem Ballady o Churchillu.. Trudno