Dowiat, Jerzy
W sprawie "Uwag krytycznych"
Władysława Dziewulskiego
Przegląd Historyczny 57/3, 447-452
1966
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,
gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych
i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego
i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
D
Y
S
K
U
S
J
E
JERZY DOWIAT
W sprawie ..Uwag krytycznych” Władysława Dziewulskiego
Nie wiem — i raczej w ątpię — czy Kazim ierz Odnowiciel, a choćby i Mie- sław , odgryw ali w dziejach Polski siwego okresu „olbrzym ią rolę”. Mimo to droga historyka do poznania tych dziejów wiedzie m .in. przez sk ru p u latn e badanie da nych o owych osobach i ich działalności: zastanaw iam y się naw et i dyskutujem y nad w łaściw ą form ą ich imion. Nic w tym , oczywiście, dziwnego dla m ediewisty. T aka je st specyfika m ateriału, n ad którym pracujem y, i ona to narzuca wyibór stosowanych metod. Z astępow anie ich m etodam i płodnym i w innych dyscyplinach, czy n aw et w historii innych okresów n ie zawsze okaże się tu w łaściwe: może n a w e t dać rezu ltaty żałosne. Tak jest np. z próbam i stosow ania statystyki — m etody opracow yw ania źródeł m asow ych — do ułam kowego m ateriału, jakim dysponujem y zagłębiając się w stu d ia nad polskim średniowieczem.
Gdzie, jak w łaśnie w latach 1032—1048, znamy wszystkiego dwie osoby dzia łające w Polsice, tam odnalezienie śladu trzeciej je s t dla badacza dostatecznie atrak cy jn e naukowo, ab y poświęcić jej odrębne studium i rozważyć, o ile św ia domość je j istnienia zm usza do rew izji dotychczasowych poglądów n a w ydarzenia łączące się z jej lo sam i Z tego też powodu zasłużył n a rozpatrzenie pobyt w P o l sce w w ym ienianych latach Beli I węgierskiego.
Szczegółowe przedstaw ienie badań autora n a d tą kw estią w ym aga napisania (książki, co w najbliższych latach raczej nie da się pogodzić z innym i obowiązkami. S praw a w ydała się jedinak zbyt ważna, by osiągnięte w yniki chować w szufladzie. W arty k u le przyjętym łasikwie do d ru k u przez „Przegląd H istoryczny” zasygnali zowaliśmy więc zagadnienie i naszkicowaliśmy nasuw ające się wnioski. Trzeba było przy tym zrezygnować z szerszych rozm iarów aiparatu naukowego, a w szcze gólności z koniecznych w pełnym w ykładzie analiz źródłoznawczyeh. Można było ta k ,postąpić ad resu jąc a rty k u ł do szczupłego .grona znaw ców tego okresu i od noszących się do niego źródeł. Oczywiście, należało się spodziewać, że w śród czy telników m niej nim zainteresow anych i w niew ielkim tylko stopniu panujących nad wprowadzonym do rozw ażań m ateriałem pow staną przy leikturze rozm aite wątpliwości.
Ich w yrazem są opublikow ane poprzednio uw agi W ładysław a D z i e w u l s k i e g o 1. Nie przyw iązując wagi do tonu, w jaikim zostały sform ułow ane, uw ażam za słuszne podjęcie dys'kuSji z tą ich częścią, k tó ra się do tego nadaje. Dlaczego tylko z częścią — o ty m niżej.
Przypom inam , że główne tezy moich wywodów sprow adzają się do stw ierdze nia faktu, że B ela przebyw ał na dworze piastow skim w latach 1032—1048 oraz że imię Bela mylono nieraz z imieniem Bolesław. Płynie stą d wniosek, że n a j praw dopodobniej Bela pozostawał w Polsce w okresie niebbecności K azim ierza Odnowiciela, a niejasne inform acje niektórych źródeł o jakim ś Bodesławie w ystę pującym w tych latach odnoszą się w łaśnie do niego. Reszta rozw ażań służyła
i iPor. Wł. D z i e w u l s k i , W sp ra w ie p o b y tu B e li I w ęg ierskieg o го Polsce (uw agi k r y ·
ty c zn e ), PH LVII, 1966, z. 2, s. 270—276. J e s t to p róba p o lem ik i z naszy m i u sta le n iam i n a te
m a t p o b y tu B eli I w ęg iersk ie g o w P olsce (1032—1048), P H LVI, 1965, z. 1, s. 1—<23. PRZEGLĄD HISTORYCZNY, T om LV II, 1966, zesz. 3
448
J E R Z Y D O W IA Tnowej konstrukcji w ydarzeń z czasów najazdu Brzetysława, rozruchów społecznych i b u ntu Miesława, z uwzględnieniem roli odgryw anej w nich przez Belę, dziew ie- rza księcia Kazimierza i jedynego męża reprezentującego w k ra ju dynastię pod czas jego pobytu za granicą. W ynikało z nich, że Odnowicieli opuścił k ra j, by szukać pomocy przeciw Czechom, jego zaś wyjazid nie oznaczał upadku m onarchii piastow skiej, w której im ieniu i n a polecenie .książęce działali m.in. Bela i Mie- sław.
Wł. Dziewulski w yraża w ątpliwość, czy Bela istotnie pozostał w k ra ju . Przyto czyłem je d n a k w cale obfity m ateriał źródłowy ipotwierdzający pobyt księcia w ę gierskiego przez 16 la t w Polsce. Czy w ciągu tego czasu Bela nie m ógł przejścio wo baw ić gdzie indziej? Mógł, oczywiście. Ale żadne źródło ,za tym nie przem a w ia, natom iast w łaśnie n a la ta 1038—1039 przy p ad ają owe w zm ianki o Bolesławie,
którego identyfikujem y iz Belą.
Identyfikacja ta jest, oczywiście, hipotetyczna. Ale fa k t, że ów nieznany Bole sław w ystępuje w łaśnie w źródłach przechow ujących tradycję w ęgierską, narzuca takie w łaśnie rozwiązanie. Później książąt i królów w ęgierskich noszących imię Bela nazywano tak że — i to nie tylko w Polsce — B olesław am i Wł. Dziewulski w ypro w adza im ię Bela ze słow iańskiego Biełosław. Trzeba by to poddać pod rozwagę hungarystów . Gdyby tafc było, wówczas zastępow anie Beli - Beloslaiwa Bolesła wem łatw o by się tłum aczyło. Jeśli jednak świadomość takiego w łaśnie pochodze n ia im ienia Bela żyłaby jeszcze w X III wieku, gdy jako Bolesław w ystępuje Bela IV, to tym bardziej sipodziewamy się jej w pierw szej połowie XI wieku. Je st zrozum iałe, że w łaśnie w Polsce notow ano imię naturalizow anego księcia w dostojnej form ie słow iańskiej i że pod piórem nieuważnego kopisty przem ieniło się ono w m ającego daw niejszą trad y cję na tym gruncie Bolesława.
Chcąc podważyć łączenie niektórych /wzmianek o Bolesław ie z Belą, Wł. Dzie w ulski ułatw ia sobie zbytnio zadanie w ykoślaw iając nieraz tok m yśli autora. Tak więc w określeniu granic Polski przez Rocznik T raski .Dunaj i .góry K ary n tii są p rzejątkiem z nieznanego źródła. W skazaliśmy, że było to źródło węgierskie, z czym łączyła eię supozycja, iż w owym źródle m ogły ta k być oznaczone granice dzielnicy Beli z roku 1049. Nic nie m a tu do (rzeczy odkrywcze spostrzeżenie mego polem isty, że Soław a i K ijów nie leżą n a Węgrzech, gdyż te elem enty graniczne zaczerpnął przecież Rocznik T raski z innego, niż tam te, źródła.
Sm ak rzeczowej dyskusji m ają natom iast uwagi .Wł. Dziewulskiego n a tem at rozum ienia odnoszącego się do spraw y M iesława fragm entu Galla I 20, a w szcze gólności zw rotu sua persuasione. Odniosłem — zgodnie z budową gram atyczną zdania — zaimek suus nie do Miesława, ja k się zwykle przyjm ow ało, lecz do Kazimierza. W ynikałoby więc, że M iesław nie objął Mazowsza persuasione pro
pria, co w łaściw ie nie m a sensu, lecz persuasione Kazim iri, a więc z w olą księcia.
WŁ Dziewulski zupełnie słusznie w skazuje, że dość niezwykle brzm i dla nas w tym kontekście określenie persuasio. Spodziewalibyśmy się tu raczej zwrotu:
suo m andatu lub suo ins su. N a gruncie te k stu kroniki Galla trudno jednak orzec,
by użyty zw rot nie m ógł spłynąć z jego pióra. K to jak kto, ale w łaśnie Gall nie ukazuje n a m P iastów jako w ładców absolutnych, z k tó ry ch ust n ie mogłoby w yjść nic poza rozkazem. N aw et n a p o lu bitw y — nie m yślę o stosunkach rzeczywistych, lecz o stylistyce kronikarza — książęta nie rezygnują z persuasio. Czymże bo wiem, jeśli nie persuasio, jest przem ow a Krzywoustego do rycerstw a, zaczynająca się od inw okacji: O iu v en tu s inclita moribus et natura, m ecum sem per erudita
bello, m ecum assueta labore... (Gall III 23)? A K azim ierz Odnowiciel przed bitw ą
z Pom orzanam i jako vir eloquens et peritus m iał n aw et „persw adow ać” swej garstce w ojska w ierszem (tamże, I 21). S y tu acja p aństw a zagrożonego przez Brze tysław a była n a ty le poważna, że uspraw iedliw iała w kładanie przez kro n ik arza w Kazim ierzowe u sta nie prostych rozkazów lecz wym ow nej persuasio.
W S P R A W IE „ U W A G K R Y T Y C Z N Y C H " W . D Z I E W U L S K IE G O
449
A gdyby zresztą naw et zwrot użyty iprzez G alla nie m iał za sobą tych uza sadnień, gdyby rzeczywiście był unikalny, to czy mielibyśmy praw o go odrzucić, iskoro za takim .rozumieniem przem aw ia gram atyka i tylko przy takim rozum ieniu zdanie ■zachowuje sens? Nasze w yobrażenia o tym, co w ustach G alla możliwe, a co nie, m uszą ustąpić przed wymową tekstu. N iedobre prak ty k i metodyczne proponuje tu więc Wł. Dziewulski sprzeciw iając się przyjęciu tego zdania jedynie dla niezwykłości użytego w nim słowa.
M erytoryaznie zresztą nie m a mój pcůeanista zastrzeżeń co do tezy o począt kowej lojalności M iesława wobec księcia, a n aw et upom ina się o pierwszeństwo jej sform ułow ania. Nie chce się za to zgodzić na zastępowanie K azim ierza przez Belę, w olałby w tej ro li raczej Miesława. O dw ołuje się ogólnikowo do źródeł („Teza ta ma przynajm niej jakieś oparcie ,w źródłach-."), mówi o niepraw dopodo bieństw ie tak iej sy tu acji n a tle 'ksenofobii możnych słowiańskich, w ychw ytuje rzekom e sprzeczności w ew nętrzne m ojej argum entacji. Czy słusznie?
W źródłach ro la M iesława jest w yraźnie ograniczona do Mazowsza. Wszystko inne je st domysłem w ysnuw anym z przesłanek pozaźródłowych. O rządach jak ie goś „Bolesława" ślady źródłowe pozostały, choć oazywiście podlegać może dyslkusji ich w artość i in terp retacja, w skutek czego sądy nasze n a ten tem at pozostają hipotezami. W ydaje m i się (wciąż, że nie przeciw staw iono im jeszcze alternatyw y bardziej praw dopodobnej. N ie jest nią przecież supozycja O utw orzeniu w Polsce republiki! Na jej obronę trudno by przytoczyć te k st źródłowy.
Zupełnie dowolny i sprzeczny ze znanym i fak tam i je st apodyktyczny w yrok Wł. Dziewulskiego, którego zdaniem „z .uwagi n a ekskluzywność i ksenofobię cechujące społeczeństw a pierw otne, zwłaszcza zaś ich ^warstwy górne” je st w ogó le niemożliwe, ,„aby obcy książę w ygnany z ojczyzny zajął ta k w ybitną pozycję w kraju, w którym znalazł schronienie”, gdyż to „spotkałoby się z powszechnym protestem i praw dopodobnie pociągnęłoby za sobą poważne kom plikacje w ew nętrz ne”. Na dowód przytacza Wł. Dziewulski „losy P io tra Wemecjanina”.
Ocena postawy społeczeństwa pierw otnego (?) czy wczesnofeudalnego wobec obcych jest co n ajm niej dyskusyjna. .Nie przeszkodziła ona w każdym razie np. karierze Samona. W X w. n a czele W ieletów widzimy wygnanego z ojczyzny W ichmana. Znane są kariery cudzoziemskich przybyszów przy Bolesławie Chro brym, jak i p rzy w ładcach innych .krajów Europy środkowo-wschodniej w tym okresie. Wreszcie casus P io tra Orseolo też nie za tezą mojego krytyka świadczy: faktem jest, że na W ęgrzech panow ał W enecjanin, a opozycja przeciw niem u rosła dopiero w czasie jego rządów , wywoływana więc może jego polityką, a nie tylko pochodzeniem. W latach zaś, czy raczej miesiącach, hipotetycznych rządów Beli w Polsce też zresztą występowały „kom plikacje w ew nętrzne”, a tradycja zanoto wała, jak przypom ina sam Wł. Dziewulski, że pow rót Kazimierza Odnowiciela p rzy jęto libenter. t 4
Przypuszczam y więc, że to .Beli przypadło w udziale tłum ić tzw. pow stanie ludowe. Nie może tego ani potwierdzić, ani obailić stosunek K roniki W ielkopolskiej do postaci Bolesława Zapomnianego. Postać tę stworzył sobie przecież sam kro
nikarz. Ze źródeł wziął tylko fa k t rządów około 1039 r. księcia nazwanego Bole sław em . Dalsze szczegóły, a więc i jego okrucieństw o, które miało stać się przy czyną w ykreślenia z listy panujących, ,wydedukował sobie szukając racji zgubie n ia przez K adłubka tego księcia. K ronikarz nie ,łączył w cale Bolesława z pow sta niem ludowym ozy rzekom ą reakcją pogańską, a stąd i w ypadki te nie w pływ ały na jego stosunek do Zapomnianego. Coś tu się komuś rzeczywiście „uroiło”.
Późniejsze kroniki węgierskie sław iły Belę I jako pogrom cę (ruchu pogańskie go, oo m iało się stać zaraz po objęciu przezeń tro n u węgierskiego (1060). B rak wiadomości o ty m u wcześniejszego Sim ona de Kéza. Może i z tego należałoby wysnuć jakieś wnioski?
450
J E R Z Y D O W I A TDo d y sk u sji n a d aje się jeszcze w ażna w arsztatow o, acz uboczna w stosunku do głów nych wywodów, sp raw a imion chrześcijańskich Bolesława Śm iałego i Beli.
Jeśli chodzi o pierw szego z nich, to w zględna rzadkość im ienia L argus nie stanow i żadnego kontrargum entu. N ie wszędzie i nie zawsze było ono zresztą takie rzadkie. Sam WŁ Dziewulski przypom niał sobie o L argo Caballero, podczas gdy rów nie głośnego socjalistę o im ieniu nip. L am bert niełatw o znaleźć, oo nie przeszkadzało Piastom imię takie przybierać. O używ aniu imienia Largus św iad czy skandynaw skie nazw isko Largussan, a w Polsce, gdzie chętnie tłumaczono obce imiona znaczące, dość pospolity był w późniejszym średniowieczu Szczedrzyk. Ranga danego św iętego w litu rg ii chrześcijańskiej n igdy właściwie n ie szła w p a rze z popuarlnością im ienia, często imion w ielkich św iętych naw et unikano; z drugiej strony am bicją arystokratyczną było nosić imię nie zanadto pospolite. N iew ątpliw ie istniała m agia im ienia: w konkretnym ,w ypadku stanow iło ją słow nikow e znaczenie im ienia L argus. j
G all każe w ołać do k ró la : Noli, Large rex. Do kogo innego zw raca się: comes
Magne. Ten jedyny p rzy k ład użycia im ienia własnego — innego niż L argus —
w wołaczu w ystarcza Wł. Dziewulskiemu do sform ułow ania tezy, że „kronikarz im ię umieszczał po ty tu le ” (statystyka!). Ależ garściam i można cytow ać użycie w innych przypadkach oprócz im ienia p o ty tu le także kolejności odw rotnej: Bo
le zlaus re x (I 7), Stephani regis (II 1), Salom onem regem (I 27), a W ladislao duce
(II 4). Szyk w yrazów u G alla je st elastyczny już choćfoy d la nadania właściwego ry tm u zdaniom.
Co do Beli, to identyfikow anie n a W ęgrzech tego im ienia z imieniem św. W oj ciecha — A dalberta nie w ystarcza, by odrzucać możliwość otrzym ania przez księ cia Belę w Polsce im ienia Beningna. Na Rusi niektórzy książęta nosili więcej niż jedno imię chrześcijańskie, a z resztą nie jest rzeczą całkiem pewną, czy Bela I rzeczywiście otrzym ał imię A dalberta. K roniki w ęgierskie zwyczajnie podaw ały podwójne im iona książąt, n ato m iast obce im są przydom ki. Form a B enin lub
B enyn p anuje w najlepsizych źródłach. Inne są późniejsze i zepsute. Taikże Pugil
Alberyka z TroŁsfontaines, choć stosunkow o wczesny, nie budzi zaufania, gdyż kronikarz przekręca tak że inne im iona królów w ęgierskich ,pod. r. 1095: Sanctus
Logescelaus тех Hungarorum). W ęgierskie źródło tych zapisów nie tru d n o zresztą
ustalić.
Dochodzimy tu do nieprzyjem nego m om entu, gdy m uszę wytłum aczyć, dla czego tylko część uWag Wł. Dziewulskiego .nadaje się do dyskusji. Wiele ich bo wiem odnosi się do tekstów w yim aginowanych. T ak więc w łaśnie w związku z in terp retacją drugiego im ienia Beli Wł. Dziewulski im p u tu je: „J. Dowiat nie zauw a żył, ż e Bela w źródłach w ęgierskich m a różne przydom ki”. Tymczasem w .moim artytkule n a stro n ie 7 w w ierszu 5—7, zaopatrzonym w przypis 38 zostało podane to, co ja k o rew elację odkryw a przed czytelnikiem imój krytyk.
Są i drastyczniejsze w ypadki. Czytam y m ianow icie u Wł. Dziewulskiego: „Domysł J. D aw iata, że Mieszko II dał wygnańcowi w posagu za córkę część swego p aństw a ja k o dzielnicę, nie znajduje oparcia w żadnym źródle”. Oczywiście nie znajduje, ale też nigdzie ani takiego dom ysłu, ani narwet najlżejszych sugestii W tym kierunku jnie wyrażałem . Stw ierdzałem tylko — zgodnie ze źródłam i — że „.Mieszko ... w Polsce f .. go w yposażył” (s. 12).
W podobny sposób postępuje Wł. Dziewulski pow ołując się n a źródła. Chcąc zasugerować czytelnikom , jakobym bezpodstawnie ignorow ał „starsze i szacowne” źródła, dw ukrotnie w skazuje n a Roczniki M agdeburskie jako na właściw ą rzeko mo, a przeze m nie „zbagatelizow aną” podstaw ę datow ania pobytu K azim ierza Odnowiciela za granicą. Wł. Dziewulski n ie chce nic wiedzieć, że nie chodzi tu o bagatelizow anie Roczników M agdeburskich, lecz o zdem askowanie fałszu nauko
W S P R A W IE „ U W A G K R Y T Y C Z N Y C H ” W . D Z I E W U L S K I E G O
451
wego, jakim je st tw ierdzenie na podstaw ie w yrw anych z kontekstu .urjrwjków, jakoby ,podawały one d atę opuszczenia k ra ju przez Kazim ierza.
Przypom inam te k st umieszczonej pod r. 1034 w zm ianki o w ydarzeniach w Polsce:
Miseco d u x Polanorum inm atura m orte interiit e t christianitas ibi a suis proavis bene inchoata et a se m elius roborata flebiliter, proh dolor, disperiit...
H u i u s filius Kazim er, cum m atre s i m a Polanis de provincia expulsus, diu in
Saxonia exulavit. N am m ater ipsius soror fuerat Coloniensis archiepiscopi. In té rim Polonia a vicinis nationibus et m axim e a Boemiis m u ltu m devastata est, et ;re liquiae sancti A dalberti sanctorum que Benedicti et Iohannis cu m ceteris d e eadem provincia translatae su n t (MGH SS XVI, s. 170).
K ronikarz w ięc, inform ując o śm ierci Mieszka II, omówił jej bliższe i dalsze następ stw a aż po p ajazd czeski. Jeśli n a tej podstawie próbow ano na ,r. 1034 dato w ać rozruchy społeczne czy w ygnanie Kazimierza, to z .taką sam ą ra cją jnożna by ta k datow ać rów nież w ypraw ę Brzetysław a na Polskę. ,
N ie są to dubia, w których można zachowywać subiektyw ne stanow isko. Rzecz jest oczywista i w tej chwili zakraw a ju ż na m istyfikację podsuw anie Roczników M agdeburskich jako źródło podającego daty w zm iankowanych wydarzeń.
Za lapsus chyba uw ażać trzeba próbę w eryfikacji zacytowanych danych przy pomocy słów ka libenter w relacji bałam utnego zresztą w tym miejscu A nna listy Saxo o w itaniu przez ludność Polski pow racającego Kazimierza. Konia ,z rzędem tem u, kto w yjaśni, w jak i sposób rok i spraw ców wyginania Odnowiciela m ożna odczytać z fa k tu je g o chętnego przyjęcia po pow rocie do kraju!
Ale zarzut w yryw ania części zdań z k ontekstu zaadresow ał Wł. Dziewulski do m nie, gdyż z n otatki Rocznika K rasińskich pod r. ,1040 zacytowałem i rozw a żałem jedynie jej początek: W ladislaus filius regis. K rytyk woli o tym nie w ie dzieć, że cały dalszy je j ciąg jest notorycznym błędem kopisty. Oto kw estionow a ny tek st: ,
Anno dom ini 1040 W ladislaus filius regis Thincensis in episcopum suscipitur. A nno dom ini 1046 Aaron monachus Thyncensis in episcopum suscipitur.
Widać, jak na dłoni, że przepisywacz zam iast drugiego w iersza n o tatk i spod т. 1040 w pisał drtigi w iersz n o ta tk i spod r. 1046, figurującej nieco niżej. ,Słowa:
Thincensis in episcopum suscipitur zastąpiły pierw otny tek st zakończenia w iado
m ości o W ładysławie. Zachowane, nieskażone źródło uryw a się więc na pierw szym w ierszu i tylko ,on może być podstaw ą rozważań. Ale i tyle w ystarczy. Skoro jed y n y w Europie W ladislaus filiu s regis, o którym można było mieć coś do zapisania pod r. 1040, to W ładysław węgierski, rek o n stru k aja zagubionego wiersza no tatk i jako Ungariae nascitur je s t całkowicie uprawniona.
Pow tarzanie om yłki niechlujnego kopisty je st równoznaczne z podsuw aniem sfałszowanego tek stu źródłowego. O pierając się n a nun i kierując „zdrowym ro z sądkiem ” według klasycznych zasad realizm u naiw nego dostrzegł Wł. Dziew ulski w owym W ładysław ie biskupa nie .króla.
W analogiczny sposób, ja k źródła, cytuje Wł. Dziewulski literatu rę. Negując m oje twierdzenie, o p arte na przekazie Kosmasa, że K azim ierz Odnowiciel p ro w a dził w czasie pobytu za granicą akcję propagandow ą przeciw Brzetysławowi, tw ierdzi bezzasadnie, że „polska akcja dyplom atyczna przeciwko Czechom została przeprow adzona w edług tegoż Kosmasa w roku 1040”, w przypisie (17) k ieruje zaś do St. K ę t r z y ń s k i e g o , „Polska X—XI wiekru”, s. 449—450.
Tu jednaik Stanisław K ętrzyński ustala właśnie, że w ysłanie polskiej skargi <do Rzymu mogło nastąpić najpóźniej ,w r. 1039 (s. 450), a rokow ania niem iecko- -czeskie będące już rezultatem skarg Kazim ierza — latem 1039 r. (s. 452—453),
452
J E R Z Y D O W I A Tsam a więc ak cja księcia polskiego przypadłaby najpóźniej na początek 1039 roku. J e s t to term inus ad quem, wyznaczony przy ,założeniu szybkiego tem pa kolejnych reakcji czynników zainteresow anych. Akđja dyplom atyczna Kazim ierza byłaby więc m niej więcej równoczesna z najazdem B rzetysław a, zwłaszcza jeśli okaże się słuszny pogląd B arbary K r z e m i e ń s k i e j , przesuw ającej datę tego najazdu
z 1038 n a 1039 rok.
Przedstaw iony wyżej sposób posługiw ania się tekstam i źródłowymi i tezam i cytowanych prac służy Wł. Dziewulskiemu do sugerow ania czytelnikowi, że w arty k u le o Beli odchodzę od źródeł i nie liczę się z ustaleniam i lite ra tu ry lub dch nie znam. Tak zresztą zostało expressis verbis napisane. N iełatw o więc przy jąć, że mam y tu do czynienia z om yłkam i popełnionym i w dobrej wierze, choć tak praw dopodobnie jest. ,
Nie w szystkie zresztą uw agi Wł. Dziewulskiego uważam za chybione. Przyznaję rację, że upatryw anie w Bezpryimie księcia pomorskiego zabitego przez Belę jest ryzykowne; tylko zresztą m arginalnie rozpatryw ałem tak ą możliwość. Zupełnie też słusznie zauważył mój krytyk, że nie znam jednej z jego pnąc („Kryzys państw a i kościoła w X I w ieku”). W rzeczywistości nie znam też niektórych innych. W ce lu wyrów nania owych braków sięgam po „.Przegląd Historyczny”, t. LVI, 1965, zeszyt 3, by przestudiow ać arty k u ł Wł. Dzieŕwulsŕkiego, „Sprawa Miecława (Ma- sława)”, (s. 468 n.), poświęcony polemice z książką Janusza B i e n i a k a . I zaraz n a pierw szej stronie (s. 468) z przypisu 3 dow iaduję się, że w znanym tekście Galla I 20 o M iesławie m a rzekomo J. Bieniak przyjm ow ać za R. G a r i s z y ń - c e m (i K. M a l e c z y ń s k i m — dodajmy) lekcję sua presum ptione zam iast
sua persuasione. ,
I znów n ie odpowiada to praw dzie. Bieniak w yraźnie opowiada się za lekcją
sua persuasione, .konsekwentnie ją pow tarza w w ielu miejscach, w dodatku m o
tyw acji swego stanow iska poświęca osobny przypis, w którym em endację Gan- szyńca i Maleczyńskiego .uznaje za nieuzasadnioną .(„Państwo M iecława”, W ar szawa 1963, s. 68, przypis 188).
Odłożyłem wobec tego dalszą lekturę. N adal nie będę znał niektórych prac Wł. Dziewulskiego.