• Nie Znaleziono Wyników

Aneks do korespondencji Stanisława Ignacego Witkiewicza z Jerzym Eugeniuszem Płomieńskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Aneks do korespondencji Stanisława Ignacego Witkiewicza z Jerzym Eugeniuszem Płomieńskim"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Degler

Aneks do korespondencji Stanisława

Ignacego Witkiewicza z Jerzym

Eugeniuszem Płomieńskim

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 77/3, 277-281

(2)

J A N U S Z DEGLER

ANEKS DO KORESPONDENCJI

STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA

Z JERZYM EUGENIUSZEM PŁOMIEŃSKIM

Wśród listów Witkiewicza do Płomieńskiego (zob. „Pam iętnik Lite­

rack i” 1985, z. 4) brakowało m.in. listu „do pam iętnika”, o którym pisze

W itkacy w kartce z 29 X 1938 (nr 36, s. 229). List ów odnalazł się

w teczce korespondencji Płomieńskiego przekazanej przez adresata Bi­

bliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich pod koniec lat pięćdzie­

siątych i obecnie przygotow yw anej do inw entaryzacji (tymczasowa syg­

n a tu ra 23/56, s. 355—356). Do listu dołączona jest odręczna notatka Pło­

mieńskiego, z której można się domyślić, dlaczego ów list wyłączył on

ze zbioru korespondencji Witkacego i nie poinformował mnie o jego ist­

nieniu po udzieleniu zgody na dru k wszystkich adresowanych do niego

listów Witkiewicza. Przyczyną był charakter listu, którym adresat poczuł

się obrażony. Zapewne tym tłumaczyć trzeba przerw ę w ich korespon­

dencji, którą W itkacy próbował na nowo nawiązać, dopytując się, dlacze­

go Płom ieński nie odpisuje na jego listy (zob. k artkę nr 37, z 3 XII

1938).

List jest typow ym dla Witkacego żartem , z rodzaju tych, które robił

on swoim przyjaciołom i znajomym, chcąc sprawdzić ich poczucie hum o­

ru lub trwałość żywionych doń uczuć przyjaźni czy sympatii. Niemal

we wszystkich wspomnieniach osób, które znały Witkiewicza, można

znaleźć relacje o jego prow okacyjnych zachowaniach, um iejętnie tworzo­

nych niekonwencjonalnych sytuacjach towarzyskich, szokujących niespo­

dziankach i kawałach. Barw nie opisał je ostatnio Roman Jasiński:

W itk acy m ia ł m n óstw o zn ajom ych . N iek tórzy z nich sn o b o w a li się i p yszn ili zn ajom ością z nim . L u b ił w ię c w y sta w ia ć ich na próbę. K to ta k iej próby n ie w y trzy m a ł, b y w a ł po prostu przez W itk acego sk reślan y. U lu b io n y m testem b y ły przyjęcia. M niej go zn ający z początk u en tu zja ści p ro sili pokornie, by zechciał ich za szczy cić p rzyjściem na w ieczo rn y u roczysty obiad lub eleg a n ck ą k olację z zim n ym b u fetem i w y b o ro w y m i alk oh olam i. Z w łaszcza na ta k ie w ieczo rn e party ch ętn ie s ię godził, ale za strzeg a ł sobie p rzyjście z p rzyjaciółm i. Z apraszający m ów ili: „ A leż o czyw iście, kogo pan ty lk o chce, proszę do m nie zaprosić i przypro­

(3)

278

J A N U S Z D E G L E R

w a d z ić ”. W itkacy k iw a ł p o w a żn ie g ło w ą i za p o w ia d a ł w u m ó w io n y dzień sw o je p rzyjście.

P am iętam , że przez p e w ie n czas b y ł w n iezłej k o m ity w ie z ja k im ś lek a rzem czy adw ok atem , d u m n ym w ie lc e z p rzyjaźn i z n ie z w y k ły m a rty stą . W itkacy jak oś d łu go opierał się jego zaproszeniom n a sp ecja ln e p rzyjęcie, a le ó w pan bardzo c h cia ł go pokazać sw o jej m ieszczań sk iej rodzinie i p rzyjaciołom . W k oń cu W itk a­ c y zgod ził się, a le uprzedził, że p rzyjdzie ze sw o im i p rzyjaciółm i. Isto tn ie w łą c z y ł do tej im prezy m nie i parę in n ych b lisk ich osób ze środ ow isk a a rtystyczn ego, ale trzon sw ojej „grupy p rzy ja ció ł” zm on tow ał z zu p ełn ie n iep raw d op od ob n ych , n ie p asu ją cy ch do sie b ie lu d zi. P o w ied zia ł im , że n ie m uszą rob ić n ic szczególn ego. M ają się po prostu czuć sw obodnie, jak u przyjaciół.

U m ów ion ego w ieczoru do w y tw o rn y ch ap a rta m en tó w bardzo zam ożnego b u r­ żu ja w arszaw sk iego, przy u licy W ilczej, w to czy ł się tłu m zw erb o w a n y ch przez W itkacego, a nikom u z gospodarzy n ie znanych gości. [...] W ciągu pół god zin y w sp a n ia ły b u fet ze św ie tn y m i zakąskam i, w y tw o rn y m i sa n d w icza m i z, kaw iorem , ło so siem , ro zm aitym i m ięsiw a m i i seram i został przez n iezn ajom ych ogołocony. Co gorsza, jeszcze szybciej w ypróżniono całe b a terie n a jszla ch etn iejszy ch w ód ek , k o ­ n ia k ó w i lik ieró w . D yw an y, piękną p osadzkę, sto ły i sto lik i zach lap an o w ódką, herb atą, k aw ą i zaśm iecon o resztk a m i jed zen ia. N ik t o n ik im n ic n ie w ied zia ł. G ospodarze o czy w iście n ajm n iej. C ałe to bractw o łaziło po m ieszk a n iu częściow o zalan e, częściow o, jak na przykład ja, n ie rozu m iejąc dobrze sw ej roli w tej niby to zab aw ie. W itkacy w szak że n iezm ord ow an ie się u w ija ł — b rał na bok to go sp o ­ darzy, to bardziej sp eszon ych gości, coś tłu m aczył, p ersw a d o w a ł i m o n to w a ł ten d ziw a czn y w ieczór, jak gdyby w y ję ty z k tóregoś op ow iad an ia B runo S chulza.

N atu raln ie n ie w szy stk ie tak zaim p row izow an e przyjęcia b y ły ca łk o w ity m n ie ­ p orozu m ien iem czy nudną p iłą. C zasem urządzane kosztem gosp od arzy w ieczory u d a w a ły się jak o tako lub b y w a ły zab aw n e. A le częściej sta w a ły się k atastrofą d la gospodarzy, których cier p liw o ść i gościn n ość narażone b y ły na ciężką próbę. N iek tórzy po tak im w y czy n ie obrażali się na W itkacego, a on ich w y k r e śla ł ze sp isu sw ych zn ajom ych jakp niegod n ych , p ozb aw ion ych p oczu cia hum oru i d y ­ sta n su drobnom ieszczan J.

Osoba, z którą W itkacy zryw ał przyjaźń, lub stosunki towarzyskie,

byw ała z reguły powiadamiana o tym specjalnym pismem, określającym

także rodzaj nałożonej „k ary ”, jaką pociągało za sobą owo zerw an ie2.

Płomieński w swoich wspomnieniach szeroko rozpisuje się o tych spra­

1 Z a lb u m u R o m a n a J asiń skie go. O W i t k a c y m . R ozm aw iał R. J a r o c k i . „Li­ tera tu ra ” 1985, nr 3, s. 6.

2 Oto list, jak i otrzym ał H. W o r c e l l (cyt. z: W i e l k i e g o ty s ta . „N ow e S y g n a ­ ł y ” 1957, nr 41, s. 3. Przedruk w: W p i s a n i w G ie w o n t. W rocław 1974, s. 122):

21 m aja 1938. W ielce sza n o w n y L ordzie W orcellu —■ p taszeczk u m ój tęczow y: n in iejszy m m ój szef gab in etu sk azu je P ana na d ożyw otn ie n iem ó w ien ie ze m ną i n iep isa n ie do tak o w eg o . N a w e t n ie u d zielon o w m ojej k a n cela rii p raw a do m iesza n ia się, n a w e t ży czliw eg o w zg lęd n ie do dysk u sji, w k tó rej m oja D o sto j­ n o ść i m oja, że tak p ow iem , C entropępność b ęd zie brała udział. S zlu s. Z ap ew n ion e z o sta ły panu pozory to w a rzy sk ie w raz z poboram i i orderam i: w ita n ie się, żegn a­ n ie się, k ła n ia n ie z b lisk a i z daleka, n a w e t zd a w k o w y u śm iech p rzy ta k o w y ch , ale a n i m ru mru. W ym iar kary jest surow y, ale sp ra w ied liw y . K ied y ś poznasz, Lor­ dzie W orcellu, straszn e jej sk u tk i — ale okropne sło w o „za p óźn o” jed y n y m będzie tw y m u d ziałem — zło śliw o ści n ie są u d ziałem m ojej P ik an tn ości, szczeg ó ln ie w sto­ su n k u do Pana.

W yrok w yk on an o na P lacu Z gody —

W itk a siew icz

P rzesy ła ją c odręczne p ism o n aszego S zefa D obrodzieja k r e ślim y się z p o w a ża ­ n ie m — W spółpracow nicy firm y (S.I.W.) P.R. (ŁOPS).

(4)

wach i opowiada o różnych prowokacjach i figlach Witkacego, ale gdy

sam został poddany próbie, nie zdołał dostosować się do reguł W itkie­

wiczowskiej gry, żart potraktow ał ze śm iertelną powagą i — jak do­

wodzi notatka — do końca zachował uraz.

List Witkacego publikujem y wraz z kom entarzem Płomieńskiego, jako

uzupełnienie ogłoszonej korespondencji między nim i (w kolejności byłby

to list n r 35 a). Ze względu na ch arakter listu pozostawiamy wszystkie

jego osobliwości (np. użycie nawiasów, pauz i dużych liter), dostosowując

do współczesnych zasad jedynie interpunkcję.

Dziękuję dr K rystynie Korzon za udostępnienie listu i zgodę na jego

opublikowanie.

1. L IST W ITKIEW ICZA

[Warszawa,] 12/X 1938

Kochany Jerzy: Na Twoje pulchne i wypieszczone rączęta przesyłam

adres pam iątkow y do słuchaczy Managogium à Kieltzé 1 (b. dowcipne —

boki zrywać i nawiązywać) — po prostu szaleć się chce. Czy mogę w lis­

topadzie coś o filozofii — ostatnie nowalie 2. Muszę pojechać teraz nach

Zakopane (szalony dowcip tryska z każdej literki tego cennego elukubra-

tu-psubratu), po prostu pęknąć można. Kto by tak powiedział „nach” za­

miast po prostu „do”. To wpływ Słonimskiego i Boya 3. A jakie przesran-

ki Ci w moich (N D N )4 nie odpowiadają, Dobroczyńco? A?

Zrzuć Togę Wielkiego Jałm użnika mojej pauperji i powiedz co —

mówiła mi Brzostowskaja 5. (Szalenie zabawne! szalenie mówię). To wice

śp. Witkacego, który zjełczał jak kotlet 3-dniowy z taniej gare-kuchni.

Micińskiego de Borę 6 zostawił w Zakopanem. Stam tąd ew. przyślę.

Liżę Twój lewy pępuszek na praw ej półkuli mózgowej, tej faszystow­

skiej, naszej sarmackiej, a chwackiej i junackiej bez m iary i zrębu, i po-

dołka.

A co słychać w miłym priw at-burdeliku Waszej Erochujowskiej

Mości — czy nowe ptaszki w padły w sidła ogłoszeń o gosposiach skrzęt­

nych i lewoskrętnych.

Twój Pamfiliusz W itkacjusz

Sarm ata 7

[Dopisek na praw ym marginesie pierwszej stronicy:]

To coś niesłychanego, jako program ow a ohyda ten list.

Pan Średniów ka pisał do Pana Cezury 8.

L ist na p ojed yn czym arkuszu k rem ow ego papieru o form acie 18 X 22 cm, z a ­ pisany d w u stro n n ie fio le to w y m a tram en tem . A dres na kopercie: P an P rofesor / Jerzy E u gen iu sz P ło m ień sk i / P ed agogiu m P a ń s t w o w e · / L eśna, 16 / K ielce. B rak adresu zw ro tn eg o . S tem p el p ocztow y: W arszaw a 13 X 38 8.

(5)

280

J A N U S Z D E G L E R

1 „M anagogium à K ie ltz é ” — żartob liw ie p rzek ształcon a n azw a szk o ły (P ed a ­ gogium P a ń stw o w e) w K ielcach , w której u czy ł P ło m ień sk i od w rześn ia 1938.

2 M ow a o tem a cie w y k ła d u , jak i W itk acy zam ierzał w y g ło sić d la słu ch a czy szk oły w K ielca ch w ram ach cyk lu od czytów o rgan izow an ych przez P ło m ie ń sk ie ­ go (zob. L i s t y S ta n i s ł a w a Ignacego W i t k i e w i c z a do J e r z e g o E ug en iu sz a P ł o m i e ń ­

skiego. O p racow ał J. D e g l e r . „P am iętn ik L itera c k i” 1985, z. 4, p rzypis 1 do l i ­

stu 36).

8 A lu zja do polem ik , jakie w la ta ch trzy d ziesty ch p row ad ził W itk acy z k r y ty ­ k am i z w ią za n y m i z „W iadom ościam i L itera c k im i” (S łon im sk im , B o y em i W in a w e- rem ). N a zy w a ją c ich „sp ły cia rza m i” dow odził, iż p rzy czy n ili się oni do u p o w sz e c h ­ n ien ia a n ty in telek tu a lizm u w p olsk iej literaturze i k ry ty ce. Jed n ym z p rzeja w ó w tego zja w isk a b y ła m a n ifesto w a n a przez n ich n iech ęć do filo zo fii, a zw ła szcza f i ­ lo z o fii n iem ieck iej jako nazb yt „m ętn ej” i p osłu gu jącej się tru d n ym język iem . O ni z k o lei czy n ią c W itkacem u zarzut z a w iło ści sty lu p rzy p isy w a li go w ła śn ie w p ły ­ w o w i czy ta n y ch przezeń filo zo ficzn y ch „kobył n ie m ie c k ic h ”. Zob. S. I. W i t k i e ­ w i c z , T chórze, n ie d o łę g i c z y „p r z e m i l c z a c z e ” (S łonim ski, W i n a w e r e t Сотр.). W:

B e z k o m p r o m i s u . P is m a k r y t y c z n e i p u b li c y s t y c z n e . Z ebrał i o p racow ał J. D e g ­

l e r . W arszaw a 1976.

4 (NDN) — skrót sto so w a n y przez W itk acego na oznaczenie ty tu łu N i e m y t y c h

dusz, które W itk acy n a p isa ł w p ierw szej p o ło w ie 1936 roku. P ło m ień sk i czy ta ł je

w m a szy n o p isie, bo autorow i, m im o starań, n ie udało się tego stu d iu m o p u b lik o ­ w ać (u k azało się dopiero w roku 1975).

5 Jan in a B r z o s t o w s k a (1907— 1986) — p oetka i p o w ieścio p isa rk a . W la ta ch 1938— 1939 red a g o w a ła d w u m iesięczn ik „ S k a w a ”, w k tórym u k a za ły się cztery fr a g ­ m en ty N i e m y t y c h dusz. Zob. N otę w y d a w n i c z ą A. M i c i ń s k i e j w: S. I. W i t ­ k i e w i c z , N a r k o t y k i . — N i e m y t e d u sz e (W arszaw a 1975, s. 371— 374) oraz a r ty ­ k u ł p o lem iczn y J. B r z o s t o w s k i e j S a m W i t k a c y p o p r a w i a ł „ N ie m y t e d u s z e ” („ P o lity k a ” 1975, nr 49, s. 10).

• Jan u sz d e B e a u r a i n —■ generał, p rzyjaciel W itkacego. B y ł sy n em K a ­ rola d e B e a u r a i n — lek arza z Z akopanego, p ierw szego p o lsk ieg o freu d y sty , u k tórego W itk acy od b yw ał w r. 1912 sea n se p sy ch o a n a lity czn e i k tórego p a ­ m ięci p o św ię c ił N i e m y t e dusze (zob. W s t ę p do N i e m y t y c h dusz, s. 191— 194). — Trudno stw ierd zić, czy w zdaniu tym chodzi o tom 1 D zie ł T. M i c i ń s k i e g o (Do ź r ó d e ł d u s z y p o ls k ie j. W arszaw a 1936), czy też o tom szk iców B. M i c i ń ­ s k i e g o pt. P o d r ó ż e do p ie k i e ł (W arszaw a 1937). Z B o lesła w em M i c i ń s k i m (1911— 1943) — poetą, k ry ty k iem i filo zo fe m —■ łą czy ła W itkacego b lisk a p rzyjaźń.

7 W ty m pod p isie dopatrzyć się m ożna a lu zji do p o g lą d ó w W itkacego na ro lę szla ch ty w d ziejach P olsk i, w y ło żo n y ch w N i e m y t y c h dusz ach.

8 P ło m ień sk i op atrzył to zdanie dop isk iem , w y ja śn ia ją cy m , iż jest to alu zja do sporu, ja k i to czy ł z W itkacym na tem a ty w ersy fik a cy jn e.

2. KO M ENTAR Z PŁO M IEŃ SK IE G O

List niniejszy St. I. Witkiewicza do mnie przekazuję do użytku ba­

dawczego z pewnym zażenowaniem. Podważa on częściowo moją diagno­

zę umysłowości i charakteru tego pisarza, której próbę dałem w moim

szkicu wspomnieniowym o nim 1. List ten ocieka wprost tonem im perty-

nenckim z domieszką zabarwienia prowokacyjnego, co zdarzało się u W it­

kacego nierzadko w chwilach narkotycznego zamroczenia lub alkoholicz-

nego przepicia. Samowiedza takiego właśnie tonu, zaakcentowana przy

(6)

końcu listu przez Witkacego, podnosi klasę cynizmu nadając m u cha­

ra k te r w yskoku programowego.

S tany psychotyczne, których łupem byw ał ten niepospolity intelektu­

alista nazbyt często, nie pozwalają na stosowanie norm alnych kryteriów

oceny w stosunku do niego jako człowieka. Był on zresztą wyjątkowo

przew rażliw iony i nadczuły, nużący w prost wymaganiem perm anentnym

ze strony otoczenia w stosunku do siebie jakiejś arcytrudnej sztuki deli­

katności. U każdego w ietrzył chorobliwie jakieś „freudowskie przejęzy­

czenia”, pełne intencyj wrogich w stosunku do niego, „przejęzyczenia”,

które się przesączały z terenu podświadomości, nie zahamowane przez

„cenzurę” moralno-rozumową. Był w ogóle oczarowany teorią psycho­

analizy Freuda, której słabych i naiw nych stron nie potrafił odkryć. Wie­

rzył z zadziwiającym bezkrytycyzm em w jej wszystkie teorem aty 2. Uwa­

żał siebie za najlepiej zanalizowanego człowieka w Polsce w sensie psy­

choanalitycznym, nie samopoznawczym; napraw dę byw ał nieraz igraszką

psychotycznych odruchów, nad którym i nie umiał zapanować i których

nie silił się przezwyciężyć, co prowadziło często do zderzeń z ludźmi,

z którym i się stykał.

J. E. Płomieński

K om en tarz p o w y ższy n ap isa n y został ch em iczn ym o łó w k iem na w ą sk im a rk u ­ siku b ia łe g o p apieru i dołączony do listu W itk iew icza.

1 Zob. J. E. P ł o m i e ń s k i , R e n e s a n s o w y c z ł o w i e k . W: T w ó r c y b e z m as ek. W arszaw a 1956. P rzed ru k pt. P o ls k i „ p o n ti f e x m a x i m u s ” k a t a s t r o f i z m u w zbiorze:

S ta n i s ł a w Ig n a c y W i t k i e w i c z . C z ł o w i e k i t w ó r c a . K sięg a p am iątk ow a pod red ak ­

cją T. K o t a r b i ń s k i e g o i J. E. P ł o m i e ń s k i e g o . W arszaw a 1957. 2 S w o je p oglądy na p sych oan alizę p rzed sta w ił W itk acy w rozdziale N i e m y t y c h

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mimo kontrowersyjności interpretacji niektórych faktów historyczno-naukowych, a być może dzięki niej właśnie, recenzowana książka może być bardzo pomocna w badaniach

Budowa ciała ptaka oraz morfologia jego dzioba nie różni się od osobników czarnych.. Czechowski P., Bocheński M.,

Skutki praw ne nieobecności obrońcy na rozpraw ie sądowej w św ietle orzecz­ nictw a Sądu Najwyższego (artykuł dyslkusyjny).. Czy rzeczywiści® fałsz

Rodzina poczyniła niezbędne wydatki związane z rzekomym pogrzebem, ale potem okazało się, że nadany telegram brzmiał zupełnie inaczej (donosił bowiem o chorobie

Zespół radców prawnych przy Prezesie PAG-u, oprócz zadań wymienionych w § 2, ma jeszcze inne dodatkowe obowiązki, albowiem określa kierunki działania

Wprawdzie ogólne ramy takiego jednolitego programu wyznaczyły kodyfikacje karne (choć w tym czasie wiele spośród 'ich rozwiązań zdążyło się nam zestarzeć lub

Na spotkaniu jego z przedstawi­ cielami sądownictwa polskiego w Wielkiej Brytanii padło stwierdzenie, że resort sprawiedliwości znalazł się w rękach bojownika o

Dodatkowo należy podnieść, że skoro Zjazd Adwokatury w Poznaniu odbywał się przy braku prawnego ustanowienia takiego organu adwokatury, to żądanie realizacji