Maria Renata Mayenowa
Stefan Hrabec (14 stycznia 1912 - 25
grudnia 1972) [nekrolog]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/4, 391-393
V.
К
R
O
N
I
К
А
Z M A R L I
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X IV , 1973, z. 4
STEFAN HRABEC
(14 stycznia 1912 — 25 g ru d n ia 1972)
U schy łk u r. 1972 zm arł w Łodzi długoletni w spółpracow nik In sty tu tu B adań Literackich, profesor doktor S tefan Hrabec.
U rodził się w Stanisław ow ie w ro k u 1912. Na trz y la ta przed w ojną ukończył U n iw ersy tet im. Ja n a K azim ierza we Lwowie. U zyskał dyplom m agistra filozofii w zakresie filologii polskiej. Szedł n o rm a ln ą drogą k a rie ry naukow ej i nauczycielskiej. Był asy sten tem swego m acierzystego un iw ersy tetu , nauczycielem gim nazjalnym , sty p end ystą F unduszu K u l tu ry N arodow ej. P race naukow e S tefana H rabca sk up iały się wówczas n a problem ach dialektologicznych. D oktorat w zakresie filologii polskiej i słow iańskiej uzyskał tu ż przed w ojną (lipiec 1939). W czasie okupacji niem ieckiej b ra ł udział w ta jn y m nauczaniu. Po w ojnie, po k ró tk im okresie p racy nauczycielskiej w szkolnictw ie śred n im (dy rek tor g im n a zjum w C hobrzanach) zostaje pow ołany n a k ate d rę językoznaw stw a pol skiego U niw ersy tetu im. M ikołaja K opernika w T oruniu. W ro k u 1954 przenosi się na analogiczne stanow isko do Łodzi. W latach 1962— 1965 jest re k to re m tam tejszego u n iw ersy tetu . N a uniw ersytecie łódzkim o rg a nizuje też stu d ium języka polskiego dla studentów -obcokrajow ców p rz y byłych z Trzeciego Św iata.
Nasz związek z profesorem Hrabcem , trw a ją c y aż do jego — jakże przedw czesnej — śm ierci, zaczął się w ro k u 1949, w ro k u pow stania w T oru niu leksykograficznej placów ki IBL, k tó rej zadaniem stało się opracow anie, w raz z zespołam i zorganizow anym i w in n y ch ośrodkach,
Słow nika p o lszczyzn y X V I w ieku . Od ro k u 1950 w spółpracuje też z pro
fesorem K onradem G órskim p rzy S ło w n ik u języ k a A dam a M ickiewicza, pozostającym pod opieką In sty tu tu B adań Literackich. O dtąd jego n a ukowe poczynania sk u p iały się n a problem atyce zw iązanej z ty m i dw o m a w ielkim i przedsięw zięciam i.
Jak o w spółpracow nik S ło w n ika p o lszczyzn y X V I w ie k u S te fa n H rabec pokazał szczególne zalety naukow e i organizacyjne. Szkoła, z któ rej w y szedł, u k ształto w ała go jak o filologa z zainteresow aniem nie ty lko , a m o że n aw et nie ty le dla system u języka, ile dla te k stu i jego językow ych
właściwości. Doskonała znajomość łaciny i kanonu tekstów klasycznych czyniła jego udział w pracach K om itetu Redakcyjnego naszego Słownika szczególnie istotnym. Dobra znajomość dialektologii historycznej (habi litował się na podstawie rozpraw y pt. E lem enty kresowe w ję zyk u nie
których pisarzy polskich X V I i X V II wieku) oddawała wspólnemu dziełu
wielokrotnie duże usługi. To filologiczne nachylenie, tak charakterysty czne dla wychowanka U niw ersytetu im. Jana Kazimierza, sprawiło, że mógł z sukcesem podjąć się badań nad językiem pisarza (Język Biernata
z Lublina) lub pracy porównującej językowy kształt dzieł poety utrw
a-S t e f a n H r a b e c
lony w rękopisie z kształtem ostatecznym drukow anych tekstów (przed miotem porów nania były rękopisy i drukow ane teksty Mickiewicza). Chętnie i łatwo przechodził na teren związany z literaturoznaw stw em .
Wiele la t w spółpracy z profesorem Hrabcem pokazało go także jako organizatora. Umiał dobierać ludzi i tw orzyć zespół. W wyborze współ pracowników (wszyscy byli też jego uczniami) nie m ylił się. Toteż In sty tu t Badań Literackich jem u w znacznym stopniu zawdzięcza organizację toruńskiej Pracow ni Słownika Polszczyzny XVI Wieku.
W brew pozorom był człowiekiem miękkim. Nie umiał się bronić przed nadm iarem obowiązków organizacyjnych. Za tę miękkość zapłacił ży ciem. Na szereg lat przed końcem 1972 r. przeziębił się, zachorował na grypę i nie wyleżał je j na skutek naglących obowiązków organizacyjnych na uniwersytecie. Z tej grypy, nie doleczonej, nie podniósł się właściwie już nigdy. Widać było, jak tracił siły. A mimo to jego śmierć wszyscy odczuliśmy jako cios nagły. Stał przecież u początku czasu żniw. Robił projekty prac, do których zabierze się, jak tylko upora się z najw ażniej
szymi obowiązkami i będzie mógł wziąć sobie urlop naukowy. Urlopu już nie doczekał.
Ci z nas, współpracowników Słownika, którzy stykaliśm y się z profe sorem Hrabcem, byli wszyscy mad jego trum ną. I wszyscy przeżyliśmy żal rozstania z kimś, kto przeszedł z nam i wspólnie drogę długą i nie łatwą, a odszedł zbyt wcześnie dla nas i dla siebie.