• Nie Znaleziono Wyników

SATYRA NA ŚMIERĆ KLAUDIUSZA CEZARA

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "SATYRA NA ŚMIERĆ KLAUDIUSZA CEZARA"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Lucjusz Anneusz Seneka

SATYRA NA ŚMIERĆ KLAUDIUSZA

CEZARA

(2)

I.

Co działo się w niebie dnia trzynastego października pierwszego roku nowego panowania, na progu najszczęśliwszej epoki, chcę przekazać pamięci potomnych. Nie będę się przy tym kierował motywami ani wrogości, ani przyjaźni — takie to wszystko będzie

prawdziwe. Gdyby mnie ktoś zapytał, skąd zaczerpnąłem tę pewną wiadomość, to przede wszystkim jeżeli nie zechcę, nie odpowiem. Kto by mnie zmusił do tego? Wiem przecież, że stałem się wolny, odkąd kres przyszedł na człowieka, który dowiódł prawdy

przysłowia, że „trzeba się rodzić królem lub głupcem". Lecz jeśli spodoba mi się odpowiedzieć, mówić będę, co mi przyjdzie do głowy. Kto i kiedy żądał od piszącego historię przysięgłych świadków? Jeśli już jednak trzeba koniecznie postawić świadka, zapytajcie o to człowieka, który widział Druzyllę wstępującą do nieba. On również

potwierdzi, że widział Klaudiusza zdążającego tą samą drogą „nierównym krokiem". Ten, chce czy nie chce, musi widzieć wszystko, co dzieje się w niebie. Jest przecież nadzorcą drogi Appijskiej, którą, jak wiadomo, boski August i Tyberiusz Cezar powędrowali do bogów. Jeżeli go spytacie, będzie wam mówił

w cztery oczy, ale przy świadkach nie powie ani słowa. Odkąd przysiągł w senacie, że widział Druzyllę wstępującą do nieba, a nikt nie uwierzy! w tę zbyt szczęśliwą wiadomość, uroczyście zapewnił, że nigdy więcej nie wyjawi tego, co widział, nawet gdyby był

świadkiem, jak na środku rynku zabijają człowieka. Co więc swego czasu słyszałem od niego, to, jak pragnę dla niego szczęścia i zdrowia, powtarzam jako świętą i niezawodną prawdę.

II.

Już Febus krótszą drogą przemierzał krąg ziemi, Cyntia królestwa swego rozszerza granice, Zima berło wydziera bogatej jesieni,

Mgły się snują, w śnie dłuższym świat tulą ciemnice.

Bakchus starzeć się musi,

(3)

Pora mocno spóźniona, Wyszedł wieśniak na pola, Zbiera rzadkie już grona.

Ale każdy chyba lepiej zrozumie, jeżeli powiem po prostu: było to w październiku, w dniu trzynastym tego miesiąca. Godziny nie potrafię dokładnej określić, ponieważ łatwiej jest o zgodę między filozofami niż między zegarami, ale było tak około dwunastej czy

pierwszej w południe. — Zbyt banalne określenie — odpowiesz. — Żaden przecież poeta nie poprzestaje na samych opisach wschodu i zachodu słońca, ale stara się nadto, aby opiewać urok południa. A ty miałbyś pominąć tę nastrojową porę?

Już Febus minął zenit i po nieba skłonie Zbliżał się w stronę nocy, a zmęczone konie

Ciął biczem, skośnym szlakiem ogniste śląc blaski —

III.

Gdy w tym czasie Klaudiusz zapadł w ago- nię i nie mógł wyzionąć ducha. Wtedy

Merkury, który zawsze zachwycał się bystrością jego umysłu, wziął jedną z trzech Park na stronę i powiedział: „Dlaczego, okrutna kobieto, do- puszczasz, aby się męczył ten biedny człowiek? Czy nie ma nigdy doznać ulgi w cierpieniach? Mija już sześćdziesiąty czwarty rok, jak się mocuje ze śmiercią. Dlaczego jesteś taka zawzięta na niego i państwo rzymskie? Pozwól, niech raz wreszcie spełni się przepowiednia gwiaździarzy, ponieważ odkąd został cesarzem, każdego roku, każdego miesiąca przepowiadają mu datę zgonu.

Choć właściwie nic w tym dziwnego, że mylą się i że nikt nie zna jego godziny, jeżeli nikt nie wie, czy i kiedy on się właściwie urodził. Czyń, co należy ci czynić:

Tnij głowę! A po Jego zgonie

Niech ktoś lepszy zasiądzie na zwolnionym tronie.

Na to odpowiedziała mu Kloto: „Ja właśnie chciałam mu jeszcze dodać parę lat życia, aby obdarzył obywatelstwem tych — nielicznych już wprawdzie — barbarzyńców, którzy go jeszcze nie otrzymali. Postanowił przecież uznać za obywateli rzymskich wszystkich Gre-

(4)

ków, Gallów, Hiszpanów, Brytanów. Ale ponieważ jest rzeczą wskazaną, aby choć kilku barbarzyńców zostawić na rozmnożenie, ty zaś życzysz sobie, by tak się stało, niech więc się stanie!" Po tych słowach otworzyła szkatułę i wyjęła z niej trzy wrzeciona — jedno Auguryna, drugie Baby, trzecie Klaudiusza. „Tym

trzem — powiedziała — każę umrzeć jednego roku w krótkich odstępach czasu. Nie pozostawię Klaudiusza bez towarzystwa. Nie wypada, aby on, który do niedawna widział tyle tysięcy ludzi idących za nim, tyle tysięcy przed nim, tyle gromadzących się dokoła niego, został naraz osamotniony. Chwilowo niech będzie zadowolony z towarzystwa tych dwóch kolegów."

IV.

Tak powiedziała, i nawijając nić na straszliwe wrzeciono, przecięła pasmo życia nierozumnego władcy. Tymczasem Lachesis z przepaską na głowie, z utrefionymi

włosami, laurem Muz wieńczy swe loki i skronie i snuje szczęśliwą dłonią z jasnej przędzy srebrzyste nici. W jej wprawnych rękach pasmo mieni się blaskiem nowych kolorów. Ten widok budzi w siostrach zdumienie. Zwyczajna wełna zmienia się w drogi metal. Z kądzieli wiotką nicią snują się wieki złote, bez końca. Parki przędą cudowne runo, z radością napełniają nim dłonie. Rozkoszna przędza! Już samo przez się, bez trudu, spełnia się dzieło. Miękkie pasmo nici spływa z wirującego wrzeciona. Dłuższe od lat Tytona, dłuższe od lat Nestora. Febus jest obecny przy pracy. Wspomaga pieśnią.

Radością napawa go przyszłość. W podniosłym nastroju raz w struny uderza, raz przędzę podaje. Melodią urzeka Parki. Nie są świadome swej pracy. I kiedy z wielkim zachwytem słuchają dźwięków lutni i śpiewu brata, ponad miarę naprzędły ich dłonie. Wspaniałe pasmo snuje się ponad określoną przez losy miarę ludzkiego życia. „Nic nie ujmujcie z długości, siostry — powiedział

Febus. — Niech przekroczy granicę śmiertelnego istnienia ten, który jest do mnie podob- ny z postawy, podobny z urody, nie gorszy w grze, nie gorszy w śpiewie. On ludziom zmęczonym przywróci wiek złoty, do życia wskrzesi moc prawa. Jak Jutrzenka rozprasza gasnące gwiazdy, albo jak wschodzi gwiazda wieczorna, kiedy gwiazdy pojawiają się

(5)

znowu na niebie, jak płonie purpurowa Zorza, kiedy po rozpro. szeniu ciemności wprowa- dza jasny poranek, jak Słońce opromienia świat, kiedy na rydwanie wyruszy w drogę — takim jawi się Neron, takiego Cezara wkrótce Rzym ujrzy: z jego promiennej twarzy biją łagodne blaski, bujne włosy spływają na szyję." Tak mówił Apollon. Lachesis, która i sa- ma sprzyjała bardzo urodziwemu śmiertelnikowi, hojną ręką spełniła życzenie i jeszcze od siebie dodała Neronowi wiele lat życia. Klaudiusza natomiast każą wszyscy „z radością i ze słowami błogosławieństwa prowadzić do grobu". On zaś rzeczywiście wyzionął ducha i przestał wreszcie czynić wrażenie, że żyje. Skonał w chwili, kiedy słuchał aktorów ko- micznych; mówię o tym, byś wiedział, że nie bez powodu czuję lęk przed tymi ludźmi.

Jego ostatnie słowa słyszano na świecie, kiedy silniejszy huk wydał tą częścią ciała, którą najłatwiej się wypowiadał. Brzmiały one: „Biada mi! Myślę, że się zapaskudziłem!" Czy było tak rzeczywiście, nie wiem, to pewne, że zapaskudził wszystko, co czynił.

V.

Co potem się działo na ziemi, o tym opowiadać byłoby rzeczą zbyteczną. Sami najlepiej wiecie, że nie ma obawy, by się zatarło w pamięci to, co w niej utrwaliła powszechna radość. Nikt nie zapomina chwil swego szczęścia. Co natomiast działo się w niebie, posłuchajcie. Za prawdziwość sam ręczę.

Oznajmiono Jowiszowi, że przybył ktoś o tęgiej budowie ciała, dobrze już osiwiały, i nie wiadomo komu ł czym wygraża, bo ciągle potrząsa głową. Na prawą nogę kuleje. Zapy- tany, do jakiej należy narodowości, nie wiadomo co odpowiedział niewyraźnym głosem i niezrozumiałym językiem. Z jego mowy nie można wywnioskować, kim jest — Grekiem, Rzymianinem czy jakiejś innej znanej narodowości. Wtedy Jowisz wzywa Herkulesa, który zwędrował cały glob ziemski i poznał wszystkie narody, i każe mu iść i dowiedzieć się, z jakich przybywa stron świata. Na pierwsze wejrzenie Herkules bardzo się przeląkł. Jak z tego widać, nie zmierzył się jeszcze z każdym potworem. Kiedy więc ujrzał niespotykany wygląd twarzy, stwierdził dziwaczny sposób chodzenia, kiedy usłyszał głos chrapliwy i niewyraźny, jaki nie wychodzi od żadnej bestii na ziemi, ale jest właściwy potworom mor-

(6)

skim, myślał, że przyszła kolej na wykonanie trzynastej pracy. Kiedy jednak przyjrzał mu się dokładnie — odniósł wrażenie, że jest on czymś w rodzaju człowieka. Zbliżył się więc do niego i przemówił ulubionym pytaniem Greczyna:

Z jakiegoś ludu, miasta?

Mów mi, gdzieś się rodził.

Słysząc to, uradował się Klaudiusz, że i tutaj są ludzie uczeni, i już nadzieja w nim rosła, że i w niebie znajdzie się jakieś pomieszczenie dla jego dzieł historycznych. Zatem i on także odpowiada wierszem Homera, dając do zrozumienia, że jest Cezarem:

Z Ilionu

Wiatr mię zagnał przez morze do kraju Cykonów.

Więcej jednak prawdy wyraziłby zaraz następnym wierszem Homera:

Tam zburzyłem ich miasto, ludzi w pień wysiękiem.

VI.

I już niewiele brakło, a wprowadziłby w błąd łatwowiernego Herkulesa, gdyby nie była przy tym obecna bogini Febra, która opuściła swą świątynię, sama jedna z nim przyszła, wszystkich innych bogów pozostawiając w Rzymie. „Wszystko — rzekła — co opowiada ten człowiek, jest czystym kłamstwem. Ja, która tyle lat razem z nim żyłam, zapewniam cię, że przyszedł na świat w Lyonie, jest współrodakiem Marka. Tak, jak ci mówię, urodził się w odległości szesnastu mil od Vienny, Gali czystej wody, i jak przystało na Galia, za- władnął Rzymem. Daję ci słowo, że się urodził w Lyonie, tam, gdzie przez długie lata rzą- dził Licynus. Ty, Herkulesie, który zwędrowałeś więcej krajów niż zawodowy poganiacz mułów, musisz znać mieszkańców Lyonu i nie możesz nie wiedzieć, jak wiele tysięcy mil drogi jest od Ksantu do Rodanu." W tym momencie Klaudiusz uniósł się gniewem i na ca- ły głos krzyknął coś niewyraźnie, dając wyraz wściekłości, ale nikt nie zrozumiał, co chciał powiedzieć. W rzeczywistości kazał wieść Febrę na stracenie. Zwyczajnym sobie ruchem bezsilnej ręki, dość silnej jedynie do przekazywania takich poleceń, rozkazał, aby ścięto

(7)

jej głowę. Patrząc na to, można by sądzić, że wszyscy obecni są jego wyzwoleńcami, tak bardzo nikt nie zwracał na niego uwagi.

VII.

Wtedy powiedział Herkules: „Posłuchaj mnie, przestań mówić od rzeczy. Przyszedłeś na miejsce, gdzie myszy gryzą żelazo. Mów mi czym prędzej prawdę, abym ci tych dziwactw nie przegnał z głowy." I aby stać się jeszcze groźniejszym, uderza w ton tragiczny i tak mówi:

„Wyjaw natychmiast, gdzieś się urodził, jakie twe imię, bo jak cię uderzę tym kijem, martwy padniesz na ziemię. Ta maczuga już nieraz uśmiercała zuchwałych królów. Co takiego mówisz niezrozumiałym językiem? Jaki kraj, jaki naród wydał tę trzęsącą się głowę? Odpowiedz szczerze. Kiedy zdążałem do dalekiego królestwa trójkształtnego Geriona, skąd przez Morze Hesperyjskie uprowadziłem do Argos wspaniałe woły, widziałem

między dwiema rzekami szczyt góry wysoki;

Zawsze patrzy w krąg słońca, sięga pod obłoki.

Tam Arar nie jest pewny, gdzie zwrócić wód biegi, Płynie cicho, spokojnie i podmywa brzegi,

Rodanu bystre nurty grzmią nawałą wielką, Powiedz: ta ziemia była twoją karmieielką?"

Mówił te słowa z ożywieniem i siłą, lecz nie był pewny siebie i obawiał się „uderzeniaz ręki głupca". Kiedy więc Klaudiusz zobaczył przed sobą mocarza, zapomniał o fraszkach i zro- zumiał, że w Rzymie nikt wprawdzie nie był mu równy, ale tutaj nie ma tego samego znaczenia. Bo kogut tylko na własnej mierzwie jest wielkim zuchem. I jeśli go w ogóle można było zrozumieć, zaczął mówić, jak się zdaje, następująco: „Miałem nadzieję, że ty, Herkulesie, najpotężniejszy z bogów, będziesz moim obrońcą u innych, i gdyby ktoś za- żądał ode mnie świadka, wtedy bym wskazał na ciebie, ponieważ znasz mię najlepiej. Je- żeli sięgniesz pamięcią w przeszłość, to ja właśnie przed twoją świątynią w Tyburze od- bywałem sądy całymi dniami, nawet w największe upały lata. Wiesz, ile wycierpiałem tam

(8)

męki, słuchając adwokatów we dnie i w nocy. I gdybyś sam zetknął się z nimi, to choć wydaje ci się, że jesteś wielki bohater, wolałbyś stokroć oczyszczać stajnie Augiasza, choć prawdę mówiąc, to ja jeszcze więcej wyprzątnąłem mierzwy. Ale ponieważ chcę...

VIII.

„...Nic w tym dziwnego, żeś siłą wtargnął na zgromadzenie bogów. Dla ciebie nie ma żadnej bariery. Powiedz nam tylko, jakim chcesz, aby on został bogiem. Nie może być bogiem epikurejskim, ponieważ ten «ani sam nie ma zmartwień, ani nie sprawia ich innym». Stoickim? Ale jak może być «cały okrągły — jak uczy Warron — bez głowy, bez brzucha»? Chociaż jest w nim trochę ze stoickiego boga, owszem, już widzę — nie ma w nim serca ni głowy. Naprawdę, gdyby o łaskę apoteozy prosił nawet samego Saturna, którego święto nie w jednym miesiącu, ale przez cały rok obchodził ten saturnijski władca, nie otrzymałby tego, a co dopiero od Jowisza, którego, jak dalece leżało to w jego mocy, potępił za kazirodztwo. Zięcia bowiem swojego, Sylana, zabił z tego powodu, że ten swą słynną z urody siostrę, którą wszyscy nazywali Wenerą, wolał nazywać

Junoną. Ale dlaczego — zapytasz — nazywał tak siostrę? Ucz się, głupcze, rozumu. W Atenach wolno z siostrą przyrodnią, w Ale ksandrii z rodzoną. Czy dlatego — powiesz — że w Rzymie myszy liżą mąkę z kamieni młyńskich, ten ma w nas naprawić to, co nie jest prawe? Nie wiem, co sam czyni we własnej komnacie, to pewne, że «bada regiony

nieba».Chce zostać bogiem, ale czy mało mu tego, że w Brytanii ma świątynię i że mu tam boską cześć oddają barbarzyńcy i jak do boga modlą się do niego o szczęście, które jest udziałem głupiego?"

IX.

W końcu Jowiszowi przyszło na myśl, że ponieważ w kurii niebieskiej znajdują się nie- upoważnione osoby, nie powinno być wolno wypowiadać zdania ani prowadzić dyskusji.

„Ja — mówił — zgromadzeni ojcowie — pozwoliłem wam tylko stawiać pytania, a wy tym- czasem czynicie zamęt jak pasterze w namiotach. Rozkazuję, abyście przestrzegali dys-

(9)

cypliny obowiązującej w senacie. Kimkolwiek jest ten przybysz, co sobie o nas pomyśli?"

— Po wyprowadzeniu Klaudiusza jako pierwszego pytają o zdanie ojca Janusa. Był on wy- znaczony popołudniowym konsulem na dzień pierwszego lipca. Człowiek nad wyraz prze- biegły, który zawsze „patrzy w przód i do tyłu zarazem". Ten mówił wiele i płynnie, jako że się obraca na rynku. Jego jednak mowy nie zdążył protokolant zapisać, i dlatego nie przytaczam jej tutaj w całości, abym nie przeinaczył w słowach tego, co powiedział. Mówił wiele tak o wielkości bogów, jak i o tym, że nie należy byle komu przyznawać takiej god- ności. „Dawniej — mówił — wielką rzeczą było zostać bogiem. Dziś z rzeczy poważnej czynicie komedię. Aby więc nie wydało się komuś, że występuję przeciw osobie, nie prze- ciw zasadzie, stawiam wniosek, aby poczynając od jutra nie mógł zostać bogiem nikt spośród tych, którzy «spożywają owoce roli», ani z tych, których «karmi chlebodajna ziemia>>. Kto by więc wbrew tej uchwale senatu był bogiem wybrany, nazwany lub ma- lowany, tego radziłbym wydać Larwom i wysmagać rózgami na najbliższych igrzyskach publicznych pomiędzy świeżo powołanymi gladiatorami." Następnie zapytano o zdanie Diespitera, syna Wiki Poty. On także był konsulem wyznaczonym. Z zawodu drobny ge- szefciarz, żył z zysków i prócz tego najzwyczajniej sprzedawał obywatelstwa. Do niego z kurtuazją podszedł Herkules i coś mu szepnął do ucha. Ten wypowiada swe zdanie w na- stępujących słowach: „Biorąc pod uwagę, że boskiego Klaudiu-sza łączą związki krwi z boskim Augustem nie mniej niż z jego babką Augusta, którą on sam kazał zaliczyć w po- czet bogiń, ponadto — że wszystkich śmiertelnych o niebo przewyższa mądrością, w inte- resie zaś państwa leży, aby był ktoś, kto by wraz z Romulusem mógł «zjadać gotującą się rzepę», zgłaszam wniosek, aby z dniem dzisiejszym boski Klaudiusz był uznany za boga, podobnie jak każdy inny, kto sobie przed nim w pełni prawa na ten zaszczyt zasłużył, i aby to wydarzenie zamieścić w Prze mianach Owidiusza". Podzielone były zdania i już wydawało się, że Klaudiusz odniesie zwycięstwo. Herkules bowiem wiedząc, że jego żela- zo praży się w ogniu, biegał to do jednego, to do drugiego i mówił: „Nie bądź mi wro- giem. O moją chodzi tu sprawę. A jeśli ty zechcesz kiedy czego ode mnie, odwdzięczę ci się tym samym. Ręka rękę myje."

(10)

X.

Wtedy podniósł się boski August, aby w kolejności wypowiedzieć swe zdanie, i z bardzo wytworną swadą wygłosił mowę. „Ja — mówił — zgromadzeni ojcowie, was biorę na świadków, że odkąd zostałem bogiem, nigdy jeszcze nie zabierałem głosu. Zawsze zajmuję się tylko własnymi sprawami. Ale nie mogę już dłużej się wstrzymać ani opanować bólu, który przez doznaną zniewagę staje się jeszcze silniejszy. W tym celu ustanowiłem pokój na lądzie i morzu? Po to uśmierzyłem wojny domowe? Po to

umocniłem państwo na fundamentach prawa? Po to Rzym ozdobiłem gmachami, żeby...

— i tu sam nie wiem, co dalej mówić, ojcowie. Ale też wszystkie słowa są za słabe dla wyrażenia gniewu. Muszę się zatem posłużyć znanym powiedzeniem Messali Korwina, znakomitego mówcy: «Wstręt czuję do władzy».

Ten Klaudiusz, zgromadzeni ojcowie, który, jak by się wam mogło wydawać, nie byłby zdolny spłoszyć muchy, ten Klaudiusz mordował ludzi z taką łatwością, jak pies, gdy przysiada. Ale po co miałbym wymieniać tylu i tak znakomitych ludzi? Nie czas opłakiwać klęsk publicznych, kiedy się widzi nieszczęścia domowe. I dlatego te pierwsze pominę, te drugie rozwiodę. Bo chociaż rzepa nie rozumie po grecku, ja w każdym razie rozumiem:

«Kolano bliższe goleni.» Ten Klaudiusz, którego widzicie, przez tyle lat krył się pod moim imieniem i za to tak mi się odwdzięczył, że zamordował dwie Julie, moje prawnuczki, jedną mieczem, a drugą głodem, i jednego praprawnuka, Sylana — tutaj to już sam rozważ, Jowiszu, czy za złą, bo z pewnością za twoją sprawę, jeżeli chcesz być sprawiedliwy. Odpowiedz mi, boski Klaudiuszu, dlaczego każdego i każdą z

zamordowanych skazałeś na śmierć bez uprzedniego rozpatrzenia ich sprawy, bez przesłuchania? I gdzie to takie bezprawie się dzieje? Na pewno nie dzieje się w niebie.

XI.

Oto Jowisz, od tylu lat panujący, zaledwie jednemu Wulkanowi złamał goleń, kiedy go po- rwał za nogę i rzucił z niebieskiego dachu, a innym razem, kiedy uniósł się srogim gnie- wem na żonę, wziął ją i zawiesił w obłokach. I jak? Zabił ją może? A tyś zabił żonę swą

(11)

Messalinę, której ja byłem wujecznym dziadkiem, jak i twoim. Odpowiesz, że nie wiesz.

Niech cię ukarzą bogowie! To twoje «nie wiem» jest jeszcze większą dla ciebie hańbą, niż to, żeś zabił. A Gajusza Cezara nie przestał naśladowaćnawet po śmierci. Tamten zabił teścia, ten zięcia w dodatku. Tamten zakazał nazywać syna Krassusa Wielkim, ten dał mu to imię, a zabrał głowę. Wytracił w jednej rodzinie Krassusa, Pompejusza, Skrybonię, Trystonię, Assariona, pomimo że wszyscy byli szlachetni rodem, Krassus ponadto miał rozum do tego stopnia tępy, że śmiało mógł zostać Cezarem. I z niego chcecie teraz uczynić boga? Popatrzcie na jego ciało, z gniewu bogów zrodzone. W ostateczności jeżeli wypowie trzy słowa jednym ciągiem, niech mnie weźmie za swego niewolnika. Kto zechce go czcić jako boga? Kto w niego uwierzy? Jeżeli takich uczynicie bogami, nikt was samych nie będzie uznawał za bogów. Streszczam się, dostojni ojcowie, ł jeżeli szlachetnie spra- wowałem się w waszym gronie, jeżeli do nikogo nie odniosłem się szorstko, pomścijcie me krzywdy! Ja zaś zgodnie ze swym przekonaniem stawiam następujący wniosek." Tu zaczął czytać z arkusza: „Biorąc pod uwagę, że boski Klaudiusz zamordował swego teścia Appiusza Sylana, dwóch zięciów — Wielkiego Pompejusza i Lucjusza Sylana, teścia swej córki Krassusa Frugi, człowieka tak podobnego do siebie jak jajo do jaja, Skrybonię, świekrę swej córki, żonę swą Messalinę i wielu innych, których liczbę jest niepodobień- stwem ustalić — uważam za słuszne, aby go pociągnąć do odpowiedzialności według ry- gorów prawa i ani na chwilę nie odwlekać postępowania karnego, lecz w trybie doraźnym skazać go na wygnanie, z nieba — w terminie do dni trzydziestu, z Olimpu — do dni trzech." — Wniosek został przyjęty jednogłośnie.

I nie zwlekając ni chwili, Merkury uchwycił go za szyję i ciągnie do piekła — tam, skąd nie jest dane powrócić nikomu.

XII.

Kiedy schodzili w dół drogą świętą, za- pytał Merkury, co by miało znaczyć tak wielkie zgromadzenie narodu. Czyżby to miał być pogrzeb Klaudiusza? Był to rzeczywiście po- grzeb, najokazalszy ze wszystkich. Nie szczędzono pieniędzy ni trudów, tak aby każdy

(12)

dobrze wiedział, że jest to pogrzeb boga. Tak wielki był tłum muzykantów, grających na fletach, trąbach i różnych instrumentach, takie zewsząd rozlegały się śpiewy, że nawet Klaudiusz mógł to usłyszeć. Wszyscy byli w radosnym i podniosłym nastroju. Naród rzymski chodził swobodnie jak naród wolny. Tylko Agaton i kilku adwokatów płakali, ale to z głębi duszy płakali. Prawdziwi natomiast prawnicy wychodzili z mrocznych kryjówek

— bladzi, wychudli, ledwie dyszący, tak jakby przed chwilą powstali z grobu. Jeden z nich widząc grupę adwokatów, smutnych i opłakujących swe losy, zbliżył się i powiedział: „A mówiłem wam — nie zawsze będą trwać święta Saturna!" Kiedy więc Klaudiusz zobaczył własny pogrzeb, zrozumiał, że umarł naprawdę. Bo właśnie potężny chór głosów zawodził treny pogrzebowe: „Płaczcie i narzekajcie! Niechaj głos smutku rozbrzmiewa na rynku, bo oto poległ na polu chwały człowiek wielkiego umysłu i serca, największy bohater na całym świecie! On szybkim krokiem zwyciężał w biegu nawet najszybszych, abuntowni- czych Partów rozgromił w boju, i raził Persów w pościgu lotnymi strzałami. On pewną rę- ką swój łuk napinał i trafiał w najszybciej uciekających wrogów, w tchórzliwych Medów z barwnymi tarczami, zadając im lekkie rany. On siłą zmusił Brytanów, zamieszkałych po drugiej stronie znanego morza, do zgięcia karku pod jarzmo rzymskiej niewoli, oraz Bry- gantów, którzy noszą błękitne tarcze. Sam nawet Ocean zadrżał ze zgrozy przed niezna- ną potęgą rzymskich toporów. Opłakujcie takiego władcę, od którego nikt szybciej nie rozpatrywał spraw w sądzie. Raz tylko jednej, często ni jednej nie słuchał strony. Gdzie teraz znajdzie się taki sędzia, który by cały rok zechciał rozstrzygać spory? Dla ciebie więc teraz Eak, sędzia w krainie umarłych, niegdyś władca stu miast na Krecie, zejdzie ze swego tronu i ustąpi ci miejsca. Płaczcie i szaty drzyjcie wy, adwokaci, sprzedajne ple- mię! Płaczcie i narzekajcie i wy, marni poeci, a przede wszystkim wy, szulerzy, którzy z gry w kości czerpiecie ogromne zyski."

XIII.

Klaudiusz był zachwycony, słysząc tyle pochwał o sobie, i chciał jeszcze dłużej przypa- trywać się widowisku, ale go Merkury, posłaniec bogów, ciągnie przez Pole Marsowe, z

(13)

osłoniętą głową, aby nikt nie mógł go poznać, i pomiędzy Tybrem a drogą Krytą zstępuje z nim do podziemia. Wyprzedził go tam już skróconą drogą jego wyzwoleniec Narcyz, aby przywitać swego pana. Świeży i wypoczęty, tak jak wyszedł z kąpieli, wybiegł na spotka- nie nadchodzącego Klaudiusza i zawołał: „Po co zstępująbogowie do ludzi?" „Ruszaj szyb- ciej — odpowiedział Merkury — i oznajmij nasze przybycie". Narcyz pomknął chyżej niż strzała. Spadzista jest każda droga do piekła i łatwo jest po niej zstępować. Choć więc był podagryk, w oka mgnieniu stanął przed bramą boga krainy umarłych, gdzie leżał Cerber albo — jak go nazywa Horacy — „stugłowa bestia". Trochę przeląkł się Narcyz, nie przy- zwyczajony do takiego widoku, kiedy zobaczył czarnego i kudłatego brytana, jakiego by nikt nie życzył sobie spotkać w ciemności, i wielkim głosem zawołał: „Klaudiusz nadcho- dzi!" Zaraz gromada duchów wychodzi naprzeciw wśród oklasków, ze słowami pieśni:

„Znaleźliśmy go, radujmy się!" Byli wśród nich: Gajusz Syliusz, konsul wyznaczony, Jun- kus, dawny pretor, Sekstus Traulus, Marek Helwiusz, Trogus, Kotta, Wettiusz Walens, Fabiusz, wszystko rycerze rzymscy, których Narcyz kazał stracić. W środku tej rozśpie- wanej gromady znajdował się Mnester, aktor pantomimiczny, którego Klaudiusz, aby wy- tworniej wyglądał, skrócił o głowę. Do Messaliny — bo wieść o przybyciu Klaudiusza roz- niosła się błyskawicznie — zbiegają się zewsząd, najpierwsi z wszystkich, wyzwoleńcy:

Polibiusz, Miron, Harpokras, Amfeusz, Feronakt. Ich wszystkich Klaudiusz powysyłał na- przód, aby wszędzie miał przygotowane dla siebie przyjęcie. Następni byli dwaj prefekci

— Justus Katomiusz Rufriusz Pollion, dalej przyjaciele — Saturnin Luzjusz i Pedo Pompe- jusz, Lupus i Celer Azyniusz, dawni konsulowie. Na końcu bratanica, siostrzenica, zięcio- wie, teściowie i teściowe, i —krótko mówiąc — wszyscy najbliżsi krewni. Ustawiają się w procesji i wychodzą na spotka nie Klaudiusza. Na ich widok Klaudiusz zawołał: „Wszystko jest pełne przyjaciół! W jaki sposób przybyliście tutaj?" — Na to odpowiedział Pedo Pom- pejusz: „Co mówisz, okrutny tyranie? Pytasz, w jaki sposób? Kto inny wysłał nas tutaj, jeżeli nie ty, morderco wszystkich przyjaciół? Do sądu z nami! Tam na sądowych ławach porozmawiamy ze sobą!"

(14)

XIV.

Zaprowadził go przed trybunał Eaka. Ten rozpatruje sprawę według ustawy Korneliusza o skrytobójcach. Pompejusz żąda, by przyjął akt oskarżenia. Podaje listę z wykazem:

zamordowanych senatorów — 35, rycerzy rzymskich — 221, wszystkich innych — „ile piasku i prochu nad brzegiem morza". Nie znalazł Klaudiusz dla siebie obrońcy. Wreszcie wystąpił Publiusz Petroniusz, jego stary towarzysz biesiadny, władający biegle językiem Klaudiusza, i chce przemawiać w jego obronie. Nie otrzymuje zgody. Oskarża więc Pedo przy wtórze gromkich okrzyków. Już chce obrońca głos zabrać, by odeprzeć zarzuty, ale Eak, sędzia najsprawiedliwszy, zabrania, i po wysłuchaniu jednej tylko strony wydaje wyrok na Klaudiusza w tych słowach:

Sąd sprawiedliwy zakończony godnie.

Niech cierpi karę za spełnione zbrodnie.

Zapadło głębokie milczenie. Zdumieli się wszyscy, zaskoczeni niezwykłością procedury sądowej. Mówili, że coś podobnego nie zdarzyłosię jeszcze nigdy. Tylko Klaudiuszowi rzecz ta wydała się bardziej niesłuszna niż nadzwyczajna. Długo dyskutowano nad

rodzajem kary, jaką by należało wymierzyć Klaudiuszowi. Byli wśród sędziów tacy, którzy mówili, że Syzyf już dość długo toczy swą skałę, że Tantal zginie z pragnienia, jeżeli mu się nie ulży, że wreszcie trzeba zatrzymać koło biednego Iksjona. Nie zgodzono się jednak na uwolnienie któregoś ze starych skazańców, aby i Klaudiusz nie mógł się nigdy spodziewać podobnej łaski. Uznano za właściwe, by ustanowić nową karę, wymyślić jakiś trud nadaremny, złudną marę jakiejś żądzy — bez końca i bez możliwości spełnienia.

Wtedy rozkazał Eak, aby Klaudiusz grał w kości w dziurawej puszce. I nie zwlekając zaczął Klaudiusz zbierać ciągle rozlatujące się kostki, by nigdy nie dopiąć celu.

XV.

Ile bowiem razy wrzuci kostki do puszki, przez dziurawe dno wypadają ze stukotem, a kiedy wszystkie pozbiera i znowu stara się je włożyć do środka, znowu wysiłek jest bez- skuteczny: kostki w tajemniczy sposób wymykają mu się i bez ustanku rozlatują się mię-

(15)

dzy palcami. Zwodnicza kostka wciąż rozwiewa nadzieję. Klaudiusz podobny jest do czło- wieka, który wciąż daremnie usiłuje zagrać. Dzieje się z nim tak jak z Syzyfem, który gdy już ma wytoczyć na szczyt góry skałę, trud idzie na marne — skała swym ciężarem sta- cza mu się na barki.

Nagle zjawia się Gajusz Cezar i żąda zwrotu swego niewolnika. Stawia świadków, którzywidzieli, jak bił go biczem, rózgami, pięściami.

Przysądzają go Gajuszowi Cezarowi. Cezar oddaje go Eakowi. Ten przekazuje Klaudiusza swemu wyzwoleńcowi Menandrowi, aby był sędzią śledczym.

KONIEC

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel prosi, aby uczniowie w parach zastanowili się, jakie konkretne zadanie mają do wykonania w niedalekiej przyszłości (może to być np. Następnie prosi, aby zastanowili

Ciężko pracowałem i przetrwałem czas, kiedy czułem się ciężarem dla wszystkich – dla żony, dla mamy, dla ciotki… Potem wszystko się zmieniło, zupełnie jak wtedy, gdy

prasza swoich członków i sym- patyków na tradycyjne smażenie jajecznicy w piątek 7. Prosimy przynieść trzy jaj- ka, resztę prowiantu zapewniają organizatorzy. Amatorzy opieka-

To niezwykle ważne, aby w przestrzeni publicznej dostępne były wizerunki sprawczych i niezależnych osób w spektrum autyzmu, które mogą być wzorami osobowymi dla osób

Człowiek w swojej strukturze i działaniu jest otwarty na nieskończo- ność w poznawaniu, pożądaniu i miłowaniu. Własnymi siłami swojej woli i rozumu nie może zaktualizować

Dla osób korzystających z Wi-Fi na zewnątrz budynku dobrym rozwiązaniem może okazać się montaż zewnętrznego punktu dostępowego takiego jak cpe TP-Link w przypadku, gdy

Ponieważ, jak już kilka razy wspominałem, depresja jest obecnie rozpozna- niem popularnym, w praktyce stosunkowo często można spo- tkać pacjentów, którzy od razu na

Łóżka Lekto wykonane są z drewna bukowego, są ręcznie barwione, następnie lakierowane, szlifowane i ponownie lakierowane... zagłówka