Stereotypy i uprzedzenia. Uwarunkowania psychologiczne i kulturowe. Praca zbio
rowa pod redakcją Mirosława Kofty i Aleksandry Jasińskiej-Kani. Warszawa: Wy
dawnictwo Naukowe Scholar 2001, 310 s. + XXVI
Pierwsze, czego należy pozbyć się poruszając temat stereotypów i uprze
dzeń, to stereotypy i uprzedzenia. Najlepszą drogą ku tem u jest kontakt z inny
mi podejściam i, umiejętność spojrzenia na problem oczami innego, dialog i współpraca na zasadach równości. Krokiem w tym kierunku jest z pew nością tom Stereotypy i uprzedzenia. Uwarunkowania psychologiczne i kulturowe.
W zamierzeniu ma on być świadectwem interdyscyplinarnych poszukiwań, do
tyczących natury uprzedzeń i stereotypów, jednak świadczy on jednocześnie 0 tym, jak ciężkie jest to zadanie i jak trudno czasem wyjść poza uproszczone 1 sztywne schematy.
Tom został podzielony na trzy części: I. Natura stereotypów i możliwości ich zmiany; II. Tożsamość społeczna i kulturowa a myślenie stereotypowe; III. Ste
reotypy różnych grup a uprzedzenia. Na całość składa się 15 artykułów. We
„W stępie” redaktorzy (psycholog i socjolog) stawiają sobie pytanie, czy możli
wy jest dialog między społeczno-kulturowym a psychologicznym podejściem do stereotypów, wszak wyjątkowa obfitość literatury dotyczącej stereotypów nieko
niecznie oznacza, że następuje przepływ doświadczeń między dyscyplinami, że wiedza dotycząca stereotypów tworzy zintegrowaną całość. Jak było do przewi
dzenia, wniosek jest taki, że dialog jest nie tylko możliwy, ale i konieczny. N atu
ra stereotypów nie zostanie bowiem uchwycona, jeśli nie będziemy rozpatrywa
li jej łącznie na dwóch płaszczyznach - jako faktu społecznego (podejście spo
łeczno-kulturowe) i jednocześnie jako faktu psychologicznego (podejście psy
chologiczne).
Część pierw szą rozpoczyna artykuł Idy Kurcz: „Zmiana stereotypów: Jej m e
chanizmy i granice”. Mimo że stereotypy z trudem podlegają zmianom, to nieu
stannie obserwujemy ich ewolucję. Próbując wytłumaczyć ten paradoks Autorka przywołuje i szeroko komentuje najważniejsze hipotezy dotyczące zmiany stere
otypów: hipotezy kontaktu (bookkeeping strategy·, im więcej informacji o danej grupie, tym mniej uprzedzeń jej dotyczących; conversion strategy, do zmiany stereotypu jest potrzebne wyjątkowe wydarzenia, które spowoduje „nawróce
nie”; interdependence strategy, skuteczny kontakt musi być bliski, częsty i opar
ty na równych zasadach) i hipotezy poznawcze (dekategoryzację, rekategoryza- cję, subkategoryzację). Autorka zauważa także, że stereotypy pod wpływem norm politycznej poprawności m ogą być nie tyle zmieniane, ile ukrywane. Przy
wołując zachodnie badania pokazuje, że zadawane niegdyś pytania wprost (za
wierające sformułowania typu „Decyzja Sądu Najwyższego z roku 1954 o dese
gregacji rasowej była niesłuszna”) nie diagnozują ju ż stereotypów, dziś trzeba
RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 155
więc zadawać pytania w bardziej zawoalowany sposób („Czarni Amerykanie m ają większy wpływ na plany desegregacyjne w szkołach, niż mieć powinni”).
Przy tak sformułowanych pytaniach bez trudu uzyskuje się dawne odsetki odpo
wiedzi potwierdzające istnienie myślenia stereotypowego, co świadczyć ma z kolei o „nowym, utajonym rasizmie” (s. 18). Otóż nie jest to takie oczywiste.
Przeformułowane pytania niekoniecznie są trafne i badają to, co m ają badać. Nie trzeba być bowiem rasistą (nawet ukrytym), żeby twierdzić, że affirmative action jest złą polityką edukacyjną, zwłaszcza, że nie przyczyniła się do poprawy sytu
acji ludności murzyńskiej.
W następnym artykule M aria Jarym owicz udaje się na „Poszukiw anie prze
słanek sztywności stereotypów” . Dla tych, którzy znają jej dorobek naukowy, nie je st niczym dziwnym, że upatruje ich we wpływie afektu, który m oże ogra
niczać lub wręcz sterować podm iotow ą refleksją. Według Autorki, stereotyp charakteryzuje się nie tyle spójnością deskryptywną, ile ewaluatywną, i tym różni się od schem atu poznawczego, że nie zm ienia się pod wpływem dodatko
wych informacji. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że stereotypy m ogą być aktyw izow ane autom atycznie, bez udziału świadomości. Spektakularnych dowodów na rzecz tej tezy d o s ta r c z a ją - ja k twierdzi Autorka - eksperym enty Johna Bargha, które wykazały, że eksponowane podprogowo słowo „czarny”
(„black”) urucham ia autom atyczną reakcję afekty wną, a w konsekw encji roz
drażnienie, które tłum aczy się tym, że słowo „black” aktyw izuje stereotyp M u
rzyna. To rozum owanie nasuwa jednak pewne wątpliwości - obserw ow ana re
akcja afektywna nie musi być indukowana przez zaktyw izowany stereotyp, lecz np. przez negatywne asocjacje związane z żałobą, złem, ciem nością, a na
wet śmiercią, które słowo „czarny” może wywoływać. W ymagałoby to oczy
wiście osobnego testu. Inne badania Bargha unikają tych trudności, Autorka jednak na nie się nie powołuje (por. artykuł Paw ła Boskiego). Pew ną niekon
sekw encją artykułu M arii Jarym owicz jest początkowe postulow anie za Dom i
niką M aison rozróżnienia m iędzy schem atem ubogim a stereotypem, a następ
ne przyjęcie za A ndrzejem Now akiem tezy o niskiej złożoności poznawczej stereotypu.
W iesław Łukaszewski i Barbara Weigl stawiają pytanie: „Stereotyp stereoty
pu czy prywatna koncepcja natury ludzkiej? ”. Autorzy twierdzą, że w dotychcza
sowych badaniach w zasadzie pomijano kwestię stereotypów u dzieci. Przedsta
wione przez nich m ateriały związane głównie z badaniami tej grupy sugerują, że koncepcja stereotypu jako schematu poznawczego jest niezadowalająca, gdyż nie wyjaśnia wielu zjawisk (np. słabnięcia stereotypów między 3. a 9. rokiem życia) i powinna zostać uzupełniona i zintegrowana z koncepcją prywatnej natury ludz
kiej, która zakłada, że stereotypy m ają charakter preschematowy i pojaw iają się przed wykształceniem się schematów. Artykuł jest niewątpliwie bardzo inspiru
jący, p ew nąjego w adą jest brak przejrzystej struktury.
Zbigniew Greń analizuje „Stereotypy jako fenomeny językow e”. Wykazuje on liczne zaniedbania językoznawstw a w dziedzinie Stereotypenforschung i wskazuje na zapóźnienie tej dyscypliny w stosunku do pozostałych nauk spo
łecznych. Autor przedstawia ponadto typologię podejść do stereotypów prezen
towanych w polskiej literaturze językoznawczej: paradygmat formalny, seman
tyczny i semantyczno-formalny. W tym ostatnim, obecnym głównie w pracach Jerzego Bartmińskiego, bada się zarówno formalne aspekty wyrażeń odnoszą
cych się do narodowości (np. związki frazeologiczne), jak i ich znaczenie. Na podstawie własnych analiz językow ych Autor wskazuje, że stereotyp może być niespójny, albowiem może on posiadać tak cechy prototypowe (Niemiec głupi), jak i peryferyjne (Niemiec mądry). Wnioski te podawałyby w wątpliwość twier
dzenie Marii Jarymowicz o zgodności ewaluatywnej stereotypu. Sam autor przyjmuje założenie, że stereotyp warunkowany jest przez emocje i subiektywne interpretacje podmiotu, co dziwne, nie powołuje się jednak na prace psycholo
gów, w tym i na M arię Jarymowicz, z której artykułem jego tekst wysoce kore
sponduje. Tutaj aparatura psychologiczna z pewnością okazałaby się bardzo przydatna, pokazując m . in. różnice między afektem pierwszego i drugiego rzędu, a także to, że interpretacja ma w sobie elementy poznawcze. Zakres literatury przedmiotu przywoływanej przez Autora potwierdza ubóstwo badań nad stereo
typami w językoznawstwie.
Część drugą otwiera bardzo wartościowy artykuł Antoniny Kłoskowskiej
„Stereotypy a rzeczywistość narodowej identyfikacji i przyswojenia kultury”
(1993). Autorka wprowadza w nim rozróżnienia na bezwarunkowe kategoryza
cje/klasyfikacje (właściwe stereotypom) i typologie (właściwe nauce). W części empirycznej podsumowuje wywiady autobiograficzne z Ukraińcami, m ieszkają
cymi w Polsce, „ludźmi pogranicza”, którzy wedle jej założeń są szczególnie wrażliwi na kategoryzacje narodowe. Narodowość, zgodnie z przypuszczeniami, okazuje się „wartością ogniskującą” ich narracje. W artykule autorka podkreśla, że badania socjologiczne (zwłaszcza ilościowe) m ogą nie tylko „odkrywać” ste
reotypy, lecz także generować je jako artefakty przyjętej metody, a także - two
rzyć i wzmacniać je w świadomości badanych jednostek. Szkoda, że nie wzięli tego pod uwagę niektórzy autorzy tego tomu. Wiele z wątków artykułu zostało rozwiniętych i uzupełnionych przez autorkę w Kulturach narodowych u korzeni.
Aleksandra Jasińska-Kania i Krystyna Skarżyńska analizują „Stereotypy na
rodowe i nacjonalizm w perspektywie międzynarodowych badań porównaw
czych”. Autorki referują bardzo interesujące wyniki m iędzynarodowych badań porównawczych dotyczących hierarchii etnicznych, patriotyzmu (przywiązanie i sympatia do własnego narodu) oraz nacjonalizmu (poczucie wyższości własne
go narodu oraz niechęć do obcych). Rozróżnienie tych dwóch ostatnich postaw - dowodzą Autorki - ma bardzo mocne oparcie empiryczne w analizach czynni
kowych. N a koniec Autorki przytaczają hipotezy na tem at formowania się i roz
RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 157
powszechniania stereotypów, ze szczególnym uwzględnieniem Europy Środko
wej i Wschodniej.
W tytule „Tożsamość społeczna jako generator stereotypowych sądów o in
nych” Dariusz Doliński streszcza główną tezę swojego artykułu. Autor uważa, że porównania społeczne i związana z nimi ocena grup innych {out-groups) jest nie
rozerwalnie związana z budowaniem i utrzymywaniem własnej tożsamości. A u
tor poszukuje potwierdzenia dla tej tezy w przeprowadzonych przez siebie bada
niach ankietowych (krytykę użyteczności tego rodzaju narzędzi w badaniach uprzedzeń pozostawię do analizy artykułu Aliny Całej). I tak na podstawie tego, że Polacy określają siebie i Żydów na podobnych dymensjach (np. zawistny- życzliwy; kulturalny-grubiański), Autor wysnuwa wniosek, że porównanie z Ży
dami ma kluczowe znaczenie dla poczucia tożsamości Polaków, że - innymi sło
wy - Żydzi są dla Polaków bardzo ważną grupą odniesienia. Inaczej Romowie:
jako że Polacy charakteryzują ich przy użyciu innych określeń niż samych sie
bie, Autor wnioskuje, że dla podtrzymywania naszej narodowej tożsamości gru
pa ta jest niezbyt istotna. Oba wnioski można zakwestionować. Fakt, że opisuje
my się na podobnych (resp. różnych) dymensjach w stosunku do innych naro
dów, nie mówi nam wiele na temat tego, czy narody te są istotne dla naszej toż
samości narodowej czy też nie. Być może lepszym tropem byłyby tu badania
„bytowości” narodów przeprowadzane przez M irosława Koftę (por. artykuł jego autorstwa). Autor traktuje swoje rozważania jako „punkt wyjścia do próby wyja
śnienia trwałości stereotypu Żyda w społeczeństwie”, która pozostaje dla niego zagadkowym fenomenem (s. 139). Niestety, nie podaje on żadnych danych, które potwierdziłyby ow ą trwałość, nie sięga też do artykułów zawartych w tomie, gdzie znalazłby dane świadczące o czymś wręcz przeciwnym (por. artykuł A. Ca
łej). Dariusz Doliński pokazuje dalej, że tendencja do dyskryminowania danej grupy jest wysoce skorelowana tak z postrzeganiem jej jako bardzo podobnej (Żydzi), jak i bardzo różnej od nas (Cyganie). Autor jednak nie wyjaśnia tej ko
relacji. Zresztą, jak sam przyznaje, powyższe wnioski m ają jedynie charakter wysoce hipotetyczny (s. 143).
Bogdan W ojciszke w artykule „Konsekwencje pozostawania w m niejszości”
udowadnia, że wbrew naukowym stereotypom, które w sposób dość dowolny przypisuje dziedzictwu tradycji judeochrześcijańskiej (s. 161), grupami szcze
gólnie narażonymi na generowanie stereotypów nie są grupy znajdujące się w większości, lecz słabsza, zdominowana mniejszość. A utor - głównie na przy
kładzie stosunku do aborcji - podaje szereg irracjonalnych strategii w ykorzysty
wanych przez grupę m niejszościow ą do obrony własnej pozycji i poglądów, na
leży do nich przecenianie rozpowszechnienia własnej opinii (iluzja fałszywej zgodności), m onopolizacja racji (przypisywanie własnym poglądom większej słuszności niż poglądom odmiennym) i m oralizacja sporu (przekonanie, że na
sze zdanie jest podzielane przez osoby bardziej moralne). Tw orzą one razem
tzw. „syndrom zacietrzewionej m niejszości”. Używane przez autora określenia o jednoznacznie negatywnej konotacji przyw odzą na myśl krytykowane na in
nych stronach tej książki etykietkowanie. Dlaczego bowiem m ielibyśmy uznać mniejszość, która przecenia powszechność własnych poglądów, przypisując so
bie jednocześnie logiczne i m oralne racje, za zacietrzewioną, irracjonalną i ten
dencyjną? Iluzja fałszywej zgodności (zresztą jeden z wielokrotnie potwierdza
nych psychologicznych efektów), podobnie jak przypisywanie sobie racji, po
zwala nam sprawniej działać. Jeśli ruchowi ekologicznemu czy ruchowi na rzecz desegregacji rasowej zabrakłoby mocnego przekonania o słuszności w ła
snych działań, nigdy nie byłyby tak efektywne. Co więcej, iluzja zgodności nie musi mieć irracjonalnych przesłanek. Według badań Autora przeciwnicy abor
cji (tj. 12% populacji) przeceniają powszechność własnej postawy, twierdząc, że 58% Polaków j ą podziela. Dzieje się tak niekoniecznie dlatego, że grupa ta jest z gruntu irracjonalna. M niejszość bowiem, która - ja k należy przypuszczać - jest religijna, może pamiętać o tym, że w Polsce około 60% populacji uczęszcza co tydzień do kościoła, i zakładać, że w przeważającej mierze są to katolicy, a więc ludzie nom inalnie postępujący w zgodzie ze wskazaniami Kościoła, co w szczególności oznacza sprzeciw wobec aborcji. Trudno obarczać kogoś za
rzutem irracjonalności tylko dlatego, że uważa, iż ludzie postępują zgodnie z przykazaniam i własnej religii. Ponadto, fakt, że m niejszość przypisuje sobie rację, m a raczej przyczynę w tym, iż to właśnie m niejszość jest żywotnie zain
teresowana jakim ś problem em i w związku z tym ma więcej czasu i okazji na rozważenie wszystkich za i przeciw, i ostatecznie zajm uje to stanowisko, które
— według niej - jest najbardziej logiczne. M n iejsza pewność w tym w zględzie pozostałej części populacji nie musi wynikać z jej tolerancji, lecz zwyczajnie - z braku zainteresowania daną kw estią lub ze zdaniem sobie sprawy z własnej niewiedzy. W reszcie to, że mniejszość rozpatruje spór w kategoriach m oral
nych, nie jest konsekwencją pozostawania w mniejszości, lecz tego, że spór ma z gruntu moralny charakter, że w szczególności aborcja dotyczy wprost kwestii moralnych. Zatem „moralizacja sporu” byłaby nie tyle konsekw encją pozosta
wania w m niejszości, ile jej przyczyną. Nie twierdzę, że tak być musi, jednakże w badaniu naukowym takie wątpliwości należy brać poważnie, czego Bogdan Wojciszke - niestety - nie uczynił.
Słabości badań nad stereotypami bardzo dobrze wykazuje Paweł Boski w swoim doskonałym artykule „O stereotypach niestereotypowo, czyli jak badać wiedzę o kulturze grup społecznych i unikać ich stereotypów”. W kolejnych czę
ściach Autor definiuje stereotyp i pokazuje różnice między nim a innymi repre
zentacjami świata społecznego, wprowadzając ponadto rozróżnienie między ste
reotypem egzemplarycznym (odnoszącym się do jednostki jako do członka gru
py) oraz stereotypem duszy grupowej (odnoszącym się do całych grup). Prezen
tuje następnie paradygmaty badawcze stereotypów: metody bezpośrednie (pyta
RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 159
nia wprost o ocenę grup społecznych, stosowanie pytań zamkniętych), pośrednie, popularne zwłaszcza w nurcie poznawczym (np. podprogowe torowanie) oraz kulturowe (badające symbole, wartości i skrypty). Badania w pierwszym nurcie Paweł Boski uważa za brnięcie w ślepą uliczkę. Zastanawiające, że spośród ba
daczy pracujących w ramach tego paradygmatu w niniejszym tomie do uwag Autora próbuje się ustosunkować jedynie Mirosław Kofta. Pozytywnie oceniając nurt drugi sam Autor wpisuje się w tradycję kulturową - w kolejnej części przy
tacza własne badania nad reprezentacjami grup narodowych/etnicznych, które pokazują, że wiedza o własnym kraju towarzyszy pozytywnym uczuciom wobec niego. Pewnym brakiem jest lakoniczna prezentacja przyjętej procedury badania, i założenie, że czytelnik doskonale wie, na czym np. polega określanie intensyw
ności 25 uczuć na skalach szacunkowych i skalach opartych na RT. Szeroki krąg czytelników, do jakiego adresowana jest ta książka, musi przyjmować ostatecz
ne wnioski podawane przez Autora na wiarę.
Zagadnienie „Literatury i stereotypu” podejm uje Zofia M itosek. W swoim króciutkim eseju Autorka pokazuje, że literatura może utrw alać stereotypy, konstruować je, a także obnażać. Jak widać, wnioski, do jakich dochodzi Autorka, nie są zbyt inspirujące. O wiele dogłębniej eksploruje związki między literaturą a stereotypem W itold Nawrocki w eseju „M ity i stereotypy jako kul
turowa legitym izacja uprzedzeń i agresji (przypadek serbski)” , który otwiera część trzecią tomu. Opierając się na bogatym wyborze literatury serbskiej, A utor pokazuje stale w niej obecne wątki etnocentryczne, m esjańskie, mani- chejskie; wątki, które uspraw iedliw iają użycie przem ocy i nienaw iść w stosun
ku do obcych. O skutkach tragicznego sprzężenia m ięd zy lite ratu rą a rz ecz y w i
stością w Serbii (pisarzami byli Radovan Karadżić i Vuk D raszkovic) nie trze
ba nikogo przekonywać.
Alina Cała w artykule „Stereotyp Żyda i Niemca - trwałość i zmiany”, opie
rając się na badaniach ankietowych przeprowadzonych na reprezentatywnej pró
bie Polaków ze zdumieniem stwierdza, że w stereotypie Żyda (39, 19% pozytyw
nych określeń) i Niemca znajduje się więcej cech pozytywnych niż negatyw
nych. Same zaś te narody są opisywane w sposób bardziej pozytywny nawet od samych Polaków. Swoje zdumienie Autorka tłumaczy tym, że „ani Niemcy, ani Żydzi nie cieszą się przecież powszechną sympatią i szacunkiem” (s. 254). Tego jednak stwierdzenia w żaden sposób nie udowadnia, przytacza w zamian za to badania Aleksandry Jasińskiej-Kani, które potwierdzają pozytywny wizerunek Żyda, oraz badania własne, według których ten wizerunek jest jeszcze bardziej pozytywny (51, 73% pozytywnych określeń). Autorka korzystając z tych samych badań stwierdza, że podczas gdy 6, 40% wypowiedzi potwierdza stereotyp Żyda jako szkodliwego dla Polski gospodarczo i politycznie, to 12, 2% upatruje w Ży
dach grupy, która przynosi Polakom gospodarcze i kulturalne korzyści. Te wska
źniki świadczyłyby o stosunkowo małych uprzedzeniach Polaków względem Ży
dów 1. Obraz ten zmienia się jednak diametralnie z chwilą, gdy zmianie ulega m e
toda badania z pytań otwartych na pytania wprost. Formułując pytania wprost uzyskuje się bowiem wyniki potwierdzające silne uprzedzenia wobec Żydów.
Traktowałbym je jednak nie tyle jako potwierdzenie uprzedzeń Polaków, ile ar
tefakt stosowanej metody. Na przykład pytania w rodzaju „Czy sądzi Pan(i), że któreś z mniejszości narodowych m ogą szkodzić Polsce i Polakom, czy też nie? ” lub „Czy zgadza się Pan(i) ze stwierdzeniem, że Żydzi w naszym kraju m ają zbyt wielki wpływ na życie polityczne? ” s ą - w pierwszym wypadku - niejasne (o ja ką modalność móc chodzi?, przecież mniejszości narodowe naprawdę mogą szkodzić Polsce i Polakom, np. gdy zjednoczą się, kupią bom bę atom ową i wy
sadzą Pałac Kultury wraz z Warszawą), a w drugim - sugerujące, nie pozostawia
j ą możliwości respondentowi na zakwestionowanie pozytywnych założeń pyta
nia, co z kolei - jak przypomina choćby w niniejszym tomie Paweł Boski - zmu
sza do popełnienia błędu atrybucji. Polska metodologia wielokrotnie wykazywa
ła niedomagania tego rodzaju metody badań i nie ma potrzeby rozwijać tutaj te
go wątku. Lekturę artykułu zakłóca niejasny język i aluzyjny styl Autorki. Trud
no np. dociec, co to znaczy, że „strzępy antysemickiej mitologii [... ] pozostają
„poza” stereotypem” (s. 259), nie wiadomo także, jak rozumieć napomknięcie 0 stereotypach warunkowanych religijnie (s. 258) czy sugestie, że stereotypy wo
bec Żydów są pochodną ideologii, a nawet, jak widzimy, mitologii antysemickiej (s. 259). Oba ostatnie twierdzenia wymagałyby dowodów, tych jednak Autorka nie dostarcza. Ponadto wyjaśnianie stereotypów antysem icką ideologią naraża ją na zarzut błędnego koła w rozumowaniu. Czym jest bowiem ideologia antyse
micka, jeśli nie zbiorem antysemickich uprzedzeń? W zakończeniu Alina Cała wyraża zaniepokojenie rosnącym - według pewnych ostatnich badań (1992 1 1993 rok) - antysemityzmem w Polsce.
W ątek żydowski kontynuowany jest przez M ałgorzatę M elchior - „Reakcje na stygmat. Impresje wokół badań nad polskimi Żydami”. Autorka na podstawie wywiadów z Żydami dochodzi do wniosku, że są oni w Polsce powszechnie stygmatyzowani - zarówno przez antysemitów, jak i filosemitów. Jednak argu-
' Nie można zresztą bezkrytycznie przyjmować przytaczanych przez Autorkę procen
tów jako wskaźników określonej postawy Polaków wobec Żydów. Musielibyśmy bo
wiem posiadać jakiś niezależny test, który pozwoliłby nam stwierdzić, w jakim stopniu (jak to zmierzyć? ) dana grupa etniczna (jak ją określić? ) rzeczywiście może przynosić Polakom (co to znaczy? ) korzyści bądź szkody gospodarcze (jak je zmierzyć? ). Autorka zauważa (s. 258), że 1, 20% wypowiedzi obarcza Żydów zarzutem fałszowania wizerun
ku Polski za granicą i traktuje to jako przejaw stereotypu („antypolska nagonka prowa
dzona przez Żydów”), lecz i w tym wypadku musielibyśmy niezależnie sprawdzić, czy wizerunek Polski jest fałszowany. Skoro, jak zgodnie powtarzają autorzy tomu, stereoty
py są tak powszechne, nie wydaje się to nieprawdopodobne.
RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 161
mentacja Autorki pozostawia wiele do życzenia. Dlaczego w szczególności skut
kiem filosemityzmu Polaków miałby być nieodmiennie rosnący dyskomfort Ży
dów? W szakże równie dobrze mogłaby to być duma z własnego narodu, z siły jego oddziaływania. W śród reakcji na stygmat Autorka wymienia: pom niejsza
nie znaczenia własnego żydostwa, nadawanie znaczenia własnemu żydostwu, przeciwstawianie się antysemityzmowi i negowanie antysemityzmu. I w tym wy
padku zawodzi argumentacja, prezentowane monokauzalne wyjaśnienia wydają się wysoce wątpliwe. Powyższe reakcje m ogą mieć przyczynę w zjawiskach in
nych niż stygmatyzowanie (np. polityka Izraela). Ponadto jeśli ktoś twierdzi np., że w Polsce antysemityzm nie istnieje, to być może mówi tak nie dlatego, że jest stygmatyzowany, lecz dlatego, że antysemityzmu po prostu nie odczuwa. W ąt
pliwości budzą także poboczne twierdzenia Autorki, i nie można się na przykład zgodzić ze zdaniem , że w Polsce - prócz roku 1968 - tem at Żydów i antysemityzmu nie istniał (s. 263). I wcześniej poruszali go w bardzo ważnych artykułach np. Leszek Kołakowski (Antysemityzm - p ięć tez nienowych i p rze stroga, opublikowane w „Po prostu” w maju 1956 roku) czy Tadeusz M azowiec
ki (Antysemityzm ludzi łagodnych i dobrych; 1960), a potem był ważnym wąt
kiem w myśli tzw. lewicy laickiej, dla której rok 1968 stanowił najważniejszą po
koleniow ą cezurę.
Oba ostatnie artykuły należą do najsłabszych w tomie. Po pierwsze dlatego, że zostały napisane dziesięć lat tem u (odpowiednio - w 1993 i 1991 roku) i nie zatroszczono się o ich uaktualnienie (warto byłoby zbadać, jak na zapatrywania Polaków wpłynęło ujawnienie zbrodni w Jedwabnem), po drugie, z racji na bar
dzo oszczędne nawiązania do literatury przedmiotu.
Tom zamyka M irosław Kofta analizując „Stereotyp spiskowy jako centralny składnik antysem ityzm u”. Autor pod pojęciem stereotypu spiskowego rozumie utrwalone przeświadczenie, że określona grupa pojęta jako jeden byt intencjo
nalny dąży do zapanowania nad naszą grupą działając w podstępny sposób. Te
go rodzaju stereotypy - według przywoływanych badań - nasilają się przed w y
borami. A utor podkreśla, że to właśnie Żydzi przez stosunkowo najw iększą część respondentów zostali uznani za naród „spiskowy” . Ciekawe są referow a
ne badania o „bytow ości” narodów w świadomości Polaków, i tu okazało się bo
wiem, że Żydzi w percepcji Polaków są grupą najbardziej wyrazistą, realną.
Niestety, wnioski swe Autor opiera na metodach ilościowych operujących w pa
radygm acie bezpośrednim (por. np. artykuł Pawła Boskiego), których użytecz
ność w badaniu stereotypów łatwo można zakwestionować. Trzeba jednak przy
znać, że Autor próbuje się zmierzyć z zarzutami o artefaktualny charakter uzy
skiwanych wyników. Podobnie jak to było w cytowanych wyżej przypadkach, Autor jako istotny impuls, który pchnął go do zgłębiania zagadnień antysem ity
zmu, podaje zastanaw iającą trwałość stereotypu Żyda w Polsce (s. 275). Jednak to twierdzenie nie jest poparte żadnym odwołaniem do literatury, traktuje się je
jako oczywiste i mówi jedynie o pewnych „poczynionych obserw acjach”
(s. 275). W obliczu tak licznych twierdzeń o antysemityzmie Polaków, które fe
rowane są bez rzetelnego uzasadnienia, powstaje pytanie, czy nie jest to objaw
„obrazu obecnego w głowach” samych badaczy (por. s. 3). Ta wątpliwość po
zwala mi przejść do podsumowania.
Lektura tomu z kilku względów pozostawia niedosyt. Po pierwsze, należy żałować, że redaktorzy nie zdecydowali się na napisanie podsumowania, w którym w yciągnęliby lekcje na przyszłość, zarysowali nowe pola badawcze, postawili pytania i wskazali szczegółowe zagadnienia, w których wym iana do
świadczeń m iędzy dyscyplinami okazała się płodna poznawczo. Po drugie, za
brakło głosu szeregu dyscyplin: pominięto dorobek socjobiologii, brak jest gło
su historii, brak i głosu praktyka, który opisałby proces przezwyciężania stere
otypów (pojaw iają się jedynie odwołania do literatury zagranicznej), nie znalazł się wreszcie systematyczny artykuł poświęcony m etodzie badań stereotypów.
Po trzecie, m ożna by się pokusić o poruszenie zagadnień, które czekają na ana
lizę, by wymienić jedynie sprzężenie zwrotne m iędzy wzajem nie stereotypizu- jącym i siebie grupami (np. przez analizę zależności między antysemityzmem a anty-antysemityzm em), indukowanie i um acnianie stereotypów przez naukę (przy takiej intensywności badań Cyganów i Żydów2 ich stereotypy po prostu nie m ogą zaniknąć! ), konsekwencji uprzedzeń naukowców do podejm owanych przez nich badań, pozytywnej (w pewnych sytuacjach) roli stereotypów, np.
w utrzym aniu tożsamości grupy stereotypizowanej (wszystkie artykuły podzie
lają założenie o ich negatywnej roli); skupiając się na stereotypach etnicznych, pom inięto także niemal zupełnie stereotypy wobec rolników czy osób s t a r s z y c h ;
nie zanalizowano uprzedzeń innych narodów wobec Polaków, co m ogłoby być ciekawe dla polskiego czytelnika.
2 Należy się także zastanowić, czy stosowanie określeń „Cyganie” i „Żydzi” jest w ogóle zasadne. Dlaczego bowiem badacze społeczni mają używać określenia „Cygan”, skoro wszędzie w mediach unika się go i korzysta z określenia „Rom”? W tym wypadku samo pytanie zawiera już element etykietkowania. Wyobraźmy sobie tylko badacza ame
rykańskiego, który pyta się, czy Murzyni (Negros) mają za dużo wpływu na władzę w USA. Podobna trudność kryje się w pytaniach o Żydów, wydaje się bowiem, że termin Żyd w Polsce nie denotuje koniecznie osoby o żydowskim pochodzeniu czy obywatela Izraela (wystarczy wspomnieć sławny konceptualny podział polskiej sceny politycznej autorstwa Witolda Jedlickiego na „chamów” i „żydów”). Aby się ustrzec przed tą ambi- walencją, należałoby - jeśli w ogóle! - pytać jedynie o Izrealczyków czy - ewentualnie - osoby pochodzenia żydowskiego czy narodowości żydowskiej. Wszakże, jeśli dążymy do usunięcia z naszego życia kategorii etnicznych na korzyść obywatelskich, a podkre
ślanie i dociekanie czyjejś narodowości (Jesteś w końcu tym Żydem czy nie? ) uchodzi za przejaw - delikatnie mówiąc - braku taktu, pytania o stosunek do innych narodowości muszą wydawać się moralnie dwuznaczne.
RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 163
W śród niedom agań tomu należy wymienić także częste powtórzenia: defini
cja stereotypu pojawia się niemal w każdym artykule (nasuwa się pytanie, dla
czego nie zadbano chociaż o konsensus w sprawie definicji), ponawiane są próby rozgraniczenia stereotypów i innych reprezentacji społecznych, często wspom i
na się o trafności stereotypu (w tym kontekście w jednym z artykułów pojawia się nawet szpetna kalka z angielskiego - „akuratność stereotypu”) itp. Co więcej, autorzy właściwie nie odwołują się do prac badaczy spoza ich dyscypliny, nawet do współautorów prezentowanego tomu, dochodząc zaś do różnych, często nie
zgodnych ze sobą wniosków, nie starają się ich uzgadniać. Trudno w takiej sytuacji mówić o dialogu. Ponadto różny czas powstania artykułów spra
wia, że część z nich była już w chwili wydania tylko historycznym dokumentem (i to dość niepełnym). Poziom tomu jest więc bardzo nierówny.
O tym, że dialog między działami wiedzy jest potrzebny, wiemy wszyscy, m i
mo to prezentowany tom - wbrew optymistycznym deklaracjom redaktorów - nie przekonuje, że jest on możliwy. Liczne głosy zawarte w książce nie tworzą harm onii, orkiestra gra pięknie, ale co pew ien czas słychać fałsz. Ze w spół
brzm ień i dysonansów nie wyłania się spójna całość. A jednak książkę tę należy uznać za bardzo pożyteczną - i to nie tylko ze względu na szereg rzetelnych ar
tykułów - j e ś l i nawet prezentowane teksty jedynie przypadkowo spotkały się na jej łam ach i mimo zachęt nie wykazują chęci prowadzenia rozmowy, to jednak jest do tego zmuszany ich czytelnik. Dialog między nimi i z nimi toczy się w je
go głowie. I to jest już bardzo dużo.
M ichał Łuczewski