• Nie Znaleziono Wyników

Kurjer. R. 5, nr 79 (1910)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kurjer. R. 5, nr 79 (1910)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

C e n a 4 g r o s z e . Lublin, Sobota 9 Kwietnia 1910 r. R o k V .

KURJEtt Redakcji i admlnistrac.|a otwarta od godziny I Redaktor lub Jego zastępca przyjmuje od go- 10-ej do 3-ej popol. I od 5-ej do 7-ej wlecz. | dżiny 10-ej do 3-ej l nd 5 oj do 7-e| wlecz.

Cena Prenumeraty;

W Lublinie z odnoszeniem do domów: rocznie 5 rb.

20 kop., półrocznie 2 rb.

60 kop., kwartalnie 1 rb.

30 kop., miesięcznie 45 kop., tygodniowo 15 kop.

Z PRZESYŁKĄ POCZT.

Rocznie 6 rb.. półrocznie 3 rb. kwartalnie 1 rb. 50 kop., miesięcznie kop. 50

Cena Ogłoszeń:

Na 1 stronie wiersz je- dnoszpaitowy petitem lub jego miejsce 25 kop., na 3-ej stronie 15 kop., na

4-eJ stronie 10 kop, Margines środkowy jed­

norazowo—4 rb., następ­

ne razy 3 rb.

Nekrologi za wiersz 25 k.

Rękopisy nie zwracają się Skrzynka pocztowa Ni 62.

R e d a k c ja i A d m i n i s t r a c j a u lic a K r a k o w s k l e - P r z e d m i e ś e l e Nfe 6 0 .

Zmiana eitr. iamls|aoow. 18 k. Jfs 79.

Agientura „Kurjera" w Radomiu księgarnia Edwarda Suchańskiogo ul.Lubelska N? 25.

«#• „ T E B L R . A “

w id o w n ia o p t j ' C z q a

3 5'

a u 1 2 5 ulica Kapucyńska Hotel Victoria

o

* otwarta codziennie od 10 rano do 10 wiecz. S X* u 1 T • M Z DANJI DO GRENLANDJI

*

M-

C . 1

c • w 50 plastycznych i barwnych obrazach. 1 a Wstęp 15 kop. młodzież i dzieci 7 kop.

kalendarzyk .

etal|etrka puollc-zna Im. Hieronima Łopaolńekirge. Otwarta cd 10 rano do 2 popołudniu i od 5 do 8 wieczorem. Ulica Jezuicka gmacn po-ńominikański.

Czytelnia Społeczna. Otwarta od 3 ran o do 9 wiecz.

Ulica Krakowskie-Przećmieście 13.

Czytelnia lubelsko (ul. Bernardyńska gmach szkoły Han­

dlowej). Otwarta od 10-ej do 12-ej i od 4-ej do 7-eJ.

Lubelskie T-wo azerzenla oświaty „Ś w ia tło ". Kancelarja otwarta od 10 rano do 3 popołudniu i od 5 do 7 wieczorem.

Illca Krakowskie-Przadmleście Nt 60 w redakcji .Kurjera".

Przyjmują się opłaty od członków.

Posiedzenia Zarządu 'Głównego w Każdy poniedziałek o godz. 8 wieczorem. Posiedzenia Zarządu Koła Lubelskiego w każdy czwartek o godzinie 8 wieczorem.

„T e rra " (panorama ruchoma) ulica Kapucyńska. Hotel Victorja. Otwarta od godz. 10-ej rano do 10 wieczór.

Sloskopy: . Thoktre Modernę" ulica Krak.-Przedmieście.

Przed-tawieiiie codziennie od 5 popołud do U wieczorem.

. .Lubelski" ulica Jezuicka teatr p. Makowskiego. Po­

czątek o godzinie 5-ej popołudniu.

„Theatre Sfinks" Krakowskie-Przedmieście >6 155 Po­

czątek e godzinie 5-ej po południu.

Wschód słońca o godz. 5 m. 21.. zachód o g. 6 m. 44.

Dwie siły.

Gdy myślą tonę w odmętach dawnych dni... a pojedyncze fakty z historji społe­

czeństw ludzkich zlewają się w jakąś cią­

głość, niby w jeden wielki obraz, — widzę wyraźnie dwie jsiły, które w walce z sobą szamocą duszą i losami narodów.

Siły te —to egoizm klasowy i Sprawiedli­

wość.

Gdy pierwszy rozwinie swą zaborczą dzia­

łalność, Sprawiedliwość, zdeptana, przera­

dza się w ból... Ból ten z czasem potęż­

nieje, ogarnia masy —wreszcie wybucha pro­

testem, staje się siłą dziwną, demoniczną, która wykrada dzieci rodzicom, rozdziela ko­

chanków, wyrywa ojców rodzinom 1 stwa­

rza bohaterów dla których celem—choćby .paść wśród zawodu, byle poległym ciałem dać innym szczebel do sławy grodu".

Idzie ból... krwawą płachtą powiewa. Wid­

ma męczarń lśnią na jego chorągwi, lecz zastęp jego drużyny nie zmniejsza się... do­

browolni skazańcy porzucają ogniska domo­

we, szczęście osobiste. Idą... powołani ja ­ kąś mocą tajemną, jakąś koniecznością dzie­

jową... Walczą... giną... umarli jeszcze ,wal- c /ą —aż kwiat zwycięstwa zakwita na prze­

pojonej krwią roli... Egoizm jednak nie daje za wygrane— zmienia swe jaskrawe szaty.

wkrada się cichaczem do nowego państwa i rozpoczyna swą akcję od służalczo-pochleb­

nych hymnów na cześć ostatnich zwycięz­

ców. Wnet szeregi niewolniczych duchów tworzą zastępy poddanych, aby laski zwy­

cięzców pozyskać ..

W tej atmosferze pochlebstw i poddań­

stwa, zwycięstwo ofiar wielu staje się łu­

pem zuchwałych jednostek i ci, którzy wal­

czyli w imię Sprawiedliwości, stają się ka­

stą ochraniającą tylko swoje interesy...

Lecz pierwszy hołd oddany egoizmowi—

to krzywda Sprawiedliwości, która się z cza­

sem pomści niezawodnie.

Tak np. w naszym naradzie zjawiska po­

dobne spostrzec możemy. Gdy władza kró­

lewska ustępuje pod naporem możnowładz­

twa, gdy ci uledz muszą rewolucyjnym żą­

daniom szlachty, gdy szlachta musi praw swych ustąpić na rzecz mieszczaństwa— aż wreszcie na widownię polityczną występuje lud, robotnik fabryc^ńy i ch'łóp siermiężny.

Snąć na dziejowym zegarze wybita go­

dzina przebudzenia się tych zapomnianych sił narodu...

Ci, w których przeczucie wyższych wy­

roków żywszym odzywa się echem, idą sze­

regiem niezmożonych pracowników i wal­

czą... budzą odrętwiałe dusze, uśpione mózgi.

Dziś szereg ten wyrósł już o tyle, że nikt mu nie zaprzecza zwycięstwa a różne ży­

wioły niechętne takiemu stanowi rzeczy a nie widząc sposobu stłumienia rwącego po­

toku życia, radeby przynajmniej ująć ster i wtłoczyć te nowe sity w wyznaczone przez siebie koryto. Więc przystają do walczących szeregów, omaniają gorliwością swą, wiedzą, aby przewodnictwo ująć w swoje ręce. Nie­

świadome, półsenne masy pozornie (np. na zebraniach) idą za tym „wielmożnym 1 mą­

drym ", wybierają go do zarządu stowarzy­

szeń— lecz w rzeczy samej świadomość ich nie zyskuje na tym „kształconym przewod­

niku", praca rozbudzenia umysłowego nie wzrasta, przeciwnie, staranny przewodnik chroni pilnie swe stowaizyszenie przed „nie­

cenzuralnym" w jego mniemaniu tchnieniem ducha I myśli ludzkiej.

A gdy przypadkiem zdarzy się pomiędzy stowarzyszonemi jakiś umysł samodzielniej- szy z pomiędzy ludu, a uchowaj Boże ja­

kiś przejaw krytycznego sądu, nietrudno u- słyszeć zdanie (autentyczne): „Ja tym trzna­

dlom radbym pyski zakneblować — oni tak wyczytują to „Zaranie", co to krzyczy.

„Strzeżcie się panów i księży i dlatego tacy mądrale!" Nadmienić tu muszę, że cl, któ­

rzy zasłużyli sobie na taką niełaskę jedne­

go z kierowników Kółka rolniczego, dotąd nie dali się słyszeć ze zdaniami przeciw

„księżom i panom" tak, że narazić się mo­

gą chyba tylko niezależnością swoich umy­

słów. Tak! Zdanie aby lud czytał gazety, uzyskało już sobie prawo obywatelstwa, więc

dać mu je trzeba— ale jakież?.. Jakie? A..

„Wiadomości Codzienne", bo te przynaj­

mniej niczego go nie nauczą— nie popsują chłopa...

O Ludu polski! W Imię prędszej a lepszej przyszłości otrząśnij się ze snu swego - u- wolnij się od opiekunów tych, którzy ci w imię wiary niby a właściwie w imię swych własnych, choć źle zrozumianych interesów, zabraniają czerpać wiedzę z różnych źródeł...

Bóg dal ludziom zdolności I możność zro­

zumienia tego pięknego, wielkiego ■ wiata, a ludzie nam tamują drogę do tego. Więc na­

uka, dająca nam możność poznania różnych myśli ludzkich, nie przeciw Bogu jest, ale przeciw ludziom, którzyby chciell, abyśmy w ślepocie własnej im tylko wierzyli...

Mówiąc po chłopsku, „trza brać swój ro­

zum w dyszel— cudzy na przyprzążkę", lecz trzeba poznawać różne prawdy i sądy ludz­

kie, aby się w swoich własnych upewnić...

Uświadomienie osobiste każdego z nas—

to cel nasz święty i najpierwszy! Jest to bu­

dzenie życia w napółmartwych ludziach!

Kto się wzbudził duchowo ten dopiero może wartość świadomości ocenić i pew­

na jestem, że zgodzi się z moim zdaniem, że ci, którzy tamują mu drogę rozbudzenia umysłowego— wrogami mu byli!

Czyżbym niniejszym odsądzała od szcze­

rych intencji I zasług całą naszą t. zw, ln- teliglencje rodową o nie, na szczęście ma­

my jednostki jasne o charakterach prawych, umysłach światłych, którym postęp umysło­

wy ludu gorąco na sercu leży, którzy pra­

cą swą rzucają silne podwaliny odbudowu­

jącej się Ojczyźnie. Cl, nieraz gorzką praw­

dę mówią ludowi, boć z wiela złego lud musi się otrząsnąć, aby stać się godnym obywatelem kraju, ale wskazują; zło, dają tym ludziom tyle miłości i braterstwa, że sami ich wprowadzają na prawe drogi

Wspomnieć nareszcie tu muszę o tych duszach służalczych, które przeczuwając zwyclęsców w ludzie, dziś już wznoszą hym­

ny pochwalne, to mato— uwielbiające wszyst­

ko co „chłopskie".

Czy to są może cwl pierwsi gońce ego­

izmu klasowego.

Czy lud potrafi uchronić się od zarozu­

miałości, od wyrzeczenia się tego absurdu, że naród—to tylko „on", czy potrafi, nie po­

zostawić za sobą żadnych zapomnianych, czy ustrzeże się od zarazy arystekratyzmu. Jed­

nym słowem, czy ominie wyboje, w które i wpadali ojcowie nasi... Historja powinna być ich mistrzynią, powinna ustrzec ich od powtórzenia grzechów ojców naszych. *

Uświadomienie, Miłość i Sprawiedliwość ' winny być im pochodnią, rozjaśniającą dro-

| gl na których nikt zapomnianym i pominlę- J tym być nie powinien.

S. B.

I P«rcze*', w marcu 1910 r.

t

(2)

2. K I J R ] E R Ns 79.

Tak mówił Szatan...

Idę wzbogacać ducha ludzkiego I uczyć go wszelkiej ciekawości I rozwiązywania wszelkich zagadek, choćby w nich było cierpienie.

Idę uczyć wiecznego nleukoju l ruchu ażeby świat snąć w ciszy nie zastygał.

Idę uczyć radości mocnych, ponieważ w nich jest życie jedynie!

Idę uczyć jak zdobywać chleb i napój, nie oglądając się na nic I na nikogo.

Idę przykazywać ludziom, iżby mieli serca twarde i dążąc ku celowi swemu nie zatrzy­

mywali się nad cudzem nieszczęściem, które jest słabością i upodleniem.

Idę grzechu wszelkiego nauczać I jako nie pochylać głowy pod równający strychulec.

Wojny Idę nauczać tych, którzy są sy­

nami bożymll

I zasię jeszcze Idę uczyć dumy i nie­

podległości i dufanla we własną moc, bo głowę schyloną do stóp każda stopa uderzy a czekają­

cego cudzej pomocy nikt nie podźwlgnle!

To jest poselstwo moje l praca, z którą na świat idę i od której znój czoło me opływa, albowiem jest ciężka.

J e rz y Zulcrwski.

ADAM SZYMAŃSKI.

i u m t i w ounmi.

J u r d l u k U s t u k U s .

B aśń. K raków iy io .

Ciąg dalszy.

Niezrównanie pięknym, a dziwnie zwięzłej pro- i stoty pełnym jest obraz przeistoczenia się 1 prze- i taplania duszy w ostatecznym pękaniu wiązadeł z l życiem ciasnej powszedniości, z życiem samonie- woli.

Us zrozumiał l sercem przeniknął to wszystko I

— nie zgniotło go to brzemię, raczej dopomogło o- statecznemu dokonaniu wyzwolln jego .ja ".

— Siostro, to nie noże! to zwierciadła dusz ludz­

kich— szepcze on z przeświadczeniem zdobytej świa­

domości, ze zgrozą bólu, które mu to rozumienie dajc.

I serca te małe 1 lękliwe pod ostrzem tej praw­

dy z nich wydartej— padają przed nim w nikczem­

nej bojaźnl.

Już ręce, które przed chwilą wznosiły narzędzie śmierci— teraz są na jego usługi: znoszjL skwapli­

wie wiązki suchego drzewa I ofiarne czarony.

Us składa ostateczną, przedśmiertną ofiarę— u- puszcza krwi własnej— do Boga jasnego modli się

o siłę, lecz już nie o powrót do życia Jueriu swojej.

Teraz już wie, zeznaje I roaumle w pełni, że ona umarła dlań na zawsze.

Więc z niej, z radości 1 szczęścia swego, ze wszystkiego, co z osobistym życiem związane — składa całopalenie.

l Następstwem tego jest powrót do zupełnej ja-

! snoścl rozumu, do całkowitej równowagi 1 mocy i ducha.

Ona to w ogniu clerpienle^oczyszczoną i skrze- pion4_zwalcza złe siły, upostaciowane w Ala-<5ja- dret_--abasU I małżonce jego,— krusząc ich potęgę.

1 Wobec ^himu stał znowu dawniejszy Jurdluk U stuk Us, mistrz życia prawdziwy, prześladowaniem i nie zmożony. ze zdobytą prawdą nową, że clerple- i . nie osobiste to nikły płomyk tylko, a utrata rado-

• ścl życia, szczęścia i spokoju własnego nie może ' i nie powinna zepchnąć w ramiona rozpaczy.

.Myśl w życie wcielić— oto budowa!

i Nie zmogą jej złego zęby*!

i .Z głupoty więzów dusze gołębie i Rozkuję: wskażę na myśli szczyty

Opartej na inne zręby!'

\ Oto co świta teraz odrodzonemu I oczyszczone- mu przez cierpienie, wyzwolonemu ostatecznie z pęt własnego egoizmu Usowi—oto co czynić on I zamierza.

Dlaczego 1 skąd na zaciemnionym zewsząd ho­

ryzoncie zjawi i się taki wielki, nadczłowleczy świt , ' I gwiazdą jasną na chmurnym niebie wybłyska?

1 .B o kocham Cle nieszczęsna ludzka trzodo!

I razem z tą, dla której byłaś kat,

Jam z nieba chciał sprowadzić dla Cię zdroje ' Nieznanych prawd, by ludzi miał z was świat*.

Miłość to, najbardziej boska z człowieczych władz zwyciężyła i nowe zapaliła światło— przemogła śie- ' pą, dziką nienawiść tłumu, wytrąciła jej z rąk mor­

dercze narzędzie.

I oto zamiast pogardzić nim, odwrócić się od i jego ohydy i nikczemnej małości— ona w nich rzu- ' ca słowem dziwnym, zda się najbardziej niezgod- , nym z rzeczywistością w te) chwili:

.Bom dociekł sam nieznanym dla was znojem, Że każdy z nas ma tutaj bogów moc!*

I o tę krwawym trudem zdobytą prawdę drży, aby nie zczezła marnie, a zwąc ją świętą spuści­

zną troszczy się, by nie roztrwonił skarbu .m ó­

wiących bydląt tium *, a .fdztęcięce rosumy sła­

bych du3z", by nie straciły dobytku jego ciężkich dum.

Lecz pospólstwo, chwiejące się zawsze, jak drzewo pod naporem wiatru, czuje już teraz i wi­

dzi jego oczami — umyrły i serca są mu oddane zwłaszcza od chwili, gdy ukazuje się oczom w świetnym, błyszczącym stroju wielkiego szamana.

. 0 bracia, mccy bożej tkwią w nas potężne źródła! woła kapłan kapłanów.

.W duszach wybrańców bożych już dawno płonie światło — .Ponurą życia noc zmieniając w jasny dzień, .Lecz jak ów wielki cud na ludzi przenieść tłum?..

Ta oto myśl Usowi spokoju nie daje, myśl.

nad którą biadało mędrców wielu, nadaremnie ży­

cie swe niosąc w ofierze, .by światłem myśli bo­

żej rozjaśnić ludzkie głowy*.

.Szaleństwo! ślepca chcieć nauczyć cenić czar Tęczowych barw na niebie*— woła Us, kióry sam napróżno z Jueriu swoją oragnął nieść Im światło.

.Szaleństwo! Iluż sił wyzbyłoś ludzki ród?.

Jak trądu gnojne rany, pożarłoś Ich ogromy...

Za ceny strasznej pół dawnoby głusi słuch, I ślepi mieli wzrok i nogi każdy chromy!

Dlaczego, dlaczego tyle sił najmłodszych, najlepszych ginie w tym wysiłku, nie osiągając

celu!’1

„Szaleństwo! Czemuż tak, choć uczy słońca bieg*'.’

Przdwczesne wiosny żary słabluchns niszczą siły, Pijawką wpiłoś się, Iż młodej myśli pęd

My sami, ginąc marnie, wciągamy w swe mogiły?*

Juz niedalekie, lecz najbliższe czasem I miej­

scem przypomnienia targają za serce, juz wgry­

wają z głębin jego skulone tam pytanie: cże-mu?

czemu?

. 0 Boże, pomóż ml' uwieńczyć ciężki trud.

W ponure zejść mroki, gdzie rzadko myśl zachodzi.

Niech choćby jedną z nich szarego życia wir Uchwyci, jak blask słońca ukocha I rozrodzi*.

Tak modli się Us do ąwego Boga I jego wolę wślad aa tym głosi ludowi.

.Ponieważ śmierci mojej żądaliście tu zgodnie, więc zada mi tę śmierć obecny wszystek lud*.

Przedśmiertne męki I katusze zniesie Us nie wydawszy skargi ani jęku i tym przekona Ich I zmusi do zaznaczenia, ze jest Istotnie wielkiego Boga kapłanem, którego nauka, ja&S wola ostat­

nia, godną jest wykonania.

Tą wolą, tym nakazem jest, aby w przeciągu trzech dni nikt z pomiędzy nich nie skalał się gniewem ani zabójstwem— tylko tyle: zasadnicza, początkowa litera elementarza moralności: opanuj siebie przez arótką chociażby chwilę — to jedno otworzyć cl może bramy wyzwolenia, z kajdan zwlerzęcoścl wyplątać clę zdoła potrochu, czyniąc z ciebie człowieka.

Ale wie on dobrze, że „testament w umarłych potwierdzony jest: Inaczej jeszcze nie je3t ważny, póki zyw. który testament uczynił".

Aby osiągnąć tę odrobinę dobra moralnego dla , tłumów, trzcbH oddać życie.

Aby zdobyć i wpuścić promień światła w clem-

! notę ogólną— trzeba dokonać najwyższej ofiary z indywidualnego swego Istnienia, z bytowania swe­

go .ja ", twardo swych praw broniącego.

W chwili, gdy Jurdluk Ustuk Us, wypOW|edzlaw- . szy swa myśl, upada wysiłkiem wyczerpany — na wzniesienie, z którego przemawiał wskakuje Aia- , sadrć - abasy, przerzucając płaszcz wielkiego

| szamana na swoje ramiona, szepcząc mistrzowi że chce mu tylko dopomóc do wykonania ieaó

wielkiej Idei. 3

I oto zachwiany tą nagłą przemiana tłumu ol- J śnlewa go kilku soflzmataml, kruszy je'g0 wiarę w

szamańską nietykalność Jurdluka, czynnie go zńle-

S T . PORAJ.

' 5

l notatnika polsiitgo nW

— Nie. Mówię prawdę. Wyczuwam dosko­

nale co o mnie myśli moje otoczenie. Wiem o tym, że uchodzę za osobę z plamą ze strasznym skandalom w przeszłości.

— Go za szkoda, że pani nie słyszała jak godzinę temu po pani odejściu, ktoś twierdsił, że pani ma niewinne oczy dziecka.

— Któż to był tak odważny?

Ja...

Chwilę trwało milczenie, nagle jej głoB twar­

dy, ostry, przeciął powietrze jak świst bata.

— Spodziewa się pan za to nagrody?..

— Nie pani, powiedziałem com cznł ale pani mnie zelżyła niesprawiedliwie. Jestem czło­

wiekiem uczciwym, nwedzenie kobiet nie było dla mnie nigdy sportem.

Moja matka nauczyła mnie za młoda czci dla kobiety i to ml pozostało, to jedno może x je j nank.

Odpowiedź moja snąć ją razbrolła, bo serde­

cznym głosom odrze kła żywo.

— Przepraszam pana, tak dawno, t. j . odkąd jestem znów w kraju nio spotkałam innego mężczyzny jak samca, prawie więc uwierzyć nie mogę, aby pan był innym.

— A czyby pani nie było miło widzieć we mnie kolegę, przyjaciela, a w każdym razie czło­

wieka, bez erotycznych planów względem pani.

— Ależ to byłoby ziszczeniem moich pra- j gnień obecnych, zawołała szczerzo. Tak mi już : cięży samotność. Trudno, człowiek jest zwierzę- I ciem towarzyskim. Przyjechałam tutaj dla Tatr

’ jedynie alo czasem tak by się chciało pogadać z człowiekiem. Ot dzisiaj, co bym ja dała za wiarę, że pan mnie wysłucha, zrozumie odczuje, j — Żałuję, że ntnie pani zna tak mało, wła-

; ściwie wcale.

— A czy pan nie wie o tym, że czasem w

! jednym mgnieniu oka poznaje się łudzi lepiej, niż przez długie lata.

| — Z pewnością, zwłaszcza gdy tym ludziom los pozwoli stanąć w jakiejś niebanalnej sytuacji, j — A czy pan nie zauważył, że nic tak lu -

| dzi nie łączy, jak przeżycie wspólne jakiejś groźnej, niebezpiecznej chwili.

— Ależ tak i ot ja od dziś, nio będę mógł o pani pomyśleć, jak o pierwszej z brzegu pan- nlo bo widziałem panią w takim niezwykłym I położeniu, w chwili, gdy śmierć ocierała się o

panią, bo pomimo wszystko co o pani mówią co pani sama z lokkomyślną odwagą rozgłasza o sobie, ja wiorzę, żo gdyby pani ...gdyby pa­

nią spotkało najgorsze dła kobiety uczciwej nie­

szczęście, to by pani nie wróciła ju ż z gór.

( — Tak by było, ale skąd pan o tym wio- i dzieć może?

— Obserwuję panią z uwagą od dwuch ty- i godni, a dziś dowiedziałem się, że pani nie jest j Marją Płomieńczyk.

— Wie pan zapewne, że nie lubię, gdy ktoś

! mi przypomina, że nie jestem tą osobą za któ- j rą się podaję.

W głosie jej dźwięczała nuta podrażnienia

— Wiem, mówiono mi, żo Marja Płomień- , czyk reaguje gwałtownie na wspomnienia o

; EUi Tarłównie.

Rozśmiała się serdecznie.

— Mówiono panu o moim niedystyngowa- , nym znalezieniu się względem Wójta Turskiego.

— Tak z komentarzami.

— To pan odważny.

— Sądzę, że pani będąc sama niezwykle od­

ważną nio lubi nieśmiałych.

— Och nionawidzę.

Powiedziała to tak mocno i dziwnie subjek- I tywnie, że mnie coś tknęło.

D. c. n.

(3)

N; 79. K U R J E R 3.

waża, aby widziało pospólstwo, że się go lękać nie trzeba, bo najwidoczniej oszust to tylko, któ­

ry zapowiedzianych mąk nie wytrzyma, I wówczas kuglarstwo jego odsłoni się wyraźnie.

W osłupieniu tego niespodzianego odwrócenia fornwfy — zbiorowisko ludzkie przerzuca się bez­

pośrednio na stronę Alń-sadra-abaśy.

Już obmyślają wszyscy pospołu tortury dla bied­

nego Usa, już młode 1 stare niewiasty, nie uchy­

lając się od nich, pierwsze rozpoczynają znęcanie od ukłuć gęstych i bolesnych, zmieniających się wkrótce w srwawiące rany.

Po nich do dzieła przystępuje przeciętny, nie zły, lecz głupi We-tojón, a gdy temu nie udaje się wydobyć jęku z piersi majstra, podchodzą doń ludzie „z głowami" 1 po swojemu, z rozwagą i wymiarem drą z niego pasy, uderzają raz po raz, szczędząc tylko okolice głowy i serca, aby nie przyśpieszyć chwili śmierci.

Śmiertelnie blady, skonania bliski majster mil­

czy— i to zaczyna niepokoić tłumy. W taką chwi­

lę witany radością tym większą zjawia się powa­

żany i ceniony szaman Miel Ojunem zwany, nie zwykły znawca szamańskich praktyk, prawie .śle­

py od urodzenia, lecz wielką mądrością swą t o- strzem Innych zmysłów-umiejący rozpoznać praw­

dziwego szamana od samozwańczego.

D n M a r ja Hornowska.

frasa o „Xurjerze“ .

w ostatnich czasach „K urjer" zajął zdecydowa­

ne stanowisko w sprawie ludowej. Oto zaznaczył wyraźnie swe sympatje dla niezależnego kierunku żłobiącego sobie swoje łożysko w ruchu ludowym, to stanowisko wyraźnie zaznaczone przez „Kurjer"

sprawiło, ze czytelnicy włościanie poczęli pisać do pisma a .K urjer" zaczął bez żadnej amputacji dru­

kować ich artykuły. Niektóre z nich np. artykuły p Nocznickiego: „W sprawie sprowadzenia zwłok Juljusza Słowackiego" I tegoż autora .Chłopska od­

powiedź ks. Jędrychowsklemu" miały echo b. sze­

rokie choć w większości wypadków anonimowe.

Tak, bardzo wiele pism warszawskich 1 to po stępowych nawet cytowało w wyjątkach obszernych ustępy z artykułu p. N. ale nie podały źródła. Tak uczyniła w tym wypadku .Nowa Gazeta". „W ie ­ dza" I .K ultura".

W „Tygodniku [Ilustrowanym w Nr 13 Bolesław Prus w kronice tygodniowej również przytaczał ustę­

py z listu włościanina do proboszcza z Kruszyny I oburzał się na treść przytoczonego ustępu lecz nie uznał za właściwe przytoczyć, gdzie był dru­

kowany cały list.

O wiele poprawniej w stosunku do „Kurjera zachowuje się prasa reakcyjna klerykalna.

Tej, nawet wdzięczni być powinniśmy bo na swój sposób reklamuje nas bardzo często i zawsze cy­

tuje, ze taką to a taką zbrodnie, przeciwko relig.ii moralności katolickiej I rodzimej tradycji, popełnił ten wstrętny, żydowsko masoński świstek sławetny .K urjer Lubelski".

A więc do prasy klerykalnej za przemilczanie o nas nie możemy mleć cienia pretensji, przeciwnie wyrażamy jej tu uznanie, ze pod tym względem speł­

nia ona swój dziennikarski obowiązek wzorowo.

Podobnie rzecz się ma i z odłamem konserwa­

tywnej prasy. Świeżo .Kurjer Polski" przedruko­

wywał I omawldł programowy artykuł (.Zm artwych­

wstanie, p. M. Biernackiego) z naszego pisma I również zrobił to w sposób kulturalny, to jest z zacytowaniem źródła. Podobnie uczyniła 1 „Gazeta Warszawska" podając to, co o działalności Banku

włościańskiego pisaliśmy.

Rozumie się, ze w gorączkowej pracy dziennikar­

skiej zdarza się opuścić źródło z klóiego się czerpie, Jest to do wybaczenia, ale gdy się to pewnym organom prasy naszej w stosunku do .K urjera" zdarza stale, muslmy publicznie zwró­

cić na to uwagę 1 nazwać takie zapominanie co najmniej nlewłaściwem.

Takie pomijanie „Kurjera" ze strony prasy sto­

łecznej przestało nas już razić nawet, to też z praw- dziwem zdziwieniem czytaliśmy w ostatnim nume­

rze .Bluszczu" (patrz N- 14 b. r.) w dodatku spo­

łecznym ukazującym się raz na miesiąc w tym naj­

starszym kobiecym piśmie polskim obszerną wzmian­

kę, omawiającą treść numeru z dnia 9 lutego b.r.

poświęconego, jak to czytelnikom naszym wiadomo, kwestji kobiecej.

Obszerna recenzja o tym numerze „Kurjera"

kończy się słowami: „Sam fakt, ze na wydanie takiego numeru poświęconego kwestji kobiecej, zdobyło się pismo prowincjonalne I wykonało to

zadanie starannie, zasługuje na podkreślenie, gdyż jest dowodem, że idea sprawiedliwości społecznej zaczyna w naszym społeczeństwie znaczyć czynem i swój ślad". Tyle „Bluszcz", pismo stojące na sta- ' nowisku umiarkowanym. My, ze swe' strony z i przyjemnością konstatujemy czujność najstarszego i pisma kobiecego, reagującego w sposób tak obiek­

tywny na wszelkie przejawy z ruchem kobiecym

! związane.

S t. B ojarska.

i 3 laszego życia.

C h a n t e c l e r .

Zupełnie jak u nas Paryżu. Podwórze, kurniki, klatki i kojce— kury, perliczki, Indyki. Temat — działalność „K urjera".

— A ja mówię, iż „Kurjer" stanowczo przechy­

la się ku ugodowemu obozowi, odzywa się kurka czubata, czy nie zauważyliście tych pochwał Stra- szewlcza? Albo też o księżach już tyle plszą?

] — Cóż znowu, mówi tndyk stateczny, toż to doprawdy „Zarania" wydanie codzienne 1 Mlłguja ' demagogiczne trele! „Przyjdźcie do redakcji a po- I mówimy", a pfe, któż to tak widział!

— Mniejsza o to, ale co mnie najwięcej oburza,

| to to kur równouprawnienie, przemawia kapłon tłusty I wspaniały. Jestem jak najbardziej przeciw­

ny wszelkim kurom 1 ich sprawom 1 zakładam

! klub egoistów— kapłonów z stanowczym wyklucze­

niem rodu niewieściego.

— Chyba która byłaby panterą, podchwycił mło­

dy koguclk, gdyż dla nich wystawimy świątynię 1 zaprowadzimy kult Astarty.

— Tylko proszę bez aluzji, co do „Modlitwy do Szatana", gdyż to jest sprawa, która mnie mocno oburza, zauważył Indyk.

— Jakto, kontrola kur w sprawach naszego uczucia?

i — A może to właśnie był najbardziej szelmow­

ski podstęp „Kurjera", aby Jałową Ziemię uży­

źnić wolnomyśllclelsklm jadem? odpowiedziała per­

liczka posępna, to są łepaki nielada i słusznie ich strofuje Kośclesza.

— Albo te dedykacje— Ludziom pracy poświę­

camy, cc? numer, gdyby to był choć numer na , loterjl, to rozumiem, zauważył ociężały kaczor, to

■ juz zakrawa na blagę.

— Najgorsza rzecz, to ta żydowszczyzna „K ur­

jera". Wiadomo Panom, lż gdy przed pięciu laty przez szparę z oaprzeciwka przedostał się zapach cebuli do naszego kurnika, zauważył to dobrze już wtedy, czujny nos Jacusia Ambarasowlcza. Dla utrzymania więc tradycji proponuję dziś, ogłosić konkurs dla odszukania żyda, zahuczał Indyk.

Szlachcic żaden bez żyda się nie obchodzi, a miałby „Kurjer, bez niego się ostać? toż to by nie było po polsku 1 nie po katolicku, zakończył mowę szumnym frazesem.

Pan jesteś antysemitą, odpowiedziała kurka czubata, i pan bez żyda się obejść nie może? gdzie logika, gdzie rozum, gdzie zastanowienie?

— ]a trzymam się tradycji, odpowiedział indyk.

1 byłyby szły rozmowy bez końca, gdyby nie ukazał się naraz na horyzoncie groźny jastrząb, który zawisł nad kurnikiem.

— Rozsiewacie tendencyjne kłamstwa, zabrzmla- ło z góry, a popłoch powstał w kurniku.

— Cicho kury, zapiał Chantecler dźwięcznie, rozpaplałyścle się I zapomniałyście o jastrzębiu.

Zupełnie jak u nas w Paryżu.

Z Lublina i gub. Lubelskiej.

Sprawa o „Cztery Modlitwy". W dniu 8 kw ie­

tnia Sąd Okręgowy Lubelski rozpatrywał b. reda-

| która „K urjera", dr. Stanisława Korczaka, oskar­

żonego z moay art. 74 nowego kodeksu karnego j przewidującego karę więzienia za umieszczenie

artykułu, zawierającego cechy bluźnlerstwa.

' Oskarżenie to wywołane zostało zamieszczeniem i w Ni 155 „Kurjera" artykułu Józefa Mondschelna

p. t. „Cztery Modlitwy". Sprawa sądzoną była przy dźwlach zamkniętych. Wyrokiem Sądu Okrę­

gowego Lubelskiego dr. St. Korczak skazany zo­

stał, wobec zastosowania art. 7 przepisów praso- . wych w 1905 roku, na karę pieniężną w wysoko­

ści 50 rubli. Obronę wnosił adw. przys. Bolesław Sekutowicz.

„Z Danji do Grenlandji*. „T erra, od sobo-

! ty t. j. 9 kwietnia zmienia Mont-Blanc na widoki z wędrówki po Danji, po wyspie Bornhalm i po Grenlandji. Mówiąc o Danji nie podobna nie wspo­

mnieć o gleografjl I hlstorjl tego dziwnego kraju.

Danja po duńsku Donmark, składa się z półwy­

spu Jutlandzkiego l wysp Zelandji, Fionjl, Lange- landu, Laalandu, Falsteru, Bornholmu i jeszcze kilku pomniejszych. Półwysep Jutlandzki dzieli morze Bałtyckie od Północnego, z południa doty­

ka Szlezwigu z Innych stron oblany morzem Pół­

nocnym Skagerakiem, Kotegatem I Bełtem Małym.

Wyspy powyżej wskazane stanowią jakby niską groblę łączącą Szwecję z Jutlandją, która wskutek gwałtownych przewrotów w naturze w wielu miej­

scach poprzerywaną została. Ostatni fakt tych przewrotów miał miejsce w 1825 r. gdy burza przerwała wązki pas ziemi dzielący zatokę LQm- flord od morza północnego I zatoka ta przemieni­

ła się w kanał dzielący Jutlandję na dwie niewiel­

kie części, z których mniejsza północna zamienio­

ną została na wyspę. Z powodu takiego położo-

| nla, Danja przedstawia bardzo wielką rozciągłość 1 brzegów bogatych w małe zatoki (fjotdy). Grunt 1 Danji prawie wszędzie płaski, najwyższe wznle-

sienie dosięga zaledwie 172 m.

Kultura ziemi mało urodzajnej Jutlandjl uczyni- ła ostatnimi laty ogromne postępy. Chów bydła w Danji bardzo rozwinięty, pod względem wyro- ' bów mleczarskich Danja zajęła wszechświatowe 1 stanowisko. Morski klimat Danji dzięki wiatrom

| zachodnim jest łagodny, średnia temperatura 4~7 Co.

Częste mgły wywierają ujemny wpływ na zdro­

wie. Handel Danji bardzo znaczny, flota handle- wa przewyższa 4000 okrętów Ludność pochodze- germańskiego wynosi około 2800000 mieszkańców j mówiących językiem duńskim. Danja jest króle- j stwem dziedzicznym, władza króla ograniczona

| przez sejm składający się z dwuch Izb. Oświata rozwinięta w wysokim stopniu. Armja na stopie pokojowej składa się z 13000 ludzi, na stopie wo- jennej z 67000 ludzi I 128 dział. Flota wo.enna liczy 62 ouręty, 356 dział I 1422 ludzi. Jako pań- , stwo morskie Danja ma posiadłości w Europie t , Ameryce, a między tnneml wyspę Islandje i część i Grenlandji. Sto(lca kraju jest Kopenhaga, leżąca ' na Zachodnim brzegu wyspy Zelandji nad Lundem , otoczona fortyfikacjami i broniona silną cytadelą.

Z wielu pięknych budowli zasługuje tu na szcze-

j gólną uwagę kościół Panny Marjl, cały z marmu- tu, zamek Anallenburg, Zamek Rozenburg I mu­

zeum Thorwaldsena sławnego duńskiego rzeźbla-

i rza, który w 1820 roku bawił w Warszawie I przy.

I jął zamówienie na pomniki dla ks. Józefa Ponia­

towskiego I dla Kopernika.

Z Radzynia. Dnia 4 kwietnia staraniem 1 na korzyść tutejszego Kola Zjednoczonych Ziemianek odbył się w sali teatralnej koncert. Program pięk­

ny, wykonanie świetne. Ale nie o tym chce mó­

wić w tej chwili. Mozę estradzie koncertowej po- święci wzmiankę kto Inny, ja moją notatkę w ca­

łości składam w hołdzie sali widzów.

Wytworne tualeły damskie, sm o kin gi, niepoka­

lanej białości gorsy na dumnych piersiach męskich, przesubtelne wonne obłoczki perfum niewidzialnie wirujące po nad salą. Brakowało tylko francus- czyzny, by módz tryumfująco wykrzyknąć: oto a- rystokratyczna Europa zjawiła się w Radzyniu!

Brzęczy mile 2łoto, rzucane z góry na tackę z programami („naddatki przyjmuje się z wdzięcz­

nością"...) Ktoś tam na estradzie coś tam gra, ktoś chce przemówić do duszy słuchacza -m n ie j­

sza o to, bo... sm oking dobrze na mnie leży, bo mam białą, lśniącą, nieskalaną koszulę! Bljemy oklaski, no bo to przecie „wypada". 1 znowu ktoś tam coś tam gra. Niech gra! Nloch tam sobie gra, byle tylko nte popsuł ml się pracowicie trefiony przedział przez środek głowy.

Jest w Radzyniu skromne Towarzystwo, urzą- i dzające przedstawienia teatralne, są w Radzyniu (często) rozmaite odczyty. Ale na to wszystko można nie przychodzić. A jeżeli przyjdzie się „dla fantazji", można gwizdać wesołe piosenki podczas przedstawienia, można siąść z bezceremonialnie zarzuconą nogą na nogę, w wytartym kubraku.

Wszystko można, filebs marny!

| był w Radzyniu koncert Koła Ziemianek (pięk­

ny, bez zarzutu piękny), na który przyjść było trzeba, by zaznaczyć różnice: filebs— I „my, ary­

stokraci"! tłum, który coś robi— i my. nic nie robiący, ale niepokalani gorsowo 1 złoto-możnl!

O, cześć wam, panowie! Em.

Staszic jako statskij sowietnik. Niedawno rozparcelowano duży maiątek w Hrubieszowskim, i Drohlczany, między włościan okolicznych, człon­

ków Towarzystwa im Staszica. Dobra, nabyte przez włościan na prawach ulgowych, otrzymały nazwę „Osady Staszica". W osadzie owej wy.

stawiono skromny pomnik wielkiemu statyście poi- . sklemu. z napisem w języku rosyjskim: .Statsklj sowietnik Stanisław Staszic, 1755— 1826". Przy­

czyni nadmieniono, że pomnik ten wystawiono za

(4)

4. K U R J E R Nt 79.

rządów burmistrza Hrubieszowa 1 p. o. prezesa Tow. staszicowskiego, Aleksiejewa. Zapomniano widać, że Staszic był wprawdzie radcą stanu, ale za Księstwa Warszawskiego.

Zwichnięcie nogi. Poseł ziemi lubelskiej, p.

Nakonleczny, przechodząc d. 4 b. m. ulicą nasze­

go miasta, potknął się i upadł tak nieszczęśliwie, że zwichnął sobie nogę. Odwieziono go do domu gdzie się leczy.

Zabójstwo w obronie życia. Dnia l b. m. o godz. 12 w południe wysłana została straż ziem­

ska za znanemi 1 bardzo niebezpleczneml złodzie­

jami z Plask Lutersklch, Franciszkiem Andrysem i Stanisławem Białkowskim. Za Andrysem puścił się w pogoń strażnik Gawryluk. A. przebieglszy kawałek drogi przystanął, grożąc rewolwerem Ga­

wrylukowi, lecz ten nie uląkł się lego i w dal­

szym ciągu gonił Andrysla, który wpadł w rze­

czkę i takową przepłynął, widząc że i Gawryluk rzekę przepływa w ubraniu A. skierował broń do strażnika, który widząc grożące mu niebezpieczeń­

stwo wystrzelił raniąc w piersi A., który też po 20 minutach życie zakończył. Na miejsce wypad­

ku przybyła zaraz komisja lekarsko sądowa i na­

czelnik straży ziemskiej z podpułkownikiem Łojko.

Konfiskata rewolweru. Dnia 1 b. m. o godz. 5 popoł, straż ziemska jadąca z Lublina do Jastko­

wa spotkała na [drodze Jana Szewczyka, którego obrewldowawszy nic nie znalazła, lecz spostrzegła że Szewczyk coś rzucił. Strażnicy szukając zna­

leźli na ziemi rewolwer, który mu skonfiskowali.

Z e ś w i a t a .

Sensacyjne listy następcy tronu niemieckiego.

Najstarszy syn cesarza Wilhelma snąć odziedzi­

czył po ojcu upodobanie do korespondencji. Jak przed rokiem listy prywatne ojca jego do jedne­

go z admirałów angielskich wywołały sensację, tak sama teraz zwrajają uwgę listy prywatne na­

stępcy do hr. Ferdynanda Hochberga, kolegi szkol­

nego pisane. Listy te obracają się koło pewnej sprawy o oszustwo.

Oto w Nowym Jorku toczyła się sprawa Colton- wocda-Coppera. w przebiegu której finansista Barnes został oskarżony o oszustwo i roztrwonie­

nie. W sprawę tę został wmieszany również mło­

dy hr. Ferdynand Hochberg, który podjął się m i­

sji sprzedawania oszukańczych ancjt Barnesa ary­

stokracji niemieckiej I austrjacko weglerskiej. Zra­

zu aresztowano I jego także, potym okazało się jednak, że był on tylko narzędziem w ręku Bar- nesa.

Zaraz w pierwszym dniu prccesu złożył Barnes sądowi akt, który obudził powszechne zaintere­

sowanie. Był nim list niemieckiego następy tro ­ nu, adresowany do głównego świadka, hr. Ferdy­

nanda Hochberga, a list ten, datowany z Poczda­

mu w styczniu 1907 r., zawierał słowa nastę­

pujące:

„Zajmuje się teraz wiele sztuką retoryczną.

Niedawno spędziłem dzień u BOlowa. Papa oka­

zuje ml teraz dużo sympatjl. Zollżyliśmy się bar­

dzo. Przed kilku dniami rozmawiał ze mną dłogo o polityce. Jestem mu wdzięczny za to. Wiecie, wydaję się sobie marynarzem, któremu niewolno nigdy kierować okrętem, a który przecież może kiedyś zostać powołany na miejsce sternika. Nie stańcie się łowcy dolarów!* — Cesar.

List jest pisany po angielsku. W Innym liście, podpisanym rńwnleż „Ceraz", udziela następca tronu rad hr. Hochbergowl I zapewnia go kilka­

krotnie o swej przyjaźni. Donosi też, że czynił starania, aby nakłonić rodzinę Hochberga do przy­

jęcia jego żony, Barnes-Hochberg, jednakże bez skutku.

Hr. Hochberg pod przysięgą zapewnił, że listy cesarzewlcza niemieckiego są prawdziwe. Odczy­

tano także list z 10 grudnia 1906 roku, który brzmi:

„Kochany Mukl! Muszę dziś poważnie się roz­

mówić z Wami. Byłem w Rostocku. Moja wizyta tam nie była przyjemna. Ojciec Wasz pokazał ml przez Was podpisany dokument, w którym pod słowem honoru poręczacie, że złożycie swoje szla­

checkie nazwisko w chwili, kiedy ożenicie się z osobą wybraną. Drogi Mukl! Sądzę, ze niema sposobu wyjścia. Muslole wyrzec się nazwiska, je ­ śli sprawa się rozgłosi, to z pewnością uniemożli­

wicie się dla wszystkich. Wierzcie staremu przy­

jacielowi*.

W Innej kartce plsze casarzewicz:

„Sprawa znajduje się na złej drodze. Nie mo­

żecie się juz cofnąć".

W trzecim liście powiada:

„Wierzcie ml, że dla mnie ta hlstorja jest przy­

kra. Sądziłem, że zapomnicie, ale powody, które podajecle, są trafne i przynoszą Wam zaszczyt, a jednak nie powinniście byli tego uczynić. Spa liliście wszystkie mosty za sobą. Wierzcie, że za­

wsze pozostanę, jakim byłem, cokolwiekby się wy­

darzyło. Co się tyczy sprawy ze słowem honoru, musicie ją załatwić. Zacznę zajmować się spra­

wami rządu*. Cezar.

O samym procesie podają pisma następujące ; szczegóły: Hr. Jan Ferdynand Hochberg, który i od czasu ożenienia się z berlińską panną sklepo- ' wą 1 wyemigrowania do Ameryki przybrał nazwi­

sko Barnesa, jest głównym świadkiem w procesie przeciw Noemu Barnesowi, oskarżonemu o to, że w bezprawny sposób przywłaszczył sobie 30,000 dolarów. Hr. Hochberg zaraz po przybyciu eo A- merykl poznał się z Barnesem, który dał mu środ­

ki do życia I nowe nazwisko. Z polecenia Bar- I nesa udsł się hrabia przed kilku laty do Berlina, gdzie udało mu sl? nakłonić dawnych znajomych j do złożenia koło miljona marek na przedsiębior­

stwa starego Barnesa. Z pieniędzy tych roztrwo­

nił Barnes wspomniane 30,000 dolarów.

Barnes groził już od dłuższego czasu opubliko- , wanlem listów następcy tronu na wypadek, gdyby j podtrzymywano przeciw niemu skargę. Jakoż w to- , ku procesu adwokat jego odczytał kilka listów, i Barnes twierdził, ze młody hrabia sprzedał mu II- ! sty po dolarze za sztukę, natomiast Hochberg I przeczy temu i oświadcza, że dał Barnesowi listy I tylko do przejrzenia, lecz nie otrzymał Ich z po- I wrotem.

Ostatecznie sąd uznał, że Barnes jest winny.

Iż przywłaszczył sobie bezprawnie 30,000 doi. Ka­

ra wymierzona zostanie później.

SATUACJA W GRECJI.

Ateny, 8 kwietnja. > Oficerowie są niezadowolę- . ni ze zbyt długiego pobytu następcy tronu zagra- : nicą. Pomiędzy oficerami w Atenach a oficerami j na prowincji odbywają się rokowania w sprawie ] zredagowania listu do następcy tronu. List ten I ma zawierać prośbę, aby następca tronu jak naj- ' i prędzej powrócił do Aten gdyż jego pobyt zagra- |

‘ nicą nie jest niczym uzasadniony.

OBCHÓD GRUNWALDZKI.

Kraków, 8 kwietnia. Rada miejska uchwaliła i 60,000 koron na koszta obchodu grunwaldzkiego.

WYBORY W POZNANIU.

Poznań, 8 kwietnia. Agitacja przeciw kandy- j

‘ daturze Soslńsklego, popieranej przez komitet pra-

| wyborczy miejski, przybiera rozmiary coraz wlęk- : i sze. Młode stronnictwo narodowo-demokratyczne : występuje jawnie przeciw tej kandydaturze. Zre- | , sztą w łonie samego komitetu miejskiego, pod i wpływem oplnjl publicznej dcszło do rozłamu, tak 1 że powszechnie utrzymuje się w Poznaniu zdanie, i j że komitet ten jest rozbity. i

S A M O R Z Ą D . I

Petersburg. 8 kwietnia. Kcmlsja Dumy pań- i stwowej dla projektu samorządu przyjęła artykuł . projektu prawa o zlemstwach w gubernjach zacho-

| dnlch, wprowadzający do składu zgromadzeń po­

wiatowego I gubernjalnego po trzech przedstswl- . cieli duchowieństwa orawosławnego.

WYNALAZEK.

Odesa, 8 kwietnia. Na zebraniu wojskowym na­

czelnik artylerji okręgu, gen.-lejt. Chołodowskij, o- dczytał referat o wynalezionej przez niego kuli for- I 1 my stożkowatej. ;

W P E R S J I .

Teheran, 8 kwietnia. Stanowisko gabinetu jest

i zachwiane. Minister spraw zagranicznych podał 1 sle do dymisji.

WIEC SZKOLNY.

Kraków, 8 kwietnia. W niedziele odbędzie się , w Polskiej Ostrawie wielki wlec szkolny w spra- j j wie prześladowania polaków przez władze szkolne ; na Szlązku Dolnym. Zapewnione jest przybycie 1 , na wlec wiele osób z Krakowa.

j CZESI W CIESZYŃSKIM.

j Ostrawa polska, 8 kwietnia. W Srednlej-Su- j chej. w cieszyńskim, przy wyborach do rady miej­

skiej zwyciężyli na całej linjl Czesi. Dotychczas mandaty były w rekach Polaków.

OTWARCIE TUNELU.

Buenos ayres, 8 kwietnia. W obecności przed­

stawicieli rządów Chlli i Argentyny otwarto uro­

czyście tunel przez Kordyliery, długości 3,000 metrów.

KĄCIK HUMORYSTYCZNY.

Siaduje w cukierni, barłoży trzy po trzy Wszyscy postępowcy dlań skończeni łotrzy.

Gdy się jede.. nazwał tylko szeregowcom.

On co wie. Ze konia dobrze karmić owsem, Że sztachetka syty, gdy ma dużo gnoju 1 zyski wyciągnie z ludu potu, znoju, Taki ciemny endek (są mądre) a sobek.

Tamtego śmiał nazwać— postępu parobek.

Widzisz panie bracie, już tak na tym świście, Powiem, by łeb głupi zrozumiał mnie przecie, Każdy jest parobkiem przy właściwej miedzy, Tobie gnój rozrzucać, jemu ziarna wiedzy,

Żni.

Lubelski Lombard Miejski

Niniejszym zawiadamia, że dn. 18-go kwietnia b. r.

n. s. odbędzie się licytacja o godz. 12 ej rano w lokalu lombardowym (stary trybunał) nlewykuplo- nych zastawów, oznaczonych nastęaującyml NśN>- 9274, 9689, 9926, 9973, 9979,' 10167, lO29o' 10355.10670,10730,10731, 11315, 11354 11537’

11698,12073,12154,12337, 12372, 12461, 12568’

12582,12587, 12635, 12769. 12937. 13242, 13269’

13277.13287,13445,13583. 13635, 13667, 13674 13705,13708,13791,13818, 13829, 13861, 13889' 13984,14010,14042,14053. 14062, 14108, 14109*

14135,14349,14467,14473, 14477. 14511. 157 ’

O g ł o s z e n i e .

Syndyk tymczasowy masy upadłości lubelskiego kupca Jakoba-Ludwika Godeckiego na zasadzie 512 art. kod. handl. zawiadamia wierzycieli masy upadłości, że Sąd Okręgowy Lubelski wyznaczył termin ostateczny dla aprawdzeclą wierzytelności:

ze sprawdzanie wlerzytelnośccl odbywać się będzie w obecności Sędziego Komisarza w sali posiedzeń Wydziału Cywilnego Lubelskiego Sadu Okręgowe­

go w dniach 6 19 I 8|21 kwietnia 1910 roku; że w jednym z tych terminów wierzyciele masy upa­

dłości obowiązani są zjawić sle osobiście lub przez upoważnionego pełnomocnika pod rygorem nie przy­

jęcia pretensji ich do masy upadłości.

Syndyk tymczasowy

Adwokat Przysięgły Ignacy Stellński.

jjuchalter przemysłowo^rolny

poszukuje miejsca Wołyń—Podole, majątek ziemski Uzdolniony w buchalterji włoskiej i amerykańkiej Chlubne świadectwa i referencje. Wolny zaraź lub od 1 go Lipca. _____-

Adres: R a d o m , B r z e ż n lc k i, P l a s k i m

«mo»WR rasy foksterier, teb w połowie Ż6ftv

* - i biały, reszta żółte łaty, jedno oko większe. Łaskawy znalazca zechce odprowadzić na ul. Królewską N9 207 m 2

Nagrodzone wielkim złotym medalem w Paryżu

ZA SKUTECZNE DZIAŁANIE

Jako najskuteczniejszy środek do wyniszczenia ODCIEK ó w brodawek I stwardniałej ekóry. usuwając z korzeniem

bardziej zastarzałe i wrośnięte. 1

Ż ą d a ć w a p t e k a c h i s k ł a d a c h a p t e c z . C 'e w n i»ł*» i . " O k o p , 145-100-2

Młoda inteligentna osoba znajdzie zajęcie jako assystentka pracowni lekarza denty­

sty B. Masłowskiego, 6ubernatorska 7.

154—3—3

Ogłoszenia przyjmuje w Warszawie: Warszawskie Biuro ogłoszeń Ungra Wierzbowa a — Dom handlowy L. i E. Metzl & 0 Marszałkowska Me 130 (róg Moniuszki 1-sze piętro.— Biuro głoszeń I. Buchweitza, Marszałkowska Mi 120.

Redaktor Wydawca Feliks Jankowski n£atelyczna JwzeirtMij,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sala trzęsła się się ze śmiechu przy każdym u- kazaniu się na scenie pani Dulskiej, której rolę wykonała z najdzwyczajną werwą i humorem pa­. ni

Opierając się więc tylko na sóbie przeciwny jest mieszaniu się naszomu do spraw obcych:.. „polska krew niech się tylko dla Polski

Na ulice miasta wylęgają rozbawieni mieszkań- | cy w cudacznych maskach, w jaskrawokolorowych kostjumach; wiele kobiet przebiera się za mężczyzn j I na odwrót,

Oczekiwać wobec tego należy przechylenia się Rady Państwa bar­. dziej jeszcze na

ska. Samo pojawienie się policji wołyńskiej w Hrubieszowie wywołało popłoch wśród bandy. Dwuch hersztów z czynnlejszyml towarzyszami zbledło; kilka osób

Lecz w pewnych granicach niewątpliwie dałoby się zrobić bardzo wiele.. Potrzeba tylko dobrej woli, by wieś lubelska nie

nością umysłową kryjo się bowiem brak decyzji Woli, która ostatecznie jeden plan wylicza i do jednego się przywiązuje.. Dla Mochnackiego je- dn.k wszystkie

Zajęta czymś pilnym, nie bratam udziału w roz mowie, przysłuchując się tylko po trosze Roz' mowa jednak stawała się tak barwną i niezwykła&#34;. że