• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Młodzieży 1929, R. 6, nr 19

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Młodzieży 1929, R. 6, nr 19"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Bezpłatny dodatek do „Drwęcy

Nowem! as to, dnia 23. Hpoa 1929

* * <P

W ingle wieczornej słonko brodzi , I rozpala złote zorze.

Za bór senny już zachodzi, Już zasnuwa mrok przestworze.

Srebrny miesiąc cicho wstaje, Diamentowe rzuca smugi.

1 osrebrzą stawy — gaje I roziskrza błotne strugi.

A na łąkach i moczarach Mgła sie wznosi lazurowa.

Wrzeszczy ptactwo tam w szuwarach, A na wierzbach huczy sowa.

A w tern nocnym; sennym wrzasku Cicho staw swe kręgi toczy.

Lśniąca zaś w magicznym blasku, Chłodna rosa łąki moczy.

W kół się leją wonie czyste, Choć kwiat stulił kielich senny.

A mgły jasne — przezroczyste.

Uścisk ziemi ślą promienny.

Białe chatki tam przy lasku, Śnią, snem błogim utulone.

A w miesięcznym, bladym blasku Błyszczą szybki roziskrzone.

Srebrny miesiąc w sadach brodzi, Rzeźbi w koło cud — witraże.

Przez okienka do izb wchodzi, I uśpione muska twarze.

(2)

jak powinniśmy się zachowywać w lecie.

Nadeszło skwarne lato. Im cieplej na dworzu, tem więcej jakaś tajemnicza, a potężna siła pcha człowieka do bratania się z naturą. Śpieszy we wolnej chwili do parku, by nasłuchać się śpiewu ptaków... Już krótki chociażby pobyt na łonie na­

tury odświeża człowieka, gdy energja umysłowa wyczerpywać się zaczyna i napięcie nerwów słabnie.

Bo wysoka temperatura zmniejsza energję i spraw­

ność układu nerwowego, tak że i normalny człowiek, który przez rok cały mógł podołać ciężkim nieraz obowiązkom i zajęciom i uważał pracę umysłową jako źródło przyjemności, zaczyna się wyczerpywać i komóika mózgowa, ów warsztat funkcyj psychi­

cznych, zaczyna po trochu odmawiać usług.

Kierując się wskazówkami higjeny i niezłomne- mi prawami przyrody, musimy zmniejszyć w lecie ilość wykonywanej pracy umysłowej, zwłaszcza pra­

cy twórczej, wymagającej znacznego napięcia ukła­

du nerwowego. Jeden dzień w tygodniu należy poświęcić zupełnemu wypoczynkowi na łonie natu­

ry, aby chociaż nieco odzyskać utraconą sprawność zmęczonej komórki mózgowej. Goethe pisze w swych ciekawych pamiętnikach, iż w lecie, gdy wę­

drował wśród pięknej przyrody, przychodziły mu pomysły do dzieł i utworów, ale opracowywał je po większej części w zimie, gdy natura zamiera, i umysł sięga do studni refleksyj i doznaje wrażeń.

To samo pisze i genjalny fizyk Helmholtz, twórca prawa o niezniszczalności energji w przyrodzie. Po­

mysły twórcze do jego badań epokowych przycho­

dziły mu do głowy podczas spacerów wśród malo­

wniczej przyrody, ale opracowywał je i ujmował w formę prawa w zimie, gdy umysł mógł się więcej i skoncentrować. Dodaje też uczony, iż nic go tak nie odświeża, jak piękna przyroda, niewyczerpane źródło prawdziwych rozkoszy dla umysłu ludzkiego.

Przy bardzo wysokich temperaturach cierpi, zwłaszcza u ludzi nerwowych — i sen; dobrze jest więc spać w lecie przy otwartych oknach lub przy­

najmniej otworzyć je w sąsiednim pokoju, bo świe­

że, czyste powietrze dobroczynnie wpływa na dłu­

gość i .głębokość snu. Duszne powietrze, brak tlenu, sprowadza bezsenność, sen niespokojny, i przerywa­

ny i dlatego staranna wentylacja pokoju sypialnego, zwłaszcza w lecie, gra ważną rolę w higjenie życia codziennego!

chwilowem pobudzeniu przychodzi tem gorszy okres porażenia.

Ważną rolę gra racjonalne pielęgnowanie skóry;

funkcjonuje ona bowiem w lecie energicznie, wy­

dzielając pot obficie. Chłodne, ranne nacierania, chłodne kąpiele, tusze odświeżają zmęczony orga­

nizm, dodając energji układowi nerwowemu. Letnia kąpiel na noc ułatwia sen i koi podrażniony cało- dziennemi wrażeniami układ nerwowy.

Ze sportów, uprawianych w lecie, najzdrowsze- mi s ą : pływanie, wiosłowanie, wzmacniające układ mięśniowy, płuca i serce, zwiększające głębokość oddechu i dlatego gorąco je się poleca, zwłaszcza młodzieży szkolnej, dla której stanowią potężny czynnik rozwoju fizycznego. Kilkadniowe wędrówki wśród pięknej okolicy, niezbyt karkołomne wycieczki górskie wywierają wpływ dobroczynny na rozwój młodego pokolenia, są skuteczną bronią w walce z nerwowością, hartują ducha i ciało, usuwając nie­

uzasadniony pesymizm. Pewien lekarz stwierdził po 7-dniowych wędrówkach znaczny przybytek wa­

gi ciała, dochodzący nawet do 12 funtów i znako­

mite powiększenie pojemności klatki piersiowej u 65 procent dzieci. A równolegle do tych korzy­

ści fizycznych dla młodocianego ustroju i życie du­

chowe podlega pobudzeniu, wzmaga się sprawność psychiczna i energja młodzieży, rozszerza się widno­

krąg duchowy.

Uprawiajmy więc w lecie wszelkiego rodzaju sporty, napawajmy się świeżem powietrzem, gdyż nasze płuca potrzebują świeżego, balsamicznego po­

wietrza, oko — widoku łąk szmaragdowych, ucho — szumu lasów i koncertu ptaków. Zmęczony siedzą­

cą pracą ustrój potrzebuje ćwiczeń fizycznych na świeżem powietrzu, wolności i swobody !

Lipiec dobrze jest spędzić nad morzem, a sier­

pień w górach, ponieważ pogoda już tutaj się wte­

dy ustala.

Wielką wartość dla zdrowia posiadają wycieczki statkiem na morzu; czyste, wolne od kurzu i bate- ryj, powietrze wzmacnia ustrój, budzi apetyt, a cisza i absolutny spokój koją układ nerwowy. Cudowne są wycieczki morskie do Szwecji, Norwegji i nad fjordy, dlatego gorąco je się poleca.

Lecz nie przestajmy czcić swoje świętości 1 przechować ideałów czystość.

Do nas należy dać im moc i zbroję,

By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.

Ponieważ w lecie energja przemiany materji j słabnie i narządy nasze funkcjonują mniej sprawnie, i dobrze uczynimy dla naszego zdrowia, ograniczając i ilość spożywanego mięsa i zadawalając się dietą ) roślinno-mleczną. Mała ilość mięsa raz na dzień wystarczy, a dodać do niej trzeba tylko jarzyn, sałat, kompotów i świeżych owoców. W ten sposób uwolnimy krew od nagromadzonych w niej produk­

tów przemiany materji, zmniejszamy jej lepkość i ułatwiamy krążenie. Wszelkie wędliny, potrawy korzenne, słone, pieprzne powinny być z jadłospisu wykluczone. Postępując w ten sposób, zmniejszymy tak męczące nas zwykle w lecie pragnienie, które zaspakajać trzeba świeżemi owocami, wodą i sokiem cytrynowym, dobrem mlekiem, ale bynajmniej nie piwem, powiększającem tylko pragnienie i poty. Orga­

nizm nasz bardzo źle znosi wszelkie napoje alkoho- liczne, zwłaszcza w lecie, podkopujące sprawność układu nerwowego i narkotyzujące nasz mózg; po

G dzie z n a jd u je s ię n a jb o g a tsz a u lica na ś w ie c ie ?

Najbogatszą ulicą w świecie była do niedawna ulica „Park Lane“, mieszcząca się w Londynie przy sławnym „Hyde Parku“. Tu znajdowały się wille najbogatszych Anglików, tu też mieściły się skarbce najpotężniejszych przedsiębiorstw angielskich Ostatnia statystyka amerykańska wykazuje jednak, iż w chwili obecnej najbogatszą ulicą na świecie jest „Park Avenue“ w Nowym Yorku. Bogactwo miljarderów ąmerykańskich, mieszkających przy

„Parku Avenue“ przyćmiło ostatnio znacznie ma­

jątki bogaczów londyńskich — tak, że „Park Lane"

stracił swój przodujący charakter. Tak zatem sta­

rają się Amerykanie wykazać pod każdym wzglę­

dem wyższość Ameryki nad starym kontynentem.

(3)

MOST WESTCHNIEŃ

WE WENECJI.

P O W I E Ś Ć . 11

(Ciąg dalszy.)

Książę Rubino uradowany spolkanemi zaszczy­

tami i łaskawością doży, nie brał sobie zbytecznie do serca przygody, którą mu żona opowiedziała o medaljonie i o uwagach żony doży.

— Moja droga — odparł na to — na szczęście nie zależymy od tej pani, lecz od doży, a ten, jak sama widziałaś, naumyślnie odznaczał nas dzisiaj.

Mimo tego nie twierdzę, aby wszelka ostrożność była zbyteczną, przeciwnie, myślę starać się nadal 0 jego względy i w tym celu chcę mu ofiarować jaki dar wspaniały.

— To byłoby dobrze w każdym razie — od­

rzekła — ale cóż mu dać takiego, czegoby jeszcze nie posiadał ?

Nad tern postanowili się zastanowić, tymczasem udali się na spoczynek. Nazajutrz zjawił się książę w pracowni Kośmy, a wziąwszy go na stronę rzekł:

— Mam zamiar sprawić doży co pięknego 1 myślę, że bardzo cenny sztylet będzie się mu podobał, gdyż lubi świetną broń.

— Doża? — zawołał zdziwiony Kosma.

— Tak, jestem mu przecież zobowiązany za odznaczenie. Ale czy potrafisz znowu wykonać tak piękny sztylet, aby mu nie było równego?

— Myślę, i naprzód zrobię rysunek, aby książę sam osądził.

Gdy projekt wypadł ku zadowoleniu księcia, Kosma zaraz zabrał się do pracy i po dwóch mie­

siącach sztylet był gotowy.

Ricardo okazywał dziwne zajęcie się tą pracą, szczególnie w końcu ciągle się przyglądał. Jednego dnia, gdy Kosma i Jan zmęczeni mocno spali, otworzył Ricardo drzwi pracowni, wsunął się cicho, wziął nową broń i oddalił się z nią. Za jakie pół godziny wrócił, położył sztylet na dawnem miejscu i znikł.

Nazajutrz Kosma kazał oznajmić księciu, że dzieło skończone, a następnie sam udał się do niego.

Podziwiano bogatą rękojeść i śliczne wykonanie futerału, ale gdy książę chciał sztylet wyjąć, nie było to możliwem. Wtenczas Kosma pouczył go, że trzeba nacisnąć kamień, będący prawem okiem doży.

Zaledwie to uczynił, odpowiednie urządzenie za pomocą ukrytej sprężynki poruszyło mostem i oso­

bami przedstawionemi na futerale i sztylet łatwo można było z pochwy wydobyć. To wzmogło jeszcze zachwyt obecnych, a książę natychmiast wysłał list do doży, aby mu było wolno na zebraniu Pięciuset publicznie dar ofiarować.

IV.

Słońce już zaszło, a nad morzem i kanałami unosiła się gęsta mgła. Drogą szedł starzec, który zaledwie mógł wsiąść do gondoli, tak słabe miał nogi. Wysiadł na placu św. Marka, gdzie jak zawsze, ożywiony ruch panował. Wolno i kaszląc wlókł się do Porte della Carta. Z podwórza za­

mierzał udać się przez wielkie schody, ale dwaj strażnicy na dole stojący, zabronili mu wstępu i jeden z nich rzekł:

—- Mój przyjacielu, jeżeli nie jesteś obcym we Wenecji, powinieneś wiedzieć, że po zachodzie

słońca wstęp tędy nikomu nie jest dozwolony, a szczególniej nikomu, noszącemu maskę na twarzy, jak ty.

Nieznajomy podał strażnikom kartę, na której stały te słowa: „Za tą kartą ma jej właściciel w dzień i noc wolny wstęp do doży“.

Straż znała tę kartę, gdyż posiadali ją tylko najwyżsi dostojnicy państwa. Skłonili się tedy głę­

boko i usunęli z drogi. Przy każdych nowych schodach robili mu tę samą trudność, i zawsze z tym samym skutkiem. Na końcu przy małych drewnianych schodkach stał czarny sługa Etjopczyk.

Ten musiał być o przybyciu nieznajomego uprze­

dzony, gdyż nie czynił żadnych trudności. Spojrzał tylko na kartę i zaraz dalej puścił go przez okute, małe żelazne drzwi do małej komnaty, szczelnie wyłożonej materjałami tłumiącemi głos. Widocznie tam się odbywały wszelkie tajemne rozmowy. Na fotelu siedział doża Christoforo Moro. Przed nim paliła się wielka woskowa świeca, pozwalając widzieć rysy jego twarzy, zapadłej i bladej, z wyrazem zazdrości i nienawiści, z gniewem zaognionemi oczyma. Moro znał dobrze wchodzącego, wiedział, kto się pod maską ukrywa, ale nie ufał nikomu.

— Maskę* zrzucić! — rzekł rozkazująco.

Czytelnicy zadziwią się, że człowiekiem tym był Ricardo.

— Jakie przynosisz wiadomości? — zapytał doża, patrząc mu bystro w oczy.

— Dobre, bardzo dobre; książę dąży do zgody i właśnie zamierza ofiarować ci dar, który nawet dla doży weneckiego nie będzie zwał się skromnym.

— Myślisz zapewne o sztylecie. O tern on sam mi już doniósł.

— Tak, być może, ale nikt nie wie, jak ja tę okoliczność wyzyskałem.

Tutaj nachylił się do ucha doży i coś mu szeptem opowiadał, przyczem twarz doży rozjaśniła się złośliwym uśmiechem.

— Jesteś prawdziwym djabłem, Ricardo, ale twoja przysługa nie zostanie bez sowitej nagrody.

Z tej okoliczności musimy zaraz skorzystać. Umiesz dobrze pismo zmieniać, tam leży pergamin, pisz zaraz oskarżenie.

Ricardo usiadł przy stole, nakreślił coś na ka­

wałku pergaminu i dał doży do przejrzenia.

— Dobrze — rzekł tenże — weź ten worek złota i idź sobie. (C. d. n.)

Słowo lylko — to marna połowa Arcydzieł

życia. Zygmunt Krasiński.

S iła tr u ją c a n ik o ty n y .

Ze wszystkich gatunków tytoniu t. zw. presów- ka zawiera najwięcej nikotyny, gdyż do 7 gramów na 1 kg. Siła trująca nikotyny jest tak wielka, iż mały ptaszek pada martwy od samego zapachu pa­

łeczki szklanej, zanurzonej w nikotynie. Gołąb, któremu tylko małą kropelkę nikotyny wpuszczono do oka, wzbił się szybko w górę, poezem spadł, jak gromem rażony, martwy na ziemię. Trudny do zabicia wąż ginie momentalnie po posmarowaniu mu pyszczka smołą, zawierającą nikotynę. Kropla niko­

tyny wagi 0,06 gr. wystarcza do zabicia człowieka.

Pewien chłopak, pracując w fabryce tytoniu, skradł kilka liści tej rośliny i włożył je za koszulę. Gdy, biegnąc potem, spocił się, wkrótce zmarł z ozna­

kami zatrucia nikotyną, która przez pory ciała prze­

niknęła do organizmu i zatruła go.

(4)

D ziesięciolecie p ierw szeg o p rz e lo tu nart A tlan ty k iem .

Dnia 14 czerwca rb. obchodzono w Anglji i Ame­

ryce dziesiątą rocznicę pierwszego przelotu nad oceanem Atlantyckim, dokonanego dnia 14 czerwca 1919 roku przez lotników angielskich: Johna Aleo- ęka i Artura Whittena.

Postanowiono wystawić na wyspie Newfound­

land, w miejscu startu lotników, oraz w lrlandji w miejscu ich wylądowania, obeliski pamiątkowe, a poza ten urządzać corocznie dnia 14 czerwca rb.

konkursy lotnicze, mające demonstrować postępy lotnictwa.

Dziesięć dopiero lat, a jak olbrzymie postępy uczyniło już lotnictwo!

50-lecte ż a ró w k i e le k try c z n e j.

We wrześniu bieżącego roku przypada 50-lecie wynalezienia żarówki elektrycznej. Doniosłego tego odkrycia, któremu zawdzięczamy światło elektryczne, dokonał genjalny wynalazca amerykański Thomas A. Edison.

W całej Ameryce czynione są bardzo żywe przygotowania dla godnego uczczeń» wynalazcy i jego dzieła. — Szczególnie wspaniale wypaść mają uroczystości, zorganizowane w Nowym Jorku. Ńa czele komitetu organizacyjnego stanął prezydent Hoover.

Również i potentat samochodowy Ford przy­

gotowuje w swych zakładach fabrycznych urozmaico­

ny program jubileuszowy.

Między innemi otwarte ma być specjalne mu­

zeum Edisona, w którem demonstrowane będą naj­

starsze maszyny, skonstruowane przez genjalnego wynalazcę. Maszyny te, pomimo kilkudziesięciu lat, zachowały się jeszcze najzupełniej dobrze i puszczo­

ne zostaną w dniu jubileuszu w ruch. — Uroczystego tego aktu dokonać ma sam Edison.

N iezw ykłe d ra p a c z e nieba.

Japonja przystąpiła już dość dawno do rozpa­

trywania planu oryginalnych budowli, które da­

łyby gwarancję, że nie staną się ofiarą trzęsienia ziemi.

W tym celu mają być budowane olbrzymie gmachy podziemne, mieszczące do 80 pięter; narazie mowa jest o zbudowaniu takiego domu handlowego, który sięgać będzie 350 metrów pod ziemią. Cieka­

wą stroną takiej budowli jest wykopanie olbrzymiej studni, któraby zmieściła całe stalowe rusztowanie domu.

Cały dom oświetlony będzie w dzień i w nocy elektrycznością, a potężne wentylatory dostarczać będą bez przerwy świeżego powietrza. Ruch odby­

wać się będzie przy pomocy mnóstwa wind. W każ­

dym pokoju będzie telefon, wogóle cały gmach po­

siadać będzie te wszystkie urządzenia techniczne, jakie istnieją w amerykańskich drapaczach nieba.

Gdy mowa o ogrzewaniu, tylko górne piętra tego oryginalnego domu będą posiadać specjalne urządze­

nia, dolne nie będą ich potrzebować, gdyż w pe­

wnej głębokości w ziemi temperatura nie ulega żad­

nym zmianom.

Eskim osi re z y g n u ją z n o szen ia fu te r.

Eskimosi w północnej Alasce postanowili zerwać z dotychczasowym systemem noszenia futer, które, ze względu na swą wysoką obecnie cenę, stały się dla nich zbyt drogie. Oszczędni ludzie północy za­

mierzają w przyszłości sporządzać sobie odzienia

tylko z wełny, którą sprowadzać będą z krajów południowych.

P o d ró ż u ją cy p ies.

W Luksemburgu dyrektor browaru posiada psa.

który zaprzyjaźnił się z jego ogrodowym. Poczciwy człowiek zajmuje się psem przez cały dzień, bo po- zatem z domowników nikt się nim nie interesował.

Ogrodowy wraca co wieczór do domu, położonego na krańcu miasta. Stale jeździ tramwajem. Kilka razy zdarzyło się, że zabrał psa z sobą, bo na fron­

towej platformie wolno i psom jeździć. W niedzie­

lę ma ogrodowy wolne, a psu poczęło się nudzić bez przyjaciela. 1 co uczynił? — Poczekał na przy­

stanku tramwajowym, a kiedy wóz stanął, wsiadł z innymi ludźmi. Jechał aż do stacji końcowej, a kiedy tramwa j stanął, zsiadł i odszukał co prędzej mieszkanie ogrodnika, gdzie został do wieczora.

Do domu znów wrócił sam tramwajem. Co mieli po­

cząć konduktorzy ? Znali psa, jego pana i ogrodo­

wego. Mądry pies nie pozwolił się ruszyć z miej­

sca, bo psu nie zakazano dotąd jeżdżenia tramwajem, o ile zachowuje się odpowiednio i niema również przepisów, dotyczących psów podróżujących sa­

motnie. Kontroler musiał w każdym razie wypadek zanotować, bo pies nie wykazał się biletem. Zarząd miasta rozstrzygnął ważne zagadnienie w ten spo­

sób. że posłał właścicielowi psa rachunek za prze­

jazdy, które ten zapłacił z gotowością. Odtąd jeździ pies stale jako regularny abonent karty miesięcznej.

i* * Z ag ad k a uł. „Ryś“ z Lubawy.

a I nie j gą ża eić

_P°J

ból mu

wc*ąz le sa Nie cić i w y j pró na le ba ; trza iść P ° me i trwa żne : trze j mo przód swój świe bu le Z następujących głosek ułożyć piękny cztero- wiersz, napisany przez jednego z naszych poetów.

P y ta n ie geo g raficzn e ułożył: „Pogromca boa z Australji“.

Jakie miasto polskie jest imieniem męskiem ? R o zw iązan ie łam igłów ki rac h u n k o w e j z Nr. 15 Myśliwy zabił 7 zajęcy. Gdy przybył do domu podarował przyjacielowi I. z zabitych zający połowę j i pół zająca, połowa od 7 zajęcy jest 3 i pół zająca, do tego pół zająca, więc dostał I. przyjaciel razem 4 zające. Z pozostałych 3 zajęcy podarował 11. przy-

* jacielowi również połowę i pół zająca. Połowa od 3 zajęcy jest 1 i pół zająca i pół zająca, są razem 2 zające.

D la m y ś l i w e g o p o z o s t a ł 1 z a j ą c . Rozwiązania nikt nie nadesłał.

R ozw iązanie lo g ogryfu z Nr. 15.

1. Fis 7. Sokół 13. Rum

2. Robert 8. Zofja 14. Arab

3. Azja 9. Ezaw 15. Wille

4. Neptun 10. Kadet 16. Sagowiec 5. Cykorji II. Marmur 17. Kozak

6. Ibis 12. Oe 18. Ulimani

Franciszek Morawski — Stanisław Trembecki nadesłali: „Balladyna“, „Perykles“ z Brodniey,

„Sfinks“ z Lubawy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

leźć na zimę jakąś bezpieczniejszą kryjówkę, niż to rozległe, nieosłonione niczem pole. Niech napotkają po drodze jaki wyższy chwast i zapląezą się w

Szczęśliwców tych jednak niewielu jest, gdyż nauka czytania i pisania jest niezmiernie trudna i bardzo wielu Chińczyków do późnej starości uczy się pisać i

„Na dowód tego (mowa o pogromie) pozostało nazwisko miejsca, tam bowiem zbiegła się niezmierna mnogość psów, a pożerając trupy, w taką popadła srogość, że

rych okolicach przystraja się woź ¡ostatni, wiozący resztę zboża, kłosami lub stręczynami, wsadza w koła t. klekoty, które, trącając o końce koła lub

bowanie i w dniu jej święta z niego się wywiązuje. Na jego szczycie znajduje się maleńka, starożytna świątynia bogini Dranpali, bę- dąca*przedmiotein

Ale nietylko lubownik kwiatów cieszy się cudną wonią bzu, tokarz ceni także twarde, piękne jego drzewo i fabrykant perfumów korzysta z olejku, zawartego w

nęli złowrogiego miejsca. Opuściwszy gondolę, znaleźli się znowu w tłumie, w wąskich, ciasnych uliczkach, w których cisnęli się obcy i miejscowi, łsmael

szerokości, będzie miał obok rzeźb tyle wolnego miejsca, by zmieściły się na nim napisy, skąd Joanna do danego miejsca przybyła, kiedy i na jak długo się