• Nie Znaleziono Wyników

Tom XXV.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tom XXV."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Jtt 4 (1240). W arszaw a, dnia 21 stycznia 1906 r.

Tom X X V .

T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y N A UK OM P R Z Y R O D N I C Z Y M .

P R E N U M E R A T A W S Z E C H Ś W I A T A 44. I P re n u m e ro w a ć m o żn a w R e d ak cy i W s z e c h ś w ia ta W W a r s z a w i e : ro c z n ie ru b . 8 . k w a rta ln ie nil*. 2 .

Z p r z e s y ł k ą p o r * . m , : ro c z n ie ru b . ! « , p ó łro c z n ie ru b . 5 . 1 ” »>•/•«■»<* k s ię g a rn ia c h w k ra ju i z a g ra n ic ,.

R e d a k to r W s z e c h ś w ia ta p rz y jm u je ze spraw am i, r e d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d zin y 6 do 8 w ieczorem w lo k a lu redak cy i.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.

D W I E Z A S A D Y .

J.

W odw iecznych u siło w aniach m yśli lud z­

kiej rozw iązania za g ad k i b y tu czyli zbudo­

w ania jed n eg o ogólnego n a św iat cały p oglą­

d u w czasach o statn ich zaszedł zw rot wielce znam ienny. D ro g a spekulacyi śm iałej, ja k ą pierw o tn ie obrała, gw oli pow yższem u, m yśl nasza i po której przez długie podążała w ie ­ ki, dobiegła p u n k tu kulm inacyjnego, rzec m ożna, w X IX -e m stuleciu, kiedy zabrzm ia­

ły elektry zu jące św ia t cały słow a wielkiego L aplacea r) „U ne inteligence qu i p o u r un in ­ s ta n t donnę, c o n n a itra it tou tes les forces d o n t la n a tu rę e st anim ee, e t la situ atio n re- spective des etres qui la com posent, si d ail- leu rs elle e ta it assez v aste p o u r so u m ettre ces donnees a 1’analyse, em b ra ssera it dans la niem e form ule le sjjn o u y e m e n s des plus g ra n d s corps de l ’univ ers et ceux d u plus le- g e r atom e: rien ne se ra it in certain p o u r elle, e t l’a v e n ir comm e le passe, serait p resent a ses y e u x “! A dziś, po upływ ie n iesp ełna

Ł) Laplace M. de, le Marąuis, Essai philoso- pbiąue sur les probabilites. Wyd. 5, Paryż 1825, c. 4.

stulecia, i mniej znakom ici od L aplacea b a ­ dacze zaniechali w szelkich złudnych rojeń m etafizycznych, albowiem , ja k słusznie ro zu­

m ują, „clas R e s u lta t anticip iren, oder es g a r in die g egen w iirtigen w issenschaftlichen Un- tersu c h u n g en einm ischen zu wollen, hiesse M ythologie, s ta tt W issen sch aft tre ib e n 11.1) Dziś p o czy tu ją L aplaceow ską św iata fo rm u ­ łę „ais eine m eclianische M ythologie im Ge- g enastz z u r anim istischen d er alten R eligio- n e n “ 2), swoje zaś dążności i siły w ytężają gw oli zbudow aniu system u pojęć, k tó ry b y najkonsekw entniej klasyfikow ał dane przez dośw iadczenie zdobyte, oraz tak ieg o system u tw ierdzeń, k tó ry b y z ró w n ą konsekw encyą klasyfikow ał wszelkie zachodzące m iędzy elem entam i dośw iadczenia stosunki. I acz­

kolw iek w za ran iu nieledw ie p ra cy nie n ale­

ży przesądzać poglądu, ja k i będzie m iał m iej­

sce w odległej przyszłości, niem asz w ą tp li­

wości żadnej, że n a powyższej jed y n ie d ro ­ dze stopniow o znikać będzie ciężka zasłona, k tó ra od gradza człow ieka od św iata. W ięc też d ro g ą rzeczoną podąża w szelka wiedza, zw łaszcza zaś jej g ałąź — n auk i p rzyrodni-

') Mach Ernst, Dr., Die Mechanik in ihrer Entwickelung. Wydanie 5-te Lipsk 1904.

str. 505.

2) Ibidem str. 504 .

(2)

JSTs 4 cze, ta k dosadnie zw an e przez G ra ssm a n n a

„ re a ln e m i* .1)

W rzeczy sam ej, z a k ła d a ją c sobie n ajo sz­

czędniejsze i n ajp i’ostsze w y ra żen ia p o jęcio ­ w e f a k tó w 2), w iedza p rz y ro d n icza p rz ed e­

w szystkiem buduje ów system pojęć. W ty m celu w yo braża sobie św iat, ja k o zbiór ele­

m en tó w t. zw., czyli barw , to n ó w , ciśnień, p rzestrzeni, czasów; elem enty te łączy w ze­

społy lu b g ru p y , k tó re oczyw iście poza m y ślą naszą nie istn ieją, i oznacza g ru p y rzeczone

„ c ia ł“ sym bolicznem m ia n e m .3) B a d a ją c n astęp n ie w zajem n ą ow ych ciał zależność oraz przeprow adzając re z u lta ty b a d a ń p o d o ­ bnych w fo rm ę ja sn e g o pojęcia, in n em i sło ­ w y, u jm u ją c pojęciow o bieg elem entów św ia­

ta — b u d u je pow yżej w sp o m n ian y system tw ierdzeń. Z godnie zaś z założeniem sw ojem , w szystko to u siłu je u rz eczy w istn ić z ja k n a j- w iększą oszczędnością operacyj m yślow ych;

zw łaszcza s ta ra się u n ik a ć myśli n iep o trz eb ­ ny ch , co też się jej u d aje przez sch em atyzacyę o d tw a rz a n y c h w m yśli fa k tó w ; ta bow iem u ła tw ia nie ty lk o o ry e n ta cy ę w p o żą d an y ch uzu p ełnieniach i b ra k a c h , lecz ró w n ież i p rz e ­ g lą d w iadom ości daw niej n a b y ty c h , co szcze­

g ólne m a znaczenie z u w a g i n a k ró tk o trw a - ł) Grassniann Hermann (junther, D ieW issen- schaft der extensiven Grosse oder die Ausdeh- nungslehre. Cz. 1 pod tyt., Die lineale Aus- dehnungslehre. Lipsk 1844; wydanie 2-ge 1878. W e wstępie czytany: „Die oberste Thei- lung aller Wissensckaften ist die in reale und formale, von denen die ersteren das Sein, ais das dem Denken selbststandig gegenubertretende, im Denken abbilden und ihre W ahrheit haben in der Uebereinstimraung des Denkens mit jenem Sein; die letzteren hingegen das durch das Den­

ken selbst Gesetzte zum Gegenstande haben, und ihre W ahrheit haben in der Uebereinstim- mung der Denkprocesse unter sich“ .

3) Mach E., Dr., Die Mechanik, str. 526:

„Bei hóher entwickelten Wissenschaften gelingt es die Nachbildungsanweisung fur sehr viełe Thatsachen in einzigen Ausdruck zu fassen‘‘.

3) Mach E., Popular-wissenschaftlichen Vorle- sungen. I Die okonomische Natur der pbysikali- schen Forschung — die akademische Festrede.

Wiedeń, Gerold 1882: „Das Ding ist eine Abstra- ction, der Name ein Symbol fur einen comp]ex von Elementen11, oraz „Ein Korper ist eine ver- haltnissmassig bestandige Summę von Tast- und Lichtempfindungen, die an dieselben Raum- und Zeitempfindungen gekniipft ist“.

\ łość życia ludzkiego i ograniczenie pam ięci lu dzkiej.

Co dotyczę sam ego sposobu, t. j. m etody b a d a n ia czy też dociekania owej zależności w zajem nej, n a d e r w ielkie m a d la w iedzy przyrodniczej znaczenie porów nyw anie, u w a ­ ru n k o w a n e zm iennością okoliczności, czyli t. zw. m etoda przem iany. P ow yższa m eto ­ da, k tó rej zaw dzięczam y w szelkie hy potezy i t. zw. „ p ra w a “, zasadza się n a w zajem nem w zględem siebie p rzy sto so w an iu m yśli; albo ­ wiem w raz z rozszerzeniem się obszaru fa k ­ tów , do k tó ry c h p rzy stoso w aliśm y m yśl na- szę, w y n ik a sp ó r tej m yśli z now ym fak tem i w y ła n ia się zagad nienie „dlaczego?1*; nowe przy stoso w an ie m yśli, u w zg lęd n iające fa k t now y, u su w a to p y tan ie, a zarazem daw n a i po toczna ju ż idfea bodaj częściowem u ulega przeobrażeniu. S łu szn y p rzeto je s t p og ląd badacza angielskiego W hew ella, że rozwój w iedzy przyrodniczej zależy od zdolności p rz y sto so w y w an ia now ych dostrzeżeń do idei ju ż istn iejący ch , ato li nie bez częściowego chociażby idei ty c h przeobrażenia.

P od o b n e p rzy sto so w an ie tw o rz y m etodę tłu m aczen ia h y p o tezam i now ych i n iezn a­

ny ch zjaw isk. T w orzen ie h y p o tez nie je s t w y n ik iem sztucznej m etod y n aukow ej lecz nieśw iadom ie d o k o n y w a się ju ż w dziecięc­

tw ie n au k i. W tej o statn iej h y p o teza zajęła m iejsce p ro ro c tw a bezw zględnego pod ja k ą ­ kolw iek w ystępow ało ono p ostacią — w ró że­

nia, przep o w iad an ia czy też od gad yw ania n a „cłiybi-trafi.11. Niem asz p ro ro ctw bez­

w zg lęd ny ch — oto hasło współczesnej nam w iedzy; „sam o w sobie“ pojęcie bezw zględ­

ności n ie posiada ju ż dla nas żadnego zarów ­ no p ra k ty c zn eg o , ja k nauk ow eg o znaczenia i je s t uw ażan e w yłącznie za „ein m iissiger m etap h y sisch e r Begriff*1.1) A chociaż i dziś, ja k p rz ed stuleciem p y ta m y „co b yło?“ i „co będzie?11—je d n a k nie b aw im y się ju ż w p ro ­ ro c tw a bezw zględne, lecz przezornie zastrze­

gam y , ja k o odpow iedź n asz a zaw iera m niej lub w ięcej p raw dopodobieństw a, n ie je s t zaś n ig d y p ra w d ą niew zruszoną. S ądzić nam bow iem je s t d an e nie o tem , co bezw zględne, lecz w y łącznie i jed y n ie o w zajem nej zależ­

ności zjaw isk, zależności, k tó ra w y stęp u je nie Mach E., Analyse der Empfindungen.

wyd. 2, 1900.

(3)

JS6 4 W S Z E C H Ś W IA T 5 1 w przyrodzie, ta bow iem „sam a w sobie dla

wiedzy naszej i d la ocen uczuciow ych je s t n ie b y te m ",1) lecz w sch e m a ty zu jące m o d tw a­

rz a n iu n a s z e m 2) — zaznaczyć jeszcze się g o ­ dzi, że h y p o tezy zacho w ują znaczenie ty l­

ko dopóty, dopóki nie sta ra m y się u trzy m y - ' w ać ich w stan ie niezm iennym , p rzypisując j im treść isto tn iejszą, aniżeli sam ym faktom , tu d zież p rzeceniając w arto ść w iadom ości ju ż zd o bytych w zględem tych, k tó ry ch zdobycie n astąp i dopiero w m niej lub więcej dalekiej przyszłości.

R óżnica m iędzy hypotezą a t. zw. „ p ra­

wem p rz y ro d y " polega na tem , że hypotezą czyli przypuszczenie uogólnia pew n ą p ra w i­

dłowość, k tó rą udało nam się dostrzedz w bie­

gu zjaw isk „i przenosi ją n a inne w y p a d ­ ki, k tó ry c h n ig d y nie obserw ow aliśm y, j

praw idłow ość zaś ow a sam a przez się, zaob- | serw ow ana w pew nej m niej lub więcej ob­

szernej klasie zjaw isk, a raczej pojęciow e j praw idłow ości tej w yrażenie je s t t. zw. „ p ra ­ wem p rz y ro d y 1' czyli, ja k m ów i H u x ley 3), praw idłem , k tó re się d o tąd zaw sze spraw dza­

ło i, ja k oczekujem y, zaw sze też spraw dzać się będzie. 0 bezw zględnej je d n a k ścisłości jakow egoś p raw a, lub też bezw zględnej m o­

żności jeg o stosow ania, zgodnie z pow yż­

szym , nie może n aw et być m owy.

P ra w a i h yp o tezy w espół z pojęciam i czyli narzędziam i pojęciow ego ujęcia pewnych stro n rzeczyw istości'postrzeganej — pojęcia­

mi zarów no oderw anem i i ogólnem i, zawsze zaś nader pożytecznem i w znaczeniu poznaw- c z e in 4), tw o rzą niezbędne środki pom ocni-

]) Mahrburg Adam, Przyroda w naszem poj- j

mowaniu i odczuwaniu. „Myśl“ 1905. Str. 325. i 2) Mach E., Die Mechanik. Na str. 238 czy- I tamy. „W ir diirfen aber nicht vergessen, dass ! alle Dinge miteinander zusammenhangen, und j dass wir selbst mit unsern Gedanken nur ein Stiick Natur sind“; na str. zaś 240: ,,In allem diesem spricht sich durchaus nur ein eigenthiimli- cher tiefgehender Zusammenhang der Dinge aus“

wreszcie na str. 554 mówi się, że w jakiejkol­

wiek nauce „es handelt sich um den Zusammen- hang dieser Elemente1* (t. j. Empfindungen).

3) Huxley Thomas H., Lay Sermons. Lon­

dyn 1870. Wyd. 1-e, str. 340.

4) Gdyż dzięki pierwszym możemy, jak mówi Mahrburg w wyżej cytowanej pracy, analizować, opisywać i porównywać rzeczywistość postrzega­

ną, dzięki zaś drugim możemy ją porządkować pojęciowo, t. j. klasyfikować.

cze do zbudow ania ow ych dw u system ów — system u pojęć i system u tw ierdzeń, a co za te m id z ie , do od tw orzenia jak o w e jś dziedzi­

ny fa k tó w je d n y m procesem m yśli. J a k za­

pom ocą pow yższych system ów , a raczej za­

sad, k tó re jak o sto pień w yższy na ty ch się o statn ich buduje, o dtw arzać m ożna zjaw iska przeszłe i przew idy w ać przyszłe n a mocy, oczywiście, zjaw isk w danej zachodzących chw ili, dalszy w y k ład objaśni; zaw sze je d n a k pam iętać należy, że w yniki podobnych do- ' ciekań są tylko m niej lub więcej p raw d opo ­ dobne, zaś przenigdy bezw zględnie p ra w ­ dziwe.

IJ.

W szeregu n a u k p rzy ro d n iczy ch poczes­

ne m iejsce zajm uje fizyka. P rzedm iotem jej b a d a ń je s t t. zw. m atery a — pojęcie, będące sym bolem g ru p y w rażeń stosunkow o w ięk­

szej od zm iennego otoczenia trw ałości, sy m ­ bolem bynajm niej nie zbędnym , aczkolwiek nie dostatecznym pod względem naukow ym ; m etoda zaś, ja k ą fizyka p o słu gu je się w rze­

czonych badaniach, zasadza się na opisie

i w łasności m atery i pod w zględem zarów no jakości i ilości, tud zież n a takiem określeniu praw , k tó re rząd zą ową. m ateryą, że m ożna je rów naniam i m atem aty cznem i w yrażać i m atem atycznej analizy drogą w yprow adzać z nich w nioski1). P ra w a fizyczne, które sto ­ sują się nie do jed n eg o i nie do k ilku zjaw isk,

! lecz obejm ują rozległe obszary nauki, wynosi się do godności „z asad 14 czyli wniosków ogól­

nych, w yprow adzonych z licznych a ró żn o ­ rodny ch zazw yczaj dośw iadczeń.

Do rzędu zasad podobnych należy ró w ­ nież t. zw. zasada u zu p ełn ian ia u k ład u za­

kłóconego do niezakłóconej całości, zasada, będąca nicią przew odnią i potężnem n a rz ę ­ dziem m yślow em każdego badacza, w obec' nas zaś w y stęp u jąca z ta k ą siłą i pew nością logiczną, wiadom ościom in sty n k to w n y m ty l­

ko w łaściw ą, że skłonni byliśm y poczytyw ać ją za pew nik bezw zględny, g d y b y nie oko­

liczność, że, acz m im ow olnie i in sty nk tow nie, 1) „Nicht die Dinge (Kórper), sondern Parben, Tone, Drucke, Raume, Zeiten (was wir gewćihn- lich Empfiadungen nennen) sind eigentliche Ele- mente der W elt“ powiada Mach w swej kapital- , nej „Mechanice*4. Str. 523.

(4)

5 2 w s z e c h ś w i a t JSIe 4

je d n a k przez nas sam ych oraz d la celów n a ­ szych u tw o rz o n a została. P rze d ro z w aża­

niem atoli znaczenia rzeczonej zasady d la w zględnego o d tw arzan ia zjaw isk przeszłych i p rz ew id y w an ia przyszłych, należy pierw ej słów k ilk a pow iedzieć o sam ej istocie rzeczo­

nej zasady.

Ś w iat ja k zaznaczono pow yżej, sk ła d a się z e lem e n tó w 1), te o statn ie fo rm u ją „ c ia ła 11;

pew ne zaś, zresztą dow olne ciał ow ych g r u ­ p y, będące częścią n a tu ry i p raw om je j p o d ­ ległe, rozw ażane je d n a k niezależnie od tej n a ­ tu ry , n ib y „sam a w sobieu całość, tw o rz ą t. zw. u k ład y . P o ró w n y w a n ie jed n eg o i te ­ go sam ego układu, u w a ru n k o w an e zm ien n o ­ ścią ty lk o czasu, p ro w a d zi do ro z ró ż n ia n ia j e ­ go stanów , o ile u k ład zm ienia się w czasie, lu b też do pojęcia rów now agi, g d y trw a on niezm iennie w je d n y m i ty m sam ym stan ie.

S ta n y jednego i teg o sam ego u k ła d u m o g ą się m iędzy sobą różn ić je d y n ie w a rto śc ią cech stały ch czyli niezm ienny ch, k tó re p o ­ zw alają odróżnić te n o sta tn i od w szy stk ich in n y ch układów . W reszcie, s ta n u k ła d u zo­

w ie się chw ilow ym , jeśli o kreśla go ogół cech chw ilow ych, k tó re są niezb ęd n e i w y sta rc z a ­ jące d la jednoznacznego sc h a ra k te ry z o w a n ia zm ian teg o u k ła d u w czasie; zm ianę ow ego sta n u w y w o łuje zm iana w a rto ści cech, lub też t. zw. w ielkości m atem aty cz n y ch , b ę d ą ­ cych w yn ik iem zasto so w an ia do cech p o w y ż­

szych m ia ry ilo ścio w ej2). J a k w p rz y ro d zie całej istn ieje w zajem na zależność zjaw isk , ta k rów nież w u k ładzie, k tó ry je s t częścią tej p rz y ro d y i zachow uje p raw a, k tó ry m j a ­ ko część je j podlega, m a m iejsce w zajem n a

!) Albowiem „die Mathematik ist fur den Physiker eine Sprache und ein Instrument. Da man die Mathematik nur anwenden kann, wenn die Wissenschaft von unbestimmten Erfahrungen zu genau gemessenen Beziehungen fortgeschrit- ten ist, wenn sie begonnen bat, die einzelnen Thatsachen in ihrer Gesetzmassigkeitzusammenzu- fassen, so kann man behaupten dass der Grad des Fortschrittes in unserer Wissenschaft bestimmt wird nach der Anwendung der M athematiku.

W iillner Adolph, Dr., Lehrbuch der Experimen- j talphysik. Lipsk 1870. t. 1 str. 6.

2) Ile że fizyka przedstawia obszary faktów pod względem jakościowym jednorodnych, róż- j niijcych się natomiast pod względem ilościowym czyli liczbą równych części, jaką, zawierają cech}' tych faktów.

zależność cech, a przeto zależą od nich ró w ­ nież i prędkości zm ian owych, czyli t. zw.

prędkości u k ład u . T e o statn ie m ogą n ad to zależeć i od czasu, w k tó ry m się zm ieniają w artości cech czyli t. zw. w ielkości m atem a- tem atyczne. P oniew aż zaś sym bolem m a te ­ m aty cz n y m dla pojęcia zależności je s t „funk- cy a ", p rzeto prędkości u k ła d u m ożna o sta­

teczn ie przedstaw ić ja k o fu n k cy e t. z w. w iel­

kości m atem ., recte stan ó w chw ilow ych i c z a ­ su, a ró w n an ia, w te n sposób o trzy m a n e, n o ­ szą m iano „praw ró żn iczk o w y ch “ u k ład u , w istocie zaś niczem są innern, ja k k ró tk iem i zw ięzłem , zw łaszcza u suw ającem w szelkie nieporozum ienia określeniem m atem atycz- nem pojęcia „p rędkości u k ła d u 11. A toli p rę d ­ kości u k ła d u , k tó re zaw sze zależą od chw ilo­

w ego s ta n u jego , w ów czas jed y n ie zależą od czasu, g d y w y o drębn ien ie danego u k ła d u ju ż to m yślow e, ju ż też fak ty czn e, albo zupełnie n ie istnieje, albo też je s t niezupełne, ta k że ro z m a ite in n e u k ład y , lub też ty lk o części ty c h u k ład ó w odd ziaływ ają n a d a n j7 u k ład . W przeciw ieństw ie do układ ów niezakłóco­

ny ch , u k ła d y ta k ie zow ią się zakłóconem i.

W zw iązku, przeto z p o p rzed nim w ykładem , pierw sze m ożem y określić jak o tak ie, k tó ry ch pręd ko ści zależą n iety lk o od sam ego sta n u u k ład u , lecz i w p ro st od czasu; prędkości zaś u k ła d u niezakłóconego zależą w yłącznie od jeg o s ta n u chw ilow ego. Z pow yższego te d y w ynika, że przez w łączenie do u k ła d u zakłóconego ty c h czynników , k tó re zakłóca­

ją go, p ow staje u kład obszerniejszy, lecz ju ż niezakłócony; chw ilow e bowiem prędkości teg o now ego obszerniejszego u k ła d u nie b ę­

d ą zależały od czasu, a ty lk o od chw ilow ego s ta n u tego u kładu . N a tem też p oleg a p rz y ­ to czon a pow yżej zasad a u zu p ełn ian ia u k ła ­ dów zakłóconych do niezakłóconej całości.

N ierów nie łatw iej zrozum ieć rzeczoną za­

sadę n a drodze g eom etrycznej. P rzed roz­

w ażaniem je d n a k układ ów zakłóconych i n ie­

zakłó con ych z geom etrycznego p u n k tu w i­

dzenia, n ależy ro z strzy g n ąć uprzednio kw e- sty ę m atem aty czn ego przed staw ien ia każde­

go u k ład u . N asu w a się przedew szystkiem p y tan ie, azali nie d ało b y się m atem atycznie w y ra zić w łaściw ości ch a rak tery sty c zn y ch d a ­ nego u k ład u , o d ró żn iający ch te n ostatni od w szy stkich in n y ch uk ład ów . K ry te ry u m d la rzeczonego odróżnienia, ja k to ju ż powyżej

(5)

.Ne 4 W S Z E C H Ś W IA T 53 było zaznaczone, są t. zw. cechy niezm ien­

ne u k ład u , k tó re je d n a k nie w chodzą w skład jego ró w n a ń różniczkow ych; te zaś o statnie sam e przez się rów nież nie są podobnem kry- te ry u m , ile że zaw ierają w yłącznie t. zw.

w ielkości m atem aty cz n e, będące ilościowem w yrażeniem zm iennych cech danego u k ład u i nie są p rzeto niezm ienne w czasie. A toli p rzy pom ocy czysto m atem atycznych ma- nip ulacyj m ożna o trzym ać funk cy ę sam ych ty lk o w ielkości m atem atycznych u k ład u czyli ^cech jeg o zm iennych, niezm ienną w czasie, sk ąd też pochodzi jej nazw a — „nie- zm ien n ik “ . R zeczone niezm ienniki są nader c h a ra k te ry sty c z n e dla każdego układ u ; n ad ­ to role w szystkich niezm ienników pew nego uk ład u są zup ełnie spółrzędne, i w yróżnienie jak iegokolw iekb ądź z pośród nich zależy w zupełności od nas, tudzież od ty c h celów specyalnych, k tó re m am y n a widoku; przy- tem z a u w aż y ć w y pada, że fu n k c y a ja k a k o l­

w iek n iezm iennika u w ażan a je s t rów nież j a ­ ko niezm iennik. Oczywiście, że z geom e­

try czn eg o p u n k tu w idzenia niezm iennik je s t ró w n a n iem pew nej lin ii czyli zbioru ciągłe­

go p u n k tó w , w yo brażających stany, przez k tó re przechodzi kolejno jakikolw iek układ, zm ieniający się peryodycznie po opuszczeniu dow olnego s ta n u początkow ego; przeto nie­

zm iennik je s t rów nan iem linii stanów tego u k ład u , zam kniętej w sobie w sk u tek peryo- dyczności zm ian ow ych stanów ; je s t on m a- tem aty czn em p rzedstaw ieniem rzeczyw iste­

go n astę p stw a stanów danego u k ład u w cza­

sie. R zecz oczyw ista, że wobec w ielu stopni sw obody (czyli cech zm iennych danego u k ła ­ du) dziedzina w szelkich m ożliw ych stanów nie re d u k u je się ju ż do jednej linii, lecz po­

siada ty le w ym iarów , ile układ stopni swo­

body. Z auw ażyć wreszcie należy, że w zdłuż ! każdej linii stan ó w w szystkie niezm ienniki u kładu są stałe, dla ró żn y ch zaś linij w arto ­ ści ich są w ogóle różne. D la u k ła d u przeto niezakłóconego, k tó reg o w szystkie niezm ien­

niki zachow ują w ciąg u całego okresu jednę i tę sam ę w artość, każda linia stanów m a p o ­ łożenie i k s z ta łty niezm ienne; dla uk ład u zaś zakłóconego, w b ra k u podobnej w łaści­

wości niezm ienników , linie stan ó w zm ienia­

ją swe położenie z czasem, przyczem zm iany, te m ogą być bądź nagłe, bądź te ż ustaw icz­

ne. W pierw szy m w y padk u m ów im y o „im- i

p u lsie“, którego doznał u k ład , w ostatn im zaś 0 ciągłem działan iu pew nych czynników n a układ.

J a k ju ż zaznaczono powyżej, układ nieza­

kłócony krąży ustaw icznie po tej z linij s ta ­ nów, n a której je s t um ieszczony, o ile nie ulegn ie zakłóceniu czyli działaniu , k tó re nie je s t przew idziane w jego ró w nan iach różnicz­

kow ych. Okres czasu, w ciąg u k tó reg o u k ład zawsze czyni zadość sw ym p raw om ró żn icz­

kow ym , zowie się „epoką n iezakłóconości“, zaś początek lub koniec teg o okresu nosi n a ­ zwę „ k a ta stro fy 11 w h isto ry i uk ład u. R ze­

czone pojęcia — epo ka i k a ta s tro fa — m ają dla nas niezm ierne znaczenie, poniew aż k a­

ta s tro fa je s t kresem um iejętności naszej obli­

czania stanó w przeszły ch lu b przyszłych u k ła d u n a po d staw ie znajom ości jeg o p raw 1 stan u chw ilow ego, kresem , któ reg o bez w cielenia danego u k ła d u do pew nej obszer­

niejszej całości p rzekroczyć nie m ożna. T a ­ kie bow iem ty lk o w cielenie d aje możność p o ­ znania praw , k tó ry ch niem asz w dan ym układzie, a k tó re pozw alają, m iast „k atastro - f ą “, objaśniać pew ien sta n danego u k ład u stopniow ym rozw ojem ze stanó w d aw n iej­

szych. R ozum ie się sam o przez się, że i tu ­ taj dochodzim y wreszcie do k resu — „k ata- s tro fy “; znów przeto odsuw am y ją w przesz­

łość przez w cielenie naszego ju ż obszerniej­

szego u k ład u do jeszcze obszerniejszej cało­

ści, k tó rej p raw a tłu m a czy ły b y stopniow ym rozw ojem ze stanów daw niejszych ów stan, k tó reg o pow stanie było p rzy pisan e „kata- strofie“. W ten sposób po w staje d łu g i ła ń ­ cuch ogniw — układów , k a ta s tro fa zaś co­

raz bardziej i bardziej usu w a się w przesz­

łość. P roces pow yższy od suw ania w przesz­

łość k a to stro f streszcza się oczywiście, w owej zasadzie u zupełnia układów zakłóconych do niezakłóconej całości. N adto, proces rzeczo­

ny potw ierdza, że owa zasada, acz cenna i doniosłego znaczenia, przy rod niczą je s t ty l­

ko m aksym ą, niem asz bowiem żadnego k ry - tery u m , któ reb y pozw alało kategorycznie tw ierdzić, jak o w to k u pew nego b adania n i­

g d y nie nastąp i m om ent, k ied y próżne się okażą usiłow ania n asze przekroczenia p ocząt­

ku jako w ejś epoki.

N a tej powyżej rozw iniętej zasadzie uzu­

pełniania u kładu zakłóconego do niezakłóco­

nej całości opiera się inna, przez M ayera,

(6)

5 4 W S Z E C H Ś W IA T JMs 4

Jo u le a , lo rd a K elv in a, H elm holtza stw o rzo n a zasada, k tó rą zn a m y pod nazw ą zasady z a ­ cho w an ia energii. Z ogólnego p u n k tu w i­

dzenia en e rg ia p rz ed staw ia się jak o w łaści­

w a uk ład o w i w e w n ętrzn a zdolność do w y ­ k o n y w a n ia działań zew nętrznych; w iadom o rów nież, że byw a, acz nie zaw sze, je d n y m z niezm ienników u k ład u , i p rzeto w a rto ść jej pozostaje niezm ienną w ciąg u epoki nie- zakłóconości tego ostatniego. Z chw ilą je d ­ n ak n astąp ie n ia „ k a ta stro fy “ n iezm ien n ik — en erg ia in n ą o trzy m u je w artość. Otóż z a sa­

da zachow ania en e ig ii na tej p oleg a w łasn o ­ ści niezm ienników , w y o b ra żają cy ch energię, że niezm iennikiem — en erg ią u k ład u , u z u p e ł­

nionego do niezakłóconej całości, zaw sze je s t sum a niezm ienników en erg ii zarów no u k ła d u zakłóconego, ja k i w szy stk ich u k ład ó w , k tó ­ re te n o sta tn i zakłócają. T a oto w łasność w y ­ ró żn ia energ ię z pośród in n y c h n iezm ien n i­

ków , aczkolw iek w p ew n y ch dziedzinach w łasność tę i in n e p o sia d a ją niezm ienniki.

Jeż eli uzu p ełn ian ie d an y c h u k ład ó w je s t ty l­

ko fikcyjne, z a sa d a za ch o w a n ia energii m a c h a ra k te r m aksy m y przy ro d n iczej, k tó ra słu ­ ży za nić p rzew o d n ią w b ad a n ia ch . 0 ile je d ­ n a k u zu p ełn ian ie u d a je się rzeczyw iście stw ierdzić, zaś sam e u k ła d y k o n k re tn e p rz y ­ b iera ją form y, zasad a pow yższa w yraża sto ­ su n k i m iędzy zjaw iskam i, czyli staje się

„p raw em ", i ja k zw ykle — w zględnem . S łu ­ sznie p rz eto M ax P l a n c k !) zarzu ca R u d o lfo ­ w i C lausiusow i2), że k ateg o ry czn e tw ierd ze­

nie tego ostatn ieg o , ja k o b y e n e rg ia św iata b y ła w ielkością sta łą , nie m a najm n iejszeg o sensu, poniew aż n iep o d o b n a tak iej, ja k e n e r­

g ia św iata, w ielkości ściśle oznaczyć. W s a ­ mej rzeczy — wiem y, że ab so lu tn e odoso­

b n ien ie w p rz y ro d zie je s t n iem o że b n ei u kład zaw sze podlega d załaniom zew nętrzny m ; w pew n y m w ięc w y p a d k u m ieć m ożem y nie

') Planck M., Vorlesungen ueber Thermodyna- mik 97 I I I T., rozdział 2 § 135. Ob. również artykuł Wł. Gosiewskiego w t. X-ym Prac Mate­

matyczno-Fizycznych: O prawie zachowania ener­

gii i wzrostu entropii; autor udowadnia, że „za­

sada, wypowiedziana przez Clausiusa leży w sa­

mej istocie naszego umysłu, jak oraz i zasada przy czy nowości “.

2) Olausius R., Sammlung der Abhandlungen ueber die mecbanische Warmetheorie. I I 2 A. 79 Brunświk.

bezw zględną lecz p rzyb liżon ą ty lk o statec z­

ność energii. T a o sta tn ia będzie tem w ięk- i sza, im obszerniejszy je s t u kład rzeczony, albowiem w ów czas tem bardziej nikłem i w y ­ d a ją się d ziałan ia zew n ętrzn e w zestaw ien iu j z w ielkością en erg ii d an ego u k ład u . O m ył­

ka będzie ju ż stosu nk ow o nieznaczna, jeżeli pow iem y, że en e rg ia naszego u k ła d u słonecz­

n ego je s t w ielkością stałą, znakom icie zaś zm niejszy się jeszcze, g d y owem tw ierd z e­

niem obejm iem y u k ła d zn a n y ch n am gw iazd stały ch . W ów czas tw ierdzenie: en erg ia u k ła ­ du nieskończenie w ielkiego czyli en erg ia św iata je s t w ielkością stałą, nie m ając ch a­

ra k te ru p ra w d y absolutnej, posiada d la n as w ielkie znaczenie p rak ty czn e, jak o w yborna i cenna m ak sy m a przyrodnicza.

N iepo do bn a te d y nie przyznać, ja k wielkiej w ag i i doniosłości je s t rzeczona zasada u z u ­ p ełn ian ia u kład ów ju ż n ietylko dla fizyki, owej poszczególnej gałęzi wiedzy, lecz ró w ­ nież i d la w iedzy w szelkiej. P ow yższa bo­

w iem zasada, okrom u łatw ian ia w wysokim sto p n iu o d tw arzan ia zjaw isk przeszłych i p rzy szły ch p rzew idyw ania, obok znajom o­

ści, oczywiście, zjaw isk w danej zachodzą-

j cych chw ili, co ju ż sam o przez się w y s ta r­

cza, aby w ysoko sobie zasadę tę ważyć, zn a­

kom icie w zbo gaca dośw iadczenie nasze, p ro ­ w adząc do o dk ry cia ju ż to now ych m iędzy zjaw isk a m i zw iązków , ju ż też rzeczy oraz zjaw isk nieznan ych . I aczkolw iek nie n ale­

ży, p ow tarzam y , na początku nieledw ie p racy przesądzać p o g ląd u n a św iat, ja k i się u k sz ta ł­

tu je w odległej przyszłości, zw łaszcza g d y zw rócim y uw agę n a słuszne i tra fn e orzecze­

nie C. G. J . Jacob ieg o, jak o „crescu n t disci- plinae len te tard e q u e: p e r v ario s errores sero p e rv e n itu r ad v e rita te m “, to je d n a k p ew ną j e s t rzeczą, że n a pow yższej ty lk o drodze stopniow ego w zbogacania dośw iadczenia n a ­ szego i je g o schem atyzacyi zarów no fizyka, i i w szelka wogóle w ie d z a 1) zdoła osiągnąć

‘) Wiillner A. Dr., Lehrbuch der Esperimen- talph , str. 6 „W aren alle Gesetze... eines Zwei- ges der empirischen Wissenschaften bekannt, so kounte man den W eg der Erfahrung, welche zu dereń Auffinden diente, verlassen, und mit ge- anderter Methode nur durch mathematische De- ductionen ihre Folgerungen erhalten. Die Phy- sik hat diesen Punkt noch lange nicht erreicht;

j aber dahin zu gelangen, ist eine Aufgabe, welche

(7)

JMs 4 W S Z E C H Ś W IA T 55 ów niedościgniony dotychczas, z w yjątkiem

M ec h an ik i1), ekonom ii m yśli ideał — o d tw o ­ rzen ia w szystkich faktów , w chodzących w za­

kres danej dziedziny, jed n y m procesem m y ­ śli. G dy zaś n a stą p i ta chw ila, zacierać się będą g ran ice m iędzy poszczególnem i gałę- ziem i wiedzy, n a w zór rusztow ania, które, ja k m ów i filozof-przyrodnik, zrzuca się po ukoń­

czeniu budow y, bez któ reg o atoli niepodob­

na do budow y p rzystąp ić, ile że owe g ra n i­

ce ustanow ione zostały w yłącznie gw oli po ­ działow i p racy oraz zgłębieniu przedm iotu;

zaś wówczas spadnie zasłona, co człow ieka od św iata o dgrad za i „veritas nova certo tem poris m om ento d iv in a quadam hiocessitato coacta e m erg et“.

I I I .

N ajbardziej zasadnicze a d o tk n ięte pow y­

żej zagadnienia i kw estye, w chodzące w za­

kres fizyki teoretycznej i w ścisłym pozosta­

jące zw iązku z o dtw arzaniem zjaw isk p rze­

szłych oraz p rzyszłych przew idyw aniem , p o ­ ruszone zostały n iedaw no w pracy p. t. „ W y- sie sich Yorsetzen darf, und welche eines *Tages zu losen sie erwarten kann. In einem Zweige derselbeu wenigstens ist sie dahin gelangt, in der tbeoretischen Mechanik... Wie einem gros- sen Tbeile der Optik und in manchen kleinern Zweigen der Physik, man ist bestrebt, es auch in den uebrigen zu gewinen“.

l) W edług określenia Gustawa R. Kirchhoffa (Vorlesungen ueber mathematische Physik. I Me­

chanik, Lipsk, 1876), zadanie mechaniki teore­

tycznej polega na zupełnym i najprostszym opisie ruchów, napotykanych w przyrodzie. Nowe to pojmowanie mechaniki^ napo tkało pierwotnie, jak świadczy L. Bolfczmann — autor: „Vorlesungen, ueber die Prinzipe der Mechanik1*, nader silną opozycyę; obecnie zaś jest prawie powszechnie przyjęte. W r. 1870-ym Wtillner w swej „Ex- perimentalphysik u w następujący sposób streszcza historyę ewolucyi mechaniki (str. 6): „Dieselbe war ursprunglich eine empirische Wissenschaft, wie alle Zweige der Naturlehre, denn man kann nicht a priori wissen, in welche Weise die, Korper durch auf sie wirkende Krafte bewegt werden, und nach welcben Gesetzen die Korper auf einan- der einwirken; die Beobachtungen Kepplers, die

\ ersuche Galileis und Huyghens boten aber schon das Materiał, aus welchem Newton die fundamen- talen Gesetze dieser Erscheinungsgruppe ableite- te. Seitdem aber ist die Mechanik ein Zweig der Versuche und entwickelt ihre Satze an der Hand logischer Folgerungen “.

k ład y Z ak o p ia ń sk ie111), k tó ra ja k zaznaczo­

no w przedm ow ie, m ożliw ie w iernie o dtw arza brzm ienie pierw o tne w ykładów , jak ie au to r w ygłosił był w sierp n iu 1904 r. w Z ak op a­

nem, w ch arak terze p re le g en ta T ow arzy­

stw a W yższych K u rsó w W akacyjny ch. Oczy­

wiście, że „ W y k ła d y 11, zarów no ze względu na swój c h a ra k te r m onografii, że się ta k w y­

razim y fizycznej, uw zględniające najnow sze w danej dziedzinie zdobycze n au k i, ja k też ze w zględu n a za w arte w nich liczne i cenne w skazów ki, dotyczące jed nej z najow ocniej­

szych i najdonioślejszych m etod b adań p rz y ­ rodniczych, w zupełności odpow iadają celo­

wi T. W . K . W ., któro założyło sobie— „nie ty lk o zaznajam iać z ostatn iem i zdobyczam i nauki, lecz w pierw szym rzędzie — przez zapoznaw anie z m eto dam i b ad ań naukow ych oraz przez filozoficzne tra k to w a n ie każdego przedm iotu — pobudzać słuchaczy do sam o­

dzielnych p rac i bad ań, pom ódz im do w y ra ­ biania sobie św iatopoglądu, w rezultacie stw orzyć atm osferę, w której dojrzew ają um ysły w olne“ . Nie m am y je d n a k zam iaru w łaściw ie kreślenia n a tem m iejscu oceny, jakko lw iek w dzięczneby to było w danym w ypad ku zadanie — że w ym ienim y tylko do­

skonały rzeczy tej uk ład , s ta ra n n y dobór przykładów , znakom icie u przystępn iający ch w ykład, język , oraz ta k w yborną ilustracyę własności u kładu , ja k ta , k tó ra stanow i treść w ykładu szóstego2) i t. d. N atom iast, p r a ­ gniem y w ypow iedzieć kilka luźnych u w ag w kw estyach, jakie nastręczają „W y k ła d y 44.

Chodzi t u przedew szystkiem o p rz y p isy w a­

nie nauk om przy ro dniczym zadan ia przew i­

d yw ania i przep ow iadania zjaw isk, zadania, rzekom o „najw ażniejszego i najbardziej n ie­

m al p o n ętn eg o 44 — g d y jedynem i najpierw - szem ich zadaniem , je s t najoszczędniejsze i n ajp ro stsze w yrażenie pojęciow e fa k tó w 3),

•) Silberstein Ludwik, Wykłady zakopiańskie z dziedziny fizyki teoretycznej. 1904 serya I.

Warszawa 1905. Nakładem księgarni naukowej.

:) Praca p. S. podzielona jest na osiem wy­

kładów.

3) Według Macha: „W as in den Naturvorgiin- gen sich gleichbleibt, die Elemente derselben und die Art ihrer |Verbindung, ihrer Abhangigkeit voneinander hat die Naturwissenschaft aufzusu- chen. Sie bestrebt sich, durch die uebersichtliche und vollstandige Beschreibung das Abwarten neuer Erfahrungen unnothig zu machen, diesel-

(8)

5 6 W S Z E C H Ś W IA T JSl« 4

to zaś, co a u to r za zadanie uw aża, je s t z a sto ­ sow aniem ty lk o w iadom ości n a b y ty c h dla celów m niej lu b więcej p ra k ty czn y ch . P o ­ m ijając je d n a k pow yższe, m usim y zw rócić u w agę n a nieścisłość określenia pręd kości c, z k tó rą ciężka b ry ła w yrzucona zo stała z p u n ­ k tu A, ja k o prędkości danej, czyli n am a p rio ­ ri w iadom ej i określonej ściśle (str. 12).

W tak im bowiem razie, wobec danej od leg ło ­ ści od 0 p u n k tu B , w k tó ry m ta ż sam a b ry ła sp ad a n a poziom ą płaszczyznę, g d y się ją w yrzuca z tegoż p u n k tu A ze ściśle ok reślo­

n ą prędkością początk o w ą b — o d g ad y w an ie n a „c h y b ił-trafił“ p u n k tu sp a d k u owej b ry ły byłob y conajm niej zbyteczne, g d y ż b y lib y ś­

m y w stan ie określić te n o sta tn i z m a te m a ­ ty czn ą ścisłością. R a c h u n e k p ra w d o p o d o ­ bieństw a, ja k w iadom o, ta m ty lk o zasto so w a­

nie m ieć m oże i pow inien, g d zie żad n y ch p ew nych niem asz w skazów ek co do w y n ik u dośw iadczenia; w d an y m zaś w y p a d k u , okrom sto su n k u p rę d k o ści b i c, w iem y a p rio ri, że m iędzy p ręd k o ścią a odległością p u n k tu sp ad k u od p u n k tu O s ta ły zachodzi zw iązek.

O n iem niej szym b ra k u ścisłości św iadczy oznaczenie m ian em „p rzep o w ie d n i" w y ­ tłu m a cze n ia p rzez L e v e rrie ra p rzy czy n y odstęp stw U ra n u sa od p ra w K e p le ra (str. 26).

C zytam y naw et, że ten re z u lta t d łu g o letn ic h a m ozolnych ra c h u n k ó w i ro zu m o w ań w iel­

kiego astro n o m a „stanow i je d e n z n a jw sp a ­ n ialszy ch try u m fó w m etody n au kow ej p rz e­

p o w iad a n ia z ja w isk 1*. Ś m iem y w ą tp ić je d ­ nak, azali istn ieje p o dobna n au k o w a m etoda.

P rzep o w ied n ia — ta pozostałość fety szy zm u daw nego — je st niczem innem , ja k zg a d y ­ w aniem n a „c h y b ił-trafił", co ju ż sam a u to r zaznacza w innem m iejscu swej pracy , z g a ­ dyw aniem , k tó re m oże zarów no się ziścić ja k i u ro jen iem pozostać, w k aż d y m zaś razie nic nie m a w spólnego z w yliczaniem i ra c h o w a ­ niem , przez śm iałe ro zum ow anie p opartem . L e v ie rrie r an i n ie o d g ad ł now ej p la n e ty , ani też jej n ie przepow iedział, jen o , o p iera jąc się n a obliczeniach sw oich, w sk az ał m iejsce, gdzie w pew nej ściśle oznaczonej ch w ili w in ­ no się znajdow ać jak o w eś ciało, a ja k się okazało niebaw em p la n e ta N e p tu n . O d k ry ­ cie więc teg o o statn ieg o stanow i is to tn ie „je- ben zu ersparen‘£. (Mechanika, str. 7). Podobne do powyższego jest stanowisko R. Avenariusa, Ziehena i innych.

den z n ajw sp an ialszy ch try u m fó w m eto d y nauko w ej p rzew id y w an ia zjaw isk ", uczon e­

m u zaś astro no m ow i zjednało n ieśm iertelną sław ę, ile że gen iusz ty lk o m ó gł podołać Sy­

zyfow ej tej pracy.

W reszcie, co do om ówień, ja k ie m i op atrzo ­ n a zo stała zasada ciągłości ru c h u , w ą tp im y azali p o trzeb a było zapew niać, że „o m iesza­

n iu lu b sp o strze g an iu czasów dow olnie k ró t­

kich, t. j. m n iejszych od w szelkiej dow olnie p rzepisanej w ielkości, oczywiście, nie m oże być m o w y “; że „nie m ożem y sobie w yo bra­

zić, aby k o n k re tn ie spraw dzono do skonałą ciągłość ru c h u i istn ien ie prędko ści chw ilo i w ej, ja k o owej m atem aty czn ie określonej

w ielkości g ra n ic z n e jt£. P ocóż było w ogóle [ p o ru szać kw estye pow yższe w zw iązku z^za-

! sad ą ciągłości ru c h u , aczkolw iek sam e przez się słuszne. P rzecie śm iesznością b yłoby

| zakładać, że pow yższa zasada p ozostaje w za-

| leżności jakow ejś od m niejszej, lub większej spraw ności eksp erym en tato ra-b ad acza. P rz e ­ ciw nie treść pow yższej zasady w żadnym z dośw iadczeniem nie p ozostaje zw iązku, a l­

bow iem zasada rzeczona tw ierdzi in nuce:

ru c h każdego ciała odbyw a się zaw sze w spo­

sób ciągły i p o ru szające się ciało po siad a p ew ną określoną prędkość. Pow yższe tw ie r­

dzenie je st albo p raw dą, albo też błędem , w k ażd ym je d n a k razie m a ono m iejsce bez w zględu n a to, azali istn ie ją n a ziemi isto ty do m yślenia i m ierzenia zdolne, a jeśli istn ie ­ ją , to czy p otrafią k on tro lo w ać szczegóły zjaw isk fizycznych ze ścisłością dw a, trz y czy też sto ra zy w iększą, aniżeli to się dzie­

je obecnie. G ran ice owej zasady, o ile one istn ie ją , w tej sam ej w in n y się m ieścić dziedzinie, co i treść je j, w przyrodzie, k tó ­ rą się bada, p rz en ig d y zaś w ludziach — b a ­ daczach. O koliczności żadnej nie u leg ają zm ianie, g d y się do dośw iadczenia uciek am y d la zb udow ania zasady, je s tto bow iem je d y ­ n a d la n as drog a, w iodąca do zbad an ia p rz y ­ ro d y . Z chw ilą je d n a k , g d y okoliczności s ta ­ ją się n am w iadom e, m u sim y uznać je za niezależne od m yśli ludzkiej, o ile wolno tw ierd zić o niezależności od niej „p raw a p rz y ro d y u. K to b y zaś zechciał p o w ątp ie­

w ać o tem , m usiałby w ątp ić w m ożność is t­

n ien ia w iedzy przyrodniczej wogóle.

P o p rz e sta ją c n a pow yższych luźn ych uw a- i gach, m usim y się zastrzedz, że bynajm niej

(9)

JSJÓ 4 W S Z E C H Ś W IA T 57 nie żyw iliśm y za m ia ru ujm o w ać lub też za­

przeczać „ W y k ła d o m 1' rzetelnej w artości.

Ze w zględu, też n a tę o sta tn ią m oglibyśm y, co p ra w d a , szczególny jeszcze nacisk poło­

żyć n a tę okoliczność, że p raca rzeczona w zbogaca lite ra tu rę naukow ą polską.. S ą­

dzim y jed n ak , że p o stąpilibyśm y w brew p ie r­

w o tn y m a w yłuszczonym pow yżej zam ia­

rom . W iedza je s t je d n a d la w szystkich, a uczony, ja k pow iedział D escartes, je s t ty l­

ko i w yłącznie „res cogitans" czyli isto ta m y ś lą c a '). M aksym Zwpigbaum-

N O W A H Y P O T E Z Ą O P O W S T A W A N IU N O W O T W O R Ó W I B L IŹ N IĄ T

M ONOCHORYALNYCH.

N a p y ta n ie ja k pow stają i ja k ą je s t n a tu ­ ra now otw orów n a u k a nie posiada jeszcze pew nych odpow iedzi, istnieje ty lk o kilka hypotez, w bardzo ro zm aity sposób o bjaśnia­

jący ch tę spraw ę. Do liczby hypotez p rz y ­ b y ła w o statn ich czasach jeszcze jed n a k tó ­ r a za słu g u je b ardzo n a uw agę, poniew aż rzuca w iele now ego św iatła niety lk o n a po­

chodzenie now otw orów lecz n a w e t na niektó­

re teo rety czn e sp ra w y ogólniejszego zn a cze­

nia. H y potezą ta została podana przez J . B eard a 2) profeso ra em bryologii w E d y n ­ burgu.

P oniew aż głów ne założenie tej h y p o tezy je st ściśle zw iązane z n iektórem i daw niej po- daw anem i z a p a try w a n ia m i, głów nie zaś z h y ­ potezą AYilmsa, b ędącą w łaściw ie p u n k tem w yjścia dla ty ch now ych poglądów , przeto niezbędnem je s t przedew szystkiem p rz y n a j­

m niej pow ierzchow ne rozpatrzenie hypotezy W ilm sa. M ożna ją streścić w k ilk u n a stę ­ p u jący c h słow ach: Podczas wczesnego sta- dyum rozw oju d anego osobnika oddziela się pew na ilość kom órek, k tó re nie uczestniczą w rozw oju tegoż osobnika; kom órki te za­

chow ując się zup ełn ie obojętnie podczas ro z ­ w oju zarodka, p rz ed o stają się gdziekolw iek x) Cartesius: Meditationes de prima philoso- phia, 1641; polski przekład Dworzaczka (Rozmj'ś- Janie I I gie, str. 19).

2) Anatom. Anzeiger, tom X X III 1904.

i m ięd zy k om órki ró żn y ch organów , w któ-

j ry ch genezie nie m ają żadnego udziału, a do-

| piero w pew nym okresie życia osobnika, z a ­ czy n ają (praw dopodobnie pod w pływ em bodźca zew nętrznego) rozw ijać się i tw orzą tym sposobem m niejsze lu b większe nowo- tw o ry . J a k w idzim y sp raw a po w staw ania now otw orów w e d łu g W ilm sa p rzed staw ia się bardzo prosto.

W ychodząc z podobnego ja k W ilm s zało­

żenia, B eard tw ierd z i jed n ak , że sp raw a po- I w staw a n ia w szystkich now otw orów zaczy- I n ająć od najniższych, a kończąc n a mięsa-

J kach (sarcom a) i ra k u (carcinom a) nie m og ­ ła być bliżej i ściślej ob jaśniona jed y n ie z te ­ go pow odu, że ogólnie p rzyjm ow an e poglą-

! dy na przebieg życia z jednego pokolenia n a dru g ie są błędnie uzasadnione. Z ajm u jąc się od 14 la t sp raw ą praw idłow ego przebie- I gu życia od pokolenia do pokolenia, B eard i k o n statu je, że są we w spółczesnej em bryologii trz y głów ne d og m aty, a m ianow icie: 1) so­

m atyczne (cielesne) pochodzenie kom órek za­

rodkow ych 2) bezpośredni rozwój i 3) epi- geneza; na ty ch dogm atach często opierają się rozum ow ania teo retyczne. Oo do g en e­

zy som atycznej kom órek zarodkow ych to dla objaśnienia tej rzeczy w yjść trze b a z te ­ oryi W eism anna. A u to r ten w szystkie ele­

m en ty kom órkow e dzieli n a dw ie k ategorye:

kom órki cielesne (som atyczne), z któ ry ch sk ład a się cały organizm i kom órki za ro d ­ kowe, k tó re ja k o elem enty płciow e m ogą dać początek now em u osobnikow i p o to m n e­

mu. P ierw sza g ru p a to są elem enty p e łn ią ­ ce fun k cy e w egetatyw n e, d ru g ie to są ko­

m órki przeznaczone do akcyi rozm azania.

W eism ann p rzy jm u je, że kom órki zarodkow e pochodzą w p ro st od elem entów zaro d k o ­ w ych a nie od kom órek som atycznych; za nim ośw iadcza się w iększa część dzisiejszych biologów. A le są też autorow ie, k tórzy opo­

w iad ają się za genezą som atyczną kom órek rozrodczych.

P o jęcia epigenezy i bezpośredniego roz- woj u tłum aczyć bliżej nie m am potrzeby, po­

niew aż ju ż poprzednio we W szechśw iecie problem ow i tem u poświęcono obszerniejszy a r t y k u ł x).

*) Patrz artykuł E. Rosenhaucha. Wszechświat J\fo 14— 16, 1904.

(10)

5 8 W S Z E C H Ś W IA T JMś 4

T e trz y d o g m a ty B eard uw aża za zupełnie b ez p o d sta w n e i w y ra ża się o nich w n astę­

p u jący sposób: „T rzy te d o g m a ty m ogą być ilu stro w an e s ta rą z a g a d k ą co było pierw ej:

k u ra czy ja jk o ? Z asa d a som atycznej gene- | zy k om órek zarodkow ych (którą w o sta tn ic h j czasach ta k ż e W ald ey er odrzuca) p rz y jm u je że k u ra p ro d u k u je z tk a n e k sw ojego ciała now e ja jk a —je st to jed en z n ajb ard ziej b ez­

sensow nych poglądów w ygłoszo nych k ie d y ­ kolw iek w nauce. W m yśl tej zasad y w szy st- I kie elem enty, które m a ją w y tw o rz y ć się dro- | g ą p o d ziału ja jk a m a ją b ra ć u d z ia ł w tw o ­ rz e n iu now ego o rg a n iz m u — rzecz, k tó ra n i­

g d y m ieć m iejsca nie może. T ym czasem od ro k u 1759 pod nazw ą epigenezy pojm ow an o stopniow e u tw o rzen ie się np. n ow ego k u r ­ częcia z w szystkich p ro d u k tó w ró ż n ic o w a ­ nia, zupełnie ta k sam o ja k dom j e s t zbudo­

w a n y z m asy cegły i in n eg o m a te r y a łu “.

P rz y jm u ją c , że ca ły m a te ry a ł tw órczy zło­

żony w ja jk u zu ży w a się n a w y tw o rzen ie organizm u, nie u w z g lę d n ia się zu p ełn ie od­

dzielnej gen ezy k o m ó rek zaro d n ik o w y ch (elem. płciow ych). W obec teg o kom órki zarodkow e tw orzyć się m ają z kom órek c ia ­ ła, nie stan o w ią zaś ła ń c u c h a ciągłego po

sobie n astę p u ją c y c h g en eracy j. O tóż w e­

d łu g B eard a te g o p rz y jm o w a ć nie może.

Jeż eli zaś kom órki zarodkow e n ie rozw i­

ja j ą się z ciała (soma), to bezpośredni i’ozwój (p reform acy a) i epigeneza sta ją się nieuza- sadnionem i dogm atam i.

Z ałatw iw szy się w te n spesób z pow yższe- m i teo ry am i, B eard ro z p a tru je teo ry ę W eis- in an n a o ciągłości plazm y zarodkow ej; u w a­

ża ją za je d y n ą m ożliw ą do przyjęcia. W e­

d łu g tej teo ry i elem en ty zarodkow e sta n o ­ w ią n ierozerw any łań cu c h , a więc istn ieje ciągłość p lazm y zarodkow ej. Do tej teoryi B eard dodaje kilka b ard zo ciekaw ych i o ry g i­

n aln y ch szczegółów. K om órki zarodkow e, | ja k w iadom o, nie p o w s ta ją n ig d y zaraz j z pierw szem dzieleniem się zapłodnionego ja jk a , lecz nieco później. Otóż B eard dow o­

dzi, że ja jk o zapłodnione nig d y nie d a je p o ­ czątku now em u osobnikow i lecz pręd zej no ­ w ym f(w tó rn ym ) k o m ó rk o m zaro d k o w y m , i ta k że w pew nym stad y u m w szystk ie kom ór­

ki po to m n e zap ło dn io nion ego ja jk a ró w n a ją się kom ó rk om zaro dk ow ym . K a ż d a z ty ch

kom órek zarod ko w y ch (w tórnych) zdolna i je s t w ytw orzy ć całe in dy w idu um . P rócz

! ty c h k o m órek B eard p rzy jm u je jeszcze obec­

ność inn ych , z k tó ry c h pow stać m a bezpłcio­

wy osobnik w p o staci larw y, lub też u w yż­

szych zw ierząt cho rion U każdego g a tu n ­ k u zw ie rzą t liczba tak ich w tó rn y ch kom ó­

re k zarodkow ych je s t zaw sze stała: 2, 4, 8, 16, 32. 64 i t. d, i ta k np. u ż a b y = 8 , u spo- 1 d o u s ty c h = 1 2 8 i t. p., innem i słow y jajk o zapło dn ion e dzieli się na p ew n ą s ta łą u w szy­

stk ich g a tu n k ó w liczbę kom órek p o to m ­ nych (żaba 8, spo du ste 128), z k tó ry c h k a ż ­ da może w y tw orzy ć now ego osobnika.

Zaw sze ty lk o je d n a z pośród liczby kom ó­

rek w tó rn y c h zarodkow ych idzie n a u tw orze­

nie now ego osobnika, reszta zaś ty ch kom órek przechodzi w ciało osobnika, tw o rząc p rako - m órk i późniejszych p ro du któw płciow ych te ­ goż osobnika.

N a p o dstaw ie wyżej pow iedzianego b a r­

dzo łatw o je s t w w ielu p rzy p ad k ac h w y tłu ­ m aczenie pochodzenie bliźniąt; jeżeli m ian o ­ wicie dw ie tak ie w tó rn e kom órki zarodkow e zupełnie jednocześnie ro z w ija ją się n o rm al­

nie, to re zu ltatem rozw oju będą dw a mono- ch oryalne bliźnięta odziane w spó ln ą kosm ów- ką. P od słow am i „m onochoryalne b liźn ięta1' rozum ieć należy b liźnięta pow stałe w e­

w n ątrz w spólnej kosm ów ki (choryonu, a więc nie b liźn ięta, k tóre p ow stały przez jedn oczes­

ny rozw ój d w u zapłodnionych jaj). U czło­

w iek a iden ty czn e b liźn ięta sp o ty k am y w 2b%

w szystkich przy p ad k ó w rozw oju bliźn iąt:

ta k częste p rz y p ad k i stanow czo p rzem aw ia­

ją pi’zeciw ich „przypadkow ości; tłum aczyć je należy n agłym podziałem rozw ijającego się ja jk a lu b przez jednoczesny rozw ój dw u w tó rn y ch k om ó rek zarodkow ych. M yśl o po­

chodzeniu b liźn iąt z rozw ijającego się ciałk a kierun kow eg o je s t nadzw yczaj hy potety czn ą.

U n iek tó ry c h ssących „identy czn e b liź n ię ta 11 p o w sta ją n adzw yczaj częstą. B eard z n a j­

dow ał w m acicy u owiec często „iden tyczne bliźnięta** (niezależnie od tego, że owce rodzą zazw yczaj 2 — 3 m łodych). Z n an e są też w lite ra tu rz e p rz y p ad k i, w k tó ry c h znajd o ­ w ano po 4, albo 8, lu b n aw et więciej „iden­

ty czn y c h b liź n ią t14 w je d n y m choryonie (Ih erin g , K oelliker). W obec ty c h fa k tó w d aw ne m niem anie, że z ja jk a m oże p ow stać ty lk o je d e n em bryon zup ełn ie upada.

(11)

JMł 4 W S Z E C H Ś W IA T

P rzechodzim y do rozw oju now otw orów . Jeż eli m ianow icie dw ie lub kilka w tórnych kom órek zarodkow ych rozw ija się ró w n o ­ cześnie lub nierów noczośnie, lecz ta k że je d ­ n a z nich ty lk o rozw ija się stosunkow o szyb­

ko i norm alnie, inne zaś rozw ijają się pow ol­

nie (lub n aw et zu pełnie długi czas nie rozw i­

ja ją się, a dopiero później) i nienorm alnie, w tak im razie o trzy m a m y w rezultacie roz­

woju osobnik d o jrza ły z jed n y m lub kilkom a now otw oram i, zależnie od tego, ile w tórn ych kom órek rozw ijało się nienorm alnie a więc kom ó rk a zarodkow a w tó rn a rozw ijąca się no rm aln ie u tw o rzy ła now ego osobnika, rozw i­

jające się zaś n ien o rm aln ie u tw o rzy ły now o­

tw o ry . A zatem now otw ory są w edług B earda p ro d u k tem rozw oju niezupełnie i nie­

no rm aln ie ro zw iniętych kom órek w tórny ch zarodkow ych, k tó re ro z w ija jąc się norm alnie m ogłyby w ytw orzyć całe osobniki, albo też id en ty czn e bliźn ięta. Nie m ogę tu ta j rozb ierać ró ż n y ch rodzajów now otw orow i I ani też kw estyi, czy do nich w szystkich moż- n a zastosow ać opisyw aną hypotezę, ponie­

w aż je s t to sp raw a zb y t specyalna, m nie zaś chodzi g łó w n ie o sam ę teoretyczną zasadę.

C zęsto m oże się zdarzyć, że niektóre z t a ­ k ic h w tórnych k om órek zarodkow ych m ogą podczas rozw oju d an eg o osobnika być p rz e­

niesione do in n y ch organów i tam dopiero, ja k to ju ż p rzyjm ow ał W ilm s, w pew nym okresie czasu m ogą zacząć się rozw ijać i przekształcać w now otw ory: tem tłum aczy się pow staw an ie now otw orów w różnych organach. A zatem w ed łu g tej hypotezy każd y now tw ór je s t n ienorm alnie ro zw inię­

ty m „ z a b łą k a n y m 11 em bryonem , a kom órki tw orzące te n ow o tw o ry są t. zw. „w ędrują-

cem i k om órkam i zarodkow em i11.

J a k ju ż wyżej zaznaczyłem , g d y b y k ażda z ty ch kom órek w ę d ru jący c h (w tórnych ko- 1 m órek zarodkow ych) ro zw ijała się zupełnie no rm alnie i we w łaściw em m iejscu, m ogłaby przem ienić się w p ro d u k ty płciow e i w y tw o ­ rzyć całego now ego osobnika.

F ak ty czn ie k aż d y o rg an izm , a n aw et k aż­

dy o rg a n ciała zw ierzęcego nie je s t w olnym w edług hyp o tezy od m ożliw ości „zara żen ia11 się przez ta k ie w ędrujące kom órki zarod­

kow e. D r. W itold G ądzikiew icz.

O D Z IA Ł A N IU S U B S T A N C Y J B A K T E R IO B Ó J C Z Y C H I M A R T W Y C H

B A K T E R Y J .

Oto dw ie kw estye, k tó re m uszą b ezw aru n ­ kow o intereso w ać każdego p r a k ty k a — bak te- ryologa. P ierw sza z nich dotyczę d ziała n ia i stosow ania su b stan cy j bakteryobójczych;

bad ań nad tą k w e sty ą w o sta tn ic h czasach w idzim y liczbę b ardzo znaczną; n a ty m też g ru n c ie w yrosła rokująca ogrom ną p rz y ­ szłość teo ry a leczenia surow icą.

D ru g a kw estya, m niej niżeli poprzednia dotychczas opracow ana, dotyczę p y tan ia, co dzieje się z bak teryam i, zabitem i w ew nątrz org anizm u gospodarza? Czy nie m ają one żadnego ju ż udziału w praw idłow em fu n k - cyonow aniu odpow iednich organów ; czy za­

chow ują się w ten sam sposób, ja k i inne ciała obce; czy w y k a zu ją w dalszym ciągu działalność tru ją c ą podobnie, ja k b ak tery e żyjące i t. d.?

P . A. P ettersso n robił dośw iadczenia nad w pływ em solonego m asła na b ak tery e g ru ź ­ licy, używ ając m asła o rozm aitej procen- towości soli k uchennej. W e w szystkich p rz y ­ pad kach p. P e tte rsso n p rzek on ał się, że ba­

k tery e gruźlicze tra c ą sw oję zjadliw ość w przeciągu bardzo kró tk ieg o czasu. S p o­

strzeżenie to m a je d n a k większo znaczenie teoretyczne, niżeli p ra k ty c zn e, g d y ż dla osią­

gnięcia celu trze b a używ ać dużej ilości m asła solonego.

C iekaw e b ad a n ia przeprow adzili pp. T u rro , T aru ella i P re sta nad działaniem drożdży p i­

w nych n a dw a szkodliw e m ikroby: g ron - kowce (staplylococcus) i paciorkow ce (stre- ptococcus). Podczas dośw iadczeń p o stęp o ­ w ano w n astę p u ją c y sposób: w ciągu pięciu do d w u n a stu d n i zastrzy k iw an o b adanem u zw ierzęciu pod skórę około 10 cm3 drożdży piw nych z hodow li kropelkow ych. R ezu l­

ta t b y ł tak i, że ju ż po czw artym a najdalej szóstym d n iu zw ierzę było uodpornione przeciw ko paciorkow com i gronkow com ,

W y jaśn ien ie d ziałan ia d rożdży piw nych opiera się na teo ry i fa g ocy to zy M iecznikow a polegającej na tem , że białe krw in k i i w ię­

ksze kom órki pew nych narządów , t. zw. „fa- g o c y ty “ p o ch łan ia ją b ak tery e, do stające się do organizm u, i niszczą je.

(12)

6 0 W S Z E C H Ś W IA T JSIŚ 4

Otóż -w"przytoczonym pow yżej p rz y p ad k u 1 z a strz y k n ię te k o m ó rk i drożdżow e, za w iera­

jące su b stancyę b akteryobójczą, jak o ciało obce, zo stają poch ło n ięte przez b iałe k rw in ­ ki i straw ione, w sk u tek czego su b stan cy a bak tery obójcza w raz z irinem i o statec zn em i p ro d u k ta m i traw ie n ia k rw in ek p rzed o staje się i do soku ciała i d z ia ła zabójczo n a p a c io r­

kow ce i gronk ow ce.

Z upełnie innego rod zaju je s t w łaściw ość baktery obójcza n iek tó ry ch zw iązków a ro m a ­ tycznych, k tó re w o statn ik czasach zaczął do- k ład an iej badać p. H. M ara: terpineol, n itro - benzol, h elio tro p in a i w an ilin a. W sz y stk ie one w yk azu ją energiczne w łasności an ty se- ptyczne. Ic h w łaściw ość b ak tery o b ó jcza m a polegać n a tem , że b ędąc w zn a czn y m sto p ­ niu zw iązkam i re d u k u jącem i, p rz y c z y n ia ją się do w ydzielania tle n u w olnego, k tó ry , zw łaszcza in s ta tu nascendi, d z ia ła zabójczo n a b akterye. W y d z ie lan ie się tle n u w o ln e­

go m ożna k o n tro lo w ać zapom ocą ro z tw o ru m ączki z jo d k iem potasow ym .

R ów nież ciekaw e są b a d a n ia n ad zjaw i­

skiem , że dzieci p rz y p ie rsi rzadziej za p a d a ­ ją n a choroby, w y w o ły w a n e przez b a k te ry e , ! niżeli te, k tó re k a rm ią się in n em i p o k a rm a ­ mi. D la w y jaśn ien ia teg o z a g a d n ie n ia p. M orro zb ad ał m leko m atczyne, k tó re o k a­

zało się zupełnie d o b rą p o ży w k ą d la bakte- ry j. W y n ik a zatem stąd , że m leko to n ie p o siad a aleksyn, ty lk o d o starc za dzieciom p rz y piersi m a te ry a łu do tw o rz e n ia ty c h zw iązków .

W szystkie pow yższe b a d a n ia w y raźn ie w ykazują, ja k złożone n ieraz zachodzić tu ta j m uszą reak cy ę chem iczne.

S u b sta n cy ę w y tw orzone przez żyw e b a k ­ terye, p o siad ają w n ie k tó ry c h ra zac h n a d ­ zw yczajną odporność. D ośw iadczenia k tó re p rz ep ro w ad ził p. S te in b erg , uw ido czn iają to doskonale. Z a strz y k n ię te m artw e b ak tery e g ruźlicy w y w o łu ją w żyw ym organiźinie te sam e objaw y, co i b a k te ry e żyjące, z tą ty l­

ko różnicą, że p rzeb ieg chorob je s t ła g o d ­ niejszy. Jeż eli za strzy k n iem y odpow iednio znaczną daw kę, to w y stęp u ją ty p o w e g u z y tuberk u liczn e.

W y n ik a stąd, że pato lo g iczn e zm iany, j a ­ kie zachodzą w organ izm ie ży jący m pod w pływ em b a k te ry j gru źlicy , zależą od z a w a r­

tej w plaźm ie kom órki b a k te ry a ln e j su b stan -

cyi, w y trzy m u jącej k ilk a k ro tn ą sterylizacy ę w p arze w odnej.

W yciąg u ty c h su bstan cy j tru ją c y c h (to k­

sycznych) w stan ie n a tu ra ln y m o trzy m ać się d o tąd n ie udało, gd y ż w szy stk ie środki w y ­ ciągające, ja k np. alkohol, eter lub chloro­

form , zm ien iają ich skład, a co za tem idzie i ich w łasności ch a rak tery sty c zn e

hjr.

S P R A W O Z D A N IE .

Dr. E r n s t S c h w a l b ę : Die Morphologie der Jlissbildungen des Menschen und der Tiere. Ein Lehrbuch fur Morphologen, Physiologen, prakti- sche Aerzte und Studierende. I Teil Allgemeine Missbildungslehre (Teratologie); eine Einfiihrung in das Stadium der abnormen Entwickelung.

Z 1 tablicą i 165 rysunkami w tekście. Str.

X VI -f- 230. Jena, Fischer, 1906.

Zdaje się że od czasów Izydora Geoffroy Saint- Hilairea (1837) jest to pierwsza próba przedsta­

wienia danych teratologicznych jako samodzielnej gałęzi nauk morfologicznych. Potrzebę takiego ujęcia w jednę całość niezmiernie obficie mnożą­

cego się materyału teratołogicznego, oraz zesta­

wienie go z danemi embryologii doświadczalnej — odczuwano oddawna, bo chociaż dotychczas nie przestawano oficyalnie traktować teratologii jako część podrzędną anatomii patologicznej (? !), za­

miast uznać znaczenie jej jako działu embryologii ogólnej—jednak sam zakres i kierunek obecny nauki znacznie przerastał tą zbyt skromną wy­

znaczaną jej rolę. Zjawienie się książki Schwal- bego jest w danym razie faktem znamiennym, chociaż autor w wielu miejscach nie potrafił wy­

zwolić się zupełnie z pod wpływu wielu przesta­

rzałych już na ceł i zakres tej nauki poglądów.

Po wstępie i próbie określenia pojęcia „po­

tworności'1, przyczem autor słusznie zwrócił uw a­

gę na związek pomiędzy potwornością a waha­

niem osobnikowem, chociaż niesłusznie wyrzuca potworność „poza granice zmienności11 — ma­

my krótki zarys historyi teratologii oraz wykaz najważniejszych źródeł literatury. Następnie idą rozdziałyr: o stosunku teratologii do nauk po­

krewnych (możnaby tu zaprotestować przeciw sposobowi pojmowania przez autora stosunku terat. do anatomii patologicznej) o embryologii doświadczalnej i doświadczalnej teratologii, o re- generacyi i jej związku ze zjawiskami teratologicz- nemi, o stosunku teratol. do anat. porównawczej, 0 dziedziczności. Dalej autor traktuje o fizyolo- gii potworów, o czasie tworzenie się potworności 1 teoryi „wstrzymania rozwojowego11, o stosunku teratologii do anat. patologicznej, a w szczegól­

ności do teoryi powstawania nowotworów, a wresz­

cie o przyczynach tworzenia się potworności

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wspomniana pani doktor (wierzyć się nie chce – ale kobit- ka ponoć naprawdę jest lekarką!) naruszyła ostatnio przepi- sy.. Może nie kodeks karny, ale na pewno zasady obowiązu-

Teraz załóżmy, że wykorzystujemy nasz smartfon, który rozgłasza w sieci lokalnej pytanie o pobliskie restauracje i odbiera odpowiedzi nadawane przez usłużne urządzenia

Fabryczny lubelskie chełmski 6,23 Lesznowola mazowieckie piaseczyński 13,23 Ruda‑Huta lubelskie chełmski 6,25 Puszczykowo wielkopolskie poznański 13,18 Ulhówek lubelskie

Więc jeżeli będziemy zaśmiecać, będziemy zabudowywać, będziemy zmniejszać te powierzchnie dolin, które zajmują rzeki, to tak naprawdę niedługo będziemy mogli

Adaptacja, jakiej podlega powieść przekształcana w film, sytuuje się w porządku remediacji jako przejście z jednego me- dium do innego, jednak usytuowana jest nieco na uboczu, gdyż

Mój kolega, zapytany przez nauczyciela, nigdy nie zbaranieje. Przy mnie nigdy nie będzie osowiały. I musi pamiętać, że nie znoszę.. Tak samo nie cierpię jeszcze jednej cechy

podać kilka zdań na temat literatury w danej epoce, przedstawić założenia w innych sztukach epoki, scharakteryzować wybrane dzieła (ogólne informacje), wskazać odniesienia do

1) Każda zmiana treści uchwały 28.V będzie zmniejszeniem jej, obniżeniem, w gruncia rzeczy anulowaniem jej. Z programu zasadniczego narodu przemieni się ona w