1
S P I S Z A W A R T O Ś C I T E C Z K I — f r f e T . .
. p.s.iM. U a l £ 4 juefc...
£ i $ O | 0 0 s £
I. Materiały dokum entacyjne
1/1 - relacja właściwa
J
]K - ^ \I/2 - dokumenty (sensu stricto) dot. osoby relatora v ^ ^ I/3 - inne materiały dokumentacyjne dot. osoby relatora —•
II. Materiały uzupełnieniające relację
^
v - ^ ^ ^ III. Inne materiały (zebrane przez „relatora” ):J
IC-M 4-Xy111/1- dot. rodziny relatora
III/2 - dot. ogólnie okresu sprzed 1939 r — III/3 - dot. ogólnie okresu okupacji (1939 -1945) III/4 - dot. ogólnie okresu po 1945 r.—
III/5 - inne... —"
IV. Korespondencja b-5
V. W ypisy ze źródeł [tzw.: „nazwiskowe karty informacyj
VI. Fotografie
^
2
3
Jedna z wielu.
Stefania Skomiał pś."Stefa" ur.04.07.1925r w Kocierzewie pow.Łowicz.
Jako 17-letnia dziewczyna wyjechała z rodzinnej wsi do Warszawy, gdzie w latach. 1942-1944 uczęszczała do Miejskiej Szkoły Handlowej dla dziewcząt. Za pośrednictwem, znanego jej przedtem, Juliana Walędziaka ,ps."Krzeptowski", członka Powstańczych Oddziałów Spec
jalnych "Jerzyki", wiosną 194'3r złożyła przysięgę przed Zastępcą Komendanta POS "Jerzyki" - Zdzisławem Pajewskim ps."Zych". Została
jedną z kilku łączniczek tego zgrupowania. Jej ówczesna działalność ograniczała się głównie do przenoszenia broni, granatów itp. do wskazanego miejsca /"meliny"/ lub bezpośrednio wskazanej osobie.
W taki właśnie sposób, jesienią 1943r, dostarczyła 2 szt. parabelum wraz z zapasowymi magazynkami pch."Krzeptowskiemu", który m.in. był d-cą sekcji w oddziale specjalnym POS "Jerzyki". Broń była potrzebna do zastraszenia kasjerki/-ek/ w sklepach "Meinla" /"Mur fiir Deutche"/
i ewentualnej obrony. Pieniądze potrzebne były do zasilenia kasy organizacji. Akcje takie przeprowadzono w dwóch sklepach "Meinla":
na Placu Trzech Krzyży i na Nowym kwiecie. Więcej takich akcji nie przeprowadzano, gdyż Niemcy zastosowali ochronę tego rodzaju
sklepów.
Łączność z organizacją "Stefa" utrzymywała za pośrednictwem
podchorążego "Krzeptowskiego" /jej przyszłego męża/, a w szczególnych przypadkach kontaktowała się z Z-cą Komendanta POS "Jerzyki"
por.Zdzisławem Pajewskim ps."Zych".
11 II
Wiosną 1944 r, na skutek wsypy, nastąpiły w organizacji POS "Jerzyki"
liczne aresztowania /"Tarczyn", "Gustaw" z ojcem, "Myszka" i inni/.
W porę ostrzeżony "Krzeptowski" uciekł do Łowicza, gdzie podporządko
wał się d-cy placówki "Żołądź" - Stanisławowi Jaśce ps."Zryw"., Por.Zdzisław Pajewski "Zych" również gdzieś wyjechał z Warszawy.
"Stefa" straciła wówczas kontakt z organizacją POS "Jerzyki".
Po zakończeniu roku szkolnego /czerwiec 1944r/ przyjechała więc do swej rodzinnej wsi Kocierzew. Tam wkrótce odnalazł ją podchorąży
"Krzeptowski" i zapoznał z d-cą placówki "Zrywem", a ten z kolei
i
j A
| 4Wpłynęło dnia __ Y 1
LJz.
w .
4
I jL
2
przedstawił ją kierownikowi komórki wywiadowczej działającej na terenie rejonu północnego Łowicza "Stodoła" /gm. Jeziorko z siedzibą w Chąśnie/. Jej zadaniem m.in* było notowanie /zapa
miętywanie/ numeracji i znaków-symboli na przejeżdżających przez tamten teren pojazdach niemieckich. Jednak jej najważniejszym czynem było towarzyszenie - z parabelką w torebce - pch."Krzeptowskiemu"
przy likwidacji zdrajcy i pracownika gestapo w Łowiczu -
M.Puchalskiego. Miało to miejsce pod koniec lipca 1944r w Łowiczu na ul.Zduńskiej• Przebieg tej akcji opisany jest w książce
Cv.teżeńskiego pt." My chłopcy też wojsko " w rozdz. " Trzeci wyrok ", str.126-137.
15 sierpnia 1944r, gdy w Warszawie lała się krew powstańców,
"Stefa" i "Krzeptowski" wzięli cichy ślub.
Na skutek prześladowań przez UB latem 1945r "Stefa" z mężem wyje
chała do Dusznik-Zdroju /Kotlina Kłodzka/,
Pod koniec 1947r Walędziakowie przyjechali do Łodzi.
25 maja 1975 r Stefania Walędziak "Stefa" / z d.Skomiał / zmarła
<
po ciężkiej chorobie, przeżywszy niespełna 50 lat.
Działalność konspiracyjną zabrała ze sobą do grobu.
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
"
W Wa.
Stftdó. Handeleschule fllr Madchen Warschau Smolnastr.
Stempel der Schule
Miejska Żeńska Szkoła Handlowa I St.
Warszawa Kilińskistr. 3
3 E S C H E I U I G ,11 H G
Hierdurch wird bescheinigt,
dasr
Skumiat“Stefania
SchttlerinJ.- der /podłużna pieczęć Szkoły/
die Abschlusepllfung bestanden
hat.
Warschau, den24. Juni 1944*
/podpis/ . Dr. J. Dzierżyński
• /\
podłużna pieczęć Szkoły
17
18
19
20
21
U.T..
ZAKŁADY WYTWÓRCZE TRANSFORMATORÓW M-3
I PRZEDSIĘBIORSTWO PAŃSTWOWE WYODRĘBNIONE Łódź, ul. Kopernika 56/58
T E L E F O N Y :
C en trala 250-60 i 250-61 D y r. N aczelny 111-77 D y r. Finansow y 115-82 Biuro Z aopatrzenia 191-77 Biuro S p rzed aży 162-31
M agazyn 176-98
W artow nia 190-57
ADRES K O LEJO W Y : dla p rzesy łek w agonow ych Stacja Łódź - K arolew bocz
n ice w łasne
dla p rz e sy łe k drobnicow ych S tacja Łódź - k a lis k a
KONTA BA NK O W E:
N. B. P. O d d ział Łódź konto N r 134-110/2615
„ sp ecjał. 112/2615 Bank ln w esty c. Łódź
W asz zn ak : W asze pismo z d n ia : N a s z z n a k :
r
w s p r a w i e :
27*10.I951r.
Ł ó d ź , d n i a ... ... 1 9 5 ...r .
?■ EL i ®'«
Niniejszym zaświadcza się,że Ob.Walędziak Stefania córka Pawła ur.4.7.1925r. zam w Łodzi ul.Grabskiegc Nr.62 była zatrudniona w naszych Zakładach od dnia 5.7.l950r. w charakterze rachmistrza.
Zwolniona zostaje z dniem 27.10.1951r. na właśni
■n r* n e> _
22
23
m i i r l 7 i n )
24
25
26
27
a/-t
W
aI
C e z a r y L e że ń s k i
M y c h ło p c y też w o js k o
W Y D A W N IC T W O M IN ISTERSTW A O B R O N Y N A R O D O W E J
28
drzwi małej knajpy. Totutaj.Idzie dalej.Stefai Julek też nie zatrzymująsię. Przechodząobokrestauracji i stają przy wystawiesklepuKolasińskiegoz farbami. Prowadząożywionąrozmowę, udając żesąnią całkowi cie pochłonięci.Jednocześniebacznie obserwujądrzwi. Widząstąddobrze wszystkichwychodzących. Prawie przezpółgodzinyczekają. Puchalskiegonie widać. A możeobserwatorzypoprostuzostaliźle poinformowani?Wokół,w promieniukilkudziesięciu metrów, kręci się kilkuludzi z obstawy. Łączniktkwi naprzeciwległymtrotuarze. Wreszcie drzwi się otwie rają. Stajew nichpotężnej budowy mężczyzna. — ToPuchalski...— szepcze Julek. Łącznik, jak gdybyto słyszał,potwierdzaskinieniem głowy. Niczegonie podejrzewającyPuchalski idzie w kierunku ulicyZduńskiej.ZanimStefapod rękę z Julkiem, łączniki obstawa. „Krzeptowski” przyspieszakroku. Chcejak najprę dzej zmniejszyćdystans,dzielący goodkonfidenta, przybliżyćsię naodległośćstrzału, zająć dogodnąpo zycję i skończyć jak najprędzej.Cośgojednakwstrzy muje. Czyżbyto instynkt?Przeczucie?Samnie wie dokładnie dlaczego, ale jeszcze nie wyciągabroni. Czeka. Idą dalej w kierunku Starego Rynku(Kościusz ki). Naglezesklepuwychodzi kilkuniemieckichżołnierzy. Gdybyprzedchwiląstrzelił,wystrzał wywabiłbyich na ulicę, a wtedynawetobstawa bynic nie pomogła. W du chu błogosławi ten nie wiadomoktóryzmysł, czy też po prostuzwykłą ostrożnośći chęćodwleczeniadecydują cegomomentu. Żołnierzeznikają w poprzecznej ulicy. Puchalski znowujestsam. Julekzupełniezapomniał o Stefie, o tymżekurczowo ściskajej ramię, żeniemal ją ciągnie przyspieszając kroku. Sąjuż blisko, prawietuż zakonfidentem. Chłopa-
dorestauracjinaroguZduńskiej i NowegoRynku. Tam czekająkapitan^Kordzik” i jegoludzie, mającyubez pieczaćakcję. Sądobrze znani w Łowiczu, dlategonie możnaim powierzyćtegozadania. Przystąpiądowalki tylkow ostateczności. Kapitanzerkazza kuflapiwa. Tychdwoje, którzy teraz wchodzą załącznikiem, nadająsię jegozdaniemdo freblówki,a nie dowykonaniawyroku. W dodatkuta dziewczyna... Czyonzwariował?W rozkazie wprawdzie nie było mowyo płci drugiego uczestnika, ale to się chybasamo przezsię rozumie... „Kordzik” zastanawiasię, czy nie odwołać akcji. Na razie zapraszająprzybyszów dostołu. Stawiająprzedni mi jajecznicę. Wszyscyprzyglądająsię dwojgumłodym. Toczysię obojętna rozmowa, ale wkrótce pada pytanie: — Jak chcecie to przeprowadzić? — Niewiem... — odpowiada„Krzeptowski”. — To zależyodsytuacji. Będę improwizował... Kręcągłowami z powątpiewaniem, ale akcji nie od wołują. Pogodzinie przychodzi pierwszawiadomość odgrupyobserwatorówczatującychnaPuchalskiego. — Siedzi w swojej knajpie naNowymRynkuwraz z kilkuwłasowcami i żandarmami.Jest z nimi gestapo wiec Wasyl z pochodzeniaUkrainiec. Piją wódkę. Pokilkunastuminutach następnysygnał: — Szykują się dowyjścia. — No to nawas czas— decydujekapitan. Juleki Stefawychodzą. W chwilę ponichrestaurację opuszcza ubezpieczenie. „Krzeptowski” bierzepod rękę swą towarzyszkę. Idą północnąstronąNowego Rynku. Kilkanaściemetrówprzednimi łącznik. Dlapostronnych obserwatorówwszystkowyglądazupełnienaturalnie. Ot,zwykliprzechodnie, jakichw tej chwili naulicy wielu. Łączniknieznacznieodwraca głowę. Wskazuje im