• Nie Znaleziono Wyników

Synkretyzm a kultura sarmacka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Synkretyzm a kultura sarmacka"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Tazbir

Synkretyzm a kultura sarmacka

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (16), 43-57

(2)

Janusz Tazbir

Synkretyzm a kultura

sarmacka

S yn tezam i d ziejów p aństw i n arod ów rządzi fa k ty czn ie chronologia, historią l i ­ teratu ry czołow i pisarze, d ziejam i k u ltu ry w r esz­ cie o siągn ięcia ojczystego kraju autora w tym za­ kresie. M ożna sob ie jednak w yob razić i taką h isto ­ rię P olski, która u k azyw a łab y jej przeszłość w cią­ gach zależn ych od form b ytu państw ow ego: a w ięc k olejn o P olska w ok resie rozdrobnienia feu d a ln eg o (XIII w iek ), P olska jako przeciętn e p aństw o eu rop ejsk ie (X IV — X V i X X w.), P olska m ocar­ stw o w a (X V I i X V II w iek), P olska pod ob cym pro­ tek toratem itd. In teresująca b yłab y rów n ież h isto ­ ria liter a tu r y napisana z punktu w id zen ia ów cze­ sn ego czyteln ik a, a n ie ocen i gradacji w ielk o ści u stalanej paręset lat później. W zarysie tak im n a j­ w ięcej m iejsca za jęlib y au torzy najbardziej popu­ larni i najczęściej czytyw an i; o F ryczu -M od rzew - skim dla X V I w ., W acław ie P otockim dla n a stęp ­ n ego stu lecia czy K am ilu C yp rian ie 'Norwidzie — sięg a ją c czasów nam b liższych — b y ło b y zaled w ie parę lin ijek . I m ożna w reszcie w yobrazić sobie ta ­ k ie d zieje k u ltu ry, k tóre u k a zy w a ły b y k on fron ta­

Kłopoty z syntezami historycznym i

(3)

44

Nowa forma cyw ili­ zacyjna

cję rozm aitych w p ły w ó w k u ltu raln y ch (czy n aw et różnych k ultu r) na 'terenie danego kraju. N ie sta ­ n o w iłob y to co prawda dla nas zb ytn iej now ości, skoro d zieje p olsk iej k u ltu ry b y w a ły już nieraz p rzed staw ian e jako historia k o le jn y ch zapóźnień w tym zak resie (vid e znana teoria „m łodszości cy ­ w iliz a c y jn e j” Polski) cz y też w p ły w ó w obcych na n aszym teren ie (Polska „gierm kiem h istorii”). A w ięc ,,od k ry cia ” przez Zachód E uropy R zeczypo­ sp olitej szlach eckiej, „od krycia” p rzez P olskę X V III w . E uropy itp. N am jednak chodziłoby o coś innego, a m ian ow icie o p rzed staw ien ie dziejów k u ltu ry jako w ielk ieg o tygla, w k tórym skrzyżo­ w a n ie się różn ych cyw iliza cji przyn osiło w efek cie

n ow e jakości k u ltu row e.

D opóki taki zarys pod au spicjam i UNESCO nie po­ w sta n ie, sp rób ujm y n aszk icow ać jeden jego roz­ dział, p o św ięco n y p olsk iej k ultu rze szlacheckiej w dobie baroku, znanej w maszych dziejach pod n azw ą sarm atyzm u (n otab en e k ultu ra ta docierała szerok ą falą rów nież do m ieszczań stw a). W żadnej ch yb a epoce naszej k u ltu ry, od renesansu poczyna­ jąc a na p o zy ty w izm ie kończąc, P olska nie w y tw o ­ rzyła tak o rygin aln ych i od ręb n ych form cyw iliza­ cy jn y c h jak w ła śn ie w X V II w . I to form uzna­ n y ch później za arcyp olsk ie i szczerze narodowe w sposób stosow an y przy p ew n ikach geom etrycznych, a w ięc w yk lu czający n iem al w szelk ą na ten tem at d ysk u sję. Na pozór X V II stu lecie m iało w szelk ie dane po tem u, aby taką w ła śn ie k u ltu rę, zam kniętą na ob ce w p ły w y , czysto narodow ą w sw ej genezie, w y tw o rzy ć. W d zied zin ie g eo p olity k i dom inow ała w ów czas bow iem zasada „p rzedm urza” : Polska m ia­ ła być tarczą Europy, a jej p ołu d niow e i w schod­ n ie granice m u rem n ie do p rzebycia, broniącym (e n k on tyn en t przed in w azją n iew iern y ch i barba­ rzyńców . J eśli n a w et n ie było to „przedm urze o b ro to w e” (że p rzyp om n im y d o w cip n e określenie A n to n ieg o S łon im sk iego), to i ta k w żadnym chyba

(4)

45

okresie kultura nasza n ie od eszła rów nie daleko od k u ltu ry ogóln oeu rop ejsk iej, jak w łaśn ie w d ru­ giej p o łow ie X V II w. i początkach n astęp n ego s tu ­ lecia. P o epoce zafascyn ow an ia się k u ltu rą re n e­ sansow ą, a przed „ w iek iem p rzek ła d ó w ” (jak m oż­ na chyba nazw ać nasze o św iecen ie), zap an ow ał ok res rozw oju liter a tu r y tak d a lece rodzim ej, że do dziś dnia n ajw ięk sze u tw o ry polsk iego p iśm ien ­ n ictw a barokow ego są na dobrą spraw ę n ieznane Europie Zachodniej.

A w ięc na zew n ątrz kraju odgradzało nas ow e obrotow e przedm urze”, w e w n ą trz n atom iast n a­ stąp ił rozkw it typ u „ k u ltu ry p o w ia to w ej” : parafia sta je się p odstaw ow ą kom órką życia nie tylk o ad ­ m in istracy jn ego i w yzn an iow ego , ale ró w n ież i u m ysłow ego . Z jaw isko parafiań szczyzn y p ow sta je na długo przedtem , zanim L eszek D u n in -B ork o w - ski stw o rzy ł ten w ła śn ie term in. Polska cofa się niejako cy w iliza c y jn ie w głąb kraju i p ow ierzch o w ­ n ie biorąc p ow sta je w ów czas typ k u ltu ry w id e a l­ n y sposób zam kn iętej. Jak bardzo jednak uprosz­ czenia m ylą, św ia d czy fakt, że rów nocześn ie m a­ m y do czyn ien ia z syn k rety zm em k u ltu ra ln y m na szeroką skalę. S arm atyzm p o w sta je b ow iem w w y ­ niku sym b io zy e le m e n tó w o rien taln ych z rod zim y­ m i i zachodnim i (n otab en e sam o u ży w a n ie pojęcia ,,O rien t”, podobnie zresztą jak i term inu „ w ielk ie od k rycia”, św ia d czy d obitn ie o naszym eu rop ocen- tryzm ie, z punktu w id zen ia k tórego p a trzy m y do d ziś dnia n a p rzeszłość św iata; dopiero na o sta t­ n im k ongresie o rien ta listó w w Paryżu p rzed sta w i­ c ie le nauki azjatyck iej p rzeforsow ali w n iosek , aby zjazd y tego typ u n a zy w a ły się odtąd kongresam i kuiltury i ję zy k ó w lu d ó w Azji).

D zięk i pracom T adeusza M ańkow skiego, B ohdana B aran ow sk iego, Jana R eychm ana oraz in n y ch b a­ d aczy w iem y już dziś sporo o w p ły w a ch k u ltu ry B lisk ieg o i D alek iego W schodu. P rzyp o m n ijm y w ięc tylk o pokrótce, n ieja k o w teleg ra ficzn y m skrócie,

Kultura zamknięta j synkre- tyczna

(5)

46

Polski Orient

W pływy językow e

że ze ste p ó w czarnom orskich oraz od T urków bra­ no ubiory, k tó re w X V II w. z ło ż y ły się na strój szlachecki, m ian ow icie żupan, k ontusz, b ek ieszę czy ferezje. U zu p ełn ia ły go w sch o d n ie pasy, tak d a le­ ce u n as p opularne, że z czasem zy sk a ły nazw ę p o l­ skich. P oczątk ow o produkow ano je ty lk o na W scho­ dzie (od P e r sji aż po d a le k ie Indie), później zaczę­ ło w y rab iać i u nas. C zym zresztą szlachcic b ył bo­ gatszy, ty m bardziej strój jego przypom inał ubiór dostojn ik ów tureckich, a n a w et sam ego sułtana. Obok ubioru w p ły w y orien taln e d a ły o sobie znać w czę­ ściach uzbrojenia, k tórego u żyw an o w w ojsk u p o l­ skim: zarów no karaeena, jak kołczan, sajdak na strzały, czek a n czy k in d żał — w szy stk o to p rzy w ę­ drow ało z T urcji lub P ersji. R ów n ież i odznaki w ła ­ d zy w ojsk ow ej w p o sta ci b u zdygan ów , b u ła w y lub b uń czuk ów p rzed ostały się ze W schodu. Jak dalece te rzeczy b y ły w m odzie św ia d czy fakt, że n aw et ro­ dzim ą broń oddaw ano m iejsco w y m złotnikom , aby poprzez od pow iedn ie ozd ob y n a d ali jej w y gląd o rien ­ taln y. P ostęp ow ał w te n sposób m .in. sam Jan III S obieski, zw o łu ją c y zresztą o ficeró w na n arad y p rzy p om ocy tu reck ich p iszczałek. W w ojsk u zaprow adził on rów n ież k ap elę janczarską, a s ta ły rezy d en t k ró ­ la n a K rym ie m u siał m u, obok n o w in p olity czn ych , donosić tak że n a bieżąco o k o lejn y ch zm ianach m od y tatarskiej. N iek ied y ta m askarada daw ała efek ty zgoła kom iczne, skoro jeszcze w drugiej p o ło w ie X V III w . k siążę K arol R ad ziw iłł „P anie K och ank u ” kazał w sw y m k o ściele w N ieśw ieżu p rzygryw ać podczas n ab ożeń stw a k ap eli żyd ow sk iej ubranej w stroje tureckie.

W szystk o to znalazło sw e od bicie w języku: w y ra zy w sch o d n ie jak ie w X V II w. w chodzą do p o lszczy zn y , to p rzed e w sz y stk im n a zw y różnego rodzaju sp rzę­ tu w ojsk ow ego, broni, u p rzęży końskiej w reszcie, a n a w e t sam ych ru m ak ów (bachm at). W ed ług d alekich od dokładności o b liczeń Ju lian a S zw eda języ k pol­ sk i p rzy sw o ił sob ie w ó w czas 180 wyraizów tu reck ich.

(6)

47

140 arabskich i 60 tatarskich. P rzyczyn a tych zapo­ życzeń okaże się prosta, je śli rzu cim y okiem na m a­ pę. R ozrost te ry to r ia ln y R zeczyposp olitej z jednej strony, z drugiej zaś ekspansja p aństw a ottom ań - sk iego — d oprow ad ziły do b ezpośredniego zetk n ię­ cia się ze św ia te m islam u. O rientalizaeja n ie stan o­ w iła w ięc (podobnie zresztą jak i koncepcja przed­ m urza ch rześcijań stw a) czegoś sp ecyficzn ego dla polskiej k u ltu ry. O w iele w cześn iej p rzeży li ją H isz­ panie, gran iczący przez d łu gi czas z Arabam i na P ó łw y sp ie P iren ejsk im , nieco później lu d y zam iesz­ k ałe na B ałkanach, rów n o leg le zaś niem al z n am i W ęgrzy. N ie zaw sze jednak p am ięta się o tym , że m ieszk ań cy P olsk i sty k a li się z p rzedstaw icielam i k u ltu r w sch od n ich rów nież w e w n ą trz kraju, że w y ­ m ien im y K araim ów , Orm ian czy osiad ły ch na L itw ie T atarów . N a popularności w p ły w ó w orien taln ych zaw ażyło w d u żym stop n iu p rzesu w an ie się punktu ciężkości olbrzym iego p aństw a p o lsk o -litew sk ieg o na wschód; dw orki szla ch ty p olsk iej oraz polonizującej się ruskiej czy b iało ru sk o-litew sk iej leża ły p rzew aż­ n ie w zasięgu b ezp ośredn iego od działyw an ia k u ltu ­ r y orien taln ej. D zięki badaniom K azim ierza N itscha w ie m y też, że w X V II w . języ k u ży w a n y na ty ch kresach w y w ie ra ł p ow ażn y w p ły w n a polszczyznę literacką.

R ów n ocześn ie zaś, je śli zgod zim y się z tezą o p e w ­ nej u n iform izacji k u ltu ry szlach eckiej, m ożna śm iało przyjąć, iż w schodnia broń, u biór czy dekoracja w n ętrz m ieszk aln ych n ig d y n ie d ocierały tak da­ lek o na zachód E uropy jak w ów czas. Pod ich w p ły ­ w em p ozostaw ała b ow iem ró w n ież szlach ta w ielk o ­ polska, ty m bardziej że w iele tu tejszy ch rodów po­ siadało także dobra na k resach. R ów n ocześn ie zaś w y ro b y w sch od n ie sz ły z P o lsk i na zachód drogą przez G dańsk, skąd n ajczęściej dostarczano je do A m sterd am u . Barok w całej n iem al E uropie p rzy­

nosi m odę na egzotykę; o ile jednak na jej zachodzie czerp ie ona n a tch n ien ie przede w szystk im ze ś w ie ­

Podobnie inne narody

Egzotyka barokowa

(7)

Obce — sym bolem swojskości

żo od k ryty ch k ultur A m ery k i czy D alek iego W scho­ du, to w P olsce k orzysta z daw no już zn an ych c y w i­ lizacji B lisk iego W schodu. W e Francji, A n glii czy N id erlan dach egzotyk a to n ajczęściej elem en t deko­ racyjny, działający na praw ach n iezw y k ło ści, w R ze­ czyposp olitej w y stę p o w a ły w p ły w y orientalne, ale b ył i orientalizm jak o integraln a część k u ltu ry dnia codziennego. I jeszcze jedn a różnica: w zbiorach an­ gielsk ich , holend erskich czy francusk ich egzotyk ę rep rezen to w ały rów n ież p rzedm ioty p ochodzące z T urcji, K rym u czy n a w et i P olski, gd y tym czasem u nas, ze w zględu n a o rien talizację gustów , w y r o b y a rtysty czn e tych k rajów n ie m og ły stan ow ić części w yod rębn ionych k olek cji. W R zeczyposp olitej od ­ bierano jako eg zoty k ę jed y n ie ubiory, w achlarze czy obrazki z piór, p ochodzące z teren ów od k ry ty ch w w yn ik u w ielk ich w y p ra w żeglarskich. I takie też p rzed m ioty grom adzili n asi kolekcjonerzy.

P rzyjm ow an ie w sch od nich strojów czy broni m ożna o cz y w iście tłu m aczyć tak że w zględ am i ek on om icz­ nym i; rzeczy te zd ob yw an o na w ojn ie w ch a rak te­ rze łupu lub też k upow ano od Ormian jeżd żących po całej Polsce. J eśli ch od zi o ek w ip un ek w o jsk o w y , to w każdej epoce w ojsk o p rzyjm ow ało p ew n e elem en ­ ty stroju przeciw nika (że p rzyp om n im y ch oćb y s ły n ­ n e „panterki”, ch ętn ie noszone przez u czestn ik ów p ow stan ia w arszaw sk iego).

W historii k u ltu ry znane są dobrze sy tu a cje, w k tó ­ rych rzecz czy ob yczaj u w ażane początkow o za cu ­ dzoziem skie, stają się p otem sym bolam i sw o jszczy z­ n y i to tak d alece, iż p óźn iejsze p rób y ich sk asow a­ nia w yw o łu ją n a jży w sz e protesty. Z rzeczy drob­ n ych w ystarczy p rzyk ład falen d yszu , k tóry jeszcze M arcin B ielski p iętn o w a ł jako „w łosk ie su kn o dro­ g ie ”, a już W acław P otocki p rzeciw staw iał jako sta­ ropolski m ateriał cudzoziem skiej „fozie” (obcem u ga­ tu n k ow i sukna). A le — co zasługuje na od notow anie — w alka z cudzoziem szczyzną, tak silna przecież w

(8)

49

P olsce X V II w ., n ie ob jęła n igd y tu reck ich strojów , tatarskiej broni czy ch ińsk ich k obierców lub in d y j­ sk ich pasów . O ddziałały tu zapew ne w zg lęd y p sy ­ chologiczne; Turcja n igd y P olsk i nie pokonała, w k ła ­ d anie tu reck iego stroju n ie m usiało się w ięc koja­ rzyć z n oszen iem choćby kaiftana, p rzysy ła n eg o le n ­ n ikom przez w ład ców W ysokiej P orty. Z auw ażył to już W ład ysła w Łoziński, stw ierd zając, że orien ta li- zacja stroju i sm aku artystyczn ego szla ch ty nastąpi­ ła na dobre za p anow ania króla Jana III Sobieskiego, k ie d y to „zw yciężon a i upokorzona T urcja w y w a r ­ ła w przeciągu k ilk u la t w ięcej w p ły w u na fizjon o­ m ię ob yczajow ą szlach ty, a n iż eli przez setki lat w y ­ w ierała groźna i zw y cięsk a ”. D alej, o ile u bieranie się p o francusku n asu w ało sam o przez się określone podejrzenie, a m ian ow icie, że tak u strojon y dw orza­ n in zam yśla przynajm niej o elek cji m v e n t e rege, to n oszen ie szat w sch od nich n ie oznaczało w cale sy m ­ p atii p olity czn y ch dla tureckich in sty tu cji u strojo­ w y ch . P rzepaść d zieląca w tym w z g lę d z ie T urcję i P o lsk ę b yła zbyt w ielk a, aby m iano na serio p om a­ w iać Z ygm unta III W azę czy Jana K azim ierza o chęć n aślad ow an ia sułtana, gd y tym czasem obaw a przed p olsk im L ud w ik iem X IV czy H absburgiem w y d a ­ w ała się całkiem realna, tym bardziej że p rzedsta­ w ic ie le tych d y n a stii zab iegali o naszą koronę. N a­ ślad ow an o T urków w strojach, ale nie w obyczajach (co już Ł ukasz G órnicki w y m a w ia ł Polakom ). I w reszcie, jeszcze jed en czynn ik sp rzyjający ła tw ej adaptacji w schodnich g u stó w i m ody. Z p ojęciem O rientu nie kojarzono w ów czas żadnych u jem n y ch treści i to tak d alece, że sama szlach ta w yp row ad za­ ła ch ętn ie sw e pochodzenie od d aw n ych Sarm atów , k tórzy op u ściw szy w p ierw szych w iek ach naszej ery sw e sied zib y, p ołożone m ięd zy D onem a dolną W oł­ gą, p odbili teren y rozciągające się od D niepru po W isłę, obracając tam tejszą ludność w n iew oln ik ó w . Poch od zen ie od w sch od nich rycerzy n ie b yło w oczach szlach ty p olsk iej czym ś gorszym od zw iązk ów

Nasi przodkowie Sarm aci

(9)

A w ans społeczny szlachty

W ojenna edukacja

rodow ych iz d aw n ym i R zym ianam i, do czego tak ch ętn ie przyznaw ała się szlach ta litew sk a.

W szybkiej i b ezk olizyjn ej adaptacji p ew n y ch ele­ m en tó w k u ltu ry o rien taln ej pew ną ro lę odegrała rów n ież okoliczność, na którą d o ty ch cza sow i bada­ cze n ie zw racali d ostateczn ej u w agi, a m ianow icie, że adaptacja ta zb iegła się ze sp o łeczn y m i k u ltu ra l­ n y m aw an sem sporej części w a r stw y szlach eckiej. W ielu p rzed sta w icieli tego stan u p ozostało o cz y w i­ ście na poziom ie zaścian k ow ej biedoty, n iezb y t róż­ niącej się k u ltu ra ln ie i ob yczajow o od ch łop ów (hi­ sto ry cy notują m in . skargę szlachcianki, która m ia­ ła ty lk o jednego poddanego; spała u n iego w stodole, p on iew aż ten n ie w p u szcza ł jej do m ieszkania w obaw ie, że m u je zapchli). Część tej szla ch ty dała jednak początek n ow ej w a rstw ie m agnackiej, tw o­ rzącej się na przełom ie X V I i X V II w., w ie le zaś ro­ dzin, n ie dochodząc do szczebla m agnackiego, znacz­ n ie się w zbogaciło. T ym lu d ziom z ów czesn ego aw an su w ła ściw e b y ło (fakt dobrze zn a n y z d ziejów kultu ry) zam iłow an ie do tego co barw ne, lśniące i bogate (przynajm niej z pozoru). Jaskraw o k ontrasto­ w e tkaniny w sch o d n ie oraz bogato zdobiona broń, m a k a ty czy w y sa d za n e szla ch etn ym i k am ieniam i tarcze — zn ak om icie o d p ow iad ały tym gustom . Z m ienia się rów n ież, co b y ło także n ie bez znaczenia, ty p edukacji. P o w y k szta łco n y ch na zachodnich u n i­ w ersytetach i sp ęd zających czas w sejm ie czy na dw orze członkach w a r stw y rządzącej przychodzi no­ w e pokolenie, ch ow an e często ty lk o w k on w ik tach jezuickich, a d op ełn iające sw ej edukacji na polach b itew n ych . W ięcej o gląd ało ono T urków niż ich po­ p rzed n icy Francuzów , H olendrów , W łochów czy A n ­ glik ów w su m ie w z ię ty ch . N ic w ięc d ziw n ego, że pola b itew n e, a n ie d w ory zagraniczne zaczynają d yk to­ w ać modę.

S y n k retyzm k u ltu ra ln y d oby sairmatyzmu p olegał jednak nie ty lk o n a jej orien talizacji; sarm atyzm sk ład ał się b ow iem z w ielu elem en tów , w śród k tó ­

(10)

51

rych w p ły w y k u ltu ry zachodniej po daw nem u o d ­ g r y w a ły dość istotn ą rolę. W X V II w . nadal (choć w zm n iejszon ych rozm iarach) u czestn iczon o w o g ó l­ n oeu rop ejsk im życiu k ultu raln ym , korzystając m. in. z dorobku cy w iliza c ji an tycznej, czytając dzieła w język u łaciń skim (a później francuskim ), realizu ­ jąc w zorce arch itek tu ry c z y m alarstw a barokow ego itd.

N ie ste ty jednak, o ile d zięk i d otych czasow ym b a­ daniom są n am stosu nk ow o dobrze znane w p ły w y k u ltu ry orien taln ej na P olskę X V II w ., jak rów nież k u ltu ry an tycznej (istn ieją m on ografie dotyczące recep cji p om n iejszych n aw et p o etó w i prozaików greck ich i rzym skich), to brak rozpraw , które uka­ zy w a ły b y w sy n tety c zn y m ś w ie tle nasze zw iąz­ ki z k u ltu rą zachodnią w epoce sarm atyzm u. O ile jeszcze d la k ontaktów p olsk o-fran cu sk ich c z y p o l­ sk o -w ło sk ich rozporządzam y k ilk u nastom a p rzy ­ czynkam i, to nasze, tak p rzecież o ży w io n e stosunki k u ltu raln e z N iderlandam i, n ie m ów iąc już o A n ­ glii, stan ow ią teren bardzo m ało zbadany. Osob­ n e m iejsce zajm u je tu zagadnienie k u ltu ry n ie ­ m ieck iej, p rzy czy m badacze upraszczają n ieco za­ gadnienie, w kładając do jedn ego w orka ó w czes­ ną k u ltu rę zachodnioniem iecką z baw arską czy pru s­ ką, tak jak g d yb y N iem cy sta n o w iły w te d y rzeczy­ w istą jedn ość w zak resie św iad om ości n arodow ej, rozw oju k u ltu raln ego i odczucia tradycji h isto ry cz­ nej. W istocie zaś P ru sy K rólew sk ie b y ły na p rzy­ kład na najlep szej drodze do w ytw orzen ia odrębnej, n ow op ru sk iej św iadom ości, którą tylk o w sp ólnota język a łączy ła b y z m ieszkań cam i R zeszy, podobnie zresztą jak dziś ty lk o ona łączy m ieszk ań ców n ie ­ m ieckiej S zw ajcarii lub A u striak ów z ludnością p ań stw n iem ieckich . S y n tety czn y ch prac na tem at w p ły w ó w k u ltu raln ych Zachodu, jako się rzekło, brak i to tak dalece, że nie m am y dotąd rozsądnej m onografii, która zesta w iła b y przynajm niej d o ty ch ­ czasow e w iadom ości na tem at czyteln ictw a w P o lsce

Zachód —

terra incognita

(histo­ ryków)

(11)

52

Co ze Wschodu, a co z Zachodu?

n ow ożytn ej literatury fran cu sk iej, an g ielsk iej czy niem ieckiej (w orygin ale i w p rzekładach na łacinę). Z przeprow adzonej przez piszącego te słow a próby u stalen ia dat polskich p rem ier sztuk czoło w ych dra­ m aturgów Zachodu (z S zek sp irem i M olierem na cze­ le) oraz oper w łosk ich w y n ik a , że w p ew n y ch przy­ padkach opóźnienia ch ron ologiczn e n ie b yły tak du­ że, jak przypuszczano.

W zajem ne w p ły w y k u ltu ry W schodu i Zachodu za­ zębiały się u nas, n ig d y jedn ak w zajem n ie się na sieb ie n ie nakładając. O rient o d d zia ływ ał na sztukę dekoracyjną, ubiory cz y broń, Zachód na literaturę, budow nictw o, w p ew n y m stop n iu naukę. Żaden z tych dw óch w ielk ich sy stem ó w k u ltu ro w o -cy w iliza - cy jn y c h nie w y w iera ł n atom iast istotn ego w p ły w u na k ształt u strojow y Polski: o ile na p rzyk ład w jej sztuce w ojenn ej ła tw o b y ło cudzoziem com odnaleźć orien taln e inspiracje, to już sam o zaszuflad k ow an ie ustroju nastręczało n ie p r zezw y cięża ln e zgoła trud­ ności. N ieszczęśni teo rety cy p aństw a i prawa m iotali się w ów czas bezradnie p o m ięd zy d efin icją m onar­ chii, oligarchii czy 'zgoła anarchii. W ied zieli tylk o jedno, a m ianow icie, że o ile w X V I w . ustrój R ze­ czyposp olitej zdaw ał jeszcze egzam in, to w n astęp ­ n ym stu leciu zaczął w yd a w a ć k atastrofaln e w p rost ow oce.

Zachód oddziaływ ał zresztą ty lk o poprzez n iektóre elem en ty sw ojej k u ltu ry. N ad er pouczająca je st pod tym w zględ em lek tu ra p o lsk ich d zien nik ów podró­ ży, od b yw anych w X V II stu leciu do A n glii, Francji czy 'Niderlandów. W w ojaże zagraniczne w yruszan o z gotow ym już zazw yczaj osąd em zagranicy. J eśli szlach tę polską in te r e so w a ły w N iderlandach, W ło­ szech czy H iszpanii p ew n e eg z o ty cz n e dla niej osob ­ liw ości, to g łó w n ie na zasadzie k ontrastu oraz w w y ­ niku przekonania, że ich p rzeszczep ien ie do R zeczy ­ p ospolitej m oże się okazać k o rzystn e dla u pięk szenia dw oru, parku czy g w o li ozdoby przyjęcia. S p ra w y ustrój ow e od n otow yw an o b ez g łęb szego zain tereso­

(12)

53

w ania, prądy litera ck ie czy filo zo ficzn e w ystęp u ją raczej na m arg in esie ty ch diariuszy. N ie b y ły to b ow iem k w estie , które chciano b y przenieść do o j­ czyzn y. M oraliści u b olew ali, iż m łod zież przyw ozi z zagranicy zgubne n ałogi, skłonność do zbytku, kart i pijaństw a. N ik t jednak z najbardziej naw et gorli­ w y c h szerm ierzy k atolicyzm u nie zarzu cał w X V II w. m łod ym paniczom , że w racają z P aryża zarażeni lib ertyn izm em , jan sen izm em czy n iezd row ą chęcią rad yk aln ych zm ian u strojow ych w duchu ab so lu tyz­ m u.

Położona geograficzn ie na styku dw óch kultur, w sch od niej i zachodniej, azjatyckiej i europejskiej, szlach eck a R zeczpospolita traktow ała ob ie jako p ew ­ n e p ropozycje cy w iliza cy jn e, system em , w jaki ze­ staw ia się obiad a la carte. P o w sta w a ła w ten spo­ sób form a pośrednia, w y n ik sy m b io zy k ultu row ej, co pociągało za sobą zarów no dodatnie, jak i u jem ­ ne sk utki w k ontaktach zagranicznych. D odatnie, albow iem w ła śn ie w epoce sarm atyzm u kultura pol­ ska p rom ien iu je na zew nątrz, i to w stop n iu o w iele siln iejszy m niż w dobie renesansu. P ru sy K siążęce, M ołdaw ia, W ołoszczyzna czy p aństw o m osk iew sk ie — w szęd zie tam cen io n o p olsk ich rzem ieśln ików , a rty stó w i pisarzy, w zorow ano się na m odzie i o b y ­ czajach p anujących w R zeczyposp olitej. P olsk i teatr b y ł p opularny na m osk iew sk im dw orze, gdzie zresz­ tą nasz język od g ry w a ł podobną rolę w drugiej poło­ w ie X V II w., jak francuszczyzna w otoczen iu L ud­ w ik i Marii. N aw et K ościół p raw osław n y w R zeczy­ pospolitej n ie oparł się częściow ej polonrzacji, idącej poprzez A kadem ię K ijow sk o-M oh ylańsk ą. W pływ om p olskim sp rzyjało poniekąd zacofanie cy w iliza c y jn e ty c h krajów: dopiero b ow iem w X V II w., a w ięc ze zn acznym opóźnieniem , zap ozn aw ały się on e dzięki naszem u pośred n ictw u z dorobkiem cy w iliza c y jn y m odrodzenia (teatr ren esan sow y, p oezja K och anow ­ skiego, kronika B ielskiego). R ów n ocześn ie jednak w ła śn ie dzięki k u ltu rze sarm ackiej z jednej strony

Prusy i Moskwa: wzorowały się na R zeczy­ pospolitej

(13)

54

Narodziny europo-centryzmu

d ociera ły tam tak in teresu jące a trudno dostępne elem en ty k u ltu r y zachodniej, jak m a la rstw o figu ra­ ty w n e, przenik ające via P olska n a w et do Persji, czy sztu k a tea tra ln a Zachodu, która przechodzi do Rosji w ła śn ie za p ośred n ictw em W arszaw y. Z drugiej zaś stron y nasi n a jb liżsi sąsied zi o d n ajd yw a li w sarm a- tyzm ie b lisk ie sobie i zrozum iałe (bo orientalne) g u sta arty sty czn e i w z o ry d ek oracyjn e W schodu. U jem n e sk u tk i w y n ik ają ce na zew n ątrz z zapanow a­ nia sarm atyzm u w y r a z iły się w ty m , iż p rzyczyn iał się on do w yrab ian ia nam w e Francji, W łoszech czy N id erlan dach opinii kraju barbarzyńskiego, którego m ieszk a ń cy 'lubują się w e w sch od nim p rzepychu . Rząd na konia, k tó ry Jan Sobiesk i zdobył pod Cho­ cim iem , a n a stęp n ie podarow ał w ielk iem u k sięciu Toskanii, u zysk ał tam op in ię cosa d e l barbaro lusso. O gólne w rażen ie p o g łę b ia ły jeszcze p o selstw a p o l­ sk ie p rezen tu jące obok koni w y stro jo n y ch „w złoto, drogie kam ien ie, peirły i bardzo k osztow n e pióra’’ w ielb łą d y o grzyw ach „przyozdobionych srebrnym i n ićm i” (w jazd Jerzego O ssoliń sk iego do R zym u w 1633 r.).

P ow ażn e zn aczen ie dla ferow an ia takiej p ejo ra ty w ­ nej ocen y m iał w y r a ź n y w zrost eu rop ocentryzm u, k tó ry n astąp ił w epoce w ielk ich odkryć. C zasy śred ­ n iow iecza n ie zn a ły jeszcze pogardy dla lud zi o in ­ n y m niż b ia ły k olor skóry, w ręcz przeciw n ie, p o­ d ziw ian o p o tężn e a m ało 'znane p aństw a dalekiej A zji. Podboje k olon ialn e m ieszkańcom E uropy za­ c z ę ły jednak n asu w ać w n iosek o w y ższo ści nie ty lk o tech nik i w ojen n ej, ale i ich sam ych nad Indianam i, H indusam i c z y M urzynam i. N iew oln ictw o czarn ych i ek sterm in acja cz erw on ych p rzed staw icieli in n ych ras p row ad ziły d o w n iosk u o naturalnej n iższości in ­ n y ch k o n ty n e n tó w oraz ich m ieszkańców . W szystko co jest poza Europą zaczyna zasługiw ać, zdaniem Francuzów , A n g lik ó w cz y H olendrów , na p rzy sto so ­ w a n ie lub lik w id ację, w szy stk o zaś co odbiega od og óln ych norm c y w iliz a c ji europejskiej na pogardę

(14)

55

i lek cew ażen ie. Jeśli w ięc w e F ran cji podczas tzw . karuzel obok Indian, M aurów , A rabów , C hińczyków , P ersów czy T urków sp oty k a m y ró w n ież i P olaków , a postacie ,,dzikich A m ery k a n ó w ” zastęp ow ano cza­ sem lud źm i u branym i (,,po sarm acku” , to jest rzeczą jasną, że tak ie zaszeregow an ie pociągało iza sobą zd e­ cyd o w a n ie n eg a ty w n y osąd całego sarm atyzm u. Jako t y p k u ltu row y m ający sta n ow ić sym b iozę w p ły w ó w A zji i E uropy p rzyszed ł on w ięc zd ecy d o­ w an ie n ie w porę (za w cześn ie? za późno?), bo w m om en cie k ied y w kraczająca n a drogę w alk i o h e­ gem on ię nad św ia tem Europa zd ecydow anie sobie ta­ kiej sym b iozy nie życzyła. W X V I— X V II w . w ię k ­ szość krajów E uropy Z achodniej znalazła się na w i­ trażu d ziejow ym . Jej rozw ój, dokon u jący się m .in. k osztem słabiej ro zw in ięty ch k rajów w schodniej części te g o k on tyn en tu , poszedł w te d y olb rzym im i krokam i naprzód, podczas gd y na lo sy P olsk i zaczęły od d ziaływ ać u jem n ie tak ie czyn n ik i, jak w ojn y, k ry zy s gospodarczy i anarchia polityczn a. W tej s y ­ tu acji sarmaityzm b y ł z jednej strony ow ocem p o g łę­ biającego się rozłam u n aszego k o n tyn en tu na część w sch od nią i zachodnią, z drugiej zaś strony ten w ła śn ie rozłam u trw alał, p rzyczyn iając się do p o­ w ięk szen ia i sp etryfik o w an ia różnic d zielą cych P olsk ę od Francji, A n g lii czy H olandii. S tan ow ił ch yb a jedną z n ieliczn y ch w dziejach E uropy prób pośrednictw a kulturow ego; w roli takiej w y stę p u ją zresztą dość często n arod y m ieszkające bądź to na pograniczu k ultu row ym , bądź też w diasporze (jak np. Ż ydzi). P ośredn ictw o to okazało się ow ocn e ty l­ ko w kierunku z zachodu na w schód; te n ieliczn e b ow iem elem en ty k u ltu ry m aterialnej O rientu, k tó ­ re d zięk i P olsce d o ta rły do H olandii lub Francji, w zb o g a ciły tam zbiory różnych k olekcjon erów , n ie w e sz ły n atom iast na trw ale do obyczaju dnia co­ d zien nego. S arm atyzm od g ryw ał zresztą rolę p o­ średn ika w sposób n ieśw iadom y; natom iast w X IX i X X w . w ielok rotn ie w yrażan o m yśl, że w ła śn ie

Podział Europy

(15)

Polska a integracja Europy Sarmatyzm zawsze polski

P olska p ow in n a p ełn ić fu n k cje pośrednika pom iędzy różnym i system am i cy w iliza cy jn y m i, jakie p ow stały na dw óch krańcach Europy, zachodnim i w schod­ nim . W je d n y m z p a m iętn ik ó w X IX -w iecz n y c h czy­ tam y, że S taszic kom uś tłu m aczył, iż z ty ch w łaśn ie w zg lęd ó w forsuje rozbudow ę W arszaw y w sposób nieproporcjon aln y do potrzeb K rólestw a P olskiego. Ta k oncep cja naszej roli w integracji k ultu raln ej k o n tyn en tu ciągle zresztą powraca; ostatnio („K ul­ tu ra” 1973 n r 6) zaś M elchior W ańkow icz w yraził opinię, że p on iew a ż ż y liśm y na styk u k ultu r, „bar­ dziej niż inn i n ad ajem y się na katalizator u n iw ersa- listy czn ej c y w iliz a c ji”, do której św ia t zdąża. Po sarm atyzm ie n astąp ił w R zeczyposp olitej n ow y okres sy n k retyzm u k u ltu raln ego, jakim było za­ patrzone w e w zorce p łyn ące z Paryża, L ondynu czy Hagi n asze ośw iecen ie. O ile w iek X V II stan ow ił próbę przerzucenia w ła śn ie w P o lsce p om ostu po­ m ięd zy k ultu ram i d w óch k on tyn en tów , to n astęp ­ ne stu lecie podjęło pospieszną i gorączkow ą próbę zrów nania naszego kroku z m arszem k rajów zachod­ niej Europy. N ie znaczy to oczyw iście, jak ob y od­ w róciło się p lecam i do k u ltu ry W schodu: zaczyna

ona jednak w zorem fran cu sk im cz y an gielskim fu n k ­ cjonow ać przede w szy stk im na praw ach egzotyki. Do zain teresow an ia się nią daw ał im p u ls Zachód i to tak dalece, że n a w et m oda na ch ińszczyznę p rzycho­ dzi do nas bardzo okrężną drogą, bo poprzez Fran­ cję i H olandię, a n ie via Rosja.

Zgodnie ze stałą w h istorii cy w ilizacji tend en cją do przekreślania dorobku epoki bezpośrednio poprze­ dzającej, O św iecen ie w y su n ęło szereg pow ażn ych za­ rzutów pod adresem sarm atyzm u. W śród ty ch (czę­ ściow o zresztą uzasadnionych) oskarżeń zabrakło jednak — co zasłu gu je n a odnotow anie — zarzutu o obcym , w sch od n im charakterze k u ltu ry sarm ackiej w Polsce. W oczach d ziałaczy ośw iecenia, jak rów ­ n ież n astęp n ych p okoleń b y ł on w yrazem ciasnych, zaściankow ych, fan a ty czn y ch n aw et i obskuranckich,

(16)

57

ale m im o w szy stk o czysto p olsk ich i rodzim ych ten ­ dencji. Strój szlach eck i z tego okresu, złożon y prze­ cież z elem en tó w tu reck ich, stał się strojem naro­ d ow ym , a n oszen ie go uchodziło za w y zw a n ie rzu­ cone zaborcom . P o w iela n y n a setk ach ty się c y pocz­ tów ek, w y stę p u ją c y sta le w popularnej literaturze ułan b y ł sym b olem n arod ow ego w ojska, k tóre broni sp raw y ojczyzn y, a chłopska sukm ana — prastarych i rodzim ych tr a d y c ji p o lsk ieg o folk loru lub też koś­ ciu szk ow sk iego w ojska. I nikogo już nie obchodziła etym ologia tych dw óch słów : bo p rzecież oba — i ułan, i sukm ana — pochodzą z tu reck iego, gdzie

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ostatnich latach priorytetem dla naukowców i lekarzy stało się zapobieganie czynnikom ryzyka roz- woju miażdżycy, zmniejszenie progresji choroby oraz zmniejszenie

[r]

Ponieważ Maryja przez swe Niepokalane Poczęcie pod sercem swej matki Anny stała się otwarta na Boga, Syn Boży zstąpił na ziemię i stał się otwarty na człowieka2. To

Oczywis´cie fakt, z˙e publikacja odnosi sie˛ do regulacji o słuz˙bie cywilnej gło´wnie z perspektywy prawa pracy, nie oznacza, iz˙ ksia˛z˙ka nie moz˙e stanowic´

Rok akademicki 2000/2001 przynosi nowe wyzwania. Według zarzą- dzeń Ministerstwa Edukacji Narodowej dyplomy kolegiów teologicznych nie mają wartości dyplomu licencjackiego.

Burners are designed to maintain laminar flow of the fuel-oxidizer mixture to gen- erate a steady flame that is quasi-one-dimensional with height above the burner (HAB). Perhaps

Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego i Związku Więźniów Politycznych Skazanych na Karę Śmierci: łó- dzcy historycy - pracownicy IHUŁ i łódzkiego

Jeśli z jednej strony słuszne jest żądanie przystosowania przepo­ wiadania orędzia Bożego do lokalnego środowiska społecznego i kul­ turowego, to z drugiej