Przegląd Filozoficzny — Nowa Seria 1999, R. VIII, Nr 1 (29), ISSN 1230-1493
Stanisław Jedynak
O banalności intuicji
W niniejszym szkicu wypowiadam się a propos „zabobonu” w sprawie intui cji, jak toujął JózefMaria Bocheński w książeczce Stozabobonów. Uważam, że istnieje intuicja zmysłowa, ale nie czysta intuicja, lecz intuicja usytuowana w kon tekście minionegodoświadczenia. To samo odnosi się do intuicji wartościotwór- czych. Każdy człowiek wychowany w jakiejś kulturze społecznej ma swoją
„oczywistą”wiedzę moralną iniemusisię głowićnadwarunkami i sposobami jej uzyskania. Istnieją jednak konflikty między intuicjami. Pewni ludzie, poddając się pokusie monizmu aksjologicznego, próbują im przeciwdziałać narzucając swoje ujęcie. Na zakończenie zajmuję się zwyczajnością,wręczbanalnością intuicji.
I
W interesującej poznawczo, choć oczywiście dyskusyjnej książeczce Józefa Marii BocheńskiegoSto zabobonów mowa jest takżeo intuicji. Mówi się tu mię dzyinnymi, że zabobonem (terminzabobonjest rozumiany przez Bocheńskiego, przynajmniej w tym kontekście, inaczej niż wjęzyku potocznym)jest przekona
nie, że człowiekniczegonie poznajebezpośrednio, że możetylko rozumować iwnios kować. Bocheński zauważa, żejest rzeczą pewną, iż poznajemy wiele prawd bezpośrednio — czego, istotnie, przynajmniej na poziomie zdroworozsądkowym się nieneguje. Bardziej dyskusyjna jestkolejna teza Bocheńskiego, że jeśliniema intuicji,to rozumowanie niema podstaw i dlategopopada się w sceptycyzm(nie zgadzamsię z tym, ale to nie jest tematem tegotekstu).
Inną odmianą „zabobonu” intuicyjnego jestwedług Bocheńskiego przekona nie, że intuicja może zastąpić rozumowanie, czyli że dzięki niej można poznać przedmioty, które nie są dane podmiotowi. Jak sądził Bocheński, powodem suk
cesu tego „zabobonu” jest z jednej stronyprzesadnynacisk położonyna rozumo wanie, a z drugiej — zwyczajne ludzkie lenistwo. Faktycznie jednak, jak sądzę, niejednokrotnie intuicja „w życiu potocznym” zastępuje rozumowanie.
Spróbujmy jednak podjąć obszerniejkwestie wywołane przez Bocheńskiego, a także przez tych, którzy podtrzymują „zabobon” intuicjonistyczny.
II
Są różne typy wiedzy. Niewątpliwiejedną z najbardziej podstawowych jej form jest wiedza bezpośrednia, pochodząca z poznania zmysłowego. Wiedza ta jest następnie przetwarzana, porządkowana, syntetyzowana itd. Wiedza ta nie
potrzebuje żadnych dowodów, jest oczywista. Głównym zmysłem, przynajmniej jeśli idzie o poznanie człowieka, jest wzrok. Stądteż niektórzy mówiąco pozna niu bezpośrednim odwołują się do kategorii związanych ze wzrokiem. Stąd:
ogląd, bezpośrednieodzwierciedlenie rzeczywistości, narzucający się obraz świa
ta itd. Dużą karieręzrobiławfilozofiikategoria oczywistości, również wiążąca się z widzeniem. Stąd zresztąwywodzi się nadużywana owa kategoria intuicji. In- tuor, intuitus sum to po łacinie patrzeć na coś, spoglądać, z zastanowieniem przypatrywać się, obserwować. Z takim rozumieniem intuicji wiąże się intuicja zmysłowego spostrzeżenia i związana znią oczywistość. Taka intuicja, rzecz jas na, wiąże się nie tylko ze zmysłem wzroku, lecz także z pozostałymi zmysłami.
Niemajednakczegoś takiegojak czysta intuicja zmysłowa. Poznanie zmysłowe jest zawsze usytuowane w pewnym kontekście minionego doświadczenia, ukie
runkowania poznawczego podmiotu poznającego, jego zainteresowań, jego prze
żyć emocjonalnych. Pomijam tu ewentualne pewne ramy formalne porządkowa
nia owych intuicji zmysłowych, pewien niejako aprioryczny systemkategorialny, nawet niekoniecznie w rozumieniu Kantowskim. Tak więc podstawa intuicji zmysłowych jest niezbyt łatwa do określenia. Tak czy owak, trudno naniej sta
wiać solidne fundamenty konstrukcjiontologicznych, takżew dziedzinie ontologii wartości.
III
Być może jeszcze bardziej złożona jest ocena intuicji wartościotwórczych, a więcznajdujących się u źródeł ocen, norm itd. Poznanie zmysłowe stosunkowo łatwojest uporządkować i ujednolicić. Przyjmowane teorie oparte na tym do świadczeniu lub raczej porządkujące dane tego doświadczenia, są względnie in- tersubiektywnei obiektywne. Inaczejjest zesferą wartości. Jeszcze stosunkowo łatwouporządkowaćmateriał doświadczalny związanyzesferą wartościutylitar
nych, technicznych, gdy np. wiadomo, że do realizacji celu B potrzeba środków A1, A2,A3 itd. Gorzejjest z innymi wartościami.Podejście wartościujące do świa ta wiąże sięz bardzo konkretnymkontekstem społecznym tych, którzywartościu ją, oceniają, sądzą, porównują itd. Nigdynie uczyniątego w próżni społecznej, w kloszu aspołeczności. Z tego względu już nawstępie procesu oceniania (jeśli można tu mówić o „wstępie”) różniąsięw swoich oczywistościach oceniających.
Wyraźnie to można dostrzec w dziedzinie ocen estetycznych,gdzie kryteria pięk
nabyły jakże różne, poczęścisą nadal różne dla różnych społeczności, choć ob serwuje sięodprzynajmniej stu lat uniwersalną ofensywę zachodnioeuropejsko-
O banalności intuicji 195 -amerykańskiego ideału piękna, na przykład ideału piękna kobiety-podlotka. Są także różne koncepcje oceny religijnej (choć obserwuje się próby narzucenia jed
nego rozumienia Bóstwa, w gruncie rzeczy wynikającego z tradycji judaistycz
nej). Są wreszcie próby tworzenia koncepcji jednolitego podłoża wartościotwór- czego etyki. Próby te są oczywiście szlachetne i przyświecają im szczytne per
spektywy. Godny uwagijest np. ideał uniwersalistyczny podstawowych i mniej podstawowychnorm moralnych. Można dlajego uzasadnienia powoływać się na liczne szlachetne kodeksy. Jednakże im bardziej szczegółowo rozważa się ich ukonkretnienia, tym większewystępują różnice w ich rozumieniu. Ponadto pro
blemem jest teżokreślenie, do kogo się one odnoszą, czyli sprawa ich zakresu.
Następna kwestia to nagminna zależnośćmoralności choćby od siły, czyli jakoś rozumianej polityki. W tymkontekście dalekajest droga doprostych samonarzu- cających się praw moralnych, do „czystych” intuicji dobra. Wszelkie takie intui cje związane są zmiejscem i czasem ich obiektywizowania. Nie ma więc pros tych, niezależnychod czasu iprzestrzeni intuicji dobra i niema prostych, narzu cających się wszystkim praw moralnych. Można, oczywiście, mówić o pewnych sformułowaniach „czystych”, które mogąnabierać dowolnej treści wkonkretnym życiu np. „dobrzejestbyć człowiekiem sprawiedliwym”, „sprawiedliwość to wiel kie dobrospołeczne”, „złopowinno być ukarane”, „zło poniża godność ludzką” itd.
Chętnie przystajemy na toi liczneinne bardzoogólnesformułowania i mamy co do nich swoje intuicje,często(jeżeli idzie otreść) dość różne.
Czym innym jest jednak stan przeszłyczy obecny, a czym innym jakieś aksjo logicznedążenia. Z pewnościąod bardzo daleko posuniętej różnorodnościw kwestii rozumienia wartości można zmierzać do większej jednorodności, co służybudo
waniu międzyludzkich pomostów. Celowi temu służądzielnie różnego rodzaju organizacje międzynarodowe, z Organizacją Narodów Zjednoczonych na czele, różnegorodzajuwspólnotymiędzynarodowe, także organizacje religijne oaspira cjach uniwersalistycznych, jak islam czy chrześcijaństwo. Jednym z celów tych wszystkichorganizacji jest, aby ludzie odnosili się do siebiepo ludzku, aby siłę zastąpiła atrakcyjność wartości, której nie można się oprzeć, która stanie się
„oczywista”. Dlawielu ludzi Zachodu taką wartościąstaje się demokracja (róż
nie zresztą rozumiana), dla wielu ludzi Wschodu zaś,takąwartością staje się po słuszeństwo, wierność (również różnie rozumiane).
Można natopowiedzieć, że miesza siędwie rzeczy:to, co ludzieuważają za dobrez tym, co jest dobre. Rozróżnienietowsferzewartościniejest zbyt szczęś liwe. Można powiedzieć, mniej lub bardziej serio, że tylko Bóg wie, co jest do
bre. Człowiek zaś szuka iwżmudnym procesie prób i błędówdochodzi do swojej prawdy, doswojego rozwiązania. Inną kwestią jest to, żeludzie nader chętnie na rzucająinnymswoje rozumienie prawdy, rozumienie wartości moralnych czyro
zumieniewiary. Chcą więc być bardziej boscy niż Bóg, skoro Bóg (jakkolwiek rozumiećtę kategorię, jakże istotną także w filozofii) dał człowiekowi zdolność szukania, wybierania.
IV
W związku z powyższym trzeba mówić o różnych intuicjach w danej dzie
dzinie, np. moralnej. Czy istnieją oczywistościmoralne?Na to możnaodpowie
dzieć twierdząco. Każdy człowiek wychowany w jakiejś kulturze społecznej, w o- kreślonym społeczeństwie maswoją oczywistą wiedzę moralną i nie musi się gło wić nadwarunkami i sposobamijej uzyskania. Pewne rozwiązania same mu się narzucają,są dlaniego oczywiste. Imbardziej dotyczyto jakichś kwestii elemen
tarnych, tym bardziej te oczywiste oceny wydają się upodabniać do stwierdzeń empirycznych, ale, rzeczjasna,winterpretacji subiektywnej.
Osobną kwestią jest to, czy międzyróżnymi oczywistościami, różnymi intui cjami moralnymi ludzi można znaleźć wiele wspólnego. Jak sądzę, im bardziej oceny sąogólne (czy' nawetogólnikowe), tym większajest zgodamiędzy ludźmi.
Np. należy postępować „po ludzku”, „być ludzkim” — na tobardzo wielu przy stałoby. Gorzej byłoby już z określeniem, kto zasługujena ludzkie traktowanie.
Dla Platona iArystotelesa nie zasługiwałby na nieniewolnik, dla kogoś innego, np. Hitlera, chorypsychicznieczyŻyd, dla kogośjeszczeinnego—przestępca, a dla jeszcze kogoś innego —kobieta. Pod koniecdwudziestego wiekumamy jeszcze
wiele przypadków negacji praw indywidualnych. (Na przykład w Afganistanie czy w Czeczeniiciągle kobiety traktuje się jak rzeczy, w sposób przedmiotowy).
Powoływanie się na intuicjemożemiećpozytywne znaczeniew edukacjimo
ralnej, która — nota bene — w niektórych krajach przeżywa poważny kryzys.
Powoływanie się na dość niesprecyzowane ogólne ludzkie intuicje ma znaczenie pozytywne także dlatego, ponieważ jest jednym ze środków narzecz przerzuca
nia pomostów międzyludźmi z różnych kultur. W jakimś sensie narzuca się nam pewien bardzo mglisty zarys oczywistości moralnych. Im bardziejjest on mglisty i ogólnikowy, tym łatwiej o zgodę międzyludźmi. Różnice zaczynają się wtedy, gdy zaczyna się precyzować, jak rozumiećnp. zasadę „nie zabijaj” czy zasadę humanizmu. Jak np. rozumieć dobro ludzkie?
Jest jeszcze inna kwestia— takżedość kłopotliwa. Intuicje nie są, jeśli tak można powiedzieć, umieszczoneoboksiebielinearnie. Pomiędzynimi, podobnie jakmiędzy wartościami, zachodzą konflikty. Bywa tak,że pojawiają sięintuicje i są ze sobą nie do pogodzenia. Cośtrzeba wybrać, coś trzeba odrzucić. Na szczęś
cie, intuicje, zwłaszczatedotyczącewartości, pojawiająsię z reguły na początku działalności systematyzacyjnej. Intuicje sąpo częścinieświadome, choć nie są wrodzone. Człowiek żyjący w jakimś społeczeństwie przyjmuje także bezreflek syjnie część jego wartości i przeświadczeń. Ma to później znaczny wpływ na pod stawyobyczajui moralności. Jednakw przypadku moralności,bardziej niż w przy padku obyczaju (choćróżnica między jedną a drugą dziedzinąjest nieostra), do
chodzi do głosupewien krytycyzm,dystansowanie się, zróżnych względów,wo
bec przyjmowanychoczywistości.
O banalności intuicji 197 Fascynacja intuicyjną stroną wartości rodzi też pewne niebezpieczeństwa.
Wszystkie one wiąźą się w gruncie rzeczy z bezkrytycyzmem i towarzyszącym mu dogmatyzmem aksjologicznym. Jeżeli ktoś jest przekonany, żejego intuicje iich pochodnenależy potraktować uniwersalistycznie,to konsekwencje tego (oile ten człowiek ma władzę) mogą być dość niebezpieczne. Świat już to „przera biał”. jedna prawda, jeden jej rzecznik, jeden wiemy lud. Wszelkijednak dogma- tyzm idący w parzez władzą możebyć nieobliczalny. Cieszmy się zkażdej „pie- riedyszki” między triumfującymi dogmatyzmami!
V
Próby monopolizacji rozstrzygnięć nie są, niestety, i dzisiaj rzadkością. Dla niektórych ludzi ichwartości(wartości wyłącznie wich interpretacji) to prawdzi
we wartości. Dochodzi tu najczęściejdo petryfikowania pewnej interpretacji, w pew nym określonym kontekście. Jest to, oczywiście, zatrzymanie dyskusji w jakimś momencie, wyraźne zamrożenie jej. Możeto być np. narzuceniewoli jakiegoś au
torytetu, może to być taka czyinna postać przymusu (terror, strach, wymuszone posłuszeństwo). Taka petryfikacja wiąże sięz pokusą monizmu aksjologicznego.
Pokusata jest chyba jednym z kilku podstawowych pragnień człowieka, który chcew tak wielkiej różnorodności, w labiryncie wielkościodnaleźć nićAriadny, która doprowadzi go do celu. Gdzie jest taka nić? gdzie jej szukać? Absolutysta, dodajmy: szczęśliwy na swój sposób absolutysta aksjologiczny, wskazuje taką mocnąnić. Niekiedy jestnią„intuicja”. Jegoprzeciwnik nie ma takiej nici imusi wybierać w bogactwie spraw ludzkich, splątanych, będących w konflikcie we
wnętrznym. Wtym wyborze niemaprostegoijednoznacznego rozwiązania. Jed nak całe nasze życie to ciąg wyborów i związanychz nimikompromisów. Trzeba coś wybrać i z czegoś zrezygnować. Nie ma nic za darmo! Czynp. wybieramy prawdę za wszelką cenę, czy życzliwość i sprawiedliwość, czy jednak równość (jaką równość?), szacunekdla życia czyżycie za wszelką cenę? itd.
VI
Na zakończenie jeszcze jednakwestia: problemniezwykłości intuicji. Jest on niejednokrotnie eksponowany w literaturze filozoficznej. Eksponuje się niezwy kłość olśnienia intuicyjnego, twórczej wyobraźni, jakiegoś niezwykłego wglądu wna turę rzeczywistości itd. Jak sądzę, większość tej literatury ma wartość meryto
rycznie pozorną, choć może pobudzać wyobraźnię i może łudzić przeświadcze
niem istnienia trzeciej drogi poznawczej, pozadoświadczeniem ipoza rozumem.
Eksponuje się też swoistość twórczego olśnienia np. wsztuce i nauce (coczasami ma miejsce, ale najczęściej po długim i żmudnym badaniu materiału). Na temat olśnienia w twórczościnie będę się tuwypowiadał — to jest temat inny iwyma
ga, jaksądzę, żmudnych badańpsychologicznych.
Natomiast wintuicji dotyczącej poznania i wartości nie ma specjalnie nicze
go nadzwyczajnego. Każdy z nas ma swoje intuicje, np. dotyczące rozumienia kategorii „porządnyczłowiek”. Co w niej tkwi niezwykłego? W naszym społe czeństwie możliwe konotacje „człowieka porządnego” są dość zbliżone, takjak dośćbliskie sobie sąintuicje ludzi Zachodu w ogóle.Co innego, gdyporównamy je z intuicjami żywionymi np. przez ludy Afryki. Może jednakmożna mieć na dzieję, że jest coś wspólnego, cołączyrozumienie „porządnegoczłowieka” w Niem
czech, Rosji, Ugandzie, Chinach i Filipinach. Nie sposób jednak nie dostrzegać różnic w tych rozumieniach, czasemśmiesznych, czasem niepokojących. Wdzięczny tematdo studiów obyczajowy ch.
Nazakończenie chcę podkreślić: intuicjanie jest czymśniezwykłym, tajemni
czym, ezoterycznym. Jest czymś normalnym, przydatnym, może nawet niezbęd
nym (w pewnych granicach), ale równocześnie nie niezawodnym. Intuicja, nie kryjętego, jestpoprostubanalna!
Onthe banality of intuition
The subject ofthe paper is intuition, andits starting point the position outli ned by Józef Maria Bocheński, whodiscusses theconcept in his book on super
stition. Theauthortriestomaketheconcept more precise,and analyzes its role in axiological and ethical evaluation. He confronts the disparaging remarks by Bo cheński with theviews of the defendersofthe concept, who finda rolefor intui tionindiscovering the nature ofabsolutevalues. The conclusionis that, far from being infallible or evident, intuition offers invaluable insights of high cognitive merit, only to some extent tempered by its relativistic nature.