CHRZEŚCIJANIN
Ł W A H f i E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z Ę Ś C I J A Ń S K A — J E B 1 G Ś Ć — P O W T Ó R K Ę P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie te d y i czyńcie chrzcząc je w im ię Ojca,
u czn ia m i w s zy stk ie narody, i Syna, i Ducha Św iętego
Ew. Sw. M at. 28. 19
„ A lbow iem nie w sty d zę się za E w angelię C hrystuso
wą, poniew aż jest m ocą Bożą k u zb a w ien iu ka żd em u w ierzącem u".
Rzym. 1, 18
lo k założenia 1928 Warszawa, grudzień 1964 Nr 12
Treść n u m e ru : P o selstw o N aro d ze n ia P ań sk ie g o — Bóg żyw y — N aw rócenie K aro la F in n e y a — T rzy odpow iedzi B illy G ra h a m a i— B ib lia i teo lo g ia — M ieszkaj w Je z u sie —• Z n a k S y n a Czło
w ieczego — P od h asłem dalszego ro zw o ju je d n o ści — T e rtu lia n — „A gape" — znaczy m iłość — K im je s t d r O sw ald J. S m ith — N ow ości w ydaw nicze K ościoła —■ K ro n ik a.
P O S E L S T W O MA R O D Z E N I A P A Ń S K I E G O
„I stało się w one dni, że w y sze d ł d e k r e t od cesa
rza A u g u sta , aby spisano w s z y s te k św iat. P ie rw szy te n spis odb ył się, gdy C y re n iju sz b y ł starostą s y
r y js k im . I szli w s zy sc y do spisu, k a ż d y do m ia sta -swego. Poszedł też i J ó z e f z G alilei, z m iasta N a za
retu, do zie m i J u d z k ie j, do m ia sta D aw idow ego, k tó re zo w ią B e tle h e m e m (dlatego, że b ył z d o m u i z ro du D awida), aby b y ł sp isa n y z M aryją, poślubioną sobie żoną, k tó ra była brzem ienną. I stało się, gdy ta m byli, że w y p e łn iły się dni, aby porodziła. I p o rodziła syn a sw ego pierworod/nego, i u w in ęła go w p ie lu szk i, i położyła go w żłobie, dlatego że m ie j
sca nie m ieli w gospodzie.
I byli ta m p a sterze w te jże kra in ie w polu n ocu
ją c y i stra ż nocną tr z y m a ją c y nad. sta d e m sw oim . I oto, A n io ł P a ń ski stanął p rzy nich, i chw ała P ańska ze w szą d ośw ieciła ich, i zlę k li się bojaźnią w ielką . I rze k ł do nich A nioł: n ie bójcie się; bo oto, zw ia stu ję w a m radość w ielk ą , k tó ra będzie w s z y s tk ie m u ludow i: Iż się w a m dziś na ro d ził Z baw iciel, k tó r y m je s t C h rystu s Pan, w m ieście D aw id o w ym .
I to w a m będzie za zn a k: znajd,ziecie n ie m o w lą tk o u w in ię te w p ie lu szk i, leżące w żłobie.
I zaraz z A n io łe m p rzy b y ło m n ó stw o w o jsk n ie
bieskich , chw a lą cych Boga i m óim ących: C hw ała na w yso ko ścia ch Bogu, i n a zie m i pokój, w ludziach upodobanie.
Z oka zji Św iąt N aro
d zenia Pańskiego i N o
wego Roku, serdeczne życzen ia b ło g o sła w ień stw a B ożego w szystkim C zyteln ikom i W sp ó ł
praco w n iko m — w kraju i na obczyźnie
sk ła d a
RED AK C JA
JBetlehęm. Pole pasterzy
I stało się, g d y o deszli A n io ło w ie od n ic h do n ie ba, że pasterze rz e k li je d n i do d ru g ic h : p ó jd ź m y aż do B e tle h e m u , i o g lą d a jm y tę rzecz, k tó ra się stała, któ rą n a m P an objaw ił. I spiesząc się, p r z y b y li i zn a leźli M a ryję i Jó zefa , i n ie m o w lą tk o leżące w żłobie.
A u jrz a w szy , rozgłaszali to, co im było p ow iedziano
*
*
y łaski Bożej dożyliśmy chwili, kiedy znów będziemy wspominać to szczególne w yda
rzenie w dziejach zbawienia — narodzenie n a szego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Będziemy dziękować Bogu, za to, że człowiekowi, który był m artw y w upadkach i grzechach, bez Boga i bez; nadziei, zesłał Syna Swego. Dlatego, gdy i teraz w cichej chw ili świątecznego wieczoru rozmyślać będziemy © tym wielkim cudzie, n a kierujm y serca i myśli nasze na Słowo, które jest Bożym poselstwem o miłości, radości i po
koju. O treści tego poselstwa chcemy tutaj mówić.
Fakt Bożego Narodzenia świadczy o wielkiej miłości Boga do człowieka. Człowiek zgrze
szył, stał się przestępcą przykazania Bożego.
Stracił społeczność z Bogiem. U m arł śmiercią duchową. Pozbawiony blasku chw ały Bożej, znajdował się pod przekleństwem. Nad jego egzystencją panował grzech, troska i śmierć.
Ale Bóg zmiłował się nad Swoim stworze
niem. Pragnął znaleźć m u ratunek, chciał dać zbawienie. Grzech człowieka był tak wielki, że nic w święcie grzechu tego zmazać nie mo
gło. Żadna rzecz n a świecie n ie była w stanie przebłagać sprawiedliwego gniewu Bożego.
I dlatego Bóg Sam m usiał znaleźć wyjście z tej tragicznej sytuacji. Dał Syna Swego. Zesłanie Syna przyobiecał jeszcze w raju. Powiedział Bóg, że nasienie niew iasty — Jezus Chrystus zetrze głowę autora grzechu, węża — szatana.
„Nieprzyjażń też położę między tobą i między niewiastą, i między nasieniem twoim, i mię- nasieniem jej: to potrze tobie głowę, a ty mu potrzesz piętę“ (1 Mojż. 3,15) — powiedział
Bóg do węża.
Od tej chwili wszystkie proroctw a Starego Testam entu głosiły w ielką praw dę o przyjściu M esjasza-Chrystusa. Na niego wskazywały symbole Starego Przymierza. O wielkiej i je dynie doskonałej ofierze B aranka Bożego m ó
wił cały system ofiarniczy starego Izraela.
Przyjścia JegO' tęsknie wyczekiwali patriarcho
wie, prorocy, pobożni królowie i wszyscy świę
ci okresu Zakonu. Chwila ta nadeszła, gdy w y
pełnił się czas. „Lecz gdy przyszło w ypełnie
nie czasu, posłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty..." (Gal. 4,4). W ypełniły się proroctwa, Syn Boży został nam dany. „Albo
wiem dziecię narodziło się nam, a syn dany jest nam ” (Izaj. 9,6). Stało się to z łaski Bożej, jest wyrazem wielkiej miłości Bożej. O ogro
mie tej miłości mówił sam Pan Jezus: „Albo
wiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto' weń wie
rzy, nie zginął, ale miał żywot w ieczny“ (Jan 3,16). A tak powiedział Apostoł Jan : „P atrz
cie, jaką miłość dał nam Ojciec....’1 (lJa n 3,1).
0 ty m d zie cią tku . I w szy sc y , k tó r z y sły sze li, d ziw o w a li się te m u , co im p a ste rze pow iadali. A M aryja za ch o w yw a ła w s z y s tk ie te słow a, rozw ażając j e w sercu sw o jem . I w ró cili p asterze, vńelbiąc i c h w a ląc Boga dla w s zy stk ie g o , co sły sze li i w id zieli, tak' ja k im b yło p o w ied zia n o ”.
Ł u k . 2,1-20'
*
A więc poselstwo Narodzenia Pańskiego mó
wi nam przede wszystkim o wielkiej miłości Boga.
Cytowany na wstępie tekst Słowa Bożego*
mówi dalej o wielkiej radości. „I rzekł do nich Anioł: nie bójcie się; bo oto zwiastuję- wam radość wielką, która będzie wszystkiem u ludowi" (2,10). Radość w ielka dla w szystkich ludzi jest treścią zwiastowania Anioła. Podsta
wą, fundam entem tej wielkiej radości, je s t fakt narodzenia Zbawiciela: „iż się wam dziś narodził Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan?
w mieście Dawidowym” (2,11). Radości Bożej, niebiańskiej, prawdziwej człowiek nie miał..
Utracił ją przez grzech i nieposłuszeństwo.
Dziedzictwem jego była rozpacz i smutek. J e dynie w Jezusie Chrystusie jest cudowna mo
żliwość odzyskania utraconej radości. Świat tej radości dać nie może. Za pieniądze je j nabyć się- nie da. W prawdzie świat szuka radości, ale w sobie jej nie znajdzie. Albowiem radość świata tego nie jest radością prawdziwą. To radość nietrw ała. Pozostaje po niej ból duszy, pustka 1 rozczarowanie.
Najczęściej brak radości jest skutkiem nie
czystego' serca. Należy więc przede wszystkim:
posiąść czyste serce, bo1 jedynie człowiek czy
stego serca może oglądać Boga, źródto radości.
Czystość serca uzyskuje się na Golgocie. Krew Chrystusa oczyszcza serce i sumienie. I to nie' tylko raz jeden należy przyjść pod Golgotę, lecz stale, gdy tylko czujemy, że nasze życie zostało zabrudzone. Tak jak krew fizyczna;
oczyszcza organizm, krew Syna Bożego ma moc oczyszczenia organizmu duchowego. Apo
stoł Jan głosił tę zasadę także dla wierzących, dzieci Bożych. Apostoł powiedział, że oczysz
czenie następuje wtedy, gdy chodzimy w światłości i przebyw am y w społeczności czyli mamy obcowanie między sobą (por. 1 Jan 1,7).
A więc nieoczyszczenie z win, brak pojedna
nia z Bogiem, jest powodem braku radości w życiu.
Nie radujem y się często również i dlatego, iż nie mamy ufności w Bogu. Wierzyć tylko, że Bóg istnieje, uznawać za prawdę to, co Bóg' powiedział, to jeszcze za mało. Tego rodzaju wiarę, Pismo Święte nazyw a w iarą diabelską, bo „i diabli wierzą, że Bóg jest i drżą“ (Jak.
2,19). Ufność jest Bożą wiarą. Diabeł zaufać Bogu nie potrafi.
Naszą radość załamuje także brak miłości do bliźniegoi, i co się z tym łączy plotki, kainowy wzrok. Ten człowiek, który nie m iłu ją lecz nienawidzi bliźniego, radować się w Panu z:
pewnością nie będzie.
Źródłem radości jest również praca dla Pa
na, służba w Kościele Jego. Jedynie dziecię-
N r 112 C H R Z E Ś C I J A N I N 3 Boże, pojednane z Bogiem, przebyw ające w
służbie Pana może śpiewać pieśni radości:
„Dzień w służbie Zbawiciela, O, to cudow ny dzień!“
W służbie Panu — jest cel życia. Prawdziwy chrześcijanin nie może śpiewać sm utnych pie
śni świata, który jest bez nadziei. Pieśń chrze
ścijanina — to pieśń radości i chwały.
Na koniec wreszcie, poselstwo Anioła w cy
towanym tekście zaw iera praw dę o pokoju.
„Chwała n a wysokościach Bogu, i na ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie’' (2,14).
Dla niespokojnego, wzburzonego świata rozpo
częła się era pokoju, bo przyszedł Ten, o któ
rym Izajasz prorokował jako o Księciu Pokoju.
A więc światu temu, który o pokoju i bezpie
czeństwie mówi, zw iastujem y: pokój jest w Chrystusie, bo „On jest pokojem naszym"
(Efez. 2,14), bo On jest napraw dę Księciem Po
koju.
Drodzy Bracia i S io stry ! Słowo Boże zwia
stujące nam. O' narodzeniu Zbawiciela, jest Bo
żym poselstwem o miłości, radośiri i pokoju.
Narodzenie Jezusa C hrystusa jest wyrazem wielkiej miłości Boga, okazanej upadłem u czło
wiekowi.. Wielka radość, o której mówi Słowo Boże, jest rezultatem świadomego przyjęcia w
wierze Jezusa Chrystusa, przebyw ania w Jego służbie, chodzenia w światłości oraz trw ania w społeczności z Bogiem i między sobą. Prze
bywać w C hrystusie — znaczy mieć praw dzi
wy pokój. Społeczność z Chrystusem prze
kształca naszą istotę i. nasz charakter; pozwala przekształcać się w doskonały obraz. Jezusa Chrystusa. Taki stan jest rezultatem działania Chrystusa w nas czyli uświęcającego działania Ducha Świętego. Duch Święty w yprodukuje w nas owoc. A przecież pierwszym owocem Du
cha jest miłość, wesele (czyli radość) i pokój (por. Gal. 5,22).
Na koniec słowo o przyszłości. Ten owoc Du
cha m a ścisły związek z oczekiwaniem na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Ten, kto P ana oczekuje, będzie chodził w miłości. Oblu
bienica, która czeka na Oblubieńca, smutnej pieśni śpiewać nie będzie. Człowiek wierzący, który jest własnością Księcia Pokoju, będzie w pokoju żył i pokój czynił.
Kto czeka, te n się nie zawiedzie. K to czeka, napełnia się pokojem. M aran ata! Przyjdź, P a
nie! — m odlił się Zbór apostolski. Niech do m odlitwy dołączy się cały Kościół Chrystusa.
M aran ata!
Stanisław Krakiewiez
B Ó G Ż Y W Y
T eden z pisarzy w swoim arty k ule przyta-
^ cza następującą starą historię. Pew ien mło
dy Hindus udał się do starego m ędrca z zapy
taniem, jak może znaleźć Boga. Starzec sie
dział gdzieś w pobliżu strum ienia. Pragnąc udzielić odpowiedzi n a jegoi kwestię, wziął go ze sobą w dół strum ienia i zaproponował m u wejście do wody. Ale g d y , weszli do wody, mędrzec chwycił go za kark i zanurzył jego głowę w wodzie. G dy po pew nej chwili pozwo
lił m u w ynurzyć się z powrotem, młodzieniec z w yrzutem zapytał go o przyczynę takiego potraktowania. Wówczas w odpowiedzi usły
szał — „Jeśli będziesz tak bardzo pragnął Bo
ga, jak pragnąłeś powietrza, znajdziesz Go z pewnością!” Również w Biblii, zn.ajdujemyi takie przykłady pragnienia Boga — np. w Psal
mach. „Jako jeleń pragnie do strum ieni wód, tak dusza moja woła do Ciebie, o Boże. Moja dusza pragnie do Boga, do Boga żywego” . (Ps.
42, 2 i 3).
Podobną tęsknotę i pragnienie w yrażają Sło
wa Psalm u 84, 3-ci. Te dwa słowa: „Bóg żywy” są szczególnie mocno podkreślone w S ta
łym i Nowym Testamencie. Również Ap. Paw eł w wielu miejscach swoich listów mówi o tym z naciskiem, dając w yraz swej chlubie i radc- ści. Szczyci się np. w ierzącym i w Tesalonikach, że przeszli od w iary w bałw any do poznania i wiary w żywego i prawdziwego Boga (1 Tes. 1,9).
O Duchu żywego Boga mówi w 2. liście do Ko- rytnian 3,3. A powołując się na Ozeasza (1,10)
pisze w ierzącym w Rzymie (Rzym. 9,26), że są dziećmi Boga żywego. Apostoł napom ina tak że i zwraca uwagę na odstępstwo od Boga ży
wego (Hebr. 3,12). Przypom ina w dalszym cią
gu, że krew Jezusa C hrystusa oczyszcza sum ie
nia od m artw ych uczynków, tak że możemy służyć Bogu żywemu (Hebr. 9,14). Ostrzega również, że straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żywego (Hebr. 10,31). A w liście do He
brajczyków 12,22 znajdujem y też słowo o m ie
ście Boga żywego. Znaczenie tych słów i pod
kreślenie ich jest niezbędne. Słowa o Bogu ży
wym pobudzają nas do rozm yślania o Nim.
Ze Bóg jest żywy, iż jest rzeczywiście — w yraźnie staw iam y to zagadnienie na podsta
wie Biblii. On jest blisko, a gdy Go wzywam słyszy mnie! M artw y Bóg nie byłby potrzebny nikomu. Bóg jest, — w yznajem y to całym ser
cem i potw ierdzam y naszym życiem. „Bóg ży
w y”, te słowa m ają swoją wymowę, ponieważ ied.nocześnie wyraża ja prawdę, że On działa f Bóg nie jest ideą. któraby tylko można brac za wzór, myśleć o niej; Bóg żywy jest źródłem wszelkiego życia. On potw ierdza śwo|je ist
nienie w żvciu Swoich dzieci. Bóg nie jest spo
ko inym ośrodkiem wszechświata, do którego można ew entualnie przyzwyczaić się w m y
ślach. ale jest Bogiem żywym, który do nas przychodzi, p y ta się nas i chce naszej miło
ści. Biblia wskazuje nam m iejsca objawienia sie Boga i Jego działanie.
W pierwszych wierszach Biblii czytamy, że
Bóig stworzył, powiedział, widział, uform o
wał. Są ludzie, którzy dzieła Boże m ierzą przy pomocy w łasnych m iar i wag, według ludz
kich norm i pojęć, próbując dzieła Boga okre
ślić, zdefiniować. Dla kogoś, kto lubi używać obcych słów, użyjem y tu ta j greckiego słowa .antropom orfizm ”, co oznacza pojm owanie i w y
obrażanie Boga na sposób ludzki, i na przypi
sywaniu Mu właściwości ludzkich. Ale, czy człowiek swoim ograniczonym rozum em jest zdolny określić Boga? Człowiek może — co praw da — w niknąć i zdefiniować swoje dzieła, ale to też nie zawsze przychodzi łatwo, i nie każdemu.
Bóg stw orzył człowieka na Swój w ierny obraz i na .podobieńswo Swoje, a to oznacza, że człowiek nie jest Mu obcy. N ależym y więc do Niego, a On jest naszym Bogiem. On Sam -— w Jezusie C hrystusie przyszedł do ludzi i żył wśród ludzi, jako jeden z ludzi a ludzie nie poznali Go; czy są więc w stanie zgłębić Jego tajemnice?
Nawet o Jego wielkości nie wiemy wiele.
Mówiąc o Bogu, czy opisując Jego działanie, używ am y słów jakby nie z naszego ludzkiego języka, lub jakby z języka obcego, którego jeszcze dobrze nie opanowaliśmy. N aukę o Bo
gu czerpiemy — i czerpać możemy — tylko ze Starego i Nowego Testam entu.
Jezus C hrystus powiedział o Bogu: „Ojciec Mój aż dotąd pracuje i ja pracu ję” (Jan 5,17).
A Apostoł Paw eł: „W nim żyjem y i porusza
m y się”. Bóg działa w świecie. Człowiek zadaje sobie jednak pytanie: „Jak to jest właściwie?
Jeśli Bóg jest i działa w świecie, to dlaczego dopuszcza kataklizm y, katastrofy i nieszczę
ścia? Dlaczego jest tyle niebezpieczeństw na świecie? Dlaczego trzeba um ierać?”
W ierzący człowiek, dziecko Boże zna te py
tania; zna także odpowiedzi na nie: Jeśli na
w et życie jest krótkie a świat jest niebezpiecz
ny, to Bóg m iał i m a w tym swój cel. Przez doświadczenia i niebezpieczeństwa człowiek może przybliżyć się do Boga, może się wiele nauczyć, wiele poznać. Bóg pragnie wiecznie przebyw ać w społeczności z uspraw iedliwio
n y m i wolnym człowiekiem, zdolnym umiło
wać Go z w łasnej dobrej woli i zdolnym do służby Jem u. Bóg stw orzył człowieka i dał m u wolność, wzywa go jednak do upam iętania i wskazuje m u czas, gdy powie: „...pójdźcie bło
gosławieni Ojca mojego, odziedziczcie K róle
stwo w am zgotowane...” (Mt. 25,34).
M istrz odlewniczy postanaw ia odlać w m eta
lu jakąś część, ale żeby to osiągnąć musi przed
tem wykonać formę. I gdy już posiada formę i może przy pomocy jej osiągnąć swój zamiar, odrzuca form ę potem, jak odrzuca się niepo
trzebne przedm ioty, które spełniły swe prze
znaczenie.
Na tym przykładzie wyobrazić sobie możemy również los świata, na którym żyjemy. Podczas życia w świecie Bóg uform ował wolnego du
cha ludzkiego, a zwłaszcza tych ludzi, którzy zdecydowali, by miłować Boga i służyć Mu.
Życie dzieci Bożych na tym świecie jest przy
gotowaniem do nowego życia w innym świe
cie. Ap. Paw eł powiada: „Żywot nasz skryty jest z C hrystusem w Bogu” (Kol. 3,3). „Ja ży
ję — i w y żyć będziecie” — mówi Jezus C hry
stus.
Tylko Bóg potrafi i m a moc zrozumienia i udzielenia ra tu n k u człowiekowi; i też tylko wtedy, gdy człowiek całym serca Jego pragnie.
Gdy Go szukać będziemy całym sercem, znaj
dziemy Go.
Kazimierz Muranty
NAWRÓCENIE KAROLA FINNEYA
T l yło to pewnego niedzielnego wieczoru
• ^ p o d jesień 1821 roku, gdy K arol Finney w 29 roku życia postanowił w szystkie spra
wy doprowadzić do porządku przed Bogiem.
Zaczął czytać Biblię i modlić się, po czym opa
nował go niezw ykły strach przed ludźmi. Oba
wiał się, aby ktoś nie zauważył zmiany, jaka się w nim dokonała. Ze strachu, aby go ktoś nie usłyszał, nie odważył się modlić na głos.
Gdy usłyszał zbliżające się kroki, chował Bi
blię między książki. Unikał spotkania z pasto
rem, w którego nabożeństwach brał udział.
W takim hańbiącym i upokarzającym sta
nie przebył 3 dni. Zdawało m u się, że jego serce skamieniało, bo nie mógł ani płakać, ani, vr końcu, modlić się. We w torek wieczorem opa
nowała go przerażająca myśl, że gdy umrze, zginie na wieki.
Gdy następnego dnia — stale jeszcze w roz
terce duchowej — w ybierał się do kancelarii swego szefa, adwokata, ozwał się w jego ser
cu głos: „Na co czekasz? Czemu się tak wysi
lasz? Czy chcesz sam się zbawić? Czy saro chcesz się uspraw iedliwić?” W tym rozjaśniło się w jego duszy i zobaczył, że to, czego szuka, już dawno jest gotowe, że zbawienie leży w pojednaniu się z Bogiem przez Jezusa Chry
stusa i że należy je tylko przyjąć jako dar t ręki Bożei — i poddać swą wolę prowadzeniu Bożemu. Jakby porażony, naw et nie zauważył, że stanął na drodze m ając wzrok duchowy zwrócony na tę cudowną prawdę. I znowu ode
zwał się głos w jego duszy: „Czy chcesz przy
jąć to zbawienie? Dziś? Teraz?”
„Tak, jeszcze dziś — albo um rzeć” — brzm iała jego stanowcza odpowiedź. Zamiast do kancelarii skierował swe kroki do lasu.
gdzie chadzał na przechadzki. P rzedarł się przez gąszcz n a miejsce, gdzie nfyślał — nikt go nie zauważy. Tam padł na kolana. Ale zaledwie zaczął się modlić, wyskoczył jak oparzony i bojaźliwie zaczął się rozglądać, czy go kto nie obserwuje. Potem wrócił i ślubował: „Tutaj
Nr 12 C H R Z E Ś C I J A N I N isię oddam Bogu i niczym nie dam się odstra
szyć”.
Aie napróżno starał się modlić. Albo nie zna
lazł odpowiednich słów, albo przy najm niej
szy szmerze w yskakiw ał przelękniony m nie
mając, że ktoś go zauważył. To powtarzało się kilka razy. W końcu zrozpaczony powiedział:
„Nie mogę się modlić, m oje serce jest zimne, bez życia, niezdolne do m odlitw y”. Ju ż zaczął sobie wyrzucać, że niepotrzebnie składał ślub.
Z drugiej strony jednak nie chciał łam ać swe
go przyrzeczenia. W yczerpany tym bojem chciał już wrócić.
W tedy w ydało m u się, że ktoś się zbliża.
Otworzył oczy, ale okazało się, że to złudze
nie jego śmiesznej duszy i tym razem uświa
domił sobie haniebny strach i przewrotność swej duszy. W końcu zawołał głośno: „Cóż?
Taki grzesznik nędzny jak ja, k tó ry nie jest godzien wznieść duszy swej do Boga, m iałby się wstydzić przed drugim grzesznikiem — człowiekiem, że został znaleziony klęczącym i wołającym o zmiłowanie Boże? Nie! Choćby wszyscy ludzie świata i wszyscy diabli z pie
kła otoczyli mnie, nie odejdę stąd” .
Teraz dopiero zostało jego pyszne serce zła
mane. Jak jasny , prom ień słońca napełniło jego serce Słowo: „Gdy mię wzywać będziecie a pójdziecie, i modlić mi się będziecie, tedy was wysłucham; A szukając mię, znajdziecie; gdy mię szukać będziecie ze wszystkiego serca swe
go” (Jer. 29, 12— 13l). W tedy dopiero po raz pierwszy uw ierzył w Słowo Boże. Pełen prze
świadczenia o Bożej wierności, zawołał: „P a
nie, chw ytam się Twego słowa. Ty wiesz, że Cię szukam z całego serca, a Tyś przyrzekł, że mnie wysłuchasz. Tyś to ślubow ał”. Raz po raz pow tarzał te słowa. A jedna obietnica Bo
ża za drugą przychodziły m u na m yśl i coraz większą słodyczą napełniała jego serce. P rz y j
mował je jako praw dziw e objaw ienie Boga, który nie może kłamać. „Zdawało m i się —•
pisze — że te obietnice w nikają raczej do m e
go serca, niż do rozum u. Uchwyciłem się ich mocno z rozpaczą tonącego człowieka”.
Na w szystkie prośby Finneya Bóg odpowia
dał w yrokam i Pisma, które padały na jego du
szę jak odświeżającą rosa niebieska., W ten spo
sób straw ił w lesie kilka godzin modląc się coraz goręcej. W końcu bezwiednie w stał z kolan i zaczął się przedzierać przez zarośla pow tarza
jąc głośno: „Gdy się nawrócę, będę głosił Ewangelię”.
Kiedy wydostał się z lasu i zbliżył się do miasta, spokój zapanował w jego sercu. Czuł jakby i cała otaczająca go przyroda przyci
chła w świętym rozmodleniu. Nigdy m u słoń
ce ta k cudownie nie świeciło. ,,Co to m a zna
czyć?” — p ytał sam siebie. „Przecież cała świadomość mego grzechu gdzieś przepadła.
Jeszcze nigdy nie byłem tak beztroski odnośnie mego zbawienia. Może byłem zbyt śmiały, gdv upominałem się o dotrzym anie obietnicy ze strony Boga? Czy to nie była zuchwałość, a może naw et bluźnierstwo? Ale mimo wszystko
ten błogosławiony pokój zapełniał m ą duszę i wszelkie próby wywołania w sobie świado
mości w iny zawodziły zupełnie. Myśli mole płynęły bez ustanku z wdzięcznością k u Bogu.
Radość moja w ydaw ała się bezgraniczna” . Było południe i pora obiadowa. Ale Finney nie m yślał o jedzeniu. Dlatego poszedł zaraź do kancelarii. Nie było tam nikogo. Zdjął ze ściany wiolonczelę i zaczął śpiewać i grac pieśni religijne, tak jak to i częściej czynił.
Ale głos odmówił m u posłuszeństwa i łzy p ły n ęły z oczu bez przestanku tak, że m usiał od
łożyć instrum ent. Taka radość i taki pokój, napełniały jego duszę.
K iedy wieczorem szef życzył m u dobrej no
cy i odszedł, F inney zam knął drzwi i roznie
cił ogień. Chciał być sam. Znowu ogarnęło gc silne wzruszenie w ew nętrzne. Zdawało się, jakby serce jego chciało się rozpłynąć, a o.n pragnął je wylać przed Bogiem. Poszedł do sąsiedniego pokoju i upadł na kolana. Chociaż światło tam się nie paliło, cały pokój jarzył się światłem. P rzed jego oczyma pojawił się obraz Jezusa, k tó ry zdawał się nań patrzyć tw arzą w twarz. P an patrzy ł na niego betó słowa, takim wzrokiem pełnym miłości, żą Finney padł Mu do nóg. Tam klęczał i , płakał jak dziecię i uryw anym i słowy w ylew ał swe serce przed Panem . Miał takie wrażenie, -jak
by łzami oblewał stppy Jezusowe, a jednak czuł, że ich nie dotyka.
„Długo m usiałem — opowiada dalej Finney
— pozostawać w takim stanie, bo kiedy sie uciszyłem i wróciłem do kancelarii, ogień w piecu już zgasł. Ale w momencie, kiedy chcia
łem usiąść koło kominka, przypadła n a m nie niezw ykła moc z góry. Nigdy nie słyszałem o chrzcie Duchem Świętym, przez który P an wyposażał swych świadków szczególną mocą z wysokości, tym m niej też oczekiwałem lub m yślałem o czymś podobnym. Teraz jednak poczułem prąd Ducha, k tó ry napełnił m n ie.—
mą duszę i me ciało zupełnie. Jak b y iskry elek
tryczne przechodziły przez moje ciało, fala :Za falą, napełniając mię jakąś nieznaną mocąf;Mie- łem uczucie, jakby m nie unosił w iatr, jakby dusza moja otrzym ała skrzydła.
Bvło już nóźno wieczorem, gdy przyszedł pewien członek, chóru, prowadzonego przeze mnie. Zastał m ię płaczącego, zapytałjm ię więc:
„Panie Finney, co się stało?” Nie mogłem mu natychm iast odpowiedzieć. „Czy może panu coś dolega?” „Nie ■— odparłem — ale jestem tak szczęśliwy, że nie mogę żyć”; Zdziwiony gość odszedł i przyprow adził starszego; do
świadczonego brata. W tym samym czasie przyszedł także pewien młody, nienawrócony przyjaciel, którego pastor przestrzegał często m’zed Finneyem. Finney opowiedział mu. ^ się dzieje w jego duszy. Młody przyjaciel słu
chał najpierw bez słowa, a potem nagle unadł na kolana i zawołał: „Módlcie sie za m na”
Finney i dwaj inni uklękli i modlili sie den po drugim . Potem wszyscy wrócili do d<?-
Finney położył się do łóżka, ale zaledwie zam knął powieki, został znów p r z e b u d z o n v D rądem łaski, która na niego została w ylana orzez Ducha Świętego. Jeszcze raz to sie po
wtórzyło zanim usnął.
..Kiedy rano się przebudziłem — mówi da- lej — weszło już słońce, a jego promienie oświe
tlały mój pokój. Nie mogę opisać, iakie uczu
cie we mnie światło to wzbudziło. Znów przy
szedł na m nie chrzest Ducha Swietego. którv wczoraj przeżyłem. Klęczałem na łóżku i oła - '<ałem z radości w ylew ając swe serce przert
^anem . Zdawało m i się jakbym usłyszał de
likatny i pełen miłości zarzut: ..Czv chces?
wątpić?” „Nie — zawołałem — nie chce.
mogę”. W tej chwili duch mój został tak
oświecony, że już później nie mogłem wątpić, iż Duch Boży napełnił m oja dusze. W tei '•hwili dożyłem uspraw iedliw ienia z w iary, la
ko praw dy poznanej przez doświadczenie. Zro- - um iałem w tedy słowa „będąc tedy uspraw ie
dliwieni z w iary, m am y pokój z Bogiem” . Wi
działem teraz jasno, że w tvm momencie, kiedy uwierzyłem w lesie, została ze mnie odjęta świadomość potępienia i dlatego były darem ne wszelkie próby, aby przywołać na 'iowo świadomość grzechu. Grzechv zniknęły.
Zam iast myśli, że będę b rnął w erzechu. mo
je serce było przepełnione po brzegi miłością Bożą”.
tłu m . S ta n is ła w L ip iń s k i
o d p o w i e d z i B i l l u G r a h a m a Nie może^ h 0 -
A u w iem p ro w a d zić zycia n a o b ra z J e
zusa C h ry stu sa , bez Chrysibulsa w D r B illy G ra h am , n a jw ięk sz y Odpowiedź: „W n aszy m m ieście n a s. T ak ja k c h w a st sam z siebie ew a n g elista w spółczesny, p ro w a - je s t p ew n e m iejsce, n a k tó ry m n ie m oże p rz e k szta łc ić się w różę, d zący ma sz ero k ą sk a lę za k ro jo n ą sta ła niegdyś s ta ra ru d e ra , p rzy - ta k i m y w łasn y m w y siłk iem nie d ziałaln o ść ewemgaliziacyjną, je s t nosząca w sty d m ieszkańcom m ia - m ożem y upodobnić się do C hry- także au to re m k ilk u książek. sta. A le pew nego ra z u kto® k u p ił stusa. P o trz e b a tu ta j cudu Bożego.
N ajb a rd zie j znanym jego d zie- tlę p arc elę , zbu rzy ł s ta r ą ru d e rę N a ty m w ła ś n ie p olega różnica łem je s t k sią ż k a pt. „P ea ce w ith i n a jej m ie jsc e w zniósł piękny, m iędzy c h rz eśc ija ń stw em a innym i G od” (Pokój z Bogiem), k tó r a zo- now oczesny bud y n ek . B u dynek te n relig iam i. R eligie te uczą czynić sta ła ju ż przełożona n a w iele ję zy - je s t te ra z c h lu b ą m ia sta . Z tw o - dobrze, lecz nie d a ją m ocy do ków św iata. K sią żk a t a w sposób i:m życiem m oże być podobnie, cz y n ie n ia dobrego. C h ry stu s b ard z o p rz y stę p n y p rz e d sta w ia C h ry stu s m oże w nieść n o w ą b u - u dziela D ucha Ś w iętego w ty m d rogę zbaw ienia, czyli w y ja ś n ia dow lę n a s ta re j p arc e li. Ty ju ż je - celu, abyśm y m ogli prow adzić ja k grzeszny człow iek m oże uzy- <steś tą no w ą b udow lą. C złow iek życie n a Je g o w z ó r”, skać pokój z Bogiem . żyjący po c h rz e śc ija ń sk u w tym P y ta n ie : „ Je ste m ch rz eśc ija n i- D ru g ą w aż n ą pozycją je s t jego sam ym środow isku, w k tó ry m żył nem ; i eCz są czasam i chw ile, k ie -
„T h e S ec re t of H a p p in e ss’ (T a je m - w grzechu, je s t żyw ym św ia d e- COf§ m i m ów i, że nie jestem nica szczęścia), z a w ie ra ją c a ro zw a- ctw em m ocy Bożej. G dy Jezu s gotow y sp o tk a ć Boga. Co je s t pO'- ża n ia n a te m a t b ło g o sław ień stw u zd ro w ił p pętanego p rzez dem o- w odem m ego z w ą tp ie n ia w zba- Je zu sa z K a z a n ia na G órze. n ó w G ad a re ń cz y k a, p ow iedział: w ie n ie ? ’
S to sunkow o m niej zn an y m d z ie - „idź do dom u swego, do sw oich Odpowiedź: „Sziatan nazw any łem je s t „M y a n s w e r” (M oja od- i oznajm ij im , ja k w ielk ie rzeczy j est oskarżycielem i jego zad a- pow iedź) k tó ra z a w iera odpow ie- P a n ci uczynił, i ja k się n a d tobą miem je s t sia n ie z w ą tp ie n ia w dzi ew a n g e listy n a różne zag a- zm iłow ał” . (Mik. 5,19). rzeczyw istość naszego zbaw ienia, d n ie n ia życia c h rz eśc ija n in a. Pytanie. „ P an zaw sze m ów i o N a sam y m p o cz ątk u d ia b eł pow ie- K siążk a ta je s t w łaściw ie zbiorem n a ro d z en iu na nowo. D laczego1 n ie dział: „Czy rzeczyw iście w am Bóg odpow iedzi e w a n g e listy u d z ie la - m ożem y p o p ro stu w ziąć C h ry stu sa rz e k ł? ” (por. G en. 3,1). O jednej mych słuchaczom jego k az ań , n a za w zó r życia i żyć ta k , ja k O n rzeczy należy p am iętać. Jesteśm y łam ach różnych p ism ch rz e śc ija ń - żył. n ie ty lk o u sp ra w ie d liw ie n i z w ia- sikich, np. „T h e C h ristia n H e ra ld ” Odpowiedź: „ J a k m oże człow iek, r y, lecz rów nież B ib lia pow iada, (angielskie), „H em m ets V a i ” k tó r y n ie je s t w sta n ie żyć we* że „ sp ra w ied liw y z w ia ry żyć bę- (szwedzkie), je śli w y m ie n im y n ie - dług głosu w łasn eg o sum ienia, dzie”. N ie o trzy m u jem y w ia ry ra z k tó re tylko. Poniżej p o d a je m y pro w ad zić życie ina w zó r Je z u sa na zaw sze, a le żyjem y z w iary i trzy odpow iedzi B. G ra h a m a C h ry stu sa ? Bez życia Bożego w d la teg o w in n iśm y ją ćwiczyć w udzielone na ła m ac h ty g o d n ik a sobie, żaden człow iek n ie m oże n a - k aż d ej ch w ili naszego życia. Owo
„T he C h istia n H e ra ld ” z 3 m a rc a śladow ać Je z u sa C h ry stu sa. B iblia „coś”, k tó re m ów i, że nie jesteś 1962 roku. m ów i: „D la tego że zam ysł ciała chrześcijan in em , je st w łąściw ie Pytanie: „P ro w ad ziłem p o p rze - je s t m ieprzyjaźnią p rzeciw B ogu, „kim ś” — oskarżycielem , szata- dnio b ard z o g rzeszne życie, lecz gdyż się zakonow i B ożem u nie nem. P o tra k tu j jego o sk arżen ie ja - o sta tn io zostałem n aw rócony. Czy p o d d aje, bo i nie m oże” (Rzym. k ła m stw o . Jego zadaniem je st nie sądzi pan , że byłoby d la m n ie 8,7). P o n ie w a ż u rodziliśm y się w sian ie z w ą tp ie n ia w sercu, bo gdy lepiej p rzenieść się d o in n e j m ie j- g rze ch u p o trz e b u je m y n a jp ie rw w ą tp im y nasze św iad ectw o chrze- scowości, gdzie p rzeszło ść m o ja n ie Z baw iciela. N astęp n ie zaś p o p rzy - śc ija ń sk ie je s t osłabione. Ucz się je s t zn a n a? Czy m ój w p ły w wie ję ciu C h ry stu sa, sta je się O n n a - ufać sw ojej w ierze, a zw ą tp w byłby ta m w ięk szy ?’’ szym p rz y k ła d e m i w zorem do SWo je z w ą tp ie n ia ”. E. Cz.
T r z g
Nr 112 C H R Z E Ś C I J A N I N 7
BIBLIA I TEOLOGIA W W ierzącym Z borze n a u k o w a p ra c a teologiczna
n ie cieszy się zb y tn im zau fan iem . J e s t to zre sz tą zrozum iałe. Bo n ie ste ty często w n a u k o w e j te o logii nie chodzi w p ie rw sz y m rzędzie o p o zn a n ie Boga ale o (z)rozum ienie B ib lii p rzez kogoś w y k sz ta łc o nego n a filozofii. Bo cóż w spólnego m a ta k a teologia, k tó ra w o p arc iu o eg z y ste n cja listy cz n ą in te rp re ta c ję (tzn. w o p arc iu o filozoficzne p o jm o w a n ie istn ien ia, bytu), a zw łaszcza o dm itologizow anie — p rze ch o dzenie po n ad , lu b p rze z te n d e n c y jn e w y ja ś n ia n ie tych fra g m e n tó w B iblii, k tó re sta n o w ią zgorszenie dla r o zum u, z teologią, k tó ra g r u n tu je się n a p rzeżyciu zm artw y ch w sta łe g o P a n a Je z u sa C h ry stu sa . D la nas teologia nie je s t ż a d n ą „ n a u k ą ” w w y p a d k u , gdy p o m ija osobisty sto s u n e k do C h ry stu sa . N asza te o lo gia za ta cz a k rę g i w okół P a n a Je z u sa C h ry stu sa , ta k ja k św iadczy n a m o N im B iblia i ja k ro z u m ie ją Go b ib lijn i A utorzy. My n ie rozró żn iam y , id ąc np. k o n se k w e n tn ie ślad em now oczesnej teologii, pom iędzy Jezusem h isto ry c zn y m a Je zu se m , o k tó ry m d a je nam św iadectw o B ib lia (kerygm a). To n ie z ich w o li B iblia je st d la n ic h S łow em Bożym, a le z wfóli Panja Je zu sa C h ry stu sa, k tó ry o d ja w io n y n am je s t p rzez B iblię i w B iblii. O b jaw ie n ie zbaw czego czynu B oga w J e zusie C h ry stu sie, ta k , ja k n a m to p ra g n ie objaw ić B iblia sta n o w i g r u n t n aszej w iary . W iara je s t dla n as re z u lta te m o b ja w ie n ia a n ie celem — za m k n ię tym — w sa m y m sobie. Z baw cze czyny B oga nie dzieją się dop iero przez w ia rę , lecz, ja k w ierz y m y
są one ra z n a zaw sze u sta n o w io n e w h istorycznym i o b ja w io n y m P a n u Je zu sie C h ry stu sie. P rz ez o b ja w ien ie się zbaw czego czynu B oga dośw iadczam y rz e czyw istości D ucha Ś w iętego. N ie p o trz e b u je m y j e d n e j z m e to d filozoficznych, w ym y ślo n y ch przez lu dzi, w celu zro z u m ien ia B iblii, lecz p o trze b u jem y D ucha Ś w iętego, A k to n ie p o sia d a D ucha Św iętego, te n nie należy do C h ry stu sa . K aż d a teologia, k tó ra nie głosi rzeczyw istości D u ch a Ś w iętego, m ija się z p o d sta w ą w ia ry ch rz eśc ija ń sk ie j — z objaw ieniem . Z a jm u je m y w ięc n ie ty lk o p o sta w ę scep ty czn ą (kry
tyczną) w obec ta k ie j teologii, ale o drzucam y ją w ogóle. T ak a bow iem teologia n ie ty lk o , że n ie b u d u je Z b o ru Je zu sa , ale d o d atk o w o jeszcze — niszczy go i ru jn u je .
P odczas gdy D uch Ś w ięty czyni n am B iblię S ło
w em Boiżym — p rz e jrz y sty m i zrozum iałym , to iimter- p r e ta c ja (w ykład, w y ja śn ia n ie ) egzy sten cjalisty czn a zaciem nia je. L ecz w istocie m e to d a eg z y ste n c ja listy czna n ie ty le in te rp re tu je (w ykłada), ile n a d a je S ło
w u b ib lijn e m u z u p e łn ie now ą i obcą treść.
Podczas gdy w cześn iejsza lib e ra ln a teologia (stosu
ją c a ró żn e e k sp e ry m e n ty — przyp.) elim inow ała (sk reślała) po p ro stu rzeczy „gorszące” rozum , to dzisiaj sztooła egizyistieiruajaliiistyicanej in te rp re ta c ji ju ż ta k n ie p o stęp u je. O na p rz y jm u je np. re la c ję „o z m a rtw y c h w sta n iu Je zu sa , ale n a d a je je j — je d n o cześnie — zu p e łn ie now y i sprzeczny z n ią sens.
M etoda ta w ięc zasto so w an a p rzy w y ja ś n ia n iu „gor-
5) M I E S Z K A J W J E Z U S I E
tak jak p r z y s z e d łe ś do N ie g o p r z e z w ia r ę
„Przetoż jakoście p rzyjęli Pa
na Jezusa C hrystusa, ta k w N im chodźcie, będąc w ko rże
nieni i w ybudow ani na N im i utw ierdzeni w wierze... ob fitu
jąc w niej z dziękow aniem ” Kol. 2,6.7 W / ty ch słowach daje nam Apostoł ważną
' * naukę, że przez w iarę nie tylko po raz pierwszy do Jezusa przychodzimy i z Nim się łączymy, ale że także przez w iarę zostaje
my w tym złączeniu z Nim wkorzenieni i utw ierdzeni. W iara jest niezbędnym w aru n kiem naszego w zrostu duchowego życia, tak jak nim była i na początku. Mieszkanie w J e zusie odbywa się wyłącznie przez w iarę.
Są poważni chrześcijanie, którzy tego nie rozum ieją lub jeżeli przyznają, że takie tłu maczenie jest słuszne, to jednak nie są zdolni do tego, aby je zastosować w życiu. Gorliwie popierają Ewangelię o uspraw iedliw ieniu i przyjęciu Jezusa tylko przez wiarę. Ale potem uważają, że wszystko dalsze zależy od naszej pilności i wierności. Chociaż dobrze rozum ieją prawdę, że „grzesznik bywa uspraw iedliwio
ny z w iary” (Rzym. 3,28), to jednak nie m ają u siebie m iejsca dla tej drugiej w spaniałej
praw dy, że „spraw iedliw y z w iary żyć będzie”
(Abak. 2,4). Jeszcze nie zrozumieli, jak dosko
nałym Zbawicielem jest Jezus i jak chce co
dziennie być tak samo wielki dla grzesznika, jak był na początku, kiedy po raz pierwszy do Niego przyszedł. Nie wiedzą, że życie z ła
ski jest zawsze życiem z w iary i że w obco
waniu z Jezusem istnieje codzienny i nieu
stanny obowiązek ucznia — wierzyć, gdyż wia
ra jest jedynym połączeniem, przez które Bo
ża łaska i moc płynie do serca ludzkiego. Sta
ra n atu ra wierzącego pozostaje zła i grzeszna aż do końca, ale jeżeli codziennie przychodzi on, jako potrzebujący i bezsilny do swego Zba
wiciela, aby uzyskać życie i moc, to może przynieść owoce sprawiedliwości ku uczczeniu Boga. Dlatego słowa Apostoła brzmią: „Jakoś
cie przyjęli P ana Jezusa, tak w Nim chodź
cie, będąc wkorzenieni i utw ierdzeni w wie
rze”. Jak przyszedłeś do Jezusa, tak w Nim pozostań przez wiarę!
Jeżeli chcesz wiedzieć, jak siej masz ćwi
czyć w tym pozostawaniu w Jezusie przez w ia
rę, aby być coraz głębiej i mocniej wkorżenio
ny w Nim, to popatrz wstecz na czas, kiedyś Go po raz pierwszy przyjął. Może sobie jesz
cze przypominasz, jakie przeszkody staw ały w tedy tw ojej wierze na drodze. N ajpierw wi
działeś swą nieczystość i winę; mniemałeś, że to jest niemożliwe, aby obietnica przebaczenia i łaski mogła mieć znaczenie dla tak nisko
szących” (rozum — przyp.) m ie jsc b ib lijn y ch , o k azu je się o w iele b a rd z ie j n iebezpieczna, od m eto d y sstosowanej przez s ta r ą , szkołę lib e ra ln ą .
P ew ien s tu d e n t teologii w yw odzący się ze śro d o w isk a piety sty czn eg o , tu ż p rze d sw oim egzam inem końcow ym w y ja śn ił, że d zięk i szkole B u ltm a n n a (szkoła ta sto s u je e g z y ste n cja listy cz n ą in te r p re ta c ję te k stó w b ib lijn y c h — m ow a o niej w yżej •— przyp.
tł.) nauczył się, czym . jest. „ W ia ra ”. , „K rzyż Je z u sa ” u ró sł w jego oczach. . R ozum ie te ra z , o co cho- dąi, W ch rz e śc ija ń sk im „ ro z strz y g n ię c iu ”. On o trz y m a ł n o w e zrozum ienie. T yle ty lk o , że to npw c zrozum ienie, nie . je s t biblijne,, lecz filozoficzne. A p o
niew aż, p o ję c ia ta k ie , j a k „ w ia ra ”, „k rz y ż”, „roz
strzy g n ięc ie” z u p e łn ie in aczej niż d otychczas są r o zum iane, (przez B u lta m a n n istó w —przyp.) je s t to w y n i
k iem pewinej pwzyjczyny, te j m ianow icie, że p rz e c h o dzi się do p o rz ą d k u , p o m ija h isto ry c zn e z m a rtw y c h w sta n ie Je zu sa , jak, gdyby ono n ie m iało n ic w sp ó l
nego z w ia rą c h rz eśc ija ń sk ą. Z tego też, głów nie, pow odu b r a k ró w n ież k o n ta k tu ze z m a rtw y c h w sta ły m P an em . D la n ic h nie je s t ON, ja k n am b ez sp o r
n ie św iadczy B iblia, w dosłownymi se n sie z m a r t
w y ch w sta ły w ciele. ON je s t ży jąc y m P a n e m je d y nie w. w ierze, — (tw ierd zą zw olennicy B u ltm a n n a — ,ipnzyp.. tł.). J a k ie ż to p o m ie sz a n ie pojęć!
Z jpuinkitu w adzenia osobistego sp o tk a n ia z P an em Je zu se m C hrystusem , — ta k ie b ib lijn e p o ję cia , ja k
„ w ia ra ” , „k rz y ż” i „ ro z strz y g n ię c ie ” ciałkiem inaczej w y g lą d a ją . M y tak chcem y je rozum ieć, jak je sama Biblia pojm uje, N ie będziem y zaciem n iać iich se n su i ro zu m ieć j e w d u ch u m etody eg z y ste n cja listy cz n ej.
N ajw ięk sze .przeciw ieństw a ta m w ła śn ie p o w sta ją, gdzie b r a k sp o tk a n ia m iędzy Je zu se m i ja k ą ś teo^
lo g ią . Je d n i w ierz ą, p rz y poimocy m etody filozoficz
n e j u s iłu ją c „chw ycić — Biblię. — w g a rść ”, in n i n a to m ia st — n ie sltoisiują żadnych „m ocnych ch w y tó w ”.
Ci o s ta tn i o p ie ra ją się całk o w icie n a obecności i d zia- łamfiiu Bojga p rzez D ucha Ś w iętego.
W n aszej p ra c y teologicznej je ste śm y p o d p o rzą d k o w an i Biblii. C hcem y w pok o rn ej m o d litw ie i w p o sta w ie e g z y ste n cja ln e j (ale n ie e g z y stn e n cja listy cz - nej) d ziała ć oraiz ta k postępow ać, żeby „ tu ta j i teraiz”
Słowlo Boiże tr a f iło do- n aszy c h sum ień. W n aszej p rac y teologicznej ca łkow icie zd a je m y sobie sp ra w ę z, n a sz e j zależności od Boga . Bo n ie autonom iczny (tj. samodziietaiy) ro z u m p rzy pom ocy egzysteincjali- stycznej in te rp re ta c ji o tw ie ra nam Biblię, te a k tu ją c ją p o n a d to , j a k je d n ą z k sią ż e k lite r a tu r y św iatow ej, ale D uch Ś w ięty d a ro w u je n a m S łow o Boże. przez o b ja w ien ie . T o O n w p ro w a d z a nas w Biblię, ja k o Słow o Boiże, a p rz e z n ie — sp ra w ia i o b d a ro w u je nas w ia rą w Pana, Je z u sa C h ry stu sa , ja k o S y n a Bożego.
R ozum p rze ży w a „zg o rszen ie” z. rzeczyw istości D u
c h a Ś w iętego i ob jaw ian ia. A le to z ja w isk o n ie je st d o p ie ro o d k ry ciem n aszy c h cziasów, on o bow iem ist
n ia ło ju ż w czasach n o w o tastam en to w y ch (1 K or.
1,23). T ak w ięc to „filozoficzne ż ą d a n ie ” n ie je s t ż a d n ą now ością. N ow ością, n a to m ia st, je s t to tylko, że tenaz, te m u d a le k o p o su n ię te m u żą d a n iu (filozoficz
n e m u — p rzy p .) d a je się w teologii posłuch i p o słu szeństw o.
N ależy w ięc stw ie rd z ić stanow czo, że t e no w o czesna m e to d a n a u k o w a o p a rta n a egzysteimcjalisty-
upadłego grzesznika. Potem czułeś swą sła
bość i niemoc, nie odczuwałeś żadnej mocy do oddania się i zaufania Mu, którego od ciebie żądano. Potem nasuw ały się trudności na m yśl o przyszłości. Wydawało ci się niemożli
we używać im ienia uczeń Jezusowy, jak długo odczuwałeś, że nie jesteś w stanie mocno się trzymać, ale że raczej w krótce staniesz się m ewietfiym i upadniesz.
W szystkie te wątpliwości stały, jak góry na drodze, ale jednak zostały usunięte. Jak?
Po prostu przez Słowo Boże, To Słowo zmu
siło cię, że tak powiem, abyś uwierzył, że m i
mo tw ej winy w przeszłości, tw ej słabości obec- .nęj i przyszłej niewierności, obietnica Jezuso
wa, że cię chce przyjąć i wybawić, je st pe
wna. Na to słowo odważyłeś się przyjść i nie zawiodłeś się, Jezus cię przyjął i wybawiŁ
Zastosuj to tw oje doświadczenie, które na
byłeś przy pójściu do Jezusa, do pozostania teraz w Nim. Tak w tedy, jak i teraz jest wiele pokus, które m ają na celu powstrzym ać cię od w iary. K iedy pomyślisz o grzechach, które popełniłeś o d : czasu twego ułaskawienia, to ser
ce tw e tak zostaje przybite ze w stydu, że w y
daje ci się, iż to jest zbyt śmiałe oczekiwanie, aby Jezus mógł dopuścić cię do tak bliskiego obcowania, do takiego pełnego korzystania z Jego m iłości.1
Jeżeli uprzytom nisz sobie, jak w m inio
nych dniach łamałeś najśw iętsze śluby i przy
sięgi, to zaczniesz drżeć w świadomości swej obecnej słabości, i bać się myśli, że, mógłbyś odpowiedzieć na rozkaz Zbawiciela przyrze
czeniem: ,,Panie, od tej chwili chcę pozostać w Tobie”. A gdy sobie wyobrazisz, jakie życie pełne miłości, radości, świętości i owoców mia
łoby płynąć z twego pozostania w Jezusie, to w ydaje ci się, jakby tw a beznadziejna słabość tylko się powiększyła. Myślisz wówczas, że w każdym razie ty do tego nie dojdziesz, bo znasz siebie zbyt dobrze; wolisz raczej mniej oczekiwać, aby nie przeżyć zawodu, gdyż ży
cie w stałej i zupełnej łączności z Jezusem nie może być twoim udziałem.
Obyś się zechciał czegoś nauczyć z począt
kowych chwil życia twego z Jezusem! Pomyśl, jak tedy zostałeś do tego doprowadzony, aby uchwycić Jezusa za słowo, w brew w szystkie
mu, co ci mówiły tw e doświadczenia, twe uczucia i tw ój trzeźw y rozsądek, i że nie zosta
łeś zawiedziony w swych oczekiwaniach. Je
zus cię przyjął, przebaczył ci, dał ci dożyć Swej miłości i uwalniającej mocy — ty do
brze wiesz, jak to było. A jeżeli tak uczynił, gdyś był jeszcze Jego wrogiem i Jem u obcym, to czemuż masz myśleć, że teraz kiedy jesteś Jego własnością, nie w ypełni on Swego przy
rzeczenia jeszcze obficiej? O, żebyś raz spo
czął zupełnie na Jego Słowie i postawił sobie jedno pytanie: „Czy On napraw dę chce, abym w Nim pozostał?” Odpowiedź z Pism a Swie-