• Nie Znaleziono Wyników

Biernacka Leonarda

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biernacka Leonarda"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

SPIS ZAWARTOŚCI TECZKI

I./2. Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora 1./3. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora -— "

"II. Materiały uzupełniające relację — 1 III./ l. Materiały dotyczące rodziny relatora —

III./2. Materiały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r. "~

III./3. Materiały dotyczące ogólnie okresu okupacji ( 1939-1945) III./4. Materiały dotyczące ogólnie okresu po 1945 ----

III./5. Inne

IV . Korespondencja

V. Nazwiskowe karty informacyjne VI. Fotografie

2

(3)

3

(4)

F k * . Ł j M t i f / . . -X 'U*;, ■ , A B C H i w u n ,

/ / 7 10, a u Elżbiety ZawackLef A

I.K.P.nr.41 z 18.II.196o.r. a , / U 7 &*7'P

i --- —...y.. /■wwłl

, K o b i e t y z B a t a l i o n u śmierci ^ /" ./&Y'? -ir"

dała wpływu.. (..? — { >

B ył o to 1 6 . I I I . 19 4 o .r. B y ł a m u Izy i D a n k i , k i e d y w p a d ł z dys zany brati Jadzi Kowalskiej szepcząc zbielałymi w a r g a m i " k t o ś zdr adził organizację"

Jadzię w tej chwili a r e s z t o w a n o . U c i e k a j c i e . U c i e k a ć ,tak uc iek a ć . N a r a z i e g dzieś do znajomych , a potem z o b a c z ymy ^ Do d o m u już nie po s z ł a m . O b i e c a l i m am u s i ę bx±3«c zawiadomić o tym co się st a ł o . K i e d y w i e c z o r e m odnaleźli nas rodzice i s prowadzili do d o m u z z ami a r e m w ysł a n i a na jakiś czas z T o r u n i a , j u ż za chwilę przybyło " G e s t a p o ”.Widocznie domy nasze b y ł y pod

o b s e r w a c j ą . N a j p i e r w rewizja,a potem k a ż ą mi się ubierać i pójść z nimi - w ce l u w y j a ś n i e n i a n i e k t ó r y c h spraw - tak p o w i e d z i e l i . P r z e d d o m e m c z e ­ kał samochód o so bowy,a w sa mo cho d zie jest L i l k a . P a r a l i ż u j ą c a myśl - czy w s z y s c y wp a dli? K t o m óę ł z d r a d z i ć ? G e s t a p o w c y pytali czy się zn a m y ? L i l k a s zy b k o o d p o w i a d a ,że nie.Ma to być znak dla m n i e . N a t o m i a s t ja jej odpo- w i a d a m - ż e przecież znamy się ze s z k o ł y , t y l k o ty moż e ne mnie zbytniej

uwagi nie z w racałaś,bo byłaś w liceum a ja w pierwszej gimn azjalnej.

Zdawało mi się,że lepiej b ędzie przyznać się,że się znam y,b o m o ż e się tc w jakiś sposób zdradzić.

Samochód zatrzymał się przed g m a c h e m " G e s t a p o " . W i e d z i e l i ś m y co on w sobi k ryje. Tu t aj byli ka towani nasi ko l e d z y z P . W . , k t ó r y c h a r e s z t o w a n o już w k o ń c u w r z e ś n i a i pa ź dz ie rn ika 19 3 9.r . G m a c h ten znali już w s z y s c y m i e s z ­

kańcy T o r un ia.W nocy ci co m i e s z k a l i w p o b l i ż u , 3 ł y s z e l i jęki m ę c z o n y c h więźniów, z k tórych oprawcy h i t l e r o w c y chci eli w y d o b y ć zez nania .^Zwykle p rz e c ho d z ą c obok "Gesta p o"n i e m ó w i l i ś m y do siebie ani sł ow a , b o nasze myśli starały się przenik ną ć m o r y , a b y dodać otuchy t y m , k tórzy za tymi murami c i e r p i e l i . C h c i e l i ś m y im przecie p o w i e d z i e ć , ż e dzi a ł a m y , ż e o r g a n i ­ zujemy się do walki z n a j e ź d ź c ą . M y z apa l o n a m ł o d z i e ż ,d z i e w c z ę t a i c h ł o p ­ cy - u c z n i o w i e ,k t ó r y m wróg odebrał m o ż n o ś ć n a u k i , k t ó r y c h prz e ś l a d o w a n o za no s z en i e m u n d u r u s z k o l n e g o ,m yśmy m o c n o w i e r z y l i w to,że niedł u g o . . . . fi dzisiaj m ia ł y ś m y same znaleść się za tym m u r e m . O b e j r z a ł n m się jeszcze

poza siebie . Ulica c i c h a . R u c h zamarł z p o w o d u późnej p ory ^Ńato mia s t

" G ę s t a p o " g w a r n e . K r z y k i , b i e g a n i n a , j ę k i ,t r zas kanie d r z w i a m i . G d y w p r o w a d z o ­ n o nas do k o r y t a r z a ,otworz y ły się jedne drzwi i w i d z i e l i ś m y d uż o mę żc zy k t ó r z y z podniesion ymi r ę k a m i . o d w r ó c e n i t w a r z ą do ś c i a n y ,mus i e l i w m i l ­ c z e n i u przyjmować ud e rzenia bata s p a d a j ą c e g o na ich g ł o w y i p l e c y . Z a c i s ­ n ę ł a m dłonie aby nie k r z y c z e ć . W e p c h n i ę t o nas do jasno o ś w i e t l o n e g o p o k o ­ ju i w z ro k mój skrzyżo w ał się ze s p o j r z e n i e m Izy i Da n k i , k t ó r e stały p ośr o d k u pokoju w b i e l i ź n i e .Z n i e r u c h o m i a ł a m , s z y b k o p r z e b i e g ł a m w z r o k i e m cały pokój.W o d l e g ł y m k ą c i e ,t w a r z ą do ściany stała grupa kobiet w r ó ż n y m w ieku.Bliżej drzwi b i u r k o , o b o k k t órego usadowili się gestapowcy.

G e s t a p o w c y zr es zt ą byli w s z ę d z i e . J u ż dzisiaj nie w i e m , c z y mi się t roiło w oczach,ale w i d z i a ł a m ich m n ó s t w o . K o ł o okpa wz d ł u ż śc iany za n a m i , o b o k kobiet w k ą c i e ,w s z ę d z i e . w s z ę d z i e ,w s z ę d z i e oni w c z a r n y c h m u n d u r a c h z tru

pią g ł ó w k ą na czapce i w s z y s c y patrzyli na nas,na swoje nowe ofiary . Z d a -

4

(5)

w a ł o mi się,że w s z y s c y w y c i ą g a j ą r ę c e , a b y mnie r o z s z a r p a ć . N a m a l u t k ą chwilę p r z ym knęłam oczy i m o d l i ł a m się do mojej matki - M a m u s i u , M a t e c z k o n i e c h Twoja myśl o mnie doda mi s i ł y , a b y m się nie załam a ł a , ż e b y ś nie p o t r z ebo w ał a si^vsty d zić tego,że córka Twoja jest t c h ó r z e m . P o t e m z w r ó c i ­ łam się m y ś l ą do ojca i zapewn iła m ,że będę fcawsze p am i ę t a ł a , i ż jestem P o l k ą - tak jak mnie T a t u s i u w y c h o w a ł e ś . M y ś l o r o d z i c a c h us pokoi ła mnie na tyle,że kiedy kazamo mi zbliżyć się do b i u r k a , n i e d r ż a ł a m już.

Sp i s a n o personalia i ka za no rozebrać si ę ,bo m u s z ą p r z e p row adz ić os ob is tą r e w i z j ę . W ó w c z a s trwogi nie było już w c a l e .Zrodził się nat omiast b u n t . C o ? R o z e b r a ć się przy g e s t apo w cac h ? N i e c h p r z y j d ą k o b i e t y r e w i d o w a ć .Jakże n a i w n ą b y ł a m .Jeszcz e ich przecie ca ł kow i cie nie z n a ł a m . P o m o g l i mi r o z e b ­ rać się i k a ż d ą rzecz zd ję tą prz e glą d ali pod ś w i a t ł o . C z e g o s z u k a l i ? B r o n i z ło ta,c z y g azetek w y d a w a n y c h przez p o d z i e m n ą o r g a n iz ację?

■.pewnie w s z y s t k i e g o , a przy okazji chcieli upokorzyć ro z b i e r a j ą c do n a g a d z i e w c z y n ę przy asyście m ę ż c z y z n . O c h jacy oni byli p odl i . J a m i a ł a m p r z e ­ cież d o piero 1 5 lat.To co działo się p o t e m , p a m i ę t a m jak przez m g ł ę . B y ł a m w tej chwili całkowicie r o z b i t a . G d y b y to było moż liw e - n a j c h ę t n i e j b y m

umarła.'Krzycząc i bijąc w y g n a n o nas na p o d w ó r k o ,z a ł a d o w a n o do cię ż a r ó w k i g dz i eś w i e z i o n o . W y d a w a ł o się,że bardzo dł ugo j e c h a ł y ś m y . K t ó r a ś z kobiet

s to j ąca obok m n i e , s z e p t e m rob i ła w y m ó w k i ,c z e m u się tak g e s t a p o w c o m s t a ­ w i a ł a ś , n a s w szystki e mogli za ciebie r o z s t r z e l a ć . K t o ś inny p o w i ed z i a ł cicho bądź,to przecież j eszcze dziecko.

J e d n ą r ę k ą t r zymała m D a n u s i ę , a d r u g ą r ę k ą Izę.Nic do siebie nie m ó w i ł y ś ­ m y .Ściskałyśmy sobie mocno d łon i e i u ści s k ten znaczył - nie r o z d z i e l i ­ m y się , będzieihy zawsze razem, w y t r z y m a m y ,m u s i m y w y t r w a ć .Podane w ó w c z a s

p r z y j a c ie l sk i e dłonie u s pok o iły m n i e . M o ż n a p o w i e d z i e ć ,że dł onie nasze są złączone do dz i s i a j , b o p r z y j a ź ń trwa c i ą g l e . P r z e t r w a ł a w s p ó l n i e złe czasy i z ahartowała się.

S amo c hód stanął. Gd zi e jeste śm y?W odpowiedzi słychać " L o s I,- ,,A u s s t e i g e n "

Przed nami m aja c z y i długi m ur . Nic nie mo ż na było r o z p o z n a ć , b o ciemno.

Jest przecież n o c . P o p y c h a j ą c n a s ,w p r o w a d z a j ą do jaki e g o ś po mie s z c z e n i a g dzie na garści słomy l e ż ą k o b i e t y . K a ż ą ira s ł o m ą podzielić się z nami, słomy jest tyle,że co 1o c m . w y p a d a jedna s ł o m k a . K ł a d z i e m y się na ziemi jak k ł o d y ,w y c z e r p a n e z napięcia n e r w o w e g o .Zasnąć n i e s t e t y nie m o ż n a . W celi pali się światło i przy d r z w i a c h stoi w a r t o w n i k z b r o n i ą s k i e r o w a ­ n ą do strzału.Tuż przy uchu słyszę sz e p t _ D a n u s i - Ja d z i a jest t u . W i d z i a ­ łam ją.Po jakimś czasie pr zy w o ż ą nowy tr a nsport k o b i e t . P o t e m zn ow u . C e l a jest już za pełniona.Nie można się już w o g ó l e poruszać.Na p o d k u r c z o n y c h n o g a c h czuję opartą czyjąś g ł o w ę . J e s t e m zupełnie zdrę twi ała z zimna i b e z r u c h u . P r z e z okna zaczyna się wk r ada ć ś w i t . W y t ę ż a m w z r o k chcąc r o z p o z ­ n a ć , g d z i e j e s t e ś my .W re sz ci e jakaś iskra przebi ega myśl - to przecie fort Tak n a t u r a l n i e . P r z y p o m i n a m s o b i e , jak k o l e d z y z o r g a n i zac ji o p o w i a d a l i ,że n a s z y c h c hł o p c ó w z P . W . h i t l e r o w c y w i ę z i l i w for cle.Więc i m y ś m y to tra-

2

5

(6)

f i ły?Co z nami zrobi ą?K t o nas w y d a ł ? S k ą d tu w forbie tylś£_kobiet?Kto w p a d ł z m ę ż c z y zn?0 tym w s z y s t k i m trzeba się jakoś d o w i e d z i e ć . J u ż nie mogę zasnąć,bo tyle p y tań i p r z y p u s z c z e ń ciśnie się na myśl,

.''W tem 3łychać z da le ka jakieś krzy k i . Z a chwilę 3t ają się coraz bli ż s z e -- Już można r o zp oznać w śc ie k ł e ryki g e s t a p o w c ó w i tupot w i e l u n ó g . W n a ­ szej celi nikt nie ś p i . S p o g l ą d a m y w m i l c z e n i u na s i e b i e . T r w o g a ma l u j e się na na s z yc h tw ar za sh i p y tan i e . c o t o ? P r z e b i e g a j ą obok naszej celi T e r e z można słychać jęki b i t y c h . W i e m y już że to są nasi mę żc z y ź n i . S i e

f — j

d ok ąd ich gonią?,Jak się później okazało .nasza cela zn ajd owała się nie d a l e k o ubikacj i, do której w y p r o w a d z a l i gr e m i a l n i e .c e l ę Mp o ”c e l i . M ę ż ­ c zyźni byli w ię zi e n i w odl e g ł y m od nas k o r y t a r z u i gdy n a k a z a l i ^ c e l i "

w y j ś ć z " p o t r z e b ą ”,mu sieli przebiegać szybko k o r y t a r z e m , m a j ą c ręce w z n i e s i o n e ponad g ł o w y . K o r y t a r z e w forcie w y ł o ż o n e są k a m i e n i a m i t zw.

<L

k o c i m i łbami.Dużo mę żc z y z n w czasie b i e g u po tykał o się i prz wra c a ł o a h i t l e r o w c y k rz ycząc podnosili ich k o p n i a k a m i . P r z y s z ł a kolej i na nas.

Do celi jak furiat w p a dł g e s t a p o w i e c r y c z ą c " A l l e s austreten".

P o w s t a ł o z amieszanie i m o g ł y ś m y się zbliżyć do Jadzi K . D o b r z e że nas w y p r o w a d z o n o ra z e m . W ubikacji m o gł y ś m y przynajmniej p o r o z umi eć się t r o ­ chę.Jadz i a jednak nic nie w i e d z i a ł a . P o w i e d z i a ł a t y l k o :“dzi e w c z y n k i t r z y ­ m a j c i e się d z i e l n i e . P a m i ę t a j c i e ,że jesteście P o l k a m i ,ci erpic ie dla s p r a ­ w y i nawet gdy zech cą z nami s k o ń c z y ć ,n a l e ż y przyjąć to m ę ż n i e . U w a ż a ł a , ż e n a l e ż y nas przygotow a ć na na j g o r s z e . W v d a n o n a m po tem ś n i a d a n i e :1 /2 b o ­ c henka c z a r n e g o , c z e r s t w e g o chleba tek t w a r d e g o , ż e nie można było nawet k aw a ł k a ułamać,a odkroić nie było c y m.P o z a tym c z a r n ą go r z k ą kawę w misce do tego ł y ż k a . S i e d z i a ł y ś m y na podłodze t rzy m a j ą c łyżkę na k o l a n a c h i m o ­ c z yły ś my chleb w k a w i e , g d y ż inaczej nie m ożna było go ugryźć,'! d a l s z y m c i ą g u nie w o l n o było nam r o z m a w i ać. A le w y d a j e mi si ę,że n a w e t , g d y b y nie b y ł o zakazu,nie r o z m a w i a ł y b y ś m y ze s o b ą . B v ł tylko jeden t e m a t , k t ó r y nas w tej chwili i nt e r e s o w a ł . N a s z e a r e s z t o w a n i e . A l e to był temat zakazany.

B a d a ł y ś m y się tylko w za j em ni e w z r o k i e m . K a ż d a z nas w s t o s u n k u do innej była n ieuf na . Nie w i a d o m o przecież czy nie ma mi ę d z y nami w t y c z e k . Z n o w u jak bomba wpada do celi g e s t a p o w i e c ,w y w o ł u j e kilka oaób i wyprowa dz a.

D o k ą d ? N i e w i e m y . D ł u g o nie w r a c a j ą . N a m w m i ę d z y c z a s i e pozw olono w y j ś ć na k o r y t a r z ,gdzie stała p o m p a . O p ł u k a l i ś m y miski i która zd ążyła przem y ł a sobie twarz w o d ą w y c i e r a j ą c c h u s t e c z k ą od n o s a . N a s t ę p n i e w y d a n o obiad.

T r oc h ę wody i parę ziarn g r o c h u J W czasie o b i a d u z a b i e r a j ą znowu jedną k o b i e t ę . Z a c z y n a m się n i e p o k o i ć . T a m t e jeszcze nże w r ó c i ł y , C z y zost ał y z a ­ b i t e , c z y zwolni on e?|Wieczorem w r a c a część. J e d n ą w n o s z ą , g d y ż o w ł a s n y c h s i ­ ł a c h nie może c h o d z i ć . D o w i a d u j e m y się,że b y ła w g e s t a p o na prz esłuchaniu.

Ta k t ó r ą w n i e s l i - c i c h u t k o ję cz y . J a d z i a w y c i e r a jęj twarz ch u s t e c z k ą , k t ó r a j e s z c z e nie w y s c h ł a . P r z y okazji stara się od niej d o w i e d z i e ć c z e g o ś . T o jej znajoma.jGdy w y p r o w a d z a j ą nas znowu do u b i k a c j i ,d o w i a d u j e m y się,że. te które b y ł y dzisiaj na p r z e s ł u c h a n i a c h k o n f r o n t o w a l i z p r z e s ł u c h i w a n y m i a r e s z t o -

6

(7)

w a n y m Ł m ę żc z y z n a m i , a gdy nie p r z y z n a w a ł y się do zn ajomo ści - bili.

^ '' * r

iDowiedziałyśmy się także że jeszcze jedna cela jest kć b i e ć a w fo r c i e i te k o b i e t y ,które nie w r ó c i ł y , z o s t a ł y o d p r o w a d z o n e do tamtej c el i . T r o c h ę to nas u s p okoiło,bo jeszcze ż y ją-to n a j w a ż n i e j a z e / Ń a s t ę p n e dni n i e p r z y ­ ni o s ł y żadnych zm ia n.R a no k a w a / c h l e b , k t ó r y o trz ymały śmy musiał w y s t a r ­ czyć na trzy dn i / n a obiad g r o c h lub p ę c z a k. Myc ie pod pompą zi mną w o d ą bez mydła i w y c i e r a n i e c h u s t e c z k ą od n o s a . J e d y n i e z m i e n i a ł ^ i ę ilość osób b ra n y c h na przes łu ch y. Po 14. d n i a c h w olno nam było na pis ać do domu, że m ożemy otrzymae paczkę z c z y s t ą b i e l i z n ą i rę c z n i k i m y d ł o . G d y o t r z y ­ m a ł a m d o zw o l o n ą paczkę,po raz pierv\^zy od chwili a r e s z t o w a n i a z a s z l o c h a - ł a m . C z y s t a b i e l i z n a ,r ęc zn ik i m y d ł o . P o z a tym w s z y s t k o m i a ł o jesz c z e z n a ­ jomy zapach d o m u . W t u l i ł a m twarz w r ęcz n ik i chocia?. na chwilę z a p o m n i a ­ ła m o r z e c zy wistości.Od tego c z a g u w o l n o nam było co t ydz ień o t r z y m y w a ć cz yst ą b i e liznę a b r u d n ą zwracać do d o m u . P a c z k i po r ewizj i p rzy no si ł nam w i ę z i e ń -pan G r u e t z m a c h e r , k t ó r y już sie d ział od p a ź d z ie rnika 1933 n a j ­

pierw w forcie V I I a p otem p r z e n i e s i o n y do fortu V I I I / n a s z Fort/.Od nieg(

d o w i e d z i a ł y ś m y się że w tym forcie jest także stary stryj Izy i Danki, k t ó r e g o g es t a po wc y faardzo m a l t r e t o w a l i . P a n a G . n a z w a ł y ś m y p ó ź n i e j " O j c e m f o r t o w y m " . bo jak ty l ko mó g ł p o mag a ł n a m . U ł a t w i a ł por o z u m i e n i e się z m ę ż ­ c zyznami .przenosząc g r y p s y . E y ł o to bardzo w a ż n e , g d y ż trzeba było u z g o d ­ nić z e zn a n i a , ż e b y unikać Ka to w a n i a przy p r z e s ł u c h i w a n i u . P i e r w s z y cios za dan o naszej przyjaźni w k w i e t n i u 1 9 4 0,gdy część w i ę z i o n y c h w y w i e z i o n o do ob o zu k o n c e n t r a c y j n e g o . S i e w i e d z i e l i ś m y jeszcze w ó w c z a s , ż e s po t k a m y się tam prawie w s z y s t k i e , b o nas w y s ł a n o w l i p c u 1 9 4 0.Na razie b y ł y ś m y jeszcze potrzebne do ś l e d z t w a ,gdyż trwało ono n a d a l . P r z e c i e ż g e s t a p o w c y chwycili nici w s z y s t k i c h o r g a n i z a c j i ,które m i a ł y ze s obą k o n t a k t . B y ł y to nas t ęp u j ąc e o r g a n i z a c j e :Zw i ąze k Wal k i Z b r o j n e j ,któr y odbijał r oz k a z y z W a r s z a w y . N a s t ę p n i e B a t a l i o n y Śmierci do k t ó r e g o my ś m y n ależa ł y , a k t ó r w y d a w a ł gazetkę "Za Wo ln o ś ć " . D a l e j "Grunwald"! "Polska Ni epodl eg ł a " .

■ "Źnany jest nam też z d raj c a.B y ł to a k t y w n y d z i a ł a c z organi zacji J^ernard W i ś n i e w s k i . J e g o też o b cią ż amy ś m i e r c i ą tych w s z y s t k i c h , k t ó ^ r z y nie d o ­ czekali w o j n o ś c i . Z k o b i e t ,p i e r w s z a ,któ r a zgi n ę ł a , b y ł a Jadfeia K o w a l s k a i W a n d a BudkiewiczJjadzia k o w a l s k a była tak z w a n ą " K o m e n d a n t k ą " g r u p y m ł o d ^ w "Batalionie Ś m i e r c i " . Z o s t a ł a skazana na śmierć d l a t e g o , ż e miał a ona b a r d z o dobre i mężne s e r c e . Wz ięła na siebie w s z y s t k i e nasze sprawy,

umniej s z a j ą c przez to nasze p r z e w i n i e n i a . R a t o w a ł a nas - bo b y ł y ś m y mło>

o swojej młodości nia m y ś l a ł a . P o z o s t a ł a w naszej pamięci jako sy m b o l b h a t e r s t w a . D l a t e g o ,gdy n a m ni e r a z c i ężk o w życiu,mówiihy:"nie narzekaj,

ciesz s i ę ,że ż yj esz,bo w ypa d ki m o g ł y po t oczyć się in acz ej.Ni e znałabyś w ó w c z a s c i e r p i e n i a ,ale nie zaznał a byś także r a d o ś c i J M o ż e n i e k t ó r z y p o ­ myślą, że jesteśmy ludźmi u mi ej ą c ymi się szybko p o c i e s z a ć . M o ż l i w e ale m y ś m y już śmierci zaglądamy w o c z y ,cz u łyś my jej p o w i e w . S t ą d nasz a rade gdy uśw i ad a m ia my sobie,że żyjemy.

7

(8)

\ podziemnej s kł adamy hołd tym w s z y s t k i m , k t ó r z y oddali swe życie za

^ Ojczyznę.

*5 Cześć i c h pamięci;

S e k r e t a r z O d d z .Z BoWiD w T o r u n i u Leonarda Bi er na ck a

i • Y

£

l

fW 2o rocznicę masowych aresztowań za przynależność do organizacii

8

(9)

L E O N A R D A B I E R N A C K A

s M r e t a r z O d d z . Z B o W i D w T o ru n iu

z H a t s f a j m

| Bylo to 6 maren l!)40 r.

;B yłam u Izy i D anki, kiedy topad!

\ zdyszany bta t Ja d zi K ow alskiej j szepcąc zbielałym i w argam i: „Ktoś

| zdradził organizacją. Jad zią w tej

• chw ili aresztowano. U c ie k a jc ie V -

| ciekać, lak uciekać. Na razie gdzieś

| f/o znajom ych n polem zobaczymy.

I Do domu ju ż nic puszta tu. Obiecali m am usię zaw iadom ić o tym co się stolo. K iedy wieczorem odnaleźli nas nasi rodzice i sprow adzili do dom u z zam iarem w ysiania na j a ­ kiś czas z Torunia, ju ż za chw ilą przybylO' „Gestapo". W idocznie do­

m y nasze były pod obserwacją.

N a jp ie rw rew izja, a potem każą m i się ubierać i pójść z nim i, — w ce­

lu wyjaśnienia niektórych spraw — tak powiedzieli. Przed domem cze­

kał samochód osobcuzy. a w samo­

chodzie jest — Li/fca. P araliżująca myśl — czy wszyscy w padli? Kto m ógł zdradzić? Gestapowcy p y ta ­ ją nas, czy się znamy? L ilk a szy­

bko odpow iada, że nie. M a to być znak dla mnie. N atom iast ja je j odpow iadam — ,,że przecież się znam y zc szkoły, tylko Ty może na m nie zbytniej uw agi nie zw aca- Icś, bo byłaś ju ż w liceum a ja w I-szej g im nazjalnej". Zdaw ało m i się, ze jednak lepiej będzie przyznać się, że się znam y bo może się to w jakiś sposób zdradzić.

Sam ochód zatrzym ał się przed gmachem „Geslapo”. W iedziałyśm y, co on w sobie kryje. T utaj byli ka-

tomn\,msi kol.ędzu z których

aresztowano ju ż w końcu iw zcśnia i października 1939 r. Gm ach ten znali ju ż wszyscy mieszkańcy To­

runia. W nocy, ci którzy m ieszkali w pobliżu, słyszeli ję k i męczonych w ięźnióiu, z k tóiy ch opraw cy h itle ­ rowcy chcieli iryd obyć zeznania.

Zw ykle przechodząc obok „(irslii- po" nie m ów iłyśm y do siebie <ni+

słowa, bo nasze m yśli starały się przeniknąć m ury, aby dodać o tu ­ chy tym , którzy za tym i m u ra m i cierpieli. Che ictiśm y im przecież powiedzieć, że działam y, że org an i- . żujem y się do w atki z najeźdźcą.

M y zapalona m łodzież, dziewczęta i chłopcy — uczniowie, którym wróg odebrał m ożność n au k i, których prześladowano za noszenie m u n d u r ­ ka szkolnego, m yśm y mocno w ie­

rzyli w to, że n ie d łu g o ...

I dzisiaj m iałyśm y same z n a łe ć się za tym i m u ram i. O bejrzałam się jeszcze poza siebie. Ulica cicha.

Ruch zam arł z pow odu późnej gbdzl- ny.

N atom iast „Gestapo” gwarne.

K rzyki, biegania, jęk i, trzaskanie drzw iam i. G dy w prow adzono nas do korytarza, otw orzy'y się jedne drzw i i w idziałyśm y dużo m ',•.-'<••• y;n, którzy z podniesicnym i rękam i. < d- wróceni tw arzą do ściany, m>isieit w m ilczeniu przyjm ow ać u d c v a bata spadające na ich g la c y i p le ­ cy. Zacisnęłam dłonie aby nie krzyczeć,

(c. d. n.)

L E O N A R D A B I E R N A C K A

s e k r e t a r z O d d z . Z B o W i D w T o ru n iu

W epchnięto nas do jasno o- świetlonego pokoju i wzrok m ój skrzyżował się ze spojrzeniem Izy i D an k i, które stały pośrod­

ku pokoju w . . . bielu n ie.

Z nierucho m iałam . Szybko przebiegłam wzrokiem cały po­

kój. W odległym kącie, hcarzą do ściany, stała grupa kobiet w różnym w ieku. B liże j drzw i b iurk o, obok którego usadow i­

li się gestapowcy. Gestapowcy byli zresztą irszędzie. J u ż d z i­

siaj nie w iem , czy m i się tro i­

ło w oczach, ale undziałam ich m nóstwo. K olo okna, w zdłuż ściany za nam i, obok kobiet w kącie, wszedfeie, wązędzie oni

— w czarnych m undurach z tru p ią głów k ą na czapce i wszyscy patrzyli na nas, na swoje nowe ofiary. Z daw ało m i się, że wszyscy w yciągają ręce, aby m nie rozszarpać. Na m a lu ­ tką chw ilę przym knęłam oczy i m odliłam się do m ojej m atki.

— „M am usiu, Mateczko — niech Ttcoja m yśl o m nie doda m i siły, abym się nie za’am ała, że­

byś nie potrzebowała się w sty ­ dzić tego, że Twoja córka jest

Str. 3 Nr n

' r - r y m ^ W ' ...1

; .uii * , r

tchórzem ". Potem zw róciłam się m yślą do ojca z zapewnie niern, że będę zawsze V am it,la­

la, iż jestem P o lk ą — „lak. j f k m nie T atusiu w y chow ał■ś '.

M yśl o rodzicach uspokoiła m nie na tyle, że kiedy ku-min m i zbliżyć się do biurka, nic d rżałam ju ż.

Spisano personalia i kazano się rozebrać, bo m us:-:ą pr pro­

w adzić rew izję osobistą. U ów- czas trw ogi nie było ju ż w a .c . Z rodził się natom iast bunt. ( Ilozebrać się p r2y gestapowcach?

Niech przyjdą kobiety rew ido­

wać. Jak że n a iw n ą byłam. J e ­ szcze ich przecież całkow icie nie znałam . Pom ogli mi ro

brać się i każdą rrccz zdj<\ (i) przeglądali ped św iatło. C c go szukali? Broni, złota ery g a ­ zetek w yd aw any ch przez pod­

ziem ną organizację? P e ”'ni?

wszystkiego, a przy rl i' chcieli upokorzyć, rozbierając do naga dziew czynę przy o-.li­

ście mężczyzn. Och, jacy oni byli podli. Ja m ia ła m pr-<ci dopiero 15 lat.

To, co działo ru; poi m m iętam jak przez t: ’i "

w tej chw ili całkom ta. G dyby to było r 1 •' ' n ajch ętn ie j bym um< < 1

9

(10)

10

(11)

11

(12)

12

(13)

13

(14)

14

(15)

15

(16)

16

(17)

17

(18)

18

(19)

19

(20)

20

(21)

21

(22)

22

(23)

23

(24)

24

(25)

25

(26)

26

(27)

27

(28)

28

(29)

29

(30)

30

(31)

31

(32)

32

(33)

33

(34)

34

(35)

35

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora I./3.. Materiały dotyczące rodziny

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora 'I./3.. Materiały dotyczące rodziny

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora — I./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora — I./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora — J1./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora I./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora 1./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora 1./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące