R E C E N Z J E
437
na Ryöhitera istotnie było — jak dowodzi Djakow — spowodowane jego zdradą, o której Ściegienny w iedział, to trudno zgodzić się z autorem , iż analogiczny stosunek do Saw ickiego „należy uznać za odpowiedź na to, że Sawicki oparł swą obronę w y łącznie n a oskarżeniu Ściegiennego i próbach wykorzystania przez K om isję Śledczą tych sporów, które w iódł z najbardziej dem okratycznymi postulatam i programu konspiratorów” (s. 167). Być m oże w nioski tak ie nasuwać m oże całość m ateriałów, jednakże żadnych dodatkowych argum entów 'autor n ie przytacza. Natom iast z za
mieszczonych w aneksie dokum entów w yraźnie w ynika, że Ściegienny poważnie ob
ciążył S aw ickiego jeszcze przed jego aresztowaniem , powodując tym sam ym zatrzy
m anie go (por. s„ 372), czyli że stało się to, z a n i m Saw icki obrał wzm iankow aną tak tykę obrony {co m oże wręcz sugerować, że b yła ona skutkiem , a nie przyczyną takich w łaśn ie aeznań Ściegiennego). Podofode rzecz się m iała z Lewickim : w szak nie chodziło tu :o „zaprzeczanie oskarżeniom ” lecz o w yjaw ien ie ow ych dowodów, które w toku śledztw a m iały znaczenie decydujące i doprowadziły w konsekw encji do załam ania się Lew ickiego i złożenia przezeń rów nież „szczerych” obszernych zeznań. Skądinąd faktem je s t , że relacjonując historię spisku i przygotowań p o w s t a ń c z y c h Ściegienny brał główny ciężar w in y na siebie, że w ym ieniając w iele nazw isk dodawał, iż jego roz
m ówcy często się z nim nie zgadzali, że nie podzielali jego „przestępczych zam iarów”.
Nie id zie bynajm niej o to, by go potępiać — byłoby to izbyt łatw e. „Szczere zeznania składali w ow ym czasie praw ie w szyscy konspiratorzy, gdyż perfidne m etody śledztwa w w iększości w ypadków okazywały się n iestety skuteczne. Tajność procesu, brak św ia domości, że głos z celi w ięziennej dotrze kiedykolw iek na wolność, niem ożność w yk o
rzystania trybuny sądowej dla głoszenia w łasnych poglądów —■ jak to m iało m iejsce w końcu w iek u X IX —■ w szystko to odbijało się ma p sychice w ięźniów, rzutowało na ich samopoczucie i osłabiało odporność. U św iadom iw szy sobie t o w szystko m usim y zachować ostrożność w kom entowaniu faktów, zarówno ma korzyść jak i na n iek o
rzyść podsądnych.
Książka Djakowa została przygotowana w yjątk ow o starannie pod względem edy
torskim. Pracę i jej autora prezentuje w przedm owie prof. Stefan K i e n i e w i c z . Charakterystykę aneksu źródłowego dał dr Jerzy S k o w r o n e k , autor kom entarza do źródeł i tłum acz części pierwszej, m onograficznej na język polski. Przekład doko
nany przez historyka jest fachow y i brzmi potoczyście. W ydawać by się mogło, że są to rzeczy oczyw iste i że iniie w arto na n ie zwracać uwagi. Praktyka ostatnich lat przyniosła jednak kilka 'przykładów nieco kuriozalnych, bo będących dziełem osób nie m ających pojęcia o m aterii tłum aczonych m onografii (jak choćby w ydana przed rokiem książka A. F. S m i r n o w a „Więzi rew olucyjne narodów Polski i R osji”).
Książka Djakowa zdaje się też świadczyć, że Państw ow e W ydawnictwo Naukowe uporało się nareszcie z fatalną korektą, która była od kilk u la t prawdziwą zmorą przy lekturze firm ow anych pnzez nie książek. O siem naście starannie dobranych ilu stracji, dwa indeksy — osób oraz nazw geograficznych i etnicznych — płócienmia opra
w a i udana obwoluta, wszystko to razem składa się na w artościową całość, harmo
nizuje z zaw artością tej ciekaw ej i odkrywczej m onografii uzupełnionej rew elacyj
nym znaleziskiem źródłowym.
Wik toria S liw ow ska
D enis M a c k S m i t h , Victor Emanuel, Cavour and the Risorgi
mento, Oxford U niversity Press 1971, s. XVIII, 381.
D enis M a c k S m i t h , senior research fellow College’u A ll Souls w Oks
fordzie, należy do tych niekonw encjonalnych historyków, którzy sw ą w iedzę i talent, poświęcają nie rozbudowie gm achu w iedzy, ale obronie sw ej w łasnej w izji przesz
łości. Poniew aż w izja najbardziej naw et przenikliw a pozostaje jednostronną i subiek
438
R E C E N Z J Etywną, twórca jej zawisze 'będzie oskarżany przeiz ściślej fachow ych kolegów o ten dencyjność, nierzetelność albo jeszcze gorzej — o uprawianie publicystyki. Co nie przeszkadza w cale, że książki tego rodzaju odziaływ ują nie tylko na szerszą publicz
ność, ale i n a fachowców , fatórych zmuszają ido rew izji .poglądów. Sprawa się kom pli
kuje, gdy autor j.est cudzoziemcem, którego można posądzić o niezrozum ienie sp ecy
fik i narodowej lub o szarganie narodowych św iętości.
Entuzjastyczny biograf Garibaldiego (raczej jednak Garibaldiego-człowieka, niż wodza i polityka), autor studiów o tle gospodarczo-społecznym życia politycznego Sycylii, Mack Sm ith w ziął z kolei na w arsztat .przeciwników Garibaldiego, tych sło wem liberalnych działaczy z Wiktorem Em anuelem II i Cavourem na czele, którzy zjednoczyli Italię w interesie klas posiadających i unikając rewolucyjnej drogi.
Książka jest zbiorem piętnastu esejów, z których cztery były już drukowane, a trzy dalsze stanowią przeróbki wcześniejszych publikacji; pozostałych osiem pozycji jest całkow icie nowych. Każdy esej jest tem atyczną całością, ale zazębia się chronolo
gicznie o oba sąsiednie. Pierw szy tylko rozdział, przeznaczony dla mniej zoriento
w anego czytelnika, zaw iera skrót historii Risorgimento, w latach 1840— 1870. Następne trzy szkice odnoszą się do odcinka 1849—1856, a trzy ostatnie do czasów po śmierci Cavoura. Zatem w iększość książki (rozdziały V—XII) dotyczy przełom owych lat 1859— 1861.
Główną podstaw ę k siążk i stanow i korespondencja urzędowa i poufna polityków Risorgimenta. D ziesiątki tom ów tej korespondencji zostały ogłoszone drukiem; drugie tyle autor przew ertow ał w rękopisach, w w ielu w łoskich zbiorach publicznych i p ry
watnych; przerabiał też korespondencję dyplom atyczną brytyjską, francuską, austriac
ką i pruską. Mimo tak rozległej kw erendy dał wyraz w przedm owie szokującemu stwierdzeniu, że najw ażniejsze źródła do jego tematu pozostają nadal niedostępne.
A rchiw alia rządowe turyńskie otw arte są bez zastrzeżeń tylko do 1847 r.; prywatne papiery Wiktora Em anuela II zostały w yw iezione za granicę przez jego spadkobier
ców i udostępnia się z nich jedynie ocenzurowane odpisy. Korespondencja Cavoura ogłoszona drukiem w końcu X IX w. zaw iera liczne opuszczenia, a pełne jej wydanie, zaplanowane ponad pół w ieku temu, nie w yszło dotąd poza m łode lata Cavoura i zapewne n ie zostanie ukończone przed 2000 r. W szystkie te prohibicyjno zabiegi — twierdzi Mack Sm ith — 'mają na celu podtrzymanie obowiązującej legendy o Re galantuomo i Padre della Patria, oraz o jego genialnym ministrze.
Tę legendę autor nasz demoluje z tem peram entem przy pomocy trafnie dobra
nych faktów , cytat i anegdot. Królowi przyznaje owszem dobroduszność, zdrowy rozsądek i osobistą odwagę. Jego lenistw o, rozwiązłość i brak w ychow ania zalicza do w ad m niej istotnych. A le piętnuje go jako blagiera, krętacza, awanturnika politycz
nego, w sum ie mannego człowieka, antytezę w zorca gentleman a *. Cavoura nazyw a nieszczególnym administratorem i n ie zaw sze zręcznym dyplomatą. Niezawodnym okazał się Cavour w poOityce w ew nętrznej, w m anipulowaniu króla, ministrów, par
lamentu, opinii publicznej. Cavour dokonał zjednoczenia Włoch, którego w cale nie pragnął, ani n ie przewidywał. Osiągnął ten cel dzięki w yjątkow em u splotow i Oko
liczności; ponosi jednak w raz z królem odpowiedzialność — zdaniem Mack Smitha — za sposób zrealizow ania dzieła: za brutalną unifikację jednoczonych prowincji, za pom iatanie konstytucją i znieprawienie praktyk parlamentarnych, za zaniedbanie problem ów społecznych, oo ciążyć m iało długie lata i ciąży jeszcze dziś na życiu po
litycznym Italii. Znane upodobanie polityków włoskich do gabinetów centrowych w yprowadza Mack Smith ze słynnego connubio Cavour ·— Rattazzi z 1852 r. Ówczesne porozumienie umiarkowanych konserw atystów z umiarkowaną częścią opozycji lew i-
1 Zabawną ilustrację stanowią dwa mało pochlebne w izerunki W iktora Emanuela, naszkicowane przez królową W iktorię w czasie pobytu króla Sardynii w Anglii w 1855 r. Owa wizyta stała się powodem paru pomniejszych skandali. Rysunki pochodzą z Archiwum Kró
lewskiego w Windsorze.
R E C E N Z J E
439
cowej zabezpieczało obu partnerom trw ały udział w e władzy, ale nie dopuszczało też do w ytw orzenia isię zdrowszego system u dwóch partii i dwóch zm ieniających się u w ładzy eikiip m inisterialnych.
Nie ma tu m iejsca na streszczanie kolejnych szkiców Mack Smitha: o kompro
m itującej nieudolności w łoskiego dowództwa w 1859 i 1866 г., o antyrewolucyjnej postaw ie toskańskich m oderati w 1859 г., o turyńskich kulisach słynnej wyprawy
„Tysiąca”, o rozgrywkach pomiędzy następcam i Cavoura, o intrygach nieraz wręcz niepoczytalnych Wiktora Emanuela. Przed w ielu laty pisałem w „Przeglądzie H isto
rycznym ” o przedrukowanej w tym tomie św ietnej rozprawie Mack Smitha z 1950 r.
’’The Peasants’ R evolt in Sicily, 1860”. Zatrzymam się na dwóch szkicach pośw ięco
nych polityce brytyjskiej wobec Włoch: Ciarendana w 1856 i Paim erstcna w 1860 r.
A ngielska opinia publiczna i sfery rządowe w Londynie żyw iły sym patie dla Włoch i udzielały im poparcia (choć b yły i tu w yjątki; królowa Wiktoria m ówiła o W ło
chach: What business had th ey to w a n t to be free?). W ielokrotnie jednakże dyplo
m acja brytyjska przeciwstaw iała się Cavourowi, gdy uważała, że w ysługuje się Francji, albo też chce spowodować w ojnę europejską. Przede w szystkim jednakże m inistrow ie J. K. Mości m ieli m u za złe, że n ie jest straight, że nie ma sposobu mu zaufać. I sam Mack Sm ith zdaje się ten dyzgust podzielać. Nic to, że kocha Italię, że m a zrozum ienie dla k w estii społecznych, a n aw et dla punktu w idzenia w łoskich k a tolików. Ocenia jednak Italię ze stanow iska m ieszkańca kraju, który już dawno zostaw ił za sobą w ojnę Dwóch Róż, szafoty Tudorów i Stuartów oraz korupcję Wal
p ole’a i który w ІХІХ w . narzucił całem u św iatu reguły gry politycznej, najbardziej dogodne dla Zjednoczonego Królestwa. Oglądani z oksfordzfciego obserwatorium m ę żowie stanu krajów dobijających się m iejsca pod słońcem n ie dorastali do w łaściwego standardu. Mniej jeszcze dorastali w oczach Pafaierstona i Russella, patrioci polscy.
(O spraw ie polskiej jest w książce Mack S m ith a tylko jedna, m arginesow a wzmianka).
Tubylca z kontynentu mogą chw ilam i drażnić protekcjonalne oceny Mack Smitha.
Nie m ożna odm ów ić temiu autorowi w nikliw ości sądów, troski o w yrażenie prawdy oraz zam aszystości kreślonych portretów. Jak każde studium odbrązowiające, i to jest (pewno (jak zaręczają Włosi) w detalach nieścisłe, w całości przeszarżowane. Ale ta szarża w łaśn ie ułatw ia nam przezwyciężenie w ielu schem atów m yślowych. P ozna
jąc nieefektow ne kulisy rew olucji w łoskiej, m yślą zbaczamy ku naszym w łasnym ruchom narodowowyzwoleńczym . Także n a w łasnym naszym polskim gruncie re w i
dowanie legend w pierwszej ch w ili (zaskakuje i gorszy. „Nie m a jednak żadnej dobrej racji — pisze Mack Smith — ażeby prawda była piękna, albo prosta”.
Stefan K ieniew icz