• Nie Znaleziono Wyników

Tadeusz i Józef Mostowscy, i czynności polityczne polskie w r. 1792 i 1797-ym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tadeusz i Józef Mostowscy, i czynności polityczne polskie w r. 1792 i 1797-ym"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Tadeusz i Józef Mostowscy,

i c z y n n o ś c i p olityczn e polskie

r. 1792 i I797~ym.

(D o k o ń czen ie).

Nadszedł początek 1797 roku. Zwyciężał „system Jakobinów“:

niepoprawni buntownicy nie ograniczyli się na Francyi, na długiej

linii Renu, ba, aż w głąb, ku źródłom wielkich rzek, w dolinach

śród najwyższych gór, stały żelazne ich armie, wysunięte placówki

groźby, zwróconej przeciw wszystkim stronom Europy. Niezadługo

przejdą wzdłuż całą ziemię włoską, niosąc znaki zwycięstwa na

trójkolorowych sztandarach, budząc z wiekowego uśpienia Włochy

renesansowe, jeszcze dumne przeszłością swych miast, rozłożonych

jak mozajki, lecz przysypane kurzem, zdeptane i ugniecione przez

stulecia klauzury i biurokracyi austryackiej. Francya tryumfowała

nad Europą, lecz ten jej tryumf nie armią jeno był groźny, nie

przez „twórców armii“ nawet, ani przez tych wodzów, którzy,jak

pierwej mówcy tysiące swoich słuchaczy, tak teraz jednym słowem

i jednym gestem obejmowali pole bitwy: ta nowa siła, przez którą

zwyciężała Francya, tkwiła w duszach ludów: żyje w nich, budzi

się za dotknięciem. I dlatego straszny, budzący, otwierający groby

ludów jest ten jedyny pochód wskroś przez Europę, jak straszną,

wszystkie ludowe moce od głębi dźwigającą, będzie fala powrotna

tej rzeki.

Od r. 1795 w zupełnie już innych rozmiarach, niźli w r. 1793-im,

panował nad myślą polityczną w Polsce emigracyjny spisek. Uwol­

nieni więźniowie petersburscy, po złożeniu upokarzającej przysięgi,

gdy wyjechali do kraju, zdjęli z siebie jej ciężar, jakby zrzucali

swój łachman więzienny. Dla żadnego z nich nie będzie ona ni­

(3)

gdy niczem więcej, jak jeno fałszem wymuszonym, kaftanem kar­

nym, którego człowiek nigdy i nigdzie, dla żadnej zasady, w imię

żadnej moralności, dobrowolnie na sobie nie poniesie. W myśli

więźniów petersburskich dojrzewała myśl legionów i myśl re-

wolucyi narodowej i europejskiej zarówno pośród wolnych, jak

między tymi, którzy ją już w tej chwili wykonywali w czynie.

Czyż nie jest w tem najlepsze, najświetniejsze dziejowe uzasadnie­

nie myśli legionowej? Przez chmurę nadeszłej złej doli i klęsk

przeziera blask nieśmiertelnej sławy. Ale przedewszystkiem wielką

i nieodmienną konieczność krajową wskazuje to wspólne i jedno­

czesne wśród wszystkich żywych umysłów działanie.

W iosna r. 1797 pełną była nadziei, planów, pomysłów. Plany

ruchu na Wołoszczyźnie; zjawiające się po raz pierwszy za czasów

wypraw zwycięskich Jourdana, odradzały się teraz w pełnej mocy;

przybrały zda się przez chwilę postać całkiem realną, gdy Bona-

partego pochód kierował się do Wiednia: zginęły w przedwcze-

snem, niezgodnem, nędznem wykonaniu. Ani to niepowodzenie

jednakże, ani preliminarya pokojowe Bonapartego w Leoben (18

kwietnia) nie ostudziły serc. Zawieszenie broni zdawało się być

chwilowem, pokojowe zaś rokowania otwierały pole t. zw. legal­

nej interwencyi sejmowej, do jakiej dążyli w tym czasie Polacy.

Już w końcu 1796 r. Barss proponował Dyrektoryatowi zwołanie

sejmu polskiego: „Reprezentacya narodowa istnieje, z samego prawa,

w sejmie konstytucyjnym“ mówił. Chodziło tu coprawda raczej o od­

tworzenie na obczyźnie Rady Najwyższej Narodowej z 1794 r., od­

nowionego rządu powstańczego przy nowem wojsku powstańczem—

młodym a już sławnym włoskim legionie. Lecz czemże innem była

owa Rada Najwyższa, jeśli nie naturalną, bez wyborów powstałą

delegacyą Sejmu Czteroletniego? Rozumie się, i teraz o wyborach

nie mogło być mowy: mógł być jedynie wolny dobór z pośród lu­

dzi 3-go maja. W tej formie rzecz stawała się jednakowoż całkowi­

cie realną. Nietylko uznawTali, lecz popierali ją mężowie D

3

rrek-

toryatu. Wreszcie, bezpośrednio po preliminaryach pokojowj'ch

w Leoben, żywo interesował się tą kwestyą Bonaparte, widząc

w niej pożyteczną dla Francyi dyplomatyczną dywersyę: zarówno

broń w czasie układów, jako i niebyłe jakie wzmożenie sił w cza­

sie wojny *).

') P lan y e m ig r a c y jn e w o ło s k ie , o rg a n izo w a n e p rzez D e n y s k ę w p o r o ­ zu m ien iu z O gińskim i T urskim w K on stan tyn op olu , z D m o ch o w sk im , M niew - skim i in. w P aryżu, por. p am iętn ik i O g iń sk ieg o (w y d . P a m iętn ik ó w X V III w .),

(4)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY.

337

Wszysfko owo działanie miało jedną, najważniejszą słabą stro­

nę: brak komunikacyi z głównymi ludźmi w kraju będącymi, brak

ich udziału bezpośredniego w zamierzeniach sejmowych. W swoim

pierwszym memoryale o reprezentacyi narodowej wspominał wpraw­

dzie Barss o gotowości Małachowskiego i Sapiehy, jednakże, jak

się zdaje, bez ich wiedzy. Dopiero bowiem w marcu 1797-go udało

mu się przesłać przez ręce jadącego do kraju na „werbunek“ po­

słów i żołnierzy Wojczyńskiego, pierwszy obszerny raport ze swych

czynności poselskich w Paryżu do Stanisława Małachowskiego.

Stosunki i porozumienie osobiste były nad wszelki wyraz trudne.

Trzeba czytać te słowa bezgranicznej radości, jakie skreślił W y­

bicki o chwili, kiedy, klęcząc na ziemi kantonu Saint-Gallen, witał

wolną ziemię szwajcarską; trzeba zmierzyć te przeszkody, jakie

zwalczał na swej drodze Kniaziewicz, a które spisał, wspominając

swoją młodość „górną i chm urną“ poczciw\T Drzewiecki: aby pojąć,

jak odciętą od kraju, jak bardzo zawieszoną w przestrzeni i jak

dalece spragnioną odtworzyć nie obraz, ale realność, -— czyn Oj­

czyzny dalekiej, była owa pierwsza wielka emigracya polska. Gdy

uwolnieni zostali więźniowie petersburscy, powrócili oni przewa­

żnie do dwóch dóbr, do interesów rodzinnych czy majątkowych

we Wschodniej, czy też Zachodniej Galicyi. A właśnie Austrya

w tej chwili w najcięższym będąca konflikcie i w ciągłej od 1792

wojnie z Francyą, największy miała interes w szpiegowaniu, śle­

dzeniu Polaków. Prawda, obecnie Galicya stała się głównym

ośrodkiem ruchu krajowego, także centrem krajowych spisków.

Szczególniejsze znaczenie dla Francyi miała ta pozycya na tyłach

nieprzyjaciela. Ale tem trudniejsze stawało się jakiekolwiekbądź

działanie bardziej doniosłe! Za Ignacym Potockim, za Małachowskim

jeszcze i do Karlsbadu w tym właśnie czasie, na wiosnę 1797 r.

poszli szpiedzy i policyjna, ścisła opieka austryacka.

Ważniejsze były trudności moralnej natury, nieporozumienia

istniejące wśród umysłów, nawet tych, które dotąd zdawały się

najzgodniejszymi. Nie zwrócono jeszcze uwagi dostatecznej na te

głębokie różnice poglądów, jakie, poza wywierającą urok powsze­

chny sprawą legionową, dzieliły ówcześnie Polaków. Dość już

ważne i znaczące były intrygi Dmochowskiego, Ne

3

Tmana,

Mniew-II, 213 sqq., 224 sq. P am iętn ik i J ó zefa D r z e w ie c k ie g o , W iln o 1858 r., 64 sqq.; o u sp o so b ien iu L eg io n u , ro zm o w a z B onapartem , tam że, 81 sqq. P lan B arssa w m em o ry a le do D yrek toryatu . p r z y to c z o n y m (b ez daty) u K raushara, B arss, L w ó w 1903, 175 sq.

(5)

skiego, Giedroycia e tutti quanti: chociaż grunt ich był zawsze

więcej osobisty, niźli społeczno-ideowy, chociaż nie mogą oni

wcale roić sobie pretensyi do miana rewolucyonistów, ani szukać

swoich duchowych potomków pośród wielkich ludzi rewolucyjnej

emigracyi z 1830-ych lat. Byli oni urodzonymi konfederatami, wier­

nymi synami polskiego XVIII stulecia, rewolucyę przybierali fał­

szywie za matkę swoją, mianem ich była fakcya i bądźcobądź

w wielkiej epoce dużych charakterów, i mocnych spoistych ludów

nie mogli mieć trwałego wpływu.

Coprawda w tym jeszcze cza­

sie wbrew Legionom, przeciw Dąbrowskiemu, posiadali oni przez

swoją ruchliwość, obrotność, krętactwo, znaczną wagę w całych

dzielnicach kraju, szczególniej w Wielkopolsce. Ale waga ta top­

nieć będzie wraz ze wzrastaniem dzieł legionowych, imiona ich

znikną wreszcie we wschodzącym blasku nowej sławy polskiej.

Ważniejsze były różnice zasadnicze, powszechno-dziejowe.

Przedewszystkiem, nad myślą ludzi w kraju stało widmo klęski.

Najwięcej było ludzi tchórzliwych; za zbliżeniem się cienia ruchu,

rodził się zamęt i popłoch. Następnie, wielu było lekkomyślnych,

„dojutrków“, gadułów. Poprostu, sprawy jakiegokolwiekbądź odro­

dzenia Polski nie brali poważnie, i o usłyszanych zamiarach paplali

po wszystkich kątach, traktując je jak ostatnią modę, lub salonową

plotkę. Łatwo było trafić na delatorów i istotnych zdrajców: „Nie

pozostawało, jak jeno sobie życzyć, aby Prusacy byli na tyle ła­

skawi i dali się tak samo oślepić, jak Rosyanie za czasów Igel-

stroma, i aby, ciągle słysząc o nowych projektach, poczęli je uwa­

żać za bajki.“ Wreszcie, najpoważniejsi, najwięksi, najbardziej smu­

tni, widzieli w tem wszystkiem za wielkie ryzyko, zbyt niepomierną

ofiarę. Spraw a zanosiła się na dłużej. Wypadki tak gwałtownie,

tak niesłychanie szybko nadchodzące, zbyt powoli kroczyły ku Pol­

sce. Przecież ta sama wątpliwość zgubi ostatecznie legiony! Koł-

łontaj, w swojej więziennej samotni, ulegnie zupełnie, nie już tylko

słabości swego charakteru, jak w 1792-im, ale wątpliwościom swego

wielkiego umysłu. Stanisław Małachowski iść będzie, jako i przed

З-im maja, gdy go skierują, namówią, ale bez przekonania, bez

w ia ry 1). Największy ze wszystkich, Ignacy Potocki, ochłodły,

zgorz-') G abryel R y k a czew sk i do A n to n ieg o K o ch a n o w sk ieg o , Z am eczek , 14 m aja 1797 r. (tłom .. G eh. St. Ar., B erlin): p rosi o za w ia d o m ie n ie M ichała K o­ c h a n o w sk ie g o o d o ty c h c z a so w e m n ie p o w o d z e n iu p o w ie r z o n e j mu k om isyi n a m ó w ien ia M a ła ch o w sk ieg o , „gdyż sta ry je s t bardzo tw a rd y i tw ierd zi, że n ie w ie w ca le, na co m a karku n adstaw iać... B y łem te ż sam u n ie g o w czo ra j z

(6)

Gra-TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY.

339

kniały, pełen ogromnych, tak tajonych bólów, że oblicze jego za­

wsze było pogodne, twarz pełna uśmiechu, usta zawsze do weso­

łości i dowcipów gotowe, stał sam, sceptycznie, z serdeczną przy­

jaźnią, z żalem niepokoju patrząc z boku na działania swych wła­

snych politycznych epigonów, na drugie pokolenie ludzi, wierzących

do śmierci w niepodległość ojczyzny.

Taka niepewność polityczna wiodła za sobą różnice w poli­

tycznych dążnościach i systemach. Te określone zostały na czas

długi przez Siéyèsa w początku 1795 r.: Francya—mówił tenże do

Barssa w imieniu Komitetu Ocalenia Publicznego po upadku po­

wstania w Polsce, a przed ratyfikacyą traktatu bazylejskiego—

Francya musi najpierw swych własnych nieprzyjaciół się pozbyć;

dopiero zaś potem, z p o m o c ą z y s k a n y c h p r z y j a c i ó ł , bę­

dzie w stanie innych ratować. Poza tem radził Siéyès Polakom,

jako pierwszy krok do celu wiodący, zyskanie sobie samym tych

przyjaciół, t. j. przedewszystkiem Prus. Oświadczenie to nie oza-

czało nic innego, jeno że Francya będzie w stanie pomóc Polsce

jedynie tylko przy współudziale jednego z rozbiorowych mocarstw.

Ta zasada panowała odtąd nad całem położeniem. Ona skierowała

Polaków przedewszystkiem, za poradą Siéyèsa do Berlina. Cały

rok 1796 noszono się wśród ogółu emigracyi polskiej z zamiarami

„odzyskania naszej egzystencyi politycznej pod panowaniem króla

z domu brandenburskiego“: starania podjęte w tym celu zaszły już

bardzo daleko: pracował nad niemi Barss w Paryżu, upewniony

o sympatyi rządzących sfer francuskich, popierany, co ciekawsza,

przez samegoż posła pruskiego i upełnomocnionego ministra San-

doza. Pracowali w tymże duchu wysłańcy rządu francuskiego, po­

seł Caillard w Berlinie i agent do spraw polskich, Parendier w Lip­

sku. Wiązały się te nici na dworze księcia Antoniego Radziwiłła

w Berlinie od czasu ślubu z księżniczką Fryderyką pruską, krew­

nego Hohenzollernów. Sięgały te wpływy jeszcze dalej, i, na zasa­

dzie otrzymanych wyraźnych przyrzeczeń, obiecywano sobie współ­

udział ewentualnego kandydata do tronu, księcia Ludwika-Ferdy-

nanda, ba, nawet pomoc twórcy pierwszego podziału Polski, księ­

cia Henryka, który głośno swoje sympatye polskie objawiać począł.

b ińskim , ale n ie b y ło m ożn a p r o p o n o w a ć n a w e t...“ O P otock im , p or. L e o n D m o ch o w sk i, M oje W sp o m n ien ia . Z a ch o w a n ie się P o to c k ie g o w tym c za sie m ożn a zro zu m ieć d o p iero w te d y , gd y się p rzy p o m n i d ziw n e i sp e c y a ln e w y ­ m u szen ie, dokonane na nim w P etersb u rgu : p o r ę c z e n ie w szy stk ich w ó w c z a s tam o b ecn y ch P o la k ó w za p ra w o m y śln o ść za ch o w a n ia się je g o . Por. M ém oi­ r e s du P r. A dam C zartoryski, II, 134.

(7)

Rozmawiał o tej sprawie czasem i sam król; nadstawiali ucho

i mącili tę i tak niedość jasną sprawę, ministrowie. Nadzieje śród

Polaków były nieomal powszechne: przecież nawet oskarżający

jednocześnie Dąbrowskiego o zaprzedanie się Prusom, Mniewski

i Dmochowski, zwracali się w tymże czasie z propozycyami poli-

tycznemi do B erlina1). Nadzieje te upadły niebawem, szybko gi­

nęły, jak szybko powstawały. Odżyją nieraz, przedewrszystkiem zaś,

jeszcze nim upłynie rok 1797, ze śmiercią starego króla.

Sojusz polsko pruski! Była to piosenka nienowa. W ielu Po­

laków, nadewszystko jednak ludzie З-go maja, czuli do niej teraz

wstręt nieprzezwyciężony. Zamknął się wobec tych projektów

w niechętnem milczeniu Ignacy Potocki. Inni wprost, i bardzo ży­

wo, przeciw nim się wypowiadali. Prusy nie przestały wynarada­

wiać i demoralizować zabranych polskich krajów. Nie zamierzały

wcale wstrzymać policyjnej opieki, rozciągniętej nad „patryotami“:

od policyjnej samowoli nie był ani przez chwilę wolny Stanisław

Małachowski, nawet po osobistej interwencyi Antoniego Radziwiła

u starego króla. Za nowego, podczas gdy zrodziły się nowe naj­

poważniejsze nadzieje i organizowały się wznowione przedsięwzię­

cia, rozpoczęło się na szeroką skalę zakrojone śledztwo policyjno-

sądowe austryacko-pruskie przeciwko całej robocie spiskowej pol­

skiej. Jednocześnie badano Polaków, rozpoczynając z nimi układy

i porozumienia, jednocześnie podstępnie i brutalnie śledzono ich

i prześladowano.

I

w tem wszystkiem, w dodatku, prócz dyplomatycznej intrygi,

a wrodzonych policyjnych narowów, nie było żadnej politycznej

drogi, ani żadnego celu, jak nie było ich w pomięszanej, ułamko­

wej, tchórzliwej i bezkrwistej polityce w stosunku do Francyi.

I tak trwać będzie aż do Jeny.

Czuli to, rzec można, przez skórę swoją Polacy, i wielu z po­

między nich, przedewszystkiem śród Galicyan, myślało interpreto­

wać myśl Siéyèsa na korz

3

rść... Austryi. „Nietylko książę-jenerał

*) O tym fak cie, o d sła n ia ją cy m ca łą d u ch ow ą w a rto ść ó w c z e s n y c h „re- w o lu cy o n istó w ·“ i „ p a try o tó w “, b ezim ien n y list do G ab ryela R y k a c z e w sk ie g o , 28 sty c z . 1797 r.: „...Już n ietylk o są n a d z ie je , ale i p ew n o ść: k o ło Mantui z e ­ b ra ło się 15 k om panii pod D ą b ro w sk im , k tó ry p osiad a w ie lk ie zaufanie... P r z e ­ ciw n ie , M n iew ski, D m o ch o w sk i i T a sz y c k i tw o rzą s o b ie sw o ją w ła sn ą R e p u ­ blikę. P o p e łn ili oni z n ó w głu p i kaw ał; b ez za w ia d o m ien ia rządu posłali o n i do B erlin a ja k ie g o ś fran cu sk iego aw an tu rn ik a dla u k ła d ó w w n a szy ch sp raw ach . G dy ten w ie lk i p o s e ł do B erlin a p r z y b y ł i listy w ie r z y te ln e i p ro jek ty trzech w ie lk ic h m ę ż ó w p rzed sta w ił, od d an o g o żandarm om i o d sta w io n o za g ra n icę...“

(8)

(Adam Czartoryski), lecz Ignacy Potocki, ...wszyscy Polacy zgo­

dziliby się z o wiele większą ufnością i oddaniem“ na myśl przystą­

pienia do sojuszu austro-węgierskiego, tak interpretuje te poglądy

Mostowski: „i obaczonoby Polaków, Austryjaków, W ęgrów, Cze­

chów, i znaczną większość Niemców nawet, we wspólnej zażartości

i całą masą rzucających się razem na te Prusy, które wszędzie zo­

stawiły krzywdę do pomszczenia... Te Prusy zapoznawały wciąż

głos rozumu i własnego interesu; na korzystne zapoczątkowania

Wielkiej Rzeczypospolitej odpowiadały tylko zwlekaniem, tchórzli-

wemi nikczemnościami względem Rosyi, podwojeniem despotyzmu

względem Polaków; ich łapczywość nędzna, i przewrotna, wolała

własność marną i chwilową od widoków powiększenia rzeczywi­

ście trwałego; Prusy wyczerpały cierpliwość rządu francuskiego,

dowiodły mu jeno niemożliwości poczynania z nimi czegokolwiek.

I nie zdaje się być niemożliwem, kończy Mostowski, że rokowania

obecne otwierają pole do systemu całkowicie przeciwnego.“

W tym samym czasie Francya, istotnie zmęczona i zniecier­

pliwiona polityką pruską, szukała innych dróg dla swojej dyplo-

macyi. Jak płonne były jednak tak ważące w tej chwili na losach

polskich obawy, niepokoje, oburzenia legionowe! jak w powietrzu

i bez podstaw żadnych budowano te całkiem przeciwne zamiary

galicyjskie! Francya najpewniej najmniej myślała o „sojuszu“ z Au-

stryą. Francya w całej tej dziejowej epoce pozostaje śmiertelnym

wrogiem Austryi: jeśli zaś i z nią potem, w końcu, spróbuje szczęścia

„wiernego“ sprzymierzenia się i połączenia nowej i starej krwi ce­

sarskiej, to będzie to w czasie zupełnego dyplomatycznego krachu

Francyi samej, wbrew' woli, pod przymusem dziejowym zrobione,

i na nieszczęście największe dla Francyi i dla Napoleona. Pokój

zawarty 17 października 1797 r. w Campo Formio był przerwą woj­

ny, był wywołany potrzebą wewnętrznych przesileń francuskich.

W tedy, gdy jedni z pomiędzy Polaków myśleli o Prusach, drudzy

o Austryi, Francya myślała już jedynie o porozumieniu z trzecim

uczestnikiem sprawy podziałowej.

W takich okolicznościach przygotowywano zgromadzenie sej­

mu polskiego; miejscem zbornem miał być Medyolan; projektowa­

ny skład sejmu liczył, przynajmniej w początku, tylko czternastu

uczestników. Wyjazd, zamierzony w czerwcu, nie nastąpił, praw­

dopodobnie z powodu opieki policyjnej, roztoczonej nad najbardziej

pożądanymi. Sprawa się odwlekła. Brakło funduszów, brakowało

jak widzieliśmy i odwagi: tymczasem wszyscy rzecz tę rozgadywali

naokoło. Zdaje się, cała sprawa nie miała wogóle dość poparcia

śród zainteresowanych, aby mogła być doprowadzoną do skutku.

(9)

Nabrała zaś jeszcze raz żywotnego znaczenia przez gorącą działal­

ność, jaką dla niej w całym tym okresie czasu podjęli dwaj naj­

młodsi z pośród petersburskich przybyszów, Mostowski i Sokol-

nicki. Podczas, gdy Sokolnicki zajął się gorliwie stosunkami wiel-

kopolskiemi, a jednocześnie większą uwagę zwrócił na wojenną

stronę sprawy i poparcie legionów nowemi siłami, Mostowski do­

konał rzeczy dość trudnej w tym czasie: objechał znaczną część

okolic kraju, agitując wszędzie za gromadzeniem składek, i umawiając

wyjazd z kraju najwybitniejszych posłów Sejmu Czteroletniego г).

Marszałek Małachowski został pozyskany najwcześniej, zaraz

po przyjeździe do kraju ludzi, którzy go bliżej znali i wpływ swój

na nim wywrzeć umieli. Najłatwiejszą rzeczą okazało się zyskanie

Ignacego Zakrzewskiego, osiadłego po powrocie z Petersburga

w swych dobrach żelechowskich: „nie miałem, mówi Mostowski,

żadnej trudności w zdecydowaniu tego dobrego i uczciwego oby­

watela, aby był pomiędzy naszymi... otrzymałem od niego słowo

honoru, że wyjedzie na pierwsze wezwanie.“ Z Żelechowa udał

się Mostowski do Puław. Tam zawsze kipiało życie, wielki, w y ­

stawny, pełen szlachetnego smaku dwór Czartoryskich otwierał

podwoje na cztery strony Polski. Obok rodziny Piotra Potockiego

był tam i dwulicowy Seweryn Potocki, przyjeżdżali posłowie osta­

tniego sejmu, przedstawiciele miast. Bawił na dworze swoich ro­

dziców i gorliwą przyrzekł pomoc młody Adam Czartoryski:

„Zna-') P or. T esta m en t Piotra W., a Gen. M ichał S o k o ln ick i, Bibl. W arsz., 1902 r. Z ezn an ia M ichała K o ch a n o w sk ieg o w A ktach k r a k o w sk ie g o p rocesu 1798 r., Taj. A rch., B erlin: „Józef M., daw niej p o s e ł sejm u k o n sty tu cy jn eg o , do R e w o lu c y i w c a le n ie n a le ż a ł i b y ł w c z a sie tym za granicą, n ajczęściej w łó żk u le ż y , w id u je s ię jed n ak z u czo n y m i, zatrudnia się także in teresam i p o l­ skim i... p rzy jech a ł na m iesią c p r z e d m oim w yjazd em do P ary ża (list. 1797); sp o ­ tkany w W a r sz . o k o ło 10 lip ca 1797 r.; ...p ełen ta len tó w , czasem bardzo u m iar­ k ow an y, czasem w op in iach s w o ic h p rzesa d zo n y , w ca le o d d zieln ą k lasę fo r­ m u je, h ip p ok on d ryk i sp a zm a ty k ...“ N a zap ytan ie, zkąd g o zna, od p ow iad a jed n ak М. К , ż e „ b ył sek reta rzem w d ep a rta m en cie in te r e só w z a g r a n ic z n y c h “; tak b y ło isto tn ie z T a d eu szem i M. K., zap om in ając się, m ó w i tu praw dę; is to ­ tnie, w ą tp liw o śc i p r a w ie n ie u leg a , ż e tym jeżd żą cy m teraz, o d gryw ającym w ie lk ą r o lę w całej em ig ra cy i, podającym w je j im ien iu m em oryały do B ona- p a rteg o , n ie m ó g ł być „ a g en t“ b y łe g o króla, J ó zef, le c z tylko „rep u b lik an in “ i p rzy ja ciel F ra n cu zó w , zn a ją cy ich stosu n k i, T adeusz, k tó ry tera z, w o b e c o b a w p rzed m ię d zy n a ro d o w ą p o licy ą i tru d n ości, sp o w o d o w a n y c h zob ow iązan iem p etersb u rsk iem , p rzy jm u je im ię brata, Józefa. Z rozum iałe je s t też, ż e K ocha­ n o w sk i, stający ob ok Ign. P o to c k ie g o p rzed sąd em k rak ow sk im , n ie w y m ien ia ani p r z e z c h w ilę j e g o p e te r sb u r sk ie g o to w a rzy sza n ie w o li i zn a n eg o p olicyi n ie b e z p ie c z n e g o rew o lu cy o n istę, T a d eu sza M.

(10)

TADEUSZ I JÓ ZEF MOSTOWSCY.

343

lazłem w Puławach gorliwość i patryotyzm, ale wiele więcej stra­

chu i przezorności.“ Stary książę pozwolił Mostowskiemu „otak­

sować“ siebie; „doprowadźcie — mówił — do tego, aby Austrya

mnie szepnęła jedno jedyne słowo — a zobaczycie, że się całkowi­

cie poświęcę... niepewności wypadków, i działać będę otwarcie,

tracąc całą moją fortunę w Rosyi i Prusach; do tego czasu jednak­

że, jakkolwiek wyraźną byłaby chęć rządu francuskiego względem

dobra Polaków, nie widzę możności wypełnienia tych chęci bez

pomocy jednego z mocarstw rozbiorczych: pozwólcie mi... nie mię-

szać się do niczego... Zadowolnię się płaceniem pieniędzy z w a­

runkiem, że nikt o ich pochodzeniu wiedzieć nie będzie..." Ścisłej

organizacyi, we właściwem tego słowa znaczeniu, niepodobna było

wytworzyć w Galicyi. Zamojscy zgodzili się płacić. Józef Szy­

manowski, Gutakowski i Łuszczewski podjęli się zbierania ofiar;

lecz Mostowski liczył tylko na pierwszego z nich, ten zaś był chory.

Największe'jeszcze nadzieje pokładano w Małachowskim. W WieJ-

kopolsce, dokąd Mostowski niebawem podążył, organizacja opie­

rała się na Hipolicie Rogalińskim, Piotrze Zarembie. Inni gotowi

byli do składek i Mostowski otrzymał w rezultacie zapewnienia

parudziesiąt tysięcy dukatów. Odzyskano także pieniądze w su­

mie 13 tys. dukatów, złożone już dla oddania „deputacyi“ Mniew-

skiego i Dmochowskiego, przekazane obecnie Małachowskiemu.

Więcej, niźli na jednego, lub dwóch posłów z całej prowincyi, nie­

podobna było liczyć. W sprawie zgromadzenia posłów nigdzie nie

było zapału. Mimo przychodzących z zachodu gwałtownych nale­

gań, pono nawet pośrednich od Bonapartego, rzecz się nie skleiła.

Zdaje się, że już policya miała oko zwrócone na owe działania.

Niebawem policyjna „opieka“ wypowie się w brutalnych areszto­

waniach.

Mostowski wraz z Sokolnickim wyjechał na Zachód. W7 pierwT-

szycłi dniach września stanął w Lipsku, gdzie miał spotkać Anto­

niego Kochanowskiego, a także Małachowskiego z Zakrzewskim.

Próżno jednak dziesięć dni czekał. Przydały się przynajmniej stare

stosunki, przez Polaków' tu nawiązane. Dom profesora filozofii

i rektora uniwersytetu lipskiego, Erhardta, szlachetnego niemca,

czynem wykazującego swą miłość dla wolności, stał się punktem

stycznym rozmaitych ośrodków działań spiskowych. Przez ręce

tegoż, i księgarza lipskiego, Hermanna, przechodziła odtąd cała ko-

respondencya, w sprawach emigracyjnych wymieniana. Z Casslu,

pod petersburskim psedonimem D u p o n t a , przesłał Mostowski ob­

szerne sprawozdanie ze swojej działalności do centralnej

(11)

organi-zacyi polskiej, na ręce Michała Kochanowskiego, do Paryża. Sam

wyjechał do Spa.

Tymczasem w Paryżu, we Włoszech, jak gromem uderzyła

Polaków wieść o traktacie pokoju, zawartego z Austryą. Plan sej­

mu medyolańskiego przepadł odrazu. Chwilowo tylko, gdyż nie­

bawem zamiarem Polaków się stanie zebrać go w Rastadzie

Kongres rastadtski nie zapowiadał od początku nic innego, jeno

dalszą z Austryą wojnę. Wtedy, w listopadzie, Mostowski przy­

bywa do Paryża, bierze udział razem z Barssem, Wojczyńskim,

Michałem Kochanowskim i Sokolnickim w redagowaniu wniosków

na kongres. Owocem narad staje się obszerny memoryał o spra­

wach polskich, przeznaczony dla Bonapartego. Później—ginie z wi­

downi, „daje nurka" i nie wypłynie, aż w wielkich dniach trwogi

i nowego zupełnie działania, w 1814-ym.

Spraw a sejmowa jednakże była, jak widzieliśmy, z góry prze­

sądzona w myśli ludzi zainteresowanych: bali się, nie dowierzali,

wahali, pytali, czy Francya pomoże, dlaczego Francya ma pomóc,

i ważyli ile i kiedy pomoże. Tak, naturalnie, niepodobna było nic

uczynić. Te wątpliwości są pra-historyą tych, które, w trzy lata

później, tak bardzo się przyczynią do złamania, zniszczenia Legio­

nów. Tymczasem jednak żył i trwał Legion. W najcięższej służbie,

w krwawym znoju, w bolesnem, zupełnem ofiarowaniu jednostki

dla powszechności. Zaiste, w całych porozbiorowych dziejach nie­

ma widowiska poświęcenia równego temu. W brew politykom i ich

wahaniu, wbrew wątpliwościom i różnicom, rozłamom i rozterkom

politycznym, istnieje Legion polski. Pomimo rozdarcia narodu wszę­

dzie i wre wszystkiem na części, on urzeczywistni jedność narodu,

jedność czynu.

M I C H Ą Ł S O K O L N I C K I .

D O D A T E K .

Joseph Dupont do Michała Kochanowskiego.

Cassel 18 Septembre 1797.

J e p r o fite d e l’o cca sio n , q u e m e fournit le départ du C om p atriote S o k o l­ n ick i pour v o u s ren d re com p te, c h ers C o llè g u e s, en g ro s e t tr è s à la hâte, de ce qu e j ’ai e s s a y é de p r é p a r e r é v e n tu e lle m e n t c h e z n o u s d ep u is V ô tre départ. Il est p o ssib le , il e s t m êm e p ro b a b le, q u e le g ran d p rojeait su b i d e s m od ification s d ep u is c e tte é p o q u e là. C’e s t á e lle cep en d a n t q u e j e V o u s p riera i d e V o u s re p o r te r , p ou r sen tir q u e j e n e p o u v a is a g ir q u e set on les données que nous

(12)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY.

345

avions alors. Il s ’ag issa it l - o de d éterm in er un certain n o m b re d e n o n c e s les

p lu s su rs à aller c o m p o s e r un C orps rep resen ta tif p o lo n a is à Milan — 2-o de tr o u v e r dans le s b o u r se s d e s P a trio tes d e quoi form er u n e c a is se p ou r le s b e ­ so in s du dehors; p eu d e jo u r s a p rès v o tre apar(rition) à V a r fso v ie ) j e m e suis m is en route pour P u ła w y ainsi que j e v o u s l’a v a is prom i; j ’apris en ch em in q u e Z ak (rzew sk i) v en a it d’a riv er à Ż e le c h ó w . L ’e n v is a g e a n t com e u n e co n q u ete e s s e n tie lle pour notre C on ven tion — j ’ai cru d ev o ir co m m en cer m a to u rn ée par lui — j e n ’ai p as eu de p e in e à d éte r m in e r ce b on e t h on n ête cito y e n a être de n ô tres, et j ’ai em p orté en le quittant sa p a ro le d’h on n eu r qu’il se m étrait en route au p rem ier apel, j ’ai ch argé depuis le Mal M ałachow ski de faire c e t a p p el à Z a k r z e w sk i et il d ev a it m em e le p ren d re a v e c lu i—j ’ai tro u v é à P u ła w y du z è le e t du p atriotism e m ais b ien p lu s de crainte et de c ir c o n s p e ­ ction . C ep en d an t p lein d e l’id é e que n o u s étion s con d am n és d e p ren d e les h o m m e tels qu’ils éta ien t p ou r en tirer parti, je n e m e suis p a s a issé d éco u ­ rager par l ’e x c e s s iv e p ru d en ce du P u ł(a w y ) ou l ’y e s t c h a r g é de fa ire p artir L e z e ń sk i, M edecki, rep résen ta n ts de ville que Z a k rzew sk i m ’a b eau cou p r e c o - m an d é et p eu t ê tr e a v e c E u x le S ta r o stę D łuski. C’e s t en fait de m em b res de notre D iète tout ce q u ’il y avait m o y e n de tirer de G (allicie). Q uand au se c o n d o b jet de m a cou rse, j e v e u x d ire, celu i d es contrib. patriot. L e P -ce m ’a a u torisé à le ta x er p ou r te lle som e, q u e j e ju g e a is co n v en a b le: p o u rv u q u e so n n om n e parvint jam ais — je lui dis que j e n e craign ais pas d’ab u ser d e sa g é n é r o sité en le m ettan t en attendant à 4-m D ucats. O utre cela l’e x c e lle n t A d aś, O rło w sk i et le fils a in é d e S z c z e r z e c k i s e son t ch a rg és de ram asser s e ­ cr è te m e n t ch ez d iv e r s p atriotes de G alicie q u elq u es m iliers de D ucats; — to u s le s dons sero n t d é p o s é s ch ez G rzym ała pour êtr e en su ite rem is au Ml (M aré­ chal); m ê m e a rra n g em en t p o u r les a u tres p r o v in ces, en gr: P ol: c ’e st P ierre Z arem b a et H ip o lit R ogaliń sk i qui se r o n t le s d é p o sita ir e s, à V a r (so v ie ) c ’est G u tak ow sk i. S i j ’a vais pu m e m unir de l’effro n terie d’un D m u ch o w sk i ou d’un G ied royc, j e p e n s e que j ’aurais déjà ram assé q u elq u es m illiers d e ducats. Mais, tout au con traire, m a d e lic a te sse m ’a tou jou rs porté à dire, q u e je n ’e n te n d a is rien à la partie d es fin a n ces et q u e je n e v o u la is avoir rien de com m un a v ec la ca isse. A v a n t d e q uitter P u ł(a w y ) j e dois v o u s dire q u e le P - c e m ’ayant, toujours parte d e p ru d en ce, d e circ o n sp ectio n , du danger d e fo rm er la r e p r é ­ sen ta tio n p olon aise en q u estio n etc. à quoi lui ayant r é p liq u é que j e sen ta is aussi b ie n que lui tou t ce que nous d e v io n s d e p ru d en ce p lu s e n c o r e à nos com ettan s qu’à n o u s m ê m e s, m ais q u e j e sen ta is en m êm e tem p s que dans l’e n tr e p r ise g lo rieu se de la rég én éra tio n de n ôtre patrie, tout p olon ais se d ev a it m êm e à l’in certitude, que au reste v o le r à l’apel qui n ou s a é té fait m ais n ’agir qu’ a v e c con n aissan ce de c a u s e —m e p a ro issa it dans notre d ép lorab le situation être l'u n iq u e m o y e n de c o n cilier le v o e u du p atriotism e a v e c cette p ru d en ce q u ’il recom m an d ait tant, la r e p o n se du P r in c e e st d’autant plus rem arquable q u e c ’e st celle d e la p lu p art de n o s com patriotes: qu’on am ène, m e dit le P r in c e les c h o s e s au poin t q u e l’A utriche m e sou ffle le p lu s p etit m ot à l’o r e ille , d ès ce m o m en t on m e verra a v e c tous le s m ien s m e liv rer à cette in certitud e à la q u elle v o u s d ites q u e n o u s n o u s d ev o n s, on m è v era m e d e c la r e r et agir o u v ertem en t, abadonnant bien v o le n tie r s au hasard d es é v é n e m e n ts toute ma fortu n e en R u ssie et en P r u sse , m ais ju sq u e là p ersu ad é com m e j e le su is, que telle p r o n o n c é e q u e p u isse êtr e l’intention du g o u v e r n e m e n t F ran çais e n fa v eu r de la P o lo g n e , il n e saurait atteindre so n but san s le seco u rs d ’une d e s p u is­ sa n ces cop artagean tes; q u ’on m e p e r m e tte après to u tes le s é co le s que n o u s

(13)

a v o n s faites, de n e m e m e le r de rien et surtout de n e paraître en rien . Je m e b orn erai à fournir d e l ’argen t à con d ition que p e r so n n e n e saurat qu’il vien t de m oi, — a p rès quoi il m a e n c o r e b eaucoup et itera tiv em en t co n ju ré d’e m p ê ­ c h e r autant q u ’il serait en m oi tou te d em a rch e p r é c ip ité e . A c e tte o ca sio n qu ’il m e soit p erm is de su sp en d r e la suite de m on rap p ort p ou r V ou s o b ­ s e r v e r qu’il e st b ien sûr que si la ch an ce soit d es é v é n e m e n ts soit d e s n é g o ­ ciation s p ou vait une fo is d on n er lieu à un accord en tre la F ran ce et l’A u tr i­ c h e rela tiv em en t au p o in t capital du ret(a b lissem en si de la P o lo g n e — non se u le m e n tl e P r in c e G én éral m ais Ign ace P o to ck i, m ais tous les P o lo n a is y a c c é ­ d era ien t a v e c b ien p lu s de co n fia n ce et de z è le que s ’il était q u estion d'agir u n is a v e c la P ru sse. C artes d an s l’h ip o te se d’un accord a v e c l’A u tr ic h e on verra it le s P o lo n a is, le s A u trich ies, le s H o n g ro is, le s B o h e m ie n s , le s S ile s ie n s et la m ajeu re p artie des A llem an d s, tous on le s v erra it d is-je fo n d re a v e c un a ch a rn em en t com m un et p ou r ainsi dire e n m asse sur cette P r u sse qui de tou s co té s a la issé d es g riefs à v e n g e r et qui a tant m érité de p ayer, com m e on dit, le s p ots ca ssés. — J e sais b ien qu’en P o litiq u e p lu s en c o r e qu ’en affares il faut im p o ser sile n c e à tou te e s p è c e d e passion; je se n s que le sy s tè m e suivi l’a n n ée d ern ière p araissait êtr e com m an d é de p r e fe r e n c e par la reu n ion d es in térêts resp ectifs, et de la g ra n d e R ép u b liq u e et de to u tes les p u issa n ces du N ord; m ais si c e tte P r u sse s ’e s t con stam m en t refu sée à la v o ix de la raison et de so n in térêt, si e lle n ’a rep on d u aux in sin u ation s a v a n ta g eu ses q u e la G ran­ de R ep u b liq u e a b ie n v o u lu lui faire que par d e s ter g iv e r sa tio n s et par d es b a ss e s s e s cra in tiv es e n v e r s la R u ssie, par un r ed o u b lem en t de D esp o tism e e n ­ v e r s le s in d ivid u s polonais: si sa rapacité v ile et m esq u in e a cru d ev o ir p re- fe r e r une p o s e s sio n p réca ir e au calcul d’un a g ra n d issem en t r é e l et durable, e n un m ot, si tout en lassant la p atien ce du g o u v ern em en t français elle lui a p r o u v é l’im p o ssib ilité d e rien e n trep ren d re a v e c u n e Cour dont le C hef e st m o in s qu’ un autocrate et dont le s d esp o tes su b a ltern es son t en p artie v en d u s à la R u ssie e t en p artie o c c u p é s à faire leu r fortune in d iv id u elle aux d ép en s d e s m a lh eu reu x P o lo n a is — il n’e st p as im p o ssib le que le s n é g o c ia tio n s actu ­ e lle s ou vren t le cham p à un sistè m e tout à fait o p p o sé — il n ’e s t m êm e pas im p o ssib le qu ’à la faveur des circ o n sta n ces, circo n sta n ces v ra im en t uniq u es, le P h o n ix d e n o tre m a lh eu reu se P o lo g n e n e r essu scite de s e s c e n d r e s san s qu’il e n coû te à l ’hum anité une n o u v e lle g u e r r e .—Oui, je so u tien s que si la F ran ce d éterm inait l’E m p reu r qui n’a a c c é d é qu’à son corp s défen d an t aux d eu x der­ n ie r s p a r ta g e s—si e lle réu ssira it dis j e à la d éterm in er à con sen tir à la r é g é ­ n éra tio n de la P o lo g n e et si c e s 2 p u issa n ces le s arm es e n c o r e à la main a n n o n ça ien t à l’E u rop e ce point com m e u n e con d ition sine qua non d e la pacifi­ cation g é n éra le , ni la R (ussie) ni la P (ru sse) n ’o sera ien t e n trep ren d re une g u erre p ou r s’y o p o se r . E n éffe to u te s les n o tio n s s ’a cc o r d e n t à n o u s a p p r e n ­ dre qu’ in d ép en d a m m en t de so n e x tr é m e a v a rice, P aul s ’est fait un sy stè m e de refo rm es m ilitaires, qui n e lui p e r m e t d ’e n trep ren d re au cu n e g u e r r e , que tout au p lu s dans cinq à six ans. D ’ailleu rs ce d esp o te, aussi fou que b arb are n’e s t pas san s sentir, qu’il n e faudroit qu ’ une g u erre pour h â ter l’e x p lo sio n d’une révolution, que lui m êm e a p rép a ré par ce m éco n ten tem en t g é n é r a l co n tre lui dans tou tes le s c la s s e s d e s h abitants de la R u ssie. 11 e s t v raim en t sin g u lier l’a­ ch arn em en t a v ec leq u el c e Roi sert par s e s e x c è s la ca u se du G enre h um ain— quant à la P r u sse j e m e flatte de co n n a ître a sse z la carte de B erlin p ou r assu­ rer q u e tant que G uillaum e c o n se r v e r a un so u ffle de v ie il rendra p lu tôt tou t

(14)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY.

347

que de s ’e x p o s e r à une n o u v e lle g u e r r e —ce n e serait p as de m êm e so u s son su c c e s se u r —raison d e p lu s p ou r se hâter, s’il e st p o ssib le .

Il e s t tem p s d e r e v e n ir à m on rapport; avant d e v o u s con d u ire h ors de P u ła w y , j e vous la isse ju g e de m a su rp rise et de m on ch agrin , en trouvant q u e d ep u is le P rin ce et la P rin cesse ju sq u ’au d ern ier d e leu rs en to u rs, tout le m on d e y était p lu s ou m oin s instruit, et d e la m ission de N arbutt, e t de v o tr e d ép art, e t de celu i auquel o n e n g a g ea it M ałach ow sk i, et du r a s s e m b le ­ m en t p ro jette à Milan. J u sq u ’à S é v e r in P o to c k i, qui arriv a à P u ła w y le jo u r d e m o n d épart, et qui y apporta le s m êm es n o u v e lle s, q u ’il dit avoir a p p r ise s à son p a ssa g e par K urów . A m on retour à V a r s o v ie m êm es éb ru item en s, n;ê- m e s in co u séq u en ces; tou t le m o n d e, ju s q u ’aux fem m es d es av o ca ts, y parlait de la d iéte de Milan. T rem b la n t a v ec raison , ét pour m oi m êm e et p ou r les n ôtres, il n e m e restait q u ’à sou h aiter q u e le s P r u ssie n s v o u lu sse n t b ien se la isse r a v e u g le r com m e le s R u sse s du tem p s d’Igielstrom et à force d’en ten d re p a rler de n o s p ro jets, le s e n v is a g e r com m e d e s co n tes. A p r è s a v o ir pen d an t p lu sieu rs jo u rs attendu à P u ła w y le s n o tio n s que V o u s m ’a v ie z p ro m is de m ’y a d resser de B ia la czew , n e le s v o y a n t pas arriver, m on im p atien ce m e tran­ sp o rte ch e z V o u s. Là, ap p ren an t que v o u s v e u ile z de partir, la fièv re d e m on in q u iétu d e m e p o u sse à B ia la czew . L e b on m a réch a l m e rendit com p te de tout ce dont v o u s é tie z co n v e n u s a v e c lui. L ’e x p r è s que v o u s m ’a v ie z e n v o y é à P u la w y s’e s t c r o is é a v ec m oi. T o u te fois so y tranquille p o u r V ô tr e lettre. J ’ai su d ep u is qu ’e lle a é té r em ise au P rin ce G énéral lui m êm e. L e jo u r m ê­

m e de m on a rriv é e à B ia la czew , le fils ain e de S z c z e r z y c k i y v in t et apporta u ne lettre toute ré c e n te de son p ère, qui conjurait le M aréchal au nom du sa ­

lut de la P atrie, d’arriver lui m ê m e sans p erd re un m om ent: S e lo n l’assurance

d e S z c z e r z e c k i fils, qui v en a it d ep u is peu d e q u itter son p é r e , s e s in sta n ces é ta ien t m o tiv é e s par l’en v o i d’un e x p r è s d e la part de B u on ap arte à S z c z e ­ rz e c k i p è r e , et cela dans la v u e d’intim er à c e d eru rer de m ettre en o e u v r e to u te so n in flu en ce sur l’esp r it du M aréchal pour le d écid er à v e n ir , en m et­ tant m êm e so n am our p r o p r e parfaitem ent à l’a ise p a r l’assu ran ce qu ’il était connfi d’a v a n ce en F ra n ce et en Italie, com m e s ’il y avait p a ssé sa v ie . S z c z e ­ rzeck i n ’étan t rien m oin s que su sc e p tib le de v a in e s illu sio n s, n ’ayant d ’a illeu rs en ju sq u ’a lo rs que des esp éra n ces très lo in ta in es p o u r la P o lo g n e; ce t a p p el n o u v ea u et sa part, aussi p ressa n t q u e positif, était b ien fait non se u le m e n t p o u r ran im er le v o e u de n o tre P atriotism e, m ais aussi pour nous o rd o n n er de travailler à ch a n g er le s d isp o sitio n s du M aréchal. J u sq u ’alors j ’étais dans l’o p i­ nion, que s e s b lan cs sig n , e s e n tr e V os m ains éta ien t p lu s que l’éq u iv a len t de sa p r é se n c e , et que p eu t être il con vien d rait à l ’h o n n eu r du n om P o lo n a is d e le faire agir de loin, et en laissant sa p e r so n n e d errière le rideau. Mais la lettre de S z c z e r z e c k i m e décida à con ju rer le bon M aréchal d e s e m ettre en ro u te san s p lu s de délai, et c e la n on seu lem en t p ou r le rap p roch er d es n o u ­ v e lle s q u ’il attendait de V o tre part, m ais au ssi pour m e ttr e sa c o n sc ie n c e à l ’a­ bri de tout rep ro ch e, et su rtou t p ou r so u stra ire sa p e rso n n e aux en tra v es qui étaient à crain d re pour e lle d e la part du g o u v e r n e m e n t s ’il différait so n d é ­ part. A p r e s a v o ir à son ord in aire, lo n g tem p s v e illé , a p rès a voir, m ięd zy in- n em i ok oliczn ościam i, o b je c té difficulté su r difficulté, il finit par p rom ettre a S z c z e r z e c k i fils et à m oi, q u e dans trois se m a in e s au p lu s tard il se rendrait par les E tats d ’A u trich e à L e ip sic ou à D r e sd e , et q u e là il se d écid erait à un parti u ltérieu r d ’ap rès le s n o u v e lle s qu’il recev ra it de V o tre part. C om m e Za­ k r z e w sk i s e trouvait alors à C racovie, le M aréchal m e p ro m it de le p ren d re

(15)

en p assan t. D ’a p r è s c e tte d écisio n du M aréchal, j e d e v a is le jo in d r e en S a x e. Il y avait à p eu p r è s un m o is d ep u is cette p r o m e sse du M aréchal, quand j ’ar­ rivais à L eip sic. C ep en d a n t il n ’y était pas en c o r e , et il m ’a é té im p o ssib le de r e c e v o ir de s e s n o u v e lle s dans l’in te r v e lle . V o tr e cou sin A n to n in ę, qui re­ tournait à B ia la c z e w le jo u r m êm e où j ’ai quitté V a r so v ie m e d on n a de son cô té sa p a r o le d’h on n eu r, q u e le huit du courant tout au plus tard, il serait ren d u à L e ip sic , et n o u s co n v în m es que le p rem ier d e nous qui arriverait dans cette v ille y attendrait l’autre. T o u te fo is, et en d ép la ise à sa p arole d’hon n eu r, c ’est en vain q u e j e m e su is m orfon d u dou ze jo u rs en tiers à L ei- p zic. Il e s t en v é r ité d ésa g réa b le d’a v o ir d es a ffaires s é r ie u s e s a v e c la p lu ­ part d e n o s c h e r s com p atriotes. C om m e v otre C ousin n ’a pas se u le m e n t ju g é à p ro p o s de m ’écrir, dans la crain te où j ’étais p o u r lui ou d’une arrestation ou de q u elq u e autre m alh eu r, je n ’ai p as b alan cé à ou vrir u n e lettre à V otre a d resse, que le b on E rhard m ’a r e m ise et que j ’ai reco n n u au cach et être de V otre cousin. E lle m ’a du m oin s a p p ris qu’il était en v ie et qu’il arrivait. En tre au tres o b je ts dont il se r a it trop lo n g de V o u s en treten ir, j e suis con ven u a v e c le M aréchal et so n n e v e u O p o czy ń sk i (Jan M ałach ow sk i) qu’eu x de leu r c ô té c h erch ero n t à g r o ss ir le fond d e la c a is se p a trio tiq u e ch ez tous le s co n ­ trib u ab les de le u r s co n n a issa n ces. Je le s ai quitté a v e c l’e sp o ir , q u e le s deux Z am oyski à eu x se u ls fou rn iraien t trois m ille d u cats au m oin s. J o sep h S z y m a ­ n o w sk i, G utakow ski et Ł u sz c z e w sk i ont p rom is de le u r cô té de r e c u eillir d es dons p atriotiq u es et d’y co n trib u er e u x -m ê m e s. Hlais h ors le p r e m ie r , qui m alh eu reu sem en t e s t m alade, j e n ’o se g u è r e com p ter su r le s d eu x autres, qu’autant qu’ils auraient q u e lq u ’un de très actif san s cet>se à leu rs trousses. D a n s l’id é e où j ’étais, que, fid èle à so n en g a g em en t, M ałachow ski allait q u itter le p ays, c’e st a v e c J o se p h S z y m a n o w sk i et G utakow ski que j e suis con ven u à tout e v e n e m e n t d’un m o d e sûr d e c o r r e sp o n d e n c e . Il est d ou lou reu x que l’éta t p h ysiq u e du p rem ier n e lui p erm ette que de se liv r e r fa ib lem en t à tout ce qu’il y aurait à faire. E n c o r e avant m on départ pour P u ła w y , j ’av&is écrit par une v o ie sû re à D zied u szv ck i, pour le ch arger de so n d er q u elq u es uns d es n o n c e s de la G rande P o lo g n e , et pour l’e n g a g e r à aviser aux m o y e n s de faire d es c o lle c te s p atriotiq u es aussi dans cette p ro v in ce. Mais au m om en t de la r é c e p tio n d e m a lettre, D z ied u szy ck i partait pour D an zig. C om m e la plupart d e s rich es, il n’etait p a s h o m m e à différer le calcul d e so n in térêt in d ivid u el, pour le sacrifier à la p e r s p e c tiv e en co re é lo ig n é e d’être utile à sa P atrie. C e­ p en d an t com m e j ’a v a is à co eu r de n e pas m ’é lo ig n e r 'sa n s tout au m o in s q u el­ que ch o se en G rande P o lo g n e , j e su is parti de Ż e le c h ó w a v e c d es instru ction s e t d es le ttr e s de Z ak rzew sk i. L e s d eu x p rin cip a u x a g en ts, aux q u els il m ’a a d r e ss é , éta ien t son b ea u -frère H ip p olite R o g a liń sk i et P ie r r e Z arem ba. T ous d eu x ont fait leu r p r e u v e d e p atriotism e. Je n ’ai trou vé q u e le d e rn ier à m on p a ssa g e par la G rande P o lo g n e . E n c o r e m e fallut il p erd re p lu sieu rs jo u rs avant de p a rv en ir à m 'ab ou ch er a v e c lui. L e résu ltat de m on en tretien a v ec ce patriote est, qu ’on n e p e u t g u ère co m p ter q u e su r un ou d eu x n o n c e s de c e tte p ro v in ce p ou r la form ation de n o tre co rp s rep résen tatif. D u p etit nom ­ b r e de n o n ces à ch o isir de la Grande P o lo g n e , G liszczy ń sk i v ie n t de se m arier, B reza e s t accab lé d’affaires et d e procès. D ziałyński l’ainé n ’était pas de retour, le cadet e s t trop sp écu lateu r et déjà trop rich e p ou r s ’e x p o se r fa cilem en t, c e ­ p en d a n t c e d ern ier et sa fe m m e n o u s se r o n t très u tiles so u s d’autres rapports Il n e r e ste donc q u e M iask ow sk i, qui partira d e s qu ’on lui aura dit q u elq u e ch o se; m ais ce n e sera it q u e p ou r faire n o m b re, et n o u s so m m es co n v en u s

(16)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY.

349

av ec Z arem ba, q u ’il faudrait b ea u co u p m ieux s ’en p asser. Q uant à l’autre bra­ n c h e d e m es r e c h e r c h e s, ce lle d es c o lle c te s p atriotiq u es, Z arem ba s ’e s t ch a rg é d ’y travailler a v e c z è le , co n jo in tem en t a v e c R ogaliń sk i, W y g a n o w sk i, et D zia- ły ń s k i le cadet, qui était absent, m ais qui e st d éjà de retou r, et q u e la S ib e r g a instruit de tout en p assan t par V arsovie. O n p eu t b eau cou p com p ter su r le rô le de la fem m e d e D ziałyń sk i et c ’e st e lle qui g o u v e r n e so n mari. En atten­ dant j e p en se avoir d éjà rendu un s e r v ic e à la c h o s e pu b liq u e, en c e que, o u tre le s q u in ze c e n ts ducats, q u e D m u rh o w sk i a tro u v é m o y en de so u tirer r e c e m m e n t en G rande P o lo g n e , et a v e c le sq u e ls il est allé faire d e n o u v e lle s so ttis e s à P a ris, il y avait en co re plusieurs m illiers de ducats d e stin é s pou9 lui et sa clique, eh bien P ie r r e Z arem ba, dont la relig io n avait été j’usqu'alors su r ­ p r is e d e m êm e que c e lle d e q u elq u es autres p atriotes, m ’a prom is que non s e u le m e n t p a s un so l n e serait plus fourni à la d éfu n te D ep u tation de h o n te u s e m ém o ire, m ais q u e les fonds a m a ssés p ou r elle restero n t à la d isp o sitio n de M ałachow ski. L e tro isièm e poin t dont j e su is co n v en u a v e c Z arem ba, c ’est q ue to u te lettre co n séq u en te, qui sera a d r e ssé e , ou à V otre cou sin , s ’il r e ste à L e ip sic , ou en son a b se n c e à l’am i Erhard, au lien d'etre e n v o y é e par un e x p r è s d e là ju s q u ’à V a rso v ie, sera e x p e d ié e seu lem en t ju sq u ’en G rande P o ­ lo g n e sou s une a d r e ss e dont j e suis co n v en u a v ec Z arem b a, et de là, celu i ci la faira p arven ir par un com m ission aire affidé, soit à V a r s o v ie , soit partou t ailleu rs. Je p e n se que ce ra p p ro ch em et et c e partage d e station d im inuent b e a u co u p le d an ger d es en vois. En c o n sé q u e n c e si déjà v o u s étiez dans le cas de com m u n iq u er q u elq u e ch o se d’in té r e ssa n t ou de con solan t aux n ô tres, V o u s n ’auriez b eso in que de m e faire tenir v o tr e L ettre à S p a tant q u e j ‘y serai: le s p o s te s son t sû res de P a ris à S p â, et de là je m e ch a rg e de faire par­ v e n ir le s n o u v e lle s partout où il sera n éc e ssa ir e et cela par la canal, d’abord d’E rhard et p u is de Z arem b a. C’e s t tout ce q u e je puis V o u s m an d er r e la ti­ v e m e n t aux préparatifs c o n c e r té s ch ez n o u s év e n tu e lle m e n t. S i j e n ’ai pas b ea u co u p fait, j ’ai b eau cou p couru, tel m alade que j e suis. Ce qui m e c o n so le , c ’e st q u e j ’ai le m o y en infaillible, de ram asser, lo r sq u ’il sera n é c e ss a ir e , plus d e m em b res de n otre d iète, qu’il n e n ou s en faudra. J e suis certain en outre, de ra m a sser 20 ju sq u ’à 30,000 ducats, d ès qu'il y aura quelque base solide. J e v o u s ai p a rlé de V a r so v ie , de la G alicie, de la G rande P o lo g n e: il n ’y a que la L ith u a n ie, dont je n e puis V o u s ren d re aucun com p te. J e n e sais si Nar- butt s ’y est n o y é.

D ep u is que j ’ai vu Caillard, depuis que j'ai lû toute la co rresp o n d a n ce de l’ami B arss a v e c P aran d ier, d ep u is que dans le sile n c e de la réflexion — j ’ai so u m is la b o n n e v o lo n té du g o u v e r n e m e n t français au scrutin de la p o ss i­

bilité dans le s con jon ctu res p r é se n te s — je n ’ai pu que m e co n v a in cre m o r a le ­ m en t qu’il n e p eu t v avoir en c o r e que des projets éventuels sur le m ode de n o u s r e g é n é r e r . D ans aucune occasion je n ’ai d ésiré p lu s ardam m ent de m e trom p er q u e dans c e lle ci m ais si com m e j e ne le crain s que trop m a p résom p tion est fo n d é e c o n v ie n t-і) q u e fo rts sim p lem en t d es b o n n e s d isp osition s en n o tre fa v e ­ ur de la p lu s p u issa n te d es nations, de c e lle qui san s doute va d icter le s c o n ­ d ition s de la paix à l’E u rop e, n o u s n o u s h âtion s de form er u n e C on ven tion n a ­ tio n a le P o lo n a ise sans attendre qu’il y a it un p la n préalablem ent concerté avec quel­

qu’un des despotes qui nous entourent. D ans cette h y p o th è s e , justifiant l’antique

adage: „tonący b rzy tew się ch w y ta “, co n v ien t-il de n o u s dire: l’apui du g o u ­ v e r n e m e n t Français n o u s suffit, n e p erd o n s p a s le m o m en t p eu t etre u n iq u e de faire r e v iv r e le nom p o lon ais — n ou s so m m e s trop m a lh eu reu x pour a v o ir

(17)

e n c o r e q u e lq u e c h o se à p erd re, d ès q u 'une fois le g o u v e r n e m e n t français aura recon n u n o tre co rp s r e p r é se n ta tif e t par là n o tre e x iste n c e p o litiq u e il ne pourra p lu s recu ler, les n é g o c ia tio n s s ’ou vrivon t et donneront lieu à plus d’une p ro p o sitio n dont aucune n ’aura lieu p eu t être sa n s la d issem in a tio n p réa la b le d ’un certa in n om b re d e P o lo n (a is), sa n s la form ation en un m ot d’une co n ­ v en tio n n ation ale polon aise; ou b ien , instruits par tous n os m alh eu rs p a ss é s co n sid éra n t cette im p o ssib ilité dans la q u elle n o tre é lo ig n e m e n t et n o tre fatale p osition m etten t le s français de n o u s seco u rir d irectem en t, co n sid éra n t le b e ­ so in que la F rance elle m êm e é p r o u v e de cica triser tant d e p laies sa ig n a n tes en co re, par u n e p aix p r o c h a in e , paix qui telle g lo r ie u se qu’e lle so it p ou r la F ra n ce p ou rrait lui ordonner d’ajourner à une autre ép o q u e toute c o n sid é r a ­ tion loin tain e, co n sid éra n t enfin q u ’une dém arch e p r é c ip ité e de n o tre part ne ferait q u e m u ltip lier le s v e x a tio n s de n o s tyrans et que n ou s aurions à n o u s r ep ro ch er le? p e r sé c u tio n s de toute e s p è c e co n tre une fo u le d e n o s com m e- ttans.. : d e v o n s nous plutôt co n tin u er de su p p o rter n o tre jo u g q u elq u e p esan t q u ’il so it dans l’e s p o ir certain q u e le s p ro g r è s croissan ts de la p u issa n c e fran ­ ç a is e n o u s en d éliv rero n t p lu s tard: d ev ro n s n ou s en c o n sé q u e n c e n e rien do­ n n er au hasard et n e p araître su r le téatre d es n é g o c ia tio n s qu’a p rès q u e le s F rançais se r o n t c o n v e n u s a v e s q u e lq u ’un de n o s d esp o tes d’un plan so lid e de n o tre r é g é n é r a tio n ? —T e lle s sont le s d eu x im portantes q u estio n s qui n o u s o c c u ­ p e n t a v e c d’autant p lu s d’in quitude que tou s le s efforts de la p e n s é e n e trou­ v e n t q u e du vague; dans l'incertitude où n ou s som m es, il n’y a a b so lu m en t que le s d o n n é e s que V o u s a v ie z pu r e c u e illir sur le s lie u x qui p u is se n t n o u s d eter­ m in er.

L ’Etat de m a san té ne m e p e r m e t p a s de m ’éten d re d a v a n ta g e. J e V o u s écrira i ou à l’ami B a rss, p lu s en detail de S p a , où j e m e ren d s m aintem ant: C’est, là que j ’attendrai a v e c la plus v iv e im p a tien ce de v o s n o u v e lle s. V ou s n e sa u riez, m on b on ami, ja m a is m ’en d o n n er assez, et sur le s c h o se s et sur le s in d ivid u s. N’o u b lier pas d e m e p arler en détail d e T ailleran d , ain si que d es d eu x n o u v ea u x D irecteu rs V eu illez m ’a d resser V os lettres: Au Cit. Joseph

D upont, p o s te r e sta n te à S p a. V o u s tr o u v e r e z tout sim p le q u e dans l e d é la ­

b rem en t à p ein e su p p ortab le de m a san té, je ch e r c h e à tirer parti du r e ste d e la sa iso n , pour v o ir si les ea u x de S p a n e m e p ro cu rera ien t pas q u elq u e so u la g em en t. S i cependant V ou s m e m andez, que le s c h o s e s com m en cen t à s ’éclaircir, et que m a p r é se n c e p eu t ê tr e de q u elq u e utilité, j e n e balan ce p as de q u itter et eau x de S p a et tout, p ou r accourir. P e r m e tte z m oi d e V ou s dire à c e sujet, qu’au lieu d’a ller r e c u e illir une su ccessio n qui v e n o it d e m ’é ­ ch oir, j ’ai la issé tou tes m e s affaires en su sp en s, que c e lle s ci réclam en t ma p r é s e n c e au prin tem p s; q u ’en attendant, je n e risque rien m oins, m oi p ère de fa m ille, q u e la con fiscation d e m es b ie n s et p eu t-être l ’arrestation de m a p e r ­ so n n e. T ou tefois, au cu n e co n sid era tio n de c e tte natu re n e sera ja m a is un o b ­ sta c le au tribut de m a q u ôte-p art, si V ou s m e m andez que le s c h o se s son t en train. Ce se r a d on s V o tre le ttr e qui m e d écid era Tant q u e je resterai à Spa, il d ép en d ra de V ou s, d e m e ch a rg er de te lle s c o m m issio n s que V ou s ju g e r e z à p r o p o s p ou r la P o lo g n e . J e m e su is m én a g é le s m o y en s d’une com m u n ica­ tion, qui éch a p p e r a à la su rv eilla n ce d e n o s tyran s. S i rien n e p r e ss e , c e n e sera it qu’à la fin d’O ctob re, ou au c o m m en cem en t d e N o v em b re, q u e j e v ie n ­ d rais fa ire u n e to u r n é e de q u e lq u e s se m a in e s à Paris. E n attendant d e V os n o u v e lle s au p lu s vite, salut et fratern ité p ou r V o u s et W o y c z y ń sk i, ainsi q u e p ou r l’ami B arss.

(18)

TADEUSZ I JÓ 2ĽF MOSTOWSCY. 351

P S . Il n e sera pas in u tile q u e V o u s sa ch iez q u ’à son d ern ier p a ssa g e par P o se n , L u cch esin i a dit à p lu sieu rs de n o s com patriotes: „il e s t q u estion , M essieu rs, de V o u s faire r e v e n ir su r l ’eau, je crois m oi m êm e q u e la P o lo g n e ressu scitera . Mais je V o u s p r é v ie n s que c e n e sera q u e se lo n le p arta g e de T a r g o w ic a .“ S o k o ln ick i v o u s dira, ce qu ’ A lv e n s le b e n a d éclaré récem m en t à ce su jet à D ziałyń sk i.

P S . L e p o rteu r de la p r é se n te l) en qui V o u s tro u v erez du z é lé et d es talen ts, et qui a le m érite d ’avoir v o lo n ta irem e n t p arta g é la cap tivité d e P o to ­ cki e t de Z ak rzew sk i, v o u s p arlera du p rojet de refa ire ailleu rs la L ég io n P o ­ lo n a ise d’Italie. P erso n n e n e sera p lu s à m êm e que V ou s et B arss, de lui d o n n er le s seco u rs e t les r e s e ig n e m e n ts dont il aura besoin .

P S . J a b ło n o w sk i, que V o u s aurez co n n u p en d a n t la rév o lu tio n , et qui est ven u a v e c m oi ju sq u ’ici, part d’ici p ou r Milan. C om m e cet e x cellen t offi­ cier, outre la m a n ière d istin g u é dont il s ’e s t con d u it d an s la r é v o lu tio n et n o - notam m ant à l’île de P ra g u e, a le d o u b le titre d ’a v o ir é té au se r v ic e de Fran­ c e et d’a v o ir été é lè v e à l ’é c o le m ilitaire de P a ris e n m êm e tem p s que B ouna- parte; j ’e sp è r e qu ’il sera e m p lo y é san s difficulté. Je V o u s p rie, ain si que l’ami B a rss, de v o u lo ir b ie n p r é v e n ir D ą b ro w sk i d e son a rriv é e. A yant eu le grad e de lieu ten a n t co lo n el en P o lo g n e, il n e voudrait p as a ccep ter un rang in férieur. S i to u tes les p la c e s d’Etat m ajor se trouvaient déjà p r is e s dans la L é g io n P o ­ lo n a ise, so n titre d’a n cien officier au se r v ic e de F ra n ce lui p rocurera sans d ou te la facilité d’être e m p lo y é dans l’arm ée fra n ça ise m ê m e , en attendant le m o m en t de con sacrer s e s se r v ic e s à sa p atrie. N on se u le m e n t V o u s m ’obli- g e r e r b eau cou p , m ais c ’est un s e r v ic e que v o u s re n d r e z à la c h o se publique, en facilitant à J a b ło n o w sk i, si V ous le p o u v e z , le s m o y e n s d’être c o n v e n a b le ­ m en t em ployé; on aurait b ie n tort d’e tr e p r e v e n u co n tre lui de c e q u ’il a é té en V alach ie. S o n z è le se u l l’y a conduit, D e s qu’il eut su, à q u els g e n s il a vait à faire, il s ’est em p r e ssé d e le s quitter. Je V o u s em b ra sse de tout m on coeur. J’attendrai a vec im p atien ce de v o s n o u v elles. E x cu sez si l'état de m a san té n e m ’a p a s p erm is d ’a c h e v e r m a lettre d e ma main.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Однако автор трилогии дает надежду на то, что доктора Градова не тронут, врачи нужны всем и всегда (и именно поэтому писатель В.

(«Слово») Деление мира по признаку свой-чужой происходит не только из-за разных взглядов людей на политические события, но и из-за их

В условиях, когда человек должен был быть физически крепким, чтобы до- быть себе пищу и обеспечить семейный очаг необходимым, когда сила

esters in het synthesegas veroorzaakte in enkele proeven slechts een geringe verlaging van de conversie (CO + H2). Zoals dit verwacht mocht worden, werd

Następnie komen- tuje (w formule, która pojawia się także w analogicznych raportach za rok 1953 i 1955; mamy zatem do czynienia z rodzajem szablonu sprawozdawczego): 1) pro-

Program skierowany jest do uczniów i studentów, którzy zamierzają rozpocząć karierę zawodową u pracodawców, oferujących wysokiej jakości praktyki i staże oraz do

Przyjmuje się także, że nie ma mocy wiążącej dlla sądu karnego roz­ strzygnięcie innego sądu (cywilnego), a nawet tego samego sądu.. W wyjątkowych zatem

W grupie ankietowanych, którzy mieli średnie wyniki na maturze (61%– –80%) i zróżnicowane oceny z egzaminów z przedmiotów matematycznych na studiach licencjackich,