• Nie Znaleziono Wyników

C. K. I. SZKOŁY REALNEJ

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "C. K. I. SZKOŁY REALNEJ"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

TRZYDZIESTE CZWARTE SPRAWOZDANIE

D Y R E K C Y I

C. K. I. SZKOŁY REALNEJ

we Lwowie

Z R R O K S Z K O L N Y

1 9 0 7 .

UJE LUJ0UJ1E.

NAKŁADem FUNDUSZU NAUKOWEGO.

Z I . Z w iąz k o w ej d r u k a r n i w e L w o w ie .

1907.

(2)

1. Jak powstał ,.Farys“ A. Mickiewicza? Napisał prof. Wincenty Kubik.

2. Kronika i statystyka zakładu — przez kierownika Zakładu.

(3)

]ak powstał ״ Farys“ A. Mickiewicza?

Napisał

prof. W incenty Kubik.

D zieła M ickiewicza p rz e d sta w ia ją dla szkoły w artość n ie o c e n io n ą : p o siad ają bowiem w szystkie zalety, jakich tylko szkoła żądać może od utw orów literackich. N ajw yż­

szy arty zm idzie tu w p arze z Wysokiem poczuciem morał- n em ; szlac h etn a, praw dziw ie arty sty czn a form a łączy się tu przedziw nie z treścią bo gatą, p ełn ą p ięknych i wielkich poryw ów , a p rz y te m , co je st może n ajdziw n iejsze i dla szkoły n a jw a ż n ie jsz e , dzieła te , choć tak potężne i g łęb o­

kie, o d zn aczają się n iezw yk łą jasno ścią i p ro stotą, — więc są p rz y stę p n e i zrozum iałe dla w szystkich, n aw et dla m ło­

docianych um ysłów .

Ale dzieła Mickiewicza m ają jeszcze je d n ą cechę, k tó ra je w yszczególnia od dzieł p raw ie w szystkich innych poetów i n ad aje im jeszcze większą* w a rto ś ć : dzieła te są k ształ­

cące. One niety lk o baw ią nas i zad ow alają n asz sm ak este­

tyczny, one nietylko b u d zą w n as szlachetne uczucia i za­

p alają do rzeczy wielkich i p ię k n y c h , ale k ażd y p raw ie u tw ór M ickiewicza otw iera p rzed nam i św iat now ych myśli i m a rzeń , nauce zaś szkolnej d o starcz a tem atu do b ard zo g łę b o k ie j, pow ażnej i pouczającej dyskusyi. Tyczy się to nietylko w iększych utw orów A dam a, ale w szystkich. N aw et drobne jego u tw o ry : b allad y , sonety, bajki, t. zw. w iersze różne, n asu w ają tysiące spostrzeżeń, d o starcz ają m atery ału do dociekań i rozm yślań.

M iędzy utw oram i Mickiewicza do pew nego stopnia w yjątkow e stanow isko zajm uje »Farys«. Co do rozm iarów

*

(4)

je st to jeden z m niejszych utw orów Mickiewicza, lecz treścią niezw ykłą, m yślą potężną, natchnieniem , p rzepięk n ym u k ła­

dem, stylem kw iecistym , obrazow ym , w yszczególnia się zna­

m iennie z p ośród innych dzieł M ickiewicza i przez te sw oje w łaściw ości, choć niew ielki ro zm iaram i, n a b ie ra w y jątk o­

wego znaczenia i staje tuż obok najw iększych utw orów Mickiewicza.

I , d l a szkoły znaczenie tego p oem atu je st n ie m ałe : J e s t to u tw ó r przy n ajm n iej w treści swej zasadniczej zu ­ pełnie ja s n y i zrozum iały i dla każdego p rz y s tę p n y ; a przez to w łaśnie, że utw ó r to nie obszerny, łatw o je st uczniom zdać sobie spraw ę ta k z całości p o em atu , ja k i ze szcze' g ó łó w ; -nauczyciel może zwrócić ich u w agę n a w szystkif kw estye łączące się z tym u tw o re m , może przedm iot wy czerpać i n a tym pozornie niewielkim utw o rze pokazać in niety lko całą w artość tego arcy d zieła, ale także olbrzym ią wielkość jego autora.

I n a p ra w d ę praw dziw ą biesiadę duchow ą m ają nau-•

czyciele i uczniow ie podczas le k tu ry »Farysa«. Ju ż sam a treść tak b o g ata i niezw ykła p rz y k u w a u w agę do siebie ; styl i język olśniew a, a ten jak iś ogień w ew nętrzny, jaki bije z tego utw oru, udziela się w szystkim : zdajem y się le­

cieć razem z owym f a ry s e m , razem z nim pokonyw ać w szystkie przeszkody, razem z nim stajem y do w alki z h u ­ raganem , bierzem y udział w jego radości i tryum fie i z nim razem w reszcie w znosim y się m yślą »wyżej, wyżej i wyżej;

aż do niebios szczytu«. T ak n as czytanie tego poem atu zap ala i poryw a.

W iedzą o tern nauczyciele, ja k w dzięczna to lektura, dlatego zw ykle pośw ięcają tem u utw orow i nieco więcej czasu. J) Więc n ap rz ó d zdajem y sp raw ę z treści tego poe­

m atu : A rab n a o gnistym ru m a k u w yjeżdża n a p ustynię.

W drodze sp o ty k a cały szereg przeszkód : palm a nęci go do spoczynku, g ro żą m u głazy, sępy, o błok; trupy , w y g rze­

b an e w iatrem z p ia sk u , chcą go o d straszy ć od p rzed się­

w zięcia; potężny h u ra g a n staje z nim do walki, lecz A rab *)

*) Por. M. M azanowski: M etodyczny rozbiór F arysa. Muzeum 1898.

str. 427. nast.

(5)

5

pokonuje w szystkie te przeszk o d y i d o tarłszy do celu, d o ­ znaje nadziem skiego u p o je n ia ...

K iedy się już omówi treść tego poem atu i zwróci się uw agę n a jego budow ę ta k p ro s tą i n a tu ra ln ą , a ta k piękną i a rty sty c z n ą , otw iera się p rzed nam i pole do szerokiej i pouczającej dyskuśyi. W ięc n ap rzó d m ożna zwrócić uw agę uczniów n a styl i języ k tego u tw o ru kw iecisty, obrazow y, zastosow any do treści p o e m a tu ; nau czy ciel, k tó ry się lu ­ buje w ozdobach sty listy czn y ch , w fig u rach i tro p a c h , ma tu piękną sposobność p rzed staw ić uczniom całe bogactw o tych ozdób sty listy czn y ch : może im w skazać owe »suche m orza , »sypkie bałw any«, »topiele żwiru«, owe niezw ykłe i śm iałe po rów nania, i t. d. i t. d. Nie będzie też bez p o ­ żytku dla uczniów, jeżeli się zwróci ich uw agę n a to, jak ten styl w ciągu u tw oru się zm ienia, stosow nie do treści i do rozw ijających się z d a rz e ń : inny je st styl wówczas, gdy A rab sw ego ru m ak a n a o b szar p u sty n i strąca i za­

chęca go do b ie g u ; inny w tedy, gdy palm a nęci b edu in a do siebie, albo wówczas, g d y A rab, straciw szy obłok z oczu i nie widząc żadnego gońca ani p rzed so b ą , ani za sobą, o ddaje się błogiem u zachwytowi, bo już je st pew ny, że do celu d o b ie ż y ; innego znów sty lu używ a Mickiewicz dla o d dania owej grozy, ja k ą obudził w d uszy b ed u in a widok nagły kości k a ra w a n y n ieg d y ś zasyp anej p rzez piaski, a teraz n a nowo w ichrem o d g rz e b a n y c h , lub g d y p rz e d ­ staw ia w alkę A rab a z h u r a g a n e m ; i znów zm ienia się styl i ję z y k , g d y A rab w pada w zachw yt po do konaniu w szel­

kich przeszkód, g d y już wie, że sta n ą ł u k re su podróży.

Te p rzejścia od tonów pog odn y ch do pełnych grozy i znów do tryu m falny ch zachw ytów i uniesień są n ad zw y ­ czaj efektow ne, a zarazem b u d zą w naszej du szy podziw dla Mickiewicza, bo tylko on m ógł się tak w yw iązać z tego tak ogrom nie tru d n eg o zadania.

P oniew aż szkolne »W ypisy polskie« zw racają uw agę na to, że cechą gen iuszu poetycznego M ickiewicza, o d ró ż­

niającą go w ybitnie od innych poetów je st ró w n a m iara głów nych sil i pierw iastkó w tw o rzen ia, t. j. w yobraźni uczucia i ro zw agi arty sty czn ej, więc teraz podczas le k tu ry

»Parysa« m ożna z tego sk o rzy stać i na tym utw orze to

(6)

ilustrow ać : bo w łaśnie tutaj te trz y pierw iastk i w y stęp u ją razem złączone w zupełnej i doskonałej rów now adze. I u- czucie najp o tężn iejsze i im aginacya n ajlo tn iejsza i n ajsu b ­ telniejsza reflek sy a arty sty c z n a połączyły się tu cudow nie i razem stw o rzyły to arcydzieło. Te trzy elem enta nie tr u ­ dno tu zaob serw ow ać, w ydzielić i każde z osobna an ali­

zow ać; nie tru d n o toż w yjaśnić uczniom, dlaczego ten u tw ó r tak ie potężne w yw iera w ra ż e n ie : d ziałając i n a uczucie nasze, i do w yo braźni p rzem aw iają c, i zad o w alając nasze p ra g n ie n ia estetyczne, w yw iera ten u tw ó r w pływ czarow ny na w szystkie w ładze duchow e czytelnika.

Można też p rz y lek tu rze »Farysa« zwrócić uw agę i n a to, że Mickiewicz pierw szy i je d y n y w poezyi całego św iata d ał »w Farysie« w yraz tem u uczuciu, jak ieg o d oznaje czło­

w ie k , k tó ry m a p rzed oczym a cel jak iś w ielki, dąży do niego w y trw ale, a w reszcie po p o k on aniu tru d ó w i p rz e ­ szkód cel swój osiąga i o dd aje się błogiem u zac h w y to w i...

»Farys« je st też pięknem świadectwom tego żyw ego k o n ta k tu naszej lite ra tu ry z z a g ra n ic ą , tego odczuw ania wszelkich now ych przejaw ów , w szelkich now ych prąd ów i kierunków . W raz z rom antyzm em m usiał się d ostać do n as także m odny w ówczas w E u ro p ie » orientaliznu, a k w ia­

tem n ajp ięk n iejszy m tego k ie ru n k u u nas je st bez w ątpie­

n ia (obok »Ojca zadżum ionych Słow ackiego) ten w łaśnie poem at Mickiewicza.

Od uczniów, k tó rzy już zn ają u tw o ry filareckie Mic­

kiew icza, nie tru d n o też otrzym ać odpow iedź, że »Farys«

p o zostaje w zw iązku z owymi utw oram i i je st niejako ostat- niem słowem a u to ra »W iersza do filom atów , »Pieśni filare­

tów i »Ody do młodości«. Tam b y ły tylko hasła i we­

zw ania do czy n u , tu n a p rzy k ład zie p rzep ięk n y m poucza Mickiewicz, ja k się owe h asła w czyn wciela.

Nie w yczerpałem .tu w szystkich spraw , k tó re łączą się z Farysem * i n a d a ją się do om ów ienia w szk o le; je st ich znacznie w ięce j; k ażd y zresztą nauczyciel w in ny sposób może ten u tw ó r trak to w a ć i n a inne kw estye zwrócić u w agę — (a zresztą sam i uczniow ie ro b ią nie jedno now e i ciekaw e spostrzeżenie) — zw racam tu tylko uw agę na to,

(7)

7 '•jakie m nóstw o p y ta ń n asu w a się p rz y le k tu rze tego p o e­

matu.

M ając d o czynienia z ta k niezw ykłym u tw o rem , nie może nauczyciel pom inąć kw estyi, ja k a je st idea tego poe­

matu. I tu stajem y wobec p y ta n ia bez odpow iedzi: Ów be- duin w pada w z a c h w y t, ro zk o szu je się swojcm zw ycię­

stw em , bo nie dał się uw ieść p alm ie, nie u lą k ł się sępów i trupów , stoczył zw ycięską w alkę z h u rag an e m , lecz jeżeli pytam y, do k ąd d ążył ów A rab, co zdobył, czy on zasłu ży ł na n a g ro d ę , czy on p ó jd zie do nieba po lau ry , czy ten try u m f jego nie je st tylko n ie p o trzeb n ą egzaltacyą, — to na te p y ta n ia nie m ożem y znaleźć żadnej o d p o w ie d z i, bo treść tego poem atu nic nam więcej nie powie.

Nie m ogąc znaleść odp ow ied zi w sam ym utw orze, za­

pytujem y, ja k po w stał ten p o em at, bo wiemy, że zn ajo ­ mość genezy u tw o ru poetyck ieg o n ie jed n o k ro tn ie rzuca światło tak że na jego znaczenie. I n a p rz ó d w p ad a nam w oczy ów dopisek um ieszczony pod tytułem tego u tw o ­ ru : K asy d a n a cześć em ira T adź-el-F echra ułożona . I p y ­ tam y : któż to by ł ów e m ir? czem się odznaczył, czego do­

k o n ał? O dpow ied ź, ja k ą zw ykle dajem y, b u d zi jeszcze większy n ie p o k ó j; bo cóź m ożem y pow iedzieć o ow ym em irze? O pow iadam y, że em irem tym b y ł sław ny w ow ym czasie o ry g in ał i a w an tu rn ik W acław R zew uski, że p o je ­ chał on w r. .1815. n a wschód m iędzy A rabów , odznaczył się tam śm iałem i w y p ra w a m i, a A rabow ie uczcili go ty tu ­ łem emira...

I zaraz po w staje nowe p y ta n ie : Jak to , więc tak ieg o człowieka uczcił Mickiewicz tak potężnym i genialnym utworem?! O n, M ickiewicz, k tó ry rw ał się zaw sze do rz e ­ czy g ó rn y ch , a w a n tu rn ik a uczynił b o h aterem tego p oem a­

tu?! Nie je st to to, co chcielibyśm y uczniom pow iedzieć.

P rag n ęlibyśm y im pow iedzieć, że ten w span iały u tw ó r m iał równie p iękny p o czątek , że jak iś wielki czy n , a p rz y n a j­

mniej wielki zam iar, w ielkie p rag n ien ie, w ielka ja k a ś m yśl była ow ą is k rą , k tó ra ro zp aliła im aginacyę p o e ty ; ze ta kasyda w ypłynęła z w ielkiego p o ry w u i do wielkich, pię­

knych poryw ów m iała być hasłem i b o d ź c e m ..., a tym cza­

sem opow iadam y im o jakim ś aw a n tu rn ik u i jego bez­

(8)

m yślnych i bezcelow ych w y p ra w a c h ... T ak tedy ten zapał, ten zachw yt, tę rozkosz i zad ow olenie, jak ie sp raw ia nam le k tu ra »Parysa« i ro z b ió r tego arcydzieła, mąci jeden dys- so n a n s, t. j. w iadom ość, że Mickiewicz chciał uczcić tym utw orem W acław a R zew uskiego, że więc w skutek tego nie m ożem y się spodziew ać w tym utw orze idei w ie lk ie j, po­

tężnej, godnej M ickiew icza...

Nie m ogąc się pogodzić z m yślą ta k p r z y k r ą , i nie­

sp o d ziew an ą , że ten M ickiewicz, k tó reg o lutnię n a s tra ja ły zaw sze tylko wielkie i piękne czyny i p ra g n ie n ia , tutaj pierw szy i je d y n y raz czyni nam zaw ód, pow tarzam y 1),.

że oznaczona z g ó ry i ja sn o d ająca się sform ułow ać idea etyczna lub n aro d o w a nie je st koniecznym i nieodzow nym w arunkiem dzieła sz tu k i, bo praw dziw e dzieło sztuki już sam o przez się oddziaływ ać musi na duszę ludzką u szla­

chetniająco i ety czn ie...« , przecież mimo to w szystko czujemy, że ten arg u m e n t..jiie zupełnie uchyla nasze w ątpliw ości;

jak iś p ro te st podnosi się w naszej duszy, ja k iś in sty n k t nam mówi, że i w tem dziele musi się u k ry w ać m yśl wielka, tylko m y jej odnaleźć nie m ożem y ...; dlatego jeszcze nie dajem y za w y g ran ą i sami nie m ogąc rozw iązać tej kwe- styi, udajem y się o pomoc do kry ty ki.

K rytycy od d aw n a zw rócili u w agę n a tę kw estyę, lecz żadnem u z nich nie udało się tej zag ad k i zupełnie ro z­

wiązać, i tylko P. C hm ielow ski i F r. P róchnicki dali na to zag adn ienie odpow iedź, jeżeli jeszcze nie zupełnie w y star­

czającą, to b a rd z o zbliżoną do p ra w d y i g o d n ą Mickie­

wicza :

Chmielowski, nie m ogąc w yjaśnić tego dziw nego zja­

w iska, że utw orow i te m u , k tó ry w ta k ścisłym zdaje się zostaw ać zw iązku z natch n io n ą O dą do młodości«, b ra k (po­

zornie) wielkiej i podniosłej m yśli, rozw iązuje tę kw estyę w inny sposób : » F a ry s a ׳ należy pojm ow ać ja k o allegoryę ; ów fa ry s nie je st ani W acław em Rzew uskim , ani in n ą rz e ­ czyw istą o so b ą, lecz Mickiewicz użył tej postaci do o b ra ­ zow ego p rzed sta w ien ia d ążeń i usiłow ań ludzi genialnych, m ających wielkie cele p rzed oczyma, torujących now e drogi, zm uszonych je d n a k staczać w alki z ciem notą i p rz e s ą d a m i;

') Za M azanowskim. Muzeum 1898. str. 442.

(9)

9 słowem F arys« je st obrazow em przedstaw ien iem ry cerza nowej idei , a te w szystkie przeszk o dy, k tó re ów jeździec pokonyw a, należy także pojm ow ać p rz e n o śn ie : są to owe przeszkody i trudności, k tó re tem u rycerzow i now ej idei«:

stają n a d rodze i p o w strzy m u ją go w jego dążeniach i usi­

łowaniach.

To, co C hm ielow ski tylko zaznaczył, szczegółow o ro z ­ winął i u zasad n ił F r. P ró eh n ick i.1) A utor, określiw szy ja k najdokładniej czas n a p isa n ia F ary sa« , p rz y p o m in a , że kilka dni p rzed n apisan iem tego po em atu Mickiewicz im­

prow izow ał na pew nej uczcie w P e te rs b u rg u odę n a cześć P a rry ’ego, śm iałego żeglarza, k tó ry niedaw no pow rócił był z w ypraw y do b ieg u n a p ó łn o c n e g o ; — i p rzez po ró w n an ie pew nych znanych nam szczegółów z owej im prow izacyi z treścią F a ry s a w nosi, że ow a im prow izacya na cześć P a rry ’ego była niejak o przy go to w an iem do n ap isan ia F a ­ rysa« : Mickiewicz zapew ne zachęcony pow odzeniem tej im prowizacyi postanow ił ją zachow ać, ale w innym nieco kształcie: P a r r y ’ego zastąpił fary s. Poniew aż je d n ak zd a­

niem tego k ry ty k a »fijrys jak o zw yczajny jeździec stałby o wiele niżej od śm iałego żeg larza P a r r y ’ego, k tó ry nie dla chęci p o p isan ia się, nie z p o b u d ek aw anturniczych, lecz w imię nauki, dla d o b ra ludzkości tak niezw ykłą p rz e d ­ sięwziął p o d ró ż , wiec trucłnoby p rzy p u ścić, żeby poeta w ten sposób chciał zniżać w artość i osłabiać siłę swej kreacyi ; ow szem tw ierdzić m ożna stanow czo, że ja k w owej im prow izacyi mieściła się m yśl szczy tn a, tak i tu w P arysie« takiej m yśli szukać się g o d zi: fa ry s jest z pew nością w yobrażeniem »rycerza now ej idei , a te palm y, sępy, h u ra g a n y , to są owe przeszko dy , ja k ie on pokonyw ać m usi...

W szystko to F r. P róehnicki szczegółow o ro zw ija i u za­

sadnia, a n ad to zw raca uw agę i na to, że w d u szy Mickie­

wicza był w tedy »stan analogiczny, ja k iś p o d obn y n astró j myśli, k tó ry go skłonił do p o w tó rzen ia zapasów śm iałego żeglarza, tylko w innej formie«: bo i w nim było w tedy po- *)

*) F r. Próehnicki. K ilka slow o genezie i znaczeniu F arysa. Mu­

zeum 1887. str. 583.

(10)

czucie w łasnej siły, i on czuł się coraz pew niejszym siebie, p o tę ż n ie js z y m ..., czem u dał w yraz nietylko w F arysie«, ale także w przedm ow ie do kryty kó w i recenzentów w ar­

szaw skich . W ięc sam M ickiewicz, jako ׳*poeta - wieszcz , może także być owym farysem ...

C enna ta [)raca w yjaśniła wiele w ątpliw ości, n a nie­

je d n ą sp raw ę rzuciła całkiem inne światło, lecz ostateczne w yniki, do k tó ry ch doszedł ten k r y ty k , nie sp o tk ały się z pow szechnem u z n an iem , bo z a p y ta n o : ) Po co mówić o owej im prow izacyi w P e te rsb u rg u , skoro Mickiewicz wy­

raźn ie zazn aczy ł, że pisze swój p oem at na cześć em ira R zew uskiego, a treść tego po em atu w zupełności tem u od­

pow iada, bo odnosi się nie do kogo innego, lecz do niego.

A R zew uski to zw yczajny a w a n tu rn ik , k tó ry p rzed się b rał jak ieś bezcelow e podróże, dlateg o w szystkie te rozum ow a­

nia o »rycerzu now ej idei«, o »poecie-wieszczu w iszą w po­

w ietrzu , nie zn a jd u ją po p arcia i u zasad n ien ia niezbitego w sam ym u tw o r z e ... Po przeczy tan iu tej recenzyi znów staje p rzed oczym a naszem i óyr em ir W acław Rzew uski, znów b u d zą się daw ne nasze w ątpliw ości i rozchodzim y się z tym utw orem z pew nym niepokojem w d u szy i z żalem, że może nie w szystko w tern dziele je st ta k ie , jak b y śm y sobie życzyli.

T ak tedy k ry ty k a dotychczasow a nie doszła do wy­

ników ro z strz y g a ją c y c h : albo »Farys« je st allegoryą, wy­

ra ż a w ielką myśl, ale w tedy tru d n o pogodzić to z tern, że*

Mickiewicz do w y rażen ia tej allegoryi użył takiej postaci, ja k W. R zew uski, albo ten poem at n a p isa n y n a p ra w d ę na cześć R zew uskiego, a w a n tu rn ik a , ale w tedy tru d n o znów mówić o allegoryi i tru d n o d o p atry w ać się w »Farysie m yśli podniosłej. I tak też było w dotychczasow ej k r y ty c e : Kto w idział w ow ym fary sie W acław a Rzew uskiego, nie śm iał tu d o p atry w ać się allego ry i i idei w yższej ; kto bron ił allegoryi i idei górnej, ten m usiał rzucać zasłonę n a postać W acław a R zew uskiego, a szukać innych p o b u d ek n ap isan ia tego utw oru, mimo w yraźnego św iadectw a M ickiewicza, że to K asyda na cześć em ira T adź-el-F echra ułożona«.

) R. P ila t w Pam . tow. lit. im. Mick. Rocznik II. 188S. str. 311. nast.

(11)

11 R ozpraw ka niniejsza m a n a celu u su n ąć te sp rzecz­

ności: autor, w ychodząc z tego, że m am y tu p rzed sobą poemat n ap isan y na cześć W acław a R zew uskiego, w ystę­

puje z za p a try w a n ie m , że przecież mimo to m ożna w tym poemacie d o p atry w ać się idei wielkiej, potężnej. Będzie to także tylko hipotezą, ale dość p raw dop o dob n ą.

Wacław R z e w u s k i1) b ył synem S ew e ry n a , jedneg o z naczelników konfecleracyi targow ickiej. Chociaż olśnie­

wała go sław a i wielkość N ap o leo n a, p rzecież, u leg ając woli ojca, w stąpił w szeregi w ojska au stry ack ieg o i o d zn a­

czył się w bitw ie pod A spern. Po k o n g resie w iedeńskim , po n astan iu reak c y i, stał się »zapalonym e n tu zy astą a b so ­ lutnej wolności«., a nie m ogąc się pogodzić z now ym po­

rządkiem rzeczy, porzucił E u ro p ę i z kilku dom ow nikam i udał się w r. 1815. n a wschód «szukać wolności na p u sty n i Nedżu m iędzy koczującym i A rabam i . P rzy w d ział ich strój, przyjął ich obyczaje, religię, mowę i o trzy m ał od nich ty ­ tuł emira.

Po kilkuletnim pobycie n a w schodzie pow rócił w r. 1820.

do k ra ju ojczystego i osiadł w dziedzicznej posiadłości w S aw raniu na P odolu ros.. W rócił w stro ju o ry en taln y m i już go nie zrzuci,!; w życiu też zachow ał wiele zw ycza­

jów w schodnich. »O brał sobie stajn ię za re z y d e n c y ę ; sk ó ra końska była jego posłaniem , siodło p o d u sz k ą , b u rk a n a ­ kryciem. O taczały go przep y szn e konie i liczni kozacy n a ­ dworni, gotow i w ogień skoczyć n a skinienie ukoch anego pana. W takiem to w arzystw ie p ro w ad ził życie na poły be- duińskio, n a poły k o z a c k ie ... i p rz e b ra n y w biały ])łaszcz emira, w zaw oju n a g łow ie, z k o pią w rę k u i n a czele swego zastęp u n ad w o rn eg o robił konno wycieczki w dalekie strony, koczow ał i spał pod golem niebem . Znały go P o ­ dole, W ołyń, U k rain a ; po zn ał go i Krym, do k ąd się ta k że konno zapuścił i n i b y p r z y p a d k o w o s p o t k a ł s i ę z b a w i ą c y m t a m w ł a ś n i e M i c k i e w i c z e m . O by w a­

telstwo okoliczne podziw iało go i szanow ało, gd yż »Złota Broda , tak go bowiem pow szechnie nazyw ano, znany b y ł

’) Por. rozpraw ę W l. W(islockiego): ״ O życiu i pism ach Tomasza Padnrry“, um ieszczoną na czele w ydania pism T. P ad u rry . Lwów 1874.

str. XXI. i nast.

(12)

z uczuć patry o ty czn y ch . Na samo w spom nienie Targow icy ręk ę gryzł do krw i i ra d b ył k ażdej chwili zm azać winę o jc a ; o b y w a t e l s t w o w i d z i a ł o w n i m n a w e t p r z y- s z ł e g o w o d z a w r u c h u n a r o d o w y m , do k tó reg o się k ażd y sposo b ił...«

Takie życie prow adził W. R zew uski aż do r. 1828.

W tym roku, w m iesiącach zimowych, w lutym lub m arcu p rzy stąp ił do spełnienia m yśli m oże nieco aw anturniczej, ale śmiałej i pełnej f a n ta z y i: błysła m u bow iem myśl zb u ­ d zenia z le ta rg u i o dro dzen ia daw nej K ozaczyzny. P o b u­

dzało go do tego p rzekonanie, że nie długo m usi przyjść do orężnej ro z p ra w y m iędzy P o lską a Moskwą, chciał więc zbudzić K ozaczyznę i p orw ać do walki przeciw ko w spól­

nem u w ro g o w i...

B ystrzejsi obserw atorow ie stosunków polsko-rosyjskich w idzieli jasno, że stan zap ro w ad zo n y n a k ong resie wie­

deńskim nie p o trw a długo. Z państw em , rządzonem despo­

tycznie, połączono K rólestw o Polskie, m ające w łasną kon- stytućyę. R osyanie p atrz y li zazdrosnem okiem na sw obody K rólestw a Polskiego, złączonego z ich państw em , a rząd ro sy jski, uleg ając opinii i bojąc się p rzew ro tu we w tasnem państw ie, zaczął w Polsce n aru szać k o nstytucyę, a n a Litwie dopuszczać się coraz now ych g w a łtó w ... Z aprow adzenie w K rólestw ie P olskiem cenzury (1820.), sam ow olne postę­

pow anie księcia K onstantego, p rześlad o w an ie m łodzieży w ileńskiej (1823.), otw ierało oczy w szystkim , na co się za­

nosi, a zarazem budziło uczucia p atry o ty czn e i chęć od­

p arcia w rogich zakusów i w yw alczenia niepodległości. W y­

razem tych obaw i p rag n ie ń były liczne tajno sto w arzy ­ szenia. Te oznaki mówiły jasno, że pręd zej, czy później, może już niedługo p rzy jd zie do w y bu ch u; że P olska po d ­ niesie o rę ż , by w yw alczyć sobie zu p ełną n ie z a le ż n o ść ...

Otóż w przew id y w an iu przyszłych w ydarzeń błysła W. R zew uskiem u m yśl, czyby nie dało się p oru szyć d a ­ wnej K ozaczyzny, p rzy g o to w ać do przyszły ch zapasów z M oskw ą, a w chwili stosow nej, g dy P o lska podniesie oręż przeciw odw iecznem u w rogow i, porw ać ją do czynu i do opow iedzenia się przy Polsce. K iedy ta myśl pow stała, n ie w ia d o m o ; ale teraz w łaśnie, w lutym lub w m arcu r. 1828.

(13)

13 przystąpił W. R zew uski do jej w ykonania, do w prow adze­

nia w czyn. Myśl ta w ydała m u się w ielk ą1), więc z całym zapałem zaczął pracow ać n ad jej urzeczyw istnieniem .

Jakich środków u ż y to ? Ja k ie środ ki m iały posłużyć do osiągnięcia tego w ielkiego celu ? W czasie p an ow an ia poezyi ro m a n ty c z n e j, k iedy się tyle pisało i czytało o p o ­ tędze pieśni, kiedy b allad y w sk rzeszały cudow ne baśnie 0 Arionie i O rfeu szu , i opow iadały now e pełne cza ru le­

gendy, w k tó ry ch się ob jaw iała cudow na moc śpiew u i m u ­ zyki, kiedy wieszcze śpiew ali:

O pieśni gminna ! ty stoisz na straży Narodowego pamiątek Kościoła,

Z archanielskiemi skrzydłami i głosem , Ty czasem dzierżysz i broń archanioła...,

uwierzył R zew uski i jego oto czenie, że pieśn ią p o trafią zbudzić w le ta rg u p o g rążo n y n a ró d , zapalić i porw ać do czynu. P ieśń m iała być tym czyn nikiem , tem źródłem

ożyw czem ...

Od kilku lat p rzeb y w ał na dw orze W. R zew uskiego jego dom ow nik i przy jaciel Tom asz (Tymko) P a d u rra , poeta piszący i po p o lsk u , ale p rzew ażnie po m ałorusku.

Już od r. 1824. zaczął się w sław iać swemi pięknem i, pełnem i zapału piosenkam i. P o d k ład a ł je pod znan e m elodye, albo sam do nich u k ła d ał m uzykę i puszczał w św iat, a lirnicy, zwłaszcza zaś głośny nieg d y ś W id o rt rozpow szechniali je między ludem. Z nane b yły jego pieśni n a Podolu, W ołyniu, Ukrainie; śpiew ano je i n ad W isłą, p rz e d o sta ły się także 1 do Galicyi i tu do nied aw n a jeszcze rozbrzm iew ały p rze­

śliczne pieśni P a d u r r y : »Nicz b u ła tem na«, »Hej ! K ozacza w bożyj czas!«, Ne żu ry sia mij chaziaju!« i n ajb ard ziej popularna z pom iędzy jego p ie śn i: »Kozak p a n a ne znau z wika . . .«

Tym ko P a d u rra m iał się stać T yrteuszem K ozaczyzny ; on miał pójść m iędzy lud, pieśnią sw ą zbudzić śpiące duchy, zapalić i porw ać do c z y n u ..., a g d y n ad ejd zie chw ila od­

powiednia, gdy P olska oręż podniesie, wówczas W. Rzew uski stanie na czele K ozaków i p o p ro w ad zi ich do w ielkiego boju za wolność dw u b ratn ich n aro d ó w ...

') O życiu i pism ach T. P a d u rry , str. X XVI.

(14)

P oniew aż i P a d u r r a palił się do tej m yśli i także ufał w zw ycięstwo pieśni, więc zaraz z a b ra ł się do dzieła. W lu­

tym lub m arcu r. 1828. rozpoczął sw ą w ędrów kę po ziem iach południow ej Rosyi. P rz e b ra n y za lirn ik a u k raiń sk ieg o szedł od wsi do wsi, śpiew ał swoje p ieśni, daw no i nowe, k tó ­ ry ch treść b y ła zastoso w ana do wielkiej jego m isy i; opo­

w iadał o daw nej K ozaczyźnie, o w ypraw ach K ozaków na T u rk ów , T ataró w i Moskwę, o ich daw nej sław ie i wolności i dzisiejszej niew oli i p o n iż e n iu ; śpiew ał im też o p rz y ­ szłym w odzu, k tó ry ich p o p ro w ad zi n a bój z w y c ię sk i1).

P ojm ow ał sw oje posłannictw o p o w ażn ie ; z praw dziw ym entuzyazm em p raco w ał n ad odrodzeniem K ozaczyzny i w tym też czasie p o w stały n ajp ięk n iejsze i n ajo g n istsze jego u tw o ry. P rzeb ie g ał całą U k rainę. W szędzie przyjm ow ano go z otw artem i ręk am i, jako zw iastu na dobrej nowiny, a n aw et w n iek tó ry ch wsiach chłopi tak się palili, że w zy­

wali P a d u rrę , b y ich zaraz p ro w a d z ił...2). W tych usiłow a­

niach P a d u rry p o p ie ra ł go R zew u sk i: pojaw iał się ze swym i kozakam i nadw orny m i jak ja k a p ostać fan tasty czn a w rozm aitych stro nach Z a d n ie p rz a , ażeby p okazać się roz­

m arzonem u p rzez poetę lud o w i, jeszcze b ard ziej rozpalić jego im aginacyę, przyzw yczaić i p rzyw iązać do sw ojej'osoby.

P o całorocznej p racy sądził P a d u r r a , że już d o sta­

tecznie p rzy g o to w ał potom ków daw nej K ozaczyzny do p rz y ­ szłych z a d a ń , więc pełen dobrej m yśli wrócił n a Podole i teraz w raz z R zew uskim oczekiw ał chw ili, kiedy Polska pow stanie.

W reszcie n ad eszła wieść oczekiw ana : P olsk a pow stała ; zerw ał swe p ę ta O rzeł biały i rozw inął wolne sk rzy d ła do l o t u ... P a try o ty c z n e obyw atelstw o podolskie w yglądało niecierpliw ie, kiedy rz ą d n aro d o w y w W arszaw ie wyda ro zk az do p o w stan ia ziem ruskich, a tym czasem Rzew uski i P a d u rra zw racali sw e oczy n a wschód i p o łudnie i wy­

g lą d a li, czy stam tąd nie n ad ejd zie wieść, że K ozactw o się b u d z i, pow staje i opow iada się p rzy Polsce. C zekali, cze­

kali n a p r ó ż n o ...

M O życiu i p. T. P ad u rry , str. XXXIV.

2) O życiu i p. T. P ad u rry str. XX XVI. i X X X V III.

(15)

W reszcie z W arszaw y n adszed ł rozkaz w zyw ający ziemie ru sk ie do pow stania. S zlachta podolska m iała się zebrać pod dow ództw em g e n e ra ła K ołyszki w okolicy P a ­ szowa. W. R zew uski, nie m ogąc się doczekać u p rag n io n ej wieści od porohów D n ie p ro w y c h , zrezy g n o w ał już z tej m y ś li; zgrom adził od dział złożony z 240 ludzi, p o d ąży ł n a miejsce z e b ra n ia i p o d d a ł się pod dow ództw o K ołyszki jako kom endent p iąteg o szw ad ro n u jazdy. D alsze losy i tego oddziału i W acław a R zew uskiego w iadom e: 14. m aja 1831. r.

w bitw ie pod D aszow em oddział polski został r o z b ity ; zgi­

nął wówczas tak że W. R zew uski, a ciała jego mimo sk rzę­

tnych p o szu k iw ań ro d zin y nie zdołano odszukać.

S taw iam hipotezę, że Mickiewicz, pisząc » F ary sa , m iał na m yśli W acław a R zew uskiego, lecz nie ow ego z p rzed roku 1820., k tó ry gonił gdzieś za św iaty i p rz e d się b ra ł bez­

celowe w ypraw y, lecz tego R zew uskiego (z r. 1828.!, k tó ­ remu p rzy św iecała m yśl o d ro d zen ia K ozaczyzny, k tó ry go­

tował się do p rzy szły ch w ielkich czynów i w oczach całego obyw atelstw a podolskiego uchodził od d aw n a »za przy szłeg o przew ódcę w ojskow ego w ru ch u n aro d o w y m « 1).

Co może p rzem aw iać za tą h ip o tezą? P rzedew szyst- kiem to, że w tym sam ym niem al czasie Mickiewicz pisze

;F ary sa« , a R zew uski po dejm u je swój wielki zam iar. ״Fa- rys pow sthł w styczniu r. 1828., a m iesiąc lu b dw a miesiące później P a d u r r a ro zp oczy na sw ą w ędrów kę po U krainie.

Czyż nie m ożna się słusznie dom yślać, że Mickiewicz n a ­ pisał to dzieło um yślnie w tym celu, ażeb y R zew uskiego utw ierdzić w jego p ostano w ien iach , i zachęcić do w yk ona­

nia zam iaru, z któ ry m zapew ne nosił się już od d a w n a ? W r. 1828., a więc w czasie, kiedy Mickiewicz p isał

»Farysa«, m inęło już 8 la t od pow rotu R zew uskiego z A rabii.

Czy nie zapóźno to już było odśw ieżać spłow iałą pam ięć w ypraw y aw anturniczej, k tó ra w opinii w szystkich ludzi m yślących, a tern b ard ziej Mickiewicza, z pew nością nie p rzy sp arzała R zew uskiem u sław y i wcale nie otaczała go aureolą bo h aterstw a. Z resztą w r. 1828., w k tó ry m F arys«

pow staw ał, zapom niano już o ow ych podró żach i m ało kto o nich w iedział, jak i m ybyśm y o nich nic nie wiedzieli,

') Por. O życiu i pis. T. P ad u rry , str. X L II., X X X IX ., X X II.

(16)

g d y b y nie F a ry s Mickiewicza. M ożna więc przypuścić, że Mickiewicz, pisząc »Farysa«, m iał p rzed oczym a nie aw an ­ tu rn ika, k tó ry gonił gdzieś po świecie bez celu, lecz męża, k tó ry piastow ał m yśl w ie lk ą , n a k tó reg o w szystkie oczy b y ły zw rócone ja k o n a p rzy szłeg o w odza w w ojnie n a ro ­ dow ej. B yłoby n aw et niegodnem Mickiewicza pisać odę na cześć jak ieg o ś a w a n tu r n ik a ...

J e s t to zdaniem ogólnie p rz y ję te m , że »F arys jest o statn iem , najp otężniejszem słowem tego sam ego au to ra, k tó ry przedtem n ap isał »W iersz do filom atów , Pieśń fila­

retów i »Odę do młodości«. W szyscy odczuw am y in sty n ­ ktow nie ten zw iązek, ja k i zachodzi m iędzy utw oram i fila- reckimi, a »Farysem «. Co więcej, n a tych w łaśnie u tw orach m ożem y znakom icie obserw o w ać, ja k ta le n t M ickiewicza stopniow o z biegiem lat się rozw ija, ja k Mickiewicz d o jrze­

wając, do w y rażen ia tych sam ych m yśli u żyw a coraz n o ­ wych środków , coraz doskonalszych. AJe zarazem jeżeli się zapytam y, co je st w spólnem tym w szystkim u tw oro m , to odpow iem y : m yśl służenia d ob ru pow szechnem u, m yśl ob y ­ w atelska. Ju ż w »W ierszu do filomatów« w skazuje Mickiewicz sw ym tow arzyszom te zad an ia i o bow iązki, jak ie ich cze­

k a ją w późniejszem życiu, i każe im pracow ać, ażeby kiedyś przyn ieśli społeczeństw u ja k najw iększy p o ż y te k ...

K iedy pow stał liczny zw iązek filaretów , trze b a było i do nich p rz e m ó w ić ; lecz teraz Mickiewicz zrozum iał, że do w iększej g ro m ad y m łodzieży nie m ożna już przem aw iać listem poetyckim , klasycznym , ciężkim, p isan y m 13-zgłosko- wym w ierszem ; w iedział te r a z , że do żyw ej m łodzieży trze b a żywem, gorącem słowem przem ówić. W ięc w yśpiew ał dla nich studencką »Pieśń filaretów «. Te sam e m yśli wy­

pow iedział tutaj, ale już pod form ą lekkiej wesołej pio­

senki. I tu w zyw a m łodzież do p ra c y i spełnienia n ajb liż­

szych obow iązków , ale tak sam o ja k w w ierszu do filom a­

tów w skazuje jej także i tu te dalsze z a d a n ia , ja k ie ją czekają w późniejszem ży ciu :

...Ot tam siedzą prawnicy, I dla nich puhar staw ! Dziś potrzeba prawicy, Jutro potrzeba praw.

(17)

17 Wymowa wznieść nie zdoła

Dziś na w o l n o ś c i szczyt;

Gdzie przyjaźń, miłość woła, Tam, bracia, c y t ! tam c y t!

Cyrkla, wagi i miary Do martwych użyj b r y ł;

Mierz siłę na zamiary, Nie zamiar podług s i ł !

Bo gdzie się serca p alą, Cyrklem uniesień duch, D ob ro p o w sz e c h n e skalą, Jedność większa od dwóch...

K iedy Mickiewicz został nauczycielem w Kownie, p o ­ stanowił jeszcze raz przem ó w ić, ażeby daw nych kolegów utwierdzić w ich dążen iach i ogółow i m łodzieży w ytknąć drogę n a cało życie, — i n a p isa ł »Odę do młodości«. To już nie list poetycki, to nie pieśń u ję ta w k a rb y 4-w ierszo­

wych zw rotek, — to w ybuch w ulkaniczny gorących uczuć i p rag n ień n a jg o rę tsz y c h , to istn y po to k słów nie ujęty ch w żadne więzy stro f i m iar w ierszo w y ch , to o d a do mło­

dości, ale zarazem oda do b ra te rstw a , p rzy jaźn i, wolności, do w szystkiego, co p ięk ne i wzniosłe. Te sam e m y ś li, te same p ra g n ie n ia i cele i tu się p o w ta rz a ją , lecz w ypow ie­

dziane z jeszcze w iększą śm iałością i zapałem i ta k , że napraw dę ppeta m ógł tą odą w strząsn ąć sercam i, zapalić i porwać do czynu :

Razem, młodzi przyjaciele!

W s z c z ę ś c iu w s z y s t k ie g o są wszystkich cele...

Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał hydrze, Ten młody — zdusi Centaury,

Piekłu ofiarę wydrze, Do nieba pójdzie po laury !

Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;

Łam, czego rozum nie złam ie:

Młodości! orla twych lotów potęga, Jako piorun twoje ramię !

Hej ramię do ramienia! Spólnymi łańcuchy Opaszmy ziemskie kolisko !

Zestrzelmy myśli w jedno ognisko I w jedno ognisko duchy!...

Dalej z posad, bryło św iata!

Nowymi cię pchniemy tory...

Spraw. I. szkoły re a ln . 1007. 2

(18)

P oeta widzi już w n a tc h n ie n iu , jak Pryskają nieczułe lody I przesądy światło ćmiące, i woła z en tu z y a z m e m :

Witaj j u t r z e n k o s w o b o d y , Zbawienia za tobą słońce!

Kto bacznie czyta te trzy u tw o ry filareckie, m usi za­

uw ażyć ten stopniow y rozw ój M ickiew icza; ale zarazem m usi sobie pow iedzieć, że kiedy ten p oeta z m łodzieńca w yrośnie na męża, kiedy wróci do tego tem atu i w ypowie o statn ie słowo, to wówczas nie będzie już w ypow iadał h a ­ seł, nie będzie w zyw ał i zachęcał do czy n u , lecz pokaże n a pięknym przykład zie, ja k te łiasła wciela się w czyn.

Że tem ostatniem słowem Mickiewicza je st »Farys«, zaprzeczyć trudno. J e s t to o statn ie ogniw o tego łańcucha, k tó reg o ogniw em pierw szem je st »W iersz do filom atów «;

k ażd y z nas to odczuw a, a potw ierdziła to tak że i u za­

sad n iła k ry ty k a (Chmielowski, Próchnicki). A jeżeli tak jest, to i farysow i m usi przyśw iecać myśl w ie lk a : nie goni on bez celu, p rzeszk o d y po kon y w a nie n a darm o, a radość, k tó ra mu pierś ro zsad za po stoczeniu zw ycięskiej w alki z h u ra g a n e m , nie je st fałszy w ą eg za lta cy ą, nie je st łu d ze­

niem sam ego sieb ie; — on try u m fuje, bo z pew nością ma p rz e k o n a n ie , że dokonał czegoś w ielkiego. M uszą tam w tych jego p rag n ie n iach i dążeniach tkw ić te idee, jak ie b y ły w pieśniach filareckich i »Odzie do m łodości׳ , a prze- dew szystkiem ta myśl n a jw y ż s z a : chęć służenia sp raw ie publicznej, chęć osw obodzenia ojczyzny.

F r. P róchnicki w swej cennej ro zp raw ie, w y jaśn iając genezę »Farysa«, zw raca uw agę n a to, że rów nocześnie z >Parysem*, p o w stała Mickiewicza ro zp raw a o k ry ty k a c h i recenzentach w arszaw skich i dowodzi, że jak ta ro zp raw a odzw ierciedla nam ów czesny n a stró j poety, św iadom ego swej p o tę g i, tak sam o pow stan ie »Farysa« zaw dzięczam y

»temu poczuciu w łasnej siły, tej św iadom ości swej przew agi«, ja k a była wówczas w Mickiewiczu.

Nie przecząc b y najm n iej tem u , że i ten czynnik mógł w płynąć i zapew ne w płynął jeżeli nie na !)ow sianie Fa-

(19)

19 rysa«, to p rzy n ajm n iej na jego ch ara k ter, bo n ap raw d ę tyle tam siły i zap ału w ynikającego z d uszy żyw o p rz e ję ­ tej żądzą czynu i św iadom ej rozkoszy, jak iej się doznaje po stw orzeniu rzeczy praw d ziw ie w ielkiej i osiągnięciu celu, do k tó reg o się z zapałem dążyło, — zw racam je d n a ­ kowoż uw agę n a dwie okoliczności: W pieśniach filare- ckich, k tó re ta k bezp ośred nio łączą się z »Farysem «, tego p ierw iastka osobistego n ie m a ; tam Mickiewicz zapom niał 0 sobie, bo przedew szystkiem chciał innych porw ać, zapalić 1 do czynu im w skazać d ro g ę ; więc i w »Farysie« niem a pow odu kłaść na to w iększej w a g i; a p o w tó re nie należy zapom inać i o tern, że Mickiewicz nied aw n o n a p isa ł i w ydał K onrada W allen ro d a, a to dzieło w łaśnie obudziło w nim tę pew ność siebie, tę św iadom ość swojej p rzew ag i i to za­

dow olenie dok on an eg o c zy n u , czego w yrazem była p rz e d ­ mowa do k ry ty k ó w i recenzentów , a może także i »Farys«.

N adto trzeb a i o tern pam iętać, że poczucie w łasnej mocy, choć było silne i może trw ałe, lecz nie panow ało wówczas w d u szy M ickiewicza tak potężnie i w szechw ładnie i trw ale, nie p rzen ik ało jego isto ty ta k , ja k chęć służenia spraw ie pu blicznej, ja k żądza w ielkiego czynu. A d ał on tym p r a ­ gnieniom w yraz w łaśnie w K onradzie W allenrodzie : P rz e ­ cież on tam w ołał przez u s ta H a lb a n a :

Gdybym był zdolny własne ognie przelać W piersi słuchaczów i wskrzesić postaci Zmarłej przeszłości; gdybym umiał strzelać Iłrziniącemi słowy do serca spółbraci:

Możeby jeszcze w tej jedynej chwili, Kiedy ich piosnka ojczysta poruszy, Uczuli w sobie dawne serca bicie, Uczuli w sobie dawną wielkość duszy I chwilę jedną tak górnie przeżyli, Jak ich przodkowie niegdyś całe życie...«

Przecież i Mickiewicz m iał w ówczas te sam e p ra g n ie ­ nia, jakie n u rto w ały w du szy K o n rad a W allen ro d a; i on zapew ne p ra g n ą ł w tedy ja k Sam son jednem w strząśnie- niem kolum ny zb u rzy ć gm ach cały i ru n ąć pod g m a ch em ...

Otóż te p ra g n ie n ia , k tó re ożyw iały wówczas duszę Mickiewicza i k tó ry ch obrazem je st K o nrad W allenrod, mogą k ry ć się także i z pew nością się k ry ją w »Farysie«.

(20)

I »Farys« m usiał p ow stać z tej sam ej m yśli, co »K onrad W allenrod« i m iał to sam o zadan ie do sp ełn ien ia: miał za­

palić serca, p o rw a ć .d o c z y n u ... W ięc trze b a się d o p a try ­ wać w »Parysie« tej sam ej idei, co w »K onradzie W allen­

rodzie«. Ten fa ry s , k tó reg o nic nie m oże pow strzym ać, k tó ry zw ycięży w szelkie przeszkody, stan ie do w alki ze straszliw ym h u r a g a n e m , p ok on a go, a potem dozna n a d ­ ziem skich rozkoszy, to d ru g i n iejak o K o n rad W allenrod, bo i K o n rad po ty lu o fiara ch , po n ad lu d zk iem p raw ie za­

p arciu się siebie, po tylu tru d ac h i w alkach stan ął wreszcie u k re su sw ych dążeń, zniszczył p otęgę w roga sw ojej ojczy­

zny, a potem w ołał w try u m fie : »Ja to spraw iłem ! Jak em wielki, dum ny !. . . «

Lecz ja k w ytłum aczyć, że do w y rażen ia tak wielkiej idei posłużył poecie nie kto inny, lecz W acław R zew u sk i?

W yjaśnić to nie tru dn o. P rzecież w szyscy w skazyw ali wów­

czas n a W. R zew uskiego, jak o n a w odza w przyszłej w ojnie 0 n iep odległość; w szyscy byli p ew n i, że ten mąż p o p ro ­ w adzi n a ró d do zw ycięskiego b o ju , bo znali jego m ęstw o nieu straszo ne. T ru d n o przypuścić, żeby Mickiewicz o tern w szystkiem nie w iedział; w szak podczas p o b y tu w O dessie żył Mickiewicz w blizkich stosunk ach z obyw atelstw em ziem ruskich, a z blizkim krew n ym W acław a, z H enrykiem R zew uskim i jego sio strą o dbył wycieczkę n a K ry m : od nich m ógł się wiele dow iedzieć o tej niezw ykłej osobistości 1 jej zam ysłach. Z resztą w czasie tej p o d ró ż y Mickiewicz sp o tk ał się n aw et z sam ym W acław em R zew uskim !

Nie chcę robić p rzy p u szcze ń , o czem oni mogli ro z ­ m aw iać ze so b ą, o czem mogli roić i m arzyć i to tu n a K rym ie ; nie chcę tw ierdzić, że w ówczas m ogły się zrodzić te myśli, k tó re w dw a la ta później zachęciły Mickiewicza do n a p isa n ia »P ary sa« , a R zew uskiego p o rw ały do jego w ielkiego przedsięw zięcia, a później p o p ro w ad ziły do P a ­ szowa. W każdym razie, jeżeli w ówczas sam R zew uski nie zw ierzył się M ickiewiczowi ze swoich zam iarów i jeżeli Mickiewicz sam nie p o d su n ą ł w ówczas R zew uskiem u owej m y śli, to z pew nością m usiał Mickiewicz p o zn ać, że R ze­

w uski nie je st zw yczajnym aw an tu rn ik iem , lecz je st mężem n iezw y k ły m , m atery ałem n a b o h a t e r a ...

(21)

21 D latego później, gdy Mickiewicz sam rw ał się do czynu i chciał innych zap alić, stan ęła m u p rzed oczym a postać niezw ykła męża, k tó reg o głos opinii pow szechnej m ianow ał wodzem w p rzy szły ch d ziałan iach ; więc może Mickiewicz postanow ił m u p rzy p o m n ieć, ja k ie go czek ają zadania, może chciał m u przypom nieć ja k ie słowo, k tó re p ad ło wów­

czas podczas sp o tk an ia n a K rym ie — i dlateg o n ap isał

»Farysa«. Że tak może było, św iadczy to, że rów nocześnie po w staje /F arys« i rów nocześnie P a d u r r a w y b iera się w podróż po U krainie. Na p o czątk u r. 1828. n a p isa ł Mickie­

wicz ten p o e m a t, a w m iesiąc lub w dw a m iesiące później zaczyna R zew uski w ielką myśl« w czyn w p ro w ad zać;

m ożna więc p rzy p u szczać, że »Farys« w płynął n a p o sta ­ now ienie R zew uskiego i p rzy sp ieszy ł jeg o działanie.

Jeżeli po jm ę, że h u ra g a n to w ró g n a ro d u polskiego, że z nim walkę stacza ów bohater, jak że łatw o w ytłum aczę w szystkie inne przeszkody, k tó re jem u s ta ją u a drodze : palm a przy po m ni mi spokój i w ygody dom ow ego życia na łonie ro d zin y w przeciw staw ieniu do tru d ó w i niebezp ie­

czeństw, jak ie czekają b o h a te ra w jego w ielkiem , lecz ha- zardow em przed sięw zięciu; p rz e stro g i i g ro źb y głazów, są to owe obaw y i niepokoje, jak ie się budzić m uszą w sercu n aw et najo d w ażn iejszeg o m ęża, gdy się po d ejm uje k ro k u ryzykow nego, od k tó reg o zaw isła przyszłość n iety lk o jego, lecz całego sp ołeczeństw a; sęp może w yob rażać pierw sze niebezpieczeństw a i tr u d n o ś c i, k tó re należało p o k o n a ć ; k a ra w a n a wreszcie je st przypom nieniem , że niedaw no były takie sam e usiłow ania i to w daleko lepszych w a r u n k a c h : wszak P o lsk a jeszcze istniała, g dy k onfederaci b arscy pod­

nieśli oręż przeciw ko najeźdźcy, g d y K ościuszko p ro w ad ził n aró d do b oju za św iętą spraw ę, — a ja k skończyły się te u siło w an ia!... Z rozum iały nam je st tak że ów zachw yt, w jaki w padł zw ycięzca po p o k o n an iu h u r a g a n u , jeżeli wiemy, kogo on oznacza.

A rgum enty, k tó re do tąd p rzy to czy łem , o p ie ra ją się przew ażnie n a kom binacyach, więc m ogłyby nie w ystarczać do poparcia mej hipotezy. P o k azu je się je d n a k , że także współcześni ta k pojm ow ali »F arysa« i ta k ą widzieli w nim ideę, t. j. w alkę z nieprzyjacielem . D la w spółczesnych nie

(22)

było to wcale tajem n icą, co ten utw ó r ozn acza, i kto je st owym h u rag an e m ; niejasnem stało się to d opiero dla n a ­ stępnych pokoleń, gd y zm ieniły się czasy, ludzie, i ich d ą ­ żenia. Co sądzili o ׳F a r y s ie ׳: w spółcześni, św iadczy o tern zdanie F r. W ęż y k a, k tó ry w r. 1829. p isał w w ierszu do M ickiewicza 1) :

»Wieszczów ojczystych chlubo i zaszczycie ! Czyś wskrzeszał z mogił zapomniane Dziady, Czyliś Grażynie nowe stwarzał życie,

Czyliś malował Świtezi zwierciadła, Czy na gór krymskich okazałym szczycie Ryłeś swych natchnień nieśmiertelne ślady, Wnet ciebie dusza narodu odgadła.

Któż po olbrzymim zarysie, Nawet powodząc oczyma tępemi,

S i ł y p o ś w i ę c e ń n i e p o c z u ł w F a r y s i e , A w li u r ą g a n i e w r o g a n a s z e j z i e mi ? . . . «

W yczerpałem w szystkie argu m enty, k tó re p o p ie ra ją moje zapatryw anie. Niezbicie nie udow odniłem postaw ionej te z y : je st to tylko hipoteza. P rzem aw ia za nią oprócz św ia­

dectw a W ężyka to, że Mickiewicz sp o tk ał się raz w życiu z W acław em R zew uskim i w ówczas zapew ne poznał w nim niezw yczajnego człow ieka, zdolnego do w ielkich czynów ; p o p iera to zap a try w a n ie w iadom ość pochodząca ze źródła b ard zo pew nego, że W. R zew uskiego w owych czasach pow szechnie u w ażano za p rzy szłeg o w odza w p o w stan iu n arod ow em ; wiele też mówi za tem to, że rów nocześnie p raw ie Mickiewicz pisze »Farysa«, a R zew uski p rz y stę p u je do w y kon an ia swych wielkich z a m ia ró w ; — więc rodzi się przypuszczenie, że Mickiewicz chciał tym poem atem zachę­

cić R zew uskiego do działan ia i u tw ierdzić go w pow ziętej m y śli; ale najsilniej może przem ów ić do p rzek o n a n ia myśl, że tak p o ję ta sp ra w a w yjaśni nam najlepiej tę zagadkę, że Mickiewicz, k tó ry zaw sze tylko w ielkie d ążenia ludzi niecodziennych, a często nad zw y czajn y ch b ra ł za p rzed m io t swych natchnień, — tu w tym poem acie uczynił b o h aterem rzekom ego aw an tu rn ik a. T akże i n a stró j ów czesny Mickie­

wicza, jego p ra g n ie n ia i dążenia, któ ry m dał w yraz w »Kon­

radzie W allenrodzie«, silnie za tem p rzem aw iają.

’) P rzegląd polski. K raków 1875. str. 275.

(23)

23 Przeciw ko przem aw iać zd aje się to, że w tym utw orze nie odm alow ał nam Mickiewicz d ążeń i p ra g n ie ń W. R ze­

wuskiego z ro k u 1828., lecz cofnął się w stecz, gdzieś poza rok 1820. i zam iast z niep rzyjacielem sw ego n a ro d u każe mu walczyć gdzieś n a p u sty n i z h u ra g a n e m ... To nietylko nie sprzeciw ia się tej hipotezie, lecz ow szem także ją po­

piera : Nie m ógł Mickiewicz inaczej po stąp ić ze w zględów politycznych i estety czn y ch ; zrobił tu to samo, co w »Kon­

radzie W allenrodzie». Tam także, pisząc o d ążeniach K on­

ra d a W allen ro d a, m iał Mickiewicz na m yśli ów czesne p ra ­ gnienia sw ego społeczeństw a, a przez K rzyżaków rozum iał ów czesnych ciemięzców sw ego n aro d u , lecz um yślnie p rz e ­ niósł akcyę w przeszłość i zam iast k azać działać swemu bo h aterow i w Moskwie, lub P e te rsb u rg u , uczynił go wielkim m istrzem w M alborgu, bo chciał swe dzieło zabezpieczyć przed c e n z u rą ,,i w iedział też, jak o arty sta, że g d y b y w spół­

czesne dążen ia polityczne n a ro d u polskiego p rzed staw ił naocznie w utw orze poetycznym tego ro d zaju , to dzieło to byłoby może b ard zo aktualne, lecz straciło by to znam ię wielkości, właściwe tw orom praw d ziw ej sztuki. Tak sam o i tu p o s tą p ił: W praw dzie m ów iono pow szechnie o R zew u ­ skim, ja k o o w odzu w przyszłej w ojnie narodow ej, lecz nie mówiono tego g ło ś n o ; — więc i Mickiewicz pisać o tein nie m ó g ł; tem bardziej nie m ógł w yjaw iać innej tajem nicy Rzew uskiego, t. j. tych dążeń do o dro dzen ia K ozaczyzny.

Mickiewicz wiedział, że kto um ie czytać jeg o utw ory, ten pojm ie, ja k »Parysa» należy rozum ieć, że zrozum ie go tak że i W. R zew uski i dom yśli się, co ten u tw ó r oznacza. T akże wzgląd arty sty czn y k azał Mickiewiczowi ta k p o stąp ić:

G dyby Mickiewicz w tym utw orze zam iast fan tasty czn y ch jakichś dążeń d ał obraz rzeczyw istych zabiegów W. R ze­

w uskiego, to z pew nością poem at ten straciłb y to p iętn o artyzm u, to znam ię pow szechności i w iekuistości. Więc ten w zgląd nie tylko nie przem aw ia przeciw tej hipotezie, lecz także ją p o tw ie rd z a, a zarazem p o k azu je nam w całym b lasku geniusz poetyczny M ickiewicza, k tó ry polityczne dążenia n a ro d u polskiego p o trafił w tak arty sty czn e p rz y ­ stroić kształty.

(24)

przy to czonego zd an ia W ężyka i oprócz pod anej ])!׳zez W i­

słockiego wiadomości, że Mickiewicz sp o tk ał się n a K rym ie z W. R zew uskim , zresztą głucho jak o ś u w spółczesnych au to rów o sto su n k u M ickiewicza do W. R zew uskiego i o tem, że »Farys« tą ideę w yraża. Ten b ra k m ógłby kw estyono- wać tę h ip o tezę; sądzę je d n a k , że szczęśliw y p rz y p a d e k m oże p rzy n ieść jeszcze jak ie odkrycie, k tó re w zupełności potw ierdzi m oje z a p a try w a n ie ; m oże też w owych p ap ie­

ra c h , z k tó ry ch k o rzy stał a u to r żyw ota P a d u rry , znajdzie się jeszcze ja k i dow ód n a p oparcie tej hipotezy, k tó ra od p o p rzednich o tyle w ydaje się lep szą, że w szystkie sp rz e ­ czności usu w a i w y jaśnia w szystkie w ątpliw ości

(25)

S T A T Y S T Y K A Z A K Ł A D U

i .

Skład yrona nauczycielskiego z końcem roku szkolnego 1906/7.

fl) nauczyciele przedmiotów obowiązkowych:

1. Posada dyrektora nieobsadzona — kierownik Zakładu A r tu r Passendorfer, uczył języka polskiego w kl. VI. a i VII. b •— ra­

zem 7 godz. tyg.

2. M ajer B alaban, Dr. filozofii, uczył religii mojżeszowej w kl. I —VII. — razem 14 godz. tyg.

3. E m il B ern hardt, zawiadowca gabinetu rysunków odręcz­

nych, uczył rysunków odręcznych w kl. II. a, II. b, V. a (II. grupa), V. b (II. grupa), VI. a, VII. a, VII. b — razem 20 godz. tyg.

4. Józef B iedraw a, gospodarz kl. II. a, uczył języka nie­

mieckiego w kl. I. b, II. a, VI. a, VI. b — razem 20 godz. tyg.

5. Jakób B ylczyń ski, gospodarz kl. V. b, uczył języka pol­

skiego w kl. IV. b, V. b, VII. a ; geografii w kl. II. a ; historyi w kl. II. b, V. a, VI. a — razem 21 godz. tyg.

0. Józef Dohrosz D ąbrow ski, gospodarz kl. III. b, zawia­

dowca biblioteki uczniów, uczył języka polskiego w kl. IV. a ; ję­

zyka francuskiego w kl, III. b, IV. b, V. b, VI. b, VII. b — ra­

zem 19 godz. tyg.

7. B ronisław Duchowicz, gospodarz kl. VI. b, zawiadowca gabinetu chemicznego, uczył chemii w kl. IV. a, IV. b, V. a, V. b, VI. a, VI. b ; historyi naturalnej w kl. I. a, VI. b — razem 18 godz. tyg.

8. Z dzisław F ia lk a uczył matematyki w kl. III. a, III. b, IV. a, IV. b, V. a, V. b — razem 20 godz. tyg.

9. Józef Griinberg, gospodarz kl. VII. a, zawiadowca gabi­

netu geograficznego, uczył geografii w kl. II. b, IV. a, IV. b ; historyi w kl. VI. b, VII. a, VII. b — razem 17 godz. tyg.

(26)

10. W ładysław Gubrynowicz, gospodarz kl. IV. b, uczy! ję­

zyka niemieckiego w kl. I. a, IV. b, V. a, VII. a, VII. b — ra­

zem 22 godz. tyg.

11. K s. B ertran d I la n d l — na urlopie.

12. K a ro l H ornung, Dr. med., uczył gimnastyki w kl. I. dc VII. — razem 20 godz. tyg.

13. K azim ierz K ozierowski, gospodarz kl. II. b, uczył języka niemieckiego w kl. IL b, III. a, III. b, IV. a — razem 20 godz. tyg.

11. W incenty K ubik, gospodarz kl. V. a, uczył języka pol­

skiego w kl. II. b, III. a, III. b, V. a, VI. b, — razem 20 godz. tyg.

15. K s. Teodozy Leżohubski, uczył religii gr. kat. w kl. I. b, II. b, III. b, IV. b, V. b, VI. b, VII. b -■ razem 9 godz.'tyg.

16. A n ton i Wołlc Kaniewski, gospodarz kl. I. a, uczył mate­

matyki w kl. I. a, I. b, II. a, II. b; fizyki w kl. III. a, III. b, IV. a, IV. b — razem 22 godz. tyg.

17. W ładysław Łuszczyński uczył rysunków odręcznych wkl . III. a, III. b, IV. a, IV. b, V. a (I. grupa), V. b (I. grupa), VI. b — razem 22 godz. tyg.

18. Józef M arkow ski, Dr. med., zawiadowca gabinetu historyi naturalnej, uczył historyi naturalnej w kl. I. b, II. a, II. b, V. a, V. b, VI. a, VI. b, VII. a, VII. b — razem 16 godz. tyg.

19. J u lia n M azurek, gospodarz kl. III. a, zawiadowca bi­

blioteki nauczycielskiej, uczył geografii w kl. I. a, I. b, III. a, III. b;

historyi powszechnej w kl. I. a, III. a, IV. a, IV. b, V. b ; kali­

grafii w kl. I. a, I. b — razem 27 godz. tyg.

20. K s. A d o lf Netczuk uczył religii rzym. kat. w kl. I. a, I. b, II. a, II. b, III. a — razem 10 godz. tyg.

21. Leon P itu łk o — na urlopie.

22. W ładysław Ttembacz uczył geometryi wykreślnej w kl. II. a, II. b, III. a, III. b, IV. a, IV. b, V. a (I. i II. grupa), V. ־b (I.

i II. grupa) — razem 22 godz. tyg.

23. Jan Schaden, gospodarz kl. VI. a, zawiadowca gabinetu rysunków geometrycznych, uczył geometryi wykreślnej w kl. VI. a, VI. b, VII. a, VII. b ; matematyki w kl. VI. a, VI. b, VII. a, VII. b — razem 26 godz. tyg.

24. W łodzim ierz Szuchiewiez — na urlopie.

25. K s. Stefan Szydelski, Dr. teologii, uczył religii rz. kat.

w kl. III. b do VII. b — razem 18 godz. tyg.

26. Wilhelm Tyszkowski uczył rysunków odręcznych w kl. I. a i I. b — razem 8 godz. tyg.

27. Tadeusz Urbański, gospodarz kl. I. b, uczył języka pol­

skiego w kl. I. a, I. b, II. a ; historyi powszechnej w kl. I. b, II. a, III. b — razem 16 godz. tyg.

(27)

27 28. S tan isław Węckowski, Dr. filozofii, gospodarz kl. IV. a, uczył języka niemieckiego w kl. V. b ; języka francuskiego w kl. III. a, IV. a, V. a, VI. a, VIT. a — razem 20 godz. tyg.

29. S tan isław Zabielski, gospodarz kl. VII. b, zawiadowca gabinetu fizykalnego, uczył fizyki w kl. VI. a, VI. b, VII. a, VII. b — razem 14 godz. tyg.

30. W ładysław Zbierzchowski — na urlopie.

B) Rsystenci :

1. Wilhelm Tyszkowslci do rysunków odręcznych.

2. K azim ierz K ostynow icz do rysunków odręcznych.

3. Z ygm u n t Piechorski do rysunków geometrycznych.

C) nauczyciele przedmiotów nadobowiązkowych :

1. Michał Paczowski, I)r. filozofii, uczył języka ruskiego 4 godz. tyg.

2. S tan isław Węckowski, Dr. fil., uczył języka angielskiego 2 godz. tyg. -

3. B ronisław Duchowicz uczył stenografii 2 godz. tyg.

P rze d m io ty n a ó o b o u jią z k o u je : Język ruski 4 godz. tyg. Uczęszczało 15 uczniów.

Język angielski 2 godz. tyg. Uczęszczało 19 uczniów.

Stenografia 2 godz. tygodniowo. Uczęszczało 25 uczniów.

II.

W ykaz podręczników na rok szkolny 1907/8.

Religia, a) obrz. łać. : W kl. I. ks. Ślósarz, Katechizm religii katol.

Wy cl. 1. i 2. W kl. II. ks. Dąbrowski. Ilistorya biblijna zakonu starego. Wyd. 1 — 4. W kl. III. ks. Dąbrowski. Ilistorya biblijna zakonu nowego. Wyd. 3. W kl. IV. ks. Jougan. Liturgika kato­

licka. Wyd. 1— 3. W kl. V. ks. Dr. M. Sieniatycki. Ogólna ka­

tolicka dogmatyka. W kl. VI. ks. Szczeklik. Etyka katolicka. Wyd. 3.

W kl. VII. ks. Jougan. Ilistorya kościoła katolickiego. Wyd. 2.

b) obrz. gr. kat.: W kl. I. A. TopomscKHÖ. KaTe.xi.3M xpiiCT.

kutoji. Bh/j;. 3. W kl. II. A . TopoubCKFiił. Icropna liôn ïiu ia CTaporo 3aBÎTa. Bh,ii;. 2. W kl. III. A. Topom,CKuii. Ic rropna ôiÔJiÏHna HOBoro 3aB׳ira. Bnfl. 1, 2. W kl. IV. A. TopoubCKuii.

jlÏTypi'iKa. Bnfl. 2. W kl. V. A . ToponbCKirii. ^,ofMaTHKa <l>yH- AaMOHTajibna i anojinofernKa fl.ua kjihc b u c iiiu x. JltßiB 1893.

A. TopoHbCKHM. /!,oi'MaTWKa nacTHa fljia uucmiix k jih c. JIi.b ib

18!)5 W kl. VI. ^opoiK H H bC K H n. Et u k u. Jlr.iiiB 1905. W kl. VII.

Bamiep-ÖTecpaHOBHi. Icropna xpacr. KaTO:mn,KOÏ nepKBH. Bnfl, 2.

(28)

Język polski. W kl. I. Małecki. Gramatyka języka polskiego. Wyd.

9. i 10. Próchnicki i Wójcik. Wypisy polskie dla I. kl. Wyd. 3 i 4. W kl. II. Małecki. Gramatyka języka polskiego. Wyd. 9 i 10.

Próchnicki i Wójcik. Wypisy polskie dla II. kl. Wyd. 1 — 3.

W kl. III. Małecki. Gramatyka języka polskiego szkolna. Wyd.

8 i 9. Czubek i Zawiliński. Wypisy polskie dla III. kl. Wyd. 2.

W kl. IV. Małecki. Gramatyka języka polskiego szkolna. Wyd.

8 i 9. Próchnicki. Wzory poezyi i prozy. Wyd. 2 i 3. W kl. V.

Tarnowski i Bobin. Wypisy polskie dla szkół realnych. Tom I.

Wyd. 1 — 3. Wybór z dzieł pisarzy greckich i łacińskich w prze­

kładach. Część I. W kl. VI. Tarnowski i Bobin. Wypisy polskie dla szkół realnych. Tom I. i II. Wyd. 3. Zathey. Antologia gre­

cka. Zathey. Antologia rzymska. W kl. VII. Tarnowski i Bobin.

Wypisy polskie. Tom. II. Wyd. 1. i 2. Zathey. Antologia grecka.

Zathey. Antologia rzymska.

Język ruski. W kl. IV. Kokorudz Konarski. Gramatyka ruska dla Polaków. BapninnCKHU. ' lirraiiKa pycica fljia nucij! niigï.aon.ux.

W kl. V. i VI. a) w I. półroczu podręczniki jak w kl. IV.

b) w II. półroczu gramatyka jak wkl . IV. BapiiiubCKuh. Bhïmku

3 HapoflHOÏ jirrepaTypn yKpam&CKO-pycKoï X IX . n. ,□,na comii- HapniB yuirrejibCKux. TT. I. M. II.

Język niemiecki. W I. kl. German i Petelenz. Ćwiczenia niemieckie dla kl. I. Wyd. 5. i 6. W II. kl. German i Petelenz. Ćwiczenia niemieckie dla kl. II. Wyd. 4. W III. kl. German i Petelenz.

Ćwiczenia niemieckie dla kl. III. Wyd. 3. Jahner. Deutsche Gram- matik. Wyd. 2. W IV. kl. German i Petelenz. Ćwiczenia nie­

mieckie dla kl. IV. Wyd. 3. i 4. Jahner. Deutsche Grammatik.

Wyd. 2. W kl. V. J. Ippoldt u. A. Stylo. Deutsches Lesebuc.h f. d. oberen Klassen der gal. Mittelsch. I. T. W kl. VI. J. Ip- poldt u. A. Stylo. Deutsches Lesebuch. II. T.»VI. Klasse. Goethe.

Hermann u. Dorothea. Reinecke Fuchs. Lessing. Emilia Galotti.

Grillparzer. Weh dem, der liigt. Wyd. Graesera. W kl. VII. J.

Ippoldt u. Stylo. Deutsches Lesebuch. III. T. VII. Klasse. "Sha­

kespeare. Macbeth. Schiller. Wallenstein. Maria Stuart. Goethe.

Egmont. Wyd. Graesera.

Język francuski. W III. kl. Amborski. Książka do nauki języka francuskiego. Cz. I. W kl. IV. Amborski. Książka do nauki ję­

zyka francuskiego. Cz. II. W kl. V. Amborski. Książka do nauki języka francuskiego. Cz. III. W VI. kl. Amborski. Wypisy fran­

cuskie. Cz. I. W VII. kl. Amborski. Wypisy francuskie. Cz. II.

Geografia. W I. kl. Benoni i Tatomir. Krótki rys geografii. Wyd.

6 — 8. W II. kl. Baranowski i Dziedzicki. Geografia powszechna.

Wyd. 11. W kl. III. Baranowski i Dziedzicki. Geografia powsze­

chna. Wyd. 6 — 9. W IV. kl. Benoni i Majerski. Geografia au- stryacko-węgierskiej monarchii. Wyd. 5.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Find the present value of a 20-year annuity with annual payments which pays 600$ immediately and each subse- quent payment is 5% greater than the preceeding payment.. The

RÓWNANIAI.

• rozwiązuje zadania praktyczne prowadzące do porównywania różnicowego i ilorazowego, obliczania ułamka danej liczby, liczby na podstawie jej ułamka oraz wartości

Druga grupa wiąże się przede wszystkim z sytuacją materialną, jednak — jak poka- zują cykliczne badania w polskiej populacji — wpływ dochodów na przestrzeganie

A prze- cież nie wyczerpują one zagadnień skupiających się również wokół takich tematów jak: cel i charakter studiów, profil kandydata oraz ab- solwenta, rekrutacja i jej

Kolokwium pisemne przeprowadzone podczas wykładu, Zaliczenie projektu na podstawie sprawozdania. U_02 Zaliczenie projektu na

Uczestnik ma prawo dostępu do treści swoich danych oraz prawo do ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia

Stopień drugi otrzym ało 8 uczniów, stopień trzeci dwóch uczniów, 7 uczniom pozwolono poprawić niedostateczną cenzurę z jednego przedm iotu po wakacyach.. K lasa