• Nie Znaleziono Wyników

"Nasze pomniki są dwuznaczne..." : o epitafiach Tadeusza Różewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share ""Nasze pomniki są dwuznaczne..." : o epitafiach Tadeusza Różewicza"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

„Nasze pomniki są dwuznaczne.

O epitafiach Tadeusza Różewicza

W Eseju o epitafiach, jednym z tekstów fundujących rom antyczną estetykę w znio­

słości i koncepcję poezji elegijnej, istotnym także dla ich m odernistycznego w ariantu, W illiam W ordsw orth pisał:

D opraw dy, bez św iadom ości p ryncypium N ieśm ierteln o ści ludzkiej duszy, człow iek n i­

gdy nie p rzeb u d ziłb y w sobie p ra g n ie n ia , aby żyć w pam ięci swych blisk ich [...], z ich strony zaś nie m ogłoby pojaw ić się życzenie zachow ania dla nadchodzącej przyszłości jakichś śladów po tych, którzy odeszli; prow adzi to do ostatecznego w niosku, iż bez w iary w N ieśm iertelność, w której p rag n ien ia te m ają swoje źródło, ani p o m niki, ani ep itafia, ufundow ane w celu pełnego czułości lub pochw alnego u p a m ię tn ien ia Z m arłych, nigdy w świecie nie m ogłyby z aistn ieć .1

W szkicu tym staram się w ykazać odm ienność Różewiczowskiej koncepcji po ­ ezji żałoby od postulow anego przez W ordsw ortha m odelu. T adeusz Różewicz re- in te rp re tu je takie jego w yznaczniki, jak kategoria w zniosłości, nastrój elegijnego żalu i nostalgii, poetyka prozopopei, w iara w siłę poetyckiej w yobraźni w ze tk n ię­

ciu z sytuacją ostateczną. Przew artościow uje także klasyczne fu n eraln e toposy:

p o m n ik p oetycki, w ieczna sława i non omnis moriar, m otyw y konsolacyjne, laudacja zm arłego i w iara w niezniszczalność kulturow ej pam ięci. „P ryncypium n ie śm ie r­

telności ludzkiej duszy” zastęp u je refleksja n a d istotnością w spom inania i n ie ­ uchronnością zap o m n ien ia, n a d niezniszczalnością śladu i w szechobecnością roz­

p ad u . To m odelow o w prost w ieloznaczna m yśl o śm iertelności i nieśm iertelności, trw ałości i nietrw ałości, obecności i nieobecności, (sam o)ocalającej m ocy poezji

W. W ordsw orth Essay upon Epitaphs, w: tegoż Poetry & Prose, selected by W.M. M erch a n t, R u p ert H art-D avis, L ondon 1955, s. 605-607.

(2)

i nieodw ołalności u tra ty 2. Isto tn e m iejsce zajm u je także m edytacja n a d p u stk ą i form ą oraz etyczne i estetyczne dylem aty niew yrażalności i n ieprzedstaw ialno- ści śm ierci.

Pisząc o roli p am ięci w tw órczości Różewicza, m yślę zarów no o p am ięci indy­

w idualnego dośw iadczenia, jak i o p am ięci k u lturow ej, która jest w tym p rzy p a d ­ k u podejrzliw a i rew idująca, św iadom a bolesnych m iejsc nieciągłości, odw ołująca się do trad y c ji w d u ch u V attim ow skiej Verwindung. Poeta przyw ołuje toposy i m ity europejskiego u n iw ersu m zwykle po to, by podkreślić ich sem antyczną dew alu­

ację lub niejednoznaczność, co nie zm ienia faktu, że są one dla jego tw órczości niezbyw alnym i doskonale znanym k ulturow ym podłożem . Stanow iąc jej zasa d n i­

czy negatyw ny u k ła d odniesienia, trad y cja staje się więc także jej in te g raln y m sk ładnikiem . A nalogiczna strategia da się zaobserwow ać w d ziedzinie „pam ięci g a tu n k u ” lite ra tu ry funeralnej.

Poezja żałobna, zwłaszcza zaś jej linia wywodząca się b ezpośrednio z trad y cji antycznej, stanow i jedną z najw yrazistszych realizacji „m ocnej” koncepcji lite ra ­ tury, rozum ianej jako sensotw órcza aktywność je dnostki fu ndującej sobie trw ałą k ulturow ą biografię i egzystencję, zachow yw aną w p am ięci zbiorow ej, niezależną od skończoności biologicznego życia, n ie u c h ro n n o śc i p rz e m ija n ia i fizycznego rozpadu. Isto tn y dla ta k pojętej lite ra tu ry m otyw „wiecznej sławy” w poezji żało­

b y rea lizu je się jako u trzy m an y w podniosłej to n a cji p o śm ie rtn y h o łd złożony zm arłem u, pochw ała cnót, uw znioślenie i n ad a n ie m u splendoru. W m etapoetyc- k ich refleksjach o potędze poezji wyraża się pew ność, że sztuka jest w m ocy za­

pew nić nieśm iertelność czy choćby jej n am iastk ę w p ostaci zapisanego im ienia i obrazu, któ re trw ać będą w un iw ersu m kultury. Słowo, obdarzone m etafizyczną sankcją zw iązku z Logosem - w iecznym i św iętym praw zorem , stałym ce n tru m - m a bow iem w alor trw ałości, odznacza się czytelnym sensem i stabilną, h ie ra rc h ic z­

ną relacją m iędzy zn ak iem a znaczeniem .

K onstytutyw ne dla poezji posiadającej moc w ysław iania, u trw ala n ia i u n ie ­ śm ierteln ian ia są H oracjańskie toposy exegi monumentum i non omnis moriar, m a ją­

ce „oparcie w doskonałości i skończoności - w podw ójnym zn aczen iu łacińskiego perfectum - form y artystycznej”3. W yrażają one p rzekonanie o gw arantow anej przez ciągłość p am ięci trw ałości p o d m io tu , zarów no poety (czem u pośw ięcone są H ora-

C hodzi tu o takie rozu m ien ie w ieloznaczności „w ścisłym , m ocnym sensie

«koniunkcji w ykluczających się alternatyw »”, o dróżniające ją zasadniczo od

„sem antycznej n ieokreśloności”, jakie w o d n iesien iu do sem antyki poetyckiej Różew icza zastosow ał Ryszard N ycz (Tadeusza Różewicza „tajemnica okaleczonej poezji”, w: tegoż Literatura jako trop rzeczywistości, U niversitas, K raków 2001, s. 197).

„Stałym efektem tak budow anej w ypow iedzi jest an ty n o m ia całościow ych hipotez in terp retacy jn y ch prow adząca n ieo d m ien n ie do pew nego rodzaju poznawczego im p a su , swego rodzaju p u łap k i nierozstrzygalnego w y b o ru ” (tam że, s. 198).

A. Z aw adzki Koniec nowoczesności: nihilizm, hermeneutyka, sztuka, w: G. V attim o Koniec nowoczesności, przeł. M. Surm a-G aw łow ska, w stęp A. Z aw adzki, U niversitas, K raków 2006, s. XVIII.

(3)

cjańskie ody Exegi m onum entum ... i Non usitata...), jak i tego, kogo on opiewa.

W odzie D onarempateras... poetycka laudacja w yniesiona zostaje p o n ad kom em o- ratyw ną w artość pom ników 4.

W w ierszu Różewicza „Der Tod ist ein Meister ans Deutschland” (pamięci Paula Celana) przyw ołana zostaje H oracjańska form uła non omnis moriar, dochodzi jed­

n ak do jej paradoksalnego odw rócenia: „W iem że um rę cały / i stąd p łynie / ta słaba pociecha / / która daje siłę / trw ania poza p o ez ją” (P3, s. 272)-. Czy „trw a­

n ie ” oznaczałoby b ezdom ną w egetację w spustoszonym „świecie / z którego bogo­

wie odeszli”? Czy „trw anie poza poezją”, będąc jej dobrow olnym zrzeczeniem się na rzecz praw dy dośw iadczenia, przeciw staw ianej literack im , k ulturow ym i escha­

tologicznym m itom , nie jaw iłoby się raczej jako kondycja w ybrakow ana? Jak in ­ terpretow ać „trw anie” : jako „to, co się o staje” - w ytrw anie i przetrw an ie w czasie - czy też jako „to, co trw a” - w ieczną trw ałość m im o czasu, w alor niezniszczalno- ści?6 D laczego m yśl o śm ierci jako an ih ilacji, całkow itym unicestw ien iu życia, ma w ym iar konsolacyjny? Co bow iem znaczy „um rę cały”?

Z acytow ane w ty tu le szkicu sform ułow anie pochodzi z Pomników, „program o­

w ego” w iersza (anty)pom nikow ej (anty)estetyki Różewicza:

Różewicz poddaje m otyw y H oracjańskie p aro d ii lub negacji. Rozpraw ą z m item zm onum entalizow anego poety-olim pijczyka jest d ra m a t N a czworakach. P arodii podlegają tu toposy poetyckich skrzydeł i p o m n ik a poetyckiego. W opow iadaniu Róża patetyczna recytacja Pieśni X X I V K ochanow skiego na w ieczorze autorskim zostaje zestaw iona z ro ztarg n ien iem i b an aln y m i m yślam i poety. W w ierszu

***(Kto mi zw iązał ręce...) niem ożliw ość poetyckiego lotu nie w iąże się ani z groteską ani ironią. Jest to w izeru n ek „okaleczonego po ety ”, odciętego od tran scen d en tn eg o w ym iaru rzeczyw istości.

Teksty Różew icza cytuję wg w ydania: Utwory zebrane, tom I-X II, W ydaw nictw o D olnośląskie, W rocław 2003-2006: Prosa, t. 3 (Pr3); Poezja, t. 1 (P I); Poezja, t. 2 (P2); Poezja, t. 3 (P3); Poezja, t. 4 (P4); M atka odchodzi (M). O dw ołuję się także do tom u Płaskorzeźba, W ydaw nictw o D olnośląskie, W rocław 1991 (Pł), ze w zględu na zam ieszone tam rep ro d u k cje rękopisów. L okalizacja cytatów bezpośrednio w tekście, z podaniem strony.

C hodzi o dwa różne odczytania H ólderlinow skiej frazy „Was b leib et aber, stiften die D ic h te r”, którą cytuje Różew icz w w ierszu „To jednak co tiw a ustanowione jest przez poetów”. W in te rp reta cji G. V attim o podkreślony zostaje aspekt trw ania, zw iązany z koncepcją m o n u m en tu i śladu, w odczytaniu M. H eideggera zaś - trwałość. Próba określenia, gdzie sytuuje się odczytanie Różewicza, byłaby in teresu jąca, b ra k tu jed n ak m iejsca na szczegółowe rozw ażania. Zob. G. V attim o Koniec nowoczesności oraz M. H eidegger Hölderlin i istota poezji, w: tegoż Objaśnienia do poezji Hólderlina, przeł. S. L isiecka, KR, W arszaw a 2004.

N asze pom n ik i są dw uznaczne m ają k sz tałt dołu

nasze pom niki budow ał pod ziem ią k ret

nasze po m n ik i m ają kształt łzy

nasze pom niki m ają k ształt dym u id ą prosto do nieba

(P 2 , s. 147)

(4)

Z bigniew M ajchrow ski uważa p o m n ik za jedną z najw ażniejszych figur poetyc­

kiej w yobraźni Różewicza, jej w ielow ariantow ość i obsesyjną pow tarzalność okreś­

lając trafn ie jako próbę odpow iedzi na p ytanie o „kształt p am ięc i” 7. D o p roble­

m a ty k i kom em oratyw nej (p am iątk i, u p a m ię tn ie n ia , w sp o m n ien ia) dodałab y m im plikow ane przez Różewiczowski p o m n ik (i pokrew ne motywy: kam ien ia, rzeź­

by, katedry) dylem aty rep rez en ta cji i w yrażalności.

P om nik o „kształcie d o łu ” w iąże się z drastycznym obrazem śm ierci jako spa­

dania, niezw ykle zn a m ie n n y m dla wczesnej poezji Różewicza, zw iązanym z p rze­

k o n an iem o niem ożności zm artw ychw stania i ostatecznym rozkładzie ludzkiego ciała pozbaw ionego sakralnego w ym iaru som atyczności. O niryczna wizja grobu niebędącego zn ak iem przejścia m iędzy cielesnością ziem skiej egzystencji a w iecz­

nym życiem duszy pojawia się także w późnym w ierszu *** (wicher dobijał się do okien). P om nik o „kształcie d y m u ” odsyła zaś do w ierszy R ze ź chłopców i *** (Ernst hab ich die Muse gefragt...), gdzie drzewo o sym bolicznej w artości kulturow ego to ­ po su zm ienia się w „drzewo z czarnego d y m u ”, „m artw e drzewo / bez gw iazdy w k o ro n ie” (P I, s. 247). To jakby dwa w aria n ty „an ty -p o m n ik a”, swoim (n ie)ist­

n ie n iem poruszającego pro b lem w izualnej rep rez en ta cji dośw iadczenia granicz­

nego i m o n u m e n ta liz acji p a m ię c i8. Poeta zdaje się św iadom y tego, że „gdy raz przypiszem y p am ięci form ę pom nikow ą, do pew nego stopnia zw olnim y się z obo­

w iązku p a m ię ta n ia ”9. Różewiczowskie „dw uznaczne” p o m n ik i ani nie uw zniośla- ją (także w „p rzestrzen n y m ” tego słowa znaczeniu), ani n ie uw ieczniają, gdyż same najłatw iej ulegają a n ih ila cji w procesie organicznego rozkładu, swą w ątłą kondy­

cją i bezkształtnością św iadcząc o pow szechnej zniszczalności10.

Przez k arty Przygotowania do wieczoru autorskiego, obu Dzienników i w szystkich tom ów poezji Różewicza przew ija się swoisty fu n eraln y cykl, rozrastający się wciąż o nowe utw ory pośw ięcone p am ięci b lisk ich i przyjaciół, najczęściej poetów, p isa­

7 Z. M ajchrow ski Pomniki w życiu i twórczości Tadeusza Różewicza, referat w ygłoszony na konferencji „P rzekraczanie g ra n ic ” (W rocław 27-30.03.2006). Tom

pokonferencyjny w przygotow aniu.

8 Counter-monument jest form ą po m n ik a pośw ięconego pam ięci o fiar Zagłady, który neguje i niszczy sam siebie. Z biegiem czasu znika, pozostaw iając puste m iejsce, i trw a tylko w żywej ludzkiej pam ięci.

9 G. L eoni „The First B lo w ”. Projects from the Camp at Fossoli, w: Holocaust Remembrance. The Shapes o f Memory, ed. by G. H a rtm a n , Blackwell, Oxford, U K -C am b rid g e, M ass. 1994.

19 K o m p lem en tarn y jest tu m otyw „poety-kreta”, antyteza toposu „p o ety -p tak a”, ew okującego przestrzenno-w artościujące skojarzenia z solarnością, lekkością, w zniosłością, czystością. P oeta-kret zw rócony jest zaś ku tem u, co chtoniczne, ciężkie, niskie, b ru d n e. K re t jako m otyw m eta poetycki pojaw ia się u Różewicza w kontekście refleksji nad starością i śm iercią [Teraz) oraz przew artościow ania w łasnego doro b k u i dojrzew ania do m ilczenia (,,7b jednak co tiw a ...”). Co zn am ien n e, m otyw p o m nika jako „czarnego kopczyka” ziem i i m otyw poety-kreta pow tarzają się w kom em oratyw nej Elegii (pamięci Cz.M.).

(5)

rzy i krytyków oraz szczególnie cenionych, lecz n iezn an y ch osobiście artystów.

Szczególny sta tu s m ają oczywiście kom em oratyw ne tom y N asz Starszy B rat i M atka odchodzi. Tym w łaśnie utw orom - nekrologom , epitafiom , m edytacjom , u p a m ię t­

n ie n io m - oraz w pisanym w nie koncepcjom „tam tej strony”, pam ięci i poezji chcia­

łabym poświęcić szczególną uwagę.

R óżewiczowska p am ięć to siła dw uznaczna. Z jednej stro n y stanow i rodzaj m oralnego obowiązku, k onstytuuje bow iem tożsam ość człowieka, zbiorowości i k u l­

tury, naw et jeśli jest p am ięcią „dotkliw ą”, zaśw iadczającą raczej o utracie i „nie­

osiągalnej całości” 11 n iż o jakiejkolw iek pełni. Poeta zdaje się naw et waloryzować dośw iadczenia negatyw ne, odciskające się jako niew ym azyw alna trau m a, w zbra­

n iając się p rze d iluzją reparacji. Isto tn e w tym kontekście w ydaje się naw iązanie (w w ierszu „To jednak co t r w a . do h y m n u Andenken, w któ ry m H ö ld erlin w ska­

zuje na szczególną rolę poety jako tego, kto „ustan aw ia” rzeczywistość i zapew nia jej trw anie w łaśnie dzięki w sp o m in an iu i u p am iętn ian iu .

Z drugiej jed n ak strony, im peratyw p am iętan ia staje się p rzekleństw em dla żyjącego, k tó rem u jawi się jako siła opresyw na wobec ciała, zagrażająca psychofi­

zycznej integralności Ja. Z am ien ia się w k ońcu w poczucie winy, zdrady, zaparcia się zm arłego. Ta am biw alencja tow arzyszy poecie od najw cześniejszych w ierszy z tom ów Niepokój i Czerwona rękawiczka (jak choćby Maska czy Do umarłego) aż po

„późną” tw órczość12: „ja poeta - pasterz życia / zostałem pasterzem u m a r ł y c h //

Zbyt długo p asłem się na łąkach / W aszych cm en tarzy U m arli / odejdźcie zostaw ­ cie m n i e / w s p o k o ju / / to jest spraw a m iędzy żyw ym i” (B udzik, P4, s. 145).

D la zm arłych zaś „zam knięcie w p am ięc i” oznacza fizyczne w ręcz, p rzy m u so ­ we przyw iązanie do życia, niem ożliw ość ostatecznego odejścia i rozpłynięcia się w nicości, konieczność przebyw ania w g ranicznej, chw iejnej ontologicznie pustce pełnej śladów: „U m arli zaludniają moje życie. Zaczynają żyć życiem bujn y m w k raj­

obrazie m ojej pam ięci. [...] Czy m am pisać księgę um arłych? Czy nie lepiej p o ­ grzebać i odejść w przyszłość?” [Tożsamość (wspomnienie o Karolu Ruryluku), Pr3, s. 78-79]. D ochodzim y tu do zasadniczej, jak sądzę, sprzeczności rządzącej skom ­ plikow aną w izją kreow anych przez Różewicza „zaświatów ” i n iejednoznaczną ko n ­ cepcją poezji żałoby. Z jednej strony bowiem : „P isanie w spom nienia o U m arłym to dla m nie praw ie zawsze w alka z czasem i ze śm iercią. To próba przyw ołania U m arłego. [...] Przy pom ocy słowa w skrzesić Z m arłego. Zaw rócić go, w ydrzeć k ra ­ inie U m arłych. [...] Czy żyją tylko ta k długo, jak ich obraz w naszej pam ięci?

O braz w idom y i cielesny” (.Zamknięcie, Pr3, s. 95-97). Z drugiej zaś: „Coraz czę­

11 T. K unz Strategie negatywne w poezji Tadeusza Różewicza. Od poetyki tekstu do poetyki lektury, U niversitas, K raków 2005, s. 225.

12 W szkicu „ ...Zraniony poeta” (pamięci M. Jastruna) pisze Różewicz: „Często mówię do siebie: skończ! Skończ z tym i n ap isam i n a g ro b n y m i... uciekaj od tego rosnącego c m e n tarz a... ale w tedy przy p o m in am sobie słowa Jastru n a: «Jeśli jeszcze pam iętasz, zap isz ... niech nie w szystko w tym k raju p rzep ad a» ... siadam do «warsztatu»

zb u ntow any i zły ... zaczynam wodzić ręką z d ługopisem po p ap ierze” (Pr3, s. 386).

(6)

ściej w spom inam um arłych, a przecież pisząc o um arłych czynię to opornie. C hcia­

łem ich pogrzebać i pożegnać w p o ezji” (Tożsamość..., Pr3, s. 78).

Różewicz św iadom jest niekonkluzyw ności swej eschatologicznej i m etapoetyc- kiej refleksji: „Piszę piętrząc sprzeczności. I tylko to m ogę m u ofiarow ać” (Pr3, s. 12), stw ierdza w szkicu „Zostanie po mnie pusty pokój”, pośw ięconym p am ięci L eopolda Staffa. W ew nętrznie sprzeczna wizja „tam tej stro n y ”, w yłaniająca się z w spom nieniow ych i funeralnych utw orów poety, co trafnie zauważa M aria Janion, przejaw ia się już na poziom ie ich ukształtow ania językowego, w ch arakterystycz­

nej k o n stru k cji frazy, stanow iącej „zapow iedź w yznania w iary i dokończenie w po ­ staci w yznania niew iary ” 13:

Teraz kiedy piszę te siowa spokojne uw ażne oczy M atk i spoczywają na m nie. P atrzy na m nie z „tam tego św iata” z tam tej strony w k tórą ja nie w ierzę. (Teras, Ni, s. 10).

C hciałabym pozw olić w p e in i w ybrzm ieć te m u paradoksow i. P odkreślić, że Różewiczowska poezja żaioby sytuuje się gdzieś pom iędzy „nie w ierzę” a „p ró b u ­ ję zrozum ieć” . Sądzę, iż nie w arto starać się za w szelką cenę doprow adzać do k o n ­ k lu z ji i n arzucać jednoznaczną in te rp re tac ję w szystkim tym niekonsekw encjom . N ależy raczej zaakceptow ać obydwa b ie g u n y p iętrzo n y ch przez Różewicza anty­

tez i podjąć próbę w yartykułow ania niuansów ta k niepojętej i notorycznie am b i­

w alentnej tanatologicznej koncepcji.

Z ródiem owych sprzeczności w ydaje się Różewiczowska refleksja n a d „wyga­

saniem A b so lu tu ”, którego sk u tk iem jest śm ierteln a erozja języka i poezji. Poeta

„pisze bez przerw y o śm ierci poezji, co jest o d pow iednikiem tego, że pisze bez przerw y o śm ierci Boga; istnieje dla niego jakaś odpow iedniość m iędzy poezją i Bo­

g iem ” 14. Jego fu n eraln a refleksja krąży m iędzy siowem a ciaiem ; utożsam iając to, co w ydaw ałoby się niem ożliw e do połączenia, kiadzie zn ak i rów ności m iędzy b io ­ logią, psychologią i sem iotyką. P iynnie przem ieszcza się m iędzy różnym i „wymia­

ram i śm ierci” : od pojętej w sposób dosiowny śm ierci biologicznej, obum arcia i roz­

k ła d u m a terii, poprzez śm ierć duszy, św iadom ości i p am ięci, siowa i sztuki, aż po zan ik sacrum.

Z asadnicze pytan ie, jakie zdaje się staw iać poeta, brzm i: czy poezja, która „jest m artw a, [...] jest śm ie rte ln a ” (Pr3, s. 163), m oże w jakikolw iek sposób ocalać czy utrw alać? Jak siowo, pozbaw ione m etafizycznego fu n d am en tu , nietrw ałe i bezradne

13 M. Jan io n To co trwa, „Twórczość” 2000 n r 5, s. 151.

14 Tejże N adm iar bólu, w: Żyjąc tracimy życie. Niepokojące tematy egzystencji, W.A.B., W arszaw a 2001, s. 195.

O d kilk u m iesięcy mój Przyjaciel K ornel F ilipow icz jest na tam tym świecie a ja ciągle przebyw am na tym

Rozmoioa z Przyjacielem (P3, s. 295)

(7)

wobec ro zp ad u , m ogłoby uw ieczniać i zapew niać nieśm iertelność? Czy m oże jest ono tylko śladem p rzypom inającym o utracie, w którym daje o sobie znać i chroni się to, co nieobecne? Jedyną fu nkcją poezji żałoby byłoby wówczas n ie p o d atn e na łatw e pocieszenie „czuw anie przy śm ierci” 15, obrona jej n ieredukow alności i nie- pojętości, „ściganie uciekających w n iebyt cieni lub stanie na straży pustego m ie j­

sca, które zostało przez owe cienie naznaczone”16.

Jak pisać w o b um ierającym języku o u m ie ra n iu człowieka? Skoro p isan ie p o ­ ezji żałobnej skazane jest na klęskę (w sensie niem ożliw ości „w skrzeszenia Z m ar­

łego przy pom ocy słow a”), to czy n ie u ch ro n n ie oznaczać m usi ono klęskę jeszcze dotkliw szą, którą byłoby „dodaw anie do jednej śm ierci drugiej śm ierci, [...] do ­ św iadczenie śm ierci podw ójnej” 17? Jak więc w ynaleźć język i sposób re p re z e n ta ­ cji, które, nie tyle że zapew niałyby człowiekowi jakąkolw iek form ę nieśm iertelności, ile ocalałyby sam fakt śm ierci przed estetyzacją i fetyszyzacją poprzez sprow adzenie do literackiego „toposu” czy „tem a tu ” . Byłby to projekt poezji, która, p aradoksalnie rzecz ujm ując, zapew niałaby n ieśm iertelność samej śm ierci jako w ydarzenia n ie­

w yobrażalnego i niew yrażalnego, niełatw o dającego się zasym ilow ać w p o rządku form kulturow ej organizacji dośw iadczenia. P rojekt języka, k tó ry n ie staw ałby się tylko dalszym ciągiem śm iertelnej an ih ila cji - an ih ilacją poprzez przedstaw ienie.

Kwestia stosowności, praw a do przekroczenia za pom ocą słowa i obrazu pewnej nieprzekraczalnej granicy oraz uw ikłania w konw encje, figuralizujące i estetyzu- jące p ry m arn ie am orficzną i asem antyczną, n ielu d zk ą rzeczywistość, stanow i new ­ ralgiczny p u n k t fu neralnej poezji Różewicza.

Jednym z najbardziej poruszających w ątków Dziennika gliwickiego, którego frag­

m en ty um ieścił poeta w tom ie M atka odchodzi, jest scena czytania w ierszy u m ie ra­

jącej kobiecie przez syna-poetę: „C hciałem przeczytać m atce kilka wierszy, ale zasypia; jest osłabiona. Z resztą te w iersze b rzm iały ta k obco - d aleko” (M, s. 108).

Jest w tym jakaś fu n d a m e n ta ln a niestosow ność, naw et okrucieństw o, którego sam poeta jest doskonale świadom . M yśl o nieakceptow alnej nieprzystaw alności sztu ­ ki wobec cierp ien ia i poczucie w iny za „suche oczy p oety”, niew zruszenie cyzelu­

jącego form ę swoich „trenów ”, to jeden z najw ażniejszych, persew eracyjnych w ąt­

ków to m u . Scena ta p o w tarza się w w ierszu *** (Ukryłem tw arz w dłoniach...) p am ięci H elm u ta K ajzara: „przyniosłem m u w iersz / czytałem głos m n ie zawodził / on u m arł / a ja przeżyłem już 22310 d n i / słow nie dw ad z ieścia d w a ty siące / trzy-

stadziesięć” (P3, s. 205).

D ru g im zasadniczym pro b lem em jest w pisana w żałobne teksty poety, apore- tyczna w izja „tam tej stro n y ” oraz granicy m iędzy św iatam i żywych i zm arłych.

W poetyckim szkicu Znałem boga poezji, w pisanym w esej „Zostanie po mnie pusty

15 E. Rew ers Pustka i form a, „Teksty D ru g ie ” 2002 n r 2/3, s. 311.

16 T. Ż ukow ski Non omnis moriar?, „Res P ublica N ow a” 2000 n r 5, s. 69.

17 A. Skrendo Tadeusz R óżewicz i granice literatury. Poetyka i etyka transgresji, U niversitas, K raków 2002, s. 150.

(8)

pokój”, „druga stro n a ” jawi się jako najgłębsza, skam ien iała cisza, w ielkie N ic.

Podobnie w w ierszu Rozm owa z Przyjacielem czy w Kartkach wydartych z dziennika:

„Coraz więcej p rzechodzi na «tam ten świat». A p otem będzie w ielkie uspokojenie.

N ic. A ni zbaw ienia, ani p o tę p ien ia, an i Sądu O statecznego, an i piekła, ani nieba, an i w ędrów ki dusz. W spaniałe nic, które dzień za d n ie m zbliża się do m n ie ” (Pr3, s. 350).

Różewiczow skie „N ic” to czasem N ic „konstruktyw ne i afirm ujące, [...] d yna­

m iczne i działające” (Nic, czyli wszystko, Pr3, s. 183), fałszywy su b sty tu t nicestw ie- jącej rzeczyw istości, zapychający ontyczną pustkę. Z drugiej strony, „N ic” Róże­

wicza to w łaśnie brak. To zawsze „M iejsce po czym ś” [Zamek na lodzie (Notatka z lutego 1962 roku), Pr3, s. 174]ls. Reakcją na d ojm ujący „brak rzeczyw istości”19, nieobecność g ru n tu i w ertykalnego w ym iaru świata jest trau m a, poczucie „wydrą­

że n ia ” i „dotkliw a p am ięć”20 poety, broniącego p u stk i jako p u stk i, w zbraniające­

go się p rze d łatw ym p ocieszeniem i pospieszną restytucją zdew aluow anych w arto­

ści. Zbyt szybkie zabliźnienie rany i zapom nienie o utracie byłyby dla niego sednem etycznego n ih ilizm u .

„N ic” p o śm iertn e okazuje się zaś ro dzajem pustej p rze strzen i m ilczenia i bez­

ru c h u , jak w w ierszu Drzwi: „uchylają się / w ośw ietlonym krajobrazie / trzecie drzw i / a za n im i we m gle / w głębi / / trochę w lewo / albo w środku / / w idzę / N ic ” (M, s. 63). N iezw ykle istotny, ze w zględu na kon tek st to m u M atka odchodzi i w pisaną w eń eschatologiczną wizj ę, wydaj e się fakt, iż w iersz ten, istniej ący w czte­

rech w ersjach z różnym i zakończeniam i, przepisał poeta, raz jeszcze je zm ien ia­

jąc21. D zięki w yrazistszem u w y odrębnieniu i substan cjalizacji „N ic” przez nową delim itację te k stu i podk reślen ie w ielką literą oraz użyciu skład n i zdan ia tw ier­

dzącego w raz z nietypow ym w języku polskim pojedynczym przeczeniem , dwie o sta tn ie strofoidy, będące d otąd św iadectw em „udarem nionego ak tu p e rc e p c ji”

111 Esej ten m a szczególne znaczenie dla Różew iczow skiej refleksji nad kulturow ym i m oralnym kryzysem now oczesności o raz paralelnej inw encji w poszukiw aniu adekw atnych form rep re zen tacji dla dośw iadczeń niew yrażalnych

i nieprzedstaw ialnych. M edytacja nad granicznym (m iędzy bytem a niebytem ) statusem p u stk i oraz relacją p u stk i i form y pow tarza się w w ierszu „Bocca della Verita” i w Kartkach wydartych z „dziennika g liw ic k ie g o „Świat zew nętrzny, natura;

to w szystko tylko otacza w nętrze, które jest puste. Ale ta p u stk a m a swoją postać - w ystępuje jakby pod postacią głodu, p ra g n ie n ia , oczekiw ania. Jest to ciągłe oczekiw anie, od lat. Czy jest pokarm , który w reszcie n a k arm i głód człowieka naszego czasu?” (Pr3, s. 317).

19 A. Skrendo Niewczesna poezja Różewicza, „K w artaln ik A rtystyczny” 2006 n r 2, s. 118.

20 T. K unz Strategie negatywne..., s. 225.

21 Tam że, s. 198-199. W P2 m am y znów w ersję zn an ą z Twarzy: „trochę w lewo / albo w środku / / nic / nie w idzę” (s. 324), sem antycznie n ajdalszą od w a rian tu z tom u M atka odchodzi.

(9)

stają się „w iaśnie jego zapisem , zapisem jakiegoś niezw ykłego w id ze n ia”22 czegoś, czego nie m a / co nie jest.

Tytuiow e drzw i to zarazem jedna z Różew iczow skich figur przejścia. W tę li- m in a ln ą sym bolikę w pisują się rów nież m otyw y m ostu, b ram y (wiersz brama) czy w rót, jak w przejm ującym w ierszu Wrota śmierci (pamięci Henryka Bereski). Są to jed n ak zazwyczaj figury zanegow ane, pozbaw ione sym bolicznego znaczenia w sku­

tek u tra ty zw iązku z rytuaiem . Przejście n ie oznacza już an i zm iany sta tu su onto- logicznego tego, kto go dośw iadcza, an i d ostępu do w ym iaru transcendentnego, do czegoś rad y k aln ie innego. „Przejście fizyczne” nie staje się „przejściem d u ch o ­ w ym ”23. Tytuiow e Wrota śmierci nie desygnują jednoznacznie określonej i pew nie um iejscow ionej ontycznej granicy. C iągiym b olesnym p rze cisk a n ie m się przez niew idoczne drzw i okazuje się życie, śm ierć bow iem im m an e n tn ie się w n im za­

wiera:

S pośród dw u rozróżnianych przez A nto n in ę Lubaszew ską poetyk tekstów ża­

łobnych, pisanych „przeciw śm ierci te k stu ” lub ku „śm ierci te k s tu ”, w szkicu tym in te resu je m n ie owa druga strateg ia24. „Śm ierć te k s tu ” ro zu m iem tu jako proces, w którym tekst staje się ekw iw alentem śm iertelnego „procesu z a n i k a n i a ”.

C elem p isan ia jest, parad o k saln ie, dążenie do „absolutnej ciszy g raficzn ej”, stąd elim inacja czasow nika (środka d ynam izacji utw oru), zniw elow anie m etafory, frag- m e n tary za cja, za m ilk n ięc ia i p rze m ilc ze n ia. C hcąc „opow iedzieć śm ierć przez

22 A. Skrendo Tadeusz R óżew icz..., s. 138.

23 Zob. A. van G en n ep Obrzędy przejścia. Systematyczne studium ceremonii, przei. B. Biały, w stęp ]. T okarska-B akir, PIW, W arszaw a 2006, rozdz.

Przejście fizyczne.

24 Poetyka, w której „śm ierć w tekście jest przeciw śm ierci tek s tu ”, w przy p ad k u utw orów pośw ięconych zm arłym pisarzom i poetom , realizuje się jako d y nam izacja i w ew nętrzne zdialogizow anie tek stu poprzez pisanie cytatam i, aluzjam i

i parafrazam i ich utworów. Jego zadaniem jest „dopełnić niejako dzieło z m arłego”, staje się on nie tylko w yrazem żałoby, ale także próbą zachow ania żywej pam ięci oraz „ in te rp re tac ją czyjegoś sposobu istn ie n ia, istn ie n ia przez tw órczość” (A.

L ubaszew ska Śmierć w tekście - przeciw śmierci tekstu, „R uch L ite rac k i” 1996 n r 5, s. 588, 586, 577). Poetyka w ielow arstw ow ego in te rtek stu a ln e g o d ialogu jest ch arak tery sty czn a także dla funeraln y ch utw orów Różewicza; najbardziej reprezentatyw ne w ydają się tu w iersze „Der Tod ist ein Meister aus Deutschland”

(pamięci Paula Celana) i Elegia (pamięci Cz.M .).

[...]

W rota śm ierci

Z agadka ich k o n stru k cji

polega na tym że tych w rót nie ma ale rów nocześnie są

szeroko otw arte dla w szystkich

są tak ciasne

że człow iek przeciska się przez nie w pocie czoła w krwawym tru d zie całym i latam i piszcząc albo rycząc ze strach u

(P 4 , s. 384)

(10)

w ielkie N ic te k s tu ”25, red u k u je się go do białej plam y, pustej k a rtk i p ap ieru . O b­

raz śm ierci staje się śm iercią obrazu, jak w w ierszu *** Pamięci Konstantego P uzy­

ny26. Światła m iędzy w ersam i m ają tu sem antyczny sta tu s rów ny sam ym w ersom , a naw et zaczynają dom inow ać, stopniow a redukcja słow nika prow adzi zaś do ta u ­ tologii, całkow itego obum arcia języka i sensu: „więc to już / w szystko / m am o / / ta k s y n k u / to już w s z y s tk o // a więc tylko t y l e / / tylko t y l e / / więc to jest całe życie / / ta k całe życie” (P3, s. 259). „Śm ierć te k stu ” w żałobnych utw orach Różewicza w ydaje się odpow iadać specyficznem u sposobowi dośw iadczania śm iertelności jako ro zp ad u , „przesypyw ania”, erozji.

„Śm ierć w te k śc ie ” zaś, to n ie tyle „ te m a t” czy „m otyw ” u tw oru, co raczej w pisane w te k st, uw ew n ętrzn io n e, lecz niew yrażalne i n ie p rz e d sta w ia ln e b ez p o ­ średnio m ilczenie, nieobecność, brak . Choć śm ierć jest czystą negatyw nością i n ie ­ określonością, „kresem dośw iadczenia i niem ożliw ością jakiegokolw iek o b ra z u ”, d aje się uchw ycić w yłącznie p o d p o stacią u o b ec n ia jąc y ch i k o n k rety z u jąc y ch p rzed staw ień . O kazuje się je d n ak „obrazem n a jb ard zie j p u sty m , gdyż p rze szk o ­ da, jaka o ddziela n as od jego p rz e d m io tu , jest n iem ożliw a do p o k o n a n ia ”27, n a j­

bard ziej definityw na ze w szystkich. Śm ierć rep rezentow ana jest więc zawsze p rzez

„coś in n e g o ”, ów słow ny czy obrazow y su b sty tu t tylko otacza w ew nętrzną p ró ż ­ nię, gdyż „m yśl o śm ierci jest p o z a, to znaczy n ie m oże być zajęta przez śm ierć sa m ą”28. Co z n a m ie n n e, Różewicz rzadko odw ołuje się do jej p erso n ifik u jący c h figur, n a jb ard zie j trad y cy jn y ch dla ta n aty c zn e j sym boliki, k tó ra „an tro p o m o rfi- zu je to, co nieczłow iecze”29. K ierow any „im p eraty w em w yrażenia czystej nega-

25 Tam że, s. 581, 580, 579.

26 Z a n ik jest w tym p rzy p ad k u dosłowny; porów nując pokreślony ręk o p is i w arian t d ru kow any zaobserwow ać m ożna proces konsekw entnej red u k cji środków wyrazu, ekspansję bieli pustej kartki. Zob. Pt, s. 18-19.

27 M .-J. Lefebve L’image fascinante et le surréel, cyt. za: M. G u io m ar Zasady estetyki śmierci, przeł. T. Sw oboda, w: Wymiary śmierci, wyb. i w stęp S. R osiek, stow o/obraz tery to ria, G d ań sk 2002, s. 82.

28 A. L ubaszew ska Śmierć w tekście..., s. 579.

29 Z. M ikotejko Kilka słów u umarłej, w: tegoż Śmierć i tekst. Sytuacja ostateczna w perspektywie słowa, stow o/obraz terytoria, G d ań sk 2001, s. 15. W yjątkow y jest pod tym w zględem w iersz „D er Tod ist ein M eister...”, w którym szczególne znaczenie ma dw ojaki sposób personifikow ania śm ierci: jako figury „żeńskiej” („piękna

N iezn ajo m a”) o raz „m ęsk iej” („ein M eister”). L a mort, sam obójcza śm ierć C elana w w odach Sekwany, to perso n ifik acja śm ierci niepozbaw iającej człow ieka tw arzy i im ien ia, nie odartej z tajem n icy inty m n eg o spotkania. D o fan tazm atu W ielkiej M atk i naw iązuje poeta m eto n im iczn ą frazą: „otw arte tono / rzeki / śm ierci zap o m n ien ia ” (P3, s. 271). Der Tod oznacza zaś zdeh u m an izo w an ą, m asową śm ierć w obozach zagłady. N iep rzed staw ialn e tab u Szoa jest tylko sugerow ane przez alegorię „m istrza z N iem iec” z C elanow skiej Todesfuge (to podw ójna m ediatyzacja, uw ypuklająca niem ożność b ezpośredniego p rzedstaw iania). Ja k tw ierdzi Jean-L uc Nancy, Z agłada jest tym w ydarzeniem w h isto rii Z achodu i jego kultury, po którym

(11)

tyw ności”30, a u to r Pomników tw orzy raczej form y odw rócone, p u ste , podw ójnie zaprzeczone. Je d n ą z ta k ic h „negatyw nych stra te g ii” re p re z e n ta c ji w ydaje się m otyw „m ilczącego z ia rn a ” i „wiersza w ew nętrznego” .

U m ie ra n ie b lisk ic h dośw iadczane jest przez poetę jako ubyw anie b y tu , o n ­ tyczne słab n ięcie rzeczyw istości. P o śm ie rtn e „N ic” jest siłą drążącą, rozb ijającą byt n ie jak o od środka: „O bszar, na k tó ry m żyję, zm niejsza się nie tylko o m ija ją ­ ce la ta m ojego życia, ale o tw arze tych, k tó rzy odchodzą. O d ch o d zili n ajp ierw pow oli, pojedynczo, ociągając się, p o te m coraz szybciej, lic zn iej, praw ie g ro m ad ­ nie. C zasem zdaje m i się, że pły n ę na krze. K ra p ły n ie i jej pow ierzch n ia pęka, zm niejsza się” [Tożsamość (wspomnienie o K aroluK ury luku), P r3, s. 78]. D ośw iad ­ czenie to p rze k ład a się na użycie „narracyjnego a rc h ety p u śm ie rc i”, „jednej z an ­ tro p o lo g iczn y ch s tru k tu r w yobraźni, konsty tu o w an y ch przez obraz za ła m an ia, ro zd a rc ia, [...] w yrw ania, sep aracji, p o żeg n an ia, o d jazd u , zn ik n ięc ia , p rzejścia, o d d a le n ia ...” . W te n sposób śm ierć jako te m a t zaczyna p rze k ład a ć się na „jedną ze s tr u k tu r se m io -n arra cy jn y ch ”, polegających na rozp ad zie syntaktycznej i lo ­ g iczn ej k o h e re n c ji te k s tu w sk u te k d y sju n k c ji z w ią zk u m ię d z y „ p o d m io te m P i o b ie k tem O, k tó ry m jest życie”31. N a p oziom ie poetyckiego obrazow ania jej ekw iw alentem stają się zaś m otyw y u traty , ro z p a d u i erozji: „C zuję się zm ęczo­

ny. O sypuje się bez przerw y. Coś się osypuje, s p a d a ” (M, s. 99), n o tu je Różew icz w D zienniku gliwickim, p isa n y m p odczas choroby i u m ie ra n ia m a tk i. P odobnie w Przesypywaniu'.

„N ic” nie jest już radykalną antytezą „czegoś”, w ydaje się raczej destruktyw ną siłą, stale obecną w ew nątrz rzeczyw istości. D ochodzi m iędzy n im i do ciągłej osm o­

zy, „śm ierć nie jest już granicą, która w ieńczy intensyw ne życie; śm ierć jest we­

w n ętrzną p różnią, k tóra rozrzedza gęstość staw ania się, m eontycznym sk ła d n i­

fig u raln a rep rez en tac ja śm ierci z perspektyw y życia, p ojęta jako hypotyposis, totalna i przesycona sobą „obecność u o b ecn io n a”, nie jest już możliwa. „Śm ierć, jako niezaw łaszczalna w łasność istn ie n ia , które nazyw am y skończonym w sensie pełni, w swojej jedności i n ien aru szaln o ści lub nieofiarow alności, w swoim byciu-w - świecie, została «skradziona». [...] Spraw ia to, by tak rzec, że nie może wkroczyć do opow ieści życia, którego byłaby dojściem - tzn. w yjściem i w ejściem , o tw arciem ”.

Zob. tego i Zakasana reprezentacja, przeł. A. D ziadek, „Teksty D ru g ie ” 2004 n r 5.

30 T. K unz Strategie negatywne..., s. 117.

31 A. Lubaszew ska Śmierć w tekście..., s. 579, 577-578.

Ten szelest

przesypyw anie się życia ze św iata pełnego rzeczy do śm ierci

(P 3 , s. 158)

(12)

k iem uszczuplającym ontyczną substancję życia”32. Życie jest zaś w p ośm iertnej pu stce n ad al obecne jako ślad.

W tym m iejscu należałoby doprecyzować ro zu m ien ie kateg o rii p u stk i i formy, ja k im i się tu ta j posługuję. F orm ę określam więc, za Ewą Rew ers, jako „wkiad u m ysiu do poznaw anego przed m io tu . D zięki form ie um ysi w te n i tylko te n spo­

sób m oże postrzegać i pojm ow ać dane dośw iadczenie. Przeciw ieństw em ta k ro zu ­ m ianej form y czyni się zatem dośw iadczenie”33. Przez pojęcie p u stk i ro zum iem coś ontologicznie niedookreślonego, m iejsce g raniczne m iędzy byciem a nieby- ciem . O dw oiuję się tu do P latona, k tóry p u stk ę określai jako „m iejsce n iezn isz­

cz aln e”, n iezróżnicow ane podioże, któ re „ofiarow uje pobyt u siebie w szystkim przed m io to m , któ re się ro d zą”, a zatem sam o „nie pow inno posiadać żadnej for­

m y34. Tak ro zu m ian a p u stk a jest zatem am orficzna i niew idzialna - a w konse­

kw encji - niew yobrażalna i niew yrażalna. D o tej trad y c ji myślowej zdaje się n a ­ w iązywać E m m an u el Levinas, pisząc:

W yobraźm y sobie pow rót do nicości w szystkich rzeczy, jestestw i osób. C zy nap o tk am y wówczas czystą nicość? Po tej im aginacyjnej d e stru k cji w szelkich rzeczy pozostaje nie tyle coś, co fakt, że „jest” - il y a. N ieobecność w szelkich rzeczy pow raca jako pewna obecność: jako m iejsce, gdzie w szystko się pogrążyło, jako gęstość atm osfery, jako p ełnia p u stk i lub jako p o m ru k ciszy. Po owej d estru k cji rzeczy i jestestw jest „pole sit” is tn ie ­ nia, pole bezosobowe. [...] Istn ien ie, które pow raca n iezależnie od negacji, poprzez którą by się je odrzucało. „II y a ” jako nieusuw alność czystego istn ie n ia.35

Levinas rozważa m ożliwość „bycia bez nicości, nie pozostaw iającego żadnych wyjść, nie pozw alającego na w ym knięcie się m u ”36, gdy śm ierć oznacza wyzucie z ciele­

sności i podm iotow ości, rozpłynięcie w czystym , niezróżnicow anym istn ien iu , nie m oże być jed n ak zupeinym unicestw ieniem bytu.

„N ic” nie oznacza więc nicości, lecz raczej p u ste „m iejsce po czym ś”, brak,

„dotkliw y ślad n ieobecności”, który, „niczym p iętno, czy nie zabliźniaj ąca się rana niep rzerw an ie w ym usza na sobie uwagę, pozostaw ia diugotrw aie sk u tk i - p a ra ­ doksalnie św iadcząc w te n sposób o uporczyw ości istn ien ia tego, co nie istn ieje” 37, co p rzem inęło i nie jest już uchw ytne w potocznym dośw iadczeniu, lecz pozostaje

32 V. Jan k elev itch „Quoddite” jest niezniszczalna. Nieodwołalność nieodwracalności, przei. M. Jastrzębiec-M osakow ski, w: Wymiary śmierci, s. 344-345.

33 E. Rew ers Pustka i fo rm a ..., s. 309.

34 P lato n Timajos 52b, 50e, w: tegoż Timajos. Kritias albo A tlantyk, przeł. i oprać.

P. Siwek, PW N , W arszaw a 1986.

3- E. L evinas Czas i to, co inne, przei. J. M igasiński, KR, W arszaw a 1999, s. 29-30.

36 Tam że, s. 33.

37 R. Nycz, „Tajemnica okaleczonej poezji”. Trzy glosy do twórczości Tadeusza Różewicza, w: Zobaczyć poetę, red. E. G u d e rian -C zap liń sk a, E. K alem ba-K asprzak, W iS, P oznań

1993, s. 107.

(13)

w zadziw iający sposób niezniszczalne. Z m a rli są p arad o k saln ie obecni jako n ie ­ obecność, trw ają w języku żywych, ale jako cisza, w p am ięci - jako m ilczące tw a­

rze. Ich status ontologiczny jest niem ożliw y do sprecyzow ania, nie m ożna o n ich pow iedzieć, że istnieją, n ie m ożna jednak rów nocześnie stw ierdzić ich n ieodw ra­

calnego zniknięcia. „C ień”, pojaw iający się w w ierszu *** (Przedzierałem się przez ten sen...), (n ie)istnieje ani we śnie, an i na jawie, to „«coś» w ielorako chw iejnego, coś um iejscow ionego na g ranicy - a naw et będącego sam ą granicą, nazw ą na jej doznanie. [...] to jakby odciśnięty ślad b y tu w niebycie, k rąg na pow ierzchni n ic o ­ ś c i...”38. „N ic” jako „m iejsce po czym ś” zachow uje pozostałość „czegoś” :

p u sty pokój pusty?

przecież ja w nim jestem jestem piszę

w słuchuję się w ciszę odchodzisz

odeszłaś

na poduszce w głębienie po głowie

w ypełnia w ygładza czas39

W edług L evinasa ślad jest czym ś spoza p o rzą d k u rzeczyw istości, zakłóca jej te m p o raln ą i ontyczną hom ogeniczność. „Kto zostaw ia ślady zacierając ślady, nie chce przez to ostatnie niczego pow iedzieć ani zdziałać. Z burzył p orządek w spo­

sób nie dający się napraw ić. Jest absolutnie przeszły. Bycie w postaci zostawiania- śładu to p rze m ija n ie, w yruszanie, odryw anie się”40. Ślepy i nieczytelny, ślad nie jest an i znakiem (semeion), szyfrem pozostaw ionym do zdekodow ania, ani też wy­

raźnym m a teria ln y m odciskiem (typos) źródłow ego bytu. To raczej niewym azy- w alna, lecz z tru d e m identyfikow alna resztka (ichnos), w której nieobecność zy­

skuje przew agę n a d obecnością. Ślad bycia to „coś niezniszczalnego”41, co pozostaje po egzystencji i czego śm ierć nie m oże całkow icie wymazać.

Ś m ierć niszczy całość isto ty żyjącej, lecz nie może unicestw ić faktu, że się żyto; śm ierć obraca w proch i pyt psychosom atyczną a rch ite k tu rę człow ieka, lecz quoddite życia p rz e ­ żytego w ciąż trw a w tych ru in ach ; wszystko, co należy do n a tu ry bytu, jest zniszczalne, to znaczy na różne sposoby w ystaw ia ten byt na rozkład, na rozpad, na dekom pozycję: jedy­

38 A. Skrendo Tadeusz R óżew icz..., s. 151.

39 T. Różew icz *** (pustypokój...), „Twórczość” 1993 n r 11, s. 4.

40 E. L evinas Ślad innego, przeł. B. B aran, w: Filozofia dialogu, w ybór i oprać. B. B aran, Z nak, K raków 1991, s. 227.

41 V. Jan k elev itch „Quoddite” jest niezniszczalna..., s. 352.

(14)

nie owo n iew idzialne, nien am acaln e, proste i m etafizyczne je-ne-sais-quoi, które nazyw a­

m y tu quoddité, um yka un icestw ien iu .42

Ślady te, osadzając się w p am ięci i św iadom ości żyjących, zm ieniają ich p rzestrzeń m e n taln ą w p rze strzeń p o śm iertn ą, w której u m a rli nie tyle b ie rn ie trw ają jako statyczne, zreifikow ane obrazy, ale wręcz „żyją” . Przysługują im a try b u ty obecno­

ści i w italności: „U m arli są ciągle ze m ną. W idzę ich żywych. W ykonują jakiś gest, ich tw arze... [...]. Są ta k obecni jak żyjący. Lecz łączy m n ie z n im i coś silniejszego n iż z żywymi. Śm ierć. Z am knięci w m ojej p am ięc i” (Kartki wydarte z „dziennika gliwickiego”, Pr3, s. 317).

Choć stanow ią niezbyw alny elem ent świata żywych, u m a rli m ilczą. Z dolni są do w ykonyw ania ruchów i gestów, ich tw arze pozostają w yraziste i w yrażające, lecz

„życie”, które prow adzą w p rze strzen i pam ięci, jest życiem bezgłośnym . K om uni­

kacja z n im i jest zawsze kom unikacją pozorną, m onologiem lub prozopopeją: „przy­

siadam na ławce, rozm aw iam ze Staffem i Przybosiem . U m arli m ilczą, a ja im opo­

w iadam , co się ze m ną działo od czasu, kiedy odeszli [...]. Staff się u śm iec h a...

p am iętam te n uśm iech, jakiś m łodzieńczy, a naw et «łobuzerski». P am iętam ten u ś m ie c h ...” (Gawęda o Staffie, Tuwimie i różach..., Pr3, s. 52-53).

W p oezji Różew icza koncepcję n ie b y tu i ubyw ania jako uw ew nętrznionych i n ieusuw alnie obecnych składników b y tu ilu stru je rów nież m otyw „m ilczącego z ia rn a ” : „Och jak kiełk u je jak rośnie we m nie / m ilczące ziarno / um arłych owo­

c ó w / idzie do ś w ia tła /p rz e b ija ślepą g lin ę /m o je g o c i a ł a / przełam uje zdrew nia­

ły język” (R ów nina, P I , s. 364). Jest to szokująca wizja grobu, któ ry m staje się żywe lu d zk ie ciało; jedna z Różew iczow skich w izji „zaśw iata”: „szła do m n ie m a t­

ka / N ie bój się jesteś w ziem i m ów iłem / n ik t ci już krzyw dy nie zrobi nie zran i n ie d o tknie [ . . . ] / j e s t e ś w e m n i e n ik t cię nie d o tknie / n ie poniży nie z ra n i” (M, s. 69, podkr. m oje - H.M ).

Jako zinterioryzow any „ p u s ty signifiant funk cjo n u jący bez fenom enalnego p o d ­ m iotu, [...] obecność, która odsyła do nieobecności”43, zm arli istnieją w ciele i świa­

dom ości człow ieka, d e z in te g ru jąc go, um ieszczając na g ran ic y m ięd zy życiem a śm iercią. Są źródłem bolesnej, rozdzierającej niczym cierń, pam ięci: „ja dół p e­

łen w spom nień / a jedne leżą na d ru g ic h ” (P I, s. 280), „Ja dom ek dla u m a rły c h / znaleźli tu swoje / ostatnie sch ro n ie n ie” (P2, s. 209). Śm ierć to in te g raln y skład­

n ik życia, nieusuw alna p u stk a w ew nątrz pełni: „śm ierć we m nie żywym / drążyła k o ry ta rz e /k rz y c z a ła we m n i e / jak opuszczona ja s k in ia /p e łn a kości” (P3, s. 244).

Tekstowym ekw iw alentem uw ew nętrznionego b ra k u jest „rozbita i naznaczona raną m ilczenia w ypow iedź”44 skryw ająca niew ym aw ialne: „K iedy n a mój w ie r s z /p a d a

42 Tamże.

43 L.-V. T h o m as Trup. Od biologii do antropologii, przeł. K. Kocjan, W ydaw nictw o Ł ódzkie, Ł ódź 1991, s. 43.

44 T. Żukow ski Zagłada a język poetycki Tadeusza Różewicza, w: Literatura polska wobec Zagłady, red. A. Brodzka-W ald, D. K raw czyńska, J. Leociak, Z iH , W arszaw a 2000, s. 150.

(15)

światło / w idzę w n im śm ierć / czarne ziarno / sporyszu / w ziotym kiosie / k tóry odpiywa / za horyzont (Światło cień, P3, s. 245).

„M ilczące ziarn o ” to rów nież niem y „wiersz w ew nętrzny”, u kryty p od siowami

„zew nętrznego” wiersza wiaściwy rd ze ń p oezji45. M otyw ten , obsesyjnie pow raca­

jący w tw órczości Różewicza począw szy od Posłowia do poematu, najb ard ziej fra­

p u ją cą a rty k u lację z n a jd u je w cyklu p ara d o k sa ln y c h „ n ie n a p isa n y c h ” w ierszy o „im plozji p o ezji”46, jak *** (Próbowałem sobie przypomnieć...), Wiersz (Chciałem opisać...), *** (poezja nie zaw sze...), teraz. Są to aporetyczne zapisy gestu zaznacza­

n ia i rów noczesnego za cierania zn ak u , siow a-ślady ro zp a d u siów. Posłowie do p o ­ ematu, m etapoetycki appendix do utw oru N a powierzchni i w środku, jest rozw inię­

ciem w iersza szkicow anego p ierw otnie w eseju Zamknięcie, pośw ięconym pam ięci Zdzisław a H ierowskiego:

Są wiersze W ew nętrzne i w iersze zew nętrzne są wiersze

uchw ytne pełne zmysłowe które otaczają tam te utajo n e puste

jak skórka i m iąższ owocu otaczają i ukryw ają n asienie

ziarno

Z am knięcie (P r3 , s. 97)

Jak „wydobyć z głębokości na pow ierzchnię” milczący, ukryty „wiersz w ew nętrz­

n y ”, zastanaw ia się Różewicz, k om entując ów poetycki szkic. Z abieg o dsłaniania jest dośw iadczeniem okaleczającego rozdarcia, cielesnej wręcz dezintegracji, gdy to, co „utajone p u ste ” i abso lu tn ie negatyw ne, „zdziera pow iokę zrealizow anego w iersza i w ychodzi z niego na św iatio dzienne z krw ią i w odą” (Pr3, s. 98). N iew y­

rażaln y „rd z eń ” te k stu porów nany zostaje do nieuchw ytnej (nie)obecności zm ar­

łego we w sp o m n ie n ia ch żywych: „Tak ukryw ają się za m o im i w sp o m n ie n ia m i u m a rli i ta k ukryw a się za tym i siow am i Zdzisiaw. N ie m ogę go odsionić. Jest tam , za g rubą kotarą, za zasioną. N ie m ogę go odsionić, bo w iem , że go ta m nie m a, że go nie z n a jd ę” (Pr3, s. 98). Śm ierć oznacza tu n iep rzek raczaln ą dla życia granicę, uniem ożliw iającą im aginacyjne i pam ięciow e przen ik n ięcie do świata zm ariych oraz w yrażenie tego, czego nie m a, w języku tego, co jest.

R dzeniem poezji, „właściwym d ram a tem rozgryw ającym się w ew nątrz w ier­

sza” (Pr3, s. 152) okazuje się więc d ram at niem ożliw ości w yrażenia - w języku obecności i kategoriach dośw iadczenia życia - tego nie-dośw iadczenia, w ydarze­

45 To niezw ykle isto tn e dla poety rozróżnienie. Zob. Posłowie.

46 O implozji poezji, z T. Różew iczem rozm aw ia A. C zerniaw ski, „Poezja” 1989 n r 2, s. 10.

Powoli ostrożnie trzeba zdejm ow ać słowa rozbierać obraz z obrazu k ształty z barw

obrazy z uczuć aż do rdzenia do języka cierp ien ia do śm ierci

[...]

Postoicie do p o em a tu (P 3 , s. 108-109)

(16)

n ia „nie do z a zn a n ia”47 dla żywego człowieka. Poezja „o” śm ierci nie m oże p rze d ­ staw iać żadnego przeżycia, bo „tym , z czego «poczyna się» w iersz [...] jest w łaśnie to, co n ie m iało m iejsca, nie przydarzyło się czy n ie n astąp iło w trak c ie jed n o stk o ­ wego w ydarzenia, do którego w iersz odsyła, nie przytaczając go”48. Śm ierć, „osten­

tacyjna, a zarazem niepojęta, przezroczysta, ale nieczytelna, całkow ita, a je d n o ­ cześnie rep rez en tu jąca nieobecność, należy do zdarzeń niesłow nych”49 i n ie m oże zostać w żaden sposób adekw atnie uobecniona w języku. Przeciw nie, jest jego de­

strukcją i depryw acją, lu k ą w dyskursie, „pew ną m onosylabą, niew ym aw ialną, nie dającą się nazw ać ani w yznać”50.

W Dzienniku gliwickim poeta bezsiln ie obserw uje, jak u m ie ran ie m a tk i staje się procesem u tra ty języka, stopniow ym w yzuciem z sem iotycznego uniw ersum . Sło­

wa służą już tylko do kom unikow ania (?) fizycznego bólu, myśl i język z re d u k o ­ w ane zostają „do języka cierp ien ia / do śm ierci” .

M atk a mówi coraz m niej, w ym aw ia coraz m niej stów: jakby trac iła słowa. M ówi czasem bardzo niew yraźnie, praw ie bełkocze, szczególnie po p rzeb u d zen iu . N ajczęściej pow ta­

rzające się słowa: „pow ietrza, wody, pali, b o li”. Porozum iew a się przy pom ocy spojrzeń i znaków. [...] B ełkot niem ow lęcia to bełkot, z którego u k sz tałtu ją się słowa życia - b eł­

kot u odchodzącego to zan ik an ie, rozkład, rozpad słów, prow adzący do m ilczenia o sta­

tecznego (M, s. 107).

Czy m oże ocalać p rze d śm iercią coś, co śm ierć w sobie zaw iera jako k o n sty tu ­ tyw ny m eontyczny „rd z eń ”? Suowo poetyckie jest suow em ń m ie rteln y m nie tylko w sk u te k b ra k u sakralnego praw zorca, ale takye dlatego, ye sam o „ d e sy g n u je”

ńm iera i, jako tak ie, jest b rak ie m suowa - ^ A jednak, w szechw uadna ń m iertel- nońa, prow adzać do erozji języka i p a ra liż u w yobraźni, rów nocześnie „ p o b u ­ d z a e w o l u c j ę ś w i a d o m o ś c i podm iotu. P aradoksalnie więc rzec m oż­

na, iż poezja Różewicza rozw ija się, trw a - dzięki obsesji um ierania. Śm ierć trzym a tę poezję przy życiu”51.

D osłow nie i m etaforycznie rozum iane, w ielowym iarow e dośw iadczenie śm ierci staje się dla poety praw zorem w ielorako artykułow anych dośw iadczeń granicy i gra- niczności oraz dośw iadczeń granicznych. I na odwrót: doznanie g ranicy jest w po ­ etyckiej antropologii Różewicza zazwyczaj w iaśnie doznaniem śm ierci, a ściślej 47 S. Cichow icz Śmierć: gw ałt na idei łub reakcja życia. Wstęp, w: Antropologia śmierci.

Mysi francuska, wyb. i przekł. S. Cichow icz, J.M . G o dzim irski, PIW, W arszaw a 1993, s. 8.

48 P. L aco u e-L ab arth e Poezja jako doświadczenie, przeł. ]. M argański, siow o/obraz tery to ria, G d ań sk 2004, s. 28.

49 P. C zap liń sk i Szczeliny śmierci, w: tegoż Mikrologi ze śmiercią. M otywy tanatyczne we współczesnej literaturze polskiej, „P oznańskie S tu d ia P olonistyczne. Seria

L iteratu ro zn aw cza”, P oznań 2001, s. 9.

50 P. A ries Śmierć odwrócona, przeł. J.M. G o dzim irski, w: Antropologia śm ierci..., s. 243.

51 A. L egeżyńska Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej,

„P oznańskie S tu d ia Polonistyczne. Seria L iteratu ro zn a w cza” 1999, s. 129.

(17)

R ów nocześnie jednak, śm ierć to dla poety paradygm atyczne i źródłow e doznanie

„uprzed n iej, jedynej rea ln o ści”53. W zdegradow anym i estetycznie znieczulonym świecie, gdzie znika nie tylko wartość dośw iadczenia, ale i j ego kategoria j ako tak a54, gdzie śm ieć została odrzucona i pozbaw iona znaczenia, poniew aż „jest tylko neg a­

tyw em życia i nic prócz pustego zaprzeczenia życiu nie m oże jej tow arzyszyć”55, dośw iadczenie pow szechnej śm iertelności i nieuch ro n n eg o zn ik an ia stać się może jedyną form ą autentycznego doznania realności56.

Z astanaw iająca wydaje się wyjątkowa częstotliwość m etaforyki k am iennej, rzeź­

biarskiej i pom nikow ej w żałobnych te k sta ch Różewicza, w ielokrotnie po ró w n u ­ jącego p isan ie poezji funeraln ej do staw iania nagrobków , w ykuw ania epitafiów, rzeźbienia pom ników cm entarnych. W Zamknięciu pisze: „R ośnie cm en tarz w ier­

szy, nagrobków , w ierszy dla um arłych. R osną te w iersze obok siebie jak m ogiły”

(Pr3, s. 96). W „...Zranionym poecie” w spom nienia o u m arły ch nazw ane zostają

„napisam i n agrobnym i”. „Zbyt w ielu pochow ałem bliskich, przyj aciół i zna j ornych, zbyt w ielu n ie p rz y jac ió ł... w spom nienia jak n agrobne k am ienie kładą się na m o ­ ich m yślach, na u czu ciach ”, stw ierdza (Pr3, s. 386).

Różew iczowskie ep itafiu m jest, jak sądzę, jednym z w ariantów toposu p o m n i­

ka. Jeśli p o m n ik u znam y za podstaw ow ą dla poety form ułę k om em oratyw ną, zwią­

zaną z p roblem em „k ształtu p am ięc i”, a także swoisty pro to ty p „negatyw nych s tra ­ te g ii” przed staw ian ia i em blem at niew yrażalności dośw iadczenia57, to ep itafiu m

52 R. N ycz Tadeusza R óżew icza..., s. 200.

53 A. S tankow ska Inne stany arcypoezji, „K w artaln ik A rtystyczny” 2006 n r 2, s. 122.

54 J. T okarska-B akir „Zanik doświadczenia” diagnoza antropologiczna, w: Nowoczesność jako doświadczenie, red. R. Nycz, A. Z eidler-Janiszew ska, U niversitas, K raków 2006.

Z d an iem b adaczki ry tu ały stanow ią „narzędzia gw arantujące podtrzym yw anie ciągłości dośw iadczenia” (Przemiany, w: A. van G en n ep Obrzędy przejścia, s. 13), zaś now oczesna podejrzliw ość wobec ry tu ału to jed n a z przyczyn „zaniku dośw iadczenia”, u tra ty poczucia ciągłości i m ożliwości uto żsam ien ia się z dośw iadczeniem przodków czy drugiego człowieka. W spółczesna śm ierć jest zd erytualizow ana, niedośw iadczona przez zbiorow ość, zakazana. „«Nieprzyzwoity»

d ra m a t śm ierci n a tu ra ln e j” nie zostaje kulturow o przepracow any, lecz w yparty i stabuizow any (A.M. d i N ola Trium f śmierci. Antropologia żałoby, red. M. W oźniak, przeł. J. K ornecka i in., U niversitas, K raków 2006, s. 100).

55 J. B arański Anestetyzacja tanatyczna, czyli o strategiiponowoczesnej kultury wobec śmierci, w: Tanatos. Problemy współczesnej tanatologii, t. 7, red. J. K olbuszew ski, W TN , W rocław 2003, s. 45.

56 Pisząc o śm ierci jako dośw iadczeniu, m am na m yśli tylko śm ierć drugiego człowieka. Śm ierć „w łasna” bow iem , w raz z anulow aniem podm iotow ości, znosi także kategorię dośw iadczenia.

57 Piszę o tym w tekście Tadeusza Różewicza architektonika doświadczenia, złożonym do d ru k u w piśm ie „W ielogłos” (2007 n r 1).

(18)

stanow i wzorcową n ie m al realizację tej koncepcji. Pisząc o poetyckich n agrobkach Różew icza, m am więc na m yśli raczej w ieloaspektow e zw iązki jego poezji żałob­

nej i up am iętn iającej z ta k ro zu m ian ą pom nikow ością, niż naw iązyw anie do for­

m alnych w yznaczników klasycznie rozum ianego e p itafiu m antycznego czy sta ro ­ polskiego.

W szkicu M ój wiersz, autorskiej in te rp re ta c ji Światłocienia, zn ajdziem y jednak naw iązania do Trenów K ochanowskiego, do trad y c ji „nagrobków renesansow ych i barokow ych k am ien i i tab lic nagro b n y ch ”58. W sam ym w ierszu taką czytelną alu ­ zją byioby określenie: „m orze w ykute / w czarnym k a m ie n iu ” (P3, s. 244), „baro­

kow a” peryfraza śm ierci. Różewicz k ry tykuje tę kunsztow ną m etaforykę, żali się na „giód obrazów ”, które zasioniiy „wiersz w ew nętrzny” i zniszczyły pierw otną, la p id a rn ą (jak najdosłow niej) jego w ersję. M etafora przytłaczającego „n agrobka”

staje się m etap o ety ck im określeniem sam ego wiersza: „W iersz, pierw szy zaw ią­

zek, lekki i jasny, pochow any zostai po d barokow ym nagrobkiem . [...] P rzyrastały więc zw rotki do pierw szej oszczędnej surowej budow li, ta k jakby do m u ru , do ściany śm ierci dobudow ał ktoś barokow y n ag ro b ek ”59. Zarysow uje się więc w yraź­

ne pęknięcie m iędzy nagą „ścianą śm ierci” a dobudow anym „nag ro b k iem ”, m ię­

dzy „ rd z en ie m ” w iersza, którym jest „czarne ziarno sporyszu, jako obraz choroby i śm ierci”60, a jego w erbalną i w izualną rep rezen tacją. M iędzy tym , co p rze ra żają­

co realne i asem antyczne, a nadbudow anym porząd k iem znaków.

Je an -D id ier U rb a in nazywa ów am biw alentny splot „rzeźby” i „grobu” „przed­

m io tem g ran ic zn y m ”, zaw ieszonym m iędzy życiem a śm iercią, form ą a p u stk ą , ustanaw ianą przez żywych przestrzenią sem iotyczną (sculpture) a w ypełnioną przez ro z k ia d i chaos p rz e s trz e n ią so m aty czn ą (sepulture). B ędąc p u sty m signifiant, sy m u lu je on p rze d staw ie n ie kryjące w sobie „referen cy jn ą p e in ię ” . O ch ro n n ie

„cenzuruje, skrywa, k am u flu je”61 pierw otną trau m ę śm ierci, grozę urzeczow ienia i anihilacji.

Tym, co jest negow ane przez Przedm iot, okazuje się nie sam grób, lecz jego rzekom a p u stk a, nikle znaczenie, cisza w nim p an u jąca, n iep rzen ik aln o ść jego ciem ności. [...]

P rzed m io t F u n e ra ln y jest s y g n a 1 e m, iż nie m a ziejącej p u stk i, nadaje znaczenie absurdow i, opow iada życie po śm ierci, czyni śm ierć początkiem drugiej egzystencji (bo przecież to, o czym się opow iada, nie m oże nie istnieć!). D zięki im aginacyjnej relacji m iędzy tym , co w idzialne, a tym, co n iew idzialne, m iędzy signifiant a signifie, P rzed m io t w ykracza poza siebie; wszystko zostaje obdarzone znaczeniem - zarów no Przedm iot, jak i śm ierć.62

58 T. Różew icz M ój wiersz, „O dra” 1984 n r 3, s. 66.

59 Tam że, s. 66-67.

60 Tam że, s. 67.

61 J.-D . U rb ain Rzeźba/Grób: przedm iot graniczny, przei. M .L. K alinow ski, w: Wymiary śmierci, s. 314.

62 Tegoż W stronę historii Przedmiotu Funeralnego, przei. M .L. K alinow ski, w: Wymiary śm ierci..., s. 321.

(19)

To zarówno p rzed m io t m aterialny, um ieszczony w fizykalnej p rze strzen i i zm y­

słowo uchw ytny, jak i g ra n ic a p sy c h o lo g ic zn a, c e zu ra m ię d zy w y o b ra ża ln y m i p rzedstaw ialnym a tym , co p ara liżu je m ożliwość pojęcia i reprezen tacji. „Będąc n ie p rz en ik n io n y m , zakazuje on, cen zu ru je, odgradza, coś ukrywa; dzieli świat na dwoje, podw aja go, sytuuje się bow iem pom iędzy rzeczyw istością a św iatem wy­

obraźni. A utentyczne postrzeganie «świata zm ariych» kończy się tam , gdzie staje P rzedm iot; ta m też urzeczyw istnia się św iat w yobraźni i ta m w iaśnie ro d zi się m it”63. Będąc n iep rzejrzy stą przeszkodą poznaw czą, zn a k ie m „fu n d a m en ta ln e j n ie p rz e n ik a ln o śc i i sk ry to śc i”, „ p rz ed m io t g ra n ic z n y ” im p lik u je jedno cześn ie m ożliwość przekroczenia w akcie w yobraźniowej k o ntem placji: „K ontem plow ać P rzedm iot Funeralny, to zam ieszkiw ać go, k am ienieć, stapiać się z n im w jedną caiość, przen ik ać do jego w nętrza, ażeby odkryć ta m niew zruszone życie um ariych i przez chw ilę w n im uczestniczyć; to czynić ów przed m io t zn ak iem tajem niczego i diugotrw aiego życia po śm ierci - to żyć z n im ...”64.

„S k am ien iała” w yobraźnia65, w ykraczając poza swą kondycję - życie - i n a d ­ budow ując n a d p u stk ą „nagrobek” w iasnych form , p rzedstaw ień i znaków, świa­

dom a być m u si podstawowej dw uznaczności tej tran sg resji. C hodzi tu nie tylko o granicę ontologiczną i epistem ologiczną, ale także etyczną - o granicę stosow- ności.

Po raz kolejny więc poezja Różewicza, w ychodząc od akcentow ania w iasnych siabości i niem ożności, podk reślan ia, iż „niczego n ie tiu m ac zy ” an i „nie speinia n a d z ie i” (P2, s. 421), okazuje się frapującą „poezją p oezji” - wielowątkową m eta- poetycką refleksją n a d sensem i m ożliw ościam i lite ra tu ry w k o n fro n tacji z lu d z­

k im dośw iadczeniem .

63 Tegoż Rzeźba/G rób..., s. 313-314. Ja k tw ierdzi M ikoiejko, język tekstów funeralnych, zwłaszcza zaś epitafiów , m a c h a ra k te r języka m itycznego, który dociera tam , gdzie logos w zbrania się zagłębiać. „Mowa jest b ezrad n a wobec owego

«przedontologicznego dośw iadczenia», w którym wszystko z n ajd u je swój początek i swój kres [...]. Tylko m it, w yłącznie m it, potrafi tam dotrzeć - w tę bulgocącą od staw ania się i ginięcia bytu nieistność, w jej apeiron, jej b ezk res” (K ilka słów u umartej, s. 33). W ydaje się jednak, iż język m itu jest dla Różew icza negatyw nym p u n k tem o d n iesien ia, czym ś niem ożliw ym , niedostępnym .

64 J.-D . U rb ain R zeźba/G rób..., s. 314.

65 Z astanaw iające w ydaje się podobieństw o tej m etafory do autotem atycznych określeń Różew icza, u którego z n ajd u jem y znaczące sam ookreślenie podm iotu: „ja [...] / Szary człow iek z w yobraźnią / m ałą k am ie n n ą i n ieu b ła g an ą ” ( P i, s. 68), zaś topika k am ien ia, rzeźby i po m n ik a jest, obok sfery cielesności, obszarem , do którego poeta sięga najczęściej w poetyckim i m etapoetyckim obrazow aniu.

(20)

Abstract

Hanna MARCINIAK

Jagiellonian University (Kraków)

“O ur monuments are ambiguous ...” Tadeusz Różewicz’s epitaphs

This essay attempts at interpreting selected poems and essays by Tadeusz Różewicz, in the context of funereal/commemorative issues. These include both occasional texts devoted to the memory of individual persons as well as pieces considering the problem of Death in a universal perspective.

Having assumed that the issue of Death - a death of God, man, and poetry, and re­

ciprocal associations th e re o f- is one ofthe majorthreads in the poet’s oeuvre, I attempt at reconstructing the reply Różewicz gives to the question of how is it possible for poetry -

„dead, as it is, ... mortal, as it is”, and deprived of a metaphysical foundation - to save or preserve the memory of a dead person. I try to prove that Różew iczs funereal output polemicises with a consolational model of mournful o r memorial poetry and its traditional topics.

Cytaty

Powiązane dokumenty

A tale interesse risponde, in questo volume, il contributo dell’amico Giuseppe Mazza- ra (Università degli Studi di Palermo) che, pur condividendo la proposta — sostenuta con forza

W pojęciach swoich wyprzedził uczony pastor znacznie czas, w którym działał, czego oczywistym dowodem, że cieszył się największą popularnością we Francji w

Publikacja sfinansowana ze środków Rektora Uniwersytetu Gdańskiego w ramach konkursu na wyróżniające się prace doktorskie.. oraz z działalności statutowej Wydziału Filologicznego

Informator Archeologiczny : badania 5, 265-266 1971.. Sprawozdanie opraoował mgr Ta­ deusz

Brak pogłębionych badań w trakcie przygotowywania materiałów do opracowań planistycznych, wykonywanych na zlecenie gminy Opole Lubelskie, przyniósł nie tylko skutek

Dostojewski, Camus), a kiedy stwierdzona zostanie jałowość bądź „niepotrzebność” czy nieodpowiedniość mitów kulturowych, etycznych, estetycznych i filozoficznych prawd (Et

O 7-ej biją wszystkie dzwony, organista śpiewa godzinki, potem jutrznia, następnie lud z organistą śpiewa różaniec, w czasie różańca msza czytana, aspersja, procesja,

Based on the focal points of the implementation strategy for asset management of Rijkswaterstaat (van der Velde et al., 2010, van der Velde et al., 2012), we included seven