• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 4, nr 11 (1921)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 4, nr 11 (1921)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Należy tość pocztową opłacono ryczałtem.

NR 11 R O K IV L W Ó W 10 MARCA 1921 P«»a N -n i 10 Mfc.

C ZERW O N E N IEBEZPIEC ZEŃ ST W O

(2)

KONFERENCJA LONDYŃSKA.

Płacić! wola koalicja

Płacić wszystko co do centa, Z a to, że p rzez waszą chciwość

Wojna była rozpoczęta Z a spalone wsie i miasta, Za łez nie ot ar tych rzeki, Za miliony naszych trapów, Za sieroty i kaleki.

Nie pomogą, żadne targi, Nie pomoże spryt Simonsa.

Briand zacisnął mocne pięście, Nawet stary George się dąsa

Padło słowo: ultimatum Padło słowo-- okupacja.

Trzeba raz być bez litości Jak wymaga stanu racja.

Foch ju ż czeka w pt zedpokoju — Sta? a piosnka, stare dzieje.

Niemiec zna te wszystkie hece, Niemiec z was się w kułak śmieje.

Znowu wszystkich straszyć będzie Widmem swojej impotencji

I uzyska przez to zwłokę Do następnej konferencji.

H enryk Zbierzcho wski

P Y T A N I A I O D P O W I E D Z I . (w zakresie m atury wojennej)

— Dlaczego Achilles stronił od walki pod T ro ją ?

— Bo był M arkirant!

*

— Gdzie spożyw ali S partanie posiłek sw ó j?

— Nie w domu, tylko w kuchni oby­

w atelskiej !

*

— Dlaczego Aristidesa imię w ypisano

na sk orupkach? '

— W idać papier tak podbili paskarze w górę!

*

— Czemu Djogenes pędził żyw ot w beczce?

— Gdyż nie miał tyle drachm , by dać odstępne za m ieszkanie!

Z D Z IE D Z IN Y C E L IB A T U . Ks. poseł Lutosław ski bronił w S ej­

mie herbów szlacheckich (arcyszelmą by był, nie szlachcicem, gdyby nie bronił), ale argum entem , że m oże w net lewica /a k a ż e nosić damom koronki u bielizny!

Iście duchow na asocjacja — korony na herbie — koronki n. p. u koszulki! P rz y ­ puszczam y, że p ater Lutosław ski m ówiąc n. p. o reform ie arm ji, ośw iadczy się przeciw r e f o r m o m, sprzeciw i się n a ­ tom iast przy budżecie f l o t y , by lada pepees interesow ał się m a j t k a m i, k ry ­ tykow ać będzie m inistra ośw iaty za r z ą ­ dow e rozszerzanie „P ana T adeusza", p ro ­ ponując raczej zw rócenie uwagi na „H a 1- k ę “, a napew no ofiaruje sw e usługi R ze­

czypospolitej' dla zaspokojenia walki s ta ­ nów i s t a n i k ó w . . . Jednem słow em , z a ­ kazany ow oc sm akuje i te bibułki, w k tó ­

rych s ą owoce... pt.

2

(3)

ZROZUM POLSKO!...

Zrozum Polsko, że są ludzie duszy!...

Na miły Bóg, na w szystkich A posto­

łów świętych i arcybiskupich — zrozum Polsko, że są ludzie, co brzydzą się w ie­

czną w alką, wiecznern sejm ikowaniem , ha- łaburdą, ścieraniem się i pobrzękiw aniem szabelką...

Zrozumcie to panow ie przy korytku rządow em i synow ie M arsa w hełmie M erkurego!...

Dusza jest abstrakcją — dusza nie pod-

•ega debatom sejm owym — dusza nie da się uchwycić i podciągnąć po d kanony nowoczesnych praw , wymyślanych z dnia na dzień pod w pływ em konieczności chw i­

li....

Są takie dusze zw arjow ane, co nie chcą zrozum ieć praw pisanych dla p a- skarzy i łotrów ...

Są dusze, co w yją z bólu, gdy ujmie je tw arda ręka praw a w ym yślonego przez kupców, polityków i innych rubasznych ludzi...

Są dusze, co zam ierają pod obuchem usankcjonow anych ustaw , pilnujących u - rzędów podatkow ych, kadrów uzupełnia­

jących i p robostw , w imię ładu sp o łe­

cznego, praw a i dochodów sk a rb o w o - fiskalnych.

Zrozumcie to ludzie!...

Są dusze, co pokutują w śród spółcze- sności za grzechy niepopełnione i ugi­

nają się pod brzemieniem balastu p ań stw o ­ wości, religji i kłam stw konwencjonalnych, wymyślonych dla prostaczków bezkryty­

cznych i dew otek roratow ych...

Są dusze, co tęsknią za chwilą, kiedy opadnie kurtyna, oddzielająca je od w scho­

dów purpurow ego słońca, orłów szybu­

jących w p rzestw o rzu , jutrzni zm artw ych­

w stających dusz i piękna nieśm iertelnego

— nieznających huku arm at, szubienicy, stryczka i Golgoty ducha, w leczonego na zatracenie...

Są dusze...

* I oto co widzimy ?...

W idzimy ludzi w ychow anych na w zo ­ rach p raw o d aw stw a now oczesnego — l u­

dzi bojących się chłosty cielesnej, a kpią­

cych z w ysiłków P aństw a, aby m oralnie napiętnow ać ich mianem paskarzy, łapo­

w ników i Zbrodniarzy pospolitych...

Są dziew częta sprzedające się za k o ­ lację i ażurow e pończochy, a bojące się Wpaść w ręce policji, co zarejestruje je w imię zdrow otności publicznej i na le ­ galną d rogę frym arki ciałem skieruje...

Całe rzesze pracujących ludzi łzy ro-

<nić będą, gdy uderzysz w ich strunę li­

ry czno-patrjotyczną, a jednak gdy łzy wzruszenia oschną, kopać będą gró b s o ­ bie i rodakom swoim ną przekór u sta­

wom nie uwzględniającym, ich dusze, ich psychologję i w artość.

Zaszum ią skrzydła dawnych husarzy u

•ramion zdegenerow anych pijaków , drarić, kondotjerów i uczuciowców, gdy u przy­

je m n ią sobie p raw a, jakie dały im ustaw y,

Wymyślone przez księży i arystokratów

— a stu m arek żaden z nich nie da na cel, m ający umocnić na siodle ic h p ra w odaw ców ...

Po arenie życia w spółczesnego błąkają się cielska żądne żarcia i konsum ów — cielska o wiecznie głodnych żołądkach i

czołach miedzianych...

W ylęgują się nad oazam i dosytu p o ­ tw o rn e jaguary krwi chciwe i sępy ż a r­

łoczne, w ietrzące rozkład i zapach trupi...

Po utartych drogach naszego życia w a ­ łęsają się hyjeny i szakale — pająki w ie­

cznie głodne om otują siecią słabo b ro ­ niące się ofiary — krokodyle łzy ronią, w abiąc g łupaw e ofiary do zarośli — a

w dżungli przem aw iają małpy do ro zsą d ­ ku, etyki i sam ow iedzy narodow ej...

Kupczą i frym arczą bydlaczki lucfzkie tem, co w ym arzyła sobie dusza jako św ięte tabu...

S przedają na jarm arkach perły uczuć i brylanty w zruszeń za papierki za g ran i­

czne i tandetę am erykańską...

S traszą półdzicy w ojow nicy, czabań- czucy, tatarzy, czerń i junkry biedną du ­ szę, co przykucia w kąciku ze strachu przed w ieczną pożogą, wiecznym ogniem , m ęką, krw ią i śmiercią bohaterską na polach bitew...

Na stosach palą się tw ory ducha, książ­

ki, dzieła sztuki, myśli, dogm aty, wiedza i liry o strunach porwanych...

Co to kogo obchodzi?...

A dusza w yje i szlocha spazm em n ie - ukojnego żalu nad za tra tą i męką w łasną.

Co to kogo obchodzi, że dusza rozbija się o druty klatki zbudow anej przez p a ń ­ stw o , kościół, gm inę i społeczeństw o.

Nie w olno ci duszo tęsknić za m rzon­

kam i! Nie w olno!... Na takie ek stra w a ­ gancje potrzebny jest paszport, przepustka i pozw olenia W ysokich W ładz cyw ilno- w ojskow o-przyfrontow ych...

Co to kogo obchodzi, że ty duszo g łu ­ piutka nie chcesz się pokumać z p ask a- rzem, łapownikiem , prostytutką, p ro w o k a­

torem , szpiclem, sutenerem , nieukiem , d ra ­ niem i szelm ą?...

Co tam jakieś tęsknoty i w zloty — Leonardy da Vlnei, Velasquezy, Verlainy, Proudhome,'y, W ilde‘y, Rabindranaty, A ry- stofanesy, Krapotkiny, Tołstoje, Rodiny,

M ickiewicze, W agnery, Michały Anioły, Rubensy, Spinozzy, Kanty i inne w arjaty.

Dusza w spółczesnego człowieka p o ­ w inna chadzać na w iece, pisyw ać obw ie­

szczenia mobilizacyjne, tw orzyć p ro p ag a n ­ dę oraz kooperatyw y i słuchać ustaw

wymyślonych przez P aństw o na pożytek i uciechę współczesnych i przyszłej P. T.

Publiczności.

RAORT.

T E M P O R A M U T A N T U R ...

P rzed laty spotkałem w pewnym an - tykw arjacie jakiegoś szareg o panka w strzeleckim kapelusiku i z pseudosygnetem na palcu. O bgadyw ał z drugim panem , znanym utracjuszem , i kolekcjonerem, każ­

dy p rze d m io t:

— Aha, to S reniaw a III., pieczętują się nim Kurozwęccy, moja babka, św ieć jej Panie, była K urozw ęcka de domo — w i­

dzi pan, m iniatura hrabiego P o b ó g -P o - putalskiego, hoho — jakie rodzinne p o ­ dobieństw o, w ykapany Andrzej, ten z P o - putał, przyjaciel m ój,,, pan widzi, co to za pyszny sztych A raba, istny El-Keblr, jakby El-K ebir, jabłkow ity, jeździłem na takich arabach, krew nie krew — ogień czysty, oglądnij pan pęciny... śm ieszne:

system gry w ro u g e -e t-n o ir! Chcesz pan jechać do M onte, spytaj się pan o system Dola T opór-G ołodrąbskiego, pow ołując się na mnie!...

Szepcę do a n ty k w a rz a :

— Co to za hrabia in p artibus?

— H rabia? On taki hrabia, jak pan dobrodziej arcyksiążę. To jest trochę m y- szuge. On, zdaje się, jest syn leśnego no i koleguje w biurze z jakim ś byłym dzierżaw cą dóbr, to on umie naśladow ać naszą arystokrację. I on na to choruje.

Odszedłem a poczciwiec, który uw ie­

rzył w sw e stosunki uksiążęcone, został jeszcze i praw ił coś o balach w A nto­

ninach.

Niedawno zaw iało mnie coś do De la P a ix “.

Przy stoliku siedzieli w melonikach na głow ie, z cygarami w ustach opaśli panow ie a przy nich stał szary panek, z odkrytą gło w ą, w płaszczu, z paskiem nieod­

zownym .

— Pan w ie, co dziś stoi leji? Gold- zalin lata zato z całym plikiem dolarów kanadyjskich, m ów ią, że fałszywe... P a ­ nie, co pan dałby za gró sseres Posten żarów ek, loco L w ó w ? W czoraj omal, że nie miałbym w agonu peluszki... W ie pan, co się dow iedziałem , pojutrze rozpiszą o - fertę w intendanturze na dostaw ę szczo­

teczek do zębów....

Co pan mówi, albo to praw da, co pan g a d a ? No, ale, może, es ist nicht ausgeschlossen, ja mogę panu melanż z a ­ fundować!...

Mój ary sto k rata!

Do kelnera :

— Panie Franciszku, co tu robi ten udający ary sto k ra tę ?

— On ? On nie udaje żadnego ary sto ­ kratę! To jest ,,św irk “ , pozuje na p aska-

rza... p i_

N I E P O R O Z U M I E N I E

Podróżujący dla poznania św iata p rzy ­ bywa do pew nego miasta i w ysiadając z pociągu pyta portjera kolejow ego:

- Co ciekaw ego jest w w aszem m ie­

ście? Czy nie urodził się tu u w as jaki wielki człow iek?

Nie, dobrodzieju, u nas rodzą się tylko małe dzieci.

- 3

(4)

feyt* t KM r*]gf*»fci«p3

Z C Y K L U : O P O W I E Ś C I A R A B S K I E BEDUINI I KUPCY

Przybyli razu pew nego kupcy b ag - dadzcy do św iatłego chalifa H aru n -al-R a- szyda i padłszy przed m ajestatem n astęp ­ cy p ro ro k a, tak mówili, mając miny po ­ nu re:

— Najjaśniejszy następco pro ro k a, źli Beduini nie chcą tow arzyszyć karaw anom naszym 1 mieć w pieczy w ielbłądów n a­

szych, chcą zapłaty za sow itej. Któż p rzy ­ w iezie do Bagdadu szalów kaszm irskich, dyw anów bucharskich, niew olników z E t- Jopji 1 bursztynu z Lechistanu moc, je ­ śli zaw iodą k araw any kupców b agdadz- kich? A to , co jest, podrożeje...

— W stańcie 1 bądźcie spokojni, od ­ rzekł chalif i bojąc się, by nie podniosły się ceny na bazarze, kazał w ezyrow i z e ­ brać spahów 1 dać ich poczet zbrojny na usługi kupców.

Przybyli ogorzali Beduini do chalifa.

— Światły H arun-al-R aszydzie, zali ry -

Rak rew olucji

cerze przyboczni pałacu m ają być w iel- błądnikam i kupców ?

— Synowie pustyni, rycerscy spahow łe moi pilnow ać będą nie kupców, i ich kies, jeno baczyć będą, by snać w ielbłądy nie wyzdechały na pustyni, coby i szkodą było dla Arabji niepow etow aną i sp rz e ­

ciwiałoby się nakazom p roroka, który dbać o zw ierzę dom ow e kazał! W y idźcie do kupców , zgódźcie się na to, co wam dają oni. I tak w ielbłądnik dziś dostaje w ię ­ cej, niż poganiacz osłów , zbieracz daktyli, w ioślarz, nie m ów iąc o siew cy prosa...

— Tak chalifie, ale wielbłądnik może obkradać karaw anę i mieć w ięcej, niż sam kupiec. Tedy za cnotę należy nam się po złotów ce za dzień drogi przez pustynię.

Ale chalif okazał się uparty.

1 k araw ana najbliższa, ciągnąca po ,edwab do Chin, odeszła w śród sreb rzy -

tych dzid spahów .

Sw«lm zwyczajem św iatły chalif p rze -

~ \ -

brał się za rybaka i poszedł w ieczorem , niepoznany na ulice Bagdadu.

I zobaczył miny ponure kupców.

— Czemu się smucicie, o w ierni?

— Ten chalif.... splatał nam figla. Dat nam straż i poszła karaw ana do Chin.

A te ra z gdy człowiek podw yższy cenę je ­ dw abiu, nie będzie miał w ym ów ki, że brak dow ozu i gotów za to dostać w pięty...

pi O K O Ł O M A Ł Ż E Ń S T W A

— Czy sądzisz, kochany doktorze, Iż to przynosi nieszczęście, jeśli ktoś żeni się w piątek ?

— Naturalnie — dlaczegożby ten dzień miał stanow ić w yjątek...

W T R A M W A J U

— Słuchaj Józiu, jak pow inien p o stą ••

pić młody chłopak w tram w aju, widząc, że sta rsza kobieta nie ma gdzie usiąść?

— Udaw ać, ie śpi...

(5)

PO STttfcJKlU K O L E JO W Y M Ufrs K u rc?.y r.» tiieg «

fili

m m ®

Deputacja socjalistyczna składa Mamci Rewolucji dar honorowy za popieranie strejku kolejowego.

M IL IT A R Y Z A C J A K O LEI

— Czg w iesz, dlaczego minister kolei tak chętnie i łatw o zm ilitaryzow ał praco­

w ników kolejowych ?

— No?

— P oniew aż od dziecka ma ...to m i- star!

D R O G IE W Ę D L I N Y

U pew nego m asarza w sklepie zn aj­

duje się przed ladą mosiężna barjera.

Gość zaciekawiony tem urządzeniem p y ­ ta właściciela o cel tej b a rjc ry :

• - Czy to może na to, aby gońch*

nie zbliżali się zanadto do wędlin ^

Nie! odpwwiada m asarz —- p r z e ­ znaczeniem jej Jest, aby kupujący mini się o co oprzeć, gdy usłyszy cenę wędlin.

M n .

V

S335I

-

5

- ■

(6)

W S P O M N I E N I A H I S T O R Y C Z N E K R Ó L O W A LUIZA

Corocznie tysiące G órnoślązaków , Barn.

brów , K ujaw iaków , K aszubów, M azurów w stępow ało w czerw one mury królewsko- pruskich koszar, gdzie nie tylko „drlko- w ano" w nich komiczne m arsze i chwyty bronią, ale obuczano ich w niezrozum ia­

łej po najw iększej części m ow ie wiedzy zabijania ludzi i przeszłości wielkiej Prus.

Do pew nego garnizonu zjeżdża kom en­

derujący generał, który stale w ypytuje re­

krutów z nauki o broni palnej i z dzie­

jów w alk z Napoleonem.

Staje przed m uszkieterem B artkow ia­

kiem.

W pamięci w ylęknionego chłopa w i­

ruj® i lufa i T heodor K órner i „ k o m "

i Luiza królow a, ofiarniczka „V aterlahdu“

i już mu się dokum entnie pokiełbasilo, co należy do „B efreiu n g sk rie g e1, a co do mauzera.

Ekscelencja wie, że to Polak i bierze go na najłatw iejszy egzam in. Pokazuje mu otw ó r lufy.

— W ie heisst das?

— Lu... Lu... Luise, Kónigiri Luise, E jdenzL .

pi B A JE C Z K A D LA S T A R S Z . D Z IE C I Kiedy św. Piotr chodził jeszcze po zie­

mi, spotkał- pew nego razu nędznie w y ­ glądającego człow ieka, który gorzko p ła ­ kał.

— Dlaczego płaczesz mój synu — z a ­ pytał litością zdjęty staruszek.

— Jestem radcą ministerjalnym brzmiała odpow iedź.

Na to odw rócił się św. P iotr i ró w ­ nież g orzko zapłakał...

P O P R E M I E R Z E „ C Z A R U M U N ­ D U R U "

T rzcieniecki: To bezczelność! Zw ierzyń­

ski ukradł mi do sw ej operetki jedną m e- ledję z m ojego „M ajora ułanów ! Gdybym był pew ien, że ten m otyw jest mój ory ­ ginalny, to zaskarżyłbym bezw stydnika o plagiat!

W C R I S T A L U

Kelner do kuch arza: Gość, który d o ­ piero co zjadł sarnią pieczeń żąda teraz w ołow ej.

K ucharz: P siakrew !... T eraz to się w y ­ da !...

L I S T

R ekrut (przy pisaniu listu do narzeczo ­ nej): Nasz sierżant pow iada, że listy n a ­ leży p!sać w godzinach odpoczynku. I on to nazyw a odpoczynkiem!...

U Z N A N IE

Profesor zoologji (do sjvej żony) Dziś obchodzimy nasze srebrne wesele. #lB uczczenia tego dnia nazw ałem twem imie­

niem św ieżo przezem nie odkrytą p lu sk w ę!

ex

C Z E M U ?

C««nu M uzom 'bezpartyjnie dziś służyć niV wolno Siąść na miedzy, na skrzypkach g rać pod

g ru szą polną Po wieczerzy bowiem partje w yciągają

macki, By plwać mogły na siebie w sposób li­

teracki, Lecz ja wolej sw ą sł iwę, (której nie mam)

zgubię, Niżbym służył polityk słom ianej palubie.

■ e r

W A R S Z A W S K I R Z E Ź N I K

— Nie zniżam cen — przeklinają mnie ludzie! Jeśli zniżę — dopieroż klnąć b ę­

dą, że nie uczyniłem tego daw niej! Nie pozostaje mi w ięc innego, jak ceny p o d ­ wyższyć !

Z M Y Ś L I N O W O C Z E S N E G O W A R ­ S Z A W I A K A

Społeczeństw o dzieli się obecnie na dwie klasy: na tych, którzy jeżdżą autom obi­

lami i na tych, którzy byw ają rozjeżdżani!

*

Z dw ojga złego nie zaw sze można w ybrać m niejsze, zw łaszcza jeżeli to są ...bliźnięta!

B R A K Z A Ł Ą C Z N IK A

, — W niosłem podanie do M inisterstw a, lecz zw rócono mi je z dopiskiem „brak załącznika!11 Nie m ogę się ani rusz d o ­ myśleć o jaki to załącznik chodziło re ­ ferentow i ?

— „ Z a łąc z‘‘ ...tysiąc m arek i w ręcz p o ­ danie jeszcze raz.

N I E M O Ż L I W I E

— Czy nie zechciałbyś pan zjeść dzi­

siaj razem z nami obiadu?

— Bardzo chętnie, lecz nie można od ­ łożyć tego do ju tra ?

— Ależ ow szem ! ii dlaczego?

— Bo na dzisiaj zaprosiła mnie już pańska ż o n a !...

M IĘ D Z Y Z Ł O D Z I E J A M I

— S trach, jakie te kobiety m ają z a ­ chcianki ! M oja M ańka odkryła w sobie raptem talent do muzyki i żąda odem nie gw ałtem , bym jej ukradł fortepian!

D JA G N O Z A

Do wiejskiego felczera (jak wiadom o t£ti typ .jest już na wymarciu) przycho­

dzi W alenty K rupa, sk arżąc się:

— Nie wiem, co mi brakuje!... Mam ciągły katar i kaszel i cięgiem łamie mnie w ; kościach.

— To nic nie szkodzi — odpow iada esjoilap, ; — kto przy tej w strętnej p o ­ godzie nie je?t chory, ten w ogóle z d ro ­ wia nie ma!

1 ! . ’ ; : i . i

- 6

O B R A Ż O N Y

— Co, kochany, drogi przyjacielu, to ty ży jesz? Ja już d ę opłakałem , bo m ó­

wiono mi, żeś tydzień temu um arł!

— Jakto? To ty naw et na moim p o ­ grzebie nie byłeś?!

B R A K G A L A N T E R JI

— W ięc kiedy w padłaś do staw u, pan Adolf rzucił się naturalnie za tobą do wody, aby cię w yratow ać. Ach, jak to musiało być rom antycznie!

— W cale nie! W yobraź sobie, ten n ę­

dznik podbiegł do śluzy i spuścił w odę!

ex Z Ł O Ś L I W O Ś Ć R E C E N Z E N T A C Z Y

D JA B L IK D R U K A R S K I Jeden z lwow skich dzienników , zam ie­

szczając spraw ozdanie z prem jery w „B a- gatell‘‘, tak pisze o ulubienicy publiczno­

ści: „Nie wiem y, co więcej w niej p o ­ dziwiać: talent, czy sm ak, czy głos n ie­

pospolity, czy tem peram ent, co wszystkich p oryw a, c z y d o w c i p w p i e r s i , a c h “.

Słyszeliśmy o rozm aitego rodzaju d ow ­ cipach, ale o „dow cipie w piersiach'1 śp ie­

waczki nigdy!

M ur.

S T A T Y S T Y K A

Polsce na stu dorosłych ludzi przy-

paskarzy 29

łapow ników 22 y*

defraudantów 14

zaw odow ych złodzieji 2

kleptom anów 4

szantażystów 8

bandytów 4

fachowych szulerów 2

handlarzy żywym tow arem iy»

paserów 3

kokot 7V*

tak zw anych porządnych

ludzi (z zastrzeżeniam i!) 21/2

Razem 100

Z A G A D N IE N IA W A L U T O W E Nic dziw nego, że nasza m arka — bę­

dąc rodzaju żeńskiego — często się w a ­ ha, jest zm ienna, skłonna do upadku i szybko się rozm naża...

U R A Ż O N Y S P 1 R Y T Y S T A

W yobraź pan sobie, że mój szef, gdym go zaprosił do siebie na herbatę, dał mi delikatnie do poznania, że moje progi są za niskie na jego radcowskie nogi! Osioł jeden, udaje w ielkiego! a nie w ie, że do mnie codziennie przychodzi ...cesarz Napoleon i papież Leon X III.

(7)

D JA LO G I F O T O G R A F J l I.

(Trzy dagerotypy przyjaciółek mej babki).

— I. Szczęśliwa M aryla, jej kochanek tak w zdycha i clerpil

— II. Ponoć i naw et nie już.

— III. Mój Boże, popełni pew nie s a ­ m obójstw o i M aryla wiecznie skarżyć się będzie tej fontannie w parku godziną m a­

rzeń...

— I. M oże nie popełni sam obójstw a, jeno pustelnikiem zostanie...

— II. ...w śród ruin 1 z pacholętam i ple­

śni śpiew ać będzie gminne.

II.

(Trzy fotografje z połyskiem , pożółkłym, przyjaciółek mej matki).

— I. Zazdroszczę M aryśce, oświadczył się o jej rękę w ynalazca!

— II. D opraw dyż? Ten elegancki a p o ­ zytywnie myślący człow iek?

— III. T ak! Okrutnie jestem ciekawą, co babcia pow ie, ogrom nie wolnomyślny człowiek, rzekł, że do spow iedzi przed ślubem nie pójdzie, bo nie umie kłamać.

— I. T ak, to dzielny człowiek, ma o - biecaną św ietną posadę.

— II. Ż ąda tylko, aby M arysia u rzą d za­

ła odczyty dla żon robotników ...

III.

(Trzy fotografje m atow e, przyjaciółki mej siostry).

— I. Ta robi los, Millj! Oczy całego pensjonatu na nią p a trz ą : ten interesujący, blady m alarz, wiesz*..

— II. flh, to też i autor ,.Zielonych S torczyków "! — Bajeczne — w iesz, ten człowiek ma w sobie coś niesam ow itego —

nieodgądnionegp i idealistą jest tęczowym.

W iesz, aż zjadłabym go, taki oderw any od tego życia fillsterskiego!

— III. Pewmie, do tego jest również w konspiracji. W idziałaś te oczy llljl, czyż on n apraw dę taki biały?...

IV.

(Trzy żyw e panieneczki, siestrzeniczki mej przyjaciółki).

— I. Hala, mówię ci, ledwie nie p ę k ­ nę! Kino, niech mnie szlag trafi! Mi ma też sw ego!

— II: Hle do tego chłopiec tlp -to p ! Jest zdrów i nie żaden inwalida, choć był na pe na froncie!

— IIL Heca... Toć słyszałam , źe ma być do czego. Cały szpital, w szystkie sio ­ stry były jego kochanki, dziki chłop!

— I. A najw ażniejsze, ledwie w rócił z w ojska, już ma dostaw y, na każdym

w agonie: lu sto e m !

pi P O D ^ S T R Z E C H Ą

— Nam ówiliśta mnie, km otrze na one szardynki, kupiłem se kilka pudełeczków, ale to wciurności takie mgłe, że nijak w gardło nie lizie!

— W iadom o, że sam o to zemgli, ino trza w łożyć — do kapusty!

G E N T E L M E N I

— Ci Anglicy, to m ają g est!

— N aprzykład?

— Ano zagrabili szw abom w szystkie ko - lonje, flotę, w yduszą od nicli odszkodo­

w anie, ale jako urodzeni getelm eni, chcą się im za to zrew anżow ać — naszym Górnym Śląskiem!...

W S Ą D Z IE

S ędzia: A więc św iadek jest tego z d a­

nia, że obwiniony popełnił tę zbrodnię w afekcie?

Obwiniony: Nie, panie sędzio, to nie­

praw da, popełniłem ją w pokoju.

W SZKOLE

Czy m ogłabyś mi Helusiu powiedzieć, jakie są w łaściw ości w o d y ?

Tak, proszę pani — w oda skoro się w niej umyję, staje się czarną.

Z A R A Ź L I W A C H O R O B A Słuchaj bracie, — pow iada P taszni- cki do sw ego przyjaciela — mój Piotr dostał szkarlatynę.

Przyznał się sm arkacz, że całow ał bo­

nę, która była chorą na szkarlatynę. Z a ­ pew ne od niej się zaraził. A najgorsze, że i ja zapew ne się zaraziłem , bo i jn tę dziewczynę całowałem , gdy była już chorą.

— No to i ty pew nie dostaniesz s z k a r­

latynę — rzecze przyjaciel — bo to b a r­

dzo zaraźliw a choroba.

O, rety — to i żona się zarazi, bom ją dziś rano pocałował.

Przyjaciel przerażony w oła, zryw ając się n agle:

— Ładna historja, teraz i mnie tn straszn a choroba nie minie...

JEST CZEKOLADA Ci się zwie „FOLAHSRI'' Pyszna, lali dziewczyny osia

Spiesz wice po nią bez namysłu Do wytwórni cukrów J U S T P !

ATA Z A K Ł A D F O T O G R A F I C Z N Y

P L. MARJACKI L. 4. (Hotel Eu ro p ejsk i)

ZDJĘCIA PORTRETOWE, GRUPY, TABLEAUX, REPRODUKCYE,

PRZEZROCZA, POWIĘKSZENIA, SZKICE, AKWARELE I ł . d .

ATA

PR Z E D SIĘ B IO R ST W O

TECHNICZNO- HANDLOWE

LWÓW, LWOWSKA 48 dostarcza I kupuje

M A S Z Y N Y

WSZELKIEGO RODZAJU.

AUGUST KOLESZA

m e c h a n ik

Lwów, ul. Sykstuska L. 10.

Warstat reperacyjny w szel- A kich maszyn do pisania, ko­

lii piowania, rachowania i po>

■ wielania pism. — Taśm y do maszyn do pisania, kalki i t. p.

Z* kaidą naprawę daje fwaranert.

Pamiętajcie

o Plebiscycie

Górnośląskim!

RENOMOWANE KINOTEATRY WE LW OW IE

MARYSIEŃKA K O P E R N I K

PL. SMOLKI 4. UL. KOPERNIKA 9

W Y Ś W IE T L A J Ą O B E C N IE

Szaleniec wśród szaleńców

w y li „ G a b i n e t D o k t o r a C a l i g a r i ” .

l y p o w y u tw ó r e k a p re s y o n ia ty c z n y i fu tu ry sty cz n y w 6 . a k ta c h .

7 -

(8)

* y s . Z 4 * 6 r m a A 9 k l6 0 *

• vvr-"3

/ r ’ -'*••

? & P

/

'

W i P S

•y'V! vi. •.-«

§ w i$ M

"> ypk&Sg'".

m & :m

C ^ e ś ć ci strażniku niezłomny, P o n a d Bolszewji zamysły.

C o ś zdziałał niegdyś cud Wisły, l o ^ t y ś jedynie to sprawił S ta n ą łe ś m ocą o g ro m n y Że Rtrejk' się s o b ą zadławił.

I

Kierownik literacki I redaktor odpowiedzialny: Henryk Zbierzcbowsfcl. Nakładem w ydaw nictwa „S z M u to ic Klisee wykonane w *akł a rt-graf, „U n i* - R edakcja i M m lntatracja, Lw ów , So keła 4. Drukiem l®n Ja e g e ra Lw ów , 8>kstuskn 3 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Niechaj dzwoni piosnka znana, Hupajsiupaj-' aż do rana!. A cAy znasz ty bracie młody Te wojenki dziwne

1 Liczba dni nie przepracowanych według działów gospodarki narodowej tworzących dochód narodowy w podziale na płeć oraz na pracowników umysłowych i fizycznych.. w II kwartale

wykonywanie zadań radnego, nie stale urzędującego członka prezydium rady narodowej, ławnika, członka kolegium do spraw, wykroczeń, członka ORMO, członka ochotniczej straży

 gdy nie uda się dopasować wartości zmiennej (lub obliczonego wyrażenia) do żadnej wartości występującej po słowie case, wykonywane są instrukcje

Pojęcie aktualnej wiedzy medycznej pojawia się wielokrotnie w treści regulacji odnoszących się do udzielania świadczeń zdrowot- nych finansowanych ze środków publicznych..

O polskim szpitalnictwie piszą Piotr Warczyński – były wiceminister zdrowia, Jarosław Kozera – ekspert Pracodawców RP, właściciel firmy konsultingowej, Szczepan Cofta

W tabeli 1 i na rycinie 3 przedstawiono częstość występowania (w %) po- szczególnych typów postawy ciała oraz postaw prawidłowych i nieprawidło- wych (według kryteriów