Wojciech Tomasik
Aparat bezpieczeństwa w literaturze
polskiej okresu socrealizmu
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 85/3, 73-85
1994
W OJCIECH T O M A SIK
A P A R A T B E Z P IE C Z E Ń S T W A
W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J O K R E S U S O C R E A L IZ M U *
Socrealizm d o k o n ał ra d y k aln y ch zm ian w literackim obrazie instytucji przem ocy. Z m ian y te m iały c h a ra k te r ilościowy i jakościow y. P o lsk a trad y c ja literacka w łączała instytucje przem o cy d o o b szaru spraw , o k tó ry ch m ów i się rz ad k o i z poczuciem w stydu. L ite ra tu ra stalino w ska ro bi wyłom w tej trady cji:
nad aje działaniom a p a ra tu te rro ru ran g ę tem atu o pierw szoplanow ym znacze
niu.
T radycja, w obec której socrealizm się określa, zna stereoty p „szpicla” — w ystępujący m.in. w przedw ojennej tw órczości W ładysław a B roniew skiego.
Szpicel jest p o stacią na w skroś o d ra żając ą:
Tak, poznaję tę gębę nie g olon ą tydzień, szarą, m ętną jak szyby traktierni podmiejskiej, spode łba widzi wszystko, choć patrzeć się wstydzi — poznaję te drapieżne pazury złodziejskie.
[ ]
Wieczorem będzie w ód kę chlał w restauracji, będzie śpiewał Titinę w zaduchu i krzyku, za dziewkę, za rachunek sto złotych zapłaci, jak jeden szeląg z tam tych — trżydziestu srebrników.
— to o d arty z ludzkich uczuć o p ra w ca:
[ .. .] tępo będzie walił w mordę, aż powybija zęby i ziem ię za k rw a w i...
Jemu pieniądze płacą, jem u dają order,
on co dzień w olny chodzi po wolnej W arszaw ie1.
Z p o dobnym o brazow aniem sp o ty k am y się u innych poetów lewicy, np.
u M aria n a C zuchnow skiego:
N a brukach i skwerach Pospiesznie zmywali
pałkami z kanałów
i grudą krew —
zatrzeszczał dzień. miękki, czerw ony cień.
* Tekst pow stał w ramach projektu badaw czego „Instytucje państwa totalitarnego”, kierow a
nego przez prof. Andrzeja P a c z k o w s k i e g o z Instytutu Studiów Politycznych PA N . 1 W. B r o n i e w s k i , Szpicel. (1925). W: W iersze i poematy. Wyd. 12. W arszawa 1977.
74 W O J C IE C H T O M A S IK
N a brukach i skwerach na niebie
później: sto zapalił szpicel
gwiazd, jak nowych orderów, w czerw onym szalik u2.
D opełnienie stereo typ u szpicla stanow i figura ofiary prześladow ań. Jest nią je d n o stk a z godnością znosząca cierpienia fizyczne i m oraln e, „naga, b ezb ro n na, obca m ęczarni” ; człowiek, którego — ja k w znanym wierszu B roniew skiego
— szarpią „psy policyjne” 3.
Socrealizm burzy tę tradycję. Z am iast obciążonego negatyw nym i skojarze
niam i szpicla-opraw cy o rysach „obcego” („Był w ochranie, w K-stelle, w defensywie polskiej”) pojaw ia się sw ojska p o stać „p raco w n ik a bezpieczeń
stw a” („K aw aler m ający na u trzy m an iu sta rą m atkę, rodem ze wsi g óral
skiej” 4). O kreślenie „pracow nik bezpieczeństw a”, służące za ty tu ł jednego z o p o w iad ań W ito ld a W irpszy, w yraża d obitnie istotę zm ian, o jak ich tu m ow a. C hodzi o n ad a n ie d ziałan iom a p a ra tu przem ocy (UB, K B W , milicji) cech zwyczajnej pracy, a więc także — o zatarcie różnicy m iędzy p laców ką UB (czy k om isariatem milicji) a fabryką, b u d o w ą czy w iejską spółdzielnią p ro d u k cyjną. Szpicel to nie tylko ktoś, do kog o społeczeństw o żywi nieprzezw yciężoną niechęć, to rów nież ktoś, kogo ono od rzu ca i izoluje. T ym czasem funk
cjonariusz U B (żołnierz K B W , m ilicjant, orm owiec), o b d arzo n y rysam i „p ra co w nika”, jest kim ś, k to — p od o b n ie ja k górnik, stoczniow iec czy chłop
— uczestniczy w społecznym podziale zadań. I kim ś, k o m u w tym podziale p rz y p ad a zadanie najtrudniejsze. W apostrofie do żołnierza (K B W ?) Stanisław R yszard D o brow o lski w yrażał tę myśl d o bitn ie i ja sn o :
Jesteś jak kowal u m łota
i jak chłop nad lemieszem ze stali
— jedna jest nasza robota i jeden nasz cel: socjalizm 5.
O b ra z „praco w n ik a bezpieczeństw a” b u do w any jest w socrealizm ie dw om a sposobam i. Pierw szy z nich polega na k o m p ro m itacji stereoty pu szpic
la-opraw cy. N egatyw ny stereotyp zostaje w u tw o rach przyw ołany po to, by m ożn a było p okazać, że nie m a on nic w spólnego z now ą rzeczywistością, że jest obrazem do g ru n tu zafałszow anym , sw oistą m anipulacją, której dopuszcza się „w róg klasow y”. Zabieg, o jak im m ow a, określić m o żna m ianem obnażenia stereotypu. Pow ieść stalinow ska d o k o n u je tego zabiegu w scenie, w której
2 M. C z u c h n o w s k i , Z bagnetów. W: Tak. Kraków 1933.
3 Wyrażenie „psy policyjne” pochodzi z głośnego wiersza W. B r o n i e w s k i e g o P sy policyjne w Łucku, napisanego w 1931 roku. Wiersz ten, kilkakrotnie drukowany w r. 1956, odebrany został na Zachodzie jako utwór współczesny. „The Tim es” w numerze z 19 V 1956 komentow ał:
„C zołowy polski poeta kom unistyczny, Broniewski, otrzym ał w oficjalnym organie, »Trybunie Ludu« [wiersz drukowały nadto: »H oryzont«, »Praca Świetlicowa«, »W Służbie Narodu«,
»Żołnierz W olności« — W. T.], miejsce dla sw ojego utworu zatytułow anego P sy policyjne, w którym zaatakow ał w najostrzejszej formie aktualne m etody stosow ane przez organa bez
pieczeństwa”. N ie m ożna, zdaje się, m ówić tu o zwykłej pom yłce interpretacyjnej; raczej o tym, że w kontekście wydarzeń z 1956 r. oskarżycielski adres wiersza uległ nieoczekiwanej aktualizacji.
4 T. B o r o w s k i, K ło p o ty pani D oroty, albo „śm ierćfrajerom ”. W antologii: W ybór opowiadań współczesnych autorów polskich. O pracow ała i wstępem opatrzyła E. K o r z e n i e w s k a . Warszawa 1951, s. 71. W opublikow anym już po śmierci B orow skiego tom ie C zerw ony maj (W arszawa 1953) opow iadanie zjawia się już bez w ym ow nego podtytułu.
5 S. R. D o b r o w o l s k i , U progu jutra. W: N asza rzecz. W arszawa 1953.
b o h a te r po raz pierw szy p rzekracza progi U rzędu bąd ź sty ka się z p rz e d sta wicielami a p a ra tu bezpieczeństw a. B oh ater pełen jest najgorszych przeczuć, bo p rzy p o m in a sobie „ro zm aite historie zasłyszane z różnych stro n o »bez
piece«” 6. W trakcie p rzesłu chania b o h a te r H am ery
tracił wątek myśli i z coraz większą trwogą wewnętrzną spodziewał się m om entu, w którym przestaną go pytać i przystąpią d o kneblowania ust i krępowania rąk oraz nóg kolczastym drutem 7.
Jeszcze silniejszy lęk odczuw a schw ytany w róg, k tó ry m a w pam ięci o k ru tn ą przestrogę:
„Jeśli się dasz wziąć, wykłują ci oczy, odrąbią język, będą się głodzić, torturow ać i wreszcie zam ordują” 8.
„F ałszyw y” o b ra z UB jest składnikiem ogólniejszej wizji, ja k ą celow o rozpow szechnia wróg. O to ona:
Polskę okupują Sowieci, rosyjski imperializm rządzi za pośrednictwem wojska, milicji i UB. C o tu dużo gadać: siedem nasta republika9.
Z d arzen ia pow ieściow e służą k om pro m itacji takiej wizji P olski i p o k azan iu , że ro la a p a ra tu bezpieczeństw a ujęta jest tu w sposób niepraw dziw y i zd ecy do w anie krzyw dzący.
K o m p ro m itacja p o toczny ch sądów o UB to jed en kierunek d ziałań lite ratu ry lat pięćdziesiątych. D rugi, ważniejszy, to k o n stru o w an ie p ozytyw nego im ageu — o brazu , k tó ry zm ieniłby nieprzyjazne nastaw ienie społeczeń
stw a do instytucji przem ocy. Aby zm ienić to nastaw ienie, socrealizm m o cno p o d k reśla fakt, że d ziałan ia służb bezpieczeństw a są specyficznym rodzajem pracy. M a to być p ra c a szczególnie ciężka i niebezpieczna, bo w ykonuje się ją na „pierwszej linii” w alki klasowej. P o d staw o w ą część działań UB stan ow i
„likw idacja” ro zm aity ch „b a n d ”, siatek szpiegow skich, organizacji dyw ersyj
nych itp. P o d k reśla się tru d n e w arunki takiej pracy: z dala od d o m u i bliskich, bez świąt, zwykle nocą. W skondensow anym , poetyckim przedstaw ieniu w ygląda to tak :
Porucznik wsparł na dłoni czoło.
Ogień iskrami kreśli koło.
Jest noc — jak wiele takich nocy.
D alek o — dom — d a le k o 10.
N iedziela — pora świąteczna.
Bawi się cała Polska.
Czem u się m łody bezpieczniak Zatroskał?
[ ]
D o zmroku, do późnej nocy Spokojnie bawią się ludzie.
6 B. H a m e r a , N a przykład Plewa. W arszawa 1951, s. 154.
7 Ibidem, s. 155.
8 J. B o c h e ń s k i , Z godnie z prawem. Opowiadania. W arszawa 1953, s. 170.
9 H. W o r c e ll , Z im ow y zasiew. W arszawa 1955, s. 84.
10 T. U r g a c z , Porucznik KBW . „N ow a Kultura” 1952, nr 29.
7 6 WOJCIECH TOMASIK
Każdy ma swoje troski, Bezpieczniak swoje i c u d ze11.
R angi sym bolu n ab iera z pew nością „noc n o w o ro c zn a” z w iersza W ik to ra W oroszylskiego. Czas, k tó ry dla większości oznacza b eztroski w ypoczynek, dla funkcjonariuszy bezpieczeństw a jest okresem w ytężonej służby:
S ym bolika nocy w ykorzystyw ana jest jeszcze inaczej. P o ra snu m a nieść ludziom w ytchnienie i przyw racać siły przed kolejnym dniem zm ag ań p ro d u k cyjnych. D ziałania U B przedstaw ia się zatem ja k o w zm acniające te funkcje nocy. T o dzięki w ysiłkom funkcjonariuszy a p a ra tu społeczeństw o śpi i pracuje spokojnie:
W nocy władze bezpieczeństwa aresztują kilku ludzi. [ .. .]
Teraz m ożna już będzie oddychać sw obodnie, teraz m ożna będzie pracować z całej d u szy 13.
P ra c a w służbie bezpieczeństw a w ym aga bezprzykładnych poświęceń.
P o zo staw ia też trw ałe ślady: chorobę, k tó ra jest skutkiem przem ęczenia, kalectw o, a co najgorsze — zw ichnięcie m oralne. B o h ater powieści Jan iny Broniewskiej tak skarży się n a „bezpieczniacką ch o ro b ę zaw o d o w ą” :
M iewają drukarze swoje zatrucie ołowiem . I nam to chwilami grozi. Babrać się musimy, profesjonalnie, że się tak wyrażę, w podłości i z b r o d n i...14
K im są ludzie, k tó ry m przyszło p racow ać tak ciężko? K im są „pracow nicy bezpieczeństw a” ? P ra c a w UB jest form ą aw ansu zaw odow ego i w ykonyw ać ją m ogą wyłącznie najlepsi:
„ludzie z praw dziw ego zd arzen ia” 16 — ja k m ów i o nich A ndrzej M an dalian.
Są to w większości m łodzi: ludzie 20- i 30-letni. M ajo r W ro n a z Popiołu i diamentu Jerzego A ndrzejew skiego —
był to chłopak zupełnie jeszcze m łody, dw udziestoparoletni, niski i drobny, o chmurnej chłopięcej twarzy, zniekształconej nieco głęboką blizną na p oliczk u 17.
11 Cz. B i a ło w ą s , O bezpieczniackiej trosce. W: Z codziennych polemik. W arszawa 1955.
12 W. W o r o s z y l s k i , Czuwającym w noc noworoczną. W: Pierwsza linia pokoju. Poezje 1949 — 1950. W arszawa 1951.
13 A. Ś c i b o r - R y l s k i , Węgiel. W arszawa 1952, s. 254.
14 J. B r o n i e w s k a , Biała plama. (O pow ieść dokumentarna). W arszawa 1956, s. 364.
15 W o r o s z y l s k i , op. cit.
16 A. M a n d a l i a n , Towarzyszom z Biezpieczeństwa. W antologii: W ieczny płomień. Wybór w ierszy poetów radzieckich i polskich o Feliksie Dzierżyńskim. O pracow ał W. W o r o s z y l s k i . W arszawa 1951.
17 J. A n d r z e j e w s k i , P opiół i diament. (1948). W arszawa 1970, s. 149.
N o c now oroczna, jak to noc,
cicha.
Księżyc, obłoczki — czyż im nie ufać?
Ale wróg w tę noc,
jak i w inne, czyha.
I wam w tę noc jak we wszystkie — c zu w a ć12.
silni i tw ardzi,
[ ]
niezaw odni i pewni — 15
T a k ą w łaśnie ch a rak tery sty k ę pow tórzy zdecydow ana większość utw orów socrealistycznych. F u n k cjo n ariu sza m i U В są m łodzieńcy o miłej pow ierzchow ności. T w arz „p raco w n ik a bezpieczeństw a” od bija w praw dzie nieludzkie zm ę
czenie (żółta bądź b lad a cera, za p adnięte policzki, p o o ra n e zm arszczkam i czoło), ale m im o to u rzek a subtelnością (śledczy z powieści H am ery m a wargi
„m łodej zalotnej p an ien k i”). S ubtelność rysów harm o nizuje ze szlachetnością c h a rak teru . W ito ld W irpsza zdaje się w yprow adzać z tej zależności ostateczne konsekw encje: tytułow ym „pracow nikiem bezpieczeństw a” jest u niego m łod a i w rażliw a ko bieta, „dziew czyna lat niewiele p o n a d dw adzieścia”. C echy w ew nętrzne uw ypukla tu imię — Irena, o k tó ry m tak m ówi sam a b o h aterk a:
„Irena. E iréne znaczy po grecku p o k ó j” ; „Ira znaczy po łacinie — gniew ” 18.
Sym boliczne zespolenie dw u cech: groźnego „gniew u” i szlachetnego
„sp o k o ju ” odnaleźć m o żn a u większości socrealistycznych „pracow ników bezpieczeństw a” (w zorem jest D zierżyński; W irpsza pisał: „R ęka, k tó ra niesie karę, / C zuła i trosk liw a będzie” 19).
W placów kach U B o prócz zupełnie m łodych ludzi p racu ją też dośw iadczeni działacze p artyjni, k tó rzy w sanacyjnej Polsce byli więzieni i prześladow ani (C hubiniec z Fundam entów Jerzego Pytlakow skiego, K ociołek z Władzy T a d e u sza K onw ickiego). Ich biografia w ojenna obejm uje w alkę we W rześniu i służbę w Pierwszej Arm ii W P (czasem — w oddziałach AL). P ra c a w służbie bezpieczeństw a jest k o n ty n u acją tej chlubnej przeszłości i dopełnieniem przy
kładnej biografii.
C h ara k te ry sty k ę funkcjonariuszy UB uzupełnia znaczący opis ich m iejsca pracy. Jest to skrom n ie u rządzony pokój z biurkiem i telefonam i; podo bn ie w ygląda po steru n ek M O (O R M O ). W opisie pom ieszczeń U rzędu położony jest nacisk, z jednej strony, n a b ra k w ygód i dokuczliw ą prow izorkę, z drugiej
— n a ciepłą, niem al d o m o w ą atm osferę. P rzy tu ln ą atm osferę m a rów nież cela w ięzienna; jej wygląd stanow i dla b o h a te ra przyjem ne zaskoczenie:
Kanapka była okryta starym, ale z niezwykłą fantazją utkanym kilimkiem, w rogu, oparte o ścianę, stało koło rowerowe bez o p o n 20.
O pis pryw atnego m ieszkania m ilicjanta m a k o n trasto w a ć z kolei z fał
szywym w yobrażeniem o przepychu, jak im otaczać się m ają ci, „co to za ruble Polskę bolszew ikom sprzedali i o g ra b ia ją n a r ó d .. . ” 21
A kim są p rześlad ow ani? Przede wszystkim — nie zasługują oni na najdrobniejszy naw et o d ru c h w spółczucia, nie są bow iem ludźm i. O w rogu m ów i się w socrealizm ie ja k o o „po tw orze”, „gadzie”. W róg po rów nyw any jest często do zwierzęcia, przy czym chodzi zazwyczaj o zw ierzęta niskie — szczura, pluskw ę, mysz, glistę, k reta. P rzed funkcjonariuszam i U B i żołnierzam i K B W staje ogrom pracy:
Jest jeszcze dużo takiego paskudztwa, co się karze wymyka, czego nie widać, a psuje to, a truje jak zdrada jaka, jak c h o r o b a ...22
18 W. W ir p s z a , Pracownik bezpieczeństwa. W: Stary tramwaj i inne opowiadania. Warszawa 1955, s. 101, 103, 104.
19 W. W ir p s z a , Dzierżyńskiemu. „N ow a Kultura” 1951, nr 25.
20 T. K o n w i c k i , Władza. Cz. 1. Warszawa 1955, s. 458.
21 S. B a n a ś , Białe dym y. W arszawa 1955, s. 22.
22 W. M a c h , Jaw orow y dom. W arszawa 1954, s. 205.
78 W O J C IE C H T O M A S IK
W ładze bezpieczeństw a m ogą w swej pracy liczyć n a ap ro b a tę i w sparcie:
— Ja wam tu pokażę szpicla! K toś nam grunt wygarnia spod nóg, a wy od szpicli w yzywać będziecie tego, co wam wskaże szkod nika?23
N ie jest spraw ą bez znaczenia, czy politycznych adw ersarzy nazw ie się
„ p a rtn e ra m i”, „przeciw nikam i”, czy — tak ja k w socrealizm ie — „w rogam i”
lub „szkodnikam i”. K ażde z tych określeń san kcjo nu je inne m etod y ro z
strzyg an ia konfliktów . N a d an ie o p o n en to m m ian a „szk od nik ów ” („pask ud z
tw a”) uspraw iedliw ia podjęte d ziałania represyjne: z tak im przeciw nikiem się nie dyskutuje, należy go tylko „likw idow ać”.
G a tu n k iem literackim , k tó ry w socrealizm ie najściślej wiązał się z tem atem pracy, była — ja k w iad om o — pow ieść p rod uk cy jna. N azw ę tę o dn o szo n o w Polsce d o m ocno zróżnicow anej grupy tekstów , obejm ującej zarów no klasyczne powieści (w typie Węgla A leksandra Ścibora-R ylskiego), ja k i cykle o p o w iad a ń (P oczątek opowieści M a ria n a B randysa) czy naw et zbiory zbeletry
zow anych re p o rtaży (L isty z M D M Jerzego Pytlakow skiego). Isto tę g atu n k u łączyć zatem należy nie tyle ze stru k tu rą powieści, ile — z wszelkim epickim ujęciem wysiłków jakiegoś p racującego zespołu. W ydaje się, że w ażną cechą g atu n k u jest także szerokie rozum ienie pracy, tj. w łączanie w zakres słowa
„ p ro d u k c ja ” działań b ard zo ró żn o ro d n y ch (nauki, pracy w la b o ra to riu m itp.).
Akcję powieści produkcyjnej lok ow ano zazwyczaj w fabryce bąd ź na budow ie. Ale akcję tę m ożn a było rów nież przenieść d o „cichego gm achu, k tó ry d rzem ał w cieple p o łu d n ia n a słonecznej ulicy” 24. B ohaterem u tw oru stać się m ógł „pracow nik bezpieczeństw a”, a fa b u la rn ą osią — śledztw o pojęte ja k o szczególny rodzaj produkcji. Socrealizm polski k ilk ak ro tn ie z m ożliw ości tej korzystał. S chem at powieści produkcyjnej od najdziem y w zbeletryzow anym
„p am iętn ik u sekretarza K P P P R ” Rano przeszedł huragan W ładysław a M a- chejka, obrazu jącym zm agania n ow o tarsk iego U rzęd u z „ b a n d ą O g n ia ”. P o d o b n y schem at u Jan in y Broniewskiej organizuje fabułę „powieści d ok um en- tarn e j” Biała plama — o walce U В i KB W z „b a n d ą W iaru sa” czy powieści M a ria n a K ozłow skiego o pracy krakow skiego W U B P Droga przez front. D o konw encji powieści produkcyjnej w yraźnie n aw iązują au to rzy powieści sen
sacyjnych opow iadających o „żm udnej pracy org an ów bezpieczeństw a” (S tani
sław B iskupski, Pawilon -S-; P io tr Guzy, N o cn y z r z u t; T ad eu sz K ostecki, Cień na pokładzie)25. T o właśnie z tych utw orów , pow stałych u schyłku socrealizm u, w ykształciła się późniejsza „pow ieść m ilicyjna” (term in S tanisław a B ara ń c z a k a )26, w której „sposób w ykryw ania zb ro d n iarzy p rzy p o m in a [ . .. ] proces p ro d u k c y jn y ” 27. Zw iązki „powieści m ilicyjnej” z socrealizm em nie o graniczają się oczywiście do p o d o b ień stw a w zakresie fabuły i k on stru k cji postaci. Isto tn ą zbieżność w idać tu w płaszczyźnie funkcji. Rzecz w tym , że au to rz y polskiej
23 S. W y g o d z k i , Jelonek i syn. W arszawa 1951, s. 86.
24 A. B r a u n , Lewanty. Т. 1. W arszawa 1954, s. 6.
25 O sobną grupę stanowią popularne opow iadania publikowane w serii „Biblioteczka Przygód Żołnierskich” (J. K a l i n o w s k i , Podarunek zza oceanu; J. Ż u r o w i c z , W Krzeczuchach znów spokój; T. K o s t e c k i , N ocny desant) oraz zbeletryzowane reportaże z walk K BW (antologia:
Czujni; K. K o r z e n i e c k i , M. G o m u l i c k i , Szeregowiec Tadeusz Rutkowski).
26 S. B a r a ń c z a k , Polska powieść milicyjna. Dominacja funkcji persw azyjnej a problemy gatunkowe. W zbiorze: W kręgu literatury Polski Ludowej. K raków 1975.
27 J. J a s t r z ę b s k i , C zas relaksu. 0 literaturze masowej i je j okolicach. W rocław 1982, s. 198.
o d m ian y powieści krym inalnej — w zorem socrealistów — są przede w szystkim nauczycielam i i m o ralizato ram i. Żyw ioł ludyczny idzie więc na służbę ideologii.
W zorow ym przykładem socrealistycznej n arracji o „p raco w n ik u bezpie
czeństw a” w ydaje się p o em at A ndrzeja M an d a lia n a Towarzyszom z B ezpieczeń
stwa. U tw ó r ten, czczący 25 rocznicę śmierci F eliksa D zierżyńskiego, w y ko rzy stuje schem at powieści produkcyjnej, jedynie dostosow uje do niego tło działań i niezbędne rekw izyty. O to m ajo r łódzkiego U rzędu B ezpieczeństw a prow adzi śledztw o, k tó re nie daje oczekiw anych rezultatów . Ekspozycję ta k ą o d n a j
dziem y w każdej niem al powieści produkcyjnej: realizacja pow ziętego przez załogę zad an ia n atra fia n a przeszkody i w ykonanie p lan u staje p o d znakiem zap y tan ia. Aby w ykon ać plan, p o trze b n a jest po m oc z zew nątrz, k tó rą przynosi zwykle ktoś, k to p otrafi uśw iadom ić załodze isto tę w alki klasow ej.
U M a n d a lia n a m otyw p om ocy to najbardziej oryginalny składn ik p o em atu : m ajorow i zjaw ia się we śnie D zierżyński, z d u m ą m ów iący o k o n ty n u a to ra c h dzieła, k tó re przed laty sam rozpoczął:
Im aginacyjna rozm o w a z tw órcą C zeK a pow oduje w m ajorze przypływ n iespotykanej energii:
N astęp u je optym istyczny finał, dok ład n ie tak i ja k w powieści prod ukcyjn ej : zad an ie zostanie w ykonane, bo naw et ze skąpych wypowiedzi przesłuchiw ane
go „m ajo r w yw oła p raw d ę”. A u to r p o em atu nie kryje podziw u d la pracy fu n kcjonariusza UB i zam y ka u tw ó r dek laracją solidarności z w ysiłkam i gorliw ego m ajora:
P o em at M a n d a lia n a jest z całą pew nością zjaw iskiem w yjątkow ym . D o p ro w a d za bow iem d o skrajności tendencje, k tó re w polskim socrealizm ie ujaw niały się zwykle w form ie stonow anej. Byłoby dlatego przesad ą tw ierdzić, że b o h aterem lite ratu ry lat pięćdziesiątych jest funkcjo nariu sz UB. M o ż n a za to bronić tezy, że socrealistyczne teksty m ów ią o rozm aity ch sp o so b ach w spółdziałania z a p a ra te m bezpieczeństw a. R zadkością jest sytuacja, w której pierw szoplanow ą rolę w utw orze o bsadza etatow y „praco w n ik bezpieczeń
stw a”, znacznie częściej w roli tej w ystępuje p o stać jak ieg o ś so jusznika UB.
Socrealizm nie tylko p o d k reśla p odo bieństw o działań ag en ta U B d o pracy
— pow iedzm y — m u rarza, ale zarazem przekonuje, że „ b u d o w a — w a l k a znaczy” 28. D latego d o obo w iązkó w m u rarza należy rów nież to, co faktycz
28 W. W o r o s z y l s k i , Świt nad N ow ą Hutą. W: T. K o n w i c k i , W. W o r o s z y l s k i , W. Z a l e w s k i , Budujemy. W arszawa 1951, s. 82.
Zazdroszczę wam nocy łódzkiej, tej,
na Piotrkowskiej, i tej w oczach
znajomej, ludzkiej,
niespokojnej bezpieczniackiej troski.
Major obudził się, stanął,
zadzwonił,
kazał wyw ołać, i znów padały pytania, i znów kłamała odpowiedź.
C óż więc z tego, że jeszcze dość ich,
do morderstwa szykujących atomy, my ojczyzny naszej m łodości nie oddam y nigdy nikomu.
nie jest zadaniem U B : tro pienie w roga klasow ego. W sp ó łp raca z siłam i bez
pieczeństw a m oże mieć różny stopień instytucjonalizacji. W świecie stalinow skiej powieści daje się zauw ażyć w yraźną praw idłow ość: im po stać stoi bliżej cen tru m tego św iata, tym jej form alne zw iązki z U rzędem Bezpieczeństwa są luźniejsze. A zatem : etatow y „pracow nik bezpieczeństw a” należy zwykle do grupy p ostaci dru g o - bąd ź trzecioplanow ych. Z jaw ia się on n a scenie pow ieś
ciowej przelotnie, zazwyczaj w przełom ow ym m om encie fabuły, gdy trzeba areszto w ać zdem askow anego w roga. Epizodyczność idzie w parze z an o n im o wością. W iększość postaci z tej grupy w skazyw ana byw a za p om o cą nazwy funkcji („śledczy”), sto p n ia służbow ego („m ajor”, „ k a p ita n ”, „p oru czn ik ”) bądź innego ogólnego określenia („funkcjonariusz bezpieczeństw a”, „przedstaw iciel w ładz bezpieczeństw a” itp.).
Bliżej śro d k a powieściow ej sceny znajdu ją się rozm aici aktyw iści partyjni.
O p o w ia d an ie H e n ry k a W orcella Rewolucja w G uranow ie29 o brazuje sw oistą drogę aw an su : b o h ater, „k o resp o n d en t wiejski”, zostaje sekretarzem gm innym partii, przechodzi następnie kolejne „szkolenia”, a w k ońcu — tytułem w yróżnienia — trafia do „szkoły sęd zio w sk o -p ro k u rato rsk iej”. F u n k cja sekre
ta rz a p artyjneg o oznacza w socrealistycznym świecie aktyw n ą w spółpracę z U rzędem Bezpieczeństwa. T akie przykładn e w spółdziałanie stanow i fa b u la r
ny kościec Władzy K onw ickiego (sekretarz G ałecki i szef U rzęd u K ociołek;
w zorem negatyw nym jest p a ra K orejw a —D zienciara). O takiej właśnie w spół
pracy sentencjonalnie m ówi n a rra to r powieści M ach ejk a:
Ale chyba jest dobrze, gdy partyjny nie wstydzi się roboty UB. Źle byłoby, gdyby U В rządziło za partię30.
I wreszcie — po stacią pierw szego plan u jest p ro sty ro b o tn ik , k tó reg o więzi z U B są n atu ry p ozainstytu cjonaln ej, ale za to są to więzi najtrw alsze (Błażej Plew a z powieści H am ery). Pow szechniejszym w arian tem jest b o h a te r z b io ro wy — kolektyw , w spólnie dem askujący i unieszkodliw iający w roga.
W typow ej powieści socrealistycznej ulega za tarciu granica m iędzy fu nk cjonariu szam i UB a rob otniczym kolektyw em . M o żna, zdaje się, m ów ić o dw u w ersjach takiego rozw iązania. Pierwszej, w której rob otn iczy kolektyw włącza się do działań prow ad zo n y ch przez UB i w ydatnie p o m ag a w zdem ask ow aniu w rog a (Fundam enty Pytlakow skiego, Węgiel Ścibora-R ylskiego, N a przykład Plewa Ham ery). W drugiej wersji załoga fabryki (huty, spółdzielni wiejskiej;
uczniow ie klasy XIa) wyręcza służby bezpieczeństw a — sam a prow adzi śledztw o i w ykryw a spraw cę sabotażu. Z a szczególny p rzyp adek takiego w a ria n tu kom pozycyjnego należałoby uznać u tw o ry przedstaw iające kolektyw w ystarczająco czujny, by stłum ić w za ro d k u jak ąk o lw iek akcję w roga (K a m pania znaczy walka M iro sław a K owalewskiego).
W powieści socrealistycznej (a także w dram acie) wszyscy bo haterow ie
— z w yjątkiem w rogów — są potencjalnym i sojusznikam i UB i stanow i to niew ątpliw ie przejaw „typow ości” literackiego św iata. „T ypow ości”, d o d ać trzeba, rozum ianej specyficznie — ja k o przedstaw ienie przew idyw anego i p o stu lo w an ego stan u rzeczy.
80 W O J C IE C H T O M A S IK
29 H. w o r e e ll, Rewolucja w Guranowie. W : Z im ow y zasiew.
30 M a c h e j e k , op. cit., s. 160.
O sw ajanie społeczeństw a z terro rem i okrucieństw em d o k o n u je się w soc
realizm ie dw iem a drogam i. P o pierw sze — przez k o n stru o w an ie literackiego św iata, w k tó ry m każdy w łącza się do w spółpracy z U B ; po drugie — przez kształtow anie opo w iad an ia, k tó re sugeruje, że tak i św iat nie o db ieg a od sta n d a rd u „n o rm aln o ści”. Jeśli spojrzeć n a te rzeczy z szerszej perspektyw y, to okaże się, że legalizow anie te rro ru d o k o n u je się przez m anipulacje sem an ty k ą i składnią.
O b a rodzaje m anipu lacji u naocznić m ożna fragm entam i, w k tó ry ch m ów i się o d ziałaniach UB:
Roboty miał [prokurator] sporo i wsadzał, aż się kurzyło. Przymknął jedną bim brownię, znalazł mały składzik na stryszku u aptekarza, podkręcił — jak to się pow iada — kilku hurtow ników , przetrząsnął piwnicę restauratora Olejnika i odebrał mu chęć oszczędzania;
zagnał paru spekulantów do obozu pracy [ .. .]
N a skutek skwapliwych zeznań Cygana, a teraz już i O rdona, składanych w pow iatow ym Urzędzie Bezpieczeństwa, roboty mieli pełne ręce. Ścigali dalej meliniarzy, siatkarzy, w y
krywali schow ki w piwniczkach, na strychach.
P ew nego razu M ilicja O byw atelska wraz z przedstawicielami M onopolu Spirytusow ego dokonała nagłego nalotu na cztery dom y zam ożnych gospodarzy wsi. G runtow na rewizja wykazała, że w każdym z tych d om ów znajdował się aparat do pędzenia sam ogonu i pokaźny składzik gotow ego alkoholu. W ten sposób cztery głów ne punkty tajnego wyszynku w Starej Wsi uległy likwidacji, a winni zostali aresztowani.
Instruktor Bańczyk m ógł być zadow olony z wyników swojej pracy.
Tego sam ego dnia Józef Piechna rozstał się pow tórnie z synem Kazimierzem. Spośród różnych propozycji, jakie wysunął ojciec, Kazik wybrał jedną: pójdzie pracować d o U B 31.
W szystkie fragm enty niosą og ro m ny ładun ek cynizm u, a przecież wzięte zostały z narracji p reten du jących do m ian a „przezroczystych” (tj. nie zw raca ją
cych n a siebie uwagi). C ynizm bierze się oczywiście stąd, że o działan iach , k tó re p rzysp arzają kom uś cierpień, m ów i się n o rm aln ym tonem . Więcej — z intencją chw alenia tego ro d zaju działań (w artość p ro k u ra to ra określać m a liczba jego ofiar). Ale fragm enty w yrażają cynizm wyłącznie wtedy, gdy zestaw i się je z rzeczywistością. Tym czasem lite ra tu ra stalinow ska p o ró w n a n ia tak ie u n ie
w ażnia. B uduje o n a bow iem o b ra z św iata zupełnie inny niż ten, ja k i p o d su w a czytelnikow i codzienne dośw iadczenie. Rzeczywistość przestaje być zresztą głów nym kierunkiem literackich o desłań; staje się nim n ato m iast sam a literatu ra. U w ierzytelnienia dla św iata powieści d o starczać m iały inne utw ory.
Socrealizm w ym agał, by czytelnik b rał w naw ias wiedzę, której nie u sa n k c jo now ało oficjalne słowo, i by bezgranicznie ufał kom peten cjo m poznaw czym literatury.
W szystkie przytoczone fragm enty m uszą być in terp re to w an e z założeniem , że św iat w ygląda d o k ład n ie tak , ja k się o nim mówi. N iew yszukane słow nictw o i p ro sto ta stru k tu ry składniow ej byłyby więc pierw szym sygnałem tego, że spraw y, k tó ry ch one dotyczą, o d p o w iad a ją w ym ogom „no rm aln o ści”.
K luczow ą rolę w sem antyce przyw ołanych uryw ków odgryw a bez w ą t
pienia słow o „ ro b o ta ” („praca”, „pracow ać”). Z akres słow a „ ro b o ta ” jest w polszczyźnie b a rd zo szeroki, co spraw ia, że m o żna się nim posługiw ać m ów iąc o ro zm aitych dziedzinach ludzkiej aktyw ności. Ten, k to nazyw a
31 B o r o w s k i, op. cit., s. 72. — B r o n i e w s k a , op. cit., s. 426. — M. B r a n d y s , P oczątek opowieści. W arszawa 1951, s. 205. — B o c h e ń s k i , op. cit., s. 142.
6 — Pamiętnik Literacki 1994, z. 3
„ ro b o tą ” d ziałania sił bezpieczeństw a, używ a języ ka popraw nie, cho ć w ypo
w iada się w sposób raczej ogólnikow y. T a ogólnikow ość jest je d n a k p o ż ą d an a zważywszy, że w języ ku polskim istnieje w yrażenie, w k tó ry m słow o „ ro b o ta ” m a zdecydow anie negatyw ne zabarw ienie, a k tó re z całą pew nością w latach pięćdziesiątych o d n o szon e było do działań UB. C hodzi o w yrażenie „m o k ra (lub: b rud na) ro b o ta ”.
W słowie „ ro b o ta ” z analizow anych fragm entów dostrzec m o żna c h a ra k terystyczny dla języ k a p ro p a g an d y m echanizm refutacji. R efutacja polega na tak im pow tó rzen iu określeń przeciw nika, k tó re zm ienia ich sens i negatyw ne skojarzenia. Użycie słow a „ ro b o ta ” m a ja k b y naw iązyw ać do form uły „m o k ra ro b o ta ”, ale zarazem o dpierać zaw arty w niej zarzu t, że d ziałania U B noszą zn a m io n a czynów przestępczych. O gólnikow e określenie pozw ala włączyć te rro r do kategorii „pracy” i w efekcie — sprow adzić do tego, co w społecznym odczuciu m usiało uchodzić za norm alne.
D o sem antyki „pracy ” naw iązuje wiele określeń, k tó re w socrealizm ie służą nazw aniu a p a ra tu bezpieczeństw a i postaci z nim zw iązanych. W sposób najbardziej w idoczny: „pracow nik bezpieczeństw a” („pracow nik U B ”, „ p ra cow nik U rzęd u ”); tu też zaliczyć trzeb a „U rz ą d ” i wszelkie od niego po ch o d n e
— „U B ’V „U rząd Bezpieczeństw a”, „urząd w ojew ódzki U B ”, „ P U B P ” itp.
D u ż ą frekw encją odznacza się określenie „fu nkcjon ariusz” („referent”), k tó re niew ątpliw ie m iało przyw odzić n a myśl biurko , telefon, segregatory itp.
„ U rz ą d ” działa po to, by zapew nić „bezpieczeństw o” szarem u obyw atelow i.
W tym celu właśnie podejm uje rozm aite „prace” : „przym yka”, „p o d k ręca”,
„p rzetrząsa”, „zag ania” (do „obozu pracy ”). P rzede w szystkim je d n a k — „ b a d a ” różnych ludzi i „likw iduje” („bandy”, „siatki” itd.).
N a d an ie terro ro w i w ym iaru pow szedniości to rów nież cel, jak iem u służy składnia. Język socrealizm u na szeroką skalę ko rzy sta z frazeologizm ów , k tó re m ają świadczyć o tym , że — p o d o b n ie ja k język realizm u — uznaje on a u to ry te t zdrow ego rozsądku. L itera tu ra stalino w sk a deklaru je p o sza
now anie dla potocznego o b razu św iata, k tó ry zaw iera się w kliszach słow nych: porzekadłach, przysłow iach, stałych zw iązkach frazeologicznych.
K ilka takich klisz znajdziem y w przytoczonym uryw ku K łopotów pani D o
roty T adeusza B orow skiego, np. „w sadzał, aż się ku rzy ło ”, „podkręcił [ . .. ] h u rto w n ik ó w ”.
Słow nik frazeologiczny języka polskiego nie zn a takich połączeń, ale no tuje podo b n e, np.: „uciekać (wiać), aż się k urzy” — uciekać b ard zo szybko;
„p odkręcać k ogoś” — przynaglać, napom inać. W e fragm encie z B orow skiego w ystępuje zatem m odyfikacja istniejących zw iązków frazeologicznych, k tó ra jest z pew nością o peracją celową. Rzecz w tym , iż frazeologizm stanow i zawsze sw oistą reakcję m ów iącego na sytuacje pow tarzalne. U ta rte zw iązki językow e („wiać, aż się kurzy”, „podkręcić k ogoś”) służą w yrażeniu tego, co nie odbiega od n orm y i co w opinii ogółu uchodzi za n o rm aln e (szybko biec, u p o m inać kogoś). Klisze słowne są podstaw ow ym narzędziem , za po m o cą k tó reg o m ów iący w p ro w ad za do św iata p ro sto tę i ład (sens). P ołączenia „w sadzać, aż się ku rzy ” (aresztow ać wiele osób) i „po dk ręcać h u rto w n ik ó w ” (w znaczeniu:
szykanow ać), przez p odo bieństw o do istniejących frazeologizm ów , m ają z a su gerow ać, że m ów i się w nich o działaniach oczyw istych, k tó ry ch nie trzeb a n iko m u specjalnie tłum aczyć. P o zo ro w a n a leksykalizacja połączeń służy więc
82 W O J C IE C H T O M A S IK
p rz ekonyw aniu czytelnika, że świat, w k tó ry m ludzi setkam i w trąca się do więzień, nie stracił bynajm niej cech norm alności.
M an ip u lac ja frazeologiczna to w literaturze lat pięćdziesiątych zjaw isko o podstaw ow y m znaczeniu. Idzie o to, że o p ow iadan ie realistyczne c h a ra k - tęryzuje się w ystępow aniem rozm aitych klisz słownych. Są one sygnałem tego, że w literackim świecie obow iązują identyczne p ra w a co w świecie rzeczyw is
tym , a w obec tego — fikcyjne zdarzenia m ogą być przez czytelnika in te rp re to w an e tak, ja k b y rozegrały się napraw dę. N a rra c ja realistyczna o p iera się na założeniu, że n ad aw ca i o d b io rca m ają te sam e narzędzia interpretacyjn e.
A więc także — k o rz y sta ją ze w spólnego zestaw u klisz (kom unałów ). N a rra c ja socrealistyczna tę w spólno tę jedynie udaje. O p ró cz konstrukcji, k tó re rzeczyw i
ście są kliszam i, w p ro w ad za bow iem osobliw e pseudoklisze. O to tak ie k o n strukcje (udające klisze), wzięte z o p o w iad ań Jac k a B ocheńskiego:
Czy od uderzenia pięścią m oże rozlecieć się mur? Trzeba w mur bić kilofami.
ludzie muszą być ofiarni, a jeśli nie rozumieją tego sami, trzeba ich jakim iś sp osob am i ofiar nauczyć.
C o idzie przez Partię, to zwycięża. W Partii niczego nie traktują m iękko, w szystko wyzbyw a się tam stron wątpliwych, a nabiera surowości.
C złowiek m oże zginąć. Partia musi zo sta ć 32.
K toś, k to chce p o p raw n ie interp reto w ać o pow iadania, m usi godzić się z m yślą, że P a rtia „niczego nie tra k tu je m ięk ko ”, że ludzi trzeb a zm uszać do ofiar, a życie jed n o stk i nie p rzedstaw ia żadnej ceny. A kceptując tego ro d z aju sądy (i im plikow any przez nie system w artości) czytelnik właściwie zrozum ie tak i o to — dla przy k ład u — fragm ent:
Kulak, który spróbow ał w ojow ać z pow iatow ym sekretarzem, walił się z nóg w ciągu m iesiąca jak podcięte drzewo. Przed rokiem Wójcik unicestwił w ten sposób kilkunastu kułaków w powiecie. P o przym usowych om łotach stracili pazury na zawsze. Ale W ójcik nie m iał wtedy żadnych skrupułów, w obec czego wkrótce wezwany został do K om itetu Centralnego. W rócił z W arszawy szary i ostrożniejszy. Jego daw na zapalczyw ość stępiła się.
I w nim utkwiło pojęcie „Gryfice” jak św iatełko ostrzegawcze.
G dy ostatnio W arszawa dała instrukcję, że czas przystąpić do stosow ania sankcji przewidzianych dekretem, Wójcik m imo woli pojaśniał.
T u n astęp u ją ro zm y ślania W ójcika, k tó re przechodzą n a p o w ró t w n a r r a cję:
Plan załamuje się, bo w pow iecie jest silny wróg klasowy. Stuknąć tego wroga, stuknąć, niechże to wreszcie będzie dozw olone.
D ozw olono. [ . . . ] W cały zespół pow iatow y wstąpiła otucha. Plany dzienne w yk onyw an o regularnie z pewną nad w yżką33.
K to w ten sp o só b m oże o p ow iadać? K toś, k o m u bliskie są aforyzm y o potrzebie działań gw ałtow nych i b ezkom prom isow ych (T adeusz K u b ia k pisał: „M iękkość w robocie rew olucyjnej przynosi klęskę” 34). O so b ą tą m oże być działacz party jn y lub funkcjonariusz UB. N ie idzie oczywiście o to, że w utw orze funkcję n a rra to ra pełni ja k a ś k o n k re tn a po stać (choć w o p o w ia d a
32 B o c h e ń s k i , op. cit., s. 33, 49, 52, 160.
33 Ibidem, s. 25.
34 T. K u b ia k , Serce Partii. W arszawa 1951, s. 33.
84 W O J C I E C H T O M A S IK
niu Cień A leksandra Ścibora-R ylskiego n a rra to re m jest w łaśnie „praco w n ik U rz ę d u ” 35): socrealizm nie od stępuje raczej od klasycznego, X IX -w iecznego typu o po w iadania, p ro w ad zonego przez n a rra to ra abstrak cyjneg o. Rzecz w tym , że socrealistyczne opo w iad an ie n ab iera właściw ego sensu przy założe
niu, że prow adzi je ktoś, k to reprezentuje p u n k t w idzenia w ładz bezpieczeń
stw a. K ró tk o : „bezpieczniacki p u n k t w idzenia” (term in M ichała G ło w iń sk ie g o 36).
K iedy w listopadzie 1949 n a III P lenum К С P Z P R Bolesław B ierut wzywał do „czujności rew olucyjnej” i przestrzegał przed „k lajstrow an iem walki k laso wej”, to tym apelem określał rów nież zad ania, jak ie stają przed literatu rą.
L ite ra tu ra „realizm u socjalistycznego” m iała przynieść ilustrację tez B ieruta;
tzn. m iała p rzek o n ać czytelnika, że w okół niego toczy się w alka, w której „n ik t nie m oże bezkarnie p ró b o w ać grać roli biernego o b se rw a to ra ” 37.
L iteracki apel raczej rz ad k o m a form ę b ezpośredniego w ezw ania do sto so w an ia terro ru , jakiej przykładem są słow a skierow ane do funkcjonariuszy U B :
A wam —
nerwy napinać nocami, oczy wytężać dobrze i dłonią nieubłaganą dusić gada dyw ersji38.
R ów nie w yjątkow o w apelu takim otw arcie m ów i się o p otrzebie przem ocy.
T ru d n o jed n ak że oprzeć się w rażeniu, że o b ra z o d rą b an y ch dłoni — tak charak tery sty czn y dla lite ratu ry socrealistycznej — m iał oddziaływ ać nie tylko sensem m etaforycznym . P isał H enryk G aw o rsk i:
Kułackie ręce jeszcze długie, lecz skrócimy je w w a lce39.
— i zapew ne celow o w ykorzystyw ał p odstaw ow e (a nie ty lk o przenośne) znaczenie słow a „w alka”. P o d o b n ie m a się rzecz w innych u tw o rach :
Rękę, która podcina m łodych drzew korzenie, Podpala pierwsze zbiory, szarpie magazyny, W fabryce łamie tryby pędzącej maszyny, N a budow ie rozluźnia cegły i kam ienie — Trzeba odciąć, ażeby rozkwitały sady Kwiatami, ow ocam i, uśmiechami dzieci40 D łoń braterską, podaną w uścisku, ujmij, jak ściskasz karabin;
tę, co sięgnąć chce, chciwa zysku, po ojczyste — po Polskę, zabij!41 Prości ludzie znają mordercę.
Prości ludzie odetną mu ręce42.
35 A. Ś c i b o r - R y l s k i , Cień i inne opowiadania. W arszawa 1955.
36 M. G ł o w i ń s k i , R ytu ał i demagogia. Trzynaście szkiców o sztuce zdegradowanej. Warszawa 1992.
37 J. D z i a r n o w s k a , M iasto nowych ludzi. T. 2. W arszawa 1954, s. 251.
38 W o r o s z y l s k i , Czuwającym w noc noworoczną.
39 H. G a w o r s k i , Pieśni o pierwszym wieku. W: Przed nami życie. W arszawa 1951, s. 75.
40 L. L e w in , Poem at o Dzierżyńskim. W arszawa 1951, s. 33 — 34.
41 D o b r o w o l s k i , op. cit.
42 A. W a ż y k , Warszawa, źrenica pokoju. W: W iersze. 1940 — 1953. W arszawa 1953, s. 52.
„P rości ludzie” z w iersza A dam a W ażyka to nie tylko ci, o któ ry ch m ówi poeta. T o także ci, do k tó ry ch się on zw raca. M o żn a by powiedzieć, że tacy
„prości” czytelnicy nie będ ą szukać w w ierszach m etafor i zaw arty w nich apel p o tra k tu ją zupełnie dosłow nie.
L ite ra tu ra lat pięćdziesiątych chce, by czytelnik n aślado w ał jej b ohaterów . Oczywiście, czytelnik m oże pow tórzyć w życiu drogę, ja k ą przeszła dziew czyna z o p o w iad a n ia W irpszy, i stać się etatow ym „pracow nikiem bezpieczeństw a” ; m oże rów nież — jeśli pracuje ju ż w UB — pójść w ślady gorliw ego m ajo ra z p o em atu M an d a lia n a. W literatu rze socrealistycznej apeluje się je d n a k nie o takie zachow ania. B o hateram i tej lite ratu ry są „ludzie prości”, zwykle ro b o tn icy , realizujący jak ieś w ażne przedsięwzięcie p ro du kcyjn e (m ogą to być też uczniow ie X Ia — ja k w powieści K azim ierza B ran dy sa Obywatele). Są to w y próbow ani sojusznicy U B (szkodliw ą działalność jedn ego z profesorów d em ask u ją uczniow ie, d o p iero później do akcji w kraczają w ładze bezpieczeń
stwa). W zorow y kolektyw pow staje bow iem w m om encie, gdy funkcjonow anie fabryki (spółdzielni produkcyjnej, szkoły itp.) nie w ym aga dalszej opieki ze stro n y UB. D o takiego kolektyw u winien dołączyć czytelnik.
Socrealizm rezerw ow ał dla od biorcy rolę sojusznika UB — rolę „czujki w alki klasow ej”.