• Nie Znaleziono Wyników

W związku z recenzją Marka K. Kamińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W związku z recenzją Marka K. Kamińskiego"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Zyblikiewicz, Lubomir

W związku z recenzją Marka K.

Kamińskiego

Przegląd Historyczny 77/3, 619-620

1986

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

L

I

S

T

Y

D O

R

E

D

A

K

C

J

I

W Z W IĄ Z K U Z R E C E N Z J Ą M A R K A K . K A M I N S K IE G O

W zeszycie 3 tom u LXXVI (1985) „Przeglądu Historycznego” znalazłem recenzję m ojej książki o polityce Stanów Zjednoczonych i Wielkiej B rytanii wobec Polski w latach 1944-1949. Powodem zadowolenia może być ilość miejsca poświęconego na łam ach cenionego czasopisma mojej pracy, szczegółowa (choć nie zawsze idąca w parze ze zrozumieniem) lek tu ra ze strony Recenzenta i, last but not least, łatwo dostrzegalny tru d włożony w krytykę. Z kilkoma uw agam i muszę się zgodzie i my­ ślę, że w przyszłości je wykorzystam w dalszej pracy. Jednak w zdecydowanej wię­ kszości przypadków zarzuty są bądź fałszywe bądź odzwierciedlają odmienne prze­ konania Recenzenta. W tych granicach, w których prowadziłem badania, naturalnie, nie ze wszystkimi problem am i zdołałem się uporać w stopniu pożądanym, lecz znajduje to odzwierciedlenie w stopniu stanowczości wypowiedzi. Jestem przeświad­ czony, że jeśli tylko czytelnik ponownie sięgnie do książki, pozwoli mu to rozstrzy­ gnąć wiele spornych zagadnień, podniesionych w recenzji. Nie chciałbym się rów ­ nież zajmować zjaw iskam i (tekst recenzji stanowi wręcz kliniczną tego ilustrację) w pływ ania przeżywanych w artości i emocji na postawy historyka, zwłaszcza histo­ ry k a zajmującego się dziejami najnowszymi. Wszystko to, co dotychczas napisałem, nie byłoby w ystarczającym powodem dla listu.

Dostrzegam jednak problem, który jest ważny nie tylko dla Recenzenta i au ­ to ra książki. Jest to problem literatu ry przedm iotu i korzystania z niej. Pozwolę sobie sięgnąć do trzech fragm entów recenzji. Na s. 617 można przeczytać: „Autor m onografii zdaje się hołdować poglądom tzw. n u rtu rewizjonistycznego historio­ grafii am erykańskiej, której przedstaw iciele obarczają Stany Zjednoczone odpo­ wiedzialnością za wybuch «zimnej wojny». Trudno nie zauważyć, że o ile na grun­ cie nauki am erykańskiej lansowanie tego rodzaju poglądu nie jest pozbawione oryginalności i świadczy pozytywnie o pluraliźm ie tam tejszej myśli historycznej, o tyle w w arunkach polskich szkoła rewizjonizmu am erykańskiego może służyć wyłącznie um acnianiu publicystycznych stereotypów ”. Trudno byłoby w tym m iej­ scu polemizować, jako że zdumiewa, jak wiele błędów i fałszywych ocen udało się pomieścić w dwu zdaniach. Czytelnika zainteresowanego mogę odesłać jedynie do moich artykułów, a to „Początki «zimnej wojny» w ocenach historiografii am ery­ k ań sk iej”, (w: „Historia i współczesność” I, Katowice 1977) oraz w „Dziejach Najnowszych” nr 1, 1968 pt. „Spory historyków am erykańskich o początki «zimnej wojny»”. Nie ukryw am moich zastrzeżeń i wątpliwości, lecz bezsporny jednocześnie pozostaje dla m nie istotny i trw ały w kład historyków tworzących, zróżnicowany zresztą w ew nętrznie, n u rt „rewizjonistyczny” w zrozumienie polityki międzynarodowej, w szczególności polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, w latach czterdziestych. Dorobek ten jest ważny nie tylko dla historiografii am ery­ kańskiej. Pominąć go nie może żaden historyk zajm ujący się wspom nianym okre­ sem dziejów najnowszych. Na m arginesie przyznam, że tak jak n u rt ten w yrastał niejako w cieniu am erykańskich doświadczeń w latach sześćdziesiątych, tak i mo­ je spojrzenie na przeszłość jest współkształtowane poglądami o różnych sposo­ bach rozwiązywania problemów współczesnego, podzielonego głębokimi, często an- tagonistycznymi, sprzecznościami świata. Z drugiej strony recenzent nie ukryw a swych preferencji. N ajpierw (s. 615) w ydaje się kazać czytelnikowi znajdywać wzorzec sumiennej naukow ej analizy w pracy Zbigniewa Brzezińskiego. Na

(3)

6 2 0 L I S T Y D O R E D A K C J I

nie następnej w ymienia jako autorów „kilku cennych monografii i artykułów " Zenczykowskiego, Eregm ana. Poboga-Malinowskiego, Halle'a, Skubiszewskiego, po­ nownie Brzezińskiego i Andersona. W tym miejscu muszę wprowadzić pewne w y­ jaśnienie. Maszynopis mej pracy został złożony w wydaw nictw ie w 1980 roku; z oczywistych, technicznych przyczyn mogłem jedynie poczynić drobne uzupełnienia. W ciągu tych lat literatu ra przedm iotu wzbogaciła się istotnie i zadaniem niew ia­ rygodnie łatw ym dla Recenzenta (nie mówiąc już o pożytkach dla czytelnika) by­ łoby wskazanie na te nowe pozycje. Recenzent wolał wymienić tylko kilka nazwisk autorów, z których większość na oceny tak pozytywne, przy zastosowaniu kry­ teriów właściwych w arsztatow i historyka nie zasługuje. Niektórzy z nich (podobnie jak i wymieniony w przypisie Łabędź) bardziej znani są ze względu na bardzo w yraziste przekonania polityczne niż osiągnięcia naukowe. Zadałem sobie trud przyjrzenia się nazwiskom w przypisach; może nie dziwić w tym przypadku cał­ kowity praw ie brak historyków drukujących w Polsce, lecz uderza niemal całko­ w ita nieobecność historyków am erykańskich (bez względu na przynależność do nurtów tej wyjątkow o bogatej historiografii omawianego okresu) i pełna nieobec­ ność historyków brytyjskich. Niestety, obawiam się, iż recenzja w yraża w yjątkow o szkodliwą dla badań postawę samoograniczania się do kręgu ludzi polskiego po­ chodzenia na obczyźnie (a naw et ich części). Bardzo chciałbym uniknąć jakichkol­ w iek nieporozum ień w tej wyjątkow o drażliwej sprawie. Piszę, podkreślam , o sa - moograniczaniu się do jednego tylko nurtu. Obowiązkiem piszącego jest — proszę wybaczyć truizm — czerpanie z dorobku wszystkich możliwych nurtów , do których tylko może dotrzeć. Czytelnik łatwo zresztą dostrzeże, w jakiej mierze stałem się zadłużony intelektualnie także wobec niejednego z historyków polskich tw orzą­ cych poza granicam i Polski. Lecz to jedynie cząstka i, co ważniejsze, podobnie wszystkim innym podległa krytycznej ocenie. Jestem głęboko przeświadczony, iż odmienna postawa, z bardzo wysokim prawdopodobieństwem, prowadzić będzie do opracowań, których cechami zasadniczymi byłyby zaściankowość i anachro­

niczność. '

Pragnąc znaleźć choćby niewielką płaszczyznę wspólną, chciałbym podpisać się pod końcowym zdaniem recenzji. Choć i w tym w ypadku co najm niej z jedną zmianą; w yczerpujące w yjaśnienie jest i będzie celem, do którego historycy będą starali się zbliżać, lecz niestety (?) pozostającym ciągle przed nimi.

L u b om ir Z y b li k ie w i c z

w O D P O W IE D Z I L U B O M IR O W I Z Y B L I K IE W IC Z O W I

K orzystając z uprzejmości redakcji „Przeglądu Historycznego” pozwalam sobie wyrazić pogląd, iż tekst pióra Pana Lubom ira Z y b l i k i e w i c z a, jako zaw iera­ jący głównie insynuacje, właściwie nie zasługuje na m erytoryczną polemikę. Sposób argum entacji nie wywołuje mojego zdziwienia ani oburzenia. W tekście tym znaj­ duję bowiem potwierdzenie mojej opinii na tem at metody upraw iania nauki his­ torycznej przez autora.

Pragnę jedynie wyrazić żal, że Pan Zyblikiewicz, siląc się na złośliwość wo­ bec mojej osoby („tekst recenzjf. stanowi wręcz kliniczną ilustrację w pływ ania przeżywanych w artości i emocji na postawy historyka”) zlekceważył przy okazji kilku renomowanych autorów. Przykładem tego może być sugerowanie, że W łady­ sław P o b ó g - M a l i n o w s k i , którego prac naukowych nie pom ija żaden szanu­ jący się badacz dziejów Polski po roku 1864, nie zasługuje na uznanie „przy zasto­ sowaniu kryteriów właściwych w arsztatow i historyka”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dodawanie jest działaniem dwuargumentowym, w jednym kroku umiemy dodać tylko dwie liczby, więc aby dodać nieskończenie wiele liczb, trzeba by wykonać nieskończenie wiele kroków,

przykładem jest relacja koloru zdefiniowana na zbiorze wszystkich samochodów, gdzie dwa samochody są w tej relacji, jeśli są tego samego koloru.. Jeszcze inny przykład to

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

Następujące przestrzenie metryczne z metryką prostej euklidesowej są spójne dla dowolnych a, b ∈ R: odcinek otwarty (a, b), odcinek domknięty [a, b], domknięty jednostronnie [a,

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;

„Kwantechizm, czyli klatka na ludzi”, mimo że poświęcona jest głównie teorii względności i mechanice kwantowej, nie jest kolejnym wcieleniem standardowych opowieści o