• Nie Znaleziono Wyników

Dzień Pomorski 1935.11.02/03, R. 7 nr 254

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dzień Pomorski 1935.11.02/03, R. 7 nr 254"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

V

ORAZ WYDAWNICTWA: DZIEŃ BYDGOSKI - DZIEŃ GRUDZIĄDZKI - G A Z E T A G D A Ń S K A - G A Z E T A M O R S K A DZIEŃ TCZEW SK I - DZIEŃ K U JA W S K I - G A Z E T A M O GILEŃ SKA t - : — : — : — : -

Redakcja i Administracja i ToruA, nl. Bydgoska 56. — Telefony redakcyjne! 10-91 ogólny (ccynny w dzień I w nocy). 10-92 sekretere redaksfe 10-93 redaktor naczelny. Telefony administracyjne! 10-94 biuro administracji. 10-95 kierownik administracji. 17-48 filja miejska administreij|,

Filja Administracji! Królowej Jadwigi nr. 12/14, wejizie od ul. Matę Garbary nr. 2 . — Konto czekowe P. K. O. 180-315. |

W dzień Święta Umarłych

Sercem i m yślą u k ry szta ło w e j trum ny na W aw elu

Przez cm entarze, okryte płaszczem złotych liści jesiennych, przesuwają, się i

tłum y ludzi... Na grobach rozbłyskują wieczorem m igotliwe światła...

W dniu tym, poświęconym kultow i zm arłych, myśli nas w szystkich skupią się w podziem iach W awelu, w grobach królów i mocarzy ducha, zjednoczą się przy szklanej trum nie, w której snem wiecznym spoczywa W skrzesiciel Nie­

podległości. Wódz Narodu.

Szliśmy coroku na groby nietylko ludzi nam najbliższych. Szły dzieci, by uwieńczyć m iejsca spoczyw ania wiecz­

nego rodziców, szli przyjaciele, krewni.

Ale szli też obywatele, by uczcić wiel­

kich w Ojczyźnie. T aka była trad ycja okresu niewoli i tych lat po wskrzesze­

niu niepodległości, które przeżywaliśm y do dnia 12 m aja 1935 roku. Jak ziem ia polska długa i szeroka, w idnieją sam ot­

ne mogiły tych, co polegli za Ojczyznę.

Spoczywa w nich chłop-kosynier z pod Racławic — i żołnierz 4 pu łk u z pod Olszynki — i ci, co w rzezi pod P ra g ą zginęli — i bohaterzy w alki pod Mała- goszczą .v 63-cim rok u — i zawleczeni na Cytadelę i z rąk k a ta polegli tow a­

rzysze T ra u g u tta i Okrzei — i ofiary walk Legjonów pod Mołotkowem i Ro- kitną, pod Łowczówkiem i Krzywopłota- mi — i bezim ienni rycerze P. O W. po­

legli w krw aw ych zapasach z o k u p a n ta ­ mi — i pow stańcy na ziem iach zachod­

nich, co za wraży karab in chwycili i przegnali najeźdźców precz od progów rodzinnych — i kw iat młodzieży, sko­

szonej w dw uletnich zm aganiach o g ra ­ nice Polski.

W głębokiej zadum ie stajem y przed arkadam i kolum nady, tulącej w stolicy mogiłę Żołnierza Nieznanego, gdy w wie­

czór Dnia Zadusznego jaśnieje przed m ogiłą ogromny św ietlisty krzyż.

Ale dziś. po raz pierwszy, skupim y się także m yślą i sercem przy trum nie największego człowieka, jakiego w ty­

siącleciu swego historycznego bytow a­

nia Polska wydała. Gdy przed kilku m iesiącami przyroda budziła się do no­

wego życia, gdy drzew a pokryw ały się świeżem listowiem i jasnozielona ruń okryła pola — żył jeszcze wśród nas.

W iedzieliśm y, że tam w sam otni Belwe­

deru p racuje Jego genjalny mózg, bije Jego serce — że tam waży On w swem sum ieniu losy P olski i tam z Jego prze­

m yśleń wychodzą decyzje, m ające jedno tylko na celu; byśm y krzepli w siły i prom ieniow ali n ią na św iat cały.

Dziś, gdy liście zrudziałe z drzew opadają, gdy ruszym y poprzez mgły je­

sienne na groby najbliższych i n a groby

w ielkich w naszej przeszłości, nasze m y­

śli przen ika świadomość: — z Belwede­

ru królew ski duch W odza N arodu prze­

niósł się n a W awel i spoczywa w gro­

bach Jagiellonów, Mickiewicza, Ko­

ściuszki...

T aka oto dokonała się p rzem iana między w iosną tegoroczną a jesienią.

Dzień, poświęcony Św iętu U m ar­

łych, jest potrzebą naszych serc, jest

aktem pietyzm u. K u lt ten tkw i głęboko w człowieku, należy do najstarszych w dziejach ludzkości. Św iadczą o tern p rasta re k u rh an y , dowodzą obrzędy lu ­ dowe — te, z których Adam Mickiewicz wysnuł osnowę swego najgłębszego dzieła „Dziadów“.

Wywodzi się to w szystko z potrzeby hołdu dla tych, których m iłowaliśm y i tych, którzy symbolizowali W ielkość i z serdecznej o nich pamięci.

A kogoż m iłow aliśm y więcej i któż symbolizował szczytniej i ofiarniej W ielkość, jeśli nie nasz K om endant, nasz W ielki N auczyciel? Komuż w in­

niśm y więcej czci i uzn an ia?

Więc dziś. gdy idziem y n a groby ro­

dzinne i na mogiły tych, co życie odda­

wali za Ojczyznę i n a groby wielkich duchów, które w stuleciu niewoli krze­

piły naród, mnożycieli k u ltu ry pol­

skiej — zestrzelim y po raz pierwszy wszyscy w Polsce swe m yśli przy k ry ­ ształowej tru m n ie n a W awelu, w której spoczywa Józef P iłsudski.

Sercem będziemy dziś przy Nim!

Jeden dzień w roku

Zaduszki. Święto Zmarłych.

Na cmentarze — te małe wiejskie, w ei- szy, przerywanej jedynie poszumem sta­

rych żółknących drzew pogrążone i te wielkomiejskie o pięknie wygracowanych alejach, gdzie sen wieczny zmarłych mącą tramwajowe dzwonki i stuk ciężkich kół wozów — ciągną długim, nieprzerwanym szeregiem ludzie

W Dzień Zaduszny, jeden może dzień w roku, wszyscy ludzie są zrównani — bo ka­

żdy kogoś opłakuje, kogoś wspomina. Ka­

żdy pochyla się nad czyjąś mogiłą — boga­

ty czy biedny, uczony czy ciemny — z roz­

paczą, że już n igdy ...

Nic to, że jedni na cmentarz przyjeż­

dżają autem, a inni przepełnionym tram ­ wajem, jeszcze zaś inni z daleka po błocie i wybojach idą pieszo... Tam, na cmenta­

rzu, w obliczu majestatu śmierci, wszyscy czuć będą jednakowo. A auta zostaną przed bramą ...

Na wszystkich grobach — tych marmu­

rowych kosztownych z obeliskiem, pnącemi się w niebo i tych ubogich mogiłach, dar­

nią jeno porosłych — jednakowo w dniu Zaduszek błyszczą światełka. Nawet gro­

by opuszczone, groby, o których nikt z kre­

wnych już nie pamięta, albo nie ma kto pamiętać, bo wszyscy pomarli — przystro­

jone zostają co roku — przez harcerzy. Pa­

mięć o opuszczonych mogiłach w Dniu Za- dusznym — to jeden z ich „dobrych uczyn­

ków“ ...

Wszyscy idziemy na cmentarz. Niesiemy wieńce kosztowne, bukiety żywego kwiecia, skromne wiązanki jedliny, czy nieśmiertel­

ników. Byle mogiła tych, cośmy z& życia kochali, była najpiękniejsza.

W Dnm Zadusznyrn wspominamy nietyl­

ko naszych krewnych i przyjaciół. W dniu tym rozpamiętujemy również życie boha­

terskich i wielkich ludzi, którzy odeszli z tego świata, a którym tyle zawdzięczamy.

(Ciąg dalszy na etr. 21«

fm ię to U m a rtych

Rozległy się żałobnym jękiem wszystkie dzwony, spraszając na biesiadę za cmentarne wrota, gdzie czai się na grobach żal nieutulony

i mchem porasta świętym — zaziemska tęsknota...

Zastygłe, w rytm wieczności zasłuchane groby, otulone półmrokiem tyłu lat dalekich,

powracają do życia dziś — na przeciąg doby — choć dźwigają na sobie długie, długie wieki...

Na czoła nasze cieniem pada znamię krzyża, i serca ból żałoby przejmujący wierci...

Umarli wszak świętują!... Z nimi się przybliża nieuchwytne jak obłok — czarne widmo śmierci-..

Przywołane z zaświatów łetargiczne zjawy,

bezdźwięcznem echem śmierci cały świat ogarną...

I będą się raczyły tą jałmużną strawy,

która blaskiem rozjaśni niemą czerń cmentarną....

Zapalimy ogniki na światów granicy,

gdzie krzyże-drogowskazy na grobach zatknięto.

To nic, że łza zagasi płomyk bładolicy,

posłany za kimś drogim — w to żałobne święto-...

KAZIM IERZ KRETOWICZ.

(2)

(Ciąg dalszy ze strony 1-ej).

Myślimy: byli wielcy, byli potężni, byli mo­

carni — a przecież tak samo, jak inni leżą óto cicho, ziemią przysypani, lub głazem przywaleni. Ale kiedy o tamtych pamięta­

ją i troszczą się tylko rodziny i przyjaciele

— o tych w Dniu Zadusznym myśli cały naród, cały naród ich wspomina, rozpa­

miętuje ich czyny, do grobu ich pielgrzy­

muje, by zaczerpnąć siły i o tu ch y ... Bo choć ciało w proch się obróciło — potęga ducha zwyciężyła śmierć i żyje wśród swe­

go narodu.

A ^ą i tacy zmarli, co nawet niewiado­

mo, gdzie grób ich, gdzie myśli swe ku szczątkom ich doczesnym skierow ać... A

przecież w Dniu Zaduszek i o nich trzeba pom yśleć... O tych, co polegli w skali­

stym wąwozie Samosierry, i tych, co padli gnani przez białą pustynię na Sybir, o mogiłach powstańczych, z ziemią zrówna­

nych przez zaborcę i o tych rozsianych po całej Polsce wspólnych mogiłach żołnier­

skich z okresu walk o granice Rzeczypo­

spolitej. Nie znamy ich nazwisk, nie znajdziemy ich w żadnym podręczniku historji. Proste, zwykłe to pewnie były nazwiska, tak jak prości i zwykli byli lu­

dzie, co je nosili. A przynajmniej się za takich uważali — w swej niezmierzonej skromności. A przecież my dziś wiemy, że to byli bohaterowie. . . .

I dlatego w dniu Zaduszek, gdy myśleć

będziemy o nich, o tych wszystkich, co bezimiennie legli, byśmy dziś cieszyć się mogli Wolną Ojczyznę — gdy na ich mo­

giłach ani kwiatów, ani świateł nie bę­

dzie — zwróćmy myśl naszą ku ich sym­

bolowi, ku Mogile Nieznanego Żołnierza.

On jest nam równie bliski, jak ci najdroż­

si nasi śpiący snem wiecznym wśród ciszy Cmentarzy. ,

Płoną na grobach światełka. W zmierz­

chu wieczornym więdną kwiaty. Usta szepczą modlitwy, Izy kręcą się w oczach.

Największa świetność doczesna mija, je-, dnako w p^och się zamienia.

Trwa wiecznie potęga ducha, poświęce­

nie, bohaterstwo — trwa w sercach

wszystkich Polaków. Kabe.

Zaduszki nad morzem

Groby w odm ętach w ód

Niezawsze żywi w Dzień Zaduszny mo gą pospieszyć na groby swych bliskich.

Nie kryje ich poświęcona ziemia, nie zna­

leźli pośmiertnego przytułku na cmenta­

rzach. Grobem stał im się nieokiełznany żywioł morski, nad miejscem ich wieczne­

go spoczynku zawarły się odmęty spienio­

nych mórz i zazdrośnie ukrywają je przed najbliższymi.

Na bezkresne cmentarzysko, jakiem są rozłogi morskie, kieruje się w dniu Święta Zmarłych myśl tych, których bliscy padli w walce z żywiołem. Morze nietylko żywi rozliczne rodziny wybrzeża, ale i ofiary po­

rywa, życiem drogich osób płacić sobie ka­

żąc za owoce swych głębin.

W Zaduszki granice cmentarzy nad­

morskich zdają się rozszerzać i zlewać z krańcami mórz, a groby rybackie i żeglar­

skie urastają dc symbolu grobów tych wszystkich bliskich, którzy spoczęli na dnie morskiem.

W roku bieżącym okres burz na morzu, które pochłaniają niejedną ofiarę, rozpo­

czął się niezwykle wcześnie. Już od poło­

wy września huragany zmiatają powierz­

chnie mórz i piętrzą rozchełstane ich wody w potworne fale ku zgubie wielu statków.

Chociaż na naszem wybrzeżu ze względu na jego niewielki rozmiar ilość ofiar morza jest stosunkowo nikła w porównaniu z in- nemi państwami, niemniej i tegoroczne bu­

rze okryły już żałobą niejedną rodzinę ry­

backą.

WIERZENIA

ZADUSZNE NA KASZUBACH.

Z wybitną czcią dla zmarłych u naszego ludu nadmorskiego, wypływającą ponie­

kąd z ustawicznego patrzenia śmierci w o-

czy, na jakie naraża praca na morzu, wią żą się ściśle liczne wierzenia, datujące z zamierzchłych czasów.

Do nich należy wiara w przybywanie duchów już na tydzień przed dniem zadu­

sznym na ziemię, co znalazło wyraz w sze­

regu podań, legend i obrzędów. Dusze zwy­

kle przebywają w czasie dnia w kościołach i biorą udział w nabożeństwach, odprawia­

nych przez kapłanów zmarłych w danej parafji, pozatem nad wieczór chodzą po wio­

skach. W owym okresie nie wolno wie­

czorem wylewać wody na dwór, gdyż mo­

żna nią oblać krążące duchy. Również nie wolno wieczorem wyrzucać z tego powo­

du śmieci. Po wioskach kaszubskich wie­

czorem żadna gospodyni nie odważy się czerpać wody, aby nie spotkać się z duchem

„farmazona“, który jest specjalnie złośliwy i mściwy. Nie trzeba też niepotrzebnie go­

tować wody w garnkach, bo bulgot gotują­

cej się wody sprawia przykrość duszom zmarłych. W Połczynie, Gnieżdżewic, pod Puckiem pilnie się przestrzega, by po go­

dzinie 20 -tej nie wystawiać wody na dwór, aby nie utrudniać duchom wędrówki po ziemi.

W Strzebielnie, Leśniewie, Warszako- wie, Darzlubiu, Mostach, Oksywiu lud są ­ dzi, że z rozpoczęciem się nieszpór żałob­

nych w dzień Wszystkich Świętych, dusze z czyśca, wolne od mąk, idą do kościoła, skąd wychodzą dopiero z procesją żałobną na cmentarz.

Na Rybakach, czyli półwyspie helskim, ducha sobie wyobrażają jako postać okry­

tą wielką szarą chustą. Dusze pokutujące siedzą nad brzegiem morza na kamieniach,

skąd wołają o ratunek. ICtoby zaś nie wy­

pełnił natychmiast zlecenia duszy pokutu­

jącej, wtenczas może być pewny rychłej śmierci. Rybacy twierdzą, że w dzień za­

duszny potępieni w piekle nie cierpią.

Ażeby duszom zmarłych jak najwięcej po­

móc, zaleca się odmawianie sobie wszelkich przyjemności w pierwszych dniach listo­

pada, jak również nieudawania się w po­

dróż, lecz spędzanie, zwłaszcza wieczorów, na modlitwie.

W powiecie morskim, w związku z dniem zadusznym, śpiewana jest bardzo długa pieśń, z której fragment cytujemy:

„Dusze rzewnie zapłakały I ku morzu zawołały:

Wody, wody, przyjmijcie nas, Bo Pan Jezus nie chce nas.

A szum wody odpowiada:

Oj biada nam, biada, biada, Czemuście nie słuchały,

W ciężkich grzechach umierały".

W okolicach Pucka i Wejherowa ist­

nieje wiara, że w dzień zaduszny można zobaczyć duszę każdego człowieka, gdy pa-

MAGGr 90 ZUPY

1 k o s t k a n a 2 t a l e r z e

20 g r o s z y

G A T U N K I S P E C J A L N E : A n gie lsko Grzybow a O go n o w a

1 k o s t k a 2 5 g r o s z y

trzy się przez wypadły sęk ławki kościel­

nej. Należy mieć jednak w pogotowiu kre­

dę święconą lub modlitewnik, by w razie o ile ujrzało się duszę potępioną, a którą poznać można, gdyż będzie szła poprzedza­

na przez djabła, natychmiast otwór sęku zatkać. O ileby się tego nie zrobiło, mo­

żna utracić wzrok. Duszę zbawioną po­

znać można po tern, że krąży w towarzy­

stwie anioła.

Na półwyspie Helskim od lat. znany jest pewien prognostyk pogody, godny do zano­

towania, a mianowicie: „Miesiąc paździer- ny, marca obraz wierny". Rybacy pozatem snują wróżby ze wszystkich niedziel paź­

dziernikowych, zwanych tu „Węgorznemi", gdyż przez cały okres października, a na­

wet listopada na mierzei Helskiej odbywa­

ją się na dużą skalę połowy przybrzeżne węgorzy na żaki. W końcu października na św. Szymona i Judy lud kaszubski twierdzi, że „purtki“ czyli djably chwytają wróble calemi gromadami i pędzą do piekła. Wró­

ble miały bowiem, gdy Chrystus umarł na krzyżu, wołać „Żyw, żyw, żyw“, gdy jaskół­

ki wolały: „Umarł, um arł“. Odtąd jaskółki uważane są za ulubieńców nieba.

Zjazd do Wartzawy dnia 11 listopada

Obchód rocznicy odzyskania niepod­

ległości, k tó ry posiadać będzie w tym ro k u c h a ra k te r specjalnie podniosły i u- roczysty, ściągnie niew ątpliw ie do sto­

licy wielotysięczne rzesze m ieszkańców całej Polski, którzy będą chcieli złożyć hołd pam ięci M arszałka Piłsudskiego w Belwederze i n a P lacu M arszałka.

Liga P o p ieran ia T urystyki, chcąc u ­

przystępnić przyjazd do stolicy n a ten dzień jaknajszerszym rzeszom, uzyskała od m in isterstw a k om unikacji specjalne zniżki kolejowe. Zniżka będzie indyw i­

du aln a i wynosić będzie w drodze do W arszaw y 50 proc. norm alnej taryfy, po­

w rót zaś do m iejsca zam ieszkania d a r­

mo. K arty uczestnictw a będzie m ożna nabyw ać ju ż od d nia 6 listopada rb.

Dwa bieguny

z a d u s z n y c h r o z m y ś l a ń . . .

W zw iązku z Dniem Zadusznym , po­

święconym pam ięci zm arłych, każdem u niem al n asu w a się myśl o tern, że u koń­

ca doczesnej pielgrzym ki czeka go śm ierć nieunikniona. Nie jest to myśl wesoła, raczej tragiczna. Ale byw ają wy­

pad k i w życiu, że z tragizm em graniczy, i to bardzo blisko, hum or. I nie dziw, boć sta re wypróbowane przysłow ie po­

w iada: „Les extrem es se to u ch en t“, co znaczy: „Przeciw ieństw a się sty k a ją * 1'.

Jednym z dowodów praw dziw ości te­

go pow iedzenia są „Uwagi o śm ierci nie­

chybnej w szystkim P ospolitej“, w ier­

szem w yrażone przez X. B akę — jezuitę, sum ptem Imć P a n a Xawerego Stefanie- go, obyw atela m iasta W ilna do d ru k u n a pożytek duchow ny podane w r. 1776.

W przedm ow ie do tego w ydania czy­

tam y m iędzy innem i co n astępuje:

„Śmierć, jak o tom niżej będzie, Swoje figle płata wszędzie.

Bogacza — zahacza, Magnata — przygniata, Młodzika — spotyka, Na dziada — napada, W rycerzy — uderzy, I księży — zmitręży“.

Tragizm śm ierci w charakterystyez- ftem ujęciu wileńskiego profesora poety-

ki n a b ie ra pew nych cech hum orystycz­

nych. Oto drugi przykład:

„Za igraszkę śmierć poczyta, Gdy z grzybami rydze chwyta,“

albo znów nieco dalej:

„Wiwat Jezus i Maryja, śliczna w niebie kompanija", wreszcie:

„Chociaż krytyk sługa śmierci, Sam się od niej nie wywierci“.

Na tego ro dzaju sw aw olny stosunek do śm ierci nie m iał jed nak monopolu ksiądz Baka.

Na cm en tarzu w pow iatow em mieście Słupcy nad W a rtą przed k ilk u ­ n a stu jeszcze laty zw racał uw agę nagro­

bek z szarego piaskow cą, n a którym pod krzyżem był w yryty n ap is:

P. A. X.

tu leży MATKA BOSKA

SYN BOSKI i

Oboje proszą o pobożne westchnienie.

Przez długi czas znać było u dołu na- pół z a ta rty napis, z którego z trudnością m ożna było odczytać zaledwie p arę po­

czątkowych w ierszy:

„Nie dziwcie się głupcy, Że leżą w Słupcy — D.. w... gdy.... óra ... onura".

Należy w yjaśnić, żę był to nagrobek zm arłych równocześnie w łaścicieli pobli­

skiego folw ark u nazw iskiem Boscy, m a­

tk i i syna Boskich.

Mniej atoli beztrosko przed staw iają się inne napisy, ja k ten naprzykład, o którym w spom ina niezapom niany kro­

nikarz W arszaw y Kazim ierz W ładysław W óycicki w szkicach obyczajowych, d ru ­ kow anych w ósmym dziesiątku la t ubie­

głego stu lecia w redagow anem przez J.

I. Kraszew skiego „A teneum “, a w yda­

nych potem pod ty tu łem „W arszaw a i jej społeczność w pierw szej ćwierci bie­

żącego stulecia". W idział on n a kam ie­

niu, w m urow anym w ścianę Pow ązkow ­ skiego kościoła, nap is:

Tu leży o f i a r a p r z e s ą d u

WANDA MORSKA umarła dnia 20 lipca 1800 roku.

P odanie głosiło, że M orska u m a rła z miłości dla w ojaka z legjonu Dąbrow­

skiego, a k a w a lera Legji Honorowej i Krzyża V irtu ti M ilitari, za którego, jako, że był ubogi, ojciec, dum ny herbem i m a­

jątkiem , wyjść jej nie pozwolił.

Ma też swój tragizm , zarazem sporą dozę złośliwości, n apis n a nagrobku o- becnie w najnow szej części cm entarza Powązkow skiego w W arszaw ie sto ją­

cym:

JAN KOSNIK Ś P Padł ofiarą Kasy Chorych Żył lat 31, zm. dn. 22. IV. 1923.

Przeciw ieństw o tych sm utnych n a p i­

sów stanow ią rzad kie epitafy w ierszo­

w ane na sąsiad ującym z Pow ązkam i cm entarzu żydowskim. Oto jeden z nich, w którym „u tu lona w ża lu “ wdow a ucz­

ciła pam ięć swego zm arłego m ałżonka:

„Tu leży mój mąż, Co dręczył mnie wciąż Teraz leży w grobie:

Ulżył mnie i sobie“.

W reszcie popularny był niegdyś wiersz nadgrobny zm arłego w ro k u 1828 P iu sa Kicińskiego, nieszczególnego poe­

ty, ale znakom itego obywatela, a któ re­

go syn B runon był założycielem „Kur- je ra W arszaw skiego“:

„Pod tym głazem pan śpi razem I poddany;

Bo już w grobie równe sobie Wszystkie stany.

Więc, przechodniu, pomyśl o dniu Zgonu twego;

Wynijdź z błędu, i bez względu Czcij bliźniego —

Nędznych wspieraj, łzy ocieraj Wszystkich braci.

Gdy cię z niemi złożą w ziemi Bóg zapłaci!

W ystarczy n arazie tych kilk u przy­

kładów, bo, chcąc przytoczyć wszystkie z tej dziedziny curiosa, trzenaby ciągnąć w nieskończoność... A tam m ożna się spotkać z ich autoram i, czego do czasu wolimy unikać!...

F ranciszek GalińskL

(KOZLAK Z B R O W A R U P O M O R S K I E G O

J Ó Z E F A C H R O N O W S H 1 E G O JEST NAJLEPSZY)

(3)

S O B O T A ,

NIEDZIELA, DNIA 2 i 3 LISTOPADA 1935 R.

Obchody ku czci poległych w stolicy

Z a s i ę g i m p o n u j e !

Słynny układ „Super - Induciance"

wyposażony w 3 penlody.

Selektywność zdumiewa!

3 obwody strojone

gowym. z filtrem

w s1q-

T o n c z a r u j

Dynamiczny system głośnikowy Philipsa w skrzynce stanowiącej idealny ekran dźwiękowy

Znak, który p o r ę c z a !

Znak największego w ś w i e c i e wytwórcy radjowego — najwyższą gwarancją jakości

M O DEL 1936

■ł*

PH ILIP PHILIPS NAJTAŃSZEM ŹRÓDŁEM R A n n Ä n í v r u

^ ” “ « s S i 2 r ¥ a i* B ^ s s ! : IZ Ł ; r s g& s* '>*»«*• 5 *•

m c

» . ™ * « , B y, m n a t Gató

Gdynia, Starowicjska 47, GDYŃSKIE TOWARZYSTWO ELEKTRYCZNE^r^nio0 '«?100'™ GRIMM SUKC. I KAMIŃSKI, TRYCZNE, Gdynia, Mościckich 41a, „SPORT-PROMIEŃ‘‘ n d ,,£2* & StaiSSI£!5Łt !?■ MIEJSKIE ZAKŁADY ELEK B. WOJEWSKI .G dy nia, Starowicjska" 26, wf KUCHARSKI?^ & ziSs Star“ 17 19' Św‘ Jańska 59, BARHirf’ * AESER’ Kartuzy, Parkowa 3, B-CIA ARMAŃSCY, Kościerzyna G d ^ s k a ^ ' A ^ m s ^ T r 8* 1, G^dziądz, Mickiewi

& £ £ r r S i S & Ł * s e z a a S B Ł " » a s s s ł * « £ ■

___________________ E- ^ H W E

ń

KGRUR, Toruń, T«™* żeglarska 31

Zamach nacjonalistów chińskich

na prem iera Wang-Czing-Wei

Przyczyną zamachu była polityka filo|aportska

Nankin, 1. 11. (PAT.) Premjer i minis irr

9rzy Groble Nieznanego Żołnierza

W arszaw a, 1. 1 1 . (PAT.) Dziś dorocz­

nym zwyczajem, jak o w d niu W szyst­

kich Świętych, odbyły się w stolicy ob­

chody ku czci poległych za Ojczyznę.

Uroczystości odbyły się m iędzy godz.

15-tą i 16-tą przy Reducie W olskiej przy krzyżu T ra u g u tta i w cytadeli.

W tym sam ym czasie odbyła się u ro ­ czystość zapalenia znicza na dziedzińcu belw ederskim przez legjońistów.

Drzwi wejściowe do P a łac u Belwe- derskiego zasłonięto czarnym kirem , n a którym w idnieje m onogram „J. P .“. Na gan k u belw ederskim ustaw iono n a tró j­

nogu urnę.

Legjoniści po przybyciu n a dziedzi­

niec belw ederski zapalili znicz, a n astęp ­ nie od płonącego znicza pochodnie, po- czem w ivu; 'rm u i ciszy odm aszerow a- li n a m iejsce ogólnej zbiórki n a plac M arszałka Piłsudskiego, gdzie odbyła się głów na uroczystość oddania hołdu poległym za Ojczyznę.

O zm ierzchu zaczęły napływ ać dzie­

sią tk i organizacyj ze sztand aram i, m ło­

dzież szkolna oraz tysiączne rzesze lu d ­ ności. Nie brakło siwowłosych starusz- ków-weteranów 1863 r., którzy przybyli ze swym sztandarem .

Związek Legjońistów przem aszero­

wał n a plac, niosąc ogień z Belwederu.

P lu to ny honorowe innych związków przyniosły ogień z R eduty W olskiej, z pod Krzyża T ra u g u tta i z Radzym ina.

Ogniami tem i zostały zapalone znicze przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Uroczystość rozpoczęła się werblem , poczem prezydjum obchodu z m in. Gó­

reckim n a czele złożyło wieniec n a Gro­

bie Nieznanego Żołnierza. Setki pocz­

tów sztandarow ych szkolnych i organi­

zacyj przedefilowało przed Grobem Nie­

znanego Żołnierza.

P o apelu poległych, przeryw anym w ielokrotnym werblem , min. Górecki wygłosił przem ów ienie poświęcone p a­

m ięci M arszałka Piłsudskiego.

D w um inutow ą ciszą wszyscy oddali hołd Zm arłem u.

N a zakończenie obchodu k u czci po­

ległych ks. kanclerz dr. M auersberger odmówił m odlitw ę, zakończoną „Anio­

łem P a ń sk im “.

Abisyńczycy zestrzelili samolot wtoski

Addis Abeba 1. 11. (PAT). Ras Desta, do­

wódca frontu południowego donosi telegra­

ficznie, że dnia 29 października został strą­

cony pod Dolo, samolot włoski.

Pułki włoskie wracaia z Libii

Neapol 1. 11. (PAT). Donoszą z Bari, że przybył tam parowiec, przewożący pułk pie­

choty z Cyrenaiki. Ludność witała owacyj*

nie powracające wojska.

Dwa parowce udają się do Trypolisu dla zabrania jeszcze dwóch pułków.

Neapol 1. 11. (PAT). Dziś odpłynęły do Afryki wschodniej dwa parowce ze sprzętem wojennym, samochodami i ich obsługą. W Salerno na jeden z tych parowców zabrano 500 „Czarnych koszul“.

Kupcy włoscy ukrywają towary

Rzym 1. 11. (PAT) Prasa notuje kilka wy­

padków przekroczenia obowiązujących prze­

pisów handlowych przez właścicieli sklepów którzy ukrywali towary. Wykrycie potajem­

nych składów dokonane zostało przez człon­

ków partji faszystowskiej. Prasa domaga się surowego ukarania winnych.

Narada w Genewie

Genewa 1. 11. (PAT). Minister Laval, mi­

nister Hoare i min. Eden odbyli dziś wspól­

ną konferencję, która trwała blisko półtorej godziny. AV kołach Ligi Narodów sądzą, że premjer Laval i min. Hoare opuszczą Gene­

wę jutro wieczorem.

Droga helska zagrożona wskutek burz

Na skutek burzliw ego sta n u zatoki w dwóch m iejscach pod K uźnicam i, fa ­ le a ta k u ją drogę helską, grożąc poważ- nem uszkodzeniem . Konieczne jest ja k najszybsze um ocnienie brzegów przez U rząd Morski, ponieważ przy pow tarza­

jących się silnych burzach nastąp ić mo­

że zupełne zniszczenie odcinka jedynej drogi n a półwyspie.

spraw zagranicznych rządu chińskiego Wang-Czing-Wel padł dziś w Nankinie o- flarą zamachu terorystycznego. Zamach zo­

stał dokonany w chwili, gdy premjer wraz z dwoma osobami fotografował się przy wej­

ściu do gmachu obrad Komitetu wykonaw-

Delegacia pracowników

.Warszawa, 1. 11. (PAT) W dniu 31 paź­

dziernika delegacja reprezentacyj zawodo­

wych pracowników państwowych została przyjęta na dłuższej audjencji przez p.

M arjana Zyndram Kościałkowskiego.

Delegacja przedstawiła p. premjerowi o- becny ciężki stan materjalny pracowników państwowych i emerytów oraz niepokój, jaki zapowiedź obniżki uposażeń wśród nich wywołała, prosząc pana premjera o poddania rewizji stanowiska Rządu odno­

śnie wprowadzenia podatku nadzwyczaj­

nego od uposażeń pracowników państwo­

wych.

Pan premjer oświadczył delejją&j, że

czego Kuomintangu. Zamachowiec dał kil­

ka strzałów, dwie kule trafiły premjera Wang-Czing-Wei. Premjera przewieziono w stanie bardzo ciężkim do szpitala, gdzie do­

konano operacji osunięcia knli z płnca. O- peracja powiodła się.

państwowych u Premjera

jego zasadniczy stosunek do obniżki upo­

sażeń jest zdecydowanie negatywny i że decyzja wprowadzenia podatku nadzwy­

czajnego od uposażeń pracowniczych zo­

stała powzięta przez Rząd po głębokiem rozważeniu sytuacji finansowej Państwa, jako jedyna możliwa droga do zrównoważe­

nia budżetu i trzymania stałości waluty, a tem samem realnej wartości plac pracow­

ników.

Jednocześnie p. premjer ujawnił prze­

konanie, że cały szereg zarządzeń, m ają­

cych na celu obniżenie kosztów utrzyma­

nia, a przedewszystkiem obniżka komor-

wicie członek Kuomintangu Czang-Czł 1 kie­

rownik oddziała wychowania politycznego w głównej kwaterze Czang-Kal-Szeka Kan- Lai-Kuan są ciężko ranni.

Zamachowców było trzech. Główny spra­

wca, raniony przez straż premjera, został zatrzymany, jest to, jak się okazało urzęd­

nik chińskiej radiostacji nadawcze] i repor­

ter pisma Sun . ming Olsnn. Dwaj pozostali uczestnicy zamachu w zamiesza­

niu zdołali zbiec i w ciągu dwóch godzin ostrzeliwali się w jednym z budynków, aż wreszcie, gdy zabrakło im nabojów, poddali się i zostali aresztowani przez oddział poli­

cji i wojska.

Jeden z nich jest urzędnikiem radiosta­

cji chińskiej, drugi wychowańcem szkoły wojskowej chińskiej. Wszyscy trzej należeli podobno do skrajnej nacjonalistycznej gru­

py Kuomintangu.

Aresztowany terorysta zeznał, że zamach i był wywołany przez projapońską politykę

premjera.

Nankin, 1. 11. (PAT.) Sprawca zamachu na premjera Wang-Czing Weia jest lekko raniony. Premjer Wang-Czing-Wel jest ra­

niony trzema kolami w policzek, ramię i płaco. Wang-Czing-Wei zginąłby od kul aa miejscu, gdyby delegat Czang-Czi, który też : jest ranny, nie zasłonił go swoją osobą.

Po stwierdzania, żo stan premjera Wang- Czing-Wei nie jest groźny, wznowiono ob­

rady komitetu wykonawczego Kuomintan­

gu.

Dziś proces zamachowców

Szanghaj 1. 11. (PAT). Proces Sung- Feng-Minga,wykonawcy zamachu na prem­

jera Wang-Czing-Woia; jego dwu pomocni ków i 8 osób podejrzanych o udział w zama­

chu rozpocznie się jtrtro w Nankinie.

nago aa pewne wyrównanie tych obciążeń. ( |j ) g Qj)IS2$ CBPCSZ BO Stff.

Obaj towarzyszący premjerowi, a miano-

Urzędnicy zaniepokojeni projektem

podatku od uposażeń

(4)

r w

SOBOTA', NIEDZIELA, DNIA 2 i 3 LISTOPADA 1935 R.

G łos Pom orza

w Sejmie Rzeczypospolitej

W czasie obrad sejmowych nad udzie­

leniem pełnomocnictw dla Rządu, zabie­

rali głos zarówno w obradach plenar­

nych, jak i na komisji, dwaj posłowie Pomorza: Marchlewski i Śląski.

P rzem ów ien ie p o s ła Jtía rcñ lew sñ ieó o

n a p le n u m f e j m u

W ysoka Izbo! Im ieniem g ru p y regjo- nalnej posłów ziem i pom orskiej ośw iad­

czam, że głosować będziem y za przedło­

żeniem rządowem .

Decydujem y się n a ten dla n as nie­

w ątpliw ie ciężki k ro k pod n aciskiem po­

w agi sytuacji, ta k dobitnie podkreślonej w d ek laracji rządow ej. Czynimy to, by nie u tru d n ić Rządowi brzem iennego za­

dania, jak ie w ziął odważnie n a swoje barki. P o dk reślam y jed n a k w yraźnie, że pełnom ocnictw a uw ażam y za zło konie­

czne, za zło, które powtórzyć się nie m o­

że, podzielam y zastrzeżenia, podnoszone przez poprzednich mówców, szczególnie w zakresie obciążenia, k tó re ponieść m a św iat pracy. W yrażam nadzieję, że Rząd weźmie pod uw agę sugestję Izby i ochro­

ni najniższe szczeble h ie ra rc h ji urzędni­

czej. Zm niejszenie bowiem poborów u- rzędniczych oznacza zm niejszenie siły konsum cyjnej ry n k u wewnętrznego.

Przedłożenie rządow e przyjm ujem y, poniew aż nowy Rząd przyjęty został przez społeczeństwo pom orskie przy­

chylnie i że zaapelow ał do w spółpracy całego społeczeństwa. Apel R ządu roz­

legł się w chwili, kiedy a p a tja i depresja poczęły szerzyć objaw y groźnej b ierno­

ści szerokich w arstw wobec najżyw ot­

niejszych zagadnień państw ow ych. Apel Rządu rzucił prom yk nadziei, że sta n ę li­

śm y n a przełom ie i że w spólny wysiłek R ządu i społeczeństw a dźwigać pocznie gospodarstw o narodow e k u lepszej przy­

szłości. Pom orze chce być nietylko rz ą ­ dzone, ale prag n ie wziąć udział w rz ą ­ dzeniu i k ształto w aniu się losów naszej Ojczyzny i to w sk ali znaczenia, jak ie ziem ia ta, sto jąca n a straży m orza i Gdy ni, m a w całokształcie ziem polskich.

Obecność w rządzie P a n a W iceprem ­ ie ra K w iatkowskiego, cieszącego się w społeczeństw ie pom orskiem , jak o tw ór­

ca i opiekun Gdyni, pow szechnem zau­

faniem , daje n a m rękojm ię, że zagadnie­

n ia gospodarcze znajd ą w łaściw e rozw ią zanie. Społeczeństwo pom orskie, p ra c u ­ jące n a terenie politycznie niezw ykle eksponowanym , przyzw yczajone jest do trzeźwej oceny zjaw isk i dlatego w całej pełni doceniło odwagę i m ęstwo, z ja- k iem i Rząd postaw ił djagnozę sy tuacji gospodarczej.

Pom orze m a cały szereg pilnych i w ażkich postulatów regjonalnych.

O dkładając szczegółowe ich omówie­

nie do dy skusji budżetow ej, p ragnę w tej chw ili podkreślić, że popieram y w zupełności u siłow ania Rządu, zm ierzają­

ce do w zm ocnienia siły konsum cyjnej rplnictw a, jako głównego k o n su m en ta naszego ry n k u w ew nętrznego i do u trzy m an ia siły nabywczej szerokich w arstw urzędniczych i robotniczych. Muszę w tem m iejscu jed n a k zwrócić uw agę na ciężkie położenie h a n d lu i przem ysłu na Pom orzu. B yła tu m ow a o niedom aga- niach naszego a p a ra tu w ym iany przy o- m aw ian iu rozpiętości cen. Pow ody tego niedom agania tkw ią niestety w nieprzy­

chylnej atm osferze, w jak iej rozw ija się handel polski od z a ra n ia naszej p a ń ­ stwowości. Społeczeństwo polskie poza k resam i zachodniem i nie zrozum iało je­

szcze roli, ja k ą w rozwoju P a ń stw a od­

grywać w inno kupiectw o. W olno m i to powiedzieć, jako przedstaw icielow i ziem zachodnich, gdzie hand el w 90 k ilk u p ro ­ centach jest z k rw i i kości polski. Dziel­

nice nasze chlubiły się swojem kupiec- twem. N iepom yślne w aru n k i i b rak zro­

zum ienia ze strony czynników m iaro­

dajnych, b rak w yraźnej polityki prohan- dlowej spraw ił, że ten handel poczyna się rów nać w dół i rozproszkowywać na coraz drobniejsze w arsztaty pracy. Ape­

luję do P a n a M inistra Przem ysłu i H an­

dlu, by zechciał zaopiekować się naszem kupiectw em i pow strzym ał jego widocz­

ny upadek. Do szczegółów takich, jak przyw rócenie rentow ności przez rów no­

m ierne obciążenie, d ecentralizacji z ak u ­

pów instytucy j państw ow ych, gospodar­

k i monopolów państw ow ych, tra k to w a ­ n ia kup iectw a przy p rzetarg ach p a ń ­ stwowych, obniżenia stopy procentowej, oddłużenia itd. powrócę przy dyskusji budżetowej.

Rozwój p o rtu w Gdyni może najlepiej naśw ietla ogrom ne zanied ban ia w dzie­

dzinie h a n d lu polskiego, zaniedbania, które dziś u tru d n ia ją n am rozw iązanie całego szeregu problem ów naszej polity­

ki m orskiej. Nie zdołaliśm y dotąd wy­

tworzyć właściwego kupiectw a m orskie­

go, dlatego, że nasze kupiectw o lądowe niedom aga. Kupców zam orskich im por­

tować nie można, jeżeli się nie chce od­

dać ten dział h a n d lu w obce ręce. K up­

ca zam orskiego m usim y sobie sam i wy­

chować przez stw orzenie sprzyjających w arunków dla rozw oju naszego handlu.

D ziękuję Rządowi za podjęcie k o n ta ­ k tu ze sferam i gospodarczem i przez w y­

słanie K om isji M iędzym inisterialnej i proszę o przychylne ustosunkow anie się do postulatów , jak ie w kom isji tej zgło­

si G dynia i Pom orze. Solidaryzujem y się z zapatryw an iem R ządu n a koniecz­

ność uzdrow ienia zagadnień k artelo ­ wych i ubezpieczeń socjalnych.

P a n Poseł W ierzbicki, jako p rzed sta­

wiciel wielkiego przem ysłu, m ówił tu o nędzy przem ysłu. O kreślenie to uw ażam za zbyt śm iałe, bo jak b y nazw ał p. Po­

seł W ierzbicki dzisiejsze położenie n a ­ szego rzem iosła, kupiectw a, przem ysłu drobnego,v albo isto tn ą nędzę n a jn iż ­ szych w arstw ? W tak im razie istnieje skala nędzy, k tó rej środek w ypełniony jest krzyw dą ludzką.

Nie g eneralizując zarzutów przeciw ­ ko k artelo m dom agam y się rozw iązania tych k arteli, których działalność zw raca się przeciw ko konsum cji krajow ej. Nie znam się n a k o tłach parow ych, o k tó ­ rych w spom inał p. Poseł W ierzbicki, ale znam surow y sąd społeczeństw a o w y­

górow anych cenach n a cukier, węgiel, żelazo i inn e a rty k u ły skartelizow ane.

Dziś a rty k u ły te są niedostępne dla sze­

rokich w arstw społecznych, co dobitnie w ykazuje spożycie ry n k u wew nętrznego.

Odbudowie i znaczeniu ry n k u w ew nę­

trznego w inien Rząd poświęcić szczegól­

n ą uwagę. N ajw iększą opieką w inien Rząd otoczyć przem ysł pom orski, p rac u ­ jący w w yjątkow o tru d n y ch w arunk ach.

Kończąc, zaznaczam , że śledzić bę­

dziemy uw ażnie w ykorzystyw anie peł­

nom ocnictw pod tym względem, czy Rząd nie zejdzie z drogi spraw iedliw o­

ści społecznej i trak to w ać będzie wszy­

stkie w arstw y n a ro d u rów nom iernie, bo, tylko n a tej drodze krocząc, zaham uje dalszy ro zk ład życia gospodarczego i zwycięży deficyt budżetowy. (Oklaski).

P rzem ó w ien ie p o s ła P ła sk ie g o

n a k o m i s j i s e jm o w e j

R A M O N P U L S A

N aw iązując do przem ów ienia p. m i­

n is tra K w iatkowskiego, n asu w a m i się parę uwag, które chciałem przedstaw ić Komisji.

Z zadowoleniem pow italiśm y zapo­

wiedź p. M inistra, że zwróci baczną u- wagę n a rozwój gospodarczy przedsię­

biorstw pryw atnych.

P rzekonaliśm y się, że p. M inister stoi n a stanow isku, że przedsiębiorstw a p a ń ­ stwowe należy ograniczyć do tych dzia­

łów gospodarstw a krajow ego, w których przedsiębiorstw a p ry w atne dla tych, czy innych względów nie m ogą w ypełnić swych zadań.

P ragnąłbym , by w szystkie pozostałe przedsiębiorstw a i w arsztaty państw ow e pracow ały ta k pod względem praw nym , ja k pod względem ciężarów podatko­

wych w tych sam ych w a ru n k a ch ja k przedsiębiorstw a pryw atne.

P a n M inister zwrócił słusznie szcze­

gólną uw agę n a niedostateczną pojem ­ ność ry n k u wew nętrznego. G rupa regjo- nalna, do k tó rej należę, zleciła m i p o ru ­ szyć p a rę spraw , z któ rych część po n a ­ szej m yśli w yczerpująco traktow ało przem ów ienie p. M inistra.

Rozum iem y, że sy tu a c ja S karbu wy­

m aga w ielkich ofiar, ale obaw iam y się, że znaczne obciążenie dochodów n a niż­

szych szczeblach uposażeniow ych mo­

głoby obniżyć pojem ność ry n k u wew nę­

trznego, o k tó rą n a m chodzi w pierw ­ szym rzędzie.

I dlatego zapytuję, czy S karb p a ń ­ stw a mógłby poprzestać n a nadzw yczaj­

nym p o d atk u w w ysokości i —5 proc. dla najniższych szczebli w ynagrodzeń?

Jeżeli chodzi o odcinek rolniczy, do którego z n a tu ry rzeczy przyw iązuję naj w iększą wagę, to p ragnąłbym zwrócić u- wagę n a konieczność zupełnego ograni-

K e r 6 a i i | J t o ż a k o w s k i e j or o z k o s z z n a w c ó w

'^ u r ę j r n d o q < y ie fn /L a

I oool ri&dndbcL l uxxLíij

t b o T e r - j a n a j ż y w o t n i e j s z a !

czenia im p o rtu surowców i produktów pochodzenia rolniczego, wreszcie n a ko­

nieczność radykalnego i kom pletnego załatw ienia spraw oddłużenia w arszta­

tów rolnych, z uw zględnieniem konw er­

sji zadłużenia krótkoterm inow ego w in ­ sty tu cjach zorganizow anego kredytu, które to długi specjalnie ciążą n a w a r­

sztatach rolnych ziem zach. Ciężar dłu­

gów krótkoterm inow ych o wiele dotkli­

wiej ciąży n a w a rszta ta c h rolnych, jak k redy t długoterm inow y, k tó ry jest zdro­

w ą dźw ignią rozw oju gospodarstw rol­

nych. S ta ra n ie idące w k ie ru n k u szer­

szego rozw oju tegoż k red y tu w inno być jednem z zadań Rządu.

Rozum iem w całej pełni rozw ażanie p. min. M iedzińskiego w przedm iocie czasokresu pełnom ocnictw , jestem jed ­ nakowoż, po przedstaw ieniu n am przez p. w iceprem jera sy tu acji k ra ju i S karbu P aństw a, oraz po w ysłuchaniu uw ag p.

P re m je ra za udzieleniem pełnom ocnictw w ram ach przew idzianych w przedłoże­

niu.

mm

Posiedzenie plenarne Senatu

W yb ó r kom isji dla ustaw y o pełnom ocnictw ach

W czwartek w południe odbyło się ple­

narne posiedzenie Senatu, celem wybrania specjalnej komisji dla załatwienia projek­

tu ustawy o pełnomocnictwach.

W posiedzeniu wzięli udział członkowie Rządu z p. premjerem Kościałkowskim na czele, marszałek Sejmu Car, prezes N. I. K.

dr. Jokób Krzemiński, podsekretarze sta­

nu, oraz wyżsi urzędnicy.

Po załatwieniu szeregu spraw natury formalnej złożyli ślubowanie senatorskie senatorowie: gen. Osiński, gen. Popowicz, Wł. Macieszyna i Ed. Kleszczyński; sen.

Maruszewski zrzekł się mandatu.

Skolei Izba przystąpiła do porządku dziennego, to jest wyboru specjalnej komi­

sji dla załatwienia projektu ustawy o upo­

ważnieniu Prezydenta do wydawania de­

kretów.

Na propozycję marszałka Prystora usta-1

łono, że komisja składać się ma z 15 człon­

ków.

Marszałek zaproponował następujący skład komisji: sen. sen. Bniński, Bobrow­

ski, Cholewicki, Decykiewicz, Evert, Fuda- kowski, Kozłowski, Kwaśniewski, Lechnic- ki, Makowski, Marjan Malinowski, Radzi­

wiłł, Róg, Wróblewski i Zarzycki. Dodat­

kowo zaproponowano jeszcze sen. sen. Fle- szarowa, Jeszkego, Malskiego, Łuckiego, Barańskiego, Grajka i Maksymiljana Mali­

nowskiego.

Po przerwie, przeznaczonej do oblicze­

nia głosów, marszałek Prystor ogłosił wy­

nik wyborów. Na członków komisji wy­

brani zostali: sen. sen. Bobrowski, Wrób­

lewski, Malinowski Marjan, Evert, Zarzyc­

ki, Makowski, Decykiewicz, Lechnicki, Cholewicki, Róg, Kwaśniewski, Kozłowski, Bniński i Fudakowski. Razem 14 członków.

d L F h Czekolada, Iry s y , Kakao

tylko dla smakoszy

Repr. W. DANKIN, Bydgoszcz, ul. Chodkiewicza nr. 14

Ponieważ zaś komisja ma się składać z 15 członków, dla wyboru 15-go członka m ar­

szałek zarządził głosowanie ściślejsze nad dwoma kandydatami, którzy otrzymali względnie największą ilość głosów, nie o- siągając jednak w pierwszem głosowaniu wymaganej większości, czyli między »en.

Fleszarową, a sen. Radziwiłłem.

Na 15-go członka komisji wybrana zo­

stała senatorka Fleszarowa.

Zamykając posiedzenie, marszałek za­

komunikował, że natychmiast po obradach plenum komisja zbierze się na posiedzenie.

Bezpośrednio po plenarnem posiedzeniu Senatu zebrała się specjalna komisja. Ob­

rady zagaił marszałek Prystor, zarządzając wybór przewodniczącego. Przewodniczącym komisji wybrany został sen. dr. Emil Bo­

browski, zastępcą przewodniczącego sen.

Decykiewicz, sekretarzem sen. Cholewicki.

Na stanowisko referenta projektu ustawy, dotyczącej upoważnienia Pana Prezydenta R. P. do wydawania dekretów, powołano sen. Everta.

Następne posiedzenie komisji odbędzie się w poniedziałek o godz. 15-tej. Na posie­

dzeniu tem sen. Evert zreferuje prqjelst *-

4.-AŚMWK. * nełnomtfgnictwaeh.

(5)

SOBOTA, NIEDZIELA', DNIA 2 i 3 LISTOPADA 1935 R.

Narodowe święto Abisynii

2 listopada upływa 5 lat od dnia koronacji rasa Taffari jako cesarza Abisynii

M enelik II, pogrom ca W łochów pod Adug, nie zostawił po sobie bezpośred­

niego następcy tro n u „negusa negesti“.

Berło „Lwa Judejskiego“ m iało przejść w ręce w n uka jego, Lidż Yassu, syna je­

go drugiej córki W aizeru Szoaragga i ra sa M ikaela, wodza szczepu Galla. Po śm ierci cesarza M enelika pow stał spisek przeciw ko Lidż Yassu. Głowę, spisku był rów ieśnik i towarzysz 1 zabaw w nuka Menelika, T afari M akonnen, syn potęż­

nego g u b ern ato ra H a rra ru , obecny ce­

sarz Abisynji. Kto wie, czy ra s Tafari zostałby „królem królów “, gdyby nie to, że m łody Lidż Y assu n araził się Angli­

kom w czasie w ojny europejskiej przez swoje zbyt jaw ne sym patje do Niemców, po których stronie walczyli bliscy m u religję Turcy w „obronie“ Islam u. Lidż Yassu skłonny już był wysłać swych ro­

daków n a pomoc Niemcom do niem iec­

kiej Afryki W schodniej, gdy n a hory­

zoncie abisyńskim pojaw ił się słynny pułkow nik Lawrence...

Działo się to w r. 1916. Lidż Yassu uciekł ze stolicy Abisynji, ale schw yta­

no go i w złotych k a jd an ach odstawiono n a dwór ra s a Kassy. Z auditu, jego ciot­

ka, została proklam ow ana cesarzową Abisynji, a ras T afari — księciem regen­

tem i n astępcą tronu. Z au d ita u m a rła

„nagle“ w r. 1930. T a la ri M akonnen, k tó ry ju ż od dwóch la t był- koronow a­

nym „negusem “, po śm ierci Z auditu w stąpił n a tro n A bisynji w dniu 3-go kw ietn ia 1930 r. jako „negus negesti“

H aile Selassie I, a w d n iu 2 listopada tegoż ro k u uroczyście się koronow ał w katedrze św. Jerzego w Addis Abebie.

W przeddzień koronacji, o godzinie 10 wieczorem, cesarz i cesarzow a ud ali się do katedry, by spędzić w niej, po czterodniowym ścisłym poście, całą noc na m odlitw ach. Prócz nich nie było n i­

kogo w św iątyni, ta k bowiem wym agał protokuł koronacyjny.

Historycznego d n ia wszystkie filary i sklepienia k a te d ry błyszczały bielą okryw ającej je m aterji baw ełnianej.

P rezb iterium udrapow ano żółtem i tk a ­ ninam i. P o środku prezbiterjum stały dwa tro n y: n a lewo, przed ołtarzem , tron przeznaczony dla cesarza, p rzy b ra­

ny czerwonym przetykanym atłasem , n a praw o — tro n dla cesarzowej, przybrany również atlasem , ale niebieskim . Przed każdym tronem leżały djadem y cesar­

skie oraz akcesorja koronacyjne.

W okół ołtarzy stało czterdziestu m ło­

dych kleryków z odkrytem i głowami.

A nazew nątrz panow ała niczem nie­

zm ącona cisza wśród olbrzym ich tłu ­ mów, otaczających katedrę. Dokoła m u­

rów św iątyni, w cieniu w spaniałych eukaliptusów , stały setki wojowników w lw ich skórach, z pióropuszam i n a gło­

wie, z długiem i lancam i i k arab in am i w ręku.

O godz. 7 m in u t 45 cesarz wyszedł z głębi katedry, zm ierzając do naw y ko­

ścielnej. Za im kroczył „ab u n a“ Kyri- nos, arcybiskup koptyjski, potem b isk u ­ pi i księża, dalej „Jego Królew ska Mość“, książę następca, A slai Hosan, i książę M akonnen, d ru g i syn cesarza Selassie. Cesarz zasiadł n a tronie, z le­

wej strony sta n ą ł starszy syn, z ty łu — młodszy. Z praw ej strony sta n ą ł adju- tan t cearza, w pelerynie z lwiej skóry ze złotemi h aftam i i w lw im pióropuszu.

Sześć dam dw oru ruszyło po cesarzo­

wą. Cesarzowa weszła podtrzym yw ana przez europejską dam ę dw oru w jasnej

Spis... słoni

Gubernator Rhodezji (Połudn. Afryka) polecił przeprowadzić spis wszystkich, znaj­

dujących się na obszarze prowincji słoni.

Władzom angielskim chodzi w tym wypad- kń o stwierdzenie, ile słoni, używanych ja­

ko zwierzęta pociągowe, można mieć do dy­

spozycji w razie potrzeby. W razie gdyby się okazało iż liczba słoni zmniejszyła się od da­

ty ostatniego spisu, wydany będzie zakaz polowania na te zwierzęta. Naskutek stoso­

wanej dotąd ochrony, liczba słoni w roku ubiegłym sięgała dwunastu tysięcy, tj. trzy razy tyle co trzydzieści lat temu.

sukni atłasow ej, za niem i szły dwie cór­

ki p a ry cesarskiej, potem sześć dam dworu, Abisynek. Cesarzowa u sia d ła na tronie, dokoła którego zgrupow ała się jej świta.

W tym m omencie przed k a te d rą za­

g rzm iały arm aty , a w św iątyni rozległy się głośne oklaski świty, duchow nych i gości. Rozpoczęła się w łaściw a cere- m onja koronacyjna. „A buna“ pokropił cesarza wodą święconą i nam aścił m u czoło olejem świętym , poczem włożył m u n a głowę czapeczkę z czerwonego jed­

wabiu, n a k tó rą nałożył złotą koronę, w ysadzaną szm aragdam i i djam entam i.

To był o statn i a k t cerem onji koronacyj­

nej.

Cesarz, poprzedzony orszakiem , wy­

szedł z katedry. W siadł do złotej k a ro ­ cy, należącej kiedyś do W ilhelm a II, za­

przężonej w cztery konie.

Tak w stąpił n a tro n abisyński rów ­ no pięć la t tem u H aile Selassie I. Dzi­

siaj H aile Selassie w alczy nietylko z W łocham i, ale i z wrogiem w ew nętrz­

nym, którego m a w osobie pewnych w ielkorządców i rasów , .żądnych władzy i pieniędzy.

'fbsw óiU e cMóyicom dakaayw ać!

RADION

P I E R Z E W S Z Y S T K O I D E A L N I E C Z Y S T O

Muzeum Marynarki Wojennej

w dawnym arsenale przy ul. Długiej w Warszawie

zeniu KomitGt.il N nń m rrm - nnrm *!■« „i « J_.il-. , ® N a posiedzeniu K om itetu Nadzorcze­

go M uzeum W ojska, z inicjatyw y preze­

sa tego K om itetu, gen. Sosnkowskiego zapadła uch w ała utw orzenia działu m a­

ry n a rk i wojennej.

Twórcy tego p ro jek tu należycie do­

ceniali niezm ierną w artość działu m ary ­ n a rk i w ojennej. Dział ten bowiem stanie się naszym czynnikiem propagando­

wym. N a siedzibę przyszłego Muzeum M arynarki projektodaw cy chcą uzyskać gm ach dawnego a rse n a łu polskiego przy ul. Długiej w W arszaw ie. Frontow a ofi­

cyna tego gm achu nosząca w yraźne ce­

chy późnego Odrodzenia, w zniesiona zo­

sta ła przez k ró la Stefana, jako dom in ­ walidów wojennych, jeden z pierwszych zak ład u w tego rodzaju w Europie.

A S P I R l N A

h r y a A - a ^ t a . U 'Po&ce

We wszystkich aptekach można teraz nabywać Jlspirinę wyrabianą w kraju według oryginalnych przepisów fa- 1 bryki „Bayer“. Rspirina ta posiada wszystkie dawne zalety, stosuje się przy bólu głowy, reumatyzmie i chorobach z przeziębienia.

Znaczek w postaci krzyża bayerowskiego ręczy za czy-

| stość i tożsamość

A S P I R I N Y

nabyoia we wszystkloh aptekach. ‘ Cena za 6 tabl, ob ecn ie już tylko 90 gr., za 20 tabl. zł. 2.25

W załączeniu podany jest tekst francuski chwał sankcyjnych komitetu koordynacyj­

nego Ligi Narodów.

* *

Ja k się dow iadujem y, w ydane zosta­

n ą w najbliższych dniach analogiczne zarządzenia, rów nież przez M inisterstw o Przem ysłu i H andlu.

Sankcje g osp od arcze przeciw W io ch o m w P o lsce

Z a k a z u d z ie la n ia k r e d y tó w i fin a n s o w e g o k o n t a k t u z in s ty tu c ja m i w ło s k ie m !

M inisterstw o S k arb u wystosowało do Zw iązku Banków w Polsce następujące zarządzenie, będące konsekw encją przy­

łączenia się Polski, jak o członka Ligi Narodów, do sankcyj ekonomicznych przeciwko Włochom.

— Komitet koordynacyjny, powołany przez członków Ligi Narodów dla na­

radzenia się nad stosowaniem art. 16 Paktu Ligi w stosunku do Włoch, ustalił na posie­

dzeniu w dniu 14-tym października r. b.

sankcje w zakresie operacyj finansowych.

Sankcje te, jeżeli chodzi o stosowanie ich pfrzez prywatne instytucje finansowe każde­

go członka Ligi Narodów, czynią niedopu- szczalnemi operacje, mające na celu udzie­

lanie wszelkiego rodzaju pożyczek i kredy­

tów, przeznaczonych bądź bezpośrednio, bądź pośrednio dla włoskich instytucyj pu­

blicznych, osób fizycznych i prawnych, m a­

jących siedzibę we Włoszech, lub gdziekol­

wiek indziej, zawieranie odpowiednich u- mów z niemi, przyjmowanie udziału w ka­

pitałach tych instytucyj i przedsiębiorstw przez subskrypcję akcyj, oraz wykonywa­

nie zobowiązań, płynących -z tych zapisów.

Ministerstwo Skarbu prosi Związek Ban­

ków w Polsce o zakomunikowanie sankcyj, uchwalonych przez komitet koordynacyjny’

zainteresowanym przedsiębiorstwom banko­

wym, zarówno należącym, jak i nienależą- cym do Związku Banków w Polsce, z zale­

ceniem natychmiastowego ich stosowania,

W r. 1638, a zatem praw ie trz y sta la t tem u gm ach ten odbudow any został przez W ładysław a IV. i przeznaczony n a arsen ał budow niczy i składow y, pod kie­

ru n k iem P aw ła i Krzysztof ora Grodzic­

kich „Starszych nad A rm atą“ chlubnie zapisanych w dziejach naszej wojskowo­

ści. W gm achu tym odlewano działa, fa ­ brykow ano i m agazynow ano sprzęt wo­

jenny. S tąd królow a L udw ika M arja wy­

ruszy ła z działam i, zaprzężonem i w ko­

nie z jej w łasnej karety, n ad brzeg W i­

sły, aby razić Szwedów w bitw ie roz­

strzygającej o losach stolicy i k raju .' W okresie K rólestw a Kongresowego, dyrek to r arsenału, beznogi in w alida płk.

Ledóchowski u rządził w k ilk u salach pierw sze m uzeum wojskowe, grom adząc i skrzętnie przechow ując oręż, chorą­

gwie i sztan d ary daw nych polskich p u ł­

ków.

Tu wreszcie rozgryw ały się zacięte w alki o niepodległość w lata ch 1794 i 1830.

N iem a chyba n a ziem iach polskich domu, któryby bardziej od gm achu a r ­ sen ału w arszaw skiego w iązał się z hi- sto rją w ojska polskiego.

Gmach ten o ta k pięknych tra d y ­ cjach w ojska polskiego, odpowiednio przystosow any, bez zm ian zasadniczych, będzie mógł służyć, jak o m uzeum m ary­

n a rk i wojennej.

W obecnym okresie dyskusji, m ają ­ cej rozstrzygnąć losy tego gm achu, n ale­

ży sądzić, że jakiekolw iek pro jek ty uży­

cia go n a in n y cel, ja k nap rzy k ład n a archiw um m iejskie — u s tą p ią wobec propozycji u rządzenia w niem m uzeum m ary n a rk i w ojennej, bo n ik t chyba nie m a większego p raw a do niego — niż wojsko.

13 p rzem ysło w có w brytyjskich

przybywa do Polski

W niedzielę, 3 listopada, przybywa do Warszawy misja przemysłowców brytyj­

skich, w której skład wchodzi 13 wybitnych przedstawicieli największych firm przemy­

słowych W. Brytanji. \

Przemysłowcy brytyjscy zabawią w Pol­

sce cały tydzień i będą gośćmi Rady Trak­

tatowej, która w tym czasie zorganizuje szereg konferencyj. Konferencje te, podczas których delegaci przemysłu brytyjskiego będą mieli okazję zetknięcia się bezpośred­

niego z wybitnymi przedstawicielami pol­

skich sfer gospodarczych, będą miały na ce­

lu zapoznanie gości brytyjskich z warunka­

mi współpracy z rynkam i polskiemi w du­

chu wzajemnego uzupełnienia się obu go­

spodarstw narodowych.

Konferencje tego rodzaju odbędą się na terenie Izby Przemysłowo-Handlowej war­

szawskiej, jak również w siedzibach zain­

teresowanych w wymianie towarowej pol­

sko-brytyjskiej stołecznych organizacyj go­

spodarczych.

Należy dodać, że niektórzy członkowie misji na czas swego pobytu w Polsce spro­

wadzą swych stałych przedstawicieli kon­

tynentalnych, rezydujących w innych kra- jah. Przedstawiciele ci będą współpraco­

wali z delegatami, biorąc również udział w

konferencjach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

pominamy, że miesięczne zebranie Związku Marynarzy Rezerwy w Toruniu odbędzie się dziś, w sobotę, o godz. Na porządku obrad sze­. reg bardzo ważnych spraw

szłość Gdańska i jego rozwój możliwy jest tylko w związku gospodarczym z Polską i, że bez Polski sławny port i sła ­ wne miasto za lat kilka stałoby się

Taką jest noc w Ciechocinku. Gdy tylko zaświta brzask dnia, gasną tysią ­ ce przyczajonych świateł i na arenę wstępuje przecudna orkiestra słowików i

chowski, Ignacy Potocki, Hugo Kołłątaj roili śmiałe marzenia o tem, by ustawa z 3 maja 1791 została wcielona w życie, przerwała pasmo nieszczęść, ukrzepiła władzę

A faktycznie, i to jest rzeczą udowodnio ­ ną, dobry architekt, nawet przy najlepszem honorarjum zawsze się opłaca budującemu, czy to przez wykonanie ekonomiczne projek ­ tu, czy

tu o godz. Czysty dochód przeznacza się na cele Związku Bezrob. Po ostatniem zebraniu Tow. Opieki rodzicielskiej przy gimn. Ossowskim na czele, który natychmiast

Nadają się one wyśmienicie również dla dzieci, ponieważ są smaczne, wzmacniają ­ ce i pożywne a torebka kosztuje tytko 60 gr... 1114, wkrótce po pierwszym rozbiorze

Ponadto nic uprzedził ambasadora o swej decyzji nie płacenia odszkodowań^ Ambasador francuski dowiedział się o niej dopiero z dzień ników.. Poneet