Przegląd Filozoficzny — Nowa Seria 1999, R. VIII, Nr 2 (30), ISSN 1230-1493
Adresy
Lech Szczucki
O Barbarze
(wspomnieniowo i nie tylko)
Wstydpowiedzieć,
ale
niepamiętamdokładniekiedymBarbarę
poznał.W
mojejpamięci żyje
wszakżeobraz, który
pochodzigdzieś
zdrugiej połowylatpięćdzie
siątych.
ZakładFilozofii (późniejszy Instytut Filozofii
iSocjologii)
mieścił się wówczasw
Pałacu Kultury.Wtedy też, na korytarzu
Pałacu,po
raz pierwszyzo
baczyłem Barbarę.
Zamykaławłaśnie
orszak,na
którego czelekroczyła panidok
torAlicja
Kadler, surowa i
wymagającakierowniczka
ZakładuRetrospektywnej Bibliografii
FilozofiiPolskiej.
—A
to
jest Skarga, zawiadomiłmniepółgłosem stojący obok kolega,
wskazując naszczupłą
panią, którapozdrowiła
nasz
szelmowskimuśmiechem
(jak sięzresztą
później dowiedziałem,podwładni dr
Kadlerczęsto
i z upodobaniemod
grywali
rolępokornych
i wbibliograficzne jeno
fiszki zapatrzonych owieczek.Ale
to już
innahistoria).
— Wróciła niedawno z dłuższych wakacji
—
dodał, a widząc mójzdziwiony
wzrokpowiedział,ale juź półgłosem:
—siedziała
wRosjiza
AKwileńskie.
Nie
przypuszczałem,że
wkrótcepo tej
rozmowieujrzana przypadkowo na korytarzu adeptka bibliografii
przejdzie do ZakładuBronisława Baczki, w
któ
rympracowałem. Tak oto
Zakładten, liczący
jużw swymskładzie wybitneindy
widualności
—byli w
nimwówczasm.in. Anna Hochfeldowa, Leszek Kołakow
ski, Zbigniew
Ogonowski,JerzySzacki
oraz,last
butnot least, sam szef,zawsze pełen energii
i kipiącypomysłami,
wzbogacił sięo
kolejną wielkąosobowość.
Dostrzegliśmy to szybko,
asprawiłtom.in. styl i rozmach,
zjakim Barbara
po
konywała „połagrowe”
zaległości. Pracowała —przynajmniej tak
sięz
pozoru wydawało—bez
wysiłku,mając zawsze
czasna pogawędkę,
słuchaniemuzyki
czy lekturę
powieści. Wrzeczywistościoddawała
sięrobocie w sposób
niezwykle8 Lech Szczucki
systematyczny, przestrzegając
pilnie starej zasady
nulla diessine linea,toteż
jej dorobek naukowy rósłimponująco
ijuż
wlatach
sześćdziesiątych stała sięznaną i
cenionąznawczynią
dziejów filozofiipolskiejoraz —
i może przedewszystkim— francuskiej.
Abył to
przecie dopierowstęp
dopóźniejszej
obfitującej wświetne
dokonaniakarierynaukowej.
Jeśli na początku swej działalności pisarskiej
pisałaBarbara stylem
popraw
nym,ale dość ciężkim, to już
w latachsześćdziesiątych
wypracowała,twardym
wysiłkiem,zindywidualizowany
sposóbwypowiedzi pisemnej charakteryzujący
sięzwięzłością, jasnością
i oszczędnościąśrodkówwyrazu.
Zwracamna touwa
gę,ponieważ
styl
pisarski Barbaryzdaje
się pozostawaćw sprzeczności
z jejna
turalną,
by
tak rzec,ekspresją. W
życiucodziennym
bowiemczy
w dyskusjachzawodowych wypowiada
się onabardzo
żywo ibarwnie,a czasem
nawet— gdy
ktoś jązirytuje
—z
pasją (naszwspólny przyjaciel, AndrzejWalicki,
mawiałwta
kiej chwili:— Basia
sięsroży). Ale
zarazemjednak, pomiędzy Barbary lingua scrittaa lingua parlata istniejepewnafundamentalnazbieżność,
wyrażająca sięw
niechęci dowszelkiejgrandilokwencji. Barbara
bowiem organiczniewręcz nieznosi gadulstwa,
kwiecisty ch apustych przemówień, októre
tak łatwo wnaszym
środowisku.Doskonalezorganizowana,
obdarzona do
tegonaturąwładczą i
nieobawia
jąca się
odpowiedzialności,
predestynowanawięc była do
objęciastanowisk
kie rowniczych. W
okresie wszakżePolski
Ludowej niebyło to możliwe
dla dawnejłagiemiczki,
którawdodatku
nie kryła sięzbytnio ze swymi poglądami politycz
nymi. Talenty organizacyjne Barbary zajaśniały dopiero
pełnym
blaskiem,gdy została
wybranaprzewodniczącą—
pełniłazresztą tę
funkcjędwukrotnie
— Ko
mitetu NaukFilozoficznych.Był
tojedynybodajokres w
dziejachtej szacownej,ale fasadowej
raczejinstytucji,
w którym coś sięnaprawdę działo
i wktórym mała społeczność członków Komitetu
pracowała z wielkimoddaniem
i przejęciem za razem. Prawda,
czas byłto szczególny, ale stwierdzić
śmiałomożna, że
wdziele
ożywienia itransformacji KomitetuBarbara maximaparsJuit.Tę
jej niepospoli
tąsprawność
organizacyjnąikoncepcyjnąśledziłem
równieżzbliska,
gdykiero
wała
pracaminad
Przewodnikiempo literaturze filozoficznej XX wieku; pięcio- tomowedzieło, opracowane
przyudziale
kilkudziesięciuautorów z całej Polski, ukazało
sięwciągu
czterechlat(1994-1997), a
więcwtempieu
nas rzadkospo
tykanym. Sama Barbara zdaje
się nie przywiązywaćwiększej wagi do swych or
ganizacyjnych
uzdolnień,którychnabyła — jak żartobliwie twierdzi
—w lagrze sowieckim,gdy
kierowała...wypalaniem cegieł.
Zasadniczą natomiast wagę
przywiązujedo swej działalności nauczyciel
skiej,
choć mogła
sięnią
zająćdość późno, gdyż
w PolsceLudowej
nie było dlaniej miejsca
napaństwowych
uniwersytetach. Barbaranigdy się nie skarżyi
nie narzeka,ale
tenostracyzm — natury
stricte politycznej —odczuła
bardzomocno.
O Barbarze — wspomnieniowo
9
—
Jest
belfrem z zamiłowania—
tojejwłasne słowa — toteż
swych słucha czy
iuczniów
darzygłęboką
sympatiąi zainteresowaniem,
a otychnajzdolniej
szych
potrafi godzinami
opowiadaći
bardziej bodajjest
znichdumna
niż zwłas
nych książek.
Jest
też wierną,choć wymagającą przyjaciółką. Wymagającą
w tymsensie, że ludziom uznanym
zabliskich stawiawysokiewymagania,
agdy
zawiodą jej ocze
kiwania,wówczas
— folgując niekiedy swej impetycznej naturze — nie szczędziim surowych
admonicji.Wybacza jednak
dośćłatwo,choćpamiętadługo.
Nie lubi
tłumów,dużych
zgromadzeń;milknie wtedy i ucieka
szybkodo do
mu. Wspaniale natomiast
rozmawiasięz
niąwkameralnymgronie, przy dobrym
winie,którego
uroki wpełni
docenia (takjak ceni
też dobre meczepiłkarskie).
Nawet
jednak wtedy czuwa w niej ówwspomniany wyżej belfer. Gdy bowiem
rozmowadotycz}'filozofii—
ana ogół zwykle dotyczy —
igdy
wtowarzystwie znajduje
sięktośinnej
profesji, wówczasBarbara na pewno
wyjaśnimu,z właściwą jej zwięzłością iprecyzją, na
czymrzecz polega. Bo w
gruncie rzeczy tylkofilo
zofia — i ludzie,
którzy filozofię kochają,
choćniekonieczniemuszą
byćfilozo
fami