• Nie Znaleziono Wyników

Zbieracz Literacki i Polityczny : [pismo czasowe]. T. 4, nr 15 (4 września 1837)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbieracz Literacki i Polityczny : [pismo czasowe]. T. 4, nr 15 (4 września 1837)"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

N'ro 13. R. 1837. PONIEDZIAŁEK 4 WHZE5MA.

SBIŚBAOZ

LITERACKI I POLITYCZNY.

Ż O N A . { Z IVaszynglona Irw inga.)

( Dokończenie.)

Leźli b ył żyw o w z r u sz o n y : nieprzerywałem m u , bo żałość uśm ićrza się w ylćw ając w sło ­ w a ch . Gdy się cokolw iek uspo- k o ił, wpadł w ponure m ilczenie.

W te d y zacząłem m ó w ić } i na­

gliłem g o z ła g o d n o śc ią , ażeby odkrył żonie sw oje położenie.

W str z ą sn ą ł sm utnie g ło w ą , ja k ­ b y chcąc p ok azać, że to było nad siły j e g o . — «AIe jak u -

• kryjesz przed nią ten wypadek?

« k oniecznie trzeba j ą uwiado-;

• m ić , ażeb yś p rzedsięw ziął śro-

« d k i, jakich w y m a g a odmiana

• w lo sie. N ić m ożesz prow adzić

• t a k ie g o , jak p ićrw ćj, ż y c ia ....

• I

cz eg ó ż j Czego się zasm ucasz

• tćm i słow am i? rzekłein w idząc

• ży w y rum ieniec pokryw ający

• tw arz j e g o : Jestem przekona-

« n y , że nie zakładasz szczęścia

• swojego na zewnętrznych o-

«znakach dostatku. Masz przy-

«ja ció ł, przyjaciół szcz ćry c h ,

« którzy mniej ciebie kochać nic

• będą, żeś przestał być boga-

«tym j i w is to c ie , nie potrze-

«bu jesz pałacu, aby być szczę-

«śliw ym z Maryą. • — «

O,

zna-

«lazłbym z nią szczęśliw ość w

« na juboższej c h a tc e » zaw ołał ze

• łkaniem ; z nią pogardzałbym

• najslrasznićjszą n ę d z a , ja-

• b y m .... A le o n a , wielki B o -

• ż e ! dodał znękany czułością i

• b ó le m , ale o n a ? ., co z nią

• b ę d z ie ? ...* — «A h! mój przy­

j a c i e l u , w ierzaj mi» rzekłem biorąc g o ży w o za rę k ę : « w ie -

• r z a j, on a zn iesie to n ieszczę-

• ście z ta k ą , jak ty s a m , o d -

• w a g ą . T a k , ona n o w y pow ód

• tryum fu w p rzeciw ności znaj-

• d z ie ; pyszn ić się będzie z pO-

«gard y su row ości lo s u ; odkry­

j e się w n ić j siła d u sz y , do

•jakiej nie sąd zisz jć j z d o ln ą :

• s z c z ę ś liw a , że będzie m ogła

• prześw iadczyć, iż cię kocha

(2)

• praw dziw ie dla sam ego ciebie.

«Jest w sercu kobićty iskra o-

• gnia b o sk ieg o , która ukrytą

«zostaw a pośród oślepiającego

« blasku fortuny, ale rzuca św ia-

<1 tło żyw e w pochmurnych dniach

«przeciw ności. Żaden m ęźczy-

« zna nie zna dobrze żony, któ-

«rą do sw oich piersi przyciska;

«żaden nie zna dobrze tego a-

« n io ła , p ocieszyciela, aż nim

« z nią nie przejdzie przez sro- agie próby n iedoli.» — W moich giestaeh i stylu figurycznym b yło cóś ta k ie g o , co w slrzęsło w yobraźnią L eślego. Znałem je­

g o charakter; i korzystając z u czyn ion ego na nim w ra żen ia , skłoniłem: go do w ynurzenia sw ych cierpień na łon ie lubej m ałżon ki, — W y zn a ń jednak w i- n ieiicm , źe m im o p e w n o śc i, z jaką m ó w iłem , miałem obawę w zględem skutków tego w yn u ­ rzenia. Kto m oże w rzeczy sa- in ć j , zaufać odwadze młodej n iew iasty, którćj całe życie w odm ęcie uciech płynęło? obda­

rzona żyw ym i w esołym cha­

rakterem m oże być boleśnie do­

tk n ięta , gd y się ujrzy przym u­

szoną iść po drodze ciemnćj "i cićrnianti p o k ry tej, a opuścić św ietne k o to , w klórćm aż d o ­

«ła: czy to tylko jed y

« powodem m ojego zasn

• A le biedna ta kobieta

tąd jaśniała. Z r e s z t ą , upadko­

w i człow iek a przyw ykłego żyć na w ielkim to n ie , tow arzyszą um artwienia bardzo d o tk liw e, jakim ninićj w yniesione klassy n ie są p odległe. N ie bez Wc- w nęlrznćj w ięc obawy nazajutrz rano udałem się do m ego przy­

jaciela. O n już w szystko był M pow iedział. — «Jakże ona znio-

«sła ;» zap ytałem : — «Jak A-

• n io ł. W ia d o m o ść ta zdawała

• się przynićść jćj u lg ę : rzuci-

«ła mi się na ramiona i pyta­

nie było lucenia ? , m ów ił o dalej : nić m oże sobie jeszcze

< w yobrazić dobrze dośw iadczo-

• nćj przez nas w losie odmiany,

• w ystaw ia ona ubóstw o tylko

«w im aginacyi podług opisań po-

■ etó w łączących je ziniłośfcią.

• O n a jeszcze nie doznała ża-

• dnego n ied ostatk u, nie zbywa

•jćj na ow ych m ałych przyje-

• m n o śc ia cb , które przez nawy-

«knienie stają się potrzebą. O!

• kiedy poznaw ać zaczniem y u-

«bóstw o w samej rzeczyw isto-

« ś c i, gorzkie j e g o panowanie,

•p o n iżen ia , jakie cią g n ie za so-

« b ą , i naglącćj nędzy potrze-

• b y , w tedy to aię p rób a noka-

(3)

89

• że prawdziwą!» — • Ale teraz,

«rzckłem: kiedyś najtrudnićj-

• sz.ej dla siebie rzeezy, smu-

«twego uwiadomienia twej żo-

• ny, dokonałj najlepszym środ-

• kietn, jakibyś mógł przed-

«się wziąć, je st, uwiadomić po-

• wszeclmość jak najrychlćj : wy-

> znanie trudnej lecz to jest

« z łe , które przejdzie prędko ,

• gdy tymczasem odkładając je,

• cierpieć musisz każdćj godzi-

«ny przez samo wyobrażenie,

< że nastąpić musi. Ubóstwo nie

• tak jest Straszne, jak preten-

• sya uchodzić za bogatego,

•gdyśmy zubożeli. Opłakany

•jest widok duszy wyniosłćj

• walczącej z niedostatkiem. O-

• śmiel się być ubogim , aodćj-

• miesz ubóstwu jego najbar-

« dziej dojmujące żądło.» — Le- śli był zupełnie gotowym iść za moją radą; nić miał on Fałszy­

wej dum y: żona zaś jego, żą­

dała jedynie zastosować się do nowego stanu. — W kilka dni potem przyszedł do mnie Leśli:

przedał już był swój dom , i kupił dworek o kilka mil an­

gielskich od Londynu. Odesłał lam sprzęty, które sądził potrze- bneini: byty one odpowiedne prostocie nowego mićszkania.

Pyszne meble, które zdobiły da­

wne jego apartamentu, były prze- dane, zostawił tylko arię swćj żony. Ten instrument, mówi!

do mnie, łączył się ściśle z pa­

mięcią jego miłości; bo najro- skosznićjsze chwile jego życia był}’, w których słyszał przy głosie arfy melodyjne swćj iilu- Eionćj pienia. Nić mogłem się wstrzymać od uśmićehu z tej zalotności rozkochanego małżon­

ka. — Miał on iść wtedy do swojej skromne, siedziby, gdzie się żona udała już pićrwći przed nim , ażeby przy uporządkowa­

niu sprzętów być przytomną.

Czułem mocną przychylność do tćj miłej pary, i powiedziałem Lesiem u , że mu towarzyszyć będę. — W drodze, przyjaciel mój znużony trudami dzień nć- m i, zostawałciągle w głęboki ćm zadu ulaniu. — •Biedna Maryal*

rzekł nakoniee wydając długie westebuieoie. — «Có£ się jej

• siało?» spytałem go. — «Co

• się jćj s ta ło !» odpowiedział z cićrpkością i «W ięe to niczćin

• dla nićj, Że jest przywiedzm-

«ną do tak smutnego po łoże -

• nia, że jest skazana żyć w

« nędznej leptanee, i że się znt-

• żać musi do najnikczemniej-

(4)

• szych trudów dom ow ych?.—

• Czyż ona szemrała przeciwko

«lej zmianie fortuny?. — ,N ie

«.— owszćm okazała anielską

• słodycz, rezygnaeyą porusza-

«jąeą. Nigdym jej nie widział

• tak wesołą. Udzieliła mi'wszel­

akich pocieszeń czułego serca i

• miłości. > — «Niewiasto cudo-

• wna!> zawołałem: « T y się są -

• dzisz ubogim mój przyjacielu:

.. lęCz nigdy lak bogatym nie by- łeś. Nie znałeś nieocenionego . skarbu, jakiś posiadał w twej zonie !» — «Niestety ! gdyby

•nasMpiBipWsze ujrzenie się było . w takim dom ku, sereeby się

«moje otworzyło pociesze! Ale .to pióPWSzy, pićrwszy dzićń,

«w którym się ona wystawia na

• doświadczenie ubóstwa; pier-

• wszy dzićń, w którym wcbo-

• dzi do tak poziomego schro­

nienia. Cały dzień przepędziła -na uporządkowaniu błahych .sprzętów . Pierwszy raz obra­

li ca w około siebie oczy niespo-

«tykające świetnej parady, ja-

»ka ją wprzódy otaczała. Mo-

«ze jej zbywa na czćm polrze-

• bnćm? może o to w tćj sainćj

"ch w ili, pogrążona w ponure

■ m yśli, przegląda przerażający

«widok ubóstw a.» — Ten obraz

mógł hyc praw dziw y: nie śmia­

łem nic odpowiedzieć; i szliś­

my dalej w milczeniu. — Porzu­

ciwszy gościniec udaliśmy się uboczną dróżką bardzo ciasną i zacienioną wysokićmi drzcwy, dającemi temu miejscu powab zupełnej samotności , i spostrze­

gliśm y dom ek, któryby najro­

mantyczniejszemu przystał poe­

cie. Z tem w szystkiem , mimo skromnej powierzchowności, by­

ło w nim cóś malowniczego, co się oczom podobało. W inorośl dzika snuła się po ścianach czę­

ści jednej m ieszkania, kilka drzew okrywało inną swym cie­

niem. S p o str z e g łe m kilka wa­

zonów z kwiatami z gustem o- koło drzwi euzstawionyeh, i tra­

wnik zielony przed domem. W e ­ szliśmy przez bramę kratowaną i idąc przez gaik drogą pełną zakrętów, przybyliśmy pod mie­

szkanie. Zbliżając się usłyszeli­

śmy dźwięk arfy. Leśli ścisnął mię za ramię. Zatrzymawszy się słuchaliśmy pilnie. był to głos M aryi, która z niewymownie poruszającą tkliwością śpiewała rom ans, zawsze bardzo upodo­

bany mężowi. — U czułem , że ręka Leślego drżała. Zbliża się, aby lepiej słyszeć. Pod nogami

(5)

91 jego zaczął piasek szeleścić. W

tej chwili twarz pełna powabów ukazuje się na chwilę u okna.

Posłyszeliśm y lekkie stąpanie.

Była to M arya: odziana w su­

knią bardzo prostą ; kilka kwia­

tów zdobiło piękne jej włosy, jagody jej jaśniały całym bla­

skiem Świeżości, uśniićch oży­

w iał u sta, zaspokojenie malo­

w ała’ się w całej postawie: ni­

gdy 89 i się płękułĆjstą nie w y­

dawała* —- • O mój kochany Jć-

«rzy!« zawoła: «jakem szczę- ,,śliw a, że cię oglądam! Dłu-

«gom czekała na twoje przy-

• bycie, i byłam ze dwadzieścia

• razy u wrót chcąc cię ujrzćć

• zdaleka. Przygotowałam stół

• pod wielkićm drzewem za dom-

• kiem; nazbierałam pięknych po-

• ziom ek, bo w iem , że ty je

• lubisz, i wyborną będziemy

• mieli śmietankę. A li! wszy-

• stko mię czaruje w tćm mićj-

• scu ! Jaka roskoszna spokoj-

• n ość ! W i er z mi kec liany Je-

• rzy» rzekła biorąc go za rękę i patrząc nań z czułością : ewićrz

• mi, będziemy dosyć szezęśli-

« w i !» — Przyjaciel mój nić m ógł wytrzymać w zruszenia:

przycisnął Mareądo swoich piersi i obćj in ująć ją c z u le , tysiącem

pocałowan obsypał. Nićmógł mó­

w ić , ale duże łzy biegały po jego oczach ; a chociaż w dal- szym czasie , interessa jego po­

szły pomyślnie, i ukazał się znowu na święcie w spaniale, upewniał mię częstokroć, że ni­

gdy nie doznał drugiego mo­

mentu równćj szczęśliwości.

—a ł i s —

ZAKŁAD GAZETY TIMES

W LONDYNIE.

• Zakład ten jest dow odem , ile przez podział pracy zdziałać m ożna, przemysł i maleryał łą­

czą się t u , aby podług najwię­

kszych planów , a z najoszczęd­

niejszą ekonoiniją najprędsze sku­

tki wyprowadzić. Między tysią­

cami czytelników , których T im es we w srs-lkirli rzcśeiwli śniatn liczy, mało zapewne jest takich, klórzyby potrafili wystawić so­

bie żywy obraz, w którym tyle utalentowanych m ężów , tvle mechanicznych jen ijuszó w , dzień i noc w uśLawicznymzostaje ru­

chu , aby światu nauk i poży- tecznćj zabawy dostarczyć. Sa­

le pracy tak doskonale oświćca- nc są gazem , że wszystko w i­

dzieć m ożna, jak podczas naj- jaśnićjszego dnia. Cichość, spo-

(6)

kojnośe i porządek panuje we wszystkich oddziałach, gdzie o- koło 1 0 0 ludzi jest ustawicznie zajętych. Podczas posiedzeń par- leinenlaiskicb pracuje bez Ustan­

ku iiupttitśj 12stu stenografów, czyli skoropisów w izbach wyż- szej i niższej, każdy bywa zmie­

niany co godzina od drugiego;

wtedy co tchu bieży do drukar­

n i, aby przełożyć swą pracę ua pismo zwyczajne. W tymże czasie złJOciu zecerów nieustan­

nie pracuje jedni szybkością bły­

skawicy składają litery z ttieos- chniętego jeszcze pisma, drudzy nłużone Wiersze składają dó ku­

py i t. d. Kiedy szczytne za- kończenie mowy odbija się je­

szcze o skljepiiBiie ś» Szczepana i odbiera oklaski przytom­

n ych , już ono w kieszeni ste­

nografa spieszy do drukarni, i kiedy zaledwo jest złożone i no­

winy dzienne dodane, stoi 2 4 ry kolumn golowych pod parową prassę. Cztóreeh robotników kła­

dzie te wielkie arkusze na ma­

sz y n ę , które w tymże momen­

cie innym cztórem wpadają w ręce, W jednej godzinie 4 , 0 0 0 arkuszy jest wydrukowanych, a w 6śegodzin rozdane już są publi­

czności 1 2 ,0 0 0 egzemplarzy, z

których każdy przeszło

500,000

liter obójmuje.»

RADA ŻYCZLIWA.

Jeśli clicesz być szczęśliwym bądźże (głupim trochę, Clicesz mądre głupstwo wybrać, wy-

(bićrajże płoche, Nie bądź twardy w twem zdaniu, w cu-

(dzćm zbyt nicszperaj W mędrcach, ani w przyjaźni nadto

( nicprzcbieraj Wiarą ogranicz rozum, przyjaźń i ko-

( chanie,

Szczęście w mniemaniu, szanuj najsło­

d s z e mniemanie.

GROBOWIEC.

Wstrzymaj się z pługiem oraczu!

Popiołu nie ruszaj w grobie, Ta ziemia w ciężkiej żałobie

Zroszona dawno od płaczn.

Ze łzawej ziemi po wiośnie Żaden kłos ci nie wyrośnie.

ŻART i NAUKA.

Mądry znajdzie naukę w jednym nawet ( sło w ie,

Znajdzie sobie przestrogę pod najlich- ( szą fraszką,

Tysiąc mądrych rozdziałów czytaj pro- ( źnej głowie.

Dla niej mądrość najwyższa , czcząbę- ( dzie igraszką.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pyszny alabastrów magazyn , który tam jeszcze przed kilką laty widzióemożna było ,

jego wielkiego W ezy ra Ciałar, to jest: wielkiego Marszalka Pałacu, lub w niedostatku tego z;.. służbę ezytiiąeego adjutauta, o- puszezał ezaswa przed

Ten Zwłaszcza który powstał sam z siebie, wzrósł nauką i zasługą od monarchów był ceniony od swych owieczek kochany, W in ­ centy ufny fortunie i

wszy przybiera znowu swoję dawną postawę, wyraź jego twarzy maluje obojętną bezin­.. teresowność, wzrok

złota, nabył własność najłatwiej w y ­ mienną, najłatwiej dającą się u- kryć przed okiem jego

Ale znowu z tych siedmnaśtu jedne były już zaręczone, inne słabowite, inne wyehowane były w zwyczajach, nieznanych Francuzom , albo miały o jc ó w , których

żał się .Czas przybycia Sułtapi, niecieepliwość malująca się M ich twarzach pomnażała się sto­. pniowo, uważano, jakowąś ńie- spokojność wich

ny przesyłał kilka depulaeyj wcelu zyskania ułaskawienia; oli- cerowie i żołnierze przysięgali iż wpićrwszćj bitwie pozwolą się W oczach Cćsarza zabić; lecz