• Nie Znaleziono Wyników

nr 5/2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "nr 5/2"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Wydarzenia Historie Romskich Rodów Ocalić od zapomnienia

nr 5/2

STYCZEŃ LUTY MARZEC 2012

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

ISSN 2082-4378 Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie

(2)

Od redakcji

Dawa numero sy pierwszo pośli warysawo ciro.

Zarykirdo sys wydypen kwartalnikoskro, perde wa- rykicy ćhona. Samys ziakirde pe dotacja. Frejdziuwas kaj moginas terysioł ke jamare romane tematy. But manusia ziakirde, kaj te den apre dawa so ćhynas.

Jawasam tumenca perde ceło berś, starynasam men te poruszyneł ważna romane dzieły, ginas pe tumare rady i wskazówki.

Dre da Newo Berś życzynas saręge saro so najfededyr!

Redaktoro naczelno Agnieszka Caban.

W numerze

Spis treści

Aktualności . . . . 3

Wydarzenia . . . . 5

Tematy numeru Sytuacja Romów na Słowacji . . . . 6

Co z integracją? . . . . 8

Wywiad . . . . 9

Historie romskich rodów . . . . 12

Obrzędy i zwyczaje . . . . 18

Recenzje . . . . 19

Romskie profesje . . . . 21

Romanipen . . . . 24

Młodzież romska pisze Czym różnią się młodzi Romowie od swoich nieromskich rówieśników? . . 26

Nigdy nie jest za późno na edukację . . . . 27

Praktyczne porady . . . . 28

Z życia wzięte . . . . 30

Paramisi Romane . . . . 31

Ocalić od zapomnienia . . . . 34

Galeria . . . . 36

Stopka redakcyjna

Własność i wydawca:

Radomskie Stowarzyszenie Romów ul. Twarda 13, 26-600 Radom www.romowieradom.pl www.romanowast.pl Zespół redakcyjny:

Redaktor naczelny: Agnieszka Caban

Redaktor działu publicystycznego: dr Justyna Garczyńska Redaktor działu poradniczo-informacyjnego: Ksenia Ciepiela Współpraca:

Jan Adamowski, Adam Bartosz, Agnieszka J. Kowarska,

Grzegorz Kondrasiuk, Jacek Milewski, Stanisław Stankiewicz, Marcin Wosik Publikowane w Kwartalniku Romskim artykuły są recenzowane

Recenzent numeru 5/2 2012: prof. dr hab. Jan Adamowski Korekta: Iwona Bożena Rozińska

Projekt i skład: Dominik Popławski

Druk: PRINTY POLAND Tadeusz Porzyczka, ul. M.C. Skłodowskiej 5, 26-600 Radom.

Na okładce: Dorian, reprezentant młodego pokolenia romskiego.

Nakład: 300 egz.

Historie Romskich Rodów

Rodzina Głowackich

Ocalić od zapomnienia

Srebrne guzy Romów

Romano Waśt

Wydarzenia

Słowackimi szlakami Romów

KAPITAŁ LUDZKI

NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

OD REDAKCJI / SPIS TREŚCI / STOPKA

(3)

Od pewnego czasu dostępna jest na rynku wydawniczym wznowiona wersja czasopisma

„Dialog Pheniben” wydawanego przez Stowa- rzyszenie Romów w Oświęcimiu oraz Romski Instytut Historyczny. Tym razem ukazuje się jako kwartalnik o wiele bogatszy w treść i gra- fikę. Redakcja stawia na opisywanie nie tylko aktualnych problemów romskich, ale porusza również aktualne kwestie społeczne w Polsce i na świecie. DIALOG - PHENIBEN zamiesz- cza również teksty dotyczące kultury romskiej, muzyki, analizy filmów o tematyce romskiej.

Rozmowy z ważnymi postaciami związanymi z romskim życiem i romską kulturą. Redakto- rem naczelnym czasopisma jest Joanna Tale- wicz–Kwiatkowska.

Radomskie Stowarzyszenie Romów infor- muje, iż rozpoczyna rekrutację do projektu

„Romowie w regionie radomskim – kultura i edukacja” w ramach konkursu PO KL Pro- jekty na rzecz społeczności romskiej. Zapra- szamy uczestników z terenu Radomia oraz Kozienic, Szydłowca i Garbatki. Wszystkie kursy są nieodpłatne.

W najbliższym czasie przewidziane są na- stępujące kursy:

• Warsztaty aktywizacji zawodowej, w szcze- gólności dla kobiet,

• Warsztaty z praw obywatelskich,

• Kurs gastronomiczny,

• Kurs na prawo jazdy kat. C+E,

Większość zajęć rusza od marca. Dla naj- zdolniejszych uczestników przewidujemy 3-miesięczne płatne staże.

Bliższych informacji udzielamy e-mailo- wo: romanowast@gmail.com, telefonicznie pod numerem telefonu (48) 381 40 54 oraz osobiście w biurze projektu przy ulicy Twar- dej 13 w Radomiu.

Projekt jest współfinansowany z Unii Eu- ropejskiej w ramach Europejskiego Fundu- szu Społecznego.

Rusza rekrutacja do nowego projektu

Dialog Pheniben

AKTUALNOŚCI / RUSZA REKRUTACJA DO NOWEGO PROJEKTU / DIALOG PHENIBEN

(4)

Ewaluacja Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce

Nowości wydawnicze!

Dostępny jest już raport z ewaluacji Progra- mu na rzecz społeczności romskiej w Polsce realizowanego w latach 2004-2010 przez Mini- sterstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Celem badań do raportu realizowanych przez warszawską firmę ewaluacyjną było ukazanie skuteczności Programu oraz zebranie różno- rodnych opinii, które wskażą dobre i złe stro- ny Programu. Badania przeprowadzone były wśród beneficjentów programu, instytucji pu- blicznych i organizacji pozarządowych. Raport w formacie PDF dostępny jest również na stro- nie: www.romowie.info

Muzeum Okręgowe w Tarnowie może poszczycić się nowymi, cennymi publikacja- mi o tematyce cyganologicznej. Pod koniec ubiegłego roku wydane zostały m.in.: „Ro- mano Abecadło” pod redakcją Natalii Gan- carz, tomiki znanych romskich poetów tj.

Stanisława Stankiewicza - „Romano Drom”

oraz Izoldy Kwiek - „Gorzka Miłość”. Uka- zał się również czwarty numer periodyku naukowego „Studia Romologica”, a także informator „Amen Roma – My Romowie”

autorstwa Adama Bartosza.

AKTUALNOŚCI

(5)

Słowackimi szlakami Romów

Agnieszka Caban

W październiku zarząd Radomskiego Sto- warzyszenia Romów wziął udział w wizycie studyjnej w słowackich szkołach i przedszko- lach. Wizytę zorganizowała Fundacja „Prom”

z Wrocławia. Organizacja działa od wielu lat, zajmuje się pracą społeczną, w tym głównie pomocą Romom. W poprzednich latach wraz z przedstawicielami romskich organizacji z  Polski odwiedzili również Tarnów, Kraków, Pragę, Nitrę, Bratysławę oraz Budapeszt. Ideą wyjazdów jest wizyta w miejscach, w których zamieszkuje liczna społeczność romska, a tym samym zapoznanie się pracą liderów romskich, urzędników, pracowników społecznych i orga- nizacji pozarządowych działających na rzecz Romów. To również okazja przyjrzenia się w jaki sposób problemy Romów rozwiązywane są w innych krajach.

Na trasie ubiegłorocznego wyjazdu, który odbył się w dniach 19-22 października była m.in., Czarna Góra, gdzie mieści się jedyne w  Polsce przedszkole romskie prowadzone przez Stanisławę Mirgę.

W Spiskiej Nowej Wsi na Słowacji uczest- nicy zapoznali się między innymi z przedsta- wicielami miejscowej społeczności romskiej oraz odwiedzili szkołę i przedszkole, gdzie licznie uczęszczają romskie dzieci. Odbyli rozmowy z nauczycielami, dyrektorami pla- cówek oraz miejscowymi policjantami, obej- rzeli film poruszający problemy Romów z po- bliskich miejscowości.

Jednym z najważniejszych punktów wyjaz- du było odwiedzenie romskich osiedli i wiosek, gdzie warunki bytowe mieszkańców są bardzo ciężkie. Romowie żyją w ubóstwie, w niektó- rych osadach nie ma zapewnionych podstawo- wych potrzeb warunkujących normalne życie tj. kanalizacja, prąd, ogrzewanie.

Wyjazd pokazał, że samorząd lokalny sta- ra się zmienić sytuacje Romów, otworzyć im szansę na lepsze życie, zniwelować różnice pomiędzy „białymi” a „czarnymi” jak się tam zazwyczaj określa nie-Romów i Romów. Wciąż jednak jest to długi i niełatwy proces. Wyjazd w całości został sfinansowany ze środków Mi- nisterstwa Spraw Wewnętrznych oraz IPV.

Fot. Roksana Stojowska

Fot. Agnieszka Caban

Fot. Agnieszka Caban

WYDARZENIA / SŁOWACKIMI SZLAKAMI ROMÓW

(6)

Sytuacja Romów na Słowacji

Małgorzata Grelik, Agnieszka Caban

Słowację uważa się za kraj Europy Środ- kowo-Wschodniej o największym od- setku ludności romskiej. Według po- wszechnych danych od 1991 roku ziemie słowackie zamieszkiwało 70 000 Romów, a według spisu powszechnego z 2001 już około 90 000. Uważa się, że są to niepełne dane, a Ro- mów może być nawet ok. 300 – 400 tys., co sta- nowi od 8,9 -9,9% populacji kraju. Powodem nieścisłości jest poważny problem romskiej tożsamości etnicznej. Polityka asymilacyjna oraz ogólna opinia na temat społeczności rom- skiej, jako mniej wartościowej.

Słowacje zamieszkują głównie dwie grupy Romów: osiadłych – Slovenska Roma oraz Ro- mów tradycyjnych - Olaši. Sytuacja społeczno- ści romskiej podobnie jak w innych krajach jest nie do pozazdroszczenia. Romowie w większo- ści mieszkają w ubogich osadach lub miejskich gettach, nie mają wykształcenia, nie mają pracy.

Dużym problemem jest skupienie większości Romów na dużo uboższych terenach Słowacji (rejon preszowski i koszycki), gdzie ich sytuacja

Nasila się dyskryminacja Romów. Znane od dawna przypadki tj. oddzielania murem osie- dli romskich, umiejscawianie romskich osad w  oddaleniu od słowackich domostw, dys- kryminacji w instytucjach państwowych, na- padów grup skinheadów na słowackie wioski niejednokrotnie nabierają na sile.

Według znawców tematyki romskiej i hi- storyków problemu ludności romskiej należy upatrywać głównie w polityce historycznej, a właściwie głównie w polityce komunistycz- nej Czechosłowacji w latach 1945-1989. Próba asymilacji, która miała już miejsce w poprzed- nich wiekach w tych czasach przybrała na sile.

Od początku lat 90. sytuacja powoli się zmie- nia, głównie dzięki polityce prospołecznej rzą- du. W nowym ustroju polityka prospołeczna przeplata się jednak z wystąpieniami antym- niejszościowymi polityków, którzy dzięki temu chcą zyskać poparcie sfrustrowanej części słowackiego społeczeństwa. Z kolei zaczynają być aktywne międzynarodowe i krajowe orga- nizacje praw człowieka zwracając uwagę na sytuację Romów oraz wpływając na instytucje państwowe aby ją zmienić.

Pod koniec dekady polityka diametralnie zmienia się na prospołeczną. Zostaje powołany m.in., Urząd Pełnomocnika Rządu ds. mniej- szości romskiej, stanowisko wicepremiera ds.

mniejszości narodowych i rozwoju regional- nego, Radę Rządu ds. mniejszości narodowych i stanowisko Obrońcy Praw Człowieka. Przy- jęto ustawę o używaniu języków mniejszości narodowych oraz w 2000 roku rozpoczęto re- alizację Planu Działań na rzecz zapobiegania dyskryminacji, rasizmu, ksenofobii, itp. W ko- lejnych latach Słowacja przystąpiła do mię- Fot. Małgorzata Grelik

TEMATY NUMERU / SYTUACJA ROMÓW NA SŁOWACJI

(7)

Romskiej 2005-2015. Do 2006 roku sytuacja Romów nieznacznie się zmienia. W latach 2006-2010 mimo objęcia rządów przez ugru- powania kierujące się polityką antyromską przyjęto programy: „Średniookresowej Kon- cepcji Rozwoju Mniejszości Romskiej na Sło- wacji” oraz „Solidarność – Integracja – Inkluzja 2008 – 2013”. Zwrócono uwagę na kształce- nie, kwestie zdrowotne, bytowe, zatrudnienie i aktywność społeczną Romów. Rozpoczę- to realizację programu Projekt Horyzontalny Priorytet Marginalizowanych Społeczności Romskich mający na celu polepszenie ich wa- runków życiowych.

W 2008 roku zakończono kodyfikację języ- ka romskiego dzięki czemu stworzono podsta- wy do kształcenia w tym języku. W 2009 roku Słowacja przyjęła przewodnictwo w programie Dekada Integracji Romskiej.

Okres tej aktywności ocenia się różnie, z jednej strony wydaje się, że poczyniono wie- le, aby sytuacje Romów zmienić, z drugiej ich problemy pogłębiły się. Obecny rząd w swej Deklaracji Programowej zapewniły szerokie respektowanie praw człowieka w tym ochronę praw mniejszości narodowych, w szczególno- ści mniejszości romskiej.

Nie bez znaczenia dla społeczności romskiej jest istnienie takich instytucji jak teatr romski Romathan w Koszycach oraz Muzeum Romów w Martinie. Na Uniwersytecie Konstantyna Fi- lozofa w Nitrze mieści się Instytut Studiów Ro- mologicznych. W języku romskim naucza się w szkołach podstawowych. Romowie mają na Słowacji swoje rozgłośnie radiowe i telewizję.

Na scenie politycznej Słowacji istnieją romskie partie polityczne. Istotne również jest stanowi- sko Pełnomocnik Rządu Republiki Słowacji ds.

Społeczności Romskiej.

Statystyki, problemy romskie te widoczne na pierwszy rzut oka nawet dla zwykłego tury- sty odwiedzającego Słowację i te mniej widocz- ne, znane osobom pracującym w środowiskach romskich mówią same za siebie. Problemy są ogromne, a na efekty ich poprawy trzeba bę- dzie długo czekać.

Na podstawie „Kwestia romska w polityce państw Europy Środkowej i Wschodniej”, pod red. Tomasza Szyszlaka.

Fot. Małgorzata Grelik

TEMATY NUMERU / SYTUACJA ROMÓW NA SŁOWACJI

(8)

Co z integracją?

Ksenia Ciepiela

Kiedyś byłam świadkiem nieprzyjemnej sytuacji w urzędzie. Młoda, wykształcona Romka, która tam pracowała doznała przy- krości ze strony mężczyzny, który załatwiał sprawy urzędowe. Jego zdaniem Romowie nie powinni siedzieć „za biurkiem”, bo nawet wtedy kradną… Poza tym wyraził zdziwie- nie, że młoda dziewczyna jest niezamężna i wykształcona.

W naszym Kwartalniku często opisujemy sytuacje, w których społeczność romska jest dyskryminowana. Tym razem chciałabym jednak poruszyć temat integracji romskiej.

W pewnym sensie będzie dotyczyło to rów- nież dyskryminacji, bo opisana przeze mnie sytuacja może dotyczyć stereotypowego ob- razu Roma.

W dzisiejszych czasach coraz więcej Ro- mów decyduje się na trochę inne życie niż ich rodzice czy dziadkowie; kończą szkoły, idą na studia, uczestniczą w życiu społecznym.

Nieco odbiegają od stereotypowego obrazu Roma, przy czym dbają i szanują tradycję, w której się wychowali. Jednakże wciąż naród romski spotyka się z niechlubnymi opinia- mi. Wykształcony czy uczciwie pracujący Rom zamiast cieszyć, po prostu dziwi. Pomi- mo, iż społeczeństwo romskie odnajduje się w kraju, który zamieszkuje, przykre jest to, że rzuca się w oczy ich odmienność. Niektó- rzy Romowie o integracji mówią otwarcie:

„chcemy, ale boimy się”. Pierwsze przeszkody zaczynają się w dzieciństwie. Dzieci romskie,

które chodzą do szkoły wraz ze swoimi nie- romskimi rówieśnikami są wyzywane, wy- śmiewane, często czują się gorsze od innych.

Stąd niedaleka droga do buntu czy agresji, po której wybucha konflikt z obydwu stron.

Wielu ludzi zarzuca nam, iż wina leży po na- szej stronie, że nie chcemy się integrować, a samym sobie nie mają nic do zarzucenia.

Problem jednak polega na tym, że jeżeli ktoś czuje się zaszczuty, poniżony, wówczas zamyka się w swoim świecie, bo tam czuje się najlepiej i najbezpieczniej. Tak też jest z nami, Romami. Myślę, że ktoś kto ma ja- kiekolwiek pojęcie o losach Romów będzie dążył do integracji z nimi, ale zwykle jest tak, że najwięcej do powiedzenia ma więk- szość, która tej wiedzy nie posiada. Nie tylko w Polsce integracja z Romami jest w opła- kanym stanie. Jeszcze gorzej jest w Rumunii, na Bałkanach, we Francji czy w  Ameryce Południowej. Tam Romowie żyją w osadach lub w specjalnie dla nich wyznaczonych obo- zach, a ich analfabetyzm jest porównywany do mieszkańców Afryki.

Być może za kilka lat zniknie bariera mię- dzy Romami a innymi narodami. Być może przestanie traktować się nas stereotypowo, zacznie się rozumieć nasze problemy i za- uważy, że Romowie od czasów w których jeździli taborami po świecie zrobili duży po- stęp. Nieprawdą jest to, że nie chcą się inte- grować; wręcz przeciwnie, chcemy aby trak- towano nas po ludzku, z szacunkiem takim, jaki my, Romowie mamy do tradycji.

TEMATY NUMERU / CO Z INTEGRACJĄ?

(9)

Red.: Cieszę się, że zgodził się Pan wy- powiedzieć na łamach „Kwartalnika Rom- skiego”. Zna Pan już nasze Stowarzyszenie oraz działalność osób należących do naszej organizacji.

Jako Marszałek Województwa Mazowiec- kiego, w którym mieszka duża liczba spo- łeczności romskiej zapewne wielokrotnie spotkał się Pan z jej problemami. Proszę podzielić się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami.

Społeczność romska jest najliczniejszą mniejszością etniczną nie tylko w kraju, ale też na Mazowszu. Mimo, iż jest wewnętrznie bar- dzo dobrze zorganizowana, wciąż potrzebuje działań, które pozwolą jej dbać o swoją kultu- rę, a jednocześnie odnaleźć się we współcze- snej rzeczywistości. Obecna sytuacja Romów to efekt wielowiekowej historii. To, co dla Ro- mów było kwintesencją – koczownicze życie, porozumiewanie się głównie we własnym języ- ku – stało się także źródłem barier. Wykształcił się w społeczeństwie polskim, ale też w innych krajach europejskich niekorzystny dla Romów stereotyp. Romowie dążący do częściowej inte- gracji z otoczeniem napotykali zatem na opór, czy wręcz oznaki braku tolerancji. Wówczas zniechęcali się i w efekcie do dziś większość społeczności romskiej w Polsce, to ludzie nie- znający dobrze języka polskiego – szczególnie w piśmie. Te braki w podstawach edukacyjnych nie pozwalają im na zdobywanie dalszego wy-

kształcenia, wyuczanie innych, niż tradycyjne dla Romów zawodów. Trzeba pamiętać, że pra- wie 1/3 dzieci romskich nie realizuje obowiązku szkolnego. I to jest problem, bo kolejne poko- lenie Romów może mieć kłopoty z  adaptacją w społeczeństwie. Niechęć do szkół bierze się zarówno z  lęku przed wyszydzaniem, ale też z  postawy rodziny, która nie zawsze wspiera najmłodszych w zdobywaniu wiedzy.

Brak akceptacji ze strony społeczeństwa, a z drugiej strony niechęć do integracji ze stro- ny Romów sprawiają, że ogromna część tej społeczności jest słabo wykształcona, a  przez to nieprzystosowana do obecnego rynku pra- cy. Bezrobocie odbija się na warunkach ich ży- cia. A najważniejsze jest, żeby Romowie zaczęli wierzyć, że mogą przełamać ten impas.

Red.: Myśli Pan, że Romowie mogą zmie- nić stereotypy na swój temat?

Oczywiście, że tak. Za Romami stoi niezwy- kle interesująca, choć niełatwa, a wręcz tra- giczna historia. Mam na myśli eksterminację podczas II wojny światowej. Kultura romska to bogactwo, z którego czerpią inni. Niezwykle piękne pieśni, barwne stroje, niepowtarzalne głosy – z tym również kojarzą nam się Romo- wie. Jeśli potrafiliby jeszcze bardziej skupiać uwagę na tym, co w ich tradycji i kulturze cen- ne, utwierdzaliby w ludziach obraz osób znają- cych swoją wartość. Obok tego, równocześnie musi iść udział Romów w bieżącym życiu spo- łecznym, politycznym. Tylko swoją postawą,

Rozmowa z Marszałkiem Województwa Mazowieckiego - Adamem Struzikiem

„Kultura romska to bogactwo, z którego czerpią inni”

Marszałek Województwa Mazowieckiego - Adam Struzik

WYWIAD / ADAM STRUZIK

(10)

zaangażowaniem, sięganiem do dziedzin, które dla Romów są nowymi obszarami, udowodnią sobie, swojej społeczności, a także innym, że można coś zmienić. Mamy zresztą tego przy- kłady w Polsce i na świecie. Nie chodzi mi tyl- ko o muzyków. Znana i ceniona jest np. poezja Bronisławy Wajs. Papusza swoją historią, de- terminacją w uczeniu się pisania potwierdziła, że można wiele osiągnąć, jeśli ma się określony cel. Społeczność romska w Polsce ma też akty- wistów – jak np. Karol Parno Gierliński, którzy

swoimi życiorysami pokazują, że pochodzenie to ich atut, a nie obciążenie.

Red.: Jaka jest Pana opinia na temat spo- łeczności romskiej, a może ma Pan również jakieś bliższe doświadczenia związane z Ro- mami?

Bardzo sobie cenię kultywowanie trady- cji przez Romów, ich dbanie o swój koloryt, o unikatowość. Regularnie uczestniczę w wiel- kim święcie, jakim jest Międzynarodowy Festi- wal Piosenki i Kultury Romów w Glinojecku, wcześniej w Ciechocinku.

W swoim życiu, aktywności publicznej jako senator RP, Marszałek Senatu i teraz od 10 lat Marszałek Województwa Mazowieckiego sta- rałem się pomagać, zwłaszcza w wydarzeniach kulturalnych tworzonych przez Romów. Je- stem autentycznym miłośnikiem muzyki, tań- ca i śpiewu romskiego. Trzy lata temu otrzyma- łem podczas festiwalu w Glinojecku romskie wyróżnienie – Złoty Tabor.

Red.: Jak Pan wie od kilku lat nasze Sto- warzyszenie stara się o budowę Europej- skiego Centrum Kultury i Edukacji Romów w Radomiu (Romano Kher – Cygańskiego Domu). Czy widzi Pan potrzebę powstania takiej instytucji?

Niewątpliwie istnieje potrzeba powstania instytucji, która scali Romów nie tylko miesz- kających w Polsce, ale i w Europie – zwłaszcza, że duża część polskich Romów wyemigrowała z naszego kraju. Romano Kher byłby placówką dbającą o dziedzictwo Romów, ale stałby się też wrotami do współczesnego świata. Ma być bo- wiem centrum edukacyjnym i informacyjnym.

Wierzę, że pozwoliłby stworzyć np. programy oświatowe dostosowane do potrzeby społecz- ności romskiej. To również szansa – przy od- powiednich projektach – na przekwalifikowa- nie zawodowe.

Należy podkreślić, że Romano Kher byłby także miejscem edukacyjno-informacyjnym dla całego społeczeństwa polskiego. Boimy się tego, co nieznane. Na bazie takich lęków po- wstają niewdzięczne stereotypy. Centrum po- zwoliłoby je przełamać. Mogłoby przybliżyć historię, tradycję, całą kulturę romską, a to po- zwoliłoby zniwelować istniejące bariery.

Red.: Czy Pana zdaniem władze na róż- nych szczeblach powinny sprzyjać tego typu inicjatywom? Jak to wygląda w praktyce?

Bez wsparcia władz – zarówno samorzą- dowych, jak i rządowych z pewnością nie uda Fot. Agnieszka Caban

WYWIAD / ADAM STRUZIK

(11)

się pokonać tych problemów. Ze strony władz województwa mogę powiedzieć, że wspiera- my inicjatywy niwelujące różnice społeczne różnych mniejszości. Projekt Radomskiego Stowarzyszenia Romów wzbudził zaintereso- wanie Zarządu Województwa Mazowieckiego.

Niestety, nadal w unijnej puli środków prze- znaczonych na kulturę nie ma odpowiedniej kwoty, która pokryłaby dofinansowanie, o ja- kie Stowarzyszenie się ubiega.

Red.: Czy powstanie ECKiER to kwestia lat w naszych polskich warunkach?

Mam świadomość tego, że unijna dotacja znacznie przyspieszyłaby powstanie Romano Kher. Jeśli nawet teraz nie pojawi się to wspar- cie, wierzę, że tak dobrze zorganizowana spo- łeczność romska znajdzie zewnętrzne finan- sowanie na swój projekt. Być może szansą będą środki unijne w ramach kolejnej agendy na lata 2014-20.

Red.: Często jestem pytana dlaczego mniejszość romska nie ma swojego przed- stawiciela w rządzie. Romowie to mniejszość etniczna, jej sprawy na arenie politycznej reprezentuje m.in. Komisja Wspólna Rzą- du i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.

Czy Pan jako doświadczony polityk uważa,

że obok Programu rządowego na rzecz spo- łeczności romskiej przy MSWiA, programów unijnych i pracy organizacji romskich to wy- starczające wsparcie?

Widząc wiele różnych inicjatyw, wiele pro- jektów organizowanych przez społeczność romską lub dla niej, mam poczucie, że w ostat- nich latach zachodzą ważne zmiany. Jednocze- śnie wiem, że każdy kolejny głos, każda kolejna akcja zwiększa szansę Romów na integrację, na rozwój, przy zachowaniu swojej odrębności.

Myślę, że ważnym momentem dla społecz- ności romskiej byłoby wybranie do polskiego parlamentu np. posła lub senatora romskiego pochodzenia. Ale tu wiele zależy od zaktywi- zowania się osób tym zainteresowanych. Za co bardzo trzymam kciuki.

Red.: Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Panu dalszych sukcesów oraz zapro- sić na sierpniowy festiwal kultury romskiej w  Radomiu, który odbędzie się na terenie przy ulicy Towarowej i Cygańskiej, gdzie w niedalekiej przyszłości mamy nadzieje po- wstanie ECKiER .

Rozmawiała Agnieszka Caban

Marszałek Województwa Mazowieckiego - Adam Struzik

WYWIAD / ADAM STRUZIK

(12)

POLSKA ROMA

K

ilka stuleci trwała wędrówka Cyga nów–Romów z ich ojczyzny In dii do Eu ropy. Do Polski przybywają z po łu dnia, prawdopodobnie z  terenów Czech, Słowacji, Wołoszczy- zny (pierwsze świa dectwo ich obecności w Polsce pochodzi z 1401 roku).

Wę drując począt kowo przez odludne okolice i wsie nie budzą sensacji, a znając dobrze kowal skie rzemio sło stają się nawet po żyteczni. Jednak ich tryb życia powo duje, że ciem- nolicy przybysze z południa cieszą się coraz gorszą reputa cją.

W Polsce jednak, w przeci wieństwie do innych kra jów przez pra wie półtora wieku nie podej muje się żadnych środ- ków praw nych zmie rzających do ograni czenia cygańskich swo- bód. Toteż nadal bez przeszkód przemierzają ziemie Rze czypo- spolitej, a nawet uzyskują od lokalnych władz, książąt i królów przy wileje. Nimb ta jemniczości i różnego ro dzaju legendy jakie im towarzy szą podtrzy mują tylko wiarę w ich wielowiekową po kutną wędrówkę za popeł nione niegdyś grzechy.

Twierdzą mię dzy in nymi, że są pielgrzymami odbywający- mi wielką, trwającą przez siedem lat wędrówkę do miejsc świę- tych. Inni opowiadali o gwoździach wykutych przez Cygana, któ- rymi ukrzyżo wano Chry stusa, za co skazani zostali na wieczną

tu łaczkę, drudzy – że Cy ganie gwóźdź ukradli, a bo jąc się, że kradzież się wyda wbili go głęboko w ziemię. Gdy przyszli na drugi dzień, aby go zabrać, zobaczyli rosnący w tym miejscu chrzan! Stara Romni, z którą rozmawiałam twier dziła z kolei, że gwóźdź został ukryty w słoninie i dlatego Cyganie wcho- dząc do domu proszą zawsze o kawa łek słoniny, w nadziei, że gwóźdź znajdą, to znowu – że gwóźdź został wrzu cony do wody i połknął go szczupak.

Obecnie z czterech najliczniejszych grup (klanów): Pol- ska Roma – Cyganie nizinni, Bergitka Roma (Cyganie wy- żynni), Kełdera sze i Łowarowie – najstarszą grupą, sięga jącą czasów Władysława Jagiełły jest Pol ska Roma. To oni, jeśli za- wierzyć legendzie, po opuszczeniu Indii dotarli wraz z innymi do Persji, a stąd do Grecji, by po trzystu latach osiadłego życia ruszyć ponownie w nie kończącą się wędrówkę przez Rumu- nię, Węgry do Rosji a stąd na Litwę i dalej na tereny dzisiejszej Rzeczypospolitej..

Wówczas to przybywają dwa najstarsze rody polskich Cyganów nizinnych – Bosacy i Warmijacy. O ich pobycie na naszych ziemiach znajdujemy potwierdzenie w dokumentach.

Natomiast o pierwszym spotkaniu obu rodów wnosić możemy tylko z le gendy, którą sami o sobie opowiadają.

Rodzina Głowackich

Zenon Gierała

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA GŁOWACKICH

(13)

Edward Wedziu Głowacki (1910–1981).

Urodzony we Lwowie jako jeden z czterna ściorga ro- dzeństwa (6 braci i 8 sióstr). Ojciec – Michał Głowacki – pochodził z rodu Warmija ków, matka – Franka – z rodu Bosaków. Dzie ciństwo i młodość upływa mu – podobnie jak jego rówieśnikom – na wędrówce z taborami Romów, których trasa przemarszu wiodła pod ówczas od Lwowa przez Zamość w stronę Lu blina i Puszczy Kozienickiej. Tu, na jej obrze żach (w Garbatce) mieli zwyczaj wynajmować mieszkanie, aby pozostać na okres zimy.

Podczas wędrówki z taborem młody Wedziu uczy się i poznaje tajniki cygańskiego życia. Handluje końmi, po- biela kotły, trudni się rymar stwem – wyrobem i reperacją wyrobów skórza nych – uprzęży i siodeł, a jego zdolności arty styczne i manualne są na owe czasy zadziwia jące.

Ujawniają się między innymi w produkcji przepięknych cygarniczek i fajek, które rzeźbił z drewna wiśniowego. Są one nie tylko ozdobą dla palaczy, ale tak skonstruowane, że potrafią za trzymywać smołę, która wydzielała się z tytoniu podczas palenia.

Jako młody Rom, Edward–Wedziu przy po mocy kole- gi Polaka rozpoczyna naukę czytania i pisania. Szybko też ujawniają się jego zdolności matematyczne, które w póź- niejszych latach życia wykorzystuje w nauce swoich dzieci.

W tym czasie jako młody chłopiec żeni się z Romni z rodu Pachowiaków, z którą ma troje dzieci. Wybuch dru- giej wojny światowej i prze śladowania Romów sprawiają, że wraz z innymi zaczyna ukrywać się po lasach. Niestety, pew nego dnia, gdy wraca do taboru zastaje Romówwy- mordowanych przez Niemców. Wówczas także ginie trójka jego dzieci i żona.

Po tych wydarzeniach Wedziu trafia do Lu blina, gdzie zatrzymuje się u Polki o imieniu „Helka”. U niej przy pomocy znajomych Romów stara się nawiązać kontakt z resztą rodziny.

Ukrywający się po lasach Romowie często spotykają się w Purano Weś (Starym Lesie) koło Lublina, miejscu, które było znane Romom z tego, iż zatrzymywały się w nim od najdawniej szych lat cygańskie tabory. Tam też poznaje swoją kolejną żonę Adelę Dolińską (Wichtę). Okazuje się, że piękna Wichta jest wdową i ma córkę Danusię. Jej mąż umarł młodo na serce.

Adela (Wichta) – żona Edwarda Głowackiego.

Zdj. Rok 1998.

Po ślubie z Wichtą rozpoczyna się kolejna wędrówka z taborem, z okolic Lublina do Gar batki, gdzie przychodzi na świat ich córka Ur szula (Kotek). W Garbatce z powodu choroby Wedziu (Edward zachorował na ischasa) ro dzina zatrzymuje się na dłużej.

Położona wśród Puszczy Kozienickiej Gar batka od- wiedzana jest często przez wędrujących Romów, którzy zatrzymują się tutaj na postój – między innymi u Ryszar- da Gieruszki – Roma, który podobnie jak oni prowadzi tu osiadły tryb życia. Zaprzyjaźniają się także z Polską rodzi- ną państwa Różalskich (pani Maria Różalska – dyplomo- wana pielęgniarka – podawała do chrztu Urszulę –Kotka).

Po dwóch latach spędzonych w Garbatce Edward–We- dziu–Głowacki wyrusza z rodziną w kolejną wędrówkę, tym razem przez Ryki w stronę Lubania (okolice Jeleniej Góry). Powięk sza się także rodzina. Na świat przychodzi ko lejna córka Adela (Niunia).

Życie taborowe trwa do roku 1955, kiedy to Wedziu z rodziną decydują się przejść na osiadły tryb życia i za- mieszkać w Rykach, w domu u pani Wróblowej. Tu przy- chodzi na świat ich syn Ryszard. Z Ryk Wedziu przenosi się

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA GŁOWACKICH

(14)

ponownie do Garbatki i zamieszkuje z rodziną u państwa Bernatów. W tym czasie przychodzi na świat ich kolejna córka Ewa

Do Radomia rodzina Głowackich  przenosi się w 1959 roku, do istniejącego wówczas osiedla cygańskiego przy ul.

Kozienickiej, gdzie Wedziu kupuje barak.

W 1960 r. na świat przychodzi najmłodszy syn Ma- rek. Tutaj też ich córka Danusia wychodzi za mąż za Roma Stacha. Po tym wydarzeniu Edward–Wedziu postanawia zostawić barak rodzinie Danusi i kupuje w pobliżu mały domek z placem, który w późniejszych latach rozbudował.

Płyną lata zaś osiadły tryb życia sprawia, że z czasem po dawnych wędrówkach z taborem pozostają tylko wspo- mnienia. Nimi to podzieliła się z nami (ur. 1925 r.) żona Wedzia, dziś sędziwa już i powszechnie szanowana phury daj, pani Adela (Wichta) Głowacka.

LEGENDARNA PRZESZŁOŚĆ

P

rzeszłość Romów ginie w pomroce dzie jów. Trwa- jący od wielu wieków wędrowny tryb życia spowodo wał, że sami Cy ganie zapomnieli skąd i kiedy rozpoczęli swoją pierwszą wędrówkę.

Z wielu przytoczonych wcześniej legend, które o sobie opowiadali, również Boscy i Warmijacy mają swoją osobną, oryginalną legendę o nieoczekiwanym spotkaniu i przyjaź- ni dwóch rodów. Opowiada ona, że dawno, dawno temu, za czasów panowania króla Władysława Jagiełły, spotkali się oni w ogromnej puszczy, nad brzegami wielkiej rzeki – jeden ród z jednej, drugi z drugiej strony rzeki.

A miał wódz Bosaków dwanaście pięknych córek, a  wódz Warmiaków dwunastu dorodnych synów. Po wielu perypetiach i próbach przyjaźni, synowie wodza Warmijaków porywają w końcu piękne córki Bosaków, co doprowadza do wielu kolejnych nieporozumień i waśni. Dopiero po bitwie pod Grunwaldem, w której biorą udział oba rody, zapanowały między nimi zgoda i wielka przyjaźń, która przetrwała wieki i trwa po dzień dzisiejszy.

Małżeństwo Edwarda Wedziu Głowackiego z rodu Bosa- ków z Adelą Wichtą Dolińską z rodu Warmijaków, których losy poniżej opisujemy jest z pewnością tego przykładem.

GDY WICHTA BYŁA DZIECKIEM

G

dy Wichta była dzieckiem, Edward Wedziu Głowacki wędrował już z taborem i zapewne nie przypuszczał, że zbli- żająca się wojna i związane z nią tragiczne wydarzenia spra- wią, że ich ścieżki spotkają się w pobliżu Lublina w Purano Weś (Starym Lesie), ulubionym miejscu spotkań wędrują- cych Romów. Ale zanim do tego doszło, zanim się spotkali, wiele się wydarzyło…

– Urodziłam się w Radomiu w rodzinie Roma o imieniu romskim Romanek – wspomina pani Adela. – Był to majęt- ny, bogaty Cygan z rodu Warmijaków, który posiadał wówczas duży, otoczony polami i lasem folwark na Glinicach. Pracowa- ło u niego wielu gadźo (ludzi), także moja mama, Polka, która była bardzo piękną ko bietą… – phury Wichta zamyśla się.

Roman Doliński (Romanek) z żoną Józią.

Zdj. Rok ok. 1921.

– To było tak dawno – ciągnie. – Nigdy nie mówiło się o tym, kto jest moim ojcem. Byłam zawsze dobrze traktowana nie tylko przez Romanka, ale także przez jego żonę Józię, z którą miał czterech synów i dwie córki. Nigdy nie odczuwałam, że je- stem nie z rodziny. Otoczona byłam miłością i troską. A jak moja mama nie wróciła do domu – prawdopodobnie została schwyta- na w łapance i ślad po niej zaginął – stara Józia zaopiekowała się mną i uczyła wszystkiego jak córkę, za co jestem jej wdzięczna.

Potem jak weszłam w lata, które pozwalają myśleć o za- łożeniu własnej rodziny, poznałam młodego Cygana z rodu Warmijaków o imieniu Dady. Spodobał mi się toteż nie zwle- kając, za naszą zgodą, naznaczono datę ślubu a potem wesele – prawdziwe romskie wesele, o jakich dziś tylko może marzyć cygańska dziewczyna – phury Wichta uśmiecha się.

Po weselu jako żona Roma musiałam opuścić folwark ojca i wraz z mężem wyruszyć z rodziną Warmijaków śladami ich wę- drówki. Niestety, mąż był słabego zdrowia, chorował na serce.

Czas wojny i strach o każdy następny dzień pogorszyły jego stan.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA GŁOWACKICH

(15)

Danusia – córka Wichty z pierwszego małżeństwa.

Zdj. Rok 1978.

Z czasów wojny pamiętam łapankę na ulicach Zaklikowa, gdzie Niemcy pojmali mnie i kilku Romów i odwieźli do obozu koncentracyjnego na Majdanek koło Lublina. Trzymali mnie tam kilka miesięcy, w końcu wypuścili. Do dziś nie wiem dla- czego? Może dlatego – Plury Wichta zastanawia się – że w do- kumentach było polskie nazwisko mojej matki. Ale to raczej niemożliwe! Moją mamę także zabili Niemcy!

Mój mąż Dady zmarł po wojnie w 1947 roku. W tym sa- mym roku przyszła na świat nasza córka Danusia. Zostałam sama z dzieckiem u jego brata.

ŻYCIE W TABORZE

– Wojna sprawiła, że wiele cygańskich taborów ukrywało się w lasach. Pani również? – pytam.

– Tak! Niestety, wojna wciąż trwała i Niemcy nadal urzą- dzali obławy. Wielu Romów wówczas zginęło, tak jak rodzina mojego drugiego męża, Wedzia.

– Poznaliście się w czasie wojny?

– Było takie jedno miejsce w pobliżu Lublina zwane Pura- no Weś (Stary Las), gdzie spotykały się cygańskie tabory. Znali go nasi pradziadowie1, my również… Pewnego dnia, podczas takiego spotkania poznałam Edwarda – Wedzia – jak go nazy- wali Romowie. On również był samotny. Żonę i trójkę dzieci zabili mu Niemcy… Rodzina zdecydowała wówczas o naszym ślubie. I tak wspólnie rozpoczęliśmy życie w taborze. Najpierw dotarliśmy do Garbatki, a potem ruszyliśmy z taborem w dale- ką drogę, bo aż na Śląsk, w stronę Lubania i Jeleniej Góry.

– Dziś niewielu już Romów pamięta podobne wędrów- ki – zauważam. – Życie w taborze dla Romni nie było chyba wtedy łatwe?

– Lubiliśmy tak żyć. Las był naszym domem, chronił nas

1 O miejscu tym wspomina także w swojej opowieści inny Rom, pan Ryszard Gieruszka z Garbatki. Patrz: Kwartalnik Romski, „Początek rodu”, nr 1, 2010 r. s. 17.

i  żywił, jak niegdyś naszych ojców i praojców. Zadaniem naj- ważniejszym było nakarmienie rodziny…

– Kiedyś poczęstowano mnie cygańskim plackiem upie- czonym przez Romni w ognisku?

– W ognisku? Niezupełnie… Placki piekło się po roz- garnięciu ogniska i żarzących się węgli na boki. Ciasto kładło się na gorący popiół, który sprawiał, że wypiekało się ono na twardy placek.

– Pamięta pani, jak takie ciasto było przyrządzane?

– Oczywiście. To nic nadzwyczajnego, trzeba tylko mieć mąkę, jajka, wodę, mleko, oczywiście sól i sodę…

– To wszystko?

– No i umieć upiec!

– Właśnie! Kiedyś wzorem Romów próbowałem upiec w ognisku kurze jajka. Nic z tego, wszystkie popękały! Chyba ze śmiechu ze mnie – żartuję.

– Piekł je pan owinięte w papier?

– Nie…

– A trzeba było! Owinięte papierem byłyby całe i smaczne!

– Skąd mogłem wiedzieć? Myślałem o glinie, w której Romowie pieką jeże. Ponoć zabitego jeża oblepiają gliną, która podczas pieczenia twardnieje i odchodzi razem z kol- cami zostawiając mięso, które swoim smakiem przewyższa wszelkie inne?

Rodzina Edwarda Wedziu Głowackiego.

Od lewej stoją: Urszula (Kotek), mama Wichta z synem Mar- kiem, Adela (Niunia), tata Wedziu, Danusia. U dołu siedzą:

Ewa i Rysiek Zdj. Rok 1961.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA GŁOWACKICH

(16)

– Pierwszy raz o tym słyszę. Mięso jeża jest oczywi- ście bardzo smaczne, ale do pieczenia nadają się tylko jeże świnki, nigdy jeże pieski!2 I nie piecze się ich w glinie, bo gdzie jej szukać w lesie, ale po odarciu ze skóry, zwyczajnie nad ogniskiem…

– Jak poznać, czy jeż to świnka, czy piesek?

– Po pyszczku, jeden ma pyszczek podobny do ryjka świni drugi do mordki psa… Ale po co to panu wiedzieć? Jeże są dziś pod ochroną!

– Na szczęście kury nie! Ten przysmak przetrwał u Ro- mów próbę czasu i do dziś kachni (kura) uznawana jest za sma- kołyk – zauważam. – Wiele też przetrwało opowieści o wypra- wach Romni na wieś, aby ów smakołyk zdobyć. Może pamięta pani jakieś wydarzenie z tym związane?

– Chce pan pewnie wiedzieć, czy Cyganki kury kradną?

Otóż nie! Kachni chodząca po podwórku jest ptakiem wol- nym, a więc należy tak do gospodarza, jak do Romni, która przyszła ją nakarmić.

Oczywiście pamiętam też niektóre wydarzenia związane z kurami. Pewnego razu mama Wedziego poszła na wieś po- szukać jedzenia i przyniosła kury. Ledwie pojawiła się z powro- tem w taborze, a dzieciom nagle zaczęły występować na skórze krosty… Przestraszona poszła do gody daj (mądrej matki), a ta pyta, czy była na wsi?

– Byłam!

– Co przyniosłaś?

– Kury!

– Jeśli ich nie zabiłaś, idź i natychmiast oddaj!

Zaraz też wsiedli na cygański wurden (wóz) i pojechali na wieś do gospodarza, aby oddać, a tam już czekał na nich wiejski znachor, jak ich wtedy nazywali, który mówi:

– Wiedziałem, że przyjedziecie i kury oddacie. Idźcie, dzieci będą zdrowe!

Musiał mieć wielką moc, bo stało się tak, jak powiedział.

Po powrocie do taboru okazało się, że dzieci są zdrowe, krosty

2 W Polsce i innych krajach europejskich występują dwa gatunki jeża: Erinaceus europaeus (jeż zachodni), i Erinaceus roumanicus (jeż wschodni). Dziś oba ga- tunki pod ścisłą ochroną.

zni kły! Podobnych zaklinaczy: dziadków, owczarzy, czy zna- chorów – jak ich nazy wano – spotykało się często wśród gadźo (nie–Cyganów) – kończy pani Wichta.

JAGUR BARE DROM ESKRY KONIEC WIELKIEJ DROGI.

M

inęła wojna a z nią tabory cygańskie, jak niegdyś, za- częły wychodzić z ukrycia i ruszać w stronę miast i wsi. Oży- wiły się polskie miasteczka i wioski, tu i ówdzie pojawiał się nawet zapomniany już niedźwiednik z ogromnym maruchą (ryciem) na łańcuchu i metalową obrożą na szyi, a Romni sta- rym zwyczajem zaczęły odwiedzać chłopskie chaty i wróżyć gospodyniom na nową, lepszą przyszłość, która miała po woj- nie dopiero nadejść.

Również tabor Edwarda Wedziu Głowackiego po dłu- giej wędrówce (około 1956 roku) powrócił – jak niegdyś – do Garbatki i tu zatrzymał się u zaprzyjaźnionego gadzio, u pani Bernatkowej, gdzie niegdyś wynajmowali drewniany domek na zimowe pielesze. Tym razem ich pobyt miał potrwać dłużej.

Ostrzeżenia o zakazie wędrowania cygańskich taborów były coraz głośniejsze. A im urodziło się już czworo dzieci: Urszulka (zwana Kotkiem i Adela – Niunia), a po nich Rysiek i Ewa. Za- pada decyzja o pozostaniu w Garbatce.

W tym czasie na obrzeżach Radomia powstaje osiedle dla Romów. Są to wprawdzie zwykłe baraki, ale zawsze zamiesz- kane przez swoich. Zapada decyzja o kupnie jednego z nich i przeniesieniu się do miasta. Okazja nadarza się bo jeden z Ro- mów pochodzący z klanu Austriaków (Kełderaszów)3 imie- niem Bakro, chce sprzedać barak i wyjechać z Radomia.

Jest rok 1959, gdy opuszczają Garbatkę i z całym dobyt- kiem, na ciężarówce, wyruszają do Radomia. Po drodze zatrzy- muje ich milicja, informując, iż mają nakaz rewizji przyczepy i przewożonych rzeczy. Siedząca z małym dzieckiem na ręku Wichta nie zgadza się. Żąda pokazania nakazu rewizji, a jej przeprowadzenia dopiero wśród Romów, na terenie baraków.

Milicjanci ustępują i rezygnują.

Mijają kolejne lata w czasie, których rodzina Głowackich wiedzie osiadły tryb życia, prowadzi gospodarstwo, dzierżawi

3 Polscy Cyganie nizinni nazywają Kełderaszów Ostryjakami, Austriacy.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA GŁOWACKICH

(17)

ziemię. Na świat przychodzi też kolejne dziecko – Marek. Naj- starsza córka Danusia wychodzi tymczasem za mąż za Roma mieszkającego w tychże barakach. Z ich małżeństwa rodzi się dwoje dzieci – Jagusia i Tadzio.

– Młoda, inteligenta Danusia słynęła z tego, że pochłania- ła niezliczoną ilość książek, które czytała całymi dniami i no- cami – wspomina siostrę Adela Głowacka (Niunia). – Jak na cygańską dziewczynę w tamtych latach była bardzo oczytana.

Niestety, zmarła młodo na nieznaną chorobę, której wtedy nie potrafiono leczyć… W wieku 38 lat odeszła do lepszego świata – kończy ze smutkiem Niunia.

– W tym czasie mieszkacie już w nowym domu? – pytam.

– Tata zdążył już wybudować przy ulicy Twardej nowy dom, do którego przenosimy się z baraku. Mając dużą działkę zakładamy sad zaś zebrane owoce sprzedajemy na pobliskim targu. Tata hoduje także konie. Dba przy tym, aby jego dzieci zdobyły stosowne wykształcenie i chodziły do szkoły. Rodzice żyją w dobrych stosunkach z sąsiadami. Do dnia dzisiejszego ludzie bardzo ciepło wspominają mojego ojca, a mamie wszy- scy z szacunkiem się kłaniają.

– Z upływem lat pani rodzina rozjeżdża się po Polsce?

– Tak! Ula (Kotek) wychodzi w tym czasie za mąż za Sta- nisława Stankiewicza, dziś Prezydenta International Romani Union, a także założyciela pierwszego pisma Romów w Polsce

„Rom–po–Drom”.

Stanisław Stankiewicz z żoną Urszulą i dziećmi: Karoliną, Tycjanem (na ręku) i siostrzeńcem Kostkiem (w głębi).

Zdj. rok. 1986.

Pozostała trójka prowadzi osiadły tryb życia. Brat Ry- siek wybudował dom obok nas, Ewa wyszła za mąż za Roma i wyjechała do Szczecina, Marek ożenił się z Polką i mieszka przy ul. Cygańskiej.

– A pani?

– Ja mieszkam z mamą w domu zbudowanym przez moje- go ojca. Obie też staramy się prowadzić go w myśl zasady jaką wyznawał: „Pomagasz innym, Bóg pomoże tobie”. Nasz dom był i jest zawsze otwarty dla wszystkich, którzy potrzebują po- mocy – kończy pani Adela (Niunia).

Nasza opowieść zdaje się również dobiegać końca. Ja ze swojej strony dodam, tytułem uzupełnienia, że pani Adela (Niunia) od lat poświęca się pracy społecznej. Między innymi jest pomysłodawcą, budowy na terenie dawnego osiedla rom- skiego Europejskiego Centrum Kultury i Edukacji Romów –

„Romano Kher”, w którym mogłyby się odbywać przeglądy muzyki i tańca, festiwale, konkursy młodych talentów, a także sale dydaktyczne do nauki i doskonalenia zawodowego Ro- mów. Jej pomysł jest obecnie w trakcie realizacji.

Pani Adela (Wichta) Głowacka w otoczeniu wnuków.

Od lewej stoją: Toni, Kostek, Tycjan, Konrad, Roland.

Zdj. Rok 2008.

A pani Wichta? Babcia Wichta, która ma dziś kilkana- ścioro wnuków i prawnuków, ceniąc – jak dawniej – romską tradycję i dawne obyczaje, nie zapomina, aby młode pokolenie – tak jak wcześniej jej własne dzieci – zdobywało wykształcenie i kończyło stosowne dla Romów zawody.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA GŁOWACKICH

(18)

Wspólne spożywanie posiłków to świadectwo współuczestniczenia we wspólnocie, a przyna- leżność do wspólnoty jest dla Romów niezwykle ważna. WYKLUCZENIE z niej wiąże się z utratą pozycji w grupie. Jest to największa z możliwych kara za wykroczenie wobec społeczności rom- skiej. Wykluczenie polega na tym, że mężczy- zna czy kobieta ukarani w ten sposób nie mogą WSPÓŁUCZESTNICZYĆ w ucztowaniu przy okazjach świątecznych i nieświątecznych, czyli nie mogą siadać do stołu ani pić z jednego kie- liszka z innymi Romami.

W czasie uczt obowiązuje określony styl za- chowania się. Podczas dużych spotkań mężczyźni i kobiety siadają oddzielnie przy swoich stołach, młodsi obok młodszych, starsi przy starszych. Kie- dy spotyka się przy posiłku mniejsza grupa osób, nie ma konieczności siadania przy różnych sto- łach, zresztą bardzo często warunki mieszkanio- we na to nie pozwalają. Obyczaj „dwóch stołów”

zachowany jest jednak zawsze, kiedy w spotkaniu uczestniczy ktoś starszy, ortodoksyjny, wobec któ- rego gospodarze żywią szacunek i respekt.

Posiłki podaje się w taki sposób, aby podkre- ślić znaczenie i wagę spotkania. Rzadko zdarza się, że przygotowywano potrawy w sposób re- stauracyjny: krajano wędliny i pieczone mięsa na plasterki, robiono kanapki czy sałatki. Na stołach Romów goszczą półmiski pełne wędlin i mięs w kawałkach w jakich je przygotowywano, czyli całe pieczenie i pęta kiełbas. Każdy może sobie odkroić tak duży kawałek, jaki zechce zjeść. Po- dobnie podaje się owoce, nie w sałatkach owo- cowych, ale całe, w koszykach czy na piętrowych paterach. Stawia się wazy z zupami. Taki sposób nakrywania stołu wywodzi się, moim zdaniem, jeszcze z czasów taborowych, kiedy podczas wę- drówek trudno było o wymyślne zastawy i spo- sób podawania posiłków. Oczywiście to kwestia obyczaju żywego w konkretnej rodzinie, sposobu zorganizowania spotkania, konceptu gospodarzy.

Potrawy, które mają być spożyte, przygotowu- ją kobiety, które określa się jako „czyste”. Chodzi oczywiście o czystość rytualną. W przypadku or-

ganizowania dużych spotkań rodowych bardzo często przygotowaniami od strony kulinarnej zajmują się wyspecjalizowane firmy, które nadzo- rowane są przez oddelegowanych do tego człon- ków rodziny organizatora spotkania. Często też po prostu wynajmowane są duże pomieszczenia wraz z kuchniami, zaś naczynia i produkty do- starczają, a następnie przygotowują potrawy po- proszone o to kobiety romskie.

Romowie zachowują dawne obyczaje związa- ne z ucztowaniem o charakterze magiczno-spo- łecznym, takie jak wspomniane wcześniej picie z jednego kieliszka. Siedzący wokół stołu biesiad- nicy przekazują sobie wzajemnie butelkę alkoho- lu i kieliszek, z którego każdy wypija nalewany przez siebie alkohol. Resztki alkoholu z kieliszka strząsa się na talerzyk lub stół, następnie przeka- zuje butelkę i kieliszek sąsiadowi. Osoba wyklu- czona ze wspólnego biesiadowania pomijana jest w tym obyczaju.

Bywa i tak, że osoby wykluczone sadza się przy wspólnym stole, ale na jego skraju, żeby podkreślić owo wykluczenie. Najczęściej jed- nak przed taką osobą ustawia się kieliszek do góry dnem. To znak, że nie można z nią prze- pijać, bo została skalana. Zdarza się również, że ktoś przywozi ze sobą własne naczynia i tylko z nich korzysta. Natomiast osobom, na których ciążą poważne zarzuty odstępstwa od zasad, w ogóle zabrania się uczestniczenia w ucztach i nie są na nie zapraszane.

Wspólne ucztowanie jest przywilejem i trze- ba się starać, aby go nie utracić. Ma ono szerokie znaczenie społeczne. Ucztę organizuje się po za- kończeniu okresu skalania (na koszt skalanego).

Ucztowanie towarzyszy zaślubinom, pogrze- bom, rocznicom, powrotom z długich wyjaz- dów zagranicznych, sądom, chrztom. Podczas takich spotkań jest okazja do zaprezentowania swojej rodziny, szczególnie zaś niezamężnych dziewcząt i nieżonatych, młodych mężczyzn.

Ucztowanie towarzyszy także dobijaniu intere- sów. Wspólne spożywanie posiłku to także do- wód zaufania i gościnności.

O ucztowaniu i wykluczeniu

Agnieszka J. Kowarska

OBRZĘDY I ZWYCZAJE / O UCZTOWANIU I WYKLUCZENIU

(19)

Niedawno na rynku księgarskim ukazała się publikacja Romowie 2009. Między wę- drówką a edukacją pod redakcją naukową Barbary Weigl (Warszawa 2009). Jest to kon- tynuacja tomu Romowie 2007. Od edukacji młodego pokolenia do obrazu w polskich me- diach pod redakcją Barbary Weigl i Magdy Formanowicz (Warszawa 2008). Jak zauwa- żają redaktorzy, obie pozycje dotyczą proble- mu edukacji, ale w najnowszym wydawnic- twie „inne jest jednak rozłożenie akcentów;

mniej piszemy o procesie uczenia, o zakresie obowiązków i istocie pracy asystentów edu- kacji romskiej; zdecydowanie więcej uwagi poświęcamy natomiast rozwojowi osobi- stemu młodych Romów, ich zmaganiom ze znalezieniem własnego unikatowego miejsca w  świecie, problematyce tożsamości osobi- stej i kulturowej” (s. 7).

Artykuły zawarte w książce zostały po- dzielone na trzy kręgi tematyczne. Pierwszą część publikacji, zredagowaną przez Małgo- rzatę Różycką i Barbarę Weigl, zatytułowa- no Pytania o tożsamość. Czytelnik znajdzie tutaj dziewięć tekstów, przedstawiających doświadczenia Romów i nie-Romów, pra- cujących na rzecz romskiej społeczności.

Artykuły są osobiste i emocjonalne, wyni- kają bowiem z rzeczywistych doświadczeń, jednocześnie jednak nie można odmówić im obiektywizmu w oglądzie rzeczywisto- ści. W omawianej części książki znajdują się teksty: Małgorzaty Różyckiej Wzory kultury a edukacja dzieci romskich; Marii Łój Uczeń romski w szkole. Dyskryminacja bezpośred- nia i pośrednia; Eweliny Andrasz Edukacja w życiu Romów i jej wpływ na poczucie wła- snej tożsamości; Roberta Bladycza Własne doświadczenia szkolne asystentów edukacji romskiej; Marcina Tasa Biografia artystyczna Małgorzaty Mirgi-Tas; Elżbiety Mirgi-Wójto- wicz Znaczenie Programu na rzecz społeczno- ści romskiej w Polsce w walce z wykluczeniem społecznym Romów – perspektywa praktycz- na; Agnieszki Caban Survival w świecie Ro- mów; Elżbiety Jakimik Identyfikacja osobowa Romów i Sinti w Polsce oraz Adama Bartosza Propozycja zapisu języka romani.

Druga część publikacji, zredagowana przez Katarzynę Górak-Sosnowską, jest za- tytułowana Romowie w świecie i ma charak- ter bardziej akademicki. Czytelnik znajdzie tu wiele faktów demograficznych i staty- stycznych, odnoszących się do wspólnot cy- gańskich/romskich we współczesnym świe- cie. Autorzy tej części wydawnictwa nie są cyganologami, ale korzystając z istniejących

Między wędrówką a edukacją

Agnieszka Kościuk

RECENZJE / MIĘDZY WĘDRÓWKĄ A EDUKACJĄ

(20)

już opracowań przybliżyli polskiemu czytel- nikowi szereg trudno dostępnych informa- cji i „ciekawą wiedzę o ludach cygańskich bądź powiązanych z Cyganami w  różnych miejscach świata – często na tyle niezna- nych i odległych, że w ogóle niekojarzonych z  obecnością tych społeczności” (s.  8). Do- brze więc się stało, że w tej części publi- kacji można znaleźć informacje na temat grup romskich z Azji Centralnej, Bliskiego Wschodu, Ameryki Północnej i Południo- wej, Afryki Północnej, Azji, Europy Połu- dniowej. Czytelnik znajdzie tu dwanaście artykułów: Aleksandry Szyszko O indyjskiej genezie Cyganów; Mariusza Marszewskiego Cyganie środkowoazjatyccy: ofiary rozpadu Związku Radzieckiego; Małgorzaty Wróblew- skiej Irańscy Romowie; Katarzyny Górak-So- snowskiej Romowie w świecie arabskim; Ce- dar Zureikat Jordańscy Nawarowie; Marzeny Godzińskiej Cyganie w Turcji; Beaty Jagiełło Cypr i Romowie cypryjscy; Karola Szeplewi- cza Romowie w Grecji; Kingi Żak Mniejszość romska w Argentynie; Jędrzeja Kotarskiego Migracje Romów do Ameryki Łacińskiej. Ca- sus Meksyku oraz Patrycji Horodyskiej Ro- mowie w USA.

W trzeciej, ostatniej części wydawnictwa, zgromadzono Omówienia i recenzje takich wydawnictw, które redaktorzy książki uznali za warte polecenia. Są wśród nich zarówno teksty romskiej literatury pięknej, ale także materiały dydaktyczne przygotowane z my- ślą o edukacji ucznia romskiego. Znajduje się tutaj pięć tekstów: Beaty Maliszkiewicz Opo- wiadania „Dym się rozwiewa” Jacka Milew- skiego; Pawła Lechowskiego „Baśnie cygań- skie – Romane Paramisia” Jana Mirgi; Jacka

Milewskiego „Miri szkoła”, czyli wiosna nad- chodzi; Marii Bitki i Bartłomieja Janickiego Historyczne komiksy edukacyjne dla Romów oraz Adama Bartosza Romskie rozmówki.

Dużą zaletą całości omawianej publika- cji jest to, że nie skupia się ona jedynie na opisywaniu tradycji cygańskich, ale dąży do przedstawienia sytuacji dzisiejszej. Autorzy nie mitologizują opisywanej grupy i nie boją się podejmowania tematów trudnych, pro- blemów socjalnych i edukacyjnych członków społeczności romskiej.

Oba tomy, zarówno Romowie 2007..., jak i Romowie 2009... adresowane są do wszyst- kich zainteresowanych sytuacją Romów w Polsce i na świecie. Mogą być wykorzysty- wane jako pomoc dydaktyczna na poziomie szkolnym i uniwersyteckim – podczas zajęć poświęconych wielokulturowości i animacji kultury, a także kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego, pozbawionego uprzedzeń i poczucia zagrożenia związanego z odmien- nością kulturową.

Redaktorzy nadmieniają, że przygotowu- ją już kolejny tom cyklu. Według planów będzie on zawierał raporty z badań psycho- logicznych i społecznych, podejmował pro- blematykę języka nienawiści i wybranych aspektów prawa karnego. Z pewnością znaj- dzie swoich czytelników!

Romowie 2009. Między wędrówką a edu- kacją, pod red. naukową Barbary Weigl, Wy- dawnictwo Szkoły Wyższej Psychologii Spo- łecznej „Academica”, Warszawa 2009, ss. 240.

RECENZJE / MIĘDZY WĘDRÓWKĄ A EDUKACJĄ

(21)

Wędrujący Romowie nie pozostawali bez wpływu na życie stykają cych się z nimi mieszkańców wsi i miast. To, że niewiele o  nich wie dziano rodziło często pobieżne i dale kie od prawdy opi nie. Wiedziano, że wróżą, są sprytni, że wędrują... Ta kimi też weszli na trwałe do polskiego folkloru i kul- tury. Nie mogło też być ina czej.

Dziś, mimo wielu opracowań monogra- ficznych dotyczących Cyga nów pol skich pozo- stają oni nadal najmniej znaną mniej szością naro dową. Ten brak znajomości mentalności Romów jest też często przy czyną wielu niepo- rozumień i kłopotów, które – jak się wydaje – nie za nikną w naj bliższym czasie. Aby to zmie- nić potrzebna jest choćby ele mentarna wiedza o minionej wspól nej historii, to co zostało utrwalone w polskiej kulturze i tradycji cygań- skiego ży cia. Bo ich wielowiekowe przebywa- nie na terenie Polski jest bezsporne. Koniec wieku XX wydaje się wprowadzać u Romów da leko idące zmiany.

Dziś, po latach pamiętajmy, że wśród Ro- mów odwiedzających dawne dwory i wioski wielu upra wiało zawód „szczurołapa”. Nazy- wano ich różnie: „dziadki”, „owcza rze”, „zakli-

nacze szczu rów”. Bo wyprowadzanie szczurów z go spodar stwa, młyna lub miasta było nie baj- kowym zmyśle niem lecz ważną i do brze płatną profesją, w dawnych czasach po trzebną i po- ważaną, grani czącą niemal z czarnoksięstwem.

Szczurze plagi, z którymi wal czono można było bowiem zlikwidować tylko przez zaklęcia tj. wy prowadze nie szczurów z gospodarstwa, wsi lub miasta przy pomocy dźwięków ze spe- cjalnej fujarki – także innych instrumentów – na której grała osoba wyprowadzająca szczury.

Jeśli założymy, że szczury są muzykalne, zdol- ność ta została zatem przez ludzi wykorzy- stana, aby zmusić je do posłuszeństwa.

Profesja szczurołapa była przez całe stule- cia materiałem do mniej lub bardziej fanta- stycznych opowieści. Le genda głosi, że po raz pierw szy szczury wyprowadzone zo stały w 1284 roku z niemieckiego mia steczka Ha- meln. Uczynił to tajemniczy, niewia do mego po chodzenia szczurołap. Opowiada o tym wydarzeniu baśń ludowa autorstwa braci Grimm. Według niej 26 czerwca 1284 w mie- ście Hameln (miasteczko w Niem czech) opa- nowała plaga szczurów. Wyna jęty przez miesz-

„Szczurołapy”

Zenon Gierała

Augustin Moersperg (1592): Flecista z Hameln. Przerys z nie zachowanego witraża średniowiecznego.

Źr. Wikipedia.

ROMSKIE PROFESJE / SZCZUROŁAPY

(22)

kańców szczurołap – być może był to Cygan1 – za stosowną sumę pieniędzy obiecał pozbyć się gryzoni.

Ów czarownik, zwabiając melodią zwie- rzęta za po mocą muzyki płynącej z cudow nego fletu, wywabił je z miasta, a te śpiesząc za nim utopiły się w nurtach rzeki Wezery. Kiedy jed- nak mieszkańcy miasta nie chcieli, po wyko- nanej pracy, wypłacić szczuroła powi obie canej zapłaty, ten zagrał raz jesz cze i w podobny spo- sób wyprowadził z mu rów miasta wszystkie dzieci. Tam, w pobli skich górach dzieci znikły w skalnej rozpa dli nie…

Ile w tym prawdy? Wśród racjonalnych tłumaczeń o pochodzeniu le gendy jest m.in.

hipoteza związana z epidemią dżumy, cho roby roznoszo nej przez szczury — opodal miasta Hameln odkryto masowy grób z po łowy XIV w. zawierający kilkaset dziecię cych szkiele tów.

Faktem jest, że nie tylko szczury, ale i inne zwierzęta reagują na nie które dźwię- ki. Od powiednio skonstruowany instrument mistrza-czaro dzieja może więc wpływać na ich za chowanie. Indyjskie pochodzenie Cy- ganów sugeruje, że przynieśli oni ze sobą

1 Nie ma wzmianek, aby Cyganie w tym czasie dotarli do środkowej Europy. Przebywając w Grecji ich pojedyncze grupy mogły jednak tu dotrzeć.

owe umie jętności, w In diach bowiem popu- larne jest wciąż np. wywabianie węży. Zja- wisko to wyko rzystywano także w Polsce, niejeden raz ratując całe wsie i miasteczka przed szczurzymi plagami. „W osiemdzie- siątych latach XIX wieku w Sandomier skiem Cyganie wyprowa dzili szczury z dworskich zabudo wań gospodarskich. Chłopi nie zgo- dzili się na wyprowa dzenie szczu rów do studni, otoczono więc szczurzą gromadę snopkami, które pod palono. Szczury prze- niosły ogień i zabudowania spłonęły”.2

Ostatni cygański zaklinacz szczurów w  Polsce widziany był w War szawie, a do- kładnie na ulicy Pańskiej, na Woli w 1946 roku. Człowiek ten, stary Cygan w wielkim ka- peluszu, wyprowadził szczury z ruin, grając na piszczałce, a dwóch chłopców wtórowało mu na bębenkach. Szczury, w liczbie kilkuset – szły posłusznie w pewnej odległości za nimi. Na rogu Pańskiej i Chłodnej weszli na przyczepę ciężarówki i usiedli na dachu szoferki, wów czas poje dynczo, a później całą gromadą szczury po deskach wdra pały się także. Wówczas przy- czepę zamknięto. Umilkła też przypomina jąca buczenie bąka muzyka.

2 Ficowski J.: Cyganie na polskich drogach. Wydawnictwo Literackie. Kraków 1985, s. 214.

Szczurołap z Hameln.

Fragment pocztówki z XIX w.

Źr. Wikipedia.

ROMSKIE PROFESJE / SZCZUROŁAPY

(23)

Wyprowadzającym szczury był 74 let- ni Cygan Józef Bek, brat cio teczny zmarłego w obozie koncentracyjnym króla Cyganów Kwieka. Dzięki swojej profesji zaklinania szczu rów uniknął on śmierci w ko morze gazo- wej z innymi Cyganami wyprowadzając szczu- ry z esesmań skich baraków. Po zakoń czeniu wojny dalej zajmował się wyprowa dza niem szczu rów, z których skór wyrabiał portmo- netki, papierośnice i inne drobne przedmio- ty. Swoje umiejętności odziedzi czył po ojcu, który przed wojną był słynnym zaklinaczem szczurów w Rumunii. Wg niego szczury choć najmądrzejsze ze zwie rząt bardzo łatwo dają się hip noty zować muzyką, jeśli tylko zna się tajemnicę tonów na jakie są wraż liwe.3

Cygańscy zaklinacze szczurów prze- trwali też w opowieściach Ro mów. W jednej z nich, którą usłyszałem w 1985 roku od Roma jest opowieść o biednym Cyganie, który pod- czas srogiej zimy pomaga ukryć się na swo- im wurdenie (wozie) królowi szczurów wraz z  dworem. W zamian za uratowanie życia władca szczurów ofiaro wuje mu czaro dziejską fujarkę–piszczałkę, na dźwięk której wszyst- kie szczury będą odtąd jemu po słuszne. Od tego wydarzenia Romowie mieli mieć wiel- ką władzę nad szczurami, które posłuszne wędrowały tam, gdzie prowadził ich grający Cygan.4 (Patrz niniejszy numer Kwartalnika Romskiego. Wspomniana legenda pt.: O królu szczurów i biednym Cyganie przytoczona jest w języku romskim).

W Europie, poczynając od średniowiecza, głównym celem zwalcza nia szczurów było za- pobieganie epidemiom, w szczególności dżu- mie, którą to zarazę już wtedy wiązano z tymi gryzoniami; nie bez znaczenia było też ograni- czanie strat w plo nach.

Dziś w Polsce daremnie szukać niedź- wiednika – może na Bałka nach. Podobnie jak grającego na fujarce–piszczałce szczu rołapa.

3 Dziennik Ludowy. Zaklinacz szczurów na ulicy Pańskiej.

Dziwaczna procesja w śródmieściu. 27 maja 1946.

4 Gierała Z.: Cygańskie srebro. Wyd. PTTK „KRAJ”, Warszawa 1991.

To kolejny zawód ginący, spotykany jeszcze w Indiach i państwach Trzeciego Świata.

Pozostaje tajemnica dźwięków fujarki–

piszczałki, którą się słyszy i… czuje! Czyżby to była muzyka Dalekiego Wschodu, któ- ra prze trwała wśród przyby szów z Indii?

Wszak tradycja zaklinania węży wywodzi się właśnie stamtąd.

Zaklinacze węży, Tanger, Maroko. Pod koniec XIX w. Źr. Wikipedia.

Ponoć bywa, że ludzie słuchający trady- cyjnej muzyki Bał kanów zaczynają bez powo- du płakać. Amerykańscy na ukowcy odkry- li, że dźwięki te mają właściwości lecznicze.

Uzdrawiają np.: migrenę – chorobę, na którą nie wyna leziono dotychczas skutecz nego leku.

Być może w przyszłości uda nam się poznać ta jemnicę za klinaczy szczurów i wykorzystać moc fujarki–piszczałki nie tylko do wypę- dzania szczurów.

ROMSKIE PROFESJE / SZCZUROŁAPY

(24)

Często się słyszy od samych Romów, że stowarzyszenia romskie mało pomagają, nie zajmują się remontami, nie wspomagają fi- nansowo itp. Takie stwierdzenia są krzyw- dzące dla osób, które angażują się w  pracę społeczną na rzecz poprawy sytuacji nie tyl- ko bytowej swoich współbraci. Liderzy sto- warzyszeń bardzo często czują, że ich praca nie jest doceniona. Oskarżenia tego typu, wynikają z niewiedzy. Romowie nie zdają sobie sprawy, że takie organizacje czy to pol- skie czy romskie prowadzą działalność no- -profit, tzn. nie osiągają dochodów. Stowa- rzyszenia nie rozdają pieniędzy, gdyż sami liczą na datki. Pomoc polega na prowadzeniu działalności, która przyczyni się do pokaza- nia Romom, jak mogą korzystać z pomocy, którą oferują instytucje państwowe. Każdy Rom, mający problem powinien się zgłosić do stowarzyszenia, które działa w jego mie- ście i poprosić o pomoc.

Pierwsze stowarzyszenie romskie Spo- łeczno-Kulturalne Stowarzyszenie Romów powstało w latach 50. w Tarnowie. Jej pre- zesem jest Adam Andrasz, należy do nie- go również Adam Bartosz znany etnograf, który przyczynił się do powstania muzeum o tematyce romskiej.

W następnych latach powstały nowe sto- warzyszenia. Romowie zrozumieli, że po- trzebne są organizacje, które będą reprezen- tować ich interesy, prowadzić działania na rzecz poprawy sytuacji społecznej i ekono- micznej oraz będą pośredniczyć w kontak- tach z jednostkami administracyjno-praw- nymi. Stowarzyszenia prowadzą działalność na rzecz poprawy wizerunku Romów, służą pomocą w częstych konfliktach z miejsco- wą ludnością, która każde niepoprawne za-

chowanie, często niezamierzone utożsamia ze społeczność romską. Rola stowarzyszeń romskich jest bardzo potrzebna ponieważ pokazują jak trzeba żyć i zachowywać się w społeczeństwie większościowym. Zachę- cają poprzez różne działania do uczestnic- twa w życiu społeczeństwa obywatelskiego.

Stowarzyszenia nie odmawiają pomocy Ro- mom, którzy się do nich zgłaszają. Pomoc ta polega na monitorowaniu edukacji dzieci romskich, pomocy w trudnej sytuacji życio- wej we współpracy z gminnymi ośrodkami pomocy społecznej. Stowarzyszenia propa- gują kulturę romską, popularyzują wiedzę na temat kultury i historii, która często była dla społeczności romskiej nieznana. Tutaj należy się wielki ukłon w stronę wybitnych znawców naszej kultury, takich jak Jerzy Ficowski, Adam Bartosz, Lech Mróz i in.

Rośnie już kadra młodych Romów, których będziemy nazywali znawcami naszej kultu- ry i mam nadzieję, że będziemy z nich dum- ni. Dzisiaj stowarzyszenia piszą wnioski do programów na rzecz społeczności romskiej.

Dzięki nim organizują aktywizację zawodo- wą, liczne kursy i szkolenia. Romowie po- winni korzystać z takiej pomocy, gdyż w ten sposób stowarzyszenia mogą pomagać.

Stowarzyszenia inicjują uroczystości, wydają liczne publikacje, czasopisma. Naj- starsze czasopismo to Rrom-po-Drom, Dialog-Pheniben. Młodsze pisma to „Ro- mano Atmo”, „Kwartalnik Romski”. Po- przez takie działania stowarzyszenia dążą do ochrony dziedzictwa kultury romskiej.

Istnieją organizacje międzynarodowe ta- kie jak International Romanii Union, która prowadzi szereg działań na rzecz poprawy sytuacji Romów w Europie

Romanipen a praca na rzecz Romów

Bibi Niunia

ROMANIPEN / ROMANIPEN A PRACA NA RZECZ ROMÓW

Cytaty

Powiązane dokumenty

LINIE AKTYWNOŚCI UKIERUNKOWANE NA ODCZUCIA RODZIN Asystenci rodziny realizują wiele złożonych linii aktywności, składających się z szeregu pojedynczych zdarzeń i czynności,

Dit is geen opgave die in het Deltaprogramma Waddengebied is geagendeerd, maar de strategieën op de Waddeneilanden voor voldoende zoetwater en zelfvoorzienendheid kunnen

Deficyt środków na walkę z bezrobociem w okresie jego wzrostu i znacznej niepewności co do perspektyw wzrostu gospodarczego doprowadził też do zmiany podejścia do

W 2010 roku Socie- ty of Critical Care Medicine zaproponowało, by taką formę reakcji członków rodzin chorych leczonych na OIT nazwać syndromem zaburzeń po intensywnej terapii

Słabością zaprezentowanego rozwiązania legislacyjnego było to, iż wyso­ kość osiąganego wynagrodzenia przez tego chodzącego “do roboty” bezrobotne­ go nie

Sołtys Maszkowic mówi, że romskie dzieci starają się sprzedawać otrzymaną odzież w domach innych mieszkańców.. Opał na zimę otrzymany od OPS-u (jednorazowo 800 kg

W artykule wskazano na dysfunkcję systemu w zakresie przygotowania zawodowego osób z niepełnosprawnością oraz potrzebę współpracy wielu podmiotów lub utworzenia

wykorzystywaniu majątku na rzecz członków Rady Fundacji, członków Zarządu Fundacji lub pracowników Fundacji oraz ich osób bliskich na zasadach innych niż w