• Nie Znaleziono Wyników

Wkład uniwersytetów katolickich w problematykę etyki życia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wkład uniwersytetów katolickich w problematykę etyki życia"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Edouard Boné

Wkład uniwersytetów katolickich w

problematykę etyki życia

Studia Philosophiae Christianae 27/1, 103-112

(2)

antropologiczno-paleontologicznie, jak również chrześcijańską refleksją filozoficzno-teologiczną. A Jego praca adm inistracyjno-organizacyjna od­ dała wielkie zasługi nie tylko Międzynarodowej Federacji U niw ersyte­ tów K atolickich, lecz także wyższym uczelniom katolickim w Polsce.

To właśnie on przyczynił się do włączenia do F.I.U.C.-u Akademii Teo­ logii K atolickiej w Warszawie i Papieskiej A kadem ii Teologicznej w

Krakowie. On też przez wiele lat zabiegał o udział Polaków w między­ narodow ych spotkaniach naukowych. Ponadto nie szczędził ani czasu, ani środków na bezpośrednie spotkania w Polsce. Na konsultacje i z w ykładam i przyjeżdżał do nas — głównie do Warszawy, lecz także do Lublina, K rakow a i Katowic — w 1976, 1978, 1980, 1983 i 1989 r.

Tak więc poza w kładem w nauki przyrodnicze oraz chrześcijańską filozofię i teologię Jego zaangażowanie w spraw y polskie stanowi do­ datkow y powód uhonorow ania Go dziś tytułem doktora honoris causa.

EDOUARD BONÉ

WKŁAD UNIWERSYTETÓW KATOLICKICH W PROBLEMATYKĘ ETYKI ŻYCIA

„Wkład U niw ersytetu w Etykę Życia”: do tego, którego zechcieliście zaszczycić tytułem doktora honoris causa, zwróciliście się o jakąś skrom ną refleksję dotyczącą poważnego i paląco aktualnego problemu, jakim jest odpowiedzialność bioetyczna w naszych katolickich insty­ tucjach szkolnictwa wyższego i nauki. Jestem szczerze zaszczycony tą now ą oznaką zaufania. Kimże jednak jestem , by poruszać takie za­ gadnienia w k raju o intensyw nym życiu intelektualnym i duchowym! Już od połowy XIV w. mógł się on szczycić renomowanym uniw ersy­ tetem założonym przez Kazimierza Wielkiego; w waszych klasztorach n a Łysej Górze, w Tyńcu, we Wrocławiu, Sulejowie, Mogile, Oliwie i Lwowie jeszcze na długo przed Odrodzeniem i odkryciem sztuki dru­ k arsk iej wasi uczeni arcybiskupi i kanonicy zgłębiali w niezmierzonym Królestwie Polskim bogactwo humanizm u szeroko otw artego na wie- lorakość poglądów i nurtów myśli w ystępujących w tym k ra ju o tak daw nej kulturze. A to wszystko na dwa wieki przed przekształceniem kolegium moich w spółbraci Jezuitów w Akademię Wileńską.

K im jestem, że ośmielam się mówić o Uniwersytecie Katolickim i o jego udziale w refleksji n ad zagadnieniem etyki życia, mówić o tym w tej tw ierdzy katolicyzmu, w waszej „świętej Polsce”, k tóra jest dla całego Kościoła niezastąpionym świadectwem wierności, siły i nadziei? Znam trochę wasz k raj, bo często gościłem w jego uniw ersytetach. Poznałem intensywność i aktualność intelektualnych poszukiwań, jakie m ają m iejsce w łaśnie tu, w tej uczelni, która mnie przyjm uje i z którą czuć się odtąd będę szczególnie związany. Zaznajomiłem się z tym i poszukiw aniam i także w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz w Papieskiej Akadem ii Teologicznej w Krakowie. Brałem udział w róż­ nych owocnych spotkaniach i sem inariach poświęconych tem atom bio­ etycznym. Wiele zawdzięczam tym z waszych profesorów, którzy będąc na sympozjach międzynarodowych, jak np. w Mediolanie, zechcieli dzielić się ze swymi europejskim i kolegami istotnym i wynikam i swych badań w tej dziedzinie.

(3)

Kimże jestem, by ośmielić się zaproponować tu ta j kilka refleksji o Uniwersytecie Katolickim i o Etyce Życia? Uczynię to jednak, by zadośćuczynić waszemu oczekiwaniu: niech będzie to odwdzięczeniem się za to, co sam otrzym ywałem , gdyż obdarow anie winno być odwza­ jem nione. W ten sposób w yrażę m ą wdzięczność za to wszystko, co zawdzięczam polskim naukowcom uniw ersyteckim , a w szczególności A kadem ii Teologii Katolickiej.

„U niw ersytet katolicki i etyka życia”; proponuję, by z pomocą tych kilku zwykłych słów oznakować szlak naszej wędrówki. Najpierw wy­ raz życie, gdyż o życie właśnie będzie chodziło. Ta nadzw yczajna i ta-* jem nicza rzeczywistość, ta moc organizacji, złożoności i informacji, ta zadziw iająca zdolność negentropii przezwyciężająca od czterech m iliar­ dów lat dezintegrację i śmierć; ta m aleńka istota, słaba i niezdarna, k tóra jednak się rozwija, rozmnaża i przystosowuje, coś odkrywa, roz­ przestrzenia się i zdobywa całą planetę bujnością kształtów i b arw .

Życie, które w raz z człowiekiem wzbogaca się o świadomość i refleksję, przechodzi z poziomu biologicznego do kulturowego. Sztywność instynk­ tu i niezmienność tego, co wrodzone, ustępują odtąd miejsca wiedzy z doświadczenia. Wraz z tym skokiem jakościowym, jakim jest poja­ w ienie się człowieka, środowisko, wychowanie i poznawanie biorą udział w tw orzeniu się nowego rodzaju życia. Świadomość, wyznaczając za­ sadniczą przem ianę, nie rezygnuje z tego, oo biologiczne, lecz nadaje tem u zdolność autopoiezy, czyli sam ostw arzania. Obserwacja, badaw - czość, odkryw anie praw, stopniowe podporządkowywanie sobie m aterii, doskonalenie technologii: n atu ra człowieka staje się coraz bardziej sztuką i sztucznością (techniką).

Nasze pokolenie jest właśnie świadkiem istotnego m om entu w dzie­ jach opanow yw ania rzeczywistości. Zapewne wiele czynników spowodo­ wało od końca drugiej wojny światowej ten nagły wybuch naszych możliwości biologicznych: niezwykłe pogłębienie nauk, uruchom ienie niesam owitego oprzyrządow ania technologicznego, inform atyzacja, uspo­ łecznienie i upowszechnienie medycyny — to tylko niektóre elem enty, k tóre m iały wpływ na to. Wynikło z tego, że od chwili poczęcia (a n a ­ w et przed poczęciem poprzez poradnictw o genetyczne) aż po śmierć, całość życia stała się dziś podporządkow ana osiągnięciom biomedycz­ nym . Od prokreacji medycznie wspomaganej po diagnozowanie p re n a­ talne, od wszczepiania i transplantacji narządów, a naw et tkanek za­ rodkow ych i płodowych, po inżynierię genetyczną, od praktyki inten­ syw nej terap ii po techniki uśm ierzające czy wręcz bezpośrednią eu ta­ nazję — całe życie staje się terenem działania interwencjonizm u m e­ dycznego. Dawniej życie przyjm owane było jako dar, nabożnie albo z rezygnacją. Kończyło się ono, gdy nadchodziła właściwa chwila: nie można było dodać choćby jednego dnia do swoich lat. Natom iast homo technicus z końca XX w. podporządkowuje sobie stopniowo tę żywą rzeczywistość, którą ma zam iar przemodelować na swój sposób. Czyż tradycyjne, pełne szacunku zarządzanie powierzonym życiem nie zmie­ rza w stronę m anipulacji inżynieryjnej, czyż pełna wdzięczności dyspo­ zycyjność nie ustępuje m iejsca prom etejskiem u zabieganiu o skutecz­ ność? '

Etyka życia. Jean B ernard, przewodniczący francuskiego Narodowego K om itetu Konsultacyjnego, wiąże ze słowem „etyka" dwa źródła gre­ ckie: ethos — postaw a duszy, oraz hithos — zespół norm w ynikających z poszanowania um iaru. Stąd wyprowadza on definicję: etyka jest

(4)

gw arantem harm onii, która wynika z właściwego układu wszelkich rzeczy, wszelkich czynów; jest zatem gw arantem zgodności pomiędzy duszą a otoczeniem. Etyka m iałaby zatem zajmować się integralnym dobrem człowieka. Należy uznać zdolności samotwóreze człowieka, k tó ­ rego n atu rą jest właśnie sztuczność. Czyż jednak, wobec niepow strzy­ manego rozwoju technologii, nie należałoby co najm niej ustalić słuszne granice w kraczania tego, co sztuczne, w to, co naturalne? Na podsta­ wie jakich kryteriów te granice rozpoznawać i jak je zdefiniować?

Jest to ważki (problem. Dotyczy on zapewne tych zabiegów medycz­ nych, które wyznaczają nowe odniesienie człowieka do ciała, do n a ­ rodzin i do śmierci, do choroby i do zdrowia. Problem ten jest jednak jeszcze szerszy: biotechnologia, naw et jeśli jest bezpośrednio stosowa­ na do roślin i zwierząt, do w irusów i bakterii — jednym słowem do każdej substancji i do całej przyrody ożywionej — wpłynie jednak w ten czy inny sposób na istotę ludzką i jej środowisko poprzez wza­ jem nie powiązane ekosystemy, które nas otaczają i w arunkują nasze istnienie. To w łaśnie do tego zagadnienia odwołują się — choćby intui­ cyjnie — wszystkie ruchy ekologiczne: poza wpływem mody i ew en­ tualnych m otyw acji politycznych, nie można przeczyć temu, że ogromna „zielona fala”, która porusza dzisiaj sumienie ludzkości postawionej wobec faktu rozwoju technologicznego, znajduje w tym jakieś głębokie uzasadnienie.

Refleksja etyczna związana z życiem branym całościowo staje się więc szczególnie pilna. Wydaje mi się, że należy mieć na tyle roz­ sądku, by tej refleksji szukać w tym szczególnym miejscu, gdzie może

ona być przyjęta i rozw ijana w duchu praw dy. Miejsce takie musi być z konieczności blisko związane z tw orzeniem się nauki i technologii, gdyż to one w łaśnie dzięki swym zamierzeniom i osiągnięciom są u źró­ deł tych pytań dotyczących integralnego dobra, tego „więcej być” osoby ludzkiej, tego właściwego stanu wszechrzeczy, tej harm onii pomiędzy duszą a środowiskiem, o czym mówił Jean B ernard powołując się na starożytnych Greków.

Nauka i technologia nie są jednak sam orzutnie program owane tak, by gw arantow ać owo „bardziej być” człowieka, a w mniejszym jeszcze stopniu — to dobro integralne człowieka, które stanow i zasadnicze odniesienie etyczne proponowane przez papieża Jan a Paw ła II dla roz­ w ażań biologów. Nauka i technologia są w spaniałym i narzędziam i w służbie człowieka; są jednak napiętnow ane am biw alencją właściwą każ­ demu narzędziu. Biolog François Gros, pisząc wnioski do imponującego, ściśle naukowego raportu, jakiego zażądał prezydent Republiki F ra n ­ cuskiej V aléry Giscard d’Estaing n a tem at skutków i społecznych re a k ­ cji n a osiągnięcia biotechnologii, mógł napisać tak: „To nie biologia nam powie, czym jest człowiek; am inokwas, bez względu na to, czy pochodzi od człowieka czy bakterii, pozostaje aminokwasem, a DNA, do pow stania którego on się przyczynia, nie m a nic specyficznego. N a­ tom iast od pew nej ’idei człowieka’ zależeć będzie to, jak stosować bio­ logię, by służyła człowiekowi”. Ta idea człowieka nie jest nam dana przez naukę czy technnologię; idea ta jest ujaw niana przez filozofię, przez doświadczenie, przez antropologię, przez W eltanschauung (świato­ pogląd), przez jakąś wizję rzeczywistości, ew entualnie przez wiarę...

Mówiąc o m iejsku bliskim nauce, gdzie możliwe jest powstanie ja ­ kiejś wizji człowieka, jakiejś antropologii, czyż nie wskazałem właśnie n a U niwersytet, na to miejsce spotkania, interdyscyplinarności dla

(5)

roz-m aitych dziedzin roz-myśli i badania naukowego? Było tak — i jest n a ­ d al — że zarówno z powołania, jak i pełnionych funkcji, U niw ersytet jest czymś zasadniczo innym, niż jakieś zestawienie sąsiadujących ze sobą, lecz całkowicie niezależnych wydziałów, które — w brew swym usilnym staraniom — nie mogą nic więcej opisać, aniżeli jeden tylko aspekt rzeczywistości czy rozwijającego się świata. Wielka tradycja uniw ersytecka, odziedziczona po Bolonii, Paryżu, Oksfordzie, Salam an­ ce czy Krakowie, sprawia, że U niw ersytet jest czymś wręcz przeciw ­ nym , jest organizacją pow staw ania i przekazyw ania wiedzy, opartą na w artościach uznanych za pełnopraw ne i zasadnicze dla społeczeństwa, wobec którego spełnia zadania służebne, a zarazem krytyczne.

Mówiąc o pew nej „idei człowieka” naw iązałem do pewnej filozofii, do pewnego doświadczenia, pewnej tradycji, które nam taką ideę u jaw ­ niają. Jak mógłbym to bardziej sprecyzować? Ponieważ dla nas, chrześ­ cijan, to Jezus Chrystus, drugi Adam, a więc nowe stworzenie w J e ­ zusie Chrystusie, stanowią propozycję doskonałego modelu człowieka i pełnej praw dy o nim, należy w samym sercu tego objaw ienia do­ szukiwać się kryteriów , znaków, słuszności a naw et odwagi dokony­ w anych, najbardziej spójnych wyborów etycznych. I oto jesteśm y w tym uprzyw ilejow anym miejscu, jakim jest U niw ersytet Katolicki, aby zbliżyć się do etyki życia całkowicie współbrzmiącej z dążeniem do integralnego dobra człowieka, czyli do takiego, jakie uchwycić może nasza antropologia chrześcijańska.

Ogół technik i now atorskich pomysłów, które ostatnio opanowały dziedzinę biologii i medycyny, wyznacza tradycyjnie potrójną płasz­ czyznę refleksji. Chodzi n ajpierw — co jest przecież norm alne — o r e ­ fleksję czysto naukowo-medyczną: pytam y o to, co jest technicznie możliwe i leczniczo uzasadnione oraz jak to wykonać. Istota tych po­ szukiw ań naukow ych wyraźnie nastaw ionych na terapię jest stale przedstaw iana w wielkich czasopismach medycznych o m iędzynarodo­ wym znaczeniu, takich jak S em a in e des H ô p ita u x, N e w E ngland J o u r­ nal o f M edicine, M ünchener M edizinische W o ch e n sch rift czy L ancet.

Po drugie chodzi o próbę refleksji wyraźnie etycznej: w odniesieniu do danego zabiegu biomedycznego pojaw ia się w ten czy inny sposób pytanie o to, co jest lepsze; na podstawie jakiegoś kryterium m oral­ nego staram y się odkryć, co jest dobre bądź lepsze, gdy chodzi o to, co mam y przyjąć lub przedsięwziąć w dziedzinie zdrowia biologicznego i integralności człowieka. Trzecia płaszczyzna refleksji dotyczy odnie­ sień praw nych, legislacyjnych zamierzonego działania: żyjemy przecież w społeczeństwie, zatem względy polityczne, ekonomiczne i kulturow e nie mogą być pomijane, gdyż w ykraczając ponad sprawy jednostek, p a r czy rodzin dom agają się one uregulow ania społecznego. Norma ma form ułować to, co należy rozsądnie czy też dogodnie określić dla ko­ rzyści całego społeczeństwa.

Jest jeszcze jedno podejście, rzadziej spotykane, ale nie m niej ważne, jak mi się zdaje. Podejście to w ybiera inną drogę: nie terapeutyczną, n ie praw ną ani naw et czysto etyczną, ale raczej związaną z psycholo­ gią, z psychologią dość uproszczoną, gdyż — przynajm niej na począt­ ku — nie w ym agającą żadnej w yszukanej analizy. P yta ona raczej o codzienne przeżycie, o bezpośrednie wrażenia, o spontaniczne reakcje osób poddaw anych zabiegom biotechnologicznym lub niedawno w pro­ w adzanej inżynierii genetycznej. „Jak jest odczuwana ingerencja tech­ nologiczna?” — oto jak można by sformułować pytanie, na które n a ­

(6)

leżałoby odpowiedzieć w związku ze stopniowym rozszerzaniem zasto­ sowań nowej medycyny. Pytanie to, choć nie jest bezpośrednio etyczne, nie jest całkiem obce etyce, ani też bioetyce. To, co jest przeżywane w ukształtow anej przez w artości kulturalne wrażliwości jednostkowej, nie może być pomijane, a jeszcze m niej odrzucane, gdy chodzi o za­ gw arantow anie owego „więcej być” człowieka. Zresztą znaczenie tego, co jest przeżywane na tak różne sposoby przez ta k różne jednostki, spraw ia, że w ram ach tej sam ej rodziny duchowej, tej samej tradycji filozoficznej czy religijnej pojaw iają się oceny m oralne tak bardzo rozbieżne, a czasem wręcz wykluczające się, choć dotyczą przecież tych sam ych ingerencji biotechnologicznych.

Etyka nie może ograniczać się wyłącznie do rozważań ściśle jednost­ kowych. Nasze badania i tra k taty m oralne bardzo roztropnie kładły nacisk na charakter osobisty decyzji etycznych i na obowiązki jednost­ ki. Zbyt mało w nich jednak było uw rażliw ienia na społeczne odnie­ sienia istoty ludzkiej. Jest zasługą współczesnych pokoleń, że perspekty­ w y zostały poszerzone: oprócz etyki jednostkowej, osób traktow anych jako m onady, widzimy dziś potrzebę refleksji dotyczącej etyki społe­ czeństwa. Poza „m ikroetyką” dbającą — bardzo słusznie zresztą — 0 to, co jest dobre czy też lepsze z punktu widzenia jednostek branych z osobna, powinniśmy jeszcze zająć się m akroetyką odnoszącą się do całości grupy społecznej, narodowej, czy wręcz do całej ludzkości 1 przyszłych pokoleń. Pojaw ia się wielkie zagadnienie rozdziału docho­ dów i słusznego podziału obowiązków. Przed świadomością m oralną otw iera się szeroka perspektyw a refleksji społecznej, ekonomicznej i praw nej. Jakie m a być miejsce jej rozwoju, pogłębiania, nabyw ania kom petencji, jeśli nie U niwersytet, i to U niw ersytet Katolicki?

Samo wyliczanie tych różnych podejść i ich wzajemnego uzupełniania się sugeruje dynamiczny charakter rozróżnień i decyzji etycznych. Nie może być bowiem mowy o zredukowaniu ocen do dwóch jedynie: po­ bieżny nam ysł prowadzi nieraz do pytania, czy jakaś interw encja bio­ m edyczna jest „dozwolona, czy nie”, „dobra, czy zła”. Chciałoby się być za albo przeciw. Ostatecznie, to bardzo wygodne: po praw ej stro ­ nie czyny dozwolone, etycznie do przyjęcia; po lewej stronie działania podejrzane, niemoralne, tabu. Byłoby wygodnie, gdyby się nie musiało myśleć, posiadając niezawodną receptę i um acniając się w przekona­ niu, że postępuje się dobrze, skoro dany czyn odpowiada wymaganiom po praw ej stronie kodeksu moralnego! Miałoby się także wyczerpującą i całkowicie jasną listę tych sytuacji, gdy reanim acja noworodka głę­ boko upośledzonego nie powinna być b ran a pod uwagę; miałoby się także starannie skatalogowane okoliczności, które zezwalają na prze­ rw anie ciąży z nie podlegających żadnej dyskusji względów zdrowot­ nych, czy które nakazują zawieszenie intensyw nej opieki medycznej, odłączenie sztucznych płuc czy wyłączenie ap aratu ry podtrzym ującej

pracę serca.

Nie jest to jednak ani realistyczne ,ani możliwe, ani naw et pożądane czy godne człowieka. W spaniale zostało to ujęte przez doktor Nicole Lery: droga do decyzji jest zupełnie inna, złożona i często trudna. Po­ winno się przejść — świadomie lub nie — przez pięć różnych pozio­ mów analizy, aby problem został ściśle rozpatryw any i aby powinność m oralna była ujęta w całej prawdzie. Istnieje pew na dynam ika pow sta­ w ania rozstrzygnięcia etycznego: jego złożoność wykracza, rzecz jasna, poza proste powiązania logiczne na danym poziomie refleksji czy to

(7)

technicznej, medycznej, czysto m oralnej, ekonomicznej, praw nej, deon- tologicznej, kulturalnej, społecznej czy wreszcie filozoficznej. Co praw da decyzja m usi być często podejm owana na gorąco i n a miejscu przez odpowiedzialne osoby. Pow inna być jednak poprzedzona długim n a ­ mysłem, głęboką i zasadniczą refleksją: interdyscyplinarność ch arak te­ ryzująca U niw ersytet Katolicki oferuje w tej m aterii niezrów nane la­ boratorium m yśli i wartościowania. Chciałbym zaproponować w tym m iejscu kilka szczególnie aktualnych kierunków badań ze względu na ta k gw ałtow ny ostatnio rozwój technologii biomedycznych i wymagań staw ianych przez świat współczesny.

N auki biologiczne i medyczne odwołują się w sposób radykalnie no­ wy do teologii, filozofii, praw a, psychologii, n auk ekonomicznych i spo­ łecznych. Rozszyfrowanie kodu m olekuły DNA, tego klucza do in te r­ p retacji indywidualności, niepow tarzalności każdego z nas, staw ia nas przed pytaniem — nie tylko etycznym, ale jeszcze bardziej podstaw o­ wym, odnoszącym się do samego sedna osobowości — o prawomocność ingerencji inżynierii genetycznej, k tó ra rości sobie praw o do retuszo­ w ania naszej indywidualności w oelu napraw ienia jakiegoś dziedzicz­ nego braku, czy też do oddziaływania na nasze zachowanie lub cha­ ra k te r. Na granicach życia, a więc u jego początków poprzez medycznie sterow aną prokreację, aż po jego kres poprzez intensyw ną terapię, możemy dosięgnąć człowieka żyjącego zarówno przed, jak i poza tym i krańcow ym i m om entam i tradycyjnie pojmowanego życia. Początek ży­ cia i śmierć stają się jakby nieostre w skutek działania nowoczesnych technik biomedycznych. Nawet samo pojęcie jednostki, osoby, a także poczęcia, życia i śmierci w ym agają nowej definicji, do opracowania której przyczynić się może — i powinien — teolog, a w każdym razie filozof. Stany takie, jak zanikanie czynności mózgu, ustanie akcji serca, ostateczna śmierć mózgowa, wiążą się ze szczegółowymi trudnościam i teoretycznym i wobec przykazania szanowania życia. Ścisła refleksja, dokładnie biorąca pod uwagę konkretne w arunki, przed którym i staje lekarz, jest niezbędna, choć dotąd często zawodziła.

Życie biologiczne jest w artością główną i podstawową, gdyż jest pod­ łożem świadomości i życia w każdym pozostałym sensie. Nie jest ono jednak w artością absolutną. Już papież Pius X II przestrzegał nas przed nierozsądnym i wysiłkam i zm ierzającym i do podtrzym yw ania życia za cenę niewspółm iernych zabiegów. Współczesne stosowanie terapii oraz niesienie pomocy poprzez terapię uśm ierzającą zmienia jednak ra d y ­ kalnie perspektyw ę. Jakość życia jest pojęciem stosunkowo nowym, a także dwuznacznym, i w imię tej jakości, uzasadniając to autonom ią osoby ludzkiej, dochodzą niektórzy do wniosku, że można żądać praw a do godnego um ierania, to jest praw a do korzystania z czynnej eu ta­ nazji. Stanowi to okazję dla teologii, by pomogła w dokładniejszym rozróżnianiu pomiędzy zarządzaniem, a podporządkowywaniem sobie otrzym anego od Stwórcy życia, którego jesteśm y depozytariuszami. Je st to również okazja, by zastanowić się na nowo nad naszą tradycją chrześcijańską i odnaleźć odpowiedź na pytanie o sens cierpienia i o jego związek z pojęciem zbawienia.

Subtelna kw estia prokreacji medycznie wspomaganej nadal pow oduje duże zużycie atram entu. Zastrzeżenia form ułow ane pod jej adresem są, przynajm niej w części, typu teologicznego: chodzi między innym i o rozdzielenie aktu miłosnego i zdolności do prokreacji. Teologia jest więc bezpośrednio wezwana do pogłębiania swej tradycji dotyczącej

(8)

seksualności i integracji przyjem ności w życiu pary małżeńskiej. Teo­ logia jest bowiem odpowiedzialna za ugruntow anie chrześcijańskiego przesłania w oparciu o interpretacje Pism a i nauk Ojców Kościoła oraz za wzbogacanie M agisterium Kościoła o to, co jest bogactwem życia Kościoła i tym sensus fidelium na przestrzeni wieków. Chodzi tu głównie o posługę duszpasterzy, których w skazania, poparte racjo­ nalnością w ynikającą z kom petentnych studiów, zyskałyby na w iary­ godności i byłyby przyjm owane bardziej po synowsku.

Możliwość przeszczepów i transplantacji między żyjącymi, a także post mortem , w ym aga rein terp retacji pojęcia integralności ciała i za­ kazu okaleczania. Odpowiedzialne rodzicielstwo, eksplozja demograficz­ na, różne zagrożenia dla ewentualnego potom stwa (czy to z powodu obciążeń dziedzicznych, czy też zakażenia wirusem, jak w przypadku AIDS) staw iają nas wobec wyzwania do opanowania płodności i jej przyczyn.

Oto jeden z powodów, dla których staw ia się naszej tradycji pytanie 0 norm atyw ny charakter pojęcia natury. Mówienie o tym wykracza poza zw racanie się do teologii w spraw ach bardziej szczegółowych. Pytania te zm uszają nas do pogłębiania spraw zasadniczych, takich jak metoda, status, specyfika i zadania teologii m oralnej. Nowe pytania 1 wyzwania związane ze współczesnym opanowywaniem ży d a zmuszają nas do dokładnego zrozumienia badanych ingerencji i ich konkretnych uw arunkow ań. Refleksja m oralna nie mogłaby się ograniczać jedynie do samych ponadczasowych zasad i wyłącznie do rozumowania deduk­ cyjnego. Konieczne jest przem yśliwanie uzupełniające typu indukcyjne­ go: tu także kontakt braterski, koleżeński, współpraca akadem icka po­ między w ydziałam i w dzieleniu się własnym bogactwem refleksji gwa­ ran tu je prawdziwość badań i słuszność wniosków.

Je st jasne, że nauki neurologiczne i psychologiczne ujaw niły gęstą sieć nowych uw arunkow ań i znacznie pogłębiły naiw ne twierdzenie 0 suw erennej wolnośri człowieka. U w arunkow ania genetyczne, endo­ krynologiczne, fizjologiczne, wychowawcze, społeczne są tym i wrodzo­ nymi lub nabytym i elem entam i, które w pływ ają na nasze zachowanie 1 przyzwyczajenia. Te różnorodne oddziaływania zaznaczają się już od dziecka w łonie m atki. Bardziej prawdziwe w ydaje się twierdzenie, że człowiek nie rodzi się wolny, lecz jedynie może starać się stać wolnym. Właśnie ta zdolność do „uw alniania” się pozostaje także pod wpływem wrodzonych predyspozycji i efektów wychowawczych, nad którym i za­ panować można jedynie częściowo. Tak więc wolność polegać może ta k czy inaczej n a uznaniu uw arunkow ań i na w ygrywaniu z nimi, aniżeli na ucieczce przed nimi. Teologia m oralna i pastoralna, infor­ m owana przez naukę, może się wypowiadać bardziej wiarygodnie i z większym rozeznaniem: ważność zobowiązań, im peratyw y moralne, n o r­ m y etyczne, odpowiedzialność, grzech, wina są odtąd widziane w

św ietle pokorniejszej praw dy i głębszego szacunku w stosunku do oso­ by ludzkiej.

Nowe w yzwania prow adzą bowiem dziś częściej, aniżeli dawniej, w ślepe uliczki. Jest to znak kondycji ludzkiej, znak słabości i prze- mijalności. Są okoliczności, kiedy bez względu na to, co się uczyni, jest się niezadowolonym: istotne utrudnienia lub poważne konsekw en­ cje, które chciałoby się ominąć, stanowią nieuniknione następstw a ta ­ kiego czy innego rozwiązania, które wybieramy. Wybór m oralny bo­ w iem jest rzadko wyborem pomiędzy Dobrem a Złem, pomiędzy b ia ­

(9)

łym a czarnym. Nasze czyny są często złożone, wyznaczają całą serię skutków pozytywnych lub negatywnych. Słuszność m oralna polega na respektow aniu skali wartości, k tóra zachowuje miejsce na szycie dla w artości najwyższych, ale przyjm uje jako mniejsze zło poświęcenie w artości m niej istotnych. A wybór mniejszego zła, to dobry wybór. To pojęcie mniejszego zła oraz cała tradycyjna teoria czynu o podw ój­ nym skutku są zasadniczymi problem am i naszej teologii. Nowe możli­ wości biologiczne um iejscaw iają te zagadnienia w nowej perspektyw ie. Należy jeszcze w tym nowym kontekście ponownie uściślić relację pomiędzy wydziałem teologicznym a M agisterium Kościoła i jego róż­ nym i instancjam i. Można by przy okazji w pierw przypomnieć istnienie dw ojakiej, pełnopraw nej tradycji na przestrzeni naszej chrześcijańskiej historii: chodzi o „wewnętrznego M istrza”, o którym mówi Jezus u świętego Jana, o tym, „który nam wszystko objaw ia i dzięki którem u nie musimy już być nauczani” oraz o oficjalne Magisterium, którem u w inniśm y roztropny szacunek i posłuch. Teologia jest kulturą wiary: w iara dotyozy tajem nic, czyli nie jakichś absurdalnych czy niezrozu­ m iałych rzeczywistości, ale raczej bogactw niewyczerpanych, jak to ujm ow ał Yves Congar. P ytał on, jak można dociekliwym umysłom od­ m aw iać p raw a do zgłębiania tego, co niezgłębione. Teologowie robią, co w ich mocy, by udzielić odpowiedzi na nowe pytania, które nie oni wymyślili, ale które same się rodzą u dzisiejszych ludzi.

Teolog jest człowiekiem, który m a na tyle w iary w Boga Jezusa Chrystusa i w Kościół, że przyjm uje te problem y w ynikające z postępu wiedzy w rozm aitych dziedzinach i dotyczące nie tylko specjalistów, ale również — dzięki radiu, telew izji i nauczaniu powszechnemu — każdego człowieka, a naw et dziecko na katechizacji. Taik więc na tem at zm artw ychw stania i rzeczywistej obecności, rodzajów literackich w Biblii czy poczęcia z Dziewicy, n a tem at piekła i samej możliwości zła, lecz także o problem ach etycznych pow stałych wskutek rozwoju m edycyny i nowoczesnej biologii, teologowie próbują odpowiedzieć, sta­ ra ją c się pozostawać na poziomie pytania i w ykorzystując dzisiejszą wiedzę. To zapewne w iara Kościoła nim i kieruje: m ają wypowiedzieć odwieczne przesłanie; Pismo i T radycja nie są jednak czymś n eu tra l­ nym , co można komuś po prostu wręczyć. Tradycja, jak to mówił Con­ gar, jest przekazaniem czegoś identycznego, ale niewyczerpanego, we wciąż odnaw ianym kontekście św iata, który się zmienia. A „jedyny sposób, by powiedzieć to samo w innym kontekście, polega na tym, by to powiedzieć inaczej”. Jedynym sposobem, by zgłębić to, co nie­ wyczerpane, jest, by na nowo i coraz dalej posuwać wyjaśnianie.

Ojciec G effre twierdzi, że „niezastąpiona rola teologa polega na aktualizow aniu dla dzisiejszego człowieka Dobrej Nowiny Jezusa C hry­ stusa i na postaw ieniu przed Bogiem naszych najbardziej radykalnych problem ów ”. Na tym polega zadanie teologiczne naszych wydziałów i akadem ii. Ja n Paw eł II, uznając to, nie obaw iał się powiedzieć am e­ rykańskim wykładowcom uniw ersyteckim : „Chciałbym przekazać teo­ logom specjalne wyrazy wdzięczności, zachęty i ukierunkow ania. Koś­ ciół, bardziej, niż kiedykolwiek, potrzebuje swych teologów w czasach ta k bardzo zaznaczonych głębokimi zmianam i, które w pływ ają na n a ­ sze życie i nasze społeczeństwo. My, biskupi, którym P an powierzył jedność w iary i przepowiadanie Ewangelii, ta k indyw idualnie w n a ­ szych diecezjach, jak kolegialnie wokół następcy P iotra w Kościele powszechnym, wszyscy potrzebujem y waszej pracy, waszego

(10)

poświęcę-nia, owoców waszej refleksji. Chcemy was wysłuchać, niecierpliwie oczekujemy na cenną pomoc, jakiej nam udzielicie poprzez wasze od­ powiedzialne poszukiwania”. Już Paw eł VI pisał, że „M agisterium wie bowiem, iż bez pomocy teologii mogłoby co praw da przechowywać i przekazywać wiarę, ale trudno byłoby mu to osiągnąć w takim w y­ m iarze i w takiej pełni, jakie są potrzebne w należytym spełnianiu tego zadania”.

Wkład U niw ersytetu Katolickiego w Etykę Życia! Biotechnologia co dzień bardziej wypełnia horyzont naszego życia: jest to nie tylko ko­ nieczne, ale rozsądne i słuszne. Służy ona bowiem ludzkiemu powoła­ niu do panow ania i zarządzania oraz stanowi cenne narzędzie służące bardziej ludzkiemu światu i postępowi osób w wolności, a ludzkości w większym braterstw ie. Odrzucenie tego wysiłku byłoby równoznaczne z rezygnacją i samobójstwem. Niemniej jednak ścisłe kontrolowanie warunków, w jakich biotechnologia oddziaływuje na człowieka, jest nakazem bezwzględnym. Narzędzie ma pozostać narzędziem. Ci, którzy je stosują, w inni znać jego niejednoznaczność i zapobiegać naduży­ ciom. „Technika może bowiem zabić człowieka” pow tarza Jacques Ellul; „to jednostka ludzka jest zagrożona, gdy jest sprowadzana do roli zwykłego trybiku w społeczeństwie technologicznym, które ją ogra­ nicza do samego posiadania i zatapia ją w pożądaniu”.

Pochodzący z innego kręgu myśli genetyk A lbert Jacquard nakłania nas do poszukiwania rozstrzygnięcia humanistycznego: „Nauki technicz­ ne przynieść mogą tak życie, jak i śmierć. Musimy mieć dość odwagi, by nie korzystać z każdej możliwości, jakie one nam stw arzają”. W niedawnym manifeście dotyczącym panow ania nad życiem, około dwudziestu naukowców francuskojęzycznych reprezentujących imponu­ jący w achlarz dziedzin nauki deklarowało, co następuje: „Wierzymy, że roztropność musi górować nad skutecznością, że kierunek ma być ważniejszy od prędkości, że nam ysł ma raczej wyprzedzać projekt, ani­ żeli następować po innowacji, oraz że ów nam ysł jest raczej filozo­ ficzny, niż techniczny, i że m a być prowadzony w duchu interdyscypli­ narności i otwartości dla wszystkich obyw ateli”. Jest to inny sposób na powiedzenie, że U niw ersytet — a U niw ersytet Katolicki w szczegól­ ności — m a obowiązek, a zarazem zaszczyt uczestniczenia w tym w y­ siłku w stopniu trudnym do przecenienia.

Czas już na konkluzję. Nie mogę tego dokonać nie wspomniawszy jednej z waszych najznakom itszych osobistości, a mianowicie M ikołaja Kopernika, którego zapis „na sem estr zimowy 1491 r.” — już wkrótce minie pół tysiąclecia! — odnaleźć można w archiw ach U niwersytetu w Krakowie. Kanonik, m atem atyk, astronom, filozof, lekarz, pasjonat ekonomii, dyplomata, zarządca czynszów dzierżawnych, adm inistrator z ram ienia kapituły i dowódca wojskowy, ten wszechstronny umysł, ukształtow any na styku dziedzin wiedzy rów nie licznych, co różnorod­ nych, wyznaczył zasadniczą zmianę w kierunku myśli ludzkiej. Doko­ nał wyłomu w klasycznej koncepcji nieba, zaproponował przyszłym pokoleniom dynamizm interpretacji i nową strategię pojmowania św ia­ ta. Jego dzieło nabiera olbrzym iej wagi filozoficznej, stanowi rewolucję w znacznie ważniejszym znaczeniu, aniżeli to u jął w tytule swego tra k ta tu De Revolutionibus.

Jeżeli chodzi o dziedzinę o wiele istotniejszą, aniżeli ruchy planet, gdyż związaną z samym życiem, z jego głównymi siłami i głębokimi uw arunkow aniam i, nasze pokolenie domaga się refleksji przenikliwej,

(11)

odw ażnej, swobodnej, ścisłej i uogólnionej, dotyczącej nie tylko samej techniczności, ale czegoś znacznie ważniejszego — integralnego dobra człowieka, człowieka pojętego w całej rozciągłości, w samej istotności, jak a mu przysługuje w zam ierzeniach Boga. Zapewne nie jest już możliwe, jak to było za czasów K opernika, powierzenie tej refleksji pojedynczem u umysłowi, choćby to był um ysł genialny, jak w przy­ padku waszego wielkiego kanonika! U niw ersytet jednak — U niw ersytet Katolicki, rodzina Uniw ersytetów i Akadem ii w spartych jedne na dru­ gich w kolegialnej kom plem entarności — może podołać tem u zaszczyt­ nem u zadaniu badawczemu. Wasza A kadem ia dała tego niedwuznaczne dowody. Stworzyła już podwaliny dla systematycznego wysiłku w tej dziedzinie. Niechaj duch mądrości i mocy was wspomaga i w am i kie­ ru je! Oto m oje najserdeczniejsze dla was życzenie.

(tłumaczył z francuskiego

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powinno się teraz zapytać, czy mówienie jest oznaką myślenia, czy to raczej myślenie jest skutkiem nabycia mowy? Wydaje się, że u Kartezjusza nie da się na to pytanie

Wierzył, że gdy nadejdzie czas dyskusji nad poziomem kształcenia uniwersyteckiego, która nie będzie tylko akademicką dysputą, niektóre jego spostrze- żenia mogą stać

Żeby przekonać się jaką ogromną satysfakcję daje czytanie, trzeba się przełamać i sięgnąć po książkę, znaleźć tylko to, co naprawdę się lubi, co

S$ tylko te dwie drogi: albo w strong cywilizacji zycia - droga prawdy, mi^dzyludzkiej solidarnosci, czyli droga milosci, albo w strong cywilizacji smierci -

Rosjanie udzielają poparcia i starają się przeciągnąć na swoją stronę wszelkie siły (bez wzglądu na ideologię), a więc stowarzyszenia społeczne, partie, ruchy

Od tej chwili, wszystko na drodze Midasa, i posadzka pod stopami, i jego szaty, łoże, ściany, których dotykał – wszystko stawało się złotem.. Król myślał,

Maszyna, grając, zapamiętując i wyciągając wnioski z przegranych oraz wygranych (co śmiało można zakwalifikować jako uczenie się ), prędzej czy później zorientuje się, jak

Teraz, gdy już to przeczytaliście, zajmijcie się zadaniem 4. Zdania, które utworzycie powinny odnosić się do ilustracji w zadaniu 4. Jeśli ktoś je zrobi, niech mi je prześle