• Nie Znaleziono Wyników

O Baczyńskim Krzysztofie Kamilu refleksje na marginesie. W 100 lat po narodzinach poety-żołnierza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O Baczyńskim Krzysztofie Kamilu refleksje na marginesie. W 100 lat po narodzinach poety-żołnierza"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Kamil Krzysztof Pilichiewicz

O Baczyńskim Krzysztofie Kamilu refleksje na marginesie. W 100 lat po narodzinach „poety-żołnierza”

Z

aczynając o Baczyńskim Krzysztofie Kamilu rozmyślanie, zapytuję sam siebie: kiedy miałem z poetą do czy- nienia po raz pierwszy? Piszę „do czynienia”, bo był to czyn nie lada. Baczyńskiego lekturę zacząłem jeszcze przed ujrzeniem jego nazwiska na szkolnej tablicy. Miałem dziesięć, może dwa- naście lat, nie więcej. W tamtych czasach w poezji się jeszcze nie zaczytywałem. Lubiłem komiksy, książki przyrodnicze, fantasy, przygodowe, ale poezja? Tę czytano w szkołach, na lek- cjach. W czasie wolnym wolałem pobiegać po podwórku. Skąd więc ten mój nagły zapał, graniczący z „heroizmem”? Skąd cie- kawość, niełatwą przecież, liryką?

Coś mnie z Baczyńskim łączy. Na cześć młodego po- ety rodzice (mając być może na uwadze jeszcze jednego, wcześniejszego, dziewiętnastowiecznego wielkiego poetę1) ochrzcili mnie imionami: Kamil Krzysztof. Zamienili jedynie kolejność. I dorastałem z tą myślą, że jestem Kamil Krzysz- tof, bo był kiedyś – niemal już mityczny – Krzysztof Kamil.

A więc zdarzało się, że gdy pogoda nie sprzyjała podwór-

kowym harcom, w telewizji nie było akurat nic ciekawego i przeczytałem już wypożyczoną z biblioteki książkę, sięgałem na półkę domowej biblioteczki po jeden z tomików Baczyń- skiego. Teraz już nie pamiętam jakie to było opracowanie, nie pamiętam tytułów wierszy. Do tej pory zresztą mam słabą pa- mięć do tytułów, ja – filolog! Pamiętam jedynie, że te próby liryczne zrobiły na mnie wrażenie, brzmiały tak dojrzale i ta- jemniczo, wypowiadane jakby przez mędrca, szamana, a nie dwudziestoletniego młodzieńca. Oczywiście mało z nich ro- zumiałem. Nie do mnie też były skierowane, a przynajmniej nie do mnie z tych lat dzieciństwa. Nie do mnie też była skie- rowana Fizyka podróży międzygwiezdnych Kraussa. Ale ją czy- tałem. I Baczyńskiego czytałem.

Narodziny mitu

Przyjrzyjmy się biografii Baczyńskiego. Stefan Zabierow- ski, pisząc o jej legendotwórczym charakterze, syntetyzuje:

„Dziedzic pięknej tradycji udziału w powstaniach i walkach niepod- ległościowych, a tak samo działalności kulturalnej ze strony ojca i pracy pedagogicznej ze strony matki, uczeń jednego z najbardziej elitarnych gimnazjów warszawskich okresu Drugiej Rzeczypospo- litej, uczestnik konspiracji, żołnierz wyborowych oddziałów Armii Krajowej, wybitny twórca, którego lawinowy wybuch talentu olśnił najwybitniejszych koneserów literatury, bojownik Powstania War- szawskiego, bohaterską śmiercią ginący w pierwszych dniach walk,

1 Mowa oczywiście o Cyprianie Norwidzie, który podczas bierzmowania w 1845 roku w Rzymie przyjął imię Kamil, aby potem podpisywać swoje utwory jako Cyprian Kamil Norwid. Nota bene w 2021 roku obchodzona jest 200. rocznica uro- dzin poety (ur. 24 września 1821).

(2)

to już dosyć – stwierdza Zabierowski – by w sprzyjających warun- kach kreować mit «poety-żołnierza»”2.

Trudno się z badaczem nie zgodzić. Trudno też nie od- nieść wrażenia, że takie właśnie uogólnienia sprzyjają kreowa- niu mitu. Wchodząc w szczegóły tejże biografii, przekonujemy się jednak, że nie jest to opowieść jedynie mityczna.

Krzysztof Kamil Baczyński urodził się 22 stycznia 1921 roku w Warszawie. Był synem Stanisława Baczyńskiego – zna- nego humanisty, krytyka literackiego, ale też żołnierza legio- nów Piłsudskiego i syna powstańca – oraz Stefanii z domu Zieleńczyk, pochodzącej z zasymilowanej rodziny żydowskiej, nauczycielki, autorki książek dla dzieci, miłośniczki poezji

Norwida, siostry Adama Zieleńczyka – znanego polskiego historyka filozofii. Baczyński uczęszczał do elitarnego gimna- zjum im. Stefana Batorego. Po zdaniu matury, w 1939 roku, planował podjąć studia – grafikę na Akademii Sztuk Pięknych.

II wojna światowa przekreśliła jego i jego rówieśników – „po- kolenia Kolumbów” – marzenia, gnając zdezorientowanych młodych ludzi na stracenie. Mimo tak niesprzyjajacych warun- ków, 3 czerwca 1942 roku autor Dwóch miłości zawarł związek małżeński z Barbarą Stanisławą Drapczyńską. Od jesieni 1942 do mniej więcej połowy 1943 roku Baczyński studiował na konspiracyjnej polonistyce warszawskiej. Studia postanowił przerwać. Wstąpił w tymże 1943 roku do Szarych Szeregów, do Harcerskiego Batalionu Szturmowego „Zośka”, kończąc Szkołę Podchorążych Rezerwy z tytułem podchorążego. Stał się żołnierzem (pseud. „Krzysztof”, „Zieliński”) walczącym w szeregach Armii Krajowej. Była to decyzja w pewnym sensie heroiczna, zwłaszcza jeżeli uświadomimy sobie, że podjął ją nie tylko jako wrażliwy poeta, ale też słaby fizycznie, anemiczny astmatyk. Stał się żołnierzem i powstańcem, mimo że wielu go od tego pomysłu próbowało odwieść, w tym znany badacz li- teratury i krytyk literacki Kazimierz Wyka (o czym wspomina Wyka w Drodze do Baczyńskiego). Autor Elegii o chłopcu polskim pozostał jednak przy swoim postanowieniu. Należy zgodzić się z Czesławem Miłoszem, który zadziwiającą metamorfozę chorowitego, dnie spędzającego w łóżku i w łóżku piszącego poetę w żołnierza, nazywa triumfem woli3. W lipcu 1944 roku Baczyńskiego przeniesiono do batalionu „Parasol”. Tam pełnił stanowisko zastępcy dowódcy plutonu w 3. kompanii (pseud.

„Krzyś”). 1 lipca 1944 roku – w dzień wybuchu powstania warszawskiego – poeta znajdował się w okolicach Placu Te- atralnego. Pozostał w jego rejonie, przyłączając się do żołnie- rzy walczących w jednostce dowodzonej przez ppor. Lesława Kossowskiego. 4 sierpnia 1944 Baczyński zginął na posterunku w Pałacu Blanka, postrzelony przez strzelca wyborowego, ulo- kowanego prawdopodobnie w gmachu Teatru Wielkiego.

Wszystkie te, przedstawione w dużym skrócie, fakty bio- graficzne są, w mniejszym lub większym stopniu, powszech- nie znane. Można o nich przeczytać chociażby we Wstępie do Baczyńskiego Utworów zebranych autorstwa Kazimierza Wyki lub w… Wikipedii. Datę urodzin poety znamy dzięki później-

2 Zob. S. Zabierowski, Legendotwórczy charakter biografii Krzyszto- fa Kamila Baczyńskiego, „Prace Polonistyczne” 1987, nr 43, s. 237.

3 Cz. Miłosz, Ogród nauk, Kraków 1998, s. 171.

fot. Tomasz Filipowicz

(3)

szym narodzinom mitu, którego biogram żołnierski jest „tylko”

jednym ze składników legendotwórczych. Bowiem Baczyń- ski-żołnierz byłby jednym z tysięcy anonimowych poległych, gdyby nie poezja… o chłopcu polskim, sny pachnące wanilią, słowa do deszczu czy stuletni wieczór4.

Poeta odkryty

Pierwsze próby liryczne Baczyńskiego powstały jeszcze przed wojną, w 1938 i przed wrześniem 1939 roku. Ale do- piero wojenna zawierucha wykuwać z niego poczęła praw- dziwego poetę. W 1940 ukazały się dwa, siedmiowierszowe cykle (kilkustronicowe, maszynopiśmienne zszywki): Za- mknięty echem i Dwie miłości. Następnie, w 1942 roku, opu- blikowany został tomik Wiersze wybrane, autorstwa Jana Bu- gaja (konspiracyjny pseudonim Baczyńskiego). Ten ważny zbiór został zauważony i poddany literackiej ocenie, między innymi przez wspomnianego Kazimierza Wykę. Rok póź- niej powstał rękopis Śpiewu z pożogi, wydany już po wojnie, w 1947 roku, w nieco zmienionej, wzbogaconej formie przy współudziale Kazimierza Wyki. W międzyczasie Baczyński

„bywał” na spotkaniach literackich, wieczorach autorskich (w których brali udział m.in. Czesław Miłosz, Jarosław Iwasz- kiewicz, Anna Świrszczyńska, Stanisław Ryszard Dobro- wolski, Stanisław Dygat), publikował swoje wiersze w kon- spiracyjnych pismach, takich jak „Droga” czy „Płomienie”, zapisywał zeszyty, zawierające czystopisy kolejnych wierszy, wydanych ostatecznie już po jego śmierci.

W wierszu z tomiku Zamknięty echem, pisanym w dużej mierze pod wpływem przyjaźni z Jerzym Kamilem Weintrau- bem, a datowanym na lipiec 1940 roku poeta pisze:

Stąd: niebo jest duże jak niebo południa, którego nie przepłynąłeś, nie przepłyniesz.

Po salwach dnia wystawiony na cel gwiazdom miniesz

jak miasta opuszczone w drodze.

Przeoczony,

przeszyty na wskroś przez kule wszystkich wojen, umrzesz

zamknięty echem małym jak echo czyichś ust, pomniejszony na poddaszu pokojem5.

Kto mógł wtedy myśleć, z samym autorem tych strof li- rycznych na czele, że zostanie należycie doceniony i zapisany wielkimi literami na kartach historii literatury. Ba! że 100 lat od jego narodzin badacze literatury i nie tylko będą się roz- pisywać na temat jego twórczości, a elementy biografii poety zestawiane z biografią wieszcza Juliusza Słowackiego (czego jako pierwszy odważył się dokonać bodaj Jerzy Andrzejewski – przyjaciel Baczyńskiego, potem Jerzy Zagórski i oczywiście Kazimierz Wyka)? Owszem, z każdym kolejnym tomikiem jego poezja zyskiwała na popularności. Wyka, pisząc w 1943 do Baczyńskiego list – List do Jana Bugaja – wychwala liryki z tomu Wiersze wybrane, dostrzegając w ich stylu ślady patro- nów poezji Baczyńskiego, do których zalicza między innymi wspomnianego Słowackiego i Norwida. Kaziemierz Wyka przepowiada młodemu poecie „wiele się każącą spodziewać przyszłość poetycką”6. W zdaniach ostatnich owego listu, da- towanego na 5 maja 1943 roku, pisze: „Przed laty dziesięciu mniej więcej, nieco później, nieco wcześniej, odezwała się poezja, która duchowo, i artystycznie jest mi najbliższa. Mam na myśli więcej nazwisk, lecz oznaczmy ją symbolicznie tym jednym imieniem – Miłosz. Od tej pory dopiero Pan. Wśród rówieśników Pana jakoś dotąd nikogo nie usłyszałem. Nie każ- demu tak wcześnie jest dana pełna dojrzałość artystyczna”7. Miłosz i Baczyński – te dwa nazwiska będą ze sobą zestawiane, a poezja ich porównywana, jak w przypadku wierszy Pokolenie Baczyńskiego i Campo di Fiori Miłosza. Warto w tym miejscu nadmienić, że i sam przyszły Noblista miał o autorze Elegii o chłopcu polskim ugruntowane, pełne uznania zdanie:

„Niech pan sobie wyobrazi – tłumaczy Bogdanowi Czaykow- skiemu – nagłe narodziny talentu wśród okropności tamtej War- szawy (…). Czyli niech pan sobie wyobrazi Ariela, młodociane- go, eterycznego Słowackiego, czy raczej, ze względu na chorobę astmy, Prousta. (…) Poezję jego od razu odczułem jako auten- tyczną, ale też jako niesłychanie kruchą, jakby wyciągana była z płynnego szkła”8.

4 Parafrazuję tytuły i pierwsze wersy wierszy Baczyńskiego: Elegię o… [chłopcu polskim], Sny dziecinne pachniały wanilią…, Słowa do deszczu, Stuletni wieczór.

5 K.K. Baczyński, Utwory zebrane, T. 1, wyd. III, oprac. A. Kmita-Pioruno- wa, K. Wyka, Kraków 1979, s. 113.

6 K. Wyka, List do Jana Bugaja, [w:] tegoż, Rzecz wyobraźni, wyd. II, Warszawa 1977, s. 71.

7 Tamże.

8 Cz. Miłosz, Ogród nauk, Kraków 1998, s. 171.

(4)

Poezja Baczyńskiego – autentyczna i krucha. Bo przecież wychodzi spod pióra człowieka młodego, wrażliwego, który miał własne pragnienia, marzenia, zduszone nagle przez walec bezdusznej, wojennej machiny. W tej też rzeczywistości pró- buje się poeta odnaleźć, w tym ciągłem dysonansie między tym, czego potrzebuje jednostka, a tym czego od tej jednost- ki oczekuje społeczność, gnębiona przez okupanta. Widać to dobrze w kreowanych przez Baczyńskiego światach, w których sielankowość, idylliczność, motywy baśniowe, mityczne zosta- ją zestawione z niepokojem, zbliżającymi się okropnościami wojennymi. Idylla staje się idyllą kryształową, „a smoki smut- nie nad lasem się kładą / i w kołysanki układają ciało”9. Me- taforyka, określana przez Jana Marxa jako „świetlisto-cienisto- promienisto-powietrzna”, jest sceną, na której rozgrywają się prawdziwe dramaty. Dominujący w wielu utworach poety oni- ryzm (samych liryków ze słowem „sen” w tytule można znaleźć co najmniej kilkanaście) przybiera postać sennego marzenia, by za chwilę zamienić się w koszmar. Już w kołysankach ten sen poprzedzających, pobrzmiewają echa groźby i próby za- pewnienia osobom bliskim iluzorycznej ochrony. Raz zapisuje słowa ukojenia:

(…) Nie bój się nocy. To ja nią wiodę ten strumień żywy przeobrażenia, duchy świecące, zwierząt pochody, które zaklinam kształtów imieniem10.

Aby następnym razem słowem niepewnym, pełnym smut- ku i zrezygnowania zaśpiewać:

(…) Czy umiesz zasnąć? Dziś obłąkany poeta powiesił się w czarnym krzyku zamiejskich sosen, a trupa kukły woskowej przy wiatru fletach deszcz po ulicach długo ciągnął za włosy.

Śpij,

przecież cicho.

Noc urasta deszczowa na szybach

i wiatr ślepy jak ja przed domem przyklęka.

Kto nam ten czas wolny od trwogi wydarł – maleńka?11

I w tej przestrzeni, gdzie wyimaginowane miesza się z rze- czywistym, przestrzeni pełnej sprzeczności, poeta dojrzewa.

Dojrzewa bardzo szybko. Jan Błoński, kolejny obok Wyki wy- bitny badacz literatury przyznaje: „(...) on z każdym rokiem

zdaje się mieć dziesięć lat więcej. Na ostatnich [zdjęciach] wy- gląda niemal jak stary człowiek, twarz ma dorosłą, zmęczoną...

a miał 23 lata!”12. Przede wszystkim jednak dojrzewa twórczo.

Jest to wręcz fenomen, dostrzegany przez późniejszych jego admiratorów. Przez początkowo młodzieńczo-naiwne liryki zaczyna przebijać tradycja romantyczna, szczególnie norwi- dowska. Katastrofizm historiozoficzny miesza się z katastrofi- zmem generacyjnym, widoczna jest w lirykach Baczyńskiego

„arealistyczna wizyjność” i „porażenie okupacyjne”. To już ter- miny wykute w kuźni myśli i słowa Kazimierza Wyki. W póź- niejszych wierszach pojawia się tematyka żołnierska, ale w to- nacji stoickiego i gorzkiego patriotyzmu. Poeta, „przechodząc”

kolejne etapy w swojej twórczości, zmierza do pełnej dojrzało- ści, doprawionej na przemian: tematyką religijną i erotyką. Peł- ną przemianę zdaje się osiągać wraz z tęsknym wspomnieniem, ale i gotowością ofiary, duchowym wznoszeniem się do nieba złotego „w którym ciszy biała nić”, chęcią przemienienia Ziemi twardej „w mleczów miękkich płynny lot”13.

Dlaczego skupiam się tak bardzo na opiniach, wszech- obecnego w niniejszym tekście, Kazimierza Wyki? Jest to w mojej, i powszechnej w środowisku naukowym ocenie, jeden z najwybitniejszych badaczy i krytyków literackich XX wieku, ale też to właśnie autor Rzeczy wyobraźni samego siebie nazy- wając autoironicznie poety beatyfikatorem14, po latach odkry- wa na nowo Baczyńskiego. Dzieje się to, o czym zapominać nie można, przy gorącym współudziale matki poety. To głównie dzięki działaniom Stefanii Baczyńskiej pamięć o poecie zosta- je zachowana i podtrzymana przez takich admiratorów twór- czości Baczyńskiego jak autor Listu do Jana Bugaja. Najpierw, o czym już wspomniałem, wydany został zbiór Śpiew z pożo- gi, a w 1961 roku Utwory zebrane Baczyńskiego, opracowane przez Kazimierza Wykę i Anielę Kmitę-Piorunową (nota bene siostrę cioteczną poety). W tym też roku ukazała się pierwsza,

9 K.K. Baczyński, Idylla kryształowa, [w:] tegoż, Utwory zebrane, T. 1, s. 104.

10 K.K. Baczyński, Kołysanka, [w:] tegoż, Utwory zebrane, T. 1, s. 240.

11 K.K. Baczyński, Zła kołysanka, [w:] tegoż, Utwory zebrane, T. 1, s. 90.

12 Zob. W. Budzyński, Testament Krzysztofa Kamila, Warszawa 1998, s. 44.

13 K. Wyka, List do Jana Bugaja. Droga do Baczyńskiego, oprac. Anie- la Kmita-Piorunowa, Warszawa 1986, s. 26.

14 K.K. Baczyński, Niebo złote ci otworzę…, [w:] tegoż, Utwory zebra- ne, T. 1, s. 49.

(5)

fundamentalna dla badań nad jego twórczością, monografia Wyki: Krzysztof Baczyński 1921-1944 (Kraków 1961). Można rzec, nie popadając w przesadę, że Kazimierz Wyka był jednym z głównych architektów legendy Baczyńskiego. Więcej na ten temat przeczytać można chociażby w artykule Macieja Tra- mera Edycja, której nie było – albo: jak zrobiony jest Krzysztof Baczyński15.

Zastanówmy się w tym miejscu, czy samo budowanie le- gendy twórcy jest czymś moralnie usprawiedliwionym? Jeże- li owo „wykuwanie pomnika” czynione jest w dobrej wierze, umiejętnie, bez szkodliwych manipulacji historycznych, a – co najważniejsze – osoba w marmur historii zamieniana, na ten pomnik zasługuje aktywnością twórczą i postawą życiową, to jest to działanie jak najbardziej dopuszczalne, a nawet chwa- lebne. Takoż w tym przypadku wątpliwości zdaje się nie być.

Baczyński swoim ogromnym talentem lirycznym, dorobkiem literackim (mimo kilkuset utworów: wierszy i krótkich opo- wiadań, a raczej poezji prozą – niedokończonym!), ale też bohaterską, patriotyczną postawą i powstańczą śmiercią, na legendę, na swoje miejsce pośród innych pisarzy-posągów w niniejszym artykule wymienionych, zasłużył.

Baczyński współczesny

W obecnych czasach wśród poetów nie brakuje wyrob- ników-składaczy słowa, pilnych uczniów-naśladowców tak zwanej klockologii, silących się na oryginalność eksperymen- tatorów lirycznych, autopiewców składających hołd swojej twórczości. A gdzie są następcy Baczyńskiego?

Czy w obecnej rzeczywistości możliwy jest w ogóle taki dwudziestopierwszowieczny Baczyński? Można zastanawiać się, czy przypadkiem doświadczenie graniczne, jakim była wojna i okupacja niemiecka, sytuacja w jaką wciągnięty został

gwałtem młody Baczyński, nie przyczyniła się do rozpalenia w nim iskierki bezsprzecznego talentu, która rozgorzała, za- mieniając się w prawdziwy płomień. Można snuć domysły, co by się stało, gdyby Baczyński przetrwał wojnę i tworzył nadal do późnych lat starości. Czy byłby jak Czesław Miłosz, który z każdym nowym tomem wierszy udowadniał wciąż bardziej swoją poetycką wielkość, po drodze „zgarniając” Literacką Na- grodę Nobla, czy raczej uległby zapomnieniu, jak wielu utalen- towanych przed nim i po nim? Wizję Baczyńskiego ocalonego przedstawiła niegdyś16, na swój liryczny sposób, kolejna polska noblistka Wisława Szymborska. W pamiętnym wierszu W bia- ły dzień anielski marmur poety oblepiła ludzką gliną17. Trudno jednoznacznie te wszystkie kwestie rozsądzać. Nawet teraz, z pewnej perspektywy czasowej, w czasach pokoju, siedząc wy- godnie w fotelu, nie pokusiłbym się o jednoznaczne odpowie- dzi. W środowisku naukowym i nie tylko trwają na te tematy niekończące się spory. Zdania są podzielone. Ale to dobrze.

Bo o Baczyńskim nadal się mówi, nadal się pisze: o kreowaniu mitu jego osoby, ale też o szczegółach biograficznej układanki;

o poetyce jego wierszy, ale też odkrywaniu tej twórczości wciąż na nowo, z innych perspektyw patrząc.

Zastygł nam Baczyński w wojennej pozie, z głową na ka- rabinie18, w ręce trzymając pióro. Tak go zapamiętała historia.

Tak go pamiętamy w 100. rocznicę jego urodzin. Lata mijają, w szkołach nadal opracowuje się wiersze poety, podwórka dla odmiany świecą teraz pustkami, co nie znaczy bynajmniej, że młodzież siedzi w domach zaczytana w poezji Baczyńskiego.

Zresztą, czy do poezji autora Dwóch miłości nie potrzeba jed- nak trochę dojrzałości? A zatem i dystansu! Ale dystans war- to też czasem skracać. Baczyńskiego w czasach współczesnych próbuje zaadaptować kultura popularna, czego przykładem jest poezja „ostatniego z romantyków” w muzycznej aranżacji Meli Koteluk i grupy Kwadrofonik. Przez takie muzyczne „dozoomo- wanie” (jak określili to sami twórcy) Baczyński jest odkrywany na nowo, intymnie, bez, czasami nadmiernej, patetyczności.

Taka próba dotarcia do odbiorcy, szczególnie młodego odbior- cy, może być skuteczną metodą zaciekawienia twórczością po- ety i wstępem do jej dalszego zgłębiania. Muzyczne aranżacje poezji autora Zamkniętego echem nie są bynajmniej zjawiskiem nowym. Z wielu przykładów warto wspomnieć poruszającą piosenkę literacką Wiersze wojenne Ewy Demarczyk czy Grze- gorza Turnaua Hymn wieczorów miejskich i Znów wędrujemy z albumu Naprawdę nie dzieje się nic. Baczyński idolem? Czemu nie. Moim idolem jest już od wielu lat. Zawsze miejmy jednak w pamięci to, w jakich okolicznościach liryki te powstawały.

15 M. Tramer, Edycja, której nie było – albo: jak zrobiony jest Krzysztof Baczyński, [w:] Balaghan. Mikroświaty i nanohistorie, red. M. Jochemczyk, M.

Kokoszka, B. Mytych-Forajter, Katowice 2015.

16 Pierwodruk został opublikowany w „Polityce”, nr 14 w 1980 roku.

Następnie wiersz został włączony do tomu Poezje wybrane, Warszawa 1983, aby ostatecznie znaleźć się w zbiorze Ludzie na moście, Warszawa 1986.

17 Parafraza fragm. wiersza: „[…] jakby anielski marmur oblepiła gli- na”. Zob. W. Szymborska, W biały dzień, [w:] tejże, Ludzie na moście, Warsza- wa 1986, s. 18.

18 Tytuł wiersza Baczyńskiego i nazwa jednego z cykli wierszy zebra- nych w powojennym zbiorze Śpiewu z pożogi.

(6)

Czy warto czytać Baczyńskiego? Oczywiście, że warto. Ale dlaczego? Na to pytanie już każdy z nas powinien sobie od- powiedzieć sam, najlepiej wsłuchując się uważnie w liryczne strofy, układane w zupełnie innych czasach, gdzieś na gruzach warszawskich kamienic, finalnie okupione żołnierską krwią.

Na myśl przychodzą mi słowa nie tak dawno przeczytane, od- ległym echem korespondujące z myślą Rainera Marii Rilkego, a pochodzące z wiersza Tryptyk do poety i czytelnika Wojciecha Kassa:

(…) nie da się trochę pomacać,

trochę popisać – to Miłosz, i tak wielu żyje, tak wielu pisze: ledwie pomaca i zaraz chce popisać (się).

a chodzi jednak o To, aby Coś wymacać z empirii i historii, z kosmosu i absolutu wypisać To i Coś wymacane

pracowicie wyryć, krwią, potem, prochem19.

19 W. Kass, Tryptyk do poety i czytelnika, [w:] tegoż, Metaf. 20 wierszy o poło- żeniu, Kraków-Budapeszt-Syrakuzy 2020, s. 10.

– doktor nauk humanistycznych w zakre- sie literaturoznawstwa, kulturoznawca, pracownik Działu Naukowego Książni- cy Podlaskiej im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku oraz stały współpracownik Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku. Sekretarz redakcji perio- dyku naukowego „Bibliotekarz Podlaski”.

Współredaktor naukowy (wraz z Jaro- sławem Ławskim) publikacji: Uniwersy- tet XXI wieku: nauka i lokalność. Studia (Białystok 2018). Autor między innymi artykułu: „W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat”. W entourage’u Miłoszowych światów (2020). Wydał monografię: Na tym najpiękniejszym ze światów. Proza Michała Głowińskiego, Białystok 2020.

Zainteresowania badawcze: literatura polska i powszechna XIX i XX wieku, twórczość m.in. Czesława Miłosza, Mi- chała Głowińskiego, literatura Zagłady, problematyka doświadczeń granicznych, autobiografizm, memuarystyka.

Pasje pozanaukowe: proza i poezja XIX–

–XX w., muzyka (od elektronicznej po symfoniczną), ambitne i oryginalne kino (w stylu D. Finchera, D. Villeneuve’a), dorywczo: psychologia, filozofia, antro- pologia kulturowa, sztuki plastyczne.

KAMIL K. PILICHIEWICZ

fot. Justyna Sawczuk

Cytaty

Powiązane dokumenty

Scilicet in ipsis com m issuris atque in terstitiis, quibus vena a vicino saxo distinguitur, aquarum interlabentium cursu dudum deposita est terra, quam

H ere we therefore presum e th a t either we shall have a t our disposal certain principles of individualisation, or the individual objects are the actual

Whereas in the 18th century Russia contributed to forld science mainly in the field of the mathematical natural science, and furnished the encyclopaedic knowl- edge of

distinction to this traditional approach, adopted in modern interpreta- tion as well and even strengthened by the contemporary conception of completeness, I stress the

W hat had long before been P T H ’s obvious goals and duties, namely research, guardianship and advocacy o f the ethos o f scholars, along with its public service, were

He underlined the im portance o f the “collective m ind” in “ practical life and in the state’s economic policy” and set out to study the motives behind economic

rate, mutually autonomous and sovereign orders of knowledge and cognition. Koneczny wants to know this: a) whether the roads to truth are autonomous and

En lisant ces publications et en visitant les collections, Taczanowski s'est rendu compte que la collection des oiseaux péruviens à Varsovie était, grâce au travail de Jelski