Kamil Krzysztof Pilichiewicz
O Baczyńskim Krzysztofie Kamilu refleksje na marginesie. W 100 lat po narodzinach „poety-żołnierza”
Z
aczynając o Baczyńskim Krzysztofie Kamilu rozmyślanie, zapytuję sam siebie: kiedy miałem z poetą do czy- nienia po raz pierwszy? Piszę „do czynienia”, bo był to czyn nie lada. Baczyńskiego lekturę zacząłem jeszcze przed ujrzeniem jego nazwiska na szkolnej tablicy. Miałem dziesięć, może dwa- naście lat, nie więcej. W tamtych czasach w poezji się jeszcze nie zaczytywałem. Lubiłem komiksy, książki przyrodnicze, fantasy, przygodowe, ale poezja? Tę czytano w szkołach, na lek- cjach. W czasie wolnym wolałem pobiegać po podwórku. Skąd więc ten mój nagły zapał, graniczący z „heroizmem”? Skąd cie- kawość, niełatwą przecież, liryką?Coś mnie z Baczyńskim łączy. Na cześć młodego po- ety rodzice (mając być może na uwadze jeszcze jednego, wcześniejszego, dziewiętnastowiecznego wielkiego poetę1) ochrzcili mnie imionami: Kamil Krzysztof. Zamienili jedynie kolejność. I dorastałem z tą myślą, że jestem Kamil Krzysz- tof, bo był kiedyś – niemal już mityczny – Krzysztof Kamil.
A więc zdarzało się, że gdy pogoda nie sprzyjała podwór-
kowym harcom, w telewizji nie było akurat nic ciekawego i przeczytałem już wypożyczoną z biblioteki książkę, sięgałem na półkę domowej biblioteczki po jeden z tomików Baczyń- skiego. Teraz już nie pamiętam jakie to było opracowanie, nie pamiętam tytułów wierszy. Do tej pory zresztą mam słabą pa- mięć do tytułów, ja – filolog! Pamiętam jedynie, że te próby liryczne zrobiły na mnie wrażenie, brzmiały tak dojrzale i ta- jemniczo, wypowiadane jakby przez mędrca, szamana, a nie dwudziestoletniego młodzieńca. Oczywiście mało z nich ro- zumiałem. Nie do mnie też były skierowane, a przynajmniej nie do mnie z tych lat dzieciństwa. Nie do mnie też była skie- rowana Fizyka podróży międzygwiezdnych Kraussa. Ale ją czy- tałem. I Baczyńskiego czytałem.
Narodziny mitu
Przyjrzyjmy się biografii Baczyńskiego. Stefan Zabierow- ski, pisząc o jej legendotwórczym charakterze, syntetyzuje:
„Dziedzic pięknej tradycji udziału w powstaniach i walkach niepod- ległościowych, a tak samo działalności kulturalnej ze strony ojca i pracy pedagogicznej ze strony matki, uczeń jednego z najbardziej elitarnych gimnazjów warszawskich okresu Drugiej Rzeczypospo- litej, uczestnik konspiracji, żołnierz wyborowych oddziałów Armii Krajowej, wybitny twórca, którego lawinowy wybuch talentu olśnił najwybitniejszych koneserów literatury, bojownik Powstania War- szawskiego, bohaterską śmiercią ginący w pierwszych dniach walk,
1 Mowa oczywiście o Cyprianie Norwidzie, który podczas bierzmowania w 1845 roku w Rzymie przyjął imię Kamil, aby potem podpisywać swoje utwory jako Cyprian Kamil Norwid. Nota bene w 2021 roku obchodzona jest 200. rocznica uro- dzin poety (ur. 24 września 1821).
to już dosyć – stwierdza Zabierowski – by w sprzyjających warun- kach kreować mit «poety-żołnierza»”2.
Trudno się z badaczem nie zgodzić. Trudno też nie od- nieść wrażenia, że takie właśnie uogólnienia sprzyjają kreowa- niu mitu. Wchodząc w szczegóły tejże biografii, przekonujemy się jednak, że nie jest to opowieść jedynie mityczna.
Krzysztof Kamil Baczyński urodził się 22 stycznia 1921 roku w Warszawie. Był synem Stanisława Baczyńskiego – zna- nego humanisty, krytyka literackiego, ale też żołnierza legio- nów Piłsudskiego i syna powstańca – oraz Stefanii z domu Zieleńczyk, pochodzącej z zasymilowanej rodziny żydowskiej, nauczycielki, autorki książek dla dzieci, miłośniczki poezji
Norwida, siostry Adama Zieleńczyka – znanego polskiego historyka filozofii. Baczyński uczęszczał do elitarnego gimna- zjum im. Stefana Batorego. Po zdaniu matury, w 1939 roku, planował podjąć studia – grafikę na Akademii Sztuk Pięknych.
II wojna światowa przekreśliła jego i jego rówieśników – „po- kolenia Kolumbów” – marzenia, gnając zdezorientowanych młodych ludzi na stracenie. Mimo tak niesprzyjajacych warun- ków, 3 czerwca 1942 roku autor Dwóch miłości zawarł związek małżeński z Barbarą Stanisławą Drapczyńską. Od jesieni 1942 do mniej więcej połowy 1943 roku Baczyński studiował na konspiracyjnej polonistyce warszawskiej. Studia postanowił przerwać. Wstąpił w tymże 1943 roku do Szarych Szeregów, do Harcerskiego Batalionu Szturmowego „Zośka”, kończąc Szkołę Podchorążych Rezerwy z tytułem podchorążego. Stał się żołnierzem (pseud. „Krzysztof”, „Zieliński”) walczącym w szeregach Armii Krajowej. Była to decyzja w pewnym sensie heroiczna, zwłaszcza jeżeli uświadomimy sobie, że podjął ją nie tylko jako wrażliwy poeta, ale też słaby fizycznie, anemiczny astmatyk. Stał się żołnierzem i powstańcem, mimo że wielu go od tego pomysłu próbowało odwieść, w tym znany badacz li- teratury i krytyk literacki Kazimierz Wyka (o czym wspomina Wyka w Drodze do Baczyńskiego). Autor Elegii o chłopcu polskim pozostał jednak przy swoim postanowieniu. Należy zgodzić się z Czesławem Miłoszem, który zadziwiającą metamorfozę chorowitego, dnie spędzającego w łóżku i w łóżku piszącego poetę w żołnierza, nazywa triumfem woli3. W lipcu 1944 roku Baczyńskiego przeniesiono do batalionu „Parasol”. Tam pełnił stanowisko zastępcy dowódcy plutonu w 3. kompanii (pseud.
„Krzyś”). 1 lipca 1944 roku – w dzień wybuchu powstania warszawskiego – poeta znajdował się w okolicach Placu Te- atralnego. Pozostał w jego rejonie, przyłączając się do żołnie- rzy walczących w jednostce dowodzonej przez ppor. Lesława Kossowskiego. 4 sierpnia 1944 Baczyński zginął na posterunku w Pałacu Blanka, postrzelony przez strzelca wyborowego, ulo- kowanego prawdopodobnie w gmachu Teatru Wielkiego.
Wszystkie te, przedstawione w dużym skrócie, fakty bio- graficzne są, w mniejszym lub większym stopniu, powszech- nie znane. Można o nich przeczytać chociażby we Wstępie do Baczyńskiego Utworów zebranych autorstwa Kazimierza Wyki lub w… Wikipedii. Datę urodzin poety znamy dzięki później-
2 Zob. S. Zabierowski, Legendotwórczy charakter biografii Krzyszto- fa Kamila Baczyńskiego, „Prace Polonistyczne” 1987, nr 43, s. 237.
3 Cz. Miłosz, Ogród nauk, Kraków 1998, s. 171.
fot. Tomasz Filipowicz
szym narodzinom mitu, którego biogram żołnierski jest „tylko”
jednym ze składników legendotwórczych. Bowiem Baczyń- ski-żołnierz byłby jednym z tysięcy anonimowych poległych, gdyby nie poezja… o chłopcu polskim, sny pachnące wanilią, słowa do deszczu czy stuletni wieczór4.
Poeta odkryty
Pierwsze próby liryczne Baczyńskiego powstały jeszcze przed wojną, w 1938 i przed wrześniem 1939 roku. Ale do- piero wojenna zawierucha wykuwać z niego poczęła praw- dziwego poetę. W 1940 ukazały się dwa, siedmiowierszowe cykle (kilkustronicowe, maszynopiśmienne zszywki): Za- mknięty echem i Dwie miłości. Następnie, w 1942 roku, opu- blikowany został tomik Wiersze wybrane, autorstwa Jana Bu- gaja (konspiracyjny pseudonim Baczyńskiego). Ten ważny zbiór został zauważony i poddany literackiej ocenie, między innymi przez wspomnianego Kazimierza Wykę. Rok póź- niej powstał rękopis Śpiewu z pożogi, wydany już po wojnie, w 1947 roku, w nieco zmienionej, wzbogaconej formie przy współudziale Kazimierza Wyki. W międzyczasie Baczyński
„bywał” na spotkaniach literackich, wieczorach autorskich (w których brali udział m.in. Czesław Miłosz, Jarosław Iwasz- kiewicz, Anna Świrszczyńska, Stanisław Ryszard Dobro- wolski, Stanisław Dygat), publikował swoje wiersze w kon- spiracyjnych pismach, takich jak „Droga” czy „Płomienie”, zapisywał zeszyty, zawierające czystopisy kolejnych wierszy, wydanych ostatecznie już po jego śmierci.
W wierszu z tomiku Zamknięty echem, pisanym w dużej mierze pod wpływem przyjaźni z Jerzym Kamilem Weintrau- bem, a datowanym na lipiec 1940 roku poeta pisze:
Stąd: niebo jest duże jak niebo południa, którego nie przepłynąłeś, nie przepłyniesz.
Po salwach dnia wystawiony na cel gwiazdom miniesz
jak miasta opuszczone w drodze.
Przeoczony,
przeszyty na wskroś przez kule wszystkich wojen, umrzesz
zamknięty echem małym jak echo czyichś ust, pomniejszony na poddaszu pokojem5.
Kto mógł wtedy myśleć, z samym autorem tych strof li- rycznych na czele, że zostanie należycie doceniony i zapisany wielkimi literami na kartach historii literatury. Ba! że 100 lat od jego narodzin badacze literatury i nie tylko będą się roz- pisywać na temat jego twórczości, a elementy biografii poety zestawiane z biografią wieszcza Juliusza Słowackiego (czego jako pierwszy odważył się dokonać bodaj Jerzy Andrzejewski – przyjaciel Baczyńskiego, potem Jerzy Zagórski i oczywiście Kazimierz Wyka)? Owszem, z każdym kolejnym tomikiem jego poezja zyskiwała na popularności. Wyka, pisząc w 1943 do Baczyńskiego list – List do Jana Bugaja – wychwala liryki z tomu Wiersze wybrane, dostrzegając w ich stylu ślady patro- nów poezji Baczyńskiego, do których zalicza między innymi wspomnianego Słowackiego i Norwida. Kaziemierz Wyka przepowiada młodemu poecie „wiele się każącą spodziewać przyszłość poetycką”6. W zdaniach ostatnich owego listu, da- towanego na 5 maja 1943 roku, pisze: „Przed laty dziesięciu mniej więcej, nieco później, nieco wcześniej, odezwała się poezja, która duchowo, i artystycznie jest mi najbliższa. Mam na myśli więcej nazwisk, lecz oznaczmy ją symbolicznie tym jednym imieniem – Miłosz. Od tej pory dopiero Pan. Wśród rówieśników Pana jakoś dotąd nikogo nie usłyszałem. Nie każ- demu tak wcześnie jest dana pełna dojrzałość artystyczna”7. Miłosz i Baczyński – te dwa nazwiska będą ze sobą zestawiane, a poezja ich porównywana, jak w przypadku wierszy Pokolenie Baczyńskiego i Campo di Fiori Miłosza. Warto w tym miejscu nadmienić, że i sam przyszły Noblista miał o autorze Elegii o chłopcu polskim ugruntowane, pełne uznania zdanie:
„Niech pan sobie wyobrazi – tłumaczy Bogdanowi Czaykow- skiemu – nagłe narodziny talentu wśród okropności tamtej War- szawy (…). Czyli niech pan sobie wyobrazi Ariela, młodociane- go, eterycznego Słowackiego, czy raczej, ze względu na chorobę astmy, Prousta. (…) Poezję jego od razu odczułem jako auten- tyczną, ale też jako niesłychanie kruchą, jakby wyciągana była z płynnego szkła”8.
4 Parafrazuję tytuły i pierwsze wersy wierszy Baczyńskiego: Elegię o… [chłopcu polskim], Sny dziecinne pachniały wanilią…, Słowa do deszczu, Stuletni wieczór.
5 K.K. Baczyński, Utwory zebrane, T. 1, wyd. III, oprac. A. Kmita-Pioruno- wa, K. Wyka, Kraków 1979, s. 113.
6 K. Wyka, List do Jana Bugaja, [w:] tegoż, Rzecz wyobraźni, wyd. II, Warszawa 1977, s. 71.
7 Tamże.
8 Cz. Miłosz, Ogród nauk, Kraków 1998, s. 171.
Poezja Baczyńskiego – autentyczna i krucha. Bo przecież wychodzi spod pióra człowieka młodego, wrażliwego, który miał własne pragnienia, marzenia, zduszone nagle przez walec bezdusznej, wojennej machiny. W tej też rzeczywistości pró- buje się poeta odnaleźć, w tym ciągłem dysonansie między tym, czego potrzebuje jednostka, a tym czego od tej jednost- ki oczekuje społeczność, gnębiona przez okupanta. Widać to dobrze w kreowanych przez Baczyńskiego światach, w których sielankowość, idylliczność, motywy baśniowe, mityczne zosta- ją zestawione z niepokojem, zbliżającymi się okropnościami wojennymi. Idylla staje się idyllą kryształową, „a smoki smut- nie nad lasem się kładą / i w kołysanki układają ciało”9. Me- taforyka, określana przez Jana Marxa jako „świetlisto-cienisto- promienisto-powietrzna”, jest sceną, na której rozgrywają się prawdziwe dramaty. Dominujący w wielu utworach poety oni- ryzm (samych liryków ze słowem „sen” w tytule można znaleźć co najmniej kilkanaście) przybiera postać sennego marzenia, by za chwilę zamienić się w koszmar. Już w kołysankach ten sen poprzedzających, pobrzmiewają echa groźby i próby za- pewnienia osobom bliskim iluzorycznej ochrony. Raz zapisuje słowa ukojenia:
(…) Nie bój się nocy. To ja nią wiodę ten strumień żywy przeobrażenia, duchy świecące, zwierząt pochody, które zaklinam kształtów imieniem10.
Aby następnym razem słowem niepewnym, pełnym smut- ku i zrezygnowania zaśpiewać:
(…) Czy umiesz zasnąć? Dziś obłąkany poeta powiesił się w czarnym krzyku zamiejskich sosen, a trupa kukły woskowej przy wiatru fletach deszcz po ulicach długo ciągnął za włosy.
Śpij,
przecież cicho.
Noc urasta deszczowa na szybach
i wiatr ślepy jak ja przed domem przyklęka.
Kto nam ten czas wolny od trwogi wydarł – maleńka?11
I w tej przestrzeni, gdzie wyimaginowane miesza się z rze- czywistym, przestrzeni pełnej sprzeczności, poeta dojrzewa.
Dojrzewa bardzo szybko. Jan Błoński, kolejny obok Wyki wy- bitny badacz literatury przyznaje: „(...) on z każdym rokiem
zdaje się mieć dziesięć lat więcej. Na ostatnich [zdjęciach] wy- gląda niemal jak stary człowiek, twarz ma dorosłą, zmęczoną...
a miał 23 lata!”12. Przede wszystkim jednak dojrzewa twórczo.
Jest to wręcz fenomen, dostrzegany przez późniejszych jego admiratorów. Przez początkowo młodzieńczo-naiwne liryki zaczyna przebijać tradycja romantyczna, szczególnie norwi- dowska. Katastrofizm historiozoficzny miesza się z katastrofi- zmem generacyjnym, widoczna jest w lirykach Baczyńskiego
„arealistyczna wizyjność” i „porażenie okupacyjne”. To już ter- miny wykute w kuźni myśli i słowa Kazimierza Wyki. W póź- niejszych wierszach pojawia się tematyka żołnierska, ale w to- nacji stoickiego i gorzkiego patriotyzmu. Poeta, „przechodząc”
kolejne etapy w swojej twórczości, zmierza do pełnej dojrzało- ści, doprawionej na przemian: tematyką religijną i erotyką. Peł- ną przemianę zdaje się osiągać wraz z tęsknym wspomnieniem, ale i gotowością ofiary, duchowym wznoszeniem się do nieba złotego „w którym ciszy biała nić”, chęcią przemienienia Ziemi twardej „w mleczów miękkich płynny lot”13.
Dlaczego skupiam się tak bardzo na opiniach, wszech- obecnego w niniejszym tekście, Kazimierza Wyki? Jest to w mojej, i powszechnej w środowisku naukowym ocenie, jeden z najwybitniejszych badaczy i krytyków literackich XX wieku, ale też to właśnie autor Rzeczy wyobraźni samego siebie nazy- wając autoironicznie poety beatyfikatorem14, po latach odkry- wa na nowo Baczyńskiego. Dzieje się to, o czym zapominać nie można, przy gorącym współudziale matki poety. To głównie dzięki działaniom Stefanii Baczyńskiej pamięć o poecie zosta- je zachowana i podtrzymana przez takich admiratorów twór- czości Baczyńskiego jak autor Listu do Jana Bugaja. Najpierw, o czym już wspomniałem, wydany został zbiór Śpiew z pożo- gi, a w 1961 roku Utwory zebrane Baczyńskiego, opracowane przez Kazimierza Wykę i Anielę Kmitę-Piorunową (nota bene siostrę cioteczną poety). W tym też roku ukazała się pierwsza,
9 K.K. Baczyński, Idylla kryształowa, [w:] tegoż, Utwory zebrane, T. 1, s. 104.
10 K.K. Baczyński, Kołysanka, [w:] tegoż, Utwory zebrane, T. 1, s. 240.
11 K.K. Baczyński, Zła kołysanka, [w:] tegoż, Utwory zebrane, T. 1, s. 90.
12 Zob. W. Budzyński, Testament Krzysztofa Kamila, Warszawa 1998, s. 44.
13 K. Wyka, List do Jana Bugaja. Droga do Baczyńskiego, oprac. Anie- la Kmita-Piorunowa, Warszawa 1986, s. 26.
14 K.K. Baczyński, Niebo złote ci otworzę…, [w:] tegoż, Utwory zebra- ne, T. 1, s. 49.
fundamentalna dla badań nad jego twórczością, monografia Wyki: Krzysztof Baczyński 1921-1944 (Kraków 1961). Można rzec, nie popadając w przesadę, że Kazimierz Wyka był jednym z głównych architektów legendy Baczyńskiego. Więcej na ten temat przeczytać można chociażby w artykule Macieja Tra- mera Edycja, której nie było – albo: jak zrobiony jest Krzysztof Baczyński15.
Zastanówmy się w tym miejscu, czy samo budowanie le- gendy twórcy jest czymś moralnie usprawiedliwionym? Jeże- li owo „wykuwanie pomnika” czynione jest w dobrej wierze, umiejętnie, bez szkodliwych manipulacji historycznych, a – co najważniejsze – osoba w marmur historii zamieniana, na ten pomnik zasługuje aktywnością twórczą i postawą życiową, to jest to działanie jak najbardziej dopuszczalne, a nawet chwa- lebne. Takoż w tym przypadku wątpliwości zdaje się nie być.
Baczyński swoim ogromnym talentem lirycznym, dorobkiem literackim (mimo kilkuset utworów: wierszy i krótkich opo- wiadań, a raczej poezji prozą – niedokończonym!), ale też bohaterską, patriotyczną postawą i powstańczą śmiercią, na legendę, na swoje miejsce pośród innych pisarzy-posągów w niniejszym artykule wymienionych, zasłużył.
Baczyński współczesny
W obecnych czasach wśród poetów nie brakuje wyrob- ników-składaczy słowa, pilnych uczniów-naśladowców tak zwanej klockologii, silących się na oryginalność eksperymen- tatorów lirycznych, autopiewców składających hołd swojej twórczości. A gdzie są następcy Baczyńskiego?
Czy w obecnej rzeczywistości możliwy jest w ogóle taki dwudziestopierwszowieczny Baczyński? Można zastanawiać się, czy przypadkiem doświadczenie graniczne, jakim była wojna i okupacja niemiecka, sytuacja w jaką wciągnięty został
gwałtem młody Baczyński, nie przyczyniła się do rozpalenia w nim iskierki bezsprzecznego talentu, która rozgorzała, za- mieniając się w prawdziwy płomień. Można snuć domysły, co by się stało, gdyby Baczyński przetrwał wojnę i tworzył nadal do późnych lat starości. Czy byłby jak Czesław Miłosz, który z każdym nowym tomem wierszy udowadniał wciąż bardziej swoją poetycką wielkość, po drodze „zgarniając” Literacką Na- grodę Nobla, czy raczej uległby zapomnieniu, jak wielu utalen- towanych przed nim i po nim? Wizję Baczyńskiego ocalonego przedstawiła niegdyś16, na swój liryczny sposób, kolejna polska noblistka Wisława Szymborska. W pamiętnym wierszu W bia- ły dzień anielski marmur poety oblepiła ludzką gliną17. Trudno jednoznacznie te wszystkie kwestie rozsądzać. Nawet teraz, z pewnej perspektywy czasowej, w czasach pokoju, siedząc wy- godnie w fotelu, nie pokusiłbym się o jednoznaczne odpowie- dzi. W środowisku naukowym i nie tylko trwają na te tematy niekończące się spory. Zdania są podzielone. Ale to dobrze.
Bo o Baczyńskim nadal się mówi, nadal się pisze: o kreowaniu mitu jego osoby, ale też o szczegółach biograficznej układanki;
o poetyce jego wierszy, ale też odkrywaniu tej twórczości wciąż na nowo, z innych perspektyw patrząc.
Zastygł nam Baczyński w wojennej pozie, z głową na ka- rabinie18, w ręce trzymając pióro. Tak go zapamiętała historia.
Tak go pamiętamy w 100. rocznicę jego urodzin. Lata mijają, w szkołach nadal opracowuje się wiersze poety, podwórka dla odmiany świecą teraz pustkami, co nie znaczy bynajmniej, że młodzież siedzi w domach zaczytana w poezji Baczyńskiego.
Zresztą, czy do poezji autora Dwóch miłości nie potrzeba jed- nak trochę dojrzałości? A zatem i dystansu! Ale dystans war- to też czasem skracać. Baczyńskiego w czasach współczesnych próbuje zaadaptować kultura popularna, czego przykładem jest poezja „ostatniego z romantyków” w muzycznej aranżacji Meli Koteluk i grupy Kwadrofonik. Przez takie muzyczne „dozoomo- wanie” (jak określili to sami twórcy) Baczyński jest odkrywany na nowo, intymnie, bez, czasami nadmiernej, patetyczności.
Taka próba dotarcia do odbiorcy, szczególnie młodego odbior- cy, może być skuteczną metodą zaciekawienia twórczością po- ety i wstępem do jej dalszego zgłębiania. Muzyczne aranżacje poezji autora Zamkniętego echem nie są bynajmniej zjawiskiem nowym. Z wielu przykładów warto wspomnieć poruszającą piosenkę literacką Wiersze wojenne Ewy Demarczyk czy Grze- gorza Turnaua Hymn wieczorów miejskich i Znów wędrujemy z albumu Naprawdę nie dzieje się nic. Baczyński idolem? Czemu nie. Moim idolem jest już od wielu lat. Zawsze miejmy jednak w pamięci to, w jakich okolicznościach liryki te powstawały.
15 M. Tramer, Edycja, której nie było – albo: jak zrobiony jest Krzysztof Baczyński, [w:] Balaghan. Mikroświaty i nanohistorie, red. M. Jochemczyk, M.
Kokoszka, B. Mytych-Forajter, Katowice 2015.
16 Pierwodruk został opublikowany w „Polityce”, nr 14 w 1980 roku.
Następnie wiersz został włączony do tomu Poezje wybrane, Warszawa 1983, aby ostatecznie znaleźć się w zbiorze Ludzie na moście, Warszawa 1986.
17 Parafraza fragm. wiersza: „[…] jakby anielski marmur oblepiła gli- na”. Zob. W. Szymborska, W biały dzień, [w:] tejże, Ludzie na moście, Warsza- wa 1986, s. 18.
18 Tytuł wiersza Baczyńskiego i nazwa jednego z cykli wierszy zebra- nych w powojennym zbiorze Śpiewu z pożogi.
Czy warto czytać Baczyńskiego? Oczywiście, że warto. Ale dlaczego? Na to pytanie już każdy z nas powinien sobie od- powiedzieć sam, najlepiej wsłuchując się uważnie w liryczne strofy, układane w zupełnie innych czasach, gdzieś na gruzach warszawskich kamienic, finalnie okupione żołnierską krwią.
Na myśl przychodzą mi słowa nie tak dawno przeczytane, od- ległym echem korespondujące z myślą Rainera Marii Rilkego, a pochodzące z wiersza Tryptyk do poety i czytelnika Wojciecha Kassa:
(…) nie da się trochę pomacać,
trochę popisać – to Miłosz, i tak wielu żyje, tak wielu pisze: ledwie pomaca i zaraz chce popisać (się).
a chodzi jednak o To, aby Coś wymacać z empirii i historii, z kosmosu i absolutu wypisać To i Coś wymacane
pracowicie wyryć, krwią, potem, prochem19.
19 W. Kass, Tryptyk do poety i czytelnika, [w:] tegoż, Metaf. 20 wierszy o poło- żeniu, Kraków-Budapeszt-Syrakuzy 2020, s. 10.
– doktor nauk humanistycznych w zakre- sie literaturoznawstwa, kulturoznawca, pracownik Działu Naukowego Książni- cy Podlaskiej im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku oraz stały współpracownik Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku. Sekretarz redakcji perio- dyku naukowego „Bibliotekarz Podlaski”.
Współredaktor naukowy (wraz z Jaro- sławem Ławskim) publikacji: Uniwersy- tet XXI wieku: nauka i lokalność. Studia (Białystok 2018). Autor między innymi artykułu: „W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat”. W entourage’u Miłoszowych światów (2020). Wydał monografię: Na tym najpiękniejszym ze światów. Proza Michała Głowińskiego, Białystok 2020.
Zainteresowania badawcze: literatura polska i powszechna XIX i XX wieku, twórczość m.in. Czesława Miłosza, Mi- chała Głowińskiego, literatura Zagłady, problematyka doświadczeń granicznych, autobiografizm, memuarystyka.
Pasje pozanaukowe: proza i poezja XIX–
–XX w., muzyka (od elektronicznej po symfoniczną), ambitne i oryginalne kino (w stylu D. Finchera, D. Villeneuve’a), dorywczo: psychologia, filozofia, antro- pologia kulturowa, sztuki plastyczne.
KAMIL K. PILICHIEWICZ
fot. Justyna Sawczuk