• Nie Znaleziono Wyników

The Central and Eastern European Online Library

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "The Central and Eastern European Online Library"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Source: Anthropos?

Anthropos?

Location: Poland

Author(s): Aneta Głowacka Title: Tożsamość miejsca

The place identity

Issue: 24/2015

Citation

style: Aneta Głowacka. "Tożsamość miejsca". Anthropos? 24:153-161.

https://www.ceeol.com/search/article-detail?id=355079

The Central and Eastern European Online Library

The joined archive of hundreds of Central-, East- and South-East-European publishers, research institutes, and various content providers

(2)

anthropos?

MIASTO I MIEJSCE NR 24/2015 ISSN1730-9549

Aneta Głowacka

Tożsamość miejsca

Tadeusz Sławek w eseju poświęconym fenomenowi miejsca, zauważa, że: "nasze doświadczenie miejsca sytuuje się na styku tych dwóch znaczeń: jesteśmy »poruszeni« tym, co samo jest »poruszone«"[1]. A zaraz potem dodaje: "Gdy pewna przestrzeń do nas

»przemawia«, gdy czujemy, że pozostajemy z nią w związku innym niż jedynie adresowo - administracyjny, dzieje się tak dlatego, że to, co do nas przemawia, co nas »porusza«, tkwi głęboko w materii tej przestrzeni i sprawia, że jej pozornie banalna i jednoznaczna rzeczywistość zmienia swe kształty"[2]. Wykorzystanie sztuki teatru do konstruowania tożsamościowych narracji, tworzenia historii ludzi i miejsc, często alternatywnych wobec oficjalnych historycznych przekazów, jest w Polsce popularne szczególnie w ostatnim dwudziestoleciu. Z jednej strony wpisuje się we współczesny boom memorialny - jak widzi to zjawisko Elżbieta Rybicka, analizując różne teksty kultury[3] - z drugiej wynika z potrzeby dowartościowania tego, co lokalne. W tym samym stopniu jest reakcją na globalizację świata, co odpowiedzią na oczekiwania członków lokalnych społeczności posiadania własnej, zakorzeniającej w konkretnym miejscu opowieści.

O sile tej potrzeby świadczy chociażby niezwykła popularność spektakli, które odnoszą się do miejscowego kontekstu, przestrzeni i zamieszkujących ją ludzi. Wystarczy przywołać serial teatralny w reżyserii Marcina Wierzchowskiego Jeżyce Story. Posłuchaj Miasta![4], zrealizowany w Teatrze Nowym w Poznaniu. Czteroodcinkowy projekt składał się z autentycznych wypowiedzi mieszkańców Jeżyc, jednej z dzielnic Poznania, wysłuchanych i zarejestrowanych przez aktorów, a następnie opracowanych przez Romana Pawłowskiego i Marcina Wierzchowskiego. Z wielogłosu monologów rodziła się opowieść o dzielnicy, która stawała się faktycznym bohaterem tego artystycznego przedsięwzięcia. Innym przykładem może być Dwanaście stacji[5] w reżyserii Mikołaja Grabowskiego na podstawie poematu Tomasza Różyckiego z Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Przedstawienie, którego bohaterami byli przywiezieni po wojnie na Ziemie Odzyskane Kresowiacy, ich rytuały,

(3)

obyczaje, zwyczaje, tęsknoty i niezrealizowane pragnienia powrotu do ulegającego mitologizacji domu, było jednym z bardziej oczekiwanych i chętniej oglądanych na opolskiej scenie[6]. Podobnym zainteresowaniem cieszyła się Piąta strona świata[7] w reżyserii Roberta Talarczyka na podstawie książki Kazimierza Kutza, zrealizowana w Teatrze Śląskim w Katowicach. Opowieść o specyfice Górnego Śląska i jego niełatwej przeszłości, uwikłaniu w historię i politykę jego rdzennych mieszkańców, często wbrew ich woli, spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno widzów, jak i lokalnych recenzentów. Ciepłe przyjęcie spektaklu zapewne nie było bez wpływu na wybór strategii artystycznej teatru, który pod kierunkiem nowego dyrektora z lokalności uczynił swój znak rozpoznawczy.

Wspomniane przeze mnie spektakle, jakkolwiek różne w charakterze, powstały mniej więcej w tym samym czasie, co nie zmienia faktu, że sztuki odwołujące się do swojskości od lat cieszą się zainteresowaniem widzów, zwłaszcza jeśli obraz wspólnoty w nich prezentowany ulega idealizacji. Genezy tego zjawiska można by upatrywać w mechanizmie, o którym pisze Jan Assman: "Wspominając swoją historię i przywołując figury pamięci grupy społeczne upewniają się co do swojej tożsamości"[8], bowiem "każda grupa, która chce się skonsolidować jako taka, stara się stworzyć i zabezpieczyć miejsca, które stanowiłyby nie tylko scenę jej interakcji, lecz również symbole tożsamości i punkty zaczepienia dla pamięci"[9]. Odzyskiwanie własnej historii i tożsamości Pierre Nora określa jako "proces wewnętrznej dekolonizacji"[10], który pojawia się nie tylko w przypadku nowych narodów, ale dotyka również "mniejszości etnicznych, rodzin, grup, które posiadały dotąd jedynie zasoby pamięci, nie dysponując żadnym bądź tylko niewielkim kapitałem historycznym"[11]. Sztuka staje się w tym procesie poręcznym narzędziem i towarzyszem.

Assmann w swoim artykule pisze o dwóch rodzajach pamięci. Pierwsza to pamięć biograficzna, indywidualna, którą nazywa również pamięcią komunikatywną, odpowiedzialną za przekaz do kolejnych pokoleń. Wskutek zmian demograficznych, społecznych i kulturowych ta bezpośrednia komunikacja siłą rzeczy zostaje zakłócona, a rolę pamięci biograficznej przejmuje pamięć kulturowa, oparta na zinstytucjonalizowanej mnemotechnice.

W roli instytucji pamięci świetnie odnajduje się również sztuka. Artyści czerpiąc z rezerwuaru historii indywidualnych, zwykle transformują je w odindywidualizowany mit, a historię faktyczną przekształcają w historię zapamiętaną, która - jak pisze niemiecki badacz - w odróżnieniu od indywidualnej sztuki pamięci, ma charakter zbiorowy, wspólnotowy[12].

Spektakle powstające w oparciu o fakty zaczerpnięte z historii, lokalne legendy, miejskie opowieści czy historie mieszkańców pozyskane metodą verbatim (w przypadku spektakluJeżyce Story zadaniem aktorów było znalezienie na mieście osób, których narracje

(4)

byłyby dla nich poruszające i których chcieliby reprezentować na scenie, udzielając im głosu) bywają jednorazowymi eksperymentami. Dość często jednak stają się elementem świadomej polityki repertuarowej teatru, który w ten sposób próbuje związać się z miejscem funkcjonowania, służąc jako depozytariusz zbiorowej pamięci i platforma dyskusji o przeszłości i teraźniejszości.

Przykładem teatru, który w ostatnim czasie z takiego myślenia uczynił klucz do sukcesu, jest Teatr Zagłębia w Sosnowcu od 2011 roku prowadzony przez Dorotę Ignatjew i Zbigniewa Leraczyka. Piszę o nim przede wszystkim dlatego, że nowi dyrektorzy, szukając pomysłu na instytucję, dostrzegli ogromny potencjał w lokalności, mimo iż dotyczyła przeciętnego, średniej wielkości miasta, które nie może poszczycić się ani imponującą historią, ani spektakularnymi wydarzeniami, czy też osobowościami, które byłyby jego wizytówką. Również tożsamość mieszkańców, zwykle przybyszów z różnych zakątków Polski, wydawała się mało wyrazista, trudna do uchwycenia, jej wspólnym mianownikiem była bowiem przygodność, przypadkowość i tymczasowość. Paradoksalnie jednak odwołanie się do takich "rozmytych" doświadczeń i próba zbudowania historii w oparciu o to, co wydaje się mało interesujące, pokazały, że w takim miejscu jest ogromne zapotrzebowanie na wspólnotową narrację.

Pierwszym spektaklem realizującym tę strategię było Między nami dobrze jest[13] na podstawie utworu Doroty Masłowskiej. Przedstawienie wyreżyserowane przez Piotra Ratajczaka znacznie odbiegało od wcześniejszych realizacji tej sztuki, w tym najbardziej znanej - Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa. Ratajczak zrezygnował z estetycznych gier, eksponujących językowe walory utworu. Usunął również w cień silnie obecny u Jarzyny wątek drugiej wojny światowej i pośrednio z nim związany rozpad międzypokoleniowych więzi. Tematem swojego przedstawienia uczynił za to kwestie ekonomiczne i społeczne:

rosnące rozwarstwienie ekonomiczne i kulturowe podziały. Głównymi bohaterkami były ograniczone mentalnie i materialnie mieszkanki blokowiska, które trudna sytuacja życiowa skazywała na trwanie w poczuciu beznadziei i życiowej stagnacji. Funkcjonując na zapleczu rzeczywistości - mieszkanie trzypokoleniowej rodziny było jednocześnie magazynem sklepu z pnącymi się do sufitu plastikowymi skrzynkami - radość życia czerpały z czytania starych kolorowych magazynów i oglądania telewizji. Wobec braku innych możliwości, programy z celebrytami i artykuły w kobiecych pismach stawały się dla nich podstawowym źródłem wiedzy o świecie i wyznacznikiem aspiracji. Skutecznie zastępowały również codzienną rozmowę i rodzące się dzięki niej głębsze międzyludzkie relacje. Jak można było przeczytać w rozmowie z reżyserem zamieszczonej w programie spektaklu, wybór sztuki Masłowskiej

(5)

nie był przypadkowy. Zdaniem twórcy publiczność z mniejszych ośrodków, która "nie żyje na co dzień w enklawach"[14], ma większą świadomość społecznych podziałów. Tym samym temat poruszony w spektaklu mógł się okazać skutecznym narzędziem nawiązania dialogu z lokalną publicznością.

Trudno powiedzieć, na ile wybór tej pozycji repertuarowej był skuteczny, zwłaszcza, że publiczność za poprzedniej dyrekcji zapraszana na komedie i tradycyjnie przyprawianą klasykę dopiero przyzwyczajała się do nowego oblicza teatru. Nie zrezygnowano jednak z tej drogi, a kolejne spektakle konsekwentnie realizowały obraną strategię. Z jednej strony pojawiały się sztuki proponujące krytyczny namysł nad współczesnością: Koń, kobieta i kanarek[15] w reżyserii Remigiusza Brzyka podejmował temat aborcji, dopominając się o prawo kobiety do samostanowienia, zaś Sala Królestwa[16] autorstwa i w reżyserii Tomasza Śpiewaka konfrontowała publiczność ze społecznością świadków Jehowy, narosłymi wokół niej kontrowersjami, wyobrażeniami i stereotypami, wreszcie z moralnym wymiarem podejmowanych przez jej członków decyzji, związanych na przykład z odmową przyjmowania krwi w imię Boga.

Drugą grupę stanowiły przedstawienia tworzące mitologię miejsca, odwołujące się do historycznych początków miasta, kluczowych wydarzeń i charakterystycznych postaci. Chłodne poranki[17], według scenariusza i w reżyserii Jacka Rykały, były powrotem do przeszłości miasta, materializującej się w skrawkach wspomnień i wyobrażeń Narratora o dawnych mieszkańcach kamienicy. Z kolei zrealizowany w tym samym roku Korzeniec[18] w reżyserii Brzyka na podstawie historyczno-obyczajowej powieści Zbigniewa Białasa (adaptację utworu przygotował Tomasz Śpiewak) sięgał do początków XX w.. Miasto nazywało się wówczas Sosnowice, a dzięki usytuowaniu na granicy trzech cesarstw, budowie kolei łączącej tereny zaborów i powstaniu dworców Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej oraz Drogi Żelaznej Iwanogrodzko-Dąbrowskiej było dynamicznie rozwijającym się ośrodkiem handlu zbożem i trzodą chlewną. Hodowla świń, jakkolwiek dochodowa, stała się wstydliwym, chociaż nieodłącznym elementem jego historii. Podobnie zresztą jak podziały społeczne i konflikty wynikające z mozaikowej struktury narodowości, religii i kultur.

W historii z początków ubiegłego stulecia zakorzeniony był również spektakl Czerwone Zagłębie[19] na podstawie dramatu Jarosława Jakubowskiego w reżyserii Aleksandry Popławskiej i Marka Kality. Autorzy przedstawienia prowadzili narrację od rewolucji 1905 r. - a więc opowieść o mieście i jego historii rozpoczynali nieco później niż twórcy Korzeńca - od zorganizowanego przez PPS robotniczego Strajku Powszechnego, w robotniczo-lewicowych sympatiach doszukując się tożsamości miasta. Nieprzypadkowo tytuł

(6)

spektaklu odwoływał się do stereotypu z czasów PRL-u, który mieszkańcom Zagłębia Dąbrowskiego, w odróżnieniu od sąsiadujących przez rzekę Brynicę i Czarną Przemszę Ślązaków, przypisywał szczególne lewicowe sympatie. Kończyli zaś na czasach współczesnych, po drodze zatrzymując się na dłużej na epoce Edwarda Gierka, która ze względu na dynamiczny rozwój miasta należy do najjaśniejszych kart jego historii. Wybór na I sekretarza KC PZPR polityka pochodzącego z Sosnowca (a ściślej z Porąbki, wioski wcielonej w obręb miasta w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku) z całą pewnością przyczynił się do ożywienia miasta, które wypełniło się nowymi mieszkańcami, pochodzącymi z różnych stron Polski. W narracji o Sosnowcu pojawiały się tak istotne dla niego wydarzenia, jak otwarcie Huty Katowice czy budowa charakterystycznej estakady w kształcie ślimaka. Wreszcie na scenie pojawił się sam I sekretarz - który obok Jana Kiepury i mieszkającej tu przez kilka miesięcy Poli Negri jest najbardziej znaną postacią związaną z miastem - z czerwonego Fiata 126p przyjmujący od obywateli dowody miłości i wdzięczności. Wszystkie te elementy można uznać za Norą za tzw. "miejsca pamięci", punkty, o które zaczepia się zbiorowa pamięć.

Twórcy spektaklu mieli jednak świadomość, że nie sposób zbudować kompletną opowieści o miejscu, nawet jeśli dysponuje się powszechnie znanymi faktami, miejscami i wydarzeniami, jak chociażby strajk robotniczy z początku XX wieku, nominacja Gierka na pierwszego sekretarza czy budowa trasy szybkiego ruchu, tzw. gierkówki między Katowicami a Warszawą. W tkance narracji pojawiły się więc miejskie legendy, jak ta o odkrytym przez samotną wdowę labiryncie podziemnych korytarzy, łączącym wszystkie cmentarze w mieście czy historie apokryficzne o spotkaniu w pociągu na stacji Sosnowiec Józefa Piłsudskiego z Józefem Stalinem. Dopełniały je zwierzenia zwykłych ludzi i tzw. okruchy życia.

Jeśli przeszłość skutecznie wymyka się racjonalnym narracjom, a tego, co było nie można wyrazić wyłącznie za pomocą dat i faktów, odpowiedzią na niedoskonałość historii, na zawsze niekompletną wersję tego, co minęło, jest afektywna moc pamięci, która na demokratycznych zasadach miesza prawdę ze zmyśleniem, fakty z marzeniami, stereotypy z indywidualnymi przekonaniami i przeżyciami. W spektaklu Popławskiej i Kality postaci historyczne spotykały się więc ze współczesnymi, a głos otrzymywał zarówno I sekretarz, jak i uprawiająca nordic walking nikomu nieznana wdowa z peryferiów miasta. W oparciu o tę zasadę bohaterami stawały się postacie wyrugowane z powszechnej świadomości, jak elektryk Stanisław Jaros, skazany na śmierć i zapomnienie niedoszły zamachowiec, który zdradzał kulisy ataku na I sekretarza w czasie wizytacji osiedla Zagórze (w rzeczywistości był to również zamach na Chruszczowa i Gomułkę).

(7)

Skoro historia obecna w podręcznikach jest zawsze niekompletną wersją tego, co było, a przeszłość skutecznie wymyka się szkiełku i oku racjonalistów, reżyserzy Czerwonego Zagłębia nadali przedstawieniu formę sennego marzenia. W sekwencjach następujących po sobie scen pojawiały się powracające niczym refren wątki, jak chociażby ten związany z zakładowym lekarzem doktorem Widerą, który istniał naprawdę i stał się pierwowzorem postaci Judyma z Ludzi bezdomnych Stefana Żeromskiego. Mimo, że zmarł w 1901 roku, w krytycznych momentach historii powracał na scenę jako ukrzyżowany Chrystus, którego przywoływały matki, cierpiące po utracie syna zabitego podczas strajku albo w czasie rewolucji.

Wydaje się, że twórcy przedstawienia nie mieli złudzeń, iż stworzenie spójnej, kompletnej narracji o mieście jest tak samo trudne, jak jednoznaczne wskazanie jego początków. W przypadku Sosnowca nie wiadomo, czy miałby o tym decydować dokument potwierdzający uzyskanie praw miejskich w 1902 roku, czy może rewolucyjny gest 1905 roku, który mógł wyrwać miasto spod jurysdykcji cara i zmienić bieg jego historii. Jednak równie dobrze takim momentem mogło być otwarcie w 1897 roku zawodowego teatru, potocznie zwanego wówczas Teatrem Zimowym, świadczące o miejskich aspiracjach mieszkańców. Tę świadomość ujawniali nie tylko autorzy, ale również towarzyszący widzom bohaterowie, zwani w spektaklu Poszukiwaczami. Tropiciele sensu i porządku w otaczającym świecie, pełnili rolę kronikarzy, próbujących wprowadzić ład w oderwane od siebie fakty, wspomnienia i fantazje. Przez cały spektakl bez powodzenia spierali się zresztą, czy kamieniem węgielnym Sosnowca był "czyn", rewolucyjna "salwa", a może po prostu kopalnia, która dała zatrudnienie przybyłym do Zagłębia robotnikom.

Stjin Reijnders, holenderski kulturoznawca pisze o "lieux d'imagination"[20] (miejsce wyobraźni), kategorii badawczej pozwalającej lepiej opisać fenomen przekraczania granic między światem "realnym" a "wyobrażonym". W te rozpoznania idealnie wpisują się oba sosnowieckie spektakle. Zarówno fabuła Korzeńca jak i Czerwonego Zagłębia stale oscyluje pomiędzy udokumentowaną wersją historii a zmyśleniem. Z jednej strony przytacza się fakty i zdarzenia historyczne, podaje nazwy ulic i obiektów rzeczywiście istniejących, odwołując się do planu realnego i znajomości topografii miasta. Z drugiej - w tak zmontowaną konstrukcję wprowadza się historie zmyślone, półprawdy i mity.

W wyświetlanym w Korzeńcu krótkim filmie aktorka grająca bohaterkę o imieniu Emma przechadza się po autentycznym cmentarzu i dociera na grób rzeczywistej Emmy Niukanen. Dochodzi więc do naruszenia "efektu obramowania" - jak o interferencji sceny i widowni, fikcji i rzeczywistości pisze Josette Féral[21]. Badaczka używa tego określenia w

(8)

kontekście działań teatralnych o charakterze site-specific, a więc przedstawień realizowanych w przestrzeniach z założenia nieteatralnych, które tę nową przestrzeń traktują jak podmiot działań, bohatera czy też aktora widowiska. Wydaje mi się jednak, że naruszenie, o którym pisze, następuje również w przypadku, gdy tematem spektaklu (realizowanego tradycyjnie w teatrze) jest miasto, z odniesieniami do jego autentycznej topografii i historii. Dochodzi wówczas do "wzajemnego nawiedzania", jak pisze Cathy Turner[22], spotkania indywidualnej pamięci widzów, pobudzonej przez przywołane "miejsca pamięci" z historią wykreowaną na scenie. Opowieść o miejscu rodzi się z interakcji pomiędzy fikcyjnymi, imaginacyjnymi a geospołecznymi przestrzeniami.

Nie bez znaczenia dla takiej tożsamościowej narracji jest połączenie przeszłości i współczesnych doświadczeń. Toteż w Korzeńcu zachodzą na siebie przynajmniej dwie perspektywy. Na zawartą w książce opowieść retro, która przypomina ożywianie starych fotografii - w tyle sceny co jakiś czas pojawiają się powiększone do dużego formatu i utrzymane w kolorach sepii autentyczne zdjęcia Teatru Zimowego i targu - reżyser nakłada przebitki ze współczesności. Japończycy przyjeżdżający do Sosnowca przypominają współczesnych stereotypowych turystów z dalekowschodniej Azji, a śmierć tytułowego kafelkarza - pokazana w spektaklu jako odgrodzone policyjną taśmą zbiegowisko przy nasypie kolejowym - tuż po premierze budziła skojarzenia z medialnymi obrazami głośnej wówczas sprawy porwania i śmierci Magdy z Sosnowca.

W obu przedstawieniach następuje wytwarzanie przestrzeni (w oparciu o znaną topografię miasta) i nadawanie jej znaczenia. Tożsamość i charakter miejsca zostają określone nie przez jego wielkość, lecz przez treść, nabierają kształtów w kreowanym micie, który jak pisze Roland Barthes "nie jest ani kłamstwem, ani wyznaniem: jest naginaniem"[23]. Nad obiema opowieściami unosi się duch melancholii i nostalgii za przeszłością, bo wiadomo - jak zauważa jeden z bohaterów Czerwonego Zagłębia - nic już nie będzie takie jak dawniej.

Świadomość upływającego czasu wyzwala zresztą w bohaterach potrzebę podsumowań. W spektaklu zostanie rozliczony nie tylko Gierek. Krytycznemu oglądowi zostanie poddany również Sosnowiec, prowincjonalne miasto z aspiracjami, którego tożsamość ukształtują cztery kryzysowe doświadczenia: po pierwszej wojnie światowej przestanie być miastem granicznym, po drugiej - straci znaczenie na korzyść Katowic, odejście Gierka pozbawi go silnego człowieka w Warszawie, a koniec komuny spowoduje upadek górnictwa i włókiennictwa. A jednak, mimo tych kryzysów, ma własną, chociaż nie zawsze chlubną, historię oraz miejsca, o które zaczepia się nić pamięci.

(9)

Teatr Zagłębia tworząc narracje odwołujące się do przeszłości miejsca, w pewnym sensie uczestniczy w budowaniu kulturowej tożsamości jego mieszkańców, i - sądząc po zainteresowaniu kolejnymi premierami - wydaje się, że robi to skutecznie[24]. Tym bardziej, że twórcy starają się wplatać w nostalgiczne obrazy, chętniej przyjmowane przez widzów, krytyczne refleksje na temat współczesności. Te działania wpisują się zresztą w dość popularne praktyki, które brytyjski historyk, Eric Hobsbawm określa mianem "tradycji wynalezionej" bądź "wymyślonej"[25]. Wojciech Burszta, reinterpretując tę koncepcję, pisze, iż stanowi ona: "zbiór praktyk kulturowych, które wyrażają pamięć o wartościach, normach, wydarzeniach czy postaciach z przeszłości na zasadzie ich powtarzania i przypominania dzisiaj żyjącym jednostkom, aby wywołać w nich uczucie, że są w jakiś sposób powiązane z historią i tradycją"[26].

[1] T. Sławek: Gdzie?. W: T. Sławek, A. Kunce, Z. Kadłubek: Oikologia. Nauka o domu. Katowice 2013, s. 15.

[2] Tamże.

[3] Zob. E. Rybicka: O możliwościach performatyki miasta. "Didaskalia. Gazeta teatralna" 2012, nr 109/110.

[4] R. Pawłowski, M. Wierzchowski: Jeżyce Story (Lokatorzy, Gracze, Miasto kobiet, Buntownicy). Reż. M.

Wierzchowski. Scenogr. i kostiumy M. Kotlińska. Muz. M. Litwa Liwiniec. Teatr Nowy w Poznaniu, Prem. 8 lutego - 29 czerwca 2013.

[5] T. Różycki: Dwanaście stacji. Adapt. i reż. M. Granowski. Realiz. filmowa M. Grabowski. Scen. J. Ukleja.

Muz. R. Wocial. Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Prem.: 22 czerwca 2012.

[6] Pisał o tym m.in. M. Rossa: Sauternes@Bingen. "Tektura Opolska - opolski serwis artystyczny", z dn.

28.06.2012. http://tekturaopolska.pl/flash-info/2903-sauternes-bingen-czyli-o-podrozy-z-zepsucia-do- raju.html [data dostępu 15.09.2015].

[7] K. Kutz: Piąta strona świata. Adapt. i reż. R. Talarczyk. Scen. E. Satalecka. Muz. P. Sokół. Ruch scen. K.

Kostrzewa. Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego. Prem. 16 lutego 2013.

[8] J. Assmann: Kultura pamięci. Przeł. A. Kryczyńska-Pham. W: Pamięć zbiorowa i kulturowa. Współczesna perspektywa niemiecka. Red. M. Saryusz-Wolska. Kraków 2009, s. 85.

[9] Tamże.

[10] P. Nora: Między pamięcią a historią. Przeł. M. Borowski, M. Sugiera. "Didaskalia" 2011, nr 105, s. 20.

[11] Tamże.

[12] J. Assman: Kultura pamięci., s. 59-65.

[13] D. Masłowska: Między nami dobrze jest. Reż. P. Ratajczak. Teatr Zagłębia w Sosnowcu. Prem. 14 października 2011.

[14] Doświadczenie bloku. Z P. Ratajczakiem rozmawiała M. Zielińska. Program do spektakluMiędzy nami dobrze jest. Sosnowiec 2011.

[15] T. Śpiewak: Koń, kobieta i kanarek. Reż. R. Brzyk. Teatr Zagłębia w Sosnowcu. Prem. 5 maja 2014.

[16] T. Śpiewak: Sala Królestwa. Reż. T. Śpiewak. Scen. i kost. A. Met. Teatr Zagłębia w Sosnowcu. Prem. 27 czerwca 2015.

[17] J. Rykała: Chłodne poranki. Reż. J . Rykała. Teatr Zagłębia w Sosnowcu. Prem. 3 marca 2012.

[18] Z. Białas: Korzeniec. Reż. R. Brzyk. Adapt. T. Śpiewak. Teatr Zagłębia w Sosnowcu. Prem. 26 maja 2012.

[19] J. Jakubowski: Czerwone Zagłębie. Reż. A. Popławska, M. Kalita. Teatr Zagłębia w Sosnowcu. Prem. 12 września 2014.

[20] Zob. S. Reijnords: Miejsca wyobraźni: etnografia wycieczek śladami telewizyjnych detektywów. Przeł. J.

Radziszewski. "Tematy z Szewskiej" 2011, nr 1(5).

[21] J. Féral: Miejsce teatralne jako przestrzeń fascynacji: Wieża Anne - Marie Provencher. Przeł. A. Loba.

W: Teatr w miejscach nieteatralnych. Red. J. Tyszka. Poznań 1998, s. 189 - 200.

[22] C. Turner: Palimpsest czy przestrzeń potencjalna? W poszukiwaniu słownictwa dla widowiska w miejscu znalezionym. Przeł. M. Gołaczyńska. W: Miasto w sztuce - sztuka miasta. Red. E. Rewers, A. Skórzyńska.

Kraków 2010, s. 247.

[23] R. Barthers: Mitologie. Przeł. A. Dziadek. Wstęp K. Kłosiński. Warszawa 2000, s. 261.

[24] Korzeniec, jeden z najbardziej docenionych sosnowieckich spektakli, obejrzało do tej pory ponad 11 tys.

widzów, co jest dużym sukcesem teatru, biorąc pod uwagę specyfikę miejsca jego funkcjonowania i charakter

(10)

publiczności.

[25] E. Hobsbawm: Wprowadzenie. Wynajdywanie tradycji. W: Tradycja wynaleziona. Red. E. Hobsbawm, T.

Ranger. Przeł. M. Godyń, F. Godyń. Kraków 2008, s. 10.

[26] W.J. Burszta: Różnorodność i tożsamość. Antropologia jako kulturowa refleksyjność. Poznań 2004, s. 112- 113.

Cytaty

Powiązane dokumenty

oryginalnych i rozpoznawalnych autorów literatury fantasy na świecie, jego popularność kryje się nie tylko w pełnej humoru akcji, nawiązaniach do innych powieści fantasy

Dizajn zazębia się z życiem człowieka, przenika je, współtworzy, być może dlatego w mieście realizuje się on raczej jako miejsce praktyk dizajnerskich, w którym się

Przechodzień - mieszkaniec przestrzeni ekranów staje także w tym rozumieniu konsumentem obrazów, które mnożą się, intensyfikują w sposobie przekazu, tworzą swoisty

O ile w podejściu do natury dziedziczymy raczej podejście romantyczne, a zatem cenimy naturalny nieład jako nieantropocentryczny, to klasyczne wartościowanie ładu

Identyfikowanie miasta z dziełem sztuki posiada swoją tradycję, nie jest mechanicznym przeniesieniem definicji dzieła sztuk plastycznych na artefakt-miasto, ale

Tego typu doświadczenie wewnętrzne oczywiście jest obecne w myśli nowoczesnej (nie tylko w sztuce XX wieku, również wiele przykładów tego można znaleźć w opisach

Zdarzały się także powroty do utopijnych koncepcji organizacji przestrzeni miejskiej.. Taką XX-wieczną realizacją wizji miasta idealnego jest Brasilia, będąca od

Ten ogień jest w potencji filozofii przyjaźni, gdyż jest w potencji miejsca, które nam się trafiło.. Jednak człowiek umiejscowiony, zaprzyjaźniony z ludźmi