• Nie Znaleziono Wyników

Dwie książki zbiorowe o Mickiewiczu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dwie książki zbiorowe o Mickiewiczu"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Konrad Górski

Dwie książki zbiorowe o Mickiewiczu

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 50/3-4, 679-699

(2)

R E C E N Z J E

679

ADAM MICKIEWICZ. 1855— 1955. Międzynarodowa Sesja Naukow a Pol­ skiej Akadem ii N auk, 17—20 k w ietn ia 1956. (Redaktorzy naukowi: K a z i ­ m i e r z W y k a , J a d w i g a R u ż y ł o P a w ł o w s k a ) . W rocław—War­ szawa 1958. Zakład Narodowy im. Ossolińskich — W ydawnictw o Polskiej Akadem ii Nauk, s. 703, 1 nlb. + 20 kart ilustracji. Z p r a c K o m i s j i N a u k o w e j O b c h o d u R o k u M i c k i e w i c z a . Polska A kadem ia Nauk.

ADAM MICKIEWICZ IN WORLD LITERATURE. A Sym posium Edited by W a c ł a w L e d n i c k i . B erk eley and Los A ngeles 1956. U niversity of California Press, s. XVI, 2 nlb., 626 + 13 kart ilustracji.

Te dwa im ponujące dzieła, jedno w ydane w Polsce, drugie w Stanach Zjednoczonych, poświęcone są tem u sam em u tem atow i, a m ianow icie oddzia­ ływ aniu i roli M ickiew icza poza granicami jego kraju, recepcji jego dzieł wśród innych narodów i w p ływ ow i osobowości poety na ludzi poza Polską. Mimo tożsamości przedm iotu oba dzieła różnią się dość znacznie m iędzy sobą. Po pierwsze — książka polska przynosi w I rozdziale rzeczy nie zw ią­ zane z oddziaływ aniem M ickiew icza na św iat obcy; po drugie — zakres tem atyki obu dzieł nie jest identyczny. Są kraje obce, jako teren recepcji M ickiewicza, o których m ówią oba dzieła, są i takie, które uwzględnia jedna z tych książek, a pom ija m ilczeniem druga. W ten sposób uzupełniają się one nawzajem zarówno w ted y, gdy m ówią o tych samych krajach, jak i wtedy, gdy traktują o różnych. Obydwie książki poruszają tedy recepcję Mickiewicza na terenie Francji, Włoch, N iem iec, Węgier i Skandynawii oraz Słow iańszczyzny, a w ięc Rosji, U krainy, Czechosłowacji i Jugosławii; w pływ na Białoruś i B ułgarię om awia w yłącznie książka polska, natom iast am erykańska uw zględnia jeszcze A nglię, A m erykę, Belgię, Szw ajcarię, H o­ landię, Finlandię, Rum unię, Chiny i w reszcie literaturę w języku hebraj­ skim. Są w reszcie autorowie, którzy pom ieścili sw e prace w obu dziełach jak Jean Fabre, G iovanni Maver i Djordje Zivanovic. Przeważna w iększość autorów obu książek są to cudzoziem cy, ale nie brak i licznych nazwisk polskich. W książce polskiej piszą: Julian Krzyżanowski, Zenon K lem en ­ siew icz, Kazim ierz Wyka, Zofia Stefanow ska, Stefan K ieniew icz, Henryk Batowski, Tadeusz Stanisław Grabowski i Halina N atuniew icz (bibliogra­ fia); nazw iska dyskutantów i m ówców oficjalnych pomijam. W am erykań­ skiej książce zastęp Polaków otw iera Jan Lechoń, a po nim idą: W acław Lednicki, Leopold T. W ellisz, Edmund Zaw acki, Zbigniew F olejew ski, M i­ chał K. Paw likow ski i w reszcie Wiktor W eintraub. Obie książki różnią się na koniec i tym , że jeśli polska przynosi w yłącznie rozprawy naukowe, to amerykańska zawiera także próby przekładów M ickiewicza na języki an­ gielski i niem iecki oraz im presje osobiste niektórych autorów.

Szczegółowe om ów ienie m ateriału naukow ego obu książek zaczniefmy od polskiej. Jej rozdział I w ypełn iają prace Krzyżanowskiego, K lem ensiew icza i Wyki.

Rozprawa K rzyżanow skiego m iała na celu zobrazowanie w kładu, jaki przyniosły lata powojenne do naukowego poznania M ickiewicza w jego w łasnym kraju. Autor om ówił w ięc naprzód oba w ydania zbiorowe, Naro­

(3)

dowe i Jubileuszowe, oraz podał statystyk ę w ydań poszczególnych u tw o ­ rów, rzeczyw iście imponującą jako ilustracja poczytności M ickiewicza w Polsce Ludowej. N astępnie autor scharakteryzow ał zw ięźle najw ażniejsze prace naukowe o poecie, z m onografią K leinera na czele, aby dojść do w niosku, że studia now e dają w yn ik i zbieżne z otrzym yw anym i daw niej, tylko że poprawniej naukowo uzasadnione. Upom niał się natom iast o nie napisane dotąd prace, które by uzasadniły słynną form ułę K rasińskiego: „My z niego w szyscy“. Nie pom inął w reszcie faktu, że biografia M ick iew i­ cza w ciąż staje się tem atem literackim nowej dram aturgii polskiej (Kry­ styna Grzybowska, Aleksander M aliszewski, Roman B randstaetter)1. W dru­ gim rozdziale swej pracy K rzyżanowski om awia prace organizacyjne zw ią­ zane z poznawaniem M ickiewicza i tu pośw ięca w iele uwagi Muzeum M ickiew icza w W arszawie, kreśląc zw ięzły, ale treściw y program nauko­ w ych zadań tej placówki. B yłoby nader pożądane, żeby dyrekcja Muzeum w zięła pod uw agę n iew ątpliw ie słuszne sugestie autora.

R eferat K lem ensiew icza, pt. Jęz yk o zn a w stw o polskie wobec n aukowych

zadań Roku M ickiewiczowskiego, om awia dorobek odkrywczy i m etodolo­

giczny rozpraw językoznawczych zgłoszonych na Sesję Historyków L itera­ tury i Języka w dniach 5—8 grudnia 1955. D ow iadujem y się, że tych prac było 10, ale autor poddał w sw ym referacie analizie tylko dziewięć. Omó­ w ione w ięc zostały rozprawy Marii D łuskiej, Stefana Hrabca, K lem en sie­ w icza, Marii R enaty M ayenowej, Franciszka Pepłow skiego, Teresy Sku- balanki, Haliny Turskiej, Stanisław a Urbańczyka oraz zbiorowy referat H aliny Cieślakowej, Henryka Misza i Skubalanki. Muszę również stw ier­ dzić, że w nioski dotyczące ustalen ia poprawnego tekstu M ickiewicza, do jakich prowadzi analiza autografów i języka poety, nie są nowością m eto­ dologiczną jednego z referatów om awianych przez K lem ensiew icza, zostały bowiem w ypow iedziane i uzasadnione już wcześniej w mojej rozprawie

Zagadnienie em endacji te k s tó w M ic k ie w ic z a 2.

Rozprawa Wyki Poezja i p r a w d a w „Panu Tadeuszu“ przynosi nowe spojrzenie na jedną z cech artyzmu tego poematu. Chodzi o to, że płynna granica m iędzy iluzją i deziluzją nie jest tylko w łaściw ością psychiki Hra­ biego, lecz pewną tendencją całego dzieła. W tekście Pana Tadeusza w y ­ stępuje — jak to form ułuje W yka — znam ienny rytm przem iany poetycz- ności w prawdę, ilu zji w dosłow ny w ygląd rzeczy. Przem iana ta odbywa się w obu kierunkach i W yka pokazuje, kiedy i dlaczego twórca oddaje w yższość poezji, torując drogę do zw ycięstw a baśni nad epickim odtw orze­ niem. Spostrzeżenie sw oje autor rzuca na szersze tło problem atyki e ste ­ tycznej, wyrażonej czy to w znanej form ule Goethego Dichtung und W ah r­

heit, czy też w ożyw ionych dyskusjach na początku X IX stulecia na tem at,

co jest w yższe w dziedzinie wartości: piękno sztuki czy piękno natury. Poe­ m at M ickiew icza nie rozstrzyga i nie głosuje jednoznacznie na korzyść tego 1 Tu sprostowałbym drobną nieścisłość chronologiczną. Najw cześniejszą sztuką o M ickiewiczu byli Promieniści G r z y b o w s k i e j , w ystaw ien i w Toruniu już w 1946 r. (przedstawienie w Zakopanem w 1955 r. nie było prapremierą).

(4)

R E C E N Z J E

681

lub ow ego piękna, nakazując im w przedziwny sposób w spółistnieć i w spół­ żyć. A że dostrzeżona przez W ykę tendencja artystyczna poem atu b yła prze­ prowadzana z pełną świadom ością autorską, to w yn ik a nie tylko ze struk­ tury ostatecznego tekstu, ale również z analizy różnic m iędzy kolejnym i redakcjam i autografów i druku.

Rozprawa W yki, pełn a spostrzeżeń trafnych i subtelnych, stanow i d al­ szy cenny etap w badaniach autora nad Panem Tadeuszem i w ejdzie za­ p ew ne w przyszłości jako osobny rozdział w skład jakiejś m onografii 0 artyzm ie naszego poematu.

Rozdział II wprowadza nas w sferę stosunków M ickiewicza ze społe­ czeństwem i literaturą rosyjską. Tak się jednak złożyło w obu książkach, polskiej i am erykańskiej, że się te rzeczy rozważa przede w szystkim w aspekcie stosunków m iędzy Puszkinem i M ickiewiczem. Na samej sesji kwietniow ej sprawa była potraktowana szerzej dzięki referatow i M ichaiła P. A lek siejew a o w yczerpującej bibliografii rosyjskiej, dotyczącej M ickie­ w icza w Rosji. W dziele polskim referatu A lek siejew a nie ma, poniew aż sama bibliografia ukazała się już drukiem, um ieszczone zostały natom iast referaty Dim itri ja Błagoja i Ettore Lo G atto na tem at stosunków osobistych M ickiew icza i Puszkina oraz zw iązków m iędzy ich twórczością. G łówną osią obu referatów jest w ielokrotnie dyskutow ana interpretacja Pomnika

Piotra Wielkiego i sprawa uw arunkow ania ideologii Jeźdźca miedzianego

przez polem iczny stosunek do Ustępu III cz. Dziadów. Ale nie bacząc na podjęcie problem u w ielek roć roztrząsanego referat Błagoja pełen jest spo­ strzeżeń nowych i bardzo cennych. Jak najbardziej słuszne i zgodne z ar­ tystyczną metodą twórczości M ickiew icza jest tw ierdzenie, że monolog ruskiego wieszcza w Pomniku nie jest w ykładem poglądów historycznych 1 zapatryw ań politycznych jakiejś jednej określonej osoby, lecz u ogólnie­ niem w ielu poszczególnych sądów i w ypow iedzi, które M ickiew icz słyszał od czołowych przedstaw icieli społeczeństw a rosyjskiego, w tej liczbie n ie­ w ątp liw ie również od Puszkina, a nie w yłączone, że i od R ylejew a. D ow o­ dem bliskiego pokrew ieństw a słów „ruskiego w ieszcza“ z poglądam i, jakie żyw ił Puszkin na rolę i osobę Piotra W ielkiego, są zacytowane przez B ła ­ goja pryw atne notatki poety z 1835 r. (w okresie pracy nad Historią Piotra), jak również liczne w arian ty autografu Jeźdźca miedzianego. W iele szczegó­ łów redakcji pierw otnej nie m ogło w ejść ze w zględów cenzuralnych do druku (nie m ówiąc już o tym, że Jeździec m ie d zia n y został w yd an y dopiero po śm ierci autora, i to z poprawkam i, których zażądał car), ale dla zrozu­ m ienia, ile w spólnego m ogły m ieć słowa „ruskiego w ieszcza“ ze sposobem m yślen ia Puszkina, m ateriał przytoczony przez Błagoja m a pierwszorzędne znaczenie. W ostatecznym w niosku autor podkreśla, że M ickiew icz rozw i­ nął z w yjątk ow ą m ocą oburzenia to, co u Puszkina dźw ięczy o w ie le bar­ dziej głucho, a m ianow icie protest przeciwko najbardziej w tym okresie reakcyjnej sile, jaką było rosyjskie sam ow ładztw o, protest, który czyni z U stępu III cz. D ziadów najw ybitniejsze i najm ocniejsze zjawisko ówczesnej poezji rew olucyjnej.

S treściłem tu zawartość pracy Błagoja w aspekcie interpretacji dzieła Mickiewicza, ale trzeba zaznaczyć, że praca ta zawiera bardzo ciekaw e

(5)

spostrzeżenia odnoszące się do Puszkina, jak również interesującą paralelę rozw oju pisarskiego obu poetów.

R eferat w łoskiego slaw isty, Ettore Lo Gatto, zawiera dalsze przyczynki do zagadnienia: Puszkin — M ickiewicz, przy czym Lo Gatto streszcza tu now e, bogate w yn ik i badań Lednickiego w ostatnich latach na ten sam te ­ mat. Główną tezą pracy Lo Gatto jest pogląd w ypow iedziany jeszcze w 1924 г., a m ianowicie, że M ickiew icz m ógł napisać nie tylko Ustąp, lecz także jego dedykację Do przyja ciół Moskali, nie znając utworów Puszkina z 1831 r. oraz że jego ocena ma przede w szystkim charakter psychologiczno- -uczuciow y, jakakolw iek byłaby w artość danych, na których się ona opierała.

Na m arginesie pracy Lo Gatto należałoby jednak zaznaczyć, że przeko­ nanie jego, jakoby hipoteza Krechowieckiego o napisaniu Ustępu jeszcze w R osji nie została dotychczas obalona w sposób decydujący, nie da się utrzymać. Jest pewien szczegół w obu autografach (tzw. paryskim, ogło­ szonym przez Krechowieckiego, i kórnickim), który świadczy niezbicie, że

Ustęp został napisany, gdy dram atyczna część Dziadów była już zredagowa­

na definityw nie. Pomysł zmiany im ienia bohatera z Gustawa na Konrada zrodził się w ciągu pisania części dram atycznej, jak o tym świadczy auto­ graf kórnicki. Otóż w. 158— 159 utworu Petersburg, które w redakcji druko­ w anej brzmią:

Dumali — poszli — został z jedenastu Pielgrzym sam jeden, zaśmiał się złośliw ie,

— mają w obu autografach zam iast „Pielgrzym “ słowo „Konrad“. Dopiero w drugim autografie (tj. kórnickim) M ickiew icz skreślił własnoręcznie „Konrad“ i napisał nad tym „Pielgrzym “. To chyba decyduje o dacie p ow stania Ustępu.

W dyskusji nad obu referatam i H enryk Batow ski wyprow adził w niosek, k tóry stanie się już chyba w spólnym przekonaniem w szystkich in terpretu­ jących Pomnik Piotra Wielkiego, że w „wieszczu ruskiego narodu“ upatry­ w ać należy nie tylko osobę Puszkina, ale i sym bol całej rewolucyjnej poezji rosyjsk iej, co by uprawniało do przypuszczenia, że ta symboliczna postać zaw iera w sobie także w spom nienie osoby R ylejew a.

Rozdział III, odnoszący się do związków M ickiewicza z Francją, w y p e ł­ niają (poza przemówieniami) dwa referaty: Jean Fabre’a Francja w m y ­

ślach i uczuciach Mickiewicza oraz Zofii Stefanow skiej Mickiewicz a L a­ mennais w latach 1830— 1834.

A utor pierwszej pracy zdaje sobie sprawę z tego, że sform ułowany w jej tytu le tem at mógłby w ypełnić kilka tomów, a ponieważ należałoby w tym zakresie poddać rewizji w iele tradycyjnych sądów, ogranicza się raczej tylko do pewnych sugestii, do w skazania paru szlaków dla przyszłych badań. Brak tu m iejsca na podanie, choćby w zw ięzłym streszczeniu owych su­ gestii. Jedno jest niew ątpliw e, a m ianow icie, że autor znakomicie dostrzegł, co M ickiewicza w ówczesnej Francji pociągało, a co odpychało. Praca Fabre’a jest pełna spostrzeżeń nowych i subtelnych, a całkiem rewelacyjnie się przedstaw ia, jeśli chodzi o sform ułowanie roli, jaką odegrał M ickiewicz w utrzym aniu aktualności Saint-M artina. Fabre twierdzi, że Saint-M artin oddziałał bezpośrednio czy pośrednio na w tórny romantyzm francuski

(6)

R E C E N Z JE

683

(Victor Hugo w okresie wygnania, Baudelaire, Rimbaud, Lautréam ont i późniejsi szermierze sym bolizm u i surrealizm u), co sprawia, że M ickiew icz w sw ym stosunku do Saint-M artina okazuje się w pewnej m ierze ich pre­ k u rsorem 3. W yjątkowo p ięk ne i głębokie jest zakończenie pracy Fabre’a, ukazujące żywą obecność M ickiewicza w św iecie i moralną in icjatyw ę, jaką może on dawać nie tylk o w łasnem u narodowi, ale i innym.

Zofia Stefanow ska zaczyna swą pracę od sądu o wartości, dotyczącego

Ksiąg, których nie zalicza do najw ybitniejszych dzieł poety. Gotów byłbym

się o to posprzeczać, ale nie czas i nie m iejsce po temu. Sprawę zw iązków między M ickiewiczem i Lam ennais’m autorka uważa za dogodny teren do obserwow ania podobieństw i różnic m iędzy m esjanizm em M ickiew icza i fran­ cuską ideologią „religijno-rew olucyjną“, przy czym chciałaby do tego za­ gadnienia, nieraz już roztrząsanego, w nieść p ew ne korektury interpretacyjne. Pierwsza z tych korektur ograniczałaby rolę Lam ennais’go w ew olucji po­ glądów M ickiewicza w latach 1830—1832. A utorka jest zdania, że M ickie­ w icz idąc torem m yślow ym równoległym do m yśli Lam ennais’go albo ko­ rzysta ze w spólnego dobra epoki (problem pychy i pokory), albo stosuje w zupełnie innej dziedzinie koncepcje reprezentow ane przez francuskiego m yśliciela („rozum zbiorowy“ nie jest dla M ickiewicza kategorią teorio- poznawczą, tylko pojęciem historiozoficznym ). Stąd w niosek, że o pow aż­ niejszych i niew ątpliw ych śladach w pływ u Lam ennais’go na M ickiewicza trudno mówić, bo zasadnicze zbieżności m iędzy stanowiskam i obu pisarzy sprowadzają się do id ei w spólnych ówczesnym krytykom racjonalizm u. M e­ todologicznie ten w niosek ma wszakże jedną w adę. To, że podobne m yśli ro­ dzą się w określonej epoce niezależnie w um ysłach różnych ludzi, jest fak ­ tem niew ątpliw ym , ale rów nie n iew ątpliw e jest i to, że ten, kto takie m yśli w cześniej od innych sform ułuje i ogłosiwszy publicznie przyspiesza ew olucję sw oich czytelników , m usi być uznany za źródło ich natchnienia. A cóż dopie­ ro, jeśli któryś z tych czytelników , jak w danym w ypadku M ickiewicz, sam stwierdza, że to w łaśnie ten, nie inny m y śliciel pomógł mu do zdobycia pewnych koncepcji! Toteż pierwsza korektur a Stefanow skiej w tej form ie nie da się utrzym ać, sprzeczna jest bow iem z w łasnym w yznaniem poety. Słuszne w niej może być tylko to, że bez nagromadzającego się w M ickie­ wiczu materiału w łasnych spostrzeżeń i doświadczeń lektura Lam ennais’go nie dałaby w yniku. W tym sensie „wspólne dobro epoki“ utorowało drogę do oddziaływ ania sform ułowań francuskiego pisarza. Natom iast dalsze w y w o ­ dy Stefanowskiej, dotyczące stosunku m iędzy Księgami i Paroles d ’un

croyant, oceny tego ostatniego dzieła przez M ickiewicza, wreszcie interpre­

tacji słów Zaleskiego w liście do Kajsiewicza, streszczających sąd M ickie­ wicza o Paroles, są najzupełniej przekonywające. Nawiasem można by tylko dodać, że poruszony przez Stefanowską problem, jak sam Lam ennais oceniał swoją zależność od Ksiąg, został chyba rozstrzygnięty w cytowanej przez Bourrilly’ego (por. niżej, w om ówieniu książki amerykańskiej o Mic­

3 Do przekładu pracy F a b r e ’a wkradła się przykra omyłka. S aint-M ar- tin pochodził z francuskiej prowincji Touraine, co zostało przełożone słow em „Turyngia“ (s. 153). Ta ostatnia jednak leży w środkowych N iem ­ czech.

(7)

kiewiczu) m onografii Pierre H arispe’a o Lam ennais’m 4 w sensie przeciwnym zapewnieniom francuskiego pisarza, jakoby zaczął pisać Paroles przed poznaniem Ksiąg.

Rozdział następny, poświęcony stosunkow i Włoch do Mickiewicza, otw ie­ ra piękny szkic Giovanniego M avera o Mazzinim i M ickiewiczu. W św ietle tych w yw odów rozumie się nie tylko to, co nasz poeta dał narodowi w ło ­ skiem u, ale w ogóle znaczenie M ickiew icza dla w szystkich narodów, które w X IX w. w alczyły o sw oje w yzw olen ie polityczne czy o rozbudzenie uśpio­ nej świadomości narodowej. Ze stanow iska takich dążeń na czoło tw órczo­ ści M ickiewicza w ysuw ały się Księgi, a ich twórca urastał do rozmiarów proroka. Paryski pomnik M ickiew icza, na którym nasz poeta przedstaw io­ ny został jako pielgrzym i apostoł, sym bolicznie streszcza to w szystko, co narody w alczące o sw oje prawa do w łasn ego bytu m usiały w tym człowieku w idzieć. Szkic Mavera, ilustrujący to na przykładzie stosunku M azziniego do M ickiewicza, utrw ala tę praw dę historyczną w sposób bardzo piękny i sugestyw ny.

Związkowi z W łochami p ośw ięcony jest także bardzo cenny referat Stefana K ieniew icza o działalności p oety w dobie Wiosny Ludów. Na tle w ielu rzeczy, ujm ujących rew olucyjność społeczną M ickiewicza w sposób zgodny nie tyle z rzeczyw istością historyczną, co z osobistymi pragnienia­ mi powierzchownych autorów, w yw od y K ieniew icza odznaczają się trzeźw ym i rzetelnym spojrzeniem na om awianą sprawę. K ieniew icz podkreśla orga­ niczny związek m iędzy doświadczeniam i politycznym i M ickiew icza w okre­ sie Legionu w łoskiego i stanow iskiem zajętym później w T r y b u n i e L u d ó w , uw ydatnia ideow e osam otnienie poety i jego przeciw staw ienie się żywiołom konserw atyw nym w Polsce i w e Włoszech, bardzo subtelnie ujm uje źródła M ickiew iczowskiego napoleonizm u i rozczarowanie, jakie poeta w tym w zględzie przeżył, w reszcie daje charakterystykę roli historycznej, jaką odegrała T r y b u n a L u d ó w w ówczesnym politycznym świecie. Te ostatnie w yw ody m ają zresztą — ze stanow iska samego autora — znaczenie syntezy tym czasow ej, p oniew aż K ieniew icz słusznie twierdzi, że historia tego pism a i jego stosunek do ów czesnej prasy paryskiej oraz cało­ kształtu życia politycznego owej doby czeka w ciąż na naukow e opracowanie. Trzecim referatem „włoskim “ w iążącym się pośrednio z osobą M ickie­ w icza jest praca Mariny Bersano B egey o A kadem ii im. Adama M ickie­ w icza w Bolonii i udziale w niej T eofila Lenartowicza. Szczegóły podane przez autorkę są bardzo interesującym obrazom tradycji kulturalnej, jaką w ytw orzyły stosunki naszego poety z Włochami, i zm iennych losów tej tradycji pod w pływ em bieżącej p olityk i w drugiej poł. X IX w ieku. A cz­ k olw iek całe archiwum tej in stytu cji spłonęło podczas ostatniej w ojny św ia­ tow ej, zrekonstruowana przez M arinę B ersano B egey historia owej A ka­ dem ii świadczy, że był to w yraz dążenia do braterstw a ludów Zachodu i ludów słow iańskich, a w ięc idei w yw odzącej się w prostej linii od M ickie­ wicza.

Rozdział V wprowadza nas w sferę oddziaływ ania M ickiewicza na lite ­ raturę białoruską, ukraińską i litew sk ą. Piszą o tym Piatro Glebka, Maksym

(8)

R E C E N Z J E

685

R ylski i Kostas P. Korsakas, a zakończenie stanow i kom unikat H enryka B atow skiego o M ickiewiczu jako badaczu Słow iańszczyzny. W ywody Glebki m ają charakter szkicowy. Autor sam stwierdza, że to, co dotychczas zrobiono dla poznania na B iałorusi twórczości M ickiewicza, stanow i dopiero począ­ tek w ielk iej pracy, jaka m usi być w ykonana w przyszłości. Znacznie w ięcej m ateriału rzeczowego przynosi praca Maksyma Rylskiego, który sam jako doskonały tłum acz Pana Tadeusza na język ukraiński położył niepospo­ lite zasługi dla udostępnienia w łasnem u narodowi dzieł naszego poety. R e­ cepcja M ickiew icza na gruncie ukraińskim jest nową ilustracją tej roli, jaką odegrał autor Konrada Wallenroda i Ksiąg w stosunku do ludów w a l­ czących w X IX w. o w łasną świadom ość narodową.

Pracę Korsakasa o M ickiewiczu w literaturze litew skiej powitać należy z uznaniem jako enuncjację kładącą koniec w szystk im fałszyw ym wnioskom 0 narodowej przynależności M ickiew icza na podstaw ie wieloznaczności sło­ w a „Litw in“. Że nie jest to indyw idualne stanow isko autora, lecz w yraz przekonania, do którego doszli najw ybitn iejsi literaturoznawcy dzisiejszej L itw y, świadczy om ów ienie przez Korsakasa m onografii, jaką poświęcił M ic­ k iew iczow i Vincas M yk olaitis-P utin as, tłum acz w ielu dzieł naszego poety na język litew sk i i jeden z n ajw ybitniejszych przedstaw icieli współczesnej literatury litew skiej. Jeśli chodzi zaś o roztrząsaną w ciąż na Litw ie sprawę, czy M ickiew icz w ład ał językiem litew skim , to sądzę, że została ona chyba już rozstrzygnięta (w sensie negatywnym ) w pracy Michała Brensztejna 1 Jana . Otrębskiego Dajny litew skie zapisane przez Adam a Mickiewicza (Wilno 1927).

Rozdział VI inform uje nas o recepcji M ickiewicza na gruncie literatury serbochorwackiej. Gruntowne studium o charakterze syntetycznym daje tu Djordje 2ivanović. Praca jego rozpatruje zagadnienie w trzech aspektach: zainteresow anie Serbów i Chorwatów polityczną i kulturalną działalnością M ickiewicza, zainteresow anie jego twórczością pisarską, w reszcie w p ływ jego na poszczególnych pisarzy serbochorwackich. Obszerniej uwzględnia oddziaływ anie M ickiew icza w poł. X IX w., ale kreśli w ogólnych zarysach recepcję naszego poety do ostatnich czasów. W całokształcie om awianej k siąż­ ki jest to jedna z najgruntow niejszych prac obrazujących rolę M ickiewicza na gruncie obcych literatur i w inniśm y autorowi wdzięczność za trud, który w łożył w u w ypuklenie znaczenia naszego poety dla rozwoju litera­ tury bratniego nam narodu.

Drugi referat jugosłowiański, Josipa Hamma A d a m Mickiewicz i Medo

Pucić, pogłębia nasze wiadomości o pewnym epizodzie stosunków Mickiewicza

z działaczam i odrodzenia wśród południowych Słowian. O Puciciu mówi rów ­ nież i poprzedni autor, ale Hamm ośw ietla kontakty Mickiewicza z dubrow­ nickim pisarzem i działaczem na tle specyficznej tradycji kulturalnej i poli­ tycznej, jaką reprezentowała indywidualność Pucicia. Pisarz ten tłum aczył bow iem M ickiewicza zarówno na język chorwacki, jak i na włoski, zasłużył się w ięc dla recepcji naszego poety na terenie obu tych literatur.

U zupełnieniem w ym ienionych dwóch prac było przem ówienie Antona Slodnjaka, szkicowo przedstaw iające znaczenie M ickiewicza dla literatury słow eńsk iej.

(9)

Rozdział VII przynosi trzy referaty om awiające recepcję M ickiewicza w literaturze czeskiej i słow ackiej. Studium Karela Krejćiego „W allenrod“

i „Irydio n “ w literaturze czeskiej jest bardzo ciekaw ym obrazem oddziały­

w ania literatury polskiej na czeską. Historia interpretacji obu utw orów na gruncie czeskim to dzieje w alk i ideologicznej dwóch bohaterów naszego ro­ m antyzm u, dwóch sym bolicznych postaw w obec spraw y w yzw olenia naro­ dowego, a w ięc czegoś równie żyw otnego i aktualnego dla obu narodów. Jest m iarą głębokości naszego w p ływ u na um ysłow ość czeską w X IX w ., jeśli dwa sym bole literackie polskie m ogły przez długi czas wyrażać ściera­ jące się ze sobą sposoby m yślen ia i działania w społeczeństw ie czeskim. To­ też w inniśm y Krejćiem u prawdziw ą wdzięczność za tak św ietny przyczynek do dziejów m yśli polskiej w św iecie.

R eferat Juliusa Dolanskiego Echa m esja nizm u polskiego w literaturze

czeskiej podejmuje tem at bardzo zbliżony do spraw omawianych przez

pracę poprzednią. Wprawdzie D olanskÿ zajmuje się niem al w yłącznie stosun­ kiem Tomasza G. M asaryka do m esjanizm u polskiego, ale problem atyka jest analogiczna. Znów chodzi o antagonizm ideow y M ickiewicza i Krasińskiego, przy czym w przekonaniach Masaryka górę brał nie autor Wallenroda i Ksiąg, lecz jego duchowy antypoda. Przedstaw iwszy dzieje m yśli swego w ielkiego rodaka, Dolanskÿ dochodzi do wniosku, że filozofia m esjanistów polskich pomagała Masarykowi do tworzenia jego w łasnego programu politycznego.

W reszcie referat Andreja Mraza P odsta w owe cechy słowackiej literatury

romantyczn ej przynosi problem atykę wychodzącą poza zakres oddziaływania

w yłącznie M ickiewicza i próbuje dać syntezę romantyzmu słowackiego jako wyrastającego z powiązania z twórczością ludow ą oraz z przyswojenia sobie podniet innych literatur słowiańskich, a szczególnie polskiej — z dorobkiem M ickiewicza na czele.

Na obszerny i n iezw ykle ciekaw y ze stanow iska teorii przekładu roz­ dział VIII złożyły się referaty o przysw ojeniu dorobku M ickiewicza w lite­ raturze niem ieckiej. Erwin Koschm ieder w referacie N iem cy a Mickiewicz stwierdzając zainteresow anie w Niem czech (zachodnich) twórczością Mickie­ w icza ubolewa, że poziom przekładów jego dzieł na język niem iecki zupełnie n ie daje pojęcia o rzeczywistej wartości i randze pisarskiej naszego poety. Tak było już za jego życia, a w drugiej poł. X IX w. nową przepaść w sto­ sunku do autora Dziadów, Ksiąg i Konrada Wallenroda w ykopał rozwój ideologiczny ówczesnej polityki niem ieckiej. Podstaw ę nowego, pozytywne­ go ustosunkowania się N iem ców do twórczości M ickiewicza w idzi Koschmie­ der w fakcie, że poeta nasz jest obrońcą swobód indywidualnych jednostki ludzkiej. W ysuwa się w ięc na czoło sprawa dokonania nowych przekładów na odpowiednim poziomie. Jako próbę ich autor przytacza tłum aczenie kon­ certu Wojskiego, opracowane przez jego córkę, i zapowiada w łasny przekład

Dziadów.

Następny referat, Victora Falkenhahna Zagadnienie przekładu dzieł A d a ­

ma Mickiewicza na ję z y k niemiecki, jest już całkow icie poświęcony sprawom,

o których była przed chw ilą mowa. Potwierdzając fakt, że N iem cy nie po­ siadają dobrych przekładów z Mickiewicza, Falkenhahn próbuje postawić diagnozę filologiczną tego niedomagania. Chodzi o to, że struktura obu języ­ ków jest zbyt odmienna (co Falkenhahn udowadnia szczegółową analizą zja­

(10)

R E C E N Z J E

687

w isk językowych), aby niem iecki tłum acz polskiego tekstu mógł starać się 0 zachowanie językowej form y oryginału, a tym w łaśnie, fałszyw ym w swoim założeniu, dążeniem odznaczają się niem ieckie przekłady dzieł Mickiewicza. Pow staje w ięc alternatywa: albo oddać istotę dzieła, zrzekając się zbliżenia do językowych w łaściw ości oryginału, albo na odwrót — zachowując to zbli­ żenie sfałszować samo dzieło. Innymi słow y — Falkenhahn domaga się jak największej swobody dla niem ieckiego tłumacza, jeśli ma on dać przekład kongenialny. Sporo uwagi poświęca też przekładowi Pana Tadeusza dokona­ nemu przez Panitza, uważając go za bardzo w artościowy, chociaż m usi przy­ znać, że jest bardzo daleki od oryginału. Można by to określić, że Panitz posługuje się oryginałem jako podnietą do sam odzielnej twórczości.

Sprawą przekładów zajęli się również R udolf Jagoditsch i Hermann Bud- densieg. Pierwszy om ówił zw ięźle niem ieckie przekłady Pana Tadeusza, przy czym znowu w ypłynęło nazwisko Panitza jako najlepszego z dotychczasowych tłumaczy, choć ogólny sąd Jagoditscha o przekładzie Panitza nie różni się w zasadzie od sądu Falkenhahna. Natom iast Buddensieg pośw ięcił nieco uwagi bardziej ogólnemu problemowi, m ówiąc o Tajem nicy i kunszcie poetyc­

kiego przekładu. Są to w yw ody bardzo ciekaw e i cenne, zbyt subtelne w szcze­

gółach, żeby sumaryczne streszczenie na tym m iejscu m yśli autora było ce­ lowe. W zasadzie Buddensieg i Falkenhahn dochodzą do tych sam ych w nio­ sków, choć odrębnymi drogami. I znów w racam y do przekładu Panitza, aby usłyszeć najbardziej entuzjastyczną jego ocenę z ust poety i św ietnego tłum a­ cza, jakim jest sam Buddensieg. K tokolwiek m iał w ręku redagowane przez niego M i c k i e w i c z - B l ä t t e r i czytał zam ieszczone tam przekłady dzieł naszego poety dokonane przez Buddensiega, będzie m usiał podziwiać jego artystyczną intuicję. Są to bowiem przekłady oparte tylko na filologicznym przekazie zawartości tekstu; Buddensieg polskim językiem nie włada.

W szystkie dotychczasowe praoe niem ieckich autorów w naszej księdze obracały się dokoła sprawy przekładu. Jedynym w yjątk iem w tym w zg lę­ dzie jest bardzo cenny referat A loisa Hermanna (nb. w ygłoszony na sesji kwietniow ej doskonałą polszczyzną) pt. Recepcja p u blicystyki A. Mickiewicza

w Niemczech. Okazuje się, że idee polityczne M ickiewicza, jego demokratyzm

1 rewolucjonizm, były dobrze znane w ielu niem ieckim publicystom i socjolo­ gom, którzy przypominali społeczeństwu w łasnem u w ielkiego poetę polskie­ go, podkreślając ideały ogólnoludzkie, o które on w alczył. R ekrutowali się ci publicyści z żyw iołów lewicow ych, toteż Hermann podkreśla, że M ickiewicz jako publicysta, polityk i rewolucjonista został zauważony w Niem czech jedy­ nie w socjaldemokratycznym obozie.

Rozdział IX wprowadza nas w św iat literatury w ęgierskiej. O tw iera go referat Istvâna Sôtéra Paralele węgierskiego i polskiego romantyzmu. Tezą główną autora jest wykazanie, że skutkiem odm ienności warunków społeczno- politycznych Polski i Węgier romantyzm i ludow ość pojawiają się w litera­ turze polskiej jednocześnie, a w węgierskiej następują po sobie. Podobnie i tego rodzaju utwory jak Dziady i Konrad Wallenrod nie m ogłyby się zja­ wić na Węgrzech w dobie romantyzmu, bo n ie było po temu odpowiednich warunków historycznych. Toteż dopiero pow ieść węgierska drugiej poł. X IX w. kształtuje się pod w pływ em romantyzmu. W ywody Sôtéra mają uzasadnić fakt, że w pływ M ickiewicza na W ęgrzech nie był znaczny.

(11)

Szczegółowo oddziaływaniu M ickiew icza na w ęgierską literaturę po­ św ięcon y jest referat następny, Endre Kovacsa. Istotnie, potwierdza on tezę pracy poprzedniej. Pierw sze w iadom ości o M ickiewiczu docierają na Węgry w połow ie lat trzydziestych; ukazyw anie się przekładów paraliżuje cenzu­ ra, no i nieznajomość języka polskiego (pierwszy przekład jednego uryw ka z K onrada Wallenroda zostaje zrobiony na podstawie francuskiego tłum acze­ nia). Toteż w połow ie stulecia nazw isk o M ickiew icza jest raczej sym bolem w a lk i rew olucyjnej i narodowej niż pozycją literacką. Pew na ilość przekła­ dów, ale tylko utw orów drobnych, pojaw ia się dopiero w pierwszej poł. X X w ieku. Dlatego o poważniejszym zaznajom ieniu się społeczeństwa w ęgier­ skiego z twórczością M ickiewicza m ożemy m ówić zaledwie od 1945 roku. Trzeci referat w ęgierski, Józsefa Szaudera, om awia Paralele m iędzy

a r ty z m e m M ickiewicza a literacką ludowością węgierską. Chodzi o paralele,

nie zależności, o których — jak w iem y z poprzednich prac — trudno mówić. A utor ogranicza się do analizy tylko dwóch gatunków: ballady i narodowego poem atu epickiego, aby dojść do w niosku, że specyficzne ukształtow anie lu ­ dow ości w literaturze obydwu narodów zostało wyznaczone przez pokre­ w ień stw o rozwoju historycznego, a różnice w yn ik ły z odmiennych stadiów rozw ojow ych w zbliżeniu się do m ieszczańskiej rew olucji.

O tezach wszystkich referatów w ęgierskich m usim y powiedzieć, że je przyjm ujem y do wiadom ości bez krytycznego sprawdzenia, jeśli chodzi o zja­ w iska literackie na Węgrzech, poniew aż wciąż jeszcze odczuwamy boleśnie brak zarówno przekładów z tej literatury, jak i zw ięzłego choćby zarysu jej dziejów.

Rozdział X m ówi o recepcji M ickiew icza w Bułgarii. I znów — podobnie jak w referatach Jugosłow ian — otrzym ujem y tu bardzo bogaty m ateriał faktów , pozw alających ocenić głębię i doniosłość oddziaływ ania naszego poety. P ierw szy referat, Petara D inekowa, przynosi w ie le cennych wiadom ości — naprzód o przenikaniu sław y M ickiew icza do Bułgarii, a potem o stopniowym przysw ajaniu na język bułgarski jego dorobku poetyckiego. Samo ilościow e zestaw ienie jest tu nader w ym owne. Dość powiedzieć, że Pan Tadeusz był tłum aczony przez sześciu tłum aczy, przy czym w dwóch w ypadkach opra­ cowano przekład całkow ity, w pozostałych obejm ujący bardzo obszerne partie poem atu. Dinekow zajmuje się też szczegółowo sprawą oddziaływania Mic­ k iew icza na oryginalną twórczość poetów bułgarskich. W tej partii swej pracy stara się jednak o sprowadzenie do w łaściw ej miary zakusów w pływ o- logicznych niektórych bułgarskich badaczy.

Drugi referat bułgarski, Emila Georgijewa, om awia Polsko-bułgarskie

w i ę z y literackie w epoce A dam a Mickiewicza. Treść tej obszernej pracy w y­

chodzi poza ramy oddziaływania M ickiewicza i kreśli tło w zajem nych stosun­ ków m iędzy naszymi narodami w okresie w alki Bułgarów o w yzw olenie spod tureckiego jarzma. Warunki polityczne w X IX w. tak się układały, że uczu­ cia Polaków i Bułgarów wobec Rosji i Turcji m usiały być sprzeczne, co od­ bijało się niekorzystnie na w zajem nym ustosunkowaniu się Polaków i Bułga­ rów. Mimo to w narodzie polskim nie brakło ludzi, którzy rozum ieli sytuację Bułgarów i w swej działalności politycznej i literackiej spieszyli im z pomocą. Z tego stanowiska autor om awia twórczość pisarską Michała Czajkowskiego, Karola Brzozowskiego, Teodora Tomasza Jeża i W acława Wołodźki. Mimo

(12)

R E C E N Z J E

689

w ystępujących niejednokrotnie sprzeczności interesów narodowych łączyło Polaków i Bułgarów poczucie w spólnoty słowiańskiej i walka o w yzw olenie narodu. W w alce tej Bułgarzy, zachowując pozytywny stosunek do Rosji, w zięli od Polaków tylko to, co im było potrzebne: gorącą m iłość ojczyzny i poczytyw anie w alki za jedyną drogę do wolności.

Rozdział X I przynosi krótkie przem ówienie Gunnar Gunnarsona w im ie­ niu delegacji szwedzkiej, duńskiej i finlandzkiej, oraz zw ięzłe streszczenie przez Tadeusza Stan isław a Grabowskiego pracy Apolonii Z ałuskiej-Ström - berg pt. Odzwierciedlenie proble m ów mickiewiczowskich w S z w e c j i 5.

Rozdział ostatni — poza przem ówieniem Kazimierza Nitscha, zam ykają­ cym obrady M iędzynarodowej S esji Naukowej — zawiera obszerną i cenną bibliografię Roku M ickiew iczow skiego w w ydaw nictw ach zagranicznych, opra­ cowaną sum iennie przez H alinę Natuniew iczów nę.

N a zakończenie tego sprawozdania o książce polskiej dodajmy, że za­ w iera ona cenne fotografie uczestników Sesji, uchwycone przez reporterów głów nie podczas spotkań towarzyskich.

Przejdziem y teraz do książki am erykańskiej. Inicjatyw a jej w ydania jest zasługą Polskiego Instytutu Sztuk i Nauk w Ameryce (z siedzibą w N ew Yorku); redakcja została powierzona W acławowi Lednickiemu, a d o w ykon a­ nia dzieła przyczynili się w aln ie członkowie U niw ersytetu K alifornijskiego, który figuruje na tytułow ej stronicy jako oficjalny wydawca. Jak w ynika z przedm owy redaktora, pokrycie kosztów w ydaw nictw a um ożliw iły też licz­ ne dotacje, pochodzące zarówno od polskich stowarzyszeń, jak i od osób prywatnych narodowości polskiej przebywających w Stanach Zjednoczo­ nych. Jest to w ięc dzieło będące w yrazem i m iłości Polaków do ich n aj­ w iększego poety, i hołdu złożonego mu przez cudzoziemców. Przedm owa Lednickiego obok inform acji o gen ezie książki zaw iera w skazanie na d w ie syntezy, które się w y ło n iły z tego zbiorowego w ysiłku, chociaż poszczególni autorowie nie porozum iewali się ze sobą. Jedna — to stw ierdzenie w M ickie­ wiczu nierozdzielności człow ieka i jego dzieła; druga — to uznanie M ickie­ w icza za jakiś sym bol zbratania narodów. Odtworzenie przezeń tragedii na­ rodu w łasnego było podnietą do w alk i o w yzw olenie w ielu innych upośledzo­ nych ludów.

Trudno czytać bez w zruszenia otw ierający całą książkę artykuł Jana L e­ chonia Mickiewicz w poezji polskiej, odczuwa się tam bowiem w każdym słow ie te tragiczne przeżycia em igracyjnego poety, które doprowadziły go w reszcie do decyzji samobójstwa. Lechoń podkreśla w yjątkowość takiego utożsamienia się poety z narodem, jakie widzim y w Mickiewiczu. Inni, naj­ w ięksi nawet, wyrażają tylko pew ne aspekty życia i duszy w łasnego narodu, on — wyrażał wszystkie. Rzeczywiście: „my z niego w szyscy“ ! N ie bez po­ wodu naród podniósł jego życie do wyżyn legendy, bo nikt poza nim nie posiadał takiej elem entarnej siły działania ponadrozumowego i często w brew rozumowi, a zarazem nikt nie był jednocześnie tak mądrym człowiekiem , w ielkim artystą i tak prostą, bezpośrednią duszą. Jest to drugi — obok Kościuszki — wódz narodu. O potędze jego oddziaływania św iadczy za­

5 Praca ta została opublikowana w P a m i ę t n i k u L i t e r a c k i m , 1958, z. 1, s. 111—155.

(13)

równo ciągła jego obecność w dziele w ielkiego rywala — Słowackiego, jak i protest przeciw tem u oddziaływ aniu u W yspiańskiego, gdy potom ni zaczęli przekształcać dorobek M ickiew icza w usypiający narkotyk. A le ciek aw e, że jeśli w p ływ M ickiewicza na późniejszą literaturę w yraził się w doborze tem atów , form literackich i czynników ideologicznych, to nie zdołał się zaznaczyć w m uzyczności języka i doborze słów. Nikt po nim nie potrafił się stać geniuszem prostego słowa. Lechoń podkreśla niesłabnącą żyw otność mitu o M ickiewiczu dla obecnej Polski i rolę Pana Tadeusza jako nam iastki rodzinnego kraju dla tych Polaków, co żyją dziś z dala od swej ojczyzny.

N aw et w szaćie angielskiego przekładu tek st Lechonia tętn i jakim ś n iezw yk łym rytm em w zruszenia i polotu. N ależałoby dążyć do m ożliw ie szyb­ kiego ogłoszenia tej porywającej publikacji w jej oryginalnym językow ym kształcie.

A rtyku ły naukowe poświęcone stosunkow i M ickiewicza do Rosji roz­ poczynają (podobnie jak w książce polskiej) całe dzieło i w ypełniają swoim i rozmiaram i dokładnie czwartą jego część. Przeszło dziewięćdziesięciostroni- cowe studium Lednickiego o pobycie M ickiew icza w Rosji i jego przyjaźni z Puszkinem jest podsum owaniem w ielu prac, które autor ogłosił na ten tem at i przed w ojną, i w latach późniejszych. Trudno na tym m iejscu streszczać dokładnie w yw ody Lednickiego. Autor szeroko om awia w iele faktów dobrze znanych polskiej historii literatury i polskiem u czytelnikow i (wrażenie im - prowizacyj M ickiewicza na Rosjanach, ich u w ielb ien ie dla niego jako w cie­ lenia ideału rom antycznego poety, zachw yt M ickiewicza dla życia literac­ kiego w Rosji itp.), ale słusznie, że je podaje z tak obszerną dokumentacją dla publiczności czytającej po angielsku. Jeśli chodzi o samą przyjaźń m iędzy poetą polskim i rosyjskim, to przeciwstaw ia się interpretacji tego faktu w duchu jakiegoś polsko-rosyjskiego narodowego porozumienia. Pusz­ kin odnosił się do narodu polskiego ze stanow iska wyłącznie politycznych in­ teresów rosyjskich swojej epoki, toteż n iew ątpliw a przyjaźń M ickiewicza z Puszkinem była tylko tryum fem poezji nad narodowymi konfliktam i i p oli­ tycznym i namiętnościami. O m ówiwszy sprawę kontaktów osobistych m iędzy obu poetam i, Lednicki przechodzi do w ydobycia wszelkich śladów w zajem ­ nego oddziaływ ania na siebie ich dorobku, a w ięc różnych przekładów, adap­ tacji, aluzji, rem iniscencji, a w reszcie poetyckich polem ik. Poza przedsta­ w ieniem dawniej już om awianych spraw, jak w zajem ny stosunek Ustępu III cz. Dziadów i Jeźdźca miedzianego, Lednicki porusza ew entualny związek m iędzy K on radem Wallenrodem z jednej strony oraz Poltawą i niedokończo­ nym a zagadkowym poematem Tazit — z drugiej. N ie jestem kom petentny do zabierania głosu na ten temat, ograniczam się do zaznaczenia, że Błagoj (w pracy 'wyżej omówionej) nie dopatruje się żadnego związku m iędzy Kon ­

rade m Wallenrodem i Poltawą. N atom iast nowością dla polskiego czytelnika

jest stwierdzenie, że postać im prowizatora w Egipskich nocach Puszkina jest m odelow ana prawdopodobnie na wrażeniach, jakie rosyjski poeta przeżył podczas improwizacyj M ick iew icza6.

e Jedno spostrzeżenie dotyczące oddziaływ ania M ickiewicza na Puszkina nie da się utrzym ać, poniew aż oparte jest na błędnym rozumieniu tekstu

(14)

R E C E N Z J E

691

Druga praca dotycząca M ickiew icza w Rosji w yszła spod pióra Gleba Struvego i om awia najw ażniejsze przekłady dzieł naszego poety na język rosyjski oraz głosy rosyjskich krytyków o nim. Dziś, gdy rozporządzamy w y ­ czerpującą bibliografią w szystkiego, co napisano o M ickiew iczu w Rosji w la ­ tach 1825— 1955 (wydanie M oskiewskiej Akadem ii Nauk pod redakcją Mi­ chaiła P. A leksiejew a), praca Struvego ma dla nas wartość nie tyle jako źródło informacji bibliograficznej, ile jako w ażna ocena w artości samych przekładów i jako syntetyczny obraz recepcji M ickiewicza w rosyjskiej lite ­ raturze. W tym sensie jest to rozprawa n iew ątpliw ie cenna i nie ogranicza­ jąca tem atu tylko do jednego aspektu, który dominuje w książce polskiej i w omówionej przed chw ilą rozprawie Lednickiego.

Całkiem odrębny charakter m ają piękne i w zruszające reflek sje Wła­ dysław a Chodasiewicza o Panu Tadeuszu. Nie jest to żadna rozprawa nau­ kowa, tylko dokument osobistego przeżycia pod w p ływ em lektury dzieła. A utor czuje się Rosjaninem , choć ma w sobie przez m atkę pół krw i polskiej. Poem at M ickiewicza odczuwa i ocenia ze stanowiska psychiki rosyjskiego emigranta. Nie w idzi w praw dzie w Panu Tadeuszu głębi ani ważności pro­ blem ów, raczej muzyczność i uczuciowość niż filozoficzność, ale traktuje dzie­ ło jako ostatni akt twórczości poetyckiej człowieka, który w ew n ętrznie go­ tow ał się do działania i b ył niejako w przededniu pośw ięcenia się czynom. Autor prostuje w iele błędnych pojęć krążących wśród Rosjan na tem at Pol­ ski, a zwłaszcza na tem at stosunku M ickiew icza do Rosji i do własnego na­ rodu. Bardzo pięknie charakteryzuje id eow o-polityezn e stanow isko M ickie­ wicza, a Litanię pie lg rzym ską cytuje niem al jako w łasne w yznanie wiary. W zestaw ieniu z sum ą wiadom ości, jaką dają om ówione w yżej artykuły, praca Hildegardy Schroeder o M ickiewiczu w Niem czech w ygląd a raczej skromnie. Główną uw agę skupiła autorka na pobycie naszego poety w Niem czech, a w ięc na dniach berlińskich, w izycie u Goethego i u A u­ gusta W ilhelma Schlegla. W św ietle zestaw ienia ze źródłami niem ieckim i podnosi wartość inform acyjną listów Odyńca, tak bardzo zdeprecjonowanych przez niektórych naszych badaczy. Pobieżnie w ylicza najw ażniejsze przekła­ dy na język niemiecki, opierając się na bibliografii Kurtzmanna z 1888 r., w reszcie — i to jest najcenniejsze — uzupełnia bibliografię tego ostatniego za lata 1888—1955. Dodatkiem do artykułu pani Schroeder jest nota redak­ tora o przekładzie Pana Tadeusza p r z e z Pentza, w raz z przytoczeniem prób­ ki tego tłum aczenia (początek księgi I, w. 1—22).

Artykuł Giovanniego Mavera M ickiew icz i W ło chy przynosi częściowo powtórzenie pew nych szczegółów powiedzianych w książce polskiej, ale ogarnia całokształt zagadnienia wyrażonego w tytule. Całokształt — w sensie w zajem nych stosunków m iędzy W łochami i M ickiewiczem za życia poety, a w ięc w okresie od w ydania Ksiąg (które w yw arły w e W łoszech piorunujące okrętu, jak tłum aczy L e d n i c k i („the ship inflates“). Na podstaw ie m a­ teriału porównawczego S ło w n ika poezji i p ro zy A d a m a M ickiewicza można stwierdzić ponad w szelką w ątpliw ość, że u M i c k i e w i c z a słowo „dąsać się“ oznacza „miotać się, rzucać się gw ałtow n ie“. Por. m oją pracę: Staropol-

szczyzna w j ę z y k u A d a m a Mickiewicza. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1955,

(15)

w rażenie) aż do organizacji Legionu włoskiego. N ie ulega wątpliwości, że nazw isko M ickiewicza było znane Włochom nie dzięki jego utworom, lecz dzięki zaangażowaniu się w sprawie risorgimenta. Jeżeli chodzi o dzieła, to M ickiew icz był i pozostał dla Włochów przede w szystkim autorem Ksiąg. Tommaseo osądzał inne utw ory surowo jako naśladow nictw a Byrona, Maz- zini pozostał obojętny w obec Pana Tadeusza, towiańszczyzna jednych Wło­ chów od M ickiewicza oddaliła, innych — jak Scovazzi — zbliżyła do niego. Duże w rażenie na niektórych Włochach w yw ierały też paryskie prelekcje: entuzjastycznym ich słuchaczem był m. in. Cavour.

K olejny artykuł, Leopolda T. W ellisza M ic kie wic z w Szwajcarii, jest przyczynkiem biograficznym. Mowa w nim o w szystkich pobytach M ickie­ w icza w tym kraju i o jego stosunkach z tam tejszym i ludźmi. Główny ak­ cent pada oczyw iście na okres lozański. Cenny m ateriał inform acyjny zaw ie­ ra obszerna charakterystyka środowiska samej Akadem ii Lozańskiej i histo­ ria przyjaźni naszego poety z Olivier ami (przytoczony tekst w iersza Karo­ liny Olivier do M ickiewicza). Artykuł daje też angielski przekład i omó­ w ien ie w ażniejszych liryk lozańskich („Snuć miłość...“, „Polały się łzy me...“, „Gdy tu mój trup...“, „Nad wodą w ielką i czystą“).

O M ickiewiczu i Francji obszerną i bardzo cenną pracę napisał Jean B ourrilly (mówiąc nawiasem , znakom ity tłum acz Anhellego na język fran­ cuski). Jest to bez w ątp ienia jedna z najlepszych pozycji w am erykańskiej książce. Niepodobna dawać tu szczegółowego streszczenia tej pracy, m usim y się ograniczyć do podania jej planu w sform ułowaniu sam ego autora i uzu­ pełnić go kilkoma uwagam i. Celem rozprawy jest zatem przedstawić: 1) po­ czątki i charakter stosunków poety z Francją; 2) hołd okazywany M ickie­ w iczow i w e Francji za życia i po śm ierci; 3) w ysiłk i czynione dla rozpo­ w szechnienia znajomości jego dzieł; 4) ocenę losów M ickiewicza w e Francji. W ym ienione zadania wyznaczają tem atyk ę pracy, ale nie jej układ, który posiada charakter chronologiczny. Autor kreśli zw ięźle, ale plastycznie, tło p olityczne ustosunkowania się ówczesnej Francji do Polski i do M ickiewicza w szczególności oraz przedstaw ia losy osobistych stosunków naszego poety z takim i osobistościami, jak David d’Angers, Lamennais, Montalembert, Geor­ ge Sand, de Vigny, M ichelet i Quinet. Jeśli chodzi o późniejsze oddziały­ w anie M ickiewicza, to szczegółem nader ciekaw ym jest zainteresowanie się Barrèsa Księgami i Panem Tadeuszem. Syntetyzując Bourrilly stw ier­ dza, że M ickiewicz jest w e Francji bardziej sław iony niż znany. Francja zapam iętała z przekazu poetyckiego M ickiew icza krzyk cierpienia i buntu, aspiracje hum anitarne i m esjaniczne, potężną sugestię patriotyzm u, w iary i duchowej energii. A le do pełnego ogarnięcia w artości, jakie daje M ickie­ w icz, jest daleko. Autor sądzi, że zarówno w ielkość poety, jak i w ielkość Francji w ym agają, aby nauka francuska zdobyła się na w ysiłek opraco­ w ania niezm iernie bogatego m ateriału, jaki Francja posiada, gdy chodzi o należyte poznanie i ocenę M ickiewicza.

Udział nauki francuskiej w recenzow anym dziele w yraża się jeszcze w dwóch przyczynkach, które dał Jean Fabre. Pierw szy — to krótki esej o Panu Tadeuszu jako dziele, które nie jest ucieczką od rzeczywistości, lecz jej odnalezieniem ; drugi — stanow ią nowe szczegóły o stosunkach

(16)

R E C E N Z JE

693

m iędzy M ickiew iczem i Marią d ’Agoult, m. in. dwa dotąd nieznane i ukazujące się po raz pierw szy listy poety do niej. Bardzo ciekaw e są też notatki z dziennika Marii d ’A goult dotyczące M ickiewicza.

Z krótkiego artykuliku G ustave’a Charlier na tem at w zm ianek o Mic­ kiew iczu w 1834 r. w prasie belgijskiej dowiadujem y się, że ukazały się w tedy prozaiczny przekład Do m atk i Polki i wierszowany R e d u ty Ordona; ten ostatni sporządził Józef Krystyn Ostrowski, podówczas oficer belgijskiej

artylerii.

O pracy W illiam a J. Rose’a na tem at Mickiewicz i Brytania należałoby powiedzieć tyleż dobrego, co i o wyżej om ówionym artykule B ourrilly’ego. Są to chyba dwie najlepsze prace w tej książce. Mimo znanej anglosaskiej powściągliwości w wyrażaniu uczuć, niew ątpliw ie przebija tu z każdego słow a głęboki osobisty stosunek autora do naszego poety. Rose stw ierdza na­ przód, że to, co najlepszego ukazało się w Anglii na tem at M ickiewicza, jest dziełem cudzoziem ców i nie odtwarza zainteresowań m ieszkańców wyspy. W iele się na to złożyło. M ickiewicz nigdy nie odwiedzał Anglii, nie m iał tam bliskich przyjaciół i nie korespondował z Anglikam i, a że ów ­ czesne społeczeństw o angielskie było po W aterloo zajęte w łasn ym i spraw am i, sceptycznie usposobione w obec utopii kontynentalnych, niechętne i nieufne w obec sojuszników Francji, w rogie katolicyzm ow i i nie znające św iata sło­ w iańskiego, w ięc nie znalazło dróg do zainteresow ania się M ickiewiczem . Zresztą w ogóle nie interesow ało się literaturam i obcymi z w yjątk iem grec­ kiej, tak że entuzjazm Carlyle’a dla poezji niem ieckiej był objaw em raczej w yjątkowym . N ic bardziej znam iennego niż reakcja na M ickiew iczow skie

Księgi. Ta rzecz, budząca niewiarogodny entuzjazm w e Francji, W łoszech czy

Niem czech, została uznana przez londyńskie A t h e n a e u m za parodię

Biblii, nie odpowiadającą gustow i brytyjskiej publiczności. Toteż m im o uka­

zania się kilku przekładów (m. in. aż dwóch Konrada Wallenroda w 1841 r.), mimo pewnej ilości artykułów o poecie (pisanych nie przez Anglików) o po­ w ażniejszej recepcji M ickiewicza w Brytanii niepodobna m ówić. Jakieś za­ interesow ania w tym kierunku budzą się dopiero koło 1880 roku. U kazują się dwa nowe przekłady Konrada Wallenroda, a w 1885 r. w ierszow ane tłu ­ maczenie Pana Tadeusza (Miss Maude Biggs). Ale dopiero w X X w. p rzyj­ dzie bardziej gruntow ne poznanie Mickiewicza. Trzeba tu podkreślić n ie­ w ątp liw e zasługi Moniki Gardner, autorki m onografii o poecie (1911) i ob­ szerniejszego dzieła o Polsce (Poland, 1915), oraz cenny przekład Pana T a ­

deusza dokonany prozą przez George Rapall N oyes’a, przedrukowywany cztero­

krotnie (1917, 1927, 1930, 1943, 1949) i w łączony do znanej popularnej serii E v e r y m a n ’ s L i b r a r y . N ie od rzeczy będzie zacytować tu w rażenie lektury Pana Tadeusza w tym przekładzie, jakie przekazał w liście do przyjaciela Lascelles Abercrom bie, sam znakom ity poeta, krytyk i teoretyk literatury. Pisze on tak:

„Czytałem Pana Tadeusza w tłum aczeniu, które Pan m i przesłał — sam nie wiem , jak mam w yrazić moją wdzięczność za dostarczenie m i tego przeżycia. Ta książka jest cudem, jest rów nie zaw iesista, jak najtłustszy pudding śliwkow y, i tak pełna zapachu, jak pudding w sosie rum owym . Jest to autentyczne tworzyw o epickie, a zarazem coś całkowicie sui generis.

(17)

Rzadko kiedy zdarzało mi się doznać tyle rozkoszy przy czytaniu dzieła tłum aczonego“ 7.

R ozpow szechnianie się wiadom ości o polskiej literaturze w zrosło w A n ­ glii dopiero w dobie dw udziestolecia, zwłaszcza od czasu ustanow ienia lek to­ ratu polskiej kultury w K in g’s College w Londynie. Po dwóch Polakach (Julianie K rzyżanow skim i W acławie Borowym) objął ów lektorat w 1935 r. sam Rose. A le dopiero od 1940 r. zaczęła się nowa epoka w poznawaniu przez Anglików Polski. W iele przybyło od. tej pory publikacji udostępniających Brytyjczykom naszą literaturę, i trzeba m ieć nadzieję (powtarzam za Rose’em), że będzie w tym w zględzie coraz lepiej. A zwłaszcza, gdy chodzi 0 Mickiewicza! On jest w ięk szy — pisze Rose — niż jego biografowie, k ry ty ­ cy i admiratorzy; na dłuższą m etę prawda o nim zw ycięży nad fałszem.

U zupełnieniem doskonałego artykułu R ose’a są dwie próbki przekładu

Pana Tadeusza, uzyskane specjalnie przez redakcję książki. Pierwszą sta­

nowi w yjątek z I księgi (w. 1—141) w w ierszowanej w ersji Kenneth R. M ackenzie’ego, który pracuje obecnie nad przekładem całej epopei, a ma w swym daw niejszym dorobku przyswojenie językow i angielskiem u poem a­ tu W Szwajcarii. Druga próbka — to w ierszow ane również tłum aczenie Epi­

logu, pióra W atsona Kirkconnella, który przełożył także III cz. Dziadów

1 pom agał N o y es’ow i w jego pracy nad przekładem Pana Tadeusza.

R ecepcję M ickiew icza na gruncie anglosaskim om awia praca Francis J. W hitfielda M ic kie wic z i literatura amerykańska. Ukazane tu są raczej zw iąz­ ki o charakterze osobistym niż oddziaływanie literackie, a w ięc stosunek naszego poety z Margaretą Fuller, znajomość z Cooperem (autor nie przy­ w iązuje znaczenia do tezy o w pływ ie Szpiega na Konrada Wallenroda), w reszcie om ów ienie filozofii Emersona w prelekcjach paryskich. Prze­ chodząc do spraw nowszych autor podnosi zasługi N oyes’a, Lednickiego i W eintrauba dla popularyzacji literatury polskiej w Am eryce.

Jeżeli W hitfield oczekuje w przyszłości lepszego poznania Mickiewicza przez naród am erykański, to z artykułu Edmunda Zawackiego o recepcji na­ szego poety w śród Polonii am erykańskiej trudno snuć optym istyczne prze­ w idyw ania. M ickiew icz jest w tym środowisku przedmiotem legendy i kultu bez znajomości jego dzieł. Nic bardziej znam iennego niż informacja (podana bez żadnych oznak zdziwienia ze strony autora), że Polski Kościół Narodowy w A m eryce, założony w 1897 r., czci corocznie jako datę urodzin wieszcza dzień... 28 listopada! Sapienti satl O om yłce zecerskiej m ówić tu chyba nie­ podobna. A utor cytu je bardzo w iele artykułów w polskiej prasie am erykań­ skiej o M ickiew iczu z racji stulecia narodzin i stulecia w ydania Fana T a ­

deusza, ale nie brak i zacytowania takich przedziwnych faktów , jak ogło­

7 M etaforyka tej uroczej zresztą w ypowiedzi przypomina i aktualizu­ je reflek sję H. T a i n e ’ a (Filozofia sztuki. Przełożył. A. S y g i e t y ń s k i . Warszawa 1896, s. 137), w ypow iedzianą wśród rozważań na tem at w pływ u klim atu na typ życia jakiegoś narodu: „w powieściach angielskich ciągle się je, i bohaterki najczulsze, pod koniec trzeciego tomu, spożyły już nie­ zm ierną ilość bułek z m asłem , filiżanek herbaty, kawałków drobiu i buter- sznytów “.

(18)

R E C E N Z JE

szenie w 1894 r. przekładu niem ieckiego G rażyny na użytek wyższej szko­ ły polskiej w M ilw aukee, a w ięc tłum aczenia dokonanego przez Polaka mó­ w iącego po niem iecku dla Polaków używ ających tegoż języka. Autor kończy refleksją, że jeśli naw et przyszłość M ickiewicza w śród am erykańskiej Polo­ nii w ygląda ciemno, to jednak trzeba pam iętać, że noc byw a zw ykle naj­ ciem niejsza przed św item . Pocieszajm y się i tak. Nic to nie kosztuje!

O losach poezji M ickiew icza w Skandynaw ii inform uje Zbigniew F ole- jew ski. Autor nawiązuje do zainteresow ania się w Skandynaw ii krajami słow iańskim i już w e w czesnym średniowieczu. Gdy chodzi o M ickiew icza, to pierw sze informacje o nim pojaw iają się w Szw ecji w 1841 r., w N orw egii w 1843. W Danii w ielkie zasługi dla poznania Polski, a zwłaszcza naszego rom antyzmu i M ickiewicza, położył Georg Brandes. Na przełom ie X IX /X X stulecia w ielkiego w ysiłk u dla upow szechnienia zachodniosłow iańskich lite ­ ratur dokonał Alfred Jensen. D zięki niem u pojaw iło się w iele przekładów z M ickiewicza, m. in. Pan Tadeusz (1898). W roku 1926 pojaw ił się drugi przekład poematu, dokonany przez Ellen Wester. N ajpom yślniej zatem sprawa wygląda na terenie szwedzkim, znacznie słabiej w N orw egii i Danii.

O M ickiewiczu w Finlandii pisze Sulo H altsonen (który uczestniczył zresztą, ale bez referatu, w sesji k w ietniow ej 1955). Pom ijając in form acyj­ ne artykuły o M ickiewiczu, datujące się od 1846 r., trzeba w ym ien ić nazw i­ ska dwóch ludzi szczególnie zasłużonych dokoła p rzysw ojen ia fińskiem u językow i dzieł naszego poety. Są to: J. J. Mikkola, znakomity slaw ista (uczestniczył w M iędzynarodowym Zjeździe Slaw istów w W arszaw ie w 1934 r.), autor cennych studiów inform acyjnych o M ickiewiczu, oraz V. K. Trast, tłum acz naprzód Pana Tadeusza (1921), a następnie G r a ż y n y i Konrada W a l­

lenroda (1930). O Panu Tadeuszu dw ukrotnie zabierał głos w ybitn y poeta

fiński, V. A. Koskenniemi, zaliczając to dzieło do najw iększych arcydzieł literatury światowej i zestaw iając je z eposem Homera i Dantego.

Skąpe informacje Thomasa A. Eekm ana o M ickiew iczu w H olandii pod­ kreślają głów nie zasługę znakomitego slaw isty N. van W ijka dla zapoznania sw ych rodaków z Mickiewiczem.

Z artykułu Vincasa M aciünasa o recepcji M ickiew icza w literaturze li­ tew skiej dowiadujem y się w ielu cennych szczegółów o dawniejszych tłu ­ maczach i naśladowcach poety na Litw ie. Okazuje się, że przeszło 50 ludzi przekładało jego dzieła na język litewski, a pew ne utwory, jak Zywila, nie tylk o pobudziły do pisania nowych d zieł o tej zm yślonej przez M ickiew icza bohaterce, ale nawet zostały w yzysk ane jako źródło historyczne przez Dau- kantasa (Dowkonta) w jego zarysie dziejów L itw y. N ie w chodząc w szczegó­ ły, trzeba powiedzieć, że w szystkie w ięk sze dzieła i przew ażna ilość drob­ nych utworów została przełożona, czasem kilkakrotnie, na język litew ski. W ielu litew skich autorów pisało też studia i artykuły o twórczości M ickie­ wicza. N iestety, m niej pocieszającą rzeczą jest bezcerem onialne przyw łaszcza­ nie sobie M ickiewicza przez Litw inów na podstaw ie in terpretow ania słow a „Litwa“ i „Litwin“ w duchu sem antyki — dzisiejszej, nie zaś w spółczesnej M ickiewiczow i. Machinas nie chciał zająć krytycznego stanow iska w obec tych tendencyj, jak to uczynił Korsakas w książce polskiej, cytu je w ięc bez za­ strzeżeń ubolew ania różnych entuzjastów litew skiego odrodzenia narodowe­ go (np. Ugenskisa), że M ickiewicz będąc rzekomo Litw inem (w dzisiejszym

Cytaty

Powiązane dokumenty

relatywizująca fikcję jest – jak można sądzić – nader bliska przekonaniom autorki o możliwości stworzenia jakiejś teorii fikcji. Indywidualnym jej sądom odpowiadać zdaje

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p.. Zamiast grafów można podobnie analizować

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p. Zamiast grafów można podobnie analizować

przykładem jest relacja koloru zdefiniowana na zbiorze wszystkich samochodów, gdzie dwa samochody są w tej relacji, jeśli są tego samego koloru.. Jeszcze inny przykład to

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;

Maszyna, grając, zapamiętując i wyciągając wnioski z przegranych oraz wygranych (co śmiało można zakwalifikować jako uczenie się ), prędzej czy później zorientuje się, jak

Gdy pojazd się do nas zbliża, ton syreny jest wysoki (krótsza fala), po czym zmienia się na niższy (dłuższa fala), gdy pojazd zaczyna się

For each of the measurements, the data were normalized with respect to the spectrum of the incident THz pulse, obtained using a bare part of the same (111) oriented GaP crystal on