150 R ec e n zje
Choć przeładowana nieco w iadom ościam i i pisana ciężkim stylem , książka S eh er-T h ossa zbliża do nas tw órców nauki i techniki przekładni zębatych oraz ich dzieła, uczy szacunku dla w ied zy i dla w ysiłk u uczonego i w ynalazcy. W ydana w szacie graficznej na najw yższym poziom ie, bogato ilustrow ana, książka ta jest rów nocześnie pow ażnym w kładem do upow szechnienia k ultury technicznej. I to jest druga przyczyna, dla której książka Seher-T hossa zasługuje na uwagę, a szcze gólnie na uwagę polskich autorów i w ydaw ców książek naukowotechnicznych.
K siążka zasługuje w reszcie na uwagę także i dlatego, że w skazuje, jak w yk o rzystać historię techniki (a także i nauki), aby pogłębić w iadom ości i rozwinąć zainteresow anie czytelnika w zakresie pew nej specjalności. Zbliża nas w ięc do książki naukow otechnicznej przyszłości, w której historia nauki i ' techniki będzie połączona z opisem aktualnego stanu nauki i techniki, tworząc w yczerpującą
syn tezę z w yraźnie w idocznym i perspektyw am i dalszych lin ii rozwojowych. J e rzy P ia sk o w sk i
A aron J. I h d e, The D ev elo p m en t of M odern C h em istry. Harper et Row, N ew York 1964, ss. 851.
A. J. Ihde należy do czołowej grupy am erykańskich h istoryków chem ii. Jest profesorem chem ii i historii nauki U niw ersytetu W isconsin w Madison. Książka Ihdego stanow i odzw ierciedlenie jego długoletnich doświadczeń pedagogicznych
i ow oc pracy w ielu lat.
U jęcie całości m ateriału zawartego w książce jest bardzo interesujące i orygi nalne. Książka, jak ty tu ł głosi, dotyczy rozwoju w spółczesnej chemii. Dlatego przeglądow i teorii i osiągnięć chem ii do 1700 r. autor pośw ięca zaledw ie 28 stron. Ok. 440 stron przypada na lata 1750— 1860, na okres, w którym , zdaniem autora, chem ia osiągnęła dojrzałość nauki. 250 stron m ieści historię chem ii w iek u XX. Książka jest w ięc zarysem historii chem ii up to date, z dużym naciskiem położo nym na czasy najnowsze, zgodnie z intencją autora.
Jest to pew nego rodzaju u niw ersytecki podręcznik historii chem ii. Jego treść obejm uje zarówno rysy biograficzne w ielk ich chem ików, jak i odkrycia pier w iastków , związków, rozwój teorii chem icznych i osiągnięcia chem ii praktycznej. Każdy rozdział kończy conclusion — m ały podrozdział podkreślający w szystk ie w ażniejsze m yśli rozdziału m acierzystego.
Cztery kolejne części książki odpowiadają czterem okresom historycznym . Pierw sza część, P o d w a lin y chem ii, obejm uje alchem ię do czasów teorii flogistonu; druga część, O kres p o d sta w o w y c h te o rii, 1750—1860, k reśli w zrost chem ii jako nauki; trzecia część, W zro st sp ecjalizacji, m ów i o różnicow aniu się w ubiegłym stuleciu poszczególnych dziejów chemii; ostatnia część książki, zatytułow ana W iek elek tro n u — to chem ia współczesna.
Ihde podkreśla znaczenie chem ii w życiu gospodarczym i kulturalnym . Stara się uw zględnić historię rozw oju w szystk ich działów chemii. W książce znajdujem y historię odkryć lantanow ców obok historii odkryć hormonów. Inform acje o p ierw szych osiągnięciach w dziale k inetyk i chem icznej — obok opisu badań Herberta Dow nad produkcją stopów m agnezowych. Są tu paragrafy pośw ięcone chelatom , klatratom , pi-kom pleksom , a rów nież w zm ianki o chrom atografii, polarografii, spektroskopii. Zrozumiałe, że w obec kolosalnej różnorodności działów chemii, których rozwój pragnie przedstaw ić autor, n ie m oże on w szystk ich problem ów ująć dogłębnie. C zytelnika, który by pragnął w iedzieć w danej dziedzinie coś w ięcej, autor od syła do obszernej B ibliografii, zam ieszczonej na końcu książki i obejm ującej 63 strony.
R e c e n zje 151
Ostatni rozdział, zatytułow any W zro st i p ro b lem y, ma charakter reflek syjn y. P isze Ihde: sny Bacona o tym , że stud iow anie filozofii przyrody m oże zdziałać cuda dla dobra ludzkości, sta ły się realne; ale co będzie dalej? Rozważania autora na ten tem at są raczej pesym istyczne. Ekspansja badań chem icznych, i to w e w szy st kich kierunkach, jest tak w ielka, że praw ie w e w szystk ich krajach zaczyna się wprowadzać studia podoktoranckie. /Na śWiecie ukazują się rocznie dziesiątki ty sięcy now ych prac chem icznych. Czasopism a referatow e n ie mogą nadążyć za reje stracją prac drukowanych. Specjalizacje się zwężają. N ikt nie jest w stanie ogar nąć całości. Rozrost przem ysłu chem icznego i m asow e stosow anie środków che m icznych stanow ią w ielk ie niebezpieczeństw o dla przyszłości. Co „będziemy robili z odpadami prom ieniotwórczym i? Jakie następstw a będzie m iało ęnasowe stoso w anie środków ow ado- i Chwastobójczych? Co stanie się z w odą, którą system a tycznie zatruw am y? Co przyniesie gw ałtow n a eksploatacja zasobów m ineralnych? Jak to w szystk o odbije się na przyszłych pokoleniach? A przecież p ow inniśm y pa m iętać o naszej odpowiedzialności w obec tych, co przyjdą po nas.
Prof. A. J. Ihde kończy książkę zdaniem : „Ten obecny w yścig nauki m oże dużo zrobić dla ludzkości, a le nadużycie nauki przez człow ieka m oże stać się jego n ieszczęściem ”.
Spośród Polaków Ihde w ym ien ia na stronicach sw ojej książki tylk o M. S k ło- dowską-Curie, K. Fajansa, T. G odlew skiego, M. N enckiego, K. O lszew skiego, Z. W róblewskiego.
Z niektórym i tezam i autora trudno się zgodzić, w p ew nych w ypadkach m ożna b y dyskutow ać nad sprawą p riorytetów odkryć czy m yśli. A le książka A. J. Ihdego jest godna zalecenia zarówno ze w zględu na oryginalne ujęcie, jak i na zaw artość treści. N ajcenniejsza w książce w yd aje się część pośw ięcona historii chem ii czasów najnowszych; posiada ona w artość n ie tylko dla historyka nauki, a le rów nież jest cenną pomocą dla każdego w ykładow cy chemii.
W łodzim ierz H u bicki
W olfgang H. V e i l , G oethe ais P atien t. G u stav F isch er-Verlag, Stu ttgart 1963, ss. 302, ilustr. 4.
Jenajski internista dr Veil, przejęty u w ielb ien iem dla w ielkiego p oety z W ei maru, grom adzi w sw ym dziele, liczne dokum enty celem udowodnienia, że G oethe bynajm niej n ie b ył dotknięty tym i chorobami, które m u przypisują. S zczególnie przeciw staw ia się autor psychiatrom M oebiusow i i K retschm erowi; ten ostatni w znanej książce G eniale M enschen postaw ił tezę, iż G oethe dzięki tem u m ógł rozwinąć sw oją im ponującą twórczość, że b ył psychopatą.
D ługie fragm enty dzieł literackich Goethego, pam iętniki w spółczesnych, ko respondencja, m ają przekonać czytelnika, że K retschm er jest w błędzie: „N ie napot kam y żadnego człow ieka na ziemi, w którym zn aleźlibyśm y takie bogactw o, tyle godności, tak bardzo szlachetne a zarazem w ielkoduszne, p ełne ducha i rozum u rozw iązanie najdrażliw szych problem ów ludzkich, co w G oethem ”. Ta próbka stylu V eila w yjaśnia, dlaczego — jak pisze w e w stęp ie prof. H errlinger — „krytyka słu sznie w ypom niała, iż autor przez zbyt em ocjonalny hołd dla sw ego bohatera w ielokrotn ie tracił grunt historycznej praw dy”. Z drugiej strony, po przeczytaniu książki V eila zastanaw iam y się, czy i K retschm er b ył dość obiektyw ny, k ied y starał się uzasadnić w ątp liw ą tezę, iż geniusz z reguły łączy się z obłąkaniem .